Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Więzień obozu w Auschwitz opowiada, jak odnalazł w życiu wdzięczność, dobroć i nadzieję. Jest to historia jego życia. Momentami bywa ona przygnębiająca, dużo w niej smutku, żalu i bólu. Jednak koniec końców jest w niej widoczne szczęście. Ponadstuletni Eddie Jaku uważa, że jest ono tym, co każdy z nas może wybrać, i pokazuje, jak to zrobić.
„Mój drogi Nowy Przyjacielu! Przeżyłem sto lat i wiem, co to znaczy patrzeć złu w oczy, i też wiem, jak to jest, kiedy w oczy spogląda zło. Widziałem najgorsze oblicze ludzkości, horror obozów śmierci, wysiłki nazistów, żeby pozbawić mnie i moich pobratymców życia. Jednak teraz uważam się za najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Przez te wszystkie lata nauczyłem się jednej rzeczy: życie może być piękne, jeśli się je takim uczyni”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 140
Książka ukazała się po raz pierwszy w 2020 roku w Australii nakładem Pan Macmillan Australia Pty Ltd.
Tytuł oryginału: The Happiest Man on Earth
Przekład: Katarzyna Lipnicka-Kołtuniak
Pomysł okładki: Laura Thomas, Pan Macmillan Australia
Projekt okładki: Tom Bauer
Redaktor prowadzący: Bożena Zasieczna
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Redakcja językowa: Paulina Płatkowska/Słowne Babki
Korekta: Monika Marczyk/Słowne Babki
Copyright © Eddie Jaku 2020
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych i przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu bez pisemnej zgody posiadacza praw.
ISBN 978-83-287-1823-4
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
fragment
Dla przyszłych pokoleń
Nie podążaj za mną, mogę dobrze nie prowadzić,
Nie idź przede mną, mogę nie podążyć za Tobą,
Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem
– Anonim
Mój drogi Nowy Przyjacielu! Przeżyłem sto lat i wiem, co to znaczy spojrzeć złu w oczy, i też wiem, jak to jest, kiedy w oczy spogląda zło. Widziałem najgorsze oblicze ludzkości, horror obozów śmierci, wysiłki nazistów, żeby pozbawić mnie i moich pobratymców życia. Jednak teraz uważam się za najszczęśliwszego człowieka na Ziemi. Przez te wszystkie lata nauczyłem się jednej rzeczy: życie może być piękne, jeśli się je takim uczyni.
Opowiem Ci moją historię. Momentami bywa ona niewesoła, dużo w niej smutku, ogromnego żalu i bólu. Jednak koniec końców jest to historia pełna szczęścia, ponieważ szczęście to jest coś, na co sami możemy postawić, wybrać je. A ten wybór zależy od Ciebie. Pokażę Ci, jak tego dokonać.
Jest wiele cenniejszych rzeczy niż pieniądze.
Urodziłem się w 1920 roku w Lipsku, we wschodnich Niemczech. Nazywałem się Abraham Salomon Jakubowicz, ale przyjaciele wołali na mnie Adi, żeby było krócej. Po angielsku to imię wymawia się jak Eddie. Proszę więc, Drogi Przyjacielu, mów mi Eddie.
Byliśmy kochającą się rodziną, dużą rodziną. Mój ojciec, Isidore, miał czterech braci i trzy siostry, a moja mama, Lina, była jednym z trzynaściorga dzieci. Wyobraź sobie, jakąż siłę miała moja babcia, która wychowała tyle dzieci! Przyszło jej jednak stracić syna w pierwszej wojnie światowej, Żyda, który poświęcił swoje życie dla Niemiec. Również męża, mojego dziadka, kapelana wojskowego, który nigdy nie powrócił z wojny. Mój ojciec był tak dumnym obywatelem Niemiec, jak tylko mógł nim być imigrant z Polski, który osiedlił się w Niemczech. Wyjechał z Polski jako praktykant mechaniki precyzyjnej, a w Niemczech pracował dla producenta maszyn do pisania Remington.
Ponieważ mówił dobrze po niemiecku, wyruszył do Ameryki, pracując na niemieckim statku handlowym. Doskonalił się w Ameryce w swoim zawodzie, ale tęsknił za rodziną i zdecydował się wrócić do Europy na innym niemieckim statku handlowym, by zobaczyć najbliższych. Zdążył się jednak załapać na pierwszą wojnę światową. A że podróżował z polskim paszportem, został internowany przez Niemców jako nielegalny imigrant. Jednak niemiecki rząd zorientował się, że ojciec jest uzdolnionym mechanikiem i został zwolniony z internowania, by pracować w fabryce ciężkiej broni w Lipsku. W tym czasie zakochał się w mojej matce Linie i w końcu został w Niemczech po pierwszej wojnie światowej. Otworzył fabrykę w Lipsku, ożenił się z moją matką i wkrótce urodziłem się ja. Dwa lata później na świat przyszła moja młodsza siostra, Johanna. Nazywaliśmy ją Henni, żeby było krócej. Nic nie mogło zachwiać patriotyzmem ojca i jego dumą z Niemiec. Uważaliśmy się w pierwszej kolejności za Niemców, w drugiej kolejności za Niemców, a dopiero potem za Żydów. Nasza religia nie wydawała nam się aż tak ważna jak bycie dobrymi obywatelami w naszym Lipsku. Kultywowaliśmy naszą tradycję i obchodziliśmy nasze święta, ale byliśmy lojalni w stosunku do Niemiec i kochaliśmy ten kraj. Czułem ogromną dumę, że pochodzę z Lipska, miasta będącego kolebką sztuki i kultury od ośmiuset lat, chlubiącym się jedną z najstarszych orkiestr symfonicznych na świecie. Miasta, które było inspiracją dla Jana Sebastiana Bacha, Clary Schumann, Felixa Mendelssohna, pisarzy, poetów i takich filozofów jak Johann Wolfgang Goethe, Gottfried Wilhelm Leibniz, Friedrich Nietzsche oraz wielu innych.
Przez stulecia Żydzi stanowili integralną część fabrycznego społeczeństwa Lipska. Od średniowiecza dniem targowym pozostawał piątek, a nie sobota, by umożliwić żydowskim kupcom wzięcie w nim udziału, jako że nie można nam pracować w soboty, w żydowski szabas. Prominentni żydowscy obywatele i filantropi z Lipska mieli swój wkład w to miasto, jak i w żydowską społeczność, wznosząc tam jedne z najpiękniejszych synagog w Europie. Harmonia stanowiła integralną część składową naszego życia. A takie życie to raj dla dziecka. Pięć minut piechotą od domu mieliśmy zoo, znane wówczas na świecie z najliczniejszego na świecie stada lwów, które w tamtejszych warunkach naturalnie się powiększało. Czy możesz sobie wyobrazić, jakież to było niesamowite dla małego chłopca? Dwa razy do roku odbywały się w mieście wielkie targi, na które ojciec regularnie mnie zabierał, te same, które przyczyniały się do tego, że Lipsk plasował się wśród najbogatszych i najbardziej rozwiniętych kulturowo miast w Europie. Jego położenie oraz waga jako miasta handlowego przyczyniały się do rozpowszechniania się tam nowych technologii i idei. Powstały w mieście uniwersytet, drugi najstarszy uniwersytet w Niemczech, został założony już w 1409 roku. W 1650 roku wyszła tu pierwsza na świecie gazeta codzienna. To było miasto książek, muzyki i opery. Jako mały chłopiec święcie wierzyłem, że jestem częścią najbardziej oświeconego, kulturalnego, wyrafinowanego – a na pewno, wykształconego – społeczeństwa na całym świecie. Jakże się myliłem.
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz