Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Maliya Bao wie, że żeby zostać detektywem, musi postawić wszystko na jedną kartę. Na świecie trwają zamieszki. Organizacja BORN 1989 wychodzi na ulice wielu państw. Ibiza jest jedynym miejscem, które wydaje się sensowne na tym świecie. Wszędzie indziej można narazić się na niebezpieczeństwa. Zaczynają jednak ginąć młode kobiety, przybywające do kurortu na wakacje. Maliya prowadząc tę sprawę, odkrywa straszną prawdę skrywaną na wyspie od lat.
Ewa, dwadzieścia lat temu straciła na Ibizie pamięć. Wie, że była wtedy w zamku Vanessa z nowo poznanym chłopakiem Danielem Doblado. Chce odzyskać wspomnienia, dzięki terapii i hipnozie. Znana w Warszawie terapeutka Milena Servantez sprawdza się bez zarzutu, ale po sesji z Ewą, zostaje zamordowana. W hotelu Hamilton giną materiały dowodowe. Co takiego ukrywa Ewa?
Daniel Doblado – bestia, która mieszka w jego głowie przedstawia się jako Mauro. Poznali się w dzieciństwie, kiedy ojciec Daniela i wuj Joel, przywieźli do domu zwłoki młodej dziewczyny, a potem schowali je w piwnicy. Wtedy odkrył, że chce wkroczyć do świata, w którym Joel oznacza boską szlachetność i mądrość. Jednak Mauro nie akceptuje jego wyboru.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 190
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
…Ibiza będzie ostatnim miejscem, gdzie będzie istniało życie.NOSTRADAMUS
Maliya Bao wie, że żeby zostać detektywem, musi postawić wszystko na jedną kartę. Na świecie trwają zamieszki. Organizacja BORN 1989 wychodzi na ulice wielu państw. Ibiza jest jedynym miejscem, które wydaje się sensowne na tym świecie. Wszędzie indziej można narazić się na niebezpieczeństwa. Zaczynają jednak ginąć młode kobiety, przybywające do kurortu na wakacje. Maliya prowadząc tę sprawę, odkrywa straszną prawdę skrywaną na wyspie od lat.
Ewa, dwadzieścia lat temu straciła na Ibizie pamięć. Wie, że była wtedy w zamku Vanessa z nowo poznanym chłopakiem Danielem Doblado. Chce odzyskać wspomnienia, dzięki terapii i hipnozie. Znana w Warszawie terapeutka Milena Servantez sprawdza się bez zarzutu, ale po sesji z Ewą, zostaje zamordowana. W hotelu Hamilton giną materiały dowodowe. Co takiego ukrywa Ewa?
Daniel Doblado – bestia, która mieszka w jego głowie przedstawia się jako Mauro. Poznali się w dzieciństwie, kiedy ojciec Daniela i wuj Joel, przywieźli do domu zwłoki młodej dziewczyny, a potem schowali je w piwnicy. Wtedy odkrył, że chce wkroczyć do świata, w którym Joel oznacza boską szlachetność i mądrość. Jednak Mauro nie akceptuje jego wyboru.
Wydanie elektroniczne
Cykl Enamorada
Zakochana brzmi jak enamorada Enamorada, truskawki i szampan Enamorada. Połączeni
Pamiętniki zakochanych
Godziny innego żywiołu
Karmiczny dług
Zbiór opowiadań
Nienasycenie
copyright © Enamorada Art. 2021
Opracowanie graficzne okładki: Weronika Michel
Redakcja: Elżbieta Walczak
ISBN: 978-83-959246-0-6
Wydawca: Enamorada Art.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za zgodą właściciela praw autorskich.
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Koniec wersji demo
Spis treści
Cover
Poranki na Ibizie zachwycają turystów. Ludzie, którzy tam mieszkają wiedzą, że w wielu domach kryją się tajemnice, o których świat nie chciałby wiedzieć. Dla Daniela Doblado od jakiegoś czasu wschody słońca były początkiem jego końca.
***
Kiedy ekipa skończyła nagrywać ostatnią scenę jego najnowszego filmu, dopijał kolejnego drinka, zerkając na ciało Cruz, która właśnie przeszła obok idąc w kierunku garderoby.
Zastanawiał się, co chciałaby usłyszeć teraz, w tym konkretnym momencie. Nie miał o niej najlepszego zdania. Wiedział, że woli kobiety, bardziej niż mężczyzn.
Uśmiechnęła się do niego.
— Dzięki Cruz — powiedział, odstawiając szklankę. — Jesteś najlepsza. To będzie hit, wiem to. Jestem pewien.
— Nie czuję tego. To najgorszy dzień w moim życiu.
Zmarszczyła brwi, zdejmując okulary. Patrzyła, na jakiej wysokości jest teraz słońce. Wolała nie patrzeć na niego.
Wyciągnął w jej kierunku rękę.
— Wszystkim było ciężko. Usiądź na chwilę, odwiozę cię do domu. Chcesz papierosa?
— Wolę coś, co postawi mnie na nogi.
— Mam w samochodzie. Przebierz się, poczekam na ciebie.
— Super, daj mi kilka minut.
Patrzył, jak odchodzi: na jej wąskie biodra, gładkie nogi i wysokie obcasy zatapiające się w gorącym piasku. Na lśniące włosy, zakrywające plecy, na tatuaż smoka na lewym ramieniu, którego kolory mieniły się w słońcu. Zapalił papierosa i nie potrafił oderwać się od tego widoku. Odprowadził ją spojrzeniem do drzwi, potem poszukał wzrokiem Nicolasa.
Statystki w strojach kąpielowych dobiegły do jego stolika, bo właśnie ogłosił koniec zdjęć i czas na wypłatę. Śmiały się, próbując wciągnąć go do wody. Zaparł się, wciskając ręce w gorący piasek. Odbiegły, gdy zobaczyły „księgowego” w czarnym garniturze. Mężczyzna otrzepywał z piasku buty od Gucciego, nie ukrywając niezadowolenia.
Daniel ruszył w jego kierunku. Stali przez chwilę otoczeni pięknymi kobietami. Przesunęli dzień wypłaty. Wtedy znikły idąc w kierunku hotelu.
Daniel i Nico skręcili w stronę parkingu.
— Nico, za dwie godziny w Vanessie. Weź ze sobą towar.
— Jasne szefie.
Znienacka pojawiła się Cruz. Nienawidziła ich obu.
— Cześć Nico — powiedziała. — Do zobaczenia w Vanessie.
Pocałowała Nicolasa i wsiadła do pick-upa.
Opuściła lusterko, by umalować szminką usta.
Daniel wsiadł do samochodu. Znowu zastanawiał się przez chwilę, co chciałaby usłyszeć.
W świecie rzeczywistym dawno temu potrafił być miły. Teraz manipulował każdym umysłem. Odkrył w sobie tę umiejętność dawno temu. Uznał to za niebywały dar i talent.
Otworzył kopertę, a ona spojrzała na niego.
— Co to? — zapytała, chociaż znała zawartość.
— Zawsze zadajesz to samo pytanie. — Chciał tylko osiągnąć swój cel. Położył kopertę na jej kolanach. — Pieniądze za informacje. Towar masz w schowku.
— Ona będzie dzisiaj w Vanessie. Jest w wieku twojej córki.
— Ty też kiedyś byłaś w wieku mojej córki.
Cruz znała te obszary umysłu, w których ludzie skrywali swoje sekrety. Piekło innych stało się dla nich towarem wymiennym. Wiedziała, dzięki Danielowi, że da się sprzedać i kupić wszystko: miłość, informacje, narkotyki, broń. Nawet nienawiść. Konfrontacje z jego podświadomością stawały się coraz łatwiejsze.
Za każdym razem, kiedy wysiadała z jego samochodu, koncentrowała się na tyle swojej głowy. Nasłuchiwała, czy nie otwiera schowka, w którym zawsze trzyma broń. Potem długo chodziła po plaży, patrząc na domy swoich marzeń, od których oddalała się przez to, co czuła.
— Spokojnie, nie strzelę ci w głowę. Możesz wysiąść bez obaw. — Był pewien, że właśnie to chciała usłyszeć. — Do zobaczenia w Vanessie.
Wysiadła, myśląc o tym, że właściwym dla niego miejscem jest cela więzienna, a nie willa z dwiema łazienkami i piwnicą, w której kiedyś ją gwałcił.
Miała wtedy dwadzieścia jeden lat. Była studentką, która przybyła na Ibizę, żeby spełniać swoje marzenia. Po tamtych wakacjach bała się wrócić do Argentyny. Przyzwyczaiła się do przemocy, uzależnienia od narkotyków i tego syfu, w który wpakował ją Daniel Doblado. W zasadzie, to była mu już wdzięczna za nowe życie z Olgą.
***
Jego mroczne wizje, zawsze, rozpraszały myśli o Ewie. Cena, jaką zapłacił za rozwód, była wysoka. Ibiza miała być ucieczką od wspomnień. Nie wiedział do końca, dlaczego tkwi w tym miejscu od zawsze. Poznał tu wiele Polek, ale żadna nie była tak mądra, jak ona. Nauczył się przy niej słuchać Brahmsa.
To nie była odpowiednia chwila na myślenie o tym. Należał do innych kobiet.
Szykując się do wyjścia, włączył na chwilę komputer. Przyglądał się fotografiom dziewczyn, z którymi spędził ostatni miesiąc. Jego palec wskazujący zatrzymał się na klawiaturze. Debora Morena — napisał to imię i nazwisko. — Poszukiwana. — Przeliterował słowa na portalu informacyjnym. — Wysoka nagroda…
***
Zamek Vanessa — tak tubylcy nazywali tajemnicze miejsce na obrzeżach Ibizy.
Daniel zaparkował samochód na placu. Podsunął pod schowek niewielką torbę, leżącą na przednim siedzeniu. Nerwowo wrzucił do środka wszystko, co w nim było.
Ktoś zapukał w szybę.
Poderwał się czujnie, wkładając rękę do kieszeni marynarki.
— Cześć szefie. — Nicolas otworzył drzwi. — Wezmę torbę, bo czekają już na pana. Będę tam, gdzie zawsze. Miłej zabawy. Widziałem niespodziankę, niezła. Ma szef szczęście. Nie to, co ja, kurwa.
— Czy ty musisz tyle gadać Nico? Bierz to i spierdalaj. Wszyscy patrzą.
— Jasne.
Nicolas rozejrzał się, wzruszył ramionami, bo nie widział wokół żywej duszy. Dał znać ręką, że droga wolna i czas rozpocząć zabawę.
Daniel poprawił włosy, przeglądając się w bocznym lusterku.
— Witamy, panie Doblado.
Odźwierny od wielu lat służył swoją uprzejmością i dyskrecją. Pasował do tego miejsca. Śniada cera, ukrywała zmarszczki. Siwe włosy, dobrze przystrzyżona broda, budziły zaufanie każdego, kto przekroczył próg Vanessy.
— Cześć Joel. Znasz cel?
— Pokój numer dwadzieścia siedem. Za dwie godziny. — Poprawił Danielowi kwiat w butonierce. — Ładnie pan pachnie, jak zwykle. Miłej zabawy.
Daniel starał się nie rzucać w oczy. Stał oparty o ścianę, przyglądając się twarzom. Zgadywał, kim są nowi turyści, którzy przekroczyli próg Vanessy. Ufał swojej intuicji.
Ukończył psychologię, ale nie po to, żeby prowadzić praktykę lekarską. W jego rodzinie wszyscy byli lekarzami. Odciął się od tego, kiedy skończył studia.
Cruz udawała, że go nie widzi. Czuł, że przychodzi tu dla niego. Cały czas go kochała, uzależnił ją od siebie dawno temu. Rozmawiała, podnosząc głos i śmiejąc się, by zwrócić na siebie uwagę. Odkryła pierś, jej partnerka Olga, zrobiła to samo. Przyłączył się do nich Nico, tuląc się do ich ciał, z wyciągniętym na wierzch penisem. Tak rozpoczynała się orgia, która trwała cały weekend w Castillo Vanessa.
***
Daniel wszedł do pokoju, który wskazał stary Joel.
Dziewczyna leżała na łóżku. Natychmiast otworzyła oczy, błyszczały w świetle świec.
— Jestem obywatelką Kanady, będą mnie szukać.
— Wiem, kim jesteś.
Chciał, żeby powiedziała coś więcej, miała seksowny głos. Ale opuściła głowę, nie patrzyła na niego.
— Mam córkę w twoim wieku. Nigdy nie dałaby ciała za pieniądze. Dorabiasz do wakacji? — Odwrócił jej głowę mocnym szarpnięciem w kierunku swojej twarzy. — Jest ci smutno, bo czekasz dwie godziny?
— Nie jest mi smutno, spierdalaj.
— W zasadzie mógłbym powiedzieć to samo, wyglądasz mało apetycznie. Za chwilę stracisz przytomność, będę musiał się tobą zająć. Tak to działa. Więc bądź miła, bo przez jakiś czas zamieszkamy razem.
— Co ty chrzanisz, pojebie?
— Zapewniam cię, że nikt nikogo tak długo nie szuka. — Patrzył na nią ze współczuciem, gładząc jej włosy. — Mam na imię Daniel. A ty?
— Nie rób mi krzywdy.
— A ty? — Przycisnął jej twarz do poduszki.
— Vanessa.
— Dałaś się nabrać Vanesso. Z pewnością myślałaś, że to miejsce, to twoje przeznaczenie. Wierzę w takie rzeczy równie mocno jak ty.
Dziewczyna patrzyła wielkimi niebieskimi oczami na twarz oprawcy, która zmieniała się z każdą sekundą.
— Dostaniesz teraz zastrzyk. Kiedy się obudzisz, będziesz już w nowym domu.
Ewa Doblado nie zmieniła nazwiska po rozwodzie, głównie ze względu na córkę.
Nie widziała Daniela od piętnastu lat. Nie odebrano mu praw rodzicielskich, a powinni. Walczyła o to dwa lata.
Skontaktował się z Krystyną pierwszy raz, kiedy skończyła osiemnaście lat i mogła decydować o sobie. Zaprosił ją na Ibizę, spędziła z nim wakacje. Potem nie ponowił już próby kontaktu. A Krystyna chciała zapomnieć o tym, że jej ojciec żyje.
Szkoła, którą stworzyła Ewa BIZNES CENTER, była już jedną z najlepszych uczelni w kraju. Nie mogła pozwolić sobie na pomyłki związane z nieodpowiednimi partnerami, których przyciągała całymi latami, jak lep na muchy. Bała się przeszłości i myśli, które ją osaczały.
Mogła spędzać całe dnie w gabinecie stworzonym przez siebie. Ściany w turkusowym kolorze uspokajały. Podobnie, jak kasety motywacyjne, sprowadzone z Ameryki. Słuchała ich w wolnych chwilach.
Włączyła jedną z nich, czekając na telefon z Madrytu. Przeglądała się w tym czasie w lustrze, poprawiała makijaż.
— Nigdy nie widziałam chyba u siebie tego pieprzyka. — Zerknęła na ramię. — Śmieszny, seksowny.
Zdjęła z wieszaka zieloną marynarkę, podeszła do biurka, wyjęła wizytówki i włożyła do kieszeni. Uchyliła drzwi, zerkając na sekretarkę.
— Agata, nie przełączaj do mnie żadnych rozmów. Muszę się przygotować do spotkania.
Wyłączyła afirmacje.
Rozkładając dokumentację, usłyszała sygnał telefonu, informujący o esemesie. Musiała usiąść, zrobiło jej się słabo z wrażenia. Przeczekała ten moment.
Gdy była dzieckiem, modliła się w momentach niepewności. Teraz, w dorosłym życiu była pewna, że Bóg nie istnieje. Zdawała sobie sprawę z tego, jak ogromne znaczenie ma sposób myślenia. W zasadzie jej zdaniem wszystko od tego zależało. Wyciszyła myśli i podniosła telefon.
— Buenos Dias, Ewa Doblado de Polonia. ¿Puedo hablar con el Dr. Swarski? Gracias.
Czekała chwilę. Ciało odmawiało posłuszeństwa, kiedy po drugiej stronie odezwał się męski głos.
— Prosił pan o kontakt, doktorze. Wolałam zadzwonić od razu. Czy możemy porozmawiać teraz? Jestem gotowa na przyjęcie wszelkich informacji.
Słuchała tego głosu i płakała.
— To pewne? Nie chcę konsultacji. Dobrze doktorze, będę czekać cierpliwie. Adios.
Nie była w stanie analizować tego, co usłyszała.
— Dupa, wszystko się skończyło.
Myślała tylko o tym, że za chwilę pojawią się wydawcy, którym musi zaprezentować się profesjonalnie. Nie znała siebie innej.
Na korkowej tablicy zapisała dane, dotyczące promocji.
Usiadła na dębowym krześle przy wielkim stole i symulowała spotkanie.
— Dziękuję, że poświęcacie mi trzydzieści minut, swojego cennego czasu na zaprezentowanie projektu wydania książki „Żywe słowo w biznesie”. Położyłam przed wami konspekt. Chciałabym, żebyście się z nim zapoznali. Ma tylko dziesięć punktów, a więc nikogo nie zanudzę.
Spojrzała na zegarek.
— Mają na to pięć minut — powiedziała do siebie. — Książka skierowana jest do biznesmenów i sprzedawców. Myśl przewodnia: Żeby zostać dobrym sprzedawcą, musisz przyjąć, że osoba stojąca naprzeciw ciebie, może preferować inny sposób myślenia, niż twój własny. Żeby jej coś sprzedać, musisz przemówić zgodnie z jej systemem myślenia, przynajmniej na jakiś czas.
Ponownie spojrzała na zegarek.
— Prezentacja nie może trwać dłużej niż dziesięć minut.
Zapisała tę informację w notatniku.
— Zakończyć słowami: Makiaweliczna mądrość polega na mówieniu ludziom tego, co chcą usłyszeć. Mówiąc krótko: Książka jest o programowaniu myślenia do tego, aby umożliwiło nam osiąganie naszych życiowych pragnień. Czy są pytania?
Zapisała czas.
— Przedstawię teraz projekt umowy. Na każdej z nich już widnieją wasze nazwiska, napisane ołówkiem. Wystarczy teraz pociągnąć piórem. Myślicie, że to manipulacja? Nie, to jest właśnie siła podświadomego myślenia.
Spojrzała na zegarek i znowu zapisała czas.
— Okej, zmieściłam się w trzydziestu minutach.
Odblokowała telefon. Wyświetlił się numer Krystyny. Otworzyła drzwi gabinetu.
— Agata, zrób mi kawkę — powiedziała do sekretarki.
— Dzwoniła Krystyna.
— Wiem. Bez cukru. Prezentacja za godzinę.
— Wiem, że bez cukru.
Proszenie o trzecią kawę było wymówkę, żeby nie podjąć prywatnej rozmowy, dobrze o tym wiedziała.
Patrzyła przez chwilę na telefon, zanim po niego sięgnęła.
— Cześć, córciu. Byłam bardzo zajęta, nie mogłam odebrać.
— Wszystko w porządku, mamo?
— Wszystko gra. Ogarniam promocję książki. Nie przyjadę na seminarium do Madrytu. Nie będę miała czasu, przepraszam.
— Nie żartuj sobie, mamo. Wiesz, jak ludzie kochają twoje wykłady.
— Muszę być w Polsce. Chcę, żeby książka ukazała się szybko.
— Albo jeszcze szybciej, znam cię. Dlaczego narzucasz takie tempo?
Miała nadzieję, że się nie rozpłacze. Serce chciało z niej wyskoczyć, ściskała ręką trzęsące się nogi.
— Nie chodzi o tempo, chodzi o czas.
— Masz go mnóstwo.
— Jak tam sesja? — Ewa zmieniła temat.
— Mamo, dlaczego to robisz? Chcę cię widzieć na seminarium w Madrycie. Halo! Powiedziałam, że się stęskniłam.
— Córciu, mam drugi telefon. Zadzwonię później, dobrze?
Ewa, rzuciła telefon na sofę. Nigdy nie okłamywała swojej córki. Po prostu nie wiedziała, jak jej powiedzieć to, co usłyszała od Swarskiego.
— Agata, zielona herbata!
— Miała być kawa.
— Zmieniłam zdanie. Weź kalendarz i poproszę cię do siebie.
Żyj tak, jakby to był ostatni dzień, z tych, które ci jeszcze zostały — powiedziała do siebie, zanim weszła sekretarka.
— Jest gorzej, niż myślałam, prawda? — Agata położyła na stole tacę i dokumenty. — Wiem, co zaraz pani powie: żebym nie kombinowała i zabrała się do roboty. Pani Ewo. — Spojrzała na jej oczy, niebieskie jak Mar Maditerraneo wokół Ibizy. — Kiedyś będzie musiała pani odpocząć. Nie można się oderwać od tych oczu. Przydałby się jakiś…
— Penis?
— Seks, bez zobowiązań.
— Chcę, żebyś zaprosiła jeszcze kogoś. Będziesz musiała użyć swojego osobistego uroku, bo bardzo zależy mi na tym, żeby ta osoba pojawiła się na spotkaniu. Zapisz — Milena Servantez. Pracuje w Instytucie Programowania Neurolingwistycznego. Nie patrz tak, jest mi potrzebna. Użyj słów: chcę zaprezentować coś, co panią zainteresuje, obopólne korzyści i tak dalej.
— Obiecać jej jakieś zyski?
— Coś mówiłam o zyskach?
— Sprawdzam czujność.
— Odwołaj mój trening o osiemnastej.
— Pierwszy raz odwołuje pani trening od wielu lat i chce pani, żebym uwierzyła, że wszystko jest w porządku?
— O szesnastej mam jakieś spotkanie w biurze, odwołaj je taktownie.
— Jakich słów mam użyć?
— Taktownych. Skseruj mi plan seminarium w Madrycie. Sprawdź, czy wszystko jest gotowe do prezentacji: laptopy, dyskietki, dokumenty. A teraz pytaj, o co chcesz. Masz pięć minut.
— Nie mam żadnych pytań.
— Wiem, że masz. Wykorzystaj te pięć minut.
— Dobrze. Skąd u pani te dziwne nastroje ostatnio? Czy to nie jest przypadkiem brak…
— Penisa?
— Powiedziała pani to słowo po raz drugi w ciągu pięciu minut. Wytrzymuje pani te wszystkie presje sama?
— Presje?
— Aha. Brak czasu na prywatność, samotność…
— Co cię naszło?
— Martwię się, że jedna osoba bierze na siebie problemy całej uczelni.
— Mam ciebie, nie jestem sama.
— Wszystko pani obraca w żart, nawet w najgorszych momentach. Da się z tym żyć? Z tym pozytywnym myśleniem, które jest iluzją? Zapytam wprost. Co się dzieje?
— Nic, zupełnie nic. Zaproś Milenę Servantez. Czas minął.
Ewa nie potrafiła odpoczywać. Bała się momentów, w których jej umysł rozpamiętywał przeszłość. Robiła to za każdym razem, kiedy próbowała odciąć się od tego, co było. Przynajmniej raz dziennie, od piętnastu lat, walczyła z demonami, które mieszkały w jej głowie. Zajmowały coraz więcej przestrzeni, obarczały ją pretensjami. A ona chciała żyć tylko chwilą obecną. Jej serce było przepełnione emocjami, które przeistaczały się i zmieniały fakty.
Zadzwonił telefon, przerywając jej rozmyślania.
— Po tej stronie Milena Servantez. Chciała pani ze mną rozmawiać. Ma pani świetną sekretarkę, tak na marginesie, potrafi pewnie sprzedać wszystko. Przesłała mi e-book pani nowej książki. Przejrzałam go, ale nie mogę być na prezentacji. Proponuję kawę o osiemnastej, u mnie w biurze.
— Cieszę się, to dobry pomysł.
— Uznałam, że to coś pilnego, skoro zaprasza mnie pani na pół godziny przed wydarzeniem. Okej, nie drążę. Jesteśmy umówione.
Ewa wyszła z gabinetu, żeby odetchnąć innym powietrzem. Agata już była w sali konferencyjnej, rozkładała ostatnie pakiety umów i pióra.
— Jesteś kochana, Agato.
— Wiem i dziękuję.
— Przypomnij mi, żebyśmy wymyśliły jakąś bajeczkę na moją nieobecność w Madrycie.
— Przepraszam, ale nie przyłożę do tego ręki. Dzwoniła do mnie Krystyna i pytała, dlaczego nie odbiera pani telefonów? Musiałam wymyślić głupotkę, że jest pani bardzo zajęta, wręcz nieosiągalna. A przecież tak nie jest. Nie chce pani rozmawiać nawet z nią o swoim problemie. Przyszły maile z Madrytu na firmową skrzynkę. Czyżby doktor Swarski się pomylił? A może chce, żeby oprócz pani znał diagnozę jeszcze ktoś, bo wie, że zatai to pani przed światem.
Agata odebrała telefon.
— Dzwoni jeden z wydawców. Mówi, że nie może dotrzeć na prezentację, chce zająć trzy minuty, bo to podobno ważne. Niejaki Sławomir Kamiński. Jest na pierwszym piętrze. Spuścić go ze schodów?
Poczuła ulgę. Chciała, żeby Agata wiedziała, ale tylko ona. Zaufanie lub jego brak w stosunku do ludzi. Nie. Nie to miała na myśli.
Kiedy Kamiński szedł w jej stronę, czuła ucisk w sercu, jakby nie było już w nim miejsca na więcej doznań.
— Dzień dobry, Sławek Kamiński z wydawnictwa Silver Projekt. Przepraszam, że się pojawiam na kilka minut przed prezentacją, ale nie mogę dotrzeć…
— To już wiem.
— Niestety pilny wyjazd w sprawach służbowych do Saragossy. Mam tylko jedno pytanie.
— Proszę pytać.
— Czy moglibyśmy się spotkać za dwa dni? Chciałbym zaproponować coś, co z pewnością panią zainteresuje i da obopólne korzyści.
— Jest pan pewien tych korzyści?
— Chodziłem na pani wykłady.
Uśmiechała się bardziej do siebie niż do niego, widziała go wiele razy.
— W takim razie przyjmuję zaproszenie. Niech pan zadzwoni, jak wróci.
Agata patrzyła na jej twarz, promieniującą szczęściem, po raz pierwszy od bardzo dawna.
— Wszyscy już są w sali konferencyjnej — powiedziała.
Daniel uchylił ręką drzwi, skrzypnęły. Przyzwyczaił oczy do ciemności, zanim wszedł. Zapach wymiocin sprawił, że zatrzymał się na chwilę i zakrył ręką twarz. Wiedział gdzie iść, znał drogę na pamięć. Nic się nie poruszało, powietrze stało w miejscu. Czuł zapach moczu i strachu. Już dawno miał za sobą myśli, że życie może być dobrotliwe. Zdziwiłby się, gdyby odkrył, że jest inaczej. Zawsze liczył na to, że komuś się w końcu uda zniknąć, kiedy dotrze do metalowego, zimnego łóżka, które stało pod betonową ścianą. Nie byłby rozczarowany, wręcz przeciwnie, zacząłby wierzyć, że istnieje coś więcej poza racjonalnym myśleniem. Jakaś siła wyższa, chcąca się przebić przez niejasność.
W końcu poruszyła ręką, uchwycił dźwięk w mroku. Wiedział, że da znak i zamanifestuje swoją obecność.
— Pić.
Usłyszał ją, ale jeszcze nie podszedł. Lubił nasłuchiwać oddechów. Oczy przyzwyczajone do ciemności, potrafiły dostrzec każdy szczegół. Jej wychudzone ramiona unosiły się w górę i opadały.
— Pić — powtórzyła.
— Najpierw pogadamy.
Zapalił lampę, która stała tuż przy niej. Wystarczyło sięgnąć ręką, ale ona tego nie zrobiła. Z pewnością wolała mroczność.
Usiadł na drewnianym krześle, dotknął jej rozpalonego czoła, miała wysoką gorączkę. Otarł wymiociny z jej ramion, potem przeniósł spojrzenie na ścianę i zdjęcia.
Na szafce leżał polaroid, podniósł go.
— Nie musisz się uśmiechać — powiedział.
— Co ze mną zrobisz?
Lubił ich odwagę, była atutem młodości.
— Zaznaczę na planie przejścia i ślepe ściany. Zostawię na tobie ślady, swoje talizmany… To wiersz, który napisałem dla swojej ukochanej bardzo dawno temu. — Przysunął krzesło bliżej. — Będę pisać sercem, małymi szkiełkami, byś mogła wiedzieć, gdzie jestem. — Otarł łzę, która spływała po jej policzku. — Nikt cię tu nie znajdzie Vanesso. Przynajmniej na razie.
Zrobił jej zdjęcie. A ona odwróciła głowę z gniewem, jakby to miało jakieś znaczenie.
— Wszystkie zapisane znaki, będą zaczynać się od tej samej litery: Mon, Man… aż zapiszą się w całą księgę, którą ozdobię miniaturami określeń, obrazów i westchnień. Tylko ty je odczytasz, więc patrz uważnie.
Znowu zrobił zdjęcie. Wstał i wyjął strzykawkę, zapakowaną w folię.
— Nie, proszę. Zrobię, co zechcesz.
— Masz na myśli seks?
Szarpała się i krzyczała.
Daniel wiedział, co się za chwilę stanie. Lubił obserwować w ciszy. Dlatego uderzył ją w twarz. A ona przestała się drzeć.
Cruz leżała przytulona do Olgi i nie miała zamiaru wstawać, a tym bardziej iść do pracy.
— Zróbmy sobie dzisiaj wolne. Co ty na to? — Głaskała Olgę po włosach. — Mam złe przeczucia. To wszystko trwa zbyt długo. Nie wierzę, że nikt się nie domyśla tego, co się dzieje w Vanessie.
— Kto miałby się domyślić? Wszystko jest pod kontrolą.
— Mówię tylko, że to trwa zbyt długo.
— Nie zarobisz tysiaka w jeden dzień w tej swojej pracy, dobrze to wiesz.
— Przestałam cokolwiek czuć. Nie wiem, kurwa, kim jestem. — Zdjęła głowę Olgi z kolan. — Idę pod prysznic. Sama. Nie chcę słyszeć teraz tego, co ty myślisz, że chcę usłyszeć.
— Kocham cię — powiedziała Olga.
— Prosiłam.
***
Cruz ubrała się i wyszła.
Przed bramą zobaczyła niebieskiego seata. Mężczyzna odwrócił głowę, kiedy przechodziła obok. Najbliższy Beach Bar był pięćset metrów od jej domu. Widziała, jak seat zaparkował tuż przy wejściu.
Zobaczyła przy barze Nicolasa.
— Cześć Nico — powiedziała.
— Cześć, postawić ci coś?
— Fostera.
— Całą butelkę, czy tylko szybciocha?
— Nie ma Olgi, w takim razie całą butelkę.
Nicolas wyjął z kieszeni zdjęcie i pokazał je Cruz.
— Ta dziewczynka, to córka zastępcy Prokuratora Generalnego. Nazywa się Vanessa Graven. Nie wiedziałaś tego?
— Przedstawiła się, jako Gosling.
— A ty jej uwierzyłaś?
— Miała papiery. Co robi ten seat pod barem? Facet mnie śledzi.
Nico sprawiał wrażenie zakłopotanego. Jego ręka nie potrafiła utrzymać butelki z piwem.
— Robimy krótką przerwę. — Postawił butelkę na barze. — Spadam, skontaktuję się, pozdrów Olgę.
— Co się dzieje Nico, zapisałeś numery?
Mężczyzna z niebieskiego seata siedział przy stoliku, stojącym przy wejściu. Cruz dopiła drinka i podeszła. Na szyi miał czarny tatuaż z napisem BORN1989. Podniósł kołnierz marynarki i odwrócił głowę. Nie potrafiła dostrzec wyraźnie rysów jego twarzy. Wyciągnął rękę, kiedy przechodziła obok niego.
— Weź to — powiedział, wstając od stolika.
Włożył Cruz coś do kieszeni płaszcza i poszedł w kierunku toalety.
***
Gładziła włosy mokre od deszczu. Wzięła kilka głębokich oddechów. Sięgnęła do kieszeni, wyjęła papier zwinięty w kulkę. Wyraźnie czuła, że jest w nim coś więcej.
ZA GODZINĘ HOTEL ROSAL — przeczytała.
Trzymała w ręku klucz z numerem pokoju. Ruszyła w kierunku plaży.
Znała to miejsce. Przez kilka miesięcy spotykały się z Olgą właśnie tam, na początku znajomości, żeby ukryć się przed światem. Była przemoczona od deszczu i łez. Dotarła pod osłonę daszka. Przeczytała napis ROSAL.
Przyszła za wcześnie. Upłynęło pół godziny, a może więcej. Miała jeszcze chwilę, żeby się zastanowić, dlaczego tu jest. Zadzwoniła do Olgi, nie odbierała.
Wpisała w Google BORN 1989. Ukazały się twarze aktorów, aktorek, modeli. Znalazła kogoś podobnego w zakładce YouTube Star. Wszyscy byli teraz zbyt podobni do siebie. A jeśli to on, to, czego chce? Otworzyła, Quick Facts: Trzydzieści dwa lata, urodzony w Buenos Aires. Na drugim roku studiów, podjął pracę dzienną w studiu GMP Radio, a wieczorami pracował, jako barman. Poznał słynną YouTuber — Vanessa Graven — i wkrótce zaczęli spędzać razem czas. Przez dwa lata jeździł z nią w różne miejsca, jako jej ochrona. Wkrótce otworzyła mu oczy na niesamowity świat You Tube.
— Kurwa, córka prokuratora.
Wysłała esemesa do Daniela: HOTEL ROSAL. TERAZ! POKÓJ 25.
***
W recepcji nie było nikogo. Uznała to za dobry znak. Wbiegła na schody, rozejrzała się, a potem nasłuchiwała. Dziesiątki głosów, mrugające światło z powodu burzy, jęki kobiet przeżywających orgazm, szum deszczu, sprawiały, że nikt nie byłby w stanie rozpoznać pukania do drzwi.
Włożyła klucz do zamka, nacisnęła klamkę.
Było cicho, za cicho. Oparła głowę o ścianę. Zasłonięte żaluzje w oknach, wysprzątany pokój, nietknięte łóżko.
Na stoliku pod oknem stało zdjęcie Vanessy w białej ramce. Obok przepasane czarną wstążką zdjęcie Olgi. Zakryła usta, żeby nie krzyczeć. Jej ciało osunęło się po ścianie. Usiadła na podłodze. Czekała. Tylko się domyślała.
Za ścianą były kolejne drzwi, z pewnością od łazienki.
Szum deszczu ustawał.
Wokół niej na dywanie wyłoniła się plama od mokrego płaszcza, a spod drzwi wypływała stróżka krwi. Przeczesała do tyłu włosy, z których kapała woda.
Usłyszała głosy przed drzwiami.
— To tutaj, pani komisarz. Ta kobieta jest z pewnością w środku.
— Jestem sierżantem. Wchodzimy na trzy.
Kiedy Cruz wyprowadzano z hotelu, widziała młodych ludzi, tańczących w pobliżu. Pomyślała, że BORN1989 nie jest sam. Śpiewali razem z Niną piosenkę, która była przebojem na Ibizie Born to live. To była ostatnia rzecz, jaką usłyszała.
Ktoś strzelił w jej kierunku. Ale to nie mógł być Daniel. Z pewnością wiedziałaby, że to on.
Zgasła, całkowicie zagubiona.
Ewa weszła do recepcji Instytutu Programowania Neurolingwistycznego. Kochała przestrzenie i wielkie biurowce. Młody ochroniarz odprowadził ją do windy i otworzył drzwi. Zapytał o coś, ale myślami była nieobecna. Przyłożył kartę z kodem, wcisnął guzik i zostawił ją w przeszklonym pomieszczeniu, życząc miłego dnia.
Winda dowiozła ją na czwarte piętro.
Milena Servantez czekała na nią, nie ukrywając zadowolenia.
— Witam, bardzo się cieszę z tego spotkania. Czego się pani napije?
— Może być kawa.
— Nie znamy się, ale sporo o pani wiem. Sekretarka poinformowała mnie, że chodzi o prowadzenie wykładów w Madrycie. Myślę, że to wymówka. Chodzi o coś innego, prawda? Gdyby chodziło o wykłady, znałybyśmy się już z pewnością. A zatem przejdźmy do rzeczy. Co pani wie o neurolingwistyce? Pewnie to, co wszyscy, że można się zaprogramować na sukces i udane życie.
— A można?
— A chce pani? Programowanie to jedno, a okoliczności, które temu towarzyszą, to drugie. Ale jedno i drugie połączone w całość może odmienić rzeczywistość. W swojej ostatniej książce podświadomie wykorzystuje pani te techniki.
Ewa zobaczyła na biurku Servantez kasety motywacyjne jej autorstwa.
— Mogę posłuchać fragmentu? Mam ich mnóstwo.
— Dużo osób korzysta z tego w dzisiejszych czasach. Pytanie brzmi, czy korzysta właściwie? Proszę włączyć.
Ewa uśmiechnęła się do siebie, słysząc ciepły głos Mileny, mówiący o tym, że miłość zaczyna się od siebie.
— Coś się wydarzyło w pani życiu, co chciałaby pani przezwyciężyć w sobie. Ale ponieważ racjonalnie przezwyciężyć się tego nie da, poprosiła pani o spotkanie z fachowcem. Obawiam się jednak, iż uwierzyła pani, że zajrzę w jej duszę i wyleczę problemy. Wszyscy je mamy. NLP jest trochę bardziej złożone. To są zbiory technik komunikacji, nastawionych na tworzenie i modyfikowanie wzorców postrzegania i myślenia. Uprzedzam, nie da się jednoznacznie zweryfikować skuteczności NLP.
— Wierzę w moc uzdrawiania, poprzez usuwanie przyczyn — powiedziała Ewa.
— W NLP nie ma przyczyny i skutku. Są powiązania przyczynowo skutkowe z bodźcem. Na przykład z obrazem, dotykiem, dźwiękiem. Nie jestem szamanem, to nie ta dziedzina.
— Ja też przeczytałam pani książkę z wielkim zainteresowaniem.
— Jaki fragment najbardziej panią zainteresował?
Ewa skuliła się w fotelu, kładąc na nim bose stopy.
— Z miłością uwalniam się od przeszłości — powiedziała, zachowując się jak mała dziewczynka, która wróciła z podwórka, skrzywdzona przez rówieśników.
— Jest pani chora na raka?
— Pomyślałam…
— Że swoim życiem i myśleniem, sprowadziła pani na siebie chorobę. To się nazywa poczucie winy. Ktoś panią skrzywdził w przeszłości. Kto?
— Nie potrafię się od tego uwolnić, proszę mi pomóc. Napisała pani w swojej książce, że przyczyną raka mogą być skrywane urazy, żal, noszenie w sobie nienawiści.
— Bardzo chce pani wiedzieć, dlaczego jest chora. Ludzie uciekają od takiej wiedzy.
W telefonie Ewy wyświetliła się Krystyna.
— To moja córka.
— Proszę odebrać.
Ewa miała wrażenie, że się pomyliła, przychodząc tutaj. Chciała wyjść.
— Proszę odebrać — powtórzyła Milena Servantez, kładąc rękę na jej ramieniu.
Słyszała już gdzieś ten głos, ale był coraz bardziej oddalony. To tylko strach — pomyślała Ewa.
Jednak ten głos nie dochodził z pokoju, tylko z jej głowy.
Spojrzała na telefon, nie przestawał dzwonić.
— Odbierz w końcu — powiedziała Milena.
***
— Mamo, czekam pół dnia, aż odbierzesz. Co się z tobą dzieje?
— Cały dzień mam do załatwienia jakieś sprawy, przepraszam.
— Co jest ważniejsze od pięciu minut rozmowy ze mną? Przyjedziesz do Madrytu?
— Nie, ale znalazłam godne zastępstwo, Milena Servantez.
Ewa zasłoniła ręką mikrofon.
— Da się pani jednak namówić na wykłady w Madrycie?
— Myślę, że tak.
— Namówiona.
— Super mamo, uwielbiam twoje przedsięwzięcia. Ale nie odpowiedziałaś mi na proste pytanie. Co się z tobą dzieje?
— Gdyby działo się coś złego, wiedziałabyś pierwsza.
— Zadzwonię rano i bardzo cię proszę, żebyś nie odkładała niczego na później, bo chcę cię widzieć w Madrycie, a nie panią Servantez.
— Dobrze, córciu.
***
Ewa zasłoniła oczy, miała znowu zawroty głowy. Zauważyła twarze w swojej głowie, które nie miały wyrazu. To były kobiety, które wiedziały, że umrą. Chciały przekazać jej jakąś wiadomość. Widziała ściany bez okien.
— Pani Ewo, kończymy.
Milena postawiła przed nią dzbanek z wodą.
— Chciało się pani pić tak bardzo, że wykrzyczała to pani.
— Tak, pić.
— Musi pani odpuścić.
— Co odpuścić?
— Przeszłość, bo dopada coraz bardziej. Wszystko, co złe, zostało zagłuszone i stłumione pięknymi wizjami z kaset. Ale to nie powoduje raka. Mówiąc szczerze, przeraziłam się tym, co usłyszałam. Jeśli już wyrzuciło panią na ten brzeg, to proszę się zatrzymać, bo te wizje nie pozwolą pani pójść dalej. Przerażające jest to, co wydarzyło się na Ibizie. Była pani taka młoda, współczuję. Pozbędziemy się tych lęków, obiecuję.
Ewa bała się, że Milena usłyszała coś, czego ona nigdy nie powiedziałaby, nie będąc pod wpływem hipnozy. Nie wiedziała, co tak naprawdę stało się na Ibizie.
Ciąg dalszy powieści w pełnej wersji…