Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gdyby nie sprawa Rolanda Doe, nie powstałby najgłośniejszy horror wszech czasów – Egzorcysta.
Najsłynniejszy przypadek opętania w historii Ameryki miał miejsce w st. Louis w 1949 roku I do dziś owiany jest tajemnicą.
Stworzona na kanwie wydarzeń w St. Louis powieść Williama Petera Blatty’ego i jej ekranizacja były fikcją. Natomiast Taylor wchodzi w głąb prawdy o tym, co wydarzyło się w 1949 roku. Śledzi kolejne kroki podejmowane przez rodzinę Robbiego zmagającą się z demonem. Opisuje trudną podróż do St. Louis, niesamowite zjawiska towarzyszące opętaniu i ostateczną walkę stoczoną przez egzorcystę.
Badając tę sprawę przez ponad dekadę, autor wnikliwie przeanalizował dostępne informacje i dokumenty, odwiedził miejsca zdarzeń, dotarł i rozmawiał z wciąż żyjącymi, ostatnimi świadkami. Opisując ją, nie narzuca własnej interpretacji faktów i pozostawia czytelnikowi swobodę oceny. Sam nie wątpi jednak, że te przerażające zdarzenia wywarły niezatarte piętno na osobowości wszystkich ich uczestników. Zapewne pozostawią także ślad w świadomości każdego, kto przeczyta tę książkę.
Troy Taylor urodził się, wychował i mieszka w Illinois. Jest badaczem tematyki zbrodni i zjawisk paranormalnych oraz autorem wielu książek na temat przestępczości, nawiedzeń oraz rozmaitych niewyjaśnionych, często budzących grozę zdarzeń pojawiających się zarówno w amerykańskich legendach, jak i w rzeczywistości. Jest również założycielem American Hauntings – firmy specjalizującej się we wspomnianej tematyce, publikującej książki i organizującej w całym kraju wycieczki oraz rozmaite wydarzenia z nią związane.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 322
PRZEDMOWA
W 1949 roku do St. Louis przybył diabeł…
A przynajmniej, jeśli wierzyć historiom, które opowiadano przez ostatnie sześćdziesiąt kilka lat, coś, co wiernie go odwzorowywało.
„Washington Post”, wydanie z 20 sierpnia 1949:
To prawdopodobnie najważniejsze doświadczenie tego rodzaju we współczesnej historii religii. Wczoraj dotarły do nas doniesienia, że katolicki ksiądz uwolnił od opętania czternastoletniego chłopca z Mount Rainier.
Podobno diabła z chłopca tutaj, w St. Louis, udało się wypędzić dopiero po dwudziesto- bądź trzydziestokrotnym powtórzeniu pradawnego rytuału egzorcyzmu.
Podczas wszystkich, z wyjątkiem ostatniego, chłopiec wpadał we wściekłość, krzyczał, przeklinał i wypowiadał łacińskie zwroty– a języka tego nigdy się nie uczył– za każdym razem, gdy ksiądz docierał do punktu kulminacyjnego dwudziestosiedmiostronicowego rytuału, w czasie którego rozkazywał demonowi odstąpić.
Ksiądz, całkowicie oddany swojemu zadaniu, przebywał z chłopcem przez okres dwóch miesięcy. W tym czasie był świadkiem takich zjawisk, jak nagłe przesuwanie się łóżka przez pokój, w którym spał ów młody człowiek.
Pastor protestancki z Waszyngtonu donosił wcześniej, że był świadkiem podobnych manifestacji, w tym jednej, kiedy siennik, na jakim leżał śpiący chłopiec, przesunął się powoli po podłodze, aż głowa dziecka uderzyła o łóżko, przez co się obudziło.
W innym przypadku opisanym przez tego samego pastora ciężki fotel, w którym siedział chłopiec z kolanami podciągniętymi pod brodę, przechylił się powoli na bok i przewrócił, zrzucając chłopca na podłogę.
Poinformowano nas, że ostatni rytuał egzorcyzmów miał miejsce w maju (diabeł został podczas niego wyrzucony z chłopca) i od tego czasu nie było żadnych manifestacji. Rytuał ten sięga korzeniami czasów Jezusa. Przed jego zastosowaniem wyczerpane zostały wszystkie, tak medyczne, jak psychiatryczne możliwości uleczenia chłopca, w którego obecności działy się niezwykłe rzeczy, np. owoce wyskakiwały z lodówki w jego domu i roztrzaskiwały się o ścianę.
Chłopca zabrano do Szpitala Uniwersyteckiego Georgetown, gdzie dokładnie zbadano jego dolegliwość, oraz na Uniwersytet St. Louis. Obie te instytucje należą do jezuitów. Ostatecznie w tych katolickich placówkach uznano, że nie ma możliwości wyleczenia chłopca przy zastosowaniu naturalnych metod. Dopiero wówczas zaczęto szukać sposobów nadnaturalnych.
Rytuał egzorcyzmu został przeprowadzony przez pięćdziesięcioletniego jezuitę. Szczegóły przedstawione w „Washington Post” zostały opisane przez tutejszego księdza (nie egzorcystę). Rytuał rozpoczął się w St. Louis, tutaj trwał i w St. Louis się zakończył.
Przez dwa miesiące ów jezuita był przy chłopcu, jeździł z nim pociągiem, spał w tym samym domu, a czasami w tym samym pokoju. Był świadkiem wielu manifestacji– tych samych, które w tym miesiącu, podczas zamkniętego spotkania laboratorium Towarzystwa Parapsychologicznego na Duke University, opisał pastor protestancki, który przyjechał zbadać tę sprawę. Mówił o „robiącym wielkie wrażenie” zjawisku poltergeista (hałaśliwego ducha), jakie zwróciło jego uwagę w czasach jego słynnych badań w tej materii.
Pomimo egzorcyzmu chłopiec w żadnym razie nie został uleczony natychmiastowo. Samo przeprowadzenie tego rytuału zajmuje około trzech kwadransów. W tym czasie chłopiec wpadał w furię, bluźnił i wywrzaskiwał zdumiewające łacińskie zdania.
Jednak wreszcie, przy ostatnim odprawieniu rytuału, chłopiec milczał. I od tego czasu, o ile nam wiadomo, wszelkie manifestacje wynikające z opętania– takie jak dziwne przesuwanie się łóżka po pokoju czy inne, o których mówiła jego rodzina, jak nagłe zrywanie się ze ścian obrazów, gdy chłopiec był w pobliżu– ustały.
Na początku tego roku członkowie rodziny chłopca udali się do swojego pastora i poinformowali o niepokojących wydarzeniach, do jakich dochodziło w ich domu w Mount Rainier od 18 stycznia. Pastor odwiedził ich dom i był świadkiem pewnych manifestacji. Powiedział jednak, że jakkolwiek dla zwykłego człowieka zjawiska te– na przykład skrobanie w ściany w obecności chłopca– były niewytłumaczalne, to zawsze istniała możliwość, że owe odgłosy w jakiś sposób wydawał sam młody człowiek.
Zachowując sceptycyzm w tej kwestii, pastor zaprosił chłopca, by ten przenocował w jego domu. Było to 17 lutego. I wówczas, jak przekazał, na jego oczach doszło do dwóch manifestacji, które uznał za niedające się obiektywnie wytłumaczyć. Najpierw posłanie chłopca przesunęło się po podłodze, podczas gdy czternastolatek ręce miał na kołdrze, a ciało sztywne. Potem była druga– ciężki fotel, w którym bez ruchu siedział chłopiec, przechylił się i przewrócił na podłogę na oczach zdumionego pastora. Duchowny spróbował przewrócić mebel, gdy sam na nim siedział, i nie zdołał tego zrobić.
Sąsiedzi rodziny chłopca zareagowali na tę sytuację między innymi, spryskując wodą święconą okolice ich domu.
Sceptycyzm niektórych z nich szybko minął, gdy po początkowym wyśmianiu sprawy zaprosili chłopca oraz jego matkę, by spędzili noc w ich własnych, „nienawiedzonych” domach, i na własne oczy ujrzeli niektóre manifestacje– przykładowo gwałtowne, wyraźnie samoistne dygotanie łóżka chłopca.
Ten artykuł jest krótkim streszczeniem opowiadanej od niemal czterech pokoleń historii, która stała się kanwą dla książek, filmów fabularnych i dokumentalnych. Bez wątpienia stanowi największą nierozwiązaną zagadkę miasta St. Louis i jedną z najbardziej frapujących nadprzyrodzonych zagadek w amerykańskiej historii. Jednak czy ta opowieść jest tak tajemnicza ze względu na składające się na nią wydarzenia, czy ze względu na osobliwą mieszaninę faktów i fantazji, jaką się stała? Historia egzorcyzmu w St. Louis z 1949 roku na przestrzeni lat jest zagmatwaną i zawiłą kwestią. Istnieje tak dużo poplątanych teorii, legend, opowieści i kontropowieści, że w tym przypadku bardzo trudno jest oddzielić prawdę od fikcji.
Gdy w 2006 roku napisałem pierwsze wydanie tej książki, moją intencją było oddzielenie prawdy od fantazji. Jaka część tej historii znanej tak wielu z nas jest tylko wynikiem działania bogatej wyobraźni, a co miało miejsce naprawdę? Czy jesteśmy w stanie dotrzeć do sedna tego, co wydarzyło się w 1949 roku, mimo wszystkich pytań, które nie doczekały się odpowiedzi? I co się stało ze starym Szpitalem Braci Aleksjanów, o którym nadal jego dawni pracownicy mówią z lękiem i wyłącznie szeptem? A przede wszystkim, czy ten chłopiec naprawdę był opętany przez demona?
Nie mogę przysięgnąć, że ustaliłem to wszystko. Tym niemniej wierzę, że udało mi się osiągnąć założony cel: dostarczyć czytelnikowi dostatecznie dużo faktów, by sam mógł ocenić, w co wierzyć, a w co nie. Nigdy nie miałem zamiaru rozsądzać prawdziwości tej historii. Chciałem, by czytelnik sam zdecydował, w co wierzyć. Wiedziałem, w co wierzę ja, czy też przynajmniej– co mi się wydaje. Od 2006 roku– a nawet jeszcze bardziej od drugiego wydania tej książki w roku 2014 roku– zmieniłem zdanie co do niektórych elementów tej sprawy.
To mi wystarczyło do podjęcia decyzji.
Na kolejnych stronach czeka nas bardzo osobliwa podróż. Historia egzorcyzmów jako takich sięga kilkunastu stuleci, jednak opowieść o tym, co wydarzyło się w St. Louis, zabiera nas do połowy poprzedniego wieku i trwa aż do dziś. Historia tego egzorcyzmu nie zakończyła się w 1949 roku. Jego obecność jest odczuwalna po dziś dzień.
Jaki wpływ ta opowieść ma na nas, jako czytelników? Jeśli jesteście podobni do mnie, to prawdopodobnie będziecie czytać tę książkę przy włączonym świetle. Nadprzyrodzone czy nie, w 1949 roku coś się przydarzyło młodemu chłopakowi z Maryland i nie da się nie zastanawiać, czy to, co go spotkało, może dotknąć kogoś, kogo znamy.
Czy może przydarzyć się nam?
Można o tym pomyśleć, przewracając strony tej książki. Co czai się na odległych rubieżach nadprzyrodzonego? Co czai się w głębinach naszych umysłów? Przygotujcie się, że to, o czym będziecie czytać, wprawi was w niepokój. Przygotujcie się na to, że będziecie się bać. Możecie sobie mówić, że to tylko książka– ale pamiętajcie, ta historia jest prawdziwa, a to, co wydarzyło się w St. Louis, może wydarzyć się wszędzie. Możecie sobie mówić, że nie wierzycie w opętanie człowieka przez istoty nadprzyrodzone, ale to, w co wierzycie, nie ma znaczenia. Nawet ci, którzy nie wierzą, czasami natykają się na rzeczy, jakich nie potrafią zrozumieć.
Trochę straszne, prawda?
Kto wie? Może to być tylko, jak twierdzą niektórzy, opowiastka o chłopcu, który „stworzył” demona jako usprawiedliwienie złego zachowania i powód, by nie chodzić do szkoły. Czy naprawdę mogło chodzić właśnie o to? Znowu nie jestem w stanie stwierdzić tego z całkowita pewnością, jednak oczywiście możecie to sobie powtarzać za każdym razem, gdy podczas lektury tej książki poczujecie nagłą potrzebę, żeby obejrzeć się przez ramię.
A będziecie mieć taką potrzebę– i założę się, że nie będziecie gasić światła.
Troy Taylor
Lato 2018
WSTĘP
HISTORIA I ZAGADKA EGZORCYZMÓW
W 1865 roku w życie dwóch chłopców z małego miasteczka Illfurth we francuskiej Alzacji wkroczyło coś przerażającego i niewytłumaczalnego. Owi chłopcy, ośmio- i dziesięcioletni Jospeh i Theobald Brunerowie, byli synami miejscowego chłopa i wiedli spokojną, zwyczajną egzystencję. Zgodnie z aktami parafialnymi prowadzonymi przez ojca Karla Breya pierwszą wskazówką pozwalającą się domyślać, że z tymi dziećmi dzieje się coś bardzo złego, była nowa fascynacja diabelskimi rzeczami i nagła niechęć do wszystkiego, co miało naturę religijną. Kapłan zapisał:
Leżąc w łóżkach, dzieci odwracają się do ściany, rysują na niej koszmarne, diabelskie oblicza, a potem mówią do nich i bawią się z nimi. Jeśli na łóżko pogrążonego we śnie opętanego położyć różaniec, chłopiec natychmiast chowa się pod okryciem i odmawia wyjścia, póki różaniec nie zostanie zabrany.
W annałach opętań i egzorcyzmów jedną z bardziej tajemniczych jawi się historia Anneliese Michel
Wkrótce sprawy przybrały poważniejszy obrót. Dzieci zaczęły przechodzić przerażające fizyczne deformacje.
Co dwie lub trzy godziny w nienaturalny sposób splatali się nogami. Przeplatali je w tak skomplikowany sposób, że niemożliwym było ich rozdzielić. Po czym nagle rozplatali je z prędkością błyskawicy. Czasami chłopcy stali podparci na stopach i głowach, z ciałami wygiętymi w ostry łuk. Żaden zewnętrzny nacisk nie mógł sprowadzić ich do normalnej pozycji– póki diabeł na jakiś czas nie dał spokoju obiektom swoich tortur.
Ojciec Brey szybko doszedł do wniosku, że chłopcy zostali opętani, a w jego pamiętniku znalazły się opisy kolejnych osobliwych wydarzeń:
Czasami ich ciała nadymały się tak, jakby miały pęknąć; wtedy chłopcy wymiotowali. Z ich ust wypływała żółta piana, pióra i wodorosty. Ich ubrania często pokryte były ohydnie woniejącymi piórami… Nieważne, jak często zmieniali koszule i odzienie, pierze i wodorosty pojawiały się na nich na nowo. Pierze, pokrywające ich ciała w niewytłumaczalny sposób, napełniało powietrze takim odorem, że trzeba było je palić…
Ksiądz przywoływał także inne, wyraźnie nadprzyrodzone zdarzenia, które wskazywały na opętanie chłopców przez diabła. Szczególnie duże wrażenie robiły na nim częste proroctwa wygłaszane przez Josepha i Theobalda:
Theobald kilkakrotnie prawidłowo przewidział czyjąś śmierć. Na dwie godziny przed odejściem Fran Muller chłopiec uklęknął na swoim łóżku i zachowywał się, jakby bił dzwonem na żałobę. Kiedy indziej robił to samo przez całą godzinę. Gdy zapytano go, komu bije ten dzwon, chłopiec odpowiedział: „Gregorowi Kunegelowi”. Wówczas z wizytą w jego domu przebywała córka. Zaskoczona i rozzłoszczona powiedziała Theobaldowi: „Ty kłamczuchu, mój ojciec nawet nie jest chory. Pracuje jako kamieniarz przy budowie nowej szkoły dla chłopców”. Theobald odparł: „To możliwe, ale właśnie upadł. Idź i sama się przekonaj!”. Fakty mówiły same za siebie. Mężczyzna spadł z rusztowania i skręcił sobie kark. Stało się to dokładnie w chwili, gdy Theobald zaczął udawać, że bije w dzwon. W Illfurth nikt nie wiedział o tym wypadku.
Gdy ojciec Brey wraz z rodzicami chłopców uznał, że jedynym sposobem, aby im pomóc, jest egzorcyzm, Theobald został odesłany do sierocińca św. Karola w Schiltigheim opodal Strasburga. Sierociniec prowadziły siostry zakonne, a ich przełożonym był ojciec Stumpf. Przez trzy dni po przyjeździe Theobald– czy też demon– milczał, ale czwartego dnia przemówił. „Przybyłem i jestem wściekły”, oznajmił głos. Jedna z zakonnic spytała go, kim jest, i głos, który został opisany jako „nieludzki”, odpowiedział głośno: „Jestem panem ciemności”.
Wkrótce potem do sierocińca przyjechał także Joseph i rozpoczął się rytuał egzorcyzmu. Przeprowadził go ojciec Stumpf. Opętanie braci manifestowało się na wiele sposobów. Na przykład obaj chłopcy złapali wszy, które namnażały się tak szybko, że trzy lub cztery zakonnice z grzebieniami nie były w stanie za nimi nadążyć. Wreszcie ksiądz oblał pasożyty wodą święconą i owady zniknęły.
Ostatecznie opętanie Theobalda i Josepha Brunerów trwało ponad dwa lata. Egzorcyzm ich uwolnił, ale niestety Theobald zmarł dwa lata później, w kwietniu 1871 roku, gdy miał szesnaście lat. Joseph, którego symptomy nie były tak dotkliwe, niewiele go przeżył. Odszedł w roku 1882 roku, nadal jako młodzieniec.
Opętanie– a przynajmniej zastosowane przeciwko niemu egzorcyzmy– zniszczyło życie dwóch chłopców i bez wątpienia doprowadziło do ich śmierci.
EGZORCYZMY W HISTORII
Wszyscy widzieliśmy ten film. Wszyscy sądzimy, że wiemy, co się dzieje, gdy ktoś jest opętany. Ale czy na pewno? Wirujące głowy, lewitujące meble i ludzie, w całym pokoju zwymiotowana zupa z zielonego groszku– dość przerażające i obrzydliwe rzeczy. Ale czy cokolwiek z tego jest prawdziwe, czy to wyłącznie wytwór wyobraźni pisarzy i scenarzystów?
I co ważniejsze, czy ludzie naprawdę bywają opętywani?
Stan opętania definiuje się jako obecność ducha bądź istoty, która zajmuje i kontroluje fizyczne ciało podmiotu. Wiara w to zjawisko występuje od dawna w większości krajów na świecie oraz w religii chrześcijańskiej i kiedyś uważana była za wyłączną domenę demonów działających w interesie Szatana. Opiera się na licznych odniesieniach w Biblii, w tych ustępach ze świętego Marka: „W imię moje złe duchy będą wyrzucać”; z Łukasza: „Wtedy zwołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami”; i jeszcze z Łukasza: „Wróciło siedemdziesięciu dwóch, z radością mówiąc: »Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy się nam poddają«”. Jest również przypowieść, w której Jezus konfrontuje się z człowiekiem opętanym przez tyle demonów, że mówią o sobie „Legion”. Egzorcyzmuje te duchy i wygania je w stado świń, które popełniają zbiorowe samobójstwo, rzucając się z klifu. Dzięki takim odniesieniom opętanie przez demony pozostaje dogmatem wiary chrześcijańskiej, a zwłaszcza Kościoła rzymskokatolickiego.
Jednak opętanie jako takie ma wiele aspektów. Symptomami mogą być straszliwe konwulsje, często z wiciem się i przejawianiem pożądania seksualnego, przeklinanie, wymioty, wydarzenia przypominające aktywność poltergeistów, brutalna przemoc, a nawet nienaturalny spokój. Nie ma dziś jednomyślnej opinii co do przyczyny lub przyczyn opętania, a temat obejmuje tak różne dyscypliny, jak religia, medycyna, psychiatria, spirytualizm i demonologia. Nie można pominąć możliwości oszustwa, a sporo wydarzeń, które kiedyś uważano za autentyczne, zostało później zakwestionowanych lub obalonych. Jest jednak jasne, że w wielu przypadkach objawy głębokiego cierpienia, udręki psychicznej lub nawet fizycznej są prawdziwe bez względu na to, jak kontrowersyjna jest ich przyczyna. Nie wyklucza to możliwości, że symptomy opętania mogą być wynikiem sugestii, zewnętrznej lub własnej, a ofiarom lepiej może się przysłużyć opieka psychiatry niż egzorcysty.
Jeśli chodzi o większość lekarzy i specjalistów od zdrowia psychicznego, diagnoza opętania przez demony trąci średniowiecznymi przesądami i ignorancją. Uważają, że objawy takie pod względem medycznym i psychiatrycznych można szeroko interpretować lub odrzucić jako błędy percepcji i halucynacje. Według nich przypadki opętania w przeszłości nie były niczym więcej jak epilepsją, histerią lub czymś, co określa się mianem mnogiego zaburzenia osobowości, które samo w sobie jest rzadkie.
Podczas napadu konwulsyjnego osoba z padaczką może doświadczać skrajnej sztywności mięśni, piany na ustach i szybkich ruchów głowy w przód i w tył. Twarz może być zniekształcona i osoba taka może wydawać dziwne, gardłowe dźwięki, które są spowodowane skurczem mięśni krtani. W okresie tuż przed napadem pacjent może doświadczać halucynacji, widzieć rzeczy nieistniejące dla innych i słyszeć dziwne dźwięki oraz głosy.
Zgodnie z całą literaturą opisującą opętania są to również objawy świadczące o tym, że osoba jest we władaniu demona. Jednak istnieją tu pewne różnice. Demoniczne ataki rzekomo trwały godzinami, a nie tylko do kilku minut, co jest typowe dla napadów padaczkowych. Dla osoby opętanej bardziej charakterystyczne są gwałtowne ruchy, nie sztywność, a skurcze mięśni są dość silne. Zgodnie z aktami kościelnymi inne objawy opętania to: „umiejętność swobodnego mówienia w obcym języku lub rozumienia go, gdy mówi ktoś inny; zdolność ujawniania przyszłych i ukrytych wydarzeń; i pokaz mocy, które wykraczają poza wiek i naturalny stan podmiotu”.
Z wieloma symptomami opętania mamy do czynienia również w stanie zwanym histerią. Poniższy opis kobiecej histerii został sporządzony na początku XX wieku przez profesora Paula Richtera, francuskiego lekarza z La Salpetriere, znanego szpitala psychiatrycznego w Paryżu:
Nagle usłyszeliśmy głośne szlochy i krzyki. Jej ciało wykonało serię skomplikowanych ruchów – albo dziko się wyginało, albo było katatonicznie nieruchome. Jej nogi się splotły, a potem rozplotły, ramiona wykręciły i wygięły, nadgarstki podkurczyły. Niektóre palce były sztywno wyprostowane, inne skulone. Ciało miała to wygięte w półokrąg, to zupełnie wiotkie. Głowa rzucała się w prawo lub w lewo bądź, gdy gwałtownie odrzucała ją do tyłu, wydawała się wynurzać ze spuchniętej szyi. Na jej twarzy widać było na zmianę przerażenie, gniew i czasami wściekłość; była opuchnięta i przybierała odcienie fioletu.
Ilustracje z dzieła Richtera przedstawiające gwałtowne ataki histeryczne, które często mogły być brane za opętanie.
Dwie rzeczy najbardziej uderzające w pismach Richtera to opis splatających się i rozplatających nóg kobiety oraz jej ciało „wygięte w półokrąg”. Wzmianka o nogach przywodzi na myśl opisy młodych Brunerów w sprawie z 1865 roku, o której była mowa na początku tego rozdziału. W przypadkach opętania często spotyka się to, co w niektórych tekstach opisywane jest jako „łuk histeryczny”. Ponadto egzorcyści przez lata zaobserwowali wszystkie opisane powyżej symptomy. Dodatkowo pojawianie się na skórze sinawych śladów– czasami przypominających ugryzienia, symbole czy nawet litery– również jest udokumentowane jako wytwór histerii.
Jeśli stwierdzono częściowe pokrywanie się objawów, to w jaki sposób Kościół dokonuje rozróżnienia pomiędzy histerią a faktycznymi przypadkami opętania? Czynnikiem determinującym jest kontekst, w którym te symptomy wystąpiły. Jeśli pojawiają się w tym samym czasie, co awersja do obiektów religijnych, i jeśli towarzyszą im zjawiska nadprzyrodzone (zdolność wykrywania ukrytych przedmiotów religijnych, rozumienie języków, których nigdy się nie uczyło, lewitacja i tym podobne), Kościół jest znacznie bardziej skłonny uznać te objawy za manifestacje opętania.
Równie tajemnicze jak histeria i równie często brane za opętanie jest zaburzenie dysocjacyjne osobowości (osobowość mnoga). Cierpiąca na nie osoba może przejawiać kilka różnych osobowości. Każda z nich ma własne upodobania, antypatie oraz sposób mówienia i może być niechętna lub obojętna wobec innych. Jeśli jedna bądź więcej wydaje się mieć diabelską naturę, to może się zdarzyć, że zaburzenie to zostanie uznane za opętanie. Należy jednak zaznaczyć, że prawdziwie przypadki osobowości mnogiej są niezwykle rzadkie. Zazwyczaj są związane z tłumionymi wspomnieniami traumatycznych wydarzeń, takich jak molestowanie seksualne, i często powstają, by chronić osobę przed konfrontacją z tym, co się jej przydarzyło. Z tego powodu określanie przypadków możliwego opętania jako zaburzenia dysocjacyjnego osobowości może być co najmniej problematyczne.
Mimo tego lekarze zazwyczaj gwałtownie sprzeciwiają się nawet wzięciu pod uwagę możliwości opętania przez demony, jeśli objawy u pacjenta można wyjaśnić na gruncie medycznym lub psychiatrycznym. Ponieważ uznanie sprawy za opętanie, a nie histerię, opiera się wyłącznie na rozpoznaniu nienawiści do obiektów religijnych i przypadków zjawisk paranormalnych (w które spora część z nich i tak nie wierzy), większość psychiatrów prawdopodobnie odrzuci te kryteria jako błędne wyobrażenia i halucynacje ze strony świadka. Kilku mniej sceptycznych może przyzna, że w danej sprawie faktycznie jest coś dziwnego, ale prawdopodobnie zwrócą się raczej w stronę parapsychologii niż opętania.
W przypadkach, w których mamy do czynienia z przemieszczającymi się przedmiotami, wielu wskaże raczej na zjawisko poltergeista niż działanie bytów demonicznych. Słowo „poltergeist” oznacza z niemieckiego „hałaśliwego ducha” i od wielu lat badacze uważają, że owe hałaśliwe duchy są przyczyną gwałtownych i destrukcyjnych zjawisk występujących w nawiedzonych domach. Aktywności powiązane z takimi przypadkami są najrozmaitsze i obejmują stukanie oraz dudnienie, przemieszczanie nieruchomych obiektów, trzaskające gwałtownie drzwi oraz fizyczne działania często ciężkich przedmiotów. Pomimo tego, jak sądzą niektórzy, wiele przypadków tego rodzaju nie ma nic wspólnego z duchami ani też z demonami.
Najszerzej akceptowaną teorią w sprawach typu poltergeist jest ta, że aktywność nie jest wynikiem poczynań jakiegoś ducha, lecz osoby w domostwie. Osobą tą jest zazwyczaj (ale nie zawsze) dorastająca dziewczynka, zwykle przeżywająca zawirowania emocjonalne. Uważa się, że w sposób nieświadomy dziecko takie manipuluje przedmiotami w domu za pomocą psychokinezy, zdolności poruszania przedmiotów energią generowaną przez umysł. Nie wiadomo, dlaczego zdolność ta wydaje się pojawiać u dziewcząt w okresie pokwitania, ale jest to udokumentowane zjawisko. Większość takich wypadków trwa krótko, ponieważ wywołujące je czynniki często szybko znikają. Osoba lub tzw. agent, podświadomie kanalizuje swoją stłumioną złość lub frustrację w sposób, którego nauka dotąd nie wytłumaczyła. Zaburzony emocjonalnie młody człowiek może przejawiać symptomy tego rodzaju, pasujące po części do kryteriów opętania, ale znowu jest to całkowicie odmienne zjawisko.
Jak czytelnik już bez wątpienia zauważył, współczesna nauka odrzuca koncepcję duchowego bądź demonicznego opętania. Istnieje wiele możliwych wyjaśnień, dlaczego dana osoba nie może być opętana, a jednak żadne z nich nie zawiera wszystkich objawów, które rzekomo wykazuje opętany. Czy to oznacza, że opętanie może być czymś prawdziwym, czy też nauka po prostu nie znalazła dotąd przyczyny, dlaczego tak zwane „opętania” wymykają się konkretnej definicji?
Jedno jest pewne: niezależne od tego, czy opętania są prawdą, czy nie, na całym świecie są ludzie, którzy wierzą w ich prawdziwość– i szczerze wierzyli w nią przez całe stulecia. Wiara w opętania sięga początków Kościoła katolickiego, ale zyskała na znaczeniu ze względu na słynne przypadki w czasach średniowiecza. Przypadki sióstr zakonnych poddanych diabelskim wpływom pojawiały się w klasztorach we Francji, Włoszech, Hiszpanii, Niemczech i nie tylko. Opętanie zaczynało się zwykle od jednej zakonnicy i okazywało się wysoce zaraźliwe– potrafiło objąć całe grupy. Zbiegając się z bezlitosnymi czasami hiszpańskiej inkwizycji, sprawy często miały tragiczne konsekwencje dla każdego, kto mógł zostać oskarżony o spowodowanie opętania danej osoby. Ofiary zasadniczo uważano za niewinne tego, co im się przydarzyło, a ich leczenie ograniczało się do wypędzenia demonów za pomocą egzorcyzmu. Egzorcyści, którzy utworzyli jeden z pomniejszych zakonów Kościoła, byli kapłanami specjalizującymi się w pracy metodami opisanymi w Rituale Romanum.
Rituale Romanum, nadal stosowany w Kościele rzymskokatolickim, został wydany w roku 1614 z polecenia papieża Pawła V. Rytuał ten został stworzony w celu sformalizowania praktyk, które rozwinęły się w początkach chrześcijaństwa, i kładł szczególny nacisk na rozpoznawanie opętania diabolicznego, wybór egzorcysty oraz określenie okoliczności i tekstów do wykorzystania podczas rytuału egzorcyzmów. Rytuał przez ostatnie stulecia zachował swoje główne cechy, chociaż w 1952 i 1999 roku zostały wprowadzone pewne zmiany. Początkowy tekst ma na celu ustalenie rzeczywistego wystąpienia opętania przez demony. W tym celu:
Przede wszystkim nie należy zakładać, że ktoś jest opętany przez demona, o ile nie wykazuje on oznak, które odróżniają osobę opętaną od cierpiących na melancholię (choroba psychiczna) lub jakąś (fizyczną) chorobę. Oznaki wskazujące na opętanie to: mówienie w nieznanym języku lub rozumienie kogoś, kto mówi w języku nieznanym tej osobie; objawianie spraw odległych i nieznanych; manifestacja mocy wykraczających poza wiek i naturalną kondycję; jak również inne tego typu kwestie, które razem wzięte składają się na takie wskazania.
Jednakże, jak zauważono wcześniej i jak wskazał prałat Carlo Balducci w 1959 roku, parapsychologia rozszerzyła możliwość interpretacji zjawisk naturalnych (takich jak psychokineza i prekognicja) jako mających pochodzenie demoniczne. Jeśli wziąć pod uwagę również chorobę psychiczną i inne schorzenia, znacznie trudniej będzie określić, co jest prawdziwym opętaniem, a co nie. Z tego powodu pierwszym zadaniem egzorcysty było potwierdzenie, że ofiara rzeczywiście była opętana przez diabła, który istniał tylko za przyzwoleniem Boga. W ten sposób demon zostawał poddany władzy chrześcijańskiego kapłana. Liczne podręczniki obejmowały nie tylko wiedzę na temat objawiania i wyrzucania demonów z ciał ludzkich i zwierzęcych, ale także wiele technik przeciwdziałania demonicznym uczynkom, zarówno małym, jak i dużym. W przeszłości wierzono, że praktycznie nie było takiego zła, do którego demon nie byłby zdolny, od odbierania mleka krowom, po poważniejszy zarzut o niedopuszczanie do współżycia seksualnego w małżeństwie.
Wczesny egzemplarz Rituale Romanum.
Po ustaleniu przyczyny satanicznej następnym problemem egzorcysty było znalezienie sposobu, w jaki demon wszedł w opętanego. Mogło to być wynikiem własnej inicjatywy demona, zaproszenia przez opętaną osobę lub, jak wierzono w minionych wiekach, zaklęć czarownicy. Zwykle skłaniano się ku drugiej możliwości, ponieważ oznaczało to łatwiejsze wypędzenie, a w przypadku, gdy została odkryta czarownica, można było ją osądzić, a potem powiesić lub spalić. Drogę wejścia najtrudniej było określić w sytuacjach, gdy wydawało się, że nie ma konkretnej przyczyny, dla której ofiara została opętana. W wielu historycznych przypadkach opętywani przez demony bywali pobożni i religijni ludzie. Wierzono, że w takich okolicznościach był to test dla ofiary bądź nawet test dla samego egzorcysty.
Z zapisów jasno wynika, że egzorcyzm miał charakter rywalizacji między egzorcystą, uzbrojonym w autorytet Boga i Kościoła, a demonicznym intruzem. Egzorcysta mógł zawieść. Mógł nawet zostać zabity, gdyby bitwa toczyła się przeciwko niemu, a fakt, że kilku egzorcystów zmarło przedwcześnie– a kilku oszalało– wydaje się potwierdzać koszmarną naturę samego rytuału. Modlitwy, wezwania i rozkazy egzorcysty wraz z zalecanymi czynnościami rytualnymi same w sobie były dramatyczne, a gdy doprowadzały, zgodnie z zamierzeniem, do dialogu między egzorcystą a demonem, mogły być przytłaczające i odrealnione. Właśnie w takiej chwili, gdy zwierzęcy głos demona wypowiadał bluźnierstwa, a głos kapłana odpowiadał rozkazami i modlitwami, dramat konfrontacji osiągał apogeum.
Jakkolwiek myślimy o egzorcyzmie jako o „wypędzeniu” demona, to faktycznie jest to raczej kwestia nałożenia na niego klątwy. W pewnych wypadkach osobę może opętać więcej niż jeden demon. Słowo „egzorcyzm” pochodzi od greckiego „ek” w połączeniu z czasownikiem „horkizo”, który oznacza „sprawiam, że [ktoś] przysięga” i odnosi się do „zmuszenie ducha lub demona, by złożył przysięgę”. Mówiąc prościej, oznacza to wezwanie wyższego autorytetu, by nałożył na istotę więzy w celu kontrolowania jej i nakazania działania wbrew jej własnej woli. W sensie chrześcijańskim tym wyższym autorytetem jest Jezus Chrystus, co zasadza się na przekonaniu, że demony i złe duchy boją się Chrystusa. Wiara ta nawiązuje do historii wspomnianej wcześniej, kiedy Jezus wypędził legion diabłów z uciśnionego człowieka. Chrystus nie tylko wypędził demony i duchy nieczyste, ale także dał taką moc swoim uczniom. „Udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszelkie choroby” („Ewangelia wg św. Mateusza”).
Dzięki tym fragmentom Biblii, które wspominają o wypędzaniu demonów, zarówno katolicy, jak i protestanci wierzą, że mają moc wypędzania diabłów i uzdrawiania chorych. Kościół katolicki używa Rituale Romanum jako zarysu egzorcyzmów, ale rytuał może się różnić w zależności od egzorcysty przeprowadzającego akt wygnania. Kodeks Prawa Kanonicznego zezwala upoważnionym kapłanom (egzorcystom) na odprawianie uroczystych egzorcyzmów nie tylko nad wiernymi, ale także nad niekatolikami i tymi, którzy zostali ekskomunikowani z Kościoła.
Największym zagrożeniem dla egzorcysty podczas rytuału jest to, że sam zostanie opętany przez demona. Z tego właśnie powodu egzorcysta musi być możliwie najbardziej wolny od grzechu i nie nosić w sobie żadnej tajemnicy, która wymaga poniesienia kary. Wielu księży przez jakiś czas przed wzięciem udziału w tym rytuale pości i modli się, a podczas przedłużającego się egzorcyzmu, gdy nadal poszczą, niektórzy bardzo mocno tracą na wadze. Tylko kapłan, który ma pewność, że jest pogodzony z Bogiem, będzie bezpieczny. W przeciwnym razie demon może go łatwo pochwycić.
Sądzi się ponadto, że podatni na wpływ demonów są ludzie fizycznie wyczerpani bądź słabego zdrowia. Przypuszczalnie właśnie dlatego Malachi Martin, były profesor jezuicki, w swojej książce Zakładnicy diabła (1976) twierdzi, że powodzenie egzorcyzmu w głównej mierze zależy od egzorcysty. Typ kapłana, który najlepiej nadawałby się na egzorcystę, opisuje jako człowieka dobrego zdrowia, w średnim wieku, na co dzień wypełniającego swoje obowiązki duszpasterskie. Zwykle nie jest to człowiek uważany za błyskotliwego ani zaangażowany w nauczanie lub badania. Tym niemniej, dodaje Martin, są wyjątki od tych cech.
Ciąg dalszy w wersji pełnej