Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Mieczysław Karłowicz (1876–1909) – jeden z najwybitniejszych polskich symfoników, postać nieco tajemnicza w swej złożoności: późny romantyk i pozytywista zarazem, introwertyk i aktywny działacz społeczny, wrażliwy skrzypek i odważny taternik wytyczający nowe szlaki górskie, jeden z pierwszych narciarzy wędrujących po Tatrach, współtwórca TOPR-u, fotografik, literat, publicysta… Tragiczna, przedwczesna śmierć sprawiła, że pozostawił dorobek kompozytorski nieduży, lecz wyjątkowego formatu – młodzieńcze pieśni, Koncert skrzypcowy, Symfonia „Odrodzenie” i sześć poematów symfonicznych zajmują wyjątkowe miejsce w literaturze muzycznej. Kochająca go matka mówiła, że „jego muzyka, jak on sam – do dna smutna”. Czy rzeczywiście? Anna Woźniakowska śledzi rozwój i losy Mieczysia – Miecia – Mieczysława z nadzwyczajną empatią, pozwala czytelnikowi dyskretnie wejrzeć w bogatą, skomplikowaną naturę człowieka, którego działalność do dziś imponuje niebywałym rozmachem, a przejmujące utwory – nasycone tematyką niespełniającej się miłości, tęsknoty i śmierci – dotykają szczytów piękna i esencji życia ludzkiego.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 142
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przed blisko pół wiekiem, w pogodne sierpniowe popołudnie po raz pierwszy znalazłam się nad jeziorem Gaładuś, na jego „polskim” brzegu. Po drugiej stronie toni stał ciemny „litewski” już bór. Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale wówczas nad brzegiem jeziora było kompletnie pusto i cicho. Wydawało się, że czas się zatrzymał, że na tej spokojnej tafli wody zwieńczonej czarną wstęgą lasu kończy się świat. Mimo pięknej pogody i niewątpliwego uroku okolicy ta jedyna w swoim rodzaju sceneria rodziła jakiś nieokreślony smutek, wręcz lęk. Wobec bezkresu otaczającej mnie przyrody czułam się mała, zagubiona. Mogłam jedynie siąść na brzegu, skulić się i patrzeć… I wydawało mi się, że gdzieś z oddali słyszę fletowy smętny temat Rapsodii litewskiej Mieczysława Karłowicza.
Bo w takim właśnie pejzażu, w którym „wielka woda, nieprzydatna ludziom, tęskni w słońcu, nudzi się w dzień pochmurny i drzemie w ciszy” [1], w krainie polodowcowych jezior, piaszczystych równin i gęstych lasów, sto kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Gaładusi, nad Jeziorem Wiszniewskim na dzisiejszej Białorusi, przyszedł na świat ten jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów.
Burzliwy XIX wiek był dla polskiej kultury czasem zapaści, ale i niebywałych wzlotów. Zapoczątkowane w epoce stanisławowskiej ożywienie życia naukowego i kulturalnego, w tym muzycznego, wprawdzie zostało mocno zachwiane przez rozbiory, ale postępowało, gdy tylko nadarzały się sprzyjające warunki. W rok po utworzeniu w 1807 roku Księstwa Warszawskiego będącego, podobnie jak istniejące od 1815 roku Królestwo Polskie, namiastką polskiej państwowości, powstała w Warszawie Szkoła Prawa. W 1809 powołano do życia Szkołę Lekarską. Te dwie instytucje dały podwaliny pod utworzenie Uniwersytetu Warszawskiego. Jego akt erekcyjny wydał w 1816 Aleksander I, car Rosji i król Polski. Oficjalnie uczelnia otwarta została w 1818 roku jako Królewski Warszawski Uniwersytet. Jednocześnie rozwijało się szkolnictwo muzyczne. Jego podstawą była stworzona przez Wojciecha Bogusławskiego Szkoła Dramatyczna dla aktorów i śpiewaków przy Teatrze Narodowym, przekształcona w roku 1821 w Instytut Muzyki i Deklamacji, a następnie w 1826 w Szkołę Główną Muzyki włączoną w struktury uniwersytetu, której absolwentem był między innymi Fryderyk Chopin. Wpływ na poziom życia kulturalnego i podtrzymywanie ducha narodowego miały też stowarzyszenia społeczne, wśród nich odgrywające ważną rolę Towarzystwo Warszawskie Przyjaciół Nauk powstałe w 1800 roku oraz Towarzystwo Muzyki Religijnej i Narodowej zawiązane w 1814 roku z inicjatywy Józefa Elsnera.
W znacznie trudniejszej sytuacji znaleźli się Polacy na tak zwanych „ziemiach zabranych”, czyli na Litwie, która po 1815 roku nie znalazła się w granicach Królestwa Polskiego, lecz wcielona została do rosyjskiego imperium. Za Aleksandra I obszar ten cieszył się jednak pewnymi swobodami. Urzędy lokalne obsadzane były Polakami, a szkolnictwo prowadzone było w języku polskim. Kwitło powstałe w 1805 roku Liceum Krzemienieckie, zwane Atenami Wołyńskimi, rozwijał się założony przed ponad 200 laty przez Stefana Batorego uniwersytet, wówczas pod nazwą Cesarski Uniwersytet Wileński. Do Powstania Listopadowego był największą uczelnią wyższą w państwie rosyjskim i najświetniejszą pod względem naukowym uczelnią polską, choć po wstąpieniu na tron rosyjski w 1825 roku Mikołaja I narastały dążenia do rusyfikacji i pełnej integracji tych ziem z imperium.
Okres względnego spokoju zakończył się z wybuchem powstania. Po jego stłumieniu oba uniwersytety i liceum w Krzemieńcu zostały zlikwidowane, wszelkie stowarzyszenia rozwiązane. Zamykano szkoły, a z istniejących rugowano język polski. Unitów przemocą wcielono do cerkwi, skonfiskowano blisko 3000 majątków szlacheckich, kilkadziesiąt tysięcy rodzin przesiedlono z Litwy w głąb Rosji. Wszelkie urzędy obsadzono Rosjanami.
Po śmierci Mikołaja I w 1855 roku, za panowania Aleksandra II, w Królestwie odrodziły się dążenia do uzyskania większej autonomii. Działania Aleksandra Wielopolskiego na stanowisku dyrektora Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a potem naczelnika rządu cywilnego Królestwa Polskiego zaowocowały między innymi powrotem Polaków na urzędy, rozwinięciem sieci szkół elementarnych, utworzeniem samorządów gmin miejskich i wiejskich, równouprawnieniem Żydów, a wreszcie przywróceniem Rady Stanu Królestwa Polskiego i utworzeniem w Warszawie Szkoły Głównej. Niestety ceną, jaką należało zapłacić za te korzyści, było uznanie władzy carskiej, a był to warunek nie do przyjęcia dla poważnej części polskiego społeczeństwa. Branka do wojska, którą Wielopolski zarządził, była kroplą przelewającą czarę. Wybuch i klęska Powstania Styczniowego spowodowała nie tylko zniesienie wszelkich, co dopiero zdobytych wolności, ale doprowadziła do likwidacji Królestwa Polskiego, włączenia jego ziem do imperium jako Kraju Przywiślańskiego i wprowadzenia na pół wieku stanu wojennego. Zamknięto Szkołę Główną, na jej miejsce powstał Cesarski Uniwersytet Warszawski z rosyjskim językiem wykładowym, zlikwidowano większość katolickich klasztorów, wiele miast utraciło swe prawa. Litwa, która przyłączyła się do powstania, spłynęła krwią. Generał-gubernator wileński Michaił Murawjow, przywracając spokój, palił wsie, skazał na śmierć kilkaset osób, tysiące wcielał do wojska i wysyłał na Sybir. Nie darmo zyskał przydomek „wieszatiel”. Sam twierdził, że jest z tych Murawjowów, którzy wieszają, a nie z tych, którzy są wieszani – jak dekabrysta Siergiej Murawjow-Apostoł.
Kontrybucja nałożona na majątki szlacheckie, zakaz kupowania ziemi nie tylko przez Polaków, ale w ogóle przez katolików, cenzura kontrolująca niemal każdą dziedzinę życia, a także uwłaszczenie chłopów, które gruntownie zmieniło stosunki na wsi i sytuację finansową litewskiej szlachty, na dziesiątki lat wyznaczyły priorytety tamtejszych ziemian. Najważniejszym ich zadaniem stało się utrzymanie ziemi w polskich rękach. Jak trudne to było zadanie, dowodzi choćby Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej czy Dewajtis Marii Rodziewiczówny. „Czasy były okropne pod względem zupełnego marazmu, zaniku życia publicznego i umysłowego na wypranej z ideowych jednostek Litwie. Pozostali albo byli pod nadzorem, albo drżeli na myśl o każdym urzędniku, którego «kołokoł», rozlegający się pod dworem, był hasłem do paniki i do wyciągnięcia dziesięcio- lub sturublówki, zależnie od rangi «gościa» i «przestępstwa» gospodarza” [2].
A „przestępstwa” bywały różne. Niemal każdy dwór był aktywnym ośrodkiem polskości. Rany były zbyt świeże, by przygotowywać kolejne zbrojne wystąpienie, choć nie brakowało i takich śmiałków. Do głosu coraz częściej dochodziły jednak płynące z Francji teorie pozytywistyczne nawołujące do pracy u podstaw, do podnoszenia stanu wiedzy społeczeństwa, do mierzenia sił na zamiary w dziedzinie nauki, a nie na polu bitwy. Nauka i kultura, nie znajdując instytucjonalnego oparcia, napotykając na ustawiczne szykany ze strony władz, rozwijały się niejako „prywatnie”, w dworskich i mieszczańskich salonach, poprzez towarzyskie spotkania, tajne nauczanie, wydawnictwa omijające cenzurę i sprowadzanie prasy z zagranicy.
Jednym z wyznawców pozytywistycznej filozofii Auguste’a Comte’a był Jan Aleksander Karłowicz, językoznawca, dialektolog, etnograf, folklorysta, muzyk, publicysta, wydawca, działacz społeczny, członek między innymi Polskiej Akademii Umiejętności i wielu międzynarodowych towarzystw naukowych. Człowiek nietuzinkowy, jedna z najciekawszych postaci polskiego życia umysłowego drugiej połowy XIX wieku, erudyta wyrastający znacznie ponad swoje czasy.
Ród Karłowiczów herbu Ostoja był osiadły na Litwie od wieków, jego członkowie pełnili niejednokrotnie ważne funkcje w życiu społecznym i w wojsku. Jeden z przodków Jana Aleksandra był oficerem w wojsku Wielkiego Księstwa Litewskiego i na mocy przywileju Jana III Sobieskiego wszedł w 1686 roku w skład najwyższego trybunału wojskowego. Jeszcze wcześniej, pod datą 22 stycznia 1619 roku, spisy studentów uniwersytetu w Heidelbergu wymieniają Johannesa Karlowiciusa, Litwina z Wilna. Koligacje Karłowiczów sięgały najstarszych litewskich rodów, a stan majątkowy wyróżniał ich z ogółu braci szlacheckiej. Urodzony w 1836 roku Jan Aleksander, właściciel Podzitwy i Bratomierza w powiecie lidzkim, mógł nie myśleć o kłopotach dnia codziennego i poświęcić się nauce. Na uniwersytecie w Moskwie studiował historię i lingwistykę, ale równie żywo interesowała go muzyka. Już w czasach gimnazjalnych w Wilnie pobierał lekcje gry na wiolonczeli i fortepianie. Te ostatnie podobno u Stanisława Moniuszki, z którym pozostawał przez lata w przyjaźni. Nauka i muzyka będą się splatały w jego życiu i działalności. W Paryżu, Heidelbergu i Berlinie pogłębiał wiedzę historyczną i filozoficzną, uzyskując doktorat, ale studiował też teorię i historię muzyki. W brukselskim Conservatoire Royal de Musique uczył się gry wiolonczelowej u jednego z najsłynniejszych wirtuozów owej epoki Adriena-François Servais’go i kontrapunktu u równie znanego powszechnie teoretyka muzyki i krytyka muzycznego François-Josepha Fétisa. „Tak hojną ręką obdarzył go los […], że trudno mu było wybierać i przez szereg lat wahał się, czym ma być? Artystą czy uczonym? O tym, żeby pozostać na roli w rodzinnym majątku, nie myślał” [3]. Na Litwę regularnie jednak wracał, a po śmierci ojca w 1862 roku musiał zająć się także przyziemnymi sprawami związanymi z administracją swych dóbr. W tym czasie często bywał w Wilnie, biorąc czynny udział w tamtejszym życiu koncertowym kwitnącym w wileńskich salonach. Właśnie w Wilnie poznał swą przyszłą żonę, młodszą od niego o 11 lat Irenę Sulistrowską, obdarzoną pięknym, dobrze wyszkolonym kontraltem. Wspólne muzykowanie i podobne emocje artystyczne stały się prostą drogą do miłości.
Sulistrowscy herbu Lubicz także od stuleci znani byli na Litwie. Spokrewnieni z książęcymi rodami Radziwiłłów i Druckich-Lubeckich, należeli do bogatszych ziemian Wileńszczyzny. Edmund Sulistrowski, ojciec Ireny i trzech jej sióstr, był człowiekiem o szerokich horyzontach umysłowych, ale wybór 18-letniej córki przyjął z zakłopotaniem, bo Jan Karłowicz ze swymi naukowymi zainteresowaniami i radykalnymi poglądami nabytymi na Zachodzie tak odstawał od ziemiańskiej społeczności, że nawet dla niego był trudny do zaakceptowania. Pragnąc uszanować uczucia ukochanej córki, zgodził się na zaręczyny, ale chciał, by ślub odbył się za dwa lata, po ukończeniu przez Jana Karłowicza berlińskich studiów. Być może miał nadzieję, że nieobecność narzeczonego wpłynie na zmianę decyzji Ireny. Opory ojca nie zdały się jednak na nic. W trzy miesiące po zaręczynach, 20 września 1865 roku, Irena i Jan wzięli ślub, a zamiast w podróż poślubną, ku zadziwieniu a nawet zgorszeniu rodziny i znajomych, wyjechali do Berlina, by Jan mógł kontynuować studia. Po jego doktoracie wrócili na Litwę i w 1867 roku osiedli najpierw w Bratomierzu, a potem w Podzitwie. W majątkach Karłowiczów przyszło na świat troje ich dzieci – Stanisława, Wanda i Edmund.
O charakterze, sile woli i zaletach umysłu Ireny Karłowiczowej świadczy nie tylko sprzeciwienie się woli ojca i zrealizowanie wspólnych z Janem planów, ale i fakt, że potrafiła podołać licznym obowiązkom związanym z macierzyństwem oraz administrowaniem majątkiem w czasie licznych podróży naukowych męża. Aktywnie uczestniczyła w życiu towarzyskim okolicznego ziemiaństwa, lubiła rodzinne zjazdy i polowania. Pomagała też mężowi w jego pracach badawczych, a Jan Karłowicz zajmował się wówczas nie tylko gromadzeniem materiałów do swego pomnikowego dzieła, czyliSłownika języka polskiego. W kręgu jego zainteresowań znajdowała się ponadto etnografia, mitologia i religioznawstwo, teoria muzyki i harmonia, a także kompozycja i poezja. Małżonkowie wspólnie czytali dzieła naukowe i wspólnie muzykowali, bo czynne uprawianie muzyki było niemal codziennym zajęciem we dworze Karłowiczów. Rozbrzmiewały nie tylko utwory wokalne czy wiolonczelowe. Oboje małżonkowie grali dobrze na fortepianie, więc w bogatym programie domowych koncertów pojawiały się obok utworów Chopina, Moniuszki, Schuberta, Schumanna, Hummla i Antona Rubinsteina wykonywane na cztery ręce symfonie Beethovena i kompozycje Mendelssohna. Jan Karłowicz udzielał się także publicznie na koncertach w Wilnie i Grodnie, wykonując wraz z tamtejszymi muzykami między innymi tria i kwartety Beethovena. Uczestniczył też w koncertach dobroczynnych w Mińsku i Pskowie, a w grudniu 1870 roku wystąpił, zresztą nie po raz pierwszy, w Warszawie, w Sali Aleksandryjskiej ratusza na rzecz niezamożnych studentów warszawskiego Instytutu Muzycznego, założonego dzięki ofiarności społeczeństwa polskiego jeszcze w 1861 roku, jednej z niewielu instytucji muzycznych, którym udało się przetrwać popowstaniowe represje.
Podobny tryb życia prowadzili Karłowiczowie także po opuszczeniu Podzitwy. W 1871 roku, po śmierci ojca Ireny i uporządkowaniu spraw spadkowych, przenieśli się do odziedziczonego przez nią Wiszniewa. W tym samym roku Jan Karłowicz został nauczycielem muzyki zbiorowej i języka rosyjskiego w Instytucie Muzycznym. Dlaczego zdecydował się na zajęcie nieprzynoszące profitów finansowych ani nie dające satysfakcji naukowej i artystycznej? „Zdaje się, że objęcie stanowiska wykładowcy […] miało być początkiem dążeń do opuszczenia wsi, w której Janowi Karłowiczowi mogło niekiedy być już zbyt ciasno” [3]. Po kilku miesiącach zrezygnował jednak z pracy pedagogicznej, tym bardziej że musiał mieć wzgląd na swe zdrowie, którym nigdy w pełni się nie cieszył. Powrócił na Litwę, gdzie jego życie i działalność toczyły się utartym już torem, ale niespokojny duch nie pozwolił mu osiąść w jednym miejscu. Gdy w 1876 roku w Filadelfii, w 100-lecie powstania miasta, organizowano wielką Wystawę Światową, Jan Karłowicz opuścił na blisko cztery miesiące żonę spodziewającą się kolejnego dziecka, by uczestniczyć w wydarzeniu interesującym cały ówczesny cywilizowany świat i relacjonować je w korespondencjach zamieszczanych w miesięczniku literacko-naukowym „Biblioteka Warszawska” oraz ilustrowanym tygodniku kobiecym „Bluszcz”.
Rok 1876 zapisał się w dziejach rodziny Karłowiczów jeszcze ważniejszym wydarzeniem. 11 grudnia na świat przyszedł chłopiec, który otrzymał imiona Mieczysław Jan. „Jako dziecko był Mieczek słabowity, nerwowy i na ogół ponury, a zawsze blady, co w przeciwieństwie do starszego brata, promiennego, złotowłosego blondyna, pięknego jak matka, pełnego radości życia, stanowiło tym silniejszy kontrast” [4].
[ 1 ] Zygmunt Wasilewski, Śladami Mickiewicza – Szkice i przyczynki do dziejów romantyzmu, Towarzystwo Wydawnicze, Lwów 1905.
[ 2 ] Helena Romer-Ochenkowska, Mieczysław Karłowicz – kraj lat dziecinnych, „Pion” 1934, nr 7.
[ 3 ] Adolf Chybiński, Mieczysław Karłowicz. Kronika życia artysty i taternika, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1949.
[ 4 ]Mieczysław Karłowicz w listach i wspomnieniach, oprac. Henryk Anders, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1960.
Zrealizowano ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
© Copyright by Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Poland 2023
ISBN 978-83-224-5254-7
PWM21 002
Wydanie I. Printed in Poland 2023
malemonografie.pl
Portret kompozytora na okładce
Ewelina Gąska
Projekt graficzny serii
Marcin Hernas
Frontyspis
Mieczysław Karłowicz, Marsz na chór instrumentów dętych, Biblioteka, Muzeum i Archiwum Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego im. Stanisława Moniuszki – fragment autografu
Redakcja
Lesław Frączak
Współpraca redakcyjna, indeks
Danuta Ambrożewicz, Michał Włodarczyk, Lesław Frączak
Korekta
Lesław Frączak, Artur Kozendra
Opieka wydawnicza
Danuta Ambrożewicz, Artur Kozendra
Skład i łamanie do druku
FALL
ul. Garczyńskiego 2, ul. 31-524 Kraków
Polskie Wydawnictwo Muzyczne
al. Krasińskiego 11a, 31-111 Kraków
www.pwm.com.pl
Przygotowanie wersji elektronicznej: Epubeum