0,00 zł
„Między snem a jawą” Stefanii Jagielnickiej - Kamienieckiej to już kolejna powieść autorki. Przedstawia historię Ewy Boguckiej na różnych etapach życia. Wspomina czasy dzieciństwa, rodziców, szkołę, przechodząc do okresu wczesnej dorosłości, gdzie swą uwagę kieruje na związki z mężczyznami, oraz początkowe doświadczenia w pracy zawodowej. Epizody te stanowią zaledwie wstęp do kluczowej treści tej powieści, są jednak istotne, aby zrozumieć późniejszą postawę bohaterki wobec codziennych spraw i wydarzeń w rzeczywistości PRL.
Kobieta wypalona zawodowymi obowiązkami zostaje dziennikarką i zaczyna angażować się w działalność „Solidarności” na Śląsku. Jako działaczka nurtu opozycyjnego wobec ówczesnej komunistycznej władzy w jej życiu zachodzą spektakularne zmiany – polityczne prześladowanie, uwiezienie, ale też przypadkowe „wypadki” najbliższych osób. Splot wielu wydarzeń powoduje, że Ewa opuszcza Polskę.
W tle tragicznego okresu dostrzegamy psychologiczną głębię relacji międzyludzkich, zarówno rodzinnych, jak i towarzyskich, ale też przyjaźń i nieufność wobec przyjaciół. Powieść zawiera prawdziwy klimat okresu rzeczywistości komunistycznej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 38
Stefania Jagielnicka – Kamieniecka "Między snem a jawą" - wersja demo
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2015 Copyright © by Stefania Jagielnicka–Kmieniecka, 2015
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
„Wszelkie podobieństwo osób i nazwisk jest przypadkowe i niezamierzone.”
Skład: Wydawnictwo Psychoskok Projekt okładki: Robert Rumak Zdjęcie na okładce: @ agsandrew – Fotolia.com Korekta: Ryszard Krupiński
ISBN: 978-83-7900-351-8
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. ul. Chopina 9, pok. 23, 62-507 Konin tel. (63) 242 02 02, kom. 665-955-131
wydawnictwopsychoskok.pl e-mail:
Rozdział 1.
Nie byłam w stanie przypomnieć sobie, kim on jest, wiedziałam jednak, że należy do mego prawdziwego świata, do którego dostęp zamknęli mi otaczający mnie ludzie, trzymając jak w klatce w obcym środowisku.
Rozdział 2.
Jesteś kobietą godną najwyższego szacunku. Powinnaś ułożyć sobie życie z kimś, kto się z tobą ożeni i będzie miał z tobą dzieci. Ja... niestety, nie nadaję się do tego.
Rozdział 3.
Blask ogromnego jak tarcza księżyca rzucał na twarz nieznajomego romantyczną poświatę. Zawirował świat, gdy spotkały się nasze oczy, porażone nawzajem swym palącym blaskiem.
Rozdział 4.
Grunt usunął mi się pod nogami. Błagałam go, by wyjaśnił, dlaczego nie chce mnie więcej znać.
Rozdział 5.
Nieprzytomnie zatęskniłam za pięknem, za arystokratyczną rodziną, za życiem w innym świecie. Po plecach przebiegły mi ciarki i nagle usłyszałam głos... „starszej pani”:
Rozdział 6.
W oddali za stawem widniał oświetlony szyb kopalni – charakterystyczny element śląskiego pejzażu, z którym zrośnięta byłam od dziecka i który odczuwałam jako coś swojskiego.
Rozdział 7.
A możesz sobie wyobrazić czarnych „murzynów”, na kolanach uciekających przed sztygarem, który obrzuca ich najordynarniejszymi wyzwiskami?
Rozdział 8.
Niczym tancerze nowoczesnego baletu, wykonywaliśmy akrobatyczne figury, jęcząc z rozkoszy aż do rana.
Rozdział 9.
„No dobrze, ale co z dzieckiem?” – zadałam sobie w myśli pytanie. „Nic. Muszę usunąć tę ciążę.”
Rozdział 10.
Gdy Komitet Wojewódzki nakazywał jakąś akcję, wszyscy musieli pisać „produkcyjniaki”, gdyż wtedy ukazywała się ich niezliczona ilość.
Rozdział 11.
Nigdy nie przypuszczałam, że świat może być tak kolorowy. Nigdy też nie zdawałam sobie sprawy, że w Polsce jest tak szaro.
Rozdział 12.
Całkowite oddanie się drugiej osobie, o jakim marzyłam, byłoby możliwe jedynie wtedy, gdyby towarzyszyła mu ufność bez zastrzeżeń, co niemożliwe jest w relacjach między ludźmi.
Rozdział 13.
Teraz dopiero zrozumiałam, co oznacza słowo „szczęście”.
Rozdział 14.
Praca w komunistycznej prasie wymagała coraz większych kompromisów moralnych, czułam się utaplana błotem obłudy panującej w redakcji.
Rozdział 15.
Trudno powiedzieć, co wówczas mnie bardziej poruszyło – te dwa wywieszone na bramie, drogie sercu obrazy, czy też zdesperowane twarze siedzących na murze robotników, czyniących wrażenie zdecydowanych na walkę na śmierć i życie.
Rozdział 16.
Oszołomiona nadzieją bezkrwawego odzyskania niepodległości, cieszyłam się, że wreszcie udało mi się odnaleźć właściwą drogę.
Rozdział 17.
Często odnosiłam wrażenie, że spłoniemy w ogniu zwalczających się antagonizmów.
Rozdział 18.
Doświadczyliśmy owego niezwykłego uczucia uniesienia, jakiego doznaje się w chwilach zwycięstwa dobra nad złem.
Rozdział 19.
Nareszcie jest po co żyć – entuzjazmował się architekt, gdy wyraziłam zaskoczenie spotkaniem w takiej sytuacji – Trzeba walczyć, w końcu coś z tego wyjdzie...
Rozdział 20.
Pędziliśmy z zawrotną szybkością, niczym uciekający przed pościgiem. Najpierw puściutką jak wymiotło autostradą, a potem ulicami miasta zamarłego w bezruchu pod wrażeniem rozgrywającego się dramatu.
Rozdział 21.
Spojrzałam na siedzące obok mnie, pochlipujące starsze panie i nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. A zatem tak wyglądali najniebezpieczniejsi ekstremiści!
Rozdział 22.
Domyślałyśmy się, co to oznacza – zmuszanie do współpracy za cenę uwolnienia z więzienia.
Rozdział 23.
Czułam się, jakbym całą noc na kolanach układała wymyślne wzory z płatków kwiatów, podobnie jak mieszkańcy hiszpańskiego miasteczka Sitges przed Bożym Ciałem, a generał Jaruzelski, niczym dozorca miejski w tym miasteczku, zmiótł rano całą moją pracę do śmietnika.
Rozdział 24.
Przyszło mi na myśl, jak trafne było określenie przez Norwida piękna jako kształtu miłości, w tym bowiem momencie zrozumiałam właśnie, na czym to polega, gdyż oprócz zapierającego dech zachwytu odczuwałam ogromną miłość, którą wzbudziło we mnie to niepojęte piękno.
Rozdział 25.
Satysfakcję sprawiało mi owo nieustanne, nieprzerwane rejestrowanie strumienia zdarzeń i faktów, zmierzających wartko jak rzeka do morza istnienia, w którym rozpłynę się w chwili śmierci.
Rozdział 26.
Zobaczyłam wyraźnie sens swego życia i dalszą drogę, którą wskaże mi busola w sercu.
Ten sen mnie zaniepokoił:
Stałam w windzie ze wzrokiem wlepionym w porażająco pięknego, dystyngowanego szatyna, rozmawiającego ze starszym panem, trzymającym w ręku nie zapalone cygaro, u którego zauważyłam jedynie przez moment szlachetną dłoń z rodowym sygnetem, jako że nie mogłam oderwać oczu od przystojnego szatyna. Winda zatrzymała się, a on zbliżył się do mnie, zamierzając wysiąść. Poczułam subtelny zapach.