Dziewczyna bez gwiazdy - Alina Peretti, Jacques Peretti - ebook

Dziewczyna bez gwiazdy ebook

Alina Peretti, Jacques Peretti

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wstrząsające – bo prawdziwe – świadectwo. Historia, która nie powinna się powtórzyć, ale której nie wolno przemilczeć.

Gdy Alina Peretti zaczyna się zmagać z demencją, jej syn Jacques uświadamia sobie, że to ostatni moment, by spisać historię, która porusza go najbardziej: historię własnej rodziny. Próbuje więc wygrać wyścig z czasem, bo uważa, że utrwalenie wspomnień matki jest jego powinnością wobec bliskich i świata. Alina Peretti, obecnie ponaddziewięćdziesięcioletnia, doświadczyła na własnej skórze dwóch szalejących totalitaryzmów XX wieku. Kiedy miała osiem lat, wybuchła druga wojna światowa i cały świat dziewczynki legł w gruzach. Została wywieziona na Sybir, trafiła do obozów przejściowych, by wreszcie znaleźć schronienie w Szwecji. Jej uparta matka postanowiła jednak wrócić z córką do Warszawy, aby odnaleźć pozostałe dzieci. Po powstaniu warszawskim, z którego cudem uszły z życiem, Alina z matką i siostrą trafiły tam, gdzie śmierć zbierała największe żniwo – do obozu w Auschwitz.

* * *

ALINA PERETTI

Polka, która przeżyła wywózkę na Sybir, powstanie warszawskie i obóz w Auschwitz. Po wojnie studiowała architekturę na Uniwersytecie Wrocławskim. Wyemigrowała najpierw do Francji, a potem do Wielkiej Brytanii, gdzie wyszła za mąż i pracowała do emerytury jako architekt. Jacques Peretti to jej jedyny syn.

JACQUES PERETTI

Dziennikarz „Guardiana”, nagradzany reporter śledczy BBC, realizator telewizyjnych programów dokumentalnych i wreszcie biograf swojej ukochanej matki Aliny. Studiował ekonomię w London School of Economics. Jest autorem książki "Zakulisowe umowy, które zmieniły świat", a także licznych artykułów w magazynie „Wired” i serwisie internetowym HuffPost. Mieszka w Londynie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 407

Oceny
4,4 (43 oceny)
27
11
3
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
bobasy

Nie polecam

Dawno nie miałam do czynienia z takim stekiem bzdur na temat okupacji
10
Dagmarossita

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka!
10
Karol3993

Nie oderwiesz się od lektury

Piękna książka, bardzo wzruszająca. Dziękuje , że miałam to szczęście aby ją przeczytać
10
Antwerpen

Nie oderwiesz się od lektury

👍
00
forxiga

Nie oderwiesz się od lektury

Pasjonująca a zarazem tragiczna . Opisy wstrząsające.
00

Popularność




Za­pra­szamy na www.pu­bli­cat.pl
Ty­tuł ory­gi­nałuLit­tle Bird of Au­schwitz: How My Mo­ther Esca­ped De­ath and Fo­und Our Fa­mily
Pro­jekt okładki NA­TA­LIA TWARDY
Ko­or­dy­na­cja pro­jektuPA­TRYK MŁY­NEK
Re­dak­cjaIWONA GAW­RYŚ
Ko­rektaBO­GU­SŁAWA OTFI­NOW­SKA
Re­dak­cja tech­nicznaLO­REM IP­SUM – RA­DO­SŁAW FIE­DO­SI­CHIN
Co­py­ri­ght © Alina Pe­retti and Ja­cques Pe­retti 2022 Po­lish edi­tion © Pu­bli­cat S.A. MMXXIII (wy­da­nie elek­tro­niczne)
Wy­ko­rzy­sty­wa­nie e-bo­oka nie­zgodne z re­gu­la­mi­nem dys­try­bu­tora, w tym nie­le­galne jego ko­pio­wa­nie i roz­po­wszech­nia­nie, jest za­bro­nione.
All ri­ghts re­se­rved.
ISBN 978-83-271-6466-7
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
jest zna­kiem to­wa­ro­wym Pu­bli­cat S.A.
PU­BLI­CAT S.A.
61-003 Po­znań, ul. Chle­bowa 24 tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00 e-mail: of­fice@pu­bli­cat.pl, www.pu­bli­cat.pl
Od­dział we Wro­cła­wiu 50-010 Wro­cław, ul. Pod­wale 62 tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: ksia­znica@pu­bli­cat.pl

Od pol­skiego wy­dawcy

Au­tor tej książki Ja­cques Pe­retti kil­ku­krot­nie pod­kre­śla, że spi­sy­wał wspo­mnie­nia swo­jej matki Aliny w cza­sie, gdy miała ona zdia­gno­zo­waną de­men­cję. Losy Aliny sta­no­wią istotę tej opo­wie­ści, lecz nie­które fakty, miej­sca czy zda­rze­nia są nie­we­ry­fi­ko­walne, a na­tura jej cho­roby każe nam przy­pusz­czać, że mo­gło dojść do po­my­łek lub prze­ina­czeń. Re­la­cję tę na­leży trak­to­wać jako ważne świa­dec­two wo­jen­nych lo­sów z sil­nym emo­cjo­nal­nym prze­ka­zem, a nie jako źró­dło sensu stricto hi­sto­ryczne. Hi­sto­ria pełni tu funk­cję tła trau­ma­tycz­nych prze­żyć głów­nych bo­ha­te­rów. Trzeba też za­zna­czyć, że au­tor czę­sto in­ter­pre­tuje wy­da­rze­nia, nie­ko­niecz­nie po­dą­ża­jąc za ofi­cjalną ich wy­kład­nią. Ma­jąc na uwa­dze te za­strze­że­nia, czy­tel­nik wy­cią­gnie z tej opo­wie­ści to, co naj­waż­niej­sze.

Ju­cie, Ka­zi­kowi, Paw­łowi, Ol­dze i Mi­cha­łowi –

któ­rym nie dane było opo­wie­dzieć swo­jej hi­sto­rii

Je­śli ży­cie cię za­wie­dzie,

nie miej żalu, nie klnij na nie.

Dzień ża­łoby w końcu zbled­nie,

dzień we­sela z mar po­wsta­nie.

ALEK­SAN­DER PUSZKIN, Je­śli ży­cie cię za­wie­dzie,tłum. Ignacy Ze­no­wicz

Wstęp

Alina Pe­retti, 25 czerwca 2021 roku

Moją hi­sto­rię opo­wie mój syn Ja­cques. Za­wsze chcia­łam zro­bić to sama, ale nie po­tra­fi­łam. Być może mój an­giel­ski oka­zał się nie­wy­star­cza­jący. Może ni­gdy nie mia­łam dość od­wagi. Ani przez chwilę nie mo­głam so­bie wy­obra­zić, że zo­sta­nie prze­lana na pa­pier.

A prze­cież kiedy Ja­cques był dziec­kiem, opo­wia­da­łam mu o wo­jen­nych lo­sach na­szej ro­dziny. Za­wsze za­da­wał py­ta­nia, in­te­re­so­wał się wszyst­kimi szcze­gó­łami. Ni­gdy nie py­tał o re­ak­cje tych, któ­rzy do­wia­dy­wali się, że by­łam w obo­zie w Au­schwitz. Lu­dzie zwy­kli za­uwa­żać: „Je­steś Ży­dówką?”, a ja wy­ja­śnia­łam, że w obo­zie było wiele na­ro­do­wo­ści: Po­lacy, jak my, Fran­cuzi, Włosi, na­wet Niemcy. Obóz to tylko jedna część hi­sto­rii na­szej ro­dziny. Zna­cząca część, ale wy­łącz­nie część. Po­czą­tek mo­jej po­dróży w ży­cie, nie jej ko­niec.

Być może to, że opo­wia­da­łam Ja­cques’owi o Au­schwitz tak wcze­śnie, wy­warło na nim wra­że­nie. Któ­re­goś dnia do na­szego domu przy­szła pewna ko­bieta, Niemka. Ja­cques mógł mieć wtedy ja­kieś sześć–sie­dem lat. Sprzą­tała u nas, a kiedy zo­ba­czyła pa­jąka, uśmier­ciła go, wdep­tu­jąc ener­gicz­nie w pod­łogę. Ja­cques przy­glą­dał się temu z kąta po­koju, a kiedy skoń­czyła, zwró­cił się do niej z py­ta­niem: „Czy wła­śnie to Niemcy ro­bili Ży­dom?”. Zre­zy­gno­wała z pracy na­tych­miast, mó­wiąc mi: „Czy wła­śnie tego uczy pani swo­jego syna?”. Od­po­wie­dzia­łam jej, że sam do­szedł do ta­kich wnio­sków. Wkrótce stało się to jego ob­se­sją – chciał wie­dzieć, co przy­da­rzyło się na­szej ro­dzi­nie. Te­raz wspól­nie opo­wie­dzie­li­śmy jej hi­sto­rię. Być może to moja ostat­nia szansa, by to uczy­nić. Ja­kie to uczu­cie? Je­stem dumna, że tego do­ko­na­li­śmy. I wiem, że ta hi­sto­ria za­słu­guje na opo­wieść.

Wpro­wa­dze­nie

To hi­sto­ria, którą sły­sza­łem w dzie­ciń­stwie setki razy. Roz­po­czyna się od za­sy­pa­nych śnie­giem la­sów i wil­ków. Na­stęp­nie z im­pe­tem po­ja­wiają się w niej hi­tle­rowcy. Pies gi­nie od kuli. Ktoś gra na pia­ni­nie. Wu­jek Ka­zik krad­nie pi­sto­let i za­ciąga się do woj­ska, ma wtedy czter­na­ście lat.

Pło­nie ży­dow­skie getto i upada po­wsta­nie war­szaw­skie. Ro­dzinne klej­noty chowa się w bie­liź­nie i wszywa w rą­bek ubra­nia, żeby móc tar­go­wać się o wła­sne ży­cie. Mój dzia­dek ma ro­mans. Przez za­mar­z­nięte mo­rze można prze­je­chać sa­niami, a z nieba spada sa­mo­lot. Za­bie­rają sio­strę. Po­ja­wia się plu­ton eg­ze­ku­cyjny, a wresz­cie po­ciąg przy­jeż­dża do Au­schwitz.

Przez całe ży­cie ba­da­łem opo­wie­ści, które wy­da­wały mi się ważne, a prze­cież na wy­cią­gnię­cie ręki mia­łem tę naj­bar­dziej nie­zwy­kłą ze wszyst­kich – hi­sto­rię mo­jej matki. Po­sta­no­wi­łem opo­wie­dzieć ją te­raz, bo mama cierpi na de­men­cję. Ści­gamy się z cza­sem, by wy­grać z jej po­stę­pu­jącą utratą pa­mięci, a nasz nowy wróg jest za­cie­kły jesz­cze bar­dziej niż hi­tle­rowcy.

Pod­czas gdy pliki pa­mięci krót­ko­trwa­łej Aliny ka­sują się same, jej wspo­mnie­nia wo­jen­nej ody­sei stają się co­raz wy­raź­niej­sze. Może i nie po­trafi zna­leźć swo­ich oku­la­rów, ale jest w sta­nie opi­sać w naj­drob­niej­szych szcze­gó­łach twarz nie­miec­kiego le­ka­rza, od któ­rego do­stała „le­kar­stwo” w obo­zie.

Ni­niej­sza książka jest efek­tem ca­łego roku roz­mów. To hi­sto­ria mo­jej mamy opo­wie­dziana w miarę moż­li­wo­ści jej wła­snymi sło­wami, opi­su­jąca to, czego do­świad­czyła. To rów­nież hi­sto­ria ty­sięcy ro­dzin roz­dzie­lo­nych przez epo­kową za­wie­ru­chę – mi­lio­nów osób, które ra­zem mu­siały sta­wić czoła ol­brzy­miemu nie­bez­pie­czeń­stwu; hi­sto­ria lo­te­rii ludz­kich lo­sów i słodko-gorz­kich spo­tkań tych, któ­rym udało się prze­żyć i od­na­leźć. To do­świad­cze­nie wy­brzmie­wa­jące jesz­cze moc­niej w świe­cie, który wła­śnie prze­trwał pan­de­mię.

Wojna oka­zała się dla mo­jej ro­dziny ka­ta­li­za­to­rem, który zmu­sił jej człon­ków do kon­fron­ta­cji z se­kre­tami ukry­wa­nymi przez lata: z za­zdro­ścią, nie­wier­no­ścią i tra­gicz­nym po­dwój­nym ży­ciem, utrzy­my­wa­nym w ta­jem­nicy, wresz­cie wy­cią­gnię­tym na po­wierzch­nię i od­sło­nię­tym przez wojnę. Gdyby nie pie­kło, które roz­pę­tał Hi­tler, ni­gdy nie zna­la­złoby się miej­sce na od­ku­pie­nie i prze­ba­cze­nie.

Dla­czego ni­gdy nie chciała, bym na­zy­wał ją mamą? Przy­pusz­cza­łem, że stoją za tym wy­da­rze­nia z jej wcze­snego dzie­ciń­stwa – o nie­któ­rych z nich wie­dzia­łem – oka­zało się jed­nak, że nie mają one nic do rze­czy. Od­kry­łem, że praw­dziwa przy­czyna zo­stała po­grze­bana w Au­schwitz.

Pro­wa­dząc ba­da­nia do książki, po­pro­si­łem Alinę o przy­wo­ła­nie po­twor­nych wspo­mnień, które wy­pie­rała z głowy przez osiem­dzie­siąt lat. Było to do­świad­cze­nie za­równo okrutne, jak i ka­tar­tyczne. Kil­ku­krot­nie wy­py­ty­wa­łem ją o te same prze­ży­cia, usi­łu­jąc wy­łu­skać wię­cej de­tali. Było to dla niej bar­dzo trudne. Sceny wy­ła­nia­jące się z jej pa­mięci zo­stały oży­wione nie­zbęd­nym mi­ni­mum dia­lo­gów. Przy­wo­łała słowa wy­po­wie­dziane przez nią lub przez jej ro­dzeń­stwo, kiedy nie była bez­po­śred­nią uczest­niczką wy­da­rzeń.

Wra­ca­jąc do prze­szło­ści, Alina po raz pierw­szy za­częła mó­wić o swo­jej re­la­cji z matką. Wy­znała, dla­czego tak bar­dzo jej nie­na­wi­dziła i że bez­kry­tyczną mi­ło­ścią da­rzyła ojca (a także czemu oka­zało się to tak wiel­kim błę­dem). Te­raz ro­zu­miem, z ja­kiego po­wodu Alina na­dal krzywi się na słowo „mama” i jak wiel­kim wy­zwa­niem było dla niej ma­cie­rzyń­stwo.

Ser­cem tej hi­sto­rii jest ro­dzina, któ­rej człon­ko­wie byli so­bie obcy. To praw­dziwe stwier­dze­nie w przy­padku każ­dej ro­dziny, w mniej­szym lub więk­szym stop­niu, a jed­nak bar­dzo rzadko krewni mu­szą skon­fron­to­wać się z ukry­wa­nymi przed sobą na­wza­jem ta­jem­ni­cami, kiedy świat ogar­nięty jest cha­osem wojny. Dla mo­jej matki wy­da­rze­nia te – i od­sło­nięte se­krety – po­zo­stają tak żywe, jakby ro­ze­grały się wczo­raj.

Mi­chał, ta­jem­ni­czy oj­ciec Aliny, pro­wa­dził dwa ży­cia: bez­u­stan­nie nie­obecny, ukry­wał prawdę na te­mat tego, kim na­prawdę był i czym się zaj­mo­wał. Jego po­dwójna toż­sa­mość, jak się oka­zało, miała wiele warstw, kry­jąc nie tylko ro­mans, ale rów­nież za­an­ga­żo­wa­nie w pod­ziemny ruch oporu. Mi­chał był klu­czową po­sta­cią w pro­ce­sie de­cy­zyj­nym, który miał zmie­nić bieg hi­sto­rii. Jego po­dwójne ży­cie pod­szyte było do­brymi in­ten­cjami – miało uchro­nić jego ro­dzinę przed śmier­cią.

Zda­niem mo­jej matki troje jej ro­dzeń­stwa: Pa­weł, Ka­zik i Juta, nie­na­wi­dziło jej. Za­wsze my­śla­łem, że było tak ze względu na ich po­dej­rze­nia, iż zo­stała ad­op­to­wana. Pi­sząc tę książkę, od­kry­łem, że jej bra­cia i sio­stra w isto­cie zo­stali zre­kru­to­wani w za­ję­tej przez hi­tle­row­ców War­sza­wie do pro­gramu „No­wych Aryj­czy­ków”, w któ­rym rdzenni Po­lacy mieli stać się mo­de­lo­wymi na­zi­stami. Te­raz zdaję so­bie sprawę, co to ozna­czało, i ro­zu­miem, skąd brała się ich nie­na­wiść.

Pełna nie­bez­pie­czeństw wo­jenna ody­seja mo­jej ro­dziny roi się od de­cy­zji wy­my­ka­ją­cych się zro­zu­mie­niu. Weźmy na przy­kład moją prze­sądną, za­fik­so­waną na punk­cie ta­rota babkę. Dla­czego po­rzu­ciła swoje dzieci na pa­stwę nie­miec­kich czoł­gów i wy­je­chała, a po­tem na­gle zmie­niła zda­nie i pod­jęła się sza­lo­nego planu, by je oca­lić? W jaki spo­sób moja matka prze­mie­rzyła cały kon­ty­nent, by uciec przed śmier­cią, po czym nie­ocze­ki­wa­nie tra­fiła do pie­kła po­wsta­nia war­szaw­skiego przed plu­ton eg­ze­ku­cyjny? To py­ta­nia, na które mama przez osiem­dzie­siąt lat szu­kała od­po­wie­dzi.

Au­schwitz wple­cione jest w całą tę opo­wieść, to nie­unik­niony cel po­dróży. W pełni słusz­nie uznaje się je za część hi­sto­rii Ży­dów. Ja przed­sta­wiam jed­nak świa­dec­two z Au­schwitz mo­jej matki, babki i ciotki – trzech ko­biet z grupy 13 ty­sięcy nie­ma­ją­cych ży­dow­skich ko­rzeni Po­la­ków, de­por­to­wa­nych po upadku po­wsta­nia war­szaw­skiego i prze­wie­zio­nych do bram obozu. W li­sto­pa­dzie 1944 roku obóz drżał w po­sa­dach, a Niemcy po­spiesz­nie usi­ło­wali znisz­czyć do­wody swo­ich zbrodni.

Zrów­nano z zie­mią ko­mory ga­zowe, skru­szono ko­ści umar­łych. No­wych więź­niów, rów­nież Ży­dów, zmu­szano do współ­dzia­ła­nia w ak­cie wy­ma­zy­wa­nia wszel­kich do­wo­dów lu­do­bój­stwa, na­stęp­nie ich za­bi­jano. Moją ro­dzinę wcią­gnął chaos ostat­nich dni obozu w fa­zie upadku. Śmierć, do­tąd me­to­dyczna i zme­cha­ni­zo­wana, stała się dzie­łem sa­mo­woli straż­ni­ków SS, za wszelką cenę usi­łu­ją­cych za­trzeć za sobą ślady i nie po­zo­sta­wiać świad­ków. Człon­ko­wie mo­jej ro­dziny byli rdzen­nymi Po­la­kami, Dun­ge­rvolke (czyli „gno­ja­rzami”), a ich los spla­tał się z lo­sem ży­dow­skich są­sia­dów, z któ­rymi przy­je­chali z pło­ną­cej War­szawy w tych sa­mych by­dlę­cych wa­go­nach.

Dla mo­jej matki Aliny bra­ku­ją­cym ele­men­tem jej wła­snej hi­sto­rii było to, co się stało w obo­zie z jej sio­strą Jutą. Są­dzi­łem, że nikt w ro­dzi­nie ni­gdy nie chciał do­cie­kać prawdy, po­nie­waż była ona zbyt wsty­dliwa. A jed­nak to, co przy­da­rzyło się Ju­cie, było jed­no­cze­śnie bar­dziej prze­ra­ża­jące i bo­le­sne, niż mo­głem przy­pusz­czać.

W tej czę­ści książki opar­łem się na świa­dec­twie, które Juta zło­żyła oso­bi­ście w dwóch li­stach na­pi­sa­nych do mo­jej matki i babki, kiedy wszyst­kie trzy prze­by­wały w obo­zie, mię­dzy li­sto­pa­dem 1944 a stycz­niem 1945 roku.

Straż­nicy SS za­brali Jutę z ko­lejki w obo­zie przej­ścio­wym w Prusz­ko­wie i prze­wieźli do Au­schwitz „w ce­lach spe­cjal­nych”. Ko­bie­tom mó­wią­cym po nie­miecku, ta­kim jak Juta, przy­pa­dał w udziale dwo­jaki los: mo­gły pra­co­wać jako tłu­maczki dla pol­skich więź­niów, któ­rym wy­da­wano roz­kazy po nie­miecku, lub jako pro­sty­tutki dla ofi­ce­rów SS w „Domu La­lek” zwa­nym puf­fem, miesz­czą­cym się w bloku 24. Nie­kiedy, w dra­ma­tycz­nych oko­licz­no­ściach, oba losy łą­czyły się w je­den.

Je­śli cho­dzi o to, co się stało z moją ro­dziną pod­czas po­wsta­nia w get­cie w 1943 roku i po­wsta­nia war­szaw­skiego w roku 1944, po­le­ga­łem w głów­nej mie­rze na dłu­gich roz­mo­wach mo­jej matki z jej bra­tem Ka­zi­kiem w Ło­dzi w la­tach pięć­dzie­sią­tych i de­kadę póź­niej w Pa­ryżu. Ka­zik wal­czył, kiedy był jesz­cze dziec­kiem – opo­wie­dział mi o tym na krótko przed śmier­cią, kiedy wraz z Aliną by­li­śmy w Pol­sce pod ko­niec lat sie­dem­dzie­sią­tych. Na­sze roz­mowy rów­nież wzbo­ga­cają treść książki.

Hi­sto­rię udziału mo­jego dziadka Mi­chała w pol­skim ru­chu oporu pod­czas wojny i po jej za­koń­cze­niu frag­men­ta­rycz­nie opo­wie­dział on sam mo­jej matce i wu­jowi, znaczną jej część ujaw­niła jed­nak Marta, ko­chanka Mi­chała, po tym, jak zo­stał on uwię­ziony w 1951 roku przez ko­mu­ni­styczne wła­dze Pol­ski jako „wróg ludu”. Marta opi­sała ich se­kretne wspólne ży­cie w wo­jen­nym Lon­dy­nie – jak Mi­chał pla­no­wał „ban­dyc­kie” mi­sje ter­ro­ry­styczne prze­ciwko hi­tle­row­com oraz zor­ga­ni­zo­wał ucieczkę Olgi i Aliny z Sy­be­rii. Wy­znała rów­nież, dla­czego zdra­dziła go po woj­nie.

Moja mama po uwol­nie­niu z Au­schwitz prze­żyła już po­nad sie­dem­dzie­siąt pięć lat. Ale gdy była w wieku od ośmiu do trzy­na­stu lat, wo­jenna za­wie­ru­cha prze­rzu­cała ją z jed­nego krańca Eu­ropy na drugi, przy­ćmie­wa­jąc wszystko to, co miało na­stą­pić póź­niej – czy to lep­sze, czy gor­sze. Wła­śnie z tego po­wodu – a nie po­mimo tego, co przy­da­rzyło się jej sa­mej i jej ro­dzi­nie – Alina miała nie­zwy­kłe ży­cie. Opi­suje to jako dar, który spra­wił, że stała się tym, kim jest. Zdo­była ty­tuł in­ży­niera i ar­chi­tekta, zwie­dziła cały świat i na­uczyła się sze­ściu ję­zy­ków. A co naj­bar­dziej nie­zwy­kłe, zwa­żyw­szy na to, co za­szło w obo­zie, zo­stała matką.

Tak jak wielu z tych, któ­rzy prze­żyli, Alina, moja mama, jest jedną z naj­bar­dziej szczo­drych i naj­mniej zgorzk­nia­łych istot ludz­kich, ja­kie dane mi było po­znać. A to pew­nie dla­tego, że sto­suje się do za­sady, jaką każ­demu ży­ją­cemu czło­wie­kowi do­ra­dza Tal­mud: „Żyj god­nie. To naj­lep­sza ze­msta”. To jej lek­cja z hi­sto­rii, która wła­śnie tra­fiła w wa­sze ręce.

Ro­dzina Ba­sia­ków

Mi­chał Ba­siak (pol­ski przed­się­biorca) i Olga Bia­ło­noga-Sza­chow­ska (ro­syj­ska ary­sto­kratka) po­znają się i biorą ślub w Pa­ryżu w 1920 roku

Ich czworo dzieci to:

Pa­weł (ad­op­to­wany w 1923, umiera w 1944);

Juta (uro­dzona w 1926, umiera w 1945);

Ka­zik (uro­dzony w 1930, umiera w 1980);

Alina (uro­dzona w 1931).

To Alina w dniu swo­ich szes­na­stych uro­dzin. Oprócz tego zdję­cia nie za­cho­wała się ani jedna fo­to­gra­fia któ­re­go­kol­wiek z dzieci Ba­sia­ków

Ka­zik po­ślu­bia Mirkę Ada­miak w 1960 roku. Mają je­dy­nego syna Mar­cina.

Alina wy­cho­dzi za mąż za Pe­tera Pe­ret­tiego w 1965 roku. Mają je­dy­nego syna Ja­cques’a. 

Pro­log

19 lipca 1998 roku, Oświę­cim

Jest po­twor­nie go­rąco. Pod­eks­cy­to­wani tu­ry­ści w pod­ko­szul­kach i szor­tach wy­le­wają się z ogrom­nych kli­ma­ty­zo­wa­nych au­to­bu­sów i po­śród peł­nej wy­cze­ki­wa­nia wrzawy tło­czą się przy bra­mie z na­pi­sem Ar­beit macht frei. Ich ka­mery usta­wione są na tryb go­to­wo­ści.

Jedną z osób pod­cho­dzą­cych do bramy jest Alina Pe­retti, moja matka. To nie jej pierw­szy raz w Au­schwitz. W 1944 roku przy­je­chała tu jako trzy­na­sto­let­nia dziew­czynka – ra­zem z sio­strą Jutą, matką Olgą i wy­ro­kiem śmierci.

Alina kil­ku­krot­nie usi­ło­wała wró­cić tu po woj­nie – wy­sia­dała z po­ciągu i do­cie­rała nie da­lej niż na par­king. Ni­gdy nie zdo­łała przejść przez bramę. Nie była w sta­nie się do tego zmu­sić. To jej czwarte po­dej­ście.

Wszystko so­bie za­pla­no­wała. Bę­dzie uni­kała tłu­mów, omi­nie salę ze sto­sami bu­tów i z kłę­bami ludz­kich wło­sów, ko­mory ga­zowe oraz kre­ma­to­ria. Skie­ruje się wprost na opusz­czony plac na ty­łach Au­schwitz I, do miej­sca, w któ­rym – jak uważa – wszystko się wy­da­rzyło.

Kiedy do­ciera do bramy, za­trzy­muje się. Tak jak za­trzy­mała się przy trzech po­przed­nich oka­zjach. Coś nie po­zwala jej przejść przez próg i wejść do obozu. Alina przez chwilę pa­trzy przed sie­bie, a na­stęp­nie od­wraca się na pię­cie i kie­ruje w stronę par­kingu. W tej sa­mej chwili do­cho­dzi do niej głos mło­dej ko­biety z żółtą pa­ra­solką i w oku­la­rach prze­ciw­sło­necz­nych z po­kaź­nym na­pi­sem „Gucci”. Ko­bieta prze­ma­wia do ma­łej grupki osób, która za­raz wej­dzie z nią do obozu.

– Na­ro­sło wiele kon­tro­wer­sji wo­kół tego, co się tu działo – opo­wiada z oży­wie­niem prze­wod­niczka. – Moż­liwe, że za­mor­do­wano tu około mi­liona Ży­dów, nie ma jed­nak do­wo­dów, że tak się stało na­prawdę.

– Prze­pra­szam...

– Słu­cham pa­nią – od­po­wiada prze­wod­niczka z nieco ura­żo­nym wy­ra­zem twa­rzy.

Alina pod­cho­dzi i do­łą­cza do grupki.

– Czy może pani po­wtó­rzyć to, co przed chwilą pani po­wie­działa?

– Po­wie­dzia­łam, że wiele osób twier­dzi, że nic ta­kiego się nie wy­da­rzyło.

– Do­brze, ro­zu­miem. Już mó­wię, o co cho­dzi: po­pro­szę o nu­mer pani li­cen­cji.

– Słu­cham?

– Pro­szę mi po­dać nu­mer li­cen­cji. – Moja mama jest osobą uprzejmą, lecz dość bez­po­śred­nią. – Za­raz pani po­wiem, dla­czego mnie to do­ty­czy. W tym miej­scu za­mor­do­wano moją sio­strę.

Z ust tu­ry­stów wy­do­bywa się zbio­rowo zdu­mione wes­tchnie­nie. Być może to za­pla­no­wana część pro­gramu? Wpa­trują się w prze­wod­niczkę. Prze­wod­niczka wle­pia oczy w moją matkę. Alina czuje, że musi coś po­wie­dzieć, aby prze­rwać nie­zręczną ci­szę.

– Hi­tle­rowcy... Za­mor­do­wali ją hi­tle­rowcy.

W tej sa­mej se­kun­dzie prze­wod­niczka w ciem­nych oku­la­rach zmie­nia się w gło­wie mo­jej matki w peł­no­krwi­stą ne­ga­cjo­nistkę Ho­lo­kau­stu. W prze­ko­na­nego o swo­ich ra­cjach wroga cy­wi­li­za­cji. W gło­wie mo­jej matki czas cofa się do 1944 roku.

– Pani kła­mie, pro­szę pani – mówi Alina do prze­wod­niczki.

Po­spiesz­nie ma­sze­ruje do punktu in­for­ma­cyj­nego na par­kingu i składa skargę na ko­bietę. Biuro wy­syła straż­nika, żeby od­na­lazł wi­no­waj­czy­nię, która wszyst­kiemu za­prze­cza. Nie jest zresztą li­cen­cjo­no­waną prze­wod­niczką – miała tylko opro­wa­dzić pry­watną wy­cieczkę – a w do­datku za­rzuca Ali­nie „wer­balną agre­sję”.

Moja mama wy­ja­śnia, dla­czego jej zda­niem ko­bie­cie na­leży raz na za­wsze za­ka­zać przej­ścia przez bramę Au­schwitz i za­ra­bia­nia na ży­cie ne­go­wa­niem tego, co się stało z jej sio­strą. Oraz z po­nad mi­lio­nem in­nych osób, które zo­stały tu za­mor­do­wane.

Prze­wod­niczka do­staje za­kaz wstępu. Ktoś z władz obozu po­słu­chał więź­nia.

Moja mama wy­cho­dzi z biura i wy­bu­cha pła­czem.

Aż do tego dnia nie była w sta­nie po­now­nie przejść przez bramę, którą pierw­szy raz prze­kro­czyła jako trzy­na­sto­latka.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki