49,99 zł
Barwny przewodnik po przeszłości Lizbony
Jej urok jest legendarny, ale niewiele osób zna fascynującą historię Lizbony, jednego z najstarszych miast europejskich. W labiryncie uliczek odnajdujemy ślady zarówno rzymskiego panowania, jak i stulecia pod rządami Maurów. Po renesansowym bruku, ku zachwytowi mieszkańców, maszerowały w królewskim orszaku słonie i nosorożce. Jakie były koleje losu tego niezwykłego miasta?
Barry Hatton w swojej zajmującej opowieści o barwnej przeszłości i teraźniejszości Lizbony wydobywa zapomniane okruchy historii. Ożywia pamięć o oblężeniu w 1147 roku, zamachu na króla, utworzeniu republiki i mrokach dwudziestowiecznej dyktatury. Opisuje trzęsienie ziemi, które w 1755 roku obróciło całe miasto w gruzy, ale też zapoczątkowało nowoczesną odbudowę. Przytaczana przez niego historia miejsc, wspaniałych budowli i wyjątkowych mieszkańców ukazuje drogę, którą przeszła Lizbona od portowego miasteczka do stolicy Portugalii.
Dla wielu podróżników Lizbona to miłość od pierwszego wejrzenia. Dzięki książce Lizbona. Królowa Mórz zrozumiecie, co stoi za magią tego królewskiego miasta.
„Lizbona. Królowa Mórz to pejzaż złożony z wielu nieoczywistych odcieni, jak portugalskie azulejos. Są tu więc mała i duża historia, królowie i poeci, robotnicy kładący lizbońskie chodniki i pani Fernanda z Alfamy. Ta intrygująca, dociekliwa historycznie mieszanka została smakowicie przyprawiona szczyptą humoru, poezji i ponadczasowego zachwytu, który – gwarantuję – udzieli się każdemu, kto po książkę sięgnie”.
Iwona Słabuszewska-Krauze, autorka powieści Lalka z Lizbony, Portugalka i Ostatnie fado
„Intymna, błyskotliwa i zajmująca... Barwny i erudycyjny przewodnik po przeszłości Lizbony, emanujący wielką sympatią do tego miasta”.
„Publishers Weekly”
„Sugestywna opowieść Hattona jest pełna detali, które zafascynują każdego, kto kocha to miasto: od korzeni fado (melancholijnej muzyki Lizbony) po historie uchodźców przemierzających jego ulice w czasie drugiej wojny światowej”.
„Sunday Times”
„Emanująca ciepłem i życzliwością historia intrygującego miasta... Świetnie napisana opowieść Hattona prezentuje frapujące, a niekiedy także niepokojące źródła niesamowitej zdolności przetrwania charakteryzującej Lizbonę”.
„Financial Times”
„Czarująca opowieść o czarującym mieście, które od dwóch i pół tysiąca lat przyciąga do siebie przedstawicieli narodów całego świata”.
David Abulafia, autor książki The Great Sea: A Human History of the Mediterranean
Barry Hatton od 1986 roku jest brytyjskim korespondentem zagranicznym w Lizbonie. Zajmuje się bieżącymi wiadomościami, analizami portugalskiej polityki, ekonomii, a także sprawami społecznymi i informacjami kulturalnymi. Jest autorem książek The Portuguese: A Modern History (2011) oraz Lizbona. Królowa Mórz (2018, 2022).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 442
Seria: MUNDUS
Projekt okładki Agnieszka Winciorek
Redaktor naukowy dr Karolina Golemo
Tytuł oryginału: Queen of the Sea: A History of Lisbon
Copyright © Barry Hatton, 2018.Queen of the Sea. A History of Lisbon was first published in 2018 by C. Hurst (Publishers) Ltd., London.This edition has been arranged through Red Rock Literary Agency Ltd.
© Copyright for Polish Translation and Edition by Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Wydanie I, Kraków 2022 All rights reserved
Niniejsza książka stanowi utwór chroniony na podstawie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Prawami do tego utworu dysponuje Wydawca – Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Bez zgody Wydawcy niedopuszczalne jest kopiowanie, rozpowszechnianie lub inne korzystanie z niniejszej książki w całości lub z jej fragmentów z wyjątkiem dozwolonego użytku osobistego lub publicznego.
ISBN 978-83-233-5128-3
ISBN 978-83-233-7341-4 (e-book)
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Redakcja: ul. Michałowskiego 9/2, 31-126 Kraków
tel. 12 663-23-80
Dystrybucja: tel. 12 631-01-97
tel. kom. 506-006-674, e-mail: [email protected]
Konto: PEKAO SA, 80 1240 4722 1111 0000 4856 3325
www.wuj.pl
Dla Carmo, która sprawia, że wszystko staje się możliwe
Kultura, jak powszechnie wiadomo, jest dziełem swoich miast*.
Derek Walcott
* Derek Walcott, Antyle: fragmenty epickiej pamięci. tłum. Jerzy Jarniewicz, „Literatura na Świecie”, nr 01–02/1994 (270–271), s. 048–065.
WSTĘP
Jan Taccoen był urzeczony. Ten flamandzki szlachcic zatrzymał się w Lizbonie w 1514 roku, w drodze do Jerozolimy, i w ciągu dziewięciu dni spędzonych w stolicy Portugalii wielokrotnie widywał trzy słonie paradujące przez miasto w towarzystwie treserów. Taccoen, oszołomiony bogactwem i różnorodnością życia na ulicach Lizbony, miał okazję obserwować ludzi nie tylko z innych krajów Europy, ale także z dalekich egzotycznych krain Afryki i Orientu.
„W Lizbonie można ujrzeć wiele zwierząt i wielu osobliwych ludzi”*, zanotował w liście do domu.
W tamtych czasach przemarsz królewskiego orszaku był doprawdy oszałamiającym widowiskiem. Na czele szedł nosorożec, za nim pięć słoni w czaprakach ze złotego brokatu, dalej koń arabski, jaguar, na końcu zaś władca i jego dworzanie. W tym samym roku, w którym Taccoen zatrzymał się w portugalskiej stolicy, król Manuel I podarował papieżowi białego słonia indyjskiego. Manuel nie był pierwszym portugalskim władcą, który obnosił się ze swoim bogactwem i szczycił zamorskimi podbojami. Wcześniej książę Henryk Żeglarz** kazał dostarczyć afrykańskiego lwa do Galway w Irlandii, gdzie urzędował książęcy wysłannik, „wiedział bowiem, że nie widziano tam nigdy podobnego stworzenia”, jak zanotował piętnastowieczny portugalski kronikarz Gomes Eanes de Zurara.
Owe egzotyczne zwierzęta były trofeami narodu zdobywców. Na początku XVI stulecia Portugalia władała na dwóch oceanach, a jej wpływy sięgały trzech kontynentów. Przez dziesięciolecia Portugalczycy eksplorowali zachodnie wybrzeża Afryki, a w 1488 roku Bartolomeu Dias jako pierwszy Europejczyk opłynął południowy kraniec tego kontynentu, docierając do Oceanu Indyjskiego. Adam Smith, osiemnastowieczny myśliciel i prekursor ekonomii politycznej, uznał owo przełomowe wydarzenie, obok odkrycia Ameryki, za jedno „z dwóch najważniejszych dokonań w dziejach rodzaju ludzkiego”. W 1490 roku Vasco da Gama podążył szlakiem Diaza i odkrył drogę morską do Indii, nieprzebranego źródła przypraw korzennych. Dwa lata później Pedro Álvares Cabral postawił padrão – kamienny słup z herbem Portugalii i krzyżem – na wybrzeżu dzisiejszej Brazylii. Kontynuując ekspansję na wschodzie, portugalscy żeglarze dotarli do Morza Południowochińskiego, gdzie jako pierwsi Europejczycy zetknęli się z Japończykami. Motorami ekspansji portugalskiego imperium były inwencja techniczna, przebiegłość połączona ze zdolnością myślenia w kategoriach geopolitycznych oraz niepohamowana ambicja. Działania Portugalczyków cechowały żywiołowość i rozmach. Byli oni wówczas ważnymi graczami na arenie światowej, którzy zapoczątkowali epokę wczesnonowożytną w dziejach ludzkości.
Niewiarygodne bogactwa gromadzone przez Portugalię w szczytowym okresie rozkwitu jej imperialnej potęgi trafiały niemal w całości do Lizbony. Stolica imperium stała się jednym z najważniejszych portów morskich oraz jednym z największych, najzamożniejszych i najsłynniejszych miast w Europie. Lizbona była europejską jaskinią Aladyna, wypełnioną egzotycznymi skarbami. Ładownie statków powracających z zamorskich wypraw pełne były niewolników, złota, jedwabiu, klejnotów, cukru i korzeni. Tak cenne towary przyciągały do stolicy Portugalii kupców z całej średniowiecznej Europy. Na jednej lizbońskiej ulicy można było nabyć chińską porcelanę, indyjski filigran, bele jedwabiu i innych delikatnych tkanin, kadzidło, mirrę, perły i kamienieszlachetne, pieprz, imbir, goździki, cynamon, gałkę muszkatołową, szafran, paprykę chili, kość słoniową, drewno sandałowe, heban, kamforę, bursztyn, perskie kobierce i piękne oprawne księgi. Dni świetności miasta były jednak policzone, a następny rozdział jego dziejów miał być naznaczony tragedią. Po katastrofie, do której doszło w XVIII stuleciu, o mały włos nie przeniesiono Lizbony w inne miejsce.
W 1755 roku, niespełna miesiąc po tym, jak stolica Portugalii została zniszczona przez trzęsienie ziemi, uznawane przez naukowców za najsilniejsze w dziejach nowożytnej Europy, częściowo zalana przez dziesięciometrową falę tsunami, a następnie doszczętnie spustoszona przez pożary, które przez sześć dni szalały w ruinach, królewski naczelny inżynier naszkicował już kilka propozycji odbudowy miasta. Manuel da Maia, wybitny specjalista w dziedzinie inżynierii wojskowej, przedstawiany na portretach z charakterystycznym podwójnym podbródkiem, przyszedł na świat w 1677 roku, miał więc 78 lat, kiedy doszło do trzęsienia ziemi. Swoją wizję odbudowy przedstawił w słynnym oficjalnym raporcie, znanym jako Dissertação.
Jeden z możliwych scenariuszy zakładał przeniesienie stolicy na teren położony w odległości 10 kilometrów na zachód, bliżej wybrzeża oceanu. Większość znajdujących się tam budynków przetrwała trzęsienie ziemi dzięki solidnym fundamentom osadzonym w twardych skałach wapiennych. Z punktu widzenia narodu, który doznał głębokiej traumy na skutek jednej z najstraszniejszych katastrof naturalnych w dziejach kontynentu, propozycja ta była całkiem rozsądna – i przekonująca – wziąwszy pod uwagę skalę zniszczeń i zakres odbudowy.
De Maia jednak postrzegał obróconą w perzynę plątaninę ciasnych i krętych uliczek średniowiecznej stolicy jako szansę na stworzenie miasta na nowo, zgodnie z osiemnastowiecznymi regułami urbanistycznymi. Król Józef I*** już wcześniej odnosił się z entuzjazmem do pomysłu modernizacji stolicy. Monarsze nadano przydomek „króla reformatora” w uznaniu dla jego starań o przystosowanie Portugalii do przemian zachodzących na świecie. Władca oraz jego wpływowysekretarz stanu Sebastião José de Carvalho e Melo ostatecznie przychylili się do sugestii de Mai, by pozostawić Lizbonę tam, gdzie była, ale nieco zmienić jej oblicze. Zaaprobowali oni projekt odbudowy, który zakładał zastąpienie średniowiecznego centrum, z jego ciasnymi, krętymi uliczkami, przejrzystą siatką ulic przecinających się pod kątem prostym, typową dla założeń miejskich w Europie Środkowej i Wschodniej. Obydwie epoki (sprzed trzęsienia ziemi i po nim) ukształtowały tkankę miasta na specyficzny dla siebie sposób. Kontrast między organicznym, anarchistycznym nieładem średniowiecznych fragmentów stolicy i geometrycznym porządkiem, jednorodnością oraz formalizmem jej dzielnic odbudowanych w XVIII wieku jest jedną z charakterystycznych cech Lizbony, które decydują o jej niezwykłej atrakcyjności.
W poświęconych historii Lizbony pracach portugalskich autorów, w opisach topografii i budynków powtarza się charakterystyczny zwrot: „przed trzęsieniem ziemi znajdowało się tu…”. Owo przełomowe wydarzenie stało się cezurą, która na zawsze podzieliła życie Lizbony na okresy „przed” i „po”. Trzęsienie ziemi pozbawiło miasto znacznej części bogactw, które zdołało ono zgromadzić w epoce wielkich odkryć geograficznych. Niektóre z narodowych skarbów, a zarazem symboli miasta, takie jak zamek São Jorge (św. Jerzego) i klasztor dos Jerónimos (Hieronimitów), oparły się niszczycielskiej sile żywiołu, lecz nawet one wymagały częściowej odbudowy. W rezultacie w Lizbonie znajdziemy mniej atrakcji turystycznych niż w wielu innych ciekawych europejskich miastach. Pod tym względem daleko jej do Rzymu.
Wyjątkowość Lizbony polega jednak na czymś innym. Jej sekret to mieszanka kultur. Pełno tu śladów imperialnej przeszłości, gdy miasto było centralnym ośrodkiem zarządzania portugalskimi posiadłościami kolonialnymi w Afryce, Ameryce Południowej i krainach Orientu. Owa kosmopolityczna spuścizna nadaje Lizbonie intrygujący, egzotyczny charakter, niespotykany gdzie indziej w Europie. Mimo utraty znacznej części swej historycznej spuścizny miasto wciąż pobudza wyobraźnię.
Z Lizbony – stolicy niedocenianego kraju na obrzeżach kontynentu, jednej z najmniejszych stolic Unii Europejskiej – jest znacznie bliżej do Afryki niż z siedziby władz UE w Brukseli, i to nie tylko w sensie geograficznym. Zagraniczni studenci komplementują Portugalię, nazywając ją „europejskim Marokiem”. Lizbona jest swojska, urocza i przytulna. Podczas gdy miasta słynniejsze i cieszące się większą renomą bywają nieprzystępne, bezpretensjonalna Lizbona przyjmuje każdego z otwartymi ramionami. To jedna z najbardziej ujmujących cech portugalskiej stolicy. Podczas spaceru po starszych częściach miasta można się poczuć jak w północnoafrykańskiej kasbie. Lizbona to coś więcej niż mury – to szczególny klimat, którego nie zdoła uchwycić żaden folder turystyczny ani fotografia na stronie internetowej.
Miasto, położone na górzystym terenie, jest prawdziwym rajem dla wędrowców. Oszałamiające widoki, które ukazują się nagle naszym zdumionym oczom, przykuwają uwagę i sprawiają, że odczuwamy dumę na myśl, że je odkryliśmy, choć przecież są tam od zawsze. Portugalskie trzysylabowe słowo Lisboa jest bardziej śpiewne niż krótkie i szorstkie angielskie Lisbon, a subtelna melodia miasta zaklęta jest w kanarkowożółtych tramwajach, które niespiesznie i z gracją suną w górę i w dół po niezliczonych miejskich wzgórzach, oraz w pomarańczowo-białych promach, które statecznie przemierzają Tag, znacząc jego toń smugami piany.
Ta książka jest dla tych wszystkich, którzy podzielają sympatię, jaką żywię dla Lizbony, a także dla tych, którzy pragną dać się jej uwieść. A prawdę powiedziawszy, nietrudno ulec uwodzicielskiemu urokowi Lizbony, Królowej Mórz.
* Jeśli nie zazanaczono inaczej, tłumaczenie cytatów B.G.-N.
** Port. Dom Henrique o Navegador (1394–1460) [przyp. tłum.].
*** Port. José I (1714–1777; na tronie od 1750) [przyp. tłum.].