Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Krytyczna monografia malarstwa Jana Matejki napisana przez Stanisława Witkiewicza, polskiego malarza, architekta, pisarza i teoretyka sztuki.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 177
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Stanisław Witkiewicz„Matejko”
Copyright © by Stanisław Witkiewicz, 1908
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2018
Zabrania się rozpowszechniania, kopiowania
lub edytowania tego dokumentu, pliku
lub jego części bez wyraźnej zgody wydawnictwa.
Tekst jest własnością publiczną (public domain)
ZACHOWANO PISOWNIĘ
I WSZYSTKIE OSOBLIWOŚCI JĘZYKOWE.
Skład: Adam Brychcy
Projekt okładki: Adam Brychcy
Druk: W. L. Anczyc i Spółka
Wydawnictwo: Księgarnia H. Altenbergai
Lwów, 1908
ISBN: 978-83-8119-388-7
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]
Katedra, symfonia, posąg, poemat, teatr, tragedya, obraz — oto szereg zjawisk i rzeczy, których zewnętrzna postać jest tak różną, różne ich nazwy, które jednak zaliczają się do lej samej kategoryi objawów ludzkiego życia i objęte są wspólnem imieniem Sztuki. Między masą materyi, zużytej na budowę egipskiej świątyni, miejscem stale przez nią zajmowanem w przestrzeni i jej trwałością w czasie, a symfonią, która jest tylko chwilowem zjawiskiem, wstrząśnieniem cząstek materyi, uderzających o narządy słuchowe; między dotykalnością posągu a czarnemi znaczkami wyrażającemi symbole słów, które stanowią poemat; między płaszczyzną obrazu, dającą tylko złudzenie rzeczywistości, a rzeczywistością teatralnego przedstawienia; między tragedyą napisaną, a tragedyą odegraną leżą takie przepaście zewnętrznych różnic, że z trudem tylko między temi zjawiskami można znaleźć jakieś podobieństwo, a jednak każdy człowiek, nie zastanawiając się ani chwili nad teoretycznem uzasadnieniem ich tożsamości, bez wahania ją uznaje, na zasadzie tylko tych wrażeń, które od nich odbiera, lub, jeżeli sam jest twórcą, na zasadzie tożsamości sił psychicznych, które służą do dokonania twórczego czynu, w zakresie każdego z tych Sztuki odłamów. I w tych właśnie wrażeniach i identyczności sił psychicznych, tworzących sztukę, leży i tożsamość różnych jej przejawów i istotna przyczyna, konieczność jej istnienia.
Są to wszystko zjawiska, wywołane wolą człowieka, nie istniejące poza jego czynem, mające wszystkie swoje przyczyny w jego duszy i których wszystkie skutki dotyczą leż tej samej ludzkiej duszy. Zajmują one w życiu ludzkiem olbrzymie miejsce, nie będąc w żadnym związku z podstawowemi zagadnieniami, warunkującemi jego istnienie. Nie karmią go, nie grzeją, nie chronią przed wrogiemi siłami natury, ani przed drapieżnością zwierząt, ani przed zbrodniczością ludzką. Są zupełnie nieużyteczne — a są tak konieczne, że bez nich niema bezwzględnie ludzkiego istnienia. Człowiek bez sztuki żyć nie może, nic może, gdyż ona jest bezpośrednim, koniecznym tego życia przejawem, jego nieuniknionym skutkiem, jego rozszerzeniem, wzmożeniem, podnietą.
Koniecznością istot żywych jest nie tylko biernie istnieć, lecz żyć czynnie i uświadamiać to życie, uświadamiać chęć, zamysł, uświadamiać czyn, którym się len zamysł spełnia, i skutki tego czynu cel osiągnięty. Życie jest to szereg procesów fizyologicznych i psychologicznych, opartych o pewne warunki fizyczne, procesów, które są koniecznością, gdyż koniecznością jest funkcyonowanie każdego narządu, w którym tkwi potencyalna siła tych procesów, siła ciągle gotowa i ciągle dążąca do przejawienia się, siła ciągle z wytężeniem czekająca zewnętrznej podniety do wyzwolenia się. W świadomości tkwi pamięć istnienia tej siły i pamięć przebiegu jej wyzwalania się, tkwią wszystkie pierwiastki rozkoszy, jaką daje odczuwanie pragnienia i odczuwanie czynu, który je zaspakaja. W tej psychologii życia tkwią całkowicie wszystkie przyczyny i warunki istnienia sztuki. Jest ona wyzwoleniem energii psychicznej twórcy i staje się zewnętrzną podnietą wyzwolenia tej energii w widzu i słuchaczu. Czynności duszy nie można wstrzymać, jak nie można powstrzymać czynności mięśni, bez odczuwania przykrości a nawet bez szkody. Cały ten splot pierwotnych władz psychicznych, do nieskończoności rozrastający się w złożonych kombinacyach wrażeń, wzruszeń, uczuć, myśli, wyobrażeń i pamięci tych wrażeń, tych uczuć, myśli i wyobrażeń, cały ten ogromny świat zjawisk psychicznych, ciągle, bezustanku szarpie się w człowieku, żądając przejawienia się, żądając uświadomienia swego przejawu, żądając odczucia przebiegu po nerwach wszystkich tych drgnień siły, wyzwalającej się w czynie.
Tej możności przejawienia się, możności uświadamiania siebie dostarcza sztuka w najwyższym stopniu, przy najmniejszem zużyciu energii psychicznej na opór zewnętrzny; w tem leży konieczna, powszechna jej potrzeba dla tych, którzy od niej odbierają wrażenia. Psychologia tych, co ją tworzą, jest odwrotna, jest ujawnieniem tego, co w ich świadomości nagromadza się, jako skutek wewnętrznych procesów psychicznych, których energia wyzwala się w akcie tworzenia się dzieła sztuki. Nie uświadamiając, że tworzą sztukę, ludzie ciągle, w każdej chwili szukają możności spełnienia tej potrzeby duszy. Cóż robi najpospolitszy plotkarz, opowiadając anegdoty — jeżeli nie to samo, co czynią najwięksi poeci. Poziom tego, co on mówi, i sposób, w jaki to mówi, to jest względna wartość tego przejawienia się duszy, jest inna, ale istota zjawiska jest zupełnie ta sama. Jego umysł, uczucie, myśl, wyobraźnia są pobudzone, przepełnione energią psychiczną, którą on może wyzwolić, przejawić tylko słowami i oto szuka on kogoś, komuby to wypowiedział, szuka możności wyzwolenia tej energii, odczucia, tego procesu i otrzymania wrażeń słuchowych od swego opowiadania, wrażeń, które są wzmocnieniem przyjemności opowiadania, — ten zaś, który go słucha, uświadamia rozkosz powstawania w sobie wzruszeń, myśli, obrazów, uświadamia nagłe funkcyonowanie władz duszy, dynamiczny przejaw sił, które w nim tkwiły potencyalnie. Jeżeli to zjawisko psychologiczne przeniesiemy w sferę wyższą, w sferę sztuki, będziemy mieli zupełnie ten sam obraz czynności psychicznych, lecz innej wartości dla życia indywidualnego, wartości, którą określamy na podstawie bardzo złożonych czynników. Żeby w tym plotkarzu, w ustroju jego umysłowości przeważała zdolność obrazowa, żeby jego energia psychiczna w sposób szczególny nie była skoordynowana z wymową, jako środkiem, warunkującym jej wyzwolenie, zamiast opowiadać musiałby on malować, rysować, musiałby ujawnić obraz wprost dla oczu, zamiast ujmowania go w słowa. Każdy, kto próbował władać rożnymi sposobami przejawiania się, może doskonale uświadomić proces przerzucania się myśli na drogi nerwowe, warunkujące wypowiedzenie się, pismem, mową lub obrazem i stwierdzić tożsamość pobudki i tożsamość wewnętrznej potrzeby, tożsamość sił psychicznych, których przejaw w ostatecznym wyniku dałby trzy dzieła sztuki tak bardzo różniące się zewnętrznemi cechami między sobą. Obserwacya zaś życia codziennego w każdej chwili dostarcza wymownego materyału faktów, objaśniających to zjawisko, — szczególniej obserwacya dzieci, tych istot, które wyzwolone z pod ucisku rzeczywistych wymagań życia, a obdarzone olbrzymią ruchliwością, pobudliwością władz psychicznych, ciągłym przypływem do nich świeżej energii, zużywają swoje istnienie na ciągłe tworzenie sztuki i ciągłe doznawanie od niej wrażeń. Najpodatniejszym, najłatwiej dającym się użyć materyałem tej sztuki jest własna ich istota i dzieci ciągle są aktorami i ciągle wytwarzają teatralne fikcye.
Ludzie potrzebujący wrażeń i wzruszeń, mający zdolność pamiętania ich przejściu przez duszę, lecz nie mający władzy wywoływania ich w sobie, ludzie ociężałej wyobraźni — są to ludzie, którzy się nudzą, którzy nie mogą pozostawać w samotności, którzy ciągle szukają zewnętrznych podniet, mogących im dać rozkosz uświadamiania życia duszy. Poziom tego życia bywa lichy i nizki, lub szczytny i wzniosły. Nie zmienia to istoty rzeczy: licha dusza jest tak samo żywa, jak i najdostojniejsza i tak samo potrzebuje przejawiać się i doznawać wrażeń — żyć, tak samo potrzebuje sztuki, sztuki takiej, jaką pojąć jest w stanie.
Konieczność tworzenia sztuki i doznawania od niej wrażeń uwarunkowana jest zatem nieodłącznemi, bezwzględnie koniecznem i potrzebami i właściwościami tego, co nazywamy ludzką duszą. Wszelkie roztrząsania nad użytecznością lub szkodliwością sztuki, nad tem, czy trzeba ją pielęgnować, czy też wypleniać, są czczemi i bezpłodnemi, ponieważ żadna siła nie jest w stanie usunąć sztuki z życia ludzkiego, dopóki człowiek jest i będzie sobą, istotą z pewnymi niezmiennymi, podstawowymi przymiotami.
Sztuka objawia się przy najniższym poziomie kultury, przy najsłabszym przebłysku świadomości i towarzyszy człowiekowi wszędzie i zawsze aż do najwyższych sianów uduchowienia, do jakich dotąd się podniósł. Jest z nim w epokach najpierwotniejszych rozwoju i jest z nim w chwilach ostatecznego rozkwitu cywilizacyi, wyczerpujących się w najwyższym, dla danej epoki, czynie twórczym, li ognisk istot, wyłupujących krzemiennemi ostrzami szpik z kości niedźwiedzia jaskiniowego, i w blaskach słońc elektrycznych, zapalanych, dla przedłużenia życia, przez dzisiejszego człowieka, sztuka jest zawsze z ludźmi. Nie opuszcza ich ona w chwilach najwyższych uniesień duszy i nie lęka się ich zbrodniczych porywów. Sztuka nie zna etyki społecznej i nie daje się ująć w jej pęta, gdyż jest żywiołową koniecznością życia, bez względu na to, czy ono jest w tej, czy innej fazie uspołecznienia. Sztuka nie jest też zbytkiem, jest koniecznym chlebem duszy i bez jej udziału człowiek nic prawie nie może zdziałać, nie może od niej oderwać się ani w najcodzienniejszych, ani w najbardziej rozstrzygających sprawach życia.
Każdy z odłamów sztuki ma pewną szczególną sferę oddziaływania na duszę, lecz sfery te nie dają się ściśle odgraniczyć i każda ze sztuk wkracza na pole oddziaływania innej, wszystkie zaś razem obejmują całość objawów psychicznych i dostarczają wrażeń, wzruszeń, podniet, odpowiadających całkowitej możności tego, co człowiek jest w stanie przeżywać.
I ta ze sztuk, która najwszechstronniej, najbezpośredniej ogarnia wszystkie zmysły i przez nie świadomość la daje najgłębsze, najsilniejsze wrażenia, najdotykalniejsze wzruszenia — wywołuje największe napięcie stanów psychicznych, największą radość życia. Sztuką taką jest teatr. Jest to synteza wszystkich środków sztuki i synteza jej oddziaływania na ludzką duszę, licz wysiłku, bez trudu, bez rzeczywistego niebezpieczeństwa, bez wszystkiego tego, co w życiu utrudnia lub uniemożliwia doznawanie wrażeń, co jest groźnem dla bytu ludzkiego, widz i słuchacz przeżywa cały ogrom wrażeń i wzruszeń, do jakich tylko dusza ludzka jest zdolna, przeżywa, siedząc spokojnie w fotelu, uświadamiając tyle tylko z rzeczywistości, ile tego potrzeba, by wiedzieć, że jest świadkiem fikcyi, by nie uciec ze strachu, nie umrzeć z bólu, lub by się nie rzucić na scenę i nie zacząć żyć naprawdę, razem z fikcyjnemi postaciami, które się na niej ruszają. Ta siła wrażenia, ta doskonałość przeżytych wzruszeń jest przyczyną entuzyazmu, uwielbienia, wdzięczności, jaką widz czuje dla aktorów, którzy mu dali pełnię rozkoszy życia. W teatrze też widać najlepiej, jak ponad przepaściami społecznych przeciwieństw, różnic umysłowych i obyczajowych, ponad całą tą zewnętrzną powierzchnią sprzeczności, ludzie są jednacy. Od górnych pięter do parteru tłoczy się parotysięczny tłum, w którym są wszystkie pierwiastki tej walki nieustannej, która wypełnia życie, tłum, w którym są wszystkie odmiany rożnie indywidualnych i społecznych, i tłum ten posłuszny jest jednemu człowiekowi, który, tam, ze sceny, szarpie paroma tysiącami serc i mózgów, z bezwzględnym despotyzmem władając niemi i zmuszając do łez, do śmiechu, do strachu, do rozpaczy, do szału namiętnego uniesienia, do szczytów zachwytu. Ci ludzie, których wszystko dzieli w życiu, którzy nieraz są, poprostu, swymi wrogami nieprzejednanymi, którzy tu nawet miejscem, które zajmują, wskazują różnice swych społecznych stanowisk i przeznaczeń, ci ludzie czują jedno i to samo pod przemocą sztuki. Sztuka też, będąc takim silnym czynnikiem w życiu jednostkowej duszy, staje się również koniecznością życia zbiorowego, wyrazem duchu narodowego, tym krzykiem milionów dusz, jak Marsylianka, jak każdy hymn, którym tłumy wyrażają jedność poruszeń dusz ludzkich, będących pod naporem jednakich zdarzeń.
Działanie jednej ze sztuk, poruszając duszę, wywołuje wstrząśnienie wszystkich jej władz i potrzebę wrażeń, które dają inne sztuki odłamy. Z muzycznych akordów wstają obrazy, jak z obrazów poematy, a z poematów sklepią się potężne łuki i dźwigają się w niebo strzeliste wieże, ponieważ wszystkie odłamy sztuki mają u podstawy jedną i tę samą ludzką duszę, niezgłębione morze jej życia.
Całość sztuki, dając pełnię objawów życia, daje leż najistotniejszy obraz tego, jakim był dany naród i dana epoka jego bytu.
Polska dziewiętnastego wieku przejawiła się w zupełności w swojej sztuce. Nie możemy ściśle wyjaśnić, dlaczego naprzód przyszła poezya, a tuż za nią, a raczej współcześnie, muzyką a dalej malarstwo, ale one przyszły i skrystalizowały w sobie i wielkie dusze swoich twórców i skupiły wszystkie pierwiastki życia narodu, skupiły, wskutek olbrzymiego zakresu duszy ludzkiej, który objęły swoja wszechstronną twórczością.
Jakkolwiek głęboko i jakkolwiek szerokim kręgiem objęła poezya polska ludzką duszę, zupełnego jej wcielenia w sztukę by nie było, gdyby jednocześnie nad tem wszystkiem nie zerwała się muzyka Chopina. Przez nią to nad milczącemi kartami »Dziadów«, »Króla ducha«, »Irydyona« unosi się ich krzyk namiętnej żądzy walki, ich jęk rozpaczy, westchnienia ich tęsknoty i cisza ich beznadziejnych smutków. Cały wiek walk polskich kłębi się w rytmie i śpiewie poloneza As dur — muzyka ta, to głośne wypowiedzenie tego, co jest spisane w ciszy milczenia, a co powinno być hejnałem, wygranym nad Polską ze szczytu Tatr. I jakby na dopełnienie tego świata sztuki, dla zupełnego wcielenia weń duszy polskiej przychodzi malarstwo i to, co było przeczuwane, wyobrażane, co było słyszane, wciela w kształty i barwy i stawia przed oczami jasne, widne, bliskie, ujęte w trwałe, nie zmieniające się, nie znikające widzenia, narzucające się każdej wyobraźni i będące na wieki świadectwem istnienia Polski.
Była chwila, kiedy świadomość narodowa jakby znikła ze znacznego obszaru społecznego życia i przejawiała się tylko w sztuce, jak przedtem w poezyi. Energia życia skierowała się do ogólno ludzkich zagadnień bytu, a ogłuszone klęskami pokolenia szły, bojąc się same własnej istoty, własnego imienia. Nam samym się zdawało, żeśmy umarli bez zmartwychpowstania, a inni, jedni zastanawiali się tylko nad tem, jak się urządzić na miejscu wyniesionego trupa, drudzy ledwie przypominali sobie imię, które niegdyś było imieniem tych, co szli w pierwszych szeregach, walczących o lepszą przyszłość świata. Zdawało się już, że sprawy polskiej niema, są tylko miejscowe, administracyjne sprawy każdego z poszczególnych rządów na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. I w tej nocy polskość przejawiła się tylko w sztuce.
Po długich latach milczenia i zapomnienia, imię Polski zostało po raz pierwszy wypisane w rzędzie narodów żyjących, na międzynarodowej wystawie sztuki w Berlinie, w roku 1891. Trzeba to raz na zawsze pamiętać, myśląc o polskiej sztuce, i trzeba pamiętać, że pomiędzy tymi, co szli na czele tego ruchu, jednym z największych — jest Matejko.
Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.
Wydawnictwo Psychoskok