Na początku była Mein Kampf - Eugeniusz Cezary Król - ebook

Na początku była Mein Kampf ebook

Eugeniusz Cezary Król

0,0
63,50 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ten zbiór esejów ma za punkt wyjścia złowieszczy fenomen Mein Kampf − książkę z połowy lat dwudziestych XX wieku, która również przez wielkich tamtego świata nigdy nie została należycie przeczytana, a która przecież zawierała przeraźliwie czytelny scenariusz działań Führera Trzeciej Rzeszy, Adolfa Hitlera.

Na czytelnika esejów czekają krótkie i zwięzłe rozprawy, które ukazują genezę narodowosocjalistycznego zła i popełnionych przezeń zbrodni, a także charakter i skalę cierpień zadanych ludności zajętych ziem ze szczególnym uwzględnieniem okupowanej Polski. Na przeciwnym biegunie znalazły się prezentacje postaci, które − zamieszane w wir barbarzyńskiej wojny rozpętanej przez nazizm − umiały, tak jak kapitan Wehrmachtu Wilhelm Hosenfeld, zachować człowieczeństwo, starając się przyjść z pomocą prześladowanym, a nawet, tak jak niemiecki dyplomata Hans von Herwarth, starały się wpływać w sensie pozytywnym na bieg kluczowych wydarzeń historycznych. Podsumowanie stanowią dwa ostatnie eseje o charakterze syntetycznym. Ten pierwszy esej próbuje odpowiedzieć na pytanie nie nowe, ale ciągle ważne i pasjonujące: czy Polska dochowała się w okresie II wojny światowej „swojego Quislinga”? W drugim eseju zostały ukazane relacje polsko-niemieckie w „splocie dziejów”, od średniowiecza aż po czasy nowożytne i najnowsze. Z konkluzji wynika, że mimo dramatycznego bagażu przeszłości, wiążącego się zwłaszcza z doświadczeniami drugiej wojny światowej, ale także z kontrowersjami wynikającymi z bieżącego rozwoju stosunków, wizerunek Niemca w Polsce i Polaka w Niemczech staje się coraz pełniejszy i bogatszy, a obopólna współpraca coraz ściślejsza.

Te eseje to dziesięć spojrzeń historyka i politologa na ważne, po części mało znane epizody z dziejów Niemiec i powiązań polsko-niemieckich, wpływające na współczesną i zapewne przyszłą egzystencję obu państw i narodów.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 476

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Od autora

Od autora

Tak na dobrą sprawę to dzieje naro­do­wego socja­li­zmu w Niem­czech zaczęły się kilka lat wcze­śniej. Jed­nak wła­śnie edy­cja Mein Kampf w poło­wie lat dwu­dzie­stych XX wieku stała się w isto­cie wizy­tówką ruchu, który prze­obra­ził słabą, dopiero racz­ku­jącą, par­la­men­tarno-demo­kra­tyczną Repu­blikę Weimar­ską, w sys­tem tota­li­tarny z wszel­kimi jego zbrod­ni­czymi atry­bu­tami. Niniej­sza publi­ka­cja zawiera opra­co­wa­nia, które odno­szą się do istoty naro­do­wego socja­li­zmu i do róż­nych aspek­tów jego funk­cjo­no­wa­nia, i to zarówno w obrę­bie Trze­ciej Rze­szy, jak też na tere­nach przez nią oku­po­wa­nych. Dwa tek­sty odbie­gają nieco swoim cha­rak­te­rem od pozo­sta­łych. Pierw­szy sta­wia ważne pyta­nie o kon­dy­cję moralną pol­skiego spo­łe­czeń­stwa w latach dru­giej wojny świa­to­wej, o to, czy Polacy mieli swo­jego Quislinga, ucho­dzą­cego powszech­nie, nie tylko w Nor­we­gii, za sym­bol zdrady i zaprzań­stwo naro­dowe. Drugi tekst jest próbą syn­te­tycz­nego uję­cia sto­sun­ków pol­sko-nie­miec­kich ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem dzie­jów XX wieku i począt­ków XXI. Oto pokrótce zawar­tość umiesz­czo­nych w zbio­rze dzie­się­ciu tek­stów:

1. Esej Gło­śni i mil­czący świad­ko­wie strasz­li­wego feno­menu Mein Kampf to próba okre­śle­nia zasięgu i cha­rak­teru recep­cji tej książki przede wszyst­kim w Niem­czech, ale także w innych kra­jach, w tym w Pol­sce. Nie da się zaprze­czyć, że była to publi­ka­cja sze­roko czy­tana i ana­li­zo­wana, jed­nak mię­dzy Bogiem a prawdą nie stała się przed­mio­tem poważ­nej debaty. Nawet mia­ro­dajni poli­tycy nie dostrze­gali w tej książce strasz­li­wego ładunku, zdol­nego wysa­dzić w powie­trze dotych­cza­sowy porzą­dek świata. Domi­no­wało prze­ko­na­nie, że da się zapa­no­wać nad roje­niami autora – nie­zrów­no­wa­żo­nego, ale też, jak się wyda­wało, nie­szko­dli­wego fana­tyka. Kiedy ów fana­tyk zaczął reali­zo­wać swoje zamiary, zapi­sane czę­sto zupeł­nie otwar­cie w Mein Kampf, było już za późno. Ziarno nie­na­wi­ści zasiane na kar­tach tej książki zaczęło wyda­wać zbrod­ni­cze plony… Czy więc ewi­dentne zlek­ce­wa­że­nie tre­ści Mein Kampf nie sta­nowi swo­istego aktu oskar­że­nia wobec wszyst­kich liczą­cych się oso­bi­sto­ści tam­tego świata? Czy nie spada na nie histo­ryczna odpo­wie­dzial­ność za brak wyobraźni i grzech (zbrod­nię?) zanie­cha­nia? I wresz­cie ostat­nie pyta­nie, które padło w tym eseju: czy nie grozi odro­dze­nie się „strasz­li­wego feno­menu Mein Kampf”, choć w nowej kon­fi­gu­ra­cji?

2. Esej Naro­dowy socja­lizm – naro­dziny zła przy­bliża początki nazi­zmu, odtwa­rza sieć powią­zań ide­owych prze­ję­tych od róż­nego rodzaju ugru­po­wań nurtu nacjo­na­li­stycz­nego, roz­wi­ja­ją­cego się w Niem­czech od dru­giej połowy XIX wieku. Nazizm w zasa­dzie nie wytwo­rzył ory­gi­nal­nej ide­olo­gii. Był pod tym wzglę­dem ruchem o cha­rak­te­rze syn­kre­tycz­nym, wiele ze swo­ich idei zapo­ży­czył od orga­ni­za­cji typu vol­ki­stow­skiego i pokrew­nych, nie stro­nił też od haseł pro­we­nien­cji lewi­co­wej. Zarodki zła, a więc agre­sywny nacjo­na­lizm sprzę­żony z bio­lo­gicz­nym rasi­zmem, tra­fiły na podatny grunt w postaci powszech­nych nastro­jów rewi­zjo­ni­stycz­nych po klę­sce w pierw­szej woj­nie świa­to­wej i zapa­ści eko­no­miczno-spo­łecz­nej, wywo­ła­nej wiel­kim kry­zy­sem gospo­dar­czym prze­łomu lat dwu­dzie­stych i trzy­dzie­stych XX wieku.

3. Esej Kobiety nazi­zmu otwiera kon­sta­ta­cja, z któ­rej wynika, że w wodzow­skim, skraj­nie sper­so­na­li­zo­wa­nym ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nym, a od 1933 roku w podob­nie ufor­mo­wa­nym sys­te­mie poli­tycz­nym Trze­ciej Rze­szy, doświad­cze­nia życiowe przy­wód­ców, w tym ich obse­sje, kom­pleksy i pasje, rzu­to­wały na funk­cjo­no­wa­nie nie­miec­kiego spo­łe­czeń­stwa i pań­stwa. Doty­czyło to także oso­bi­stych związ­ków z kobie­tami. Ta sfera doznań wpły­wała nie tylko na kon­struk­cje ide­olo­giczne, ale także na prak­tykę dzia­ła­nia apa­ratu wła­dzy, kształt życia spo­łecz­nego i kul­tu­ral­nego oraz – last but not least – oby­cza­jo­wość miesz­kań­ców Nie­miec. W eseju zna­la­zła się też ana­liza ról przy­pi­sy­wa­nych kobie­tom przez pro­pa­gandę nazi­stow­ską, a także uwagi o odgry­wa­niu tych ról w spo­łecz­nej rze­czy­wi­sto­ści.

4. W eseju Żydzi w pro­pa­gan­dzie naro­do­wego socja­li­zmu punk­tem wyj­ścia roz­wa­żań stała się kon­cep­cja wroga abso­lut­nego (śmier­tel­nego), sta­no­wiąca rdzeń naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego spo­sobu ujmo­wa­nia kwe­stii żydow­skiej i jej pre­zen­ta­cji w środ­kach maso­wego prze­kazu Trze­ciej Rze­szy. To uję­cie ewo­lu­owało: od dys­kre­dy­ta­cji i szy­kan przez urzę­dowe odsu­nię­cie poza nawias życia publicz­nego i akcje pogro­mowe w listo­pa­dzie 1938 roku (tzw. noc krysz­ta­łowa) aż po pełną dys­kry­mi­na­cję prawną, depor­ta­cje i Zagładę na ogromną skalę. Temu wszyst­kiemu towa­rzy­szyła totalna pro­pa­ganda, sie­jąca nie­na­wiść rasową, skła­nia­jąca nie­miec­kie spo­łe­czeń­stwo do przy­zwo­le­nia na ludo­bój­stwo.

5. Na esej Moż­li­wo­ści edu­ka­cyjne pol­skich dzieci na zie­miach oku­po­wa­nych przez Trze­cią Rze­szę w latach 1939–1945 skła­dają się infor­ma­cje i reflek­sje doty­czące rze­czy­wi­sto­ści oświa­to­wej, w jakiej zna­leźli się Polacy w okre­sie oku­pa­cji nie­miec­kiej w latach dru­giej wojny świa­to­wej. Na zie­miach pol­skich bez­po­śred­nio wcie­lo­nych do Rze­szy pol­ska oświata nie ist­niała, na tere­nie zarzą­dza­nego w try­bie kolo­nial­nym Gene­ral­nego Guber­na­tor­stwa oku­panci dopu­ścili funk­cjo­no­wa­nie szkol­nic­twa nie­miec­kiego dla Pola­ków na pozio­mie okro­jo­nych pro­gra­mowo szkół powszech­nych i zawo­do­wych. Zabro­nione zostało szkol­nic­two śred­nie i wyż­sze, czę­ściowo rekom­pen­so­wane przez tajne naucza­nie, roz­wi­ja­jące się przede wszyst­kim w dużych mia­stach. Ogól­nie rzecz bio­rąc, szanse edu­ka­cyjne Pola­ków pod nie­miecką oku­pa­cją zostały dra­stycz­nie ogra­ni­czone, co miało wybit­nie nega­tywny wpływ na per­spek­tywy roz­wo­jowe kolej­nych poko­leń w powo­jen­nej Pol­sce.

6. W eseju Film w roli świadka zbrodni ludo­bój­stwa zwró­cono uwagę na rolę dzieł fil­mo­wych jako swo­istego świadka nie­miec­kich zbrodni, doko­ny­wa­nych w Trze­ciej Rze­szy. Była to oczy­wi­ście rola sym­bo­liczna i umowna, trudna do pre­cy­zyj­nego zde­fi­nio­wa­nia. Nie­mniej jed­nak dla sze­ro­kiej rze­szy widzów kon­takt z zapi­sem fil­mo­wym czę­sto decy­do­wał nie tylko o pierw­szym wra­że­niu, ale także o wytwo­rze­niu pod­sta­wo­wych zrę­bów świa­do­mo­ści cze­goś praw­dzi­wego, co nie­omal samemu się prze­żyło. Tak stało się z wie­loma fil­mami o pro­ble­ma­tyce mar­ty­ro­lo­gicz­nej, na czele z nie­zwy­kle suge­styw­nym Ostat­nim eta­pem z 1948 roku w reży­se­rii Wandy Jaku­bow­skiej.

7. W eseju Odwaga czy intryga? Hans von Her­warth i pakt Rib­ben­trop-Moło­tow została zapre­zen­to­wana postać nie­miec­kiego dyplo­maty, który będąc sekre­ta­rzem amba­sa­dora Trze­ciej Rze­szy w Moskwie, prze­ka­zy­wał swo­jemu ame­ry­kań­skiemu kole­dze po fachu dane doty­czące postę­pów w pouf­nych roko­wa­niach radziecko-nie­miec­kich od wio­sny 1939 roku. 24 sierp­nia 1939 roku, kilka godzin po pod­pi­sa­niu paktu Rib­ben­trop-Moło­tow, von Her­warth prze­dyk­to­wał Ame­ry­ka­ni­nowi tekst taj­nego pro­to­kołu do paktu. Świat dowie­dział się o ist­nie­niu tego zło­wro­giego doku­mentu po zakoń­cze­niu dru­giej wojny świa­to­wej. Cen­trala dyplo­ma­cji USA, a za jej pośred­nic­twem także Lon­dyn i Paryż poznały go już pod koniec sierp­nia 1939 roku; War­szawa w ogóle nie została poin­for­mo­wana… Waż­nym frag­men­tem eseju jest próba odtwo­rze­nia moty­wów dzia­ła­nia von Her­wartha. Czy był to akt odwagi słu­żący rato­wa­niu pokoju, czy też udział w intry­dze nazi­stow­skiej dyplo­ma­cji, mają­cej na celu odwie­dze­nie państw zachod­nich od pomocy pol­skiemu sojusz­ni­kowi?

8. Esej Kapi­tan Wehr­machtu Wil­helm (Wilm) Hosen­feld i jego pola wol­no­ści zawiera por­tret nie­miec­kiego ofi­cera, który w latach dru­giej wojny świa­to­wej, spę­dzo­nych na tere­nie oku­po­wa­nej Pol­ski, prze­szedł zna­mienną ewo­lu­cję. Pełen entu­zja­zmu zwo­len­nik naro­do­wego socja­li­zmu sta­wał się stop­niowo coraz ostrzej­szym kry­ty­kiem nazi­stow­skich porząd­ków, aż wresz­cie cał­ko­wi­cie je odrzu­cił. Mani­fe­sto­wało się to rów­nież w aktach pomocy dla prze­śla­do­wa­nych Pola­ków i Żydów; mię­dzy innymi kapi­tan Hosen­feld dopo­mógł prze­trwać ukry­wa­ją­cemu się po upadku Powsta­nia War­szaw­skiego kom­po­zy­to­rowi Wła­dy­sła­wowi Szpil­ma­nowi. Wspo­mnie­nia muzyka stwo­rzyły kanwę „oska­ro­wego” filmu Pia­ni­sta w reży­se­rii Romana Polań­skiego, a pośred­nio przy­czy­niły się też do odkry­cia po kil­ku­dzie­się­ciu latach dzien­ni­ków i listów Wilma Hosen­felda. Ich edy­cja książ­kowa naj­pierw w Niem­czech, a potem w Pol­sce sta­nowi cenny przy­czy­nek do bada­nia postaw przed­sta­wi­cieli apa­ratu oku­pa­cyj­nego na zie­miach pol­skich.

9. Esej Czy Pol­ska miała swo­jego Quislinga? nawią­zuje do osoby nor­we­skiego poli­tyka, któ­rego nazwi­sko stało się syno­ni­mem zdrady naro­do­wej w okre­sie dru­giej wojny świa­to­wej. Aby odpo­wie­dzieć na tytu­łowe pyta­nie, nale­żało uwzględ­nić spe­cy­fikę zarówno oku­pa­cji nie­miec­kiej, jak i radziec­kiej na zie­miach pol­skich. Z dostęp­nych danych wynika, że na tere­nie oku­pa­cji nie­miec­kiej poja­wiły się, czę­sto z powodu ele­men­tar­nej koniecz­no­ści, pewne formy współ­pracy Pola­ków z przed­sta­wi­cie­lami apa­ratu oku­pa­cyj­nego, zwłasz­cza na polu gospo­dar­czym i kul­tu­ral­nym. Nie było nato­miast postaci, która sta­no­wi­łaby odpo­wied­nik nega­tyw­nego boha­tera naj­now­szej histo­rii Nor­we­gii. Poli­tyka Trze­ciej Rze­szy nie miała bowiem zapo­trze­bo­wa­nia na „pol­skiego” Quislinga. Ani przez moment nie prze­wi­dy­wano w Ber­li­nie dopusz­cze­nia Pola­ków do jakiej­kol­wiek formy współ­za­rzą­dza­nia oku­po­wa­nym tery­to­rium. Ina­czej wyglą­dała sytu­acja na tere­nach wschod­nich Rze­czy­po­spo­li­tej, gdzie co do grupy oca­la­łych ze sta­li­now­skich czy­stek pol­skich komu­ni­stów i ludzi z nimi zwią­za­nych można mówić o „pol­sko-radziec­kich” Quislin­gach. Wzięli oni udział w pro­jek­to­wa­niu, a potem w budo­wie quasi-pań­stwo­wo­ści pol­skiej, pozba­wio­nej suwe­ren­no­ści, ale zaopa­trzo­nej w jej zewnętrzne oznaki, z cza­sem zaak­cep­to­wane – nawet jeśli nie­chęt­nie – przez mię­dzy­na­ro­dową spo­łecz­ność.

10. Przed­mio­tem koń­co­wego eseju Od wro­go­ści do dobrego sąsiedz­twa. Polacy i Niemcy w splo­cie dzie­jów są rela­cje obu tych naro­dów od śre­dnio­wie­cza przez czasy nowo­żytne i naj­now­sze aż po współ­cze­sność, zdo­mi­no­waną przez tra­giczne doświad­cze­nia dru­giej wojny świa­to­wej. Z kon­klu­zji wynika, że mimo dra­ma­tycz­nego bagażu prze­szło­ści i kon­tro­wer­sji wią­żą­cych się z bie­żą­cym roz­wo­jem sto­sun­ków wize­ru­nek Niemca w Pol­sce i Polaka w Niem­czech staje się coraz peł­niej­szy i bogat­szy. Jest to kon­se­kwen­cja wydo­by­wa­nia na świa­tło dzienne wyda­rzeń zapo­mnia­nych lub latami prze­mil­cza­nych. Coraz więk­sze jed­nak zna­cze­nie zyskują efekty oso­bi­stych i gru­po­wych, swo­bod­nych kon­tak­tów mię­dzy­ludz­kich po otwar­ciu gra­nic w Unii Euro­pej­skiej.

Rzeźba przed Mię­dzy­na­ro­do­wym Domem Spo­tkań Mło­dzieży w Oświę­ci­miu. Fot. Danuta Jac­kie­wicz-Król

Dzie­sięć ese­jów sta­nowi plon wystą­pień w trak­cie cyklu ogól­no­pol­skich kon­fe­ren­cji Auschwitz i Holo­kaust na tle zbrodni ludo­bój­stwa w XX wieku, które od 2011 roku gro­ma­dziły corocz­nie naukow­ców, edu­ka­to­rów i pra­cow­ni­ków miejsc pamięci. Dys­ku­to­wali oni nad róż­nymi aspek­tami dru­giej wojny świa­to­wej, a także nad maso­wymi zbrod­niami ubie­głego stu­le­cia. Esen­cjo­nal­nym zapi­sem tych inspi­ru­ją­cych dys­ku­sji stały się książki poświę­cone ofia­rom sys­te­mów tota­li­tar­nych, kara­niu zbrod­nia­rzy, roli pro­pa­gandy jako waż­nego czyn­nika pro­wa­dzą­cego do zbrodni na masową skalę, sytu­acji kobiet w latach kon­flik­tów wojen­nych. Kolejne tomy doty­czyły sytu­acji dzieci i mło­dzieży w cza­sie wojny, pozy­cji świad­ków usy­tu­owa­nych mię­dzy ofia­rami a spraw­cami zbrodni, uczest­ni­ków wyda­rzeń wyka­zu­ją­cych się w chwili próby przy­zwo­ito­ścią, nie­zwy­czajną odwagą, wręcz boha­ter­stwem, albo też wręcz odwrot­nie – przyj­mu­ją­cych postawę zbrod­nia­rza, zdrajcy czy kola­bo­ranta.

Dok­tor Ali­cja Bar­tuś, orga­ni­za­torka cyklu kon­fe­ren­cji nauko­wych w Mię­dzy­na­ro­do­wym Domem Spo­tkań Mło­dzieży w Oświę­ci­miu. Fot. Danuta Jac­kie­wicz-Król

Nie zabra­kło też miej­sca na pre­zen­ta­cję trud­nego pro­cesu prze­ba­cze­nia i pojed­na­nia, zarówno w wymia­rze naro­do­wym i pań­stwo­wym, jak też gru­po­wym i indy­wi­du­al­nym. Ogól­nie rzecz bio­rąc, w cen­trum zain­te­re­so­wa­nia auto­rów refe­ra­tów zna­leźli się ludzie, ich dzia­ła­nia w sytu­acjach trud­nych, czę­sto eks­tre­mal­nych, kiedy liczyły się decy­zje doty­czące życia jed­no­stek i zbio­ro­wo­ści. Opiekę naukową nad wszyst­kimi publi­ka­cjami kon­fe­ren­cji spra­wo­wała dok­tor Ali­cja Bar­tuś. Głów­nym orga­ni­za­to­rem wyda­rzeń była Fun­da­cja Mię­dzy­na­ro­do­wego Domu Spo­tkań Mło­dzieży w Oświę­ci­miu.

Prof. Euge­niusz Cezary Król wygła­sza wykład na jed­nej z kon­fe­ren­cji w Oświę­ci­miu. Fot. Danuta Jac­kie­wicz-Król

Na koniec oso­bi­sta reflek­sja autora ese­jów. Udział w cyklicz­nej kon­fe­ren­cji oświę­cim­skiej był nie tylko bar­dzo owocny w sen­sie nauko­wym, ale sta­no­wił rów­nież wspa­niałe doświad­cze­nie o cha­rak­te­rze inter­per­so­nal­nym. Kil­ku­dniowe spo­tka­nia każ­dego roku z przed­sta­wi­cie­lami róż­nych ośrod­ków kra­jo­wych i zagra­nicz­nych dawały świetną oka­zję do wymiany poglą­dów i zawar­cia zna­jo­mo­ści, które utrwa­lały się w trak­cie wie­czor­nych roz­mów przy kie­liszku wina lub fili­żance her­baty. Nawią­zane w ten spo­sób kon­takty prze­obra­ziły się nie­jed­no­krot­nie w więzy przy­jaźni o trwa­łym cha­rak­te­rze, już nie tylko nauko­wej pro­we­nien­cji. Wszystko to uczest­nicy kon­fe­ren­cji zawdzię­czają przede wszyst­kim pani dok­tor Ali­cji Bar­tuś, nie­zwy­kle spraw­nej Orga­ni­za­torce, a przy tym prze­mi­łej i uczyn­nej Kole­żance, dzięki któ­rej czerw­cowe spo­tka­nia w Oświę­ci­miu odby­wały się w nie­za­po­mnia­nej atmos­fe­rze. Autor niniej­szej publi­ka­cji poczuwa się do miłego obo­wiązku, aby Pani Dok­tor za te wspól­nie spę­dzone dni ser­decz­nie podzię­ko­wać.

Uczest­nicy kon­fe­ren­cji w Mię­dzy­na­ro­do­wym Domu Spo­tkań Mło­dzieży w Oświę­ci­miu. Fot. Danuta Jac­kie­wicz-Król

I wresz­cie akcent sen­ty­men­talny. Spo­tka­nia oświę­cim­skie dały auto­rowi i jego mał­żonce spo­sob­ność do krót­kich wypa­dów tury­stycz­nych. Droga wio­dła na połu­dnie przez papie­skie Wado­wice, Gorzeń Górny z nie­ist­nie­ją­cym już nie­stety kame­ral­nym muzeum zbio­rów pisa­rza Emila Zega­dło­wi­cza aż do Suchej Beskidz­kiej. Wybór tej ostat­niej miej­sco­wo­ści nie był przy­pad­kowy. Przed wie­loma laty autor zaczy­ty­wał się w wyda­nej po raz pierw­szy w 1918 roku książce Heleny Bobiń­skiej O szczę­śli­wym chłopcu, któ­rej akcja toczyła się wła­śnie w Suchej Beskidz­kiej.

Dwór pisa­rza Emila Zega­dło­wi­cza w Gorze­niu Gór­nym (powiat wado­wicki). Fot. Danuta Jac­kie­wicz-Król

Wnę­trze dworu Zega­dło­wi­czów w Gorze­niu Gór­nym. Fot. Danuta Jac­kie­wicz-Król

Doszło do kon­fron­ta­cji zapi­sów pamięci z dzie­ciń­stwa ze współ­cze­snym obra­zem Suchej Beskidz­kiej. Trzeba bez prze­sady stwier­dzić, że książka Bobiń­skiej, która docze­kała się bodaj dzie­się­ciu wydań, ode­grała rolę pre­cy­zyj­nego prze­wod­nika po mia­steczku i jego oko­li­cach ze wznie­sie­niami Jasień (Kocu­rowa Góra) i Mio­du­szyną na czele. Wszystko się zga­dzało: i uro­kliwy rynek z karczmą „Rzym”, i rene­san­sowy pałac zwany „małym Wawe­lem” (tam zna­la­zły się zbiory E. Zega­dło­wi­cza), budy­nek leśni­czówki i oczy­wi­ście „gali­cyj­ska” sta­cja kole­jowa z dru­giej połowy XIX wieku. Można sobie wyobra­zić, jak wspa­niale czuł się boha­ter książki – kil­ku­na­sto­letni Romek Nawrocki, dora­sta­jący w oto­cze­niu buj­nej beskidz­kiej przy­rody i sty­lo­wej archi­tek­tury, w kręgu kocha­ją­cej rodziny i przy­ja­ciół. W książce O szczę­śli­wym chłopcu zabra­kło jedy­nie wzmianki o nie­daw­nym odkry­ciu.

Tablica upa­mięt­nia­jąca sław­nego reży­sera i pro­du­centa fil­mo­wego Billy’ego Wil­dera na rynku w Suchej Beskidz­kiej. Uro­dził się on w tej miej­sco­wo­ści jako Samuel Wil­der w 1906 roku. Fot. Danuta Jac­kie­wicz-Król

Oka­zało się, że w Suchej Beskidz­kiej w 1906 roku uro­dził się sławny hol­ly­wo­odzki reży­ser Samuel (Billy) Wil­der, twórca takich kul­to­wych kome­dii jak Pół żar­tem, pół serio i Gar­so­niera. Wysta­wiono mu w rynku skromny, ale ory­gi­nalny pomnik, zaś ulica nie­opo­dal dworca kole­jo­wego nosi jego imię.

Widok z Mio­du­szyny, szczytu w Beski­dzie Makow­skim. Fot. Danuta Jac­kie­wicz-Król

Tak oto uczest­nic­two w obra­dach nauko­wych pod­czas kon­fe­ren­cji oświę­cim­skich udało się połą­czyć z pogod­nymi podró­żami w prze­szłość, kiedy rolę cice­rone ode­grała zapo­mniana już, ale pełna sta­ro­świec­kiego uroku książka O szczę­śli­wym chłopcu.

War­szawa – Oświę­cim – Sucha Beskidzka

Euge­niusz Cezary Król

1. Głośni i milczący świadkowie straszliwego fenomenu Mein Kampf

1.

Gło­śni i mil­czący świad­ko­wie strasz­li­wego feno­menu Mein Kampf

Dlaczego feno­men i do tego strasz­liwy? Ter­min „feno­men” nie został w tych roz­wa­ża­niach użyty w odnie­sie­niu do zna­czeń filo­zo­ficz­nych (np. szkoły feno­menologicznej Edwarda Hus­serla), lecz w rozu­mie­niu potocz­nym jako zja­wi­sko wyjąt­kowe, nie­zwy­kłe. Należy tu jed­nak zastrzec, że ksią­żek, które zro­biły karierę i prze­szły in plus lub in minus do histo­rii, da się wyli­czyć sporo. Wyjąt­ko­wość książki Adolfa Hitlera polega jed­nak na tym, że jej uka­za­nie się, jej treść i póź­niej­sza recep­cja stały się swo­istym wyznacz­ni­kiem pro­ce­sów pro­wa­dzą­cych do kata­strofy ludz­ko­ści na skalę glo­balną, do zbrodni w wymia­rze ludo­bój­stwa. Co o tym mogło w Mein Kampf zaświad­czać?

Po pierw­sze – poja­wiło się w niej widmo Holo­kau­stu, jesz­cze nie wprost, ale w postaci embrio­nal­nej. Książka jest nasy­cona anty­ży­dow­sko­ścią, jest w niej obecna teza o Żydzie jako śmier­tel­nym wrogu, o żydow­skim świa­to­wym sprzy­się­że­niu, o koniecz­no­ści rady­kal­nego usu­nię­cia raso­wego zagro­że­nia, o wytę­pie­niu mię­dzy­na­ro­do­wych tru­ci­cieli wraz z sąsia­du­ją­cym postu­la­tem o koniecz­no­ści wytru­cia tru­ci­cieli. Postu­lat ten poja­wił się w rela­cji Hitlera z prze­biegu ope­ra­cji mili­tar­nych pod­czas pierw­szej wojny świa­to­wej. Uznał on, że byłoby wska­zane pod­dać kie­dyś dzia­ła­niu tru­ją­cego gazu dwa­na­ście albo pięt­na­ście tysięcy tych hebraj­skich nisz­czy­cieli narodu, tak jak to musiały zno­sić na polu [bitwy] setki tysięcy naszych naj­lep­szych robot­ni­ków ze wszyst­kich warstw i zawo­dów1. Sko­ja­rze­nie z komo­rami gazo­wymi Auschwitz wydaje się nie­uchronne, jed­nak należy uwzględ­niać fakt, że od tego zapisu w Mein Kampf wio­dła jesz­cze długa i kręta droga do reali­za­cji zbrod­ni­czego „osta­tecz­nego roz­wią­za­nia” kwe­stii żydow­skiej.

Po dru­gie – został zary­so­wany pro­jekt „pań­stwa vol­ki­stow­skiego” jako arche­typ sys­temu tota­li­tar­nego i demon­tażu sys­temu demo­kra­tycz­nego w Niem­czech2. Co trzeba pod­kre­ślić spe­cjal­nie, miał to być pro­jekt fun­da­men­tal­nej prze­bu­dowy pań­stwa, wspar­tej na tych pra­ele­men­tach raso­wych, które jako ofia­ru­jące kul­turę two­rzą piękno i god­ność wyż­szego poziomu ludz­ko­ści3. Warun­kiem sine qua non miała być dba­łość o czy­stość krwi nie­miec­kiej, odse­pa­ro­wa­nie tych cho­rych fizycz­nie i psy­chicz­nie, któ­rzy nie mają prawa uwiecz­niać swo­jego cier­pie­nia w ciele swo­jego dziecka4. A więc obłędna zapo­wiedź segre­ga­cji raso­wej oby­wa­teli Rze­szy połą­czona z zabie­gami euge­nicz­nymi.

Po trze­cie – w Mein Kampf tkwią pro­le­go­mena świa­to­wego kon­fliktu: kate­go­ryczny postu­lat zdo­by­cia przez Niemcy nowej ziemi w Euro­pie, a kon­kret­nie bio­rąc prze­strzeni życio­wej na wscho­dzie, a ści­śle ujmu­jąc, obszary Rosji i pod­po­rząd­ko­wa­nych jej pań­stwach ościen­nych. Jak poka­zały wyda­rze­nia roz­gry­wa­jące się za kil­ka­na­ście lat, ozna­czało to rachubę wojenną na ogromną skalę. W tym kon­tek­ście jawi się rów­nież, jak­kol­wiek w postaci nie­do­po­wie­dzia­nej, pro­blem Pol­ski; w książce Hitlera nie ma jesz­cze roz­strzy­gnię­cia dyle­matu, czy wybie­rać się na wschód „przez Pol­skę”, czy „z Pol­ską” w roli sojusz­nika5.

Okładka jed­nego z pierw­szych wydań Mein Kampf z 1925 roku

Powyż­sze ele­menty zawar­to­ści Mein Kampf jed­no­znacz­nie wska­zują, że należy trak­to­wać feno­men wyda­nia i obec­no­ści tej książki w życiu publicz­nym Nie­miec, a także innych kra­jów, jako zja­wi­sko strasz­liwe, nio­sące następ­stwa nie­zwy­kle brze­mienne w wie­lo­ra­kie skutki. Natu­ral­nie trzeba pamię­tać, że do takich następstw mogło dojść w okre­ślo­nych uwa­run­ko­wa­niach poli­tycz­nych i spo­łeczno-eko­no­micz­nych w Niem­czech, a także poza ich gra­ni­cami w latach trzy­dzie­stych XX wieku Mein Kampf ode­grała w tym kon­tek­ście rolę swo­istego, zło­wiesz­czego kata­li­za­tora.

Jak doszło do poja­wie­nia się tego feno­menu i jaka była jego recep­cja? Mein Kampf, wydana w latach 1925–1926 jako publi­ka­cja w dwóch wolu­mi­nach, sprze­da­wała się w spo­sób umiar­ko­wany. Przy­kła­dowo bio­rąc, w 1929 roku do czy­tel­ni­ków tra­fiło 23 tys. egzem­pla­rzy tomu pierw­szego i 13 tys. tomu dru­giego6. Zna­czący przy­rost sprze­daży nastą­pił po 1929 roku, kiedy na fali wiel­kiego kry­zysu eko­no­micz­nego, który dotknął bar­dzo bole­śnie miliony Niem­ców, par­tia naro­do­wo­so­cja­li­styczna zyskała znacz­nie na popu­lar­no­ści. Po wybo­rach par­la­men­tar­nych w listo­pa­dzie 1930 roku stała się drugą po par­tii socjal­de­mo­kra­tycz­nej siłą poli­tyczną w Reich­stagu. W lipcu 1932 roku zwięk­szyła jesz­cze ponad dwu­krot­nie swój stan posia­da­nia, wycho­dząc na czoło ugru­po­wań w nie­miec­kim par­la­men­cie. W 1930 roku Mein Kampf, wyda­wana odtąd w jed­nym wolu­mi­nie, roze­szła się w nakła­dzie 54 tys. egzem­pla­rzy. W tym samym roku uka­zała się tania wer­sja książki Hitlera, do 1932 roku udało się sprze­dać łącz­nie 80 tys. egzem­pla­rzy7.

Nie­miecki pla­kat z lat trzy­dzie­stych rekla­mu­jący wyda­nie 4 mln egzem­pla­rzy Mein Kampf

W 1933 roku, klu­czo­wym dla dzie­jów naj­now­szych Nie­miec, gdy funk­cję kanc­le­rza objął lider nazi­stów, jego książka roze­szła się w całym kraju w nakła­dzie bli­sko miliona stu tysięcy egzem­pla­rzy8. Po doj­ściu naro­do­wego socja­li­zmu do wła­dzy w Niem­czech machina wydaw­ni­cza pra­co­wała na coraz wyż­szych obro­tach. Mein Kampf stała się bez­sprzecz­nie prio­ry­te­to­wym dru­kiem urzę­do­wym nie tylko w okre­sie pokoju, ale i w latach dru­giej wojny świa­to­wej. Do 1938 roku dru­kar­nię opu­ściły 4 mln egzem­pla­rzy, w grud­niu 1943 roku było już ich bli­sko 10 mln. Ostatni duży dodruk poja­wił się jesie­nią 1944 roku i w ten spo­sób łączny nakład, włą­cza­jąc w to różne wer­sje wydaw­ni­cze – od naj­tań­szych do naj­droż­szych i spe­cjal­nych (np. dla nie­wi­do­mych, dla żoł­nie­rzy), się­gnął liczby co naj­mniej 12 mln 450 tys. egzem­pla­rzy9.

Rodzi się w tym miej­scu pyta­nie, jaka część tego astro­no­micz­nego nakładu dotarła do nie­miec­kich odbior­ców i została przez nich prze­czy­tana, a może nawet prze­stu­dio­wana? Kto stał się gło­śnym, a kto mil­czą­cym, czy też nie­mym świad­kiem tego dzieła? Jakie były odczu­cia po lek­tu­rze i na ile zostały w spo­sób szczery wyar­ty­ku­ło­wane? Oczy­wi­ście bra­kuje danych opar­tych na obiek­tyw­nych prze­słan­kach; w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym nie prze­pro­wa­dzano prze­cież badań demo­sko­pij­nych z praw­dzi­wego zda­rze­nia10. To utrud­niało i utrud­nia na­dal uzy­ska­nie odpo­wie­dzi na to pyta­nie, choćby w przy­bli­że­niu. Taka sytu­acja sprzyja czę­sto nie­upraw­nio­nym spe­ku­la­cjom, w dodatku pod­da­wa­nym doraź­nym fluk­tu­acjom poli­tycz­nym czy pro­pa­gan­do­wym. Nie zmie­nia to jed­nak faktu, że przez lata nagro­ma­dziło się w lite­ra­tu­rze i publi­cy­styce histo­rycz­nej wiele docie­kań na ten temat11. Z tych docie­kań można wypro­wa­dzić pewne uogól­nie­nia, pozo­sta­jące w pew­nym, nie­kiedy w bli­skim związku z rze­czy­wi­sto­ścią.

Po pierw­sze – dzieło Hitlera spo­ty­kało się w trak­cie kolej­nych edy­cji z zain­te­re­so­wa­niem mass mediów, a także przed­sta­wi­cieli róż­nych odła­mów nie­miec­kiego życia poli­tycz­nego. Zain­te­re­so­wa­nie to zwięk­szało się w miarę wzro­stu zna­cze­nia ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego. Głos zabie­rali repre­zen­tanci waż­nych insty­tu­cji spo­łecz­nych, tak świec­kich, jak i duchow­nych, w tym Kościo­łów kato­lic­kiego i pro­te­stanc­kiego oraz śro­do­wisk żydow­skich12. For­mu­ło­wane opi­nie i zamiesz­czane w pra­sie recen­zje musiały przy­naj­mniej w pew­nym stop­niu docie­rać do wielu Niem­ców, budząc ich zain­te­re­so­wa­nie, a więc i chęć lek­tury.

Po dru­gie – po doj­ściu Hitlera do wła­dzy, oprócz typo­wej reklamy wydaw­ni­czej, poja­wił się nacisk admi­ni­stra­cyjny, nakła­nia­jący na różne spo­soby do zakupu i czy­ta­nia Mein Kampf. Od kwiet­nia 1936 roku każda para nowo­żeń­ców otrzy­my­wała pod­czas cere­mo­nii zawie­ra­nia ślubu cywil­nego zamiast Biblii egzem­plarz Mein Kampf. Urzęd­ni­kom pań­stwo­wym i samo­rzą­do­wym dawano do zro­zu­mie­nia, że posia­da­nie książki Führera i zna­jo­mość jej tre­ści należy do oczy­wi­stych powin­no­ści służ­bo­wych. Podob­nie było w szko­łach i w woj­sku, nie wspo­mi­na­jąc już o sze­re­gach NSDAP, SA, SS i Hitler­ju­gend. Ucznio­wie, stu­denci, żoł­nie­rze i ofi­ce­ro­wie, człon­ko­wie oraz funk­cjo­na­riu­sze par­tii, bojó­wek par­tyj­nych i orga­ni­za­cji mło­dzie­żo­wej ruchu nazi­stow­skiego stu­dio­wali z mniej lub bar­dziej auten­tycz­nym zapa­łem wywody pierw­szej osoby w pań­stwie, oto­czo­nej ofi­cjal­nym kul­tem. Pod­ręcz­niki szkolne, zwłasz­cza we frag­men­tach doty­czą­cych kwe­stii raso­wych i demo­gra­ficz­nych, przy­wo­ły­wały frag­menty Mein Kampf. Wyda­wano także popu­larne stresz­cze­nia i ilu­stro­wane bro­szury, zawie­ra­jące ele­menty bio­gra­ficzne Hitlera albo też cytaty z jego książki na temat Żydów. W jed­nym z okól­ni­ków Kan­ce­la­rii NSDAP z połowy grud­nia 1939 roku zna­la­zło się kate­go­ryczne zale­ce­nie, aby egzem­plarz książki Hitlera dotarł do każ­dej, choćby naj­uboż­szej, rodziny nie­miec­kiej.

Urzęd­nik wrę­cza nowo­żeń­com egzem­plarz Mein Kampf pod­czas cere­mo­nii ślub­nej, 1938 rok

Po trze­cie – wła­dze Trze­ciej Rze­szy trak­to­wały przy­naj­mniej pobieżną zna­jo­mość tre­ści Mein Kampf jako dowód lojal­no­ści oby­wa­tel­skiej. Skła­niało to wielu Niem­ców, kie­ru­ją­cych się życio­wym opor­tu­ni­zmem, do lek­tury książki, a potem demon­stro­wa­nia, na przy­kład w for­mie publicz­nych dekla­ra­cji, a także przez ucze­nie się na pamięć wybra­nych frag­men­tów, pozy­tyw­nego sto­sunku wobec myśli i czy­nów wodza narodu.

Po czwarte – nie bra­ko­wało, zwłasz­cza w okre­sie suk­ce­sów reżimu hitle­row­skiego, wcale nie­ma­łej grupy nie­miec­kich oby­wa­teli, któ­rzy, popa­da­jąc w entu­zjazm dla Führera, zatra­cali wszelki kry­ty­cyzm i trak­to­wali Mein Kampf jako rodzaj kate­chi­zmu, nie­zbęd­nego do codzien­nego życia.

Po piąte – nie należy zapo­mi­nać o roli pro­pa­gandy, która w warun­kach tota­li­tar­nego pań­stwa, jakim była Trze­cia Rze­sza, prze­ka­zy­wała jed­no­znacz­nie pozy­tywny, gra­ni­czący z uję­ciem hagio­gra­ficz­nym wize­ru­nek Hitlera i jego dzieła, nie pozo­sta­wia­jąc pola do kon­te­sta­cji, o kry­tyce już nie wspo­mi­na­jąc. Była ona jesz­cze moż­liwa w schył­ko­wej fazie ist­nie­nia Repu­bliki Weimar­skiej bądź też z per­spek­tywy emi­gra­cyj­nej. Od 1933 roku nega­tywne komen­ta­rze w Niem­czech likwi­do­wała pre­wen­cyjna cen­zura. Nawet w pry­wat­nych roz­mo­wach wstrzy­my­wano się z nie­chęt­nymi opi­niami wobec tre­ści i stylu Mein Kampf. Pano­wała obawa przed denun­cja­cją ze strony zna­jo­mych, przy­ja­ciół, a nawet człon­ków naj­bliż­szej rodziny. Nota bene nawet sto­sun­kowo nie­liczne głosy kry­tyki pod adre­sem Hitlera i jego książki nie szły na ogół zbyt daleko.

Po szó­ste wresz­cie – trzeba pamię­tać o więk­szo­ści oby­wa­teli Trze­ciej Rze­szy, któ­rzy po pro­stu mil­czeli: albo nie czy­tali Mein Kampf i nie mieli nic do powie­dze­nia, ope­ru­jąc co naj­wy­żej bez­piecz­nymi ogól­ni­kami, albo nawet czy­tali, ale woleli nie zdra­dzać swo­jego poglądu, jeśli był kry­tyczny. Tacy mil­czący świad­ko­wie sta­no­wili z per­spek­tywy władz Trze­ciej Rze­szy pod­porę sys­temu tota­li­tar­nego, nawet jeżeli z bie­giem czasu ta pod­pora wyka­zy­wała oznaki coraz więk­szego nad­wy­rę­że­nia.

Jeśli przyj­rzeć się bli­żej „gło­śnym świad­kom”, dez­apro­bu­ją­cym strasz­liwy feno­men Mein Kampf, to, oprócz daw­nych współ­to­wa­rzy­szy Hitlera, któ­rzy opu­ścili ruch naro­do­wo­so­cja­li­styczny13, można dostrzec głosy pro­te­stu pocho­dzące przede wszyst­kim od twór­ców kul­tury, publi­cy­stów oraz pisa­rzy o orien­ta­cji socjal­de­mo­kra­tycz­nej, komu­ni­stycz­nej, libe­ral­nej i kato­lic­kiej14. Wyra­zi­sty przy­pa­dek w tym wzglę­dzie sta­no­wiła postawa braci Man­nów – Toma­sza i Hen­ryka, od początku zaprzy­się­głych adwer­sa­rzy ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego. Tomasz, lau­reat lite­rac­kiej Nagrody Nobla w 1929 roku, już w 1923 roku okre­ślił w jed­nym z ese­jów racz­ku­jący dopiero ruch naro­do­wo­so­cja­li­styczny mia­nem vol­ki­stow­skiego pogań­stwa i roman­tycz­nego bar­ba­rzyń­stwa15. Poznaw­szy wyniki wybo­rów par­la­men­tar­nych z wrze­śnia 1930 roku, pisarz wystą­pił publicz­nie w paź­dzier­niku 1930 roku w Ber­li­nie z „Nie­miecką prze­mową”, zawie­ra­jącą w pod­ty­tule zna­mienny zwrot: „Apel do roz­sądku”16. Nie­wąt­pli­wie bazu­jąc na tre­ści Mein Kampf, wezwał oby­wa­teli Nie­miec do zde­cy­do­wa­nego odrzu­ce­nia naro­do­wego socja­li­zmu. W sobie tylko wła­ści­wym, nace­cho­wa­nym nie­spo­dzie­wa­nymi sko­ja­rze­niami stylu, zauwa­żył, że ruch nazi­stow­ski […] wspie­rany jest rów­nież przez wiele ele­men­tów inte­lek­tu­al­nych. Należą do nich pewna ide­olo­gia filo­lo­giczna, roman­tyzm ger­ma­ni­stów i wiara w walory Pół­nocy pły­nące ze sfery aka­de­micko-pro­fe­sor­skiej, która prze­ma­wia do Niem­ców roku 1930 sty­lem mistycz­nej poczci­wo­ści i nadę­tego kiczu, przy uży­ciu takich słów jak rasi­stow­ski, vol­ki­stow­ski, wspól­no­towy, boha­ter­ski, wypo­sa­ża­jąc ruch w domieszkę roz­ma­rzo­nego, uczo­nego bar­ba­rzyń­stwa groź­niej­szego jesz­cze, bar­dziej wyob­co­wa­nego ze świata, sku­tecz­niej zale­wa­ją­cego i zale­pia­ją­cego mózgi niż wyob­co­wa­nie ze świata i poli­tyczny roman­tyzm, które dopro­wa­dziły nas do wojny17.

Tomasz Mann zaape­lo­wał o popie­ra­nie socjal­de­mo­kra­cji, która po woj­nie, gdy w ogóle bra­ko­wało wła­ści­wej drogi dla Nie­miec, poka­zała przy­naj­mniej drogę, którą można się było poru­szać18. Wyra­ził też apro­batę dla poli­tyki nie­dawno zmar­łego mini­stra spraw zagra­nicz­nych Repu­bliki Weimar­skiej, Gustava Stre­se­manna, wie­rząc, że zbli­że­nie do Europy umocni Niemcy i w dal­szej per­spek­ty­wie przy­nie­sie rewi­zję trak­tatu wer­sal­skiego19. Ten trak­tat to zda­niem pisa­rza jedna z głów­nych przy­czyn rosną­cej popu­lar­no­ści przy­wódcy NSDAP i jego ruchu.

Do zde­cy­do­wa­nej, a przy tym kąśli­wej kry­tyki autora Mein Kampf, T. Mann powró­cił w eseju Brat Hitler, napi­sa­nym już na emi­gra­cji, wyda­nym w USA i w Szwaj­ca­rii w 1938 roku20. Doko­nało się to jed­nak w prze­wrotny spo­sób: pisarz dostrzegł w Hitle­rze… brata. Ten łobuz to kata­strofa; co nie sta­nowi powodu, by nie wzbu­dzał zain­te­re­so­wa­nia jako los i cha­rak­ter – napi­sał Mann. Dekla­ra­cja pokre­wień­stwa – dosyć fatal­nego – posłu­żyła pisa­rzowi do ostrego skon­tra­sto­wa­nia wła­snej postawy twór­czej z postawą zeszma­co­nego arty­sty, jakim w jego prze­ko­na­niu jawił się Hitler.

Zwra­ca­jąc uwagę na socjo­lo­giczne i psy­cho­lo­giczne aspekty oso­bo­wo­ści autora Mein Kampf, Mann wspo­mniał mię­dzy innymi o takich cechach jak: nie­na­sy­ce­nie popędu kom­pen­sa­cji i samo­glo­ry­fi­ka­cji, nie­po­kój, brak samo­za­do­wo­le­nia, zapo­mi­na­nie suk­ce­sów, ich szyb­kie zuży­wa­nie się dla samo­świa­do­mo­ści, pustka i nuda, poczu­cie nico­ści, gdy tylko nie można niczego zdzia­łać, każąc światu powstrzy­my­wać oddech, bez­cenny przy­mus koniecz­no­ści usta­wicz­nego potwier­dza­nia samego sie­bie…21

Nie­za­leż­nie od tego, na ile roz­wa­ża­nia nie­miec­kiego nobli­sty o natu­rze i cha­rak­te­rze przy­wódcy Trze­ciej Rze­szy odpo­wia­dały praw­dzie, jedna kwe­stia nie ule­gała wąt­pli­wo­ści. Pisarz, poznaw­szy treść Mein Kampf i wyni­ka­jącą z niej prak­tykę, stał się zde­cy­do­wa­nym i kon­se­kwent­nym wro­giem rzą­dów naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nych w Niem­czech. Dzia­ła­jąc na emi­gra­cji, naj­pierw we Fran­cji, potem w USA, upra­wiał aktyw­nie publi­cy­stykę anty­na­zi­stow­ską, a w okre­sie dru­giej wojny świa­to­wej kie­ro­wał ponadto do roda­ków drogą radiową wezwa­nia do prze­ciw­sta­wia­nia się naro­do­wemu socja­li­zmowi22.

Dłuż­szą dygre­sję na temat bez­kom­pro­mi­so­wej postawy wybit­nego twórcy dało by się jesz­cze uzu­peł­nić innymi świa­dec­twami z nie­miec­kiego życia kul­tu­ral­nego. Zna­leźć można wśród nich zda­nia pochlebne o Mein Kampf w rodzaju wypo­wie­dzi lau­re­ata lite­rac­kiej Nagrody Nobla z 1912 roku, Ger­harta Haupt­manna, a także czo­ło­wego nazi­sty wśród nie­miec­kich lite­ra­tów Han­nsa Joh­sta. Ten drugi jesz­cze w 1940 roku pisał z emfazą: Jedna książka i jakie oddzia­ły­wa­nie! Co może [zdzia­łać] prze­ciwko niej siła wybu­chu naj­bar­dziej nisz­czy­ciel­skiego gra­natu? Książka napi­sana, wysłana, prze­czy­tana, wła­ści­wie zro­zu­miana – świat zyskał inne obli­cze! W począt­kach lat trzy­dzie­stych XX wieku poja­wiały się jesz­cze w spo­rej licz­bie opi­nie kry­tyczne, jak choćby Arnolda Zwe­iga, że Mein Kampf zawiera Tekst umy­słowo cho­rego, opę­ta­nego pro­pa­gan­dy­sty i mar­nego auto­dy­dak­tyka, albo Liona Feuch­twan­gera, iż W 164 000 wier­szy książki Hitlera doko­nano 164 000 zama­chów na nie­miecką gra­ma­tykę i sty­li­stykę23.

Wszystko to nie może jed­nak pod­wa­żyć gene­ral­nej tezy, że zawar­tość Mein Kampf nie spo­tkała się ze zde­cy­do­wa­nym i gre­mial­nym odpo­rem nie­miec­kich śro­do­wisk opi­nio­twór­czych, uwzględ­nia­jąc tu rów­nież przed­sta­wi­cieli elity wła­dzy Repu­bliki Weimar­skiej. Pano­wało poczu­cie nie­do­wie­rza­nia i dystansu. Nawet ude­rza­jąc w tony kry­tyczne, czę­sto tłu­ma­czono, że jeśli w tek­ście Mein Kampf poja­wiły się sfor­mu­ło­wa­nia dosadne i daleko idące, to były one efek­tem wybu­ja­łej wyobraźni autora i sta­no­wiły rezul­tat roz­draż­nie­nia, wywo­ła­nego przy­mu­so­wym poby­tem w twier­dzy Lands­berg.

Hitler, zapewne cokol­wiek żału­jąc otwar­to­ści zade­mon­stro­wa­nej na kar­tach swo­jej książki, wyko­ny­wał pewne gesty, mające na celu zła­go­dze­nie wymowy nie­któ­rych sfor­mu­ło­wań. Doty­czyło to zwłasz­cza wize­runku Fran­cji jako śmier­tel­nego wroga. W dru­giej poło­wie lat trzy­dzie­stych XX wieku poja­wiły się podej­mo­wane przez pro­pa­gandę zagra­niczną Trze­ciej Rze­szy próby wyja­śnień, z któ­rych jakoby wyni­kało, że Führer nie ma wro­gich zamia­rów wobec zachod­niego sąsiada Nie­miec. Słowa zapi­sane w poło­wie lat dwu­dzie­stych XX wieku w Mein Kampf miały nato­miast odzwier­cie­dlać ówcze­sny stan wzbu­rze­nia przy­wódcy naro­do­wych socja­li­stów, spo­wo­do­wany nie­przy­ja­zną poli­tyką fran­cu­ską w cza­sie podej­mo­wa­nia decy­zji wer­sal­skich, w szcze­gól­no­ści zaś oku­pa­cją Zagłę­bia Ruhry w latach 1923–1925. Hitler zresztą nie musiał się spe­cjal­nie tłu­ma­czyć ani przed 1933 rokiem, ani tym bar­dziej po obję­ciu urzędu wodza i kanc­le­rza Rze­szy.

Tre­ści zawarte w Mein Kampf budziły też zwy­kłą cie­ka­wość w rodzaju: co też Führer uczyni w prak­tyce ze swo­imi pla­nami, zwłasz­cza w odnie­sie­niu do dra­ma­tycz­nego kry­zysu eko­no­micz­nego prze­łomu lat dwu­dzie­stych i trzy­dzie­stych XX wieku, który na dobrą sprawę uto­ro­wał mu drogę do wła­dzy? Czy jego poli­tyka będzie rów­nie rady­kalna jak zapisy w Mein Kampf? Jeśli nawet tak, to czy uda się go okieł­znać poli­tycz­nemu esta­bli­sh­men­towi, który był tego bar­dziej niż pewien? Jed­nym z przy­kła­dów w tym wzglę­dzie może być obszerny, stu­stro­ni­cowy raport poli­cji pru­skiej z 1930 roku. Stwier­dzono w nim w spo­sób nie­bu­dzący wąt­pli­wo­ści, że w wielu frag­men­tach Mein Kampf zawiera suge­stie doty­czące zwal­cza­nia repu­bli­kań­skiego pań­stwa w spo­sób gwał­towny. Autor raportu przy­cho­dził jed­nak nad tym bez­re­flek­syj­nie do porządku, nie pro­po­nu­jąc żad­nego pomy­słu, co z tym fan­tem zro­bić24. Więk­szość ofi­cjal­nych komen­ta­to­rów zaj­mo­wała zwy­kle postawę defen­sywną: książka Hitlera to w zasa­dzie bio­gra­fia, a nie pro­gram, ma bar­dziej cha­rak­ter aneg­do­tyczny ani­żeli poli­tyczny, składa się z róż­nych szcze­gó­łów, bra­kuje jej wizji. Nic bar­dziej błęd­nego… Wiele wska­zuje na to, że zgod­nie z trafną kon­sta­ta­cją jed­nego z histo­ry­ków fran­cu­skich (Vit­kine) enun­cja­cje zawarte w książce Hitlera raczej ośle­piły, ani­żeli oświe­ciły współ­cze­snych.

Tysiące egzem­pla­rzy Mein Kampf, wpro­wa­dzane na rynek księ­gar­ski przy hała­śli­wym akom­pa­nia­men­cie pro­pa­gandy, spo­wo­do­wały jed­nak oswo­je­nie się Niem­ców z naj­bar­dziej bul­wer­su­ją­cymi zapo­wie­dziami, tym bar­dziej że wiele z nich prze­ta­czało się przez opi­nię publiczną w Niem­czech już od dzie­siąt­ków lat za sprawą skraj­nych ruchów nacjo­na­li­stycz­nych i rasi­stow­skich. Wra­ca­jąc do posta­wio­nego już wcze­śniej pyta­nia o to, czy Niemcy czy­tali Mein Kampf, czy też nie, można więc stwier­dzić z dużą dozą pew­no­ści, że nie mogli oni nie czy­tać tej książki25. Prze­ma­wiają za tym nie tylko przy­to­czone powy­żej oko­licz­no­ści, ale rów­nież fakt, że trzeba było znać wynu­rze­nia czło­wieka, któ­remu udało się w spo­sób spek­ta­ku­larny dojść do wła­dzy, a potem odno­sić suk­cesy w poli­tyce wewnętrz­nej i zagra­nicz­nej.

Druk kolej­nych nakła­dów Mein Kampf pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej trwał dalej w naj­lep­sze. Dono­szono o nie­zmien­nie wyso­kim zain­te­re­so­wa­niu miesz­kań­ców Rze­szy książką Führera26. Kie­row­nic­two Służby Bez­pie­czeń­stwa SS, odpo­wie­dzialne za bada­nie nastro­jów spo­łecz­nych sygna­li­zo­wało jed­nak, że tre­ści zawarte w tej książce padały ofiarą nie­cnej dywer­sji ze strony wroga. Ulotki kol­por­to­wane przez Angli­ków zawie­rały tak dobrane cytaty z Mein Kampf, że ich sens zupeł­nie nie pokry­wał się z inten­cjami autora27.

Gdy Trze­cia Rze­sza upa­dła i wraz z nią legł w gru­zach mit wodza jako męża opatrz­no­ścio­wego, do dobrego tonu w Niem­czech nale­żało dystan­so­wa­nie się od nie­daw­nej prze­szło­ści i pod­kre­śla­nie, że nor­malni ludzie nie mogli prze­cież znać, a tym bar­dziej brać na serio sza­lo­nych pomy­słów więź­nia z twier­dzy Lands­berg. Postać Hitlera ule­gła nie tylko demi­to­lo­gi­za­cji, ale rów­nież misty­fi­ka­cji i demo­ni­za­cji. To prze­cież był dia­beł wcie­lony, a skoro tak, to nie czy­tało się tego, co napi­sał, a już na pewno nie trak­to­wało się tego poważ­nie. Tego rodzaju pogląd skła­dał się na stra­te­gię uspra­wie­dli­wia­nia, która zna­la­zła odzew w powo­jen­nych Niem­czech, zacho­wu­jąc tam przez wiele lat trwa­łość i wysoki poziom apro­baty spo­łecz­nej28. Obec­nie nikt z poważ­nych bada­czy i repre­zen­tan­tów opi­nii publicz­nej w zjed­no­czo­nych Niem­czech nie obstaje przy słusz­no­ści tego rodzaju poglądu i tego rodzaju stra­te­gii. Wska­zuje się, że co naj­mniej jedna piąta mię­dzy­wo­jen­nej popu­la­cji Niem­ców, a więc kil­ka­na­ście milio­nów ludzi, czy­tało i znało Mein Kampf, przy­naj­mniej w zary­sie albo w wybra­nych frag­men­tach29. Nie było przy tym domi­nu­ją­cej świa­do­mo­ści, że obcuje się z wyzna­niami sza­leńca w dodatku posłu­gu­ją­cego się nie­po­radną niem­czy­zną. Prze­ciw­nie – w ogrom­nej więk­szo­ści pod­cho­dzono do tego tek­stu z uwagą, a nawet z odpo­wied­nim respek­tem. W końcu cho­dziło prze­cież o pierw­szą osobę w pań­stwie, o czło­wieka, który obie­cał Niem­com odzy­ska­nie wol­no­ści i god­no­ści, dobro­byt, posze­rze­nie prze­strzeni życio­wej, reali­za­cję wizji tysiąc­let­niej Rze­szy. Doprawdy nie­wiele bra­ko­wało, aby ta wizja zna­la­zła cał­ko­wite i nie­odwo­łalne speł­nie­nie.

Rów­no­le­gle do wydań kra­jo­wych roz­wi­jał się druk edy­cji obco­ję­zycz­nych. Suk­ce­syw­nie poja­wiały się w wielu kra­jach tłu­ma­cze­nia Mein Kampf, począt­kowo w wer­sji ocen­zu­ro­wa­nej, bo tego wyma­gało macie­rzy­ste wydaw­nic­two Franz Eher Ver­lag. Uszczu­ple­nia tek­stu doty­czyły przede wszyst­kim poli­tyki zagra­nicz­nej, w tym zwłasz­cza postrze­ga­nia Fran­cji, w nie­wiel­kim stop­niu pro­ble­ma­tyki rasy czy też euge­niki. Z cza­sem uka­zy­wały się edy­cje pełne, w któ­rych rzadko kiedy zna­la­zło się miej­sce na ele­menty apa­ratu kry­tycz­nego, a więc roz­bu­do­wany wstęp i przy­pisy kory­gu­jące błędy względ­nie obja­śnia­jące kon­tekst wyda­rzeń. Dzia­łal­ność trans­la­cyjna, odno­sząca się do kil­ku­dzie­się­ciu języ­ków świata, trwa zresztą po dziś dzień. I aktu­alne pozo­staje pyta­nie, ilu było poza gra­ni­cami Nie­miec mil­czą­cych, a ilu gło­śnych świad­ków strasz­li­wego feno­menu Mein Kampf, albo ina­czej pyta­nie for­mu­łu­jąc: kto i jak reago­wał na tre­ści zawarte w książce Hitlera? Nie ma mia­ro­daj­nych, peł­nych danych doty­czą­cych skali sprze­daży i czy­tel­nic­twa obco­ję­zycz­nych wer­sji Mein Kampf w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym i w latach dru­giej wojny świa­to­wej. Można jed­nak domnie­my­wać, że były to wiel­ko­ści rzędu dzie­siąt­ków tysięcy, a może nawet setek tysięcy egzem­pla­rzy. Naby­wali i czy­tali książkę Hitlera nie tylko zwy­kli oby­wa­tele, lecz także osoby odgry­wa­jące ważną rolę w życiu publicz­nym swo­ich kra­jów. Tak było, przy­kła­dowo bio­rąc, z pre­mie­rem Wiel­kiej Bry­ta­nii Win­sto­nem Chur­chil­lem30, Davi­dem Ben Gurio­nem31 poli­ty­kiem żydow­skim, póź­niej­szym pre­mie­rem Izra­ela, Euge­nio Pacel­lim, nun­cju­szem apo­stol­skim w Niem­czech, póź­niej­szym papie­żem Kościoła rzym­sko­ka­to­lic­kiego32. Ope­ru­jąc uogól­nie­niem i zacho­wu­jąc sto­sowne pro­por­cje, można skon­sta­to­wać, że za gra­nicą powta­rzała się sytu­acja znana z Nie­miec. Pod­sta­wową reak­cją opi­nii publicz­nych róż­nych kra­jów łącz­nie z eli­tami inte­lek­tu­al­nymi i poli­tycz­nymi stało się przy­ję­cie postawy nie­by­wa­łego i nie­ustan­nego lek­ce­wa­że­nia zawar­to­ści Mein Kampf, połą­czone z pró­bami tłu­ma­cze­nia wszyst­kiego przez pry­zmat doświad­czeń Hitlera sprzed lat. Mało komu przy­cho­dziła do głowy myśl, że zapisy w jego książce o śmier­tel­nym nie­bez­pie­czeń­stwie gro­żą­cym rasie nor­dyc­kiej ze strony Żydów, o pla­nie zdo­by­wa­nia prze­strzeni życio­wej na wscho­dzie czy też o prze­kształ­ce­niu sys­temu demo­kra­tycz­nego Repu­bliki Weimar­skiej w tota­li­tarny sys­tem pań­stwa vol­ki­stow­skiego sta­no­wią sce­na­riusz, który nie­ba­wem zacznie być reali­zo­wany. Znowu było wielu świad­ków, zarówno mil­czą­cych jak i gło­śnych, na czele ze sła­wet­nymi reali­za­to­rami poli­tyki appe­ase­mentu w rodzaju pre­miera Wiel­kiej Bry­ta­nii – Neville’a Cham­ber­la­ina i Fran­cji – Edu­arda Dala­diera. Nie opusz­czała ich myśl, że uda się okieł­znać Hitlera i nakło­nić go do cywi­li­zo­wa­nej współ­pracy, choćby za cenę znacz­nych ustępstw. Gło­sów ostrze­ga­ją­cych i wska­zu­ją­cych na to, że Mein Kampf oddaje prze­cież w wierny spo­sób zało­że­nia i cele naro­do­wego socja­li­zmu, które krok po kroku są i będą reali­zo­wane, było raczej nie­wiele, a jeśli już, to nie miały odpo­wied­niej siły prze­bi­cia.

Wśród róż­nych świa­dectw, poka­zu­ją­cych ówcze­sne podej­ście do strasz­li­wego feno­menu Mein Kampf, zwraca uwagę pewną ory­gi­nal­no­ścią pogląd zna­nego bry­tyj­skiego pisa­rza poli­tycz­nego Geo­rge’a Orwella33. Z nie­jaką prze­wrot­no­ścią zwró­cił on uwagę, że Hitler posiada nie­wąt­pli­wie przy­cią­ga­jącą oso­bo­wość, którą wyczuwa się nawet w nie­zdar­nym stylu, w jakim została napi­sana Mein Kampf. Wódz Trze­ciej Rze­szy miał, zda­niem pisa­rza, obna­żyć zakła­ma­nie hedo­ni­stycz­nej postawy wobec życia, pro­pa­go­wane zarówno przez socja­lizm, jak i kapi­ta­lizm acz­kol­wiek z więk­szą nie­chę­cią. Nie­mal cała myśl zachod­nia od ostat­niej wojny, a z pew­no­ścią cała „postę­powa” myśl, zauwa­żył Orwell, zało­żyła mil­cząco, że istoty ludz­kie nie pra­gną niczego poza bez­czyn­no­ścią, bez­pie­czeń­stwem i uni­ka­niem bólu. Tym­cza­sem Hitler wie, że istota ludzka nie tylko chce kom­fortu, bez­pie­czeń­stwa, krót­kiego czasu pracy, higieny, kon­troli uro­dzeń i, ogól­nie bio­rąc, zdro­wego roz­sądku. Ludzie chcą rów­nież, przy­naj­mniej od czasu do czasu, walki i wła­snego poświę­ce­nia, nie mówiąc już o wer­blach, fla­gach i para­dach lojal­no­ści. Wygląda więc na to, że nazizm i faszyzm, a nawet zmi­li­ta­ry­zo­wany socja­lizm Sta­lina są daleko roz­sąd­niej­sze psy­cho­lo­gicz­nie niż jaka­kol­wiek hedo­ni­styczna kon­cep­cja życia. Zamiast hasła: ofe­ru­jemy wam „dobre czasy”, Hitler powiada: ofe­ruję wam walkę, nie­bez­pie­czeń­stwo i śmierć – i cały naród pada mu do stóp… Zapewne, prze­wi­dy­wał pisarz, za jakiś czas ludzie oprzy­tom­nieją, tak jak to stało się z koń­cem ostat­niej wojny. Teraz jed­nak, wal­cząc z tym czło­wie­kiem, nie powin­ni­śmy nie doce­niać jego emo­cjo­nal­nego powabu34.

W tym momen­cie nie spo­sób nie wspo­mnieć o innym oby­wa­telu impe­rium bry­tyj­skiego, Walij­czyku Gare­th­cie Jone­sie35. Jest to tym bar­dziej uza­sad­nione, że według wszel­kich zna­ków Orwell posłu­żył się cał­kiem roz­myśl­nie nazwi­skiem Jonesa. W powie­ści Fol­wark zwie­rzęcy z 1945 roku, będą­cej ale­go­rycz­nym opi­sem sta­li­ni­zmu, tak został nazwany wła­ści­ciel fol­warku, któ­rego wypę­dziły zwie­rzęta, zapro­wa­dza­jące tota­li­tarną dyk­ta­turę36.

Gareth Jones był jed­nym z dwóch zagra­nicz­nych dzien­ni­ka­rzy (drugi to Sefton Del­mer z bry­tyj­skiej gazety „Daily Mail”), któ­rzy towa­rzy­szyli w lutym 1933 roku na pokła­dzie samo­lotu Adol­fowi Hitle­rowi już jako kanc­le­rzowi Rze­szy w podróży z Ber­lina do Frank­furtu nad Menem. Jones był świad­kiem przed­wy­bor­czego wiecu NSDAP w tym mie­ście, następ­nie zjadł kola­cję z Jose­phem Goeb­bel­sem, od połowy marca 1933 roku mini­strem oświe­ce­nia naro­do­wego i pro­pa­gandy Rze­szy. Walij­ski dzien­ni­karz, któ­remu świet­nie się z Goeb­bel­sem roz­ma­wiało, zapi­sał w swo­ich notat­kach, że kon­wer­sa­cja zeszła mię­dzy innymi na temat Pol­ski. Nazi­stow­ski pro­mi­nent miał zapo­wie­dzieć odzy­ska­nie kory­ta­rza pomor­skiego, wyra­ża­jąc przy tym nadzieję, że Pol­ska wresz­cie zda sobie sprawę z tego, że lepiej będzie dla niej, jeśli nam go odda. Celem dłu­go­fa­lo­wym Rze­szy będzie marsz na wschód. Goeb­bels uspo­ka­jał przy tym walij­skiego dzien­ni­ka­rza: Nasza eks­pan­sja wcale nie musi ozna­czać kon­fliktu z Rosją. Poszko­do­waną będzie Pol­ska37.

Jones zna­lazł się na tere­nie Nie­miec trzy­krot­nie w latach 1933–1934. Każda z tych wizyt owo­co­wała serią arty­ku­łów w gaze­cie „The Western Mail & South of Wales News”. Autor sta­rał się na ogół rze­czowo i bez­na­mięt­nie opi­sy­wać to, co widział. Można było też odnieść wra­że­nie, że Jones do pew­nego stop­nia uległ fascy­na­cji ruchem naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nym, np. w odnie­sie­niu do pro­gramu zwal­cza­nia astro­no­micz­nego bez­ro­bo­cia38. Z bie­giem czasu jedna sta­wał się coraz bar­dziej kry­tyczny. Poma­gała mu w tym uważna lek­tura Mein Kampf.

Jedną z kwe­stii, która zajęła go szcze­gól­nie, była kam­pa­nia prze­ciw Żydom. Wydała mu się ona tak śre­dnio­wieczna, że posta­no­wił zaj­rzeć do biblii ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego. Jones prze­cie­rał oczy ze zdu­mie­nia, kiedy przy­szło mu prze­czy­tać, co autor Mein Kampf sądził o roli Żydów w Wiel­kiej Bry­ta­nii: Żyd jest nie­malże nie­ogra­ni­czo­nym dyk­ta­to­rem za sprawą prze­bie­głych metod kon­tro­lo­wa­nia opi­nii publicz­nej! Według Hitlera, zapi­sał dzien­ni­karz, to nie Bry­tyj­czycy, ale wła­śnie Żydzi zapra­gnęli destruk­cji Nie­miec w latach 1914–1918. To Żydzi, jak wyni­kało zda­niem Jonesa z tek­stu Mein Kampf, kie­rują się iście makia­we­li­stycz­nymi inten­cjami, z jed­nej strony dążą do triumfu par­la­men­ta­ry­zmu, z dru­giej pra­gną prze­jąć domi­na­cję nad świa­tem, roz­prze­strze­nia­jąc bol­sze­wizm39.

Kie­ru­jąc teraz wzrok na wschód Europy, należy zauwa­żyć, że gre­mia kie­row­ni­cze ZSRR nie poświę­cały aż do 1930 roku szcze­gól­nej uwagi naro­do­wemu socja­li­zmowi, a co za tym idzie, rów­nież Mein Kampf40. Sytu­acja zmie­niła się po wybo­rach do Reich­stagu, kiedy NSDAP stała się drugą siłą poli­tyczną w par­la­men­cie nie­miec­kim. W pra­sie radziec­kiej zaczęły uka­zy­wać się arty­kuły o ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nym, ale o książce Hitlera cią­gle nie było wzmianki. Bez porów­na­nia więk­sze zain­te­re­so­wa­nie budziła napięta sytu­acja w nie­miec­kim ruchu robot­ni­czym, w szcze­gól­no­ści zdra­dziecka jakoby rola socjal­de­mo­kra­cji jako pod­sta­wo­wego narzę­dzia faszy­za­cji kraju.

Zwrot doko­nał się w poło­wie 1932 roku, a moto­rem zmiany oka­zała się nie ofi­cjalna pro­pa­ganda ZSRR, lecz Mię­dzy­na­ro­dówka Komu­ni­styczna. W jej orga­nie „Inter­na­tio­nale Pres­se­kor­re­spon­denz”, uka­zu­ją­cym się w latach 1921–1939 w ośmiu języ­kach, poja­wiło się w maju 1932 roku kilka arty­ku­łów o poli­tyce zagra­nicz­nej naro­do­wego socja­li­zmu, NSDAP i samym Hitle­rze. Wywody zilu­stro­wano licz­nymi cyta­tami z Mein Kampf, auto­rami arty­ku­łów byli nie­mieccy komu­ni­ści z The­odo­rem Neu­bau­erem na czele41.

Rosnąca obec­ność naro­do­wego socja­li­zmu w życiu poli­tycz­nym Nie­miec, a zwłasz­cza agre­syw­nie demon­stro­wane przez ten ruch ten­den­cje anty­ra­dziec­kie i anty­ko­mu­ni­styczne dopro­wa­dziły wresz­cie do wyda­nia w ZSRR rosyj­sko­ję­zycz­nej peł­nej edy­cji Mein Kampf. Zada­nia tego pod­jął się doświad­czony dzia­łacz par­tii bol­sze­wic­kiej Gri­go­rij Zinow­jew42. Był on już wtedy w bar­dzo trud­nej sytu­acji oso­bi­stej. Miał zapewne nadzieję, że wyko­na­nie tego dzieła pozwoli mu powró­cić do łask Sta­lina43. Mein Kampf jako Моя борьба uka­zała się dru­kiem naj­praw­do­po­dob­niej jesie­nią 1933 roku w nakła­dzie kil­ku­dzie­się­ciu egzem­pla­rzy i z zastrze­że­niem do użytku służ­bo­wego. Książka zna­la­zła się nie­wąt­pli­wie w rękach czo­ło­wych przed­sta­wi­cieli władz ZSRR łącz­nie ze Sta­li­nem, ale na ten temat brak bliż­szych danych44. Warto zauwa­żyć, że Zinow­jew nie tylko, i to z dużym tru­dem45, prze­brnął przez tłu­ma­cze­nie, ale także poświę­cił książce Hitlera osiem­dzie­się­cio­stro­ni­cowe, szcze­gó­łowe stu­dium46. Scha­rak­te­ry­zo­wał wstęp­nie Mein Kampf jako „książkę ksią­żek” nie­miec­kich faszy­stów. Cała ogromna, finan­so­wana przez wiel­kich kapi­ta­li­stów, lite­ra­tura nie­miec­kich faszy­stów, którą zalali oni w ubie­głych latach Niemcy, wspiera się na tej książce. Do 1933 [roku] cała faszy­stow­ska lite­ra­tura była pro­stym stresz­cze­niem, prze­tłu­ma­cze­niem tej „Ewan­ge­lii”, tej „Biblii” ruchu Hitlera na język potoczny”47. Ana­liza Zinow­jewa, doko­nana w typo­wej dla ruchu komu­ni­stycz­nego manie­rze sty­li­stycz­nej, doty­czyła róż­nych aspek­tów książki Hitlera. W szcze­gól­nym jed­nak zakre­sie odno­siła się do tych frag­men­tów, które zawie­rały zapo­wiedź eks­pan­sji na wschód, uzy­ska­nia prze­strzeni życio­wej kosz­tem Rosji.

W pod­su­mo­wa­niu swo­jego stu­dium czo­łowy, choć już zmar­gi­na­li­zo­wany bol­sze­wik stwier­dził: Mein Kampf jest pod­sta­wową książką tej epoki, którą przy­go­to­wuje w Niem­czech reżim faszy­stow­ski. Książka jest nie­do­rzeczna, głu­pia, zło­śliwa, pełna anty­se­mic­kich haseł i każdy wiersz w tej książce trąci nie­na­wi­ścią do klasy robot­ni­czej. Jed­nakże jest to doku­ment epoki w tym sen­sie, że odsła­nia w szcze­gól­nie jaskra­wej i otwar­tej for­mie spo­łeczno-poli­tyczne «dąże­nia» chy­lą­cego się do upadku prze­gni­łego kapi­ta­li­zmu, który w przeded­niu swo­jej cał­ko­wi­tej kata­strofy sięga do rabun­ko­wych, faszy­stow­skich środ­ków. […] Tym waż­niej­sze jest dla czy­tel­ni­ków Związku Radziec­kiego, aby zapo­znać się z tą główną księgą przy­wódcy nie­miec­kich faszy­stów. Jest rze­czą konieczną poznać moż­li­wie dobrze wroga, aby go moż­li­wie sku­tecz­nie poko­nać48.

Zinow­jew znik­nął osta­tecz­nie z radziec­kiego życia publicz­nego, ale po cytaty z jego tłu­ma­cze­nia Mein Kampf się­gali od 1934 roku coraz czę­ściej poli­tycy i publi­cy­ści ZSRR oraz funk­cjo­na­riu­sze Mię­dzy­na­ro­dówki Komu­ni­stycz­nej. Mię­dzy innymi tak było na forum XVII Zjazdu WKP(b) w stycz­niu 1934 roku, a także pod­czas VII Świa­to­wego Kon­gresu Mię­dzy­na­ro­dówki Komu­ni­stycz­nej w lipcu i sierp­niu 1935 roku Książki i arty­kuły, które uka­zy­wały się w Związku Radziec­kim w dru­giej poło­wie lat trzy­dzie­stych XX wieku, zawie­rały dużą dawkę odpo­wied­nio inter­pre­to­wa­nych infor­ma­cji o przy­wódcy Trze­ciej Rze­szy i jego sztan­da­ro­wej publi­ka­cji49.

Należy jesz­cze zauwa­żyć, że drugą obok Zinow­jewa czo­łową posta­cią w apa­ra­cie wła­dzy ZSRR, która miała do czy­nie­nia z tek­stem Mein Kampf, był Karol Radek50. Bol­sze­wik o barw­nym i tra­gicz­nym życio­ry­sie peł­nił na początku lat trzy­dzie­stych XX wieku mię­dzy innymi funk­cję kie­row­nika Biura Infor­ma­cji Mię­dzy­na­ro­do­wej w ramach Wydziału Zagra­nicz­nego WKP(b). W tym cha­rak­te­rze, dzia­ła­jąc jako doradca do spraw mię­dzynarodowych Józefa Sta­lina, spo­rzą­dzał eks­per­tyzy, w tym zwłasz­cza doty­czące dal­szego kształ­to­wa­nia się sto­sun­ków radziecko-nie­miec­kich. Jeden z takich doku­men­tów z 11 kwiet­nia 1933 roku, sygno­wany przez Radka, zawie­rał ana­lizę pro­gramu poli­tyki zagra­nicz­nej Adolfa Hitlera opartą bez wąt­pie­nia na zna­jo­mo­ści Mein Kampf51.

Radek wła­dał bie­gle języ­kiem nie­miec­kim, więc nie musiał korzy­stać z tłu­ma­czeń. Z kon­klu­zji kwiet­nio­wego doku­mentu miało wyni­kać, że urzę­du­jący od kilku mie­sięcy nowy kanc­lerz Rze­szy zawarł w Mein Kampf poglądy, które wyklu­czały moż­li­wość powrotu do poli­tyki „rapal­leń­skiej”, a więc obo­pól­nie korzyst­nych sto­sun­ków radziecko-nie­miec­kich po pod­pi­sa­niu w kwiet­niu 1922 roku umowy we wło­skim kuror­cie Rapallo, potwier­dzo­nej i pro­lon­go­wa­nej przez trak­tat ber­liń­ski w kwiet­niu 1926 roku. Książka Hitlera, odpo­wied­nio zapre­zen­to­wana przez sta­li­now­skiego doradcę, ode­grała więc istotną rolę z punktu widze­nia kształtu poli­tyki zagra­nicz­nej ZSRR w latach trzy­dzie­stych XX wieku. Nie­wiele na tym zyskał sam Karol Radek. Podob­nie jak Gri­go­rij Zinow­jew padł wkrótce ofiarą „wiel­kiego ter­roru”.

Z jed­nej z wielu bio­gra­fii Sta­lina wia­domo ponadto, że radziecki dyk­ta­tor zabrał się do grun­tow­nej lek­tury Mein Kampf latem 1939 roku, na krótko przed pod­pi­sa­niem paktu Rib­ben­trop-Moło­tow52. Naj­wy­raź­niej albo zlek­ce­wa­żył, albo prze­oczył wtedy zagro­że­nie, o któ­rym pro­pa­ganda radziecka gło­śno roz­pra­wiała kilka lat wcze­śniej.

Po wej­ściu w życie poro­zu­mie­nia radziecko-nie­miec­kiego z sierp­nia 1939 roku, jak za dotknię­ciem cza­ro­dziej­skiej różdżki znik­nęły z mass mediów ZSRR wszel­kie wzmianki o eks­pan­sjo­ni­stycz­nych zapę­dach przy­wódcy Trze­ciej Rze­szy. Rów­nie szybko i ze wzmo­żoną siłą poja­wiły się na nowo od czerwca 1941 roku, po napa­ści wojsk nie­miec­kich na nie­daw­nego sojusz­nika. Książka Hitlera nie zna­la­zła się w publicz­nym obiegu w Związku Radziec­kim aż do końca ist­nie­nia tego pań­stwa. W Fede­ra­cji Rosyj­skiej Mein Kampf pozo­staje na indek­sie, choć w obiegu nie­ofi­cjal­nym znaj­duje się tłu­ma­cze­nie, pozba­wione jed­na­ko­woż apa­ratu kry­tycz­nego.

Podob­nie rzecz miała się w mię­dzy­wo­jen­nej Pol­sce. W okre­sie pol­sko-nie­miec­kich napięć za cza­sów Repu­bliki Weimar­skiej nie było mowy o dozwo­lo­nej cyr­ku­la­cji Mein Kampf na tere­nie Rze­czy­po­spo­li­tej, choć z pew­no­ścią do egzem­pla­rzy ory­gi­nału znaj­do­wała dostęp mniej­szość nie­miecka. We wrze­śniu 1933 roku, a więc w kilka mie­sięcy po obję­ciu funk­cji kanc­le­rza Nie­miec przez Hitlera, sąd grodzki w Kato­wi­cach wydał orze­cze­nie o kon­fi­ska­cie Mein Kampf, powo­łu­jąc się na arty­kuł 182 kodeksu kar­nego, pena­li­zu­jący prze­stęp­stwo znie­wagi narodu pol­skiego. Bez­po­śred­nim powo­dem orze­cze­nia miał być kon­kretny frag­ment w książce, mówiący o tym, że ger­ma­ni­za­cja pol­skiego ele­mentu przez jego czy­ste zniem­cze­nie dopro­wa­dzi­łaby do fatal­nego efektu: obcy rasowo naród, wyra­ża­jący w języku nie­miec­kim swoje obce myśli, kom­pro­mi­to­wałby swoją wła­sną nie­peł­no­war­to­ścio­wo­ścią wiel­kość i god­ność naszej wła­snej naro­do­wo­ści.

W stycz­niu 1935 roku, w rok po pod­pi­sa­niu pol­sko-nie­miec­kiej dekla­ra­cji o wyrze­cze­niu się siły w sto­sun­kach wza­jem­nych, w okre­sie wyraź­nego ocie­ple­nia obu­stron­nych sto­sun­ków, amba­sa­dor nie­miecki w Pol­sce Hans Adolf von Moltke, prze­ka­zał w rapor­cie do cen­trali ber­liń­skiej wia­do­mość, że posta­no­wie­nie sądowe w spra­wie Mein Kampf zostało uchy­lone. Mimo to kol­por­taż tej książki na tere­nie Pol­ski natra­fiał na duże trud­no­ści, zwłasz­cza w woje­wódz­twach zachod­nich i pół­noc­nych. Tak samo było z moż­li­wo­ścią trans­la­cji. Kilku pol­skich tłu­ma­czy ubie­gało się o to zarówno u władz nie­miec­kich, jak i w ofi­cy­nie Franz Eher Ver­lag. Mię­dzy innymi o taką zgodę sta­rała się kore­spon­dentka kon­ser­wa­tyw­nego dzien­nika „Kurier War­szaw­ski”, Maria Męciń­ska. Dzien­ni­karka wska­zała nawet pol­skie wydaw­nic­two gotowe do edy­cji tłu­ma­cze­nia Mein Kampf. Cho­dziło o znaną ofi­cynę Gebe­th­nera i Wolffa; Męciń­ska zachę­ca­jąco suge­ro­wała, że cho­dzi o wydaw­nic­two chrze­ści­jań­skie o pocho­dze­niu nie­miec­kim. Wstęp­nie zaapro­bo­wał pomysł nie­miecki MSZ, ale z nie­wy­ja­śnio­nych dotąd powo­dów do druku tłu­ma­cze­nia jed­nak nie doszło. Zapewne główną prze­szkodą było znane sta­no­wi­sko Franz Eher Ver­lag, narzu­ca­jące jed­no­stron­nie obo­wią­zek okro­je­nia tek­stu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. A. Hitler, Mein Kampf. Moja walka. Edy­cja kry­tyczna, tłum. i oprac. naukowe E.C. Król, War­szawa 2020, s. 808. [wróć]

2. Sze­rzej: s. 56–60 niniej­szej publi­ka­cji. [wróć]

3. A. Hitler, Mein Kampf…, s. 449. [wróć]

4. Tamże, s. 460. [wróć]

5. Sze­rzej o tym: E.C. Król, Hitler i jego walka, [w:] A. Hitler, Mein Kampf…, s. 23–24. [wróć]

6. Dane wg: A. Vit­kine, Mein Kampf. Bio­gra­fia książki, War­szawa 2013, s. 46. [wróć]

7. Tamże, s. 47. [wróć]

8. O. Plöckinger, Geschichte eines Buches. Adolf Hitlers Mein Kampf 1922–1945, München 2006, s. 185. [wróć]

9. Tamże, s. 167–196. Także: Das grosse Lexi­kon des Drit­ten Reiches, heraus­ge­ge­ben von Ch. Zent­ner und F. Bedürftig, München 1985, s. 380. [wróć]

10. Trzeba jed­nak zauwa­żyć, że w Trze­ciej Rze­szy pro­wa­dzono bada­nie stanu nastro­jów spo­łecz­nych meto­dami poli­cyj­nej inwi­gi­la­cji. Zakła­dano przy tym wierne odtwo­rze­nie opi­nii, aby wła­dze znały prawdę o rze­czy­wi­sto­ści. Bada­niem nastro­jów zaj­mo­wały się struk­tury Służby Bez­pie­czeń­stwa SS, w efek­cie tych badań powstała w latach 1937–1944 obfita doku­men­ta­cja, któ­rej uogól­nie­niem były wyda­wane perio­dycz­nie, na ogół dwa razy w tygo­dniu, tajne Mel­dunki z Rze­szy. Powie­lano je w nakła­dzie kil­ku­dzie­się­ciu egzem­pla­rzy, docie­rały do przed­sta­wi­cieli naj­wyż­szych władz pań­stwa. Nie­za­leż­nie od wszyst­kich zastrze­żeń doty­czą­cych autor­stwa i metody gro­ma­dze­nia danych histo­rycy na ogół przy­znają Mel­dun­kom z Rze­szy SD sporą war­tość poznaw­czą. Zacho­wały się one nie­mal w cało­ści, ale wśród nich nie ma jed­nak żad­nego zapisu, doty­czą­cego opi­nii spo­łecz­nych na temat Mein Kampf. Sze­rzej na ten temat: E.C. Król, Pro­pa­ganda i indok­try­na­cja naro­do­wego socja­li­zmu w Niem­czech 1919–1945. Stu­dium orga­ni­za­cji, tre­ści, metod i tech­nik maso­wego oddzia­ły­wa­nia, War­szawa 1999, s. 14–16. Zde­cy­do­wana więk­szość zacho­wa­nych Mel­dun­ków z Rze­szy została wydana dru­kiem: H. Bobe­rach (Hrsg.), Mel­dun­gen aus dem Reich 1938–1945. Die gehe­imen Lage­be­richte des Sicher­he­its­dien­stes der SS, Her­r­sching 1984, t. 1–17. [wróć]

11. Zob. m.in.: W. Maser, Hitlers Mein Kampf. Ent­ste­hung, Aufbau, Stil, Änderungen, Quel­len, Quel­lenwert, München 1966; K. Lange, Hitlers unbe­ach­tete Maxi­men. „Mein Kampf” und die Öffentlichkeit, Stut­t­gart 1968; R. Rosen­baum, Die Hitler-Debatte: auf der Suche nach dem Ursprung des Bösen, München 1999; B. Zehnp­fen­nig, Adolf Hitler: „Mein Kampf”. Weltan­schau­ung und Pro­gramm – Stu­dien­kom­men­tar, München 2011. [wróć]

12. Więk­szość opi­nii zwią­za­nych z Kościo­łami rzym­sko­ka­to­lic­kim i pro­te­stanc­kim w Niem­czech była zde­cy­do­wa­nie kry­tyczna. Przed­sta­wił je obszer­nie O. Plöckinger (Hg.), Quel­len und Doku­mente zur Geschichte von „Mein Kampf” 1924–1945, Stut­t­gart 2016. Tam m.in., s. 394–422, frag­menty eseju z 1931 roku Alfonsa Wilda, Hitler und das Chri­sten­tum (Hitler i chrze­ści­jań­stwo), w któ­rym autor pod­kre­ślił, że świa­to­po­glą­dem Hitlera nie jest chrze­ści­jań­stwo, ale ide­olo­gia rasy, ide­olo­gia, która nie głosi pokoju i spra­wie­dli­wo­ści, lecz prze­moc i nie­na­wiść. Co się tyczy reak­cji spo­łecz­no­ści żydow­skiej na zawar­tość Mein Kampf, to były one nie­liczne i powścią­gliwe. Uwaga gazet i publi­ka­cji żydow­skich sku­piała się głów­nie na codzien­nych eks­ce­sach antyżydow­skich człon­ków NSDAP i jej bojó­wek. Wiele osób wybie­rało się w latach trzy­dzie­stych XX wieku na emi­gra­cję, gdyż i bez czy­ta­nia tej książki zda­wały sobie sprawę z nasta­wie­nia nazi­zmu do Żydów. Ci Żydzi, któ­rzy zawar­tość książki Hitlera poznali i zro­zu­mieli jej sens, na ogół jed­nak nie byli w sta­nie go przy­jąć, gdyż wyda­wał się on im wprost nie­wy­obra­żalny. Gdy w obli­czu nasi­la­ją­cych się prze­śla­do­wań przy­cho­dziła wresz­cie trzeźwa reflek­sja, było już czę­sto za późno, aby pojąć, że Mein Kampf nio­sła zapo­wiedź zagłady… Zob. na ten temat A. Vit­kine, Mein Kampf…, s. 54–55. [wróć]

13. Np. opi­nia Ottona Stras­sera, że Mein Kampf to kon­glo­me­rat „źle prze­tra­wio­nych lek­tur poli­tycz­nych”. O. Stras­ser, Hitler und ich, Kon­stanz 1948, s. 94. Także H. Rau­sch­ning, Die Revo­lu­tion des Nihi­li­smus. Kulisse und Wir­klich­keit im Drit­ten Reich, Zürich–New York 1938, s. 56, tam dys­ku­syjna teza o Hitle­rze jako poli­tyku opor­tu­ni­stycz­nym, budu­ją­cym w Mein Kampf wize­ru­nek ruchu w ogóle, pozba­wio­nego cech dok­tryny czy też świa­to­po­glądu. [wróć]

14. Tego rodzaju głosy przy­wo­łał O. Plöckinger, Geschichte eines Buches…, s. 225–227, 228–240. Zna­lazł się tam m.in. tekst Hel­l­mu­tha von Ger­la­cha (1866–1935), publi­cy­sty o orien­ta­cji lewi­cowo-libe­ral­nej, zamiesz­czony na łamach „Die Weltbühne”, 14 czerwca 1932 roku, s. 875. Po zapre­zen­to­wa­niu głów­nych tez Mein Kampf von Ger­lach wyra­ził wąt­pli­wość, czy autor ma wszyst­kie klepki w porządku. Na obsza­rze kul­tury uwagę zwra­cał John Heart­field (właśc. Hel­mut Herz­feld, 1891–1968), komu­ni­zu­jący malarz, gra­fik, twórca i mia­ro­dajny przed­sta­wi­ciel poli­tycz­nego foto­mon­tażu. Wiele jego prac, nie­zwy­kle kry­tycz­nych wobec naro­do­wego socja­li­zmu, czer­pało inspi­ra­cję z książki Hitlera. [wróć]

15. Zob. H. Kurzke, Poli­ti­sche Essay­stik, [w:] H. Koop­mann (Hg.), Tho­mas Mann – Hand­buch, Frank­furt/M. 2005, s. 703. [wróć]

16. Wyda­nie pol­skie: T. Mann, Moje czasy. Eseje, wybór i wstęp H. Orłow­ski, Poznań 2002, s. 230–239. W tym zbio­rze szkic nosi tytuł: Mowa na rzecz Nie­miec. [wróć]

17. Tamże, s. 238. [wróć]

18. Tamże, s. 244. [wróć]

19. T. Mann poku­sił się o cie­kawe pro­roc­two, pisząc: „U kresu poli­tyki Stre­se­manna stała i stoi poko­jowa rewi­zja trak­tatu wer­sal­skiego połą­czona ze świa­domą akcep­ta­cją Fran­cji i nie­miecko-fran­cu­skim soju­szem jako fun­da­men­tem poko­jo­wego ładu Europy”, tamże, s. 247. [wróć]

20. Wyda­nie pol­skie: T. Mann, Moje czasy…, s. 381–387. Zob. też na ten temat: T. Tem­ming, „Bru­der Hitler”? Zur Bedeu­tung des poli­ti­schen Tho­mas Mann. Essays und Reden aus dem Exil, Ber­lin 2008, pas­sim. [wróć]

21. T. Mann, Moje czasy…, s. 384. [wróć]

22. Pisarz osiadł na stałe w Los Ange­les i w latach 1940–1945 nagry­wał oso­bi­ście komen­ta­rze, które były reje­stro­wane na pły­tach, wysy­ła­nych drogą lot­ni­czą do Nowego Jorku. Stam­tąd za pośred­nic­twem tele­fonu kie­ro­wano je do sek­cji nie­miec­kiej BBC w Lon­dy­nie, skąd na falach radio­wych pły­nęły do Nie­miec w mniej wię­cej mie­sięcz­nych odstę­pach. Wyda­nie pol­skie: T. Mann, Nie­mieccy słu­cha­cze! Prze­mó­wie­nia radiowe z lat 1940–1945, Wro­cław 2018. [wróć]

23. Te i inne cytaty wg: G. Scholdt, Auto­ren über Hitler. Deut­sch­spra­chige Schri­ft­stel­ler und ihr Bild vom „Führer” 1919–1945, Bonn 1993, s. 356–370. [wróć]

24. Frag­menty raportu: O. Plöckinger, Geschichte eines Buches…, s. 217. [wróć]

25. W lite­ra­tu­rze przed­miotu można zna­leźć rów­nież pogląd prze­ciwny. Np. K. Lange, Hitlers…, s. 10, 144–147, na pod­sta­wie szcze­gó­ło­wych badań doszedł do wnio­sku, że Mein Kampf nie czy­tali nawet naj­bliżsi współ­pra­cow­nicy Hitlera. Histo­ryk zapy­tał, jak zatem mogli to robić sze­re­gowi człon­ko­wie ruchu nazi­stow­skiego, nie wspo­mi­na­jąc już o rze­szy bez­par­tyj­nych. [wróć]

26. Zob. mel­dunki nr 140 z 11 listo­pada 1940 roku, nr 156 z 23 stycz­nia 1941 roku, nr 262 z 23 lutego 1942 roku, [w:] Mel­dun­gen aus dem Reich…, t. 5, s. 1753; t. 6, s. 1928; t. 9, s. 3353–3354. [wróć]

27. Zob. mel­dunki nr 27 z 11 grud­nia 1939 roku, nr 29 z 15 grud­nia 1939 roku, nr 77 z 15 kwiet­nia 1940 roku, [w:] Mel­dun­gen aus dem Reich…, t. 3, s. 554, 573; t. 4, s. 995. [wróć]

28. Zob. O. Plöckinger, Geschichte eines Buches…, s. 37. [wróć]

29. Taki sza­cu­nek licz­bowy zna­lazł się w komen­ta­rzu do filmu doku­men­tal­nego Mein Kampf. Das gefährliche Buch, reż. M. Olden­burg, Niemcy 2015. Pokrywa się to z wyni­kami dwóch badań ankie­to­wych, które ame­ry­kań­skie wła­dze oku­pa­cyjne prze­pro­wa­dziły na tere­nie Nie­miec w latach 1946 i 1947. Można te dane uznać nawet za zani­żone, gdyż w ówcze­snej sytu­acji miesz­kańcy Nie­miec raczej nie­chęt­nie przy­zna­wali się do lek­tury Mein Kampf. Zob. też: por­tal inter­ne­towy Axel Sprin­ger SE, Welt. Geschichte, Sechs Fak­ten zu „Mein Kampf”, die man ken­nen sol­lte, data publi­ka­cji: 8 stycz­nia 2016 roku https://www.welt.de/geschichte/zwe­iter-welt­krieg/article150742063/Sechs-Fak­ten-zu-Mein-Kampf-die-man-ken­nen-sol­lte.html [dostęp: 10.09.2021]. [wróć]

30. W. Chur­chill (1874–1965), bry­tyj­ski mąż stanu, pre­mier Wiel­kiej Bry­ta­nii (1940–1945; 1951–55), miał czy­tać Mein Kampf we frag­men­tach już w latach dwu­dzie­stych XX wieku. Dora­dzał mu wtedy amba­sa­dor Wiel­kiej Bry­ta­nii w Niem­czech w latach 1928–1933, Horace Rum­bold (1869–1941). Dyplo­mata, zna­jący dosko­nale język nie­miecki, prze­stu­dio­wał książkę Hitlera w ory­gi­nale i nie miał wąt­pli­wo­ści, że to lek­tura o nie­bez­piecz­nej tre­ści. Podobny pogląd repre­zen­to­wał Robert Van­sit­tart (1881–1957), w latach 1930–1938 stały pod­se­kre­tarz stanu w bry­tyj­skim Mini­ster­stwie Spraw Zagra­nicz­nych, następ­nie odsu­nięty przez pre­miera Cham­ber­la­ina na mało zna­czące sta­no­wi­sko głów­nego doradcy rządu. Postawa Rum­bolda i Van­sit­tarta była cha­rak­te­ry­styczna dla spo­rej grupy dyplo­ma­tów w róż­nych pań­stwach, któ­rzy czę­sto znacz­nie wyraź­niej niż ich prze­ło­żeni widzieli nie­bez­pie­czeń­stwo wyzie­ra­jące z kart książki Hitlera. Jed­nak to nie oni – niemi świad­ko­wie fatal­nego biegu wyda­rzeń – podej­mo­wali klu­czowe decy­zje. Do oceny Mein Kampf Chur­chill powró­cił po zakoń­cze­niu dru­giej wojny świa­to­wej w swo­jej sze­ścio­to­mo­wej publi­ka­cji The Second World War, wyda­nej w latach 1948–1953. W tomie pierw­szym zna­la­zło się nastę­pu­jące zda­nie o książce Hitlera: To był nowy Koran wiary i wojny: napu­szony, roz­wle­kły, nie­zgrabny, ale brze­mienny swoim prze­sła­niem, New York 1986, s. 50. Autor nie zadał jed­nak pyta­nia, dla­czego takie prze­sła­nie zostało zlek­ce­wa­żone… [wróć]

31. D. Ben Gurion (1886–1973), żydow­ski i izra­el­ski poli­tyk, przy­wódca ruchu syjo­ni­stycz­nego, jeden z zało­ży­cieli Izra­ela, pierw­szy pre­mier tego pań­stwa w latach 1948–1954. Miał on prze­czy­tać Mein Kampf w 1934 roku i po lek­tu­rze dojść do wnio­sku, że ta książka i cała poli­tyka Hitlera sta­no­wią zagro­że­nie dla narodu żydow­skiego. Na ten temat: A. Vit­kine, Mein Kampf…, s. 83. [wróć]

32. E. Pacelli (1876–1958), wło­ski duchowny, w latach 1939–1958 papież Pius XII. Dzięki wie­lo­let­niemu poby­towi w Niem­czech (jako nun­cjusz papie­ski w Bawa­rii w latach 1917–1925, a także w Repu­blice Weimar­skiej w latach 1920–1929) poznał dobrze ruch naro­do­wo­so­cja­li­styczny, okre­śla­jąc go już w 1924 roku jako „być może naj­bar­dziej nie­bez­pieczną here­zję naszego czasu”. Jako sekre­tarz stanu Sto­licy Apo­stol­skiej dopro­wa­dził w 1933 roku do pod­pi­sa­nia kon­kor­datu z Niem­cami. Na jego wnio­sek przy­stą­piono w 1934 roku do ana­lizy zawar­to­ści Mein Kampf. Z opra­co­wa­nia, które powstało w 1935 roku, wyni­kała jed­no­znacz­nie dys­kwa­li­fi­ku­jąca ocena; doku­ment ten zna­lazł się w: O. Plöckinger (Hg.), Schlüsseldokumente zur inter­na­tio­na­len Rezep­tion von „Mein Kampf”, Stut­t­gart 2016, s. 83–161. Na tej pod­sta­wie waty­kań­ska Kon­gre­ga­cja Świę­tego Ofi­cjum uznała książkę Hitlera za rasi­stow­ską, ale jej nie zaka­zała, jak to stało się z publi­ka­cją A. Rosen­berga Mit XX wieku. Pius XII, podob­nie jak jego poprzed­nik Pius XI, nie zde­cy­do­wał się na jed­no­znaczne i cało­ściowe potę­pie­nie naro­do­wego socja­li­zmu. W Waty­ka­nie uznano, że mogłoby to jesz­cze bar­dziej pogor­szyć poło­że­nie nie­miec­kich kato­li­ków, poza tym uzna­wano komu­nizm za znacz­nie więk­sze od nazi­zmu nie­bez­pie­czeń­stwo, zagra­ża­jące Kościo­łowi i ludz­ko­ści. [wróć]

33. G. Orwell (właśc. Eric Arthur Blair, 1903–1950), bry­tyj­ski pisarz i publi­cy­sta, uczest­nik hisz­pań­skiej wojny domo­wej po stro­nie repu­bli­ka­nów, pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej redak­tor BBC i kore­spon­dent wojenny we Fran­cji w 1945 roku. Autor felie­to­nów, ese­jów i recen­zji, a także kilku powie­ści, z któ­rych dwie zdo­były mię­dzy­na­ro­dowy roz­głos: Fol­wark zwie­rzęcy i 1984. Dzieła te z gatunku poli­ti­cal fic­tion, prze­ka­zują meta­fo­ryczny obraz tota­li­tar­nego pań­stwa. [wróć]

34. G. Orwell, Review of Mein Kampf, „The New English Weekly”, 21 marca 1940 roku, wer­sja inter­ne­towa [dostęp: 12 stycz­nia 2019 roku]. Angiel­ski pisarz pozwo­lił sobie na gry­zącą iro­nię, pisząc, że Hitler ma w sobie coś głę­boko pocią­ga­ją­cego; wystar­czy popa­trzeć na jego zdję­cie zamiesz­czone w angiel­skim wyda­niu Mein Kampf: To pate­tyczna, podobna do psiej mordy, twarz czło­wieka cier­pią­cego nie dające się tole­ro­wać krzywdy. W ten spo­sób odtwa­rza się na nie­zli­czo­nych wize­run­kach [postać] ukrzy­żo­wa­nego Chry­stusa i nie ma wąt­pli­wo­ści, że Hitler tak widzi samego sie­bie. [wróć]

35. G. Jones (1905–1935), bry­tyj­ski (walij­ski) dzien­ni­karz i pisarz poli­tyczny, w latach 1930–1933 doradca do spraw zagra­nicz­nych Davida Lloyda Geo­rge’a, byłego pre­miera Wiel­kiej Bry­ta­nii. W tychże latach przed­się­wziął trzy podróże do ZSRR, pod­czas trze­ciej z nich (marzec 1933 roku) odbył pie­szą wędrówkę po ukra­iń­skich wsiach, obser­wu­jąc zja­wi­sko głodu na ogromną skalę. Jego rela­cje w pra­sie bry­tyj­skiej, a następ­nie ame­ry­kań­skiej zde­rzyły się z repor­ta­żami Wal­tera Duranty’ego (1884–1957), czo­ło­wego dzien­ni­karza anglo­ame­ry­kań­skiego, wie­lo­let­niego (1922–1936) kore­spon­denta „New York Timesa” w Moskwie, który z roz­my­słem baga­te­li­zo­wał roz­miary śmierci gło­do­wej w ZSRR. W reak­cji na donie­sie­nia Jonesa wła­dze radziec­kie oskar­żyły go o szpie­go­stwo i zaka­zały wjazdu na tery­to­rium ZSRR. Po wizy­cie w ZSRR i w Niem­czech Jones udał się do nowo powsta­łego pań­stewka Man­dżu­kuo, aby tam badać stan sto­sun­ków radziecko-japoń­skich. W nie­ja­snych oko­licz­no­ściach został porwany i zamor­do­wany przez bandę; podej­rzewa się udział w zbrodni NKWD. Na temat życia i śmierci G. Jonesa powstały dwie publi­ka­cje pióra jego sio­strze­nicy. Zob.: M. Col­ley, Gareth Jones: A Man­chu­kuo Inci­dent, Newark 2001; More Than a Grain of Truth: The Bio­gra­phy of Gareth Richard Vau­ghan Jones, Newark 2006. Walij­ski dzien­ni­karz stał się rów­nież boha­te­rem filmu fabu­lar­nego A. Hol­land Oby­wa­tel Jones (Mr. Jones), Pol­ska–Wielka Bry­ta­nia–Ukra­ina 2019. [wróć]

36. O odzwier­cie­dle­niu losów G. Jonesa w Fol­warku zwie­rzę­cym G. Orwella zob. M. Wle­kły, Gareth Jones. Czło­wiek, który wie­dział za dużo, Kra­ków 2019, s. 266–273. [wróć]

37. Trans­kryp­cja nota­tek G. Jonesa, [w:] https//www.gare­th­jo­nes.org/_2diary/goeb­bels.htm [dostęp: 20.12.2019 roku] J. Goeb­bels poświę­cił temu spo­tka­niu w swo­ich Dzien­ni­kach nie­wielką notatkę: „Długa roz­mowa z sekre­ta­rzem Lloyda Geo­rge’a. Przy­je­chał stu­dio­wać do Nie­miec. Mądra główka. Opo­wiada straszne rze­czy o Rosji Radziec­kiej”. Die Tagebücher von Joseph Goeb­bels, Im Auftrag des Insti­tuts für Zeit­ge­schichte und mit Unterstützung des Sta­atli­chen Archi­vdien­stes Rus­slands, hrsg. von E. Fröhlich, cz. I, t. 2/III, München 2006, zapis z 24 lutego 1933 roku, s. 135. [wróć]

38. G. Jones, Wor­kless Mil­lions of Ger­many, „The Western Mail & South Wales”, Febru­ary 21st. 1933, [w:] https//www.gare­th­jo­nes.org/german_articles/welshman_looks_at_europe_6.htm [dostęp: 20.12.2019]; How Ger­many tac­kles Unem­ploy­ment, tamże… /welshman_looks_at_europe_7.htm [dostęp: 20.12.2019]. [wróć]

39. G. Jones, Cam­pa­ign of Hatred Aga­inst The Jews, „The Western Mail & South Wales”, June 7th 1933, [w:] https//www.gare­th­jo­nes.org/german_articles/impres­sions [dostęp: 20.12.2019]. Autor nawią­zy­wał nie­wąt­pli­wie do A. Hitler, Mein Kampf…, s. 732–733. [wróć]

40. O. Plöckinger, Geschichte eines Buches…, s. 514–515. Autor wpraw­dzie przy­wo­łał infor­ma­cję podaną w marcu 2001 roku przez Sza­mila Suł­ta­nowa, depu­to­wa­nego do rosyj­skiej Dumy o orien­ta­cji nacjo­na­li­stycz­nej, że Sta­lin zapo­znał się z zawar­to­ścią Mein Kampf już w 1928 roku, ale dodał, iż bra­kuje na to prze­ko­nu­ją­cych dowo­dów. [wróć]

41. T. Neu­bauer (1890–1945), nie­miecki poli­tyk i publi­cy­sta, począt­kowo w Nie­miec­kiej Par­tii Demo­kra­tycz­nej (DDP), następ­nie w Nie­za­leż­nej Socja­li­stycz­nej Par­tii Nie­miec (USPD), od 1920 roku w Komu­ni­stycz­nej Par­tii Nie­miec (KPD), z któ­rej ramie­nia pia­sto­wał w latach 1924–1933 man­dat depu­to­wa­nego do Reich­stagu. Po doj­ściu Hitlera do wła­dzy wie­lo­krot­nie osa­dzany w wię­zie­niu i obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, po zwol­nie­niu w 1939 roku zwią­zał się z komu­ni­styczną kon­spi­ra­cją anty­na­zi­stow­ską. Aresz­to­wany w 1944 roku, został posta­wiony przed sądem, ska­zany na śmierć i stra­cony. [wróć]

42. G. Zinow­jew (1883–1936), rosyj­ski socjal­de­mo­krata i komu­ni­sta o korze­niach żydow­skich, czo­łowy dzia­łacz bol­sze­wicki, w latach 1921–1926 czło­nek Biura Poli­tycz­nego Wszech­związ­ko­wej Komu­ni­stycz­nej Par­tii Bol­sze­wi­ków (WKP(b)), w latach 1919–1926 prze­wod­ni­czący Komi­tetu Wyko­naw­czego Mię­dzy­na­ro­dówki Komu­ni­stycz­nej. Bli­ski współ­pra­cow­nik W. Lenina, został przez Sta­lina oskar­żony o frak­cyj­ność, stop­niowo mar­gi­na­li­zo­wany, w 1932 roku usu­nięty z WKP(b), zesłany do Kusta­naju (pół­nocny Kazach­stan), gdzie pra­co­wał nad prze­kła­dem Mein Kampf. W 1933 roku przy­wró­cony w pra­wach członka par­tii, w 1934 roku ponow­nie usu­nięty z par­tii, aresz­to­wany i ska­zany na 10 lat wię­zie­nia. W 1936 roku został znowu posta­wiony przed sądem w pierw­szym poka­zo­wym pro­ce­sie moskiew­skim prze­ciwko „ter­ro­ry­stycz­nemu, kontr­re­wo­lu­cyj­nemu blo­kowi troc­ki­stow­sko-zinow­je­wow­skiemu”. Ska­zany na śmierć, stra­cony, w 1988 roku zre­ha­bi­li­to­wany. [wróć]

43. Taki pogląd wyra­ził A. Watlin w arty­kule „Меін Кампф”. Что делать? Граніцы растерянності наукі перед экстремізмом, „Гефтер”, wyda­nie inter­ne­towe z 24 grud­nia 2014 roku, http://gefter.ru/archive/13902 [dostęp: 15.07.2019]. [wróć]

44. Sze­rzej na ten temat: O. Plöckinger, Geschichte eines Buches…, s. 520–523. Autor usta­lił, że egzem­pla­rza tłu­ma­cze­nia Mein Kampf, nale­żą­cego do Sta­lina, nie ma w zaso­bie jego biblio­teki, prze­ka­za­nej do Rosyj­skiego Archi­wum Histo­rii Spo­łeczno-Poli­tycz­nej (RGA­SPI). Wedle wszel­kiego praw­do­po­do­bień­stwa egzem­plarz ten znaj­duje się w Archi­wum Pre­zy­denta Fede­ra­cji Rosyj­skiej i jest prak­tycz­nie nie­do­stępny. W RGA­SPI można nato­miast zna­leźć egzem­plarz nale­żący nie­gdyś do Micha­iła Kali­nina (1875–1946), prze­wod­ni­czą­cego Rady Naj­wyż­szej ZSRR. Wśród odręcz­nych uwag, poczy­nio­nych na egzem­plarzu przez Kali­nina, jest rów­nież i taka: „[książka] Bogata w słowa, ale pusta w tre­ści, musi się jed­nak podo­bać drob­nym sprze­daw­com ulicz­nym, koł­tu­nom, dla kapi­tału finan­so­wego to cenne odkry­cie”, tamże, s. 523. [wróć]

45. Jak wynika z infor­ma­cji zacho­wa­nych w RGA­SPI, Zinow­jew uskar­żał się na kło­poty trans­la­tor­skie. Zapi­sał m.in.: Hitler mówi i pisze nie jak nor­malni ludzie, lecz jak Pytia, nie­ja­sno i zawile. Cza­sem komen­tuje on pro­blem wła­ści­wie pod wzglę­dem języ­ko­wym, głów­nie wtedy, gdy zaj­muje się obsza­rem grup spo­łecz­nych i „filo­zo­fo­wa­niem”. Cza­sem jed­nak Hitler jest zain­te­re­so­wany tym, aby pre­zen­to­wać swoje obja­wie­nia w świa­do­mie zawi­kła­nej for­mie, aby można było inter­pre­to­wać tak albo tak. Cyt. wg: O. Plöckinger, Geschichte eines Buches…, s. 521. [wróć]

46. Tekst stu­dium Zinow­jewa, zaty­tu­ło­wany Библя германских фашистов, napi­sany zapewne nieco póź­niej po prze­tłu­ma­cze­niu Mein Kampf, wydał w wer­sji nie­miec­ko­ję­zycz­nej O. Plöckinger (Hg.), Schlüsseldokumente…, s. 17–73. [wróć]

47. Tamże, s. 17–18. [wróć]

48. Tamże, s. 73. [wróć]

49. Zob. na ten temat: L. Besy­mien­ski, Sta­lin und Hitler. Das Poker­spiel der Dik­ta­to­ren, Ber­lin 2002, s. 20–21; O. Plöckinger, Geschichte eines Buches…, s. 534–541. [wróć]

50. K. Radek (właśc.: K. Sobel­son, 1885–1939), pol­ski Żyd, aktywny dzia­łacz pol­skiego i mię­dzy­na­ro­do­wego ruchu robot­ni­czego o orien­ta­cji socjal­de­mo­kra­tycz­nej a następ­nie komu­ni­stycz­nej, bły­sko­tliwy i płodny publi­cy­sta, bli­ski współ­pra­cow­nik W. Lenina, współ­or­ga­ni­zo­wał w marcu 1917 roku jego prze­wie­zie­nie w zaplom­bo­wa­nym wago­nie kole­jo­wym przez tery­to­rium Nie­miec do Rosji. Uczest­nik prze­wrotu bol­sze­wic­kiego w 1917 roku wysłany przez Lenina po zakoń­cze­niu pierw­szej wojny świa­to­wej do Nie­miec w celu roz­nie­ce­nia rewo­lu­cji komu­ni­stycz­nej. W okre­sie wojny pol­sko-bol­sze­wic­kiej 1919–1920 kie­ro­wał anty­pol­ską pro­pa­gandą komu­ni­styczną. W latach 1919–1924 czło­nek naj­wyż­szych władz par­tyj­nych i pań­stwo­wych ZSRR oraz Mię­dzy­na­ro­dówki Komu­ni­stycz­nej. Począt­kowo zwo­len­nik L. Troc­kiego zmie­nił cał­ko­wi­cie front i stał się gor­li­wym pro­pa­ga­to­rem kultu Sta­lina. Nie uchro­niło go to przed repre­sjami: w 1928 roku został pozba­wiony funk­cji par­tyj­nych i pań­stwo­wych, oddany pod sąd i ska­zany na sybe­ryj­skie zesła­nie. Nie­spo­dzie­wa­nie powró­cił do Moskwy po roku i zna­lazł zatrud­nie­nie we wła­dzach WKP(b) i pra­sie par­tyj­nej, spra­wo­wał także funk­cje dorad­cze. Wystę­po­wał z wła­ściwą sobie gwał­tow­no­ścią nie tylko prze­ciwko Troc­kiemu, ale też innym bli­skim towa­rzy­szom, w tym rów­nież prze­ciw G. Zinow­je­wowi. Mimo to w 1936 roku sta­nął ponow­nie przed sądem, przy­znał się do naj­bar­dziej fan­ta­stycz­nych prze­wi­nień i zbrodni, co przy­nio­sło mu rela­tyw­nie niski wyrok: 10 lat pozba­wie­nia wol­no­ści. Zgi­nął w wię­zie­niu na Uralu udu­szony przez kry­mi­na­li­stę nasła­nego przez NKWD. [wróć]

51.Deutsch­land und die Sow­je­tu­nion 1933–1941. Doku­mente aus rus­si­schen und deut­schen Archi­ven, heraus­ge­ge­ben von S. Slutsch und C. Tischler, München 2014, t. 1/1, dok. nr 64, s. 292–299. Omó­wie­nie tego doku­mentu: K. Rak, Pił­sud­ski mię­dzy Sta­li­nem i Hitle­rem, War­szawa 2020, s. 725–728. [wróć]

52. Tłu­ma­cze­nie Mein Kampf dostar­czył Borys Dwin­skij z oso­bi­stego sekre­ta­riatu Sta­lina. Radziecki dyk­ta­tor miał ze szcze­gólną uwagą stu­dio­wać frag­ment doty­czący porzu­ce­nia przez Niemcy dotych­cza­so­wego kie­runku eks­pan­sji i koniecz­no­ści zwró­ce­nia się ku wscho­dowi w celu zdo­by­wa­nia prze­strzeni życio­wej. Zob. D. Woł­ko­go­now, Sta­lin, War­szawa 1999, t. 2, s. 22. [wróć]