Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka ta, to drugi - po Sekretach kobiet – pisany gabinet terapeutyczny. Jest to rodzaj poradnika dla rodziców, którzy nie są zadowoleni ze swoich dorosłych dzieci. Inaczej wyobrażali sobie ich życie, zamartwiają się ich wyborami, pielęgnują poczucie winy za błędy wychowawcze i w wpadają w pułapkę gniewu depresji i zgorzknienia.
Autorka radzi aby pozwolić dorosłym dzieciom odejść i zaakceptować ich samodzielność. Uczy mądrej miłości, która nie uzależnia, ale daje poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Przyznaje rodzicom prawo do samorealizacji i rozwijania pasji, na które wcześniej nie było czasu. Ostrzega przed pogrążaniem się w poczuciu winy za nieudane życie swoich dzieci.. Jednocześnie uświadamia, jak można unikać błędów i podpowiada sposoby ich naprawiania.. Podkreśla uprzywilejowaną sytuację dziadków i doradza, jak być dobrą matką i dobrym ojcem.
Książka, która uzdrawia relacje, uczy wybaczania i daje nadzieję na pojednanie.
Ewa Woydyłło-Osiatyńska jest doktorem psychologii, od lat zajmuje się leczeniem uzależnień jako psychoterapeutka w Ośrodku Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Jej dziełem jest rozpowszechnienie w Polsce leczenia według tzw. modelu Minnesota, opartego na filozofii Anonimowych Alkoholików. Autorka książek m. in: Zaproszenie do życia, Podnieś głowę, W zgodzie ze sobą, Początek drogi, Aby wybaczyć, Wyzdrowieć z uzależnienia, Sekrety kobiet.
Za osiągnięcia w dziedzinie terapii i profilaktyki uzależnień otrzymała medal św. Jerzego, za pracę z uzależnionymi w więzieniach - odznaczenie Ministra Sprawiedliwości.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 188
Zmartwienia rodziców
Dzieci spełniają wiele ról. Przede wszystkim są żywym dowodem miłości między kobietą i mężczyzną. Dla wielu stanowią główny cel i sens istnienia. Przedłużają biologicznie i genealogicznie życie rodziców. Zajmują ich uwagę, wypełniają im czas, zmuszają do pracy. W dzieciach pokładamy wielkie nadzieje, nierzadko takie, których nie zdołaliśmy spełnić sami. Na ogół dużo o nich myślimy. Mówimy też dużo, zwłaszcza gdy możemy mówić o ich zaletach i osiągnięciach. Dzieci obdarzamy najlepszymi uczuciami – miłością, podziwem, zachwytem, uznaniem, wdzięcznością, szacunkiem, zaufaniem, przyjaźnią, empatią, współczuciem, dumą. Niestety nie tylko.
Czasem jest nam z powodu własnych dzieci przykro. Niedobre uczucia podświadomie tłumimy, starając się ukryć je nawet przed sobą. Chyba że nam się to nie udaje.
Jako psycholog, mam do czynienia przede wszystkim z tymi rodzicami, którzy już dłużej nie mają siły skrywać rozczarowania, gniewu, żalu, niepokoju, poczucia zawodu i – jeszcze jednego spośród niedobrych uczuć – poczucia winy wobec własnych dzieci. Do psychologa przychodzą po ratunek dla nich i dla siebie. Szukają go jeszcze u lekarzy, psychiatrów, pedagogów, wróżek, w poradnikach i podręcznikach, u zaufanych przyjaciół, u samego Pana Boga. Często nie znajdują.
Czasem, myślę, nigdzie nie można znaleźć ratunku.
Na przykład, gdy dzieci są od dawna pełnoletnie, ale wciąż nie potrafią na siebie zarobić, mieszkają i żywią się w rodzinnym domu, ale przychodzą i wychodzą kiedy chcą. Nie pracują i w ogóle nic pożytecznego nie robią. Przyprowadzają nieślubnych partnerów albo związują się z kimś, kogo rodzice nie są w stanie przyjąć pod swój dach. Za dużo piją lub biorą narkotyki. Palą papierosy, nie sprzątają po sobie, nie szanują porządku, okłamują, zamykają się w sobie.
Niby to ludzie dorośli, a wciąż pozostają zależni od rodziców jak małe dzieci. Niektórzy zapadają na depresję. Na bulimię lub anoreksję. Na choroby psychiczne. Na nerwicę. Mają myśli samobójcze lub wręcz targają się na swoje życie. Całe dnie i noce spędzają przed ekranem komputera. Córki postanawiają urodzić dziecko bez męża, nie mając żadnych środków do życia; synów wzywa sąd na przesłuchanie w kryminalnej sprawie albo ściga policja.
Niektórzy żądają od rodziców kuchni wegetariańskiej, opieki nad przyprowadzonym z ulicy bezdomnym psem czy kotem, modnych ubrań, pieniędzy na podróże, lekcje angielskiego, drogiego fryzjera, prywatne studia. Otaczają się typami spod ciemnej gwiazdy albo nie mają w ogóle znajomych, izolują się, nie lubią swojej rodziny. Tak, wiele dorosłych dzieci żywi do rodziców niezliczone pretensje.
Zwracam się tu do osób, których życie zostało zdominowane przez zmartwienia, troski i poczucie winy w związku z niezdolnością ich dziecka (dzieci) do odpowiedzialnej lub po prostu zwykłej, samodzielnej dorosłości.
Nie wiem dokładnie, ilu takich rodziców przewinęło się przez cotygodniowe sesje psychoedukacyjne w Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Przez 25 lat pod szyldem Ośrodka Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie prowadziłam otwarte „spotkania dla rodzin”. Otwarte pod względem uczestnictwa oraz poruszanych tematów, choć główny z nich – uzależnienie – z pewnością stanowił podstawę naszych rozmów. Tylko podstawę, choć w gruncie rzeczy uniwersalną. Nie ja jedna w czasie tych spotkań zauważałam, jak rozpoznanie psychologicznego schematu uzależnionych destrukcyjnych zachowań pomaga nauczyć się lepiej postępować, a przede wszystkim skuteczniej radzić sobie emocjonalnie z najrozmaitszymi patologicznymi czy antyspołecznymi zachowaniami bliskich. Bo emocjonalnie i nawet praktycznie niewiele się różni bezsilność wobec alkoholika i leniwego nieroba, aroganckiej kłamczuchy, samowolnej egoistki czy ordynarnego łobuza.
Nietrudno policzyć, że tych czwartków było już dobrze ponad tysiąc. A więc tyle razy słuchałam, wraz z innymi uczestnikami spotkań, kolejnych, czasem „typowych”, bo podobnych do innych, a czasem nieprawdopodobnych skarg i wyrzutów pod adresem nieszczęśliwych, pasożytujących na rodzicach pociech. Większość tych „dzieci” to smutne przypadki nieodpowiedzialności i niesamodzielności mimo metrykalnej przynależności do dorosłego świata. Ludzie ci, choć pełnoletni, nieraz już zaawansowani wiekiem, są mimo to niezdolni do wzięcia życia w swoje ręce; bywają nieczuli i niewrażliwi, zachowują się agresywnie lub są bezwolni, zatruci negatywizmem i destrukcyjnym myśleniem, uzależnieni od używek, nieróbstwa albo łatwego zarobku, bezwzględni w swych roszczeniowych żądaniach wobec coraz starszych rodziców – znerwicowanych, bezradnych, nierzadko skrajnie wyczerpanych cierpieniem, strachem i poczuciem własnej winy.