Niewierni wierni - Sowa Kazimierz - ebook + książka

Niewierni wierni ebook

Sowa Kazimierz

4,4

Opis

Odliczanie przed wybuchem, czyli rozmowy księdza Kazimierza Sowy o prawdziwym Kościele, który toczony ciężką chorobą nie kwapi się do rachunku sumienia. Dlatego ksiądz Sowa nie doczekawszy się skruchy, sam diagnozuje pacjenta.

„Wielu księży zdaje się zakładać, że słuchają ich idioci” – usłyszał ksiądz Kazimierz Sowa w jednej z wielu poruszających rozmów, które znalazły się w tej książce. A rozmawiał albo z osobami wierzącymi, albo takimi, które doceniają pozytywną rolę, jaką Kościół może odgrywać w życiu społecznym. Siła tych rozmów wynika m.in. z tego, że autor ma przywilej oglądania Kościoła od wewnątrz jako ksiądz i z dystansu jako aktywny publicysta i komentator życia polityczno-społecznego. Również dlatego padają tu pytania i stwierdzenia, które zwykle nie wychodzą poza prywatne rozmowy.

Ksiądz Sowa i jego rozmówcy rozkładają na czynniki pierwsze wszystkie grzechy główne duchownych. Ale „Niewierni wierni” przedstawiają również propozycje (nieraz zaskakująco proste), które pozwoliłyby zatrzymać proces rozkładu polskiego Kościoła. Bo świat byłby lepszy, gdyby spełniły się choćby niektóre postulaty rozmówców autora. Przynajmniej w sprawie bezwzględnego rozliczenia pedofilii, przejrzystości finansów, uznania praw osób nieheteronormatywnych czy wreszcie oddzielenia Kościoła od państwa. Radykalne? A może uzdrawiające?

 

Gdyby Kazimierz Sowa nie był księdzem, pewnie zostałby lekarzem. Ta książka to zapis szerokiej diagnozy Kościoła, który właśnie został przeniesiony ze zwykłego szpitalnego łóżka na oddział intensywnej terapii. Ksiądz Sowa przykłada stetoskop w wiele miejsc, próbując ustalić, co tak naprawdę się stało, i ciągle ma nadzieję, że to jeszcze nie koniec.

PROF. MARCIN MATCZAK, UNIWERSYTET WARSZAWSKI

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 434

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (33 oceny)
18
11
3
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Teresa1952

Nie oderwiesz się od lektury

wiele nurtujących mnie spraw dotyczących postępowania ludzi kościoła wyjaśniła ta lektura
00
suchypoziom

Nie oderwiesz się od lektury

świetna diagnoza rzeczywistości
00
LiliannaFP

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam wszystkim. Książka naprawdę godna uwagi. Trafnie opisane problemy kościoła , Polski z różnymi punktami widzenia.
00
MariaWojtkowiak

Nie oderwiesz się od lektury

Brak słów. Wybieram świeckie państwo.
00

Popularność




Od au­tora

Kiedy 20 stycz­nia 2016 roku je­den z po­li­ty­ków opu­bli­ko­wał na Twit­te­rze cy­tat z wy­po­wie­dzi bi­skupa: „Na­stą­pił ogromny prze­łom. Po woj­nie nie było jesz­cze ta­kiego zjed­no­cze­nia pań­stwa i Ko­ścioła”, po­my­śla­łem, że to zwy­kła uprzej­mość. Jed­nak szybko oka­zało się, że to coś wię­cej. Tym po­li­ty­kiem był prze­cież Mar­sza­łek Sejmu RP Ma­rek Kuch­ciń­ski, a bi­sku­pem – Prze­wod­ni­czący Kon­fe­ren­cji Epi­sko­patu Pol­ski ar­cy­bi­skup Sta­ni­sław Gą­decki. Na­wet data wpisu nie była przy­pad­kowa – od trzech mie­sięcy rzą­dziło już Prawo i Spra­wie­dli­wość, a od po­nad pół roku urząd Pre­zy­denta RP spra­wo­wał po­li­tyk tej par­tii An­drzej Duda. Ni­komu za­tem nic się nie wy­rwało.

Przy­glą­dam się zmia­nom, które za­cho­dziły i za­cho­dzą w Pol­sce i Ko­ściele z kilku per­spek­tyw: jako ob­ser­wa­tor i ak­tywny uczest­nik ży­cia pu­blicz­nego, a przez lata dzien­ni­karz i pu­bli­cy­sta, oraz jako ksiądz – przed­sta­wi­ciel Ko­ścioła in­sty­tu­cjo­nal­nego (co pew­nie nie­jed­nego hie­rar­chę przy­pra­wia o ból głowy). Jakby tego było mało, od po­czątku wol­nej Pol­ski zwią­zany by­łem i na­dal je­stem – tak ro­dzin­nie, jak i to­wa­rzy­sko – z róż­nymi śro­do­wi­skami po­li­tycz­nymi. Dla­tego nie za­mie­rzam uda­wać, że do roz­mów, które prze­pro­wa­dza­łem do tej książki, pod­cho­dzi­łem bez­na­mięt­nie i obiek­tyw­nie. Nie! Ra­czej szu­ka­łem w nich od­po­wie­dzi na py­ta­nie, czy mój ob­raz Ko­ścioła, Pol­ski i świata nie jest zbyt pe­sy­mi­styczny, jed­no­wy­mia­rowy. Jed­no­cze­śnie, co mu­szą przy­znać na­wet naj­więksi moi kry­tycy, da­jąc so­bie prawo do dia­gno­zo­wa­nia i oceny rze­czy­wi­sto­ści, uni­kam wy­ko­rzy­sty­wa­nia am­bony czy oł­ta­rza do uza­sad­nia­nia mo­ich po­glą­dów i oby­wa­tel­skich wy­bo­rów. Zdaję so­bie sprawę, że za­równo do­bór roz­mów­ców, jak i pod­jęte te­maty mogą spo­tkać się z za­rzu­tem jed­no­stron­no­ści albo braku obiek­ty­wi­zmu. Mogę od­po­wie­dzieć tylko tak: chęt­nie prze­czy­tam po­dobne roz­mowy z tymi, któ­rzy dzi­siej­szy mo­del re­la­cji pań­stwo – Ko­ściół uwa­żają za wła­ściwy. Z tymi, któ­rych prze­ko­nują ka­za­nia i ho­mi­lie du­chow­nych wspie­ra­ją­cych sprzed oł­ta­rza po­li­ty­ków do­brej (czy ja­kiej­kol­wiek in­nej) zmiany. Chęt­nie też po­znam głęb­sze niż walka po­li­tyczna uza­sad­nie­nie wy­klu­cza­nia lu­dzi o od­mien­nej toż­sa­mo­ści czy in­nych po­glą­dach.

Ko­ściół w Pol­sce wciąż jest dla mnie jako chrze­ści­ja­nina i oby­wa­tela prze­strze­nią nie­zwy­kle ważną. Uwa­żam, że nie utra­cił spraw­czo­ści i na­dal jest in­sty­tu­cją z moc­nym man­da­tem spo­łecz­nym. Do­dat­kowo – zwłasz­cza na tle in­nych kra­jów za­chod­nio­eu­ro­pej­skich – in­sty­tu­cją na­dal ma­sową. Jed­no­cze­śnie wi­dzę, jak w ostat­nich la­tach tar­gają nim ko­lejne kry­zysy i jak musi sta­wić czoła no­wym wy­zwa­niom, z czym nie ra­dzi so­bie zbyt do­brze. Ba­da­nia opi­nii pu­blicz­nej, wy­ko­ny­wane za­równo przez ośrodki ze­wnętrzne, ko­mer­cyjne, jak i przez In­sty­tut Sta­ty­styki Ko­ścioła Ka­to­lic­kiego, wska­zują na przy­spie­sze­nie pro­ce­sów la­icy­za­cji oraz co­raz częst­sze od­rzu­ca­nie tra­dy­cyj­nych więzi z Ko­ścio­łem nie tylko przez lu­dzi mło­dych. Jed­no­cze­śnie okres rzą­dów pra­wicy po 2015 roku uczy­nił z Ko­ścioła swo­istego sprzy­mie­rzeńca i gwa­ranta zmian za­cho­dzą­cych w ży­ciu po­li­tycz­nym i spo­łecz­nym, co w gło­sze­niu Do­brej No­winy ra­czej prze­szka­dza, niż po­maga. I wła­śnie te zja­wi­ska są punk­tem wyj­ścia do roz­mów za­war­tych w tej książce.

Mo­imi roz­mów­cami byli lu­dzie wie­rzący i prak­ty­ku­jący, wciąż mocno trzy­ma­jący się Ko­ścioła jako prze­strzeni swo­jego ży­cia. Są wśród nich także ci, któ­rzy utra­cili wiarę lub zwąt­pili, ale szcze­rze mó­wią o tym, co ich dziś w Ko­ściele boli i co od niego od­py­cha. Je­stem im za tę szcze­rość nie­zwy­kle wdzięczny. Wresz­cie są i nie­wie­rzący, któ­rych re­flek­sja oraz ocena na­szej pol­skiej i re­li­gij­nej rze­czy­wi­sto­ści po­zwo­liła mi do­strzec i le­piej zro­zu­mieć pro­blemy, a także wy­zwa­nia, przed ja­kimi sto­imy. Mo­ich roz­mów­ców łą­czy spoj­rze­nie na Ko­ściół tu i te­raz. Dla­tego w na­szych roz­mo­wach jest sporo kry­ty­cy­zmu, ale nie bra­kuje rów­nież tego, co na­zwał­bym szu­ka­niem dróg wyj­ścia przez po­sta­wie­nie kilku po­stu­la­tów.

Ja­kie po­stu­laty wy­su­wali moi roz­mówcy? Pierw­szym jest ko­niecz­ność za­ak­cep­to­wa­nia swo­istej te­ra­pii szo­ko­wej. Bez ra­dy­kal­nego od­cię­cia się Ko­ścioła od do­raź­nej po­li­tyki zo­sta­niemy co naj­wy­żej za­kład­ni­kami ko­lej­nych rzą­dów i par­tyj­nych ukła­dów. Drugi po­stu­lat do­ty­czy osią­gnię­cia przej­rzy­sto­ści i ra­dy­kal­nego roz­gra­ni­cze­nia tego, co bo­skie, od tego, co ce­sar­skie. Za­koń­cze­nia in­stru­men­ta­li­za­cji re­li­gii przez róż­nej ma­ści spry­cia­rzy po­li­tycz­nych i ide­olo­gów. Roz­dział Ko­ścioła od pań­stwa (i od­wrot­nie) to szansa na ode­tchnię­cie świe­żym po­wie­trzem, któ­rego dziś nam bra­kuje. Po­dob­nie jak przy­zna­nie się do grze­chu pe­do­fi­lii w Ko­ściele i uzna­nie, że jest prze­stęp­stwem, za który na­leży wziąć od­po­wie­dzial­ność i z któ­rego na­leży się roz­li­czyć. Trze­cia su­ge­stia zwią­zana jest z mi­sją Ko­ścioła jako wspól­noty róż­nych lu­dzi – mu­simy pie­lę­gno­wać i prak­ty­ko­wać dia­log, bo tylko wtedy za­czniemy się wza­jem­nie słu­chać i sły­szeć. Ten pro­ces po­wi­nien roz­po­cząć się od góry – do­sko­nale wiemy, że Epi­sko­pat nie jest mo­no­li­tem, że po­szcze­gólni bi­skupi mają swoje zda­nie na te­mat ta­kich czy in­nych zja­wisk spo­łecz­nych, po­li­tycz­nych, a na­wet re­li­gij­nych. Chciał­bym kie­dyś po­słu­chać ich otwar­tej dys­ku­sji, a nie tylko wie­dzieć o niej z dru­giej ręki.

Ta książka po­wstała też po to, że­by­śmy w Ko­ściele usły­szeli: Wię­cej od­wagi! Tak, wię­cej od­wagi, Ko­le­dzy Księża, wię­cej od­wagi, Bra­cia Bi­skupi, wię­cej od­wagi, Lu­dzie Świeccy! Bez tego nie ma wspól­noty! A z od­wagą musi iść sza­cu­nek, dla­tego moje roz­mowy nie sku­piają się na pięt­no­wa­niu ko­go­kol­wiek, tylko na wska­za­niu ognisk cho­roby i na kon­klu­zji – bez za­apli­ko­wa­nia le­kar­stwa pa­cjent może nie prze­żyć, a w naj­lep­szym przy­padku pój­dzie po­szu­kać ra­tunku gdzie in­dziej. Tych „wy­pro­szo­nych” z Ko­ścioła jest już i tak zbyt wielu.

Wszyst­kim roz­mów­com ser­decz­nie dzię­kuję za za­ufa­nie, życz­li­wość i wspar­cie. Spo­tka­nia z Wami w róż­nych miej­scach Pol­ski i Eu­ropy były nie tylko przy­jem­no­ścią, ale i wielką in­spi­ra­cją do ko­lej­nych prze­my­śleń i nie­oczy­wi­stych wnio­sków.

Szcze­gólne po­dzię­ko­wa­nia kie­ruję do wspa­nia­łego ze­społu Wiel­kiej Li­tery: pań Mo­niki Mielke, Mo­niki Koch i Elż­biety Ła­nik oraz Pawła Fą­fary za przy­ję­cie mo­jego po­my­słu i cenne uwagi pod­czas re­dak­cji książki.

Ni­skie ukłony skła­dam Bo­ry­sowi Fio­do­ro­wi­czowi, jed­nemu z mo­ich ulu­bio­nych współ­cze­snych ar­ty­stów, któ­rego wy­jąt­kowe i pełne głę­boko chrze­ści­jań­skiego prze­sła­nia prace skła­niają do re­flek­sji i ra­chunku su­mie­nia. Je­stem za­szczy­cony, że jedna z nich zna­la­zła się na okładce mo­jej książki.

ks. Ka­zi­mierz Sowa

War­szawa, kwie­cień 2023

Od­li­cza­nie przed wy­bu­chem

Roz­mowa z księ­dzem An­drze­jem Ko­by­liń­skim

.

An­drzej Ko­by­liń­ski – du­chowny die­ce­zji płoc­kiej, fi­lo­zof i etyk, pro­fe­sor UKSW. W la­tach 80. stu­dio­wał na Wy­dziale Han­dlu Za­gra­nicz­nego SGPiS (obec­nie SGH); ab­sol­went Wy­działu Teo­lo­gii KUL-u i Pa­pie­skiego Uni­wer­sy­tetu Gre­go­riań­skiego w Rzy­mie. Na­ukowo zaj­muje się re­la­cją chrze­ści­jań­stwa i no­wo­żyt­no­ści, wol­no­ścią re­li­gijną i za­gad­nie­niami świec­ko­ści pań­stwa. Ce­niony ko­men­ta­tor te­le­wi­zyjny, pu­bli­cy­sta i eks­pert.

.

Czy do­łą­czy­łeś już do Wo­jow­ni­ków Ma­ryi albo przy­naj­mniej za­cią­gną­łeś się w sze­regi Żoł­nie­rzy Chry­stusa?

Chyba żar­tu­jesz. Kto mnie przyj­mie z mo­imi po­glą­dami re­li­gij­nymi? Nie mam żad­nych szans... A tak na­prawdę, gdy­bym chciał, to pole wy­boru spo­śród róż­nych for­ma­cji re­li­gijno-mi­li­tar­nych jest znacz­nie szer­sze. Ale tego typu re­li­gij­no­ścią je­stem ra­czej prze­ra­żony niż za­fa­scy­no­wany.

Skąd się wzięła ta mi­li­ta­ry­za­cja, już nie tylko ję­zyka, ale i ze­wnętrz­nych form na­szej re­li­gij­no­ści?

Na to wpły­wają za­sad­ni­czo trzy czyn­niki. Pierw­szy to prze­ni­ka­nie do pol­skiego ka­to­li­cy­zmu pew­nych mo­deli re­li­gij­nych ze wspól­not pro­te­stanc­kich, ewan­ge­li­kal­nych i zie­lo­no­świąt­ko­wych, które w ostat­nich dzie­się­cio­le­ciach bu­dują swoją toż­sa­mość na pro­pa­go­wa­niu wła­śnie ta­kiej po­stawy wo­jow­nika, sta­wa­nia się żoł­nie­rzem Chry­stusa. Drugi czyn­nik to na­sią­ka­nie na­szej re­li­gij­no­ści róż­nymi ele­men­tami po­cho­dzą­cymi z tra­dy­cyj­nych form du­cho­wo­ści lu­dów Afryki, Azji i Ame­ryki Po­łu­dnio­wej. I wresz­cie trzeci czyn­nik to obecna sy­tu­acja po­li­tyczna, a więc, z jed­nej strony, to­cząca się wojna Ro­sji z Ukra­iną – czy też trze­cia wojna świa­towa w ka­wał­kach, jak mówi pa­pież Fran­ci­szek – a z dru­giej po­ja­wia­jące się wi­zje końca świata i moda na teo­lo­gię cza­sów osta­tecz­nych. To wszystko sprzyja po­wsta­wa­niu ta­kich grup i for­ma­cji, łą­czą­cych w so­bie za­równo tre­ści re­li­gijne, jak i wprost sym­bo­likę mi­li­tarną.

Ró­żańce pro­du­ko­wane są ze sta­lo­wych li­nek, które wcze­śniej były ele­men­tem wy­po­sa­że­nia woj­sko­wego, a inne de­wo­cjo­na­lia z prze­ta­pia­nych spe­cjal­nie w tym celu ele­men­tów uzbro­je­nia. To jest dla mnie tak ku­rio­zalne, że wy­daje się wręcz nie­praw­dziwe. Kiedy o tym pierw­szy raz prze­czy­ta­łem, po­my­śla­łem so­bie: tym lu­dziom cho­dzi ra­czej o kru­cjaty niż o kruż­ganki.

Nie­stety, tak to wy­gląda. Warto pa­mię­tać o jed­nym waż­nym fak­cie: wi­zja świata, która jest pro­po­no­wana lu­dziom w tego ro­dzaju re­li­gij­no­ści, daje im pro­ste od­po­wie­dzi i jed­no­znaczne in­struk­cje. Za­uważmy, jak to wy­glą­dało w cza­sie pan­de­mii ko­ro­na­wi­rusa, gdy cho­dziło o szcze­pie­nia, przyj­mo­wa­nie ko­mu­nii świę­tej na rękę, no­sze­nie ma­se­czek czy po­dej­ście do ob­ostrzeń sa­ni­tar­nych. Wielu lu­dzi lgnie do tego ro­dzaju na­ucza­nia, po­nie­waż w tych krę­gach re­li­gij­nych otrzy­mują oni bar­dzo ja­sne i kon­kretne, można po­wie­dzieć: żoł­nier­skie, od­po­wie­dzi i za­le­ce­nia. Oczy­wi­ście po­zo­staje py­ta­nie, na ile są one praw­dziwe, a na ile uprosz­czone lub fał­szywe – ale bez wąt­pie­nia wpa­so­wują się w au­ten­tyczne po­trzeby wielu osób wie­rzą­cych.

Wspo­mi­na­łeś o woj­nie na Ukra­inie, która też nas do­tyka. Tylko to jest do­świad­cze­nie ostat­niego roku, a je­śli mó­wimy o Kry­mie – naj­wy­żej kilku lat. A prze­cież mi­li­ta­ry­za­cja Ko­ścioła roz­po­częła się dużo wcze­śniej. Ty rów­nież w swo­ich ba­da­niach zwra­casz uwagę, że klu­czowy był rok 2007. Co się wtedy stało?

Od 2007 roku za­częli ma­sowo przy­jeż­dżać do Pol­ski z in­nych kon­ty­nen­tów różni mówcy i ewan­ge­li­za­to­rzy, któ­rzy na prze­strzeni ostat­nich pięt­na­stu lat prze­ma­wiali do mi­lio­nów miesz­kań­ców na­szego kraju w ko­ścio­łach, na sta­dio­nach, w te­le­wi­zji, w ra­diu i w in­ter­ne­cie. Naj­bar­dziej znane osoby to: Glo­ria Polo z Ko­lum­bii, Ja­mes Man­jac­kal i Jose Ma­ni­pa­ram­bil z In­dii, Ma­ria Va­dia z USA, John Ba­sho­bora z Ugandy, Myrna Naz­zour z Sy­rii, wło­scy du­chowni An­to­nello Ca­deddu i En­rico Porcu, któ­rzy obec­nie pra­cują w Bra­zy­lii, i inni. To było prze­kro­cze­nie Ru­bi­konu.

Co sta­nowi spe­cy­fikę ich na­ucza­nia?

Jest to syn­kre­tyczna re­li­gij­ność chrze­ści­jań­ska, która łą­czy w so­bie tra­dy­cyjne ele­menty ka­to­lic­kie, re­li­gij­ność zbo­rów zie­lo­no­świąt­ko­wych i nie­które skład­niki na­tu­ral­nych re­li­gii afry­kań­skich czy azja­tyc­kich. Nie­stety, ta nowa re­li­gij­ność syn­kre­tyczna jest przyj­mo­wana w Pol­sce bez­kry­tycz­nie przez bi­sku­pów, księży, kle­ry­ków, sio­stry za­konne czy osoby świec­kie. Ele­men­tem tej re­li­gij­no­ści, która w pew­nym sen­sie zdo­mi­no­wała nasz kraj, są też wątki mi­li­tarne, woj­skowe. Warto pa­mię­tać o tym, że w ostat­nich dzie­się­cio­le­ciach wy­obra­że­nie praw­dzi­wego chrze­ści­ja­nina jako wo­jow­nika, żoł­nie­rza Chry­stusa czy krzy­żowca od­żyło w Ko­ścio­łach ewan­ge­li­kal­nych i zie­lo­no­świąt­ko­wych na ca­łym świe­cie. Jed­nym z teo­re­ty­ków wojny du­cho­wej i Wo­jow­ni­ków Chry­stusa jest Char­les Pe­ter Wa­gner, ame­ry­kań­ski ewan­ge­li­za­tor cha­ry­zma­tyczny. Na­leży pod­kre­ślić, że grupy „mi­li­tarne” w Ko­ściele ka­to­lic­kim od­wo­łują się nie tylko do re­li­gij­no­ści zbo­rów ewan­ge­li­kal­nych i zie­lo­no­świąt­ko­wych, ale też czer­pią z wielu po­dob­nych tra­dy­cji Ko­ścioła ka­to­lic­kiego, ta­kich jak ry­cer­stwo, kru­cjaty, Ko­ściół ro­zu­miany jako Ec­c­le­sia mi­li­tans (Ko­ściół wo­ju­jący), wojny re­li­gijne, za­kon krzy­żacki czy za­kon mal­tań­ski i tym po­dobne.

Cie­kawe, że ci ewan­ge­li­za­to­rzy re­pre­zen­tują śro­do­wi­ska re­li­gijne z róż­nych za­kąt­ków świata: od In­dii, przez Afrykę po Bra­zy­lię, a więc dość nam od­le­głe kul­tu­rowo. Nie mó­wią po pol­sku, mają zu­peł­nie inną wraż­li­wość re­li­gijną, a mimo to po­tra­fili zgro­ma­dzić na swo­ich wy­stą­pie­niach tłumy, nie tylko w ko­ścio­łach.

Jedną z przy­czyn ich ogrom­nego suk­cesu dusz­pa­ster­skiego było od­wo­ła­nie się do na­szej re­li­gij­no­ści lu­do­wej. Przy­cią­gali lu­dzi atrak­cyjną formą na­ucza­nia, mó­wie­niem o cu­dach i uzdro­wie­niach. Ale naj­waż­niej­sze py­ta­nie jest inne: kto przy­go­to­wał dla nich grunt? Kto ich za­pra­szał? Kto za­pro­po­no­wał plan tak zwa­nego du­cho­wego prze­bu­dze­nia Pol­ski? Któ­rzy bi­skupi jako pierwsi włą­czyli się w to dzieło i za­pra­szali tych ewan­ge­li­za­to­rów do swo­ich die­ce­zji? Prze­cież nie jest tak, że oni się po­ja­wili na­gle, przez ni­kogo nie­pro­szeni, i od razu stali się gwiaz­dami gro­ma­dzą­cymi ty­siące lu­dzi w ko­ścio­łach, w ha­lach spor­to­wych czy na sta­dio­nach. Pierw­szy po­byt w Pol­sce księ­dza Johna Ba­sho­bory z Ugandy to wrze­sień 2007 roku. Po­pro­wa­dził wtedy trzy­dniowe re­ko­lek­cje w Sank­tu­arium Mi­ło­sier­dzia Bo­żego w Kra­ko­wie-Ła­giew­ni­kach. To ogól­no­pol­skie spo­tka­nie było po­my­ślane jako dzięk­czy­nie­nie Panu Bogu za dar czter­dzie­sto­le­cia Ru­chu Od­nowy Cha­ry­zma­tycz­nej w Ko­ściele ka­to­lic­kim. Ważną rolę w pro­mo­cji ewan­ge­li­za­to­rów z Afryki, Azji i Ame­ryki Po­łu­dnio­wej ode­grał por­tal re­li­gijny Cha­ry­zma­tycy.pl. Wy­daje się, że jed­nym z za­ło­ży­cieli tego me­dium był obecny eu­ro­po­seł Do­mi­nik Tar­czyń­ski. Pa­mię­tam, jak w la­tach 2007–2009 ten por­tal bar­dzo sku­tecz­nie re­kla­mo­wał spo­tka­nia z księ­dzem Ba­sho­borą. Pi­sano tam, że ksiądz ten wskrze­sił z mar­twych czter­dzie­ści osób. Przed­sta­wiano go jako uzdro­wi­ciela i cu­do­twórcę. Ta kłam­liwa in­for­ma­cja była bez­kry­tycz­nie po­wie­lana przez zna­ko­mitą więk­szość me­diów ka­to­lic­kich oraz część me­diów pu­blicz­nych i ko­mer­cyj­nych.

Dla­czego nikt nie re­ago­wał?

Mia­łem wów­czas wra­że­nie, że Pol­ska zna­la­zła się w ja­kimś amoku re­li­gij­nym. Wy­ra­ża­łem mój ra­dy­kalny sprze­ciw wo­bec tego sza­leń­stwa, mię­dzy in­nymi w Wyż­szym Se­mi­na­rium Du­chow­nym w Płocku, gdzie by­łem wy­kła­dowcą i wy­cho­wawcą. Tłu­ma­czy­łem kle­ry­kom, że to kłam­stwo, że nikt współ­cze­śnie nie wskrze­sił z mar­twych czter­dzie­stu osób. Prze­ko­ny­wa­łem, że to nie­moż­liwe. Nie­stety, więk­szość pro­fe­so­rów, pra­ła­tów i ka­no­ni­ków była in­nego zda­nia. Roz­pę­tało się praw­dziwe pie­kło. Z po­wodu mo­jej kry­tyki wo­bec Ba­sho­bory i róż­nych in­nych dziw­nych prak­tyk re­li­gij­nych do­świad­czy­łem w krę­gach ko­ściel­nych nie­na­wi­ści, po­gardy, ostra­cy­zmu. To jest cią­gle bru­talna wojna re­li­gijna. Do­dat­kowo ode­zwała się wów­czas w na­szym spo­łe­czeń­stwie ja­kaś me­sja­ni­styczna struna. Wielu lu­dzi było prze­ko­na­nych, że pol­ski ka­to­li­cyzm – po prze­ży­ciu tak zwa­nego prze­bu­dze­nia cha­ry­zma­tycz­nego – ma do wy­peł­nie­nia ważną dzie­jową mi­sję w sto­sunku do ca­łego świata.

Co to zna­czy?

W 2011 roku bar­dzo kla­row­nie wy­ra­ził tę prawdę Lech Do­ko­wicz w wy­wia­dzie dla „Go­ścia Nie­dziel­nego”. Za­py­tano go o to, czego szu­kają nad Wi­słą tacy ewan­ge­li­za­to­rzy jak Ja­mes Man­jac­kal i Ru­fus Pe­re­ira z In­dii, An­to­nello Ca­deddu z Bra­zy­lii czy John Ba­sho­bora z Ugandy, któ­rzy w ostat­nich la­tach gro­ma­dzą na swo­ich spo­tka­niach dzie­siątki ty­sięcy lu­dzi. „Oni ni­czego nie szu­kają – od­po­wiada Lech Do­ko­wicz. – Oni przy­no­szą. To są pro­rocy, apo­sto­ło­wie, któ­rych Pan po­syła, aby prze­bu­dzić nasz kraj. We­dług słów nie­któ­rych z nich, Pan Bóg roz­po­czyna re­ewan­ge­li­za­cję świata na róż­nych kon­ty­nen­tach od po­je­dyn­czych kra­jów. Od Pol­ski ma się roz­po­cząć re­ewan­ge­li­za­cja Eu­ropy. Ale jest to za­da­nie wa­run­kowe. Aby Pol­ska mo­gła stać się świa­tłem dla na­szego kon­ty­nentu, Po­lacy mu­szą naj­pierw po­wró­cić do go­rą­cej wiary na­szych oj­ców. Dla­tego Pan Bóg z krań­ców świata po­syła do nas lu­dzi po­słu­gu­ją­cych w Jego mocy, aby, kła­dąc ręce, prze­bu­dzili i umoc­nili tych, któ­rzy przy­go­tują nasz kraj do tego za­da­nia”. Nie­stety, tak my­ślą mi­liony ka­to­li­ków w na­szym kraju. Dzi­siaj już czę­ściowo przy­gasł ten amok sprzed kil­ku­na­stu lat, ale cią­gle w nie­któ­rych śro­do­wi­skach ka­to­lic­kich po­zo­staje bar­dzo mocne prze­ko­na­nie o tym, że Pol­ska ma przed sobą wielką dzie­jową mi­sję na­wró­ce­nia świata i przy­go­to­wa­nia ludz­ko­ści na po­wtórne przyj­ście Je­zusa Chry­stusa. I do­piero na tym tle wi­dać, że te różne wątki re­li­gijne o cha­rak­te­rze woj­sko­wym, mi­li­tar­nym – w po­łą­cze­niu z pol­skim me­sja­ni­zmem – do­sko­nale się uzu­peł­niają i na­dają tym dzia­ła­niom bar­dzo spójny prze­kaz.

Po­stu­lat do­ko­na­nia przez Pol­skę re­chry­stia­ni­za­cji Eu­ropy, a może i świata, zgła­szany jest nie tylko przez śro­do­wi­ska stricte re­li­gijne. Wy­po­wiada go na­wet pol­ski pre­mier, czyli przed­sta­wi­ciel wła­dzy świec­kiej, pań­stwo­wej. Opo­wiada o tym swoim ma­rze­niu na fa­lach eteru ka­to­lic­kiej roz­gło­śni i mówi o tym po­waż­nie – jako o czę­ści szer­szego pro­jektu. Czy to przy­pa­dek, że te po­stu­laty są tak do sie­bie po­dobne?

By­naj­mniej. Rze­czy­wi­ście, nie­długo po ob­ję­ciu urzędu Ma­te­usz Mo­ra­wiecki po­wie­dział, że czas na re­chry­stia­ni­za­cję Eu­ropy, w któ­rej Pol­ska może ode­grać ważną rolę. Skry­ty­ko­wa­łem tę wy­po­wiedź pana pre­miera, i to w wy­wia­dzie dla por­talu wPo­li­tyce.pl. W grud­niu 2017 roku po­wie­dzia­łem tak: „Gdy cho­dzi o słowa Ma­te­usza Mo­ra­wiec­kiego do­ty­czące re­chry­stia­ni­za­cji Eu­ropy, my­ślę, że są one prze­ja­wem bar­dziej we­wnętrz­nego pra­gnie­nia pana pre­miera niż za­po­wie­dzią kon­kret­nego planu po­li­tycz­nego. [...] W spo­łe­czeń­stwach eu­ro­pej­skich, zdo­mi­no­wa­nych przez my­śle­nie ate­istyczne, nie spo­ty­kam śro­do­wisk za­in­te­re­so­wa­nych ewan­ge­li­za­cją pro­wa­dzoną przez oby­wa­teli na­szego na­rodu. Nasz ka­to­li­cyzm jest silny ob­rzę­dowo, ale słaby mo­ral­nie i in­te­lek­tu­al­nie. Nie wiem, co mo­żemy za­pro­po­no­wać po­st­chrze­ści­jań­skim spo­łe­czeń­stwom za­chod­niej Eu­ropy. Nie do­strze­gam w na­szej re­li­gij­no­ści od­po­wied­niej siły mo­ral­nej i fi­lo­zo­ficz­nej, która by­łaby atrak­cyjna dla miesz­kań­ców Nie­miec, Fran­cji czy Szwe­cji. Uwa­żam, że mamy na­to­miast do ode­gra­nia wielką rolę, gdy cho­dzi o ka­to­li­ków w kra­jach Eu­ropy Środ­kowo-Wschod­niej. Po­win­ni­śmy być li­de­rem re­li­gij­nym na­szego re­gionu. W do­bie de­cen­tra­li­za­cji Ko­ścioła ka­to­lic­kiego, prze­pro­wa­dza­nej przez pa­pieża Fran­ciszka, w pew­nym stop­niu mo­żemy sami de­cy­do­wać o spe­cy­fice na­szej formy ro­zu­mie­nia re­li­gii ka­to­lic­kiej. Może po­win­ni­śmy wy­pra­co­wać od­rębną formę ka­to­li­cy­zmu sło­wiań­skiego czy środ­ko­wo­eu­ro­pej­skiego? Szkoda, że w tym ob­sza­rze je­ste­śmy tak mało ak­tywni. Trudno zro­zu­mieć, dla­czego nie in­te­re­suje nas pro­ces de­cen­tra­li­za­cji Ko­ścioła ka­to­lic­kiego”.

Twój wy­wiad zo­stał opu­bli­ko­wany na ła­mach por­talu nie­mal rzą­do­wego, a przy­naj­mniej mocno wspie­ra­ją­cego wła­dzę PiS.

Wtedy moje po­glądy były jesz­cze ak­cep­to­wane przez re­dak­cję tego por­talu. Kon­takt się urwał na po­czątku 2020 roku, po mo­ich sta­now­czych wy­po­wie­dziach me­dial­nych na te­mat kar­dy­nała Hen­ryka Gul­bi­no­wi­cza i księ­dza pra­łata Hen­ryka Jan­kow­skiego. Cho­dziło o pro­blem pe­do­fi­lii kle­ry­kal­nej, dra­mat wy­ko­rzy­sty­wa­nych sek­su­al­nie kle­ry­ków i mło­dych księży, ho­mo­sek­su­alizm du­chow­nych ka­to­lic­kich i tym po­dobne. Dzi­siaj w śro­do­wi­skach cen­tro­pra­wi­co­wych co­raz rza­dziej sły­chać o ko­niecz­no­ści prze­pro­wa­dze­nia przez Pol­skę re­chry­stia­ni­za­cji ca­łego kon­ty­nentu eu­ro­pej­skiego, ale jesz­cze kilka lat temu można było dość czę­sto spo­tkać tego ro­dzaju twier­dze­nia. Co wię­cej, wy­daje mi się, że nie­które śro­do­wi­ska, które od 2007 roku re­ali­zują plan „du­cho­wego prze­bu­dze­nia Pol­ski”, mają bar­dzo do­bre kon­takty z krę­gami osób sku­pia­ją­cych się wo­kół Kan­ce­la­rii Pre­zy­denta i Kan­ce­la­rii Pre­zesa Rady Mi­ni­strów. Waż­nym ele­men­tem za­ple­cza re­li­gij­nego dla wielu na­szych po­li­ty­ków jest także śro­do­wi­sko Ra­dia Ma­ryja, Te­le­wi­zji Trwam i „Na­szego Dzien­nika”, które bar­dzo czę­sto przy­po­mina o sto­ją­cym przed nami za­da­niu re­chry­stia­ni­za­cji ca­łej Eu­ropy. Je­stem prze­ra­żony, gdy pa­trzę na wy­miar in­te­lek­tu­alny re­li­gij­no­ści, z jaką sym­pa­ty­zuje część na­szych po­li­ty­ków. Nie­stety, wielu waż­nych lu­dzi z na­szego ży­cia pu­blicz­nego świet­nie od­naj­duje się w wy­da­rze­niach typu msze święte ce­le­bro­wane na sta­dio­nach przez księ­dza Johna Ba­sho­borę czy uro­czy­sto­ści or­ga­ni­zo­wane w To­ru­niu.

Chciał­bym jesz­cze wró­cić do przy­czyn po­pu­lar­no­ści tych ru­chów re­li­gijno-pa­ra­mi­li­tar­nych. W 2008 roku ar­cy­bi­skup Sta­ni­sław Gą­decki w ka­za­niu wy­gło­szo­nym w pod­po­znań­skich Tul­cach mó­wił, że „czas na Ko­ściół męż­czyzn”. Prze­ko­ny­wał, że nie mo­żemy opie­rać się tylko na ko­bie­tach, które zde­cy­do­wa­nie czę­ściej i chęt­niej an­ga­żują się w różne formy re­li­gij­nej ak­tyw­no­ści. Mó­wił, że „po­trze­bu­jemy męż­czyzn śmia­łych, szu­ka­ją­cych wiel­ko­ści, mu­simy zro­bić to, co Chry­stus: obie­cać im cier­pie­nie, cięż­kie próby i trud”. Może za­tem to, co przy­nie­śli do Pol­ski cha­ry­zma­tyczni mi­sjo­na­rze w ty­pie księ­dza Ba­sho­bory, zwy­czaj­nie tra­fiło na po­datny grunt? A do­dat­kowo bi­skupi wspie­rali te dzia­ła­nia, po­nie­waż chcieli, by nasz Ko­ściół stał się dzięki temu bar­dziej wy­ra­zi­sty i le­piej wi­doczny na tle in­nych Ko­ścio­łów, żeby ja­wił się jako wspól­nota go­towa na wszystko?

Czę­ściowo tak. Nie­zwy­kle trudne jest po­skła­da­nie tego wszyst­kiego w ja­kąś sen­sowną ca­łość. Nie­stety, pol­ska so­cjo­lo­gia nie ana­li­zuje tych jakże waż­nych zja­wisk spo­łecz­nych. Moim zda­niem kil­ka­na­ście lat temu ele­menty stricte woj­skowe po­ja­wiały się ra­czej rzadko w na­szej re­li­gij­no­ści, nie były zbyt wy­raź­nie pro­pa­go­wane. Co naj­wy­żej zwo­len­nicy no­wej re­li­gij­no­ści syn­kre­tycz­nej po­strze­gali całą Pol­skę jako zbio­ro­wego wo­jow­nika. Spek­ta­ku­lar­nym wy­ra­zem ta­kiego my­śle­nia było prze­pro­wa­dze­nie „eg­zor­cy­zmu nad Pol­ską”.

Czym był ten eg­zor­cyzm?

To dziwne, wręcz zdu­mie­wa­jące, wy­da­rze­nie re­li­gijne miało miej­sce na Ja­snej Gó­rze 15 paź­dzier­nika 2016 roku. Uczest­ni­czyło w nim sto ty­sięcy lu­dzi. To był pierw­szy w na­szych dzie­jach eg­zor­cyzm, który do­ty­czył ca­łej oj­czy­zny. Dzień póź­niej w por­talu wPo­li­tyce.pl można było prze­czy­tać na­stę­pu­jące słowa: „Ja­sno­gór­skie bło­nia wy­peł­niło na­ro­dowe wo­ła­nie o prze­bła­ga­nie za wszyst­kie po­peł­nione do­tąd grze­chy: kłam­stwa, ego­izmu, nie­czy­sto­ści, chci­wo­ści, py­chy, któ­rych do­pu­ścili się lu­dzie wszyst­kich sta­nów. [...] Na­ro­dowy eg­zor­cyzm, prze­ci­na­jący wszel­kie po­wią­za­nia z grze­chem, ma otwo­rzyć nowy roz­dział w hi­sto­rii Pol­ski”. Tego typu eg­zor­cy­zmy – od­pra­wiane nad ca­łymi pań­stwami czy na­ro­dami – to prak­tyka zu­peł­nie nie­znana w Ko­ściele ka­to­lic­kim. Ow­szem, eg­zor­cy­zmy są od­pra­wiane w przy­padku kon­kret­nych osób, ale nie w od­nie­sie­niu do ca­łych wio­sek, miast czy państw. Uwal­nia się od złych du­chów po­szcze­gól­nych lu­dzi, a nie całe zbio­ro­wo­ści.

Skąd za­tem wzięły się współ­cze­sne formy ma­so­wych eg­zor­cy­zmów?

To prak­tyka ty­powa dla chrze­ści­jan zie­lo­no­świąt­ko­wych, któ­rzy cza­sami ko­lek­tyw­nie uwal­niają mia­sta i całe kraje z mocy złego du­cha. W ostat­nich la­tach nowe formy re­li­gij­no­ści zie­lo­no­świąt­ko­wej prze­ni­kają także do wnę­trza Ko­ścioła ka­to­lic­kiego. Po­twier­dze­niem tego pro­cesu jest wła­śnie eg­zor­cyzm na­ro­dowy na Ja­snej Gó­rze. Warto w tym miej­scu do­dać, że te­maty zwią­zane z dia­błem, złymi du­chami i eg­zor­cy­zmami stały się już w na­szym kraju ele­men­tem kul­tury ma­so­wej. Co­raz czę­ściej o opę­ta­niu czy walce z sza­ta­nem mó­wią dzien­ni­ka­rze i po­li­tycy. To po­twier­dze­nie pro­cesu prze­ni­ka­nia do na­szego kraju róż­nych form re­li­gij­no­ści syn­kre­tycz­nej.

Uwa­żasz, że kil­ka­na­ście lat temu ele­menty re­li­gijno-mi­li­tarne po­ja­wiały się w Pol­sce ra­czej rzadko. Dzi­siaj jest ina­czej. Kiedy na­stą­piła zmiana?

Sy­tu­acja ule­gła ra­dy­kal­nej zmia­nie w ostat­nich kilku la­tach, za sprawą nie­zwy­kle sku­tecz­nej dzia­łal­no­ści księ­dza Do­mi­nika Chmie­lew­skiego i jego re­li­gij­nej for­ma­cji o na­zwie Wo­jow­nicy Ma­ryi. W re­li­gij­no­ści pro­mo­wa­nej przez tego ewan­ge­li­za­tora mamy zwró­ce­nie uwagi na to, że męż­czy­zna ma inne za­da­nia niż ko­bieta, że jest wła­śnie ta­kim wa­lecz­nym, ni­gdy nie­pod­da­ją­cym się żoł­nie­rzem, wsłu­chu­ją­cym się w roz­kazy, które przy­cho­dzą z nieba. To, co pre­zen­tuje ksiądz Chmie­lew­ski, jest za­le­d­wie czę­ścią ma­low­ni­czego kra­jo­brazu re­li­gij­nego, jaki mamy dziś w Pol­sce.

Świet­nie, że wspo­mnia­łeś o księ­dzu Chmie­lew­skim, bo jest on dziś nie tylko nie­zwy­kle po­pu­larny ze swoją po­kraczną teo­lo­gią, ale i wpły­wowy. Chyba jako je­dyny ksiądz w Pol­sce ma wła­dzę nad bi­sku­pem. W czerwcu 2022 roku ten zwy­kły za­kon­nik – jako zwierzch­nik wspól­noty – pa­so­wał na wo­jow­nika Ma­ryi bi­skupa Krzysz­tofa Wło­dar­czyka. To dość oso­bliwe zda­rze­nie wzbu­dziło bar­dzo różne ko­men­ta­rze, od zdzi­wie­nia po nie­ukry­waną ra­dość, że wresz­cie, dzięki tej for­ma­cji, mamy tłumy męż­czyzn z ró­żań­cem w ręku, i to od razu na uli­cach i pla­cach na­szych miast.

O tym spek­ta­ku­lar­nym wy­da­rze­niu in­for­mo­wała en­tu­zja­stycz­nie na­wet Ka­to­licka Agen­cja In­for­ma­cyjna. Wię­cej – bi­skup Wło­dar­czyk zde­cy­do­wał się na taki pu­bliczny akt wstą­pie­nia w sze­regi tej wspól­noty już rok po wy­da­niu opi­nii teo­lo­gicz­nej przez ze­spół Ko­mi­sji Dusz­pa­ster­stwa Kon­fe­ren­cji Epi­sko­patu Pol­ski. Ta opi­nia jest miaż­dżąca dla po­glą­dów gło­szo­nych przez księ­dza Chmie­lew­skiego. My­ślę, że pa­so­wa­nie bi­skupa Wło­dar­czyka na wo­jow­nika Ma­ryi sta­nowi dra­ma­tyczny sym­bol głę­bo­kiego pęk­nię­cia dok­try­nal­nego w Ko­ściele ka­to­lic­kim w Pol­sce. Warto w tym miej­scu do­dać, że dzięki wy­da­nej przez ko­mi­sję opi­nii teo­lo­gicz­nej po­zna­li­śmy nie tylko, co w na­ucza­niu księ­dza Chmie­lew­skiego jest błędne, ale otrzy­ma­li­śmy także wy­kaz licz­nych tre­ści he­re­tyc­kich, które się w tym na­ucza­niu znaj­dują i które zo­stały bez­kry­tycz­nie przy­jęte przez kil­ka­set ty­sięcy jego go­rą­cych zwo­len­ni­ków.

Dla­czego tak się dzieje?

Cóż, w ostat­nich la­tach w Ko­ściele ka­to­lic­kim w Pol­sce zwy­cię­żyło kry­te­rium prag­ma­tyczne: to jest do­bre, co po­ka­zuje ze­wnętrzną siłę Ko­ścioła, za­tem za­wsze więk­sze uzna­nie będą mieli ci, któ­rzy gro­ma­dzą tłumy, od tych, któ­rzy na­uczają rze­tel­nej teo­lo­gii i zwy­czaj­nie gło­szą Ewan­ge­lię. Dla­tego pra­wie w ogóle nie in­te­re­sują ani bi­sku­pów, ani księży za­gad­nie­nia dok­try­nalne, czego przy­pa­dek Wo­jow­ni­ków Ma­ryi jest wzor­cową eg­zem­pli­fi­ka­cją. Mamy za­tem bi­skupa die­ce­zjal­nego, który zo­stał pa­so­wany na wo­jow­nika Ma­ryi, czyli jest człon­kiem tego ru­chu, i w spo­sób spek­ta­ku­larny pu­blicz­nie po­twier­dził swoją przy­na­leż­ność do wspól­noty opie­ra­ją­cej się na tego typu re­li­gij­no­ści. Po­wta­rzam: uczy­nił to po­mimo nie­zwy­kle kry­tycz­nej opi­nii teo­lo­gicz­nej ze­społu Ko­mi­sji Dusz­pa­ster­stwa Kon­fe­ren­cji Epi­sko­patu Pol­ski. Bi­skup Wło­dar­czyk znał ten do­ku­ment i wie­dział o za­rzu­tach, ja­kie teo­lo­dzy skie­ro­wali pod ad­re­sem Wo­jow­ni­ków Ma­ryi, a jed­no­cze­śnie swoim pu­blicz­nym ak­ce­sem do tego śro­do­wi­ska po­ka­zał, że prze­cho­dzi nad błę­dami dok­try­nal­nymi do po­rządku dzien­nego.

Jak to wy­gląda w in­nych die­ce­zjach?

Przy­pa­dek die­ce­zji byd­go­skiej, którą za­rzą­dza bi­skup Wło­dar­czyk, nie jest od­osob­niony. Bar­dzo po­dob­nie jest w ca­łej Pol­sce. Spo­śród czter­dzie­stu czte­rech die­ce­zji tylko dwie nie wy­ra­ziły zgody na dzia­łal­ność Wo­jow­ni­ków Ma­ryi na swoim te­re­nie: bia­ło­stocka i ka­to­wicka. Co cie­kawe, po mia­no­wa­niu bi­skupa byd­go­skiego na wo­jow­nika Ma­ryi do­szło do spo­tka­nia przed­sta­wi­ciela Epi­sko­patu z prze­ło­żo­nym za­kon­nym księ­dza Do­mi­nika Chmie­lew­skiego (jest człon­kiem Zgro­ma­dze­nia Księży Sa­le­zja­nów), które zor­ga­ni­zo­wano w celu wy­pra­co­wa­nia od­po­wied­niego mo­delu obec­no­ści tego ru­chu w Ko­ściele. Ku za­sko­cze­niu wszyst­kich zre­zy­gno­wano z wpro­wa­dze­nia jed­nego roz­wią­za­nia w ca­łej Pol­sce, a przy­jęto prak­tykę, że bi­skupi lo­kal­nie, w po­szcze­gól­nych die­ce­zjach – je­śli zga­dzają się na dzia­łal­ność ta­kiego ru­chu – mają wy­zna­czyć od­po­wied­nich asy­sten­tów ko­ściel­nych. To było tak na­prawdę od­cię­cie się od pro­blemu. Jed­no­cze­śnie bi­skupi wy­ra­zili pu­blicz­nie zgodę na ist­nie­nie róż­no­rod­no­ści już nie tyle dusz­pa­ster­skiej, ile dok­try­nal­nej, bo – jesz­cze raz wy­raź­nie pod­kre­ślę – ruch Wo­jow­ni­ków Ma­ryi opiera się bar­dziej na pry­wat­nych wi­zjach księ­dza Chmie­lew­skiego niż na po­waż­nych twier­dze­niach teo­lo­gicz­nych od­wo­łu­ją­cych się do Pi­sma Świę­tego i tra­dy­cji. Przy­kład Wo­jow­ni­ków Ma­ryi do­brze po­ka­zuje, jak roz­cho­dzą się drogi mię­dzy no­wymi for­mami re­li­gij­no­ści syn­kre­tycz­nej a tra­dy­cyjną dok­tryną ka­to­licką – przy peł­nej ak­cep­ta­cji Epi­sko­patu, a co naj­mniej jego cał­ko­wi­tej świa­do­mo­ści tego zja­wi­ska.

Ten ruch jest nie tylko ja­kąś formą po­boż­no­ści, ale od po­czątku zgła­sza także po­ważne po­stu­laty ekle­zjalne: ko­niecz­ność prze­pro­wa­dze­nia chry­stia­ni­za­cji Eu­ropy, a także na­wró­ce­nia sa­mego Ko­ścioła. We­dług zwo­len­ni­ków tego ru­chu Ko­ściół prze­żywa ja­kiś ro­dzaj „wy­par­cia się” Ewan­ge­lii, w związku ze zgodą na li­be­ra­li­za­cję wy­ma­gań mo­ral­nych i dys­cy­pli­nar­nych, co w kon­se­kwen­cji osła­bia jego orę­dzie zbaw­cze. Ja­kie jest za­tem miej­sce ta­kich śro­do­wisk na ma­pie pol­skiej re­li­gij­no­ści?

Z jed­nej strony na­leży do­ce­nić oso­bi­stą gor­li­wość i po­boż­ność człon­ków tego ru­chu. Do­łą­czają do niego także lu­dzie do­strze­ga­jący po­trzebę re­formy Ko­ścioła czy oży­wie­nia form jego prze­kazu. Ale z dru­giej strony to, co jest nie­bez­pieczne i bu­dzi moje obawy, to zgoda na taką syn­kre­tyczną re­li­gij­ność, która mo­men­tami jest nie tylko fał­szywa, ale może być rów­nież szko­dliwa. My­ślę tu o nad­mier­nym ak­cen­to­wa­niu roli i obec­no­ści sza­tana w na­szej co­dzien­no­ści, złych du­chów, o kre­owa­niu pan­de­micz­nej wi­zji świata, o cią­głym stra­sze­niu lu­dzi ja­kąś apo­ka­lipsą i na­dej­ściem An­ty­chry­sta. To może de­for­mo­wać doj­rzałą i au­ten­tyczną re­li­gij­ność ka­to­licką. W re­li­gij­no­ści Wo­jow­ni­ków Ma­ryi mamy swego ro­dzaju groch z ka­pu­stą.

Dla­czego?

Po­nie­waż z jed­nej strony na­wią­zuje ona do tra­dy­cyj­nej, pol­skiej, ma­ryj­nej re­li­gij­no­ści, na­to­miast z dru­giej jest prze­peł­niona ty­powo zie­lo­no­świąt­kową in­ter­pre­ta­cją nie­któ­rych prawd wiary chrze­ści­jań­skiej. Ro­zu­mie­nie grze­chu, sza­tana, opę­ta­nia, mo­dli­twy uwol­nie­nia, cudu, uzdro­wie­nia, pan­de­mo­niczna wi­zja świata – te wszyst­kie ele­menty na­leżą do współ­cze­snej re­li­gij­no­ści zie­lo­no­świąt­ko­wej, tak zwa­nej trze­ciej fali, za­wie­ra­ją­cej wiele ele­men­tów po­cho­dzą­cych z re­li­gii na­tu­ral­nych Afryki, Azji i Ame­ryki Po­łu­dnio­wej.

Za­równo w two­ich ba­da­niach, jak i w wy­po­wie­dziach – na przy­kład bi­skupa An­drzeja Czai – po­ja­wia się czę­sto taki za­rzut, że mamy w Pol­sce ak­tu­al­nie do czy­nie­nia z an­ty­in­te­lek­tu­ali­zmem w Ko­ściele. Wspo­mniany bi­skup Czaja, pro­fe­sor teo­lo­gii do­gma­tycz­nej i były szef Ko­mi­sji Na­uki Wiary pol­skiego Epi­sko­patu, już w 2019 roku prze­strze­gał: „Czę­sto mamy dziś do czy­nie­nia z wiarą in­fan­tylną, bez na­le­ży­tej re­flek­sji oraz bez prze­ło­że­nia na re­alia spo­łeczne. Bywa co­raz czę­ściej, że wiarę re­du­kuje się do po­ziomu emo­cji czy uczu­cia”. Ty z ko­lei po­wta­rzasz wie­lo­krot­nie, że w Ko­ściele mamy do czy­nie­nia ze zja­wi­skiem igno­ran­cji czy wręcz re­li­gij­nego anal­fa­be­ty­zmu.

Ow­szem, tak są­dzę, ale warto pa­mię­tać o tym, że mamy także prze­piękne karty w na­szych dzie­jach. Ko­ściół w Pol­sce to mię­dzy in­nymi Mi­ko­łaj Ko­per­nik, który miał niż­sze świę­ce­nia ka­płań­skie i był du­chow­nym ka­to­lic­kim – zgod­nie z ów­cze­snym ro­zu­mie­niem prawa ka­no­nicz­nego. W 1497 roku Ko­per­nik zo­stał przy­jęty do ka­pi­tuły war­miń­skiej i ob­jął ka­no­ni­kat we From­borku. W 1537 roku król Zyg­munt Stary za­twier­dził go jako jed­nego z czte­rech kan­dy­da­tów na bi­skupa war­miń­skiego. Nie­zwy­kle ważną po­sta­cią jest także ksiądz pro­fe­sor Pa­weł Włod­ko­wic, który na po­czątku pięt­na­stego wieku do­ko­nał praw­dzi­wej re­wo­lu­cji, gdy za­kwe­stio­no­wał po­wszech­nie obo­wią­zu­jącą wów­czas za­sadę gło­sze­nia Ewan­ge­lii ogniem i mie­czem. Włod­ko­wic roz­wi­nął kon­cep­cję wojny spra­wie­dli­wej i prawa na­ro­dów do wła­snej ziemi. Nie zga­dzał się na sto­so­wa­nie prze­mocy w imię Boga. Wy­ra­żał zde­cy­do­wany sprze­ciw wo­bec dzia­łań po­dej­mo­wa­nych przez za­kon krzy­żacki, który na­wra­cał siłą na chrze­ści­jań­stwo Pru­sów, Ja­dź­win­gów i Żmu­dzi­nów. Włod­ko­wic i Ko­per­nik wnie­śli nie­zwy­kły wkład w roz­wój my­śli i kul­tury chrze­ści­jań­skiej na ca­łym świe­cie.

Tylko to przy­kłady sprzed pię­ciu wie­ków! Kiedy na­stą­piło u nas ro­zej­ście się dróg Ko­ścioła i na­uki, a także Ko­ścioła i współ­cze­snej teo­lo­gii?

Oczy­wi­ście jest wiele róż­nych przy­czyn po­pu­lar­no­ści w na­szym kraju współ­cze­snej re­li­gij­no­ści fi­de­istycz­nej, za­bo­bon­nej, ma­gicz­nej. Chciał­bym zwró­cić uwagę na dwie z nich. Pierw­sza to okres ko­mu­ni­zmu. W Pol­sce ko­mu­ni­ści nie znisz­czyli tak bar­dzo Ko­ścioła, jak zro­bili to w Cze­cho­sło­wa­cji czy na Wę­grzech, ale udało im się osła­bić in­te­lek­tu­alny wy­miar na­szej re­li­gij­no­ści. W okre­sie ko­mu­ni­zmu do­mi­no­wała po­boż­ność lu­dowa. Druga przy­czyna to prze­ni­ka­nie do Pol­ski w ostat­nich la­tach re­li­gij­no­ści syn­kre­tycz­nej z Afryki, Azji i Ame­ryki Po­łu­dnio­wej. Dla mnie sym­bo­lem in­te­lek­tu­al­nego upadku Ko­ścioła ka­to­lic­kiego w Pol­sce były re­ko­lek­cje na­ro­dowe, ja­kie gło­sił kilka razy dla ca­łej na­szej oj­czy­zny ksiądz Ba­sho­bora na Sta­dio­nie Na­ro­do­wym w War­sza­wie. Nikt nie sta­wiał py­tań, kim jest ten czło­wiek, skąd przy­bywa i czego na­ucza.

Ty ta­kie py­ta­nia sta­wia­łeś.

Przy­glą­da­łem się temu zja­wi­sku od 2008 roku. Zbie­ra­łem in­for­ma­cje, czy­ta­łem książki i ar­ty­kuły w róż­nych ję­zy­kach, chcia­łem to zro­zu­mieć. Wio­sną 2015 roku uka­zał się mój ob­szerny ar­ty­kuł na­ukowy Etyczne aspekty współ­cze­snej pen­te­ko­sta­li­za­cji chrze­ści­jań­stwa. La­tem 2015 roku udzie­li­łem jed­nemu z ty­go­dni­ków sze­ro­kiego wy­wiadu na ten te­mat. Pierw­szą re­ak­cją był ogromny hejt, za­równo ze strony wy­znaw­ców księ­dza Ba­sho­bory, jak i ze strony mo­jego śro­do­wi­ska ko­ściel­nego. Na­to­miast mó­wiąc o ain­te­lek­tu­ali­zmie, trudno nie zgo­dzić się z bi­sku­pem Czają. Jego dia­gnoza jest trafna i oparta na głęb­szej ana­li­zie. Mój ar­ty­kuł na­ukowy o pen­te­ko­sta­li­za­cji wy­sła­łem do kil­ku­na­stu naj­waż­niej­szych bi­sku­pów w na­szym kraju. Od­po­wie­działo tylko dwóch. Je­den po­twier­dził grzecz­no­ściowo od­biór prze­syłki, na­to­miast drugi od­niósł się me­ry­to­rycz­nie do mo­jego tek­stu. Był nim wła­śnie bi­skup An­drzej Czaja, ów­cze­sny prze­wod­ni­czący Ko­mi­sji Na­uki Wiary Kon­fe­ren­cji Epi­sko­patu Pol­ski. We wrze­śniu 2016 roku za­pro­sił mnie na po­sie­dze­nie tej waż­nej ko­mi­sji, że­bym wy­gło­sił re­fe­rat Ko­ściół ka­to­licki w Pol­sce wo­bec zja­wi­ska pen­te­ko­sta­li­za­cji.

Czym jest pen­te­ko­sta­li­za­cja?

To pro­ces two­rze­nia no­wych wspól­not zie­lo­no­świąt­ko­wych oraz prze­kształ­ca­nie in­nych Ko­ścio­łów w jedną syn­kre­tyczną od­mianę chrze­ści­jań­stwa cha­ry­zma­tycz­nego w wy­mia­rze glo­bal­nym. W wy­niku pro­cesu pen­te­ko­sta­li­za­cji – szcze­gól­nie w Afryce, Azji czy Ame­ryce Po­łu­dnio­wej – ro­dzą się nowe wspól­noty, związki wy­zna­niowe lub sekty o cha­rak­te­rze zie­lo­no­świąt­ko­wym. Pro­ces głę­bo­kiej trans­for­ma­cji na po­zio­mie gło­szo­nej dok­tryny do­ko­nuje się także we­wnątrz wielu wy­znań tra­dy­cyj­nych. Pen­te­ko­sta­li­za­cja do­ty­czy mię­dzy in­nymi ka­to­li­ków, me­to­dy­stów, bap­ty­stów, an­gli­ka­nów, chrze­ści­jan ewan­ge­li­kal­nych. W 2014 roku stwo­rzy­łem nowe słowo „uzie­lo­no­świąt­ko­wie­nie” jako sy­no­nim pen­te­ko­sta­li­za­cji. Na po­sie­dze­niu Ko­mi­sji Na­uki Wiary do­ko­na­łem pre­zen­ta­cji tego zja­wi­ska w wy­mia­rze glo­bal­nym. Zwró­ci­łem też uwagę na nasz pol­ski kon­tekst, przy­kła­dem tu było dziwne wy­da­rze­nie re­li­gijne, które miało miej­sce w 2012 roku w Ko­sza­li­nie. Wów­czas re­ko­lek­cje cha­ry­zma­tyczne dla bi­sku­pów i księży pro­wa­dzili An­to­nello Ca­deddu i En­rico Porcu. W trak­cie tych re­ko­lek­cji bi­skup Edward Daj­czak, dwaj inni bi­skupi oraz kil­ku­dzie­się­ciu księży do­świad­czyli spo­czynku w du­chu (upa­dek, hip­noza, trans, au­to­su­ge­stia, za­śnię­cie w Du­chu Świę­tym). Nie ukry­wa­łem swego prze­ra­że­nia fak­tem, że ni­komu nie­znani przy­by­sze z Ame­ryki Po­łu­dnio­wej „rzu­cają na pod­łogę” bi­sku­pami i księżmi.

Jak na to za­re­ago­wali słu­cha­jący cię wtedy bi­skupi i księża z ko­mi­sji?

Re­fe­rat spo­tkał się z do­brym przy­ję­ciem, zde­cy­do­wano się mnie za­pro­sić na po­sie­dze­nie ple­narne Kon­fe­ren­cji Epi­sko­patu Pol­ski, że­bym mógł go po­wtó­rzyć wszyst­kim bi­sku­pom. Nie­stety po­nie­waż w Epi­sko­pa­cie nie bra­kuje zwo­len­ni­ków ta­kiego ro­dzaju po­boż­no­ści, osta­tecz­nie mnie za­blo­ko­wano. Zwy­cię­żyła druga strona. Nie pod­jęto żad­nych de­cy­zji, żeby ogra­ni­czyć roz­wój re­li­gij­no­ści syn­kre­tycz­nej w na­szym kraju. W lipcu 2017 roku ksiądz Ba­sho­bora gło­sił ko­lejne re­ko­lek­cje na Sta­dio­nie Na­ro­do­wym w War­sza­wie.

Nie ma co też ukry­wać, że po­działy w Epi­sko­pa­cie czy – mó­wiąc de­li­kat­niej – róż­nice opi­nii do­ty­czą nie tylko po­li­tyki, ale także wy­boru formy gło­sze­nia dziś Ewan­ge­lii.

Re­li­gij­ność syn­kre­tyczna ma swo­ich zwo­len­ni­ków wśród bi­sku­pów zwią­za­nych z bar­dzo róż­nymi par­tiami po­li­tycz­nymi. Tak bi­skupi kon­ser­wa­tywni, jak i li­be­ralni nie wi­dzą za­gro­żeń zwią­za­nych z pro­ce­sem uzie­lo­no­świąt­ko­wie­nia ka­to­li­cy­zmu i chrze­ści­jań­stwa. Re­li­gij­ność uzie­lo­no­świąt­ko­wiona jest pro­mo­wana mię­dzy in­nymi przez ar­cy­bi­skupa Grze­go­rza Ry­sia, który z pew­no­ścią nie po­dziela en­tu­zja­zmu dla ele­men­tów me­sja­ni­stycz­nych czy mi­li­ta­ry­stycz­nych.

Cza­sem mam wra­że­nie, że ta nadak­tyw­ność śro­do­wisk cha­ry­zma­tycz­nych, gło­szą­cych ja­kiś ro­dzaj „go­dziny próby” dla Ko­ścioła i świata, jest przyj­mo­wana przez bi­sku­pów co naj­mniej z życz­liwą ak­cep­ta­cją i na­dzieją, że jesz­cze tej ze­psu­tej Eu­ro­pie po­ka­żemy, kto ma ra­cję. Jed­no­cze­śnie w Pol­sce bra­kuje mo­ral­nej oceny kon­kret­nych zja­wisk i kry­zy­sów, które do­ty­kają także nas jako czę­ści eu­ro­pej­skiej wspól­noty. Gdyby za­py­tać o sto­su­nek Ko­ścioła do Unii Eu­ro­pej­skiej, to co naj­wy­żej stać nas na przy­po­mnie­nie cy­tatu z Jana Pawła II „od Unii Lu­bel­skiej do Eu­ro­pej­skiej”. I zero głęb­szej re­flek­sji o tym, jak mamy od­po­wia­dać na py­ta­nia, które przy­nosi nam nie­wąt­pliwy kry­zys, jaki dziś prze­żywa Eu­ropa.

Nie­stety, pol­ski ka­to­li­cyzm nie uczest­ni­czy w tej pa­sjo­nu­ją­cej de­ba­cie, która do­ty­czy przy­szło­ści na­szego kon­ty­nentu. We­wnątrz Ko­ścioła ka­to­lic­kiego w Pol­sce nie to­czy się żadna istotna dys­ku­sja fi­lo­zo­ficzno-teo­lo­giczna. Epi­sko­pat pod­trzy­muje mo­del wy­pra­co­wany w cza­sach ko­mu­ni­stycz­nych, któ­rego istotą było za­cho­wa­nie jed­no­ści za wszelką cenę. To zo­stało do dzi­siaj – wiemy prze­cież, że w oce­nie wielu zja­wisk, wy­da­rzeń czy pro­ble­mów bi­skupi się róż­nią, pry­wat­nie dają temu na­wet wy­raz, ale kiedy mają za­brać głos pu­blicz­nie, na­gle wszyst­kie róż­nice zni­kają. To w kon­se­kwen­cji ucina ja­ką­kol­wiek we­wnątrz­ko­ścielną dys­ku­sję. Do tego mamy pra­wie cał­ko­wite mil­cze­nie śro­do­wi­ska teo­lo­gii ka­to­lic­kiej, gdy cho­dzi o istotne za­gad­nie­nia spo­łeczne, etyczne, świa­to­po­glą­dowe czy bio­etyczne.

Ame­ry­kań­ski ba­dacz pol­skiej hi­sto­rii i re­li­gij­no­ści Brian Por­ter-Szűcs w książce Wiara i Oj­czy­zna. Ka­to­li­cyzm, no­wo­cze­sność i Pol­ska używa w sto­sunku do pol­skiego Ko­ścioła okre­śle­nia „et­no­ka­to­li­cyzm”, co ma zna­czyć, że w sfe­rze wiary je­ste­śmy bar­dziej Po­la­kami niż ka­to­li­kami. Ma ra­cję?

W du­żym stop­niu tak. Do­sko­nale było to wi­dać 9 marca tego roku w trak­cie dys­ku­sji w sej­mie nad uchwałą w spra­wie obrony do­brego imie­nia Świę­tego Jana Pawła II. Z ust wielu par­la­men­ta­rzy­stów pa­dały słowa ab­so­lut­nie zdu­mie­wa­jące. Oczy­wi­ście czymś upraw­nio­nym jest roz­sądne po­strze­ga­nie ka­to­li­cy­zmu jako in­te­gral­nej czę­ści na­ro­do­wej tra­dy­cji i toż­sa­mo­ści. Można mą­drze po­łą­czyć pa­trio­tyzm ro­zu­miany jako cnotę spo­łeczną z głę­bo­kim za­an­ga­żo­wa­niem w ży­cie re­li­gijne. To się nie wy­klu­cza. Bar­dziej mnie mar­twią za­pędy me­sja­ni­styczne, po­ka­zu­jące po­stawę wyż­szo­ści w sto­sunku do tego, co dzieje się w Eu­ro­pie i na świe­cie, także w in­nych Ko­ścio­łach lo­kal­nych. Tak za­cho­wują się nie tylko ka­to­licy świeccy, ale też pol­scy bi­skupi i księża w sto­sunku do ka­to­li­ków ży­ją­cych w in­nych kra­jach.

Cza­sem przy­biera to po­stać skrajną, nie­mal po­ucza­nia ex ca­the­dra, jak w przy­padku słyn­nego li­stu prze­wod­ni­czą­cego KEP ar­cy­bi­skupa Sta­ni­sława Gą­dec­kiego do nie­miec­kich bi­sku­pów w spra­wie drogi sy­no­dal­nej.

Uwa­żam, że po­win­ni­śmy się skon­cen­tro­wać na wła­snych pro­ble­mach. W wy­mia­rze ko­ściel­nym trzeba prze­rwać nie­koń­czące się pa­smo skan­dali oby­cza­jo­wych z udzia­łem bi­sku­pów i księży, które ruj­nują pol­ski ka­to­li­cyzm. Na­to­miast w wy­mia­rze spo­łecz­nym na­szym naj­więk­szym wy­zwa­niem jest kry­zys de­mo­gra­ficzny, który może do­pro­wa­dzić do za­głady bio­lo­gicz­nej na­szego na­rodu. Trzeba go prze­zwy­cię­żyć mą­drą po­li­tyką pro­ro­dzinną i imi­gra­cyjną. W naj­bliż­szych la­tach bę­dziemy zmu­szeni do tego, żeby za­pro­sić do na­szego kraju kilka mi­lio­nów imi­gran­tów. Trzeba przy­go­to­wać men­tal­nie spo­łe­czeń­stwo do tego wiel­kiego wy­zwa­nia. Nie­stety, kom­plet­nie bez­pod­stawne idee me­sja­ni­styczne wciąż ro­dzą się w wielu na­szych gło­wach. To zaj­mo­wa­nie się „zba­wia­niem świata” nie po­zwala uzdro­wić tego, co jest chore w nas sa­mych. Z jed­nej strony wi­dzimy, jak Ko­ściół gnije od środka, a z dru­giej ob­ser­wu­jemy po­stawę za­sła­nia­nia oczu i uszu. I do tego to pra­gnie­nie re­chry­stia­ni­za­cji Eu­ropy. To jest ja­kiś kom­pletny ab­surd.

Ale ty­powy pol­ski ka­to­lik czę­ściej sły­szy, jaki jest wy­brany i do­sko­nały, niż co ma zmie­nić i na­pra­wić.

Za­miast trwa­nia w ilu­zji, że je­ste­śmy lepsi od in­nych, po­win­ni­śmy dziś jako Ko­ściół mó­wić mię­dzy in­nymi o tym, jak wi­dzimy przy­szłość Eu­ropy Środ­kowo-Wschod­niej po za­koń­cze­niu obec­nej wojny, w jaki spo­sób chcemy za­trzy­mać po­stę­pu­jącą ate­iza­cję dzieci i mło­dzieży. Za­miast rze­tel­nej ana­lizy tego, z ja­kimi au­ten­tycz­nymi wy­zwa­niami mu­simy się zmie­rzyć, mamy me­ga­lo­ma­nię nie­któ­rych bi­sku­pów i sły­szymy od nich slo­gany w stylu: nie jest ważna Kon­sty­tu­cja, ale Ewan­ge­lia. To co? Chcemy ro­bić z Pol­ski pań­stwo wy­zna­niowe? To są te ab­surdy, które w po­staci uprosz­czo­nych ha­seł są bez­kry­tycz­nie przyj­mo­wane przez wielu du­chow­nych i świec­kich.

Jesz­cze chęt­niej ta­kie ab­surdy są przyj­mo­wane przez dużą część elity po­li­tycz­nej, która dzi­siaj bie­rze Ko­ściół na za­kład­nika i wy­syła do księży i bi­sku­pów ko­mu­ni­kat: tylko my wam za­gwa­ran­tu­jemy, że da­lej bę­dzie do­brze.

W pew­nym sen­sie tak to wy­gląda. Wielu bi­sku­pów, księży i lu­dzi świec­kich uważa, że rządy Zjed­no­czo­nej Pra­wicy są ro­dza­jem tar­czy obron­nej albo le­piej: twier­dzy gwa­ran­tu­ją­cej ka­to­li­cy­zmowi i Ko­ścio­łowi prze­trwa­nie. Ta­kie ro­zu­mie­nie re­la­cji mię­dzy świa­tem po­li­tyki i Ko­ścio­łem jako in­sty­tu­cją jest nie­zwy­kle nie­bez­pieczne, bo wpy­cha Ko­ściół w ra­miona za­leż­no­ści tylko od jed­nej par­tii, a tym­cza­sem ka­to­licy w Pol­sce jako wy­borcy sym­pa­ty­zują z róż­nymi śro­do­wi­skami po­li­tycz­nymi. Mamy wręcz uni­ka­tową w skali Eu­ropy sy­tu­ację, gdzie li­de­rzy bar­dzo róż­nych par­tii po­li­tycz­nych iden­ty­fi­kują się jako ka­to­licy. Pa­ra­dok­sal­nie to, co łą­czy Ka­czyń­skiego, Tu­ska, Ko­si­niaka-Ka­my­sza czy Ho­łow­nię, a na­wet Gaw­kow­skiego, to przy­na­leż­ność do Ko­ścioła ka­to­lic­kiego. Oni wszy­scy są ka­to­li­kami. Py­ta­nie klu­czowe, ja­kiego w Pol­sce nikt nie sta­wia, brzmi na­stę­pu­jąco: jak po­winna wy­glą­dać w na­szym kraju obec­ność ka­to­li­ków w ży­ciu po­li­tycz­nym, skoro wiemy o tym, że li­de­rzy głów­nych par­tii są ka­to­li­kami i że pol­scy ka­to­licy gło­sują na różne ugru­po­wa­nia po­li­tyczne? Uczciwe prze­my­śle­nie tego za­gad­nie­nia jest wiel­kim wy­zwa­niem in­te­lek­tu­al­nym, ja­kie stoi przed nami.

Je­den z bi­sku­pów na­wet ubo­le­wał, że Tusk „cie­szy się po­par­ciem wielu lu­dzi cho­dzą­cych do ko­ścioła, także księży”. Może to zwia­stun tego, że w naj­bliż­szych mie­sią­cach bę­dziemy świad­kami jesz­cze moc­niej­szych wy­po­wie­dzi ad per­so­nam?

To będą nie tylko naj­bliż­sze mie­siące, ale całe dwa lata. Mamy przed sobą cztery kam­pa­nie wy­bor­cze: par­la­men­tarną, sa­mo­rzą­dową, eu­ro­pej­ską i pre­zy­dencką. To bę­dzie bez­względna walka po­li­tyczna, zdo­mi­no­wana przez tre­ści oby­cza­jowe i świa­to­po­glą­dowe. W Pol­sce kształ­tuje się w po­li­tyce mo­del bi­po­larny: z jed­nej strony obóz cen­tro­pra­wi­cowy, a z dru­giej cen­tro­le­wi­cowy z wy­raź­nym li­be­ral­nym ak­cen­tem w prze­strzeni świa­to­po­glą­do­wej. Na czele tych zwa­śnio­nych ple­mion, które się wza­jem­nie nie­na­wi­dzą, stoją li­de­rzy, któ­rzy są ka­to­li­kami. Ka­to­licy o po­glą­dach li­be­ral­nych będą gło­so­wali na blok cen­tro­le­wi­cowy, a ka­to­licy dok­try­nal­nie bar­dziej kon­ser­wa­tywni – na obóz cen­tro­pra­wi­cowy. I to bę­dzie po­dział dość po­dobny do tego, który jest obec­nie w USA, gdzie mamy de­mo­kra­tów i re­pu­bli­ka­nów. Co cie­kawe, spo­śród 65 mi­lio­nów ame­ry­kań­skich ka­to­li­ków po­łowa gło­suje na Par­tię De­mo­kra­tyczną, a druga po­łowa na Par­tię Re­pu­bli­kań­ską.

To wi­dać także w ame­ry­kań­skim epi­sko­pa­cie.

Oczy­wi­ście! Co wię­cej, bi­skupi ka­to­liccy w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, w od­róż­nie­niu od pol­skich, pu­blicz­nie bar­dzo ja­sno pre­zen­tują swoje po­glądy re­li­gijne, spo­łeczne czy po­li­tyczne. Uwa­żam, że to jest per­spek­tywa, która czeka także nas. Także w Pol­sce bę­dzie się co­raz bar­dziej umac­niać wy­raźny po­dział na ka­to­li­cyzm kon­ser­wa­tywny i li­be­ralny. Po­trzeba trud­nej de­baty, żeby okre­ślić za­sady współ­ży­cia tych dwóch nur­tów re­li­gij­nych tak w Ko­ściele, jak w prze­strzeni ży­cia po­li­tycz­nego.

Bar­dziej się oba­wiam, że taką de­batę za­stąpi ma­giczne my­śle­nie: za­miast nie­pew­nej przy­szło­ści wy­bierzmy to, co jest. Czyli, prze­kła­da­jąc to na ję­zyk ko­ściel­nej po­li­tyki: nie wia­domo, jak bę­dzie z tymi le­wa­kami i li­be­ra­łami, a PiS nie tylko nam nie szko­dzi, ale i jesz­cze nas wspiera.

Zgoda, do wy­bo­rów pre­zy­denc­kich nie ma szansy na ja­ką­kol­wiek me­ry­to­ryczną de­batę. Przed nami dwa lata hejtu i nie­na­wi­ści. Dla­tego trzeba my­śleć o Pol­sce po roku 2025, kiedy prze­to­czy się ten wy­bor­czy wa­lec. Może to bę­dzie czas na uło­że­nie nie tylko sceny po­li­tycz­nej, ale i za­sta­no­wie­nie się, gdzie i po co sy­tu­ują się w tej rze­czy­wi­sto­ści ka­to­licy. Wiele wska­zuje na to, że w 2025 roku wy­bory pre­zy­denc­kie może wy­grać kan­dy­dat li­be­ralny z obozu cen­tro­le­wi­co­wego. De­cy­du­jące zna­cze­nie będą mieć głosy mło­dych wy­bor­ców.

Nie są­dzisz, że ła­twiej od­na­leźć się ka­to­li­kowi jed­nak po pra­wej stro­nie, niż mę­czyć się z po­go­dze­niem li­be­ral­nego świa­to­po­glądu z ry­go­rem ko­ściel­nych pa­ra­gra­fów?

Zgoda – gdy cho­dzi o Pol­skę. Kon­ser­wa­tywne ro­zu­mie­nie prawd wiary i mo­ral­no­ści, po­łą­czone z war­to­ściami na­ro­do­wymi, czyni ła­twiej­szym wy­bór cen­tro­pra­wicy w wy­mia­rze po­li­tycz­nym. W naj­bliż­szych la­tach bar­dzo cie­ka­wym zja­wi­skiem bę­dzie u nas okre­śle­nie toż­sa­mo­ści po­li­tycz­nej ka­to­li­ków li­be­ral­nych. Nie jest tak, że wszystko trzeba od­kry­wać na nowo, można od­wo­łać się do tra­dy­cji nie­miec­kiej cha­de­cji czy do le­wi­co­wego ka­to­li­cy­zmu wło­skiego. Je­śli w in­nych kra­jach prze­śle­dzimy so­bie, komu w wy­bo­rach, mniej lub bar­dziej otwar­cie, udzie­lają wspar­cia bi­skupi ka­to­liccy, to bę­dziemy za­sko­czeni. Nie­dawno w Bra­zy­lii w wy­bo­rach pre­zy­denc­kich bi­skupi ewi­dent­nie po­parli le­wi­co­wego kan­dy­data, Lulę. Na­to­miast we Wło­szech więk­szość księży sym­pa­ty­zo­wała z Gior­gią Me­loni i ko­ali­cją par­tii cen­tro­pra­wi­co­wych, ale bi­skupi za­ku­li­sowo po­pie­rali par­tie cen­tro­le­wi­cowe.

A gdyby do­szło do za­gro­że­nia na­szego człon­ko­stwa w Unii Eu­ro­pej­skiej, to dziś Ko­ściół rów­nie mocno opo­wie­działby się za in­te­gra­cją jak kie­dyś czy ra­czej wsparłby śro­do­wi­ska eu­ro­scep­tyczne?

Z pew­no­ścią w tej spra­wie na­stą­piłby głę­boki po­dział. Dzi­siej­sza Unia Eu­ro­pej­ska jest zu­peł­nie inna niż dwa­dzie­ścia lat temu. Od ja­kie­goś czasu poza Unią jest już Wielka Bry­ta­nia. Wszystko wska­zuje na to, że w spra­wie UE ka­to­licy kon­ser­wa­tywni i li­be­ralni będą mię­dzy sobą co­raz bar­dziej po­dzie­leni. Szkoda, że w krę­gach ka­to­lic­kich w na­szym kraju prak­tycz­nie nie ma de­baty do­ty­czą­cej przy­szło­ści Unii Eu­ro­pej­skiej.

Jako przed­sta­wi­ciel Fun­da­cji imie­nia bi­skupa Pie­ronka, or­ga­ni­zu­ją­cej do­roczną kon­fe­ren­cję po­świę­coną Ko­ścio­łowi i Unii Eu­ro­pej­skiej, mogę na po­twier­dze­nie two­ich słów przy­to­czyć fakt, że od lat ar­cy­bi­skup Ję­dra­szew­ski tak sku­tecz­nie boj­ko­tuje to wy­da­rze­nie, że na ob­rady nie przy­jeż­dżają już na­wet ci pol­scy bi­skupi, któ­rzy Unią zaj­mują się nie­mal z urzędu.

To źle wróży na przy­szłość. Nie­obecni nie mają ra­cji. Nie wolno ucie­kać przed trud­nymi wy­zwa­niami. Nie ma co ukry­wać, że dzi­siaj sto­su­nek Ko­ścioła ka­to­lic­kiego do Unii jest za­gad­nie­niem skom­pli­ko­wa­nym i trud­nym. Nie tylko dla nas, w Pol­sce, ale także we Wło­szech, na Sło­wa­cji czy w Hisz­pa­nii.

Dla­czego?

Po­nie­waż po wej­ściu w ży­cie 1 li­sto­pada 1993 roku trak­tatu z Ma­astricht za­czął się ra­dy­kal­nie zmie­niać pro­jekt zjed­no­czo­nej Eu­ropy. Po­woli za­częto od­cho­dzić od re­guł, za któ­rymi stali oj­co­wie za­ło­ży­ciele, czyli Ro­bert Schu­man, Kon­rad Ade­nauer i Al­cide de Ga­spari. Ich pro­jek­tem była Eu­ropa oj­czyzn jako wspól­nota państw na­ro­do­wych. W la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych za­czął do­mi­no­wać pro­jekt kon­ku­ren­cyjny, wy­pra­co­wany przez wło­skiego ko­mu­ni­stę Al­tiera Spi­nel­lego. To wi­zja Eu­ropy jako su­per­pań­stwa, dą­żąca do cał­ko­wi­tej li­kwi­da­cji państw na­ro­do­wych i kwe­stio­nu­jąca chrze­ści­jań­skie ko­rze­nie na­szego kon­ty­nentu. Kiedy w Pol­sce w 2004 roku przed re­fe­ren­dum ak­ce­syj­nym od­by­wała się kam­pa­nia na rzecz przy­stą­pie­nia na­szego kraju do struk­tur Unii Eu­ro­pej­skiej, to pro­mo­wana była Unia z tego pierw­szego, cha­dec­kiego pro­jektu. Było to oczy­wi­ście nie­zgodne ze sta­nem fak­tycz­nym, po­nie­waż taka Eu­ropa de facto prze­stała ist­nieć po trak­ta­cie z Ma­astricht. Mó­wiąc wprost: na­sze re­fe­ren­dum nie do­ty­czyło ta­kiej Unii, do któ­rej osta­tecz­nie we­szli­śmy. Dzi­siaj z po­li­tycz­nego punktu wi­dze­nia nie ma dla nas al­ter­na­tywy funk­cjo­no­wa­nia poza Unią Eu­ro­pej­ską, ale też nie mo­żemy uda­wać, że cał­ko­wi­cie zga­dzamy się na li­kwi­da­cję państw na­ro­do­wych.

Kto w pol­skim Ko­ściele po bi­sku­pie Pie­ronku mógłby za­jąć się tym te­ma­tem i ja­koś go pro­mo­wać w de­ba­cie pu­blicz­nej? Może śro­do­wi­sko Kon­gresu Ka­to­li­czek i Ka­to­li­ków?

Ow­szem, trzeba do­ce­nić wy­si­łek człon­ków Kon­gresu, któ­rego efek­tem jest kil­ka­na­ście do­ku­men­tów i pro­po­zy­cji, ale wpływ tego śro­do­wi­ska jest mar­gi­nalny. Nie­stety, w Ko­ściele w Pol­sce pra­wie cał­ko­wi­cie umarła de­bata in­te­lek­tu­alna. Za­miast dys­ku­sji fi­lo­zo­ficz­nych i teo­lo­gicz­nych mamy eg­zor­cy­zmy, stra­sze­nie dia­błem i mar­sze od­dzia­łów Ry­ce­rzy Mi­chała Ar­cha­nioła lub Żoł­nie­rzy Chry­stusa, a re­alne pro­blemy na­dal są za­mia­tane pod dy­wan. Ale to wszystko kie­dyś wy­buch­nie i – oba­wiam się – nie tylko jako wy­zwa­nie in­te­lek­tu­alne.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki
Pro­jekt okładkiKa­ro­lina Że­la­ziń­ska
Ilu­stra­cja na okładcefrag­ment ob­razu „Keep out” Bo­rysa Fio­do­ro­wi­cza / Fi­ne­Art­Prints.pl
Re­dak­tor pro­wa­dzącaMo­nika Koch
Re­dak­cjaElż­bieta Ła­nik
Ko­rektaDo­mi­nik Le­wan­dow­ski Alek­san­dra Ku­bisAnna Na­li­kow­skaTe­resa Zie­liń­ska
Co­py­ri­ght © by Ka­zi­mierz Sowa, 2023 Co­py­ri­ght © by Wielka Li­tera Sp. z o.o., War­szawa 2023
ISBN 978-83-8032-941-6
Wielka Li­tera Sp. z o.o. ul. Wiert­ni­cza 36 02-952 War­szawa
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.