El paciente - Bogumił Łaski - ebook

El paciente ebook

Bogumił Łaski

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Czy znaleziony na madryckim wysypisku mężczyzna może mieć wpływ na bezpieczeństwo całego kraju?

Na oddział rehabilitacji neurologicznej w madryckim szpitalu trafia ciężko pobity młody człowiek o nieustalonej tożsamości. Jego przybycie całkowicie zmienia rutynę personelu medycznego. W miarę dokonujących się postępów w leczeniu pacjenta mnożą się jednak niewiadome. Ma to wpływ na sytuację w całym szpitalu. Co więcej, osoba nieznajomego powoduje komplikacje również w innym kraju, a nawet może wywołać poważne reperkusje międzynarodowe.

Powieść łączy elementy thrillera medycznego, wątki szpiegowskie oraz sensacyjne. Nie brak tu również momentów humorystycznych graniczących z groteską. Pomimo to całość niejednokrotnie zmusza czytelnika do głębszej refleksji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 242

Oceny
4,0 (3 oceny)
1
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ny2023

Nie oderwiesz się od lektury

Utrata pamięci to temat, który mnie zawsze interesował. Po raz pierwszy polski autor. Medycyna, miłość i Agencja Wywiadu.Polecam.
00



Copyright © Bogumił Łaski

ISBN: 978-83-966818-0-5

Projekt okładki: Ronald Gabrielsen

Skład i łamanie książki: e-bookowo

Korekta: Marta Bluszcz

Wydanie I 2022

Powieść tę dedykuję pracownikom służby zdrowia,

którzy pomimo trudności systemowych, układów i niedofinansowania z zaangażowaniem i empatią niosą

pomoc chorym i tym,

którzy narażają życie dla dobra tego kraju.

Rozdział I – Znalezisko

Dron latający nad dzielnicą Fuencarral-El Pardo bezrefleksyjnie rejestrował codzienny popołudniowy cel podróży sporej części madryckiej klasy średniej. Były tam elementy miejskiej i podmiejskiej przyrody: sosny i palmy, dzikie gaje oliwne, przydrożne oleandry, wymarzone domki na przedmieściu, biurowiec Telefónica de Espana, budynek w kształcie gigantycznego, nieforemnego paznokcia, idealnie gładkie drogi i kamieniste ścieżki, osiedla jak przedszkolne wersje projektów Gaudiego i nielegalne wysypisko Valdemingómez – śmietnik europejskiej metropolii.

Cyfrowe oko maszyny, bezduszne i obiektywne, widziało we wszystkim podobną wartość. Zarejestrowało też dwie postacie, poruszające się z trudem, po niepewnym gruncie vertedero1. Brnęły ociężale, dźwigając w spłowiałych torbach cały swój majątek. Usadowiły się w końcu na podartej, turkusowej sofie. Z przepastnych głębin sponiewieranej birkin2 kobieta wyciągnęła plastry, nożyczki i środki do odkażania. Ostrożnie oczyszczała liczne zadrapania i skaleczenia na twarzy towarzysza.

– Byłabyś bardzo dobrą pielęgniarką, Marisa. Skąd masz te wszystkie akcesoria? Jesteś gotowa na każdą ewentualność.

– Dzięki, Felipe. Znowu mnie uratowałeś. Który to już raz? Ten drab mnie sobie chyba przypomniał z czasów, gdy zarabiałam na ulicy. Ale to już koniec, nie wrócę do tego. Poza tym nigdy cię tak naprawdę nie zdradziłam. Znaczy – dla romansu. Tylko zarabiałam.

– No co ty? Nigdy o tym tak nie myślałem. Czyli kochasz mnie?

– Tylko ciebie kochałam. Nikogo innego nie było.

– No to spróbujmy od nowa. Żadnych obciążeń. Zapominamy. Chyba umiesz?

– Pewnie! Od jakiegoś czasu całkiem nieźle mi to wychodzi. Każdy dzień ma dosyć swoich kłopotów, pamiętasz? Adam o tym mówił ostatnio. Po co mam jeszcze myśleć o czymś, co się skończyło. No to raz, dwa, trzy, zapominamy! Ahoj, nowa przygodo!

Wśród wymieszanych resztek ludzkiej konsumpcji dla dwojga wyrzutków zabłysła nowa nadzieja, niezmienna jak słońce.

– Marisa, słyszysz to? Jakby ktoś jęczał. W duchy nie wierzę, chodź, sprawdzimy. Facet jakiś chyba.

Zza sterty odpadów rozległ się odgłos ludzkiego jęku.

– To gdzieś tam, widzisz tamtą stertę? Ja nie mogę, ależ pobity! Już jakiś czas tu jest, trochę nawet przywalony śmieciami.

Felipe i Marisa przyklęknęli obok leżącego, silnie zbudowanego mężczyzny.

– Señor! Co się stało? Albo nieprzytomny, albo na prochach. Porachunki jakieś musiał mieć. Patrz, krew! Señor, jak się pan nazywa?

Ranny nie odpowiadał, nie reagował. Twarz miał całą opuchniętą i posiniaczoną. Z trudem poruszał rękami, próbując zgarnąć z siebie śmieci. Absolutnie nie przypominał pierwotnej wersji siebie, jakakolwiek by była.

– Trzeba go jakoś wysłać do szpitala. Szybko, leć na dół, znajdź kogoś i dzwoń po karetkę!

Marisa znów wyciągnęła apteczkę.

1 vertedero (hiszp.) – wysypisko

2 birkin – ekskluzywna marka toreb damskich