Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zupełnie nowe spojrzenie na zjawisko empatii.
OSHO przygląda się źródłom tego słowa i bierze pod lupę jego potoczne rozumienie. Wiele aktów empatii wypływa z poczucia osobistej misji i potrzeby zwrócenia na siebie uwagi. Inne empatyczne działania mają na celu nie tyle pomoc innym, co wymuszenie na nich pożądanej zmiany. Odwołując się do historii z życia Jezusa I Buddy, a także filozofii Zen, OSHO wskazuje ścieżkę autentycznej empatii, która wyrasta z wewnątrz, czerpiąc z głębokiej akceptacji i afirmacji siebie. Empatia może rozkwitać w siłę, która uzdrawia, jedynie wtedy, gdy zakorzeniona jest w bezwarunkowym uznaniu drugiej osoby i zgody na to, kim jest.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 232
Tytuł oryginału: Compasion. The Ultimate Flowering of Love
Redakcja: Bogusława Jurkevich Korekta: Ewa Jastrun, Jolanta Ogonowska, Bartosz Szpojda Projekt okładki: Olga Grlic Adaptacja okładki: Magdalena Zawadzka
Copyright © 2007 by Osho International Foundation, Switzerland. www.osho.com Copyright © for the Polish translation by Magdalena Stefańczuk, 2012 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2023
Materiał zawarty w tej książce jest wyborem różnych wykładów OSHO. Wszystkie wykłady zostały opublikowane w całości jako książki i są również dostępne w oryginałach jako nagrania audio.
Wszystkie teksty oryginalne znajdują się w Bibliotece OSHO na www.osho.com.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być powielana ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych, bez uprzedniego wyrażenia zgody przez właściciela praw. OSHO jest zarejestrowanym znakiem handlowym, którego użycie wymaga zgody lub licencji.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione.
Wydanie III
ISBN 978-83-8252-626-4
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer.
Wiemy, czym jest silne odczuwanie, pasja (ang. passion); dzięki temu pojmiemy także, czym jest współodczuwanie, empatia (ang. compassion). Pasja to stan biologicznego podniecenia – jest gorąca, sprawia, że przejmują nad tobą kontrolę biologiczne i nieuświadomione siły. Przestajesz być panem samego siebie, stajesz się niewolnikiem.
Współodczuwanie oznacza, że wyszedłeś ponad to, co biologiczne, ponad fizjologię. Nie jesteś już niewolnikiem, stałeś się panem. Teraz działasz świadomie. Nie kierują i nie targają tobą żadne nieświadome moce; sam decydujesz o tym, jak wykorzystasz swoją energię. Jesteś całkowicie wolny. Energia, która była pasją, przekształca się w empatię.
Pasja to żądza, empatia to miłość. Pasja to pożądanie, empatia – to brak pożądania. Pasja to chciwość, współodczuwanie to dzielenie się. Pasja to wysługiwanie się innymi ludźmi, empatia to szacunek dla każdego człowieka, jakby był częścią ciebie. Pasja sprawia, że jesteś przywiązany do ziemi, do błota, przez co nigdy nie przemienisz się w kwiat lotosu. Współodczuwanie zamienia cię w lotos. Wznosisz się ponad brudny świat żądz, zachłanności i gniewu. Empatia to twoja przekształcona energia.
Normalnie jesteś podzielony, składasz się z fragmentów. Część twojej energii zostaje pochłonięta przez gniew, część przez chciwość, część przez pożądanie itd. Dokoła jest tyle rzeczy, których możesz pragnąć, że zostajesz bez energii; stajesz się pusty.
Zapamiętaj, co powiedział William Blake – to bardzo ważne. Otóż powiedział: „Energia to rozkosz”. Ale tobie jej brak; twoja energia jest ciągle marnotrawiona. Kiedy wszystkie twoje energie przestaną być trwonione, wypełnią one twój wewnętrzny zbiornik: ciebie. Będziesz pełny. Staniesz się szczęśliwy. Gdy już nie będziesz w stanie ich pomieścić, zostaniesz buddą i odkryjesz niewyczerpane źródło.
A kiedy jesteś buddą, wtedy dopiero możesz naprawdę poczuć, czym jest współodczuwanie. To chłodna miłość – nie zimna – chłodna. To dzielenie się radością z całą egzystencją. Stajesz się błogosławieństwem dla siebie i dla egzystencji. Właśnie tym jest empatia. Pasja jest przekleństwem, współodczuwanie – błogosławieństwem.
Pożądanie wiąże się z motywacją, z celem; empatia nie jest związana z motywacją; nie ma celu. To po prostu nadmiar energii.
Kiedy Budda doznał oświecenia, zniknęły wszystkie jego pragnienia i jego ego. Żył potem jeszcze czterdzieści lat. Wielokrotnie zadawano mu pytanie: „Dlaczego nadal istniejesz w ciele?”. Przecież powinien zniknąć. To nielogiczne: po co Budda miałby nadal istnieć? Po co ciało ma dalej trwać, jeśli nie ma już ono żadnych pragnień?
Trzeba zrozumieć pewną podstawową rzecz. Energia pozostaje, mimo że znika żądza; energia nie może zaniknąć. Pragnienie to tylko pewna forma energii; dlatego jedno pragnienie może zmieniać się w inne. Gniew może zmienić się w seks, seks może przemienić się w gniew. Seks może stać się chciwością, więc osoba zachłanna będzie miała małe potrzeby seksualne. Ktoś wyjątkowo chciwy w ogóle nie będzie miał seksualnych potrzeb, będzie żył w celibacie – ponieważ cała jego energia zostanie wykorzystana na bycie zachłannym. Osoba o dużych potrzebach seksualnych nigdy nie będzie chciwa, ponieważ nie starczy jej na to energii. Ktoś, kto tłumi swoją seksualność, będzie zły; będzie przepełniał go gniew, gotowy w każdej chwili się ujawnić. Złość widać w jego oczach, na jego twarzy; cała energia seksualna zamienia się w gniew.
Właśnie dlatego mnisi i sadhu są zawsze zdenerwowani. Pokazują ten gniew poprzez sposób, w jaki chodzą, zdradzają go swoim wyglądem. Ich milczenie jest bardzo powierzchowne – wystarczy, że ich dotkniesz, a denerwują się. Uśpiony seks zamienia się w gniew. Energia zmienia formę; życie to energia.
Co się dzieje, gdy znikają wszystkie pragnienia? Energia nie może zaniknąć; ona jest niezniszczalna. Zapytaj jakiegoś fizyka; nawet oni uważają, że energia nie może zniknąć. Gautamę Buddę w chwili oświecenia wypełniała energia, która przybierała miliony różnych form: seks, gniew, chciwość. Następnie wszystkie te formy zniknęły. Co się stało z energią? Energia nie może opuścić ciała, a gdy znikają wszystkie żądze, ona nadal istnieje, choć nie ma formy. Jaką spełnia funkcję? Zamienia się w empatię.
Nie jesteś w stanie współodczuwać, ponieważ brakuje ci energii. Zostaje ona podzielona pomiędzy różne formy – czasem seks, czasem gniew, czasami chciwość. Empatia nie jest formą. Twoja energia może się w nią przekształcić tylko wtedy, gdy znikną wszystkie twoje pragnienia.
Empatii nie da się wypracować. Ona pojawia się, gdy nie masz żadnych potrzeb; przekształca się w nią cała twoja energia. Jest to przekształcenie nietypowe. Pożądanie wiąże się z motywacją, z celem; empatia nie jest związana z motywacją; nie ma celu. To po prostu nadmiar energii.
Spośród starożytnych mistyków jedynie Gautama Budda przykładał tak wielką wagę do zjawiska empatii. Jego podejście stało się punktem zwrotnym w historii świata. Przed nim mówiono tylko o medytacji; nikt nie podkreślał tego, że łączy się ona z empatią. Jeśli bowiem medytacja przynosi oświecenie, sprawia, że rozkwitasz i doświadczasz najwyższego z możliwych stanów – co jeszcze mogłoby być potrzebne? Jeśli chodzi o człowieka, medytacja była wszystkim, czego było trzeba. Wielkość Buddy polega na tym, że pokazał, iż zanim jeszcze zaczniesz medytować, powinieneś umieć współodczuwać. Człowiek powinien bardziej kochać, być bardziej uprzejmy i bardziej empatyczny.
Kryje się za tym pewna logika. Jeśli przed doznaniem stanu oświecenia będziesz miał serce zdolne do współodczuwania, to istnieje prawdopodobieństwo, że pomożesz innym ludziom osiągnąć to samo piękno, ten sam poziom, tę samą radość, jaką ty osiągnąłeś. Gautama Budda sprawił, że oświecenie mogło stać się zaraźliwe.
Ale skoro człowiek odczuwa, że dotarł tam, dokąd zmierzał, to po co przejmować się innymi ludźmi? Budda sprawił, że osiąganie stanu oświecenia przestało być egoistyczne; stało się odpowiedzialnością społeczną. To ogromna zmiana perspektywy. Ale przed osiągnięciem oświecenia trzeba nauczyć się współodczuwania. Jeśli tego nie zrobisz, to po osiągnięciu oświecenia nie będzie już niczego, czego mógłbyś się nauczyć. Gdy człowiek przeżywa tak głęboką ekstazę w sobie, nawet empatia wydaje się blokować przepływ radości, przeszkadza w przeżywaniu tego stanu. Właśnie dlatego wśród setek ludzi, którzy doznali oświecenia, jest tak niewielu mistrzów.
To, że będziesz oświecony, nie oznacza, że zostaniesz mistrzem. Bycie mistrzem wiąże się z głębokim poziomem empatii i odczuwaniem wstydu przed samotnym wkraczaniem w niesamowitą przestrzeń, jaką otwiera przed człowiekiem oświecenie. Pragniesz pomagać ludziom, którzy są ślepi, pogrążeni w ciemności, którzy szukają drogi po omacku. Niesienie pomocy sprawia przyjemność, niczego nie zakłóca. Tak naprawdę obserwowanie, jak inni ludzie rozkwitają razem z tobą, sprawia, że stan ekstazy jest jeszcze głębszy; nie jesteś samotnym drzewem, jedynym, które rozkwitło. Kiedy kwitnie z tobą cały las, radość jest tysiąckrotnie większa; dzięki oświeceniu wywołałeś na świecie rewolucję.
Gautama Budda nie tylko jest oświecony, ale jest oświeconym rewolucjonistą. Bardzo troszczył się o świat i o ludzi. Nauczał, aby spokoju, pogody ducha, radości odczuwanych podczas medytacji nie zachowywać dla siebie; aby dzielić się nimi z całym światem. I nie przejmować się, ponieważ im więcej dasz, tym więcej będziesz w stanie przyjąć. Kiedy zrozumiesz, że dając, niczego nie tracisz, dawanie nabierze ogromnego znaczenia; dawanie pomnaża twoje doświadczenia. Ale ktoś, kto nigdy nie kierował się empatią – nie poznał tajemnicy dawania, nie poznał tajemnicy dzielenia się.
Wydarzyło się, że jeden z początkujących uczniów Buddy – który nie był jeszcze sannjasinem, ale był bardzo oddany Gautamie – powiedział:
– Dobrze, uczynię tak… ale chciałbym zrobić jeden wyjątek. Podzielę się moją radością, medytacją i bogactwem wewnętrznym z całym światem – poza moim sąsiadem, ponieważ ten facet jest naprawdę okropny.
Sąsiedzi zawsze są wrogami. Gautama Budda odpowiedział:
– Więc zapomnij o całym świecie i podziel się tym wszystkim tylko ze swoim sąsiadem.
Chłopak był zdziwiony:
– Co ty mówisz?
Budda odpowiedział:
– Wrogości wobec ludzi pozbędziesz się tylko wtedy, gdy będziesz umiał podzielić się ze swoim sąsiadem.
Współodczuwanie to akceptowanie ludzi z ich wadami i słabościami, a nie oczekiwanie, że będą się oni zachowywać jak bogowie. Takie oczekiwania są okrutne, ponieważ ludzie nie są w stanie się tak zachowywać, więc nigdy im nie sprostają i stracą szacunek do samych siebie. Niebezpiecznie ich okaleczasz, pozbawiasz godności.
Podstawą empatii jest uszlachetnianie każdego, sprawianie, by każdy człowiek wiedział, że to, co przydarzyło się tobie, może przydarzyć się także jemu. Jest to wyjaśnianie, że w tej sytuacji nie ma przypadków beznadziejnych, że nie ma ludzi bezwartościowych, a na oświecenie nie trzeba sobie zasłużyć, bo leży ono w naturze człowieka.
Ale, aby te słowa wzbudzały zaufanie, muszą wypływać z ust człowieka oświeconego. W ustach nieoświeconych nauczycieli nie mogą budzić zaufania. Słowa wypowiadane przez ludzi oświeconych zyskują własny oddech i bicie serca. Ożywają, trafiają do ciebie – nie są tylko umysłową gimnastyką. Ale w ustach nauczycieli to zupełnie inna sprawa. Nauczyciel sam nie jest pewien, o czym mówi, o czym pisze. Jest tak samo zagubiony jak ty.
Współodczuwanie to akceptowanie ludzi z ich wadami i słabościami, a nie oczekiwanie, że będą się oni zachowywać jak bogowie. Takie oczekiwania są okrutne.
Nauki Gautamy Buddy to niejako kamień milowy w rozwoju świadomości; jego wkład jest ogromny, nie do przecenienia. A spośród tych nauk najważniejsze są te, które dotyczą empatii. I musisz zapamiętać, że bycie empatycznym nie stawia cię wyżej; inaczej wszystko zepsujesz. Dostarczysz jedynie pożywki swojemu ego. Pamiętaj, by swoim współodczuwaniem nie poniżyć drugiej osoby; jeśli tak robisz, nie jesteś empatyczny i, wbrew temu, co mówisz, upokorzenie drugiego człowieka daje ci satysfakcję.
Dobrze jest rozumieć, czym jest współodczuwanie, ponieważ jest ono dojrzałą formą miłości. Zwykła miłość jest bardzo dziecinna, jest dobra dla nastolatków. Im szybciej z niej wyrośniesz, tym lepiej, ponieważ jest ona jedynie ślepą, biologiczną siłą i nie ma żadnego związku z duchowym rozwojem. Dlatego wszystkie romanse dziwnie się kończą, ich wymowa zaprawiona jest goryczą. To, co było tak nęcące, tak podniecające, co było tak ogromnym wyzwaniem, że gotów byłeś dla tego umrzeć… teraz nadal jesteś gotów umrzeć, ale już nie żeby to zdobyć, lecz aby się tego pozbyć!
Ale gdy pasja stanie się uważna i świadoma, miłosna energia oczyszcza się; zamienia się w empatię.
Miłość to ślepa siła. Jedyni szczęśliwi kochankowie to ci, którym nigdy nie udało się być razem. Wszystkie te miłosne historie… Laila i Majnu, Shiri i Farhad, Soni i Mahival – to trzy największe historie miłosne Wschodu, porównywalne do historii Romeo i Julii. Te pary kochanków mogłyby się przecież połączyć. Jednak społeczeństwo, rodzice, wszystko wokół to uniemożliwiało. I wydaje mi się, że to dobrze. Bo gdy kochankowie pobierają się, kończy się ich miłosna historia.
Majnu miał szczęście, że nigdy nie zdobył Laili. Co może powstać z połączenia dwóch ślepych energii? Ponieważ obie są ślepe i nieświadome, na pewno nie mogą one stworzyć harmonii. Jedyne, co może powstać, to wojna o dominację, o upokorzenie drugiego i setki innych konfliktów.
Ale gdy pasja stanie się uważna i świadoma, miłosna energia oczyszcza się; zamienia się w empatię. Miłość zawsze skierowana jest do jednej osoby, a jej ukrytym celem jest jej zdobycie. Drugi człowiek czuje dokładnie to samo – i to stwarza dla obojga prawdziwe piekło.
Empatia nie jest skierowana do nikogo konkretnego. Nie jest ona związkiem, jest częścią ciebie. Współodczuwanie z drzewami, ptakami, zwierzętami, istotami ludzkimi – z wszystkim i wszystkimi – sprawia ci bezwarunkową przyjemność; nie prosisz o nic w zamian. Współodczuwanie to uwolnienie się od ślepej biologii.
Aby poczuć, czym jest piekło, wystarczy przez dwadzieścia cztery godziny żyć z osobą świętą. Możliwe, że ludzie zdają sobie z tego sprawę, więc jedynie dotykają ich stóp i czym prędzej uciekają.
Zanim przejdziesz w stan oświecenia, musisz upewnić się, że nie tłumisz swojej miłosnej energii. Stare religie tego właśnie wymagają: uczą cię, abyś potępił biologiczne sposoby wyrażania swojej miłości. A więc ty wypierasz całą swoją energię miłosną… a to właśnie ona mogłaby zostać przemieniona we współodczuwanie!
Jeśli będziesz się potępiał, przemiana nie będzie możliwa. Twoi święci pozbawieni są jakiejkolwiek empatii; w ich oczach nie zobaczysz żadnego współodczuwania. Są jedynie suchymi kośćmi, bez żadnych soków. Aby poczuć, czym jest piekło, wystarczy przez dwadzieścia cztery godziny żyć z osobą świętą. Możliwe, że ludzie zdają sobie z tego sprawę, więc jedynie dotykają ich stóp i czym prędzej uciekają.
Jeden ze wspaniałych filozofów naszych czasów, Bertrand Russell, powiedział: „Jeśli istnieje piekło i niebo, to wolę trafić do piekła”. Dlaczego? Aby uniknąć świętych, ponieważ niebo pełne będzie martwych, nudnych, zakurzonych świętych. Bertrand Russell mówi: „Nie zniósłbym takiego towarzystwa nawet przez minutę. A co dopiero gdybym musiał spędzić wieczność otoczony tymi nieznającymi miłości ani przyjaźni umarlakami, którzy nigdy nie świętują…!?”.
Święty jest świętym siedem dni w tygodniu. Nie wolno mu nawet przez jeden dzień, powiedzmy w niedzielę, zachowywać się jak zwykły człowiek. On zawsze jest sztywny, a ta sztywność powiększa się z upływem czasu.
Bardzo mi się podoba wybór Bertranda Russella, aby iść do piekła, bo dobrze go rozumiem. Jego zdaniem w piekle znajdziesz wszystkich najciekawszych ludzi – poetów, malarzy, buntowników, naukowców, twórców, tancerzy, aktorów, piosenkarzy, muzyków. Piekło musi być prawdziwym rajem, skoro niebo jest prawdziwym piekłem!
Wiele rzeczy poszło w złym kierunku, a podstawową tego przyczyną jest tłumienie miłosnej energii. Gautama Budda powiedział: „Nie hamuj swojej miłosnej energii. Udoskonalaj ją, a pomocną w tym będzie medytacja”. Więc gdy medytacja będzie w tobie narastać, będzie również doskonalić twoją energię i przemieniać ją w empatię. Dzięki temu, zanim twoja medytacja osiągnie punkt kulminacyjny i zamieni się we wspaniałe doświadczenie, jakim jest oświecenie, już będzie ci towarzyszyć empatia. A wtedy, poprzez korzenie empatii, stanie się możliwe przelewanie energii – a posiadasz całą energię świata – i przekazywanie jej każdemu, kto jest na to gotów. Tylko tak oświecony człowiek może stać się mistrzem.
Nie jest trudno zostać oświeconym, ale zostanie mistrzem to zjawisko bardzo złożone, ponieważ wymaga połączenia medytacji ze współodczuwaniem. Medytacja jest łatwa, empatia także; ale sprawienie, aby obie te rzeczy rozwijały się równocześnie, to trudne wyzwanie.
Ludzie oświeceni, którzy z braku empatii nie dzielą się swoimi doznaniami z innymi, nie pomagają w rozwoju świadomości człowieka. Nie są w stanie sprawić, by człowiek stał się istotą wyższą dzięki osiągnięciu pewnego poziomu samoświadomości. Jedynie mistrz potrafi zwiększyć świadomość. To, że masz jakikolwiek poziom świadomości, zawdzięczasz kilku mistrzom, którym nawet po przejściu w stan oświecenia udało się zachować empatię.
Możliwe, że trudno ci będzie to zrozumieć… ale oświecenie jest tak absorbujące, że człowiek chciałby zapomnieć o całym świecie. Odczuwa tak wielkie zadowolenie, że nie ma czasu myśleć o tych milionach ludzi, którzy świadomie lub nieświadomie, poprawnie lub nie, brną w tym kierunku. Jednak przy ciągłej obecności empatii nie da się o nich zapomnieć. Przecież w takiej właśnie chwili masz coś do zaoferowania, coś, czym możesz się podzielić. A dzielenie się daje ogromną radość. Dzięki współodczuwaniu powoli zaczynasz pojmować, że im więcej dajesz, tym więcej masz. Jeśli potrafisz podzielić się także swoim oświeceniem, będzie ono dużo bogatsze, bardziej żywe, bardziej uroczyste i wielowymiarowe.
Oświecenie może mieć jeden wymiar – takiego doznaje większość ludzi. Są z niego zadowoleni i rozpływają się w źródle wszechświata. Ale oświecenie może także mieć wiele wymiarów, może wydać na świat wiele kwiatów. Jesteś coś winny światu, ponieważ jesteś dzieckiem tej ziemi.
Przypomniało mi się, co powiedział Zaratustra: „Nigdy nie zdradzaj ziemi. Nawet gdy będziesz u szczytu sławy, nie zapominaj o niej; ona jest twoją matką. I nie zapominaj o ludziach. Może wyrządzili ci krzywdę, może byli wrogami. Może próbowali na wiele sposobów cię zniszczyć; mogli cię ukrzyżować, ukamienować lub zatruć – ale nie zapominaj o nich. Cokolwiek zrobili, zrobili to nieświadomie. Jeśli nie potrafisz im wybaczyć, to kto im wybaczy? Twoje przebaczenie bardzo cię wzbogaci”.
Uważaj, żebyś nie popierał niczego, co jest przeciwne empatii. Zazdrość, współzawodnictwo, próby zdobycia dominacji – wszystko to jest sprzeczne ze współodczuwaniem. Natychmiast to poznasz, bo twoja empatia zacznie drżeć. W chwili, gdy poczujesz, że słabnie, będziesz wiedział, że robisz coś wbrew niej. Empatię łatwo zatruć głupotami, które nie prowadzą do niczego innego niż niepokój, udręka, szamotanina i marnowanie cennego życia.
Oto piękna opowieść dla ciebie:
Paddy wrócił do domu godzinę wcześniej niż zwykle i zastał swoją żonę nagą w łóżku. Kiedy zapytał, dlaczego jest naga, odpowiedziała:
– To w ramach protestu, że nie mam żadnych ładnych ubrań.
Paddy otworzył szafę.
– To śmieszne – powiedział. – Zobacz. Masz tu żółtą sukienkę, czerwoną sukienkę, sukienkę we wzory, kostium… Cześć Bill! Zieloną sukienkę…
To właśnie empatia! Empatia w stosunku do żony, empatia w stosunku do Billa. Brak zazdrości, brak walki, po prostu: „Witaj Bill! Jak się masz?” i kontynuowanie wyliczania, jakby nigdy nic… On nie dopytuje: „Co robisz w mojej szafie?”.
Empatia to zrozumienie innych ludzi; najgłębsze zrozumienie, na jakie stać człowieka.
Człowieka współodczuwającego nie wytrącą z równowagi drobnostki, które przydarzają się co chwila. Ignorując je, pomagasz swojej empatycznej energii zgromadzić się, uformować, wzmocnić i rozwijać równolegle z medytacją. Pewnego dnia przyjdzie chwila błogosławieństwa, gdy wypełni cię światło i będziesz miał przynajmniej jednego towarzysza – empatię. I natychmiast zmieni się twój styl życia… Będziesz miał tak dużo, że będziesz mógł obdarować tym cały świat.
Mimo że Gautama Budda nieustannie się przed tym wzbraniał, musiał w końcu dokonać podziału swoich uczniów. Jedną grupę nazwał arhatami; są to ludzie oświeceni, ale bez zdolności współodczuwania. Całą swoją energię włożyli oni w medytację, ale nie posłuchali tego, co Budda mówił o empatii. Drugą grupę nazwał zaś bodhisattvami; oni wprowadzili w życie przesłanie o empatii. Są to ludzie oświeceni, zdolni do współodczuwania, więc nie spieszy im się do podróży na drugi brzeg; chcą pozostać na tym brzegu, pośród wielu problemów, i pomagać ludziom. Ich łódź już przypłynęła i być może kapitan mówi: „Nie traćcie czasu. Z drugiego brzegu, którego szukaliście przez całe życie, przyszło wezwanie”. Ale oni przekonują kapitana, żeby zaczekał, aż podzielą się z innymi poszukującymi radością, mądrością, światłem, miłością. To umocni w nich zaufanie: „Tak, drugi brzeg istnieje i kiedy człowiek dojrzeje, przypływa po niego statek, aby go tam zabrać. Istnieje wybrzeże nieśmiertelnych, wybrzeże, gdzie nie ma cierpienia, gdzie każdą chwilę życia przepełnia piosenka i taniec. Ale zanim opuszczę ten świat, chciałbym dać innym ludziom choćby przedsmak tego, co może ich spotkać”.
Bez medytacji energia pozostaje pasją; z medytacją ta sama energia zamienia się w empatię. Pasja i empatia to nie dwie różne energie, to jedna i ta sama energia.
Mistrzowie za wszelką cenę starają się uczepić czegoś, by nie dać się przenieść na drugi brzeg. Zgodnie z tym, co mówił Budda, współodczuwanie jest wspaniałe, ponieważ jeśli się nad tym dobrze zastanowić, jest ono pragnieniem. Chęć pomagania jest jednocześnie pragnieniem, a póki masz jakieś pragnienia, nie można cię zabrać na drugi brzeg. Jest to bardzo cienka nitka, która trzyma cię na tym świecie. Wszystko inne, wszystkie łańcuchy zostają zerwane – poza cienką niteczką miłości. Budda kładł nacisk na to, aby trzymać się tej nitki, jak długo się da; aby pomóc tylu ludziom, ilu się da.
Oświecenie nie powinno być egoistyczne, nie powinno być tylko twoje; powinieneś podzielić się nim z jak największą liczbą ludzi. Jest to jedyny sposób na zwiększenie świadomości na ziemi – ziemi, która dała ci życie, dała ci szansę na to, byś stał się oświecony.
Nadszedł czas na oddanie czegoś, choć i tak nie jesteś w stanie oddać wszystkiego, co otrzymałeś od życia. Niech to będą choćby i dwa kwiaty – z wdzięcznością.
Medytacja jest kwiatem, a empatia jego zapachem.
Dokładnie tak to wygląda. Kwiat kwitnie i roztacza zapach, który dzięki wiatrowi roznosi się we wszystkie strony, na koniec świata. Ale podstawową sprawą jest zakwitnięcie kwiatu.
Człowiek także ma w sobie możliwość rozkwitu. Dopóki wewnętrzna istota człowieka nie zakwitnie, zapach empatii nie zostanie uwolniony. Empatii nie da się wyćwiczyć. Ona nie jest jakąś dyscypliną. Nie da się nią kierować. Ona znajduje się ponad tobą. Jeśli będziesz medytował, nagle, któregoś dnia, uświadomisz sobie coś nowego, coś dziwnego – z wnętrza ciebie wystrzeli pięknem kwiat empatii, obejmując całą egzystencję.
Bez medytacji energia pozostaje pasją; z medytacją ta sama energia zamienia się w empatię. Pasja i empatia to nie dwie różne energie, to jedna i ta sama energia. Gdy przejdzie ona przez medytację, zostaje przemieniona, przeobrażona; nabiera innej jakości. Pasja porusza się w dół, a empatia w górę; pasja wiąże się z pożądaniem, a empatia z brakiem pożądania; pasja to zajęcie, które ma sprawić, że zapominasz o otaczających cię nieszczęściach, empatia to świętowanie, to taniec spełnienia… czujesz się tak spełniony, że chcesz się dzielić. Nie ma już nic więcej; spełniłeś swoje przeznaczenie, które nosiłeś w sobie w postaci nierozwiniętego pączka, przez wieki. Teraz on rozkwitł i tańczy. Udało ci się, jesteś spełniony, nie ma już nic więcej do osiągnięcia, nie masz już dokąd dalej iść, nie masz już nic do zrobienia.
Co się stanie z energią? Zaczniesz się nią dzielić. Energia, która przepływała przez mroczne warstwy pasji, teraz przepływa w górę razem z promieniami światła, nieskażona żadnymi pragnieniami, wolna od jakichkolwiek uwarunkowań. Pozbawiona motywacji – właśnie dlatego nazywam ją zapachem. Kwiat ma swoje granice, ale zapach – nie. Kwiat ma ograniczenia, jego korzenie tkwią w niewoli, ale zapach jest wolny. Porusza się, szybuje na wietrze; nie jest przytwierdzony do ziemi.
Medytacja jest kwiatem. Ma korzenie. Istnieje wewnątrz ciebie. Kiedy dołączy do niej empatia, zakorzenienie znika. Medytacja zaczyna się rozprzestrzeniać, unosić. Budda zniknął, ale jego współodczuwanie nadal trwa. Kwiat prędzej czy później umiera – wyrósł z ziemi i obróci się w proch – ale jego zapach będzie trwał wiecznie. Budda odszedł, Jezus odszedł, ale ich zapach trwa. Ich empatia trwa i każdy, kto jest na nią otwarty, poczuje jej wpływ, zostanie poruszony, zostanie zabrany w nową podróż, nową pielgrzymkę.
Współodczuwanie nie ogranicza się tylko do kwiatu – wychodzi z niego, ale od niego nie pochodzi. Przechodzi przez kwiat, kwiat jest jedynie przejściem. Tak naprawdę wypływa z innego świata. Bez kwiatu nie mogłoby się pojawić – kwiat stanowi niezbędny etap – ale nie jest częścią kwiatu. Empatia zostaje uwolniona, gdy kwiat rozkwita.
Trzeba dobrze zrozumieć, dlaczego jest to tak ważne. Jeśli nie zrozumiesz dokładnie, możesz zacząć uczyć się empatii; ale ona nie będzie wtedy prawdziwym zapachem. Wyćwiczona empatia jest tym samym, co pasja, tyle że inaczej ją nazywasz. To ta sama, skażona pożądaniem, nastawiona na osiągnięcie celu energia, która może stać się bardzo niebezpieczna dla innych ludzi – ponieważ w imię empatii możesz zacząć niszczyć, w imię empatii możesz stworzyć niewolę. To wcale nie jest empatia i jeśli zaczniesz się jej uczyć, będziesz sztuczny, wyćwiczony – będziesz hipokrytą.
Pierwszą rzeczą, którą trzeba zapamiętać, jest to, że empatii nie da się wyćwiczyć. Jest to punkt, który wielu nauczycieli religijnych przeoczyło. Budda stał się empatyczny dzięki medytacji – a teraz buddyści trenują empatię. Jezus stał się empatyczny dzięki medytacji – teraz chrześcijanie, misjonarze chrześcijańscy ćwiczą miłość, empatię, służbę na rzecz ludzkości, ale ich empatia jest dla świata bardzo niszczycielską mocą, która jedynie wywołuje wojny, która zniszczyła wielu ludzi: dostali się oni do niewoli swoich nauczycieli.
Empatia uwalnia, daje swobodę, ale trzeba ją wykształcić na drodze medytacji, nie ma innego sposobu. Budda mówił, że współodczuwanie jest produktem ubocznym, następstwem. Nie jesteś w stanie bezpośrednio dotrzeć do celu; musisz najpierw wykonać ruch. Aby pojawił się skutek, musi najpierw zaistnieć przyczyna. Jeśli więc chcesz zrozumieć, czym jest empatia, musisz najpierw zrozumieć, czym jest medytacja. Wcale nie myśl o empatii; ona pojawi się sama.
Postaraj się zrozumieć, czym jest medytacja. Empatia może stać się kryterium określającym, czy medytacja była prawidłowa, czy nie. Jeśli była poprawna, to pojawi się empatia – to naturalne; tak oczywiste jak cień. Jeśli medytacja była zła, empatia nie nadejdzie. Tak więc współodczuwanie może być kryterium rozróżniającym dobrą medytację od złej. A medytacja może być zła. Ludziom niesłusznie wydaje się, że każda medytacja jest dobra. Wcale tak nie jest. Medytacje mogą być złe. Na przykład każda medytacja wprowadzająca cię w stan głębokiej koncentracji jest zła – dzięki niej empatia wcale się nie pojawi. Zamiast się otworzyć, jeszcze bardziej się zamkniesz. Ograniczenie świadomości, koncentracja na czymś z pominięciem reszty egzystencji, skupienie się tylko na jednej rzeczy, wywoła w tobie ogromne napięcie. Stąd słowo attention (uwaga). Oznacza ono at tension (w stanie napięcia). Już samo brzmienie słowa „koncentracja” wywołuje uczucie napięcia.
Jeśli więc chcesz zrozumieć, czym jest empatia, musisz najpierw zrozumieć, czym jest medytacja. Wcale nie myśl o empatii; ona pojawi się sama.
Koncentracja ma swoje dobre strony, ale nie jest ona medytacją. Koncentracji potrzebujesz w pracy naukowej, prowadząc badania, w laboratorium. Tam musisz skupić się na jednym zagadnieniu i zapomnieć o wszystkich innych – skupić się tak mocno, że prawie zapomnisz o świecie. Problem, nad którym się zastanawiasz, jest dla ciebie wszystkim. Właśnie dlatego naukowcy sprawiają wrażenie nieobecnych. Ludzie, którzy się na czymś zbyt mocno koncentrują, zawsze stają się nieobecni, ponieważ nie potrafią pozostać otwartymi na resztę świata.
Przeczytałem kiedyś anegdotę:
– Przyniosłem żabę – powiedział do swojej klasy rozpromieniony profesor zoologii. – Świeżo złapaną, prosto z wody, na wypadek gdybyśmy przed dokonaniem sekcji chcieli przyjrzeć się, jak wygląda ona z zewnątrz.
Delikatnie odpakował zawiniątko, które ze sobą przyniósł, a w środku znajdowała się apetyczna kanapka z szynką. Profesor spojrzał na nią zaskoczony.
– Dziwne! – powiedział. – Dobrze pamiętam, że zjadłem już dziś drugie śniadanie.
Właśnie to dzieje się z naukowcami. Skupiają się na jednej rzeczy i ich umysł bardzo się zawęża. Oczywiście taki umysł ma wiele zastosowań: staje się bardziej przenikliwy, jak ostra igiełka, trafia we właściwe miejsce, ale zapomina o toczącym się dokoła życiu.
Budda nie jest człowiekiem zajmującym się koncentracją, ale człowiekiem skupionym na świadomości. On nie starał się zawęzić swojej świadomości; wręcz przeciwnie, chciał odrzucić wszelkie ograniczenia, aby stać się całkowicie dostępnym dla egzystencji. Zaobserwuj… egzystencja jest równoczesna. Mówię do was, a równocześnie słychać ruch uliczny. Pociąg, ptaki, wiatr wiejący w koronach drzew – w tej jednej chwili splata się cała egzystencja. Wy słuchacie mnie, ja mówię do was, dzieje się milion rzeczy – niezwykłe bogactwo.
Nauka skupia się tylko na jednym punkcie; jej celem jest poszukiwanie. Religijność jest wielowątkowa; przedmiotem poszukiwania jest całość, Pełnia. Aby poznać całość, musisz mieć świadomość otwartą na wszystkie strony
Koncentracja umożliwia ci skupienie się tylko na jednej rzeczy, ale bardzo dużym kosztem: zaczynasz odrzucać dziewięćdziesiąt dziewięć procent życia. Jeśli rozwiązujesz jakiś matematyczny problem, nie jesteś w stanie wsłuchać się w śpiew ptaków. Dzieci bawiące się dokoła, psy szczekające na ulicy – to wszystko będzie cię rozpraszać. Dla osiągnięcia lepszej koncentracji ludzie próbowali uciekać od życia – wyjeżdżali w Himalaje, zaszywali się w jaskini, aby odizolować się od świata, a skupić się tylko na Bogu. Ale Bóg nie jest przedmiotem. Bóg jest we wszelkich przejawach egzystencji; jest daną chwilą. Bóg jest całością. Właśnie dlatego nauka nigdy nie zrozumie boskości. Metodą stosowaną w nauce jest koncentracja i poprzez tę metodę nauka nigdy nie pozna Boga.
Nauka może dzielić minutę na coraz mniejsze części. Najpierw myślano, że cząsteczka jest najmniejszą cząstką świata, a potem ją rozdzielono. Poznano mniejszą cząstkę, którą był atom. Następnie metody oparte na koncentracji umożliwiły podział atomu. Teraz mamy elektrony, protony i neutrony – prędzej czy później one także zostaną podzielone. Nauka z rzeczy małych robi rzeczy jeszcze mniejsze, a całkowicie zapomina o tym, co duże, rozległe. Całość jest zapomniana na rzecz części. Nauka nigdy nie pozna boskości, bo stosuje do tego niewłaściwą metodę: koncentrację. Więc gdy ludzie przychodzą do mnie i proszą: „Osho, naucz nas lepszej koncentracji, abyśmy mogli poznać Boga”, jestem zaskoczony. Nie zrozumieli podstawowych zasad poszukiwania.
Nauka skupia się tylko na jednym punkcie; jej celem jest poszukiwanie. Religijność jest wielowątkowa; przedmiotem poszukiwania jest całość, Pełnia. Aby poznać całość, musisz mieć świadomość otwartą na wszystkie strony – nieograniczoną, niezamkniętą w oknie; inaczej rama okna stałaby się ramą świadomości. Przebywanie na słońcu pod otwartym niebem – tym właśnie jest medytacja. Medytacja nie ma ram; nie jest ani oknem, ani drzwiami. Medytacja nie jest koncentracją, nie jest uwagą – medytacja to świadomość.
A więc co należy robić? Powtarzanie mantr i medytacja transcendentalna w niczym nie pomogą. Medytacja transcendentalna stała się bardzo popularna w Ameryce, ponieważ jest nastawiona zadaniowo, ponieważ jest dobra dla naukowego umysłu. Jest to jedyny rodzaj medytacji, którą da się naukowo opisać i uzasadnić. Jest ona zrozumiała dla umysłu naukowca, ponieważ tak naprawdę nie jest ona medytacją, tylko koncentracją. Robiono na jej temat wiele badań na uniwersytetach, w laboratoriach, poświęcano jej wiele uwagi w pracach z dziedziny psychologii, ponieważ ona nie jest medytacją. Jest skupieniem, metodą na koncentrację; należy do tej samej kategorii co koncentracja naukowa. Ale nie ma ona nic wspólnego z medytacją. Medytacja jest tak rozległa, nieskończona, że nie można jej naukowo zbadać. Jedynie dzięki empatii można stwierdzić, czy ktoś ją osiągnął, czy nie. Fale alfa w niczym tu nie pomogą, ponieważ pochodzą one z umysłu, a medytacja nie – medytacja znajduje się ponad.
Jeśli chcesz się odprężyć – zrób to poprzez akceptację. Akceptuj wszystko, co dzieje się dokoła; niech stanie się to organiczną całością. Możesz to wiedzieć lub nie, ale wszystko jest ze sobą powiązane.
Więc pozwól, że powiem ci kilka podstawowych rzeczy. Po pierwsze, medytacja jest relaksacją, a nie koncentracją – człowiek odpręża się sam w sobie. Im bardziej się relaksujesz, tym bardziej czujesz, że jesteś otwarty, podatny. Stajesz się mniej sztywny, a bardziej elastyczny – egzystencja zaczyna w ciebie wnikać. Nie jesteś już jak kamień, masz otwory. Relaksacja to pozwolenie sobie na wejście w stan, w którym nie robisz nic, ponieważ gdybyś zaczął cokolwiek robić, pojawiłoby się napięcie. To stan nicnierobienia. Po prostu relaksujesz się i czerpiesz z tego przyjemność. Odpręż się, po prostu zamknij oczy i wsłuchaj się w to, co dzieje się dokoła. Żadnego z otaczających dźwięków nie powinieneś traktować jako rozpraszającego. Jeśli zaczniesz to robić, odrzucisz boskość. W tej chwili przyszła ona do ciebie pod postacią ptaka. Nie odrzucaj jej! Boskość zapukała do ciebie jako ptak. Za chwilę zjawi się pod postacią szczekającego psa albo płaczącego dziecka, albo śmiejącego się szaleńca. Nie wypieraj jej; nie odrzucaj.
Akceptuj – ponieważ jeśli zaczniesz odrzucać cokolwiek, pojawi się napięcie. Każde zaprzeczenie wyzwala napięcie. Akceptuj. Jeśli chcesz się odprężyć – zrób to poprzez akceptację. Akceptuj wszystko, co dzieje się dokoła; niech stanie się to organiczną całością. Możesz to wiedzieć lub nie, ale wszystko jest ze sobą powiązane. Ptaki, drzewa, niebo, słońce, ziemia, ty, ja – wszystko jest powiązane. Wszystko stanowi organiczną całość. Jeśli zniknie słońce, znikną i drzewa; jeśli znikną drzewa, znikną także ptaki; jeśli nie będzie ptaków ani drzew, ciebie też nie będzie mogło tu być. Znikniesz. Tak działa ekologia. Wszystko jest ze sobą głęboko powiązane. Więc niczego nie odrzucaj, ponieważ odrzucając coś, wypierasz się jakiejś części siebie. Jeśli odrzucisz te śpiewające ptaki, jakaś część ciebie także zostanie odrzucona.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki