Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Robert Sikora komisarz Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej w Bydgoszczy zostaje oddelegowany do sprawy bestialskiego morderstwa młodej dziewczyny, choć ma zagadkowe problemy ze zdrowiem. Kiedy wszyscy starają się zbagatelizować sprawę, wkrótce pojawia się kolejne ciało, co jest sygnałem że w kujawsko-pomorskim pojawił się seryjny morderca. W tym samym czasie Wojciech Grembocki - redaktor naczelny Kuriera Pomorskiego otrzymuje list od prawdopodobnego mordercy, który prześmiewając działania policji, zuchwale zapowiada następne zbrodnie. Rozpoczyna się trudna walka z Czerwonym Pająkiem, który kolejne kalendarzowe święta 2016 roku naznacza zmasakrowanymi ciałami młodych kobiet. Bezradna Policja zostaje wsparta specjalistami z komendy Głównej i CBŚ, co w efekcie skutkuje uchwyceniem podejrzanego. Wszyscy szybko ogłaszają sukces i rozpoczynają przygotowania do pokazowego procesu Czerwonego Pająka. Wkrótce jednak okazuje się, że zbrodnie nie ustają, a do tego pojawiają się kolejne listy z groźbami…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 466
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ł U K A S Z G A P I Ń S K I
Z CYKLU NIEBEZPIECZNI
CZERWONY PAJĄK
WĄBRZEŹNO 2023
ISBN 978-83-967212-1-1
Projekt okładki Michalina Redmerska
CZĘŚĆ 1
Szczęście bez łez nie istnieje, tak samo jak nie ma życia bez śmierci.
Veit Etzold
I
26 kwietnia 2016 roku,Toruń
Marysia Frączek siedziała na drewnianej, lakierowanej ławie ustawionej w wąskim, lecz nieproporcjonalnie wysokim korytarzu wymalowanym pastelową żółcią. Przyglądała się ścianie pomieszczenia, która co jakiś czas porozcinana była masywni drzwiami w kolorze ciemnej wiśni. Drzwi otoczone były zdobionymi ościeżnicami i prowadziły do różnych pomieszczeń. Marysia przeskakiwała dość otępiałym wzrokiem z jednych na drugie, nie mając ku temu konkretnego powodu. Próbowała w ten sposób odwrócić swoją uwagę od pulsującego w głowie zdenerwowania. Stres powodował, że nie czuła nawet jak przygryza sobie wargi, o mało ich nie rozcinając oraz tego, że drżące dłonie mimowolnie zacisnęła mocno w pięści.
Taki stan wywoływała u niej już sama obecność w tutejszym Sądzie Okręgowym, który dodatkowo potęgowany był przez ciągnące się od wielu miesięcy zakończenie sprawy rozwodowej. Wraz ze swoją adwokatką, oczekiwała właśnie na wyrok sądu, który mógł zostać ogłoszony w każdej chwili. Przeszła długą i trudną drogę, żeby znaleźć się w tym miejscu. Wydawałoby się, że udane i zgodne początkowo małżeństwo, przetrwa próbę czasu. Jednak po kilku latach wszystko zaczęło się sypać, niczym domek z papierowych kart. Karta znajdująca się najwyżej spadając uderzała w kolejną znajdującą się tuż pod nią i ciągnęła ją w dół. I tak po sam fundament. Liczne zdrady męża, niezliczona ilość kłótni doprowadziły w końcu do przemocy i uczyniły z jej codziennego życia prawdziwy koszmar.
Nie rozmyślała zbyt długo decydując się na złożenie pozwu o rozwód. Z pomocą przyjaciółki znalazła pomoc prawną i skierowała sprawę do sądu. Tym samym rozpoczęła się kilkumiesięczna batalia, która osłabiła jej psychikę i niczym poważna choroba, dzień po dniu okradała ją z siły witalnych. Jak to bywa w takich sytuacjach strona przeciwna walczyła nie fair i sięgała po różne środki, tylko po to, by przeciągnąć sędziego na swoją stronę i osiągnąć zadowalający dla siebie wyrok. Odnosiło się wrażenie, że były już mąż Marysi, swojego adwokata dobrał dokładnie podłóg siebie, bo ten również podczas ciągnącego się postępowania sądowego wyciągał na światło dzienne brudy, które powinny zostać tam gdzie zalegały. Teraz obaj dreptali nerwowo w końcu korytarza, szepcząc coś do siebie. Marysia dopiero po chwili zorientowała się, że zawiesiła na nich swój wzrok, za co surowo się w myślach skarciła.
– Nie przejmuj się… – z zadumy wyrwał ją łagodny, wręcz kojący głos adwokatki – Będzie dobrze. Zobaczysz…
Spojrzała na nią. Kobieta w wieku koło pięćdziesiątki, ubrana była w czarną, prawniczą togę ozdobioną dość sporym zielonym żabotem. Patrzyła na nią zza olbrzymich zdawałoby się okularów, wielkimi oczami, które lekko przysłaniały nienaturalnie puszyste włosy.Marysia często zastanawiała się czy oczy prawniczki mają taką naturalną wielkość, czy powiększają je dość grube szkła okularów. Kobietauśmiechała się z takim przekonaniem, że nie pozostało jej nic innego jak uwierzyć w jej słowa i odwzajemnić uśmiech. Miała w sobie bowiem tyle pozytywnej energii, wewnętrznego spokoju i siłę przekonywania, że wielokrotnie już ukoiła rozkołatane nerwy klientki zaledwie kilkoma wypowiedzianymi zdaniami. Marysi imponowała ta zdolność.Tym razem jednak nie dane jej było zastanawiać się zbyt długo. Przerwał jej chrobot otwieranych drzwi i pojawienie się w nich kobiety, która protokołowała posiedzenie.
– Ogłoszenie wyroku w sprawie rozwodowej z powództwa Marysi Frączak przeciwko Romanowi Frączak – wyrecytowała głośno i wyraźnie, po czym zniknęła w sali rozpraw.
Wezwani wraz ze swoimi prawnikami ruszyli mozolnie na odczytanie wyroku. Serce kobiety zabiło mocniej i wydawało się, że opuściło klatkę piersiową i podeszło pod samo gardło. Zawsze tak miała przekraczając próg sali sądowej. Weszli sprawnie do środka, gdzie za wysokim biurkiem odgrodzonym drewnianą barierką siedziała sędzina, nad głową której widniało czerwono-białe godło państwowe. Usiedli tylko na moment.
Sędzina szybko wycedziła:
– Proszę wszystkich o powstanie, nastąpi odczytanie wyroku…
* * *
Kilka godzin później świeżo upieczona rozwódka siedziała z szerokim uśmiechem w niewielkiej kawiarence nieopodal toruńskich bulwarów. Trzymając w dłoni filiżankę parującej kawy, uśmiechała się szeroko i żywo dyskutowała z kobietą, która jej towarzyszyła.
– Mówiłam ci, że wszystko się ułoży – komentowała blondynka z wyraźnie wymalowanymi na czerwono ustami i dość mocnym makijażem.
– Tak… Mówiłaś… Ale ostatnie miesiące był dla mnie takim koszmarem, że już przestałam wierzyć w jakiekolwiek pozytywne zakończenia – Marysia Frączek nie przestawała się uśmiechać, choć wspomnienia które przebiegały przez jej głowę miały barwę niezbyt przyjemną – Jeszcze nie wierzę, że sąd orzekł winę Romana. Tak kombinowali… Tak próbowali się wykręcić.
– Skurczybyk dostał dokładnie to, na co zasługiwał – skomentowała przyjaciółka.
Tym razem rozwódka zamilkła upajając się jeszcze retrospekcją miny byłego już męża, tuż po odczytaniu wyroku. Wygrała wszystko. Zgarnęła pełną pulę. Sąd orzekł rozwód z winy jej męża, dzięki czemu dalsze rozstrzygnięcia zapadały już z pozycji wygranej. Główną triumfem było zaś zatrzymanie mieszkania po rodzicach w atrakcyjnej dzielnicy miasta, choć o to toczyły się najcięższe batalie.
– To ile czasu ma na wyprowadzkę?
– Dwa tygodnie – odparła Marysia.
– To za dwa tygodnie impreza – podekscytowała się przyjaciółka.
– Daj spokój, Kaśka. Żadnych imprez. Muszę teraz odpocząć od tego wszystkiego…
– Jeśli myślisz, że pozwolę ci się zamknąć w domu i siedzieć samotnie wśród czterech ścian, to się bardzo grubo mylisz.
– Kiedy ja tego chcę.
– Sama nie wiesz, czego chcesz. Teraz są modne divorce party1. Zamiast siedzieć i zastanawiać się nad sensem życia i rozgrzebywać przeszłość, teraz wskakuje się na zupełnie przeciwny biegun. Czytałam trochę o tym i mam już kilka propozycji. Zaprosimy parę osób i opijemy twój sukces, a potem pójdziemy w miasto i poderwiemy jakiś na wpół trzeźwych przystojniaków. Tak się teraz w wielkim świecie świętuje powrót do panieńskiej wolności.
– Rozwód chyba jakoś trudno nazwać sukcesem – skwitowała Marysia, próbując zbić trochę euforię przyjaciółki.
– W twoim przypadku chyba jednak porażką byłoby trwać w tym zgniłym związku.
– Zdecydowanie.
– No widzisz. To prosta sprawa. Przeciwieństwem porażki jest sukces. Jest sukces, jest impreza.
– Podziwiam twój optymizm i zapał, ale proszę cię obiecaj mi, że nie wyskoczysz z niczym takim bez mojej zgody. Potrzebuję czasu, żeby się ogarnąć.
– Dobrze, obiecuję, ale… Może, chociaż we dwie wyskoczymy na jakiegoś drinka.
– To już bardziej… Dam ci znać jak będę gotowa.
Blondyna okazała się wyrozumiałą towarzyszką Marysi i nie naciskała dłużej na porozwodowe szaleństwo. Rozmowa zeszła na inne tory i tak dotrwały do ostatniego łyka kawy. Kiedy postanowiły zakończyć spotkanie, przyjaciółka nieoczekiwanie wyjęła z torebki podłużną, szarą kopertę.
– Wiedziałam, że na te imprezowe szaleństwo cię nie namówię, dlatego przygotowałam ci mały upominek – przesunęła kopertę w jej stronę.
Marysia uśmiechnęła się szeroko.
– No coś Ty! Kaśka. Nie trzeba było… – nie dała się jednak długo namawiać na przyjęcie podarku.
Chwyciła kopertę i przyjrzała się jej dokładnie. Szarość papieru nie wskazywała na jego niską jakość. Wręcz przeciwnie była sztywna, wręcz kartonowa i solidnie wykonana. Zupełnie nie przypomniała popularnie klejonej koperty, jakie produkuje się masowo. Na froncie widniało jedynie jakieś nic niemówiące jej logo, składające się z trzech różnokolorowych pasków jakby przeciągniętych pędzlem i wypisanym na nim słowie Abstrakt.
– Co to? – zaciekawiła się Marysia.
– Otwórz. Zobaczysz.
Kobieta z nieskrywanym zainteresowaniem sięgnęła do wnętrza koperty i wyciągnęła zeń równie sztywną kartkę papieru. Przestudiowała dość szybko to, co było tam zapisane.
– Voucher2 na warsztaty malarskie? – podniosła podekscytowany wzrok i wbiła go w przyjaciółkę.
– Tak. Mówiłam, że nie pozwolę ci siedzieć samotnie wśród czterech ścian. Wiem, że uwielbiasz malować, a Roman ci tego zabraniał.
– Jesteś kochana… – wycedziła wzruszona rozwódka i obie padły sobie w ramiona przez blat krótkiego kwadratowego stolika.