Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ewa Woydyłło w książce W zgodzie ze sobą prowadzi z czytelnikiem rozmowę o psychologii rozumianej nie tylko jako gałąź nauki, lecz także jako zestaw praktycznych umiejętności składających się na doświadczenia i indywidualną mądrość życiową. Zdaniem autorki doświadczenie to i tę mądrość można, a czasem nawet trzeba doskonalić.
Po co nam psychologia? Co to znaczy żyć ze sobą w zgodzie? Jakie zmiany swoim życiu można wprowadzić, aby lepiej siebie rozumieć? Kiedy sami możemy sobie poradzić, a kiedy szukać pomocy u psychoterapeuty?
Można powiedzieć, że bycie sobą to zdolność rozstrzygania konfliktów wewnętrznych na korzyść świadomie ukształtowanego systemu wartości. Ustawiczne dążenie do tego, co sami uważamy za dobre, co w danej sytuacji lepiej uczynić i jak postąpić. System wartości jest nadrzędny w stosunku do „natury”, czyli odruchów i popędów. Uważne wsłuchiwanie się weń przenosi nas na wyższy poziom człowieczeństwa, ponad popędy, zachcianki, kaprysy i odruchy emocjonalne. Mówiąc prostym językiem, postępowanie zgodne z własnym systemem wartości sprawia, że o tym, co i jak robimy, lubimy otwarcie mówić innym ludziom. (fragment książki)
Książka cenionej psycholożki przybliża wiedzę, dzięki której łatwiej osiągnąć stan harmonii i równowagi, co jest wykładnikiem zdrowia psychicznego każdego człowieka.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 138
Kim jesteśmy?
O tym, jak wielką wagę przywiązywali do poznania siebie samych starożytni, świadczy napis na frontonie świątyni Apollina w Delfach, brzmiący: „Poznaj samego siebie”. Dwa i pół tysiąca lat temu szczególnie zachęcał do tego Sokrates, co daje mu w pewnym sensie prawo do honorowego tytułu ojca psychologii, jakkolwiek za twórcę psychologii jako nauki uznawany jest Arystoteles. Od tamtych czasów rozwinęły się liczne systemy owego poznania. Każdy z nich wnosi coś wartościowego i zwraca uwagę na rozmaite aspekty ludzkiej psychiki oraz ich wpływ na nasze zachowania. Z gąszczu teorii i szkół wyłania się coraz bardziej spójny, kompletny i sprawdzalny model psychologiczny człowieka. Oczywiście ta praca poznawcza nigdy nie zostanie zakończona. Wraz z pogłębianiem wiedzy o człowieku rozwija się też on sam. Wszystko więc pozostaje w ruchu i stale się zmienia. Nie oznacza to jednak, byśmy nie mogli na moment się zatrzymać i przyjrzeć sobie tak, aby z modelu psychologicznego wyniknęło coś pożytecznego również dla każdego z nas.
Pytanie „kim jestem?” może odnosić się do wielu spraw, od charakterystyki fizycznej czy ról życiowych poczynając, a na wymiarze metafizycznym kończąc. Pytanie to jest szczególnie interesujące z punktu widzenia tożsamości psychologicznej, tego, co określa daną osobę jako istotę o sprecyzowanych cechach psychicznych. Jeżeli ktoś często kłamie, nazywamy go kłamcą. Jeżeli ktoś zawsze mówi prawdę, a skłamie tylko raz, to kłamcą raczej nie jest. Podobnie nie jest pijakiem ktoś, kto upił się tylko raz, ani leniem ten, kto raz nie odrobił lekcji.
Człowiek staje się kimś, czyli uzyskuje określoną tożsamość, gdy powtarza określone zachowanie. Ktoś, kto często kłamie, w końcu staje się kłamcą. Może nim oczywiście przestać być, gdy przestanie kłamać. Brzmi to tak prosto i łatwo. Ale zachowania należą do zjawisk zdecydowanie bardziej skomplikowanych. Opisano je między innymi w teorii uczenia się. Powtarzanie danego zachowania czyni je coraz łatwiejszym, a gdy się już do niego przyzwyczaimy, trudniej będzie z kolei zamienić je na inne. Czas odgrywa tu ogromną rolę. Im dłużej coś praktykujemy, tym trudniej z tym zerwać. Reguła ta dotyczy w równym stopniu kłamstwa i nieodrabiania lekcji, jak i uprawiania sportu, czytania przed snem, jedzenia, picia, rozmawiania przez telefon, obstawiania koni na wyścigach, a nawet użalania się nad sobą i rozpamiętywania uraz.
Sprawę komplikują dwa fakty. Po pierwsze, na tożsamość składają się wszystkie zachowania – obecne i przeszłe. Po drugie, ludzie posiadają niesamowitą zdolność do uciekania od przyznania się przed sobą (i innymi) do swych złych nawyków. Ktoś, kto notorycznie kłamie, aby nie nazwać siebie kłamcą, bo to brzydkie i niemoralne, może używać innych określeń lub udawać, że mówi prawdę, albo przynajmniej wmawiać sobie, że coś go do kłamstw zmusza, a więc de facto kłamcą nie jest. Sztuczki umysłu są niekiedy bardzo wyrafinowane i zadziwiające. Komplikuje się wtedy sprawa tożsamości człowieka, czyli tego, za kogo dana osoba się uważa. Powstaje konflikt wewnętrzny pomiędzy tym, kim chciałaby być, a tym, kim faktycznie jest.
Rozbieżność pomiędzy udawanym i prawdziwym wizerunkiem siebie może trwać latami. Teoretycznie takiego wewnętrznego konfliktu można nawet nigdy nie rozwiązać. Bywa jednak, że prawda nagle przebije się przez jakąś szczelinę w pancerzu i człowiek odważy się przyznać, że jest, powiedzmy, kłamcą. Często w takich momentach w desperackim odruchu obronnym przybiera następującą postawę: „A więc jestem kłamcą. Taka jest moja natura. Taką mam osobowość”. Desperacja każe powoływać się na przyczyny, za które można nie ponosić odpowiedzialności. Cechy natury lub osobowości przypisuje się wszak takim niemożliwym do kontrolowania czynnikom, jak geny czy astrologia. Nie można tej argumentacji odmówić zręczności. Aż szkoda, że trzeba ją odrzucić. Tak świetnie by wyjaśniała wszystkie ludzkie defekty i niegodziwości, podobnie zresztą jak zalety i akty wzniosłego człowieczeństwa. Niestety, tego komfortu nie możemy sobie zapewnić. Przecież kłamca, złodziej, hazardzista czy pospolity leniuch – wszyscy zapracowali na swą niepochlebną tożsamość uporczywym powtarzaniem takich, a nie innych zachowań. To, co chcemy nazywać naturą, wynika przecież z dokonywanych wcześniej wyborów.
Słowo „wybór” sugeruje tu świadomą decyzję dotyczącą własnego postępowania, co niektórzy słusznie kwestionują. Słusznie też uważamy, że zmiana „natury”, czyli utrwalonego sposobu postępowania, jest trudna. Nie jest jednak, jak utrzymują niektórzy, niemożliwa. Wybory dokonywane w przeszłości nie przesądzają o wyborach, jakie podejmiemy dziś i jutro. Wiele instytucji, jak szkoły specjalne, domy poprawcze, więzienia, oddziały odwykowe, opiera swą działalność na założeniu reformowalności ludzkiej „natury”. Wszyscy znamy ludzi, ba, niemal wszyscy należymy do tych, którzy coś w swych zachowaniach, nawet najbardziej nawykowych lub nałogowych, zmienili. Przecież zmiana to nic innego, jak wyuczenie się czegoś nowego, co skutecznie i trwale zastąpi stare. W odniesieniu do zachowań należy to rozumieć tak, że ktoś zaprzestaje jakiegoś sposobu postępowania i w zamian postępuje inaczej. Właściwie o prawdziwym „wyborze” możemy mówić dopiero wtedy, gdy stoimy przed alternatywą i świadomie rozważamy własną decyzję. Nie oznacza to jednak, że wcześniejsze działania spadły na nas z nieba, podejmowaliśmy je i realizowaliśmy sami.