Coś wisi w powietrzu - Louisa Sherman - ebook + audiobook

Coś wisi w powietrzu ebook

Louisa Sherman

0,0
9,90 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Co się stanie, jeśli Kupidyn trafi cię w najmniej spodziewanym momencie?

 

Emily i Vaughn wpadają na siebie w nowojorskim hotelu tuż przed Bożym Narodzeniem. Ona prowadzi agencję marketingową, on jest pilotem w prywatnych liniach lotniczych i lata po całym świecie. Jeden drink, potem drugi i zanim się obejrzeli, siedzieli w hotelowym barze i  jedli razem lekką kolację, popijając do niej czerwone wino.

Wieczór skończył się wspólnie spędzoną namiętną nocą. Nie wymienili się numerami telefonów, niczego sobie nie obiecali. Życie jednak pisze własne scenariusze…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 36

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału: Something in the Air

Przekład z języka angielskiego: Agnieszka Rewilak

Copyright © L. Sherman, 2022

This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2022

Projekt graficzny okładki: Rikke Ella Andrup

Redakcja: Anna Poinc-Chrabąszcz

Korekta: Joanna Kłos

ISBN 978-91-8034-185-1

Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.

Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S | Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K

www.gyldendal.dk

www.wordaudio.se

Leżałem w ciemności i czułem, że powoli zapadam w głęboki sen. Być może ciepło jej ciała podziałało hipnotycznie na moje zmysły i przejęło nade mną kontrolę. Wtuliła się we mnie. Opiekuńczym gestem przytuliłem ją mocniej. Jak nadać sens życiu, kiedy płynę przez nie bez żadnego celu przed sobą?

Emily

– Czy to miejsce jest zajęte? – Usłyszałam głęboki głos.

Spojrzałam na stolik, na którym porozrzucałam kolorowe wydruki z wykresami, i odpowiedziałam:

– Nie, zapraszam, ale uprzedzam, że mogę nie być najlepszą towarzyszką. – Wskazałam ręką bałagan, jakbym chciała powiedzieć: „Nie widzisz, że tu się pracuje?”.

Siedziałam przy niskim szklanym stoliku kawowym w holu hotelu na Manhattanie. Zajęłam to miejsce kilka godzin wcześniej, żeby przygotować się na jutrzejsze, cholernie dla mnie ważne spotkanie, na które idę tuż przed lotem powrotnym do domu – do Danii. Do Nowego Jorku przyjechałam, żeby pozyskać jednego, a może dwóch nowych klientów dla mojej agencji marketingowej o nazwie SoMe&U?, w której zajmuję się promocją w mediach społecznościowych. Z takiego czy innego powodu niewielka butikowa agencja z Danii przyciągnęła uwagę amerykańskich przedsiębiorców. Dziś byłam na spotkaniu z firmą odzieżową, która chce wejść na rynek europejski, a jutro widzę się z przedstawicielami firmy bieliźniarskiej, która już odnosi sukcesy w Europie, ale właściciele zarządzają swoimi działaniami z Nowego Jorku, a woleliby mieć kogoś, kto poprowadzi ich kampanie marketingowe za oceanem, że tak powiem.

– Świetnie się składa. Muszę gdzieś przysiąść i się odstresować – odpowiedział mój nowy towarzysz. – Przynieść ci coś z baru? – zaproponował uprzejmie.

Zanim odpowiedziałam, spojrzałam na niego.

Prawdopodobnie nie powinnam była tego robić, bo – wow – był niesamowicie przystojny i tak seksowny, że prawie zapomniałam, jak się nazywam.

Za to moje zmysły od razu zareagowały. Sutki mi stwardniały pod koronkowym biustonoszem i jedwabną bluzką, natychmiast wysyłając erotyczny sygnał do mojego centrum. Do diabła, czemu całkiem przestałam myśleć? No dobra, znam odpowiedź na to pytanie. Zawsze jestem skupiona na pracy, a po niej też myślę o pracy. Na moje oko mężczyzna o ciemnych włosach, które były nieco dłuższe u góry niż po bokach, mógł mieć ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. Rękawy jasnoniebieskiej koszuli miał podwinięte. Koszula na pewno zakrywała jego wyrzeźbione i zadbane ciało. Jednak najbardziej atrakcyjnym elementem jego wyglądu były oczy – szafirowe i teraz pełne uśmiechu, bo zorientował się, że go obczajam. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nawet puściłam wodze fantazji i przez chwilę wyobrażałam sobie, jak zadziera mi spódnicę, popycha mnie na stolik i klęka na miękkim dywanie, a potem odsuwa moje majtki na bok i wchodzi we mnie od tyłu.

– Na co masz ochotę? – Gwałtownie przerwał mój potok myśli.

Potrząsnęłam głową, żeby wrócić do rzeczywistości.

– Hmm, jest po siedemnastej, może więc gin z tonikiem? – Zaskoczyłam samą siebie, kiedy rzuciłam nieznajomemu zalotne spojrzenie.

– Gin z tonikiem, się robi. – Nieznacznie się uśmiechnął, jakby czytał w moich wulgarnych myślach.

Przeczesałam dłonią swoje ciemne, opadające na ramiona loki. Chciałam trochę przygładzić ich burzę, ale bezskutecznie, jak zwykle.

Poprawiając błyszczyk na ustach, przyglądałam się plecom mojego nowego znajomego, a tak naprawdę to jego tyłkowi. Domyślałam się, że pod dżinsem pracują jego silne i pięknie umięśnione uda. Ja pierdolę, ale było z niego ciacho! Zrobiłam sobie wachlarz z kartek, które leżały na stole. Próbowałam unormować pracę serca. Bez względu na to, jak trudne się to okaże, zdobędę go i spędzę z nim dzisiejszą noc. Dawno nie uprawiałam dzikiego i nieskrępowanego seksu, a właściwie to po prostu nie byłam z nikim dla samego seksu.

Dyskretnie rozpięłam dwa pierwsze guziki bluzki, pokazując w ten sposób kawałek koronkowego stanika i obfity dekolt. Starannie dobrałam dzisiejszy strój. Miałam na sobie przylegającą do ciała czarną ołówkową spódnicę z dopasowanym do mojej sylwetki, uszytym na miarę żakietem i czerwony jedwabny bezrękawnik, którego guziki rozpięłam przed chwilą z udawanym zawstydzeniem. Wcześniej rzuciłam żakiet na oparcie krzesła stojącego obok stolika, pod którym leżały moje czarne louboutiny, bo dla wygody zdjęłam je z nóg. Pomimo mroźnej pogody, która opanowała ulice Nowego Jorku, w hotelu, w którym się zatrzymałam, było zaskakująco ciepło. A może tylko mnie było tak gorąco?