Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
19 osób interesuje się tą książką
Siermiężne lata 80. i chaotyczne lata 90. Trójmiasto czasów Nikosia i okrutnych gangsterskich porachunków. Arka Gdynia kontra Lechia Gdańsk. Fanatyczne grupy kibicowskie, bezwzględne walki o klubowe barwy, starcia z milicją czy policją, latające w powietrzu butelki i kamienie, zdemolowane trybuny i dworce. Wyjazdy, w trakcie których trzeba było mieć oczy dookoła głowy, przepełnione i niebezpieczne pociągi, stadiony przypominające najczęściej ruiny. A w tym wszystkim przyjacielskie relacje, zgody, ostre imprezy i kibicowskie zasady, które odeszły już w przeszłość.
Ta książka to świadectwo kogoś, kto dziesiątki razy ścierał się z kibicami wrogich klubów i doskonale wie, o czym mówi. Nie ma tu miejsca na wymysły, to prawdziwa, pełnokrwista historia. Szczur, kibic Arki Gdynia, opowiada niezwykle szczerze o swojej chuligańskiej drodze – bez upiększeń i tematów tabu, nie uciekając od najtrudniejszych spraw, choć z szacunkiem dla dawnych wrogów i z sentymentem do czasów, które minęły i już nigdy nie wrócą.
Jak wyglądała scena kibicowska w przeszłości i jakie zmiany w niej zaszły? Które mecze, wyjazdy i zgody autor wspomina najlepiej? Których przyjaciół – ale i wrogów – ceni najbardziej? Co sądzi o współczesnych grupach kibicowskich i obecnej scenie ultras? Czego żałuje z perspektywy czasu?
To książka dla wszystkich, którzy chcą sobie przypomnieć – albo się dowiedzieć – jak wyglądały lata 80. i 90. pod względem kibicowskim, na polskich stadionach i poza nimi. Jak tworzyły się zgody i dlaczego się rozpadały. I czym różniło się dawne kibicowanie od obecnego.
Jedno jest pewne – to nie jest opowieść dla pikników!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 177
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Okładka
Strony tytułowe
Strona redakcyjna
Od autora
Wprowadzenie w świat kibiców
Jak zostałem arkowcem. Na chuligańskim szlaku
Copyright © Andrzej „Szczur” Michalak 2025
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2025
Redakcja – zespół SQN
Korekta – Dominik Leszczyński
Opracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc
Przygotowanie e-booka – Tomasz P. Bocheński
Projekt okładki – Paweł Szczepanik / BookOne.pl
Fotografie na okładce – Archiwum prywatne autora
All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Drogi Czytelniku,
niniejsza książka jest owocem pracy m.in. autora, zespołu redakcyjnego i grafików.
Prosimy, abyś uszanował ich zaangażowanie, wysiłek i czas. Nie udostępniaj jej innym, również w postaci e-booka, a cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści. Podawaj źródło ich pochodzenia oraz, w wypadku książek obcych, także nazwisko tłumacza.
Dziękujemy!
Ekipa Wydawnictwa SQN
Wydanie I, Kraków 2025
ISBN mobi: 9788383308913
ISBN epub: 9788383308920
Wydawnictwo SQN pragnie podziękować wszystkim, którzy wnieśli swój czas, energię i zaangażowanie w przygotowanie niniejszej książki:
Produkcja: Kamil Misiek, Joanna Pelc, Joanna Mika, Grzegorz Krzymianowski, Natalia Patorska, Katarzyna Kotynia
Design i grafika: Paweł Szczepanik, Marcin Karaś, Julia Siuda, Zuzanna Pieczyńska
Promocja: Aleksandra Parzyszek, Piotr Stokłosa, Łukasz Szreniawa, Barbara Chęcińska, Małgorzata Folwarska, Marta Ziębińska, Natalia Nowak, Martyna Całusińska, Ola Doligalska, Magdalena Ignaciuk-Rakowska
Sprzedaż: Tomasz Nowiński, Patrycja Talaga
E-commerce i IT: Tomasz Wójcik, Szymon Hagno, Marta Tabiś, Marcin Mendelski, Jan Maślanka, Anna Rasiewicz
Administracja: Klaudia Sater, Monika Czekaj, Małgorzata Pokrywka
Finanse: Karolina Żak
Zarząd: Przemysław Romański, Łukasz Kuśnierz, Michał Rędziak
www.wsqn.pl
www.sqnstore.pl
www.labotiga.pl
Książkę dedykuję rodzinie, przyjaciołom i wszystkim kibicom Arki z mojego pokolenia, z którymi w tamtych trudnych czasach odbudowaliśmy Arkę pod względem kibicowskim i chuligańskim
Wyobraź sobie, Drogi Czytelniku, że jesteś w grupie kilkudziesięciu chłopaków, która wybiera się z Gdyni do Wrocławia na mecz. Trzeba się skrzyknąć, ale bez telefonów komórkowych. Dojechać bez samochodów, taksówek, wykorzystując rzadkie połączenia kolejowe. I mieć cały czas oczy dookoła głowy, bo kibice innej drużyny mogą na was polować. Policja nie interweniuje, a jeśli nawet, to raczej poczęstuje cię gumową pałką po plecach. Brudny i zimny wagon to chwilowa osłona, ale i on może zostać nagle obrzucony kamieniami, tak że nie zostanie w nim ani jedno całe okno. W przedziale też nie jest bezpiecznie, zwłaszcza jeśli do pociągu wtargnie przeważająca liczebnie wroga grupa. Masz do wyboru: dostać oklep albo ryzykować ucieczkę oknem. Nawet wtedy musisz jednak pamiętać o zabraniu klubowych barw, aby nie dostały się w obce ręce. To absolutna podstawa. W końcu, przy odrobinie szczęścia, docierasz do celu podróży. Już na miejscu trzeba wywalczyć sobie miejsce na stadionie, a jak dojdzie do zadymy, musisz honorowo stanąć ramię w ramię z kolegami, choć w twoją stronę lecą brukowce i butelki, a wrogowie prą tłumnie z ostrymi narzędziami w rękach…
Nie, to nie opis gry komputerowej czy telewizyjnego programu o przetrwaniu, lecz kibicowski świat, do którego chcę cię zaprosić. I choć współczesny facet na trybunach trzymający w jednej ręce piwo, a w drugiej solidną porcję frytek też ma prawo nazywać się kibicem, to zamierzam pokazać ci inny świat, który odszedł już w zapomnienie: twardy, czasami brutalny, ale też honorowy, pełen dobrych zasad i lojalności.
Żyłem życiem mojego klubu Arka Gdynia od lat 80. poprzedniego wieku. Chcę, abyś spojrzał na ten okres moimi oczami i zobaczył, czym było kibicowanie w tych dawnych – niekiedy trudniejszych, a niekiedy prostszych – czasach.
Dorastałem przy Ejsmonda 1 w Gdyni, w biednej komunistycznej Polsce, w niezamożnej rodzinie, bez ojca. Wspieranie Arki było dla mnie i moich rówieśników czymś więcej niż tylko kibicowaniem – zrobiliśmy sobie z tego sposób na życie. Gdy myślę o tamtych czasach, nie wyobrażam sobie życia bez Arki, bez całego klimatu, który panował wtedy wokół klubu. Przynależność do żółto-niebieskiej rodziny była dla mnie zaszczytem i cieszę się, że teraz, na stare lata, mam co wspominać. W tym środowisku poznałem naprawdę wielu fajnych, porządnych ludzi. Do dziś w większości utrzymujemy ze sobą kontakt, chociaż część z nas (w tym i ja) rozjechała się po świecie.
Lata 80. i 90. były bezdyskusyjnie najlepszymi kibicowskimi latami na polskich stadionach
Starałem się opisać moją historię w miarę prostym i czytelnym językiem, który dotrze nie tylko do stadionowych bywalców, ale także do osób, które nie miały nigdy nic wspólnego z fanatycznym kibicowaniem. Nie zawsze piszę chronologicznie, pewnie pominąłem jakieś sytuacje, ale pamiętajcie – to indywidualne wspomnienia, a nie wszystkie wydarzenia zachowują się w pamięci.
Zapewne nie każdemu spodoba się to, co tu przeczyta, ale uwierzcie mi – starałem się pisać obiektywnie. Sporo tych wspomnień łączy się z naszymi wrogami zza Sopotu. Awantury z Lechią przedstawiam z mojego punktu widzenia, opisałem naszą dominację, ale żeby było sprawiedliwiej, wspominam też awantury, w których musieliśmy palić przed nimi wrotki. Może więc ta książka spodoba się również im, naszym wrogom. Im także należy się pamięć i szacunek, gdyż na swój sposób wspólnie stworzyliśmy kibicowską historię w Trójmieście. Nikt i nic tego nie zmieni.
Jedni to miejsce kochali, inni się go bali – chwała tym, którzy się tam wychowali!
Zamierzałem opisać wydarzenia, w które dziś mało kto by uwierzył. Chciałbym, aby nie wszystko poszło w zapomnienie, aby przetrwały wspomnienia o tamtych czasach, konkretnych ludziach i konkretnych sytuacjach. Na polskich stadionach to właśnie nasze pokolenie przeszło prawdziwą pieriestrojkę. Dorastaliśmy w końcówce lat 80., w trakcie upadku komunizmu i tuż po nim, kiedy to w kraju zaczęły nastawać zmiany, za którymi ciężko było nadążyć. Wtedy naprawdę wszystko wyglądało inaczej. To było życie bez telefonów komórkowych, bez aut, na wyjazdy podróżowało się pociągami, nie autokarami, cały czas zdarzały się szamotaniny z milicją, a później z policją… Ale mieliśmy też zasady, wzajemny szacunek i honor. Byliśmy chyba ostatnim pokoleniem wychowanym na takich starych kibicowskich prawach.
To były świetne czasy, z czym zapewne zgodzi się cała dawna kibicowska Polska.
Na początek krótkie wprowadzenie dla tych, którzy są spoza świata kibicowskiego, aby wiedzieli, kto jest kim, kto jest czyim wrogiem, a kto wieloletnim przyjacielem. Te podstawy ułatwią poruszanie się po stronach tej książki.
Jeśli ktoś zacznie się przyglądać kibicowskim układom w Polsce, to bardzo szybko zrozumie, że ten światek dzieli się tak naprawdę na trzy różne obozy. Od początku lat 80., czyli od czasów, gdy na polskich stadionach coś zaczęło się dziać, do dziś wygląda to bardzo podobnie. Oczywiście z każdym dorastającym pokoleniem te relacje ulegają zmianom, ale można uczciwie napisać, że mimo wzlotów i upadków co jakiś czas powraca moda na pierwotne zgody i układy.
Zacznijmy od Legii i jej zgód. W latach 80. bardzo mocnym sojuszem były zgody Legii z Pogonią Szczecin i Zagłębiem Sosnowiec. Dołączyła do nich też Olimpia Elbląg, choć kibicowsko nigdy nie była to jakaś silna ekipa. W późniejszym czasie Zagłębie Sosnowiec zrobiło zgodę z BKS-em Bielsko i choć Legia i Bielsko nie mają zgody, to układ ten na kadrze działał w myśl powiedzenia „wróg mojego przyjaciela jest moim wrogiem”. Na początku lat 90. coś się jednak posypało. Jedna z najdłuższych i najlepszych zgód w Polsce, Legii z Pogonią, przeszła do historii. Po kilku sezonach stosunki obu ekip znowu się polepszyły i zgoda między nimi powróciła na kilka lat. Ale nie była już tak silna jak wcześniej, a w końcu znów się posypała. Dziś, jak wiemy, Pogoń pozostała osamotniona, nie biorąc pod uwagę ich regionalnych zgód i układów.
Inny obóz tworzyły Lechia Gdańsk i jej zgody, czyli najbliższy wróg nas, arkowców. Tu sytuacja była trochę bardziej skomplikowana. Kibice Lechii, Śląska Wrocław i Wisły Kraków to było bardzo silne ugrupowanie, które w latach 80. i 90. liczyło się w kraju. Każdy, nawet mało kumaty kibic w Polsce zdaje sobie sprawę, że potencjał tych ekip był i jest bardzo duży, choćby dlatego, że Gdańsk, Wrocław i Kraków to jedne z większych miast w naszym kraju. Ale nie było tam tak kolorowo, jak by się wydawało. Lechia także miała pewne problemy ze zgodami swoich zgód. Warto zauważyć, że w latach 80. Śląsk trzymał z ŁKS-em. Łodzianie za to mieli relacje z Arką, Lechem i innymi naszymi sprzymierzeńcami, więc coś tu za bardzo nie pasowało.
Właśnie z tego powodu doszło do wojen, najpierw Arki z ŁKS-em, a potem Lecha z łodzianami. Warto tu wspomnieć o zgodzie Śląska z Motorem Lublin, czyli ekipą bardzo nielubianą w Gdańsku. Dochodziło więc też do spinek na linii Lechia–Motor. Z tego powodu, gdy kibice we Wrocławiu gościli swoje zgody, zawsze starali się, aby siedziały z dala od siebie. I o ile w stolicy Dolnego Śląska ze względu na gospodarzy trzymano fason, to kiedy rozgrywano mecze Motor – Lechia, już tak kolorowo nie było. W Lublinie podczas wizyty Lechii w latach 90. wyłamano ogrodzenie i doszło do awantury między ekipami. Tam także dochodziło do wielu przetasowań, jak zerwanie zgody Śląska z Wisłą.
Warto też wspomnieć, że Lechia w tamtych czasach miała zgody z Ruchem, Widzewem i Jagiellonią Białystok. Jagiellonia trzymała także z Wisłą Kraków, a Ruch z Widzewem. Nie pamiętam powodów zerwania zgód Lechii z Widzewem, Ruchem i Jagiellonią, ale przypominam sobie, że chorzowianie jeszcze po rozstaniu z Lechią długo trzymali z Widzewem. Potem także do historii przeszła zgoda Widzewa i Ruchu, podobnie zresztą jak zgoda Wisły z Jagiellonią. Jagiellonia całkowicie wymiksowała się z tych układów i jej kibice do dziś dnia nie mają zgód z silniejszymi ekipami, pozostając ze swoimi regionalnymi układami. Po rozstaniu wyżej wymienionych ekip z czasem i Widzewowi zrobiło się bliżej do Arki i Lecha Poznań. Lech przez kilka sezonów żył w dobrych prywatnych układach z Widzewem, a w Gdyni, za sprawą Potara, jednej z najważniejszych osób na Widzewie w tamtych czasach, polepszyły się stosunki na linii Widzew–Arka. Potar przeprowadził się do Gdyni i zżył się z arkowcami z naszego pokolenia, był działaczem w sekcji piłkarskiej Arki, a potem działał też w sekcji rugby. Zbyszek Rybak i Młodzi Chuligani z Walterem na czele mieli w tym czasie bardzo dobry kontakt z łodzianami. Lecz krótko potem sytuacja na linii Lech–Widzew nagle się zmieniła i poznaniacy po wielu latach przerwy nagle zaczęli układać się z ŁKS-em. Ta decyzja miała także wpływ na Arkę, a nasze prywatne układy z Widzewem przeszły do historii. Widzew obrał nowy kierunek i po kilku sezonach przerwy ponownie przybił układ z Ruchem i Wisłą Kraków, tworząc w Polsce kolejną mocną triadę, do której dołączyli mniejsi sprzymierzeńcy.
Chyba najbardziej skomplikowaną koalicję tworzyła jednak Arka i jej zgody. Nie wiem, kto przybijał je w starych czasach, ale gdy rozpocząłem swoją kibicowską przygodę w sezonie 1983/84, już funkcjonowały. Arka na przestrzeni lat zmieniała zgody i układy, ale można powiedzieć, że w pewnym sensie wszystko pozostawało w rodzinie. Zgodami Arki były: Lech Poznań (z czasową przerwą), Zagłębie Lubin, Górnik Wałbrzych, Cracovia, Zawisza Bydgoszcz (chyba najlepsza nasza zgoda w tamtych czasach), ŁKS, GKS Tychy, GKS Katowice, Górnik Zabrze, Korona Kielce, Stal Mielec, Broń Radom czy Gwardia Koszalin (od końca lat 80.).
Meczami, na których dochodziło do umacniania zgód i układów, były spotkania pucharowe zgodowiczów czy finały Pucharu Polski. Ale największy wpływ na kibicowskie relacje miały mecze reprezentacji po 1989 roku. Przybywały na nie wszystkie ekipy, w silnych składach. Cel był jeden: chodziło o obicie jak największej liczby wrogich grup w dniu meczu. Kibice z całego kraju mobilizowali się, aby jak najlepiej się zaprezentować. Dla takich ekip z niższych poziomów rozgrywkowych jak Arka czy Cracovia mecze ligowe schodziły na drugi plan, bo na nich nie było możliwości konfrontacji z wrogami z pierwszej ligi. Dlatego to na spotkaniach kadry pojawiały się najsilniejsze składy z jak największą liczbą zgód. I to przy tej okazji dochodziło do największych przetasowań w układach. Wiele wydarzeń na meczach reprezentacji miało wpływ na stare i obecne zgody i sojusze.
To tak pokrótce – na dalszych stronach opiszę bliżej historię wielu układów polskich kibiców.