Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Bycie kobietą wymaga determinacji, sprytu i zaradności. Dziś podobnie jak kiedyś wiele kobiet znajduje osobliwy sposób na to, aby być wolnymi i... udają mężczyzn! Z konieczności, chęci przeżycia przygody lub pragnienia wiedzy, z miłości lub po to, żeby móc uprawiać sport – bohaterki tej książki są zdeterminowane, aby sprzeciwić się niesprawiedliwym zasadom panującym w społeczeństwie, którym gdzieś głęboko nadal rządzi seksizm. Niezależnie od tego, czy nosiły (sztuczne) wąsy przez kilka dni, czy przez całe życie, na tych stronach znajdziecie ponad dwadzieścia emocjonujących, a czasami zaskakujących historii kobiet. Przeczytajcie je wszystkie i podzielcie się nimi, z kim zechcecie, w nadziei na to, że niebawem przyjdzie taki czas, kiedy wszyscy będą mogli być sobą i żyć tak, jak chcą, bez żadnych przeszkód.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 155
Kobiety ze sztucznymi wąsami
Tłumaczenie Barbara Bardadyn
Tytuł oryginału Donne coi baffi (finti)
Język oryginału włoski
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright ©2022, 2023 Annalisa Strada, Gianna Re i SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788728566985
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
www.sagaegmont.com
Saga jest częścią Grupy Egmont. Egmont to największa duńska grupa medialna, należąca do Fundacji Egmont, która każdego roku wspiera dzieci z trudnych środowisk kwotą prawie 13,4 miliona euro.
Annalisa Strada, Gianna Re
Saga
Dla Claudia i Gianluigiego
Dajcie kobietom odpowiednie możliwości, a będą zdolne do wszystkiego.
Oscar Wilde
Bycie kobietą jest na tyle trudne, że czasami znacznie prościej jest przez całe życie (albo jego część) podawać się za mężczyznę. Poza tym w niektórych epokach przyjście na świat jako osoba płci żeńskiej wydawało się pomyłką ponieważ stawiało wobec mnóstwa przeszkód, ograniczeń i zakazów. W takiej sytuacji najłatwiej było się poddać, a jednak wiele kobiet podejmowało wyzwanie i stawiało czoło przeciwnościom.
Ta książka powstała po to, żeby opowiedzieć historie życia kobiet, które na przestrzeni epok i w wielu miejscach na świecie podejmowały decyzję o ukrywaniu własnej tożsamości, aby móc wieść takie życie, na jakie zasługiwały. Tylko w ten sposób udało im się pokonać liczne przeszkody, które stawały między nimi a celami, do których dążyły – a przez to dążenie były niewłaściwie osądzane ze względu na swoją płeć.
Wśród mnóstwa takich kobiet wybrałyśmy tylko kilka, sięgając po przykłady z różnych czasów, począwszy od IV wieku p.n.e. aż po obecne czasy.
Ich historie są doskonałym (choć niekiedy dramatycznym) potwierdzeniem, że tego, czego odmawiano kobietom, tak naprawdę odmawiano całej ludzkości. Te biografie pokazują między innymi, że wartość człowieka nie wiąże się z jego płcią, tylko należy do istoty bycia człowiekiem w ogóle.
Kobiety, które wybrałyśmy, zasługują na to, aby je upamiętnić nie tylko z tego powodu, że upragniona przez nas równość nie została jeszcze osiągnięta, lecz przede wszystkim dlatego, że historia często ukrywała rolę wielu innych kobiet, mało nam znanych lub nieznanych. A także dlatego, że w każdej z przedstawionych biografii jest opowieść, która wywołuje oburzenie albo uśmiech, która porusza nierozwiązane kwestie lub pomaga lepiej zrozumieć naturę człowieka. Są to historie dramatyczne, dziwne, prawdziwe lub oscylujące na granicy legendy. Historie bardzo często zapomniane.
Znajdziesz tu opowieści o kobietach, które udawały mężczyzn, żeby walczyć w bitwach, w które wierzyły, żeby być blisko ukochanych osób, żeby mieć dostęp do nauki, do której nie były dopuszczane, albo żeby uprawiać ulubiony sport, podróżować po świecie, uniknąć nękania przez mężczyzn czy po prostu zarabiać na życie.
W takiej sytuacji najłatwiej było się poddać, ale wiele kobiet podejmowało to wyzwanie i stawiało czoło przeciwnościom.
Kobiety znane i nieznane. Kobiety, które przebierały się za mężczyzn przez krótki czas, i kobiety, dla których męskie ubranie stało się drugą skórą – tak solidną zbroją, że ich prawdziwą tożsamość odkrywano, z wielkim zaskoczeniem, osłupieniem lub przerażeniem, dopiero po ich śmierci. Historie odległe w czasie i całkiem nowe, historie z odległych krajów oraz z naszej ojczyzny.
Kobiety, które zostały do tego zmuszone albo świadomie postanowiły ukrywać się pod męskim, a przynajmniej niejednoznacznym imieniem, aby znaleźć dla siebie miejsce w świecie zdominowanym przez mężczyzn, czasem wręcz szowinistycznym: badaczki, lekarki, malarki, pisarki, didżejki… i to nawet obecnie!
Kobiety niezłomne i zbuntowane, które przeciwstawiły się zasadom i zwyczajom. Palone na stosie, kamienowane, wyklęte, czasami spotykające się z uznaniem, rzadko zrehabilitowane przez historię.
Ta książka jest skierowana do dziewczyn i chłopców, z życzeniem dla nas wszystkich, żeby jak najszybciej nadszedł czas, kiedy będziemy mogły być tym, kim tylko zechcemy. Wolne i prawdziwe, akceptowane i wszędzie mile widziane.
Imię i nazwisko: Jeanne Baret – Jean Baré
Kto: botaniczka
Gdzie: z Francji w rejs dookoła świata
Kiedy: XVIII/XIX wiek
Dlaczego: z miłości i chęci przeżycia przygody
27 lipca 2020 roku, w 280 rocznicę urodzin tej nieustraszonej i bezkompromisowej badaczki Google stworzył specjalną grafikę, na której widać ją uśmiechnietą na pokładzie statku, otoczoną kwiatami bugenwilli. Jeśli wpiszemy jej nazwisko w wyszukiwarkę, zobaczymy wizerunek osoby w spodniach w paski, niebieskiej kurtce i czapce frygijskiej, czerwonym nakryciu głowy używanym podczas rewolucji francuskiej jako symbol wolności. Grafika Google wyraźnie pokazuje kobietę, ale inne ilustracje pozostawiają wątpliwości. Dlaczego? Jeanne Baret to pierwsza kobieta, która odbyła podróż dookoła świata, biorąc udział w ważnej naukowej wyprawie, ale żeby to zrobić, musiała się przebrać za mężczyznę.
Na temat jej dzieciństwa wiadomo niewiele: urodziła się 27 lipca 1740 roku w La Comelle, małej wiosce w Burgundii we Francji. Jej rodzina była dość biedna, ale w jakiś sposób – co było rzadkie w przypadku dziewcząt w tamtych czasach – Jeanne nauczyła się czytać i pisać i otrzymała wykształcenie. Być może zawdzięczała to wiejskiemu księdzu, dzięki któremu nastąpił także punkt zwrotny w życiu tej poszukiwaczki przygód.
Pewnego dnia ksiądz przybył do jej rodzinnego domu i od razu przeszedł do rzeczy:
– Miałbym dla Jeanne dobrą pracę.
– Tutaj, w wiosce?
– Nie, w Toulon-sur-Arroux, jakieś trzydzieści kilometrów stąd. Siostra wikariusza wyszła za mąż i szuka służącej do swojego nowego domu.
– Jak dla mnie, dziewczyna może tam jechać choćby dzisiaj – odpowiedział ojciec, wzruszając ramionami i dopijając zawartość kieliszka. – Jedna gęba mniej do wykarmienia.
Odprowadzając księdza do drzwi, Jeanne poprosiła o więcej informacji na temat rodziny. Kapłan zapewnił ją, że kobieta jest bardzo miła i uprzejma, a jej mąż jest znanym lekarzem i naukowcem, a dokładniej przyrodnikiem.
– Czym się zajmuje przyrodnik? – zaciekawiła się Jeanne.
– Bada naturę. Doktor Commerson interesuje się głównie roślinami i kwiatami, ale prowadził także badania dotyczące zwierząt. To człowiek, który dużo podróżował. Sama zobaczysz, że będzie ci u nich dobrze.
– Nie może być gorzej niż tutaj… – odparła przygnębiona Jeanne. Uniosła ramiona, a potem opuściła je z westchnieniem i zerknęła na ojca, który wciąż siedział przy stole, a jego kieliszek znowu był pełny. – Nie mogę się doczekać wyjazdu.
Jeanne stawiła się w domu państwa Commersonów z energią dziewiętnastolatki i z koszem, w którym zgromadziła swój nędzny dobytek: trochę podniszczonej bielizny, dwie nocne koszule, jedna na lato, druga na zimę, oraz dwie stare sukienki, tę ładniejszą, czy raczej mniej znoszoną, włożyła na tę okazję.
Bystra i błyskotliwa Jeanne szybko została doceniona. Nigdy nie bała się ciężkiej pracy i zawsze była gotowa do pomocy nie tylko pani Antoinette, lecz także jej mężowi, który zajmował się badaniem i katalogowaniem roślin oraz przygotowywaniem zielników. Philippe Commerson, który miał wtedy trzydzieści trzy lata, szybko zwrócił uwagę na inteligencję dziewczyny, jej ogromną ciekawość i pociąg do nauki. Schlebiało mu zainteresowanie, jakie Jeanne okazywała jego pracy przyrodnika oraz jej szczery entuzjazm i chęć pomocy.
Commerson zaczął opowiadać Jeanne o swoich badaniach i podróżach po całej Europie, o letnich miesiącach, jakie spędzał między Alpami a Pirenejami, wędrując z plecakiem, jedząc chleb z serem i śpiąc w szopach – wszystko po to, żeby badać i klasyfikować górską florę. Opowiedział jej także o spotkaniach ze znanymi naukowcami i badaczami, o dniach spędzonych z Wolterem, który poprosił go, aby został jego sekretarzem, i o listach wymienianych z Karolem Linneuszem, słynnym szwedzkim przyrodnikiem, który upowszechnił zasadę dwuimiennego nazewnictwa gatunków, nie wiedząc, że w XXI wieku będzie ona nadal obowiązywała.
Jeanne bardzo lubiła pracować z doktorem, człowiekiem starannym i skrupulatnym. Przy nim traciła poczucie czasu do tego stopnia, że czasami głos pani Antoinette niósł się po całym domu, przypominając jej o obowiązkach służącej. Wypowiadane z zakłopotaniem przeprosiny zawsze wywoływały pobłażliwy uśmiech pani domu, która dobrze znała wielką pasję męża do pracy. Wieczorami, siedząc sama w swoim pokoju, Jeanne rozmyślała o opowieściach pana Commersona i marzyła o podróżach. Nie mogła sobie nawet wyobrazić, że czeka ją wielka przygoda.
Kiedy pani Antoinette zaszła w ciążę, wszyscy bardzo się cieszyli. Mąż, brat, a także Jeanne poświęcali jej całą swoją uwagę, ale ciąża nie była łatwa. Stan zdrowia kobiety martwił zarówno jej męża Philiberta, jak i młodą Jeanne, która miała coraz mniej czasu na pomaganie mu w badaniach i katalogowanie, co ogromnie ją fascynowało. Antoinette zmarła w kwietniu 1762 roku po urodzeniu dziewczynki, której nadano imiona Anne François Archambault. Od tej pory Jeanne musiała zajmować się zarówno dzieckiem i domem, jak i Philibertem, który zrozpaczony po śmierci żony i dręczony poczuciem winy, że nie zdołał jej wyleczyć, rzucił się w wir pracy i badań, zapominając nawet o posiłkach.
– Doktorze, przyniosłam coś do jedzenia.
– Zostaw na biurku. Nie jestem głodny.
– Ale rano też nic pan nie zjadł. Pomogę panu uporządkować trochę te papiery, a potem coś pan przekąsi.
Doktor uświadomił sobie, że ta młoda kobieta stała się niezastąpiona, zapewniała mu nieocenioną pomoc, ale także kojącą obecność i energię, która zdawała się już wyczerpana. Z kolei Jeanne, coraz bardziej zaangażowana w pracę Philiberta, nauczyła się bardzo dużo i stała się „całkiem dobrą przyrodniczką”, jak lubił powtarzać doktor. Ich zażyłość rosła z każdym dniem, ale oficjalnie Jeanne cały czas była tylko służącą.
Pod koniec 1764 roku, za namową bliskiego przyjaciela i kolegi po fachu, naukowiec zdecydował się na przeprowadzkę do Paryża. W stolicy nie mógłby zajmować się dzieckiem, postanowił więc powierzyć je pod opiekę wuja, który był proboszczem w Toulonie. Nie mógł jednak zrezygnować z Jeanne i poprosił ją, aby pojechała wraz z nim. W grudniu tego samego roku Jeanne urodziła syna, Jean-Pierre’a. Według głównych biografów i historyków było to dziecko Commersona, ale Jeanne nie chciała wywołać skandalu wokół nazwiska swojego towarzysza, którego sława rosła z dnia na dzień. Urodziła więc w paryskim szpitalu publicznym, a w certyfikacie ciąży, który musiała wypełnić jako samotna matka, pominęła nazwisko ojca dziecka. Po porodzie oddała małego Jean-Pierre’a do rodziny zastępczej i wróciła do pracy, która w znacznej mierze była już pracą przyrodniczki i naukowczyni. Nikt nie mógł jednak o tym wiedzieć i w oczach innych Jeanne nadal była tylko służącą w domu Commersona.
Na początku następnego roku Francja postanowiła zorganizować największą morską ekspedycję w historii. W przedsięwzięciu miały wziąć udział dwa statki, które opłynęłyby świat. Należało odkryć terytoria do skolonizowania, wytyczyć nową drogę do Chin, stworzyć porty dla Francuskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej i odkryć gatunki roślin, oceniając możliwość ich uprawy na kontynencie europejskim. Nazwisko Commersona zostało zgłoszone do tej wyprawy przez kilku wybitnych naukowców, on się jednak wahał.
– Oczywiście, to byłaby niesamowita przygoda, ale może lepiej w dalszym ciągu prowadzić badania tutaj, w bezpiecznych ścianach domu – powiedział do Jeanne.
– Chyba sobie żartujesz! – odparła, piorunując go wzrokiem. – Wiesz, ilu twoich kolegów chciałoby się znaleźć na twoim miejscu? A ty zamierzasz zostać w domu i pracować przy kominku jak jakiś starzec…
– Masz świadomość, że podczas takiej podróży trzeba być gotowym na wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwa i złą pogodę, od duszącego upału na równiku po mroźne temperatury na Antarktydzie?
– Lepiej pomyśl o tym, ile niesamowitych rzeczy będziesz mógł zobaczyć i odkryć. Podróż dookoła świata… To jedyna taka okazja! Ujrzeć nieznane lądy, kwiaty, rośliny, zwierzęta, owady… Nigdy dotąd niewidziane, nieodkryte światy…
– Doprawdy piękne marzenie…
– To nie jest marzenie. Dla ciebie może się stać rzeczywistością, jeśli tylko zechcesz! Do tego zapiszesz się w historii. Wiesz, ile nowych gatunków może nosić twoje nazwisko? W przeciwieństwie do tych książek, które piszesz i nigdy nie zdecydujesz się ich opublikować!
– Dla ciebie wszystko wydaje się proste. Ale, jak wiesz, mój stan zdrowia…
– Czy nie mówiłeś, że masz prawo do asystenta, zatrudnionego i opłacanego przez króla? W takim razie wybiorę się z tobą! Razem wyruszymy na tę niesamowitą przygodę. Już nie mogę się doczekać wyjazdu…
W ten sposób Commerson zgodził się na udział w ekspedycji, ale postawił jeden warunek: ze względu na słaby stan zdrowia musi mu towarzyszyć wybrana przez niego osobista pielęgniarka. Dowódca ekspedycji, hrabia Louis-Antoine de Bougainville, ucieszył się z decyzji przyrodnika o wzięciu udziału w wyprawie, ale uprzejmie wyjaśnił, że nie może spełnić jego prośby.
– Niestety, nie możemy zabrać na pokład pielęgniarki – powiedział de Bougainville. – Z rozkazu króla zabroniona jest obecność jakiejkolwiek kobiety na statku Jego Wysokości. A ci, którzy złamią ten zakaz, są karani miesięcznym zawieszeniem. Rozumie pan, że w tej sytuacji mam związanie ręce, doktorze Commerson.
– Oczywiście, rozumiem.
– I przypominam panu, że popłynie z nami lekarz. Zresztą, o ile się nie mylę, pan także jest lekarzem.
– Zgadza się, ukończyłem studia medyczne i praktykowałem przez pewien czas, ale jak pan wie, moją prawdziwą pasją jest botanika.
– Ale nie tylko. Wiem, że zajmował się pan również badaniem fauny Morza Śródziemnego na zlecenie słynnego Linneusza. Dla mnie będzie zaszczytem gościć pana na pokładzie.
– To ja jestem zaszczycony – odparł uprzejmie Commerson.
– Popłyną z nami jeszcze inne wybitne osoby: inżynier i kartograf Charles Routier de Romainville, astronom Pierre-Antoine Véron, którego doskonale pan zna, a ponadto będzie nam towarzyszył książę Karol Nassau. To będzie największa wyprawa wszech czasów. Jego Wysokość król Ludwik XV wiele od nas oczekuje i jest przekonany, że razem sprostamy temu przedsięwzięciu.
Commerson tylko przytaknął z uśmiechem. Entuzjazm Bougainville’a był prawie tak wielki jak zapał Jeanne.
– A wracając do pańskiej prośby – ciągnął kierownik wyprawy – jak już wyjaśniłem, nie może pan zabrać osobistej pielęgniarki, ale przypominam, że ma pan prawo do asystenta.
Commerson znowu skinął głową, a kapitan mówił dalej:
– Z uwagi na stan pańskiego zdrowia i potrzeby związane z pańskimi badaniami sam wybierze pan odpowiedniego kandydata na to stanowisko. Nie będę narzucał panu członka mojej załogi ani żadnego znajomego.
– Bardzo dziękuję. Natychmiast rozpocznę poszukiwania, a potem przedstawię panu pod ocenę wybranego kandydata.
– Mam pełne zaufanie do pańskiego wyboru – zapewnił go kapitan.
Następnie obaj pożegnali się uprzejmie.
Wieść o tym, że kobiety nie mogą znaleźć się na pokładzie, nie zniechęciła Jeanne. Dostrzegła już możliwość wzięcia udziału w jednej z największych przygód swoich czasów i rozporządzenie Jego Wysokości, które według niej było głupie i nieuzasadnione, nie mogło jej w tym przeszkodzić. Rozwiązanie wcale nie było takie trudne: skoro żadna kobieta nie mogła wejść na pokład, to ona stanie się mężczyzną. Przejście przez selekcję nie stanowiłoby kłopotu, biorąc pod uwagę, że opinia Philiberta była wiążąca. Ale musiała się przygotować na długi czas, kiedy będzie jedyną kobietą na środku morza, w towarzystwie samych mężczyzn, nie zawsze uprzejmych i subtelnych jak naukowcy, którzy bywali w ich paryskim domu. I tak zaczęła nosić męskie ubrania, które nie były wcale takie niewygodne, i uczyła się poruszać oraz mówić jak mężczyzna. Ujawnienie prawdziwej tożsamości mogłoby się skończyć dla niej fatalnie.
Największa ekspedycja naukowa na świecie (jak okrzyknięto to przedsięwzięcie) rozpoczęła się w porcie w Breście w grudniu 1766 roku. A dokładniej w grudniu wypłynęła fregata „La Boudeuse” (Kapryśna), pod dowództwem Louisa-Antoine’a de Bougainville’a.
Commersona i Jeanne nie było wśród załogi, ponieważ mieli wypłynąć jakiś czas później, na pokładzie „L’Etoile”, czyli Gwiazdy, która kilka tygodni później miała dopłynąć do pierwszego statku.
Rozwiązanie wcale nie było takie trudne:
skoro żadna kobieta nie mogła wejść na pokład, to ona stanie się mężczyzną.
1 lutego 1767 roku doktor Commerson stawił się w porcie w La Rochelle razem ze swoim osobistym asystentem, niejakim Jeanem Baré. Metamorfoza Jeanne była już całkowita: obcięła swoje długie włosy, ciasno owinęła piersi i ukryła pod grubą koszulą oraz ciężką męską kurtką. Naturalnie miała na sobie zimowe spodnie i buty i nikt nie mógłby pomyśleć, że służący królewskiego przyrodnika tak naprawdę jest kobietą. Z uwagi na mnóstwo sprzętu, który naukowiec ze sobą zabrał, oraz miejsca, jakiego potrzebował, żeby móc klasyfikować i badać nowe gatunki znalezione podczas podróży, przydzielono mu dużą kabinę z prywatną toaletą, którą miał dzielić tylko z „asystentem”. To, że dostali przestrzeń dla siebie, dawało Jeanne większy komfort. Dzięki temu znacznie łatwiej było jej utrzymać w tajemnicy prawdziwą tożsamość w tym wielkim pływającym domu zamieszkałym przez samych mężczyzn. Do jej urodzin zostało jeszcze kilka miesięcy: 27 lipca tego roku miała skończyć dwadzieścia siedem lat, a jej wielkie marzenie miało się niebawem spełnić.
W podróży nie brakowało jednak nieprzewidzianych sytuacji. Commerson od razu zaczął cierpieć na chorobę morską, a do tego doszło jeszcze paskudne owrzodzenie nogi. Jeanne przez większość czasu opiekowała się swoim towarzyszem, a jednocześnie delektowała się każdą chwilą tej przygody. Statki „La Boudeuse” i „L’Etoile” spotkały się dopiero u wybrzeży Falklandów, po miesiącach żeglugi. 1 kwietnia, zgodnie z decyzją króla, wyspy Malwiny, jak się wtedy nazywały, zostały sprzedane Hiszpanii, a oba statki wyruszyły w stronę Brazylii. Postój w Montevideo, w Urugwaju, był dla dwójki botaników pierwszą okazją, żeby przemierzyć równiny i góry i zebrać rośliny, ale Commerson nadal skarżył się na ból nogi, dlatego to Jeanne nosiła próbki i zaopatrzenie. Ale ona nigdy nie bała się ciężkiej pracy i w terenie zaskarbiła sobie szacunek towarzyszy podróży, którzy doceniali jej siłę, wytrwałość i dyskrecję. 21 czerwca 1767 roku dopłynęli do Rio de Janeiro.
Przystanek na tych niezbadanych terenach był ucztą dla oczu. Jeanne i Philibert wędrowali wśród dziewiczej przyrody, oszołomieni bujną tropikalną florą. To właśnie podczas jednej z tych eksploracji zatrzymali się, żeby podziwiać niewidziany nigdy wcześniej krzew o liściach w kształcie serca i drobnych kremowych kwiatach otoczonych wielkimi przylistkami w kolorze intensywnego różu. Ten krzew do dziś nosi nazwę bugenwilla okazała (Bougainvillea spectabilis) na cześć kapitana wyprawy i od tamtej pory zdobi ogrody i parki w Europie – wszędzie tam, gdzie pozwala na to klimat.
Również w Brazylii zebrali ogromne kosze nieznanych dotąd gatunków roślin, które Jeanne niestrudzenie nosiła i katalogowała.
Następnie przyszła kolej na Patagonię, gdzie statki czekały na pomyślne wiatry, aby móc przeprawić się przez Cieśninę Magellana. Na tych niegościnnych terenach oboje stawili czoło mroźnemu powietrzu, śniegowi i silnym wiatrom, zauroczeni opustoszałymi krajobrazami. Chłód przenikał do szpiku kości, potęgując zmęczenie wywołane noszeniem koszy, które to zadanie zawsze spadało na Jeanne. Commerson lubił ją nazywać swoim jucznym zwierzęciem, wywołując niezadowolenie młodej kobiety oraz wesołość załogi.
Był już listopad, kiedy odcumowali statki, aby stawić czoło lodowatym arktycznym wodom. Właśnie tam zaobserwowali wielkie ryby o białym tułowiu oraz czarnej płetwie grzbietowej i czarnym ogonie, nieznany gatunek delfina, który do dziś nosi nazwę delfina Commersona (Cephalorhynchus commersonii). Ale na tych samych wodach statki musiały radzić sobie z wszelkiego rodzaju przeciwnościami: sztormy następowały jeden po drugim, członkowie załogi chorowali, byli coraz słabsi i bardziej zmęczeni, zaczęło brakować żywności.
Philibert i Jeanne wspierali się nawzajem w tych trudnych chwilach i kontynuowali pracę: skatalogowali już setki gatunków, a przed nimi była jeszcze długa droga. Wreszcie w kwietniu 1768 roku dopłynęli do wybrzeży Tahiti, które wyglądało niczym raj na ziemi. Wyspa, odkryta zaledwie dziesięć miesięcy wcześniej przez Anglika Samuela Wallisa, była żyzna i porośnięta bujną roślinnością, a mieszkańcy powitali przybyszów ciepło i hojnie. Po ciężkich miesiącach spędzonych na morzu kapitan odniósł wrażenie, że trafił do „ogrodów Edenu”. Ale to właśnie na tej bogatej i gościnnej wyspie wydarzyło się coś, co zakłóciło życie młodej odkrywczyni.
Jeanne nie postawiła jeszcze stopy na tej wyspie, którą wszyscy członkowie załogi tak bardzo się zachwycali. Z powodu drobnej niedyspozycji musiała zostać w kabinie. Ale tego dnia czuła się już dobrze. Z nowym entuzjazmem zaczęła przygotowywać kosze do zbierania próbek, zeszyty do robienia notatek i wszystko, co było potrzebne do badań na nowej ziemi. Jak zwykle obładowana przygotowała się do zejścia na ląd. Gdy tylko znalazła się na brzegu, mieszkańcy wioski zebrali się wokół niej i zaczęli powtarzać: „vahiné, vahiné” (kobieta, kobieta) i „ayenne, ayenne” (dziewczyna, dziewczyna). To były chwile wielkiego zakłopotania: miejscowi mężczyźni, kobiety i dzieci zbliżali się do Jeanne i wyciągali ręce, próbując jej dotknąć, podczas gdy marynarze wymieniali zdezorientowane spojrzenia, nie rozumiejąc, co się dzieje. Jeanne cofała się, coraz bardziej przerażona, upuściła na ziemię kosze i prowiant, a Commerson śledził ją wzrokiem, nie mogąc jej pomóc. Jeden z uzbrojonych strażników utorował sobie drogę pośród tłumu, dotarł do tego, który według niego był służącym Commersona, i bez wahania wprowadził go z powrotem na pokład statku. Niebawem wszystko stało się jasne: w tej postaci o smukłej budowie ciała, piegowatej twarzy i drobnych dłoniach rozpoznano młodą kobietę.
Zdarzenie nie zostało przemilczane, a kiedy kapitan Bougainville dowiedział się o tym, co się stało, niezwłocznie wezwał do siebie Jeana Baré, osobistego asystenta przyrodnika. Jeanne była zmuszona ujawnić swoją tożsamość, ale opowiedziała kapitanowi własną wersję prawdy. Stwierdziła, że nie mogła się powstrzymać w obliczu udziału w tak wielkiej naukowej ekspedycji i bycia pierwszą kobietą, która opłynie świat. Nie wspomniała o tym, że w przeszłości pracowała u Commersona, zaręczając tym samym, że naukowiec nic nie wiedział o jej kamuflażu. Bougainville był pod wrażeniem odwagi i determinacji kobiety i udał, że wierzy, iż przyrodnik nie był świadomy oszustwa. W raporcie z rozmowy z Jeanne kapitan napisał, że trudno byłoby komukolwiek uwierzyć w to, że niestrudzony asystent botanika, który radził sobie podczas wypraw w każdych warunkach pogodowych, dźwigał broń, zeszyty, kosze z próbkami i prowiantem, w rzeczywistości jest kobietą. Docenił też wielką dyskrecję i skromność Jeanne.