Historie zębami pisane - Sławomir Prochocki - ebook

Historie zębami pisane ebook

Sławomir Prochocki

4,7
10,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ta książka powstała na podstawie moich siedmioletnich doświadczeń pracy z psami w schronisku Na Paluchu w Warszawie. Pamiętajcie, że to nie instruktaż, a jedynie opowieść. Nie zmieściły się tutaj historie wielu innych psów, które wciąż mają i mieć będą ciepłe miejsce w moim twardym sercu. Nie ma tu słowa o Silverze, Pyśku, Felku, Karbonie, Dantem, Mafim, Welesie, Jogim, Truflu, Rudym, Tangerze, Rexie, Ramosie i wielu, wielu innych. Nie sposób opisać wszystkie.

Uważam, że nie ma agresywnych psów. Niemal każdy psiak może ugryźć człowieka. To tylko kwestia sytuacji i odpowiedniej motywacji dla psa. Są jednak psy, którym przychodzi to o wiele łatwiej niż całej reszcie. To z reguły wina nie tylko charakteru psa, ale przede wszystkim skutek działań ludzi. Pies najczęściej gryzie, bo nauczył się, że wszystkie inne sygnały, które wysyłał kiedyś przed użyciem zębów, zawiodły. Dopiero ugryzienie zadziałało. Więc teraz nie marnuje już prądu na ostrzeżenia i gryzie od razu.

Takimi psami się zajmowałem, gryzącymi łatwo, zbyt łatwo. Gdy je poznawałem, doskonale już umiały gryźć i używały tego sposobu komunikacji bez oporów. Schronisko dla psa to taki rodzaj gułagu, gigantyczne źródło ciągłego stresu – mało spacerów, nieustanne szczekanie innych psów, konieczność załatwiania się w miejscu, gdzie śpi, wokół mnóstwo obcych ludzi, rzadki kontakt z ludźmi, których zna.

W takich warunkach psy wzmacniają swoje zachowania agresywne, bo permanentny stres i związany z tym wysoki poziom kortyzolu powodują ich złe samopoczucie, zdenerwowanie i rozdrażnienie. Stąd zawsze moim pierwszym zadaniem było zaprzyjaźnić się z nimi, a dopiero potem spowodować, że zaczną akceptować czynności, na które dotąd reagowały użyciem zębów. Dotyk, zakładanie kagańca, wymianę obroży, zabiegi w gabinecie weterynaryjnym. Były psy, z którymi pracowałem samotnie rok czy dwa, bo nie było chętnych do pomocy. Ale gdy w końcu ogarniałem te psiaki, zawsze udawało się kogoś znaleźć i zaprzyjaźnić z psem. Każdej kolejnej osobie było już łatwiej.

O moich metodach pracy krążyło i wciąż krąży mnóstwo idiotycznych plotek i kłamstw. Rozpowszechniają je ci, którzy pałając do mnie platoniczną nienawiścią, nigdy mnie przy pracy z psami nie widzieli. Bo ci, którym pomagałem przy ich psach, doskonale wiedzą jak pracowałem i jakie miałem efekty. Ta krótka książka pokazuje całą prawdę o tym, co działo się między mną a psiakami, które przyszło mi ogarniać. W całej mojej pracy w schronisku nie trafił mi się pies, który się w końcu ze mną nie zaprzyjaźnił, który nie skakał z radości na mój widok, nie właził mi na kolana i nie nadstawiał się do głaskania. To pokazuje, że w istocie każdy zdrowy psychicznie psiak jest nam, ludziom, przyjazny. Czasem tylko skrywa to w środku, w głębi swej psiej natury i trzeba to jedynie z niego wydobyć. To umiem najlepiej i być może tylko to umiem. Dla mnie wystarczy.

Każdy pies jest inny, do każdego prowadzi inna droga, choć kierunek jest zawsze podobny. To wytwarzanie w psie pozytywnych skojarzeń. Nie wierzcie ludziom, którzy twierdzą, że zaprzyjaźniają się z psami bez smaczków, że używanie kawałków kiełbasy prowadzi do „parówkowej przyjaźni”, która jest w jakiś sposób gorsza od tej, która osiągają oni, hipnozą, modlitwą czy obietnicami ładnych prezentów pod choinkę. Dla psa w schronisku istnieją tylko dwie waluty – smaczki i spacery. I trzeba używać obydwu, by pracować efektywnie, a nie tylko udawać, że coś się robi.

Tak jak pisałem - uważam, że właściwie każdy pies może ugryźć człowieka, a schronisko jest miejscem, gdzie o ugryzienia jest najłatwiej. W domu, po adopcji, gdy stres po miesiącu czy dwóch opada, ryzyko ugryzienia spada bardzo istotnie. Ale to nie znaczy, że staje się zerowe. Więc najważniejsze moje zalecenie – szanujcie swoich czworonożnych przyjaciół. Są nie tylko członkami Waszej rodziny, ale przede wszystkim to żywe istoty, czujące, myślące i podatne na stres. Więc nie fundujcie im tego stresu bez sensu, nie denerwujcie bez potrzeby, nie używajcie metod awersyjnych, gdy możliwe są sposoby pozytywne. Wasz pies odpłaci Wam wtedy sercem, przyjaźnią i miłością. A jeśli mnie nie posłuchacie, liczcie się z tym, że tak nie będzie. Bo psy gryzą i szczekają. Taka ich psia natura. I już.

Sławomir Prochocki

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 139

Oceny
4,7 (3 oceny)
2
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ISBN 978-83-931929-1-5

Spis treści

Wstęp

Pedro, pies, który lubił się bawić

Fenix-Ciastek, czyli pies na korytarzu

Czarny, nauczyciel

Arczi, pies naprawiony

Pepe, mały gryzak

Rem, pies bez szczęścia

Nasz największy tchórz – Kuleczka

Jedyny spacer Wolfa

Zorba, dziki psiak

Wstęp

Ta książka powstała na podstawie moich siedmioletnich doświadczeń pracy z psami w schronisku Na Paluchu w Warszawie. Pamiętajcie, że to nie instruktaż, a jedynie opowieść. Nie zmieściły się tutaj historie wielu innych psów, które wciąż mają i mieć będą ciepłe miejsce w moim twardym sercu. Nie ma tu słowa o Silverze, Pyśku, Felku, Karbonie, Dantem, Mafim, Welesie, Jogim, Truflu, Rudym, Tangerze, Rexie, Ramosie i wielu, wielu innych. Nie sposób opisać wszystkie.

Uważam, że nie ma agresywnych psów. Niemal każdy psiak może ugryźć człowieka. To tylko kwestia sytuacji i odpowiedniej motywacji dla psa. Są jednak psy, którym przychodzi to o wiele łatwiej niż całej reszcie. To z reguły wina nie tylko charakteru psa, ale przede wszystkim skutek działań ludzi. Pies najczęściej gryzie, bo nauczył się, że wszystkie inne sygnały, które wysyłał kiedyś przed użyciem zębów, zawiodły. Dopiero ugryzienie zadziałało. Więc teraz nie marnuje już prądu na ostrzeżenia i gryzie od razu.

Takimi psami się zajmowałem, gryzącymi łatwo, zbyt łatwo. Gdy je poznawałem, doskonale już umiały gryźć i używały tego sposobu komunikacji bez oporów. Schronisko dla psa to taki rodzaj gułagu, gigantyczne źródło ciągłego stresu – mało spacerów, nieustanne szczekanie innych psów, konieczność załatwiania się w miejscu, gdzie śpi, wokół mnóstwo obcych ludzi, rzadki kontakt z ludźmi, których zna.

W takich warunkach psy wzmacniają swoje zachowania agresywne, bo permanentny stres i związany z tym wysoki poziom kortyzolu powodują ich złe samopoczucie, zdenerwowanie i rozdrażnienie. Stąd zawsze moim pierwszym zadaniem było zaprzyjaźnić się z nimi, a dopiero potem spowodować, że zaczną akceptować czynności, na które dotąd reagowały użyciem zębów. Dotyk, zakładanie kagańca, wymianę obroży, zabiegi w gabinecie weterynaryjnym. Były psy, z którymi pracowałem samotnie rok czy dwa, bo nie było chętnych do pomocy. Ale gdy w końcu ogarniałem te psiaki, zawsze udawało się kogoś znaleźć i zaprzyjaźnić z psem. Każdej kolejnej osobie było już łatwiej.

O moich metodach pracy krążyło i wciąż krąży mnóstwo idiotycznych plotek i kłamstw. Rozpowszechniają je ci, którzy pałając do mnie platoniczną nienawiścią, nigdy mnie przy pracy z psami nie widzieli. Bo ci, którym pomagałem przy ich psach, doskonale wiedzą jak pracowałem i jakie miałem efekty. Ta krótka książka pokazuje całą prawdę o tym, co działo się między mną a psiakami, które przyszło mi ogarniać. W całej mojej pracy w schronisku nie trafił mi się pies, który się w końcu ze mną nie zaprzyjaźnił, który nie skakał z radości na mój widok, nie właził mi na kolana i nie nadstawiał się do głaskania. To pokazuje, że w istocie każdy zdrowy psychicznie psiak jest nam, ludziom, przyjazny. Czasem tylko skrywa to w środku, w głębi swej psiej natury i trzeba to jedynie z niego wydobyć. To umiem najlepiej i być może tylko to umiem. Dla mnie wystarczy.

Każdy pies jest inny, do każdego prowadzi inna droga, choć kierunek jest zawsze podobny. To wytwarzanie w psie pozytywnych skojarzeń. Nie wierzcie ludziom, którzy twierdzą, że zaprzyjaźniają się z psami bez smaczków, że używanie kawałków kiełbasy prowadzi do „parówkowej przyjaźni”, która jest w jakiś sposób gorsza od tej, która osiągają oni, hipnozą, modlitwą czy obietnicami ładnych prezentów pod choinkę. Dla psa w schronisku istnieją tylko dwie waluty – smaczki i spacery. I trzeba używać obydwu, by pracować efektywnie, a nie tylko udawać, że coś się robi.

Tak jak pisałem - uważam, że właściwie każdy pies może ugryźć człowieka, a schronisko jest miejscem, gdzie o ugryzienia jest najłatwiej. W domu, po adopcji, gdy stres po miesiącu czy dwóch opada, ryzyko ugryzienia spada bardzo istotnie. Ale to nie znaczy, że staje się zerowe. Więc najważniejsze moje zalecenie – szanujcie swoich czworonożnych przyjaciół. Są nie tylko członkami Waszej rodziny, ale przede wszystkim to żywe istoty, czujące, myślące i podatne na stres. Więc nie fundujcie im tego stresu bez sensu, nie denerwujcie bez potrzeby, nie używajcie metod awersyjnych, gdy możliwe są sposoby pozytywne. Wasz pies odpłaci Wam wtedy sercem, przyjaźnią i miłością. A jeśli mnie nie posłuchacie, liczcie się z tym, że tak nie będzie. Bo psy gryzą i szczekają. Taka ich psia natura. I już.