Echa nieodkupionych win - Gabriela Sznigir - ebook
NOWOŚĆ

Echa nieodkupionych win ebook

Gabriela Sznigir

0,0

Opis

Zło nie umarło. Nadal ma swoich wyznawców. A żaden z nich jeszcze nie odpowiedział za swoje grzechy…

Zosia Miszczyk to młoda mama, która nie ma wielkich marzeń. Jedyne, czego pragnie, to zapewnić swojej kilkumiesięcznej Mai godne życie. Wspierana przez Pawła, swojego partnera, podejmuje trudną decyzję o wyjeździe do Niemiec. Praca jako opiekunka osób starszych ma pomóc jej w szybkim podreperowaniu domowego budżetu. Nie wie jednak, że to, co zastanie na miejscu, zamieni jej życie w koszmar.

Podopieczna Zosi wciąż wyznaje nazistowskie idee. Kiedy prawda wychodzi na jaw, młoda Polka staje się więźniem w miejscu, które miało być dla niej szansą na lepsze jutro.

Jaką cenę zapłaci za odzyskanie wolności? I co jeszcze kryje mroczna przeszłość jej oprawczyni?

„Echa nieodkupionych win” to przejmująca, brutalnie prawdziwa opowieść o poświęceniu, granicach wytrzymałości i… przeszłości, od której nie ma ucieczki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 163

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Gabriela Sznigir

Echa nieodkupionych win

1

Drobiny kurzu unoszące się w powietrzu tańczyły w słońcu. Na stosach książek i wszelkich płaskich powierzchniach w mieszkaniu kurz utworzył już grubą warstwę. W jej oczach było to swego rodzaju podkreślenie skromności jej życia i odziedziczonej kawalerki.

Paweł leżał na kanapie z ich wspólną córką zawiniętą na jego piersi. Wyglądała jak bochenek chleba. Jak on to robił, że niczym się nie przejmował?

Zosia rzuciła swoją brązową, nieco wytartą już skórzaną torbę na szafkę i przywitała się z ojcem swojego dziecka.

– Hej, kochanie. Ale dziś gorąco.

Cmoknęła go w policzek, a następnie poświęciła chwilę uwagi paromiesięcznej córce. Spojrzała jej w oczy, uśmiechnęła się czule i pogłaskała ją po plecach.

– A i owszem. Ten mały grzejnik na mojej piersi dodatkowo wzmacnia wrażenia.

– Ga-ga-gu! – zagaworzyła Maja.

Życie Zosi układało się tak, jak się tego spodziewała, tylko trochę gorzej. Nie pochodziła z bogatej rodziny i nigdy nie łudziła się, że osiągnie znaczący awans społeczny. Nie czuła z tego powodu żalu. Kiedy dwa lata temu odziedziczyła kawalerkę po babci, zrezygnowała z wynajmu poprzedniego mieszkania i pomyślała, że właśnie tu, w tym tak bliskim jej sercu miejscu spędzi całe swoje życie.

Potem zaszła w ciążę. Paweł był świetnym chłopakiem i dobrym, kochanym mężczyzną, jednak nieco bujającym w obłokach. Jego pomysł na biznes nie wypalił i w konsekwencji obecnie partner zajmował się domem i dzieckiem, podczas gdy Zosia od dłuższego czasu chodziła na liczne rozmowy o pracę. Każdego dnia wstawała z samego rana i ruszała do kolejnych potencjalnych pracodawców z nadzieją, że tym razem uda jej się zdobyć zatrudnienie.

Dlaczego miała takiego pecha? Czemu nikt nie chciał jej przyjąć do swojego zakładu? Przecież była ambitna, sumienna i dałaby z siebie wszystko. Chciała tylko dostać ubezpieczenie, umowę o pracę i stabilny grafik, żeby mogła zaplanować z Pawłem opiekę nad córką i żeby wszyscy troje nie zwariowali.

Fakt posiadania dziecka nie pomagał jej podjąć zatrudnienia. Czasem tuż po wyjawieniu, że jest matką, czuła spadające z siłą grawitacji zainteresowanie pracodawcy i potem słyszała już tylko słynne: „Odezwiemy się do pani”.

Nie przeszkadzało jej to, że była bardziej zaangażowana w szukanie pracy niż jej partner. Tak naprawdę cieszyła się, że Paweł już od pierwszych tygodni zbudował z córką tak silną więź. Zawsze obawiała się, że ona nie podoła stereotypowym zadaniom matki, do których należało bycie czułym, otwartym i komunikatywnym. To niekoniecznie był zestaw cech jej charakteru. Pracowała nad sobą, ale Paweł po prostu dostał wszystkie te cechy w swoim pakiecie startowym. Nie dorastała mu pod tym względem do pięt.

Kiedy weszła do malutkiej kuchni, jej oczom ukazał się zlew wypełniony stosem naczyń. Z jego szczytu wystawała patelnia. Dziewczyna odkręciła gorącą wodę i z cichym westchnieniem podłożyła dłonie pod strumień.

– Jak było na rozmowie, kochanie? – nie krzyknął, a zwyczajnie powiedział Paweł z sąsiedniego pokoju, ponieważ mała powierzchnia kawalerki w połączeniu z jej cienkimi ścianami pozwalała im oszczędzać struny głosowe.

– Jak zwykle. Potencjalnie bezowocnie. – Zosia przypadkowo uderzyła patelnią o zlew i rozległ się głośny brzęk.

– Ech… Nie martw się, moi rodzice znowu podeślą mi coś w przyszłym tygodniu. Chciałem sam przeglądać dziś ogłoszenia, ale ten brzdąc jest taki absorbujący… Łubu-du! – Podniósł Maję na wyprostowanych rękach, czemu zawtórował radosny pisk córki.

„«Nie martw się. Za tydzień moi rodzice wyślą nam pieniądze». A co, jeśli za dwa tygodnie nie będą już mieli czego wysłać? Cholera jasna”, pomyślała Zosia i nieświadomie zaczęła bardziej energicznie zmywać naczynia, co zaowocowało hałasem, który na pewno słyszeli sąsiedzi.

Po zmyciu naczyń Zosia wróciła do pokoju i wzięła Maję w ramiona. Zalała ją fala miłości. Nie wiedziała, jak to możliwe, że czując w środku tak ogromne emocje, mogła być jednocześnie tak nieudolna w ich okazywaniu. Była świadoma odkryć współczesnej psychologii i nie chciała skrzywdzić córki tym, że była introwertyczką. Postanowiła tego wieczoru dać jej tyle miłości, ile tylko potrafi.

Następnego dnia rano obudziła się z plecami przyklejonymi do ciała Pawła. Jego ciężka ręka zwisała jej przez ramię. Dziewczyna chciała cicho się wyślizgnąć i dać mu jeszcze pospać, bo Maja parokrotnie budziła się tej nocy i obydwoje zdecydowanie potrzebowali snu, ale jej ruch obudził Pawła, który zaczął leniwie przeciągać się w łóżku.

– Dzień dobry. Gdzie się wybierasz? – Przyciągnął ją z powrotem do siebie, obcałował jej policzek i zanurzył twarz w jej włosach.

– Dzień dobry. Zrobię nam kawę – odpowiedziała, po czym obdarzyła go krótką pieszczotą i poszła do kuchni.

Zajrzała do szafki wiszącej nad blatem. Miejsce, gdzie zwykle stała kawa, było puste. No tak. Obydwoje pili teraz sporo tego napoju, wymizerowani po nieprzespanych nocach.

Portfel Pawła leżał na kuchennym blacie, a w nim znajdowały się pieniądze od jego rodziców przeznaczone na ich wspólne potrzeby. Jeszcze niedawno dziewczyna wzięłaby ze sobą tylko monetę o wartości pięciu złotych, ale ostatnio kawa podrożała. Wyjęła więc z portfela banknot dziesięciozłotowy, wyjrzała z kuchni i zobaczyła, że Paweł znowu śpi, podobnie jak Maja w swoim łóżeczku.

Ściągnęła z wieszaka w przedpokoju bluzę i narzuciła ją na górę od piżamy, na gołe stopy wsunęła buty i w spodenkach w tropikalne palmy wymknęła się do Żabki piętro niżej.

Poranek pobłogosławił ją rześkim, chłodnym powietrzem. Chwila ulgi przed upałem, jaki nadejdzie jeszcze przed południem. Zosia ruszyła opustoszałym chodnikiem, żeby jeszcze przez chwilę nacieszyć się tym błogim stanem. Gdyby wyszła ze swojej klatki schodowej prosto do sklepu, trasa zajęłaby jej zaledwie dwie sekundy.

Spojrzała z odległości na swoją obdrapaną kamienicę kontrastującą z nowoczesnym budynkiem mieszkalnym stojącym tuż obok. Podczas spaceru nie zauważyła żadnego człowieka, choć rozglądała się na boki. Właściwie cieszyła się z takiego obrotu spraw, wolała uniknąć nieoczekiwanych spotkań, ponieważ czuła się skrępowana swoim dziwacznym strojem.

Jej wzrok przyciągnęła kartka przyklejona taśmą do latarni, a właściwie znajdujący się na niej tłusty napis: „PRACA”. O tak, trzeba sprawdzać wszystkie możliwości, pomyślała. Podeszła bliżej i przeczytała: „Praca na terenie Niemiec – opieka. Tygodniowe wypłaty w wysokości 500 euro”. U dołu kartki zobaczyła nieznany numer telefonu, wypisany kilkanaście razy na wygodnych do oderwania paskach.

Zauważyła, że jest pierwszą osobą, która decyduje się zabrać ze sobą kontakt do autora ogłoszenia. Zrobiła pierwszą lukę w rzędzie numerów i poszła kupić kawę.

Gdy wróciła na górę, położyła świstek i kawę na szafce na buty i skierowała się do ich wspólnego łóżka. Widok pogrążonych w śnie Pawła i Mai obudził w niej czułość i troskę. Nagle poczuła, że musi w tym momencie zadać Pawłowi ważne pytanie.

Podniosła jego rękę i wsunęła się pod nią twarzą do niego. Uśmiechnął się, nie otwierając oczu. Czuł jej zapach i chłód, który przyniosła z dworu.

– Paweł?

– Tak?

– Czy ty jesteś ze mną szczęśliwy?

Twarz mu stężała, momentalnie otworzył oczy i chwilę później oparł się na ręce, patrząc poważnym wzrokiem w jej oczy.

– Zosia. Tak, jestem szczęśliwy. I czegokolwiek byś teraz mi nie zrobiła, zawsze będę ci wdzięczny za to, że dałaś nam Maję.

2

W powietrzu zaczęły unosić się kłęby pary wodnej. Zosia wyłączyła czajnik, zalała dwie kawy i z kubkami w dłoniach skierowała się do pokoju. Wokół roznosił się przyjemny aromat. Dziewczyna przystanęła na chwilę. To ogłoszenie… Gdzie ona ma tę kartkę? A, tak, rzuciła ją na szafkę na buty. Ostrożnie manipulując kubkiem, tak by nie musieć go odstawiać, chwyciła dwoma palcami karteczkę.

Praca w Niemczech… Miałabym zostawić Maję? Ale z drugiej strony po miesiącu pracy miałabym pieniądze na kilka następnych miesięcy życia w Polsce i mogłabym spędzać więcej czasu w domu. Paweł może znalazłby dzięki temu jakąś stałą pracę…

Co to za opieka? Nad kim?

Podała Pawłowi kubek i wolną ręką chwyciła swój smartfon. Była tak zamyślona, że nawet nie usłyszała jego podziękowań i gaworzenia Mai, która już się obudziła i znowu była u taty na rękach.

– Gdzie idziesz? – zapytał.

– Pogadać – odpowiedziała i trzasnęła za sobą drzwiami od łazienki. Cholera, czemu ona czasem taka jest?

Usiadła na brzegu wanny i wybrała numer Klaudii, atrakcyjnej blondynki, która była jej przyjaciółką. Po kilku sygnałach usłyszała jej głos.

– Mordo, co tam? Jak tam matczyne życie? – Klaudia odebrała będąc w sąsiedniej dzielnicy, gdy akurat leżała na swoim łóżku, z kończynami rozrzuconymi na wszystkie strony.

– Bez zmian. Martwię się o pieniądze. Wiesz… dzisiaj widziałam ogłoszenie o jakiejś opiece w Niemczech, oferują niezłe pieniądze. – Zosia zawahała się przez chwilę. – Pomyślałam, że może taki jednorazowy wyjazd dobrze by nam wszystkim zrobił pod względem finansowym. Paweł jest jak zwykle wspaniały, ale tak beztroski i optymistyczny… Polega całkowicie na pomocy swoich rodziców i jest tak zafascynowany Mają, że nie ma czasu rozglądać się za pracą.

– Opieka w Niemczech? Zosia, teraz wszyscy wyjeżdżają do Niemiec opiekować się staruszkami. Oni mają niski przyrost naturalny i potrzebują ludzi z zagranicy, którzy ogarną ten wysyp starców. – Klaudia wyraźnie ważyła słowa. – Moja ciocia też się tym zajmuje. Ale czy naprawdę zamiast przycisnąć Pawła, wolisz zostawić Maję i podcierać niemieckie dupy? Daj spokój! Nie jedź.

– Muszę. On jest taki szczęśliwy i tak dobrze zajmuje się Mają… Nie mogę tego zepsuć pretensjami. W głębi serca czuję, że to będzie dla nas wszystkich najlepsze.

– Że też chcesz tam wyjechać w wieku dwudziestu pięciu lat… Najczęściej jeżdżą tam stare babcie, niewiele młodsze od tych, którymi się „opiekują”. – Klaudia znacząco zmieniła ton głosu, tak, że Zosia mogła niemal zobaczyć, jak przyjaciółka rysuje w powietrzu cudzysłów.

– Muszę. Klaudia, zadzwonię tam. Do później.

– Ale… – Przyjaciółka nie dokończyła, bo Zosia impulsywnie nacisnęła czerwoną słuchawkę i już wybierała kolejny numer telefonu.

3

Trochę się denerwowała, kiedy sygnały ciągnęły się w nieskończoność, jakby dłuższe niż zazwyczaj. W głowie wygłaszała przyspieszony dialog wewnętrzny… Rozmowa odbędzie się po niemiecku czy po polsku? Ogłoszenie wisi w Warszawie, jest napisane w języku polskim, numer telefonu też zdecydowanie jest polski. Ale jeśli jednak odbierze jakiś Niemiec? Zosia bardzo dobrze radziła sobie z językiem niemieckim w szkole, ale to było już jakiś czas temu. Czy jeszcze w ogóle coś pamięta? Co jeśli…?

– Tak, słucham. – Miły głos przerwał jej rozmyślania.

– Eee…

– Nie poznaję pani numeru, a jedyna obca osoba, która mogłaby do mnie dzwonić w jakiejś sprawie, to potencjalna opiekunka. Zgadza się?

– Tak… Tak, dokładnie. Dziękuję. Widziałam pani ofertę.

– Miejsce znajduje się we Frankfurcie nad Menem… Kojarzy pani to miasto?

– Tak, oczywiście.

– Moja oferta brzmi następująco: opłacam pani przejazd na miejsce, dostaje pani pięćset euro tygodniowo na konto, opłacam również wydatki, takie jak jedzenie dla pani i dla mojej matki, rachunki… Zależy mi głównie na tym, żeby ktoś nad nią czuwał, pomógł jej w razie potrzeby, no i dbał o dom. Zostanie pani tyle, ile będzie pani chciała. Co pani na to?

– Brzmi nieźle, ale… czy jest pani jakąś firmą? Co z umową i ubezpieczeniem?

Po drugiej stronie zapadła chłodna cisza.

– Nie szukam opiekunki przez firmę, bo w ten sposób zapłaciłabym dwa razy tyle, ile dam pani na czarno. Rozumie pani? Pani również na tym zyskuje. Dostanie pani więcej, niż zarobiłaby pani przez firmę, bo oni połowę biorą do własnej kieszeni. To będzie zysk dla obu stron. – Miły ton powrócił. – Proszę się namyślić i dać znać. Na razie nie mam więcej kandydatek.

– Dobrze. Zadzwonię, jak tylko to przemyślę.

– Do widzenia.

Zosia nacisnęła czerwoną słuchawkę i w zamyśleniu przesunęła ręką po nodze, na której pojawiły się już kłujące włoski. A może by je tak ogolić? Przerzuciła nogi na drugą stronę wanny, natarła jedną nogę kremem i zaczęła przesuwać po skórze ostrzami golarki.

Oferta była naprawdę obiecująca. Co prawda, ta tajemnicza kobieta nie zdradziła wielu szczegółów, ale skoro nie pytała ją o kwalifikacje ani o znajomość niemieckiego, to widocznie zajmowanie się jej matką nie było aż takie trudne. Czego mogłoby to od niej wymagać? Przypomniała sobie francuski film Intouchables. Jeśli ta pani jeździ na wózku tak jak bohater tego filmu, to będzie musiała zabierać ją na spacery, karmić, myć i podawać leki. Nie, to na pewno nie okaże się dla niej zbyt trudne.

Gdy spłukała krem i wysuszyła ręcznikiem nogi, zauważyła w lustrze, że schudła. Jej długie czarne włosy okalały obojczyki i sięgały bioder, które teraz wystawały nawet bardziej niż ostatnio, kiedy przeglądała się w lustrze. Ostatnie miesiące były dla niej na tyle wymagające, że szybko zgubiła kilogramy, których nabrała w ciąży.

W jakiś przedziwny sposób czuła, że wszystko to, co się dzieje – łącznie z jej lękiem o przyszłość, ogromną miłością do Pawła i Mai, a także niezwykłą relacją jej partnera z córką – pcha ją w objęcia tej okazji. Po prostu nie było innej opcji.

4

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55

Echa nieodkupionych win

ISBN: 978-83-8373-750-8

© Gabriela Sznigir i Wydawnictwo Novae Res 2025

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Aleksandra Płotka

KOREKTA: Bogusława Brzezińska

OKŁADKA: Paulina Radomska-Skierkowska

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek