Kiki Man Ray. Sztuka, miłość i rywalizacja w Paryżu w latach dwudziestych XX wieku - Mark Braude - ebook

Kiki Man Ray. Sztuka, miłość i rywalizacja w Paryżu w latach dwudziestych XX wieku ebook

Braude Mark

0,0
71,10 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Kiki de Montparnasse, która naprawdę nazywała się Alice Ernestine Prin, to jedna z bardziej barwnych postaci Paryża lat dwudziestych XX wieku. Była aktorką, piosenkarką kabaretową, i malarką, ale przede wszystkim znamy ją jako modelkę, muzę, przyjaciółkę i kochankę słynnych artystów, przedstawicieli ówczesnej awangardy. Uwieczniona w dziełach takich tworców jak Amedeo Modigliani, Mojżesz Kisling, Francis Picabia, Jean Cocteau, Alexander Calder i Man Ray.

Historyk Mark Braude w swojej fascynującej opowieści przedstawia sylwetkę Kiki de Montparnasse, ukazując jej przełomowy wpływ na ówczesną kulturę. Podążając za artystyczną parą, jaką tworzyli Kiki i amerykański surrealista Man Ray, wprowadza nas do świata, w którym splatają się miłość, sztuka i walka o dominację.

Prowokacyjna i magnetyzująca jak sama Kiki książka Kiki Man Ray to historia wyjątkowego życia, rzucająca wyzwanie naszym wyobrażeniom o artystach i ich muzach. Niezwykły portret zapomnianej paryskiej artystki i gwiazdy kabaretu, której niesamowite życie każe nam patrzeć na historię sztuki nowoczesnej w zupełnie nowy sposób.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 437

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ty­tuł ory­gi­nału: Kiki Man Ray. Art, Love, and Ri­valry in 1920s Pa­ris
Co­py­ri­ght © 2022 by Mark Braude W.W. Nor­ton & Com­pany, Inc., 500 Fi­fth Ave­nue, Nowy Jork, NY 10110 www.wwnor­ton.com Pro­jekt ory­gi­nal­nej książki: Lo­ve­dog Stu­dio Co­py­ri­ght for the Po­lish edi­tion © Wy­daw­nic­two AR­KADY Sp. z o.o., War­szawa 2024
Wszel­kie prawa za­strze­żone. Żadna część tej pu­bli­ka­cji nie może być re­pro­du­ko­wana w ja­kiej­kol­wiek for­mie ani po­wie­lana gra­ficz­nie, elek­tro­nicz­nie czy me­cha­nicz­nie, w tym za po­mocą ko­pio­wa­nia, na­gry­wa­nia, ani prze­cho­wy­wana w in­for­ma­tycz­nej ba­zie da­nych bez pi­sem­nej zgody wy­dawcy. Pro­simy o prze­strze­ga­nie praw twór­ców do ich wła­sno­ści in­te­lek­tu­al­nej i nie­udo­stęp­nia­nie tre­ści książki w sieci.
Tłu­ma­cze­nie: Dag­mara Budz­bon-Szy­mań­ska
Re­dak­cja: Bar­bara Ka­szu­bow­ska
Ko­rekta: Hanna Ko­sto­łow­ska
Skład i ła­ma­nie: Syl­wia Szur
Zdję­cie na okładce: Man Ray, Kiki de Mont­par­nasse, zdję­cie z filmu Ba­let me­cha­niczny Fer­nanda Légera, 1924, fo­to­gra­fia, © Man Ray 2015 Trust / ADAGP, Pa­ryż, 2024. Fot. Te­li­mage / ADAGP Ima­ges
ISBN 978-83-213-5281-7
CIP  Bi­blio­teka Na­ro­dowa
Braude, Mark
Kiki Man Ray : sztuka, mi­łość i ry­wa­li­za­cja
w Pa­ryżu w la­tach dwu­dzie­stych XX wieku / Mark
Braude ; [tłu­ma­cze­nie: Dag­mara Budz­bon-Szy­mań­ska].
Wy­da­nie I. - War­szawa : Wy­daw­nic­two Ar­kady, 2024.
Wy­da­nie I, 2024. Sym­bol 5334/R
Wy­daw­nic­two AR­KADY Sp. z o.o. ul. Do­bra 28, 00-344 War­szawa tel. 22 444 86 50/51info@ar­kady.eu, www.ar­kady.euwww.fa­ce­book.com/Wy­daw­nic­two.Ar­kadywww.fa­ce­book.com/Wy­daw­nic­two.Le­Tra księ­gar­nia fir­mowa tel. 22 444 86 61, e-mail: ksie­gar­nia@ar­kady.eu
Wy­łączny dys­try­bu­tor: DO­BRA 28 Sp. z o.o. ul. Do­bra 28, 00-344 War­szawa tel. 22 444 86 94 e-mail: biuro@do­bra28.pl, www.do­bra28.pl księ­gar­nia wy­sył­kowa: www.ar­kady.info tel. 22 444 86 97
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

DLALAURY, LUCINDY I ELO­ISE

Za­wie­sze­nie broni dało nam grypę, in­fla­cję i straty. W tej sza­leń­czej epoce oso­bi­stych tra­ge­diisztuka była je­dy­nym, w co mo­gli­śmy jesz­cze wie­rzyć.

BRY­THER,THE HEART TO ARTE­MIS (1962)

Lu­dzie płacą, aby zo­ba­czyć,że inni wie­rzą w sie­bie.

KIM GOR­DON, I’M REALLY SCA­RED WHEN I KILL IN MY DRE­AMS (1983)

Pro­log

JOCKEY, LATO 1925, WIE­CZÓR

Kiki ni­gdy nie jest pewna, czy wy­stąpi, do­póki tego fak­tycz­nie nie zrobi. Cza­sami nie jest w na­stroju, mówi, że jest zbyt pi­jana. Te­raz, gdy lu­dzie przy­cho­dzą, by ją oglą­dać, gdy stoi przed nimi, a nie wśród nich, jest tro­chę ina­czej. Stu­kają sztuć­cami i skan­dują jej imię, do­póki nie zaj­mie miej­sca w świe­tle re­flek­to­rów i nie roz­pocz­nie swego tańca w zwol­nio­nym tem­pie, bez za­cho­wa­nia od­po­wied­niej od­le­gło­ści, która po­mo­głaby jej skryć resztki ta­jem­nicy, bez sceny, która do­da­łaby jej ma­je­statu. Wszy­scy tkwią w tym sa­mym upale i pachną po­tem.

Swoje wy­stępy Kiki do­sto­so­wuje do po­trzeb od­bior­ców. Opo­wiada im hi­sto­rie o nich sa­mych – ta­kie, które już znają, ale chcą znów usły­szeć. Hi­sto­rie o sie­roc­twie, wdo­wień­stwie, cho­ro­bach z mi­ło­ści, unie­sie­niach dusz, oszu­stwach, strza­łach z pi­sto­letu, o du­chach, o za­gu­bio­nych na mo­rzu ma­ry­na­rzach. Ale także hi­sto­rie o przy­jem­no­ściach, in­wen­cji, ło­bu­zer­stwie, związ­kach, o cza­ru­ją­cych oszu­stach i słod­kiej ze­mście, o do­brym je­dze­niu i czer­wo­nym wi­nie, o szczę­śli­wych kar­tach i ry­zy­kow­nych ko­niach.

Jej me­lo­die są słod­kie i po­wta­rzalne ni­czym mu­zyka ka­ta­ry­nia­rzy i tań­czą­cych niedź­wie­dzi. Gdy je wy­śpie­wuje, znie­kształca opo­wie­ści, ko­ły­sze głową, prze­cze­suje ręką krótko ścięte czarne włosy, marsz­czy spi­cza­sty nos, za­ła­muje ra­miona, bawi się cien­kim sza­lem, po­ru­sza bio­drami, trze­po­cze rę­kami. Wie, kiedy za­mru­czeć, a kiedy wark­nąć. Jest eks­pertką w do­brze za­pla­no­wa­nym szy­der­stwie. Po­trafi być wy­nio­sła, na­wet okrutna, ale przez cały czas po­brzmiewa jej cie­pły, głę­boki głos. Nie­sie ją ra­dość. Znie­chę­co­nym mówi, że są wiele warci, tylko nie­zro­zu­miani. Za­gu­bio­nym i za­ła­ma­nym obie­cuje schro­nie­nie. Gra na kłam­stwie, ja­koby lu­dzie na wsi byli pro­stsi, ale przez to mą­drzejsi niż miesz­kańcy miast.

Ni­gdy nie dąży do wznio­sło­ści. Wie, że jej głos jest przy­ziemny. Gdyby głos w cza­sie śpiewu mógł pach­nieć, jej pach­niałby czosn­kiem, który wła­śnie spadł na go­rącą pa­tel­nię z roz­to­pio­nym ma­słem i roz­grza­nym wi­nem. Wo­bec jej ogra­ni­czo­nej skali i braku wy­szko­le­nia ciąży nad nią groźba ka­ta­strofy, choć ocze­ki­wa­nie upadku wzmaga tylko eks­cy­ta­cję, gdy ten nie nad­cho­dzi. Robi to, co chciała zro­bić – i nie pró­buje osią­gnąć wię­cej. Za­chęca ich do śmie­chu – ra­zem z nią, z niej, byle tylko się śmiali. Ni­gdy nie krzy­czy. Mia­sto jest wy­star­cza­jąco gło­śne.

W prze­ci­wień­stwie do wielu in­nych, wy­stę­pu­ją­cych dla tego ro­dzaju ma­łych i wy­ma­ga­ją­cych tłu­mów w ca­łym Pa­ryżu, Lon­dy­nie i Ber­li­nie, nie pró­buje po­ru­szać się jak ma­szyna. Ru­sza się jak zwie­rzę lub wiele zwie­rząt, fi­glar­nie bła­ga­jąc jak pies, gar­biąc ra­miona i pod­no­sząc łok­cie, by skrze­czeć jak ptak, lub otwie­ra­jąc sze­roko usta, by ob­na­żyć zęby ty­grysa. „Piękne zwie­rzę”[1], jak ujął to je­den z jej wi­dzów, „cu­downe jak je­leń”.

Jej słowa są pra­dawne. Wśród tak wielu nie­do­szłych po­słań­ców z przy­szło­ści ona nie zaj­muje się prze­czu­ciami. Wszy­scy uwie­rzyli, że naj­lep­sze dzieła nie stoją w miej­scu ani nie oglą­dają się za sie­bie, i dla­tego tak wiele z nich zo­staje na wpół ukoń­czo­nych, wy­ko­ny­wa­nych pod pre­sją lu­dzi wciąż pra­gną­cych świe­żych pro­roctw. Ale Kiki jest star­sza i wol­niej­sza niż jej czas i miej­sce. Jej pio­senki nie gnają – one ryt­micz­nie wy­brzmie­wają. Przy­bie­ra­jąc prze­różne po­staci, przy­po­mina swoim słu­cha­czom, że w tym bru­tal­nym, osza­la­łym na punk­cie pie­nię­dzy świe­cie, gdzie nie ma miej­sca na ta­kie jak ona, Kiki i jej po­dobne za­wsze znaj­do­wały spo­sób, by się ja­koś od­na­leźć.

Jej oso­bo­wość sce­niczną – nieco li­ryczną i grze­biącą we wra­kach daw­nych słów, by je wskrze­szać – po­mógł stwo­rzyć przy­ja­ciel, na wpół mi­styczny po­eta, na wpół zbie­racz złomu Ro­bert De­snos: De­snos, który ko­cha mu­zykę i kiep­sko śpiewa, który po­trafi re­cy­to­wać z pa­mięci Hugo i Bau­de­la­ire’a i zna fa­bułę każ­dej po­wie­ści o Fan­tôma­sie, prze­kręca znane żarty i po­wie­dze­nia, aby mó­wić o ak­tu­al­nych pro­ble­mach. Kiki pod spo­kojną po­wierzch­nią pio­senki za­wsze umie od­na­leźć za­to­piony wrak. Uwiel­bia od­czu­wać słowa w swoim gar­dle i na ję­zyku, w rów­nym stop­niu je wy­ma­wia­jąc co śpie­wa­jąc. Słowa, które tkają ra­zem z De­sno­sem, stają się ha­słami dla wta­jem­ni­czo­nych.

Dla tłumu pra­cuje też ko­lejna po­krewna du­sza, bar­dziej może sio­stra, in­struk­torka tańca, która każe na sie­bie mó­wić Thérèse Tre­ize – to prze­zwi­sko wy­my­ślone przez jej daw­nego ko­chanka, De­snosa. Do śpie­wa­nych przez Kiki me­lo­dii wy­ko­nuje akro­ba­tyczne tańce, za­mie­nia­jąc po­kaz solo w ro­dzaj du­etu. I na­gle od­cina się od tańca, by cho­dzić w kółko z ka­pe­lu­szem i zbie­rać pie­nią­dze, besz­ta­jąc tych, któ­rych po­dej­rzewa o wrzu­ca­nie za mało w sto­sunku do ich sta­tusu spo­łecz­nego.

Kiki śpiewa słowa, które stały się jej zna­kiem roz­po­znaw­czym – starą pio­senkę lu­dową, prze­ro­bioną przez De­snosa:

Każda dziew­czyna z Ca­ma­ret przy­sięga, że jest dzie­wicą

Każda dziew­czyna z Ca­ma­ret przy­sięga, że jest dzie­wicą

Ale kiedy leżą w moim łóżku

Wolą trzy­mać moją główkę

Niż świecę dla Dzie­wicy[2][1*]

W ręku dzierży świecz­nik i ryt­micz­nie nim ko­ły­sze. Śpiewa o czło­wieku, który po tym, jak ban­dyta roz­ciął mu brzuch no­żem sprę­ży­no­wym, wpy­cha wnętrz­no­ści do ciała i łata się ta­śmą, cze­ka­jąc na ka­retkę.

Uczu­cie mię­dzy Kiki a jej naj­bar­dziej za­go­rza­łymi ob­ser­wa­to­rami za­czyna się od iden­ty­fi­ka­cji wspól­nych prze­żyć i zro­zu­mie­nia, że można za­pew­nić so­bie ich trwa­nie – w za­leż­no­ści od po­trzeby – dzięki róż­nym po­zom: iro­nicz­nej, ope­ro­wej, anar­chicz­nej, czu­łej, znu­żo­nej świa­tem, zło­wro­giej, prze­sad­nej, nie­ustra­szo­nej, groź­nej, znu­dzo­nej. Kiki nie jest diwą ob­sy­paną gwiezd­nym py­łem, do­ma­ga­jącą się pod­dań­stwa. Ni­gdy nie bę­dzie do­wo­dzić pu­blicz­no­ścią. Po­zwala po pro­stu wi­dzom wy­obra­zić so­bie, że śpie­wa­jąc o swo­ich grze­chach, sły­szy ich spo­wiedź. Mówi im, że oni też mogą żyć jak ona, je­śli tylko osią­gną jej rze­komą pew­ność sie­bie. To kłam­stwo, ale oni lu­bią je sły­szeć.

Dla osób z ze­wnątrz, które ob­ser­wują tę ar­ty­styczną grupę pod­czas jej ry­tu­ału, Kiki jest za­baw­nym stwo­rze­niem z głę­bin, dresz­czy­kiem emo­cji, jaki można od­czuć przed po­wro­tem do domu z opo­wie­ściami o eg­zo­tycz­nych za­pa­chach, nie­sa­mo­wi­tych dźwię­kach i nad­cią­ga­ją­cej prze­mocy. Tu­ry­ści wi­dzą tylko seks i przy­dy­mione oczy, a zu­peł­nie nie do­strze­gają smutku i po­wagi ce­re­mo­nii. Tym, któ­rzy uważ­nie słu­chają, Kiki wciąż od nowa po­wta­rza re­fren: że mi­łość jest cier­pie­niem, ale cier­pie­nie jest piękne, o ile z kimś się je dzieli.

W tym ści­sku stoją ra­zem i an­tro­po­lo­go­wie, i no­wi­cju­sze – każdy pa­trzy, jak inni pa­trzą na Kiki. Dziś w klu­bie Joc­key czują się tak, jakby stali w roz­pa­lo­nym do bia­ło­ści środku Ziemi.

■■■

Ale jak do tego do­szło? My­śląc lata póź­niej o daw­nych cza­sach, wielu ob­ser­wa­to­rów mu­siało za­da­wać so­bie to py­ta­nie. Jak to się stało, że młoda ko­bieta z bied­nej ro­dziny, z nie­pra­wego łoża, która w swym krót­kim ży­ciu z tru­dem za­ra­biała na je­dze­nie, śpie­wa­jąc stare pio­senki za na­piwki, po­zu­jąc in­nym i sprze­da­jąc szkice pi­ja­kom na­mie­rza­nym ze stołka ba­ro­wego – jak to się stało, że ta młoda ko­bieta uchwy­ciła jak nikt inny du­cha swo­ich cza­sów, ro­biąc nie­wiele wię­cej niż przed­sta­wie­nie z sa­mej sie­bie?

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

MARK BRAUDE

Mark Braude jest hi­sto­ry­kiem kul­tury i au­to­rem ksią­żek Kiki Man Ray, The In­vi­si­ble Em­pe­ror i Ma­king Monte Carlo. Pra­co­wał na­ukowo w Ame­ri­can Li­brary w Pa­ryżu, od­był staż dok­to­rancki w Stan­ford, jest sty­pen­dy­stą Na­tio­nal En­dow­ment for the Hu­ma­ni­ties Pu­blic Scho­lar oraz lau­re­atem Si­lvers Grant. Mieszka z ro­dziną w Van­co­uver.

www.Mark­Braude.com

PRZY­PISY

Źró­dła cy­ta­tów, a także przy­pisy ob­ja­śnia­jące po­dano po­ni­żej w for­mie po­nu­me­ro­wa­nych przy­pi­sów koń­co­wych. Po­ni­żej znaj­duje się ogólna li­sta prac wy­ko­rzy­sta­nych w każ­dym roz­dziale, po­dana w ko­lej­no­ści.

SKRÓTY

BMR

Bal­dwin Neil, Man Ray, Ame­ri­can Ar­tist (Clark­son Pot­ter, 1988)

KMK

Billy Klu­ver i Ju­lie Mar­tin, Kiki’s Pa­ris: Ar­ti­sts and Lo­vers, 1900–1930 (Harry N. Abrams, 1989)

KS

Kiki de Mont­par­nasse, Kiki So­uve­nirs, wstęp i ko­men­tarz Billy’ego Klu­vera i Ju­lie Mar­tin (Ha­zan, 1996)

KSR

Kiki de Mont­par­nasse, So­uve­nirs re­tro­uvés (Jose Corti, 2005)

MRSP

Man Ray, Self Por­trait (Lit­tle, Brown, 1963)

Pro­log: Joc­key, lato 1925, wie­czór
[1] „Piękne zwie­rzę”: Thora Dar­del, w: KMK, 154.
[2] „Każda dziew­czyna z Ca­ma­ret”: Kiki, w: KMK, 230, tłum. wła­sne.

DODAT­KOWE ŹRÓ­DŁA:

Cal­houn, Don. „The La­tin Qu­ar­ter’s Fa­mous Kiki Wri­tes Her Me­mo­irs”, St. Lo­uis Di­spatch, 8 lu­tego 1931; Eg­ger, Anne. Ro­bert De­snos, Fay­ard, 2007, vii; Koh­ner, Fre­de­rick. Kiki of Mont­par­nasse. Cas­sell, 1968, 27–49; KSR, 219–230, 294–297; La­garde, Pierre. „Pa­ris en li­berté: en éco­utant Kiki de Mont­par­nasse parmi les mar­gu­eri­tes du Ca­ba­ret des Fleurs”. Co­mo­edia, 25 czerwca 1936; Liaut, Jean-Noel. Ma­de­le­ine Ca­sta­ing: mécène à Mont­par­nasse, déco­ra­trice à Sa­int-Ger­main-des-Prés. Payot, 2008, 36; MRSP, 149. Na­gra­nia dźwię­kowe: Mont­par­nasse, Kiki de. „La bo­ucle re­tro­uvée”, EPM Mu­si­que, 2011; Mont­par­nasse, Kiki de i An­dré La­ro­que. „La vo­le­rie / Sur les mar­ches du Pa­lais”, Po­ly­dor 524502, 1939, i „Les ma­rins de Groix / Le re­tour du Ma­rin”, Po­ly­dor 524503, 1939; Geo­rge, Yvonne. Kiki de Mont­par­nasse, 1925–1940. Di­sques Chan­so­phone, 1991.
[1*] Wszyst­kie pio­senki i wier­sze, o ile nie za­zna­czono ina­czej, w prze­kła­dzie tłu­maczki.