Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dzieci są spontaniczne, zachowują się swobodnie. Są radosne i gotowe do zabawy, twórcze. Nasza kultura przejawia skłonność do patrzenia na dzieciństwo przez różowe okulary i nostalgiczne wspomnienia. Prawda wygląda jednak tak, że wychowanie w rodzinie i szkolna edukacja często pozbawiają dzieci tych naturalnych darów. Są one składane na ołtarzu "szybkich postępów" i dobrego zachowania. Choć wielu z nas wspomina z czułością swoje dzieciństwo, to tylko dla nielicznych dzieci jest to rzeczywiście radosny okres życia. Osho stwierdza: "Każde dziecko pragnie dorosnąć tak szybko, jak to tylko możliwe. Wydaje się mu bowiem, że dorośli są silni, że mogą robić to, co chcą, i że mają dużo pieniędzy. Naturalnie każde dziecko chce szybko urosnąć".
Ta książka nawołuje do stworzenia "Ruchu Wyzwolenia Dzieci". Jest przewodnikiem dla każdej osoby dorosłej, która chce "zejść dziecku z drogi", by mogło rozkwitać, realizować najgłębszy potencjał i osiągać trwałą radość.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 272
Za dzieciństwem tęsknimy przez całe życie. Chcemy doświadczyć tej samej niewinności, tego samego zachwytu wszystkim wokoło. Dla człowieka dorosłego dzieciństwo jest jak dalekie echo lub sen.
Wszystkie religie narodziły się z tęsknoty za cudem dzieciństwa. Ten okres życia człowieka jest wypełniony pięknem i prawdą, jest tańcem życia. Dzieci doskonale pamiętają śpiew ptaków, kolory tęczy, zapach kwiatów. Jako dorośli tęsknimy za tym utraconym rajem.
Nieprzypadkowo we wszystkich religiach świata pojawia się motyw raju, w którym człowiek żył kiedyś i z którego został wygnany. Istnieją różne historie i przypowieści na ten temat, lecz ich znaczenie jest jednakowe. Informują one w poetycki sposób, że każdy z nas rodzi się w raju, a później go traci. Osoby nieinteligentne całkowicie zapominają o tym pierwotnym raju dzieciństwa. Natomiast ludzie inteligentni poszukują drogi powrotnej do raju. Szukanie go jest w gruncie rzeczy szukaniem minionego dzieciństwa.
Oczywiście, twoje ciało nie może ponownie stać się ciałem dziecka. Natomiast możesz odzyskać dziecięcą świadomość. Sens ścieżki mistycznej polega na tym, by ponownie stać się dzieckiem: niewinnym, nieskażonym wiedzą, wrażliwym, zdolnym do podziwiania tajemnic życia.
Nikt nie pozwala dzieciom skakać, tańczyć, krzyczeć, śpiewać. Powody są trywialne: dzieci mogą coś stłuc, zrobić bałagan, przemoczyć ubranie, jeśli wybiegną na deszcz. Dla takich błahostek niszczy się wspaniałą duchową wartość – dziecięcą zdolność do zabawy.
Rodzice, nauczyciele i wszyscy dorośli chwalą posłuszne dzieci. Natomiast dziecko, które lubi spontaniczną zabawę, spotyka się z potępieniem. Nawet jeżeli spontaniczna zabawa nikomu nie przynosi szkody, mały człowiek zostaje potępiony. Dorośli dostrzegają w takiej zabawie zarzewie buntu. Jeżeli dziecko będzie wzrastało w poczuciu wolności zabawy, istnieje ryzyko, że wyrośnie na buntownika. Nie ulegnie łatwo zniewoleniu. Nie będzie go można wcielić do armii i nauczyć zabijania ani niszczenia samego siebie.
Zbuntowane dziecko wyrośnie na zbuntowanego nastolatka, stanie się zbuntowanym dorosłym. Trudno taką osobę nakłonić do zawarcia małżeństwa, przymusić do podjęcia konkretnej pracy czy zmusić do realizowania pragnień i tęsknot, których nie potrafili zaspokoić jej rodzice. Zbuntowany człowiek pójdzie swoją drogą. Będzie żył własnym życiem zgodnie ze swoimi najgłębszymi pragnieniami. Nie zastosuje się do oczekiwań innych.
Oto dlaczego tłumiona jest tendencja dziecka do spontanicznej zabawy. Od początku twoja prawdziwa natura nie może dojść do głosu. Powoli, krok po kroku, dziecko umiera. Nosisz w sobie martwe dziecko. To ono niszczy twój pozytywny nastrój. Nie pozwala ci śmiać się z całego serca. Nie możesz się bawić ani cieszyć z prostych rzeczy. Stajesz się poważny, a twoje życie – zamiast rozkwitać – usycha.
Życie w każdej chwili powinno być radosną twórczością. Nie ma znaczenia, co tworzysz. Mogą to być zamki z piasku na plaży. Jednak każda czynność powinna stać się radością i zabawą.
Inteligencja nie jest cechą nabytą. Przychodzimy z nią na świat. Inteligentne są nie tylko dzieci, lecz – na swój sposób – również zwierzęta i drzewa. Oczywiście, mają różne rodzaje inteligencji. Niemniej stwierdzono ponad wszelką wątpliwość, że wszystko, co żyje, jest inteligentne.
Człowiek jest świadomy swojej inteligencji. Ta świadomość przyczynia się do powstania problemów, z których pierwszym jest ego. Ego mają jedynie istoty ludzkie. Rozwija się ono w miarę dorastania. Ego wzmacniają rodzice i proces edukacji: przedszkole, szkoła, uniwersytet. Długo pokutowało przekonanie, że jedynie osoby o silnej osobowości, silnym ego, potrafią przetrwać w walce o byt. Naukowcy stworzyli nawet teorię o przetrwaniu najsilniejszych. W ten sposób pomagamy dzieciom wzmacniać ego. Stąd wynikają problemy.
Ego nabiera mocy i otacza inteligencję warstwą ciemnej energii. Inteligencja jest światłem, ego zaś ciemnością. Inteligencja jest delikatna, ego zaś toporne. Inteligencja przypomina kwiat róży, ego zaś można porównać do skały.
Tak zwani eksperci twierdzą, że człowiek musi się stać niewrażliwy i twardy jak skała, by przeżyć. Musi się stać fortecą, której nie można zdobyć. Musi być nieprzenikniony.
To dlatego się zamykasz. A twoja inteligencja obumiera, gdyż potrzebuje otwartego nieba, wiatru, powietrza i słońca. Dopiero wtedy może się rozwijać. Żywa inteligencja potrzebuje ciągłego przepływu energii. Wszelki zastój prowadzi do jej obumierania.
Nie pozwalamy dzieciom na zachowanie inteligencji. Inteligentne dzieci byłyby bowiem wrażliwe, delikatne i otwarte. Inteligentne dzieci mogą dostrzec wiele fałszu w życiu codziennym, społeczeństwie, kościele i systemie edukacji. Mogą się zbuntować i stać indywidualistami. Tego rodzaju osoby trudno zniewolić czy zmusić do kompromisu.
W pewnym sensie inteligencja jest bardzo miękka, jak płatki róży. Z drugiej strony ma własną subtelną moc. Jest to moc buntu i bezkompromisowości. Osoba inteligentna nie chce sprzedać swojej duszy.
Dzieci nie są chodzącymi encyklopediami. Wiedza nie jest równoznaczna z inteligencją. Dzieci nie umieją udzielić takich odpowiedzi na pytania, które wymagają zgromadzenia wielu informacji. Jeżeli natomiast zadasz im pytanie, które wymaga bezpośredniej reakcji, stwierdzisz, że są inteligentne, inteligentniejsze od ciebie.
Twoje ego nie chce zaakceptować tego rodzaju faktów. Warto jednak je uznać. Skorzystasz na tym ty, skorzystają twoje dzieci. Jeżeli dostrzeżesz i zaakceptujesz inteligencję swoich dzieci, będziesz się mógł wiele od nich nauczyć. Społeczeństwo nie jest w stanie zniszczyć całkowicie inteligencji dziecka. Inteligencja zostaje po prostu zakryta wieloma warstwami informacji.
Podstawowym celem medytacji jest skontaktowanie człowieka z jego wnętrzem. Medytacja to metoda, która pozwala zagłębiać się we własną istotę tak głęboko, aż wytrysną żywe wody inteligencji. Kiedy ponownie odkryjesz dziecko w sobie samym, pojmiesz, co mam na myśli, gdy wiele razy powtarzam, że dzieci są inteligentne.
Matka szykowała synka do wyjścia na urodziny kolegi. Kiedy skończyła czesać chłopca i poprawiła kołnierzyk przy jego koszuli, powiedziała:
– Możesz już iść. Baw się dobrze… i bądź grzeczny.
– Mamo – odpowiedział chłopiec – zanim wyjdę, zdecyduj, które z tych życzeń mam spełnić.
Jeżeli chcesz, żebym dobrze się bawił, nie mogę być grzeczny. Dzieci szybko wychwytują takie sprzeczności.
Jakiś mężczyzna zapytał chłopca:
– Która godzina?
– Dlaczego pytasz? – odparł zagadnięty. – Czas ciągle się zmienia!
Jaś wrócił ze szkoły z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Wyglądasz na zadowolonego, mój drogi. Lubisz chodzić do szkoły, prawda? – zapytała matka.
– Nie żartuj, mamo – odpowiedział chłopiec. – Nie myl chodzenia do szkoły z powrotem ze szkoły.
Mały chłopiec szedł do szkoły i modlił się:
– Kochany Boże, nie pozwól, bym się spóźnił na lekcje. Proszę cię, Boże, uczyń tak, abym zdążył na czas… Nagle poślizgnął się na skórce od banana i niemal poleciał kilka metrów do przodu. Podniósł się i spoglądając w niebo, powiedział:
– W porządku, w porządku, Boże. Nie trzeba, żebyś mnie popychał!
Młoda nauczycielka napisała na tablicy:
„Nie zamierzyłabym cieszyć się przez całe lato”. Następnie zapytała uczniów:
– Co jest nie tak w tym zdaniu i co mogę zrobić, żeby to poprawić?
Z tylnej ławki odezwał się Ernie:
– Znajdź sobie chłopaka!
Mały chłopiec rozmawiał z psychologiem:
– Co chcesz robić, gdy dorośniesz? – spytał psycholog.
– Chcę zostać lekarzem albo malarzem, albo myć okna – odpowiedział chłopiec.
– Nie wyrażasz się jasno – powiedział psycholog z zakłopotaniem.
– Dlaczego? – odparł chłopiec. – Mówię bardzo jasno. Chcę oglądać nagie kobiety!
Po wieczornym posiłku ojciec opowiadał synom historię swojej rodziny.
– Mój pradziadek walczył w wojnie secesyjnej przeciwko Południowcom, dziadek walczył w wojnie domowej w Hiszpanii przeciwko Republikanom, wujek walczył przeciwko wojskom cesarskim, a ojciec walczył w drugiej wojnie światowej przeciwko Niemcom.
– O, cholera – odezwał się najmłodszy syn. – Coś z tą rodziną jest nie w porządku. Ci ludzie nie potrafią się z nikim zaprzyjaźnić!
Małe dzieci są niewinne. Nie muszą podejmować żadnych wysiłków, by osiągnąć stan niewinności. Jest im on dany przez naturę. Są ignorantami. Jednak ta ignorancja jest lepsza od nabywanej wiedzy. Wyedukowana osoba pokrywa swoją niewiedzę słowami, teoriami, dogmatami, ideologiami, filozofiami i zasadami. Chce w ten sposób ukryć ignorancję.
Dzieci znajdują się w o wiele lepszym położeniu niż osoby wykształcone, ponieważ mogą widzieć rzeczy takimi, jakie rzeczywiście są. Choć dzieci są ignorantami, zachowują się spontanicznie i mogą dokonywać wartościowych odkryć.
Mały chłopiec miał atak czkawki. Zawołał:
– Mamo! Kaszlę w odwrotną stronę!
Pewien chłopiec, którego matka była gadułą, przyszedł do lekarza. W czasie badania lekarz był zaskoczony faktem, że chłopiec nie zwraca uwagi na stawiane mu pytania.
– Czy masz kłopoty ze słuchem? – zapytał lekarz.
– Nie – odrzekł malec. – Mam trudności ze słuchaniem.
Czy doceniacie spostrzegawczość tego dziecka? „Słyszeć” i „słuchać” to zupełnie różne rzeczy1. Dziecko powiedziało: „Nie mam kłopotów ze słuchem, lecz jestem zmęczony słuchaniem. Moja matka jest gadułą i dlatego nie chcę jej słuchać. Nie zwracam uwagi na jej gadanie”. Zachowanie matki, jej gadulstwo, zniszczyło w dziecku coś cennego – umiejętność skupiania uwagi. Chłopiec był znużony ciągłym trajkotaniem.
Nauczyciel drugiej klasy przywołał ucznia do tablicy. Kazał mu wykonać zadanie z arytmetyki. Chłopiec powiedział:
– Ja nie mamy kredy.
– Mówisz niepoprawnie – zareagował nauczyciel. – Prawidłowo należy powiedzieć: Ja nie mam kredy, ty nie masz kredy, my nie mamy kredy, oni nie mają kredy. Czy zrozumiałeś?
– Nie – odparł chłopiec. – Co się stało z całą tą kredą?
Zegar wybił trzecią nad ranem, gdy nastoletnia córka pastora wróciła z dyskoteki. Pastor i jego żona nie zmrużyli oka. Kiedy córka stanęła w drzwiach, ojciec odezwał się z pogardą:
– Witaj, córko diabła.
– Witaj, ojcze – odpowiedziała dziewczyna słodziutkim głosem.
Nauczyciel uczy odejmowania.
– A teraz, Hugh, oblicz: Twój ojciec zarabia miesięcznie 1880 zł. Z tego na ubezpieczenie domu wydaje 100 zł, na ubezpieczenie zdrowotne 25 zł, a na podatki 55 zł. Następnie połowę pozostałej sumy przekazuje matce. Co ona dostaje?2
– Zawału serca – odpowiada Hugh.
Po zjedzeniu kolacji ojciec i syn oglądali w salonie telewizję. Matka z córką w kuchni zmywały naczynia. Nagle rozległ się szczęk tłuczonych talerzy. Ojciec i syn zastygli w bezruchu, lecz w kuchni zapanowała cisza.
– To mama stłukła talerze – powiedział chłopak.
– Skąd wiesz? – zapytał ojciec.
– Ponieważ się nie odezwała!
W kuchni rozległ się dźwięk tłuczonego szkła.
– Willy – krzyknęła z salonu matka – co ty robisz w kuchni?
– Teraz nic – odpowiedział Willy. – To już zostało zrobione!
Pewien biznesmen został służbowo przeniesiony do innego miasta. Temat przeprowadzki był głównym wątkiem rozmów w domu przez kilka tygodni. Nastał wieczór poprzedzający przeprowadzkę. Pięcioletnia córeczka biznesmena modliła się przed pójściem spać tymi słowami:
– A teraz, Boże, muszę się z tobą pożegnać na zawsze, ponieważ jutro wyjeżdżamy!
Niewinność daje ci odwagę, a jednocześnie zapewnia czystość. Cała kwestia sprowadza się do pytania, w jaki sposób możesz chronić swoją niewinność. Niewinności nie można zdobyć ani kupić, nie można też jej się nauczyć. Jest czymś wrodzonym, na przykład jak umiejętność oddychania.
Niewinność stanowi podstawową część natury człowieka. Każda istota ludzka przychodzi na świat wyposażona w niewinność. Rodzi się z umysłem całkowicie czystym – jak niezapisana karta (tabula rasa). Nie masz żadnej przeszłości, tylko przyszłość. Jesteś obserwatorem o czystej świadomości. To właśnie jest niewinność.
Jak to się stało, że nikt nie był w stanie naruszyć mojej niewinności? Skąd czerpałem odwagę potrzebną do obrony samego siebie? W jaki sposób udało mi się uniknąć poniżenia przez dorosłych? Jako dziecko niczego nie robiłem, dlatego nie mogę odpowiedzieć na pytanie, jak to należy robić. To się po prostu zdarzyło. Prawdopodobnie moje dziecięce doświadczenie mogłoby być doświadczeniem każdego z was. Jednak wy byliście zainteresowani innymi kwestiami niż ja i zaczęliście wchodzić w układy ze światem dorosłych. Oni mogli wam dać wiele rzeczy. Wy natomiast mogliście im ofiarować tylko jedną rzecz: waszą integralność i poczucie godności. Jako dzieci nie mieliście wiele do dania. Mieliście tylko autentyczność, inteligencję oraz niewinność.
Dziecko w naturalny sposób interesuje się wszystkim, co widzi. Bez ustanku chce tego lub owego. Jest to częścią jego natury. Nawet dłonie noworodka ciągle po coś sięgają. Tak każdy z nas rozpoczyna podróż przez życie. W trakcie tej podróży dziecko gubi właściwy kierunek ruchu. Na tym świecie musisz płacić za wszystko, co dostajesz. Dziecko nie rozumie, że jego wolność jest niezwykle cenna, że położona na szali przeważy wszelkie inne korzyści i przyjemności. Na tym właśnie polega problem.
Byłem samotnym dzieckiem, ponieważ wychowywali mnie dziadkowie ze strony matki. Mieszkali sami i chcieli mieć przy sobie dziecko, które będzie radością ich ostatnich lat. Dlatego moja matka i mój ojciec podjęli decyzję, bym – jako najstarszy, pierworodny – przeniósł się do dziadków.
W domu dziadków mieszkały trzy stare osoby: dziadek, służący, który był naprawdę wspaniałym człowiekiem, i babcia. Nie miałem kontaktu z rówieśnikami, z nikim młodszym. Nie miałem z kim się bawić, komu się zwierzać. Moja rodzina była najzamożniejsza w całej miejscowości. Wszyscy inni żyli w biedzie. Dlatego dziadkowie nie pozwalali mi na zabawę z wiejskimi dziećmi – brudnymi i wyglądającymi jak żebracy. Nie miałem więc przyjaciół. Wpłynęło to w znaczący sposób na moje życie.
W pierwszym okresie pobytu u dziadków czułem się tak samotny, że zacząłem lubić ten stan. Samotność, zamiast przekleństwem, okazała się błogosławieństwem. Zacząłem czuć, że wystarczam samemu sobie, stałem się niezależny. Wspominam siebie z tamtego okresu, jak po prostu siedziałem. Nie interesowały mnie gry, bo nie miałem z kim grać.
Nasz dom znajdował się w pięknej okolicy. Naprzeciwko niego rozpościerało się jezioro. Ciągnęło się daleko, wiele kilometrów… Było piękne i ciche. Od czasu do czasu widziałem klucz białych żurawi albo słyszałem ich godowe nawoływania. Było to wymarzone miejsce do medytacji. Kiedy ptaki w czasie godów zakłócały ciszę, wydawała się ona potem jeszcze głębsza.
Na jeziorze kwitło sporo kwiatów lotosu. Całe godziny trwałem w stanie wewnętrznego zadowolenia, jakby świat przestał istnieć. Kwiaty lotosu, białe żurawie, cisza…
Moi dziadkowie byli świadomi jednej rzeczy: mojej potrzeby przebywania w samotności i faktu, że przynosi mi to radość. Zauważyli, że nie chcę chodzić do wsi ani rozmawiać z ludźmi. Nawet wtedy, kiedy próbowali do mnie mówić, moje odpowiedzi brzmiały „tak” lub „nie”. Nie chciałem rozmawiać nawet z nimi. Zrozumieli, że nie chcę rozmawiać i że niezakłócanie ciszy jest ich świętym obowiązkiem.
Bywa, że przestrzegamy dzieci: „Zachowaj ciszę, gdyż twój ojciec rozmyśla, twój dziadek odpoczywa. Bądź cicho, zachowuj się spokojnie”. W dzieciństwie to ja zwracałem się z takimi prośbami do dziadków.
Tych troje starych ludzi ciągle śpiewało pieśni. Nie przeszkadzali mi, ponieważ widzieli, jak bardzo raduje mnie cisza. Zacząłem kochać milczenie.
Cisza ma swoje wibracje. Staje się zaraźliwa, zwłaszcza kiedy jej źródłem jest dziecko. Taka cisza nie została narzucana siłą. Nikt nie mówił: „Bądź cicho, bo dostaniesz w skórę”. Jeżeli dziecko milczy nie z powodu nakazów, lecz samo z siebie, pojawiają się radość i nieuwarunkowane szczęście. Wspaniałe wibracje ciszy rozchodzą się dokoła niczym fale.
W lepszym świecie każda rodzina będzie się uczyć od dzieci. Na ogół dorosłe osoby bardzo się spieszą, by uczyć dzieci. Wydaje się, że nikt nie chce się uczyć od dzieci. Tymczasem to dzieci, a nie dorośli, mają wiele do przekazania.
Tylko z tego powodu, że jesteś starszy i silniejszy, zaczynasz kształtować dzieci na swoją modłę. Chcesz, by były podobne do ciebie, a nie zastanawiasz się nad tym, jaki jesteś, co osiągnąłeś, jaki jest twój świat wewnętrzny. Jesteś żebrakiem. Czy chcesz, by dzieci były takie jak ty?
Ludzie nie zastanawiają się nad takimi pytaniami. Gdyby poważnie je rozważyli, byliby gotowi uczyć się od dzieci. Dzieci wnoszą smak innego świata, gdyż narodziły się niedawno. Są przybyszami z innego świata. Jest w nich ciągle obecna cisza łona, cisza całego istnienia.
Tak więc przypadek sprawił, że przez pierwsze siedem lat życia nie zakłócano mojego spokoju. Nikt mi nie dokuczał, nie przygotowywał do uczestniczenia w świecie biznesu, polityki czy dyplomacji. Dziadkowie, a szczególnie babcia, pozwalali mi pozostawać w stanie naturalnym. Takie rzeczy wpływają na całe późniejsze życie. To z powodu babci darzę kobiety tak głębokim szacunkiem. Była ona prostą, niewykształconą, lecz niezwykle wrażliwą kobietą. Przekazała swojemu mężowi i swojemu służącemu następującą informację: „Wszyscy żyliśmy tak, że nie wiemy, gdzie jesteśmy. Jesteśmy opróżnieni ze wszystkiego tak, jak na początku życia. Teraz zbliża się śmierć. Pozwólmy temu dziecku na bycie wolnym od naszych wpływów. Jak możemy wpłynąć na chłopca? Możemy tylko upodobnić go do siebie, a przecież jesteśmy niczym. Dajmy mu szansę, by był sobą”.
Jestem niezwykle wdzięczny tej starej kobiecie. Dziadek ciągle się martwił, że zostanie obciążony odpowiedzialnością, i powtarzał: „Oni powierzyli nam to dziecko, a później powiedzą, że niczego chłopca nie nauczyliśmy”. Babcia jednak trwała przy swoim zdaniu. We wsi żył pewien człowiek, który ukończył cztery klasy, czyli osiągnął najniższy poziom wykształcenia dostępnego w Indiach. Umiał pisać, miał podstawową wiedzę z zakresu matematyki i geografii. Był najbardziej wykształconą osobą w tej miejscowości. Dziadek nie ustępował:
– Ten człowiek może do nas przychodzić i uczyć chłopca. Przynajmniej pozna alfabet i trochę arytmetyki. Kiedy przyjadą rodzice, nie powiedzą, że zmarnowaliśmy całe siedem lat.
– Kiedy skończy siedem lat, będzie robił to, czego chcą od niego rodzice. Pozwólmy mu do siódmego roku życia pozostać w stanie naturalnym i nie wtrącajmy się – odpowiadała babcia. – Znasz trochę alfabet i co? Znasz trochę matematyki i co? Zarabiałeś mało pieniędzy. Czy chcesz, żeby chłopak w przyszłości też mało zarabiał? – dodawała.
Te argumenty zamykały dziadkowi usta. Cóż miał robić? Był w kłopotliwym położeniu, ponieważ nie mógł dłużej dyskutować, a jednocześnie wiedział, że to jego będzie się czynić odpowiedzialnym za stan mojej edukacji. Na szczęście dziadek zmarł, zanim ojciec po mnie przyjechał.
Mój ojciec ciągle potem powtarzał: „To ten stary człowiek jest winny. To on zepsuł mojego syna”. W tym czasie byłem dostatecznie silny, więc odpowiadałem: „Nie mów przy mnie ani jednego złego słowa o dziadku. Uchronił mnie przed twoim niszczącym wpływem. Dlatego jesteś zły. Możesz jednak edukować pozostałe dzieci. Wtedy zobaczysz, kto tak naprawdę został zepsuty”. Ojciec miał wiele dzieci. Rodziło się ich coraz więcej. Żartowałem: „Proszę, zrób więcej dzieci. Jeszcze przynajmniej jedno. Masz ich jedenaścioro. Co powiedzą ludzie? Dlaczego nie ma dwanaściorga? Dwanaścioro robi większe wrażenie!”. Zanim opuściłem dom rodziców, mówiłem ojcu: „Niszczysz wszystkie swoje dzieci. Jestem dziki i pozostanę dziki”.
To, co postrzegacie jako niewinność, jest w rzeczywistości dzikością. Także to, co postrzegacie jako czystość, jest dzikością. W jakiś sposób udało mi się uniknąć żelaznego uścisku cywilizacji. A kiedy stałem się dostatecznie silny… Z tego powodu dorośli sugerują: „Złam dziecko tak szybko, jak to możliwe. Nie trać czasu. Im wcześniej to zrobisz, tym łatwiej ci to pójdzie. Kiedy dziecko nabierze siły, wtedy skłonienie go, by postępowało zgodnie z twoimi żądaniami, może być trudne”.
Życie składa się z siedmioletnich cykli. Siedmioletnie dziecko jest bardzo silne, jeżeli jego rozwój od chwili narodzin nie został zakłócony. Ma ono tak czysty wgląd we wszystko, że jego życie może płynąć bez przeszkód. Nie możesz mu wówczas nic zrobić. Ono już wie, dokąd zmierza i co chce robić. Jest zdolne do walki w obronie swojego zdania. Potrafi odróżnić to, co dobre, od tego, co złe.
Niczego w życiu nie żałowałem. Próbowałem zdać sobie sprawę z tego, czy kiedykolwiek uczyniłem coś niewłaściwego. Stwierdziłem, że nie. Cały świat może myśleć, że postąpiłem niewłaściwie. Jednak ja jestem całkowicie pewien, że postępowałem we właściwy sposób.
Osoby oświecone nie mają dzieci. Osoby neurotyczne nie powinny mieć dzieci. Pomiędzy tymi dwoma biegunami znajduje się stan zdrowia psychicznego. Właśnie takie osoby mogą być dobrymi rodzicami, stać się matką i ojcem.
Występuje tu pewien problem, gdyż osoby neurotyczne na ogół chcą mieć sporo dzieci. Tacy niespokojni ludzie chcą mieć wokół siebie dużo ruchu. Pozwala im to unikać konfrontacji z własnym neurotycznym stanem.
Osoby oświecone natomiast nie potrzebują mieć dzieci. Człowiek oświecony dokonał aktu ostatecznych narodzin. Nie ma potrzeby, by stwarzać nowe życie, płodzić dzieci. Stał się matką i ojcem dla siebie samego. Stał się sam dla siebie łonem i się odrodził.
Kiedy nie masz nerwicy, jesteś w stanie naprawdę medytować, stajesz się bardziej czujny i świadomy. Twoje życie przestaje być ciemnością. Nie jest to jeszcze pełnia światła, nie jest to stan Buddy, jednak pojawia się jego przedsmak w postaci płomienia świecy, który oświetla twoje wnętrze. Jest to właściwy czas, by mieć dzieci. Będziesz mógł swoim dzieciom przekazać właściwą świadomość. Osoba zaburzona może natomiast przekazać dzieciom tylko swoją nerwicę.
Ojciec, który miał osiemnaścioro dzieci, wybrał się z nimi na pokaz zwierząt hodowlanych. Ciekawostką pokazu był byk rekordzista. Zwierzę umieszczono w osobnym pawilonie, można je było obejrzeć za dodatkową opłatą. Ojciec uważał, że opłata jest wygórowana. Jednak dzieci pociągnęły go do wejścia do pawilonu. Bileter zapytał:
– Czy te wszystkie dzieci są pana?
– Tak. A dlaczego pan pyta? – zdumiał się ojciec.
Bileter odpowiedział:
– Proszę zaczekać. Zaraz przyprowadzę byka, żeby pana zobaczył!
Osiemnastka dzieci! Nawet byk mógł poczuć zazdrość.
Nieświadomie produkujesz własne repliki. Najpierw się zastanów, czy jesteś w takim stanie wewnętrznym, że spłodzone przez ciebie dziecko będzie rzeczywistym darem dla tego świata. Stanie się dla świata błogosławieństwem czy przekleństwem?
Następnie zastanów się, czy potrafisz właściwie pełnić rolę matki lub ojca. Wreszcie spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie, czy potrafisz kochać dziecko bezwarunkowo. Dziecko rodzi się z twego ciała, ale nie należy do ciebie. Możesz dziecko obdarzyć miłością, lecz nie możesz mu narzucać swoich poglądów. Nie powinieneś obciążać dziecka swoimi zaburzeniami. Czy możesz wyrazić zgodę na to, by dziecko rozwijało się we własnym rytmie? Czy możesz mu zagwarantować wolność bycia sobą? Jeżeli jesteś na to gotowy, w porządku. Jeśli nie – zaczekaj.
Wraz z pojawieniem się człowieka ewolucja świata przyjęła świadomy charakter. Nie bądź podobny do zwierząt, które rozmnażają się w sposób bezrefleksyjny, instynktowny. Najpierw stań się człowiekiem dojrzałym, a potem powołaj na świat potomstwo. Stań się osobą zagłębioną w medytacji, spokojną i wyciszoną. Uwolnij się od neurotycznych konfliktów wewnętrznych. Czekaj na tę chwilę, kiedy staniesz się całkowicie czysty. Wtedy właśnie możesz dać dziecku życie. Gdy się narodzi, będziesz w stanie je kochać. W ten sposób przyczynisz się do powstania lepszego świata.
To tylko chwilowy stan smutku. Jeżeli zdecydujesz się na bycie matką, możesz popaść w znacznie większe kłopoty. Gdy dziecko przyjdzie na świat, kwestia twoich uczuć będzie jeszcze trudniejsza do rozwiązania. Matka musi dbać o dziecko kosztem swojej pracy zawodowej i rozwoju osobistego. Powstają więc komplikacje. Kiedy ukończysz pracę nad rozwojem osobistym, nastanie czas na urodzenie dziecka. Dziecko powinno być naszym luksusem, pojawiać się w chwili, gdy mamy wolną przestrzeń. Możesz stać się matką, gdy osiągniesz stan takiej wolności. W przeciwnym razie pojawią się przeszkody. To ty podejmujesz decyzję. Nikt nie może cię zmusić. Masz wolny wybór. Jeśli chcesz zostać matką, to tak się stanie. Wtedy licz się z konsekwencjami dokonanego wyboru.
Ludzie nie są świadomi tego, co robią, kiedy decydują się na dziecko. Jeżeli byliby świadomi, wówczas żałowaliby nie dokonanej aborcji, ale tego, że dziecko przyszło na świat. Przemyśl obie możliwości. Co możesz dać dziecku? Co masz, co możesz mu przekazać? Zapewne przekażesz dziecku swoje wewnętrzne napięcie i dziecko powtórzy twój wzorzec życia. Prawdopodobnie będzie korzystać z psychoanalizy i pomocy psychiatry, a jego życie będzie najeżone problemami. Jakie masz prawo sprowadzania na ten świat duszy, skoro nie jesteś zdolna do tego, by ją wyposażyć w niezbędne duchowe narzędzia wzrostu, zapewnić jej rzeczywistą realizację? To zbrodnia! Dziecko znajdzie w przyszłości inną matkę, ponieważ w świecie duchowym nic nie umiera. Istnieje wiele kobiet, które będą szczęśliwe, mogąc je urodzić.
Nie mówię, żebyś nie zostawała matką. Chodzi mi o to, że bycie matką jest naprawdę wielką sztuką. Najpierw rozwiń właściwe predyspozycje, zdolności twórcze, radość, celebruj swoje istnienie, a następnie zaproś dziecko. Wtedy będziesz mogła mu przekazać coś wartościowego: twoją postawę czci wobec życia, twoje pieśni i tańce. Dzięki temu unikniesz powoływania na świat istoty obciążonej patologią. Na tym świecie żyje bardzo dużo ludzi obciążonych różnorodnymi patologiami. Pozwólmy, by cierpienie dotykało raczej innych planet, a nie naszej Ziemi. Dlaczego ma cierpieć właśnie Ziemia?
Na świecie panuje głód, ludzie umierają z głodu. Brakuje pożywienia. Panuje kryzys ekologiczny, życie staje się coraz trudniejsze. Nie jest to właściwy czas na powoływanie nowego życia.
Jeżeli nawet jesteś przekonana, że sytuacja na świecie się poprawi, że nastąpią w skali globalnej korzystne zmiany, to jednak nadal pozostaje pytanie, czy jesteś naprawdę gotowa, by stać się matką. Jeżeli myślisz, że jesteś gotowa, podejmij decyzję i zostań nią. Jeżeli jesteś rzeczywiście gotowa, będziesz szczęśliwa, mając dziecko. Również dziecko będzie odczuwało szczęście, że ma taką matkę jak ty. Wiadomo, że źródło wszelkich problemów psychicznych człowieka tkwi w niedojrzałości matki, w braku jej zdolności do stworzenia dziecku duchowego łona. Powie ci o tym każdy psychiatra.
Jeżeli matka jest neurotyczna, uboga duchowo, wtedy dziecko pozbawione jest subtelnego pokarmu. Wówczas rodzi się na tym świecie jedynie jako fizyczne ciało. Pod względem duchowym jest puste, pozbawione duszy, oddalone od swej prawdziwej natury. Matka nie osiągnęła wewnętrznej jedności, jakże więc może osiągnąć ją dziecko? Dziecko stanowi przecież kontynuację istoty matki.
Gdyby ludzie dokładnie zobaczyli wszystkie następstwa nieodpowiedzialnego rodzicielstwa, niewielu zdecydowałoby się na bycie rodzicami. Świat stałby się lepszy. Byłoby na nim mniej tłoku, mniej umysłowych zaburzeń i patologii, mniej szaleństwa.
Zwracam uwagę na jedną ważną rzecz. Jeżeli chcesz uprawiać miłość, rób to wyłącznie po medytacji. Przyjmij jako zasadę, że najpierw medytujesz, a dopiero wtedy, gdy energia się ustabilizuje, kochasz się z partnerem. W stanie głębokiej medytacji, kiedy energia płynie swobodnie, możesz przywołać wysoko rozwiniętą duszę.
Większość ludzi uprawia miłość, kiedy odczuwa podniecenie. Seks jest związany z niższym centrum energii3. Nierzadko partnerzy najpierw się kłócą, walczą ze sobą, a następnie uprawiają seks. Poruszają się wówczas na niskim poziomie energii. W ten sposób stwarzają możliwość pojawienia się na tym świecie duszy o niskim poziomie świadomości. Inne pary uprawiają seks w sposób rutynowy, mechaniczny, jako czynność, którą trzeba powtarzać codziennie albo dwa razy w tygodniu. Nie ma w tym serca. Tego rodzaju postawa również przyciąga dusze o niskim poziomie świadomości.
Miłość powinna być zbliżona do modlitwy. Miłość jest święta. Jest to najbardziej święta rzecz, jaka w człowieku istnieje. Dlatego najpierw należy przygotować się do wkroczenia w krainę miłości. Módl się i medytuj, a kiedy napełnisz się duchową energią, wówczas będziesz otwarta na sprowadzenie duszy o wyższej świadomości. Od matki zależy bardzo wiele. Kiedy nie jesteś czujna i nie pracujesz nad własnym rozwojem duchowym, zwiążesz się ze zwyczajną duszą. Na ogół ludzie są prawie nieświadomi tego, co robią.
Kiedy idziesz kupować samochód, naprawdę o nim myślisz. Kiedy chcesz kupić nowe meble, również poświęcasz im wiele uwagi. Zastanawiasz się, jakie meble będą pasować do twojego domu. Natomiast poczynając dziecko, zupełnie nie zastanawiasz się nad tym, jakiego rodzaju istotę chcesz zaprosić na ten świat.
Istnieją miliony możliwości, niewyczerpana ilość ludzkich typów… Od Judasza po Jezusa, od dusz ciemnych po dusze święte. Masz miliony wyborów i to ty podejmujesz decyzję. Od twojej postawy zależy, jaką duszę przywołasz.
Po prostu bądź szczęśliwa i kochająca. Unikaj negatywnych stanów umysłu, gdyż niszczy to umysł dziecka. Kiedy dziecko rozwija się w twoim łonie, działają na nie czynniki fizyczne i psychiczne. Jeżeli przeważają w tobie negatywne nastawienia, ma to duży wpływ na dziecko. Te trudne emocje stają się jego częścią. Oczyszczenie się z tego pierwotnego balastu wymaga później od niego długiej i uciążliwej pracy. Jeżeli matki wykazywałyby więcej czujności, niepotrzebne byłyby Terapia Pierwotna (ang. Primal Scream Therapy – dosł. „terapii pierwotnego krzyku”) ani poddawanie się psychoanalizie. Psychoterapeuci zarabiają tak duże pieniądze właśnie z powodu błędów poczynionych przez matki. Ich profesja rozkwita dzięki nieświadomym matkom.
Postawa matki ma ogromne znaczenie, ponieważ przez dziewięć miesięcy dziecko mieszka w jej łonie i dosłownie chłonie umysł swojej żywicielki. Dlatego nie trzymaj się negatywnej ścieżki. Staraj się rozwijać postawę afirmatywną, nawet w trudnych sytuacjach. Tego rodzaju poświęcenie jest niezbędne dla dobra dziecka. Wówczas dziecko może czuć się szczęśliwe, mieć poczucie własnej wartości i indywidualności oraz wewnętrznego zintegrowania. Ofiarność jest ważną cechą matki, szczególnie w okresie prenatalnym. Z tego względu, powtarzam, unikaj negatywnych emocji. Staraj się zupełnie je wykluczyć. Unikaj gniewu, zazdrości, chciwości, przemocy, walki. Nie wchodź w przestrzeń tych stanów psychicznych. Pamiętaj, że stwarzasz nową istotę! To dzieło jest tak ważne, że nie możesz pozwolić sobie na głupotę czy ignorancję.
Rozbudzaj w sobie coraz intensywniejszą radość, módl się, tańcz, śpiewaj, słuchaj pięknej muzyki. Unikaj muzyki pop. Słuchaj muzyki klasycznej, ponieważ daje ona spokój i głęboko wnika w nieświadomość. Dziecko czerpie dzięki niej pozytywną energię.
Siedź spokojnie tak często, jak to możliwe, i raduj się naturą. Pozostawaj w kontakcie z ptakami, drzewami i ze zwierzętami, ponieważ trwają one w stanie rzeczywistej niewinności, żyją w raju. Tylko Adam i Ewa zostali stamtąd wypędzeni. Drzewo poznania nadal rośnie w rajskim ogrodzie. Przebywaj częściej wśród natury i relaksuj się, dziecko będzie się rozwijać w odprężonym łonie. Pomoże to uniknąć powstania neurotycznych cech w jego osobowości.
(Zwracając się do ojca): Pomagaj żonie w tym okresie, aby czuła się dobrze. Nie prowokuj jej do niekorzystnych zachowań. Dawaj jej dużo czasu, który będzie mogła spędzać w spokoju, siedząc pod drzewami, słuchając ptaków i muzyki. Unikaj wszelkich sytuacji, które wywołają pojawienie się negatywnej energii. Okazuj miłość, w ciszy cieszcie się wzajemnie swoją obecnością. Dajecie życie boskiej istocie. Każde dziecko jest boskie. Do waszego domu chce przybyć wspaniały gość. Unikajcie walki. Przez dziewięć miesięcy ciąży zachowujcie czujność, uważność, bądźcie ostrożni.
Bądź bardziej nastawiony na miłość niż na seks. Jeżeli seks wypłynie z miłości, to w porządku. Nie rozbudzaj jednak pożądania. W ten sposób od początku dziecko będzie wzrastało we właściwym klimacie, jego seksualność zostanie właściwie zakotwiczona. Seks jest dobry, jeżeli pojawia się w przestrzeni miłości jako jej część, podobnie jak uścisk dłoni czy obejmowanie się. Przestaje być wówczas zwykłym fizycznym działaniem. Staje się głębokim zjednoczeniem.
Jeżeli w ciągu tych dziewięciu miesięcy będziesz unikał współżycia dla zaspokojenia seksualnej żądzy, będzie to wspaniałym darem dla twego dziecka. Dzięki temu nie będzie ono w obsesyjny sposób przywiązane do seksu.
Oczywiście, jako matka możesz zrobić wiele. Najlepszym jednak rozwiązaniem jest zaprzestanie działania. Po prostu odpręż się. Pamiętaj o tym, by nie podejmować działania, a kiedy zaczniesz odczuwać ból, podążaj z nim. Gdy zaczniesz odczuwać ruchy dziecka w macicy, twoje ciało stanie się gotowe do porodu.
Pojawiają się regularne skurcze. Ludzie myślą, że te skurcze są bolesne. Wcale tak nie jest. Nasza błędna interpretacja prowadzi do tego, że odczuwamy ból. Kiedy skurcze się pojawią, zaakceptuj to i zacznij swobodnie oddychać: wdech i wydech. Popłyniesz wraz z tym procesem. Macica i pochwa zaczynają się na przemian kurczyć i rozszerzać. W ten właśnie sposób powstaje dla dziecka przejście do świata zewnętrznego. Kiedy stwierdzasz, że cię to boli, zaczynasz z tym walczyć. Bardzo trudno jest bowiem nie walczyć z bólem. A kiedy walczysz z bólem, zakłócasz naturalny rytm procesu. To zakłócenie jest dla dziecka bardzo niekorzystne. Matka powinna dziecku pomagać. Najlepiej jest, jeżeli podąża za ciałem, jeżeli pozwala, by zaistniał swobodny ruch kurczenia się i rozszerzania, jeżeli potrafi się tym cieszyć. Wszystko zależy od podejścia matki do procesów, które zachodzą w jej ciele.
Obecnie na Zachodzie panuje pozytywne nastawienie do seksu. Natomiast wiele wieków temu pierwsze doświadczenia seksualne były dla wielu kobiet trudne i bolesne. Kobiety drżały ze strachu, ponieważ od dzieciństwa uczono je, że współżycie seksualne jest czymś okropnym, zwierzęcym. W związku z tym ciała kobiet kurczyły się ze strachu. Nadchodził miodowy miesiąc, a kobieta trzęsła się ze strachu. Wyobrażała sobie, że musi przejść przez ciężką próbę. Z powodu takiego nastawienia próba okazywała się naprawdę ciężka!
Jednak w chwili obecnej, przynajmniej na Zachodzie, tego rodzaju nastawienie zniknęło. Współżycie seksualne okazuje się pięknym doznaniem – jest orgazmiczne.
Dokładnie tak samo rzecz się ma z narodzinami dziecka. Są one przeżyciem orgazmu o wiele silniejszego niż orgazm seksualny. Jeżeli kobieta podejdzie do tego doświadczenia w pozytywny sposób – z radością, zachwytem, poczuciem szczęścia – wydatnie pomoże dziecku w przechodzeniu przez kanał rodny.
Jeżeli matka walczy z fizjologią, następuje niekorzystny proces. Dziecko chce wyjść, kobieta zaś na to nie pozwala, hamuje niezbędne ruchy. Czasami dziecko może utknąć w kanale rodnym. Zapiera się głową. Jeżeli tak się stanie, pojawia się cierpienie dziecka, które trwa przez całe jego życie. Zatrzymuje się rozwój jego inteligencji. Głowa rodzącego się dziecka jest miękka, a mózg jeszcze się rozwija. Kiedy następuje szok – zatrzymanie dziecka w kanale rodnym, zaparcie się głową – straty ponosi mózg.
Dlatego zwracam się do ciebie jako do matki: pomóż dziecku i ciesz się procesem jego narodzin. Podejdź do tego jak do wielkiego orgazmu. Jeżeli powstrzymasz się od zakłócania natury, wyświadczysz dziecku największą przysługę. W takiej sytuacji wydostanie się ono na zewnątrz łatwo, będzie odprężone. Nie będzie potrzebowało później Terapii Pierwotnej. Niewiele jest jednak takich osób, ponieważ w czasie narodzin większość doznaje traumy. Jest to pierwsze i bardzo bolesne przeżycie. Dziecko dusi się, prawie traci życie. Kanał rodny jest wąski, a matka napięta. Mały człowiek nie może wydostać się na zewnątrz.
Pozwól, by to pierwsze doświadczenie dziecka miało jakość swobodnego, pięknego przepływu. Wtedy stworzysz solidną podstawę, na której będzie się pomyślnie rozwijać dalsze jego życie.
Wydobycie się z kanału rodnego stanowi dla małej istoty największy szok. Nawet śmierć nie jest tak wielkim przeżyciem, ponieważ przychodzi bez uprzedzenia. Człowiek jest wtedy często nieprzytomny. W momencie, kiedy dziecko wydobywa się z łona matki, pozostaje całkowicie świadome. Trwający dziewięć miesięcy sen, spokojny sen w łonie matki, zostaje przerwany. Następnie zostaje przecięta pępowina, która dotąd łączyła dziecko z matką. W dziecku powstaje silny lęk. Dziecko powinno być oddzielane od matki powoli. Można przygotować ten proces w naukowy sposób.
W pomieszczeniu, w którym dziecko przychodzi na świat, nie powinno być jaskrawego, silnego oświetlenia. Dziecko spędza dziewięć miesięcy w ciemności. Jego oczy są delikatne, nieprzystosowane do kontaktu ze światłem. We wszystkich szpitalach stosuje się jaskrawe oświetlenie. Dziecko nieoczekiwanie wpada w ten potok światła. Większość ludzi ma kłopoty ze wzrokiem z tego właśnie powodu. Musi używać okularów. Żadne zwierzę nie potrzebuje okularów. Czy widziałeś kiedykolwiek zwierzę w okularach? Oczy zwierząt są zdrowe aż do śmierci.
Tak więc dziecko powinno przychodzić na świat w pomieszczeniu z bardzo delikatnym światłem. Może to być światło świec, ale najlepsza byłaby ciemność. Kiedy się urodzi, powinno się je położyć na brzuchu matki. Nie należy od razu odcinać pępowiny. Dziecko znajdowało się w brzuchu matki, teraz leży na brzuchu. Matka jest dostępna, jest tuż obok. Dziecko może ją czuć, może jej dotykać. Poznaje wibracje matki. Doskonale wie, że jest u siebie. Musiało wyjść na zewnątrz, lecz jest to jego dom. Pozwólmy mu pozostać z matką nieco dłużej. Dziecko ma wówczas okazję, by zaprzyjaźnić się z zewnętrzną stroną matki. Wewnętrzną stronę rodzicielki poznało wcześniej. Nie należy odcinać pępowiny do momentu, kiedy dziecko zacznie samodzielnie oddychać.
A jak się to odbywa obecnie?
Odcinamy natychmiast pępowinę i dajemy dziecku klapsa, zmuszając je w ten sposób, by zaczęło oddychać. Używamy siły. Jest to sprzeczne z naturą i nienaukowe.
Pozwólmy najpierw, by dziecko zaczęło samodzielnie oddychać. Potrwa to kilka minut. Nie spieszmy się tak. Tu decydują się dalsze losy człowieka. Możesz cierpliwie poczekać i zapalić papierosa dwie lub trzy minuty później. Możesz powstrzymać się z szeptaniem do ucha głupich komplementów swojej dziewczynie. Nikomu to nie zaszkodzi. Po co ten pośpiech? Czy nie możesz dać dziecku trzech minut? Ono potrzebuje tak niewiele. Pozostaw je w spokoju, a w ciągu trzech minut zacznie oddychać. Kiedy zacznie samodzielnie oddychać, nabierze pewności, że da sobie w życiu radę. Następnie możesz odciąć pępowinę. Przestała już być potrzebna.
A teraz najważniejsza wskazówka. Nie należy owijać dziecka w prześcieradło i wkładać do łóżka. Przez dziewięć miesięcy dziecko przebywało nago w łonie matki, nie miało tam ani poduszki, ani prześcieradła, ani kołdry. Nie należy więc tej sytuacji tak szybko zmieniać. Trzeba wziąć małą wanienkę, napełnić ją wodą z solą morską oraz innymi składnikami, które stworzą środowisko identyczne jak to w łonie matki. Życie wyszło z oceanu. Wody płodowe kobiety mają ten sam skład chemiczny co wody pierwotnego oceanu.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
W języku angielskim istnieją dwa różne czasowniki: to hear – słyszeć dźwięki; to listen – słuchać wypowiedzi. Język polski nie zna tego rodzaju rozróżnienia, mamy jedynie nieostre zróżnicowanie między „słyszeć” a „słuchać”. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza). [wróć]
W tekście oryginalnym: What would she have?[wróć]
Zgodnie z nauką o czakrach, czyli subtelnych ośrodkach energii w ludzkim ciele, czakra seksualna znajduje się na wysokości nerek. To ona zawiaduje instynktownymi reakcjami związanymi z płcią i prokreacją. [wróć]