Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dubaj jest uznawany na całym świecie za ostoję nowoczesności: błyszczące drapacze chmur, tygiel kulturowy, gospodarz wydarzeń sportowych na wysokim poziomie, a nawet nowy gracz w wyścigu kosmicznym. Miastem rządzi szejk Muhammad ibn Raszid Al Maktum, wszechmocny multimiliarder. Ale postępowa propaganda jego królestwa jest przykrywką dla ciemnej strony emiratu. Najlepiej widać to w pałacu szejka.
Dwie córki władcy i najmłodsza żona podjęły próby brawurowej ucieczki spod rządów żelazną ręką, marząc o lepszym życiu. Reportaż Grzechy szejka obnaża mroczną rzeczywistość kraju, który za lśniącym wizerunkiem, skrywa cierpienie wielu osób.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 337
Tytuł oryginału: The Sins of the Sheikh: Abduction, Intimidation and Intrigue Inside the Royal House of Dubai
Przekład: Aleksandra Kondrat
Projekt okładki: Katarzyna Konior/bluemango
Redaktor prowadzący: Bożena Zasieczna
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Słowne Babki
Na okładce wykorzystano zdjęcia pochodzące z Shutterstock, których twórcami są H1N1 i pio3; fotografia szejka © Warren Little/Getty images.
Text Copyright © Tom Steinfort, 2021
First published by Penguin Random House Australia. This edition published by arrangement with Penguin Random House Australia Pty Ltd.
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych i przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu bez pisemnej zgody posiadacza praw.
ISBN 978-83-287-2333-7
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2022
– fragment –
Dla silnych kobiet, które ukształtowały moje życie. Dla mojej pięknej żony, stanowiącej dla mnie codzienną inspirację, i dla mojej mamy, która wyposażyła mnie w kompas moralny i zaraziła miłością do książek.
„Jestem zakładniczką.
Wszystkie okna są zamknięte na kłódkę. Nie mogę otworzyć żadnego z nich. Na zewnątrz jest pięciu policjantów, a w domu dwie policjantki. Nie mogę nawet wyjść na dwór, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza… nie ma wyznaczonej daty zwolnienia i nie wiem, jakie będą moje warunki po wyjściu na wolność. Więc w zasadzie jestem zakładniczką.
Odosobnienie, brak dostępu do pomocy medycznej. Bez procesu. Żadnych zarzutów. Nic. Chcą, żebym się złamała i chcą ode mnie propagandy. Chcieli, żebym przygotowała nagranie i powiedziała, że jestem tu szczęśliwa i pozostaję tu dobrowolnie. A ja odmówiłam. Wiecie, chcieli, żebym zrobiła wiele rzeczy, a ja odmawiałam. A ponieważ nie chciałam z nimi współpracować, ponieważ nie dałam się złamać, jestem karana.
Nie wiem, kiedy wyjdę na wolność i jakie będą warunki mojej wolności. Każdego dnia martwię się o moje życie i bezpieczeństwo. Tak naprawdę nie wiem, czy przeżyję tę sytuację. Policja groziła mi, że jeśli nie będę współpracowała, wyprowadzą mnie na zewnątrz i zastrzelą. Grozili mi również, że będę siedziała w więzieniu przez całe życie i nigdy już nie zobaczę słońca.
Chcę tylko odzyskać paszport i być wolna, nie chcę być zakładniczką w tym więzieniu i nie chcę być zakładniczką w tym kraju. Chcę być po prostu wolna. Sytuacja z dnia na dzień staje się coraz bardziej rozpaczliwa. Jestem już tym naprawdę, naprawdę zmęczona”.
Fragment wideopamiętnika Latify, córki szejka Mohammeda bin Rashida Al Maktouma, władcy Dubaju i premiera Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jaką Latifa popełniła zbrodnię? Zapragnęła być wolna.
Księżniczka dręczona i terroryzowana to skandal. Dwie księżniczki porwane i zamknięte przez swojego ojca to okropność. Trzy księżniczki maltretowane i zastraszane przez tego samego człowieka? Witaj w Dubaju należącym do szejka Mohammeda. Rzeczywistość przeczy lśniącemu obrazowi postępowego miasta, jaki przedstawia się światu. A ciemne sprawki dubajskiej rodziny królewskiej nie są anomalią w liberalnej i nowoczesnej oazie, odzwierciedlają codzienność innych mieszkańców Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Tak, jest tu mnóstwo drapaczy chmur, sportowych samochodów i milionerów obeznanych z mediami społecznościowymi. Ale jeśli zerkniesz pod powierzchnię, odkryjesz, że Dubaj nie tylko zatrważająco narusza prawa człowieka, ale również wciąż pozycję kobiet jako obywateli drugiej kategorii ma zapisaną w prawie. Współczesny Dubaj jest niekiedy nazywany złotym miastem. Być może nadszedł czas, abyśmy przypomnieli sobie stare powiedzenie mówiące, że nie wszystko złoto, co się świeci.
A zatem, co wiesz o Dubaju? Prawdopodobnie widziałeś reklamy, w których wydział promocji miasta i turystyki przedstawia ten wakacyjny raj jako „zalaną słońcem metropolię… jedno z najbardziej kosmopolitycznych miast na świecie”. Być może wiesz więcej na ten temat, ponieważ nazwa „Emirates” widnieje na koszulkach twojej ulubionej drużyny piłkarskiej, Arsenalu lub Realu Madryt. A może jakiś kolega z twojego roku, którego pociągał świat finansów, przeniósł się do Dubaju, aby skorzystać z kwitnącej tam gospodarki? Prawdopodobnie jesteś świadomy, że jest to najbogatsze miasto na Bliskim Wschodzie, że znajduje się w nim najwyższy budynek na świecie, że niedawno dołączyło do wyścigu kosmicznego oraz zainicjowało misję na Marsa. Rakieta wyruszyła z Centrum Kosmicznego Mohammeda bin Rashida, nazwanego tak na cześć obecnego władcy Dubaju, szejka Mohammeda bin Rashida Al Maktouma. Wszechwładny emir nie lubi skromności i dumnie stawia billboardy z własną podobizną w całym mieście. Wizerunek jest dla niego najważniejszy.
Jednak w ostatnich latach blask królestwa szejków przygasł. Dubajska wersja Pamiętników księżniczki przyciągnęła międzynarodową uwagę. Nie jest to hollywoodzki film fabularny, lecz seria aż nazbyt prawdziwych nagrań wideo, ukazujących horror życia w panującej rodzinie królewskiej. Nie jedna, nie dwie, ale trzy różne księżniczki uciekły za granicę, próbując uniknąć nieszanującego praw człowieka, despotycznego patriarchy. To, co zaczęło się jako ciche szepty w pałacu, przekształciło się teraz w głośny, słyszalny daleko poza granicami krzyk. ONZ prowadzi dochodzenie w sprawie szejka Mohammeda, a brytyjski Wysoki Sąd wydał przełomowe orzeczenie, w którym stwierdził, że władca Dubaju prowadził kampanię zastraszania i wykorzystywania kobiet. Ta sprawa sądowa została założona przez byłą żonę szejka, księżniczkę Hayę, i spowodowała, że przez cały 2019 rok w prasie brukowej aż wrzało od związanych z nią informacji. Ale to, co naprawdę zaciekawiło międzynarodowe organizacje praw człowieka, to trudna sytuacja jednej z córek szejka, księżniczki Latify. Filmy, o których wspomniałem powyżej, zostały nagrane przez tę dzielną bojowniczkę o wolność, która dwukrotnie próbowała uciec spod żelaznej ręki ojca, ale w obu przypadkach została schwytana i zamknięta w Dubaju. Jej siostrę, księżniczkę Shamsę, spotkał podobny los – próby ucieczki i w jej przypadku skończyły się niepowodzeniem i uwięzieniem. Niedawno zwrócono mi uwagę na ważną kwestię: w ciągu ostatniej dekady w Stanach Zjednoczonych odnotowano kilka niepokojących przypadków bezprawnego pozbawienia wolności – rodzice zamykali swoje dzieci w domach i trzymali je w niewoli w najbardziej upokarzających okolicznościach. Relacje z tych podmiejskich domostw grozy pojawiają się w nagłówkach międzynarodowych gazet, a ludzie są powszechnie zniesmaczeni, że ktoś może być tak nieludzki, zwłaszcza wobec własnej rodziny. Dziś, w 2021 roku, premier Zjednoczonych Emiratów Arabskich więzi własne córki, pozbawiając je wolności, a mimo to prawie żaden inny światowy przywódca nie ma odwagi, by przerwać milczenie i skrytykować zachowanie szejka. Dlaczego światowi decydenci przymykają oko na to nikczemne łamanie praw człowieka? Cóż, ważne jest, aby zrozumieć rolę, jaką współczesny Dubaj odgrywa w zachodniej polityce i jak doszło do tego, że stał się tak wpływową siłą w zagranicznej dyplomacji. Niezależnie od tego, co sądzimy o obecnym reżimie, gigantyczny wzrost znaczenia Zjednoczonych Emiratów Arabskich jest niezwykły pod każdym względem. Jeszcze nieco ponad pięćdziesiąt lat temu kraj ten w ogóle nie istniał, ponieważ niepodległość od Wielkiej Brytanii uzyskał dopiero w 1971 roku. Zjednoczone Emiraty Arabskie były wtedy tylko jałową pustynią, ze skromną populacją stu osiemdziesięciu tysięcy osób, zamieszkałych głównie na terenach wiejskich i plemiennych. Ale tak jak Clampettowie z kultowego serialu telewizyjnego The Beverly Hillbillies trafili na „czarne złoto”[1] na swojej ziemi, co pomogło im zmienić ich skromny dom w rezydencję, tak odkrycie ropy w Dubaju zmieniło ten zaścianek w prężnie rozwijające się miasto. To zasługa Maktoumów, którzy, wykorzystując bogactwa pochodzące z odwiertów ropy naftowej, pomogli przekształcić Dubaj w nowoczesny ośrodek, jakim jest dzisiaj. W rzeczywistości Dubaj stał się tak atrakcyjny dla obcokrajowców, że, w wyniku ich napływu, liczba imigrantów przewyższa obecnie liczbę lokalnej ludności w stosunku dziewięć do jednego. Ale problem z Dubajem polega na tym, że podczas gdy gospodarka i panorama miasta zostały zmodernizowane, jego moralność nie. Oczywiście istnieje wielu dobrych i uczciwych ludzi, którzy nazywają Dubaj swoim domem i codziennie ciężko pracują, aby zapewnić swoim rodzinom lepszy byt. Jednak żyje tam też mnóstwo hipokrytów, na czele z szejkiem Mohammedem. Z jednej strony chwali się on, że jest ministrem tolerancji, ale jego rząd nie toleruje żadnych głosów sprzeciwu, zamykając w więzieniach ludzi na lata za „przestępstwa” tak drobne, jak polityczne komentarze zamieszczane na Facebooku. Szejk chętnie daje się też fotografować podczas międzynarodowych uroczystości dla kobiet, promując równouprawnienie, podczas gdy w rzeczywistości tyranizuje własne żony i córki. Emir bezwstydnie i głośno opowiada światu o tym, jak wspaniałe jest jego miasto i próbuje uciszyć wszystkie media, które rzucają światło na mroczną rzeczywistość. Jego propaganda każe wierzyć, że Dubaj znajduje się w czołówce technologicznej dwudziestego pierwszego wieku, a jednocześnie wiele praw obowiązujących w mieście tkwi w epoce średniowiecza. Homoseksualizm jest nadal nielegalny. Ofiary gwałtów za publiczne ujawnienie tego faktu spotyka ostracyzm. A co najważniejsze, kobiety podlegają archaicznemu „prawu męskiej opieki”. Zgodnie z tymi przepisami, których szejk Mohammed jest zdecydowanym wyznawcą we własnej rodzinie, kobiety muszą uzyskać pozwolenie od dominującego w ich życiu mężczyzny na wykonanie nawet najbardziej podstawowych czynności, takich jak podróżowanie czy zdobycie wykształcenia lub pracy. Ten przestarzały sposób myślenia jest nadal powszechny w wielu innych krajach Bliskiego Wschodu. Mimo to Dubaj samotnie próbuje udawać, że jest ostoją postępu, promując się jako oaza nowoczesności i tolerancji. Rzeczywistość wyłaniająca się spod publicznej wizji rodziny władcy jest niezbitym dowodem na to, że to kłamstwo. Gdzie jest dym, tam jest i ogień, a ten stał się dla szejka Mohammeda piekłem.
Wszystkie te wstrząsające historie i to tylko w ramach jednej rodziny. Ale przywódcy wyznaczają standardy zachowania i jest jasne, że wartości reprezentowane przez rodzinę królewską przenikają do innych aspektów życia społecznego w Dubaju. Prawie wszystkie indeksy praw człowieka plasują Zjednoczone Emiraty Arabskie poza pierwszą setką. Jest to kraj, w którym regularnie odnotowuje się przypadki samowolnych zatrzymań, a zarzuty stosowania tortur są niepokojąco częste. Prawa pracownicze prawie nie istnieją, a prawa kobiet są nieprzyzwoicie przestarzałe. „Ekonomiczne aspiracje Dubaju jako miejsca, które przyciąga ludzi z całego świata, nie są spójne z zupełnie niereprezentatywnym zachowaniem szejka Mohammeda w kraju” – mówi Ken Roth, dyrektor wykonawczy Human Rights Watch. „Myślę, że ludzie ponownie oceniają Dubaj. Zaczynają rozumieć, że nie jest to liberalny raj, na jaki wygląda, gdy nie przyglądać mu się zbyt dokładnie. Jest to miejsce, gdzie dysydenci są więzieni, a kobiety nie są dostrzegane. Sądzę więc, że ludzie myślą: «Chwileczkę. To nie jest to, co widziałem w reklamach»”.
Ważne, aby rzeczywistość Dubaju została udokumentowana, ponieważ nic nie zostałoby upublicznione, gdyby szejk Mohammed znalazł na to sposób. Dubaj ma jedne z najsurowszych praw medialnych na świecie i rutynowo ściga zarówno dziennikarzy, jak i obywateli, którzy nie trzymają się linii partii. Jednak nawet termin „partia” jest tu mylący, ponieważ w ZEA nie ma partii politycznych, gdyż jest to reżim autorytarny, w którym każdy sprzeciw wobec władców jest szybko miażdżony, a opozycjoniści wysyłani są do osławionych dubajskich więzień, skąd na porządku dziennym są doniesienia o torturach. W sprawozdaniu Organizacji Narodów Zjednoczonych stwierdzono: „Pomimo ogłoszenia roku 2019 Rokiem Tolerancji, władcy Zjednoczonych Emiratów Arabskich nie okazali żadnej tolerancji dla jakiegokolwiek sposobu pokojowego sprzeciwu”. Chociaż konstytucja ZEA gwarantuje wolność słowa, w rzeczywistości od czasu jej ustanowienia wprowadzono wiele surowych przepisów, wedle których krytykowanie polityki rządu, gospodarki i którejkolwiek z rodzin rządzących jest przestępstwem. Lokalne i zagraniczne media są regularnie cenzurowane. Każdy jest pod czujnym okiem władzy. W Dubaju podobno jest więcej nadzoru niż w jakimkolwiek innym miejscu na świecie, bo miasto dysponuje aż trzydziestoma pięcioma tysiącami kamer CCTV na ulicach. Dla porównania, Waszyngton ma ich około czterech tysięcy. Dubaj w mgnieniu oka może zmienić się z placu zabaw dla bogatych i sławnych osobistości w państwo policyjne.
Zacząłem badać ciemną stronę Dubaju w 2018 roku, kiedy do sieci po raz pierwszy wyciekło niezwykle skandaliczne wideo Latify. Wtedy niewiele osób wierzyło, iż nagranie było prawdziwe, ale niemożliwe jest ignorowanie aż tak wielu pochodzących z Pałacu Zabeel przerażających historii. Nie wyruszyłem na misję, aby wywołać skandal czy zdenerwować reżim, drążąc głębiej tę historię – moje ciągłe i trwające latami relacje były raczej niczym pociągnięcie pojedynczej nitki, w efekcie czego pruje się całe ubranie. Często była to podróż pełna niedowierzania, gdy kolejny trop wiódł do nowego sekretu, a każdy z nich był bardziej skandaliczny od poprzedniego. W związku z moimi relacjami pojawiały się różnego rodzaju jawne i ukryte groźby pod moim adresem, czy to w postaci listów od prawników, czy też anulowania wiz znanym mi osobom, które miały zamiar odwiedzić Dubaj. Osobiście nigdy więcej nie odważę się postawić stopy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Koła mojego samolotu ledwo dotknęłyby lądowiska na lotnisku w Dubaju, a już byłbym w kajdankach. Moja zbrodnia? Odważnie mówić prawdę. Nie jestem bojownikiem o wolność, ale taki rodzaj zastraszania przez ZEA w pewnym sensie mówi wszystko, prawda? To miejsce, gdzie każdy, kto ośmiela się kwestionować wolę przywódców, wie, że zostanie surowo ukarany.
Przez wiele lat szejk Mohammed wykorzystywał swoją całkowitą władzę (i miliardy dolarów), by rządzić żelazną ręką w aksamitnej rękawiczce. Nie ma wątpliwości, że władca ma w sobie urok, którego używa, by przekonać do siebie zagranicznych przywódców i celebrytów, w nadziei na złagodzenie wizerunku na arenie międzynarodowej. Pomimo znanych przypadków łamania praw człowieka i brutalności, co władze ZEA starają się ukrywać, szejk Mohammed był w stanie fotografować się z takimi osobistościami jak królowa brytyjska i Joe Biden, a także zawierać umowy handlowe z Trumpami. Teraz to ci sami światowi przywódcy muszą odkreślić przeszłość tych powiązań grubą kreską i zacząć rozliczać nie tylko szejka Mohammeda, ale i wszystkich władców w ZEA (siedem emiratów tworzących Zjednoczone Emiraty Arabskie jest oczywiście w rękach mężczyzn). ZEA polegają na zagranicznych dolarach i transakcjach, więc, dopóty inne kraje będą przymykać oko na ciemną stronę interesów z Dubajem, nic się nie zmieni. Jak mówi stare powiedzenie, zło zwycięża, gdy dobrzy ludzie nic nie robią.
Na Bliskim Wschodzie znajduje się więcej historycznych miast niż w jakimkolwiek innym regionie na świecie. Od Jerozolimy po Kair, od Mekki po Medynę, od Bagdadu po Bejrut – znajdziemy tu wiele miejsc, które kształtowały świat nie przez stulecia jedynie, ale przez tysiąclecia. No i jest jeszcze Dubaj. Gdy metropolie Zatoki Perskiej tworzyły historię, o Dubaju nie ma nawet wzmianki. Był niczym pustynny zaścianek pomijany na kartach historii ludzkości. Jeszcze na początku XX wieku Dubaj był jedynie piaszczystym przyczółkiem, domem dla wieśniaków, których warunki życia były porównywalne z najbiedniejszymi częściami Afryki. Teraz miasto jest światowym liderem na wielu frontach: lotnictwa, finansów, a ostatnio nawet przyłączyło się do wyścigu kosmicznego. Szybki rozwój Dubaju doprowadził do powstania miasta, które cechuje pewien wewnętrzny konflikt, z jednej strony stara się być ostoją nowoczesności i dobrobytu, z drugiej jednocześnie strony zachowując ultrakonserwatywne tradycje islamskie, które często przerażają obserwatorów naruszeniami praw człowieka. Dobrobyt jednak pomaga odwrócić uwagę od średniowiecznych tradycji. I to właśnie jest kluczem do zrozumienia tego pełnego konfliktów królestwa… Kiedy zaczynasz doceniać, jak daleko Zjednoczone Emiraty Arabskie zaszły w ostatnich dekadach, zaczynasz również rozumieć dlaczego wielu miejscowych chętnie odwraca wzrok, kiedy pojawiają się problemy związane z prawami człowieka. Dobrobyt przeważa nad złymi uczynkami garstki potentatów.
Historyczne zapiski w Dubaju sięgają zaledwie okresu sprzed XIX wieku. To dość niezwykłe, gdy porówna się informacje dotyczące krajów sąsiednich, np. Arabię Saudyjską, która uważana jest za kluczowy etap w postępującej z Afryki kolonizacji Eurazji gdzieś pomiędzy 75000 a 125000 lat temu, w epoce kamienia łupanego. Udokumentowana historia Dubaju obejmuje marne 2 promile tego okresu. Tak wiele imperiów odcisnęło swój ślad na Bliskim Wschodzie, od kiedy człowiek wyemigrował z Afryki. Pomyślmy o potędze i pomysłowości Egipcjan, długowieczności Asyryjczyków, dominacji i znaczeniu kulturowym Rzymian, nie wspominając o Osmanach i wielu innych, którzy pozostawili po sobie trwałe dziedzictwo na tych ziemiach. A jednak, gdy każda z tych dynastii szukała miast do podbicia, zaściankowy Dubaj ledwie, jeśli w ogóle, pojawiał się na radarze jako miasto godne zainteresowania. Przez całą wieczność był tak popularny, jak opakowanie brukselki w sklepie z czekoladą. „Dubajczycy cieszą się bezpieczeństwem niepożądanego terytorium i prowadzą życie, do którego wyspecjalizowało ich sto pokoleń, w warunkach ledwie znośnych dla innych” – zauważył brytyjski gubernator wojskowy Stephen Longrigg w 1949 roku, zastanawiając się, w jaki sposób Zjednoczone Emiraty Arabskie uniknęły niekończących się obcych triumfów i zawirowań w sąsiednich miastach. To bardzo słuszna uwaga na temat dubajskich warunków. Jeśli kiedykolwiek byłeś w Dubaju w szczycie letniego sezonu, w pełni zdajesz sobie sprawę, że życie tam w epoce przed klimatyzacją było, w najlepszym wypadku, wyzwaniem, a w najgorszym – nieznośnym trudem bytu. Średnia najwyższa temperatura w Dubaju w sierpniu wynosi 41,3 stopnia Celsjusza, co, o dziwo, wydaje się całkiem komfortowe w porównaniu z najwyższą temperaturą, jaką kiedykolwiek tam odnotowano, czyli 49 stopniami.
Pierwszy poważny kontakt z cywilizacją europejską, który nastąpił na początku 1500 roku wraz z pojawieniem się w Zatoce Perskiej portugalskiego zdobywcy – Alfonso de Albuquerque, był dla Arabów nieprzyjemny. Alfonso uzyskał wtedy nowy, wspaniały tytuł Kapitana Generalnego Mórz Arabii i zdążył wypracować sobie reputację bezwzględnego geniusza wojskowego. Po odniesieniu znaczących zwycięstw w Afryce Północnej i na Morzu Śródziemnym, jego następną misją było udanie się do Indii i zakładanie po drodze punktów handlowych. Podejście militarne do Arabii było brutalne, a każdy napotkany statek arabski zostawał zniszczony. Gdy Portugalczycy dotarli do Khor Fakkan – pierwszego przystanku we współczesnych Zjednoczonych Emiratach Arabskich – miejscowi powitali ich dość wrogo. Ale ich defensywa była tak skuteczna, jak zachowanie mrówek próbujących zastraszyć słonia. Albuquerque uznał, że tubylcy muszą wiedzieć, kto tu rządzi: Portugalczycy zeszli na ląd, bagnetami zabili stawiających opór mieszkańców, a następnie albo pojmali, albo zamordowali kobiety i dzieci. Wszystkie budynki w mieście zostały spalone. Dubaj przez długi czas był ignorowany przez świat zewnętrzny i miejscowa ludność, która pozostała przy życiu po spotkaniu z Europejczykami pewnie sobie życzyła, aby tak pozostało.
Portugalczycy wzięli na siebie zadanie uprzykrzania życia w Zatoce Perskiej przez następne stulecie. Niektórzy uważają, że Portugalczycy czuli, iż mają do wyrównania rachunki z przeszłości. Zaledwie dekadę przed krwawym lądowaniem w Khor Fakkan Portugalczycy i Hiszpanie osiągnęli cel, jakim było pozbycie się wpływów muzułmańskich z ich ojczyzn. Granada była ostatnim bastionem, a jej upadek w 1492 roku położył kres siedemsetletniemu panowaniu islamu na Półwyspie Iberyjskim. Wyglądało na to, że dla Albuquerque nadszedł czas zemsty, a społeczności arabskie i muzułmańskie postrzegane były jako poganie, którzy muszą odpokutować za grzechy swoich braci w Europie. Niepotrzebne okrucieństwo portugalskich najeźdźców w regionie w XVI wieku ugruntowało nieufność wobec ludzi Zachodu, a w szczególności chrześcijan, która przez wieki będzie kształtowała wizję Europy. Według Frauke Heard-Bey, historyczki mieszkającej w Abu Zabi, „pamięć o masowym zabijaniu kobiet, dzieci i starców oraz o okaleczaniu więźniów przez Portugalczyków wyryła się w umysłach Arabów żyjących gdziekolwiek poza Morzem Czerwonym i wybrzeżem perskim i została zapamiętana jako czyny chrześcijan”.
Region znany obecnie jako Zjednoczone Emiraty Arabskie był w dużej mierze ignorowany przez historię aż do XIX wieku, kiedy to Brytyjczycy zdecydowali, że nadeszła ich kolej, by splądrować ten obszar. Na długo zanim zdano sobie sprawę z wartości ukrytej pod ziemią ropy naftowej, o wiele bardziej pożądany był inny towar pochodzący z dna morza. Powszechne występowanie perłopławów u wybrzeży dzisiejszych Zjednoczonych Emiratów Arabskich oznaczało, że zachodni kupcy dostrzegli w końcu zastosowanie dla bezużytecznego regionu wokół Dubaju. Mieszkańcy zaczęli ryzykować życiem, wstrzymując oddech tak długo, jak tylko było to możliwe, gdy w poszukiwaniu pereł opadali w morskie głębiny z ciężkim workiem zawiązanym wokół ciała. Skarby morza były bardzo pożądane, jednak ich posiadanie nie przekładało się na prawdziwy dobrobyt miejscowych i większość Dubaju nadal była prymitywna i biedna. W 1822 roku brytyjski inspektor morski, porucznik Cogan, naszkicował obraz Dubaju: „Gdy tam dotarł, odkrył tysiąc osób mieszkających z kozami i wielbłądami w mieście o owalnym kształcie, otoczonym murem z błota. Teren był jałowy… Dubajczycy żyli w chatach ze słomy lub błota”. Dubajowi daleko było do zostania tym prężnym miastem, jakim znamy go dzisiaj.
Ale w 1833 roku miało się to zmienić na zawsze, ponieważ postanowił tu przybyć ród Maktoumów. W pobliskim Abu Zabi, które leży około 140 kilometrów na południowy zachód od Dubaju, grupa około ośmiuset niezadowolonych mieszkańców postanowiła uciec z miasta i udać się na północ po niekończącej się fali przemocy. Przodkowie szejka Mohammeda potrzebowali tygodni, by dotrzeć do Dubaju, miasta, którym teraz rządzi, przedzierając się przez pustynne piaski w poszukiwaniu nowego miejsca, które mogliby nazwać domem. W porównaniu z największymi armiami w realiach 1800 roku, grupa licząca osiemset osób nie stanowiła znaczącej siły, a co za tym idzie osiedlenie się w cichym i nieliczącym się zaściankowym Dubaju było prawdopodobnie najpoważniejszym celem, na którego osiągnięcie Maktoumowie mogli w tamtym czasie liczyć. Historyk Jim Krane zauważa: „Dlaczego zaryzykowali swoją przyszłość w mało znanej wiosce rybackiej na wybrzeżu, to zapomniany szczegół historii. Niezależnie od przyczyny, decyzja klanu, by postawić na Dubaj, była pierwszym odnotowanym dowodem na to, że rodzina Maktoumów miała smykałkę do odważnych decyzji. Umiejętność rodziny do popierania tych decyzji szybkimi działaniami niewiarygodnie im się opłaciła”. Mieszkańcy Dubaju nie byli zaniepokojeni, kiedy pojawili się u nich przybysze z zewnątrz, a po spokojnym wjeździe do osady, Maktoumowie zdecydowali, że to właśnie tutaj założą obóz. Tak powstał nowy szejkanat pod rządami szejka Obaida bin Saida i Maktouma bin Butiego.
Od tego czasu miasto znajduje się w rękach rodziny Maktoumów. W regionie naznaczonym zamachami stanu, zabójstwami i wojnami to naprawdę zdumiewające, że jednej rodzinie udało się utrzymać władzę przez tak długi czas. Od 1833 do 1912 roku władza była przekazywana siedmiu różnym członkom rodziny Maktoumów. Co niezwykłe, w ciągu kolejnych dziewięćdziesięciu czterech lat Dubaj miał tylko trzech władców, niezwykle długowiecznych. Od 1912 do 1958 roku władzę sprawował szejk Saeed bin Maktoum bin Hasher Al Maktoum. Przekazał władzę swojemu synowi, szejkowi Rashidowi bin Saeedowi Al Maktoumowi, który pozostał u steru przez trzydzieści dwa lata do 1990 roku, kiedy zastąpił go szejk Maktoum bin Rashid Al Maktoum. On zaś ostatnio[2] przekazał pałeczkę swojemu bratu, obecnemu władcy miasta, szejkowi Mohammedowi bin Rashidowi Al Maktoumowi.
Tym, co zawsze wyróżniało Maktoumów, było zarabianie pieniędzy. Można pomyśleć, że brzmi to, jak krytyka, ale w rzeczywistości jest to komplement. Ród szejka Mohammeda to sprytni biznesmeni, którzy wiedzą, co jest potrzebne, aby odnieść sukces. Na początku XX wieku w Dubaju położono podwaliny pod współczesne centrum wolnorynkowych kapitalistów w regionie. Zniesienie pięcioprocentowego cła przekształciło Dubaj w wolny port, który stał się szczególnie atrakcyjny dla irańskich biznesmenów z drugiej strony Zatoki Perskiej, którzy czuli, że własny rząd traktuje ich zbyt surowo.
Możemy mówić o perłach i wolnym handlu, ile chcemy, ale w rzeczywistości większość współczesnego dobrobytu Dubaju można przypisać jednej rzeczy: ropie naftowej. Maktoumowie dosłownie siedzieli na fortunie. Jednak oczekiwanie chwili, gdy władcy Dubaju wreszcie zlokalizowali bogactwo kryjące się pod ich ziemią, okazało się frustrujące. Na początku XX wieku Teksańczycy natrafili na czarne złoto i ich ogromne szyby naftowe napędzały Stany Zjednoczone przez dekady. Potem nastąpił boom naftowy na Bliskim Wschodzie, a emiraty chciały się upewnić, że nie przeoczą tej szansy. Przez trzydzieści długich lat bezskutecznie przeszukiwano region, aż do 1958 roku, kiedy to poszukiwacze z Abu Zabi trafili w dziesiątkę. Niewyobrażalne bogactwo, które miało spłynąć na to miasto i jego władców, zmieniło bieg historii. Jednak w tym czasie Dubaj, który wciąż miał przed sobą znalezienie choćby kropli płynnego złota, mógł jedynie z zawiścią patrzeć, niczym rodzeństwo zazdrosne o błyszczący nowością prezent urodzinowy brata.
W 1966 roku bogowie ropy naftowej w końcu uśmiechnęli się do Dubaju, kiedy na wodach terytorialnych u wybrzeży miasta dokonano decydującego dla reżimu odkrycia. Był to moment, o który modlili się Maktoumowie, a efekty zobaczyć można było niemal natychmiast. W latach 1968–1975 liczba ludności Dubaju wzrosła o trzysta procent, a z Azji i Bliskiego Wschodu przyjechali pracownicy, nie tylko by mieć swój udział w wydobyciu ropy naftowej, ale także w wynikającym z niego boomie w sektorze budowlanym. To zapoczątkowało gwałtowny okres ekspansji. W 1990 roku ropa naftowa stanowiła 24% PKB Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Od tego czasu Abu Zabi przeżywa okres dobrej koniunktury, a odwierty pod emiratem okazują się ogromne. Dubaj nie miał aż takiego szczęścia, jeśli chodzi o bogactwa pod ziemią – wpływy z sektora naftowego od wczesnych lat dziewięćdziesiątych stale maleją, a obecnie uważa się, że rezerwy ropy pod miastem mogą zostać opróżnione w ciągu dekady. Ale niegdyś nieśmiały nastolatek wyrósł już ze swojej licealnej miłości i Dubaj nie potrzebuje już ropy. Maktoumowie wyczuli zmiany na długo przed tym, jak zaczęły wysychać szyby naftowe, i wiedzieli, że jeśli ich emirat ma kontynuować szybki rozwój i utrzymać dobrobyt, musi się zdywersyfikować.
Podczas gdy w Dubaju kładziono podwaliny pod transformację gospodarczą, przygotowywano się również do przeprowadzenia zmian politycznych. Szejk Maktoum bin Rashid Al Maktoum kierował emiratem od 1990 roku i mianowanie młodszego brata, szejka Mohammeda, w 1996 roku księciem koronnym było spojrzeniem w przyszłość. Ambitny królewicz miał wielką wizję swego rodzinnego miasta i przez następną dekadę pełnił funkcję niemal faktycznego przywódcy, tworząc politykę, która miała pomóc w kształtowaniu przyszłości emiratu. Opracowano śmiały plan przekształcenia Dubaju w handlową siedzibę Bliskiego Wschodu. I można powiedzieć, że Maktoumowie osiągnęli swoje zamierzenia. W 2000 roku, w ramach szeroko zakrojonej strategii dywersyfikacji, która miała uniezależnić gospodarkę Dubaju od ropy naftowej, emirat postawił sobie za cel zwiększenie do 2010 roku produktu krajowego brutto do trzydziestu miliardów dolarów. Cel ten został osiągnięty już w 2005 roku. Rok później niespodziewanie zmarł szejk Maktoum, a mianowanie jego młodszego brata władcą Dubaju, premierem i wiceprezydentem ZEA było czystą formalnością. W końcu szejk Mohammed wypełnił swoje przeznaczenie i przejął pełną kontrolę nad Pałacem Zabeel.
Niektórzy nazywają współczesny Dubaj szejka „kapitalizmem na kokainie”. Błyszcząca panorama zwieńczona najwyższym budynkiem na świecie, promenady z ogromem butików wszystkich znanych projektantów, wszystko, co tylko można sobie wymarzyć. Gdziekolwiek spojrzysz w tym mieście, bogactwo jest na wyciągnięcie ręki – wystarczy przejechać się Sheikh Zayed Road, ogromną, dwunastopasmową arterią biegnącą przez centrum Dubaju, by poczuć się jak podczas przejazdu przez Las Vegas. Dubaj jest duży, jest śmiały, jest zuchwały, ale jest też nieco pozbawiony uroku. Wiele innych wielkich miast świata niezmiennie zachwyca pięknem wiekowych budynków i romantyzmem historii, która rozegrała się na ulicach, po których się spaceruje. Ale nie doświadczysz tego w Dubaju. To świątynia korporacyjnego bogactwa, inspirowana bogactwem władców miasta, Maktoumów. Ich fortuna nie ma sobie równych w mieście, ale to nie znaczy, że nie ma w nim wielu innych ludzi, którzy dorobili się wielkich pieniędzy. W 2018 roku New World Health oszacował, że oszałamiające 55 tysięcy mieszkańców Dubaju miało ponad 1 milion dolarów w aktywach, co czyni go najbardziej zamożnym miastem na Bliskim Wschodzie.
W całym Dubaju znajdują się sanktuaria tego bogactwa, a drapacze chmur, od jarmarcznych po jaskrawe, wznoszone są w tej pustynnej oazie w niezwykłym tempie, jednak żaden z nich nie przyciąga wzroku bardziej niż Burdż Chalifa. Ta imponująca budowla miała ugruntować pozycję Dubaju jako wiodącego światowego miasta i stać się punktem orientacyjnym, który przyćmiewa nie tylko każdą inną wieżę w ZEA, ale i na całym świecie. Rozpoczęty w 2004 roku ambitny projekt stał się symbolem determinacji rządu, pragnącego wyróżniać się na tle innych i dążącego do tego, by być światowym liderem. Tytuł najwyższego budynku na świecie należał wówczas do wieżowca Taipei 101 na Tajwanie, który osiągnął zawrotną wysokość 509,2 metrów. Decydenci w Dubaju uznali, że wznoszenie konstrukcji, która będzie najwyższa na świecie tylko przez kilka lat, nie ma sensu i sięgnęli gwiazd. Burdż Chalifa wznosi się na wysokość 828 metrów i, od czasu ukończenia prac w 2010 roku, żadna budowla nie zbliżyła się do przejęcia tytułu najwyższego budynku na świecie. W Dubaju rozmiar ma znaczenie.
Być może równie symboliczne są Palma Jumeirah – Wyspy Palmowe. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że już je widziałeś. To gigantyczna sztuczna wyspa w kształcie palmy w Zatoce Perskiej, zaprojektowana tak, aby nie tylko przykuć uwagę tych, którzy lądują na świetnie prosperującym lotnisku w mieście, ale i przyciągnąć wzrok każdego, kto szuka ekskluzywnych nieruchomości w Dubaju. Jak wynika z raportów, celebryci tacy jak David Beckham, Michael Schumacher, a nawet afgański prezydent Hamid Karzai zainwestowali w nieruchomości na wyspie. Klejnotem koronnym projektu był Atlantis. Otwarcie tego luksusowego kurortu położonego na szczycie pokazało światu bogactwo i dobrobyt Dubaju w latach dwutysięcznych: 100 tysięcy fajerwerków (siedem razy więcej niż podczas ceremonii otwarcia Olimpiady w Pekinie w tym samym roku); 1,7 tony homarów; tysiąc butelek Veuve Clicquot; a nawet rekin wielorybi pływający w akwarium o pojemności miliona litrów. Najważniejszą osobistością na fecie był gospodarz – szejk Mohammed bin Rashid Al Maktoum, uznany za lokalnego bohatera. Zabawę uświetniły gwiazdy takie jak Michael Jordan, Charlize Theron, Robert De Niro, Janet Jackson, Lily Allen, księżna Yorku, Gerard Butler, Boris Becker i Kylie Minogue.
Ten megaboom pierwszych lat naszego wieku ugruntował lokalny status szejka Mohammeda, który doprowadził miasto do sławy i bogactwa, jakie jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej były tam niewyobrażalne. Emir kierował miastem, które szło do przodu pełną parą. Prowadził ten bolid niemal od startu, poprzez kolejne rajdy, a teraz, gdy wrzucił najwyższy bieg, silnik wprost ryczał. Jednak, jak to czasem można zaobserwować w Formule 1, właśnie wtedy, na najwyższych obrotach, silnik auta może nagle spektakularnie wybuchnąć, a cała operacja pójść z dymem. Chociaż nie było to aż tak katastrofalne, Dubaj z pewnością znalazł się w podobnej sytuacji w 2007 roku, kiedy to uderzył globalny kryzys finansowy i zaburzył także i dubajską trajektorię. Wielki wzrost Dubaju ostatnich dwudziestu lat napędzany był w dużej mierze przez ogromne kredyty, a tu nagle na rynkach kredytowych zaszły ogromne zmiany. W jednej chwili połowa wszystkich projektów budowlanych w ZEA, o łącznej wartości pięciuset osiemdziesięciu dwóch miliardów funtów, została wstrzymana lub anulowana. Większość z nich dotyczyła Dubaju. Największym z projektów, które trafiły na śmietnik, był wart sto miliardów funtów nadmorski kurort Donalda Trumpa, który, jak obiecywał były amerykański prezydent, miał być „szczytem luksusu”.
Pieniądze odpłynęły z Dubaju równie szybko, jak oddalili się stąd przynoszący je imigranci. Znaczną część sukcesu Dubaju napędzały rzesze zagranicznych pracowników, którzy przybyli do miasta w pogoni za fortuną, szukając jej głównie w sektorze finansowym. Teraz jednak wpadli w panikę, ponieważ, zgodnie z surowym prawem Dubaju, niespłacenie długu lub wystawienie czeku bez pokrycia jest przestępstwem karanym więzieniem. Wyczuwając, że zabawa się skończyła i w obawie przed ponoszeniem odpowiedzialności za szerzący się w emiracie finansowy bałagan, wielu emigrantów uciekło z miasta. Potrzeba opuszczenia Dubaju była tak intensywna, że „The Guardian” donosił w tym czasie: „Setki samochodów zostały w ostatnich tygodniach porzucone na lotnisku. Kluczyki były w stacyjkach, a w schowkach pozostawiono karty kredytowe i listy z przeprosinami”.
Zadłużenie emiratu Dubaju wzrosło do ponad stu procent PKB. Nie trzeba być ekonomistą, żeby wiedzieć, iż jest to fatalna sytuacja, więc zdesperowany Dubaj zwrócił się o pomoc do Abu Zabi. Dla szejka Mohammeda i jego doradców było to bez wątpienia upokarzające doświadczenie, gdyż przez lata chwalili się, że Dubaj jest dumą ZEA i powodem nowo odzyskanej światowej pozycji kraju. Wielki, odważny Dubaj był gwiazdą na światowej scenie, podczas gdy nudne, stare Abu Zabi tkwiło w stagnacji. Spójrzcie tylko, kto wrócił z podkulonym ogonem! W 2009 roku Abu Zabi wyłożyło dwadzieścia miliardów dolarów na ratowanie Dubaju. Zostało to przedstawione jako znak narodowej solidarności, a w jednym szczególnym geście ze strony Dubaju można było dostrzec pewną dozę pokory, dzięki której stało się jasne, że Abu Zabi ocaliło Dubajowi skórę. Projektem podsumowującym wszystkie globalne ambicje Dubaju była budowana w centrum miasta strzelista wieża, od 2009 roku znana jako Burj Dubai (Wieża Dubaju). Kiedy jednak nadszedł czas wielkiego otwarcia, budowla została przemianowana na Burj Khalifa (Burdż Chalifa), na cześć władcy Abu Zabi, szejka Khalifa. Nie wiadomo, czy był to jakiś rodzaj quid pro quo, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że projekt upadłby finansowo, gdyby nie dofinansowanie z Abu Zabi. Tak czy inaczej, fakt, że najsłynniejszy punkt orientacyjny Dubaju już na zawsze będzie nosił imię szejka Chalifa, przypomina, kto w ZEA dysponuje pieniędzmi. Świadomość, że klejnot koronny Dubaju, miasta, którym rządzą Maktoumowie, nie nazywa się Burj Maktoum, musi być dla panujących szejków solą w oku, po wszystkim, co osiągnęli w emiracie. Wieża, która jest pomnikiem ich panowania, stanowi hołd składany rywalizującej rodzinie królewskiej.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
[1] Złoża ropy naftowej – przyp. tłum.
[2] W styczniu 1995 roku – przyp. red.
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz