Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Drugi tom pasjonującej, romantyczno-przygodowej serii z mitologią w tle. To „Percy Jackson” dla dziewczyn!
Rozpoczyna się nowy rok szkolny, a nastoletnia Jess ma tylko jedno pragnienie: zapomnieć o Caydenie i o wszystkim, co wydarzyło się podczas obozu. Bogowie mają jednak inne plany. Już pierwszego dnia szkoły staje przed nią Cayden. Czego on jeszcze chce? Przecież już złamał jej serce. Czy nadal grozi jej niebezpieczeństwo? Jess chciałaby wieść zupełnie normalne życie i nie mieszać się w walkę bogów – ale czym jest normalność, kiedy widzisz świat z mitów i możesz do niego wejść? „Iskra bogów” to zderzenie współczesności i mitologii, od którego nie sposób się oderwać!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 468
Dać jedynie miłość mogę,
szczęścia szukać musisz sam,
trochę jednak cię wspomogę.
Chciałbyś? Zgodę twoją mam?
Wieczną chwałę tobie dam.
Każda panna będzie marzyć,
byś jej wdzięków zażyć chciał!
A twój lud cię czcią obdarzy.
Znacznie lepiej będziesz miał
niźli z władzą, w sławie trwał.
Chodź, a ja ci chętnie wskażę
najpiękniejszą, jaką znam!
Otrzymała powab w darze
– najwspanialszy pośród dam.
Fragment wierszaRicharda Dehmela, Sąd Parysa(tłum. Anna Urban)
Zasady boskich zawodówPoniższe zasady obowiązują po wsze czasy
Zeus w swej łaskawości zezwala Prometeuszowi, by w każdym stuleciu stanął do walki o swoją śmiertelność.
Miejsce próby wyznacza najważniejszy spośród bogów.
Atena, bogini mądrości, wskaże dziewczynę, o którą Prometeusz ma zabiegać, jakby naprawdę pragnął ją zdobyć.
Jeśli dziewczyna ta ulegnie mu przed upływem sześćdziesięciu dni, Prometeusz przegrywa i pozostaje nieśmiertelny.
Jeśli jednak odrzuci jego starania, Zeus zmieni go w śmiertelnika.
Prometeusz ma do wykorzystania trzy próby.
Wszyscy dają słowo, że będą trzymać się zasad, walczyć sprawiedliwie, a także, że nie skalają się kłamstwem lub oszustwem.
– Uważam, że powoli mógłbyś odpuścić temu chłopcu. Męczysz go już od tylu stuleci.
Zeus wypił łyk herbaty Earl Grey i zawiesił wzrok nad zatoką San Francisco. Potem z wyraźną przyjemnością rozprostował swoje długie nogi.
– Hero, moja kochana. Nie rozumiem, dlaczego go chronisz. Sprowokował mnie i to jest jego kara. Musisz przyznać, że te wycieczki do ludzi są dla nas miłą odmianą. – Jego spojrzenie prześlizgnęło się po zgrabnych biodrach kelnerki, która sprzątała talerze po cieście.
Nie umknęło to uwagi Hery.
– Zachowuj się! – przywołała go do porządku. – Swoimi amorami wyrządziłeś już dość szkód.
Brwi Zeusa powędrowały w górę, a na jego ustach pojawił się czuły uśmiech.
– Wiesz, że jesteś dla mnie jedyna.
– Ale dopiero od kilku stuleci. – Hera zamieszała łyżeczką herbatę.
– Zawsze byłaś dla mnie jedyna. – Mrugnął do niej. – Tylko czasem zdarzało się, że zbłądziłem, podobnie zresztą jak ty, moja kochana.
Policzki Hery zaczerwieniły się. Widząc zmieszanie swojej żony, Zeus wybuchnął śmiechem.
– To takie dziwne, jak bardzo zmienił się świat ludzi. W przeciwieństwie do naszego.
Hera przekrzywiła głowę.
– Tęsknisz za dawnymi czasami?
– Nie jestem pewien – odpowiedział. – Kiedyś ludzie wierzyli w nasze istnienie. Czcili nas. Teraz, jeśli w ogóle czymś, jesteśmy dla nich tylko zbiorem opowieści.
Hera westchnęła, a Zeus na chwilę zamyślił się nad minionymi, szczęśliwymi czasami. Nieczęsto sobie na to pozwalał. Wyciągnął dłoń, by chwycić ją za rękę, i w zamyśleniu bawił się jej palcami.
– Przynajmniej nie obciążają nas w kółko swoimi prośbami i życzeniami.
– Możliwe, ale przyznaj, że często się nudzisz. – Żona zawsze potrafiła go przejrzeć.
Zeus przyjrzał się leżącemu na serwecie okruszkowi ciasta, który pod jego spojrzeniem rozpłynął się w powietrzu.
Hera uśmiechnęła się szeroko. Jej mąż był niebywale pedantyczny.
– Nie mogę stracić Prometeusza z oczu. Potrzebuję go po swojej stronie. Właśnie teraz, kiedy mój własny syn chce pozbawić mnie władzy. Niech się cieszy, że nie tkwi już przykuty do skały. Poza tym ta kara jest po prostu śmieszna. Sam chciałbym raz na sto lat móc się wyszaleć.
Hera się roześmiała i klepnęła swojego męża w ramię. Zeus wciąż wyglądał świetnie, a ona się cieszyła, że nie ulegał już potrzebie zaznawania przyjemności z ludzkimi kobietami. Niechętnie się nim dzieliła, a jej jedyną pociechą było to, że zawsze do niej wracał.
– Nie myślisz chyba, że Jess mogłaby pokrzyżować ci plany?
Zeus pokręcił głową.
– Nie umiałaby mu się oprzeć. Nieważne, co by jej zrobił. One tego nie potrafią.
Hera rzuciła spojrzenie na taflę wody, która rozciągała się przed nimi aż po horyzont. Ludzki świat był naprawdę przepiękny. Zdarzały się dni, kiedy okrutnie tęskniła za swoim życiem w Grecji. Ale ono skończyło się setki lat wcześniej.
– Jak na to, ile kobiet uwiodłeś, wiesz o nich zaskakująco niewiele – powiedziała.
Zeus uśmiechnął się z wyższością.
– Mylisz się, moja kochana. Znam je o wiele za dobrze.
Zapiski HermesaI
Nowy konkurs, nowe rozdanie. Dla Prometeusza zaczynała się druga runda. Pierwszą znów przegrał, choć jego taktyka nie była zła. Jak dotąd nie próbował jeszcze rozgrywać dwóch dziewczyn przeciwko sobie. A ściślej mówiąc: dwóch najlepszych przyjaciółek. Ale cóż może znaczyć przyjaźń aż po grób, kiedy w grę wchodzi mężczyzna? Najwyraźniej niewiele.
Byłem ciekaw, dokąd tym razem zabierze nas Zeus. Miejmy nadzieję, że nie do tych ogromnych miast, pełnych hałasu i ohydnego smrodu. A co słychać u naszej małej diafanii?
Widok jej przyjaciółki z Prometeuszem był dla niej szokiem, ale zachowała zaskakująco dużo dumy. Trochę popłakała, no tak, ale tego można się było spodziewać.
Być może powinienem kiedyś do niej zajrzeć. To na pewno nie zaszkodzi. Jeśli Zeus wyrazi zgodę, mógłbym jej nawet pomóc w spisaniu opowieści o spotkaniu z bogami.
Bądź co bądź znałem się na tym jako posłaniec i kronikarz. Pomagałem też Homerowi i Herodotowi – setki lat temu, ale być może nastał czas, by znów przypomnieć o nas ludziom.
Josh promieniał, kiedy otworzyłam mu drzwi. Zapach alg i soli wtargnął od strony morza. Z trudem znosiłam tyle dobrego nastroju. Josh był jednak ostatnią osobą, na której chciałam wyładowywać moją złość.
– Gotowa? – zapytał.
Zarzuciłam na ramię listonoszkę i spojrzałam za siebie. Mama, trzymając w dłoni filiżankę kawy, opierała się o drzwi do kuchni i kiwała głową z aprobatą.
– Dzień dobry, pani Harper – zawołał Josh. – Dobrze pani wygląda.
– Zawsze byłeś szarmancki. – Mama podeszła do nas powoli.
Josh miał rację. Włożyła dziś na siebie czyste dżinsy i ładny T-shirt. Paznokcie jej bosych stóp były starannie pomalowane, a świeżo umyte włosy splotła w warkocz. Od kiedy wróciłam z obozu, nie tknęła ani odrobiny alkoholu, choć filiżanka kawy drżała w jej dłoni. Bałam się mieć nadzieję, że tym razem wytrzyma trochę dłużej. Robiła to już o wiele za często i zawsze potem byłam rozczarowana.
– Jeszcze ci nie podziękowałam, że przywiozłeś Jess do domu po obozie.
– To przecież zrozumiałe po tym, jak...
Położyłam mu dłoń na przedramieniu, a on zrozumiał mnie bez słów.
Mama nie wiedziała o mojej kłótni z Robyn i zupełnie nic o Caydenie. Nie chciałam jej niepokoić, choć musiałaby być głucha i ślepa, żeby się nie domyślać moich miłosnych zmartwień. Oddaliłyśmy się od siebie o wiele za bardzo, żebym mogła jej pozwolić się pocieszyć. Przecież w zasadzie nie miałam żadnych problemów uczuciowych. Byłam po prostu okrutnie wściekła, przede wszystkim na siebie samą, w dalszej kolejności na Robyn i naturalnie na Caydena.
– Uważaj na moją małą – powiedziała mama z uśmiechem, podczas gdy Josh przytrzymywał dla mnie drzwi. Dawniej zawsze rano dawała mi buziaka w policzek, ale to stare dzieje.
– Do zobaczenia, mamo! – zawołałam na pożegnanie i ruszyłam za Joshem po wysypanym żwirem podjeździe w kierunku jego samochodu. Morze po drugiej stronie drogi spokojnie lśniło w promieniach słońca. Był przepiękny dzień. W zasadzie zbyt piękny, by spędzać go w szkole.
Josh poczekał, aż zapnę pas, a potem rozpoczął przesłuchanie.
– Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów? – zapytał. – Chciałem wiedzieć, jak się miewasz.
– Dobrze – odpowiedziałam tak beztrosko, jak tylko umiałam, i wyciągnęłam z torby komórkę, by sprawdzić wiadomości. Napisała do mnie Leah. – Potrzebowałam spokoju.
– Nie chcesz ze mną rozmawiać?
W końcu uruchomił samochód. Pierwszego dnia wolałam nie spóźnić się do szkoły.
– Ależ chcę. Jakie masz dzisiaj zajęcia? – Spróbowałam rozpocząć bezpieczny temat.
– Nie o to mi chodziło – odpowiedział zdenerwowanym tonem i ustawił się w korku samochodów w kierunku Monterey.
Nasz dom znajdował się trochę na uboczu, więc cieszyłam się, że Josh po mnie przyjechał. Do końca poprzedniego roku szkolnego zawsze jeździłam z Robyn. Ale od czasu powrotu z obozu moja przyjaciółka nie odezwała się do mnie. Nie byłam pewna, czy mam się z tego powodu cieszyć, czy smucić. Prawdopodobnie rozstrzygnie się to dziś, kiedy się spotkamy.
– Chciałbym wiedzieć, jak naprawdę się czujesz. Myślisz, że nie zauważyłem, jak bardzo zabujałaś się w Caydenie? To, co odstawiła z nim Robyn, było beznadziejne.
– Zabujałaś... czas przeszły się zgadza – przerwałam mu. – To już skończone.
A przynajmniej prawie. Dziś rano spędziłam niemal pół godziny, tuszując podkrążone oczy, żeby nie wyglądać jak zombie. Jeśli teraz zacznę ryczeć, Josh może od razu zawrócić i zawieźć mnie z powrotem do domu. Prawdopodobieństwo, że wybuchnę płaczem, było spore. Moja mała siostra Phoebe stwierdziła, że poziom wody podniósłby się o jakiś centymetr, gdybyśmy wlewały moje łzy bezpośrednio do morza. Jej zdaniem, tak intensywny płacz był bezczelnością w obliczu faktu, że za sprawą globalnego ocieplenia wiele obszarów świata i tak było zagrożonych zalaniem. Te niezwykłe przekonujące argumenty powstrzymały moje łzy i nie miałam zamiaru ponownie ich wywoływać.
Okropnie piekły mnie oczy. Może powinnam założyć okulary przeciwsłoneczne i udawać w szkole, że przez lato oślepłam.
– Nie mogę się tak zachowywać – przyznałam. – Gdybym powiedziała Robyn, że Cayden mi się podoba, na pewno nie dopuściłaby do tego, żeby coś między nimi zaszło.
Josh parsknął w odpowiedzi.
– Jakbyś jej nie znała. Dlaczego jej bronisz?
– Bo od kiedy pamiętam, jest moją najlepszą przyjaciółką i nie chciałabym, żeby ta sprawa z Caydenem nas poróżniła – odwarknęłam mu. – W końcu to on był idiotą.
– Czy ona choć raz podziękowała ci za to, że wskoczyłaś do wody, kiedy jej kajak się przewrócił? – Palce Josha wybijały na kierownicy wściekłą melodię. – Mogłaś utonąć, gdyby Cayden cię nie uratował.
– Ale nie utonęłam – odpowiedziałam zuchwale, choć wspomnienie Skylli i jej psów wywołało zimny dreszcz na moich plecach. Możliwe, że miało to też związek ze wspomnieniem, jak Cayden wynosił mnie z jeziora. Odsunęłam tę myśl daleko od siebie. Bogowie należeli do przeszłości. Za kilka lat wydarzenia na obozie na pewno będą mi przypominać bajkę. Taką przynajmniej miałam nadzieję.
W ostatnich dniach, gdy nie spędzałam czasu na szlochaniu, spisywałam każdy detal z minionych tygodni. To było prawie jak nałóg – z głębi duszy chciałam zapisać wszystko, nawet najdrobniejsze szczegóły. Dlaczego to zrobiłam? Dar diafanii nie miał z tym nic wspólnego. Chciałam po prostu zakończyć tę sprawę. Już kiedy odszedł od nas tata, przez długi czas prowadziłam pamiętnik. Komuś trzeba powierzać swoje ciemne myśli i uczucia, a Robyn nagle przestała wtedy znosić moje marudzenia. Kartki z zapiskami schowałam w tajnym schowku, razem z łańcuszkiem, który dostałam od Zeusa na pożegnanie. Skojarzyło mi się to trochę z pogrzebem, ale w ten sposób sprawa ostatecznie się zakończyła. Zacisnęłam powieki.
Kiedy czarno na białym czytałam, co się wydarzyło, moja historia rzeczywiście przypominała greckie legendy. Przecież niemal każda z nich mówiła o tym, jak bóg uwodził dziewczynę. Nie przypuszczałam jednak, że wszystkie te historie były oparte na prawdziwych wydarzeniach, spisanych przez ludzi, którzy w naszym świecie spotkali bogów i tak jak ja mogli ich sobie przypomnieć. Diafani – tak tych ludzi nazywali Zeus, Apollo i inni bogowie. I właśnie taką diafanią miałam być ja. Dzięki tej zdolności nawiązałam znajomość ze Skyllą i Agriosem. Tego natomiast chętnie bym sobie oszczędziła.
I co mi po tym darze diafanii? Bogowie zniknęli, a ja chciałam o nich zapomnieć. W moich skroniach pulsował ból, ale wzięłam się w garść. To tylko oślepiające słońce.
– Nie chcę cię zmuszać – oświadczył Josh, przerywając moje zamyślenie. – Wiesz przecież, że jeśli mnie potrzebujesz, wystarczy, że zadzwonisz.
Ujęłam jego dłoń i ścisnęłam ją. W chaosie minionych tygodni był moją skałą w kipieli, chociaż wzbraniałam się przed tym, by do niego zadzwonić, a na jego wiadomości odpowiadałam monosylabami. Chciałam móc mu opowiedzieć całą prawdę. Ale nie dzisiaj.
Kiedy dojechaliśmy do szkoły, parking pękał już w szwach. W pierwszym rzędzie zobaczyłam samochód Robyn. W kółko, jak mantrę, powtarzałam sobie, że nie muszę mieć wyrzutów sumienia. A mimo to mój żołądek wywijał koziołki. Może powinnam jednak do niej zadzwonić? Po kłótni niechętnie robiła pierwszy krok, ale gdybym kawałeczek wyszła jej naprzeciw, wtedy... No właśnie, czego właściwie oczekiwałam?
Josh się nie ruszał, choć już dawno znalazł miejsce i zaparkował samochód.
– Na pewno masz nadzieję, że znów będziecie się lubić, prawda?
Skinęłam głową i zaczęłam skubać szwy dżinsów.
– Ona jest nieźle rozpuszczona i bardzo egoistyczna, ale ty o tym wiesz. Naprawdę nie powinnaś jej szybko wybaczać. Nie można tak deptać twoich uczuć.
– Czy to rada? – Spojrzałam na Josha ze zdziwieniem. Był raczej zwolennikiem ugody. Kiedy się kłóciliśmy, zwykle maksymalnie po pięciu sekundach szedł na ustępstwo.
– Robyn zdradziła ciebie i Camerona. Ale obawiam się, że ujdzie jej to na sucho. Ona taka jest.
Splotłam palce.
– Nie potrafię sobie wyobrazić, że już nie jest moją przyjaciółką. – To był słaby argument, wiedziałam o tym. Ale Robyn i ja przyjaźniłyśmy się od niepamiętnych czasów. Jeszcze przed kilkoma miesiącami nie do pomyślenia było, by jakiś facet mógł nas poróżnić. – On nie jest wart naszej przyjaźni.
Pod żadnym pozorem nie chciałam na głos wypowiadać imienia Caydena. Pozwolił mi uwierzyć, że coś dla niego znaczę, a potem przespał się z moją najlepszą przyjaciółką. Przełknęłam ślinę. Był taki piękny, kilka spojrzeń, kilka pocałunków – to wystarczyło, by moje serce spoczęło u jego stóp. Tego nawet nie można było nazwać „uwiedzeniem”. Gdybym przeczuwała, że tak mnie stratuje, zachowałabym większą czujność. Zawsze sądziłam, że jestem wybitnie oporna, a potem pierwszy lepszy bóg dał mi konkretną lekcję.
– Po prostu nie chcę, żeby sprawiła ci jeszcze więcej bólu – powiedział Josh, wysiadł z samochodu i obszedł go, by otworzyć mi drzwi. – Nie opowiedziałem Cameronowi tej historii – dodał jakby mimochodem. – Robyn musi zrobić to sama.
Czy to była mądra decyzja? Nie chciałabym się znaleźć na jego miejscu. Gdyby Cameron dowiedział się o zdradzie Robyn, załamałby się. Gdyby Josh nie powiedział nic, a cała sprawa nagle wyszłaby na światło dzienne, Cameron mógłby się poczuć przez niego zdradzony przynajmniej tak samo, jak przez Robyn. Czy Robyn rzeczywiście chciała z nim zostać? Przespała się z Caydenem, więc czy mogła jeszcze kochać Camerona? Prawdopodobnie byłam na to zbyt staroświecka. Ona chciała po prostu spróbować, jak to jest przespać się z chłopakiem, a Cayden oczywiście nie miał nic przeciwko temu. To jeszcze pogarszało sytuację. Moje śniadanie zaczęło żyć własnym życiem i powędrowało w górę przewodu pokarmowego. Musiałam szybko pomyśleć o czymś innym. To graniczyło z męką. Robyn już nigdy nie zobaczy Caydena – tak samo jak ja. A może ten idiota obiecał jej, że do niej zadzwoni? Jeśli tak, przeżyje rozczarowanie. Coś mi mówiło, że sieć komórkowa w świecie bogów nie była wybitnie rozbudowana.
– Jess, wciąż masz mnie – powiedział Josh z naciskiem i wyrwał mnie z zamyślenia. – I Leah. Nie powinnaś pozwalać Robyn owijać się wokół palca.
– Wiem. – Przytuliłam się do niego na chwilę, zanim zebrałam się na odwagę, by wejść do jaskini lwa. Może nie będzie tak źle. Tego lata przez drogę przebiegały mi dużo gorsze potwory.
Dzwonek zadzwonił pierwszy raz, kiedy przekroczyliśmy próg holu naszej szkoły. Potarłam ramiona, bo wewnątrz było znacznie chłodniej niż na dworze. Wysoko nad nami, na suficie, migotało znajome neonowe światło, a w powietrzu unosił się pełen ekscytacji pomruk, jak każdego roku pierwszego dnia szkoły. Za kilka tygodni ta euforia zmieni się w letarg, który zwykle utrzymywał się do końca roku szkolnego. To był mój ostatni rok szkolny. Co miało przyjść potem, było zapisane w gwiazdach lub leżało w gestii bogów. Żadnej z tych instancji nie chciałam bezwolnie powierzać mojego losu.
Zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam za Joshem w stronę korytarza z naszymi szafkami. Robyn opierała się o swoją i rozmawiała z dziewczyną, z którą w minionym roku chodziłyśmy na wf. Starannie ułożone, proste blond włosy opadały jej na ramiona. Miała na sobie wąską, ciemnoniebieską koszulkę polo i wyglądała co najmniej tak, jakby cierpiała z powodu złamanego serca lub wyrzutów sumienia. Moje serce zabiło szybciej, kiedy do niej podeszłam.
– Cześć, Robyn – przywitałam ją. – Mel.
Dziewczyny nie zaszczyciły mnie spojrzeniem. Spodziewałam się czegoś w tym stylu i obawiałam się tego, a mimo to liczyłam na cud. Obie zachichotały, kiedy wkładałam książki do szafki. Rozpaczliwie zastanawiałam się, co jeszcze mogłabym powiedzieć. Niestety, nic niewinnego nie przyszło mi do głowy. Odetchnęłam, kiedy Mel pożegnała się z Robyn i zniknęła.
– Robyn – zaczęłam jeszcze raz i zamilkłam, gdy odwróciła się w moją stronę i zmierzyła mnie lodowatym spojrzeniem.
– Ani się waż powiedzieć choć pół słowa Cameronowi. Wszystkiemu zaprzeczę – wysyczała, odwróciła się i bez słowa odeszła.
Nic nie rozumiejąc, patrzyłam za nią. Na końcu korytarza czekał Cameron. Pomachał do mnie i otoczył Robyn ramieniem. Ona stanęła na czubkach palców i pocałowała go. A potem rzuciła mi ostatnie, triumfujące spojrzenie.
– Oddychaj głęboko – powiedział Josh, który ponownie pojawił się obok mnie. – Nic to nie zmieni, jeśli się zdenerwujesz.
– Wiedziałeś, że ona tak zareaguje, prawda?
– Powiedzmy, że się tego spodziewałem. Kiedy wróciliśmy, pojechała do Camerona i opowiedziała mu mrożącą krew w żyłach historię. Nie wypadłaś w niej szczególnie dobrze.
Na chwilę zamknęłam oczy, bo zakręciło mi się w głowie.
– Oszczędź mi szczegółów – przerwałam mu. – Musimy iść na plastykę.
Josh objął mnie i nie puścił, aż dotarliśmy do naszej sali. Dobrze, że mogłam się na nim oprzeć. Moje serce w całej tej historii zarobiło już dość siniaków. Nie byłam pewna, co bolało mnie bardziej: że Cayden mnie nie chciał czy że moja najlepsza przyjaciółka mnie zdradziła? Wybaczyłabym jej, gdyby przed chwilą zrobiła choć jeden krok w moją stronę. Nie musiała się nawet usprawiedliwiać. Ale tak nieprzyjemnej reakcji naprawdę się nie spodziewałam. Czyżby nasza przyjaźń nie była nic warta?
Pani Bley, nasza nauczycielka plastyki, rozdawała już kartki z informacjami i spojrzała na nas karcąco, kiedy weszliśmy do sali minutę po drugim dzwonku.
– Czy państwo zaszczycą nas w końcu swoją obecnością? – Poprawiła okulary, które zsunęły się jej na czubek nosa, i przyjrzała mi się badawczo. – Na moich zajęciach przykładam szczególną wagę do punktualności.
– To była moja wina – oświadczył Josh i się uśmiechnął. – Zatrzymałem Jess.
Nauczycielka, która umiałaby się oprzeć jego uśmiechowi, miała się dopiero urodzić.
– Następnym razem oboje dostaniecie uwagę – wymruczała pani Bley. – A teraz usiądźcie.
Prawie wszystkie ławki były już zajęte. Dziewczyna ze szkolnej kapeli zastukała w wolne miejsce obok siebie i skinęła do Josha.
– Z tyłu jest jeszcze jedno miejsce – powiedziała wciąż nachmurzona pani Bley. – Usiądź tam. Cayden jest nowy w naszej szkole. Mogłabyś mu trochę pomóc.
Jeszcze zanim na niego spojrzałam, wiedziałam, że z pewnością nie chodzi tu o przypadkową zbieżność imion. Moja książka do plastyki upadła na ziemię, a Josh zerwał się na równe nogi.
– Siadaj, Josh – szczeknęła pani Bley. – A ty, ostrożniej z książkami!
Schyliłam się i przycisnęłam książkę do piersi. Z opuszczonym wzrokiem ruszyłam na wskazane mi miejsce. Tak muszą się czuć zwierzęta prowadzone na rzeź. Przez chwilę myślałam, czy się nie odwrócić i po prostu nie uciec. Szukałam spojrzenia Josha, który był przynajmniej tak samo przerażony jak ja, ale motywująco kiwał do mnie dłonią.
Moje krzesło się odsunęło, więc usiadłam.
– Cześć – zabrzmiał znajomy głos Caydena.
Nie odpowiedziałam. To była jedyna sensowna strategia, jaka przyszła mi do głowy. Będę go ignorować. Jeśli nigdy więcej go do siebie nie dopuszczę, być może zniknie, rozpłynie się w powietrzu albo zrobi coś, co zwykle robią bogowie, kiedy męczą ich ludzie. W przeciwieństwie do niego miałam tylko to jedno życie i nie chciałam go zmarnować.
– Jess, proszę, porozmawiaj ze mną. – Jego głos brzmiał prawie błagalnie.
Czy on naprawdę myślał, że jeszcze raz dam się na to nabrać? Nachylił się bliżej mnie i poczułam jego oddech na policzku. To takie niesprawiedliwe. Nie było łatwo go ignorować. Być może pomogłoby, gdybym zatkała sobie nos, bo wciąż bosko pachniał. Zacisnęłam wargi i przypomniałam sobie, co mi zrobił. Poczułam narastającą złość. Dopiero kiedy mogłam być pewna, że moje głupie serce nie pokrzyżuje mi planów, spojrzałam na niego. Zielone oczy Caydena błyszczały jeszcze intensywniej, niż to zapamiętałam. Rysy jego twarzy zmieniły się niemal niezauważenie. Stały się wyraźniejsze, jaśniejsze. Straciłam oddech i zaschło mi w ustach. Czy robił to też przy Robyn? Czy dlatego tak oszalała na jego punkcie? Mnie mógł mieć również bez tej sztuczki. Jak mogłam być taka głupia? Moje palce zacisnęły się na długopisie.
Coś uderzyło mnie w policzek i wyrwało z transu, w jaki wpadłam pod wpływem spojrzenia Caydena. Wzdrygnęłam się i rozwinęłam kartkę. „Bądź jak królowa śniegu” – napisał Josh swoim rozchwianym pismem. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.
– Nigdy więcej tego nie rób! – wysyczałam wściekle do Caydena. Co on sobie wyobrażał?
– Przepraszam, to było głupie z mojej strony. Naprawdę mam nadzieję, że nie będziesz mnie nienawidzić.
Moje oczy lustrowały tablicę.
– Istnieją życzenia, których nie spełnia się nawet dla bogów – odpowiedziałam lodowatym tonem.