Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka, która wyrosła z niedosytu.
Jej bohaterowie to jeden z najwybitniejszych, rozpoznawalnych na całym świecie polskich reżyserów filmowych – Krzysztof Kieślowski – i jego przyjaciel, najbliższy współpracownik oraz autor scenariuszy do najgłośniejszych filmów – adwokat Krzysztof Piesiewicz.
Już ich pierwsze spotkanie nosi znamiona legendy – zostało zaaranżowane przez wybitną polską reportażystkę Hannę Krall. Spotkanie twórców okazało się przełomowe dla każdego z nich – dzięki niemu kino Kieślowskiego obrało nowy kierunek, a Piesiewicz obok czynnego trwania na urzędzie adwokata stał się wybitnym scenarzystą filmowym. W rozmowie z Mikołajem Jazdonem Piesiewicz przybliża prywatną sylwetkę reżysera i ujawnia szczegółowe okoliczności powstania scenariuszy jego najwybitniejszych filmów. Opowiada o przyjacielu przez pryzmat jego filmowej biografii i wspólnych prac nad scenariuszami. Kreśli rozległe społeczne tło, przywołuje polityczne i historyczne konteksty interpretacyjne, tłumaczy, co i jak wpłynęło na ostateczny filmowy kształt Dekalogu i innych filmowych arcydzieł, które do dziś okazują się w swojej wymowie uniwersalne i aktualne dla widzów na całym świecie.
Relacja Krzysztofa Piesiewicza to również fascynująca historia wzajemnego przenikania się opresyjnej rzeczywistości stanu wojennego, artystycznej warstwy fabularnej i niepowtarzalnych momentów pracy w zawodzie adwokata, którą mecenas traktował jak misję i źródło inspiracji scenariuszowych jednocześnie. Mówi również o filmach, które w planach miał reżyser i o tych, na które pomysły zostały utrącone w zarodku przez cenzurę. Tłumaczy warstwę symboliczną, rozbiera filmy na poszczególne sceny i ujęcia, koryguje wypaczenia interpretacyjne. Jest to również dyskusja o wartościach, etyce, meandrach historii i o tym, jak kinowy scenariusz potrafi niespodziewanie zrealizować się w rzeczywistości. To także bezcenna opowieść o niepowtarzalnej przyjaźni artystów o skrajnej wrażliwości, których zbliżyły do siebie pozorny przypadek i trudna historia.
Unikalna, intymna i niezwykle ważna rozmowa, która będzie skarbnicą wiedzy dla filmowców, scenarzystów, miłośników kina Krzysztofa Kieślowskiego i dla wszystkich, którzy wysoko cenią sobie dwa słowa: „nie wiem”, a pytania każdego dnia mnożą – bez końca.
Książka zawiera również fotografie pochodzące z prywatnych archiwów i planów filmowych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 379
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
WSTĘP
Na początku 2017 roku Michał Merczyński, dyrektor Narodowego Instytutu Audiowizualnego[1], wystąpił z pomysłem, bym przeprowadził cykl rozmów z Krzysztofem Piesiewiczem, które złożyłyby się na książkę o jego pracy z Krzysztofem Kieślowskim nad scenariuszami filmowymi. Ponieważ jako filmoznawca od lat zajmuję się twórczością reżysera Dekalogu, ogromnie byłem ciekaw, jak ta wspólna praca wyglądała. Nie tylko dlatego, że chodzi o dzieła, których siła oddziaływania nie słabnie, a wprost przeciwnie, oglądane są wciąż przez nowe pokolenia widzów odkrywających dla siebie kino Kieślowskiego, ale także dlatego, że te scenariusze, stanowiąc tak istotną podstawę filmów, od lat wiodą osobny żywot jako utwory wydawane w postaci książek i czytane na całym świecie.
Spotkanie Kieślowskiego i Piesiewicza, reżysera i adwokata, dla obu oznaczało przełom. Pierwszy stawał przed radykalnym zwrotem w dotychczasowej twórczości filmowej, zwrotem, który przyniósł filmy zaliczane do najważniejszych w dziejach kina, drugi otwierał nowy rozdział w życiu, zostając scenarzystą filmowym i współtwórcą najbardziej znanych filmów Kieślowskiego: Bez końca, Krótkiego filmu o zabijaniu, Krótkiego filmu o miłości, dziesięciu części Dekalogu, Podwójnego życia Weroniki oraz trylogii Trzy kolory, czyli Niebieskiego, Białego i Czerwonego. W drodze do Warszawy na pierwsze spotkanie z Krzysztofem Piesiewiczem po raz kolejny oglądałem film dokumentalny Dominique’a Rabourdina Kieślowski Piesiewicz. Dialogue autour du Décalogue (Dialog wokół Dekalogu, 1994) i czekałem na moment, gdy Kieślowski wypowiada zdanie, które przed laty mocno zapadło mi w pamięć: „Spotkanie z Piesiewiczem było dla mnie istotne, i to jest jeden z takich istotnych przypadków w moim życiu, na które mam wrażenie, że sobie w jakiś sposób zasłużyłem. To znaczy, że tyle decyzji w życiu powziąłem i tyle rzeczy w życiu zrobiłem, że zasłużyłem sobie, żeby spotkać takiego człowieka”.
Moja fascynacja twórczością Kieślowskiego zaczęła się właśnie wtedy, gdy jego filmy, które wcześniej wymieniłem, wchodziły na ekrany. Z myślą o pracy magisterskiej, którą przygotowywałem na poznańskiej polonistyce, zabrałem kamerę VHS na retrospektywę filmów dokumentalnych autora Siedmiu kobiet w różnym wieku (1978), zorganizowaną w lutym 1996 roku w Teatrze Ósmego Dnia. Gdy ostatniego wieczoru w wypełnionej po brzegi sali projekcyjnej zjawił się reżyser, włączyłem nagrywanie. Niecałe trzy tygodnie później świat obiegła informacja o niespodziewanej śmierci twórcy Przypadku (1981). Zdałem sobie wówczas sprawę, że ten zapis wideo to coś więcej niż pamiątka. W amatorskim klubie filmowym, w którego pracy wówczas miałem swój udział, zmontowałem krótkometrażowy dokument Ostatnie spotkanie z Kieślowskim (1996).
Pierwszą rozmowę ze mną Krzysztof Piesiewicz zaczął słowami: „Nasze spotkanie nie jest przypadkowe. Myślę, że miało swój prapoczątek właśnie wtedy, gdy przytargał pan kamerę na spotkanie młodych ludzi z Krzysztofem”. Opowiedziałem o wieczorze sprzed lat i o tym, że po raz pierwszy i ostatni w życiu mogłem przez chwilę porozmawiać z Kieślowskim, a właściwie zadać mu jedno pytanie.
A potem zaczęliśmy mówić o ich pierwszym spotkaniu pochmurnym popołudniem 1982 roku w stołecznej kawiarni Świtezianka na Marszałkowskiej (vis-à-vis redakcji „Życia Warszawy”), do którego doszło za sprawą Hanny Krall. Kieślowski szukał adwokata, obrońcy ludzi „Solidarności”, z nadzieją że pomoże mu zrealizować film dokumentalny o stanie wojennym, o toczących się procesach, które kończyły się zazwyczaj surowymi karami. „Dopiero później dowiedziałem się, że Hania Krall dosyć długo namawiała Krzysztofa, żeby się ze mną spotkał – wspominał Piesiewicz. – On natomiast chciał koniecznie nawiązać kontakt z Tadeuszem de Virion, adwokatem, z którym ja się zresztą bardzo dobrze znałem i przyjaźniłem. Intuicja i przenikliwość Krall, która doskonale znała Krzysztofa, sprawiły, że się poznaliśmy. Hania uznała, że tych dwóch facetów powinno się ze sobą skontaktować”.
Historię spotkania Kieślowski–Piesiewicz Hanna Krall opisała w Tam już nie ma żadnej rzeki: „Zdjął popielniczkę, więc zapalił i rozsiadł się na kanapie. – Jakiś człowiek wynurza się z ciemności – zaczął. – Nie mam pojęcia, kim jest, widzę tylko twarz. Coś mówi, ale nie rozumiem słów. – Ładna historia – powiedział po paru dniach. – Ten człowiek nie żyje... Okazało się następnie, że nieżyjący facet jest adwokatem, więc Krzysztof musiał z jakimś prawdziwym adwokatem pogadać o sądowych sprawach. – Poznaj mnie z W., robiłaś z nim wywiad. – Z innym cię poznam. – W. jest inteligentny. – Bardzo inteligentny, ale poznam cię z innym. Zapisz nazwisko: Piesiewicz. Telefon...”[2].
Kiedy podczas rozmowy sięgnąłem do swoich notatek i przypomniałem ten fragment, Krzysztof Piesiewicz powiedział: „Myślę, że zawiązała się między nami nić zaufania i porozumienia. Zrodziła się wzajemna ciekawość siebie nawzajem. Niebywałej przenikliwości Hani Krall zawdzięczamy to nasze spotkanie. Wyczuła, wbrew oczywistym różnicom, pewną jednolitość postrzegania rzeczywistości przeze mnie i Krzysztofa. Sposób patrzenia na świat i opisywania go przez Hannę Krall był Krzysztofowi bardzo bliski. Na mnie z kolei pisarstwo Krall, jej przenikliwość i zwięzłość formy, przywiązanie do szczegółu, swego rodzaju »łowienie na żywca«, ale bez prowokowania kogokolwiek, zawsze robiły ogromne wrażenie. Cokolwiek pisałem, starałem się, w jakimś sensie, iść tropem jej metody, tak jak umiałem. Z mojego punktu widzenia ten sposób postrzegania świata i artystyczna uczciwość Krall miały wpływ na wszystko, co z Krzysztofem robiliśmy”.
Rozmawialiśmy o dokumencie, który Kieślowski zamierzał nakręcić w salach sądowych w czasie stanu wojennego – ostatecznie nie powstał – i o tym, który mu się udał, o fabularnym Bez końca, który powstał i był przejmującą opowieścią o czasie nazywanym przez pana Krzysztofa ołowianym.
„Stan wojenny wszyscy przeżyliśmy bardzo mocno – opowiadał Piesiewicz. – Zobaczyłem wówczas, jak w ciągu jednej nocy sterroryzowano całe społeczeństwo i użyto przeciwko niemu nagiej przemocy. Krzysztofa spotkałem jako człowieka powalonego. Krótko przedtem jego matka zginęła w wypadku samochodowym. Cenzura zatrzymała jego ostatni film, Przypadek. Był zrezygnowany. Mieliśmy rozmawiać piętnaście–trzydzieści minut. Gadaliśmy dwie–trzy godziny. Od razu poczuliśmy, że nasza znajomość nie może być jednorazowa i zdawkowa. Jakiś czas później zaczęły się codzienne telefony, spotkania. Umówił się ze mną następnego dnia w mojej kancelarii, gdzie w wielkim pokoju wyłożonym linoleum ustawiono dwadzieścia biurek, przy których siedzieli adwokaci, wśród nich tacy, co przeżyli okupację, przeszli przez getto... Przyniosłem mu dwie książki: W imieniu obrony Irvinga Stone’a oraz Upadek Alberta Camusa. Krzysztof nie znał Upadku, dla mnie stanowił on jedno z najważniejszych przeżyć czytelniczych, jego lektura była swego rodzaju traumą. Do dzisiaj uważam Alberta Camusa za jednego z najważniejszych pisarzy XX wieku, jakiś... cud”.
Pierwsze spotkanie z Krzysztofem Piesiewiczem skończyło się późnym popołudniem 13 stycznia 2017 roku. Chciałem zdążyć na najbliższy pociąg do Poznania, a pan Krzysztof zaproponował, że podwiezie mnie na dworzec. W drodze zaczęliśmy rozmowę o przyszłej książce. „Proponuję, żebyśmy rozmawiali o wszystkim – powiedział. – O metodologii naszej pracy, to znaczy mojej i Krzysztofa. O tym, skąd się wzięły pomysły na poszczególne filmy. Skąd się wzięli bohaterowie. Ja będę tak rozmawiał z panem, jak gdyby z nami również rozmawiał Krzysztof. To znaczy chciałbym także z nim rozmawiać. Chciałbym, żeby pozostał jakiś ślad naszej współpracy scenariopisarskiej. Bardzo wyraźnie poczułem, że warto o tym porozmawiać, kiedy w czerwcu 2016 roku spędziłem prawie miesiąc w Chinach i zobaczyłem, z jaką intensywnością jest tam obecnie odkrywana twórczość Kieślowskiego. Miałem spotkania, wykłady i warsztaty na uniwersytecie w Szanghaju i Pekinie. Wracając do Polski, długo zastanawiałem się w samolocie, skąd są ci ludzie? Dlaczego te filmy, nakręcone ćwierć wieku temu, robią dziś na nich takie wrażenie? Pomyślałem, że ci młodzi ludzie są bardzo podobni do mojego pokolenia z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Że dziś to nasze kino jest też ich kinem i że twórczość Krzysztofa trafia w ich intelektualno-emocjonalne zapotrzebowanie. Dlatego uznałem, że warto porozmawiać. I że pan jest bardzo dobrym rozmówcą”.
Mikołaj Jazdon
PRZYPISY