Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dane dni wprowadzają nas w świat intymnych, nieoficjalnych danych o życiu, przedstawionych bez konwenansów i tradycyjnych literackich rytuałów. Siwczyk lekceważy oficjalny kanon, odrzucając literackie ceremonie i krytykę poetycką. Proponuje spojrzenie na codzienność, które wymyka się utartym schematom, oferując szczery zapis nieoczywistych doświadczeń. W tej poezji życie nie jest idealizowane, lecz ukazane w brutalnej, szczerej formie, skłaniającej do refleksji. Autor zrywa z tradycją, wprowadzając nową jakość, gdzie granice między tym, co oficjalne a prywatne, zostają zatarte. Dane dni to książka, która obnaża rzeczywistość w jej surowej formie, bez zbędnych ozdobników. Zachęca do przewartościowania tego, co naprawdę istotne w literaturze i życiu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 42
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
DANE DNI
Kronika
Życie nie zwraca na siebie uwagi. Jest
tam, gdzie dalekie wycie, przy którym zasypia.
Krawędź betonu, poranne mdłości, sen do bólu
głowy. Potem, w ciepłym blezerze, sen do zmierzchu.
W nocy jak w ciągu dnia, życie nie zwraca na siebie uwagi.
Nic nie ma wagi, dopóki sen się nie zjawi.
Teraz bierze odwet siedząc w oknie.
Z widokiem na to, co zawsze, co nigdy.
Dalej
Obcy sobie, więc oddany
w posiadanie. Ludzi? Przedmiotów?
Nie pamięta. Nie odpowiada.
Patrzy. Ratan, żelbeton, dalecy bliscy.
Nosił imię, które powtarzał przed zaśnięciem i
po przebudzeniu, ale to minęło.
Dalej lubi sobie wyobrażać, że to już.
Wszystko za tym przemawia.
Jeszcze nie. Już nie.
Skąd
Warianty sprawdzone. Wszystko wcześniejsze,
znane. Obce miejsca na swoich miejscach.
Źle przyśniony, wydawał się sobie znajomy,
ale tylko do czasu, kiedy myślał.
Był tam, gdzie się zostawił. Wśród rzeczy,
których się zrzekł.
Kiedy myślał, zasypiał. Kiedy nie myślał, zasypiał.
Skąd.
O niczym. W tym celu się
spożytkował.
Oczywiście
Pamięta pisk płoszonych ptaków, krochmal i krew.
Stare obiekty w nowych dekoracjach. Oczywiście.
Także ludzi. Dzięki nim można skonać
ze śmiechu. Bez nich można skonać.
O czym się przekona w swoim czasie? Oczywiście,
że nie wie jak tu trafił, ale wie jak stąd wyjść.
Tak przynajmniej twierdzi. W chwilach
szczęścia.
Powrót
Wplątany w inne ciało, pościel i obietnice.
Poorane nieużytki i szybkie pożegnanie. Życie
do użytku wewnętrznego, w przedziale dla palących.
Urny, do których strzepuje popiół z kartki,
z numerem telefonu kogoś,
kto go z kimś pomylił.
Nawet, jeżeli wszystko się zgadza.
Właśnie dlatego.
Powrót. Nic się nie zgadza.
Z dala od siebie, jest u siebie.
Miał
Dziecinne wdzianka w ciepłych kolorach,
aż po wsze czasy na koloniach. Później
oszczędny styl kirów. Określoność godna podziwu.
Idzie wiosna. Miał w wiatrówkach na rynku i
w plenerze. Wszystko zadziała. Miał pokryje
całość.
Miał się nie śmiać, ale nie może.
Krecia robota. Jeden przy drugim.
Trzeci równa dół. Idzie wiosna.
Robactwo zaczerpnie świeżego,
gotowe do przyjęcia tego,
co się budzi, kto się budzi.
Wreszcie
Po wszystkim przegląda puste kanały.
Milczy do słuchawki lub mówi
byle co, byle jak, byle kończyć. Najwyższy
czas. Szlafrok, zęby, pufy i wydech.
Trzy pozycje. Prawy bok, lewy bok, na wznak. Wreszcie.
Dzień nie ma tego w zwyczaju. Myli
adresata.
Z dala
Dobrze było z nimi.
Wyglądali na pijanych
szczęściem. I owszem. Pyszne
żeberka, sos i ziemniaki. Potem
zostali we troje, w Warsie, skręcając się
ze śmiechu. Rozmowni i obrażalscy.
Niedostępni dla świata
większych problemów,
do którego właśnie wracali,
bez większych problemów
omijając swoje docelowe stacje.
Trochę to trwało, zanim wszystko
pierzchło, a w miejsce ludzi
pojawiły się przedmioty.
Długo w noc tulił się
do paneli, regałów i lampy,
sprawdzając wyższość tego, co martwe,
nad tym, co jeszcze żywe
z dala.
Głupi Jaś
Waruje przy telefonie. Zdarzyło się.
Myśli o usuniętej żyle, czyimś bólu i
tęskni.
Pełen kontakt, dobra słyszalność, śmiech i
echo szpitalnego korytarza. Bliskość
na wyciągnięcie głosu.
Zaliczy ten dzień w poczet innych
dni, których bohater pozostał
nieznany.
Doprawdy
Wyjątkowe okoliczności. Niczym
nie zakłócone uniesienia. Z jednego krzesła
na drugie, z jednego stanu w drugi. Płynność i
zażenowanie. Doprawdy, kiedy parę godzin później
myślał o sobie takim, jakim się spotkał,
depcząc świeży śnieg i będąc w czyichś rękach,
nie mógł powstrzymać łez.
To przykre. Chociaż może miłe dla innych.
Wielość tego rodzaju wspomnień, ich mdłe nawroty.
Torsje i niemalże książkowa wiedza.
Następnie pisk w uszach, twarz jak kapucynka i
kąsanie w brzuchu. Pragnie być przydatny,
oddany do dyspozycji
życiu.
Pełna gotowość.
Jest jak zawsze, czyli jak nigdy?
Tak, oczywiście. Nie, oczywiście. No, już starczy.
Udane z nas numery. Nieobliczalni i policzalni.
Sztukami i hurtem. Jak kto woli?
Nigdy nie jest
za późno?
Zanim
Zna jedynie parę pojęć.
Chciałby się czegoś dowiedzieć,
ale to przechodzi szybciej niż mrowienie
w nogach z rana.
Domem rządzi cisza i rytuał.
Chleb z dżemem, herbata z mlekiem i opryszczka.
Poza tym szereg spraw, o których zapomina,
na złość innym.
Czas działa na jego korzyść.
Niewątpliwie wiele sobie obiecuje po
wszystkim. Po kłopocie,
po prostu.
Jednak zanim to nastąpi,
obiecuje dowieść sobie,
że o niczym nie ma
pojęcia.
Tak
Jak wielokrotnie wcześniej, tak i
tym razem. Chichot i grymasy,
politowania godne postanowienia,
doba czuwania, głód i woda mineralna.
I nagle orzeźwiający chłód,
o którym marzy każdy, kto
kocha. To jednak nie wszystko.
Zabawa startuje od momentu,
kiedy zaczyna obojętnieć.
Obojętnieć, czyli żyć.
Dokładnie
Wspomnienia i telefon. Pokłada nadzieję
w chemii. Bierze ich we władanie,
nawet na odległość. Coś poza tym ich łączy?
Sprawdza połączenia. To wszystko,
co może zrobić. Najeść się koniny, zasnąć i
obudzić w przedziale.
Całkiem dobry świat. Dobry sobie.
Docelowy i punktualny. Opóźniony i rozłożony.
Pełny i pusty.
Są teraz gdzie indziej.
Gdzie dokładnie, dowiedzą się przy kolejnym
rozstaniu.
Podróż
Wyjątkowo aktywny sen. Farba
do włosów, czarne wdzianko i jej sine usta.
Krakersy i awaria gazu. Tyle
z życia zjaw. Wyspany,