Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wstrząsające – bo prawdziwe – świadectwo. Historia, która nie powinna się powtórzyć, ale której nie wolno przemilczeć.
Gdy Alina Peretti zaczyna się zmagać z demencją, jej syn Jacques uświadamia sobie, że to ostatni moment, by spisać historię, która porusza go najbardziej: historię własnej rodziny. Próbuje więc wygrać wyścig z czasem, bo uważa, że utrwalenie wspomnień matki jest jego powinnością wobec bliskich i świata. Alina Peretti, obecnie ponaddziewięćdziesięcioletnia, doświadczyła na własnej skórze dwóch szalejących totalitaryzmów XX wieku. Kiedy miała osiem lat, wybuchła druga wojna światowa i cały świat dziewczynki legł w gruzach. Została wywieziona na Sybir, trafiła do obozów przejściowych, by wreszcie znaleźć schronienie w Szwecji. Jej uparta matka postanowiła jednak wrócić z córką do Warszawy, aby odnaleźć pozostałe dzieci. Po powstaniu warszawskim, z którego cudem uszły z życiem, Alina z matką i siostrą trafiły tam, gdzie śmierć zbierała największe żniwo – do obozu w Auschwitz.
* * *
ALINA PERETTI
Polka, która przeżyła wywózkę na Sybir, powstanie warszawskie i obóz w Auschwitz. Po wojnie studiowała architekturę na Uniwersytecie Wrocławskim. Wyemigrowała najpierw do Francji, a potem do Wielkiej Brytanii, gdzie wyszła za mąż i pracowała do emerytury jako architekt. Jacques Peretti to jej jedyny syn.
JACQUES PERETTI
Dziennikarz „Guardiana”, nagradzany reporter śledczy BBC, realizator telewizyjnych programów dokumentalnych i wreszcie biograf swojej ukochanej matki Aliny. Studiował ekonomię w London School of Economics. Jest autorem książki "Zakulisowe umowy, które zmieniły świat", a także licznych artykułów w magazynie „Wired” i serwisie internetowym HuffPost. Mieszka w Londynie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 407
Od polskiego wydawcy
Autor tej książki Jacques Peretti kilkukrotnie podkreśla, że spisywał wspomnienia swojej matki Aliny w czasie, gdy miała ona zdiagnozowaną demencję. Losy Aliny stanowią istotę tej opowieści, lecz niektóre fakty, miejsca czy zdarzenia są nieweryfikowalne, a natura jej choroby każe nam przypuszczać, że mogło dojść do pomyłek lub przeinaczeń. Relację tę należy traktować jako ważne świadectwo wojennych losów z silnym emocjonalnym przekazem, a nie jako źródło sensu stricto historyczne. Historia pełni tu funkcję tła traumatycznych przeżyć głównych bohaterów. Trzeba też zaznaczyć, że autor często interpretuje wydarzenia, niekoniecznie podążając za oficjalną ich wykładnią. Mając na uwadze te zastrzeżenia, czytelnik wyciągnie z tej opowieści to, co najważniejsze.
Jucie, Kazikowi, Pawłowi, Oldze i Michałowi –
którym nie dane było opowiedzieć swojej historii
Jeśli życie cię zawiedzie,
nie miej żalu, nie klnij na nie.
Dzień żałoby w końcu zblednie,
dzień wesela z mar powstanie.
ALEKSANDER PUSZKIN, Jeśli życie cię zawiedzie,tłum. Ignacy Zenowicz
Wstęp
Alina Peretti, 25 czerwca 2021 roku
Moją historię opowie mój syn Jacques. Zawsze chciałam zrobić to sama, ale nie potrafiłam. Być może mój angielski okazał się niewystarczający. Może nigdy nie miałam dość odwagi. Ani przez chwilę nie mogłam sobie wyobrazić, że zostanie przelana na papier.
A przecież kiedy Jacques był dzieckiem, opowiadałam mu o wojennych losach naszej rodziny. Zawsze zadawał pytania, interesował się wszystkimi szczegółami. Nigdy nie pytał o reakcje tych, którzy dowiadywali się, że byłam w obozie w Auschwitz. Ludzie zwykli zauważać: „Jesteś Żydówką?”, a ja wyjaśniałam, że w obozie było wiele narodowości: Polacy, jak my, Francuzi, Włosi, nawet Niemcy. Obóz to tylko jedna część historii naszej rodziny. Znacząca część, ale wyłącznie część. Początek mojej podróży w życie, nie jej koniec.
Być może to, że opowiadałam Jacques’owi o Auschwitz tak wcześnie, wywarło na nim wrażenie. Któregoś dnia do naszego domu przyszła pewna kobieta, Niemka. Jacques mógł mieć wtedy jakieś sześć–siedem lat. Sprzątała u nas, a kiedy zobaczyła pająka, uśmierciła go, wdeptując energicznie w podłogę. Jacques przyglądał się temu z kąta pokoju, a kiedy skończyła, zwrócił się do niej z pytaniem: „Czy właśnie to Niemcy robili Żydom?”. Zrezygnowała z pracy natychmiast, mówiąc mi: „Czy właśnie tego uczy pani swojego syna?”. Odpowiedziałam jej, że sam doszedł do takich wniosków. Wkrótce stało się to jego obsesją – chciał wiedzieć, co przydarzyło się naszej rodzinie. Teraz wspólnie opowiedzieliśmy jej historię. Być może to moja ostatnia szansa, by to uczynić. Jakie to uczucie? Jestem dumna, że tego dokonaliśmy. I wiem, że ta historia zasługuje na opowieść.
Wprowadzenie
To historia, którą słyszałem w dzieciństwie setki razy. Rozpoczyna się od zasypanych śniegiem lasów i wilków. Następnie z impetem pojawiają się w niej hitlerowcy. Pies ginie od kuli. Ktoś gra na pianinie. Wujek Kazik kradnie pistolet i zaciąga się do wojska, ma wtedy czternaście lat.
Płonie żydowskie getto i upada powstanie warszawskie. Rodzinne klejnoty chowa się w bieliźnie i wszywa w rąbek ubrania, żeby móc targować się o własne życie. Mój dziadek ma romans. Przez zamarznięte morze można przejechać saniami, a z nieba spada samolot. Zabierają siostrę. Pojawia się pluton egzekucyjny, a wreszcie pociąg przyjeżdża do Auschwitz.
Przez całe życie badałem opowieści, które wydawały mi się ważne, a przecież na wyciągnięcie ręki miałem tę najbardziej niezwykłą ze wszystkich – historię mojej matki. Postanowiłem opowiedzieć ją teraz, bo mama cierpi na demencję. Ścigamy się z czasem, by wygrać z jej postępującą utratą pamięci, a nasz nowy wróg jest zaciekły jeszcze bardziej niż hitlerowcy.
Podczas gdy pliki pamięci krótkotrwałej Aliny kasują się same, jej wspomnienia wojennej odysei stają się coraz wyraźniejsze. Może i nie potrafi znaleźć swoich okularów, ale jest w stanie opisać w najdrobniejszych szczegółach twarz niemieckiego lekarza, od którego dostała „lekarstwo” w obozie.
Niniejsza książka jest efektem całego roku rozmów. To historia mojej mamy opowiedziana w miarę możliwości jej własnymi słowami, opisująca to, czego doświadczyła. To również historia tysięcy rodzin rozdzielonych przez epokową zawieruchę – milionów osób, które razem musiały stawić czoła olbrzymiemu niebezpieczeństwu; historia loterii ludzkich losów i słodko-gorzkich spotkań tych, którym udało się przeżyć i odnaleźć. To doświadczenie wybrzmiewające jeszcze mocniej w świecie, który właśnie przetrwał pandemię.
Wojna okazała się dla mojej rodziny katalizatorem, który zmusił jej członków do konfrontacji z sekretami ukrywanymi przez lata: z zazdrością, niewiernością i tragicznym podwójnym życiem, utrzymywanym w tajemnicy, wreszcie wyciągniętym na powierzchnię i odsłoniętym przez wojnę. Gdyby nie piekło, które rozpętał Hitler, nigdy nie znalazłoby się miejsce na odkupienie i przebaczenie.
Dlaczego nigdy nie chciała, bym nazywał ją mamą? Przypuszczałem, że stoją za tym wydarzenia z jej wczesnego dzieciństwa – o niektórych z nich wiedziałem – okazało się jednak, że nie mają one nic do rzeczy. Odkryłem, że prawdziwa przyczyna została pogrzebana w Auschwitz.
Prowadząc badania do książki, poprosiłem Alinę o przywołanie potwornych wspomnień, które wypierała z głowy przez osiemdziesiąt lat. Było to doświadczenie zarówno okrutne, jak i katartyczne. Kilkukrotnie wypytywałem ją o te same przeżycia, usiłując wyłuskać więcej detali. Było to dla niej bardzo trudne. Sceny wyłaniające się z jej pamięci zostały ożywione niezbędnym minimum dialogów. Przywołała słowa wypowiedziane przez nią lub przez jej rodzeństwo, kiedy nie była bezpośrednią uczestniczką wydarzeń.
Wracając do przeszłości, Alina po raz pierwszy zaczęła mówić o swojej relacji z matką. Wyznała, dlaczego tak bardzo jej nienawidziła i że bezkrytyczną miłością darzyła ojca (a także czemu okazało się to tak wielkim błędem). Teraz rozumiem, z jakiego powodu Alina nadal krzywi się na słowo „mama” i jak wielkim wyzwaniem było dla niej macierzyństwo.
Sercem tej historii jest rodzina, której członkowie byli sobie obcy. To prawdziwe stwierdzenie w przypadku każdej rodziny, w mniejszym lub większym stopniu, a jednak bardzo rzadko krewni muszą skonfrontować się z ukrywanymi przed sobą nawzajem tajemnicami, kiedy świat ogarnięty jest chaosem wojny. Dla mojej matki wydarzenia te – i odsłonięte sekrety – pozostają tak żywe, jakby rozegrały się wczoraj.
Michał, tajemniczy ojciec Aliny, prowadził dwa życia: bezustannie nieobecny, ukrywał prawdę na temat tego, kim naprawdę był i czym się zajmował. Jego podwójna tożsamość, jak się okazało, miała wiele warstw, kryjąc nie tylko romans, ale również zaangażowanie w podziemny ruch oporu. Michał był kluczową postacią w procesie decyzyjnym, który miał zmienić bieg historii. Jego podwójne życie podszyte było dobrymi intencjami – miało uchronić jego rodzinę przed śmiercią.
Zdaniem mojej matki troje jej rodzeństwa: Paweł, Kazik i Juta, nienawidziło jej. Zawsze myślałem, że było tak ze względu na ich podejrzenia, iż została adoptowana. Pisząc tę książkę, odkryłem, że jej bracia i siostra w istocie zostali zrekrutowani w zajętej przez hitlerowców Warszawie do programu „Nowych Aryjczyków”, w którym rdzenni Polacy mieli stać się modelowymi nazistami. Teraz zdaję sobie sprawę, co to oznaczało, i rozumiem, skąd brała się ich nienawiść.
Pełna niebezpieczeństw wojenna odyseja mojej rodziny roi się od decyzji wymykających się zrozumieniu. Weźmy na przykład moją przesądną, zafiksowaną na punkcie tarota babkę. Dlaczego porzuciła swoje dzieci na pastwę niemieckich czołgów i wyjechała, a potem nagle zmieniła zdanie i podjęła się szalonego planu, by je ocalić? W jaki sposób moja matka przemierzyła cały kontynent, by uciec przed śmiercią, po czym nieoczekiwanie trafiła do piekła powstania warszawskiego przed pluton egzekucyjny? To pytania, na które mama przez osiemdziesiąt lat szukała odpowiedzi.
Auschwitz wplecione jest w całą tę opowieść, to nieunikniony cel podróży. W pełni słusznie uznaje się je za część historii Żydów. Ja przedstawiam jednak świadectwo z Auschwitz mojej matki, babki i ciotki – trzech kobiet z grupy 13 tysięcy niemających żydowskich korzeni Polaków, deportowanych po upadku powstania warszawskiego i przewiezionych do bram obozu. W listopadzie 1944 roku obóz drżał w posadach, a Niemcy pospiesznie usiłowali zniszczyć dowody swoich zbrodni.
Zrównano z ziemią komory gazowe, skruszono kości umarłych. Nowych więźniów, również Żydów, zmuszano do współdziałania w akcie wymazywania wszelkich dowodów ludobójstwa, następnie ich zabijano. Moją rodzinę wciągnął chaos ostatnich dni obozu w fazie upadku. Śmierć, dotąd metodyczna i zmechanizowana, stała się dziełem samowoli strażników SS, za wszelką cenę usiłujących zatrzeć za sobą ślady i nie pozostawiać świadków. Członkowie mojej rodziny byli rdzennymi Polakami, Dungervolke (czyli „gnojarzami”), a ich los splatał się z losem żydowskich sąsiadów, z którymi przyjechali z płonącej Warszawy w tych samych bydlęcych wagonach.
Dla mojej matki Aliny brakującym elementem jej własnej historii było to, co się stało w obozie z jej siostrą Jutą. Sądziłem, że nikt w rodzinie nigdy nie chciał dociekać prawdy, ponieważ była ona zbyt wstydliwa. A jednak to, co przydarzyło się Jucie, było jednocześnie bardziej przerażające i bolesne, niż mogłem przypuszczać.
W tej części książki oparłem się na świadectwie, które Juta złożyła osobiście w dwóch listach napisanych do mojej matki i babki, kiedy wszystkie trzy przebywały w obozie, między listopadem 1944 a styczniem 1945 roku.
Strażnicy SS zabrali Jutę z kolejki w obozie przejściowym w Pruszkowie i przewieźli do Auschwitz „w celach specjalnych”. Kobietom mówiącym po niemiecku, takim jak Juta, przypadał w udziale dwojaki los: mogły pracować jako tłumaczki dla polskich więźniów, którym wydawano rozkazy po niemiecku, lub jako prostytutki dla oficerów SS w „Domu Lalek” zwanym puffem, mieszczącym się w bloku 24. Niekiedy, w dramatycznych okolicznościach, oba losy łączyły się w jeden.
Jeśli chodzi o to, co się stało z moją rodziną podczas powstania w getcie w 1943 roku i powstania warszawskiego w roku 1944, polegałem w głównej mierze na długich rozmowach mojej matki z jej bratem Kazikiem w Łodzi w latach pięćdziesiątych i dekadę później w Paryżu. Kazik walczył, kiedy był jeszcze dzieckiem – opowiedział mi o tym na krótko przed śmiercią, kiedy wraz z Aliną byliśmy w Polsce pod koniec lat siedemdziesiątych. Nasze rozmowy również wzbogacają treść książki.
Historię udziału mojego dziadka Michała w polskim ruchu oporu podczas wojny i po jej zakończeniu fragmentarycznie opowiedział on sam mojej matce i wujowi, znaczną jej część ujawniła jednak Marta, kochanka Michała, po tym, jak został on uwięziony w 1951 roku przez komunistyczne władze Polski jako „wróg ludu”. Marta opisała ich sekretne wspólne życie w wojennym Londynie – jak Michał planował „bandyckie” misje terrorystyczne przeciwko hitlerowcom oraz zorganizował ucieczkę Olgi i Aliny z Syberii. Wyznała również, dlaczego zdradziła go po wojnie.
Moja mama po uwolnieniu z Auschwitz przeżyła już ponad siedemdziesiąt pięć lat. Ale gdy była w wieku od ośmiu do trzynastu lat, wojenna zawierucha przerzucała ją z jednego krańca Europy na drugi, przyćmiewając wszystko to, co miało nastąpić później – czy to lepsze, czy gorsze. Właśnie z tego powodu – a nie pomimo tego, co przydarzyło się jej samej i jej rodzinie – Alina miała niezwykłe życie. Opisuje to jako dar, który sprawił, że stała się tym, kim jest. Zdobyła tytuł inżyniera i architekta, zwiedziła cały świat i nauczyła się sześciu języków. A co najbardziej niezwykłe, zważywszy na to, co zaszło w obozie, została matką.
Tak jak wielu z tych, którzy przeżyli, Alina, moja mama, jest jedną z najbardziej szczodrych i najmniej zgorzkniałych istot ludzkich, jakie dane mi było poznać. A to pewnie dlatego, że stosuje się do zasady, jaką każdemu żyjącemu człowiekowi doradza Talmud: „Żyj godnie. To najlepsza zemsta”. To jej lekcja z historii, która właśnie trafiła w wasze ręce.
Rodzina Basiaków
Michał Basiak (polski przedsiębiorca) i Olga Białonoga-Szachowska (rosyjska arystokratka) poznają się i biorą ślub w Paryżu w 1920 roku
Ich czworo dzieci to:
Paweł (adoptowany w 1923, umiera w 1944);
Juta (urodzona w 1926, umiera w 1945);
Kazik (urodzony w 1930, umiera w 1980);
Alina (urodzona w 1931).
To Alina w dniu swoich szesnastych urodzin. Oprócz tego zdjęcia nie zachowała się ani jedna fotografia któregokolwiek z dzieci Basiaków
Kazik poślubia Mirkę Adamiak w 1960 roku. Mają jedynego syna Marcina.
Alina wychodzi za mąż za Petera Perettiego w 1965 roku. Mają jedynego syna Jacques’a.
Prolog
19 lipca 1998 roku, Oświęcim
Jest potwornie gorąco. Podekscytowani turyści w podkoszulkach i szortach wylewają się z ogromnych klimatyzowanych autobusów i pośród pełnej wyczekiwania wrzawy tłoczą się przy bramie z napisem Arbeit macht frei. Ich kamery ustawione są na tryb gotowości.
Jedną z osób podchodzących do bramy jest Alina Peretti, moja matka. To nie jej pierwszy raz w Auschwitz. W 1944 roku przyjechała tu jako trzynastoletnia dziewczynka – razem z siostrą Jutą, matką Olgą i wyrokiem śmierci.
Alina kilkukrotnie usiłowała wrócić tu po wojnie – wysiadała z pociągu i docierała nie dalej niż na parking. Nigdy nie zdołała przejść przez bramę. Nie była w stanie się do tego zmusić. To jej czwarte podejście.
Wszystko sobie zaplanowała. Będzie unikała tłumów, ominie salę ze stosami butów i z kłębami ludzkich włosów, komory gazowe oraz krematoria. Skieruje się wprost na opuszczony plac na tyłach Auschwitz I, do miejsca, w którym – jak uważa – wszystko się wydarzyło.
Kiedy dociera do bramy, zatrzymuje się. Tak jak zatrzymała się przy trzech poprzednich okazjach. Coś nie pozwala jej przejść przez próg i wejść do obozu. Alina przez chwilę patrzy przed siebie, a następnie odwraca się na pięcie i kieruje w stronę parkingu. W tej samej chwili dochodzi do niej głos młodej kobiety z żółtą parasolką i w okularach przeciwsłonecznych z pokaźnym napisem „Gucci”. Kobieta przemawia do małej grupki osób, która zaraz wejdzie z nią do obozu.
– Narosło wiele kontrowersji wokół tego, co się tu działo – opowiada z ożywieniem przewodniczka. – Możliwe, że zamordowano tu około miliona Żydów, nie ma jednak dowodów, że tak się stało naprawdę.
– Przepraszam...
– Słucham panią – odpowiada przewodniczka z nieco urażonym wyrazem twarzy.
Alina podchodzi i dołącza do grupki.
– Czy może pani powtórzyć to, co przed chwilą pani powiedziała?
– Powiedziałam, że wiele osób twierdzi, że nic takiego się nie wydarzyło.
– Dobrze, rozumiem. Już mówię, o co chodzi: poproszę o numer pani licencji.
– Słucham?
– Proszę mi podać numer licencji. – Moja mama jest osobą uprzejmą, lecz dość bezpośrednią. – Zaraz pani powiem, dlaczego mnie to dotyczy. W tym miejscu zamordowano moją siostrę.
Z ust turystów wydobywa się zbiorowo zdumione westchnienie. Być może to zaplanowana część programu? Wpatrują się w przewodniczkę. Przewodniczka wlepia oczy w moją matkę. Alina czuje, że musi coś powiedzieć, aby przerwać niezręczną ciszę.
– Hitlerowcy... Zamordowali ją hitlerowcy.
W tej samej sekundzie przewodniczka w ciemnych okularach zmienia się w głowie mojej matki w pełnokrwistą negacjonistkę Holokaustu. W przekonanego o swoich racjach wroga cywilizacji. W głowie mojej matki czas cofa się do 1944 roku.
– Pani kłamie, proszę pani – mówi Alina do przewodniczki.
Pospiesznie maszeruje do punktu informacyjnego na parkingu i składa skargę na kobietę. Biuro wysyła strażnika, żeby odnalazł winowajczynię, która wszystkiemu zaprzecza. Nie jest zresztą licencjonowaną przewodniczką – miała tylko oprowadzić prywatną wycieczkę – a w dodatku zarzuca Alinie „werbalną agresję”.
Moja mama wyjaśnia, dlaczego jej zdaniem kobiecie należy raz na zawsze zakazać przejścia przez bramę Auschwitz i zarabiania na życie negowaniem tego, co się stało z jej siostrą. Oraz z ponad milionem innych osób, które zostały tu zamordowane.
Przewodniczka dostaje zakaz wstępu. Ktoś z władz obozu posłuchał więźnia.
Moja mama wychodzi z biura i wybucha płaczem.
Aż do tego dnia nie była w stanie ponownie przejść przez bramę, którą pierwszy raz przekroczyła jako trzynastolatka.