Godzina myśli. Wiersze czasu epidemii - Jarosław Mikołajewski - ebook

Godzina myśli. Wiersze czasu epidemii ebook

Jarosław Mikołajewski

3,0
14,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Nowy tom wierszy Jarosława Mikołajewskiego, jednego z najbardziej cenionych polskich poetów współczesnych, to poruszająca poetycka odpowiedź na codzienne, często bolesne wydarzenia pandemicznej rzeczywistości. Poeta filtruje świat przez pryzmat osobistych doświadczeń i pokazuje drobiazgi, tropy, dzięki którym możemy dostrzec więcej, poczuć mocniej, być bliżej tego, co w danym momencie najważniejsze.

Pustka, samotność, odcięcie od dotychczasowej rutyny to teraz nasze wspólne doświadczenie. Rzeczywistość się rozmywa, a uczucia i obrazy zyskują nowe sensy. Czasem ratuje nas podświadomość, która usuwa z pamięci dawne znaczenia, innym razem otulają sny. A może to właśnie w nich warto poszukać siebie na nowo?

Ważny i kojący tom, który przekonuje finezją, uważnością i pokrzepia wspólnotą doświadczenia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 42

Oceny
3,0 (2 oceny)
0
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Opieka redakcyjna: EWELINA KOROSTYŃSKA
Korekta: ANNA DOBOSZ, ANNA RUDNICKA, ANETA TKACZYK
Projekt okładki, stron tytułowych oraz zdjęcie na okładce: ROBERT KLEEMANN
Zdjęcie autora na skrzydle okładki: JACEK POREMBA
Redaktor techniczny: ROBERT GĘBUŚ
© Copyright by Jarosław Mikołajewski © Copyright by Wydawnictwo Literackie, 2021
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-08-07247-9
Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kraków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40 e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl
Konwersja: eLitera s.c.

Pierwsza godzina myśli

.

Dochodziły jakieś wieści o epidemii w Chinach. Potem wiadomość, że cudzoziemcy stamtąd wyjeżdżają. I zrobiło się smutno na myśl o Chińczykach, od których świat uciekał jak od umierającego starca.

opuszczają cudzoziemcy miasto wuhan

opuszczają cudzoziemcy miasto wuhan

wyjeżdżają anglicy

francuzi

i włosi

nie można mieć tego

za złe cudzoziemcom

a przecież

gdyby patrzeć na miasto wuhan

z tajemnicy nieba przez lupę bosmana

widać by było przedwieczorny pejzaż

świateł rozproszenia pod granitem chmury

lub odlot bocianów z jesiennych mazowszy

w innym czasie i miejscu

idą barbarzyńcy

z miasta wuhan

cudzoziemcy odchodzą

mają rację

i święte prawo do odejścia

mieszkańcy wuhanu nie mają pretensji

odchodzą cudzoziemcy i nic w tym dziwnego

a przecież smutno jest temu co patrzy

przez ogromną lupę gościnnego nieba

na cudzoziemski odlot przyspieszony

z gniazda zastygłego nad powolną jangcy

nad piękną i modrą

nad wielką i czystą

jak wstążka błękitna minionych dynastii

.

Z bezsennej nocy wychodzę z ostatnią deską ratunku.

marzenie

nie ma wolnej woli

tylko przymus pieprzony który zbawi

bo skazał

.

Nikt mi się dziś nie odkłania, jak w moim dawnym wierszu nikt mi się dziś nie odkłania.

dzisiaj

zdarza się jak dzisiaj że z chwili na chwilę

codzienna pustka

wchodzi w fazę pustki tylko przeciw tobie

nie zwiastują jej anioły

trąby

ani gromy

nie można jej odmówić

łagodności przypływu

nastaje w uprzejmym

nienatrętnym milczeniu

przypomina chwilę z dawnych górskich wędrówek

kiedy za drzewami czułeś czarną otchłań

zimny wiatr co wypychał z zarośniętej jaskini

a jednocześnie gwałtownie w nią wciągał

ma ta pustka coś wspólnego z solidarną i szczelną

zmową ludzi

i słońca

stworzeń których przyjaźń

cieszy od dzieciństwa lecz nagle ich bliskość

ubiera się w chłodne

mafijne wspólnictwo

omawiające plemienną wendetę

nie wiesz za co ta zemsta

bo wszyscy zamilkli

te dawne głosy

ta czeluść

i wnętrze ziemi w której biło serce

tak musi czuć się król

przed operacją

pacjent przed zamachem

wołasz

nie ma echa

nawet w tej jaskini

jedyne dwie drogi to ziemia

pod tobą

i niebo bez ptaków

wybrałbyś którąś ale nie masz łopaty

ani skrzydeł

nie masz krwi

w ramionach

wołasz by cokolwiek

usłyszeć w tej studni

lecz nikt nie odpowie czy jest wszystko naprawdę

czy ty sam jesteś pustką

i bezdenną ciszą

wszystko rozjaśnić mógłby dzień następny

gdyby mimo wszystko zaczekał

na ciebie

.

Często wierzchołek góry skrywa kolejny wierzchołek tej samej góry. Nie inaczej wierzchołek dołu skrywa kolejny wierzchołek tego samego dołu. U Dantego człowiek wychodzi na brzeg oszalałego morza, i tam dopiero czeka go piekło.

e come quei che con lena affannata...

dobrnąłem do krawędzi nowego czasu

jak się dopływa do bezpiecznego brzegu

i tutaj dopiero

pod pogodnym niebem

na łagodnym piasku

dopadły mnie burze

skatowały pioruny

.

On – wirus. Ona – choroba. Ona – miłość. W innych językach, choćby po włosku, ona to on.

on i ona

lekarz mówi w telewizji że to straszna choroba

że przez nią

która jest nim

lekkie płuca co normalnie

mogłyby unosić się na wodzie jak rybi pęcherz

stają się ciężkie i twarde

buty z cementu

zakute przez mafię

ta przemiana

myślę

to jest ludzka sprawa

podobnie ta

która w innych językach bywa tym

zmienia serce lekkie

jak wnuczka beztroskiej jaskółki

w kamień owinięty szmatą

i przywiązany do szyi

szmata jest po to by się ukryć przed wzrokiem

tych którzy mają własne szmaty

na kanciastych kamieniach

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki