Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy lęk przed śmiercią powoli odbierze jej życie?
Kornelia czuje, że niedługo straci swoją ukochaną siostrę, gdyż serce Alicji prawdopodobnie wkrótce przestanie bić. Choroba podporządkowuje życie całej rodziny potrzebom Ali. Nela oddałaby wszystko, żeby jej młodsza siostra mogła beztrosko cieszyć się chwilą, lecz sama osuwa się w cień własnych myśli i walczy z atakami paniki. Zmaga się też z toksyczną relacją ze swoim chłopakiem i boli ją mniejsza uwaga ze strony rodziców. Czuje się coraz bardziej zagubiona i osamotniona.
Pewnego wieczoru spotyka chłopaka, który wydaje się zjawą. Widzi go tylko ona. Długo nie wierzy w to, co się dzieje, lecz w końcu uświadamia sobie, że obok niej kroczy anioł śmierci. Początkowe wyparcie, przerażenie i nienawiść zaczynają zamieniać się w zaufanie i ciepłe uczucie, którego tak brakowało jej wśród bliskich.
Czy właśnie ta relacja nauczy Kornelię, co naprawdę znaczy żyć i doceniać wszystko, co się ma?
Sięgnij po tę powieść, jeśli lubisz:
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 324
Dedykuję tę książkę każdemu,
kto wraz z odejściem ukochanej osoby
stracił również kawałek siebie
ROZDZIAŁ 1
Ogarnia mnie lęk. Pojawia się za każdym razem, gdy moje myśli zrywają się ze smyczy i pędzą w stronę mrocznej otchłani. Nie zdołam go opanować. Jest zbyt silny... zbyt nieprzenikniony. Wnika w ciało niczym pajęczy jad, obezwładnia i trawi od środka.
Muszę stąd wyjść, myślę gorączkowo. Przedzieram się przez roztańczony tłum i drżącą dłonią popycham szklane drzwi prowadzące na taras. Chłodne powietrze owiewa moje płonące policzki, ale nie studzi emocji, które kotłują się w głowie.
Roztrzęsiona zbiegam ze schodów i pędzę w stronę spowitego nocą ogrodu. Kręci mi się w głowie. Gwałtowne uderzenie gorąca przechodzi w falę zimnego potu, która sprawia, że przeszywa mnie dreszcz. Nogi mi drętwieją, obraz rozmywa się przed oczami, a w uszach szumi krew.
Kilka kroków. Jeszcze tylko kilka kroków.
Po chwili docieram do altany. Opadam na rattanowy fotel i chowam głowę między kolanami. Cała drżę. Moje serce wali jak szalone, oddech staje się nienaturalnie płytki, a w głowie szaleje chmara zatrważających myśli.
Ona odejdzie. Nikt nie zdoła jej uratować. To tylko kwestia czasu. Jej serce przestanie bić, ciało znieruchomieje, a skóra stanie się przeraźliwie blada. I zimna.
Próbuję zaczerpnąć tchu, ale powietrze utyka mi w gardle. Żołądek kurczy się boleśnie, a ciałem wstrząsa spazm. Zaraz zwymiotuję.
Nagle z odmętów podświadomości dociera do mnie miękki, kojący głos. Spokojnie. Nic złego się nie dzieje. Masz atak paniki, ale możesz go opanować. Poradzisz sobie, zobaczysz.
Chwytam się kurczowo tych słów i posłusznie podążam za wskazówkami. Zamknij oczy i weź kilka głębokich oddechów. Właśnie tak. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech...
Moja klatka piersiowa porusza się rytmicznie, a serce stopniowo zwalnia. Powoli zaczyna do mnie docierać, że to wszystko rozgrywa się w mojej głowie. Straciłam czujność i nieświadomie pozwoliłam wyobraźni namalować mroczne obrazy, które napędziły spiralę strachu. W rzeczywistości nic się nie stało. Moja siostra wciąż żyje. Oddycha. I walczy.
Nie wiem, jak długo tak siedzę. Kilka, może kilkanaście minut. Koncentruję się na oddechu. Wyciszam emocje i uspokajam rozedrgane myśli. Powtarzam sobie, że to jeszcze nie koniec. Że jeszcze nie wszystko stracone. Że ciągle jest nadzieja.
Alicja wyzdrowieje, przekonuję się w myślach. Musi wyzdrowieć.
Gęsta mgła, która jeszcze przed chwilą spowijała mój umysł, powoli opada. Jednak świadomość, że ataki paniki stają się coraz częstsze i silniejsze, nie pozwala mi odetchnąć z ulgą.
Wydawało mi się, że jeśli odpowiednio rozproszę myśli, lęk mnie nie dopadnie. To właśnie dlatego dałam się namówić Igorowi i przyszłam na domówkę, którą zorganizował Daniel. Jego rodzice wyjechali na weekend, a on nie byłby sobą, gdyby przepuścił taką okazję. Poza tym Marta, siostra Daniela, zawsze potrafi naprowadzić moje myśli na pozytywne tory. Niestety, dzisiaj zawiodło każde z potencjalnych kół ratunkowych: głośna muzyka, towarzystwo przyjaciółki oraz pocałunki Igora, które zazwyczaj sprawiają, że zapominam o całym świecie.
Stałam na środku pokoju, otoczona grupką roztańczonych ludzi, i próbowałam zwalczyć nagłe uczucie przygnębienia. Tłumaczyłam sobie, że powinnam się cieszyć. Jestem zdrowa, mogę spędzać czas ze znajomymi i szaleć beztrosko na parkiecie. Jednak niezależnie od tego, jak bardzo się staram, nie umiem czerpać z życia pełnymi garściami. Nie wtedy, gdy przyszłość mojej siostry z każdym dniem staje pod coraz większym znakiem zapytania.
– Kornelia? – Dźwięk mojego imienia wyrywa mnie z zadumy.
Cholera, to Igor. Podrywam się z miejsca i ścieram z twarzy resztki łez. Nawet nie zarejestrowałam momentu, w którym spłynęły po policzkach.
– Nelka, gdzie jesteś? – Głos Igora rozbrzmiewa coraz bliżej.
– Tutaj. – Wychylam się zza bujnego krzewu hortensji i posyłam mu słaby uśmiech.
– Co tak długo? – pyta, idąc w moją stronę. – Mówiłaś, że zaraz wrócisz.
Żaden z moich znajomych nie wie, że miewam napady paniki. Nawet Igor, mimo że spotykamy się już od ponad roku. Oczywiście mój chłopak doskonale zdaje sobie sprawę, że martwię się o siostrę i że perspektywa jej utraty mnie przeraża, ale nic poza tym.
Kiedyś dzieliłam się z nim swoimi troskami. Opowiadałam o strachu i rosnącej niepewności, ale bardzo szybko odkryłam, że wcale nie ma ochoty tego słuchać. Cudze cierpienie powoduje, że czuje się niezręcznie. Woli omijać niewygodne tematy i udawać, że pewne problemy nie istnieją.
Pragnie mojego światła, a nie mroku. Dlatego zaczęłam ukrywać przed nim ciemność, która rozrasta się w moim sercu. Stwarzam pozory. I jestem w tym zaskakująco dobra. Zamiast przyznać się do nadciągającego ataku paniki, powiedziałam, że idę zadzwonić do Ali. Prawda nie wchodziła w grę, więc sięgnęłam po pierwszą lepszą wymówkę.
– Zagadałyśmy się – kłamię.
– W sumie nawet dobrze się składa. W końcu jesteśmy sami. – Igor uśmiecha się zmysłowo i przyciąga mnie do siebie.
Zanim uda mi się zaprotestować, przechyla lekko głowę i mnie całuje. Jego język wdziera się do moich ust, niosąc ze sobą posmak wódki i soku z czarnej porzeczki.
Nie cierpię, gdy Igor jest wstawiony. Nadmiar alkoholu sprawia, że staje się wyjątkowo arogancki i natarczywy. W niczym nie przypomina tego czułego i wyrozumiałego chłopaka, w którym się zakochałam.
Niestety miesiąc temu skończył osiemnaście lat i od tamtej pory coraz częściej się upija. Parę razy zasugerowałam, że powinien trochę przystopować, ale zawsze znajdował sposób, żeby mnie ugłaskać. Trzymał mnie w ramionach, czarował uśmiechem i zapewniał, że niepotrzebnie się martwię.
A gdy to nie wystarczało, tłumaczył, że są wakacje i musi się wyszaleć, bo od września czeka go istna harówka. Nie licząc języków, zamierza zdawać na maturze aż trzy rozszerzone przedmioty: chemię, biologię oraz matematykę. Jego rodzice są właścicielami kilku aptek, a on od dawna marzy o tym, żeby skończyć farmację i w przyszłości przejąć rodzinny biznes.
Mimo młodego wieku Igor doskonale wie, czego chce od życia. Jego chłopięca uroda połączona z pewnością siebie oraz determinacją w dążeniu do celu działają na dziewczyny jak magnes. Dlatego byłam niesamowicie szczęśliwa, gdy okazało się, że wybrał właśnie mnie. Myślałam, że związek z nieco starszym chłopakiem niesie ze sobą same pozytywy. Igor jest troskliwy, dojrzały i rozumie mnie znacznie lepiej niż moi rówieśnicy. Szybko się jednak okazało, że oczekuje ode mnie rzeczy, na które nie jestem gotowa. I chociaż początkowo zapewniał, że da mi tyle czasu, ile potrzebuję, coraz częściej ogarnia mnie wrażenie, że jego cierpliwość się kończy.
Teraz przyciska biodra do moich i atakuje mnie kolejnymi pocałunkami. Jego dłonie z każdą chwilą stają się śmielsze i bardziej zdecydowane. Ugniatają moje piersi, a potem schodzą niżej i wślizgują się pod krótką, zwiewną sukienkę.
– Igor, nie...
Wzdrygam się nerwowo, gdy przebiega palcami po moim udzie.
– Doprowadzasz mnie do szaleństwa – dyszy tuż przy moim uchu. – Długo jeszcze każesz mi czekać? – Jego usta pokrywają moją szyję mokrymi pocałunkami, a palce zahaczają o brzeg majtek. – Moglibyśmy pójść na całość – przekonuje. – Tu i teraz. Przestań się opierać.
Ogarnia mnie gniew. Z całej siły odpycham Igora i posyłam mu rozdrażnione spojrzenie.
– Mówiłam ci, że nie jestem gotowa.
Na jego twarzy pojawia się bezczelny uśmiech.
– To nie problem. Pomogę ci się nakręcić.
– Dobrze wiesz, że nie o to chodzi! – stwierdzam poirytowana. Wygładzam sukienkę i krzyżuję ręce na piersi. – Znowu jesteś wstawiony.
– I co z tego? – rzuca lekceważąco. – Ty też powinnaś się napić. Procenty pomagają się rozluźnić.
– Mam szesnaście lat.
– Słaba wymówka. Wiesz, że mogę ci załatwić, co tylko zechcesz.
Potrząsam głową. Nawracające ataki paniki sprawiają, że nawet chwilowa utrata kontroli nad własnym ciałem i umysłem napawa mnie strachem. Dlatego dobrowolnie rezygnuję ze wszystkiego, co mogłoby zaburzyć świadomość.
– Nela, zrozum... – Igor spogląda na mnie wyraźnie sfrustrowany. – Kocham cię, ale nie będę czekał w nieskończoność. – Przeczesuje palcami jasne włosy i wzdycha. – Wracam do środka.
Nie próbuję go zatrzymać. W milczeniu obserwuję, jak znika wśród krzewów, a potem obejmuję się ramionami i spoglądam w niebo. Odkąd tylko pamiętam, widok gwiazd działał na mnie kojąco. Pobudzał do snucia marzeń i sprawiał, że zaczynałam wierzyć w to, co na pozór wydawało się niemożliwe. Potrzebuję tej wiary. Zwłaszcza teraz, gdy serce Alicji słabnie z każdym dniem, a wieść o znalezieniu dawcy nie przychodzi.
Nagle za plecami słyszę jakiś szmer. Odwracam się gwałtownie i wytężam wzrok. Jasne światło płynące z ogrodowych lamp sprawia, że bez trudu dostrzegam zakapturzoną postać, która wyłania się zza altany.
Jeśli sądzić po budowie ciała, to wysoki, szczupły mężczyzna. Ma na sobie ciemne ubrania, które idealnie komponują się z nocną scenerią. Mimo że jego twarz tonie w półmroku, czuję na sobie przeszywające spojrzenie. Przełykam nerwowo ślinę i próbuję zignorować narastające uczucie lęku.
– Nie bój się – mówi miękkim, łagodnym głosem.
Intuicja podpowiada mi, że powinnam jak najszybciej stąd odejść, ale jakaś nieznana siła zatrzymuje mnie w miejscu. Stoję jak sparaliżowana i z mocno bijącym sercem wpatruję się w tajemniczego mężczyznę.
Gdy podchodzi bliżej, uświadamiam sobie, że jest dużo młodszy, niż zakładałam. Wygląda na nie więcej niż dwadzieścia lat. Ciemne włosy wystające spod luźnego kaptura kontrastują z jego bladą cerą, a jasnoniebieskie oczy przywodzą na myśl zamarznięte jezioro, w którym głęboko pod powierzchnią kryje się coś mrocznego i niepokojącego.
– Cześć. – Chłopak uśmiecha się lekko i dodaje: – Czekałem na ciebie.
Jego wyznanie sprawia, że po plecach przebiega mi zimny dreszcz. Mimo to nie uciekam. Trwam w jakimś dziwnym transie, niezdolna do wykonania nawet najmniejszego ruchu.
– Znasz mnie? – pytam spięta.
– Nie ująłbym tego w ten sposób, chociaż prawda jest taka, że wiem o tobie niemal wszystko.
Patrzę na niego z rosnącym poczuciem zagrożenia.
– To jakiś żart?
– Nie. Dlaczego tak sądzisz?
Nie odpowiadam. Zaciskam palce na przewieszonej przez ramię torebce, w której noszę gaz pieprzowy, i spoglądam na ciemnowłosego chłopaka. Kim on, do cholery, jest?! Co tu robi? I co ważniejsze: czy jest niebezpieczny?
– Nie musisz się mnie bać – zapewnia, tak jakby bez trudu odczytywał moje myśli. – Nie zrobię ci krzywdy.
Śmieję się nerwowo.
– Łatwo powiedzieć. Widzę cię pierwszy raz w życiu, a ty wyskakujesz z takimi porąbanymi tekstami. W dodatku chowasz się w krzakach jak jakiś zbir.
Po twarzy chłopaka przebiega cień uśmiechu.
– Rzeczywiście nie wygląda to najlepiej.
Atmosfera między nami nieco się rozluźnia, ale nie tracę czujności. Obrzucam go uważnym spojrzeniem i pytam:
– Co ty tu właściwie robisz?
– Już ci mówiłem. Czekałem na ciebie.
Unoszę powątpiewająco brwi.
– Skąd wiedziałeś, że tu przyjdę?
Chłopak odwraca wzrok i przez dłuższy czas patrzy przed siebie w zamyśleniu, tak jakby się zastanawiał, czy powinien powiedzieć mi prawdę.
– Wiem o twoich atakach paniki – wyznaje w końcu. – Przeczuwałem, że prędzej czy później tu trafisz.
Nie, to niemożliwe. Nikt o tym nie wie. Nikt.
Nagle doznaję zatrważającego olśnienia. Jeśli dotarł tu przede mną, to znaczy, że widział nie tylko atak paniki, ale również scenę z Igorem.
– Podsłuchiwałeś?
Mimo że nie precyzuję pytania, chłopak doskonale wie, o co mi chodzi. Przechyla lekko głowę i uśmiecha się wymownie.
– Nie musiałem. Wasza rozmowa nie należała do najcichszych.
Zażenowana spuszczam wzrok. Wstyd wypala na moich policzkach gorące ślady i sprawia, że rozpaczliwie pragnę zapaść się pod ziemię.
– Nie masz się czego wstydzić – zapewnia niespodziewanie.
Po raz kolejny wzdrygam się na jego słowa, bo brzmią tak, jakby naprawdę czytał mi w myślach. A może po prostu bezbłędnie interpretuje emocje malujące się na mojej twarzy?
Powoli podnoszę wzrok. Kiedy nasze spojrzenia się spotykają, mimowolnie wstrzymuję oddech. Jasne oczy wpatrują się we mnie z niespotykaną intensywnością, jednak nie dostrzegam w nich kpiny ani rozbawienia, tylko coś na kształt uznania.
– Powinnaś być z siebie dumna – stwierdza stanowczo. – Potrafisz bronić swoich przekonań i nie ulegasz innym. Nawet wtedy, gdy przypierają cię do muru.
Marszczę brwi, bo nigdy wcześniej nie patrzyłam na to w ten sposób.
– Wygląda na to, że ktoś się o ciebie martwi. – Chłopak zerka na mnie przelotnie i cofa się o krok. – Pójdę już. Zobaczymy się później.
Ogarnia mnie konsternacja, ale zanim udaje mi się o cokolwiek zapytać, dobiega mnie głos Marty:
– Nelka, jesteś tam?
Odwracam się przez ramię i dostrzegam sylwetkę przyjaciółki.
– Wszystko w porządku? – pyta, podchodząc bliżej. – Igor wyglądał na wkurzonego...
– Tak, ja... – Urywam i spoglądam w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał tajemniczy chłopak. Gdzie on się podział?!
– Nela... Co się dzieje? Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
– Nic – zapewniam pośpiesznie. – Po prostu się zamyśliłam.
– Dzwoniłaś do Ali?
Potakuję. Nie cierpię jej okłamywać, ale muszę trzymać się wersji, którą przedstawiłam Igorowi. Na szczęście Marta nie wypytuje o szczegóły.
– Wiem, że to ostatnie, co chcesz teraz usłyszeć, ale twoje zamartwianie się niczego nie zmieni – stwierdza rzeczowo. – Musisz uzbroić się w cierpliwość i spróbować żyć własnym życiem.
– Gdyby to było takie proste – rzucam szorstko.
– Nela, nie miałam na myśli nic złego...
Wzdycham głęboko, a potem obejmuję się ramionami i zwracam twarz ku gwiazdom.
Dziwnie usłyszeć takie słowa z ust Marty. Chyba jako jedyna wie, że bierność mnie wykańcza, dlatego zazwyczaj robi wszystko, żeby podnieść mnie na duchu. Ale dzisiaj... coś się zmieniło. Może dotarła do granic cierpliwości i uznała, że ma już serdecznie dosyć przyjaciółki, która roztacza wokół siebie aurę przygnębienia?