Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Średniowiecze, XI wiek. Skandynawia.
Halfdan Ivarsson to wojownik odznaczający się nie tylko siłą i odwagą, lecz także niezwykłą przebiegłością oraz bystrością umysłu. Przydomek „mądry” nie został mu nadany przypadkowo.
Kiedy jarl Eryk, królewski doradca, dowiaduje się o spisku na życie władcy, nie ufając najbliższym dworzanom, wzywa najemnika Halfdana Mądrego, by zapobiegł tragedii. Wkrótce sława sprytnego wikinga niesie się po całej Skandynawii, a jego samego czekają coraz to nowe wyzwania i podróże, zagadki do rozwiązania oraz tajemnice, których ludzki rozum nie jest w stanie ogarnąć.
Jednooki Kruk to arcyciekawa powieść historyczna osadzona w czasach, gdy wikingowie budzili strach w Europie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 306
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej książki nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie ani w jakikolwiek sposób bez pisemnej zgody wydawcy.
Wykonanie okładki i stron tytułowych
Anna Slotorsz
Projekt okładki
Birna Alicja Górna
Zielona Dolina
Redakcja
Marta Jakubowska (Słowa na warsztat)
Redakcja techniczna, skład i łamanie
Adam Dąbrowski
Opracowanie wersji elektronicznej
Grzegorz Bociek
Korekta
Magdalena Bitner (Słowa na warsztat)
Elwira Zapałowska (Słowa na warsztat)
Niniejsza powieść to fikcja literacka. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń rzeczywistych jest w tej książce niezamierzone i przypadkowe.
Wydanie I, Katowice 2021
Wydawnictwo Szara Godzina s.c.
www.szaragodzina.pl
Dystrybucja wersji drukowanej: LIBER SA
ul. Kabaretowa 21, 01-942 Warszawa
tel. 22-663-98-13, fax 22-663-98-12
www.liber.pl
© Copyright by Wydawnictwo Szara Godzina, 2021
ISBN 978-83-67102-10-0
Najdroższej Babci
Dziękuję Pawłowi Janczewskiemu i Sarze Kurcjus
za nieocenioną pomoc przy pisaniu książki
oraz Rodzicom za wsparcie i umożliwienie realizacji marzeń.
Dania, Roskilde, 1026 rok
Duży, czarny pies podbiegł do wartownika odzianego w wełniany płaszcz i przyjaźnie pomerdał ogonem. Strażnik sięgnął do zawieszonej u pasa skórzanej kaletki, wyciągnął z niej kawałek suszonego mięsa i rzucił nowemu towarzyszowi nocnej warty. Mężczyzna oraz zwierzę byli jedynymi żywymi istotami przebywającymi pod gołym niebem, marznąc nieopodal placu targowego leżącego w samym centrum duńskiego miasta Roskilde. Wiał przeszywający zimowy wiatr, obficie padał śnieg, a blade światło księżyca i nieliczne pochodnie ledwie rozświetlały rozległe targowisko oraz wąskie uliczki wijące się pomiędzy drewnianymi chatami niczym znalezione w żyznej glebie dżdżownice. Wszyscy mieszkańcy miasta dawno się pochowali w swych chatach bądź ochoczo upijali na umór w rozmaitych karczmach. Wartownik w duchu przeklął nocną zmianę i poprawił znajdującą się pod płaszczem kolczugę.
– Zawsze mogło być gorzej – mruknął do siebie. – Mogłem mieć wartę w porcie, a tam z pewnością zamarzłyby mi jaja i odpadły od kuśki.
Wzdrygnął się na sam pomysł tej fantazyjnej kastracji, po czym w celu odegnania czarnych myśli wziął duży łyk miodu pitnego z małego bukłaka, który nosił przywiązany do pasa. W tym momencie ze znajdującej się niedaleko chaty, z głośnym hukiem, prosto przez frontowe drzwi wypadł mężczyzna. Przez chwilę starał się złapać równowagę, ale potknął się i upadł w zalegający na ścieżce śnieg.
– Żebyś mi się tu więcej nie pokazywał, ty kłamliwa kupo łajna! – Dało się słyszeć męski głos dobiegający z wnętrza chaty.
– Prędzej wypatroszę was jak zdechłe ryby, niż odejdę stąd bez mojego srebra! – odpowiedział podnoszący się z ziemi postawny mężczyzna, wytrzepując śnieg z długich, jasnych włosów i równie jasnej, poplątanej brody. Ubrany był w zapinany na zakładkę wełniany kaftan, obszytą krajkami lnianą koszulę, szare spodnie oraz sięgające do połowy łydek skórzane buty.
Po chwili z chaty wyszedł wysoki, masywny i bardzo pijany osobnik z krótkim toporem w ręku.
– Coś ty powiedział, kozi wypierdku?
– Słyszałeś doskonale, Börje. Wygrałem w hnefatafla1 uczciwie, a to, że ty i twoi bracia jesteście głupi jak tępe olbrzymy, to już nie mój problem.
1 Hnefatafl – skandynawska gra planszowa, bardzo popularna we wczesnym średniowieczu. Jeden z graczy wciela się w obrońcę, który stara się doprowadzić króla z centralnego pola planszy do jej rogów oraz osłaniać go za pomocą pozostałych pionków. Drugi gracz staje się atakującym, który z użyciem swoich pionków próbuje otoczyć króla, uniemożliwiając mu tym samym dalszy ruch.
Pijany mężczyzna ryknął wściekle i rzucił się do ataku. Wyprowadził potężne, jednak wolne uderzenie toporem zza głowy. Jego przeciwnik zdążył wykonać szybki unik i odpowiedział celnym lewym sierpowym prosto w ucho atakującego. Wielkolud zachwiał się i poślizgnął na śniegu, po czym upadł prosto na prawy pośladek. Na ten widok z chaty pospiesznie wybiegli dwaj równie pijani i masywni mężczyźni uzbrojeni w ostre saksy2.
2 Saks – długi jednosieczny nóż bojowy używany powszechnie we wczesnym średniowieczu.
– Tym razem to koniec, zaraz cię zarżniemy – wybełkotał jeden z nich.
– Dosyć! – krzyknął gromko wartownik, który właśnie dobiegł do awanturujących się graczy w hnefatafla. Zawtórowało mu groźne szczekanie psa.
– Dobrze, że jesteś, przyjacielu, uratowałeś tych trzech głupców od utraty bezwartościowego życia – odparł wesoło jasnowłosy mężczyzna.
– Zatłukę cię jak, jak, jak… – Pijany dryblas, szukając odpowiedniego słowa, zerknął na zwierzę stojące obok strażnika i jakby w nagłym olśnieniu dokończył: – Psa!
– Spokój ma być, powiedziałem – odkrzyknął stanowczo wartownik. – Nic mi do waszej kłótni, nie będę wam matkował. Ale znacie zasady, żadnych burd i pijackich awantur w obrębie murów miasta, dekret króla. Rozejdźcie się więc po dobroci albo spędzicie kilka następnych mroźnych dni w zawszonej celi, żrąc spleśniałą kaszę i pijąc stęchłą wodę. A jeżeli dalej macie ze sobą jakiś zatarg, to rozwiążcie go jutro honorowo na holmgangu3, tak jak nakazuje tradycja.
3 Holmgang – legalny pojedynek toczony według określonych zasad, mający na celu rozwiązanie konkretnego sporu pomiędzy walczącymi. Praktykowany w Skandynawii do połowy XI wieku, kiedy został oficjalnie zakazany.
– To niestety będzie musiało poczekać – przerwał mu nagle władczy głos dobiegający z ciemnej uliczki znajdującej się pomiędzy chatami.
Na główny deptak, gdzie stali awanturnicy i wartownik, wyszedł niski, ale umięśniony mężczyzna odziany w zadbaną poczernianą kolczugę. Największą uwagę zwracała jednak wisząca u jego pasa okuta srebrem drewniana pochwa i schowany w niej miecz. Towarzyszyli mu dwaj podobnie ubrani wojownicy uzbrojeni w długie włócznie i przewieszone na plecach tarcze.
– Ludzie króla… – mruknął cicho do siebie jeden z graczy w hnefatafla, wciąż ściskając w dłoni saks.
– Który z was to Halfdan Ivarsson? – zapytał niski wojownik. Nie musiał długo czekać na odpowiedź, gdyż wszyscy trzej pijani awanturnicy jednocześnie wskazali na jasnowłosego mężczyznę. – Więc to ty, doskonale. Nie było łatwo cię znaleźć. Oj, nie było. Przeszukaliśmy wszystkie karczmy w Roskilde i przepytaliśmy wielu śmierdzących obszczańców, zanim dowiedzieliśmy się, gdzie jesteś. Chodź z nami. Król Kanut cię oczekuje.
– Król Kanut? – odparł zdziwiony człowiek zwany Halfdanem Ivarssonem. – To jakiś żart?
– Słuchaj, chłopcze – odrzekł wojownik z wyraźnym zniecierpliwieniem w głosie – mróz jest taki, że jaja odpadają.
Słysząc to, stojący obok wartownik skrzywił się szpetnie i szybko wziął duży łyk miodu pitnego z małego bukłaka.
– Więc albo pójdziesz z nami w tej chwili po dobroci, albo zaniesiemy cię nieprzytomnego, mnie to obojętne. Rozkaz nie był w tej kwestii precyzyjny. – Mężczyzna wzruszył ramionami i położył wymownie dłoń na rękojeści miecza.
– Skoro tak się sprawy mają, to nie traćmy czasu. – Halfdan uśmiechnął się szelmowsko. – Żegnajcie, przyjaciele, ale nie obawiajcie się, wkrótce wrócę odebrać srebro, które przecież uczciwie od was wygrałem.
– Będziemy czekać, kupo gnoju – warknął jeden z pijanych wielkoludów, po czym skierował się w stronę wejścia do chaty.
Równie wysocy i nie mniej zamroczeni alkoholem kompani poszli w jego ślady, Halfdan w towarzystwie trzech wojowników udał się do rozległej siedziby króla, a wartownik pociągnął kolejny łyk miodu z małego bukłaka, pogłaskał psa i niespiesznym krokiem wrócił na miejsce swej nocnej warty.
Dojście do znajdującej się w centrum miasta siedziby króla zajęło Halfdanowi i eskortującym go wojownikom dłuższą chwilę. Roskilde, głównie dzięki staraniom Kanuta, rozrastało się w niebywałym tempie. W ciągu kilkunastu lat ze znaczącego, ale nie najważniejszego grodu w Danii przeobraziło się w centrum władzy monarszej. Znajdowały się tu między innymi królewska mennica, jeden z największych w kraju portów oraz siedziba biskupa. Miasto, obecnie milczące i pogrążone w głębokim śnie, robiło na Halfdanie duże wrażenie. Jako wiking i najemnik zwiedził wiele zakątków świata oraz bywał w różnych imponujących grodach, mimo to za każdym razem poddawał się urokowi duńskiego miasta. Szczególnie okazale prezentowała się zbudowana na niewielkim wzniesieniu i otoczona dodatkową palisadą ogromna, podłużna hala z wykończonym w całości drewnianymi klepkami spadzistym dachem. Przylegały do niej dodatkowe budynki będące siedzibą króla oraz jego licznej świty. Do gmachu prowadziło kilka mniejszych, bocznych wejść oraz najbardziej wyróżniające się główne, frontowe, składające się z wielkich, dwuskrzydłowych, misternie ozdobionych wrót zwieńczonych rzeźbionymi głowami dwóch ryczących smoków.
Halfdan, po minięciu kilkudziesięciu wartowników odzianych w kolczugi i hełmy oraz uzbrojonych we włócznie, długie topory i tarcze, wszedł do wnętrza hali. Było ono słabo oświetlone, w związku z czym mężczyzna nie zdołał zbyt dokładnie przyjrzeć się licznym dekoracjom wiszącym na zdobionych zwierzęcymi i roślinnymi motywami drewnianych ścianach czy dorównującym im pięknem stołom i ławom wykonanym przez najlepszych skandynawskich rzeźbiarzy. Zauważył jednak kolejnych strażników pełniących warty w środku pomieszczenia, a po ich skupionych, poważnych minach oraz świdrujących go złowrogo oczach był w stanie stwierdzić jedno: król z pewnością przebywał w pobliżu.
Prowadzący Halfdana niski wojownik przeszedł przez halę do znajdujących się obok mniejszych pomieszczeń i zatrzymał się przed jednym z nich. Gestem wskazał na wiszący u pasa Halfdana krótki topór i rzekł nieznoszącym sprzeciwu tonem:
– Oddaj broń.
Mężczyzna posłusznie wyjął zza pasa osadzony na drewnianym stylisku stalowy żeleziec, po czym został skrupulatnie przeszukany przez eskortujących go pozostałych dwóch wojów. Jeden z nich wyciągnął Halfdanowi z buta przezornie ukryty podręczny nóż. Po upewnieniu się, że jest on całkowicie bezbronny, niski wojownik wprowadził jasnowłosego mężczyznę do przestronnego i dobrze oświetlonego pomieszczenia. Znajdowały się w nim długi stół, kilka ław oraz dwa krzesła dokładnie okryte niedźwiedzimi skórami. Na jednym z nich siedział stary mężczyzna z długimi, niemal białymi włosami oraz porastającą pomarszczoną twarz siwą brodą zaplecioną w długi warkocz. Ubrany był w bogato zdobiony wymyślnymi haftami niebieski płaszcz obszyty futrem świstaka, ciemnozieloną koszulę i szerokie brązowe spodnie. Na każdym z palców starca połyskiwał kosztowny srebrny pierścień, a z jego szyi zwisał sporej wielkości pozłacany krzyż.
– Jarlu4 Eryku. – Niski wojownik ukłonił się z szacunkiem. – Oto Halfdan Ivarsson, którego kazałeś nam odnaleźć i przyprowadzić.
4 Jarl – skandynawski tytuł odnoszący się do wpływowego, zazwyczaj szlachetnie urodzonego możnowładcy, wodza sprawującego kontrolę nad określonym terytorium samodzielnie lub w stosunku zależności od najwyższej, królewskiej władzy.
– Dziękuję, Roriku, jak zawsze jesteś niezawodny. A teraz zostawcie mnie samego z gościem i udajcie się na zasłużony odpoczynek.
Wojownik ponownie nisko skłonił się jarlowi i razem z dwoma kompanami wyszedł z pomieszczenia.
– Witaj, Halfdanie – zaczął starzec, uśmiechając się przyjaźnie do mężczyzny. – Nazywam się jarl Eryk Hakonsson. Z woli króla Kanuta sprawuję kontrolę nad Northumbrią5 oraz jestem jego wiernym doradcą.
5 Northumbria – kraina historyczna na północy Wielkiej Brytanii, będąca niegdyś niezależnym anglosaskim królestwem, a od X wieku częścią zjednoczonego Królestwa Anglii.
– Panie – zaczął Halfdan – to zaszczyt, ale nie rozumiem całej tej sytuacji. Jest już późny wieczór. Co ja, prosty wojownik, mam wspólnego z królewskimi sprawami?
– Bezpośredni i pewny siebie, a jednocześnie znający swoje miejsce. Takich ludzi nam potrzeba – odparł wesoło jarl. – Cierpliwości, chłopcze, cierpliwości. Wezwałem cię tutaj, ponieważ słyszałem wiele dobrego o zdolnościach, które ponoć posiadasz. Mówią, że łeb służy ci nie tylko jako stojak na hełm, a myślisz za dziesięciu chłopa.
– Jarlu… – zaczął niepewnie Halfdan.
– Nie przerywaj, chłopcze, nie przerywaj.
Eryk wstał z krzesła i podszedł do stojącego na końcu stołu glinianego dzbana z piwem. Oczom Halfdana ukazał się wyłożony srebrem pas jarla i zdobiona drewniana pochwa, w której znajdował się imponujący miecz o pozłacanej rękojeści. Jarl nalał piwa do bogato inkrustowanego rogu, opróżnił go duszkiem, po czym uśmiechnął się wesoło do swojego gościa i kontynuował:
– Podobno pływałeś na łodziach samego Thorkella Wysokiego6. To od jego ludzi słyszałem opowieści o twoich wyczynach. Wojownik z ciebie pierwszorzędny, ale takich mamy mnóstwo. Jaja ponoć masz ze stali, lecz takich bohaterów też nam nie brakuje. To, co mnie najbardziej interesuje, to twój dar rozwiązywania problemów. Gadają, że nie raz, nie dwa bystrość twojego umysłu ocaliła mnóstwo dobrych wojów i pomogła w wygraniu wielu bitew. Prawda to?
6 Thorkell Wysoki – duński możnowładca, jeden z doradców króla Kanuta, weteran wielu bitew oraz kampanii wojennych.
– Hmm… – zaczął nieśmiało Halfdan. – Prawda, jarlu. Odyn7 w swej opiece często zsyła na mnie dar mądrości. Ukazują mi się pewne, nazwijmy to w ten sposób, wskazówki, które pomimo swej oczywistości są widoczne tylko dla mnie.
7 Odyn – naczelne bóstwo w mitologii nordyckiej; bóg wojny, patron wojowników, a także wiedzy, mądrości i poezji.
– Chłopcze… – Jarl uśmiechnął się dobrotliwie. – Mnie to wszystko jedno, naprawdę. Stary już jestem, wiele w życiu widziałem. Ale my teraz jesteśmy chrześcijanami. – Starzec wymownie złapał za zwisający z jego szyi pozłacany krzyż. – Uważaj, co mówisz, szczególnie w obecności króla. On nie jest w kwestiach wiary tak wyrozumiały jak ja.
– Rozumiem, panie. Ale domyślam się, że nie wezwałeś mnie tutaj, aby rozmawiać o wierzeniach naszych ojców i dziadów.
– Niecierpliwy jak każdy młokos. – Jarl zaśmiał się głośno, po czym opróżnił kolejny róg piwa. – Dobrze zatem, przejdźmy do konkretów. Wiedziałem, że możesz spędzać zimę w Roskilde, a przynajmniej miałem taką nadzieję. Pewien wojownik, niegdyś pływający z tobą na łodziach Thorkella Wysokiego, a obecnie będący jednym z moich ludzi, opowiadał mi podczas ostatniej biesiady, że widział w mieście człowieka, który swego czasu ocalił sześć drakkarów8 z zasadzki Franków9. Niebywała opowieść, muszę przyznać. Tym sprytnym młodzieńcem jesteś oczywiście ty, mój drogi przyjacielu. Będąc pod wrażeniem tak znacznych umiejętności, osobiście poleciłem twoją pomoc królowi Kanutowi, a on, wierząc w moją intuicję i nie mając nic do stracenia, się zgodził. Całe szczęście, że Rorik bez problemu znalazł cię w mieście, złoty chłopak. Posłuchaj mnie teraz uważnie, Halfdanie. Potrzebuję pomocy kogoś spoza otoczenia króla oraz dworu, kto nie ma tu żadnego interesu i komu mogę zaufać. Potrzebuję również twojego daru. Jeżeli zgodzisz się spełnić prośbę moją i króla, to zostaniesz obsypany złotem oraz srebrem niczym bohater z samej Walhalli10. Znaczy się… – Jarl zmieszał się trochę, ale zaraz wesoło dokończył: – A pies to trącał, obsypiemy cię złotem jak bohatera z samej pogańskiej Walhalli, rozumiesz, chłopcze?
8 Drakkar – skandynawska długa łódź bojowa, znacznie większa od jednostek handlowych, mająca nawet kilkadziesiąt wioseł. Na dziobach drakkarów umieszczano rzeźby przedstawiające łby smoków, węży czy innych potworów.
9 Frankowie – lud zachodniogermański, który podbił Galię (tereny obecnej Francji, Szwajcarii, północnych Włoch oraz Belgii), stworzył tam potężne państwo i stopniowo uległ romanizacji. Czasy największej świetności państwa Franków przypadają na okres panowania Karola Wielkiego (768–814).
10 Walhalla – mityczna hala, pałac Odyna, do którego trafiają polegli w boju mężni wojownicy, aby całymi dniami toczyć pojedynki i trenować wraz z innymi zabitymi w walce, a wieczorami wspólnie ucztować.
Źrenice Halfdana rozszerzyły się momentalnie na samo wspomnienie o królewskich bogactwach i sławie, jaka mogła na niego czekać. Nie zwlekając ani chwili dłużej, odparł:
– Zrobię, co w mojej mocy, jarlu, masz moje słowo.
– Doskonale, chłopcze, doskonale. – Eryk uśmiechnął się wesoło i opróżnił kolejny róg pełen złocistego trunku.