Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka stanowi zbiór żywych, humorystycznych dialogów i anegdot, które składają się na niezwykły, wielowymiarowy obraz mężczyzny we współczesnym społeczeństwie. Osho we właściwy sobie sposób, stylem żartobliwym, lecz pełnym emocji, analizuje różne strony osobowości mężczyzny i wiele pełnionych przez niego ról. Ukazuje wpływ, jaki na społeczeństwo wywierają postawy mężczyzn. Wyjaśnia, w jaki sposób energie, zwykle wyrażane poprzez destrukcję i negatywne zachowania, można twórczo transformować. Przedstawia też techniki medytacyjne, które stanowią praktyczną pomoc w procesie przemiany.
Adam ma w sobie Ewę, Ewa zaś Adama. W rzeczywistości nikt nie jest tylko Adamem ani jedynie Ewą. Jest to jedno z najważniejszych odkryć.
Osho
OSHO – charyzmatyczny mistrz duchowy pochodzący z Indii. Znakomity mówca swobodnie posługujący się zarówno wschodnimi tradycjami mistycznymi, jak i zachodnią psychoterapią. Jego nauki dotyczą nie tylko indywidualnego poszukiwania sensu, lecz także najbardziej palących spraw społecznych i politycznych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 289
Tytuły rozdziałów dobrano w ten sposób, by ustrukturalizować bogaty materiał, który pochodzi z wykładów Osho. Poruszają one temat wyzwolenia mężczyzn. Archetypy – Adam, Robot, Żebrak, Kochanek, Polityk, Hazardzista, Twórca itp. – nie powinny być rozumiane jako ściśle określone typy charakteru czy osobowości, lecz raczej jako opis określonych tendencji, uwarunkowań i wzorców zachowania, występujących u każdego z nas. Osho stwierdza, że nasza wewnętrzna rzeczywistość wykracza poza wszelkie teorie i typologie. Wymienione archetypy zastosowano, by pomóc nam w rozpoznaniu określonych uwarunkowań i w przekraczaniu ich. Istotne jest, byśmy wydostali się poza ograniczenia narzucone nam przez umysł i społeczeństwo, przekroczyli osobowość i odkryli naszą pierwotną twarz, naszą prawdziwą, podstawową jaźń.
Wyzwolenie mężczyzn jeszcze nie nastąpiło. Nie tylko kobiety, lecz również mężczyźni potrzebują ruchu wyzwolenia. Chodzi o wyzwolenie ze zniewolenia, o uwolnienie od wartości, które negują istotę życia, i od uwarunkowań narzuconych ludzkości przez religie. Kapłani oraz politycy doprowadzili do powstania dramatycznego rozszczepienia w ludzkiej świadomości. Stworzyli człowieka wyalienowanego, obciążonego silnym poczuciem winy, uwikłanego w ciągłą walkę wewnętrzną. Ta walka wyraża się we wszelkich dziedzinach życia. Jest to konflikt pomiędzy ciałem a duszą, materią a umysłem, materializmem a spirytualizmem, nauką a religią, mężczyzną a kobietą, Wschodem a Zachodem.
Życie możemy przeżywać na dwa sposoby: kalkulując, jak to czynią nauka, technika, matematyka, ekonomia, lub też poddając się jego poezji – jak to się dzieje w sztuce, muzyce, estetyce i miłości.
Każdy człowiek od wczesnego dzieciństwa jest warunkowany tak, by mógł funkcjonować i przeżyć w świecie nastawionym na rywalizację, na osiągnięcia. Ludzie dają się wciągnąć w walkę o pieniądze, sukcesy, sławę, władzę, prestiż i status. Małe dziecko przejmuje wartości oraz cele od rodziców, nauczycieli, duchownych i polityków, zupełnie ich nie kwestionując. W ten sposób młody człowiek oddziela się od swojej prawdziwej natury, od oryginalnej wewnętrznej istoty. Zanika zdolność do przeżywania bezwarunkowej radości, zanikają pierwotna niewinność i umiejętność twórczej zabawy. Młoda osoba zostaje odcięta od twórczego potencjału, od zdolności kochania, od radości i chęci życia… Młody chłopak jest kształtowany w ten sposób, że obumiera jego ciało i przytępia się zmysłowa wrażliwość. Traci on dostęp do tkwiących w jego wnętrzu kobiecych jakości – takich jak uczuciowość, delikatność, miłość i intuicja. Zamyka się w sobie, staje pozbawionym uczuć robotem.
Społeczeństwo uczy chłopców, by stali się „silnymi mężczyznami”. Jest to równoznaczne ze stłumieniem kobiecych cech: miękkości, wrażliwości, miłości i współczucia. Każdy mężczyzna nosi w sobie „wewnętrzną kobietę”. Jest to nieświadoma czy też półświadoma kobieca część męskiej psychiki. Była ona tłumiona przez tysiące lat.
Osho ukazuje inną drogę życia – drogę medytacji. Pierwszy krok na tej ścieżce wiąże się z rozpoznaniem transformującej mocy medytacji i przebudzenia świadomości, co prowadzi jednostkę ku dojrzałości. Medytacja działa niczym katalizator wewnętrznego wzrostu, integruje jednostkę ludzką oraz wprowadza równowagę pomiędzy jej częścią żeńską i męską. Uczy radości życia w jego nieskończonej różnorodności. Wprowadza zdrową równowagę ciała, duszy i umysłu. Równoważy pierwiastek materialny i duchowy, świat zewnętrzny i świat wewnętrzny.
Dzisiejszy człowiek znajduje się w głębokim kryzysie. Ten kryzys jest zjawiskiem globalnym; objął naszą planetę u progu trzeciego tysiąclecia. Powstaje więc pytanie: „Co dalej, Adamie?”. Doszliśmy do granic wzrostu ekonomicznego, wiara w nieskończone możliwości nauki i postęp społeczny została zdruzgotana. Wszystkie rewolucje polityczne zawiodły. Nastał czas na gruntowną, wewnętrzną rewolucję.
Człowiek musi przestać funkcjonować mechanicznie i nieświadomie, jak robot. Powinien rozwijać miłość do samego siebie, umacniać samoświadomość i głęboki szacunek do swojej prawdziwej natury. Tylko wtedy powstanie szansa na uniknięcie zbiorowego samobójstwa.
„Człowiek potrzebuje nowej psychologii, by zrozumieć siebie samego” – mówi Osho. Bardzo istotne jest rozpoznanie i przyswojenie następującego odkrycia: „Żaden mężczyzna nie jest po prosu mężczyzną i żadna kobieta nie jest po prostu kobietą. Każdy mężczyzna jest zarówno kobietą, jak i mężczyzną. Podobnie każda kobieta jest zarówno mężczyzną, jak i kobietą. Adam ma w sobie Ewę, Ewa zaś Adama. W rzeczywistości nikt nie jest tylko Adamem ani jedynie Ewą. Każdy z nas jest Adamem-Ewą. Jest to jedno z najważniejszych odkryć”.
Jednak mężczyzna został uwarunkowany tak, że odrzuca kobiece wartości w sobie samym. Nauczono go tłumienia kobiecej części. W związku z tym tłumiony jest także pierwiastek kobiecy w świecie zewnętrznym. Odcięty od swej wewnętrznej kobiecości, mężczyzna poszukuje jej w świecie zewnętrznym, w swych relacjach z kobietami. Potrzebuje ponownie zintegrować swą kobiecą część, by móc osiągnąć pełnię.
„W moim ujęciu nowy człowiek musi być buntownikiem, który szuka swego prawdziwego ja, swojej pierwotnej twarzy. Taki człowiek jest gotów zrzucić wszelkie maski, uwolnić się od pretensji i hipokryzji, ukazać się światu takim, jaki jest. Nie ma znaczenia, czy inni będą go kochać, czy też potępiać; respektować go i honorować czy też nim pogardzać; czy będzie on koronowany, czy też krzyżowany. Taka osoba czuje, że bycie sobą jest największym błogosławieństwem. Jeżeli nawet będziesz krzyżowany, to dostąpisz tego w poczuciu spełnienia i niezmiernego zadowolenia. Będziesz prawdziwym człowiekiem: szczerym, który poznał miłość i współczucie, który zrozumiał, że większość ludzi pozostaje w zaślepieniu, nieświadomości i stanie snu”.]
Adam był pierwszym człowiekiem nie z tego powodu, że jako pierwszy zaistniał na tej ziemi. Przed nim żyło wielu innych ludzi. Nie utrwalili się oni jednak w historii, nie mieli bowiem indywidualnego ego. To Adam jako pierwszy powiedział „nie”. Przed nim istniały miliony istot ludzkich, jednak żadna z nich tego nie powiedziała. Nie mogły one w związku z tym stać się mężczyznami, nie mogły wykształcić niezależnego ja.
To Adam powiedział „nie”. Ucierpiał oczywiście z tego powodu. Został bowiem wygnany z boskiego ogrodu.
Adam jest mężczyzną i każdy mężczyzna jest podobny do Adama. Dzieciństwo natomiast jest niczym ogród Edenu. Każde dziecko jest tak szczęśliwe jak zwierzęta, jak ludzie pierwotni, jak drzewa. Czy widziałeś dziecko, które porusza się między drzewami lub biegnie po plaży? Dziecko nie stało się jeszcze człowiekiem. Jego oczy są przejrzyste, lecz nieświadome. Dziecko musi się wydostać z Edenu.
W tym właśnie zawiera się sens wypędzenia Adama z raju. Przestaje on być częścią nieświadomego szczęścia. Musi się stać osobą świadomą. Droga do tego prowadzi przez zjedzenie owocu z drzewa poznania. W ten sposób Adam staje się człowiekiem.
Historia nie polega na tym, że pewnego razu Adam został wygnany z raju. Każdy Adam musi przechodzić przez to samo doświadczenie. Każde dziecko musi zostać wyrzucone z boskiego ogrodu. Jest to część jego procesu rozwoju. Po to, by nastąpił wzrost, niezbędne jest doznanie bólu. Człowiek musi utracić raj, by go ponownie odzyskać, tym razem świadomie. Jest to ciężar, który człowiek musi udźwignąć, jest to jego przeznaczenie. W tym zawarte jest cierpienie człowieka, a zarazem jego wolność i wielkość.
Dlaczego nigdy nie jestem zadowolony z tego, kim jestem, i z tego, co przyniosło mi życie? Ciągle pragnę robić coś innego, chcę być kimś innym. Ciągle uważam, że inni mają więcej niż ja, zgodnie z powiedzeniem: „Po drugiej stronie mego płotu trawa jest bardziej zielona”.
Dlaczego tak się dzieje?
Dzieje się tak z powodu twojej dezorientacji. Poruszasz się w kierunku niezgodnym z naturą. Nie realizujesz swego potencjału. Swój rozwój dostosowujesz do oczekiwań innych ludzi. Nie może ci to jednak przynieść zadowolenia. Skoro nie doświadczasz zadowolenia, twoje logiczne rozumowanie podpowiada: „Być może mam za mało. Sięgnę po więcej”. Chcesz to osiągnąć. Rozglądasz się wokół siebie i dostrzegasz ludzi, którzy uśmiechają się, wyglądają na szczęśliwych. Jednak są to tylko pozory. Ludzie zakładają maski i oszukują siebie nawzajem. Ty także nosisz maskę – dlatego inni myślą, że jesteś od nich szczęśliwszy. Ty natomiast myślisz, że to inni są bardziej szczęśliwi.
Trawa wygląda na bardziej zieloną po drugiej stronie płotu. Dzieje się tak w przypadku obu obserwujących osób. Osoba, która mieszka po drugiej stronie ogrodzenia, widzi trawę na twojej działce jako bardziej zieloną, grubszą, lepszą. To iluzja wywołana patrzeniem z większej odległości. Gdybyś mógł patrzeć na tę trawę z bliska, stwierdziłbyś, że wcale taka nie jest. Jednak ludzie odnoszą się do siebie z dystansem; nawet przyjaciele i kochankowie. Nadmierna bliskość mogłaby być niebezpieczna. Ludzie mogliby zobaczyć, jacy są naprawdę.
Od początku podążasz fałszywym tropem. Twoje działania prowadzą do cierpienia. W przyrodzie nie ma pieniędzy. Gdyby pieniądze były wytworem natury, rosłyby na drzewach. Pieniądze są wynalazkiem człowieka. Jest to wynalazek pożyteczny, a zarazem niebezpieczny. Widzisz, że ktoś ma dużo pieniędzy, i myślisz, że pieniądze przynoszą radość: „Spójrz na tego człowieka. Wydaje się tak radosny”. Wyciągasz z tego wniosek, że należy gonić za pieniędzmi. Ktoś wygląda na zdrowszego – goń więc za zdrowiem. Ktoś inny zajmuje się określoną działalnością i wygląda na zadowolonego. Naśladuj go.
Orientujesz się ciągle na innych. Społeczeństwo ukształtowało cię w ten sposób, abyś nigdy nie zwracał uwagi na własny potencjał. Całe nieszczęście wynika po prostu stąd, że nie jesteś sobą. Bądź sobą, a wtedy nie będziesz doświadczał cierpienia, nie będziesz rywalizował z innymi, nie będzie ci przeszkadzać, że inni mają więcej.
Jeżeli chcesz, by trawa była bardziej zielona, nie musisz spoglądać na drugą stronę, na teren sąsiada. Możesz uczynić trawę bardziej zieloną po twojej stronie i to w prosty sposób. Ty jednak patrzysz we wszystkich kierunkach i widzisz, że wszystkie trawniki, z wyjątkiem twego, są niezwykle piękne.
Człowiek musi być połączony ze swoim potencjałem i nikt nie powinien narzucać mu swego przewodnictwa. Ludzie powinni pomagać każdej osobie w jej indywidualnym rozwoju. Wówczas na świecie panowałoby pełne zadowolenie.
Od dzieciństwa nie zdarzyło mi się odczuwać niezadowolenia. Nie pozwoliłem bowiem nikomu przeszkodzić mi w moich działaniach i chroniłem swoją indywidualność. Przyjęcie takiej postawy niezmiernie mi pomogło. Było to trudne i trudności się nasilały. Obecnie cały świat zwrócił się przeciwko mnie. Jednak to mi nie przeszkadza. Jestem w pełni szczęśliwy i zadowolony. Nie mogę sobie wyobrazić, bym mógł przyjąć inną postawę. W każdym innym wypadku byłbym nieszczęśliwy.
Ten świat sprzeciwia się indywidualnym postawom, sprzeciwia się twemu prawdziwemu ja. Świat chce, abyś był robotem. Wyraziłeś na to zgodę i dlatego znalazłeś się w kłopotliwym położeniu. Jednak intencją natury nie jest uczynienie z ciebie robota. Zagubiłeś swoją oryginalną postać i z tego powodu ciągle czegoś szukasz, czegoś ci brakuje: „Może chodzi o lepsze meble, lepsze zasłony, lepszy dom, lepszą żonę, lepszą pracę…”. Przez całe życie pospiesznie podążasz z jednego miejsca w drugie. Społeczeństwo od samego początku działa na ciebie zaburzająco.
Moje wysiłki skierowane są na to, byś mógł odnaleźć samego siebie. Będziesz mógł nagle stwierdzić, że znikło wszelkie niezadowolenie. Wystarczy być sobą.
Dlaczego tak trudno kochać siebie samego?
Każde dziecko rodzi się z ogromną miłością do siebie samego. Społeczeństwo oraz religia niszczą tę pierwotną miłość. Gdyby dziecko, rozwijając się, wzmacniało miłość do siebie samego, kto wówczas kochałby Jezusa Chrystusa? Kto kochałby prezydenta? Kto kochałby rodziców? Miłość dziecka do samego siebie musi zostać powstrzymana. Dziecko ma być ukształtowane w ten sposób, by jego miłość była zawsze skierowana ku obiektom zewnętrznym. Ten proces bardzo zubaża człowieka. Jeżeli bowiem kochasz kogoś na zewnątrz siebie – Boga, papieża, swego ojca, swoją żonę, swego męża czy swoje dzieci – popadasz w zależność. Stajesz się istotą podrzędną, żebrakiem.
Urodziłeś się jako król, który jest całkowicie zadowolony z samego siebie. Jednak twój ojciec pragnął, abyś go kochał; podobnie twoja matka. Wszyscy w twoim otoczeniu chcieli, abyś ich kochał. Nikt nie zwracał uwagi na to, że osoba, która nie kocha samej siebie, nie może kochać kogoś innego. W sytuacji, gdy każdy usiłuje kogoś kochać, a nie ma faktycznie nic do zaoferowania, powstaje szalone społeczeństwo. Dlaczego ludzie pozostający w miłosnych związkach nieustannie walczą i nękają siebie nawzajem? Powód jest prosty. Nie dostali tego, czego się spodziewali. Obie strony są żebrakami pozbawionymi miłości.
Dziecko, które jest kształtowane we właściwy sposób, może rozwijać miłość do siebie samego. W rezultacie staje się tak pełne miłości, że dzielenie się nią jest dla niego koniecznością. W takim wypadku miłość nigdy nie czyni cię zależnym. Jesteś dawcą, a dawca nigdy nie jest żebrakiem. Druga osoba także jest dawcą. Kiedy spotykają się dwaj królowie, dwaj mistrzowie swych serc, wówczas pojawia się ogromna radość. Żadna z tych osób nie jest zależna od drugiej. Obie zachowują swą indywidualność i niezależność. Znajdują oparcie i ugruntowanie w sobie. Każda z tych osób jest głęboko zakorzeniona we własnej istocie. Z tego wewnętrznego źródła wypływa nektar zwany miłością i wydostając się na powierzchnię, rozkwita tysiącami róż.
Tego rodzaju osoby nie mogły, jak dotąd, pojawić się z powodu istnienia proroków, mesjaszy, boskich inkarnacji i innego rodzaju głupców. Te „religijne” postacie niszczyły cię dla własnych korzyści, z pobudek egoistycznych. Zniszczyły cię doszczętnie.
Pomyśl logicznie. W jednym wypadku to mesjasz czy zbawca staje się przedmiotem twojej miłości, ty zaś cieniem, który ślepo za nim podąża. W drugim wypadku jesteś w pełni zadowolony, przepełnia cię miłość i rozkwitasz. Czy wówczas będziesz troszczył się o zbawienie? Już jesteś zbawiony. Czy będziesz chciał się dostać do raju? Już w nim jesteś.
Jeżeli nauczysz się kochać siebie samego, znikną kapłani, a politycy nie będą mieli zwolenników. Upadną wszelkie usankcjonowane autorytety i nieczyste interesy. One mogą bowiem prosperować dzięki subtelnej psychicznej eksploatacji osób takich jak ty.
Uczenie się miłości do siebie samego nie jest trudne. Jest to proces naturalny. Nauczyłeś się postawy sprzecznej z naturą, nauczyłeś się kochać innych, nie kochając siebie. Zrobiłeś coś prawie niemożliwego. Teraz masz to zmienić. Jest to kwestia zrozumienia, prostego zrozumienia: „Mam kochać siebie, gdyż w przeciwnym razie zgubię sens życia. Nigdy nie dorosnę. Po prostu się zestarzeję. Nie będę miał indywidualności, nie stanę się prawdziwym człowiekiem, godnym i zintegrowanym”.
Jeżeli nie potrafisz kochać siebie samego, nie możesz kochać nikogo w tym świecie. Wiele problemów psychicznych pojawia się z tego powodu, że jesteś od siebie oddzielony. Jesteś bezwartościowy, nie jesteś taką osobą, jaką powinieneś być. Twoje działania powinny zostać skorygowane. Musisz być ukształtowany według określonego wzorca.
W Japonii rosną drzewa, które mają czterysta lat, lecz zaledwie dwadzieścia centymetrów wysokości. Japończycy uważają, że te drzewa są dziełem sztuki. Ja jednak uważam, że to morderstwo, czyste morderstwo! Drzewo wygląda na bardzo stare, lecz ma tylko dwadzieścia centymetrów wysokości. Powinno mieć wysokość czterdziestu metrów i sięgać ku gwiazdom. W jaki sposób oni to robią? Jakiej używają metody? Japończycy włożyli drzewo do naczynia, które nie ma dna. Kiedy drzewo puszcza korzenie, skracają je. Ponieważ korzenie nie mogą wejść głębiej w glebę, drzewo nie może rosnąć do góry. Staje się coraz starsze, lecz nie rośnie. Takiej samej metody użyto przeciwko ludziom.
Miłość do siebie samego stanowi konieczny warunek twego wzrostu. Dlatego uczę cię egoizmu. Jest to naturalna postawa.
Wszystkie religie nauczają postawy altruistycznej. Uczą poświęcenia dla różnych głupich idei, na przykład dla flagi narodowej, która jest kawałkiem starej szmaty. Masz służyć swemu państwu. Państwo zaś jest zwykłą fantazją. Ziemia nie dzieli się na państwa. To przebiegłość polityków doprowadziła do podziałów zaznaczonych na mapach. Poświęcasz się w imię linii wytyczonych na mapach!
Masz umrzeć w imię własnej religii: chrześcijaństwa, hinduizmu, buddyzmu czy islamu. Zorganizowano to w przemyślny sposób. Zostałeś złapany. Jeżeli umrzesz za swój naród, zostaniesz uznany za męczennika. W rzeczywistości popełniasz samobójstwo i to z głupiego powodu. Jeżeli umrzesz w imię swojej religii, trafisz do raju, będziesz doświadczał wiecznych błogosławieństw. W ten sposób jesteś manipulowany. W tej manipulacji pojawia się jeden zasadniczy wątek: nie kochaj siebie, nienawidź siebie. Jesteś bowiem nic niewart.
Każdy jest pełen nienawiści w stosunku do samego siebie. A czy sądzisz, że jeżeli nienawidzisz siebie, znajdziesz kogoś, kto cię pokocha? Zaakceptowałeś przekonanie, że stajesz się wartościowym człowiekiem, jeśli stosujesz się do określonych reguł, religijnych dogmatów czy politycznych ideologii.
W momencie przyjścia na świat nie byłeś chrześcijaninem, katolikiem czy komunistą. Każde dziecko w momencie narodzin jest niczym czysta karta (tabula rasa), całkowicie czyste. Ta karta nie jest wypełniona ani słowami Biblii, ani Koranu, ani Gity, ani też „Kapitału”. Nic nie jest na niej zapisane. Dziecko nie przynosi ze sobą żadnych świętych ksiąg. Rodzi się całkowicie niewinne. Jego niewinność zostaje wykorzystana. Dziecko zostaje otoczone przez stado wilków; są nimi politycy, kapłani, rodzice, nauczyciele. Wszyscy oni czyhają na twoją dziecięcą niewinność. Zaczynają zapisywać w tobie rzeczy, które będziesz później traktował jako swoje dziedzictwo. W rzeczywistości oni niszczą twoje naturalne dziedzictwo i zniewalają cię. W rezultacie musisz robić to, co oni chcą, nawet mordować niewinnych ludzi.
Są to mafie religijne i polityczne, które cię eksploatują. Te grupy mogą być wrogo do siebie ustosunkowane, lecz są zgodne co do jednego: nie można pozwolić człowiekowi, by kochał siebie samego. To odcina go od jego własnej istoty. Staje się wówczas bezradny i wykorzeniony niczym kawałek drewna, dryfujący po morzu. Można zrobić z nim wszystko.
Obywatele tego kraju (Stanów Zjednoczonych) zabijali niewinnych ludzi w Wietnamie. Jaki mieli w tym interes? Wysyłano do walki młodych ludzi, którzy nie posmakowali jeszcze życia. Zabijali oni i byli zabijani w imię demokracji, w imieniu Ameryki. Dlaczego jednak człowiek ma składać ofiarę w imię czegokolwiek? Muzułmanie i chrześcijanie walczyli ze sobą i zabijali pod tym samym sztandarem. Robili to w imię Boga. Stworzyliśmy naprawdę dziwny świat!
Strategia jest bardzo prosta: należy zniszczyć naturalną miłość człowieka do samego siebie. Wówczas ma on tak niskie poczucie własnej wartości, że zrobi wszystko, by zdobyć „złoty medal”. Chce się poczuć choć odrobinę wartościowy. Chce poczuć się kimś.
Czy widzieliście, ile kolorowych naszywek noszą generałowie na swoich mundurach? Cóż to za głupota! Generałowi przybywa naszywek, gdy w rzeczywistości zabija on i niszczy samego siebie.
Możesz umieścić takie kolorowe naszywki na swojej koszuli. Nie sądzę, aby istniało jakieś prawo, które tego zabrania. Wyglądałbyś jednak wtedy głupio. Czyż ci generałowie nie wyglądają głupio? Są szanowani i uznawani za wielkich bohaterów. A co zrobili? Wymordowali wielu ludzi twego kraju i innych krajów. Tych morderców się nagradza.
Czy napotkałeś takie społeczeństwo, które nagradza osoby kochające? Nie, osoby kochające muszą być potępione. Nie istnieje społeczeństwo, które szanowałoby osoby kochające. Miłość stanowi dla społeczeństwa obrazę. Wszystkie te brudne interesy sprowadzają się do tego, by odciągnąć cię od miłości. Jak dotąd świat właśnie tak wygląda.
Przez miliony lat człowiek pozostawał w położeniu niewolnika. Miał kompleks niższości, czuł się bezwartościowy. Nie mógł spełnić tego, czego od niego wymagano. Te wymagania są w rzeczy samej tak nienaturalne, że w żaden sposób nie można ich wypełnić. Z powodu twego poczucia braku wartości rosną w siłę mesjasze. Mesjasze zapewniają, że mogą cię zbawić. Powtarzają, że sam siebie nie możesz zbawić, że pozostawiony sam sobie utoniesz.
Politycy bezustannie tworzą nadzieje na usunięcie ubóstwa. Ubóstwo zaś rośnie. W Etiopii każdego dnia umierają tysiące osób. Zaskoczy cię pewnie informacja, że w Ameryce pół miliona osób cierpi z powodu nadmiernego jedzenia i otyłości. Ci ludzie stają się coraz grubsi. W Etiopii ludzie głodują, chudną i umierają. W Ameryce ludzie umierają z przejedzenia, w Etiopii zaś z powodu braku jedzenia. Czy myślisz, że świat, który stworzyliśmy, jest zdrowy?
Połowa ludności Indii może wkrótce podzielić los Etiopii. Natomiast rząd Indii sprzedaje pszenicę na eksport. Mieszkańcy Indii wkrótce będą umierać z głodu, i to bardzo licznie. Połowa ludności znajduje się na granicy głodu. W każdym momencie Indie mogą przekształcić się w Etiopię na jeszcze większą skalę. Polityczni przywódcy sprzedają pszenicę do innych krajów, ponieważ chcą mieć środki na zakup urządzeń nuklearnych, chcą dysponować energią atomową. Pragną wziąć udział w bezsensownym wyścigu militarnym, który toczy się teraz na świecie.
Wszystkie opisane działania są podejmowane w celu wspierania postawy altruistycznej. Natomiast ja pragnę, abyście stali się całkowicie egocentryczni. Kochajcie siebie i bądźcie sobą. Nie poddawajcie się wpływom instytucji religijnych, politycznych, społecznych czy edukacyjnych. Wasze podstawowe obowiązki nie wiążą się z religią ani też z narodem. Największą powinność macie względem samych siebie.
Zauważ: gdyby każda osoba kochała samą siebie i dbała o siebie, wówczas jej inteligencja osiągnęłaby szczyty, a miłość płynęła w obfitości. Moim zdaniem filozofia egoizmu uczyni człowieka prawdziwie altruistycznym, będzie on miał bowiem tak wiele do dania, że przekazywanie miłości stanie się radością. Dzielenie się miłością będzie swoistą celebracją. Altruizm może być jedynie produktem ubocznym miłości do samego siebie.
Czujesz się słaby, ponieważ nie kochasz samego siebie. Miłość zaś jest pożywieniem i mocą.
Czy możesz poczuć się odpowiedzialny za samego siebie? Przywykłeś przerzucać odpowiedzialność na barki innych. „To Bóg jest odpowiedzialny, los jest odpowiedzialny. Adam i Ewa są odpowiedzialni. Wąż, który skusił Ewę do nieposłuszeństwa wobec Boga, jest odpowiedzialny”. Czy dostrzegasz absurd przerzucania odpowiedzialności za samego siebie na kogoś innego? „Wąż to uczynił przed milionami lat…”.
Usiłowałem przeprowadzić z wężem rozmowę, lecz on się nie odzywał. W rzeczywistości wąż nawet nie słyszy. Stwierdziłem, że węże nie mają uszu. Jeżeli węże nie mogą słyszeć, to jak mogą mówić? W jaki sposób wąż mógł przemówić do Ewy?
Jednak my musimy przerzucać odpowiedzialność na kogoś innego. Adam przerzucał ją na Ewę, Ewa na węża, wąż zaś – gdyby mógł mówić – przerzuciłby odpowiedzialność na Boga. W ten sposób przerzucamy odpowiedzialność, nie rozumiejąc, że dopiero przyjęcie odpowiedzialności za siebie samego czyni nas odrębnymi jednostkami. Rezygnowanie z odpowiedzialności jest szkodliwe dla twojej indywidualności. Możesz zaakceptować odpowiedzialność tylko wtedy, gdy dysponujesz potężną miłością do samego siebie.
Akceptuję swoją odpowiedzialność i raduję się nią. Nigdy nie przerzucałem swojej odpowiedzialności na kogokolwiek innego. Oznaczałoby to bowiem rezygnację z wolności i poddanie się zniewoleniu w imię korzyści innych ludzi. Kimkolwiek jestem, jestem całkowicie za to odpowiedzialny. Daje mi to wielką moc. Dzięki temu zakorzeniam się i ugruntowuję. Źródłem tej odpowiedzialności jest miłość do samego siebie. Mnie także próbowano wykorzystywać. Od samego początku jednak dałem jasno do zrozumienia, że nie pozwolę, by ktoś mnie siłą wepchnął do nieba. Kierując się swoją wolną wolą, jestem gotów udać się do piekła. W takim przypadku zachowam przynajmniej niezależność, dokonam własnego wyboru.
Moi rodzice, moi nauczyciele i profesorowie walczyli ze mną. Powiedziałem jednak:
„Jednego jestem pewien. Nie przyjmę żadnej łapówki i nie stanę się niewolnikiem. Wolę raczej cierpieć wieczne męki w piekielnym ogniu, lecz pozostać sobą. Będę miał przynajmniej satysfakcję, że jest to mój własny wybór i nikt mnie do niego nie zmuszał”.
Czy myślisz, że cieszyłbyś się z tego, gdybyś jako więzień został zabrany do nieba? Mógłbyś podążyć do raju za Jezusem Chrystusem, za Mojżeszem, Buddą lub Kryszną. Byłbyś tam ślepym wyznawcą, nie mógłbyś zadawać pytań ani prowadzić dociekań. Taki raj byłby gorszy od piekła. Ludzie oderwali się od swego prawdziwego źródła.
Chcę, abyście powrócili do swego domu. Szanujcie siebie. Odczuwajcie radość i dumę, że życie was potrzebuje. Gdyby tak nie było, nie znaleźlibyście się tutaj. Radujcie się, że życie nie może się bez was obejść. Z tego powodu jesteście tutaj. Życie dało wam szansę. Otrzymaliście istnienie bogate w niezwykłe skarby. Są one ukryte w was w postaci piękna, ekstazy i wolności.
Jednak wy nie podążacie za życiem! Jesteście chrześcijanami, buddystami lub hinduistami. Ja natomiast pragnę, abyście wierzyli tylko w jedną rzecz: w życie. Nie ma potrzeby chodzić do synagogi czy do kościoła. Wystarczy doświadczać błękitu nieba, blasku gwiazd, wschodów i zachodów słońca, kwitnących kwiatów, śpiewu ptaków… Całe istnienie jest kazaniem! Nie zostało ono przygotowane przez głupiego kapłana.
Powinieneś sobie ufać. Jest to inne określenie kochania siebie. Kiedy ufasz sobie i kochasz siebie, bierzesz na swoje barki całą odpowiedzialność. Bierzesz na siebie całą odpowiedzialność za to, kim jesteś i jaki jesteś. Daje to niezmierną moc. Nikt wówczas nie może cię zniewolić.
Czy dostrzegłeś, jakie piękno tkwi w osobie, która potrafi stać na własnych nogach? Cokolwiek przychodzi – radość czy smutek, życie czy śmierć – człowiek, który kocha siebie, pozostaje zintegrowany. Potrafi nie tylko cieszyć się życiem, lecz również śmiercią.
Sokrates był prześladowany przez społeczność, w której żył. Ludzie jego pokroju są skazani na prześladowania, ponieważ są indywidualnościami i nie godzą się na podporządkowanie. Podano mu truciznę. Sokrates leżał na łóżku, a człowiek, który miał mu podać truciznę, przygotowywał ją. Słońce właśnie zachodziło i był to właściwy czas do podania trującego napoju. Jednak przygotowujący truciznę wyraźnie się ociągał. Sokrates zwrócił się do niego:
– Czas mija, słońce już zachodzi. Dlaczego zwlekasz?
Ten człowiek nie mógł uwierzyć, że ktoś, kto ma umrzeć, tak bardzo dba o właściwy czas wykonania wyroku. Sokrates powinien być wdzięczny za to opóźnienie. Przygotowujący truciznę kochał Sokratesa. Słyszał jego wypowiedzi podczas rozprawy sądowej i widział wspaniałość jego osoby. Sokrates dysponował większą mądrością niż wszyscy mieszkańcy Aten razem wzięci. Dlatego ten człowiek ociągał się, gdyż chciał, by Sokrates żył trochę dłużej. Sokrates jednak nie zgadzał się na to. Powiedział:
– Nie ociągaj się. Podaj mi truciznę.
Człowiek, który podawał truciznę Sokratesowi, zapytał go:
– Dlaczego jesteś tak niecierpliwy? Twoja twarz jest promienna, a oczy błyszczą. Czy nie rozumiesz, że zaraz umrzesz?
Sokrates odpowiedział:
– To właśnie chcę poznać. Poznałem już życie. Było to wspaniałe doświadczenie, choć istniały w nim lęki i cierpienia. Sprawiało mi ono radość. Samo oddychanie przynosi radość. Żyłem i kochałem. Robiłem wszystko, co chciałem robić. Mówiłem to, co chciałem mówić. A teraz chcę posmakować śmierci – im szybciej, tym lepiej.
Istnieją tylko dwie możliwości. W pierwszym przypadku moja dusza będzie żyła w innej formie, jak utrzymują mistycy Wschodu. Jest to ekscytująca perspektywa, gdy dusza uda się w podróż uwolniona od ciężaru ciała. Ciało jest więzieniem, ma swoje ograniczenia. W drugim przypadku, zgodnie z poglądami materialistów, wraz ze śmiercią ciała wszystko się kończy. Nic już nie pozostaje. To również jest wspaniała i ekscytująca perspektywa: nie istnieć! Wiem, co to znaczy istnieć, a teraz nadchodzi moment, bym mógł poznać, co znaczy „nie istnieć”. Kiedy nie będę już istniał, to jaki w tym problem? Czym mam się martwić? Nie traćmy więc czasu.
To jest człowiek, który kocha siebie. Wziął odpowiedzialność nawet za własną śmierć. Sąd nie miał dowodów przeciwko Sokratesowi. Do procesu doszło pod wpływem publicznych uprzedzeń. Doprowadzili do tego nikczemni ludzie, którzy nie potrafili zrozumieć mądrości i inteligencji Sokratesa. Stanowili oni większość i zadecydowali o jego śmierci. Ci ludzie nie byli w stanie odpowiedzieć na proste pytanie postawione przez Sokratesa. Myślę, że nawet nie rozumieli, co on mówił. Ich odpowiedzi były chybione. Sokrates pozbawił swoich oponentów wszelkich sensownych argumentów. Ateny były miastem demokracji. Ludzie stwierdzili, że ten człowiek jest niebezpieczny. Należy mu podać truciznę.
Na czym polegała wina Sokratesa? Jego wina polegała na tym, że „On buntował naszą młodzież. Nauczył ją sceptycznej postawy. Spowodował, że młodzi ludzie stali się dziwni. On oddzielił młodszą generację od starszej. Młodzi ludzie przestali nas słuchać. Ciągle przeciwstawiają się nam. Wszystko to stało się za sprawą tego człowieka”.
Jednak sędziowie wykazali bardziej przychylną postawę niż zwyczajni ludzie. Powiedzieli do Sokratesa:
– Dajemy ci kilka możliwości. Jeżeli opuścisz Ateny i przyrzekniesz, że nigdy nie powrócisz, możesz uratować siebie od śmierci. Jeżeli natomiast chcesz pozostać w Atenach, musisz przestać mówić, musisz zamilknąć. Wtedy przekonamy mieszkańców, by pozwolili ci żyć w tym mieście. Trzecie rozwiązanie polega na tym, że jutro o zachodzie słońca będziesz musiał wypić truciznę.
Co zrobił Sokrates? Powiedział:
– Jestem gotów wypić truciznę dziś lub jutro, kiedy tylko ją przygotujecie. Jednak nie przestanę mówić prawdy. Będę mówił prawdę do mojego ostatniego tchu. Nie opuszczę także Aten, by zachować życie, ponieważ czułbym się wtedy jak słabeusz, który obawia się śmierci, ucieka przed śmiercią, nie bierze odpowiedzialności za śmierć. Żyłem zgodnie ze swymi ideami i uczuciami, ze swoją istotą. W ten sposób chcę też umrzeć.
Nie czujcie się winni mojej śmierci. Nikt za nią nie jest odpowiedzialny, jedynie ja sam. Wiedziałem, że tak się stanie, ponieważ wyrażanie prawdy w społeczeństwie, które żyje w zakłamaniu i iluzjach, grozi śmiercią. Nie oskarżajcie tych biednych ludzi, którzy skazali mnie na śmierć. Jedynie ja jestem za nią odpowiedzialny. Chcę, abyście wszyscy wiedzieli, że żyłem, biorąc za siebie odpowiedzialność, i umieram, biorąc za siebie odpowiedzialność. Żyłem jako człowiek wolny i umieram jako człowiek wolny. Nikt za mnie nie decyduje. Ja sam osobiście podejmuję decyzję.
To jest postawa pełna godności, zintegrowana. Takie powinny być ludzkie istoty. Gdyby cała ziemia była wypełniona tego rodzaju istotami, stałaby się piękna, wspaniała, opływałaby we wszelkie dobra…
Musisz wziąć odpowiedzialność za samego siebie. Możesz to uczynić tylko wtedy, gdy pokochasz siebie takim, jaki jesteś. Życie pragnie, byś był właśnie taki. Jednak jeżeli utożsamiasz się z byciem chrześcijaninem, muzułmaninem czy wyznawcą hinduizmu – popełniasz błąd.
Bądź sobą, po prostu sobą. Pamiętaj też, że podejmujesz znaczne ryzyko, jeżeli stwierdzasz, że jesteś po prostu sobą. Nie należysz wówczas do żadnego tłumu ani też stada. To są wszystko stada: hinduiści, muzułmanie, chrześcijanie, komuniści. Stwierdzasz, że jesteś niezależną jednostką i doskonale wiesz, że jest to ryzykowne. Tłum może ci tego nie wybaczyć. Jest to jednak piękne, kiedy posuwamy się po ostrzu brzytwy – każdy krok jest niebezpieczny. Im bardziej twoje życie wypełnione jest niebezpieczeństwami, tym mocniej je odczuwasz. Możliwe jest życie dokładnie w tym momencie, który jest całą wiecznością. Musisz być tylko gotów, by żyć w pełni, kładąc wszystko na jedną szalę.
Nie chcę, abyś postępował jak biznesmen. Chcę, abyś postępował jak hazardzista. Kiedy uprawisz hazard, stawiasz wszystko na jedną kartę. Niczego nie odkładasz na później. Wtedy to, co się wydarzy, będzie prawdziwym błogosławieństwem. Jeżeli nawet staniesz się żebrakiem, uzyskasz godność wyższą niż król.
Człowiek nie mógł upaść niżej, a jednak upadł. Zapomniał o zdolności do śmiechu, z którą rodzi się każde dziecko. Zagubił drogę wiodącą ku zdrowiu i pełni.
Drzwi otwierają się dokładnie w tym momencie, tu i teraz, gdzie następuje nieustające spotkanie życia i śmierci. Wybrałeś kierunek ku śmierci, ponieważ leży to w interesie ludzi dzierżących władzę. Zapomniałeś, że życie przemija, a ty zanurzasz się w smutku.
Pewnego razu uczeń spytał Konfucjusza, w jaki sposób można osiągnąć szczęście i stan błogości. Konfucjusz odpowiedział: „Stawiasz dziwne pytania. Te rzeczy są naturalne. Róże nie pytają, w jaki sposób mają być różami”. Jeśli chodzi o smutek i cierpienie, będziesz miał na to dostatecznie dużo czasu w grobie. Wtedy będziesz mógł cierpieć, ile dusza zapragnie. Kiedy jednak żyjesz, żyj całym sobą. Pełne i intensywne życie stanowi podstawę szczęścia. A szczęśliwy człowiek na pewno chce tańczyć.
Chcemy, aby cała ludzkość była szczęśliwa, aby wszyscy tańczyli i śpiewali. Wówczas cała planeta stanie się dojrzała, a świadomość wzrośnie. Człowiek smutny i nieszczęśliwy nie może dysponować jasną świadomością. Jego świadomość jest przymglona, mętna i ciemna. Kiedy natomiast roześmiejesz się z całego serca, nagle cała ciemność znika.
W śmiechu wyraża się twoje prawdziwe ja. Kiedy popadasz w stan smutku, przesłaniasz swoje oryginalne oblicze maską, której oczekuje od ciebie społeczeństwo. Ludzie nie chcą, abyś był tak szczęśliwy, że zaczniesz tańczyć na ulicach. Ludzie nie chcą też, abyś śmiał się serdecznie. Gdybyś zachowywał się w ten sposób, sąsiedzi zaczęliby stukać w twoją ścianę: „Przestań”. Cierpienie jest tolerowane, natomiast śmiech stanowi zakłócenie. Nieszczęśliwi ludzie nie są w stanie tolerować nikogo, kto nie jest nieszczęśliwy. Jedyną zbrodnią ludzi takich jak Sokrates było to, że czuli się niezmiernie szczęśliwi. Ich poczucie szczęścia wywoływało ogromną zazdrość wśród mas. Masy nie potrafią tolerować szczęśliwych ludzi. Ludzie tacy jak Sokrates muszą zostać zniszczeni, ponieważ wywołują w tobie skłonność do buntu. Człowiek, który potrafi się zbuntować, jest na właściwej ścieżce.
Dlaczego nie znasz swego własnego ja? Poznanie samego siebie okazuje się prawie niemożliwe. Powinno to być najprostszą rzeczą na świecie, a stało się najtrudniejszą. W czym tkwi błąd? Dysponujesz przecież umiejętnością poznania. Dlaczego nie możesz jej użyć?
Zdarzyła się jedna niewłaściwa rzecz. Dopóki jej nie zauważysz i nie naprawisz, nie będziesz mógł poznać siebie. Ta niewłaściwa rzecz to wytworzenie w tobie podziału. Utraciłeś swoją integralność. Społeczeństwo podzieliło cię na części, które wzajemnie się zwalczają.
Ta strategia jest prosta. Jeżeli ją zrozumiemy, będziemy mogli ją zmienić. Społeczeństwo przekazało ci idealne wzorce dotyczące tego, jaki powinieneś być. Te wzorce zostały ci głęboko zaszczepione. Jesteś więc ciągle zainteresowany tym, „jaki powinieneś być”, a zapomniałeś, kim jesteś. Obsesyjnie gonisz za ideałami, a zapomniałeś o chwili obecnej, o teraźniejszości. Twój wzrok skupia się na odległej przyszłości. Dlatego nie możesz spojrzeć do swego wnętrza. Ciągle myślisz o tym, co masz zrobić, w jaki sposób to zrobić, kim masz być. Mówisz o różnych powinnościach. Natomiast rzeczywistość obejmuje to, co jest. Rzeczywistość nie zna wyrażeń typu „powinienem”.
Róża jest różą. Dla tego kwiatu nie istnieje kwestia bycia czymś innym. Lotos jest lotosem. Ani lotos nie próbuje być różą, ani też róża nie próbuje być lotosem. Dlatego kwiaty nie chorują na nerwice. Nie potrzebują psychiatrów ani psychoanalizy. Róża jest zdrowa, ponieważ po prostu istnieje. Tak się mają sprawy ze wszystkimi stworzeniami za wyjątkiem człowieka. Tylko człowiek kieruje się ideałami i powinnościami. Słyszysz wymagania: „Powinieneś być taki lub inny”. Następuje w tobie podział, oddzielasz się od swego „jestem”. „Powinienem” i „jestem” są opozycjami.
Nie możesz być niczym innym niż jesteś. Zanurz się głęboko w swoje serce: możesz być tylko tym, czym jesteś. Kiedy w głąb twojej świadomości dotrze prawda: „Mogę być tylko sobą”, znikną wszelkie ideały. Odrzucisz je automatycznie. W chwili, gdy pozbędziesz się ideałów, pojawi się rzeczywistość. Wówczas skupisz się na tu i teraz; na tym, kim naprawdę jesteś. Zniknął wewnętrzny podział, wewnętrzne rozszczepienie. Jesteś całością.
Jest to pierwszy krok, by połączyć się z samym sobą. Bywa on trudny do wykonania z powodu wielu uwarunkowań, przebytej edukacji i cywilizacyjnych wpływów. Wykonaj pierwszy krok: zaakceptuj siebie i pokochaj takim, jakim jesteś. Oto przykład: w tym momencie jesteś smutny, natomiast wszczepione ci przekonanie mówi: „Nie powinieneś być smutny. To jest złe. Nie powinieneś być smutny. Powinieneś być szczęśliwy”. W ten sposób powstaje problem. Jesteś smutny. Tak wygląda prawda w tym właśnie momencie. Natomiast twój umysł podpowiada ci: „Nie powinieneś być taki, musisz być szczęśliwy. Uśmiechnij się! Co pomyślą o tobie ludzie? Jeżeli będziesz taki smutny, może cię opuścić twoja kobieta, mogą odsunąć się od ciebie twoi przyjaciele, a nawet twój biznes może na tym ucierpieć. Musisz się śmiać, musisz się uśmiechać, musisz przynajmniej udawać, że jesteś szczęśliwy. Jeżeli jesteś lekarzem, twoi pacjenci nie będą się dobrze czuli, jeżeli będziesz taki smutny. Pacjenci potrzebują lekarza, który jest szczęśliwy, wesoły i zdrowy, a ty wyglądasz tak smutno. Uśmiechnij się. Jeżeli nawet nie będzie to prawdziwy uśmiech, udawaj, że się uśmiechasz, graj”.
Na tym właśnie polega problem: udajesz i grasz. Możesz zmusić siebie do uśmiechu, ale wówczas dzielisz się wewnętrznie. Zacierasz prawdę. Stajesz się fałszywy.
Fałszywa postawa jest ceniona przez społeczeństwo. Fałszywi ludzie stają się świętymi, a także wielkimi przywódcami. Fałsz staje się dominującą postawą i ideałem.
Z tego właśnie powodu nie możesz poznać samego siebie. Jak możesz siebie poznać, skoro nie akceptujesz siebie? Ciągle tłumisz swoją prawdziwą istotę. Co należy więc zrobić? Kiedy jesteś smutny, zaakceptuj smutek: to jesteś ty. Nie mów: „Jestem smutny”. Nie mów, że smutek jest czymś od ciebie oddzielonym. Powiedz po prostu: „Jestem smutkiem. W tym momencie jestem smutkiem”. Przeżywaj smutek w autentyczny sposób. Będziesz zadziwiony, że otworzą się w tobie cudowne wrota. Jeżeli będziesz przeżywał smutek bez oczekiwania szczęścia, nagle staniesz się szczęśliwy, ponieważ zniknie wewnętrzny podział. Kiedy stwierdziłeś: „Jestem smutkiem”, zniknęła możliwość bycia czymkolwiek innym, wybranym ideałem. Nie istnieje więc konflikt i nie trzeba dokonywać wysiłku. „Jestem po prostu tym”. Możesz się rozluźnić. W tym rozluźnieniu pojawiają się wdzięk i radość.
Cały psychiczny ból istnieje z powodu wewnętrznego podziału. Ból informuje, że istnieje podział. Natomiast doświadczenie błogości informuje, że podział zniknął. Może ci się to wydać paradoksalne, że akceptacja smutku prowadzi do doświadczania radości. Wygląda to na paradoks, ale tak właśnie rzeczy się mają. Po prostu spróbuj.
Nie mówię, abyś spróbował być szczęśliwy. Nie mówię też, że masz zaakceptować swój smutek, by stać się szczęśliwym. Nie mówię tego. Jeżeli twoja motywacja jest taka, nic się nie wydarzy. Jesteś bowiem ciągle pogrążony w walce. Będziesz się przyglądał kątem oka i myślał: „Minęło tak dużo czasu i zaakceptowałem smutek. Powiedziałem też »Jestem smutkiem« a radość jeszcze nie nadeszła”. Jednak rzeczy nie przebiegają w ten właśnie sposób.
Doświadczenie radości nie jest celem, lecz produktem ubocznym. Jest naturalnym rezultatem osiągnięcia wewnętrznej jedności. Po prostu połącz się z tym smutkiem bez szczególnej motywacji, bez określonego powodu. Nie należy ustalać żadnego celu. Smutek jest w tym momencie twoją prawdą. W następnym momencie możesz stać się zły. Zaakceptuj to także. W kolejnej chwili możesz stać się jeszcze innym uczuciem. Też to zaakceptuj.
Żyj z chwili na chwilę z ogromną akceptacją, nie stwarzaj żadnych podziałów, a znajdziesz się na drodze samopoznania. Porzuć podziały, gdyż stwarzają one problemy. Kiedy jesteś podzielony, zwracasz się przeciwko samemu sobie. Porzuć wszelkie ideały, które stwarzają w tobie wewnętrzną sprzeczność. Jesteś taki, jaki jesteś. Zaakceptuj to z radością i wdzięcznością. Nagle odczujesz harmonię. Dwie części ciebie: ja idealne i ja realne przestaną ze sobą walczyć. Skontaktują się ze sobą i połączą.
To nie smutek powoduje w tobie doznanie bólu. To twoje przeświadczenie, że smutek jest czymś złym, wywołuje ten ból i staje się problemem psychicznym. Złość nie jest bolesnym uczuciem. To przekonanie, iż złość jest czymś złym, wywołuje psychiczny lęk. Jest to więc określona interpretacja, a nie fakt. Fakty zawsze prowadzą do wyzwolenia.
Jezus powiedział: „Prawda wyzwala”. Te słowa mają ogromną wagę. Tak, prawda wyzwala, ale nie wiedza o prawdzie. Bądź prawdą, a ona cię wyzwoli. Bycie prawdą oznacza wyzwolenie. Nie musisz tego stwarzać ani na to czekać. To staje się natychmiast.
W jaki sposób można być prawdą? Już jesteś prawdą. Dźwigasz fałszywe ideały. One stwarzają kłopoty. Porzuć ideały. Przez kilka dni pozostawaj istotą naturalną. Akceptuj siebie tak, jak to robią drzewa, zwierzęta i ptaki. Akceptuj samego siebie takim, jaki jesteś, akceptuj swoją istotę. Pojawi się wtedy wielki spokój. Kiedy znikną interpretacje, smutek jest piękny i ma głębię. Także złość jest piękna, ma w sobie życie i siłę witalną. Również seks jest piękny, ponieważ zawiera się w nim siła kreacji. Tam, gdzie nie istnieją interpretacje, wszystko jawi się jako piękne. Kiedy wszystko jest piękne, odprężasz się. W trakcie odprężenia powracasz do swego źródła, a to przynosi samopoznanie. Powrót do swego źródła jest tym, co Sokrates wyraził słowami: Poznaj samego siebie. Nie jest to kwestia wiedzy. To kwestia wewnętrznej transformacji. O jakiego rodzaju transformację mi chodzi? Nie stawiam przed wami żadnych ideałów, do których mielibyście się upodobnić. Nie mówię wam, abyście przekształcili swoją obecną postać i stali się kimś innym. Po prostu rozluźnijcie się w swojej obecnej postaci, a zobaczycie, co się wydarzy.
Czy słyszycie, co mówię? Zauważcie, o co chodzi – to prowadzi do wyzwolenia. Pojawią się wspaniała harmonia i piękna muzyka. Ta muzyka wyraża samopoznanie. Wówczas twoje życie zacznie się zmieniać. Będziesz w posiadaniu klucza, który otwiera wszelkie drzwi.
Czym jest represja (stłumienie)? Represja oznacza spędzanie życia w sposób odmienny od tego, do czego zostaliśmy przeznaczeni. Represja oznacza wykonywanie działań, których tak naprawdę nie chcesz wykonywać. Represja oznacza bycie kimś, kim nie jesteś naprawdę. Represja jest drogą wiodącą do niszczenia siebie. Represja to samobójstwo, oczywiście bardzo powolne, lecz pewne. Jest stopniowym zatruwaniem siebie. Ekspresja oznacza życie.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki