My rodzice dorosłych dzieci - Ewa Woydyłło - ebook + audiobook + książka

My rodzice dorosłych dzieci ebook

Ewa Woydyłło

4,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Książka ta, to drugi - po Sekretach kobiet – pisany gabinet terapeutyczny. Jest to rodzaj poradnika dla rodziców, którzy nie są zadowoleni ze swoich dorosłych dzieci. Inaczej wyobrażali sobie ich życie, zamartwiają się ich wyborami, pielęgnują poczucie winy za błędy wychowawcze i w wpadają w pułapkę gniewu depresji i zgorzknienia.

Autorka radzi aby pozwolić dorosłym dzieciom odejść i zaakceptować ich samodzielność. Uczy mądrej miłości, która nie uzależnia, ale daje poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Przyznaje rodzicom prawo do samorealizacji i rozwijania pasji, na które wcześniej nie było czasu. Ostrzega przed pogrążaniem się w poczuciu winy za nieudane życie swoich dzieci.. Jednocześnie uświadamia, jak można unikać błędów i podpowiada sposoby ich naprawiania.. Podkreśla uprzywilejowaną sytuację dziadków i doradza, jak być dobrą matką i dobrym ojcem.

Książka, która uzdrawia relacje, uczy wybaczania i daje nadzieję na pojednanie.

Ewa Woydyłło-Osiatyńska jest doktorem psychologii, od lat zajmuje się leczeniem uzależnień jako psychoterapeutka w Ośrodku Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Jej dziełem jest rozpowszechnienie w Polsce leczenia według tzw. modelu Minnesota, opartego na filozofii Anonimowych Alkoholików. Autorka książek m. in: Zaproszenie do życia, Podnieś głowę, W zgodzie ze sobą, Początek drogi, Aby wybaczyć, Wyzdrowieć z uzależnienia, Sekrety kobiet.

Za osiągnięcia w dziedzinie terapii i profilaktyki uzależnień otrzymała medal św. Jerzego, za pracę z uzależnionymi w więzieniach - odznaczenie Ministra Sprawiedliwości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 188

Oceny
4,7 (63 oceny)
47
11
4
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
BeataPaulinaBrudiKielek

Nie oderwiesz się od lektury

Wszystkie bez wyjątki książki Pani Ewy -najwyższy poziom.
10
Zagozdon

Nie oderwiesz się od lektury

Super, polecam wszystkim rodzicom.
00
kopiejka10

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała książka dla rodziców. Pozwala uwolnić się od pokutnych myśli, że źle wywiązało się z roli rodzica. Pełni ogromną funkcję wspierającą w tak trudnym procesie wychowania dziecka.
00
AdrianaOrbis

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawie napisana książka, poradnik. szybko sie czyta. choc wydana już dość dawno Sdze, ze dobrze zeby nastolatki czytaly to w gimnazjum. Amiast jakis gownianych lektur
00
AgnieszkaFB

Nie oderwiesz się od lektury

👍
00

Popularność




Opieka re­dak­cyjna: LU­CYNA KO­WA­LIK, KA­TA­RZYNA KRZY­ŻAN-PE­REK
Re­dak­cja: ANNA RUD­NICKA
Ko­rekta: EWA KO­CHA­NO­WICZ, LI­DIA TI­MO­FIEJ­CZYK, KRZYSZ­TOF LI­SOW­SKI
Pro­jekt okładki, stron ty­tu­ło­wych: UR­SZULA GI­REŃ
Zdję­cie na okładce: Fre­epik.com
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
Motto ni­niej­szej książki przy­ta­czamy za wy­da­niem: Kha­lil Gi­bran Pro­rok. Li­sty mi­ło­sne Pro­roka, wy­bór i ad­ap­ta­cja Paulo Co­elho, Drzewo Ba­bel, War­szawa 2006, s. 86–87
© Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, Kra­ków 2007
Wy­da­nie dru­gie
ISBN 978-83-08-07941-6
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Zmar­twie­nia ro­dzi­ców

Dzieci speł­niają wiele ról. Przede wszyst­kim są ży­wym do­wo­dem mi­ło­ści mię­dzy ko­bietą i męż­czy­zną. Dla wielu sta­no­wią główny cel i sens ist­nie­nia. Prze­dłu­żają bio­lo­gicz­nie i ge­ne­alo­gicz­nie ży­cie ro­dzi­ców. Zaj­mują ich uwagę, wy­peł­niają im czas, zmu­szają do pracy. W dzie­ciach po­kła­damy wiel­kie na­dzieje, nie­rzadko ta­kie, któ­rych nie zdo­ła­li­śmy speł­nić sami. Na ogół dużo o nich my­ślimy. Mó­wimy też dużo, zwłasz­cza gdy mo­żemy mó­wić o ich za­le­tach i osią­gnię­ciach. Dzieci ob­da­rzamy naj­lep­szymi uczu­ciami – mi­ło­ścią, po­dzi­wem, za­chwy­tem, uzna­niem, wdzięcz­no­ścią, sza­cun­kiem, za­ufa­niem, przy­jaź­nią, em­pa­tią, współ­czu­ciem, dumą. Nie­stety nie tylko.

Cza­sem jest nam z po­wodu wła­snych dzieci przy­kro. Nie­do­bre uczu­cia pod­świa­do­mie tłu­mimy, sta­ra­jąc się ukryć je na­wet przed sobą. Chyba że nam się to nie udaje.

Jako psy­cho­log, mam do czy­nie­nia przede wszyst­kim z tymi ro­dzi­cami, któ­rzy już dłu­żej nie mają siły skry­wać roz­cza­ro­wa­nia, gniewu, żalu, nie­po­koju, po­czu­cia za­wodu i – jesz­cze jed­nego spo­śród nie­do­brych uczuć – po­czu­cia winy wo­bec wła­snych dzieci. Do psy­cho­loga przy­cho­dzą po ra­tu­nek dla nich i dla sie­bie. Szu­kają go jesz­cze u le­ka­rzy, psy­chia­trów, pe­da­go­gów, wró­żek, w po­rad­ni­kach i pod­ręcz­ni­kach, u za­ufa­nych przy­ja­ciół, u sa­mego Pana Boga. Czę­sto nie znaj­dują.

Cza­sem, my­ślę, ni­g­dzie nie można zna­leźć ra­tunku.

Na przy­kład, gdy dzieci są od dawna peł­no­let­nie, ale wciąż nie po­tra­fią na sie­bie za­ro­bić, miesz­kają i ży­wią się w ro­dzin­nym domu, ale przy­cho­dzą i wy­cho­dzą kiedy chcą. Nie pra­cują i w ogóle nic po­ży­tecz­nego nie ro­bią. Przy­pro­wa­dzają nie­ślub­nych part­ne­rów albo zwią­zują się z kimś, kogo ro­dzice nie są w sta­nie przy­jąć pod swój dach. Za dużo piją lub biorą nar­ko­tyki. Palą pa­pie­rosy, nie sprzą­tają po so­bie, nie sza­nują po­rządku, okła­mują, za­my­kają się w so­bie.

Niby to lu­dzie do­ro­śli, a wciąż po­zo­stają za­leżni od ro­dzi­ców jak małe dzieci. Nie­któ­rzy za­pa­dają na de­pre­sję. Na bu­li­mię lub ano­rek­sję. Na cho­roby psy­chiczne. Na ner­wicę. Mają my­śli sa­mo­bój­cze lub wręcz tar­gają się na swoje ży­cie. Całe dnie i noce spę­dzają przed ekra­nem kom­pu­tera. Córki po­sta­na­wiają uro­dzić dziecko bez męża, nie ma­jąc żad­nych środ­ków do ży­cia; sy­nów wzywa sąd na prze­słu­cha­nie w kry­mi­nal­nej spra­wie albo ściga po­li­cja.

Nie­któ­rzy żą­dają od ro­dzi­ców kuchni we­ge­ta­riań­skiej, opieki nad przy­pro­wa­dzo­nym z ulicy bez­dom­nym psem czy ko­tem, mod­nych ubrań, pie­nię­dzy na po­dróże, lek­cje an­giel­skiego, dro­giego fry­zjera, pry­watne stu­dia. Ota­czają się ty­pami spod ciem­nej gwiazdy albo nie mają w ogóle zna­jo­mych, izo­lują się, nie lu­bią swo­jej ro­dziny. Tak, wiele do­ro­słych dzieci żywi do ro­dzi­ców nie­zli­czone pre­ten­sje.

Zwra­cam się tu do osób, któ­rych ży­cie zo­stało zdo­mi­no­wane przez zmar­twie­nia, tro­ski i po­czu­cie winy w związku z nie­zdol­no­ścią ich dziecka (dzieci) do od­po­wie­dzial­nej lub po pro­stu zwy­kłej, sa­mo­dziel­nej do­ro­sło­ści.

Nie wiem do­kład­nie, ilu ta­kich ro­dzi­ców prze­wi­nęło się przez co­ty­go­dniowe se­sje psy­cho­edu­ka­cyjne w In­sty­tu­cie Psy­chia­trii i Neu­ro­lo­gii. Przez 25 lat pod szyl­dem Ośrodka Te­ra­pii Uza­leż­nień In­sty­tutu Psy­chia­trii i Neu­ro­lo­gii w War­sza­wie pro­wa­dzi­łam otwarte „spo­tka­nia dla ro­dzin”. Otwarte pod wzglę­dem uczest­nic­twa oraz po­ru­sza­nych te­ma­tów, choć główny z nich – uza­leż­nie­nie – z pew­no­ścią sta­no­wił pod­stawę na­szych roz­mów. Tylko pod­stawę, choć w grun­cie rze­czy uni­wer­salną. Nie ja jedna w cza­sie tych spo­tkań za­uwa­ża­łam, jak roz­po­zna­nie psy­cho­lo­gicz­nego sche­matu uza­leż­nio­nych de­struk­cyj­nych za­cho­wań po­maga na­uczyć się le­piej po­stę­po­wać, a przede wszyst­kim sku­tecz­niej ra­dzić so­bie emo­cjo­nal­nie z naj­roz­ma­it­szymi pa­to­lo­gicz­nymi czy an­ty­spo­łecz­nymi za­cho­wa­niami bli­skich. Bo emo­cjo­nal­nie i na­wet prak­tycz­nie nie­wiele się różni bez­sil­ność wo­bec al­ko­ho­lika i le­ni­wego nie­roba, aro­ganc­kiej kłam­czu­chy, sa­mo­wol­nej ego­istki czy or­dy­nar­nego ło­buza.

Nie­trudno po­li­czyć, że tych czwart­ków było już do­brze po­nad ty­siąc. A więc tyle razy słu­cha­łam, wraz z in­nymi uczest­ni­kami spo­tkań, ko­lej­nych, cza­sem „ty­po­wych”, bo po­dob­nych do in­nych, a cza­sem nie­praw­do­po­dob­nych skarg i wy­rzu­tów pod ad­re­sem nie­szczę­śli­wych, pa­so­ży­tu­ją­cych na ro­dzi­cach po­ciech. Więk­szość tych „dzieci” to smutne przy­padki nie­od­po­wie­dzial­no­ści i nie­sa­mo­dziel­no­ści mimo me­try­kal­nej przy­na­leż­no­ści do do­ro­słego świata. Lu­dzie ci, choć peł­no­letni, nie­raz już za­awan­so­wani wie­kiem, są mimo to nie­zdolni do wzię­cia ży­cia w swoje ręce; by­wają nie­czuli i nie­wraż­liwi, za­cho­wują się agre­syw­nie lub są bez­wolni, za­truci ne­ga­ty­wi­zmem i de­struk­cyj­nym my­śle­niem, uza­leż­nieni od uży­wek, nie­rób­stwa albo ła­twego za­robku, bez­względni w swych rosz­cze­nio­wych żą­da­niach wo­bec co­raz star­szych ro­dzi­ców – zner­wi­co­wa­nych, bez­rad­nych, nie­rzadko skraj­nie wy­czer­pa­nych cier­pie­niem, stra­chem i po­czu­ciem wła­snej winy.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki