Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Poznaj fenomeny ludzkiego umysłu
Zanurz się w niesamowity, fascynujący, a czasem przerażający świat ludzkiego umysłu. Daj się porwać jego tajemnicom i poznaj jego zagadki – od ludzi czujących smak ludzkiego głosu, przez sawantów w oka mgnieniu dokonujących w swoich głowach oszałamiających obliczeń, aż do osób posługujących się echolokacją niczym nietoperze.
Ta książka jest idealna dla osób zafascynowanych niesamowitymi opowieściami. To kolekcja najbardziej niewiarygodnych historii o talentach, ale również o psikusach, jakie płata nam umysł. Mężczyźni rozwijający objawy ciąży, kiedy ich partnerki spodziewają się dziecka, zahipnotyzowani pacjenci poddawani bezbolesnym operacjom, ludzie, którzy dzielą swoje głowy z wieloma osobowościami.
Przygotuj się na podróż, która na zawsze zmieni twoje spojrzenie na potęgę i tajemnicę ludzkiego umysłu!
Joanna Zaręba – absolwentka Wydziału Biologii UW, z wykształcenia i zamiłowania nauczycielka, którą niezbadane koleje losu zaprowadziły do korporacji. W pracy kierowniczka sympatycznego zespołu, po godzinach coach kreatywności, pisarka, zapalona czytelniczka i opiekunka dwóch czarnych jak noc kocurów. Jej szerokie zainteresowania obejmują psychologię, filozofię, zarządzanie ludźmi i jakością, ale również czytelnicze zgłębianie tajemnic wszechświata, kolekcjonowanie minerałów i prowadzenie sennika.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 278
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Fascynacja ludzkim umysłem i właściwościami ludzkiego mózgu to coś, co łączy nas wszystkich. W tym kontekście teolog odnajdzie pretekst do rozważania na temat wolnej woli lub istnienia nieśmiertelnej duszy, filozof zagłębi się w rozmyślania o istocie człowieczeństwa i naturze poznania, biolog przyjrzy się ewolucji struktur mózgowych, anatom zachwyci się skomplikowaną budową tego narządu, neurolog z zainteresowaniem pochyli się nad wpływem uszkodzeń mózgu na procesy zachodzące w ciele i umyśle, psychiatra w skomplikowanej równowadze pomiędzy ludzkimi doświadczeniami a działaniem neurotransmiterów poszuka przyczyn naszego cierpienia. Oczywiście pozostaje od wieków nierozwiązana zagadka pochodzenia i zasady działania świadomości, która rozpala umysły badaczy z tak różnorodnych dziedzin, że aż trudno je wszystkie wymienić. Nawet obecna eksplozja zainteresowania sztuczną inteligencją ma swoje korzenie w fascynacji umysłem. Można by długo tak wyliczać. Z tą zagadką wiąże się tak wiele tematów, tak wiele nici prowadzi różnymi korytarzami labiryntu wiedzy, że dałoby się o tym napisać oddzielną książkę. Zresztą na pewno już ją napisano…
Ta książka jest jednak o czymś zupełnie innym. Napisałam ją, żeby pokazać ci, jak niesamowitymi tworami są ludzki mózg i umysł. W tym momencie powinnam przyznać się do czegoś bardzo ważnego – nie jestem naukowczynią, a to nie jest podręcznik. Piszę tę książkę, ponieważ podobnie jak ty jestem zafascynowana światem i jego zagadkami oraz wyzwaniami stojącymi przed nauką. Zabieram cię w tę podróż, żeby pokazać, co powoduje, że ten temat mnie porywa, i dlaczego uważam, że przemówi również do ciebie. Dla mnie – jako autorki – jednym z wielkich wyzwań były dwa słowa: mózg i umysł. To się może wydawać dziwne, piszę przecież właśnie o nich, a na samym początku otwarcie oświadczam, że są one dla mnie problematyczne. Cóż… przynajmniej mogę szczerze przyznać, że nie jestem sama z moimi trudnościami. Mózg i umysł to para partnerów w zbrodni, za którymi uganiają się najlepsi detektywi nauki, próbując odkryć ich wzajemne powiązania i różnice między nimi. Czasami odnoszą sukcesy, niekiedy muszą się jednak poddać. Skąd bowiem bierze się umysł? Wiemy, że bez mózgu umysł nie pojawi się na scenie, ale czy jest wyłącznie jego wytworem? Jeżeli spytasz ateisty, zapewne powie, że owszem, mózg wytwarza umysł, a może po prostu świadomość, a po jego śmierci nie ma już mowy o umyśle. Osoba wierząca uzna za oczywiste, że nieśmiertelna dusza wymaga przynajmniej jakiejś części umysłu, która przetrwa śmierć mózgu. Przez długi czas, kiedy nauka musiała funkcjonować na podstawie religijnych dogmatów, ten obowiązujący pogląd prowadził jednak do kolejnego problemu. Mariaż umysłu z duszą odrywał świadomość od ciała i prowadził badaczy do następnej zagadki: umysł i dusza jako niematerialne byty, które choć oddzielone od tego, co zawierają nasze czaszki i nasze ciała, musiały jakoś na nie oddziaływać. Jak jednak miałyby to robić? Przez swój brak materialności w interakcjach z organizmem przypominałyby duchy przenikające przez ściany, pozbawione możliwości dotknięcia ich po drodze. Kartezjusz (1596–1650), matematyk, fizyk, filozof religii i umysłu, badacz poznania, zaproponował własne rozwiązanie tej zagadki – otóż dusza i ciało miały spotykać się w jedynej części mózgu, która nie była symetryczna, a zatem wyróżniała się na tle innych, mianowicie w szyszynce. Tam właśnie niczym agrafka spinająca dwie warstwy materiału znajdować się miało połączenie pomiędzy tym, co materialne, i tym, co duchowe. I chociaż ta teoria okazała się błędna, to pozostawiła swoje ślady w naszej kulturze. Jeżeli rozejrzysz się w internecie za materiałami dotyczącymi czakr[1], zobaczysz, że szyszynka nadal pozostaje niezwykle popularnym organem wśród osób poszukujących rozwoju duchowego. Trzecie oko, związane właśnie z szyszynką, uznaje się za czakrę odpowiedzialną za intuicję, a nawet jasnowidzenie. Przy odrobinie wysiłku znajdziesz ćwiczenia pozwalające ci je otworzyć; rzecz jasna, piszę o tym z przymrużeniem oka. Głównie po to, żeby wskazać ci kolejną pułapkę, na jaką natrafiamy, próbując rozszyfrować ciemne sprawki naszych mózgów i umysłów – bliskie powiązania z duchowością, metafizyką, a nawet ezoteryką. Niezależnie od tego, w co wierzysz, magia i badania nad umysłem zawsze zbliżały się do siebie i pomimo wysiłków naukowców nadal jakoś udaje im się ciągnąć ten romans we współczesnej kulturze. To jedna z przyczyn, dla których temat zagadek umysłu jest dla mnie tak fascynujący. Wyjaśnia wiele zjawisk, które traktowano jako paranormalne, choć czasami wciąż się je za takie uważa.
Szybka wycieczka na dowolne forum ezoteryczne, do działu snów, pozwoli ci odnaleźć opisy „demonicznych nawiedzeń”, będących tak naprawdę objawami paraliżu sennego lub koszmarów. Doprowadzeni do ostateczności przez trudne warunki i bliskość śmierci himalaiści przysięgną, że ktoś niewidzialny towarzyszył im we wspinaczce, wspierając ich w trudnych chwilach. Zanim jednak uwierzysz w duchy lub anioły, przeczytaj rozdział o poczuciu obecności, bo nauka ma swoje sugestie dotyczące roli kształtowania się obrazu ciała w tej sprawie. Ta książka składa się z kilku rozdziałów, które aż się proszą o dopisanie uwagi: „To nie magia”. Efekty hipnozy są namacalne i spektakularne, lecz sama hipnoza wciąż pozostaje kwestią dyskusyjną. Nietrudno sobie wyobrazić zdolność do pogrążenia kogoś w hipnozie jako magiczną moc. Mimo to nie ma w tym nic nadzwyczajnego, a część efektów hipnozy można osiągnąć z całkowicie przytomnymi i świadomymi ochotnikami wykazującymi należytą motywację. Niektóre efekty histerii i jej dawne oraz obecne objawy (histeria, jak się okazuje, również ulega modom) potrafią przywodzić na myśl Egzorcystę. Łuk histeryczny, kiedy ciało sztywnieje i się wygina, a jedynymi punktami podparcia są głowa i czubki stóp, konwulsje, nagłe znieczulenia kończyn lub całego ciała, paraliż, utrata wzroku lub słuchu przy jednoczesnym braku jakichkolwiek fizycznych zaburzeń – trudno się dziwić, że kiedyś uznawano takie stany za szatańską interwencję. A co powiedzieć o osobie, która uważa się za żywego trupa i domaga się złożenia do trumny jeszcze za życia, podobnie jak słynna pacjentka doktora Cotarda, którego nazwiskiem został opisany zespół objawów psychiatrycznych? Czy zespół Cotarda może stanowić wyjaśnienie legend o wampirach lub zombie?
Kolejną kwestią jest trudność określenia, jak i dlaczego powstają niektóre fenomeny. O ile genetyka ma dla nas pewne wskazówki co do mutacji powodujących brak odczuwania bólu, o tyle nadal niełatwo wyjaśnić, jaki konkretnie czynnik stoi za przeświadczeniem, że jesteśmy martwi, albo za tym, że partner ciężarnej kobiety sam odczuwa objawy ciąży. Nawet tak częste i dobrze zbadane kwestie jak migreny, którym znany neurolog Oliver Sacks poświęcił całą książkę, nadal nie są w pełni zrozumiałe dla nauki. Opracowano co prawda skuteczne metody leczenia, ale nadal nie odkryto przyczyn. Niedawno gdzieś w sieci rzucił mi się w oczy artykuł, którego autor zwrócił uwagę na powiązanie mniejszego ukrwienia siatkówki oka z migreną, jednak nie ustalił, czy mowa o skutku, czy raczej przyczynie.
W miarę rozwoju technik obrazowania i badań genetycznych oraz tworzenia nowych leków na nasze choroby nauka dokonywała wielu przełomów, ale sporo zagadek umysłu wciąż pozostaje niewyjaśnionych. Zbierając materiały do książki, wielokrotnie trafiałam na zwroty typu „podejrzewa się” czy „możliwe powiązanie”, jednak rzadko kiedy odpowiedź była prosta i jednoznaczna. Mózg to struktura niesamowicie skomplikowana, a w dodatku zmieniają go życiowe doświadczenia. „Neuroplastyczność” to termin ostatnio niezwykle głośny. Oznacza – w przeciwieństwie do tego, co uważano kiedyś, iż nasz myślący organ w pewnym momencie kończy swój rozwój i przestaje się zmieniać – że mózg wciąż reaguje na zmiany i potrafi się do nich dostosować. To wszystko sprawia, że niezwykle trudno go w pełni zbadać, a jeszcze trudniej nadążyć za jego kolegą – umysłem. Nawet sama świadomość wciąż pozostaje poza naszym zasięgiem poznawczym, chociaż istnieje wiele fascynujących teorii na temat tego, jak i gdzie powstaje.
Gdyby nasz detektyw naukowiec zdołał wreszcie dopaść mózg i umysł i doprowadzić ich jako podejrzanych na przesłuchanie, to czy w ogóle umiałby ustalić, który z nich jest odpowiedzialny za konkretne zjawisko? Można powiedzieć, że synestezja jest efektem budowy mózgu, ale to, jak rozwija się osoba z synestezją, w jaki sposób jej odbieranie świata wpływa na charakter i podejście do życia, to już domena umysłu. Sołomon Szerieszewski, synesteta i mnemonista, dokonywał cudów zapamiętywania, ale przez swoje wysoce wizualne wyobrażenia świata nie był w stanie pojąć terminów abstrakcyjnych, takich jak nicość czy nieskończoność, nie radził sobie z poezją ani literaturą.
Wrodzona analgezja, czyli brak uczucia bólu, to choroba czysto fizyczna, trudno nawet powiedzieć, że dotyczy konkretnie mózgu, a nie np. wszystkich szlaków nerwowych, ale główny problem z nią pojawia się na granicy między mózgiem a umysłem. Mózg dziecka buduje nowe połączenia neuronalne poprzez naukę, w ten sposób zapamiętuje, że należy unikać bodźców bólowych. Jeżeli dotkniesz gorącego żelazka, natychmiast cofniesz rękę – to odruch. Jednocześnie odruch nie wystarcza. Dorosły unika bólu całkiem świadomie. Nie skoczysz z pierwszego piętra na chodnik, ponieważ wiesz, że będzie bolało. Dziecko dorastające z wrodzoną analgezją również to wie, ale nie w tym samym sensie. Wie, że może zrobić sobie w ten sposób krzywdę, ale tylko dlatego, że powiedzieli mu to rodzice. Z kolei ty zapewne masz za sobą kilka wywrotek, poślizgnięć, zderzeń z twardymi obiektami lub innymi ludźmi, skoków z niedużej – ale jednak zbyt dużej – wysokości, upadków ze schodów, a może z huśtawki na placu zabaw. Ty nie tylko wiesz, ale też rozumiesz, ponieważ czujesz. Mózg i umysł znów tworzą nierozłączną parę.
Wiele dolegliwości psychicznych nie ma jednoznacznej przyczyny, co niezwykle frustruje zarówno lekarzy, jak i samych chorych. Przykładowo pokolenia psychiatrów próbowały ustalić dokładne przyczyny schizofrenii. Jedni skupiali się na czynnikach genetycznych, inni szukali uszkodzeń mózgu, a pozostali wskazywali na czynniki środowiskowe. W pewnym momencie dziejowym ukuto nawet krzywdzący termin matki „schizofrenogennej”, czyli kobiety, której metody wychowawcze miały rzekomo doprowadzać do rozwoju schizofrenii u dzieci. Ta próba wyjaśnienia schizofrenii nie tylko przyczyniła się do stygmatyzacji matek, lecz także zwiększyła cierpienie rodzin, które desperacko usiłując poradzić sobie z chorym członkiem rodziny w czasach, kiedy leczenie było nieskuteczne lub dawało nieznaczne efekty, musiały jeszcze znieść ból bycia obwinianym o całą sytuację. Obecnie uznaje się, że na rozwój schizofrenii mają wpływ zarówno czynniki genetyczne, jak i wczesne warunki środowiskowe czy procesy socjologiczne i neurobiologiczne zachodzące w mózgu. Nie ma jednej prawidłowej odpowiedzi.
Co jeszcze fascynuje mnie w zagadkach umysłu (pamiętając oczywiście o jego wspólniku, czyli mózgu)? Można by pomyśleć, że skoro każdy z nas ma umysł i każdy z nas, przynajmniej w jakiejś części, jest umysłem, to nie powinniśmy mieć problemu z ustaleniem, jak on właściwie działa. Tymczasem okazuje się, że umysł wcale nie jest najlepszy w próbie zrozumienia samego siebie. Mimo że codziennie, w każdej chwili używamy pamięci, wciąż mamy tendencję do jej przeceniania. Wydaje nam się, że działa ona jak aparat fotograficzny, idealnie przedstawiając przywołane wspomnienia, a tymczasem każde wydobycie wspomnienia z jej magazynu powoduje jego zniekształcenie. Ba, nie jest wcale tak trudno przekonać nas, że pamiętamy coś, co nigdy się nie wydarzyło. Czasem mamy przebłyski déjà vu, kiedy nagle opanowuje nas przekonanie, że to, co dzieje się teraz, już kiedyś się nam przytrafiło. Są ludzie, którzy deklarują nawet, że posiadają wspomnienia z poprzednich wcieleń. A co powiedzieć o osobach, w których głowach ukrywa się cała dodatkowa osobowość? Gdzie w ogóle przebiega granica pomiędzy rozmową z samym sobą – jak ktoś kiedyś powiedział, czasami warto pogadać z kimś inteligentnym – a rozmową ze swoją drugą osobowością, która, nawiasem mówiąc, może być innej płci, innej narodowości albo w innym wieku?
No i oczywiście pozostaje kwestia cudownej różnorodności ludzkich umysłów i mózgów. Oczywiście, żyjemy w czasach, w których termin „neuroróżnorodność” wyrobił już sobie markę, ale mając go na myśli, ludzie wciąż kojarzą różnice między mózgami wyłącznie ze spektrum autyzmu. A przecież różnimy się też na wiele innych sposobów. Kiedy najsłynniejszy z mnemonistów, Sołomon Szerieszewski, dostał od swojego szefa burę za nierobienie notatek odnośnie do jego instrukcji, był już dorosłym człowiekiem, spotykającym na co dzień innych ludzi. Mimo to konfrontacja z przełożonym uświadomiła mu coś, na co sam nigdy wcześniej nie wpadł: jego pamięć jest nie tylko lepsza, lecz także zupełnie inna niż pamięć pozostałych. Człowiek myślący obrazami, synesteta, genialny mnemonista, który wprawił w zdumienie słynnego rosyjskiego psychologa, ojca neuropsychologii Aleksandra Łurię, nie zauważył, że inni się od niego różnią. A mimo to sposób, w jaki odbierał świat, był diametralnie odmienny od sposobu, w jaki ja go postrzegam. Nawet pomiędzy osobami na pierwszy rzut oka podobnymi istnieje ocean różnic. I nawet jeżeli wydaje nam się, że jesteśmy uosobieniem przeciętności, to prawda może być zupełnie inna. Pisząc tę książkę, rozmawiałam z wieloma znajomymi o jej kolejnych rozdziałach. W trakcie tych konwersacji natrafiłam na kogoś, kto czasami nie pamięta ostatnich kilku sekund, kogoś, dla kogo jeden z dni tygodnia ma swój kolor, kogoś, kto spotkał swoją zmorę podczas ataku paraliżu sennego i wściekły wysłał ją do diabła, lunatyka wstającego z łóżka i wędrującego we śnie, człowieka odgrywającego swoje sny, osobę przez pewien czas uzależnioną od swoich marzeń, kogoś, kto podczas ataku migreny ma trudności z mówieniem, a nawet kogoś, kto na własnej skórze doświadczył czegoś, co nazywa się (dość dramatycznie) syndromem eksplodującej głowy (halucynacji słuchowej występującej podczas zapadania w sen, podczas której jasne światło i odgłos podobny do wybuchu lub wystrzału wyrywają nas z drzemki, w którą właśnie odpływaliśmy). Ja sama mogę przyznać się do tego, że padłam ofiarą kilku trików mojego mózgu. Mam tu na myśli omamy słuchowe i wzrokowe powstające na granicy snu i jawy. Jako dziecko przeżyłam trzy niezwykle trudne noce. Podczas pierwszej postawiłam na nogi cały dom, twierdząc, że szczur szura za boazerią. Rodzice przeszukali cały pokój, zanim zorientowali się, że coś jest nie tak: w sypialni nigdy nie mieliśmy boazerii, a szczur okazał się wytworem zasypiającego mózgu. Kolejnej nocy, kiedy usłyszałam wodę lejącą się z odkręconego kranu w barku, wiedziałam już, że to nie może być prawda, ale mimo to wstałam, żeby to sprawdzić. Oczywiście w barku nigdy nie było żadnego kranu, dlatego zupełnie straciłam cierpliwość do tych sztuczek i kiedy trzeciej nocy spod mojej poduszki dobiegło gromkie beknięcie, zignorowałam je zupełnie. Halucynacje nie powróciły nigdy więcej.
Pisząc tę książkę, nie tylko zrozumiałam, jak różne potrafią być nasze mózgi i jak odmienne umysły mogą z nich powstać, lecz także pojęłam, że każdy z nas jest jedyny w swoim rodzaju, nawet jeżeli pozory mówią co innego. Na swój sposób wszyscy jesteśmy niesamowici.
[1] Pojęcie czakr jest oczywiście starsze od Kartezjusza i nie pochodzi z naszego kręgu kulturowego, ale nietrudno uwierzyć, że ta nietypowa nieparzystość szyszynki mogła zwrócić uwagę badaczy i filozofów innych kultur już wcześniej.
Otwierasz pudełko z landrynkami. Wyjmujesz jedną z nich, białą. Będzie miała smak migdałowy. Wiesz to, zanim włożysz ją do ust. Nim kubki smakowe rozmieszczone na twoim języku zetkną się z powierzchnią cukierka, twój mózg już to wie. Przecież białe landrynki zawsze są migdałowe, tak samo jak pomarańczowe dropsy będą miały smak pomarańczy, a czerwone – maliny, truskawki lub wiśni. Nasza kultura często łączy ze sobą w pary bodźce pochodzące od różnych zmysłów. W tym przypadku kolor landrynki i przypisany do niej smak. Czerwony cukierek o smaku kwaśnej cytryny byłby dla nas nieprzyjemnym zaskoczeniem. Smak może zostać skojarzony również z odczuciami dotykowymi – chili, pieprz i niektóre rodzaje papryki określamy jako ostre.
Historia zna wiele przypadków podobnych powiązań. Dawni alchemicy przypisywali planetom kolory, a nawet konkretne dźwięki. W popularnym znaku yin i yang czerń odpowiada wilgoci, a biel – suchości. Tworzenia tego typu relacji uczymy się już w przedszkolu, gdzie na kolorowych klockach znajdują się litery i cyfry ułatwiające naukę. Tego rodzaju skojarzenia mogą nam pomóc w zrozumieniu osób z synestezją, która polega właśnie na tym, że mózg wiąże ze sobą dwa różne bodźce, np. przypisuje kolor do słyszanych dźwięków. Czym dokładnie jest zjawisko synestezji?
Zacznijmy od podstaw. Pojęcie synestezji, podobnie jak wiele innych terminów naukowych, pochodzi z języka greckiego. Składa się z dwóch członów: sýn (σύν), oznaczającego „razem”, i aísthēsis (αἴσθησις), oznaczającego „poznanie czegoś poprzez zmysły”. Wspólnie oznaczają zjednoczenie zmysłów i faktycznie osoby z synestezją doświadczają niezwykłego połączenia zmysłów, które u większości z nas pozostają rozdzielone. Tacy ludzie odbierają konkretne rodzaje bodźców na więcej niż jeden sposób. Przykładem może być jeden z najbardziej znanych rodzajów synestezji: zdolność do widzenia dźwięków, dzięki której głos docierający do uszu osoby słuchającej odbierany jest jednocześnie jako dźwięk i obraz, np. plama koloru. Oczywiście istnieje wiele możliwych rodzajów synestezji, niektóre częstsze, a inne niezwykle rzadkie.
Tematem synestezji zajmuje się wielu naukowców: neurologów, psychologów, a nawet genetyków. Niedawno natrafiłam na książkę napisaną przez jednego z nich, Seana A. Daya, Synesthesia and Synesthetes. Najbardziej porusza w niej dogłębna znajomość tematu u autora, i to nie tylko od strony teoretycznej. Sean A. Day nie jest bowiem wyłącznie akademikiem, ale również synestetą, a więc posiada głęboko praktyczną wiedzę. W jego wypadku mowa o trzech typach synestezji. Pierwszy to jedna z odmian chromostezji, czyli barwnego słyszenia. Tę cechę dzieli z wieloma znanymi osobami, jak Billie Eilish czy Lorde. Szybkie spojrzenie na artykuł Wikipedii dotyczący synestezji uświadomi ci, że większość wymienionych tam osób z chromostezją w ten czy inny sposób zajmuje się muzyką. Być może doświadczenia synestetyczne tego typu wynoszą nasze zdolności muzyczne na nowy, interesujący poziom.
W wypadku Daya i jego chromostezji chodzi konkretnie o dźwięki instrumentów muzycznych, np. fortepian brzmi dla niego jak błękit nieba. Badacz w swojej książce nie używa skomplikowanych terminów naukowych, może dlatego, że synestezja jest dla niego czymś naturalnym. Nigdzie nie pada słowo „chromostezja”, za to różne typy synestezji określa Day w prosty sposób – w tym przypadku „dźwięk instrumentów do koloru”. Inne jego synestezje to smak do koloru i zapach do koloru. Kiedy pije espresso, zapach i smak kawy tworzą oleistą, zieloną plamę unoszącą się niedaleko od filiżanki.
Według Daya średnio jedna na nawet 23 spotkane osoby może być zdolna do synestetycznego odbierania bodźców, co oznacza, że otaczają nas ludzie widzący dźwięki, słyszący kolory, a nawet odczuwający smak czyjejś osobowości. Pomimo to zjawisko synestezji wciąż nie jest w pełni zbadane. Day jest twórcą listy mailingowej skupiającej zarówno badaczy, jak i osoby niebędące naukowcami, ale zdolne do synestezji, dzięki czemu zebrał olbrzymią liczbę przykładów pochodzących od zwykłych ludzi, dla których jest ona elementem codzienności. Przykładów fascynujących, a czasem zabawnych.
Przyczyny synestezji nie są do końca wyjaśnione i wciąż pozostają wyzwaniem dla neurologów. Dwie główne teorie dotyczą zaburzenia równowagi w hamowaniu i wyciszaniu impulsów nerwowych w mózgu oraz „przeciekania” impulsów nerwowych przez dodatkowe połączenia neuronowe pomiędzy sąsiadującymi (najczęściej) obszarami mózgu. Niektórzy badacze uważają, że synestezja rozwija się we wczesnym dzieciństwie jako efekt uboczny nauki i rozwoju. To właśnie wtedy nasz mózg opanowuje nowe abstrakcyjne pojęcia, takie jak litery lub cyfry, i mimowolnie może łączyć je z innymi bodźcami. Za tą teorią przemawia fakt, że synestezje, w których litery i cyfry posiadają przypisane kolory, są jednymi z najczęstszych, jednak nie wyjaśnia to wielu innych ich jej rodzajów.
Interesująca jest też teoria niemowlęcej synestezji opracowana przez Daphne Maurer w 1993 roku. Badaczka zasugerowała, że przez początkowe miesiące po narodzinach zmysły dziecka nie są w pełni rozdzielone funkcjonalnie. Ośrodki zmysłowe w mózgu są wciąż ze sobą połączone, więc przynajmniej na tym etapie życia każdy z nas jest synestetą, chociaż wcale tego nie pamiętamy. W miarę rozwoju dziecka zbędne połączenia neuronowe w mózgu są usuwane i zmysły ulegają rozdzieleniu. Jeżeli ta teoria jest prawdziwa, być może osoby zdolne do synestezji po prostu zachowały niektóre z tych połączeń.
Część danych wskazuje na to, że synestezja jest zjawiskiem dziedzicznym, na które składa się aktywność grupy genów. Faktycznie udowodniono, że posiadanie synestetycznych rodziców zwiększa nasze szanse na bycie zdolnym do synestezji, choć brak takich osób w rodzinie wcale nie gwarantuje, że przyjdziemy na świat bez tej umiejętności. Znany jest nawet przypadek jednojajowych bliźniąt, z których tylko jedno odbiera świat w ten niezwykły sposób.
Naukowcy wydają się zgodni co do jednego: za różne rodzaje synestezji – a występuje ich wiele – mogą odpowiadać odmienne mechanizmy. Każdy z nich jest nieco inny, nawet w grupie obdarzonej tym samym rodzajem synestezji. Chociażby w przypadku synestezji typu dźwięk do koloru (dźwięk wywołuje u synestety odczucie postrzegania koloru) pojawiają się różnice. Jedna osoba, słysząc dźwięk, będzie „czuła”, że jest on czerwony, inna będzie po prostu widziała chmurę czerwonego koloru nakładającą się na fragment rzeczywistego świata w pewnej odległości od siebie (odległości wahają się zależnie od osoby i mogą wynosić od kilku do nawet kilkudziesięciu metrów od słyszącego kolor). Day jako przykład własnego widzenia muzyki słuchanej w samochodzie podawał wirujące i mieszające się kolory na przedniej szybie samochodu (na szczęście nie przeszkadzało mu to w prowadzeniu). Czasami zamiast kolorów dźwiękom przypisujemy proste geometryczne kształty, np. koła, trójkąty i inne figury.
Jedną z cech przypisywanych wrażeniom synestetycznym jest poczucie ich oczywistości. Dziecko, które po raz pierwszy zobaczy dźwięk saksofonu jako fioletową chmurkę kilka metrów od swojej głowy, będzie miało wrażenie, że tego rodzaju sytuacja jest oczywista: to przecież jasne, że saksofon brzmi jak fiolet. Być może dlatego niektóre osoby dość późno orientują się, że posiadają umiejętności niezwykłe z punktu widzenia ich otoczenia. Sama odbyłam niedawno rozmowę z przyjaciółką, która nigdy nie słyszała o synestezji, ale przyznała, że poniedziałki wyglądają dla niej jak niebieski przedmiot przypominający nieco kość dla psa. Interesujące są rozmowy pomiędzy osobami inaczej postrzegającymi te same bodźce. Dla jednego saksofon będzie grał na fioletowo, dla innego jego muzyka może mieć neonowy odcień błękitu. Tego rodzaju powiązania zazwyczaj pozostają z nami już na zawsze. Jeżeli dzisiaj dany dźwięk jest dla nas fioletowy, to pozostanie taki już do końca życia.
Synestezja rozróżnia ponadto zwykłe dźwięki od muzyki. Niektórzy widzą, czują lub smakują dźwięki tylko wtedy, gdy układają się w melodię. Inni po prostu reagują na każdy dźwięk w ich otoczeniu. Znany synestetyczny kompozytor i muzyk Franciszek Liszt zwykł zaskakiwać orkiestrę, którą dyrygował, domagając się, żeby zagrała pewne części utworu bardziej na niebiesko. Niektóre osoby obdarzone zdolnością widzenia muzyki deklarują, że wyraźnie odróżniają kolory każdego instrumentu zaangażowanego w wykonanie utworu (przykładowo bęben brzmi jak dym ścielący się słuchającemu do stóp, a pianino jak błękitna mgła płynnych drobinek plastiku), inne widzą nie instrumenty, ale wysokość tonów czy poszczególne nuty. Dla niektórych ludzi cały utwór ma pojedynczy kolor i nie rozpada się na części składowe poszczególnych instrumentów. Do takich osób należą Billy Joel, Pharrell Williams oraz Lady Gaga, która – jak sama wyjaśnia – widzi swoje piosenki jako ścianę koloru, a jej słynny Poker Face ma dla niej głęboki odcień bursztynu.
Jak łatwo się domyślić, synestezja tego rodzaju silnie wpływa na gusta muzyczne jej posiadaczy. Utwór im się spodoba, jeśli będzie miał nie tylko przyjemne brzmienie, ale również pasujący efekt wizualny. Nie pomoże najpiękniejsza melodia, jeżeli jej kolor okaże się nieatrakcyjny lub niepasujący charakterem do dźwięku (wesoła melodia w czarnym kolorze lub smutna piosenka o utraconej miłości w odcieniach jaskrawego różu).
Dla innych osób obdarzonych synestezją związaną z odbiorem muzyki sprawa może być jeszcze bardziej skomplikowana. Wyobraź sobie, że odbierasz muzykę Brahmsa jako mieszaninę smaku kiełbasek, kanapek z szynką, jeżyn, truskawek i lodów czekoladowych. Wystarczy jeden źle dobrany dźwięk, żeby na dobre obrzydzić ci dźwięk melodii. Smakosze muzyki (czyli osoby z synestezją typu dźwięk do smaku) najprawdopodobniej swoją umiejętność, przynajmniej częściowo, zawdzięczają temu, że obszary odpowiedzialne za przetwarzanie muzyki i smaku w ludzkim mózgu są bliskimi sąsiadami. Biorąc pod uwagę, że muzykę można zobaczyć i posmakować, nie powinno nas dziwić, że niektórzy potrafią ją również powąchać. O ile bogatszym doświadczeniem może być gra na skrzypcach, jeżeli jednocześnie czujemy w naszej muzyce cynamon?
Czasami trudno jest jednoznacznie stwierdzić, czy ktoś jest synestetą, czy nie. Osoby z synestezją nie zawsze orientują się, jak bardzo są niezwykłe, a nawet jeżeli mają już świadomość posiadania wyjątkowych umiejętności, czasami po prostu wolą nic nie mówić. Kompozytor Jean Sibelius (z synestezją typu dźwięki do koloru) zachowywał swoje umiejętności w sekrecie, nie chcąc być potraktowany jako szaleniec przez ludzi nierozumiejących tego zjawiska. O wielu znanych osobach mówi się, że mogą lub mogły być synestetyczne. Przykładowo jeden ze współpracowników Jimiego Hendrixa, sam będący synestetą widzącym dźwięki, twierdził, że jego zdaniem Hendrix również posiadał tę umiejętność. Jednak nikt inny z jego otoczenia nie potwierdził tej teorii. Prawdopodobnie nigdy nie poznamy prawdy.
Synestezja związana z bodźcami słuchowymi to nie tylko dostęp do zupełnie nowych doznań, nieosiągalnych dla większości społeczeństwa, ale również zestaw problemów, które mogą na pozór wydawać się zabawne, lecz skutecznie utrudniają życie. Dla osób widzących kolor głosu rozmówcy sytuacja może stać się niezręczna, jeżeli osoba, którą lubią, brzmi dla nich zupełnie normalnie, ale jej głos wygląda dla nich fatalnie. Trudno byłoby się nam skupić na lekcji polskiego, gdyby nauczyciel przemawiał do nas w zgniłozielonym odcieniu wymiocin. Z drugiej strony mógłby się nam przytrafić nauczyciel z głosem w przyjemnym kolorze miodu, więc może warto?
A może być jeszcze ciekawiej: osoby z synestezją typu głos do smaku będą w stanie na własnym języku poczuć, co do nich mówicie. Jeden z członków listy mailingowej Daya wspomina o dźwiękach pianina smakujących bananowo lub lukrecjowo. Być może gdzieś na ziemi istnieje osoba, dla której nasz głos miałby smak wątróbki albo szpinaku.
Chyba najrzadszymi rodzajami synestezji związanymi z muzyką i dźwiękiem są: muzyka do osobowości (piosenka może być np. sympatyczna lub złośliwa, zupełnie jak człowiek) i muzyka/dźwięk do temperatury (muzyka i ogólnie dźwięki odczuwane jako ciepło lub zimno na skórze).
Inną niezwykle częstą odmianą synestezji jest typ grafem do koloru. Grafem, będący najmniejszą jednostką pisma (litera, cyfra, ale również znak alfabetu chińskiego lub staroegipski hieroglif, a także znak w piśmie Braille’a), w oczach i umyśle osoby z synestezją otrzymuje powiązany ze sobą kolor. Tego rodzaju synestezja nie towarzyszy nam od zawsze. Żeby przypisać kolory grafemom, nasze mózgi musiały najpierw nauczyć się zapisywać te znaki, co dokonało się mniej więcej 8000 lat przed naszą erą. Pierwsze odnotowane przez naukę przypadki synestezji tego typu pojawiły się dopiero w XIX wieku. Badaczom udało się stwierdzić, że kolory przypisywane grafemom przez różne osoby z synestezją nie są takie same. Okazuje się, że każda taka osoba ma swoje unikatowe palety barw. Wachlarz ten czasami podlega wpływowi kultury, np. litera A może mieć dla konkretnej osoby kolor klocka, na którym po raz pierwszy zobaczył ją jako dziecko. Nie jest to jednak reguła.
Nawiasem mówiąc, kolorowe klocki z cyframi i literami potrafią nieźle dać się we znaki synestetycznym maluchom. Sytuacja, w której kolor klocka, na którym narysowano literę, jest inny niż kolor, jaki tej literze przypisują ich mózgi, może utrudniać naukę. Litera A w umyśle dziecka może mieć kolor czerwony, choć w założeniu powinna się kojarzyć – przykładowo – z zielonym klockiem. Ta rozbieżność wywołuje zamieszanie i komplikuje edukację. Dlatego niektórzy rodzice podejmują akcje mające na celu używanie w nauce klocków z literami i cyframi w jednolitych kolorach.
Jak już wcześniej wspomniałam, grafemami są również znaki alfabetu Braille’a. To zagadnienie szczególnie interesujące w kontekście synestezji. Osoba, która straciła wzrok i musiała nauczyć się odczytywać ten rodzaj pisma, może wciąż być zdolna do widzenia w swojej głowie kolorów przypisanych do poszczególnych znaków, jednak osoba, która nigdy kolorów nie doświadczyła, ma szansę rozwinąć inny typ synestezji i zamiast koloru znaków odczuwać np. ich smak. Synestezję typu grafem do koloru może odczuwać nawet osoba nieumiejąca w ogóle czytać. Patrząc na znaki, których nie potrafi zrozumieć, wciąż będzie przypisywać im kolor, nawet jeśli nie wie, co one oznaczają. Wystarczy, że wie, iż chodzi o pismo. Odpowiednie kolory przypisane będą również emotikonom, czyli popularnym znakom używanym w sieci do określenia nastroju. Znaki interpunkcyjne również nie pozostają w tyle, więc dwukropki, przecinki i wykrzykniki także otrzymują własne kolory (chociaż nie w przypadku wszystkich osób z tym typem synestezji). Jedna z matek wymieniających się informacjami na liście mailingowej Daya wspomina o problemach swojego syna, który w pracach domowych uparcie pomijał znaki zapytania. Jak się później okazało, robił tak, bo nie znosił ich ceglastoczerwonego koloru.
Nie wiadomo, dlaczego w oczach osób z synestezją najmocniejszymi kolorami pysznią się samogłoski. Członkowie listy mailingowej Daya podają jako przykład słowa, którym swój kolor narzuca znajdująca się w środku wyrazu litera O. I to pomimo tego, że pozostałe znaki składające się na wyraz, występując oddzielnie, mają własne charakterystyczne kolory. Różnicować odbiór wizualny litery może nawet fakt, że raz pisana jest jako mała (np. jasny fiolet), a raz jako duża (np. ciemny fiolet). Na przykładzie tego typu synestezji wyraźnie widać, jak podczas czytania nasze mózgi rozkładają pismo na czynniki pierwsze i różnicują znaki, na które patrzymy. Day wspomina o jednym ze swoich korespondentów, który postanowił ułatwić sobie życie. Wymienił zatem wszystkie klawisze ze swojego komputera: usunął litery i zastąpił je kolorami. Niektóre znaki nie ograniczają się do jednej barwy i przywłaszczają sobie ich więcej. Jedna z matek mailujących z Dayem zwróciła jego uwagę na fakt, że Z dla jej córki jest w biało-czarne pasy, zupełnie jak zebra, a P, które córce kojarzy się ze słowem apple (jabłko), jawi się jako czerwono-zielone, tak jak ten owoc (dzieci zwykle rysują jabłka jako czerwone z zielonym ogonkiem).
Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów synestezji związanej z grafemami jest typ grafem do osobowości. Tak, przeczytaliście to prawidłowo – dla osób z tym rodzajem synestezji każda litera w słowie posiada własną osobowość, a często także wiek i płeć. Przykładowo, litera A może być nieodpowiedzialnym nastolatkiem ze skłonnością do palenia papierosów, a C – starszą panią nieprzepadającą za towarzystwem. Niektóre litery i cyfry nie ograniczają się do jednej płci. Day wskazuje na przykład jednej ze swoich korespondentek, dla której pewne cyfry są wyraźnie androgeniczne. Dla osób z tym rodzajem synestezji pewne słowa mogą okazywać się problematyczne albo nieprzyjemne w odczytywaniu tylko dlatego, że składają się z liter, których osobowości zupełnie do siebie nie pasują. Może zaistnieć sytuacja, w której osoba nie będzie lubić własnego imienia, gdyż jego pierwsza litera posiada nieprzyjemną osobowość.
Życie z synestezją potrafi być niezwykle ciekawe, ale stanowi również wyzwanie. Vladimir Nabokov, autor znanej i kontrowersyjnej powieści Lolita, będący synestetykiem typu grafem do koloru, narzekał, że słowo „tęcza” ma dla niego błotnisty kolor, zupełnie nieodpowiadający jego znaczeniu. Żeby naprawdę przywołać w umyśle kolory tęczy, musiał napisać zupełnie bezsensowne słowo „kszpygv”. Nawiasem mówiąc, Nabokov nie był jedynym synestetykiem w swojej rodzinie, synestezją byli obdarzeni jego matka, żona i syn. Z innych znanych postaci: Orhan Pamuk, laureat literackiej Nagrody Nobla, również wiąże litery z kolorami.
Synestezją mogą być obdarowane również umysły ścisłe. Inny noblista, fizyk Richard Feynman, także widział kolorowe litery i cyfry. Z kolei pierwsze logo WWW (World Wide Web) utrzymane jest w kolorach zieleni, ponieważ jeden ze współtwórców tej sieci, sir Robert Cailliau, kojarzył literę W właśnie z tym kolorem.
Na temat synestezji krąży wiele nieprecyzyjnych i czasami fałszywych informacji. Przykładowo, mówi się, że synesteci mają problemy z matematyką, i czasami faktycznie tak jest. Nie stanowi to jednak reguły. Niektóre osoby obdarzone zdolnością wiązania liczb i znaków matematycznych (plus, minus, pierwiastek itd.) z kolorami lub innymi rodzajami bodźców często mają lepszą pamięć i w zaskakujący dla reszty społeczeństwa sposób dokonują prawidłowych obliczeń. Feynman pomimo synestezji – a może właśnie dzięki niej – otrzymał Nagrodę Nobla.
Inne osoby z synestezją istotnie deklarują pewne problemy. Przykładowo, z rozpoznawaniem cyfr lub wręcz myleniem ich z literami, jeżeli odpowiadające im kolory mają podobne odcienie. Kłopoty może sprawiać też „mieszanie się” kolorów niepasujące do obliczeń. Wyobraź sobie kogoś, dla kogo cyfra 3 jest żółta, a 2 ma kolor niebieski. Ten ktoś może się intuicyjnie spodziewać, że trzy razy dwa powinno dać kolor zielony. Tymczasem cyfra 6 nie tylko nie musi być dla niego zielona, ale wręcz przeciwnie, może charakteryzować się ostrą czerwienią. W tej sytuacji nietrudno poczuć się skołowanym.
Z zupełnie innymi trudnościami borykają się osoby, dla których cyfry mają osobowości. W ich przypadku wyniki dodatkowo mogą wydawać się nielogiczne, jeżeli sąsiadujące cyfry w wyniku rozwiązania nie pasują do siebie przez dramatyczne różnice charakterów, podobnie jak ludzie niedogadujący się ze sobą.
Z tego rodzaju sytuacjami spotykają się osoby, które – tak jak Day – wiążą smak potraw z kolorem. Trudno powiedzieć, ilu rodziców nieświadomych tego, że ich pociecha odczuwa smaki równocześnie z kolorami, rwało sobie włosy z głowy, próbując namówić do zjedzenia obiadu dziecko, któremu nie podobała się kombinacja kolorów poszczególnych składników lub które protestowało przeciwko temu, że białe mleko smakuje na niebiesko. Tego rodzaje sytuacje opisywali rodzice synestetycznych maluchów z listy mailingowej Daya. On sam przyznał, że jego typ synestezji wpływa również na wybory konsumenckie: skoro dla niego mleko ma smak niebieski, w supermarkecie częściej wybiera ten produkt w niebieskim opakowaniu. Nie jest to wcale zaskoczeniem. Większości z nas mleko kojarzy się z bielą, a więc jesteśmy grupą docelową producentów białych kartonów na nabiał. Można się o tym przekonać w każdym sklepie. Serki, śmietany, kefiry i maślanki sprzedawane są w opakowaniach, na których dominuje biel. Mechanizm jest ten sam – wybieramy kolor, do którego przywykliśmy.
Co prawda nie mamy szans na pełne zrozumienie fenomenu wizualizacji smaku potraw, ale nie jesteśmy skazani na całkowitą niewiedzę. Niektóre osoby z synestezją tego typu pracują nad zwiększeniem świadomości tego zjawiska w społeczeństwie i publikują własnoręcznie wykonane obrazy oraz rysunki przedstawiające to, co widzą, kiedy jedzą.
Możesz zobaczyć kilka z takich dzieł, jeżeli wpiszesz w wyszukiwarkę Google hasło „A three-course vision – Ben Wintour”. Ich autorem jest synesteta Ben Wintour. Możesz naocznie sprawdzić, jak dla niego wygląda m.in. smak popularnego zestawu Big Mac i Coca-Cola. Ben należy do niewielkiej grupy (zaledwie 6,3% przypadków synestezji) osób obdarzonych zdolnością odbierania smaku właśnie w ten sposób.
Są oczywiście jeszcze rzadsze jej rodzaje, np. synestezja sprawiająca, że zapachy uzyskują kolory (6% przypadków). Warto tu nadmienić, że nie zawsze paskudny zapach przywołuje w umyśle osoby z synestezją równie paskudną barwę. Istnieje więc możliwość, że rozdeptana przypadkowo na spacerze psia kupa będzie dla synestetycznego mózgu pachnieć w całkiem atrakcyjnym kolorze. I na odwrót: bez i konwalie mogą wywoływać w synestetycznym mózgu wrażenie burego lub szarego koloru.
Z interesującymi wyzwaniami borykają się też osoby z synestezją, które nie widzą smaków, lecz je słyszą. Wgryzając się we wspomnianego Big Maca, nie zobaczą kolorów jego smaku, ale usłyszą jego dźwięki. Biorąc pod uwagę, że w większości restauracji z głośników płynie muzyka, mająca umilić gościom spożywanie posiłków, zjedzenie w nich obiadu przez osobę z synestezją typu smak do dźwięku może się wiązać z dodatkowymi trudnościami. Otóż zdarza się, że muzyka, której muszą słuchać, w przykry sposób kłóci się z odgłosami smaku jedzenia. Z drugiej strony mogą opracować własne playlisty uwzględniające i eksponujące smak ich posiłków. Co jednak mają powiedzieć osoby z synestezją typu smak do dotyku? Dla nich smak Big Maca posiada również fakturę lub kształt (nie mylić z kształtem i fakturą odbieraną przez opuszki ich palców). Michael Watson, mężczyzna opisany przez znanego badacza zjawiska synestezji Richarda Cytowica w książce Man who tasted shapes, pewnego razu, komentując zaserwowanego mu kurczaka, poskarżył się na to, że w jego smaku brakuje ostrych końców. Co więcej, kurczak smakuje wręcz jak gładka kula! Ciekawe, co na to odpowiedział szef kuchni…
Day dzięki swoim licznym kontaktom i sprawnie funkcjonującej liście mailingowej opisuje wiele niesamowitych rodzajów synestezji. Na ich opis zwyczajnie zabrakłoby tu miejsca. Wspomina osoby, dla których nazwiska wszystkich (a czasami wyłącznie sławnych) ludzi brzmią kolorowo, i takie, dla których nazwiska posiadają smak. Ktoś z jego korespondentów skarżył się nawet na to, że co dzień spotyka osobę, której nazwisko smakuje tak obrzydliwie, że wywołuje odruch wymiotny. Ktoś inny deklarował, że kiedy mówi po niemiecku, wypowiadane słowa śmiesznie pachną (w porównaniu z mocnym zapachem języka włoskiego lub delikatnym zapachem mówionego języka angielskiego). Ktoś inny narzekał, że słowo tomato (pomidor) ma konsystencję żwiru. Niektórzy czują smak tego, czego dotykają, i trzymając w dłoni telefon komórkowy, będą odczuwali w ustach przypisany mu smak. Są pechowcy, którym smak deseru może zepsuć smak trzymanego w dłoni widelca. A jeśli smak potrawy nie pokrywa się ze smakiem jej dotyku? Jeżeli jabłko w dotyku smakuje jak korniszony?
Dla Herberta Vere’a Evatta, polityka z Australii, dni tygodnia mają swoje kolory. Dla osób, które doświadczają poniedziałków jako najmniej lubianych dni tygodnia, pewnym pocieszeniem może być fakt, że gdzieś tam na ziemi jest osoba, która widzi poniedziałek jako niezwykle nieśmiałą osobę, którą łatwo przeoczyć. Masz za swoje, poniedziałku!
Istnieją również swego rodzaju synestetyczne perełki, budzące więcej emocji lub po prostu bardziej spektakularne niż inne. Niezwykle rzadki rodzaj synestezji (dotyczący zaledwie 2% wszystkich osób z synestezją) wiąże się z interesującym zjawiskiem kolorowych orgazmów. Członkinie, bo zjawisko zgłaszają głównie kobiety, listy mailingowej Daya zazwyczaj opisują orgazmy jako niepowtarzalne kolorowe eksplozje. Nie wszyscy mają jednak równie przykuwające uwagę synestetyczne doświadczenia związane z seksem. Jedna z kobiet korespondujących z Dayem wspominała, że podczas seksu nie widzi co prawda orgazmicznych kolorów, ale za to przez cały czas odczuwa w ustach metaliczny smak drobnych monet.
Miłośników komiksu zapewne zachwyci synestezja typu ticker tape (taśma perforowana lub klejąca). Nazwa pochodzi od sposobu, w jaki osoby z synestezją tego rodzaju widzą wypowiadane słowa. Tak, to nie pomyłka – one je widzą jako coś w rodzaju rozwijającej się taśmy zawierającej transkrypcję tego, co mówi ich rozmówca. To synestetyczny odpowiednik komiksowego dymku. Dla nich każda spotkana osoba ma własne napisy, zupełnie jak seriale i filmy. Tego rodzaju synestezja może ułatwić pracę tłumacza symultanicznego albo śledzenie kilku toczących się naraz dyskusji. Jedna z korespondentek Daya, opisująca dokładnie taki odbiór wypowiadanych słów, pracuje właśnie jako tłumaczka i bardzo sobie chwali tę naturalną pomoc.
Niektóre rodzaje synestezji przypominają magię. Synestezja typu wyraz twarzy albo twarz do koloru może objawiać się jako kolorowa aura otaczająca twarze rozmówców. Co mógłby pomyśleć o tym zjawisku ktoś, kto nigdy nie słyszał o synestezji, ale za to wiele czytał o kolorach aury? Dla nieświadomych natury doznań synestetycznych równie magicznie może brzmieć synestezja lustrzana, polegająca na tym, że osoba jej doświadczająca odczuwa dotyk, a nawet ból, kiedy widzi, jak ktoś inny jest dotykany lub raniony. Oczywiście nie mamy tu do czynienia z telepatycznym przekazem odczuć, ale z fenomenem działania mózgu osoby z synestezją. Na dowód braku telepatii w tym zjawisku można przytoczyć fakt, że ludzie z lustrzaną synestezją odczuwają ból, obserwując grę aktorów filmowych lub teatralnych. Pomimo tego, że cała scena zadawania bólu jest od początku do końca udawana, a aktorzy w rzeczywistości w ogóle nie cierpią, taka osoba nadal może reagować na to, co widzi, czując ból, którego przecież nie doświadczają ludzie odgrywający swoje role.
Biorąc pod uwagę, jak fascynującą umiejętnością wydaje się synestetyczne reagowanie na bodźce, nie jest niczym niezwykłym, że ludzie nieposiadający tej zdolności próbują ją nabyć. Niestety mam dla nich złą wiadomość – nie da się jej nauczyć. Wszelkie eksperymenty prowadzone w tym celu zawiodły, jednak niektóre substancje chemiczne lub przezczaszkowa stymulacja magnetyczna mózgu mogą wywołać przejściowy efekt. Popularna ostatnio psychodeliczna mieszanka pochodzenia roślinnego, ayahuasca, znana jest z tego, że może wywoływać okresowe synestezje typu dźwięk do widzenia, zapach do widzenia i dotyk do widzenia. Podobnie haszysz, psylocybina i LSD są w stanie wywołać przejściowe synestezje. Również stany medytacyjne i transowe zwiększają szansę na wystąpienie tymczasowej synestezji, jednak są to raczej rzadkie przypadki.
Ponadto przeciętne osoby, nieobdarzone wrodzoną zdolnością synestezji, też mają swoją szansę, żeby całkowicie spontanicznie doznać pewnych jej rodzajów w marzeniach sennych, a niektóre osoby cierpiące na padaczkę zdobywają czasami tę umiejętność w wyniku dotykających ich napadów.
Synestezję można również utracić. Istnieją przypadki, kiedy nadmierny stres i obciążenie psychiczne lub trauma na jakiś czas całkowicie blokują jej występowanie. Day odczuł to na własnej skórze, kiedy w 1999 roku przeżył silne trzęsienie ziemi na Tajwanie. Synestezja opuściła go i nie powróciła przez prawie cztery miesiące. Umiejętność synestezji – podobnie jak mowę, rozpoznawanie twarzy lub zdolność czytania – można stracić również w wyniku mechanicznego urazu mózgu, np. po operacji lub wypadku. I na odwrót: podobne urazy mogą wywołać synestezję u osoby, która przedtem jej nie miała.
Negatywnie na zdolność synestezji może także wpłynąć utrata lub osłabienie zmysłu, z którym jest powiązana. W przypadku Daya katar i zatkany nos na jakiś czas eliminowały odczuwanie zapachu i częściowo powiązanego z nim smaku, blokując przy okazji jego synestezje typu smak do koloru i zapach do koloru. Z kolei na intensywność słyszanych przez niego kolorów ujemnie wpłynęła postępująca utrata słuchu. Jego kolory zaczęły blednąć, a ich nasycenie powróciło do niego dopiero wtedy, gdy zaczął stosować aparaty słuchowe. A ponieważ synestezja nie jest zjawiskiem prostym i przewidywalnym, muszę zaznaczyć, że istnieją osoby ślepe (chociaż nie od urodzenia), które nadal „widzą” dźwięki jako kolory, oczywiście jedynie oczami swojego umysłu.
Synestezja zazwyczaj ujawnia się około szóstego–siódmego roku życia, ale u osób z więcej niż jednym rodzajem synestezji kolejne jej warianty mogą występować później, nawet do dwudziestego roku życia.
Nie jest uznawana za chorobę (chociaż może towarzyszyć niektórym jednostkom chorobowym) ani upośledzenie, mimo że jej posiadanie bezsprzecznie wpływa na sposób odbierania świata przez osobę nią obdarzoną. W związku z tym nie istnieją „leki na synestezję” i raczej nie prowadzi się badań nad wpływem różnych substancji chemicznych, w tym leków i popularnych używek, na siłę odczuć synestetycznych. Istnieją jednak szczątkowe dane sugerujące, że kawa, paracetamol i aspiryna osłabiają odczucia synestetyczne, a alkohol wzmacnia je, ale tylko w małej ilości. Jeśli wypijemy zbyt dużo, jego działanie będzie przeciwne. Nikotyna wydaje się nie wywierać żadnego wpływu. Inne substancje działają w mniej oczywisty sposób albo wpływają tylko na niektóre rodzaje synestezji, np. Prozac według niektórych osób obdarzonych synestezją wpływa negatywnie na ich zdolności, a inni wcale nie odnotowują jego działania w tej sferze. Lista substancji, których wpływ należałoby zbadać, jest długa, ale eksperymenty z prawdziwego zdarzenia zdarzają się rzadko i trudno je powtarzać, głównie ze względu na niewielką grupę testową.
Trudna do wyobrażenia natura synestezji powoduje, że narasta wokół niej wiele mitów, podobnych do tego z nauką matematyki przez synestetów. Niektóre informacje są po prostu niepotwierdzone, inne przesadzone, a niektóre wręcz oburzająco nieprawdziwe.
Jednym z podstawowych pytań, na które trudno udzielić odpowiedzi, jest to, czy osoby z synestezją naprawdę są ponadprzeciętnie kreatywne. W pierwszym odruchu można by odpowiedzieć, że to oczywiste. Przecież wystarczy rzut oka na przykłady znanych osób z synestezją na Wikipedii: sami malarze, pisarze, kompozytorzy, piosenkarze, pianiści itd. Nie dajmy się jednak wpędzić w pułapkę stereotypów. Kreatywność to trudne do zdefiniowania pojęcie. Day, korespondując na co dzień ze zwykłymi ludźmi obdarzonymi synestezją, zwraca uwagę na fakt, że termin ten nie powinien być stosowany jedynie do malarzy, pisarzy czy muzyków, ale również do szefów kuchni, wynalazców i inżynierów, których zwykle nie bierzemy pod uwagę, myśląc o kreatywności. To naturalne, że największą uwagę skupią na sobie gwiazdy, takie jak Lady Gaga. Skoro według obliczeń Daya aż jedna na 23 osoby jednak posiada jakiś rodzaj synestezji, to istnieje większa szansa na spotkanie synestetycznych osób naprawiających pęknięte rury, obsługujących was przy kasie w sklepie czy prowadzących autobus, którym jedziecie do pracy. Synestezja nie uczyniła ich artystami, ale na pewno czyni ich wyjątkowymi osobami. Sztuka wymaga przede wszystkim talentu oraz ciężkiej pracy i synestezja nie jest tu cudownym, łatwym rozwiązaniem, chociaż z całą pewnością nadaje sztuce wyjątkowy koloryt.
Przykładem absolutnie nieprawdziwych teorii – chociaż może powinniśmy nazwać rzeczy po imieniu i mówić wprost o kłamstwach – jest twierdzenie, że synestezja to zdolność nadprzyrodzona. Fakt, czasami łatwo odnieść takie wrażenie – zwłaszcza kiedy mowa o synestetycznym widzeniu „aury” – ale zapewniam cię, że żadne czary nie wchodzą tu w rachubę. Day podaje kilka zabawnych – chociaż raczej zaliczanych do czarnego humoru – przykładów z własnej kariery, kiedy to osoby przekonane, że mają do czynienia z istotą obdarzoną paranormalnymi mocami, zwracały się do niego po pomoc. W czym miałby pomóc im synesteta widzący kolor smaku kawy? Cóż, otrzymał on wiele propozycji współpracy, w których oczekiwano od niego, że dzięki swoim umiejętnościom będzie widział duchy lub pomoże opracować metodę ich wykrywania. Zapraszano go również do uczestnictwa w egzorcyzmach, zapewne z nadzieją, że jego synestezja pozwoli mu zobaczyć demona i przekonać go do opuszczenia ciała opętanej osoby lub lokalu. Pewna organizacja zaproponowała mu nawet stały kontrakt przy projekcie komunikacji z aniołami. Szczególny nacisk kładziono na kontakt z archaniołem Gabrielem, od którego oczekiwano zapewnienia wsparcia militarnego Stanom Zjednoczonym[1]. Day oczywiście odmówił.
[1] Jak możemy przeczytać w książce Ghosts: A Natural History: 500 Years of Searching for Proof Rogera Clarke’a, święci oraz zastępy anielskie mieli ponoć ingerować w przebieg bitew. Najsłynniejszy przypadek zjawiska tego typu odnotowano w czasie pierwszej wojny światowej, kiedy Święty Jerzy oraz aniołowie rzekomo wsparli siły ententy. Był on jednocześnie jednym z najsłynniejszych w historii fake newsów, który jak burza ogarnął serca i umysły spragnionych dobrych wiadomości czytelników pewnej fikcyjnej broszury.
American Psychiatric Association, Zaburzenia snu i czuwania. DSM-5. Selections, red. M. Skalski, Urban & Partner, Wrocław 2017.
R. Bailey, Maladaptive Daydreaming Is My Addiction: How Excessive Daydreams and Escapism Affect the Reality We Try to Escape, Immersive Information LLC, 2022.
Osvaldo Cairó Battistutti, The Savant Syndrome. Intellectual Impairment, Astonishing Condition, [b.m.], [b.n.w.] 2021.
Basil Biju, Maju Mathews, A Couvade Syndrome Variant?, „Psychosomatics” 2006, vol. 47, issue 4, s. 363–364.
Josef Brauer, Sigmund Freud, Studia nad histerią, tłum. R. Reszke, Wydawnictwo KR, Warszawa 2015.
Kumar Budur, Maju Mathews, Manu Mathews, Couvade syndrome equivalent?, „Psychosomatics” 2005, vol. 46 issue 1, s. 71–72, 10.1176/appi.psy.46.1.71 (dostęp: 12.06.2024).
Adam Bytof, Oneironautyka. Sztuka świadomego snu, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 1996.
Leon Chertok, Hipnoza i sugestia, tłum. B. Kupis, Interpress, Warszawa 1993.
Lidia Cierpiałkowska, Psychopatologia, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2021.
Roger Clarke,Ghosts: A Natural History: 500 Years of Searching for Proof,St. Martin’s Press, United Kingdom 2014.
„Columbian Centinel” 29.12.1790, https://encyclopediavirginia.org/12581-65816b35f1d81b3/ (dostęp: 12.06.2024).
Congenital analgesia: The agony of feeling no pain, BBC.com, 17.07.2012, https://www.bbc.com/news/magazine-18713585 (dostęp: 12.06.2024).
Kenneth Day, Mental Deficiency (Amentia): A. F. Tredgold, „The British Journal of Psychiatry” 1993, vol. 163, issue 5, s. 702–704, https://www.cambridge.org/core/journals/the-british-journal-of-psychiatry/article/abs/mental-deficiency-amentia-a-f-tredgold/839DD45826C18B1A066723A545B95B41 (dostęp: 12.06.2024).
Sean Day, Synesthesia and Synesthetes, [b.m.], [b.n.w.] 2022.
David Enoch, Basant K. Puri, Hadrian N. Ball, Uncommon Psychiatric Syndromes, Routledge, Abingdon 2020 [e-book], https://doi.org/10.4324/9781315381145 (dostęp: 12.06.2024).
Harald J. Freyberger, Wolfgang Schneider, Rolf-Dieter Stieglitz, Kompendium psychiatrii, psychoterapii, medycyny psychosomatycznej, tłum. A. Bilikiewicz, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2023.
Gazzaniga Michael S., Instynkt świadomości. Jak z mózgu wyłania się umysł?, tłum. A. Nowak-Młynikowska, Smak Słowa, Sopot2020.
John Geiger, Ten Trzeci, tłum. E. Spirydowicz, Amber, Warszawa 2009.
Lisa Genova, Zrozumieć pamięć. Jak pamiętamy i dlaczego zapominamy?, tłum. J. Dziubińska, Wydawnictwo Filia, Poznań 2021.
Vladimir A. Gheorghiu, Hipnoza. Rzeczywistość i fikcja, tłum. D. Bieńkowska, Wiedza Powszechna, Warszawa 1984.
Donald R. Griffin, Widzenie w ciemnościach, tłum. Z. Majlert, Wiedza Powszechna, Warszawa 1962.
Christian Guilleminault, Ceyda Kirisoglu, Gang Bao, Viola Arias, Allison Chan, Kasey K. Li., Adult chronic sleepwalking and its treatment based on polysomnography, „Brain” 2005, vol. 128, issue 5, s. 1062–1069, https://doi.org/10.1093/brain/awh481 (dostęp: 12.06.2024).
Justin Heckert, The Hazards of Growing Up Painlessly, „The New York Times Magazine” 15.11.2012, https://www.nytimes.com/2012/11/18/magazine/ashlyn-blocker-feels-no-pain.html (dostęp: 12.06.2024).
Richard Hunter, Ida MacAlpine, Three Hundred Years of Psychiatry, 1535-1860. A History Presented in Selected English Texts, Oxford University Press, London 2013.
William James, Doświadczenia religijne, tłum. J. Hempel, Vis-á-Vis/Etiuda, Kraków 2024.
Julian Jaynes, The Origin of Consciousness in the Breakdown of the Bicameral Mind, Houghton Mifflin, Mariner Books, Boston 1976.
Tim Johnson, What is Human Echolocation? An Emerging Mobility Concept for the Blind, [b.m.], [b.n.w.] 2012.
Daniel Keyes, Człowiek o 24 twarzach, tłum. A. Bartkowicz, Wielka Litera, Warszawa 2015.
Honorata Korpikiewicz, Hipnoza i sugestia, Andromeda, Poznań 1992.
Pooja Patnaik Kuppili, Rishab Gupta, Raman Deep Pattanayak, Sudhir K. Khandelwal, Delusional denial of pregnancy: Unique presentation of Cotard’s syndrome in a patient with schizophrenia, „Asian Journal of Psychiatry” 2017, vol. 30, s. 26–27, https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S1876201817304628 (dostęp: 12.06.2024).
Stephen LaBerge, Howard Rheingold, Exploring the World of Lucid Dreaming, Ballantine Books, New York 1989.
Peretz Lavie, Czarowny świat snu, tłum. M. Skalski, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998.
Guy Leschziner, Jak sen staje się udręką, tłum. A. Jurga, Amber, Warszawa 2022.
Elizabeth Loftus, Katherine Ketcham, The Myth of Repressed Memory. False Memories and Allegations of Sexual Abuse, St. Martin’s Press, New York 2013.
Boris Luban-Plozza i in., Zaburzenia psychosomatyczne w praktyce lekarskiej, tłum. R. Czepczyński, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 1995.
Aleksandr R. Łuria, The Mind of a Mnemonist. A Little Book about a Vast Memory, Harvard University Press, Cambridge 1987.
Paul R. Martin, Liczenie baranów. O naturze i przyjemnościach snu, tłum. A. Gralak, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, Warszawa 2011.
Jack A. Meacham, Reminiscing as a process of social construction [w:] The Art and Science of Reminiscing, red. Jeffrey D. Webster, Barbara Haight, Taylor & Francis, New York 1995, s. 37–48, https://www.researchgate.net/publication/264231618_Reminiscing_as_a_process_of_social_construction (dostęp: 12.06.2024).
Theodore Millon, Roger Davis, Zaburzenia osobowości we współczesnym świecie, tłum. H. Grzegołowska-Klarkowska i in., Instytut Psychologii Zdrowia, Polskie Towarzystwo Psychologiczne, Warszawa 2005.
Debbie Nathan, Sybil Exposed: The Extraordinary Story behind the Famous Multiple Personality Case, Tantor Media, 2011.
Suzanne O’Sullivan, Śpiące królewny. Tajemnicze przypadki ze świata neurologii, tłum. J. Dzierzgowski, Wydawnictwo Znak Litera Nova, Kraków 2023.
Julian Ochorowicz, Psychologia i medycyna, Warszawa 1916.
Leo Oldwitch, Tajemniczy świat snów, tłum. Z. Lew-Starowicz, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 1995.
Robert B. Oxnam, 11 × ja. Moje życie z osobowością mnogą, tłum. A. Pokojska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2005.
Campbell Perry, Hypnotic coercion and compliance to it: a review of evidence presented in a legal case, „International Journal of Clinical and Experimental Hypnosis” 1979, vol. 27, issue 3, s. 187–218, https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/541134/ (dostęp: 12.06.2024).
Pullen’s Giant, https://langdondownmuseum.org.uk/the-collections/james-henry-pullen-collection-a-resident-of-earlswood/pullens-giant/ (dostęp: 12.06.2024).
Vilayanur S. Ramachandran, Sandra Blakeslee, Oliver Sacks, Phantoms in the Brain: Probing the Mysteries of the Human Mind, William Morrow and Company, Harper Collins, New York 1999.
Antje A. T. S. Reinders, Dick J. Veltman, Dissociative identity disorder: out of the shadows at last?, „The British Journal of Psychiatry” 2021, vol. 2019, issue 2, s. 413–414, https://www.cambridge.org/core/journals/the-british-journal-of-psychiatry/article/dissociative-identity-disorder-out-of-the-shadows-at-last/8E2884FA8669A9A64790E5C47AD72DC7 (dostęp: 12.06.2024).
Hakim Saboowala, Walking Corpse Syndrome or Cotard’s Syndrome, [b.m.], [b.n.w.] 2017.
Oliver Sacks, Halucynacje, tłum. J. Łoziński, Zysk i S-ka, Poznań 2014.
Oliver Sacks, Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem, tłum. B. Jarząbska-Ziewiec, Zysk i S-ka, Poznań 2017.
Flora Rheta Schreiber, Sybil. The Classic True Story of a Woman Possessed by Sixteen Personalities, Regnery, Chicago, Illinois 1973.
Francesca Siclari, Ramin Khatami, Frank Urbaniok, Lino Nobili, Mark W. Mahowald, Carlos H. Schenck, Michel A. Cramer Bornemann, Claudio L. Bassetti, Violence in sleep, „Brain” 2010, vol. 133, issue 12, s. 3494–3509, https://doi.org/10.1093/brain/awq296 (dostęp: 12.06.2024).
Patrick A. Simon., Couvade syndrome. What male sympathetic pregnancy is & how you can fight it, P. A. Publishing House, Pennsylvania 2020.
Jerzy Siuta, Współczesne koncepcje w badaniach nad hipnozą, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1998.
Peter Suedfeld, Jane S. P. Mocellin, The “Sensed Presence” in Unusual Environments, „Environment and Behavior” 1987, vol. 19, issue 1, s. 33–52, https://journals.sagepub.com/doi/abs/10.1177/0013916587191002 (dostęp: 12.06.2024).
Etienne Trillat, Historia histerii, tłum. Z. Podgórska-Klawe, E. Jamrozik, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1993.
Robin Waterfield, Hidden Depths. The Story of Hypnosis, Picador, London 2011.
Cameron West, First Person Plural. My Life as a Multiple, Smashwords Edition, Los Gatos 2013.
O mężczyźnie, który widział dźwięki.Zagadki umysłu
Joanna Zaręba
© Wydawnictwo RM, 2024All rights reserved.
Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska [email protected] www.rm.com.pl
ISBN 978-83-8151-874-1 ISBN 978-83-7147-137-7 (ePub) ISBN 978-83-7147-138-4 (mobi)
Edytor: Justyna MrowiecRedaktorka prowadząca: Justyna ŻebrowskaRedakcja: Michał TrusewiczKorekta: Iwona Kresak, Ewelina CzajkowskaEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]