It's a match. Tylko nie ty - Zgliczyńska Żaneta - ebook
NOWOŚĆ

It's a match. Tylko nie ty ebook

Zgliczyńska Żaneta

4,3

125 osób interesuje się tą książką

Opis

Czy to będzie perfect match? Clare próbuje zamknąć rozdział licealnej miłości, ale przeszłość nie daje jej spokoju. W nadziei na zmianę zgłasza się do telewizyjnego programu randkowego, by odnaleźć bratnią duszę. Jednak życie potrafi zaskoczyć, gdy na studiach poznaje tajemniczego Johnny’ego – chłopaka, który skrywa więcej, niż pokazuje. Ich drogi przecinają się na wspólnej sesji zdjęciowej, a jedno spojrzenie wystarczy, by między nimi pojawiła się chemia. Gdy Clare dostaje się do reality show, staje przed wyborem, który może zaważyć na jej całym życiu. Dziewczyna stoi na rozdrożu, a serce podpowiada jej sprzeczne kierunki. Co wygra – jej przeszłość, a może teraźniejszość? Czy dziewczyna odważy się pójść za głosem serca, czy wybierze to, co zostało dla niej zaplanowane?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 319

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (6 ocen)
5
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
paulinnai

Nie oderwiesz się od lektury

Czy macie takie książkowe historie, które pokochaliście od pierwszej strony? [ patronat medialny: @books4ya ] Uwielbiam takie książki, gdzie pierwsze zdanie intryguje i chcemy więcej, a w tej ze zdjęcia tak właśnie było. Sam pomysł szukania miłości w programie randkowym jest moim zdaniem bardzo oryginalny, co tylko na plus! Relacja pomiędzy bohaterami rozwija się powoli, ale wydaje się, jakby była prawdziwa, a nie fikcyjna. Dużo w niej autentyczności. Nie ma tutaj nastawienia tylko na fizyczność, ale przede wszystkim - na poznanie swoich charakterów, osobowości. Mamy też plot twist, co ja osobiście w książkach uwielbiam. Dzięki temu sama historia jest jeszcze ciekawsza oraz mamy do czynienia z pewnym dylematem głównej bohaterki. Podobało mi się, jak został stworzony główny bohater - jest bardzo ciepły, wzbudza zaufanie, nie naciska na Clare. Wszystko przebiega w swoim tempie. Wciągnęłam w dwa wieczory i nie mogłam się oderwać. Książka do kupienia w Empiku. Nie wahajcie się, jest...
00
sylvink199

Nie oderwiesz się od lektury

“It's a match. Tylko nie Ty” to książka, która absolutnie mnie urzekła i przyprawiła o szybsze bicie serca. Wspaniała fabuła, świetnie wykreowani bohaterowie, motyw hate-love balansujący na granicy z przyciąganiem i błyskotliwy humor, a to wszystko na tle reality show, które możemy oglądać z pierwszego rzędu. Ja pokochałam tę historię i jestem przekonana, że i Wy ją pokochacie. [IG: @ksiazkowertyczna]
00
Juskaa07

Nie oderwiesz się od lektury

Genialna! Dawno nie czytałam tak świetnej książki. Gorąco polecam.
00
paulinkaa054

Nie oderwiesz się od lektury

"It's a match. Tylko nie Ty " ~ Ż. Zgliczyńska (recenzja we współpracy z wydawnictwem ) Q: Gdybyś mógł bądź mogła być gościem za kulisami jakiegoś show z telewizji czy internetu to co to byłby za program? 😈 Nie byliście nigdy ciekawi jak kręcą odcinki seriali? 🔥 Fotografia 🔥 Reality show 🔥 Slow brun [...] Świetnie! Że też musiałam trafić akurat na niego! Tak jakby w grupie nie było innych osób. Nie mogłam się doczekać naszej współpracy. Nie miałam pewności, czy ją przeżyjemy. 📚 Recenzja 📚 " It's a match. Tylko nie Ty" przyciągnęło mnie swoją dosyć oryginalną koncepcją. Wśród romansów sportowych, mafijnych czy erotyków, które zdecydowanie góruje w tym gatunku rzadko spotyka się romans z motywem reality show. Autorka, jakby tego było mało, dokłada do tego wybór między sercem, a rozsądkiem - co okazuje się, że wcale nie było takie proste oraz w drugiej części książki całkiem sporą dawkę humoru. Początek książki nie rzuca nas w wir emocji oraz szybkich wydarzeń. Wręcz pr...
01



W książce po­ja­wiają się: sceny ero­tyczne, ża­łoba, pro­blemy emo­cjo­nalne.
Re­dak­tor pro­wa­dząca: Agata Ton­dera
Re­dak­cja: Dag­mara Po­wolny
Ko­rekta: Alek­san­dra Wie­to­cha, Kinga Ko­siba, ko­rekta w pro­gra­mie firmy Lin­gventa
Pro­jekt okładki i skład: Mo­nika No­wicka
Ilu­stra­cje wy­ko­rzy­stane na okładce: Nadzey­aShan­chuk, nel­li­rom, Sha­khor/Shut­ter­stock.com
© Co­py­ri­ght for text by Ża­neta Zgli­czyń­ska, 2025 © Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa Sp. z o.o., War­szawa 2025 All ri­ghts re­se­rved
Wszyst­kie prawa za­strze­żone.Prze­druk lub ko­pio­wa­nie ca­ło­ści lub frag­men­tów książki moż­liwe jest tylko na pod­sta­wie pi­sem­nej zgody wy­dawcy.
Wy­da­nie I
ISBN 978-83-83881-16-4
Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa Sp. z o.o. 00-807 War­szawa, Al. Je­ro­zo­lim­skie 94 tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 51wy­daw­nic­two@bo­ok­s4ya.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla wszyst­kich, któ­rzy po­szu­kują mi­ło­ści.

Wie­rzę, że na każ­dego z nas czeka brat­nia du­sza.

ROZ­DZIAŁ I

Py­ta­nie pierw­sze.

CZY PO­SZU­KU­JESZ MI­ŁO­ŚCI?

Po­ki­wa­łam twier­dząco głową i za­kre­śli­łam pew­nym ru­chem od­po­wiedź „tak”. Po­czą­tek kwe­stio­na­riu­sza wy­da­wał się pro­sty, jakby py­ta­nia uło­żono spe­cjal­nie dla mnie. Może rze­czy­wi­ście tak było i zbyt długo cze­ka­łam, by udzie­lić wszyst­kich od­po­wie­dzi. Roz­luź­ni­łam palce ści­ska­jące dłu­go­pis i ode­tchnę­łam z więk­szym spo­ko­jem. Nie mia­łam się czego oba­wiać.

Prze­szłam do ko­lej­nego py­ta­nia i po­stu­ka­łam pa­znok­ciami o blat biurka.

CZY JE­STEŚ GO­TOWA NA NOWY ZWIĄ­ZEK?

Na mo­ich ustach po­ja­wił się de­li­katny uśmiech, gdy po­ki­wa­łam głową. Po­szu­ki­wa­łam praw­dzi­wej mi­ło­ści, która spo­wo­duje, że moje serce za­bije moc­niej i wprawi je w ner­wowe drże­nie. Nie zo­sta­łam stwo­rzona do sa­mot­no­ści. Po­trze­bo­wa­łam dru­giej osoby i jej cie­pła. Pra­gnę­łam po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa. Źle zno­si­łam brak dru­giej po­łówki, brat­niej du­szy. Czu­łam pustkę, któ­rej nie dało się za­peł­nić co­dzien­nymi za­ję­ciami i ży­ciem w świe­cie peł­nym lu­dzi.

CZY MASZ NIE­ROZ­WIĄ­ZANE SPRAWY Z PRZE­SZŁO­ŚCI?

Moja dłoń za­trzy­mała się w miej­scu, jak­bym nie po­tra­fiła jed­no­znacz­nie za­kre­ślić wła­ści­wego słowa. Czy cho­dziło im o dawne związki, czy może o nie­speł­nioną mi­łość, cią­gnącą się bez echa przez ko­lejne lata? Nie mia­łam pew­no­ści.

Po­stu­ka­łam po­now­nie pa­znok­ciami o drew­niany blat biurka, by ze­brać my­śli. Nie wie­dzia­łam, ja­kiej od­po­wie­dzi ocze­ki­wali. Szcze­rej czy lekko pod­ko­lo­ry­zo­wa­nej.

Nie tę­sk­ni­łam za by­łym chło­pa­kiem. Ni­gdy nie po­zo­sta­wa­łam w na tyle po­waż­nym związku, bym po­czuła coś wię­cej poza po­cząt­ko­wym za­uro­cze­niem. Ina­czej wy­glą­dała sy­tu­acja z moją wielką pla­to­niczną mi­ło­ścią ze szkoły śred­niej. Z bie­giem lat nie po­tra­fi­łam za­po­mnieć o tym chło­paku. Sta­ra­łam się ze wszyst­kich sił, ale nie zdo­ła­łam wy­przeć ze wspo­mnień jego fi­glar­nego uśmie­chu i spo­sobu, w jaki ob­da­rzał mnie uważ­nym spoj­rze­niem piw­nych oczu.

Wzię­łam się w garść i za­zna­czy­łam ze zde­cy­do­wa­niem słowo „nie”. Wło­ży­łam w to za­da­nie tyle siły, że gdy­bym wy­peł­niała pa­pie­rowy kwe­stio­na­riusz, mo­gła­bym prze­bić dłu­go­pi­sem cienką kartkę. Może chcia­łam oszu­kać nie tylko twór­ców pro­gramu, ale rów­nież sie­bie.

Prze­szłość nie mo­gła zde­cy­do­wać o mo­jej te­raź­niej­szo­ści i moim przy­szłym szczę­ściu. Stra­ci­łam w ży­ciu jedną szansę na mi­łość. Nie mo­głam do­pu­ścić, by to się po­wtó­rzyło.

JA­KIMI CE­CHAMI PO­WI­NIEN SIĘ WY­RÓŻ­NIAĆ TWÓJ PART­NER?

Za­sta­no­wi­łam się przez chwilę i na­pi­sa­łam w an­kie­cie, że ce­nię szcze­rość i tro­skę part­nera. Że pra­gnę wi­dzieć w jego oczach od­bi­cie swo­ich uczuć. Wy­mie­ni­łam też cie­pło, wraż­li­wość i umie­jęt­ność słu­cha­nia dru­giej osoby. Do­da­łam, że chcę się przy nim czuć bez­pieczna i ko­chana, że nie mam wy­gó­ro­wa­nych ocze­ki­wań. Li­czy się to, bym mo­gła się przy nim otwo­rzyć i być sobą. Chcę stać się dla niego naj­waż­niej­szą osobą. W za­mian mogę mu po­da­ro­wać cały mój świat.

JAKI JEST TWÓJ TYP MĘŻ­CZY­ZNY? WSKAŻ NAJ­WAŻ­NIEJ­SZE CE­CHY.

Ode­rwa­łam wzrok od ekranu lap­topa i po­tar­łam pal­cami skro­nie. Nie wie­dzia­łam, jak wiele in­for­ma­cji po­win­nam zdra­dzić. Przed oczami mia­łam wy­łącz­nie jedną mę­ską syl­wetkę: czar­no­brą­zowe włosy, je­dyne w swoim ro­dzaju piwne oczy i sze­ro­kie ra­miona. Wes­tchnę­łam pod no­sem i po­krę­ci­łam głową. Po raz ko­lejny po­sta­wi­łam na szcze­rość i opi­sa­łam w kilku zda­niach moją dawną mi­łość.

CZY JE­STEŚ GO­TOWA ZA­RY­ZY­KO­WAĆ?

Czy by­łam? Nie zna­łam od­po­wie­dzi na to pod­chwy­tliwe py­ta­nie. Wie­rzy­łam, że tak, po sto­kroć tak. Po­dej­rze­wa­łam, że wszyst­kie osoby za­pew­nią o swo­jej go­to­wo­ści do pod­ję­cia dzia­ła­nia i rzu­ce­nia się na głę­boką wodę, ale ja na­pi­sa­łam, że zro­bię wszystko, by się prze­ła­mać i wyjść ze strefy kom­fortu.

JAK OCE­NISZ SIE­BIE? CO W SO­BIE LU­BISZ, A CZEGO NIE LU­BISZ?

Mu­sia­łam się po­wstrzy­mać, by nie ro­ze­śmiać się na głos. Za­pe­szy­łam po pierw­szym py­ta­niu, gdy stwier­dzi­łam, że an­kieta jest pro­sta. Może i była, ale wy­łącz­nie na sa­mym po­czątku. Im da­lej prze­cho­dzi­łam, tym trud­niej było od­po­wie­dzieć.

Jak oce­nia­łam sie­bie?

Zu­peł­nie prze­cięt­nie. Nie wy­róż­nia­łam się spe­cjal­nie na tle in­nych ko­biet, lecz nie czu­łam, bym znaj­do­wała się w ich cie­niu. Mia­łam swoje miej­sce, może nie w pierw­szym rzę­dzie, ale też nie na sa­mym końcu. Lu­bi­łam sie­bie, nie­mal metr sie­dem­dzie­siąt wzro­stu i dłu­gie kasz­ta­nowe włosy, które krę­ciły się w de­li­katne fale. Ni­gdy nie by­łam fanką mo­jego nosa, ale za to cie­szy­łam się z du­żych zie­lo­nych oczu wpa­da­ją­cych w szma­rag­dowe tony, oto­czo­nych pa­letą gę­stych rzęs.

Czego w so­bie nie lu­bi­łam? Ja­snej, wraż­li­wej skóry, która zbyt ła­two się czer­wie­niła. Uwiel­bia­łam słońce i dłu­gie let­nie dni, ale mu­sia­łam uwa­żać, by nie wy­sta­wiać cery na dłu­go­trwałe dzia­ła­nie go­rą­cych pro­mieni.

Po prze­ana­li­zo­wa­niu wszyst­kich plu­sów i mi­nu­sów udało mi się na­pi­sać zgrabną od­po­wiedź.

WSKAŻ TRZY CE­CHY OSO­BO­WO­ŚCI, KTÓRE CIĘ OKRE­ŚLAJĄ.

Prze­czy­ta­łam po­now­nie py­ta­nie, a na­stęp­nie zro­bi­łam to po raz ko­lejny. Mia­łam wy­mie­nić tylko trzy słowa? Nic wię­cej? Upi­łam łyk cap­puc­cino i odło­ży­łam fi­li­żankę na biurko. Po­sta­no­wi­łam po­dejść do tej kwe­stii tak­tycz­nie.

Na sa­mym po­czątku na­pi­sa­łam je­den wy­raz: „wy­trwa­łość”. To dzięki niej mimo trud­no­ści sta­ra­łam się iść do przodu z pod­nie­sioną głową. Nie pod­da­łam się, gdy od­rzu­cono moje po­da­nie o przy­ję­cie na stu­dia eko­no­miczne. Spró­bo­wa­łam po­now­nie i apli­ko­wa­łam do szkoły fil­mo­wej. Z bie­giem czasu oka­zało się, że była to naj­lep­sza de­cy­zja, by za­miast eko­no­mii stu­dio­wać fo­to­gra­fię.

Jako drugą ce­chę wska­za­łam wraż­li­wość. Spra­wiała mi sporo pro­ble­mów i na każ­dym kroku na­ra­żała mnie na zra­nie­nie, ale ukształ­to­wała mnie jako czło­wieka z ser­cem na dłoni.

Na trze­cim miej­scu za­mie­rza­łam umie­ścić kre­atyw­ność, ale po chwili za­sta­no­wie­nia po­rzu­ci­łam ten po­mysł. Ta ce­cha mo­gła się wy­dać zbyt po­wszechna i mało mó­wiąca o mo­jej oso­bo­wo­ści. Za­miast niej na­pi­sa­łam: „cie­ka­wość świata i lu­dzi”. Za­wsze in­try­go­wało mnie, co znaj­do­wało się tuż za ro­giem. Coś prze­cież mu­siało na mnie cze­kać. Po­zo­sta­wało od­kryć, co ta­kiego.

Nie­mal pod­sko­czy­łam na krze­śle, gdy usły­sza­łam gło­śne pu­ka­nie do drzwi. Przy­ja­ciółka i nowa współ­lo­ka­torka w jed­nym nie cze­kała na moją od­po­wiedź, tylko we­szła żwa­wym kro­kiem do środka.

– Pró­bu­jesz coś przede mną ukryć? – po­wie­działa, kiedy usia­dła na łóżku i zaj­rzała mi przez ra­mię.

– Nic szcze­gól­nego. – Sta­ra­łam się, by mój głos za­brzmiał spo­koj­nie, i w ostat­niej chwili zdo­ła­łam ukryć okno for­mu­la­rza i roz­wi­nąć na ekra­nie ga­le­rię ze zdję­ciami. – Ob­ra­biam fo­to­gra­fie na za­ję­cia.

– Na pewno? – Nie uwie­rzyła mi. – Czemu mam wra­że­nie, że coś krę­cisz? Niech się za­sta­no­wię... – do­dała, a ja w jed­nej chwili wstrzy­ma­łam od­dech. Jo­se­phineuśmiech­nęła się sze­roko i roz­luź­niła ra­miona, jakby zdo­łała roz­szy­fro­wać moje nie­co­dzienne za­cho­wa­nie. – Uma­wiasz się z kimś?

– Można tak po­wie­dzieć – od­par­łam, wy­bie­ra­jąc bez­piecz­niej­szą opcję.

Ba­łam się przy­znać, że zgła­szam się do pro­gramu rand­ko­wego. Nie wie­dzia­łam, jak przy­ja­ciółka za­re­aguje na ten do­syć nie­kon­wen­cjo­nalny spo­sób po­szu­ki­wa­nia mi­ło­ści. Jo­se­phine nie ro­zu­miała, że mimo jej obec­no­ści czu­łam się sa­motna. Przy­ja­ciółka two­rzyła szczę­śliwy zwią­zek, drugi w tym roku, i nie miała pro­blemu, byzna­leźć osobę po­dobną do sie­bie. Pod tym wzglę­dem była moim prze­ci­wień­stwem. Nie mo­gły­śmy bar­dziej się róż­nić.

– Clare, to świet­nie! – Kla­snęła w dło­nie, a ja mia­łam wra­że­nie, że za­pa­dam się w krze­śle. – Zdra­dzisz mi o nim coś wię­cej? Kto to jest?

– To nic ofi­cjal­nego. Na ra­zie jest jesz­cze za wcze­śnie. Do­piero się po­zna­jemy. Po­trze­bu­jemy czasu, by do­wie­dzieć się, czy do sie­bie pa­su­jemy – wy­my­śli­łam na po­cze­ka­niu ko­lejne kłam­stwo.

– Ro­zu­miem. Nie chcesz za­pe­szać?

– Wiesz, jak to jest. Z moim szczę­ściem to nic pew­nego.

– Pro­ble­mem nie jest twoje szczę­ście, lecz to, że kie­ru­jesz uwagę na nie­wła­ściwe osoby – do­dała i choć trudno było mi się do tego przy­znać, miała ra­cję.

Wo­la­łam wy­bie­rać z po­zoru nie­osią­gal­nych kan­dy­da­tów, by nie dać się zra­nić i nie do­pu­ścić ich do sie­bie zbyt bli­sko. Nie po­dej­mo­wa­łam ry­zyka. Może gdzieś w głębi du­szy trzy­ma­łam się na­dziei, że osoba z mo­jej prze­szło­ści przy­po­mni so­bie o mnie i zdoła mnie po­ko­chać.

– Mu­szę wra­cać do pracy – po­wie­dzia­łam, by unik­nąć ko­lej­nych py­tań.

Jo­se­phine wy­szła z po­koju, a ja po­now­nie otwo­rzy­łam stronę z in­ter­ne­tową an­kietą. By­łam zde­ter­mi­no­wana, by wy­peł­nić ją do końca. Sa­mo­dziel­nie po­dej­mo­wa­łam złe mi­ło­sne wy­bory. Li­czy­łam więc na to, że eks­perci lub al­go­rytm wy­biorą ko­goś od­po­wied­niego dla mnie. Chcia­łam się za­ko­chać. Chcia­łam po­znać osobę, która od­kryje naj­bar­dziej od­le­głe za­ka­marki mo­jej du­szy. Pra­gnę­łam po­czuć coś wię­cej. Coś, co zdoła po­ru­szyć moje serce i wy­bu­dzić je z dłu­giego snu.

Nie­stety w tej chwili mu­sia­łam się zmie­rzyć z pro­ble­mem, który sama stwo­rzy­łam. Za­su­ge­ro­wa­łam Jo­se­phine, że się z kimś spo­ty­kam, tym­cza­sem ta osoba nie ist­niała. Wpa­ko­wa­łam się w kło­poty i nie wie­dzia­łam, jak to od­krę­cić.

Zda­wa­łam so­bie sprawę, że je­śli do­stanę się do pro­gramu – na co bar­dzo li­czy­łam – sy­tu­acja jesz­cze bar­dziej się skom­pli­kuje. Wszystko mo­gło się wy­da­rzyć.

ROZ­DZIAŁ II

Ko­lejne dni mi­nęły mi na ner­wo­wym ocze­ki­wa­niu na od­po­wiedź. Od­świe­ża­łam pocztę kilka razy dzien­nie i cze­ka­łam na in­for­ma­cję zwrotną. Cho­dzi­łam na za­ję­cia, ale gdzieś z tyłu głowy za­sta­na­wia­łam się, czy wy­sła­nie zgło­sze­nia było do­brą de­cy­zją.

Co so­bie my­śla­łam, gdy klik­nę­łam na zgło­sze­niu ikonę „wy­ślij”? Prze­cież nie mia­łam du­szy ry­zy­kantki. Po­dej­mo­wa­nie ta­kich spon­ta­nicz­nych de­cy­zji nie było do mnie po­dobne. Za­zwy­czaj po­stę­po­wa­łam bar­dziej za­cho­waw­czo, z dużą dozą ostroż­no­ści. Wpraw­dzie twórcy pro­gramu nie zdra­dzili zbyt wielu in­for­ma­cji o cha­rak­te­rze pro­duk­cji, ale sku­siły mnie wi­doczne w re­kla­mie na­główki o po­szu­ki­wa­niu wiel­kiej mi­ło­ści.

Czy to zna­czyło, że tak bar­dzo ba­łam się sa­mot­no­ści, że mimo obaw po­sta­no­wi­łam za­ry­zy­ko­wać? Wszystko na to wska­zy­wało. Ni­gdy z taką do­kład­no­ścią nie ana­li­zo­wa­łam swo­jego ży­cia jak pod­czas wy­peł­nia­nia kwe­stio­na­riu­sza. Nie­które py­ta­nia wy­ma­gały się­gnię­cia do wnę­trza sie­bie, przy­zna­nia się do wła­snych sła­bo­ści i do­tych­cza­so­wych nie­po­wo­dzeń.

Po upły­wie trzech ty­go­dni po­go­dzi­łam się z tym, że mnie nie wy­brano. Stwier­dzi­łam, że może tak bę­dzie le­piej. Mia­łam wąt­pli­wo­ści, czy moje ży­cie jest wy­star­cza­jąco in­te­re­su­jące dla wi­dzów i czy zdo­ła­ła­bym sta­nąć po dru­giej stro­nie ka­mery i po­rzu­cić dawne przy­zwy­cza­je­nia. Do­brze się czu­łam, gdy śle­dzi­łam mo­deli i mo­delki zza obiek­tywu. Mo­głam się za nim scho­wać i ob­ser­wo­wać wszystko z bez­piecz­nej od­le­gło­ści, nie na­ra­ża­jąc się na ocenę.

Cie­szy­łam się, że nie wta­jem­ni­czy­łam przy­ja­ciółki w ten sza­lony po­mysł. Wy­star­czyło, że z nie­zwy­kłą re­gu­lar­no­ścią pró­bo­wała ode mnie wy­cią­gnąć in­for­ma­cje o nie­ist­nie­ją­cym chło­paku. Oba­wia­łam się, że Jo­se­phine tak szybko nie zre­zy­gnuje.

– Dzi­siaj zaj­miemy się fo­to­gra­fią re­kla­mową, a do­kład­niej fo­to­gra­fią pro­duk­tową. Za­czniemy od krót­kiego teo­re­tycz­nego wstępu i usta­le­nia szcze­gó­łów pracy nad zdję­ciami, a na na­stęp­nych za­ję­ciach przy­go­tu­jemy se­sję do no­wej kam­pa­nii firmy ko­sme­tycz­nej. – Wy­kła­dowca przed­sta­wił gru­pie plan na naj­bliż­sze ty­go­dnie.

Ucie­szy­łam się, bo ta część fo­to­gra­fii in­te­re­so­wała mnie naj­bar­dziej. Otwo­rzy­łam no­tat­nik i za­czę­łam za­pi­sy­wać naj­istot­niej­sze in­for­ma­cje o usta­wie­niach apa­ratu i wy­ko­rzy­sta­niu roli świa­tła dzien­nego, by unik­nąć ko­rzy­sta­nia z oświe­tle­nia stu­dyj­nego.

Otrzy­ma­li­śmy kilka przy­kła­do­wych re­klam, które po­ja­wiły się na ła­mach cza­so­pism i na naj­więk­szych bil­l­bo­ar­dach. Przej­rze­li­śmy je, by od­na­leźć wspólne ce­chy.

– Za­sta­nów­cie się, jaką markę chce­cie wy­brać. Może to być jedna z naj­bar­dziej po­pu­lar­nych ma­rek ko­sme­tycz­nych lub firma dzia­ła­jąca w ni­szo­wym sek­to­rze rynku. Wszystko za­leży od was. Bę­dzie­cie pra­co­wać w pa­rach. Niech po­nie­sie was wy­obraź­nia. Tu­taj li­czy się kre­atyw­ność.

Chcia­łam za­no­to­wać swój po­mysł na se­sję pro­duk­tową, ale wcze­śniej usły­sza­łam wi­bra­cje te­le­fonu. Zer­k­nę­łam po­śpiesz­nie na wy­świe­tlacz, a na­stęp­nie od­rzu­ci­łam po­łą­cze­nie. Nie mo­głam te­raz roz­ma­wiać. Nie mia­łam naj­mniej­szej ochoty mie­rzyć się z sio­strą i jej zmien­nymi ni­czym hu­ra­gan na­stro­jami.

Zbli­żały się uro­dziny mamy i po­dej­rze­wa­łam, że chce się upew­nić, czy przy­jadę na ro­dzinną im­prezę, a ja nie mia­łam na to ochoty. Wy­star­czyło, że na­gra­ła­bym i wy­słała im kilka od­po­wie­dzi, które po­wta­rza­łam za każ­dym ra­zem ni­czym zdarta płyta, by za­spo­koić ich cie­ka­wość. „Nie, nie mam chło­paka. Fo­to­gra­fia to nie tylko hobby, lecz moja przy­szłość. Nie, nie pla­nuję po­wrotu do domu ro­dzin­nego. Tak, wciąż się przy­jaź­nię z Jo­se­phine i nie, ona nie ma na mnie złego wpływu. To nie ja się zmie­ni­łam, to wy nie po­tra­fi­cie mnie zro­zu­mieć”.

Za­ci­snę­łam mocno usta i scho­wa­łam te­le­fon do torby. Ta chwila nie­uwagi wy­star­czyła, by grupa do­brała się w pary. Ro­zej­rza­łam się po stu­diu fo­to­gra­ficz­nym z na­dzieją, że ktoś oprócz mnie nie zna­lazł osoby do współ­pracy. Spóź­ni­łam się. No tak, wszystko przez mój słaby re­fleks.

– Prze­pra­szam – pod­nio­słam rękę, by zwró­cić uwagę wy­kła­dowcy – czy mogę pra­co­wać sama?

– Nie bę­dzie to ko­nieczne. Mamy pa­rzy­stą liczbę stu­den­tów.

Mu­sia­łam się ugryźć w ję­zyk, aby nie od­po­wie­dzieć, że do­kład­nie prze­li­czy­łam wszyst­kie znaj­du­jące się w po­miesz­cze­niu osoby i bra­ko­wało dla mnie pary.

– Nie je­stem pewna... – Z po­wąt­pie­wa­niem ro­zej­rza­łam się po po­miesz­cze­niu.

– Niech spoj­rzę na li­stę obec­no­ści. – Męż­czy­zna się­gnął po kartkę i prze­śle­dził ją wzro­kiem. – Już wszystko ro­zu­miem. Jedna osoba jest dzi­siaj nie­obecna. Bar­dzo mi przy­kro, ale mu­sisz się z nią skon­tak­to­wać i po­in­for­mo­wać ją o te­ma­cie przy­szłych za­jęć.

– Kim jest ten szczę­ściarz? – Udało mi się za­dać py­ta­nie spo­koj­nym to­nem, cho­ciaż w głębi du­szy za­czę­łam się mo­dlić, aby moje przy­pusz­cze­nia nie oka­zały się słuszne.

– Johnny Rho­des. Bę­dzie twoją parą.

– O ile tylko po­jawi się na ko­lej­nych za­ję­ciach – mruk­nę­łam pod no­sem, tak by nikt mnie nie usły­szał.

Świet­nie! Że też mu­sia­łam tra­fić aku­rat na niego! Tak jakby w gru­pie nie było in­nych osób. Nie mo­głam się do­cze­kać na­szej współ­pracy. Nie mia­łam pew­no­ści, czy ją prze­ży­jemy.

Tak jak się spo­dzie­wa­łam, Johnny nie przy­szedł na na­stępne ćwi­cze­nia ani póź­niej­szy wy­kład. Nie po­ja­wił się rów­nież ko­lej­nego dnia, a moja iry­ta­cja ro­sła z każdą jego nie­obec­no­ścią.

Zwy­kle pa­nuję nad emo­cjami, ale prze­by­wa­nie w jego to­wa­rzy­stwie za każ­dym ra­zem od­pa­lało za­bez­pie­czony gra­nat. Nie wie­dzia­łam, co ten chło­pak miał w so­bie szcze­gól­nego. Przez wiele ty­go­dni od roz­po­czę­cia se­me­stru nie po­tra­fi­łam roz­szy­fro­wać jego za­cho­wa­nia i pozy to­tal­nego lu­zaka.

Johnny naj­wy­raź­niej się sta­rał, by każdy, kto miał z nim kon­takt, od­niósł wra­że­nie, że ni­czym się nie przej­muje i na ni­kim mu nie za­leży. Jed­no­cze­śnie pod ma­ską po­zo­rów kryło się coś wię­cej. Po­zwa­lał temu dojść do głosu, gdy my­ślał, że nikt nie zwraca na niego uwagi. Po­tra­fi­łam do­strzec te szcze­góły i nie­znaczne zmiany w jego po­stę­po­wa­niu.

Gdy zo­ba­czy­łam Johnny’ego dwa dni póź­niej na wy­dziale, mi­mo­wol­nie spię­łam mię­śnie i po­śpie­szy­łam w jego kie­runku. Już z od­dali do­strze­głam za­dziorny uśmiech, ja­kim mnie ob­da­rzył. Nie spra­wił, że roz­to­pi­łam się pod jego wpły­wem. Moje serce za­biło moc­niej, ale nie z po­wodu uczu­cia, tylko ze zło­ści.

– Kogo wi­dzą moje oczy – po­wie­dzia­łam na po­wi­ta­nie i sta­nę­łam bez­piecz­nie metr od jego stóp.

– Nie spo­dzie­wa­łem się, że aż tak ucie­szysz się na mój wi­dok – od­parł po­dob­nym to­nem, w któ­rym po­brzmie­wały iro­niczne nuty.

– Oczy­wi­ście. – Pró­bo­wa­łam głę­boko ode­tchnąć, by dać so­bie wię­cej czasu na uspo­ko­je­nie przy­śpie­szo­nego tętna. – Pew­nie nie zda­jesz so­bie z tego sprawy, ale zo­sta­li­śmy part­ne­rami.

– Part­ne­rami? Nie było mnie za­le­d­wie dwa dni na wy­dziale i przez ten krótki czas zy­ska­łem nie­zwy­kle uro­czą dziew­czynę? Co za nie­ocze­ki­wany zwrot ak­cji.

– Bar­dzo śmieszne. – Zgro­mi­łam go spoj­rze­niem, by ze­trzeć z jego twa­rzy ło­bu­zer­ski uśmiech.

Nie­stety uśmiech nie znik­nął, tylko się po­głę­bił.

– Spo­koj­nie, Clare, już o tym sły­sza­łem.

– Tak?

– Nie wiem, ja­kie masz o mnie zda­nie, ale za­leży mi na za­ję­ciach – wy­znał nie­spo­dzie­wa­nie, a ja mia­łam wielką ochotę od­po­wie­dzieć, że mu nie wie­rzę. – Mia­łem ważny wy­jazd.

– Niech zgadnę... Kon­cert ulu­bio­nego ze­społu czy uro­dziny dziew­czyny na dru­gim końcu stanu?

– Ech, Clare, je­śli chcia­łaś się do­wie­dzieć, czy ko­goś mam, mo­głaś za­py­tać wprost. Roz­wiał­bym wszyst­kie twoje obawy i na­dzieje.

Otwo­rzy­łam usta, by za chwilę po­now­nie je za­mknąć. Nie­po­trzeb­nie wspo­mnia­łam o dziew­czy­nie, bo zu­peł­nie nie in­te­re­so­wał mnie ten te­mat. Nie prze­my­śla­łam tego zbyt do­brze. Johnny mógł dojść do błęd­nych wnio­sków.

– Szcze­rze? Jest mi to zu­peł­nie obo­jętne.

– Ja­sne. Niech tak bę­dzie – od­po­wie­dział, cho­ciaż jego oczy zdra­dziły, że mi nie wie­rzy. – I tak byś tego nie zro­zu­miała, więc cel mo­jej po­dróży zo­sta­wię dla sie­bie.

– Mnie to pa­suje.

– Świet­nie.

– Świet­nie – po­wtó­rzy­łam, jak­bym pró­bo­wała go prze­drzeź­niać.

– Masz do mnie jesz­cze ja­kąś sprawę czy li­czysz na przy­ja­ciel­ską po­ga­wędkę? – Ob­ni­żył ton głosu, by za­brzmiał bar­dziej mę­sko. Pró­bo­wał jesz­cze bar­dziej wy­pro­wa­dzić mnie z rów­no­wagi i tym ra­zem mu się to udało, lecz w zu­peł­nie za­ska­ku­jący spo­sób. Johnny na­gle wy­dał mi się nie­mal po­cią­ga­jący. Nie­mal.

– Wy­bra­łam firmę pro­du­ku­jącą po­madki do ust i ko­lo­rowe cie­nie do po­wiek. Nie było cię, więc sama pod­ję­łam de­cy­zję – wy­ja­śni­łam, pró­bu­jąc prze­jąć kon­trolę nad sy­tu­acją. – Chcę użyć proszku holi, by wy­do­być barwy i stwo­rzyć wie­lo­wy­mia­rowy efekt na zdję­ciach. Co o tym my­ślisz? – za­py­ta­łam przy­go­to­wana, że przyj­dzie mi sto­czyć walkę.

– To świetny po­mysł – od­parł krótko, a ja ze zdzi­wie­nia przy­mknę­łam usta, gdy nie na­po­tka­łam z jego strony żad­nego sprze­ciwu. – Ty wy­my­śli­łaś kon­cep­cję, ja za­opa­trzę się w pro­szek i przy­niosę go na ko­lejne za­ję­cia.

– Cóż, cie­szę się, że usta­li­li­śmy wspólną wer­sję.

– Pa­mię­taj, że to ty zo­sta­niesz mo­delką, a ja będę ci ro­bił zdję­cia – po­wie­dział, a na jego twa­rzy po­now­nie po­ja­wił się za­wa­diacki uśmiech.

W za­sa­dzie to prze­wi­dzia­łam, na­to­miast oba­wia­łam się cze­goś in­nego. Współ­praca mię­dzy mo­delką a fo­to­gra­fem wy­maga na­wią­za­nia swego ro­dzaju in­tym­nej re­la­cji. Nie chcia­łam, by po­łą­czyła nas więk­sza za­ży­łość niż przy­pad­kowa zna­jo­mość i uczęsz­cza­nie do tej sa­mej grupy.

Przez ostat­nie dni nie ro­bi­łam tego czę­sto, ale przed po­ło­że­niem się spać od­pa­li­łam pocztę w te­le­fo­nie. Gdy otwo­rzy­łam naj­now­sze wia­do­mo­ści, w jed­nej chwili po­de­rwa­łam się z łóżka i sta­nę­łam na lekko drżą­cych no­gach.

Prze­szłam pierw­szą we­ry­fi­ka­cję do pro­gramu rand­ko­wego! Nie mo­głam w to uwie­rzyć! Nie wie­dzia­łam, czy po­win­nam się cie­szyć, czy bar­dziej oba­wiać. W mo­jej gło­wie za­pa­no­wał praw­dziwy chaos, gdy po­woli za­czął do mnie do­cie­rać sens otrzy­ma­nej wia­do­mo­ści. Mia­łam szansę po­znać mi­łość. Po raz pierw­szy w ży­ciu mo­gło się to udać.

Twórcy pro­gramu za­pra­szali mnie na dwa próbne dni zdję­ciowe. Wszystko wy­da­rzy się już za ty­dzień. Naj­waż­niej­szym py­ta­niem było to, czy zdo­łam po­rzu­cić ży­cie, które do tej pory pro­wa­dzi­łam, i otwo­rzyć się na nową przy­godę.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki