Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Poznajcie historię Zajączka, który zapragnął spełniać marzenia sąsiadów, gdyż chciał, aby wszystkie zwierzęta w lesie były szczęśliwe. Poznajcie też jeża Antoniego, liska Oskarka i roztargnionego dzięcioła Zenona, który zgubił swoją czapeczkę. Dowiedzcie się, czy marzenie sowy Eleonory da się spełnić i jaka kara spotkała żmiję Renatę za to, że chciała zjeść myszkę Klarę.
Ta przesympatyczna i pełna ciepła, leśna opowieść z morałem przeznaczona jest dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 51
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright© Wyd. Lit. Białe Pióro & Agnieszka Kazała
Warszawa 2017
Projekt okładki: Agnieszka Kazała
Ilustracje: Agnieszka Kazała
Skład i łamanie: W. L. Białe Pióro
Korekta: autorska
Wydawnictwo Literackie Białe Pióro
www.wydawnictwobialepioro.pl
Wydanie: IV, Warszawa 2025
ISBN: 978-83-67788-59-5
Rozdział 1
Za pewną górką… za pewną rzeczką…
Gdzieś tam, w norce ukrytej pod starą wierzbą, mieszkał mały Zajączek. Nie był to taki całkiem zwyczajny, jak to mówią, szarak. Był bardzo bystry i przedsiębiorczy, a futerko miał w odcieniu bardzo jasnego kakao. Norkę miał niezwykle wygodną, przytulną i doskonale urządzoną. Łóżko miało siennik z pachnącego sianka, spiżarka była zawsze pełna, a na wyższych piętrach drzewa mieszkali całkiem mili sąsiedzi, z którymi można było porozmawiać, gdy dokuczyła samotność. Z dzięciołem – rano, bo wcześnie wstawał, z wiewiórką – w dzień, gdy biegała po gałęziach, z sową – wieczorem, bo późno się kładła spać, a z nietoperzem – nocą, bo był nocnym markiem.
Toteż Zajączek nie uważał, że jest samotny, chociaż mieszkał sam. Cenił sobie niezależność, ale również doceniał życie wśród innych zwierząt. Był też artystą i dlatego ze swojej norki zrobił bardzo przytulne mieszkanie. Na ścianach powiesił namalowane przez siebie na suchych już liściach obrazy, powkładane w ramki z cieniutkich patyczków. Pomiędzy korzenie wierzby powtykał znalezione, kolorowe szkiełka, tym właśnie sposobem uszczelnił ściany od wiatru i oświetlił wnętrze swojego mieszkanka. Nikt w całym lesie nie miał domku z kolorowymi oknami. Każdy, kto kiedykolwiek przyszedł do niego w odwiedziny, był wprost zachwycony iluminacją. Oświetlenie wnętrza norki było wprost bajkowe, a gra barw na jej ścianach zależna była od pory roku i od tego ile słonecznych promieni wpadało przez okienka i poprzez gałęzie starego drzewa. Było ich dostatecznie dużo, by oświetlić to małe mieszkanko, ale na tyle mało, aby nie spowodować w nim pożaru.
– Mieszkasz sam, a jakbyś mieszkał z tysiącem świetlanych zajączków – śmiała się wiewiórka Alicja, gdy koło południa zaglądała do jego norki.
– Masz rację – odpowiadał Zajączek. – Dlatego zawsze jestem pogodny, bo wciąż w wesołym towarzystwie!
Każde dziecko wie, że świetlane zajączki są zawsze wesołe, nawet te zimowe, chociaż wówczas są nieco blade.
W dzień światełka migotały na podłodze, pod wieczór skakały po ścianach. Kiedy Słońce zniżało swój bieg i szykowało się, aby zniknąć za horyzontem, a wszystkie zwierzątka układały się do snu, Zajączek leżąc w swoim łóżeczku, obserwował je, jak falują po suficie. „Wyglądają jak marzenia – myślał zasypiając. – Gdyby tak zebrać je do koszyczka i dowiedzieć się, czego dotyczą, czego pragną, gdybym tak mógł je spełniać. Pięknie wyglądałby z nimi kram”.
Ale światełka chyba nie mają pragnień. Istnieją i są szczęśliwe dopóki są. Potem znikają, by pojawić się znowu wraz ze Słońcem i hasać po ściankach domku Zajączka.
Pewnej nocy przyśnił mu się sen, dziwny sen. Stał w ciemnym lesie za ladą pełną kolorowych światełek. Blade plamki migotały i połyskiwały na drewnianym stoliku, a Zajączek wołał:
– Komu światełko? Komu, komu?
Podchodziły do niego wtedy różne zwierzątka i kupowały świetliste plamki, aby zabrać je do swoich domków. Każde trzymało w łapkach jedną z nich i wyglądało na bardzo szczęśliwe.
Ten sen bardzo poruszył Zajączka. Myślał o nim intensywnie, by zrozumieć, co też on mógł oznaczać. Aż pewnego ranka zbudził się ze srebrną plamką na nosku, klasnął w łapki i zawołał sam do siebie:
– Już wiem! Otworzę kram ze światełkami, kram spełnionych życzeń… Kram z marzeniami! Ciekawe, co można dać moim leśnym sąsiadom, żeby uśmiechali się tak właśnie, jak w moim śnie. Aby byli szczęśliwi. Może mógłbym im spełnić jakieś marzenie. Ale czy dałbym radę?
Rozdział 2
Tego dnia Zajączek zabrał się do realizacji swojego planu.
Przytoczył znad rzeki cztery okrągłe kamienie, ustawił naprzeciw siebie, a na nich położył połówkę pnia drzewa, w które kiedyś, gdy jeszcze rosło w lesie, trafił piorun i przeciął je na dwie równiutkie części. Długo leżało ono w lesie i wzbudzało strach. Na samą myśl o tej nocy, gdy szalała straszna burza i w drzewo uderzył piorun, mieszkańcom lasu, aż jeżyła się sierść. „Może to znak, że ten pień posłuży mi, jako kram i przyczyni się do spełnienia marzeń? – pomyślał Zajączek. – Gdyby nie on, byłby nie lada problem, nie miałbym na czym poustawiać marzeń”. Po czym wziął płaski kamień i zaczął nim wygładzać powierzchnię drewnianego blatu. Pociągał w tę i z powrotem, robił kółka i ósemki tak długo, aż powierzchnia stała się gładka, a nawet, można powiedzieć, błyszcząca. Ponad swoim kramem, na gałązkach rosnącego tam drzewa, zamontował wiatraczek z kolorowych folii, jakie znalazł kiedyś na polanie. Biwakowały tam kiedyś dzieci i nikt im chyba nie powiedział, że w lesie nie wolno śmiecić. Pozostawiły więc po sobie mnóstwo kolorowych papierków po słodyczach jakie zjadły. „To się nigdy nie rozłoży w ziemi! – powiedziała mu mądra sowa, która wiedziała wszystko. – Ludzie śmiecą, a my musimy z tym żyć. Zgroza!” Tak więc Zajączek pozbierał papierki-nie-papierki i schował je w swojej norce w nadziei, że wymyśli dla nich zastosowanie. I teraz właśnie to zrobił. Kiedy wiatraczek był już gotowy i wisiał na gałązce, po nowiutkim stoisku Zajączka zaczęły skakać kolorowe plamki. Rozjaśniły kram swoimi bladymi kolorkami, a szeleszcząc u góry, sprawiały wrażenie, że dzieje się tu coś magicznego.
– Co to jest? Co ty tu sprzedajesz? – zapytała sowa, Eleonora wychylając się z dziupli.
– To mój kram. Kram z marzeniami! – odpowiedział Zajączek.
Postanowił, że sowie pierwszej opowie o swoim pomyśle. „To najmądrzejsze stworzenie w lesie – myślał. – Cały czas bacznie obserwuje wszystko z góry, a wieczorami lata to tu, to tam i ma najwięcej doświadczenia. Może mi coś doradzi”. Opowiedział więc sowie o swoim cudownym śnie oraz wszystkich przemyśleniach.
– Wiesz, to ciekawy pomysł – powiedziała sowa. – Gdy latam wieczorami, mogę zaobserwować zupełnie inne rzeczy niż w dzień. W pełnym słońcu wszyscy wyglądają na szczęśliwych. Nocą wszystko wygląda inaczej. Gdy lecę przez ciemność, czuję różne emocje, jakie wypływają z uśpionych norek, czuję niepokój, czasem smutek, samotność lub strach. Mam doskonały słuch, więc słyszę, gdy ktoś szlocha. I uwierz mi, że to zdarza się w naszym lesie. Może nie często, ale jednak.
– No wiesz, kochana, strach, to ty sama wzbudzasz, gdy tak lecisz bezszelestnie wśród drzew. Zostaje po tobie tylko chłodny podmuch, aż futerko cierpnie na grzbiecie. Sam tego kiedyś doświadczyłem na sobie, to wiem – powiedział z przekonaniem Zajączek.
– Cóż… – roześmiała się nieco speszona sowa. – Jestem przecież nocnym łowcą, niedziwne jest to, że wzbudzam respekt. Boją się mnie najlichsze chucherka, kiedy jestem głodna. Ale sam zobacz, że w dzień każdy może do mnie przyjść po radę, nawet mysz. Rano nie jestem straszna.
– To ty chyba masz podwójną naturę! W dzień jesteś taka milutka, puszysta, zaspana, a nocą stajesz się krwiożerczą bestią. Siedzi w tobie takie drugie „ja”.