Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
To lektura dla dorosłych. Kobiety, które odważyły się odnaleźć swoją seksualność i – przede wszystkim – tożsamość, w rozmowach z dwójką doświadczonych seksuologów opowiadają o własnych doświadczeniach i poszukiwaniach.
Od tysięcy lat pozycja społeczna kobiet, a co za tym idzie, ich seksualność były kształtowane przez dominujący w większości społeczeństw i kultur patriarchat. Dopiero w XXI wieku rewolucja seksualna dała kobietom prawo do eksplorowania własnej seksualności. Bohaterki tej książki skorzystały z tej możliwości.
W poszukiwaniu spełnienia psychicznego i fizycznego, kobiecości czy przyjemności przekraczały kolejne stawiane przez społeczeństwo granice. Niektóre z nich odnalazły rozkosz w bólu, inne w bezwzględnej dominacji. Otwarte związki, kluby dla swingersów czy praktyki BDSM – każda odnalazła to, czego szukała.
Doktor Sylwia Jędrzejewska i doktor Andrzej Depko podczas szczerych, poruszających spotkań wydobywają z rozmówczyń najbardziej intymne, prywatne zwierzenia. Bohaterki opowiadają o powolnym procesie zrozumienia swoich pragnień, o trudnościach związanych z ich realizacją, o towarzyszących im na pewnych etapach rozterkach i dylematach.
Kobiety, które pragną więcej to nie tylko książka o seksie pełna pikantnych szczegółów. To przede wszystkim adresowane do wszystkich kobiet zaproszenie do własnych poszukiwań.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 645
To lektura dla dorosłych. Zawiera rozmowy z kobietami, które zdecydowały się podzielić swoimi niekonwencjonalnymi doświadczeniami seksualnymi.
Czytając te wywiady, odnoszę wrażenie, że fantazje, marzenia i sny, które powierzały mi pacjentki, gdy w latach 70. i 80. zajmowałem się psychoterapią i treningami rozwoju osobistego, dziś zaczynają znajdować swój wyraz na „scenie zewnętrznej” – łamiąc stereotyp, że aktywna seksualność jest, i ma prawo być, jedynie domeną mężczyzn.
Dziś coraz więcej kobiet przyznaje sobie prawo i znajduje odwagę, by poszukiwać własnej drogi spełnienia w życiu osobistym i decydować, jakie miejsce zajmą w nim miłość i seksualność, jak mogą się manifestować i realizować.
Dla wielu osób, kobiet i mężczyzn, seksualność jest nieodłącznie związana z czułością i rodziną, jednak nie dotyczy to wszystkich.
Znajoma wywodząca się z arystokratycznej rodziny powiedziała mi kiedyś, że ziemianki dzieliły się na „matki” i „kochanki”. Oczywiście tylko te pierwsze cieszyły się społeczną akceptacją. Te drugie musiały wykazywać wiele odwagi osobistej, aby żyć w zgodzie ze sobą.
Jestem przekonany, że jeśli związek dwojga ludzi opiera się na szacunku, intymności, potrzebie wzajemnego zrozumienia, kochankowie mogą sobie pozwolić na „uprzedmiotowienie” – jeśli tylko tego pragną – pod warunkiem że potem spotkają się w zaciszu wspólnej sypialni i przytuleni do siebie opowiedzą sobie o przeżytych już doświadczeniach oraz zwierzą się z marzeń, które dopiero zamierzają spełnić.
Bo – jak wspomniałem – jest to lektura dla dorosłych, ale warto dodać: także o dorosłych.
Jacek Santorski
W ciągu ostatnich 5 tysięcy lat pozycja społeczna kobiet, a co za tym idzie – ich seksualność, była kształtowana przez wymagania dominującego w większości społeczeństw i kultur systemu patriarchalnego. W takich warunkach seksualność kobiet nie mogła się należycie rozwijać ani manifestować. Kobieta nie mogła realizować swoich potrzeb w tym zakresie, wyrażać własnych oczekiwań lub preferencji. Musiała dostosować wszelkie reakcje seksualne do upodobań i życzeń mężczyzn. Satysfakcję miała jej przynosić świadomość zaspokojenia pragnień partnera. Kobietom nie wolno było okazywać rozczarowania ani innych negatywnych odczuć związanych z aktywnością erotyczną. Na przestrzeni wieków u mężczyzn przejawiała się swoista antynomia w podejściu do seksualności kobiet. Sprzeczność polegała na tym, że z jednej strony kobiety o dużym temperamencie i reaktywności seksualnej pociągały ich, a z drugiej – wzbudzały w nich strach. W następstwie lęku o własną sprawność seksualną, a także ze względu na zagrożenie ciążą, której sprawcą mógłby być lepszy, sprawniejszy, bardziej wydolny kochanek, mężczyźni starali się kontrolować i ograniczać seksualność kobiet oraz modelować ją według własnego uznania. Takie właśnie nastawienie przez całe wieki wywierało decydujący wpływ na przejawy kobiecej seksualności. W takiej rzeczywistości nie znajdowała ona optymalnych warunków do rozwoju.
Kobiety są bardzo hojnie obdarowane przez matkę naturę w zakresie możliwości czerpania rozkoszy z aktywności seksualnej. Nasze ciała są wyposażone w liczne strefy erogenne, których jest zdecydowanie więcej niż u mężczyzn. Stanowią one 15 procent powierzchni ciała kobiety, a u mężczyzn – zaledwie trzy procent.
My, kobiety, posiadamy fizjologiczną zdolność do przeżywania orgazmów wielokrotnych – czas trwania naszego orgazmu jest dłuższy, a doznania – intensywniejsze. Podniecona seksualnie kobieta jest w stanie odbyć kilkanaście stosunków płciowych z rzędu. Niestety rzadko trafia na mężczyznę, który jest w stanie sprostać wymaganiom pobudzonej partnerki. Po kilku kolejnych stosunkach mężczyźni bezpowrotnie tracą erekcję, a wraz z nią animusz i chęć dalszego, wspólnego eksplorowania seksualności. Tymczasem kobieta nadal może podejmować satysfakcjonujące współżycie z kolejnymi partnerami. Dlatego części kobiet jednoczesne kontakty seksualne z kilkoma partnerami przynoszą pełną satysfakcję, dostarczając psychicznego i fizycznego spełnienia.
Kobiece ciało jest wyposażone w narząd służący wyłącznie do dostarczania przyjemności seksualnej. To łechtaczka. Mężczyźni takiego narządu nie posiadają. To męska zazdrość o łechtaczkę przyczyniła się – w mechanizmie nieuświadomionego przeniesienia – do przypisywania kobietom zazdrości o prącie i związanych z jego brakiem kompleksów. Penis niestety nie jest narządem, którego można zazdrościć. W pewnym momencie aktywności seksualnej staje się niewydolny, niejednokrotnie rozczarowuje partnerów, podczas gdy łechtaczka zawsze jest gotowa dostarczać właścicielce przyjemności i tak łatwo się nie męczy. To narząd posiadający 8 tysięcy połączeń włókien nerwowych – penis ma ich o połowę mniej. Ponadto gdyby łechtaczka była czymś gorszym od prącia, nie byłoby powodu do okaleczania kobiet na całym świecie poprzez zabieg ekscyzji, czyli wycinania łechtaczki. Według szacunków ONZ na świecie żyje około 130 milionów obrzezanych kobiet, a 2 miliony rocznie (około 6 tysięcy dziennie) nadal pada ofiarą tej praktyki. Dziś obrzezanie kobiet lub okaleczanie ich narządów płciowych występuje w 28 krajach Afryki, jak również na terenie Azji, Ameryki Północnej, Ameryki Środkowej, a nawet w Europie. Kobiety nie wymyśliły równie haniebnego procederu i nie obcinają mężczyznom żołędzi prącia w ramach odreagowywania zawiści. „Zawdzięczają” swoje cierpienie pielęgnowanej przez mężczyzn przez całe wieki zazdrości o łechtaczkę.
Seksualność kobiet można było pacyfikować i wciąż się pacyfikuje poprzez barbarzyńskie usuwanie łechtaczki, natomiast w krajach, w których tego nie praktykowano, wprowadzono system zakazów i społecznych ograniczeń. Kobiety, które nie chciały się im podporządkować, palono na stosach, oskarżając o erotyczne kontakty z diabłem. Tak działo się przez kolejne stulecia w całej Europie. W Polsce ostatnia czarownica spłonęła na stosie w 1811 roku. Tym mężczyznom, którzy uważają, że seksualność kobiet nadal powinno się kontrolować i reglamentować, przytoczę słowa z ballady Bułata Okudżawy: „Co było, nie wróci i szaty rozdzierać by próżno / Cóż, każda epoka ma własny porządek i ład”. Kobiety musiały cierpliwie czekać, aż nadejdzie ich czas. Uważam, że wreszcie się doczekały. Do wzajemnych relacji między płciami wprowadzają powoli, acz nieubłaganie nowy porządek.
W XXI wieku my, kobiety, odzyskujemy należne nam prawo do pełnej swobody w zakresie eksplorowania seksualności, która jest niezbędna dla naszego prawidłowego rozwoju, funkcjonowania i dobrostanu, zarówno fizycznego, jak i psychicznego.
Dopiero w ostatnich 60 latach postępujący proces emancypacji pozwolił kobietom na poszukiwania optymalnej dla siebie drogi rozwoju, również seksualnego. Pierwszym istotnym czynnikiem pozwalającym kobiecie ujawnić prawdziwy apetyt seksualny było uwolnienie się od zagrożenia niepożądaną ciążą. Pojawienie się tabletki antykoncepcyjnej umożliwiło kobiecie podejmowanie kontaktów cielesnych zgodnie z własnymi potrzebami, w dowolnym czasie, miejscu i z dowolnym partnerem. Lęk przed konsekwencjami w postaci ciąży przestał blokować zdolność do czerpania pełnej przyjemności z podejmowanej aktywności seksualnej.
Kolejnym czynnikiem była ekonomiczna emancypacja kobiet. Dzięki możliwości rozwoju zawodowego uniezależniłyśmy się od finansowej dominacji partnera. Potrafimy zadbać o byt materialny – własny i naszego potomstwa. Zarabiamy na siebie, a to pozwala nam decydować o sobie i swojej przyszłości. Ta niezależność rozciąga się również na suwerenne prawo do swobodnego korzystania z naszej seksualności. To my zaczynamy wyznaczać standardy i reguły czerpania przyjemności z bycia istotami na wskroś seksualnymi.
Jak wspomniałam na wstępie, na przestrzeni dziejów determinanty społeczno-kulturowe w decydujący sposób modelowały formy ekspresji seksualnej kobiet i dzieje się tak nadal. Wpływy społeczno-kulturowe cechują się ogromną różnorodnością i złożonością. Wystarczy spojrzeć na wzorce kreowane przez współczesne media. Oddziałują one na seksualność kobiet w rozmaitej formie i na wielu płaszczyznach. Obecnie obowiązuje głoszony przez media pogląd, że każda normalna kobieta odczuwa potrzeby seksualne. To prawda, ale by osiągnąć spełnienie, kobieta musi być świadoma swoich potrzeb seksualnych i preferencji oraz znaleźć w sobie odwagę, aby je realizować. Nadszedł wreszcie czas, abyśmy zaczęły otwarcie mówić o swoich potrzebach i oczekiwaniach. To początek drogi do pełnego poznania, zaakceptowania, a następnie ukształtowania własnej seksualności. O takich właśnie osobach można przeczytać w tej książce – to kobiety, które zaakceptowały siebie i swoją seksualność.
Funkcjonowanie seksualne każdego człowieka wynika m.in. z nieustającego oddziaływania środowiska, w którym żyje. W ramach procesu socjalizacji uczymy się dostosowywać sposób zaspokajania potrzeb seksualnych do określonych wymagań i hierarchii wartości, jakie panują w danym społeczeństwie. Nabywanie wiedzy o wymaganiach społecznych polega na zapoznaniu się z określonymi normami i ewentualnym przyjęciu tychże norm za własne, w pełni aprobowane reguły postępowania. W przypadku nas, kobiet, proces socjalizacji prowadził najczęściej do wewnętrznego konfliktu wynikającego z konieczności wyboru: czy kierować się własnymi pragnieniami, czy też sprostać oczekiwaniom szeroko rozumianego otoczenia. Jeśli kobieta decydowała się na ekspresję swoich potrzeb – zwłaszcza seksualnych – najczęściej narażała się na przykrości.
W XXI wieku tak być nie musi. Czasy się zmieniły. Pozwolę sobie przytoczyć raz jeszcze słowa ballady Bułata Okudżawy: „Dziś już nie musimy piechotą się wlec na spotkania / I tyle jest aut i rakiety unoszą nas w dal”. Postęp naukowo-techniczny i społeczno-ekonomiczny, który dokonał się na naszych oczach, nie pozostaje bez wpływu na seksualność kobiet. Nareszcie zmieniają się również wzorce kulturowe. Każda kobieta ma prawo zadecydować, jak będzie manifestowała swoją seksualność. Nie każda jednak wie, jak z tego prawa korzystać. Dla wielu kobiet wyrażanie wprost swoich potrzeb w tej sferze wciąż jest trudne z powodu głęboko zakorzenionego przekonania, że naraża je to na stygmatyzację. Nadszedł czas, aby zacząć zmieniać nastawienie kobiet do swojej seksualności. Metamorfoza powinna się dokonywać poprzez uświadomienie sobie, dlaczego mogę być i jestem seksualna. Biologiczne (anatomiczno-fizjologiczne) uwarunkowania determinują posiadanie własnego potencjału seksualnego i erotycznego, który jest dynamiczny i zależny od okresu życia, stanu zdrowia i poziomu samoakceptacji. My, kobiety, różnimy się od siebie temperamentem i potrzebami, ale każda z nas może odkrywać własną seksualną siłę, pielęgnować ją, rozwijać i cieszyć się nią. Taka postawa będzie sprzyjać zdrowiu somatycznemu i psychicznemu, pozwoli cieszyć się każdym mijającym dniem.
Czas uświadomić kobietom, że akceptowanie swojej seksualności to akceptowanie samej siebie we wszystkich wymiarach osobowości. Dzięki temu wokół nas będzie mniej nieszczęśliwych i zgorzkniałych kobiet, a także tych złośliwych, opryskliwych i zazdrosnych.
W naszych czasach nastąpiła diametralna zmiana w rozumieniu seksualności kobiet. Poznajemy tajemnice funkcjonowania ludzkiego mózgu i odmienności pomiędzy płciami w tym zakresie. Skanowanie mózgu, w funkcjonalnym rezonansie magnetycznym, pozwala lepiej zrozumieć tajemnice kobiecej erotyki. Udowodniono, że kobieta może mieć bardzo udany seks z kimś, kogo zna bardzo krótko i z kim nie chce się wiązać, a zarazem nie osiągać satysfakcji ze współżycia z ukochanym mężczyzną, partnerem życiowym. Dlaczego? W czym kryje się tajemnica? Okazuje się, że uczucie miłości nie musi towarzyszyć namiętności. Literatura i poezja, przekazy, na których się wychowywałyśmy, przekonywały nas, że jest odwrotnie. Pytania pozostają bez odpowiedzi.
Zanim jednak techniki obrazowania mózgu pozwolą nam odsłonić wszystkie tajemnice, zachęcam kobiety, aby rozpoczęły indywidualną krucjatę na rzecz wyzwolenia kobiecej seksualności poprzez samopoznanie i samoakceptację. Historie naszych bohaterek pokazują, że jeśli czujemy, iż nie jest nam dobrze, i chciałybyśmy zmienić swoje życie, bo pragniemy czegoś więcej, należy w pewnym momencie mieć odwagę, by powiedzieć sobie, że się tej zmiany pragnie, i zacząć jej dokonywać. Życie powinno być przyjemne i satysfakcjonujące dla nas samych, bo każda z nas jest tego warta. Jednak abyśmy mogły realizować swoje pragnienia, musimy je najpierw odkryć, poznać, a więc nabrać doświadczeń. Warto to robić świadomie, aby rzeczywiście wiedzieć, co tak naprawdę sprawia nam przyjemność, co intryguje, co kusi, co satysfakcjonuje i przynosi spełnienie, czego chcemy więcej, a kiedy mamy już dość. Odważne kobiece poszukiwania i odkrywanie własnych erotycznych pragnień, realizowanie ich w rzeczywistości, ale również trud zmierzenia się z własną seksualnością i życiem, rozterki i dylematy – wszystko to odnajdziecie w tej książce, w fascynujących biografiach naszych rozmówczyń.
Życie seksualne powinno dostarczać kobiecie szczęścia i przyjemności, dawać siłę, energię i poczucie spełnienia. Każda z nas zasługuje na zadowolenie z życia erotycznego i satysfakcję seksualną, przekłada się to bowiem na nasz ogólny dobrostan. Nie oceniajmy, nie wartościujmy indywidualnych dróg prowadzących do subiektywnych, głębokich przeżyć, orgazmów i doznań seksualnych każdej z nas. Żyjmy lub nauczmy się żyć w harmonii z własną seksualnością, dając sobie prawo do spróbowania tego, na co mamy ochotę, do podążania za własnymi fantazjami, za biologiczną naturą. Każda z nas, kobiet, ma prawo do odkrywania swoich zmysłowych pragnień. Nasza seksualność należy do nas, to my same możemy decydować o jej formach, intensywności jej wyrażania i sposobach jej realizacji. Każda kobieta ma prawo do odważnego podążania za swoimi potrzebami, mężczyzna natomiast powinien umiejętnie korzystać z niedocenianych wciąż możliwości seksualnych swojej partnerki, aby oboje mogli przeżywać autentyczną rozkosz i umacniać więź partnerską, czyniąc ją prawdziwie głęboką, wzajemnie zrozumiałą i nierozerwalną.
Życie jest tylko jedno. Nie warto go marnować, jest zbyt krótkie.
Sylwia Jędrzejewska
Chciałam przeżyć coś, co okaże się niezwykłe, co przekroczy wszelkie moje doświadczenia erotyczne, seksualne
Gdybyś z perspektywy minionych lat miała ocenić swoją seksualność, to jakie refleksje ci się nasuwają? W jakim stopniu determinowała twoje zadowolenie z życia i jak wpływała na budowanie relacji?
W jakiejś punktacji mam to ocenić?
Swojej osobistej.
Od dwóch lat uważam, że seksualność jest dla mnie bardzo, bardzo ważna, chociaż wcześniej nie miałam odwagi sama się do tego przyznać.
Od dwóch lat, czyli od którego roku życia?
Trzydziestego dziewiątego.
Dopiero w trzydziestej dziewiątej wiośnie uświadomiłaś sobie, że seks jest dla ciebie ważny?
Zawsze był, tylko nie miałam odwagi do pewnych rzeczy się przyznać. Kiedy dzieci były małe, jak każda kobieta miałam inne priorytety, co innego było dla mnie ważne, nie miałam czasu ani chęci, bo byłam zmęczona, niewyspana i cała reszta schodziła na dalszy plan. Miałam dziwne sytuacje rodzinne, nie takie, jakich oczekiwałam.
Sytuacje z rodzicami czy z partnerem?
Zdecydowanie z partnerem.
Ile lat jesteście razem?
Małżeństwem – szesnaście lat. Powiedziałam, że seks ma dla mnie znaczenie od dwóch lat, ponieważ motorem napędowym było to, że po kolejnych problemach małżeńskich poznałam młodego faceta, który mnie dowartościował.
Jaki facet jest dla ciebie młody?
Trzydziestoletni. Dla mnie młody. On mnie dowartościował i dał niezłego kopa, chęć do życia. Wcześniej moja ogólna samoocena, a jako kochanki zwłaszcza, była raczej niewysoka.
Dlaczego taka była?
Czasem sama zadawałam sobie pytanie dlaczego. Za bardzo się skupiłam na rodzinie, nie czułam własnych potrzeb. W pewnym momencie mąż zaczął mnie tłamsić. W jego ocenie przestałam już być atrakcyjną i wartościową kobietą. Tak odbierałam jego zachowanie. Zawsze byłam osobą z dużym temperamentem, dość pewną siebie, a później ku mojemu zaskoczeniu zaczęło to zmierzać w przeciwnym kierunku.
Czyżby mąż dawał ci odczuć, że twój wiek, dochodzący do czterdziestki, zaczyna mu przeszkadzać?
Tak i nie. Może wiek mu nawet nie przeszkadzał, bo zdawał sobie sprawę, że nadal podobam się mężczyznom, że wciąż jestem atrakcyjna, ale jednocześnie udowadniał mi, że jestem już bardzo dojrzała i mój czas zaraz się skończy, więc powinnam siedzieć w domowych pieleszach, dbać tylko o rodzinę i o niego. Ja w to uwierzyłam, trochę dla świętego spokoju, czy może dlatego, że każda z nas stawiała na rodzinę, cudowny domek, pieska. Przez wiele lat próbowałam w to wierzyć i na tym się koncentrowałam. Przestałam zupełnie być traktowana przez męża jak kobieta, nie słyszałam komplementów, słów uznania, nie dostawałam już kwiatów, nie byłam nigdzie zapraszana, ustało zupełnie nasze życie seksualne. We mnie narastała frustracja, a w mężu ciągłe niezadowolenie ze wszystkiego. Aż przyszedł kres i powiedziałam sobie: „Babo, trzeba się za siebie wziąć”.
Skoro spełniłaś się jako matka, odchowałaś dzieci, a w oczach męża widziałaś swoją obniżającą się atrakcyjność i brak zainteresowania twoją osobą, to jakie znalazłaś rozwiązanie?
Zaczęłam szukać optymalnego rozwiązania problemu.
No i co zrobiłaś?
To był czysty przypadek. Nawiązałam romans z młodym chłopakiem, który dodał mi skrzydeł.
Romans musi mieć jakiś początek, jakoś się zawiązać.
Moja koleżanka stwierdziła, że trzeba coś ze mną zrobić, więc umówiła mnie na randkę w ciemno. Okazało się, że ta randka w ciemno była trafiona. Romans trwał króciutko, raptem dwa miesiące, ale zdecydowanie dodał mi skrzydeł.
Pod jakim względem?
Moja samoocena zdecydowanie się poprawiła, nabrałam odwagi, żeby przyznać się do swoich potrzeb i zainteresowań.
Po jakim czasie poszłaś z nim do łóżka?
Od razu na pierwszej randce zrobiłam mu loda w samochodzie. Nie wierzyłam w to, co się dzieje, w to, co robię.
Zrobiłaś mu loda, bo chciał, potrzebował albo ci zasugerował?
To ja tego chciałam. W życiu bym nie podejrzewała, że mogę coś takiego zrobić.
Co cię naszło?
Nic mnie nie naszło, ja chciałam tak zrobić. To była zdecydowanie moja potrzeba.
Wyjaśnij nam: widzisz faceta pierwszy raz i nagle czujesz, że chcesz mu zrobić loda?
Siedzieliśmy razem parę godzin, dużo rozmawialiśmy i nagle poczułam, że tego pragnę. Tak po prostu.
Był atrakcyjny, elokwentny, inteligentny? Uwodzący? Jaki?
To było dla mnie zaskoczenie. Młody facet spotyka się ze starą, czterdziestoletnią babką i siedzi w nią zapatrzony, z fascynacją w oczach. To i mnie coś napadło.
Zrobiłaś mu loda i jak się w tym momencie poczułaś?
Bardzo fajnie. Byłam odprężona i czułam się szczęśliwa. Myślałam, że może sobie z tym nie poradzę, ale w tym momencie absolutnie nie odebrałam siebie jako ostatniej zdziry.
A jaki był seks z tym młodzieńcem?
Z seksem było może gorzej. Były takie momenty, na początku, gdy czułam się bardziej skrępowana, bo dalej miałam w głowie to, że jestem stara, a on taki piękny i cudowny. Odwieczny dylemat: jak ja mam się rozebrać? No nigdy w życiu. Później było odrobinę lepiej, ale szybko się to wszystko skończyło, ponieważ mój mąż mnie przyłapał.
Na czym cię przyłapał?
Nie przyłapał mnie wprost, ale zaczął kontrolować mój telefon. Pojawiły się podejrzenia w związku z połączeniami o dziwnych godzinach. Było ich za dużo.
Te podejrzenia wynikały tylko z tych połączeń czy najpierw zobaczył, że zaczęłaś kwitnąć?
Myślę, że jedno i drugie. Chyba jednak bardziej z tego, że w moich oczach pojawił się ten specyficzny błysk. Zaczęłam chodzić po domu i uśmiechać się. Nuciłam sobie, zmywając naczynia. Było widać, że jestem szczęśliwa. Ponieważ znaliśmy się już tyle lat, uznał, że nie zachowuję się normalnie. Dostrzegł różnicę i zaczął sprawdzać.
Co było dalej?
Mąż wziął mnie na rozmowę i podjęliśmy kolejną próbę ratowania małżeństwa. Przez parę miesięcy było cudownie. Pojechaliśmy nawet na romantyczny wyjazd, ale niestety później wszystko wróciło do normy.
Jaki był seks z mężem po tym seksie z kochankiem?
Dla mnie zaskakująco dobry. Chociaż żyliśmy ze sobą od tylu lat, byłam zdecydowanie bardziej nakręcona. Zresztą na jakość seksu z mężem nigdy nie narzekałam. Wiadomo, że po tylu latach w małżeństwie pojawia się rutyna. Czasem brakuje chęci lub fantazji, ale jeżeli chodzi o jakość kontaktów seksualnych, nie mogłam nigdy narzekać.
Zróbmy przerwę i cofnijmy się o ponad szesnaście lat, do czasów sprzed waszego małżeństwa. Skąd się dowiedziałaś jako młoda dziewczyna, że istnieje coś takiego jak seks? Jaką rolę odgrywa w życiu kobiety? Na czym polega?
Przyznam szczerze, że trudno mi teraz odpowiedzieć na pytanie, skąd się o tym dowiedziałam. Nie wiem, naprawdę, nie pamiętam. Wówczas dla rodziców to był jeszcze temat tabu. Raz podrzucili mi jakąś książkę, nie pamiętam zupełnie tytułu. Kojarzę tylko, że na okładce byli nagi facet i naga kobieta. Poza tym były chyba jakieś rozmowy z koleżankami i kolegami. Nie potrafię sobie tak dokładnie przypomnieć.
W wieku piętnastu, szesnastu lat miałaś już jakieś marzenia, fantazje czy wyobrażenia o tym, jak ma ten seks wyglądać?
Nie pamiętam, ale chyba nie miałam.
Czy pamiętasz swoją pierwszą masturbację?
Nie pamiętam, w jakim wieku zaczęłam się masturbować. Naprawdę, zupełnie nie pamiętam.
A swój pierwszy pocałunek?
Po raz pierwszy całowałam się z moim pierwszym facetem, z którym poszłam do łóżka. Miałam wtedy siedemnaście lat.
Kto to był?
To był kolega, starszy o trzy lata. Spotykałam się z nim pół roku. Pierwsze doświadczenia z poznawaniem ciała, pocałunki oraz odkrywanie przyjemności były właśnie z nim.
I to dawało ci przyjemność?
Bardzo dużo przyjemności, a także poczucie zadowolenia i spełnienia.
Czy kochałaś tego pierwszego mężczyznę? Czułaś, że to on jest tą osobą, z którą chciałaś to zrobić po raz pierwszy?
Zdecydowanie tak, nawet do tej pory mamy dobry kontakt, czasem się spotkamy. Jak na tamten czas to była bardzo bliska relacja. Trudno ją nazwać zakochaniem, trwało to tylko pół roku. Później pojawiły się kolejne fascynacje, ale bardzo miło wspominam tamten okres.
A dlaczego skończyła się tamta relacja?
Dobre pytanie. Znudziło mi się chyba. Prawo młodości. Później była dłuższa przerwa, przez rok nic konkretnego się nie działo. W wieku dziewiętnastu lat poznałam pewnego chłopaka. Byliśmy ze sobą przez cztery lata, a potem poznałam mojego męża.
Zatrzymajmy się przy chłopaku, z którym byłaś cztery lata.
Byłam zakochana. Świetnie się dogadywaliśmy, wtedy mi się wydawało, że mamy superseks, ale byłam młoda i specjalnego doświadczenia nie miałam. Pasowało mi wszystko, co robiliśmy. Przyjechał z pierścionkiem, zaręczyliśmy się, ale później, po tych czterech latach, pojawiły się znudzenie i kryzysy. Wtedy poznałam mojego męża i od razu narodziła się między nami fascynacja seksualna.
Jak sądzisz, dlaczego na początku znajomości z mężem była między wami silna fascynacja seksualna?
Ja uważam, że między dwojgiem ludzi musi zaistnieć chemia. To, że z jednym jest fajnie, a z drugim już nie, tak naprawdę zależy od jakichś feromonów, które ludzi do siebie wzajemnie przyciągają lub odpychają. Tak wynika z mojego doświadczenia. Aby coś zaiskrzyło, musi zadziałać nieuchwytny czynnik. Przecież z niektórymi facetami iskrzy już od pierwszego spojrzenia i kobieta jest gotowa iść z nimi do łóżka po kwadransie. Dojrzalsze emocje pojawiają się później.
Jak wyglądał wasz seks po pierwszym razie? Ubarwialiście go w jakiś sposób?
Niczego ciekawego wtedy nie było. Normalny seks w łóżku, na fotelu, pod prysznicem. Typowe sytuacje, ale wtedy mi to wystarczało, bo to też było dla mnie w jakiś sposób świeże. Byłam młodą osobą i nie wiedziałam, że można coś nowego odkryć. Nie potrzebowałam niczego więcej, byłam bardzo zafascynowana jego osobą i całą sytuacją. Tak to oceniam z perspektywy czasu.
Jeśli chodzi o poziom waszego temperamentu, to kto z was miał ochotę częściej?
To też się zmieniało. Na początku chyba rzeczywiście ja, później, kiedy pojawiły się dzieci, to wiadomo, że wszystko zaczęło się zupełnie zmieniać. Pomijam etap, kiedy dzieci były małe. To się u nas zmieniało, myślę, że raz ja miałam większy temperament, innym razem mój mąż.
Twoim zdaniem na początku to ty miałaś większy temperament?
Myślę, że tak. Z pewnością tak właśnie było. Potem obowiązki rodzicielskie mnie przytłoczyły i przekierowały myślenie na zupełnie inny tor.
Kiedy zaobserwowałaś ponownie, że masz większy temperament? Czy mąż wychodził naprzeciw twoim potrzebom, jak już odchowałaś dzieci?
W tym aspekcie było trochę szarpaniny ze względu na nasze perturbacje małżeńskie. Gdy ja miałam dobry okres i chciałam, to mąż uciekał, i odwrotnie. Zachowywaliśmy się jak przysłowiowe żuraw i czapla. Do dziś nie potrafię powiedzieć, czym to było spowodowane.
Jak sobie radziłaś z napięciem seksualnym w okresie, kiedy ty chciałaś, a on uciekał? Masturbowałaś się?
Tak, zdecydowanie tak. Oglądałam też filmy pornograficzne. To jeszcze był ten etap, kiedy nie miałam odwagi zrobić sama pierwszego kroku, bo kobiecie nie wypada. Tłumaczyłam sobie, że skoro jestem matką i żoną, to nie można szukać przyjemności poza związkiem. Owszem, zdarzyły mi się w tym czasie trzy, może cztery przypadkowe przygody z nowo poznanymi facetami, ale wymazałam je z pamięci. Te doznania nie zasługują na to, żeby je pamiętać. Były nieszczególne.
Jak rozumiem, nie trafił swój na swego.
Tak. Po spotkaniach z tymi facetami stwierdzałam, że z każdym z nich jest beznadziejnie. W ogóle nie mogłam trafić na osobę, z którą byłoby mi w łóżku lepiej niż z mężem.
Może brały jednak górę uczucia. Dla dobrego seksu emocje są bardzo istotne.
Być może. Prawda jest jednak taka, że jeden facet ci pasuje, a drugi już nie. Być może trafiałam cały czas na tych, którzy mi nie pasowali. Trudno powiedzieć, ale rzeczywiście stwierdzałam, że z moim mężem jednak jest fajnie.
Skoro po seksie miałaś takie przekonanie, że z mężem jednak jest fajnie, to nie dokuczał ci potem kac moralny po przygodzie z innym?
Do tej pory go miewam. Gdzieś tam z tyłu głowy tkwi nasze wychowanie, te wszystkie stereotypy. One są głęboko zakorzenione i nie pozwalają na to, żeby się tak w pełni swobodnie zachowywać. Mimo wszystko u mnie dalej pokutuje taki schemat, że chciałabym, by moja rodzina była najważniejsza i fajna. Niestety po ostatnich doświadczeniach jestem rozdarta, bo dla siebie też bym chciała coś zrobić. Dlatego dopadał mnie kac moralny.
Zakochałaś się, wyszłaś za mąż z miłości, było fantastycznie, potem coś siadło, gasło, a ty zaczynałaś się dusić, potrzebowałaś jakiejś odskoczni, nabrania powietrza, czerpania siły ze spotkania kogoś.
Zgadza się, dokładnie tak było. W moim małżeństwie od początku była szarpanina, myślę, że mamy zupełnie różne charaktery. Pod tym względem się nie dopasowaliśmy. Naszemu życiu towarzyszyły huśtawki emocjonalne. Jeżeli miałabym sprecyzować, czym były spowodowane, nie potrafiłabym odpowiedzieć. Na pewno łączyła nas fascynacja. Miłość też była bardzo głęboka, a mimo to raz było dobrze, a raz źle. Wiele osób próbowało nam uświadomić, że absolutnie nie powinniśmy być razem. Zanim wyszłam za mąż, te szarpaniny już się zdarzały, były awantury, trzaskanie drzwiami, a później powroty, wzajemne upojenia sobą. I tak jest cały czas.
Rozmowę rozpoczęliśmy od małżeństwa, potem zrobiliśmy pauzę i cofnęliśmy się. Teraz w ramach tej stopklatki doszliśmy z powrotem do tego momentu, w którym jesteś obecnie. Jak dotychczasowe doświadczenia zmieniły twoje spojrzenie na seks?
Trudno mówić o doświadczeniach, bo ich na razie jest bardzo mało. Nazwałabym je raczej moimi odkryciami.
Jakiego odkrycia dokonałaś po raz pierwszy?
Już jakiś czas temu narastała we mnie potrzeba pójścia do łóżka z kilkoma facetami i z kobietą.
A jak wpadłaś na pomysł, że chcesz iść do łóżka z paroma facetami?
Nie wiem jak. Tak po prostu. Zaczęły nachodzić mnie takie myśli i fantazje. Nakręcało mnie wyobrażanie sobie takich doświadczeń seksualnych. Czerpałam przyjemność już z samych wyobrażeń, ale też zaczęłam odczuwać, że chciałabym przeżyć coś takiego naprawdę, w swoim życiu.
A skąd pomysł, że chciałabyś spróbować seksu z kobietą?
Ta potrzeba pojawiła się we mnie sama. Najpierw, jak już mówiłam, były fantazje, być może spowodowane jakimś filmem erotycznym, nie wiem. Przez długi czas nie miałam odwagi się do tego przyznać nawet sama przed sobą, bo tak przecież nie wypada. Z czasem jednak kiełkowała we mnie myśl, że może jednak fajnie byłoby spróbować. Czego mam się wstydzić? Zaczęłam do tego dojrzewać dopiero jakieś dwa lata temu, a rok później nie miałam jeszcze odwagi zrealizować tego pomysłu, nie wiedziałam też, jak się do tego zabrać. Po coś się chyba jednak pewni ludzie w życiu każdego z nas pojawiają. Tak poznałam Przemka, to był zupełny przypadek. Przyjechali na imprezę z Norbertem. Śmiałam się, że on od razu wyczuł pismo nosem, bo już na pierwszym spotkaniu zaproponował…
Co ci zaproponował?
Nie pamiętam dokładnie, od czego ta rozmowa się zaczęła, chyba od naszych zainteresowań, i szybko przeszła na temat zainteresowań seksualnych. On mówił o swoich, co również było dla mnie zaskoczeniem. Przekonałam się, że przed obcą osobą łatwiej się otworzyć. Powiedziałam mu o swoich fantazjach erotycznych, co było dla mnie kolejnym ogromnym zaskoczeniem – że tak otwarcie obcemu facetowi coś takiego mówię.
I co wtedy powiedziałaś? O jakiej swojej fantazji seksualnej?
Zaczynam się zastanawiać, jak on mnie wtedy podszedł. Tego nie wiem, może było nieco za dużo alkoholu i jakoś tak samo poszło. Zaczął mówić o klubie.
O jakim klubie?
O klubie dla swingersów. Najbardziej mnie zainteresowało w tej pierwszej naszej rozmowie, że przyprowadziłby jakąś koleżankę i że byłoby fajnie. Od razu zaświeciła mi się lampka nakazująca ciągnąć temat dalej. Nabrałam jakiejś niewytłumaczalnej odwagi, co mnie zaskakiwało, ale i podniecało. Byłam ciekawa siebie samej i tego, co może się jeszcze zdarzyć. Później wylądowaliśmy w łóżku, seks był gorący, namiętny. To był mój drugi raz, kiedy na pierwszym spotkaniu wylądowałam z nowo poznanym facetem w łóżku. Utrzymaliśmy znajomość i kontynuowaliśmy temat, żeby to zrobić jeszcze z kimś innym w trójkącie. Mówiłam, że może być to trójkąt z kobietą lub mężczyzną. Umówiliśmy się w hotelu, teoretycznie mieliśmy być tylko sami. Okazało się jednak, że był tam jeszcze jeden pan.
A ty się spodziewałaś pana czy pani?
Szczerze mówiąc, nikogo poza Przemkiem się nie spodziewałam. Tak to wszystko specjalnie zaaranżował, żebym się nie przestraszyła spełnienia własnych pragnień. Okazało się, że mi się to bardzo podoba.
Co ci się spodobało?
Chyba najbardziej to, że pierwszy raz mogę zrobić coś, co było i jest tematem tabu. Nie miałam odwagi się nigdy na to zdobyć, a teraz to się działo i okazało się, że mnie to bardzo kręci.
Czyli seks w trójkącie z dwoma mężczyznami?
Tak, tak, tak. Nie spodziewałam się takiego scenariusza i być może dlatego byłam odważniejsza. Spotkaliśmy się w pokoju hotelowym, byliśmy sami, zasłonił mi oczy, do czegoś mnie przywiązał, a potem przyszedł ten kolega. Obydwaj zaczęli mnie dotykać, pieścić, całować po całym ciele. Poddawałam się temu. Podobało mi się, że jestem związana, że nie widzę, co się dzieje, ale w pełni czuję. Stopniowo dawałam przyzwolenie na coraz odważniejsze pieszczoty. Miałam wrażenie, że odczytują moje myśli, spełniając krok po kroku pojawiające się na bieżąco pragnienia.
Nazwij, proszę, te pragnienia. Powiedz, jakie…
Och, na przykład… chciałam, żeby jednocześnie jeden całował mnie w usta i dotykał moich piersi, a drugi lizał moją cipkę. Nie wiem, czym dałam znak, że w tym momencie tego chcę, ale wyobraziłam sobie i dostałam taką pieszczotę. Jakby czytali w moich myślach, podążali za moimi pragnieniami. Okazało się, że jest super.
Co jest fajnego dla kobiety w seksie z dwoma facetami?
Myślę, że najwięcej dzieje się, układa w głowie. Na pewno fajna jest fizyczność, ale to jednak nasz umysł najbardziej wtedy pracuje. Przeżywałam, że jest ich dwóch, że dzięki temu można otrzymać więcej uwagi i jednoczesnych pieszczot. Według mnie to istotne, że jest się niejako w podwójnym centrum zainteresowania.
Czy jeden nie był w stanie zaspokoić twojego temperamentu?
Temperament jak najbardziej zaspokoi jeden, ale intensywność doznań zapewnia właśnie dwóch. Od dawna chciałam to zrobić z dwoma mężczyznami, ale nie wiedziałam, że jest aż tak fajnie. Pytali mnie, czy mogą posunąć się dalej i dalej. Dużo czasu upłynęło, zanim doszło do penetracji członkiem. Przed wniknięciem we mnie zapytali o to wyraźnie i głośno – czy na pewno chcę jednego, a później drugiego. Było płomiennie i niezwykle żarliwie. Cały czas czułam ich obydwu, zajmujących się mną, nieodstępujących, dostarczających mi doznań, kochających mnie jednocześnie. To było wspaniałe przeżycie. Pamiętam doskonale każdy szczegół tamtej sytuacji.
Co działo się dalej? Praktykujesz teraz od czasu do czasu seks w trójkącie?
Nic więcej się nie zadziało w temacie trójkąta z dwoma mężczyznami, bo nie było okazji. Ale wiem, że chciałabym to kontynuować.
Czy miałaś jeszcze jakieś inne przygody seksualne, o których chcesz nam opowiedzieć?
Tak. Postanowiłam podążać za sytuacjami, okolicznościami, klimatem… za swoją własną ciekawością i odważnym odkrywaniem siebie. Chciałam przeżyć coś, co okaże się niezwykłe, co przekroczy wszelkie moje doświadczenia erotyczne, seksualne. Wspomniałam wam o tym, że to Przemek jako pierwszy opowiedział mi o istnieniu klubów dla swingersów. Byłam ciekawa, jak to wygląda, jak bawią się tam ludzie, kobiety. Zażyczyłam sobie, żeby Przemysław mnie tam zabrał. Czułam bardzo wyraźnie, że moja dusza i ciało potrzebują wolności, oswobodzenia tłamszonej dotąd przeze mnie ciekawości seksualnej, że jestem gotowa, że potrzebuję przeżyć coś więcej.
Wchodzisz do takiego klubu i co się dzieje?
Serdecznie cię witają. Jeżeli jesteś tam pierwszy raz, otrzymujesz od obsługi taką białą frotkę do założenia na rękę. Jest to informacja dla wszystkich gości, że dana osoba jest tu po raz pierwszy i należy się do niej odnosić ze szczególną atencją. Potem oprowadzili nas po całym domu, żebyśmy zobaczyli wszystkie pokoje.
I jak taki dom wygląda?
Ku mojemu zaskoczeniu było przytulnie i bardzo ciepło, a nie burdelowo. Zobaczyłam, że to jest całkiem fajne i przyjemne miejsce. Takie, w którym można posiedzieć, pogadać, a niekoniecznie od razu iść się bzykać. Atmosfera była spokojna, nie czułam się w żaden sposób skrępowana.
Opowiedz nam o tym, proszę, jakbyś miała opowiedzieć osobie, która kompletnie nie wie, o co chodzi.
To miejsce wygląda jak hotel, z barem, z przemiłą obsługą.
Wygląda bardziej jak knajpa czy hotelowe lobby?
Bardziej jak hotelowe lobby, z luźną atmosferą, absolutnie niezdradzającą tego, co się tam może dziać. Gdy pójdzie się na górę, to już można się domyślić, ale na dole wszystkie pokoje wyglądają zupełnie zwyczajnie, przyjemnie, z fajnym nastrojem i miłymi gośćmi.
Czy jak ktoś nie chce iść na górę, to nie musi?
Tam nikt niczego nie musi. Panuje atmosfera jak na spotkaniu przyjaciół. Każdy robi to, na co ma ochotę. Kamień spadł mi z serca, bo początki są trudne. Trzeba się oswoić z nową sytuacją, przełamać lody. Nie wiem, czy sama dałabym radę. We dwójkę było raźniej.
Czy było tak jak w opowieściach Przemka?
Pierwsze dwa razy spędzone w dwóch różnych klubach były zaskakująco towarzyskie i spokojne. Nie działo się nic, co mogło mnie zaskoczyć i zaspokoić moją chęć poszukiwania i doświadczania.
Zaskakująco towarzyski klub dla swingersów? Co masz na myśli?
Obydwa wieczory przesiedziałam, poznając różnych miłych ludzi. Owszem, z niektórymi mężczyznami trochę flirtowałam, otwarcie rozmawiałam o tym, jaką przyjemność można czerpać z umiejętności cieszenia się własną seksualnością i afirmowania jej. Jedne rozmowy były poważne, inne klubowe, beztroskie. Nikt mnie nie nagabywał, nikt nie zaproponował wprost seksu. W zasadzie czułam się jak w zwykłym klubie, ale pośród niezwykle przyjaznych i sympatycznych ludzi. Ktoś postawił mi szampana, inny podczas rozmowy odgarnął włosy, tak żebym poczuła dreszcze. Nic więcej.
A gdzie był wtedy twój przewodnik Przemek, zostawił cię tam?
Umówiliśmy się, że będzie w pobliżu, że jeśli go będę potrzebowała, dam mu znać. Chciał, żebym poczuła przyjazny klimat takich miejsc, żebym się oswoiła. Nie chciał, żebym czuła się wobec niego w jakiś sposób zobowiązana towarzysko. Czasami przyprowadzał mi kogoś i przedstawiał lub podchodził i pytał, czy wszystko w porządku. Dobrze go nazwaliście – przewodnik.
Czyli poszłaś do klubu dla swingersów i przegadałaś cały wieczór?
Dwa pierwsze razy w zasadzie tak. Poszłam do pokoju zabaw, ale tylko zobaczyć, jak uprawiają seks inni. Seks odbywał się w różnych pomieszczeniach. Tam bawiący się mają na siebie wyłączność lub są otwarci na innych i można dołączyć. Byli tam single, były pary. Odwiedziłam darkroom, czyli zaciemnione pomieszczenie, w którym wiele osób uprawia ze sobą seks. Przy barze i stolikach nie działo się nic oprócz rozmów i tańców. Wiedziałam, że jeśli wybrałabym któregoś z moich miłych rozmówców, to mogłabym się z nim bzykać.
Wracam do wątku związanego z realizacją twojej szalonej fantazji seksualnej. Chcesz nam opowiedzieć coś jeszcze?
Po tym jak jasno i wyraźnie sprecyzowałam swoje oczekiwania Przemkowi, on zorganizował dla mnie sesję, taki swego rodzaju seans seksualny, który bardzo ogólnie omówiliśmy. Chciałam doświadczeń z kobietą. Chciałam być sprowokowana i poprowadzona. Pragnęłam klimatu, piękna, pragnęłam być rozpieszczana, ale i zdominowana, trochę przymuszona. Oczekiwałam doznań, delikatności na przemian z bólem.
Opowiedz, proszę, jak to wyglądało.
Przemek wprowadził mnie do znanego mi już klubu. Weszliśmy na ostatnie piętro, były tam spuszczone schody przypominające drabinę na strych. Podał mi rękę, a ja zdjęłam szpilki. Powiedział, że jeśli powiem „stop”, spełnianie moich życzeń zostanie przerwane i wyjdziemy. Weszłam na górę, a on za mną, asekurując mnie; gdy weszliśmy, schody zostały złożone. Pomieszczenie tonęło w półmroku. Duże łóżko, sofa, pręgierz, dyby, klatka. Na ścianie rozwieszona kolekcja pejczy, szpicrut, masek, piór i piórek do pieszczot, prawdziwe kajdanki i takie z różowym futerkiem, koronkowe i satynowe. Klamerki do brodawek i inne rzeczy, których nie umiem do tej pory nawet nazwać. Obłędne.
Co działo się dalej?
Zza rogu wyszła kobieta moich marzeń. Wysoka, niezwykle szczupła, o prostych czarnych włosach. Ubrana w lakierowane szpilki z odkrytymi palcami. Miała na sobie gustowne skórzane spodnie i szykowny gorset. Na twarzy koronkową maskę. Czerwone paznokcie i usta przełamywały czerń jej tajemniczej postaci. Nasze oczy się spotkały, a mnie oblał dreszcz podniecenia i obłędnego pragnienia. Stałam osłupiała. Przemek ukląkł, żeby nałożyć mi szpilki, a potem usiadł na sofie. Wtedy zauważyłam, że w fotelu siedzi nieruchomo jakiś mężczyzna. Kobieta bardzo powoli podeszła do mnie. Delikatnie uniosła moją brodę, przyglądając mi się, jakby podejmowała decyzję, czy nadaję się do zabawy. Oglądała mnie centymetr po centymetrze z bliska, czułam jej zapach, ciepło, delikatność skóry, ale też stanowczość i kobiecą moc, siłę. Byłam coraz bardziej podniecona sytuacją, gotowa na wszystko. Kobieta zapytała, czy jej się poddam, czy na pewno tego chcę, czy będę jej służyć. Miałam wrażenie, że zaczęła wnikać w moją głowę. Świadomie poddawałam się jej wytycznym. Zaufałam jej. Odpływałam. Nie widziałam już nikogo i niczego. Przymykałam oczy, klęcząc, później leżąc; dałam się skrępować, uderzać szpicrutą. Rozkoszowałam się jej pocałunkami składanymi na mojej szyi i silnym zaciskaniem jej dłoni na moich nadgarstkach. Doskonale pieściła moje włosy, piersi, brzuch. Wykonywałam jej polecenia z przyjemnością i pełnym zaangażowaniem. Nigdy nie myślałam, że będzie mnie podniecać ssanie i lizanie kobiecych dłoni, palców u rąk, które wkładała mi do ust. Byłam zupełnie mokra, kiedy rozkazała mi uklęknąć i całować jej kostki i stopy ozdobione wysokimi szpilkami i złotą bransoletką. Nigdy nie odczuwałam takich pragnień. Ta kobieta wydostała je z mojego wnętrza. Utonęłam w ekstazie, kiedy zdecydowanymi ruchami zakuła mnie w dyby i wymierzała odpowiednią liczbę bolesnych lub bardzo delikatnych batów. Później długo wabiła mnie ustami, drażniąc jak zakazanym owocem. Pamiętam, że w pewnym momencie zaczęłyśmy się całować, namiętnie, głęboko, łakomie.
To był twój pierwszy pocałunek z kobietą?
Tak, pamiętam jego smak do dziś. Wspaniały. Nie pocałunek, ale długie całowanie się.
Co jeszcze pamiętasz? Proszę, opowiadaj dalej.
Rozkazała, abym zdjęła spodnie. Zasłoniła mi w pewnym momencie oczy, związała moje ręce lnianą liną przymocowaną do sufitu. Rozstawiła nogi, zakuwając je w kajdanki z metalową, sztywną rozpórką uniemożliwiającą zaciśnięcie nóg. Sunęła swoją dyscypliną po wewnętrznych stronach moich ud. Szeptała: „Moja grzeczna dziewczynka”. Pytała, czy mi dobrze, czy chcę jeszcze i dalej. Z jednej strony opiekowała się mną na granicy mocnych wrażeń, dając mi nieopisane przeżycia, z drugiej – czułam, że sama czerpie z tego przyjemność, co wzmagało moje podniecenie. Założyła mi na piersi klamerki, bawiła się moim ciałem, prowadząc po nim pejczyk i baciki. Czułam przyjemny ból i przyjemne pieszczoty. Czułam się cudownie. W końcu, całując mnie w przerwach między batożeniem, wsunęła mi palce do cipki. Byłam zupełnie mokra. Odniosłam wrażenie, że zemdleję z rozkoszy. Doprowadziła mnie palcem do orgazmu, dwa razy. Dosłownie czułam, jak kaskada moich soków spływa mi po udach. Nigdy wcześniej ani później nie przeżyłam tak silnego orgazmu. Kiedy szepnęłam, że omdlewają mi ręce, uwolniła mnie, doprowadzając na smyczy do dużego łóżka. Tam gładziła mi włosy, twarz, rozmasowała nadgarstki i wybatożone pośladki. Czułam się przy niej wspaniale, byłam spełniona i bezpieczna. Ślady miałam jeszcze przez tydzień, a niepowtarzalne wspomnienie mam do dziś.
A co działo się wtedy z Przemkiem i tym mężczyzną?
Mężczyzna kilka razy podał mojej pani coś, o co poprosiła. Odpowiedni pejcz, linkę do krępowania mnie; wyglądało to, jakby był widzem, a jednocześnie jej służył. Przemek siedział w fotelu. Patrzył, był w pobliżu.
Czy w przeszłości spotkałaś na swojej drodze jakieś kobiety, które działały na twoją wyobraźnię? Czy miałaś z nimi kontakty seksualne?
No właśnie wcześniej nigdy nie miałam. Nie ukrywam, że często o tym myślałam, natomiast nic takiego się nie wydarzyło. Może to wynikało z braku odwagi i moich zahamowań?
Czy miałaś jeszcze jakieś niesamowite przygody w klubie?
Tak, miałam. Pojechaliśmy do tego klubu z Przemkiem w dniu jego imienin. Zaraz po wejściu Przemek zniknął na pogaduszki w jednym z pokoi, gdzie znajomi składali mu życzenia. Rozmowy w tym gronie mnie nie interesowały. Wspomnienia i opowieści, co u kogo słychać. Ja tych ludzi nie znałam. Wyszłam z tłumu gości szturmujących bar i poszłam sprawdzić, czy coś się już dzieje na górze. Słyszałam od Przemka, że wstawiono tam fotel ginekologiczny, który jest wykorzystywany do zabawy. Weszłam po schodach kręconych, żeby to zobaczyć. Zamiast drzwi w wejściu do jednego z pomieszczeń wisiała śnieżnobiała, półprzezroczysta zasłona. W środku było około siedmiu mężczyzn i jedna kobieta. Kiedy zajrzałam do środka, jej uwaga skupiła się całkowicie na mnie. Oceniłam zebranych tam facetów. Eleganccy, zadbani, dość wysocy, dobrze zbudowani. Wszyscy w spodniach i jasnych, głównie białych koszulach, ale boso. Zróżnicowani pod względem urody, ale wszyscy żartujący, roześmiani, natychmiast przyjaźnie i entuzjastycznie do mnie nastawieni. Przez głowę przeszła mi myśl o seksie typu gang bang. Kobieta w wąskiej czarnej sukience na ramiączkach sięgającej aż do kolan, upiętych czarnych włosach i gustownych okularach Chanel przypominała mi do złudzenia moją panią z pokoju BDSM. Wysokie czarne szpilki, czerwona szminka, czarne satynowe rękawiczki za łokcie. Pomyślałam: to ona. Nie bawiła się z mężczyznami, a raczej bawiła się nimi, prowadząc rozmowę, kusząc, ale nie oferując im nic oprócz wydawanych dyspozycji i nadziei na coś więcej. Od razu przeszyła mnie wzrokiem. Znałam już doskonale siłę takiego spojrzenia. Rozpoznałam również swoje narastające podniecenie i chęć poddania się temu, co będzie się działo dalej. Poczułam dreszcze, motyle w podbrzuszu, mięknące nogi. Byłam onieśmielona, ale jednocześnie nakręcona całą sytuacją. Zaproponowała mi wypróbowanie fotela ginekologicznego z zaznaczeniem, że żaden z mężczyzn mnie nie dotknie, ale będą patrzeć. Dodała, że przeprowadzi dla tych przystojniaków egzamin teoretyczny ze znajomości anatomii kobiecych narządów płciowych, a ja będę jej żywym modelem. Na koniec zbada mnie osobiście i doprowadzi do orgazmu. Aksamitny głos brzmiał znajomo. Każdy ze zgromadzonych mężczyzn przyjmował jej propozycję z entuzjazmem. Pomyślałam, że to jeszcze widocznie nie mój czas na gang bang, choć mężczyźni wyjątkowo mi pasowali. Testosteronowi samce alfa, może wszyscy aż zbyt doskonali. To mnie podnieca, ale i blokuje. Ubrana byłam w niewinną sukieneczkę i dziewiczo białe, koronkowe stringi. Ten fotel ginekologiczny był odrestaurowanym modelem z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Poczułam znajome uczucie podniecenia i zaufania do brązowookiej kobiety. Z nią czułam się dobrze i bezpiecznie. Widziałam, jak rządzi tymi o głowę wyższymi od niej samcami. Byli jej kompletnie podporządkowani. Domyśliłam się, że wielu z nich nie zna, bo żądała przedstawienia się i prezentacji. Przepytywała ich o liczbę odbytych stosunków i poziom umiejętności seksualnych, dodając ze śmiechem, że za chwilę dowiemy się, co wiedzą o anatomii i fizjologii kobiecych narządów płciowych. Wszyscy czekali na potencjalną pacjentkę. Odczytała moje przyzwolenie na zabawę. Dwóm najprzystojniejszym kazała podać mi rękę i wprowadzić do środka. Trzeci miał za zadanie zdjąć mi majtki, tak jak potrafi zrobić to najlepiej, ale również jak najwolniej. Poszło mu jednak szybko. W tym samym czasie dumna pani ginekolog zaangażowała innych facetów do zdjęcia jej rękawiczek i umycia, a później osuszenia rąk. Kolejnemu rozkazała zdezynfekować siedzisko fotela ginekologicznego. Działo się wiele rzeczy naraz. Wykonując kolejne polecenie pięknej pani, mężczyźni pomogli mi usiąść na fotelu i dopasowali ręcznie regulowane strzemiona fotela ginekologicznego do długości moich nóg. Pani troskliwie upewniła się, czy jest mi wygodnie. Pogłaskała mnie po głowie, bawiąc się moimi włosami. Zapytała, czy chcę, aby zasłonić mi oczy. Nie chciałam, pragnęłam patrzeć i pokonywać wstyd, widzieć wzrok mężczyzn skupiony na mnie. Nie umiem opisać siły podniecenia, które towarzyszyło mi tuż przed wyeksponowaniem dla wszystkich mojego nagiego krocza. Czułam, że odkrywam kolejne pokłady moich podniet. W pokoju panowała swobodna atmosfera. Mężczyźni byli skoncentrowani na poleceniach pani profesor. To dodawało mi pewności, że nie wydarzy się nic, nad czym ona nie będzie mogła zapanować. Leżałam rozwarta na fotelu ginekologicznym, a dookoła stało siedmiu przystojniaków i najpiękniejsza kobieta, jaką znałam.
Można powiedzieć, że to realizacja zabawy w doktora z okresu dzieciństwa w wersji dla dorosłych?
Tak i nie. Takie skojarzenie miałam tylko przez ułamki sekund, bo tu działo się nieporównywalnie więcej.
Bawiłaś się w dzieciństwie w lekarza?
Tak, raz z bratem ciotecznym.
Ile miałaś lat?
Nie pamiętam, to był chyba czas początków przedszkola.
Co wtedy robiliście?
Zbadaliśmy się wzajemnie. Ja jego ptaszka, a on moje gniazdko. Uznaliśmy, że nie są podobne, i koniec.
Nie wracałaś nigdy do takich zabaw?
Nie, wtedy chyba tylko zaspokoiłam ciekawość tego, czym różni się chłopiec od dziewczynki, i koniec. Ach, może jeszcze omówiliśmy temat, czy dziewczynki mogą siusiać na stojąco. Jak spróbowałam, obsikałam sobie nogi, więc uznaliśmy, że nie. Nic więcej nie pamiętam z tamtej zabawy. Pewnie na tym poprzestałam.
Wróćmy do twojej opowieści z klubu. Czy możesz opowiedzieć, co działo się dalej?
Ona założyła gumowe, medyczne rękawiczki. Do ręki kazała sobie podać szpicrutę zastępującą teraz wskaźnik. Wskazała na mnie i zapytała, czy jestem gotowa. Kiedy odpowiedziałam, że tak, wszyscy zamilkli, a ona seksownie wyszeptała: „Teraz sama odsłoń powoli cipkę”. Delikatnie uniosłam brzeg sukienki. Kazała podwinąć ją wyżej, tak żeby było widać całe moje łono. Trzęsłam się z podniecenia. Widziałam, jak wpatrzeni w mój srom mężczyźni przełykają w podnieceniu ślinę. Żaden z nich nie drgnął.
Użyłaś sformułowania srom kobiecy, a nie duma kobieca. Srom tłumaczy się z łaciny jako wstyd.
Tak, jak ja się wtedy wstydziłam… Myślę, że byłam cała czerwona na twarzy, a jednocześnie drżałam z podniecenia. Wyschło mi zupełnie w ustach. W tym samym momencie pani kazała podać mi wodę w takim starodawnym kieliszku, jak kiedyś podawało się krople żołądkowe. Wypiłam dwa kieliszki wody.
Co działo się dalej?
Zaprosiła pierwszego ochotnika i kazała mu usiąść przed moim kroczem, na kręconym białym krzesełku, zapewne kiedyś wykorzystywanym w tym samym gabinecie ginekologicznym co fotel i kieliszek. Każda odpowiedź była oceniana i zapisywana przez mężczyznę siedzącego w głębokim fotelu w kącie pokoju.
Zaczęła ich naprawdę przepytywać?
Pierwsze pytanie dotyczyło tego, dlaczego zaschło mi w ustach, a wejście do pochwy stało się wilgotne. Potem przeszła do łatwiejszych pytań, poleciła nazywać wskazywane części moich narządów płciowych. Dostawała odpowiedzi, na przykład „ja nie wiem, przecież to muszelka” zamiast „wargi sromowe mniejsze” lub „kobiecy delikatny guziczek” zamiast „łechtaczka”. Pozwalała oglądać moją cipkę z bliska, omawiając każdą jej część. Kilku pierwszych mężczyzn na serio albo dla zabawy oblało egzamin. Później kolejni zapamiętywali odpowiedzi i mówili trafnie. Pozwalała powąchać mnie, obejrzeć przez szkło powiększające, ale nie dotknąć. Czułam, widziałam i słyszałam podniecenie wszystkich tam obecnych. Mną aż wstrząsało seksualne napięcie. Wszyscy ubrani, a ja z bezwstydnie wyeksponowanym kroczem na fotelu ginekologicznym. W pewnym momencie zapytała, czy możemy obejrzeć mnie głębiej za pomocą jednorazowego wziernika. Zgodziłam się natychmiast. Nie trzeba było używać żelu, taka byłam mokra z podniecenia. Włożenie wziernika i jego rozwarcie było niczym pieszczota seksualna. Marzyłam, żeby włożono mi do środka coś więcej. Chciałam poczuć palec każdego z mężczyzn, chciałam, żeby zaczęli mnie pieścić, kochać, pieprzyć, najlepiej wszyscy naraz.
Czy tak się stało?
Nie. Myślę, że ona z premedytacją bawiła się naszym napięciem seksualnym, oczekiwaniem i wzmożonym podnieceniem. Doskonale wiedziała, że działa na granicy wytrzymałości seksualnej mojej i obserwatorów. Widziała, że każdy z nich chciałby mnie posiąść na tym fotelu, ja też byłam na to gotowa, ale sterowana przez nią gra wstępna trwała bez końca, wprowadzając mnie w obszary pragnień, których do tej pory nie czułam. To wszystko wciąż jest dla mnie trudne do opisania.
Czy ta kobieta dopilnowała reguł, które ustaliłyście przed zabawą?
Zdecydowanie tak. Tam było dużo osób, a w takich sytuacjach ludzie z tego typu miejsc pilnują ściśle reguł, na które się umawiają. Jak tylko ktoś zaczynał się rozpędzać, na przykład jeden z mężczyzn chciał polizać moją cipkę, rozkazała mu przejść do grupy obserwatorów. Nie zgodziła się na to, choć ja nie miałam nic przeciwko. Chciałam więcej, ale nie dostałam. Na koniec zbadała mnie ginekologicznie, palcami uciskając podbrzusze. Później sprawnie przeszła do masturbacji, doprowadzając mnie do orgazmu. Cały czas miała na sobie medyczne rękawiczki. Jęczałam z rozkoszy. Do dziś widok takich rękawiczek wywołuje u mnie przyjemne dreszcze.
Co robili wtedy tamci mężczyźni?
Pozwalała im się dotykać, ale żadnemu nie wolno było mieć wytrysku. Część z nich wyjęła swoje członki, masturbując się przy nas, a inni dotykali się przez spodnie. Gdy doszłam, ona podała mi rękę i pomogła zejść z fotela. Przytuliła do siebie i podziękowała. Powiedziała, że byłam wspaniała, jak wtedy na górze. Dodała, że też jest mokra, a wszystko było dla niej niezwykłą przyjemnością. Przy wszystkich pocałowała mnie delikatnie w usta. W tym momencie wszedł Przemek i spytał, co się tu dzieje.
Czuwał nad tobą?
Dzisiaj wiem, że przyszedł w pewnym momencie i obserwował wszystko zza zasłony.
Czy wiesz, kim była ta kobieta?
Wtedy gościem na imieninach Przemka.
A wcześniej?
Dominą na imprezie.
Masz jeszcze dużo fantazji do zrealizowania?
O tak, bez liku. Marzę o tej kobiecie, marzę też o orgii z wieloma mężczyznami. Nie mam odwagi jeszcze sama się do pewnych rzeczy przyznać, ale fajnie mieć właśnie takiego przewodnika jak mój przyjaciel Przemek.
A co on ci jeszcze proponuje albo o czym opowiada? Co wywołuje u ciebie dreszcze i co faktycznie chciałabyś zrobić?
Na pewno mam ochotę na seks grupowy. Chciałabym, żeby dopadło mnie wielu facetów i żeby mnie porządnie zerżnęli.
Czyli klasyczny gang bang?
Tak. To mnie najbardziej kręci i nie może wyjść mi z głowy.
Czego spodziewasz się po takim gang bangu? Czego oni ci dostarczą? Emocji czy wyżycia fizycznego?
Jednego i drugiego. Na pewno żeby wyżyć się fizycznie, wystarczy zrobić to z jednym facetem, ale jednak większa liczba mężczyzn wzbudza u mnie pożądanie. Bardzo mnie to kręci.
A jeśli chodzi o poniżanie, czy miałaś już takie fantazje albo próbowałaś poddać się mężczyźnie tak bardzo, żeby cię skrępował, złapał za włosy?
Tak, ale do pewnych granic. Uwielbiam szarpanie za włosy, uderzanie po tyłku, uwielbiam to. Jednak do bardzo ekstremalnych sytuacji bym się nie posunęła, bo mnie to nie kręci, albo jeszcze o tym nie wiem.
A co sądzisz o praktykach shibari?
To nie moja bajka. Byłam zaskoczona, gdy to oglądałam, bo mnie shibari w ogóle nie rusza. Podobno są osoby, które strasznie się tym podniecają, ale na mnie zupełnie nie zrobiło to wrażenia.
Są osoby, dla których sam fakt bycia wiązanymi jest już wielką przyjemnością.
Mnie podnieca, kiedy jest to element potrzebnej mi gry seksualnej, jak wtedy w hotelu z Przemkiem i Norbertem. Kiedy jestem związana, ale dzieje się to dalej w obrębie takich aktów jak głaskanie, pieszczoty, pocałunki, klasyczna delikatna stymulacja z mocniejszymi i mocnymi elementami. Wiązanie, skrępowanie, jak powiedziałam, musi być dla mnie częścią aktu seksualnego, a nie główną przyjemnością, jak to chyba jest w praktykach shibari.
Czy oprócz gang bangów i kontaktu z tajemniczą panią coś jeszcze kiełkuje w twojej głowie?
Na dzisiaj jestem na tym etapie, że pragnę tylko kontaktu seksualnego z nią sam na sam oraz gang bangu. Na razie nic więcej nie urodziło mi się w głowie.
Co cię powstrzymuje przed realizacją tych fantazji?
Jedynie brak możliwości. Po prostu nie było odpowiedniej okazji. Ona zniknęła.
Czy uważasz, że jesteś dopiero na początku swojej drogi odkrywania uroków urozmaiconego seksu?
Tak, i jestem gotowa poszerzyć zakres moich poszukiwań. Nie wiem, czego się spodziewać, wprawdzie mam swoje fantazje, o których mówię, ale nie wiem, czego się później spodziewać. Jest to dla mnie nowy temat, być może jeżeli spróbuję czegoś innego, będę rozczarowana. Poznanie dostarcza różnych przeżyć. Nie tylko pozytywnych.
Czy jeżeli przyjdziesz do jakiegoś miejsca, gdzie będą wyłącznie nieznajomi, którym zaufasz i oddasz się, to w twojej głowie powstanie jakiś konkretny scenariusz?
Nieprzewidywalna sytuacja z osobami, których nie znam, bardzo mnie kręci, natomiast nic więcej na dzień dzisiejszy nie potrafię powiedzieć. Powód jest taki, że jestem zafiksowana na jednym punkcie, żeby zrobić coś konkretnego. Muszę najpierw zrealizować moją największą fantazję. W wieku czterdziestu lat odkryłam nowe rzeczy, na razie skupiam się na tym. Może za rok odkryję następne.
A co sądzisz o seksie z kobietami, ale w większym gronie, na przykład pięć czy sześć kobiet naraz, które nawzajem się nakręciły i są tylko i wyłącznie dla siebie, czyli o takim kobiecym gang bangu?
Na dzisiaj raczej bym wolała konfigurację damsko-męską, może w takim dużym gronie niekoniecznie, ale z jedną kobietą na pewno dalej tak.
A pary?
Pary zdecydowanie tak.
Co sądzisz o sytuacjach, gdy na tak zwanych domówkach spotykają się dwie lub trzy pary?
To też by wchodziło w grę, jak najbardziej. Jeszcze nie wiem, czego się można spodziewać na takich spotkaniach. Chciałabym je zobaczyć, nie wiem, jak daleko mogłabym się posunąć i co nowego mnie tam spotka.
Podsumowując, odkryłaś, że istnieje pewien obszar poszukiwań, który jest dla ciebie atrakcyjny. Jesteś otwarta i gotowa na poszerzanie doświadczeń. Czekasz na to, co się wydarzy. Będziesz poznawać te wszystkie tematy i po kolei zaliczać poszczególne etapy, które pozwolą ci zrealizować wszystkie fantazje.
Mam nadzieję, że nie zabraknie mi odwagi. Sama jestem ciekawa, na ile starczy mi śmiałości i jak daleko się posunę. Tego nie wiem, bo jeszcze tego nie odkryłam.
Powiedzmy, że dostaniesz informację od swojego kolegi Przemka: „Słuchaj, w przyszłym tygodniu, w czwartek, jest gang bang. Przyjeżdżaj”. Czy dzisiaj już wiesz, że jest w tobie gotowość do realizacji tej fantazji?
Nie wiem, co zrobię, czy będę miała na tyle odwagi. Bardzo chętnie bym się na coś takiego zdecydowała, ale są jeszcze we mnie jakieś opory.
A czy powtórzyłabyś tamtą sytuację z dwoma facetami?
Tę pierwszą sytuację? Z hotelu? Powtórzyłabym, na pewno. Z prawdziwą przyjemnością. Każdą z tych przeżytych i tutaj opowiedzianych bym powtórzyła.
Czyli prawdopodobnie z realizacją następnej fantazji też będzie dobrze.
Oby tak było, ale te lęki gdzieś tam jeszcze we mnie są. Jak tak dalej pójdzie, pewnie się ich pozbędę, ale początki są zawsze trudne.
Jak myślisz, co ci da pozbycie się tych lęków?
Zdecydowanie większą pewność i akceptację samej siebie. Pozbędę się kompleksów, których jak każda kobieta mam dużo.
Jesteś tak piękną kobietą, że nie powinnaś mieć kompleksów.
Wszyscy mi to powtarzają, ale ja mam nieco zaburzoną samoocenę i teraz zaczynam to naprawiać. Coraz więcej osób powtarza, że powoli wracam do żywych. Zaczynam zachowywać się jak dawniej, znowu się uśmiecham. Przez wiele lat tego nie było, albo tylko sporadycznie, z czym zupełnie nie mogłam się pogodzić, bo znałam siebie sprzed iluś tam lat.
Wróciłaś właśnie z wakacji. Wyjechałaś razem z koleżankami do kurortu. Czy nie kusiło was, żeby poflirtować z innymi wypoczywającymi?
No i tu was zaskoczę: absolutnie mnie nie kusiło. Sama jestem zdziwiona, bo ja od zawsze byłam straszną flirciarą. Zupełnie wyłączyłyśmy się na tym wyjeździe, poodpoczywałyśmy, poleżałyśmy, opalałyśmy się, natomiast zupełnie mnie nie kusiło flirtowanie, kręcenie z facetami, nic, zupełnie. Może dlatego, że wiesz, że ktoś na ciebie czeka. Ja sobie właśnie w ten sposób odpowiedziałam na to pytanie. Co zyskam? Poderwę sobie jakiegoś pierwszego lepszego faceta i co on może mi zaproponować? Znowu się przekonam, że tak jak kiedyś, ileś lat temu, jest beznadziejnie. On nie stłucze mi dupy, nie zwiąże, nie zrobi nic z tego, co lubię, więc po co mi to. Nie chce mi się, wolałam czyste lenistwo z koleżankami, które nie znają ani moich niestandardowych potrzeb seksualnych, ani tym bardziej spełnień. Bałabym się uznania za dziwaczną kobietę, a jeszcze bardziej – odrzucenia. A ja tylko pragnę czegoś innego seksualnie, czegoś więcej psychicznie. W niektórych kręgach znajduję zrozumienie. Wiem już też, że są i inni, którzy mają tak jak ja. Cieszy mnie to.
Spełnienie seksualne daje mi siłę i moc, czuję się wtedy jak królowa świata
Powiedz nam, proszę, jakie znaczenie ma seks w twoim życiu.
Ogromne. Ogromne.
Uważasz tak teraz czy uważałaś tak zawsze?
Uważam tak teraz. Musiałam dojrzeć emocjonalnie, a co za tym szło – dojrzewała również moja seksualność, czyli tak naprawdę moja kobiecość. Trwało to wiele lat, w sumie około dziesięciu lat pracy nad sobą. Pamiętam siebie jako dwudziestolatkę, która nie pozwalała polizać mężowi cycuszka, bo było to jakieś krępujące. Zaczęłam pracować przede wszystkim nad moimi emocjami, bo czułam się niedojrzała emocjonalnie. Dopiero kiedy wkroczyłam w świat tańca i tańca brzucha, zaczęłam odnajdywać swoją tożsamość.
Ile miałaś lat, gdy zaczęłaś tańczyć?
Dwadzieścia pięć. Miałam już dziecko. Taniec brzucha jest tańcem przeznaczonym dla kobiet. Nieważne, jaką masz figurę, jakie masz piersi, jaki masz tyłek, jakie masz ręce, dłonie, włosy – wszystko w tym tańcu jest twoim atutem, absolutnie wszystko. Kiedy urodziłam dziecko, miałam dwadzieścia lat. Moje ciało strasznie się zmieniło, nikt mnie nie przygotował na tak drastyczną metamorfozę. Przed ciążą moje piersi niewiarygodnie sterczały. Moja pupa była kształtna, jędrna i uniesiona, a po ciąży wszystko nagle mi opadło, schudłam do czterdziestu pięciu kilo. Wyglądałam jak inna osoba, jakbym nagle stała się kimś innym. Taniec spowodował, że poczułam w sobie kobietę, zaczęłam inaczej się poruszać. W moje ciało wstąpiła gracja, tak że mężczyźni zaczęli zwracać na mnie uwagę inaczej niż do tej pory. Owszem, zawsze przykuwałam ich spojrzenia, ale teraz było jakoś inaczej i to mnie zachęciło do dalszego zgłębiania, co się dzieje. Oprócz pozytywnej przemiany ciała, ruchów, gestów poprawiło się moje poczucie własnej wartości, takie mocne ugruntowanie siebie, poczucie własnej siły i inteligencji. Obecnie jestem w stanie z każdym porozmawiać, na każdym poziomie i na każdy temat. Z czasem stałam się niezwykle otwartą osobą, więc i mój seks jest zupełnie inny.
Ile teraz masz lat?
Trzydzieści pięć.
Czyli te ostatnie dziesięć lat to czas intensywnej ewolucji i przemian.
Niewątpliwie.
Gdzie się urodziłaś?
W roku siedemdziesiątym ósmym w Warszawie.
Urodziłaś się i wychowałaś w Warszawie, w dużym mieście. Jak myślisz, dlaczego w wieku dziewiętnastu lat wstydziłaś się, gdy mąż chciał pocałować twoją pierś?
Może nie do końca wstydziłam się, ale jakoś mi to nie pasowało. Nie wiem, dlaczego tak reagowałam.
Cofnijmy się zatem do okresu socjalizowania się twojej seksualności. Jesteś dziewczynką dwunasto-, trzynasto-, czternastoletnią i dowiadujesz się, czym jest seks, seksualność, rola biologiczna kobiety. Jak w tym czasie podchodziłaś do tej nowej wiedzy?
Wtedy? O seksie dowiedziałam się od koleżanki w wieku sześciu lat i to był mocny gwałt na mojej psychice. Nie wyobrażałam sobie, że to coś ma we mnie wejść.
Dość wcześnie rozpoczęłaś edukację seksualną.
Tak, miałam sześć lat i to właśnie koleżanka, sąsiadka z dołu, powiedziała, że pan wsadza pani. Wtedy narodziła się we mnie jakaś niezgoda, że tak nie wolno. Pierwsze doświadczenia seksualne miałam dosyć szybko. Zawsze byłam atrakcyjną dziewczyną – mimo że byłam punkówą z kolorowymi włosami, zawsze uganiał się za mną sznurek facetów. Kiedy miałam trzynaście lat, pewien chłopak strasznie mnie spił, a potem wykorzystał, zgwałcił. Taki był mój pierwszy raz. Potem moja psychika zadziałała w ten sposób, że to ja zaczęłam wykorzystywać facetów. Podrywałam ich, chciałam przelecieć i zostawiałam. To była moja zemsta. Trwało to do siedemnastego roku życia. W tym okresie miałam już sporo doświadczeń, nawet w wielokątach.
A skąd się wziął pomysł na wielokąty?
W namiocie nocowałam z trzema chłopcami i jakoś tak pomyślałam, że fajnie się czuję, gdy z jednym z nich się zabawiam, a tamci nas obserwują. Zadziałał jakiś bodziec i sama z siebie zaczęłam działać. Całując się z jednym, wzięłam drugiego za rękę, no i tak jakoś zaczęliśmy we trójkę.
Czy to doświadczenie wspominasz jako pozytywne?
Bardzo pozytywne. Przez dwa tygodnie wakacji sporą liczbę facetów przygarnęłam na tym polu namiotowym.
Czy na te wakacje pojechałaś z jednym chłopakiem?
Nie, pojechałam zbierać truskawki i pierwszego lub drugiego dnia już wylądowałam z tymi chłopcami w namiocie. To było mocne przeżycie i naprawdę odebrałam je jako coś bardzo fajnego. Potem kochałam się z jakimś jeszcze jednym i właśnie wtedy przeżyłam swój pierwszy mocny orgazm. Pamiętam go do tej pory. Czułam się, jakbym się unosiła, latała w powietrzu, i to było wspaniałe. Potem, gdy już miałam stałego chłopaka, te doświadczenia z pola namiotowego trochę mnie zawstydzały. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że może jednak trochę przegięłam, że to nie było właściwe. Przy tym chłopaku zaczęłam być taką cnotką. On chciał, żebym mu zrobiła loda, a ja – że może jednak nie. Zamierzałam być teraz porządną dziewczyną. Zaczęło mi się wtedy włączać to wszystko, co mówiły babcia i mama, jakby coś mi zostało zaprogramowane. To spowodowało, że seks przestał być dla mnie fajny. Zaprogramowanie spacyfikowało całą moją ekspresję. Tak wyglądały moje początki.
Jak długo odgrywałaś przed tym chłopakiem porządną dziewczynę?
Około trzech lat. Później znowu miałam chwilę licznych romansów, aż spotkałam przyszłego męża.
Jak przekładała się ta poprawność seksualna na twoje życie pozaseksualne? Czy nie miałaś wrażenia, że podcina ci skrzydła?
Początkowo nie miałam, ale później uświadomiłam sobie, że potrzebuję żyć inaczej.
Czy swobodne życie dawało ci dużo więcej siły, chęci do działania, było pozytywnym bodźcem, czy może nie miało znaczenia?
Na pewno miało znaczenie. Kiedy tłamsiłam swoją seksualność, czułam się albo przygaszona, albo zdenerwowana, miewałam wybuchy płaczu wymieszane z poczuciem braku zadowolenia z życia i często odczuwałam pozornie nieuzasadnioną złość. Ponieważ cały czas gasiłam swój temperament i apetyt na seks, to się przekładało na moje życie. Pamiętam, że byłam strasznie nerwową osobą, bo nosiłam w sobie napięcia seksualne, byłam po prostu niezaspokojona. Pragnęłam czegoś więcej od życia, również od życia erotycznego, ale wydawało mi się wtedy, że to jest nie do pogodzenia z tym, co wypada, i z tym, czego dziewczyna nie powinna robić, żeby traktowano ją poważnie i z szacunkiem. To, co odkryłam i aktualnie posiadam, to świadomość, że seks daje mi bardzo dużo życiodajnej energii. Pozytywnie mnie nastraja, ta energia mnie karmi. Spełnienie seksualne daje mi siłę i moc, czuję się wtedy jak królowa świata. Czuję, że jestem najważniejsza, a facet bardzo się stara robić dla mnie wszystko, bym czuła się fantastycznie. Ja również robię wszystko, żeby on czuł się tak samo. Taka obopólna wymiana energii jest po prostu wspaniała. Potem mam cudowny humor, jestem spełniona. W moich aktualnych związkach, kiedy mogę być absolutnie sobą, a seksualność jest totalnie uwolniona, nie mam już tych napięć co dawniej. Przestałam być nerwową osobą.
Wróćmy teraz do dwudziestego piątego roku życia. W jaki sposób przewartościowanie myślenia o seksualności zaczęło się później przekładać na twoje doświadczenia erotyczne?
Podczas trwania małżeństwa miałam kochanków. Kiedy byłam z nimi, mąż o tym wiedział. Miałam jego przyzwolenie, mogłam się spotykać. Mój mąż nie był w stanie mnie zaspokoić, dlatego pojawiło się to ciche przyzwolenie.
Czyli mąż zgadzał się na kochanków?
Powiedział mi w pewnym momencie: „Zawsze wiedziałem o tych twoich małych miłostkach, one nigdy mi nie przeszkadzały”. Razem mieliśmy doświadczenia z dziewczynami w trójkącie, żeby urozmaicić nasze życie seksualne.
A kto wymyślił trójkąt z kobietą?
Mąż źle zinterpretował moje słowa, że jest taki poukładany i nie ma w nim miejsca na szaleństwa. Gdy byliśmy w jakimś klubie ze striptizem, zaproponował dziwce z klubu, żeby pojechała z nami do domu. Tak zinterpretował moją potrzebę przeżycia czegoś szalonego.
Czy to był twój pierwszy raz z kobietą?
Nie. Już wcześniej miałam doświadczenia z koleżankami, ale to był pierwszy raz w trójkącie z kobietą i mężczyzną. Potem jeszcze raz gdzieś to powtórzyliśmy, ale jakoś nam to nie pasowało. Myślę, że problem tkwił w osobie, którą dobraliśmy. To nie była osoba zaufana, z którą się przyjaźniliśmy, tylko zupełnie obca, i myślę, że na tym polegał problem.
Skoro już jesteśmy przy kobietach, opowiesz nam o swoim pierwszym doświadczeniu z koleżankami? Co spowodowało, że chciałaś czegoś takiego spróbować?
To był okres między trzynastym a siedemnastym rokiem życia. Wyjechałam z koleżankami pod namiot, coś tam sobie wypiłyśmy i padło pytanie, która z nas się najlepiej całuje. Tak zaczęły się wspólne pocałunki, żeby to sprawdzić. Gdy wygrałam konkurs, to potem każda chciała się ze mną całować. Z czasem na wakacjach poznałam dziewczynę, która była na dziewczyny nastawiona. Powiedziałam sobie: dobra, spróbuję, a co mi tam.
Czyli to ona ciebie uwiodła?
Nie uwiodła. Wystarczyło, że mnie zapytała, czy mam ochotę na seks. To się zdarzyło w okresie, gdy intensywnie szukałam nowych przeżyć. Ponieważ nie miałam stałego chłopaka, nie bałam się próbować. Po wszystkim stwierdziłam, że było przyjemnie, ale bez fajerwerków. Mogę cycuszka pomacać, mogę się pocałować, włożyć jej palce do cipki, ale żeby mnie to zafascynowało, to nie bardzo.
Czy teraz też tak jest, czy już się to zmieniło?
Teraz też tak jest. Jeżeli jakaś uległa chce mnie polizać, mówię: „No chodź, zleję ci zaraz cycucha”. Gdy widzę, że ta osoba się cieszy, bo może ze mną obcować, to mnie to też cieszy. Fajny jest taki przepływ energii między nami. Gdybym tylko miała coś robić dziewczynie, to niekoniecznie by mnie to podniecało. Mam jedną koleżankę, z którą się całujemy, gdy bawimy się w parach: ona ze swoim mężem, a ja z kochankiem. Jest bardzo atrakcyjna, fajna, pasuje mi jej zapach i uroda, ale nie jest tak, żeby mnie to silnie podniecało i spełniało. Ja to tylko lubię.
Skoro lubisz, to odczuwasz przyjemność i dostarczasz sobie doznań innych niż z mężczyzną. Gdybyś miała uchwycić w kilku zdaniach różnicę, jaką wnosi w twoje życie erotyczne kobieta, a jaką mężczyzna, jak byś to opisała?
Przede wszystkim delikatność. Zupełnie inny dotyk, inna skóra, jedwabiste włosy. Z mężczyzną wszystko jest mocniejsze, bardziej zdecydowane i nachalne. Ich energia jest przytłaczająca, dynamiczna i silna. Jej przeciwieństwem jest wspomniana delikatność, takie dziewczęce zabawy i inny poziom rozedrgania. Kobieta jest dla mnie świetna na grę wstępną, zrobi to w zupełnie inny sposób niż mężczyzna. Kobiety zupełnie inaczej się całują, kompletnie inaczej dotykają. Delikatniej i namiętniej.
Pomimo tej delikatności, o której tak pięknie mówiłaś, wolisz jednak siłę, o której też wspomniałaś.
Tak. Zdecydowanie wolę siłę.
Kiedy zaczęłaś odkrywać w sobie przyjemność z dominacji nad innymi osobami?
Mam już taką naturę, że rozstawiam po kątach. Ma być tak, jak ja mówię, chociaż czasami mi to przeszkadza. Gdy jesteśmy w łóżku z moim kochankiem, nasz seks jest przeróżny, raz namiętny, raz na leniuszka. Lubię nawet poczytać książkę, gdy on mnie delikatnie pieści, ale czasem mi się włącza agresywność. W łóżku potrafię być potwornie agresywna, bardzo krzyczę, uwalniam z siebie to wszystko, co mi tam w środku buzuje. Pracuję z energią, czuję ten cały przepływ w moim ciele. Staram się to wszystko z siebie uwolnić, więc krzyczę, wrzeszczę, pluję, uderzam, a nawet walę go mocno, mówię: „Teraz szybciej, mocniej” i zaczynam dyrygować rytmem dla własnej przyjemności. Rozkazuję, dyktuję, co ma się zadziać. Kiedyś przyszłam do klubu wkurzona, mój kochanek nie do końca się sprawdził, a tam trwała impreza BDSM. Powiedziałam tak dla żartów: „Komu mogę przylać w mordę?”, a tu nagle zjawia się dwóch kolesi i jeden prosi: „Mnie uderz, proszę, mnie”, a drugi: „Ja chcę”.
Co to był za klub?
Dla swingersów. Klub Usta.
I co się później wydarzyło?
Upewniłam się, czy to nie żarty, i zapytałam: „Czy na pewno mogę cię walnąć w twarz?”. Usłyszałam w odpowiedzi: „Tak, możesz”, więc go uderzyłam otwartą dłonią, z liścia. A wtedy ten drugi jak żebrak poprosił: „Ja też chcę, ja też chcę”. To ja wtedy sru tego drugiego. Właściciel klubu przyleciał do mnie i dał mi pejczyk. Wtedy powiedziałam: „No to jeszcze porcja w dupkę. Zdejmować majtki”. Oni jak na rozkaz zsunęli gatki w dół. Przylałam każdemu po dwa razy pejczem w tyłek. Spodobała mi się taka zabawa. Skończyło się tak, że jednego wzięłam na pięterko BDSM, zakułam go w dyby, przyczepiłam do krzyża i zaczęłam go mocno batożyć, lać, kopać mu jajka, gnieść, deptać moimi szpilkami. Patrzę, a jemu kutasek stoi jak wieża. Zdziwiłam się, bo pierwszy raz spotkałam się z taką reakcją u faceta. Pomyślałam: „Co jest grane?” – i jeszcze bardziej zaczęłam go okładać, aż doszło u niego do samoistnego wytrysku, bez żadnego stymulowania narządów płciowych. Wcześniej byłam na pokazach BDSM i to, co tam widziałam, było dla mnie trochę niezrozumiałe. Dopiero teraz, kiedy osobiście tego doświadczyłam, dotarło do mnie, o co tak naprawdę chodzi. Dostrzegłam swoją ukrytą naturę. Uświadomiłam sobie, że bardzo odpowiada mi takie zachowanie i że raz na jakiś czas chciałabym tresować uległych. Tak to się mniej więcej zaczęło.
Jako domina przyjęłaś inne imię.
To już moje trzecie imię. W kręgach uległych znana jestem jako pani Faustyna. Lubię skrajności, imię właśnie tej świętej i zarazem dominy bardzo mi odpowiada.
Skąd ten pomysł?
Lubię kontrasty. Osoby uległe same się do mnie zgłaszają. Lubię taką osobę prowadzić, manipulować nią, przymusić do czegoś, zobaczyć, jak reaguje na ekstremalne bodźce. Ostatnio postanowiłam sprawić przyjemność analną mojemu kochankowi, ale on jest taki jak przeciętny polski mężczyzna…
Czyli jaki?
Za bardzo spięty. Postawiłam jednak na swoim i dotarłam w końcu aż do samego sedna. Bardzo mi potem dziękował, że w końcu się udało, bo faktycznie przyjemność była dla niego niesamowita. To jest bardzo głębokie doznanie, przeciętny orgazm razy sto. On po prostu wybuchł, wrzeszczał, trząsł się. To było coś niesamowitego. Podoba mi się też to, że kiedy ja zaczynam ludźmi manipulować i ich tresować, oni muszą pokonywać swoje granice. Bardzo satysfakcjonujące jest dla mnie obserwowanie, jak oni sami przekraczają własne ograniczenia i czerpią z tego przyjemność. Wyruszają nową ścieżką życia, na której mogą zdobywać nowe doświadczenia i czerpią z niej przyjemność.
Jak trafiasz na takich ludzi, gdzie się odnajdujecie?