Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Sprawa dilera gwiazd rozpala wyobraźnię. Kto jest na jego liście? Politycy. Dziennikarze. Artyści. Prawnicy. I ich dzieci.
O Cezarym P. krążą już legendy. Głównie o jego tajemniczym, zaszyfrowanym notesie, w którym podobno roi się od nazwisk ludzi z pierwszych stron gazet, ale również o tym, kto wsypał najsłynniejszego polskiego dilera, niegdyś pracownika Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Warszawie.
Jego proces toczy się od listopada 2017 roku przed warszawskim sądem i końca nie widać… Do tej pory sąd nie wydał zgody na wgląd do akt żadnemu dziennikarzowi. Piotr Krysiak jako pierwszy – i jedyny – zajrzał do nich i dotarł do stenogramów rozmów dilera z klientami, często osobami publicznymi, znanymi z okładek poważnych pism i kolorowych magazynów. Sprawdź, kto znalazł się na liście dilera.
Piotr Krysiak:
Autor bestsellerowej książki Dziewczyny z Dubaju (2018) o ekskluzywnych prostytutkach, wśród których nie zabrakło znanych modelek i celebrytek. W 2017 roku ukazała się jego książka Wyspa Ślepców – reporterska relacja o pedofilii na Dominikanie, przestępstwie, w które zamieszani byli dwaj polscy duchowni: ks. Wojciech G. i abp Józef Wesołowski.
Dziennikarz prasowy i telewizyjny. Publikował w „Życiu Warszawy”, „Super Expressie” i tygodniku „Wprost”. Był szefem serwisów informacyjnych w TVP Info, wydawcą i producentem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 320
Saxo „na drutach”
21.05.2015, godz. 1.46
Piotr S., pseudonim Saxo, znany warszawski diler narkotyków, pisze esemesa do Filipa Wiśniewskiego, swojego stałego klienta, który od dłuższego czasu nie oddaje mu długu:
„Frajer bez klasy i bez pieniędzy. do tego krętacz i oszust a do tego lawirujesz i już stąpasz po cienkim lodzie. Otrzymujesz żółtą kartkę a jest już druga połowa meczu. Pamiętaj, że przegrywasz 5:0 więc walczysz o honorową bramkę”[1].
Filip Wiśniewski jest jednak pewny siebie. Nie oddzwania od razu ani nie odpisuje dilerowi. Odzywa się tego samego dnia późnym wieczorem. Jest w mieszkaniu ze znajomym. Piją alkohol, rozmawiają. Brakuje im czegoś mocniejszego. Kokainy.
O godz. 22.24 wysyła krótką informację tekstową do Saxo: „Krasnobrodzka 5”.
Tym samym stawia na nogi policjantów z warszawskiego Centralnego Biura Śledczego, którzy od prawie miesiąca podsłuchują jeden z numerów telefonicznych dilera. Oprócz nich do akcji przygotowują się funkcjonariusze z wydziału realizacji, którzy specjalizują się w zatrzymywaniu niebezpiecznych bandytów. Nie mają wiele czasu.
Trzynaście minut później Filip Wiśniewski chce jednak zrezygnować z zakupu narkotyków:
„Dobra, nieaktualne. Jutro podjedziesz do mnie to pogadamy na spokojnie”.
Nie wiadomo, czy rzeczywiście chciał kupić narkotyki, czy tylko zamierzał zmylić dilera i pokazać, że wcale się przed nim nie ukrywa i nie unika kontaktu.
Saxo nie daje za wygraną i dzwoni do Filipa Wiśniewskiego:
Filip Wiśniewski[2]: Yyy… Tomeczku… [tak Saxo każe się nazywać klientom][3].
Piotr S. (Saxo): No, siema, siema. Wiesz co, ja mam jedenaście minut do ciebie. Widziałem twojego esemesa, że już nieaktualne.
F.W.: Jedenaście minut. Yyy…
P.S.: Czasu antenowego, tylko, no, tylko że…
F.W.: Poczekaj sekundkę, ale nie rozłączaj się, dobra, nie rozłączaj się.
P.S.: No.
F.W.: Dobra, to jak już jesteś, to podjeżdżaj, dobra.
P.S.: No, spoko, spoko.
F.W.: Dobra, hej.
P.S.: Dobra, to zadzwonię, to zejdziesz do mnie. Dobrze?
F.W.: Dobra, dobrze, hej.
P.S.: Siema, hej.
W tej samej chwili w okolicy ulicy Krasnobrodzkiej na warszawskim Bródnie pojawiają się nieoznakowane radiowozy, a w nich funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Zajmują pozycję. Mają uderzyć dopiero po zakończeniu transakcji. Planują zatrzymanie klienta i dilera w krótkich odstępach czasu. Tak by nie wiedzieli, że wpadli obaj.
21.05.2015, godz. 22.53
Saxo dzwoni do Wiśniewskiego i mówi, że jest na miejscu. Zaparkował pod salonem Suzuki. Policjanci już od dwóch minut obserwują szare volvo XC 70, którym podjechał Piotr S. Kierowca nie gasi silnika i czeka na klienta. po kilku minutach z budynku wychodzi Filip Wiśniewski – mężczyzna około trzydziestki, średniego wzrostu, szczupły – i szybkim krokiem idzie do volvo. Wsiada do auta i zamienia kilka słów z kierowcą. po chwili wysiada i rusza w kierunku bloku.
Volvo z piskiem opon odjeżdża spod salonu Suzuki w kierunku ulicy Chodeckiej. za nim rusza kilka nieoznakowanych radiowozów. Inne podjeżdżają pod blok, do którego zamierza wejść Filip Wiśniewski. Funkcjonariusze wyskakują z samochodu i zatrzymują go. Mężczyzna jest w szoku, nie wie, co się dzieje. Policjanci każą mu opróżnić kieszenie. Filip Wiśniewski bez wahania oddaje plastikową torebkę z zapięciem strunowym wypełnioną zbryloną białą substancją.
– Od razu przyznał, że to kokaina, którą kupił chwilę wcześniej od mężczyzny o imieniu Piotr. Potwierdził, że ten był u niego samochodem marki Volvo. od mężczyzny wyraźnie było czuć alkohol, więc przewieźliśmy go na badanie alkomatem. Wykazało, że jest pod wpływem alkoholu. Zresztą po kilku kolejnych badaniach okazało się, że stężenie alkoholu stale rosło, co oznacza, że musiał go spożywać niedawno – opowiada mi policjant, który brał udział w zatrzymaniu Filipa Wiśniewskiego.
Policjanci na wszelki wypadek zawieźli Filipa Wiśniewskiego do lekarza, który stwierdził, że może on pozostać w policyjnej izbie zatrzymań. Początkowo funkcjonariusze nie wiedzieli, z kim mają do czynienia, bo nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Gdy podał swoje dane, okazało się, że jest poszukiwany przez policjantów z Poznania. Mieli go doprowadzić do więzienia. na razie nie było wiadomo dlaczego.
Tymczasem Piotrowi S. przypadkiem udało się uniknąć zatrzymania. Nawet się nie zorientował, że ktoś go obserwuje czy za nim jedzie. Kilkugodzinne patrole pod jego domem też nic nie dały. Tym razem mu się upiekło. Policjanci jednak specjalnie się tym nie przejęli. W końcu cały czas mieli go na podsłuchu, zatrzymanie było więc tylko kwestią czasu.
Przesłuchanie Filipa Wiśniewskiego CZĘŚĆ I
22.05.2015, godz. 15.00
Filip Wiśniewski wytrzeźwiał i był gotowy zeznawać. od razu przyznał, że jest uzależniony od narkotyków i uczestniczy w terapii. Ma kilku terapeutów, spotyka się z nimi w domu, jednak kilka tygodni wcześniej przerwał abstynencję i wrócił do nałogu. Był wystraszony. Z pewnością wiedział, że to może oznaczać koniec jego kariery. Politycznej kariery.
– Osoba, od której kupiłem kokainę, to mężczyzna, którego znam jako Piotrka, pseudonim Saxo. On sam podał mi to imię, ale prosił, żeby w trakcie rozmów z nim używać imienia Tomek. Piotrek S. to mężczyzna w wieku około trzydziestu lat. Mówił mi, że wczoraj miał urodziny. Ma około 175 centymetrów wzrostu, jest szczupłej budowy ciała. Nosi lekki zarost, nie nosi okularów. Poznałem go rok temu przez dziewczynę, którą spotkałem w klubie na ulicy Mazowieckiej. Ona miała na imię Ola. Dokładnej daty nie jestem w stanie podać, ale było to w połowie 2014 roku. W sumie od poznania Saxo do wczoraj kupiłem od niego około 50 gramów kokainy. Sprzedawał mi ją zawsze po 200 złotych. Miał także kokainę lepszej jakości – po 400 złotych. Nazywał ją „VIP”. Jedynie raz kupiłem od niego jeden gram takiej kokainy, ale była dla mnie bardzo zła jakościowo, pomimo nazwy i ceny. Kokainę od niego kupowałem nieregularnie. Zdarzało się, że zamówiłem u niego cztery gramy, a zdarzały się tygodnie bez żadnego zamówienia. W dniu wczorajszym zadzwoniłem do Piotrka, pseudonim Saxo, z pytaniem, czy jest dostępny. On potwierdził. Poprosiłem, żeby przyjechał na Krasnobrodzką, gdzie przebywałem. W trakcie rozmowy nie mówiłem mu, że potrzebuję kokainy i ile jej potrzebuję. On wiedział, po co ma przyjechać do mnie – zeznawał Filip Wiśniewski.
Dokładnie wyjaśnił, o czym rozmawiali w samochodzie, kiedy diler przyjechał pod blok. Najpierw wziął kokainę, a później dyskutowali o spłacie długu 3200 złotych, który Filip Wiśniewski miał u Saxo.
– Mój dług był za kokainę, którą brałem od niego na kreskę w okresie około trzech–czterech miesięcy. W dniu wczorajszym dałem mu tylko 200 złotych w jednym banknocie. W telefonie, który zabrała mi policja, mam zapisanego Saxo jako kontakt „Zaproszenia imprezy”. Zapisałem to w ten sposób, bo Saxo określał kokainę hasłem „zaproszenie” – tłumaczył Wiśniewski.
Urodzinowe party Saxo
Kiedy Filip Wiśniewski spokojnie zeznawał w warszawskiej siedzibie Centralnego Biura Śledczego, policjanci dowiedzieli się, że Saxo właśnie przygotowuje się do swojej urodzinowej imprezki, którą zorganizował u znajomych w podwarszawskich Łomiankach.
22.05.2015, godz. 18.00
Kilku policjantów po cywilnemu dyskretnie obserwuje jeden z domów, w którym ma być diler. na posesji zauważają szare volvo, którym dzień wcześniej udało mu się wymknąć z zasadzki. Funkcjonariusze potrzebują około pół godziny, by rozpocząć akcję zatrzymania. Tym razem Saxo ma małe szanse, by czmychnąć.
Na wszelki wypadek policjanci zaraz po wejściu do domu legitymują Piotra S. i zakuwają go w kajdanki. Mężczyzna nie stawia oporu. Przeszukują mu kieszenie, w których znajdują dwa telefony komórkowe, prawie 4000 złotych i dziesięć dolarów hongkońskich. Domyślając się, że Saxo może trzymać w domu znajomych narkotyki, przeczesują cały teren. Bezskutecznie.
Kilku policjantów zaczyna też przeszukiwać jego samochód. przy pedałach znajdują opakowanie po gumach do żucia, w które wciśnięto 18 małych plastikowych torebeczek z zamknięciem strunowym wypełnionych białym proszkiem, oraz dwa pakiety z grudkami koloru białego. Pod pedałami odkrywają następne opakowanie po gumach z kolejnymi porcjami narkotyku.
Pytany o zawartość torebek, Saxo przyznaje, że w środku jest kokaina, która należy do niego. Policjanci zabezpieczają również jego laptop, a w podłokietniku znajdują… dowód osobisty Filipa Wiśniewskiego.
Koka w garażach
Policjanci są jednak pewni, że Saxo musi mieć gdzieś ukryte większe ilości kokainy. Zamawiają do Łomianek lawetę, która zabierze volvo na policyjny parking, a oni razem z dilerem jadą kolejno do jego dwóch miejsc zamieszkania i kilku garaży, które wynajmuje w Warszawie.
– W żadnym z mieszkań nie znaleźliśmy nawet grama kokainy. Podobnie w drugim samochodzie Piotra S. W końcu udaliśmy się do garaży, do których klucze Saxo miał przy sobie. W pierwszym garażu nie znaleźliśmy kompletnie nic. W drugim było już lepiej. Potwierdziły się nasze przypuszczenia, że Saxo musi mieć jeszcze gdzieś schowany towar. W małym zawiniątku z folii aluminiowej znaleźliśmy grudki z proszkiem koloru kremowego – opowiada jeden z funkcjonariuszy biorących udział w przeszukaniu.
Saxo stwierdził, że nie ma pojęcia, skąd to zawiniątko się wzięło. W trzecim, ostatnim garażu policjanci również znaleźli foliowe zawiniątko. na pytanie i o tę paczuszkę Piotr S. odparł, że znalazł ją, wchodząc do garażu, i odłożył w to miejsce.
Ale to nie był koniec pracy śledczych. Odkryli oni bowiem, że Saxo dysponuje jeszcze kluczami do ośmiu innych garaży na terenie Warszawy. Odwiedzili każdy z nich, jednak klucze, które miał Piotr S., nie pasowały do żadnego. Saxo stwierdził, że otrzymał je, kiedy startował w przetargu na wynajem, a później ktoś zmienił kłódki.
Podobnie jak Filip Wiśniewski, Saxo trafił do policyjnej izby zatrzymań, gdzie spędził noc. Piotr S., handlarz narkotyków, ma wykształcenie wyższe. Pracował jako nauczyciel wuefu. Rzucił jednak pracę. Jego hobby to skutery wodne i flyboard – nowy sport ekstremalny, wprowadzony w 2011 roku.
Przesłuchanie dilera Piotra S.
23.05.2015, godz. 12.35
Saxo przyznaje, że znalezione przy nim przez policjantów narkotyki należą do niego. Konsekwentnie utrzymuje jednak, że miał je nie na handel, tylko do własnego użytku, bo zdarza mu się zażywać narkotyki, a w Łomiankach był, bo organizował tam swoje urodziny. Nie przyznaje się jednak do narkotyków znalezionych w jego dwóch garażach. Tym razem twierdzi, że oba zawiniątka znalazł w toaletach dwóch warszawskich klubów: Platinium i Opera. Przyciśnięty do muru, zeznaje w końcu:
– Przyznaję się, że sprzedawałem Filipowi Wiśniewskiemu środki odurzające w postaci syntetyku. Nie jestem w stanie podać łącznej wagi, myślę, że to było kilkadziesiąt gramów. Zawsze sprzedawałem mu syntetyk, również w dniu 21 maja 2015 roku.
1 Treści wiadomości esemesowych zabezpieczonych z podsłuchów podczas prowadzonego śledztwa przytaczane są w oryginalnej pisowni.
2 Treści rozmów telefonicznych zabezpieczonych z podsłuchów przytaczane są w oryginale.
3 Wszystkie informacje w nawiasach kwadratowych pochodzą od autora.
Kandydat na posła i ministra
Filip Wiśniewski w momencie wpadki był świetnie zapowiadającym się kandydatem na posła Prawa i Sprawiedliwości. Znalazł się na poznańskich listach w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Wymieniany był także jako kandydat na ministra sportu w nowym rządzie tego ugrupowania. Kilka dni przed drugą turą wyborów prezydenckich w 2015 roku nie krył swojej sympatii dla kandydata Andrzeja Dudy.
21.05.2015, godz. 22.21 (fragment podsłuchów policyjnych)
Filip Wiśniewski: No, chciałem ci… Chcę ci wybaczyć…
Piotr S., „Saxo”: Yyy… No.
F.W.: Chcę ci wybaczyć.
P.S.: Wybaczyć? Ty jesteś ten… Ty jesteś brutalnym chamem z Poznania i powinieneś dostać w dziób.
F.W.: A… Ale po… Ale nie, nie…
P.S.: Dam ci jeszcze miesiąc czasu.
F.W.: Ale nie, ja ci pod warunkiem chcę wybaczyć. Wiesz dlaczego? Bo słyszałem, że zagłosujesz za Dudą, kurwa, w niedzielę.
P.S.: Wiesz co, ja się, kurwa, w politykę nie wpierdalam.
F.W.: Ale musisz, kurwa, bo twój głos się liczy, kurwa, do tego, żeby było lepiej. A jak Dudzie będzie lepiej, to i mi będzie lepiej. (…)
Jeszcze podczas kampanii parlamentarnej Filip Wiśniewski poznał przyszłą premier Beatę Szydło. Jak opowiadał znajomym, zakulisowe gry w sprawie objęcia przez niego teki ministra sportu były na bardzo zaawansowanym poziomie i prowadzili je najpoważniejsi polityczni gracze.
– Jestem młody, przystojny, inteligentny. Znam biegle trzy języki [angielski, niemiecki, hiszpański], miałem pieniądze. Czego chcieć więcej. Byłem takim idealnym Cezarym Kucharskim Prawa i Sprawiedliwości. Ludzie mnie lubili – reklamuje się Filip Wiśniewski.
Haratał w gałę z Tuskiem
Polityczne szlaki, raczej przypadkiem, przecierał już kilka lat wcześniej. na polityczne salony wprowadził go właśnie Cezary Kucharski, były poseł Platformy Obywatelskiej, bardziej znany jako menedżer uwielbianego najlepszego polskiego piłkarza Roberta Lewandowskiego.
Wiśniewski poznał Kucharskiego dzięki nieżyjącemu już aktorowi Maciejowi Kozłowskiemu. To on go przedstawił Kucharskiemu i wspomniał o jego problemach. Cezary Kucharski wyciągnął do Wiśniewskiego rękę. Spotkali się kilka razy, wspólnie oglądali mecze piłki nożnej, a znany menedżer wsłuchiwał się w jego komentarze. Często mu się podobały, choć obecny przy tym znany piłkarz, Dariusz Dziekanowski, krytykował opinie niedoszłego gracza. Później Kucharski zaproponował Wiśniewskiemu współpracę w swojej agencji, a wkrótce polecił mu, by otworzył firmę i pracował na własne nazwisko. Tak też zrobił. Przeprowadził kilka dużych transferów, które pozwoliły mu zarobić naprawdę duże pieniądze. Pisały o nim sportowe portale i gazety.
To właśnie Cezary Kucharski przyprowadził Wiśniewskiego na boisko na warszawskim Bemowie, gdzie trenował ówczesny premier Donald Tusk. Filip, jako były młody piłkarz, szybko odnalazł się na boisku i razem z premierem grali w ataku ponad rok. Oprócz nich w drużynie byli jeszcze Grzegorz Schetyna, Sławomir Nowak, Jan Krzysztof Bielecki.
– Grałem regularnie dwa razy w tygodniu, we wtorki i w czwartki, o dwudziestej. Prawo i Sprawiedliwość miało boisko w środy, ale oni w ogóle z niego nie korzystali. Tam nikt nie grał. A dzięki meczom ze śmietanką Platformy Obywatelskiej zacząłem poznawać polityków. Najpierw tych młodych chłopaków z biur poselskich, potem posłów – wspomina Filip Wiśniewski.
Między innymi Michała Szczerbę i Tomasza Lenza.
Jadł obiad z Kaczyńskim
Wtedy też zaczął poznawać polityków związanych z drugą największą w Polsce partią – Prawem i Sprawiedliwością. W to środowisko zaczął go wprowadzać śląski poseł Grzegorz Janik. Powoli krąg jego politycznych znajomych zaczął się powiększać. Propozycję startu w wyborach parlamentarnych otrzymał od Witolda Czarneckiego, poznańskiego posła PiS.
– To chyba było w maju albo pod koniec kwietnia, kiedy tak naprawdę mi to zaproponowali. Gdy już zacząłem się tym zajmować, byłem czysty [od narkotyków]. na wszystkie polityczne spotkania chodziłem, nie biorąc narkotyków – zapewnia Wiśniewski.
Czysty raczej nie był, skoro 21 maja zatrzymano go z kokainą w ręku.
Poznał wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości. Wśród nich Marka Asta, Iwonę Arent, Małgorzatę Wassermann, z którą jadł nawet kolację, Krzysztofa Jurgiela czy Marka Suskiego.
Pierwszego i najważniejszego polityka Prawa i Sprawiedliwości też miał zaszczyt poznać. Jako jeden z pięciu polityków ze swojego regionu został zaproszony do Pałacu Działyńskich na specjalny obiad z prezesem Jarosławem Kaczyńskim 29 lipca 2015 roku. Było dwudziestu kandydatów na posłów, a tylko pięciu mogło pójść na obiad. Wiśniewski był wśród nich.
– Nikt nie wierzy, że prezes na zdjęciu ze mną jest taki zadowolony. Wielki człowiek, wielki autorytet. Respekt z góry do samej postaci. Siedzieliśmy przy stole w piątkę i w pewnym momencie konsternacja. Prezesowi wpadł krawat do zupy. Obok mnie Szałamacha, Wróblewski. Wszyscy zamilkli i patrzą na prezesa, na krawat, na krawat i na prezesa. Przecież prezesowi nie wolno przerywać. Wszyscy się bali, a ja mówię: Oj, przepraszam, prezesie, krawat w zupie. Kaczyński błyskawicznie: Oj, jaki pan spostrzegawczy. I podziękował. Później jeszcze przeglądał moje kampanijne materiały.
Kampania poselska Wiśniewskiego miała być petardą. Miał wykończyć wszystkich rywali, choć startował z odległego, 16. miejsca. W jego sztabie pracowało pięć osób. Gwiazdą był Tomasz Dudziński, były poseł PiS, który pracował wcześniej w sztabie wyborczym Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Czy kampania była petardą? Chyba nie. Jedyną ważniejszą wzmianką w mediach była ta z 18 września 2015 roku, że Filip Wiśniewski stanął przed biurem poselskim Rafała Grupińskiego w Poznaniu i chciał zadać mu pytanie, czy przyjmie pod swój dach imigrantów. Happening nie skoncentrował uwagi ani mediów, ani samego Grupińskiego, który tego dnia nie pojawił się w swoim biurze. Tylko lokalna „Gazeta Wyborcza” opublikowała zdjęcie osamotnionego Wiśniewskiego, trzymającego w dłoniach kartkę, z której miał pewnie coś odczytać, ale nie było komu słuchać.
Petardą za to okazały się z pewnością stenogramy rozmów Filipa Wiśniewskiego z jego głównym dilerem narkotyków Cezarym P., w których bez skrępowania powoływał się na znajomości czy wspólne imprezy z politykami PiS. Uwagę przyciągają zwłaszcza te z najbardziej gorącego okresu kampanii wyborczej.
20.09.2015, godz. 00.52 (fragment podsłuchów policyjnych)
Cezary P.: Halo.
Filip Wiśniewski: Ile ty jesteś jeszcze, Czarusiu?
C.P.: Jeszcze z jakieś dziesięć minut.
F.W.: Jesteś jeszcze?
C.P.: Jeszcze jakieś dziesięć minut i idę na…
F.W.: Ale… To, to… słuchaj. To zrobimy inaczej. To byś podjechał po mnie. na Wawer.
(Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Stara kurwa do jebania Lech z Poznania).
C.P.: Słyszałeś. do Wawra, żeby pojechać po niego.
(Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Wychujałeś).
F.W.: I… Zarobię dwa miliony euro. Więc człowieku…
C.P.: Ta, ta, ta, ta, ta.
F.W.: Słuchaj, poseł do ciebie dzwoni, a nie kurwa.
C.P.: Poseł, poseł, poseł… (śmiech)
(Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Ty, kurwa, pośle, ty ośle, ty).
C.P.: do Wawra? Ty ochujałeś?
(Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Chyba że powie, że jest posłem PiS).
F.W.: Ty…
C.P.: Bo posłem (…?). W PiS-ie.
(Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Nie będzie samochodu).
F.W.: No. Nie widziałeś, co „Gazeta Wyborcza” pisała o mnie?
C.P.: Nie. Pisała coś „Wyborcza” o nim.
F.W.: To wpisz… to wpisz… to wpisz w Google…
C.P.: No?
F.W.: Filip Wiśniewski, Rafał Grupiński.
F.W.: Ale poważnie mówię. Wpisz w Google Filip Wiśniewski…
C.P.: Dobra.
F.W.: Rafał Grupiński. I zadzwoń do mnie. Ja ci zaraz wyślę adres.
C.P.: To weź…
F.W.: Słyszysz?
C.P.: Ale ja tam nie jadę do Wawra.
F.W.: Nie… Ale musisz przyjechać, bo tutaj jesteśmy…
C.P.: Ale ja nie jadę. No, kurwa, ile?
(Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Sto pięćdziesiąt złotych).
C.P.: On powiedział, że Jurek przyjedzie, jak sto pięćdziesiąt złotych za kurs.
F.W.: Sto.
C.P.: Daje stówę.
(Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Co ty gadasz?)
F.W.: No.
C.P.: Jedziesz?
(Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: No).
C.P.: Ale… ale ja, ja przywożę. Tak?
F.W.: (śmiech)
C.P.: No tak. Ty mu za kurs dajesz, a ode mnie bierzesz.
F.W.: Dobra. Nie ma problemu.
C.P.: Tylko, kurwa, jak nie dadzą, to…
F.W.: Ej, no co… A ty, a mam cię, mam cię, kurwa, zastrzelić z broni palnej?
C.P.: Z broni palnej (śmiech). Drań broń palną ma.
F.W.: Yyyy... Wbijaj w Google i oddzwoń do mnie i ci powiem gdzie.
C.P.: Dobra, weź po… powiedz: Rafał Wiśniewski i co?
F.W.: Nie Rafał Wiśniewski, kurwa, ty głąbie, tylko Filip Wiśniewski i Rafał Grupiński.
C.P.: Rafał Grupiński, tak?
F.W.: Tak.
C.P.: W Google, tak?
F.W.: Wbij w Google i zadzwoń do mnie, ja ci podam adres, gdzie jestem.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Copyright © Piotr Krysiak Copyright © Deadline, Warszawa 2018
WYDAWCA: Deadline [email protected]
ISBN 978-83-947325-4-7
KOREKTA: Grażyna Kwiek
POMYSŁ OKŁADKI: Piotr Krysiak
WSPÓŁPRACA: Tomasz Czernicki
ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Łukasz Kozyra/ Miód Malina Studio
STYLIZACJA: Joanna Wojda/ Miód Malina Studio
PROJEKT GRAFICZNY: Janusz Barecki
DYSTRYBUCJA: FK Olesiejuk