Login - Tomasz Lipko - ebook + książka

Login ebook

Tomasz Lipko

3,4
32,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Login sprawi, że już po kilkunastu stronach wyjmiecie karty SIM ze swoich smartfonów…

Nowy cyberthriller Tomasza Lipko, autora głośnej powieści Notebook

Bartłomiej Heller od ponad dwudziestu lat wiedzie spokojny żywot prowincjonalnego proboszcza, kiedy jego życie zmienia wizyta w prosektorium. Towarzyszy młodej kobiecie, Karolinie (nazywanej „Donicą”), której ojciec zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. To Krzysztof Oliwa, słynny dziennikarz i legenda polskich mediów. Bartłomiej i Karolina wiedzą, że mężczyzna przed śmiercią zgromadził wszystkie sekrety na chipie, który wszczepił sobie głęboko pod skórę. Przełamując strach, ksiądz i dziewczyna rozpoczynają ryzykowną wędrówkę po zwłokach zamordowanego publicysty. Wśród wielu tajemnic, które miał zabrać ze sobą do grobu, jedna okazuje się szczególnie istotna.

To sekret prowadzący prosto do duszy każdego z nas.

Na nośniku znajduje się elektroniczny klucz do Systemu – archiwum wszystkich cyfrowych śladów, jakie pozostawiamy po sobie w wirtualnej – i nie tylko – rzeczywistości. Maile, SMS-y, zawartości komputerów czy nawet codzienne czynności skrycie rejestrowane przez kamerki naszych laptopów.

W tym wyjątkowym miejscu zrozumiałem, że to login do przerażającej wizji świata, jaki po drugiej stronie ekranu komputera czeka na każdego z nas.

Ksiądz Bartłomiej oraz Karolina wyważają drzwi do mrocznego świata tajemnic, wielkiego biznesu, tajnych służb i spisków. Postanawiają dotrzeć jak najdalej, nie wiedzą jednak, jaką cenę za to zapłacą.

Na szczęście nie są sami. Mogą liczyć na dwójkę przyjaciół Bartka – prokuratora Radosława Bolestę i policjanta Igora Hanysa, znanych czytelnikom z Notebooka, pierwszej książki autora.

Bohaterowie dzięki loginowi do systemu odkrywają tajemnice nie tylko innych, ale i swoje własne. Dlatego też dużo trudniej będzie o rozgrzeszenie…

W Loginie elementy techno- i cyberthrillera oraz klasycznej powieści sensacyjnej łączą się z jak najbardziej prawdopodobnymi informacjami, które Tomasz Lipko zdobył podczas wieloletniej pracy w polskich mediach.

Tomasz Lipko – były reporter oraz prowadzący TVN „Uwaga”. Przez dziesięć lat reporter Radia Zet, a także głównego wydania „Wiadomości” TVP oraz TV Puls, korespondent wojenny, zwycięzca polskiej edycji światowego konkursu „Journalistic Excellence Award” organizowanego przez Columbia University w Nowym Jorku, stypendysta rządu USA w ramach programu „Media w okresie transformacji technologicznej”. Wielokrotnie notowany przez policję. Właściciel studia filmowego i agencji prowadzącej kampanie w social media. Samotnie wychowujący ojciec.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 413

Oceny
3,4 (5 ocen)
2
0
2
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Opieka redakcyjna: KRZYSZTOF LISOWSKI
Redakcja: Pracownia 12A
Korekta: ANNA DOBOSZ, ETELKA KAMOCKI, URSZULA SROKOSZ-MARTIUK
Projekt okładki w opracowaniu Tomasza Lipko Wydawnictwo Literackie
Redakcja techniczna: ROBERT GĘBUŚ
© Copyright by Tomasz Lipko, 2019 © Copyright for this edition by Wydawnictwo Literackie, 2019
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-08-05900-5
Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kraków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40 e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl
Konwersja: eLitera s.c.

Część trzecia

Chciwość

@@@

W środku panowała specyficzna ciemność. A właściwie to gra ciemności i skąpego światła, które błądziło po ścianach. Nie miałem pojęcia, skąd pochodziło – nie sposób było dostrzec jego źródła. Na początku widziałem tylko wymodelowane półcienie, które trudno było przypisać konkretnym przedmiotom. Kształty wyłoniłem z nich dopiero po pewnym czasie. Drugim zagadkowym uczuciem był zapach, kojarzył mi się z luksusem. Z gabinetem w drogiej kancelarii prawnej. Z siedzibą biskupa. Ale równocześnie było w nim coś niepokojąco znajomego.

W kolejnych pokojach przemykały cienie nieznanych mi postaci. Były bardzo wolne i poruszały się bez słów. Słyszałem tylko ich kroki. To pierwsze ekipy kryminalistyczne. Igor prowadził mnie przez długi i wąski korytarz. Mijaliśmy różne pomieszczenia, wszystkie drzwi do nich były otwarte. W każdym z pokojów światło pełzało po ścianach w inny sposób. Kiedy wzrok przyzwyczaił mi się do półmroku, zacząłem rozpoznawać kolejne elementy: fotele, krzesła, pozostałe meble, a w końcu słoiki ustawione w rzędach obok siebie na regałach przyklejonych do ścian. Bardzo dużo słoików. Mniej więcej w połowie korytarza Igor zatrzymał mnie delikatnym pociągnięciem za rękaw. Wybrał punkt, gdzie nie było żadnych ludzi.

– Na miejscu znaleźliśmy fragmenty ludzkich ciał, narządy i organy w różnym stadium rozkładu.

To wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Mimo woli się wzdrygnąłem.

– Najważniejsza jest inwentaryzacja... Kurwa, jak to brzmi... tożsamości zwłok. To może trochę potrwać. – Igor był dziś inny niż zwykle. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej widział go tak zagubionego. – Ci ludzie interesowali się nie tylko częściami ciała, ale przede wszystkim ludzką skórą. Ten dom w ogromnej mierze urządzony jest z ludzkiej skóry. W tej chwili ustalamy, w jaki sposób udało im się zgromadzić i oprawić takie jej ilości. Najprawdopodobniej większość należała do ludzi, których osobiście chowałeś.

Weszliśmy do pokoju, który czekał na samym końcu korytarza. To było obszerne i dla odmiany dobrze oświetlone pomieszczenie. W środku rozstawiono dwie policyjne lampy. W pokoju, choć był naprawdę przestronny, znajdowała się tylko jedna rzecz. Duża skórzana kanapa. Siedział na niej w samych slipkach człowiek niewiele ode mnie starszy. Ręce miał schowane ze plecami. Najwyraźniej wyciągnięty z łóżka, czekał na pierwsze przesłuchanie. Poczułem, że przechodzi mnie zimny dreszcz. Miałem wrażenie, że Wincenty Masternak zmartwychwstał. Ale to po prostu był jego brat bliźniak, Arnold. Patrzył nieruchomym wzrokiem bez wyrazu prosto przed siebie. Pokój nie miał okien. Silne sztuczne światło z lamp oświetlało go z boku i z przodu, przez co jego blada i naga skóra w niesamowity sposób zlewała się z beżem kanapy. W pomieszczeniu byliśmy we czwórkę: on, Igor, ja i zamaskowany policjant z bronią automatyczną, który pilnował aresztanta cały czas.

– Za chwilę zacznie się oprowadzanie wycieczki. Nie traktuj jeszcze tego jak przesłuchania. – Dopiero teraz Igor odwrócił się do gospodarza: – Pytam z czystej ciekawości. Od jak dawna to robiłeś?

Arnold Masternak poruszył się delikatnie, jakby chciał sięgnąć głęboko do pamięci. Skute kajdankami ręce skutecznie krępowały mu ruchy. Słyszałem tylko, jak jego spocona skóra na plecach i pośladkach odlepia się od skórzanego poszycia kanapy. Jego surowa twarz nie wyrażała strachu ani obawy.

– Jedenaście lat, pięć miesięcy i dwadzieścia dwa dni. Licząc do wczoraj.

– Ilu ludzi wypatroszyliście w ten sposób?

Dopiero teraz dostrzegłem jakąś reakcję na jego twarzy – zdziwienie. Arnold zmienił nawet pozycję, wyprostował się, żeby spojrzeć Igorowi prosto w oczy.

– To jest czołowe laboratorium ludzkiego ciała w Polsce. Albo nawet w tej części Europy... – W jego niskim, chropowatym głosie budziły się uczucia.

Igor nie pozwolił mu jednak przejąć kontroli nad rozmową.

– Ilu ludzi? Ilu ludzi zrobiliście? W tym roku na przykład.

– Ponad stu.

Nie miał więcej pytań, ale Arnold nie chciał na tym zakończyć.

– Dokładnie to ze stu osiemnastu. W tym osiemdziesięciu ośmiu dorosłych i trzydzieścioro dzieci.

Igor dopiero po chwili przewiesił karabin przez plecy, podszedł do Arnolda i nachylił się nad nim.

– Moich ludzi nie oszukasz. Więc lepiej będzie, jak od razu powiesz. Co zrobiłeś bratu?

– Chlorek suksametoniowy – powiedział to takim głosem, jakby prosił kelnera o rachunek. Ton gospodarza zmroził mnie bardziej niż chłodnia Okrutnego. Pierwszy raz widziałem, jak Igor nie wie, co ma odpowiedzieć.

Do pokoju weszło dwóch mundurowych i – jak mi się wydawało – pierwszy paparazzo. Dopiero później zorientowałem się, że to policyjny fotograf. W pokoju zrobił się lekki gwar. Błysnęły pierwsze flesze. W ich świetle skóra i jasne poszycie sofy jeszcze bardziej zlały się ze sobą. Arnold wyglądał jak obcy, który wyłonił się z diabelskiej kanapy. Igor wyprostował się, podszedł do mnie, chwycił za rękaw i powoli wyprowadził na korytarz. Dopiero tam zaczęliśmy rozmawiać.

– Zrobiliśmy wjazd o piątej rano. Kolejne pięć godzin robiliśmy inwentaryzację przedmiotów, a nie dotarliśmy nawet do połowy tego horroru.

– Igor, postaraj się wytłumaczyć to wszystko po kolei.

Oparł się o ścianę i wziął głęboki oddech. Chyba doszło do niego, że nic mi jeszcze nie powiedział.

– Twoja intuicja okazała się bezcenna. Ten człowiek i jego brat zrobili tu prawdziwą przetwórnię ludzkich zwłok. Sam nie wiem nawet, jak to nazwać. Ani ja, ani żaden z moich ludzi w życiu nie widzieliśmy niczego podobnego. To jakby...

Znowu nie wiedział, jak dokończyć.

– On jest chory... To chciałeś powiedzieć?

Sięgnął po papierosa, ale kiedy miał już w drugiej dłoni zapalniczkę, wyjął go z ust.

– Pamiętasz, jak kiedyś opowiadałeś nam o siedmiu grzechach głównych?

To było dawno temu. Razem zastanawialiśmy się, w którym z siedmiu grzechów ukryte jest pożądanie.

– Pamiętam.

– Dziś nad ranem, kiedy odkrywaliśmy tu kolejne szczątki ludzi, przypomniała mi się chciwość. Powiedziałeś wtedy, że to powszechny grzech naszych czasów. Mamy wszystko, ale chcemy coraz więcej. Ten dom jest przesiąknięty wynaturzoną chciwością. Skala tego, co tu się działo, nie mieści się w żadnym innym słowie.

– Myślisz, że pracowali tylko na zwłokach? – To pytanie nurtowało mnie coraz bardziej. – Czy organizowali też zwłoki na swoje potrzeby?

– O tym samym myślę, ale jeszcze za wcześnie na odpowiedź. W tej chwili to ustalamy... i pewnie jeszcze długo będziemy ustalać. Z tego, co wiem, na pewno nie robili tego tylko dla siebie. Wiele rzeczy, które produkowali z ludzkich zwłok, sprzedawali na całym świecie. Handlowali tym pod przykrywką w Internecie. Do tej pory zabezpieczyliśmy dowody przelewów na ponad dwadzieścia tysięcy euro i dwadzieścia osiem tysięcy dolarów. Z ludzkiej skóry robili meble, abażury, tapety. Nawet ubrania. Na dole jest garbarnia ludzkiej skóry. Ale lepiej, żebyś tego nie widział.

– Jak Wincent umarł?

– Słyszałeś przed chwilą. Suksametonium. W normalnych warunkach trucizna nie do wykrycia. Środek stosowany do znieczulania pacjentów. Wynika z tego, że jeden z Mastroiannich przeraził się tego, co wyrabiali. Otrzeźwiał. Drugi wpadł w panikę. Załatwił go przy wspólnej kolacji i gdyby nie ty, jego skóra pewnie też znalazłaby się na ścianach.

– Na ścianach?

– Mieli obsesję ludzkiej skóry. Na moje oko ten dom został pokryty skórą co najmniej połowy ludzi, których pochowałeś w tym mieście. Nie wierzę w te jego statystyki.

Zacząłem się przyglądać uchylonym drzwiom w korytarzu. Dreszcze powróciły ze zdwojoną siłą.

– Ta chałupa jest jednym wielkim sarkofagiem ludzkich szczątków.

Mówiąc to, Igor dotknął dłonią jednej z plam na ścianie korytarza.

– Kiedy obciągnęli skórą większość mebli, zabrali się do ścian. To, co widzisz, to ludzka tapeta.

Bezwiednie schowałem ręce do kieszeni.

– Dotknij. Jest wyjątkowo delikatna.

Miałem przeczucie, że powie coś takiego. Czekała mnie w tym domu próba, której się bałem. Ściana naprzeciw mnie przyciągała mnie jakąś hipnotyczną siłą. Przyłożyłem najpierw kciuk, ale tylko na chwilę. Potem palec wskazujący. W końcu całą powierzchnię dłoni. Wtedy to poczułem. Miałem wrażenie, że to żywy, delikatny organizm. Jeszcze chwilę, a poczułbym, jak ta ściana oddycha.

– Ten sam fragment przed tobą oglądał patomorfolog. Powiedział, że to skóra kobiety w naszym wieku.

Zamknąłem oczy, ale dopiero wtedy dopadł mnie ten zapach. Zapach prosektorium przechodził w woń świeżo wyprawionej skóry, jaka wita klientów w eleganckich sklepach z galanterią skórzaną. Doprowadziło mnie to do gwałtownych mdłości. Było mi coraz zimniej. Igor chyba nie do końca wiedział, co się ze mną dzieje. Wziął mnie pod ramię i odprowadził do kolejnego pomieszczenia. Tu byliśmy już zupełnie sami. Ten pokój też był duży, chyba nawet większy od poprzedniego. Igor włączył dyskretne oświetlenie i dopiero wtedy rozpoznałem, że to kuchnia. Lampy powoli się rozgrzewały, budując napięcie. Na środku stał duży szklany stół. Wokół niego dziesięć idealnie równo ustawionych krzeseł. Nad stołem wisiała nisko szeroka lampa.

– Tak jak mówiłem, na dole jest piwnica – powiedział Igor i już miał oprzeć się o jedno z krzeseł, ale w ostatnim momencie instynktownie się powstrzymał – zorganizowali tam całą linię produkcji garbarskiej. Nasi technicy widzieli tam profesjonalne maszyny. Spokojnie mogliby się ubiegać o dofinansowanie unijne. Dzięki temu, że dom stoi w środku lasu, mieli dużą swobodę w wypuszczaniu smrodu i ścieków z kotłów. Mają tam płaty ludzkiej skóry zwinięte w bele, jak w hurtowni. Pewnie jeszcze trochę i zaczęliby wyściełać tym podłogę.

Ciągle kręciło mi się w głowie. Bez większych skrupułów odsunąłem dwa krzesła i chwyciłem się stołu. Zimna tafla szkła podziałała na mnie orzeźwiająco. Rozejrzałem się wokoło. Promienie lampy odbijały się od stołu. Dopiero teraz zauważyłem umeblowanie. Ścianę naprzeciwko mnie tworzył rząd chromowanych metalowych szafek, spomiędzy których spoglądało na mnie moje odbicie. Lustro? Nie, pokrywa piekarnika. Obok niego ogromna dwudrzwiowa lodówka i kuchenka z sześcioma stanowiskami palników. Wszystkie meble były w kolorze prosektoryjnej stali. Zacząłem dostrzegać coraz więcej szczegółów. Na przykład wiszący przy kuchence komplet siedmiu noży, z których każdy miałby zagwarantowaną rolę w amerykańskim horrorze. Lśniące żerdzie relingów, na których złowrogo zwisały różnych kształtów narzędzia posegregowane od najmniejszego do największego. Z tego wszystkiego wyłaniała się bardzo kosztowna i designerska kuchnia, chociaż w tym kontekście wydawała się wyjątkowo upiorna.

– Na razie ostrożnie ze wszystkim. Nasi kryminolodzy cały czas sprawdzają, co jest w środku.

Dotknąłem jednego z krzeseł przed sobą. Skóra była delikatna i napięta jak na pośladkach młodej kobiety. Przypomniała mi się twarz dziewczyny, z którą uprawiałem pierwszy seks w życiu i którą pochowałem dziesięć lat później.

– Za chwilę tu zrobi się goręcej niż w piekle. Zjadą się dziennikarze z całego kraju. Zdaję sobie sprawę, że nie wiesz do końca, co się dzieje, do mnie samego docierało to przez ostatnie pięć godzin.

Poczułem ogromne pragnienie modlitwy, ale obecność Igora uniemożliwiała skupienie.

Chyba nie byłem jeszcze gotowy, żeby przejść do rzeczy, ale Igor nie zamierzał się nade mną rozczulać.

– Udało ci się przez tę dziurkę od klucza podejrzeć fragment piekła, jakiego nie widziałem przez całe życie. „Pan tak chciał” – tak zdaje się mówią u was w podobnych sytuacjach. Skoro więc Pan zechciał, żebyśmy tu trafili, to na pewno chce też, żebyśmy zajrzeli znacznie głębiej. To dopiero początek, Barry.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki