Dane dni - Krzysztof Siwczyk - ebook

Dane dni ebook

Krzysztof Siwczyk

0,0

Opis

Dane dni wprowadzają nas w świat intymnych, nieoficjalnych danych o życiu, przedstawionych bez konwenansów i tradycyjnych literackich rytuałów. Siwczyk lekceważy oficjalny kanon, odrzucając literackie ceremonie i krytykę poetycką. Proponuje spojrzenie na codzienność, które wymyka się utartym schematom, oferując szczery zapis nieoczywistych doświadczeń. W tej poezji życie nie jest idealizowane, lecz ukazane w brutalnej, szczerej formie, skłaniającej do refleksji. Autor zrywa z tradycją, wprowadzając nową jakość, gdzie granice między tym, co oficjalne a prywatne, zostają zatarte. Dane dni to książka, która obnaża rzeczywistość w jej surowej formie, bez zbędnych ozdobników. Zachęca do przewartościowania tego, co naprawdę istotne w literaturze i życiu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 42

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




DANE DNI

Kronika

Życie nie zwraca na siebie uwagi. Jest

tam, gdzie dalekie wycie, przy którym zasypia.

Krawędź betonu, poranne mdłości, sen do bólu

głowy. Potem, w ciepłym blezerze, sen do zmierzchu.

W nocy jak w ciągu dnia, życie nie zwraca na siebie uwagi.

Nic nie ma wagi, dopóki sen się nie zjawi.

Teraz bierze odwet siedząc w oknie.

Z widokiem na to, co zawsze, co nigdy.

Dalej

Obcy sobie, więc oddany

w posiadanie. Ludzi? Przedmiotów?

Nie pamięta. Nie odpowiada.

Patrzy. Ratan, żelbeton, dalecy bliscy.

Nosił imię, które powtarzał przed zaśnięciem i

po przebudzeniu, ale to minęło.

Dalej lubi sobie wyobrażać, że to już.

Wszystko za tym przemawia.

Jeszcze nie. Już nie.

Skąd

Warianty sprawdzone. Wszystko wcześniejsze,

znane. Obce miejsca na swoich miejscach.

Źle przyśniony, wydawał się sobie znajomy,

ale tylko do czasu, kiedy myślał.

Był tam, gdzie się zostawił. Wśród rzeczy,

których się zrzekł.

Kiedy myślał, zasypiał. Kiedy nie myślał, zasypiał.

Skąd.

O niczym. W tym celu się

spożytkował.

Oczywiście

Pamięta pisk płoszonych ptaków, krochmal i krew.

Stare obiekty w nowych dekoracjach. Oczywiście.

Także ludzi. Dzięki nim można skonać

ze śmiechu. Bez nich można skonać.

O czym się przekona w swoim czasie? Oczywiście,

że nie wie jak tu trafił, ale wie jak stąd wyjść.

Tak przynajmniej twierdzi. W chwilach

szczęścia.

Powrót

Wplątany w inne ciało, pościel i obietnice.

Poorane nieużytki i szybkie pożegnanie. Życie

do użytku wewnętrznego, w przedziale dla palących.

Urny, do których strzepuje popiół z kartki,

z numerem telefonu kogoś,

kto go z kimś pomylił.

Nawet, jeżeli wszystko się zgadza.

Właśnie dlatego.

Powrót. Nic się nie zgadza.

Z dala od siebie, jest u siebie.

Miał

Dziecinne wdzianka w ciepłych kolorach,

aż po wsze czasy na koloniach. Później

oszczędny styl kirów. Określoność godna podziwu.

Idzie wiosna. Miał w wiatrówkach na rynku i 

w plenerze. Wszystko zadziała. Miał pokryje

całość.

Miał się nie śmiać, ale nie może.

Krecia robota. Jeden przy drugim.

Trzeci równa dół. Idzie wiosna.

Robactwo zaczerpnie świeżego,

gotowe do przyjęcia tego,

co się budzi, kto się budzi.

Wreszcie

Po wszystkim przegląda puste kanały.

Milczy do słuchawki lub mówi

byle co, byle jak, byle kończyć. Najwyższy

czas. Szlafrok, zęby, pufy i wydech.

Trzy pozycje. Prawy bok, lewy bok, na wznak. Wreszcie.

Dzień nie ma tego w zwyczaju. Myli

adresata.

Z dala

Dobrze było z nimi.

Wyglądali na pijanych

szczęściem. I owszem. Pyszne

żeberka, sos i ziemniaki. Potem

zostali we troje, w Warsie, skręcając się

ze śmiechu. Rozmowni i obrażalscy.

Niedostępni dla świata

większych problemów,

do którego właśnie wracali,

bez większych problemów

omijając swoje docelowe stacje.

Trochę to trwało, zanim wszystko

pierzchło, a w miejsce ludzi

pojawiły się przedmioty.

Długo w noc tulił się

do paneli, regałów i lampy,

sprawdzając wyższość tego, co martwe,

nad tym, co jeszcze żywe

z dala.

Głupi Jaś

Waruje przy telefonie. Zdarzyło się.

Myśli o usuniętej żyle, czyimś bólu i

tęskni.

Pełen kontakt, dobra słyszalność, śmiech i

echo szpitalnego korytarza. Bliskość

na wyciągnięcie głosu.

Zaliczy ten dzień w poczet innych

dni, których bohater pozostał

nieznany.

Doprawdy

Wyjątkowe okoliczności. Niczym

nie zakłócone uniesienia. Z jednego krzesła

na drugie, z jednego stanu w drugi. Płynność i

zażenowanie. Doprawdy, kiedy parę godzin później

myślał o sobie takim, jakim się spotkał,

depcząc świeży śnieg i będąc w czyichś rękach,

nie mógł powstrzymać łez.

To przykre. Chociaż może miłe dla innych.

Wielość tego rodzaju wspomnień, ich mdłe nawroty.

Torsje i niemalże książkowa wiedza.

Następnie pisk w uszach, twarz jak kapucynka i 

kąsanie w brzuchu. Pragnie być przydatny,

oddany do dyspozycji

życiu.

Pełna gotowość.

Jest jak zawsze, czyli jak nigdy?

Tak, oczywiście. Nie, oczywiście. No, już starczy.

Udane z nas numery. Nieobliczalni i policzalni.

Sztukami i hurtem. Jak kto woli?

Nigdy nie jest

za późno?

Zanim

Zna jedynie parę pojęć.

Chciałby się czegoś dowiedzieć,

ale to przechodzi szybciej niż mrowienie

w nogach z rana.

Domem rządzi cisza i rytuał.

Chleb z dżemem, herbata z mlekiem i opryszczka.

Poza tym szereg spraw, o których zapomina,

na złość innym.

Czas działa na jego korzyść.

Niewątpliwie wiele sobie obiecuje po

wszystkim. Po kłopocie,

po prostu.

Jednak zanim to nastąpi,

obiecuje dowieść sobie,

że o niczym nie ma

pojęcia.

Tak

Jak wielokrotnie wcześniej, tak i

tym razem. Chichot i grymasy,

politowania godne postanowienia,

doba czuwania, głód i woda mineralna.

I nagle orzeźwiający chłód,

o którym marzy każdy, kto

kocha. To jednak nie wszystko.

Zabawa startuje od momentu,

kiedy zaczyna obojętnieć.

Obojętnieć, czyli żyć.

Dokładnie

Wspomnienia i telefon. Pokłada nadzieję

w chemii. Bierze ich we władanie,

nawet na odległość. Coś poza tym ich łączy?

Sprawdza połączenia. To wszystko,

co może zrobić. Najeść się koniny, zasnąć i

obudzić w przedziale.

Całkiem dobry świat. Dobry sobie.

Docelowy i punktualny. Opóźniony i rozłożony.

Pełny i pusty.

Są teraz gdzie indziej.

Gdzie dokładnie, dowiedzą się przy kolejnym

rozstaniu.

Podróż

Wyjątkowo aktywny sen. Farba

do włosów, czarne wdzianko i jej sine usta.

Krakersy i awaria gazu. Tyle

z życia zjaw. Wyspany,