21,86 zł
„Jestem niegrzeczna” – wiersze, proza, brzydkie wyrazy i 20 twarzy
Oglądałeś kiedyś brazylijski serial tylko oczami, nie poruszając ustami, stojąc na jednej nodze, po zażyciu hiszpańskiej muchy?
Kiedy ostatnio miałeś kontakt wzrokowy z Bradem Pittem i Alem Pacino?
Czy wiesz, że twarz jest samospełniającą się przepowiednią?
Lubisz ostrą jazdę wierszowaną, przerywaną wkurzającymi reklamami nawet w książce.
Nie wiesz!
Właśnie o takie doznania zadbała dla ciebie niepokorna aktorka i finalistka konkursu Debiut Literacki Roku 2015 – Ela Walczak. Sylwia Męcik narysowała twarze.
Jakie? Otwórz! To się okaże.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 44
Wydawca:Enamorada ArtKontakt: [email protected]
Szkice: Sylwia MęcikKontakt: [email protected]
Projekt okładki: Sylwia Męcik / Przemysław Trafalski
Przygotowanie wydania elektronicznego: Przemysław Trafalski / ebookman.pl
Wydanie pierwszeISBN: 978-83-943468-7-4Copyright © Enamorada Art
Człowiek
Przyklęknęłam na chwilę przy ołtarzu
Spostrzegłeś z wysoka bliznę na otwartej dłoni
Od czego to?
Zapytałeś
Od zaciskania pięści?
Nie wiem
Dostałam tę bliznę chyba od ciebie
Nie rozdaję cierpień
Ani pamiątek po nich
Może zbyt mocno wierzysz w to czego nie ma
Płaczesz?
Spójrz na mnie
Potrafię słuchać
Albo ty posłuchaj
I nie zaciskaj dłoni
Czymże jest człowiek?
Zdobywcą na chwilę?
Łowcą?
Otwórz oczy
Wiara w bogów jest niezbędna, kiedy trudno uwierzyć w człowieka
I sama wiara nie dotyczy niczego
Ewentualnie tego, „co potrzebne, mniej potrzebne i zbyteczne, tego, co przyjemne, a pożyteczne, tego, co szkodliwe, bardziej szkodliwe, a smakowite, tego, co opłacalne, bardziej opłacalne, a krzywdzące drugiego człowieka, tego, co prawdziwe, mniej prawdziwe, kłamliwe, ale dające korzyści” Nie zgub się w tym gąszczu i nie oceniaj fałszywie
Komu służysz?
Sobie? Zdobywcy w tobie? Dziecku w tobie? Matce w tobie? Ojcu?
Nie oceniaj teraz, bo zgubisz się w gąszczu i ocenisz fałszywie
Tutaj cię człowiek nie znajdzie
Ale znajdą cię oni
Ci w tobie
Ja mam oczy zawsze otwarte
A ty nie zaciskaj dłoni
Ostatnia wieczerza
Trzynastu mężczyzn usiadło przy jednym stole.
Odbyli męską rozmowę.
Jestem Szymon, syn Jonasza, rybak z Betsaidy. Tylko rybak.
Jam jest Mateusz. Wyżej stoję od was. Więcej jem, więcej czytam. – Gdyby żył dzisiaj, byłby kimś. – Jestem poborcą podatkowym.
Jam jest Paweł. Byłem już raz martwy. Nie osądzam.
Jakub i Jan byli braćmi. Podobnie jak Jakub i Juda Tadeusz, synowie Alfeusza. Tylko braćmi.
Nie było wśród nich kobiety, dlatego Piotr czuł się niezręcznie.
– Pesach – powiedział Jezus. Zacznijmy panowie sprzątanie od serca, grzechów i złych myśli.
– Z czego to wino? Spytał Tomasz, zwany Niedowiarkiem, Bartłomieja z Ptolemaidy.
– Z jabłek i z cynamonu. Podaj mi chleb i kawałek jagnięcia, siedzisz bliżej bracie – uśmiechnął się do Szymona Gorliwego.
– Pesach, to również znaczy „ominąć” – sprecyzował myśl Judasz i spuścił wzrok.
– Jedzcie panowie. Dziś wykład o śmierci. Nie pij zbyt dużo Judaszu, dla ciebie sprzątanie serca nic nie znaczy. Widzę to w twoich oczach. To krąg mężczyzn, którzy są podobni. Opuszczasz wzrok co chwilę. Śmierć przyjdzie z twojej ręki. Zanim zdradzisz, zdradzę ci tajemnicę. Tego jeszcze nie słyszałeś: „Kto powie tej górze: Podnieś się i rzuć w morze, a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie”.
– To nie jest męskie widzenie świata – powiedział Judasz.
– Jak wam się zdaje panowie? „Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich, czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała.”
– To nieroztropne – rzekł Judasz, rzucił ostatnie spojrzenie i wyszedł.
Piotr dolał sobie wina, zmieszany nieobecnością kobiet.
– Jestem tylko rybakiem, morze jest mi bliskie. Ufam – powiedział Szymon. – Andrzej, brat Piotra, zgodzi się ze mną. Rybacy trzymają się razem.
Tomasz, zwany Niedowiarkiem skierował wzrok w stronę Piotra:
– Widzę Piotrze! Nie pożądaj nawet w myślach przy tym stole.
Piotr wodził wzrokiem. – Pierwszy rzucę kamieniem w kobietę nieczystą – skłamał.
Siedziało w kręgu dwunastu mężczyzn. Ostatni raz biesiadowali w tym gronie.
Podjęli decyzję za nas.
Nie ufam rozmowom mężczyzn, przy których nie ma kobiet.
Stworzyłabym inny krąg decyzyjny, gdybym była Bogiem.
Na świecie jest 5000 bogów czczonych przez ludzkość. Tylko Twój jest prawdziwy.
Milionerzy
Na górze Zig Ziglar,
na dole Carnegie (czytajcie Karnedzi)
W środku polski milioner siedzi.
Ma dwoje uszu, mózg wielkości słonia,
co przyswaja każdą mądrą myśl.
Ma sześć kart w kolorze złota.
Synek mu się tylko nie udał, troszkę niemota.
Synu – rzekł ojciec
– czas byś wszedł na wspólną drogę.
Zaczniesz od czytania mądrych książek.
To Og Mandingo „Największy kupiec świata”.
Czytaj uważnie i powtarzaj
„Jestem najlepszy” – głośniej synu! – ryknął tata.
Kocham cię synku, bo cały wszechświat mi sprzyja.
To Paulo Coelho, wsłuchuj się i obserwuj duszę.
Masz tu świnkę skarbonkę,
pierwszego laptopa i brulion.
Znajdź odpowiedź, jak zarobić pierwszy milion.
Syn niemota wyprężył tors
i usiadł do Red Tuba.
Zapalił dżointa i marzył.
Ta, ta i ta ruda mogłyby mnie wsadzić na tą.
Jestem najlepszy – napisał na fejsie blondynie.
– Wszechświat mi sprzyja. – Tu spojrzał w dół.
– Na nim zarobię pierwszy milion.
Ta jest gorąca, na wpół leżąca.
Wierz we mnie tato, bo będę walczył o to do końca.
Na górze Zig Ziglar,
na dole Carnegie (czytajcie Karnedzi)
W środku smutny milioner siedzi.
Obawiam się synu, że jeśli twoje marzenie się ziści,
będę miał powód do nietrzeźwości i nienawiści.
Zabrał synowi brulion i świnkę.
Muli cię ziemskość synu, nie ma w tobie czułości.
Oddaję ci swoją kolekcję Playboya,
patrząc na fiutka
myśl o nieskończoności.
Miłość
Między słowami są oddechy
między oddechem a myślą
słyszę serce
bije szybciej
Kocha
między oddechem
a słowem „nie chcę”
Zazdrość
Tu się nie tęskni
tu nie ma przestrzeni
dotknij mnie teraz
bo za chwilę będę wspomnieniem
jestem w Buenos Aires
sprzyjają mi wiatry
wysyłam fotkę z podpisem
„Jest zajebiście”
chyba nie zranię cię tym wyznaniem
tu się nie tęskni
tu nie ma przestrzeni
tu słowo nie rani
na tym zdjęciu wyglądasz jak Krzysiek Kolumb
który sam odkrył nowy ląd
dumny i blady
nie zatrzymam się dłużej
bo nie jesteś natchnieniem
jestem w Buenos Aires
sprzyjają mi wiatry
jest zajebiście…
gdzie jesteś?
już jesteś wspomnieniem?
A byłam twoim facebookowym natchnieniem
Co dajesz wraca
Nie pamiętam ile razy mówiłeś
Wytrwaj to się opłaca
Nie znoszę kłamstw
Co dajesz wraca
Nie zapomnę twoich słów
Miłość uskrzydla
Ode mnie się odwróciła
Dlatego co dajesz wraca
Zejdź na ziemię spójrz mi w oczy
Zachowaj się jak człowiek
Nie bój się odrzucenia
Skarz mnie na siebie
Co dajesz wraca
Nie dam ci żadnych wskazówek
Bo gdy upadniesz nie ze swojej winy
Nie wrócisz z chaosu myśli i oskarżeń
Co dajesz wraca
Gdybyś kochał
I nie otrzymał niczego w zamian
Umarłbyś z bólu
A ból wraca
Zamieńmy się miejscami
Opowiem aniołom o miłości, sile i pięknym życiu
Ty opowiadaj tutaj o śmierci
Ale pamiętaj
Każde słowo uskrzydla albo rani
Dobieraj je właściwie
I nie obiecuj życia po śmierci
Bo stamtąd nikt nie wraca
Tyle wiemy o tobie
Opowiem ci teraz jak wygląda miłość do świata
Co dajesz wraca