Obdarzona - Małgorzata Nowodworska - ebook + audiobook

Obdarzona ebook

Nowodworska Małgorzata

3,5

Opis

W błędnym kole miłości i zemsty

Życie szesnastoletniej Emilii właśnie wywróciło się do góry nogami. Nastolatka dowiaduje się, że jej sny mają proroczą moc, ale to dopiero początek niespodzianek. Jej najbliższa rodzina od lat zataja przed nią fakt, że świat, w którym dorastała, skrywa mnóstwo niebezpieczeństw i mrocznych tajemnic. Oni sami należą do szeregów pogromców, czyli ludzi, którzy od wieków polują na wampiry. Kiedy najlepsza przyjaciółka Emilii zostaje zamordowana, dziewczyna postanawia wspomóc swoich bliskich i stanąć do walki z nadprzyrodzonymi stworzeniami. Według dawnej legendy tylko ktoś z jej darem może pokonać potwory raz na zawsze. Ale czy nastolatka będzie miała dość sił, by wypełnić tak odpowiedzialną misję? Jak wiele będzie musiała poświęcić, żeby poznać prawdę?

Wiedziałam, że była zła. Nietrudno było zgadnąć. Podniosła wskazujący palec i otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, kiedy do mojej malutkiej sypialni na piętrze wpadł zdyszany ojciec. Na jego czole widać było kropelki potu. Wpatrywał się w nas z zaciekawieniem i przerażeniem jednocześnie.
– Czysto. – Kiwnął głową w stronę matki siedzącej na krawędzi mojego łóżka.
– Na zewnątrz też? – zapytała.
– Co tu się, do cholery, dzieje? – wtrąciłam się zdezorientowana. – Sprawdzałeś dom, tato? Po co?
Ale tej nocy już nie dostałam odpowiedzi. Przekonałam rodziców, że to był tylko głupi sen, który nic nie znaczy, i w sumie już go nawet nie pamiętam, choć to nie była prawda. Nie chciałam, żeby się martwili. Wystarczyło już cyrków, jak na jedną noc.


Małgorzata Nowodworska – urodziła się w 1997 roku w Poznaniu. Ukończyła studium medyczne na kierunku asystentki stomatologicznej. Książki towarzyszyły jej od najmłodszych lat, a miłość do pisania rodziła się powoli. Wiele zawdzięcza swoim polonistkom, które dbały o to, aby z najlepszej strony przedstawić jej świat literatury. Pierwszą książkę napisała dla grona najbliższych w wieku czternastu lat. Z biegiem czasu wzrastała w niej chęć wydania własnej powieści, aż w końcu postanowiła zawalczyć o swoje marzenie i skontaktować się z wydawcą. Interesuje się wizażem. Kocha książki, seriale i buty.
„Obdarzona” jest jej debiutem literackim.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 266

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (34 oceny)
9
9
9
4
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kacpergrylewicz

Nie oderwiesz się od lektury

swietna książka! polecam !
00
neila_raze

Nie polecam

Opkopodobne.
00

Popularność




Najbliższym – Za to, że wierzyliście we mnie bardziej niż ja sama.

CZĘŚĆ PIERWSZA

Obdarzona

Rozdział pierwszy

Wyjrzałam raz jeszcze, by się upewnić, że widziałam to, co mi się wydawało. Serce podeszło mi do gardła, krew w żyłach zaczęła szybciej płynąć, a w oczach zebrały się łzy. Właśnie ziszczał się mój najgorszy koszmar… No wiecie który. Ten, w którym próbujesz wydobyć z siebie choćby najcichszy dźwięk, ale nic z tego. Strach tak mocno cię paraliżuje, że musisz się naprawdę mocno skupić, by nie przestać czasem oddychać. Nogi odmawiają posłuszeństwa, a ty się modlisz, by ten sen jak najszybciej się skończył. Jednak tym razem on trwa i nie zapowiada się, byś miała się zaraz z niego wybudzić. Bezradność, jaką teraz odczuwałam, była nie do opisania. Księżyc wznosił się coraz wyżej, a ja tak stałam i stałam. Nie miałam najmniejszego pojęcia, ile to mogło trwać. Może sekundy, może minuty, a może minęło znacznie więcej czasu.

– To się nie dzieje naprawdę – wyszeptałam w końcu.

Otarłam łzy, które rozmyły mój starannie wykonany makijaż, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam naprzód. Kosmyki włosów, które wydostawały się z perfekcyjnego kucyka na czubku głowy, okalały moją smukłą twarz. Nie było łatwo stawiać kolejne kroki, kiedy nogi były jak z waty, ale musiałam zacząć działać, a nie tylko stać i patrzeć. Liczyła się przecież każda sekunda. Musiałam pomóc tej dziewczynie.

Z każdym wykonanym krokiem odzyskiwałam jasność sytuacji. Z wielkim trudem pokonałam te niecałe może pięć metrów i po kilku sekundach pochylałam się już nad drobną istotą ubraną w granatową sukienkę do połowy uda. Spod jej krótkich blond włosów, które były w kompletnym nieładzie, wypływała krew. Nawet nie wiem, kiedy to się stało, ale po chwili krew była już na moich dłoniach, a także na dżinsach i białej koszulce zawiązanej tuż nad pępkiem, a nawet na czarnej skórzanej kurtce. Nagle przeżyłam szok. Moje źrenice aż się rozszerzyły ze zdumienia, a serce chyba przestało na moment bić. Znałam tę dziewczynę… Bardzo dobrze ją znałam.

– Ola… Olu, proszę, otwórz oczy – wymamrotałam, z trudem łapiąc kolejny oddech.

Aż ciarki przeszły mi po plecach. Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że on wciąż może tu gdzieś być. Podniosłam się i rozejrzałam nerwowo po ciemnej uliczce. Poza nieładem, który tu panował, nic nie zauważyłam. Gdyby nie zakrwawione ciało mojej przyjaciółki, nic nadzwyczajnego w tym miejscu by nie było. Gdzieś z boku stał kontener, tak przepełniony, że śmieci się z niego wysypywały, a na ceglanych ścianach było pełno wymalowanych niegdyś graffiti. Chociaż gdyby się dokładniej przyjrzeć, niektóre wyglądały na całkiem świeże.

Nagle usłyszałam coś za plecami. Zamarłam. Zapadła tak niezręczna i przerażająca cisza, że przełykanie mojej śliny mogło usłyszeć pewnie z pół miasta. Dosłownie zesztywniałam i przez moje ciało przeszła nieprzyjemna fala ciepła, kiedy poczułam na karku jego oddech. Zamknęłam oczy, a palce zacisnęły mi się ze strachu. Wiedziałam, kto to. Wiedziałam, że jak tylko obrócę głowę, ujrzę właśnie jego. Wiedziałam, że zaraz stanę twarzą w twarz z mordercą.

Wydawało mi się, że ta chwila trwała wieczność. Po kolejnych sekundach, a może minutach, sama już nawet nie wiedziałam, bo straciłam całkowicie poczucie czasu, nic lepszego nie przyszło mi do głowy jak stawić czoła oprawcy. Może to było głupie i bezmyślne, ale przecież tak się czasem zachowujemy. Najpierw robimy, a później dopiero myślimy. Wzięłam więc głęboki wdech i…

– Nieeee! – krzyczałam tak głośno, że obudziłabym pewnie niejednego nieboszczyka.

Minęła chwila, nim się zorientowałam, co się naprawdę dzieje.

– To był tylko zły sen – powtarzałam sobie jak mantrę.

– Emilia, co się dzieje?!

Kobieta, która wbiegła do mojego pokoju, była przerażona. Jej długie czarne włosy były w całkowitym nieładzie i opadały na niedbale zarzucony szlafrok. Na twarzy nie miała nawet grama makijażu. Widok ten był niezwykle rzadki, ale szybko skojarzyłam, że był środek nocy, a mało kto się wtedy przecież maluje. Duże brązowe oczy wpatrywały się we mnie, oczekując jakiejś odpowiedzi.

– Wszystko w porządku, mamo. To był tylko zły sen – wybełkotałam.

– Sen? Jaki sen? – Wyraz jej twarzy zmienił się z przerażonego na zaciekawiony. A może była to mieszanka przerażenia i ciekawości? Sama już nie wiem.

– Zwykły koszmar. Nie ma co się martwić. Idę spać, bo rano nie wstanę, a mam na pierwszej lekcji egzamin.

Wpatrywała się we mnie jeszcze przez dłuższą chwilę, a jej spojrzenie zdradzało, że intensywnie się nad czymś zastanawia.

– No dobrze. W takim razie śpij dobrze – odpowiedziała w końcu i pocałowała mnie w czoło.

– Dobranoc, mamo.

Mimo ogromnego zmęczenia sen nie przychodził. Przekręcałam się z boku na bok, a wskazówki na zegarze biegły coraz szybciej. Nienawidziłam takich nocy. Wiedziałam, że rano będę nie do życia. Po kolejnych minutach batalii w końcu udało mi się zmrużyć oko chociaż na chwilę. Niestety sen miałam niespokojny, pełen niepewności, strachu i grozy.

Kiedy obracałam głowę, by zobaczyć zabójcę, budziłam się.

O szóstej rano zadzwonił budzik, a ja wpatrywałam się w sufit, rozmyślając o koszmarze, przez który z pewnością nie zdam egzaminu, bo spałam dwie, może góra trzy godziny.

– Muszę chyba oglądać mniej horrorów przed snem – wymamrotałam, co chwila ziewając.

Dzień postanowiłam rozpocząć od prysznica, ponieważ po tych wszystkich koszmarach wyglądałam, jakbym przebiegła maraton. Wyszykowanie się zajęło mi dzisiaj zdecydowanie więcej czasu. Nie chciałam dłużej zwlekać, dlatego parę minut później stałam już zawinięta w kremowy szlafrok i z ręcznikiem na głowie. Bardzo się cieszyłam, że mimo małej przestrzeni znalazło się w moim pokoju miejsce na toaletkę. Dzięki temu nie musiałam od rana blokować łazienki, a makijaż i fryzurę mogłam zrobić w zaciszu własnej sypialni.

Siedziałam tak chwilę, przyglądając się swojemu odbiciu. Nigdy nie malowałam się mocno, ale robiłam to z ogromną precyzją. Miałam to chyba po mamie, bo ona zawsze zwracała dużą uwagę na to, by wszystko wyglądało perfekcyjnie. Nałożyłam więc ulubiony korektor i tusz do rzęs. Zawsze dziękowałam naturze za ładną cerę i te produkty w zupełności mi wystarczały. Brwi miałam zrobione henną, więc nie traciłam dodatkowo czasu na ich malowanie, a to zawsze zajmowało mi zdecydowanie najwięcej czasu. Ponieważ wybierałam się do szkoły, na usta nałożyłam ulubiony kokosowy balsam.

– Idealnie – powiedziałam do własnego odbicia.

Wysuszyłam na szybko moje kasztanowe włosy do ramion i związałam je w wysoki kucyk na czubku głowy. Teraz mogłam zacząć się ubierać.

Podeszłam do niewielkiej, dwudrzwiowej, drewnianej szafy z lustrem, która stała zaraz obok dużego łóżka z materacem. Mimo swoich rozmiarów była w stanie pomieścić wszystkie moje ubrania, a trochę ich było. Z drugiej strony pokoju mam ogromny regał na książki. Ogarnęłam przelotnym spojrzeniem księgozbiór zawierający pozycje od średniowiecza przez romantyzm po literaturę współczesną, której oczywiście było najwięcej. Tuż obok biblioteczki upchałam wspomnianą wcześniej toaletkę, zapełnioną kosmetykami, przyborami do włosów i perfumami. Była na tyle duża, że mogłam przy niej odrabiać lekcje, dzięki czemu nie musiałam szukać miejsca na osobne biurko. Gdyby je tu wstawić, o własnej toaletce mogłabym tylko pomarzyć.

Na wprost drzwi znajdowało się ogromne okno, przez które wpadało bardzo dużo światła, i przytulne siedzisko, które kiedyś zrobił dla mnie tata. Uwielbiałam to miejsce. Kiedy tylko mogłam, przesiadywałam tam całymi dniami, czytając, rozmyślając czy po prostu gapiąc się na świat.

Było już bardzo późno, więc wyjęłam szybko jakieś dżinsy i beżowy sweter. Na nogi wsunęłam ulubione conversy, i gotowe.

– Em! Bo się spóźnimy – usłyszałam z dołu i się uśmiechnęłam.

– Już idę! – Wzięłam czarną skórzaną kurtkę, torbę z podręcznikami i zatrzasnęłam za sobą drzwi.

Mijałam kolejne stopnie. Czasem żałowałam, że mój pokój znajduję się na piętrze. Kiedy się spieszyłam i zbiegałam na dół, często nogi mi się plątały i wiedziałam, że prędzej czy później wywinę na nich fikołka.

– No nareszcie. Alek już jest.

– Wiem. Słyszałam, jak się wydzierał.

Wysoki brunet o niebieskich oczach stał w przedpokoju, zakładając buty. Posłał mi szeroki uśmiech i kiwnął głową w stronę kuchni.

– Jeśli się pospieszycie, to was podwiozę.

– Byłoby super, ale jeszcze pewnie coś zjemy, więc dzięki.

– Jak chcecie. – Zarzucił na siebie skórzaną kurtkę i zanim wyszedł, krzyknął w stronę kuchni: – Miłego dnia.

– Dzięki, wujku, wzajemnie!

Drzwi się zatrzasnęły, a ja ruszyłam w kierunku, z którego dobiegał głos.

– Dzisiaj to przeszłaś samą siebie. Ileż można się szykować? – Alek siedział przy stole w szarej koszulce, dresowej bluzie i czarnych luźnych spodniach do kompletu. Brązowe włosy miał starannie ułożone, a w zielonych oczach widać było błysk. Przy okazji posłał mi złośliwy uśmieszek.

Przewróciłam ostentacyjnie oczami i wzięłam się do roboty. Krzątałam się po kuchni, robiąc szybkie śniadanie dla siebie i niego. Był moim najlepszym przyjacielem. Znaliśmy się praktycznie od dziecka. Wychowywaliśmy się razem, bawiliśmy się, chodziliśmy do jednej szkoły. Nasi rodzice znają się jeszcze z czasów szkolnych, a do tego mieszkamy obok siebie. Jesteśmy dla siebie po prostu rodziną, a Alek jest dla mnie jak starszy brat. Mimo tych dwóch lat, które nas dzielą, zawsze umieliśmy znaleźć wspólny język i się dogadać. Mieliśmy wspólne zainteresowania i po prostu lubiliśmy spędzać razem czas.

– Voilà. Tosty z serem gotowe – rzuciłam, podając mu talerz z jedzeniem.

– Twoje popisowe danie, co?

– Wredny jesteś, wiesz?

– Wiem. – W jego oczach tańczyło rozbawienie.

Śniadanie zjedliśmy w ciszy, od czasu do czasu na siebie spoglądając. Po posiłku ogarnęłam trochę kuchnię. Wszystkie naczynia pochowałam do zmywarki i na szybko przygotowałam jeszcze jakieś kanapki z serem, żebyśmy w szkole nie byli głodni. Chwilę później byliśmy już gotowi do wyjścia.

– Daj Oli znać, że już idziemy, żebyśmy nie musieli na nią czekać. I tak jesteśmy spóźnieni.

– Oj, przesadzasz.

– Z tego co pamiętam, macie dzisiaj jakiś egzamin.

– Bla, bla, bla – zaczęłam go przedrzeźniać, bo czasem aż za bardzo wczuwał się w rolę starszego brata.

Parę minut później byliśmy już w drodze do szkoły. Ola, tak jak ją poprosiłam, czekała na nas przed swoim domem parę ulic dalej.

– Nie musieliście mnie tak poganiać. Zresztą i tak byłam już gotowa – rzuciła, witając się z nami.

– Ta jasne. – Mina Alka była tak zabawna, że wybuchłyśmy obie głośnym śmiechem.

– Dobra, lepiej chodźmy, bo pamiętaj, Ola. Mamy egzamin! – Spojrzałam znacząco na Alka, nadal śmiejąc się wniebogłosy.

– Spadajcie – mruknął tylko.

***

– I jak poszedł egzamin?

Nie zdążyłam nawet przekroczyć progu, a mama już zaczęła mnie napastować.

– Dobrze – rzuciłam, zamykając za sobą drzwi.

– No to super. Może spędzimy dzisiaj trochę czasu razem? Co ty na to?

– Tak właściwie to umówiłam się z Olą.

– A nie możesz tego przełożyć?

– Wiesz, że ma za parę dni urodziny. Prosiła mnie, żebym jej pomogła zorganizować. Nie mogę jej odmówić. To moja przyjaciółka.

– Tak, wiem. No dobrze. W takim razie porozmawiamy innym razem.

– A coś się stało? – zapytałam, bo widziałam po mamie, że coś jest nie tak.

– Nie. Po prostu chciałam z tobą o czymś porozmawiać, ale to nie ucieknie.

– Na pewno?

– Na pewno.

Głos mamy nie był zbyt przekonujący, ale postanowiłam nie brnąć w to dalej. Skoro sprawa może poczekać, to porozmawiamy o tym innym razem.

– Tylko zanim wyjdziesz, zjedz obiad. Zrobiłam tortille.

– Pewnie!

***

Dwie godziny później siedziałam już z moją najlepszą przyjaciółką w małej, przytulnej i jedynej kawiarni w naszym niezbyt dużym miasteczku. Obie zamówiłyśmy po ogromnym czekoladowym deserze lodowym. Niektóre dziewczyny z naszej szkoły co chwila pilnowały się co jedzą, by czasem nie przytyć, ale my o to po prostu nie dbałyśmy. Była to chyba kwestia genów, ponieważ mogłyśmy jeść i jeść, a wagę cały czas miałyśmy taką samą.

Nagle z mojej torebki wydobył się dźwięk przychodzącego SMS-a.

– Kto cię znowu napastuje wiadomościami? – spytała zaciekawiona Ola.

Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.

– Alek. Pyta, co robię i czy mam ochotę się z nim spotkać.

– No tak. Mogłam się domyślić.

– Co? – Teraz ja się zaciekawiłam.

– Nie mów, że tego nie widzisz. Leci na ciebie. Nawet ślepy by to zauważył.

– Wydaje ci się. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

– Ta, przyjaciółmi.

– Naprawdę. Znam go, odkąd tylko pamiętam. Jest dla mnie jak brat.

– Skoro tak mówisz.

Nienawidziłam, kiedy Ola coś mi insynuowała. Zwłaszcza jeśli chodziło o moje relacje z Alkiem. Fakt, czasem zastanawiałam się, czy aby ona nie ma racji, ale szybko odpędzałam te myśli, stwierdzając, że rozmyślanie o tym nie ma po prostu najmniejszego sensu.

– Mówię. Skończmy ten temat.

Ola uniosła brwi i uśmiechnęła się do mnie szeroko.

– Ach ta miłość. Braterska oczywiście. – Spojrzałam na nią, ale już tego nie skomentowałam. Wiedziałam, że moje słowa tylko by ją nakręciły.

Resztę dnia zamiast na planowaniu imprezy urodzinowej spędziłyśmy na plotkowaniu o ludziach ze szkoły. Byłyśmy w tym po prostu mistrzyniami. Która dziewczyna jak była ubrana, jak się dzisiaj uczesała, z kim się aktualnie spotyka. Oczywiście rozmawiałyśmy też o chłopakach. Zwłaszcza o tych ze starszych klas. Alek często nam mówił, że mamy dać sobie z nimi spokój, bo to pajace, ale my tam wiedziałyśmy swoje.

Nawet nie zauważyłyśmy, kiedy na zegarku pokazała się godzina dwudziesta druga. Trochę się zasiedziałyśmy, a ja miałam na wyświetlaczu z pięć nieodebranych połączeń od mamy. Po wiadomościach od Alka wyciszyłam telefon i zapomniałam dawać rodzicom o sobie znać. To była taka nasza umowa. Mogłam wychodzić wieczorami i zostawać gdzieś dłużej, ale musiałam dawać co jakiś czas znać, że nic mi nie jest.

– Wyczuwam kłopoty. – Olka siedząca naprzeciwko mnie żartowała sobie, a mnie w tym momencie nie było do śmiechu. Na samą myśl o awanturze, która się rozpęta, zanim zdążę przekroczyć próg domu, było mi słabo.

Cieszyło mnie, że z kawiarni nie miałam do siebie aż tak daleko. Piętnaście minut później otwierałam już cichutko drzwi, mając nadzieję, że po wiadomości, jaką wysłałam przed wyjściem z kawiarni, wszyscy magicznie jakoś już śpią i uniknę kolejnych rodzicielskich wywodów.

– No nareszcie.

Rodzice siedzieli w salonie z założonymi rękami. Tak jak przypuszczałam, byli zdenerwowani.

– Przepraszam, zasiedziałam się z Olą.

– A po co masz telefon? – zapytał tata.

– Miałam wyciszony. Zapomniałam.

– Żebyś głowy kiedyś nie zapomniała – wycedził przez zęby.

– Przepraszam. To się już nie powtórzy. Słowo harcerza.

Tata spojrzał na mamę, która wzrok nadal miała wbity prosto we mnie. Minęło kilka chwil, zanim ktoś znowu się odezwał.

– No dobrze. Idź spać, bo znowu się nie wyśpisz. – Ojciec westchnął cicho i kiwnął głową w kierunku schodów.

Nie zastanawiając się, pobiegłam od razu na górę. Nie chciałam czekać, aż rodzice może jeszcze zmienią zdanie i dostanę jakąś żenującą karę.

Tego wieczoru sen przyszedł zdecydowanie szybciej niż ostatnio. Tym razem umysł zabrał mnie w podróż na łąkę pełną kwiatów. Słyszałam śpiew latających ptaków, a także…

– Czy to krzyk? – zapytałam samą siebie.

W sekundę znalazłam się na zatłoczonej ulicy. Biegłam i biegłam. Byłam coraz bliżej. Nagle zatrzymałam się i odruchowo cofnęłam.

Wyjrzałam jeszcze raz, by się upewnić, że widziałam to, co mi się wydawało. Serce podeszło mi do gardła, krew w żyłach zaczęła szybciej płynąć, a w oczach zebrały się łzy.

– To niemożliwe. Ola… Olu, proszę, otwórz oczy – wymamrotałam, z trudem łapiąc kolejny oddech.

Nagle usłyszałam coś za plecami. Zamarłam. Poczułam czyjś oddech na karku. Wiedziałam, kto to.

Wzięłam głęboki wdech i…

– Nie! – Znowu krzyczałam tak głośno, że pewnie wszystkich obudziłam.

Podobnie jak zeszłej nocy do pokoju wbiegła mama.

– Emilka, co się stało?

– Nic, po prostu coś mi się przyśniło. Przepraszam.

– Nie przepraszaj, słonko. Co ci się śniło?

– Nieważne. Jakieś głupoty.

– Ale powiedz mi, proszę. Będzie ci łatwiej – nalegała coraz mocniej.

Starałam się ją spławić, choć wiedziałam, że to nie będzie łatwe. Przypomniały mi się czasy dzieciństwa, kiedy chyba ostatni raz widziałam ją taką przerażoną. Zawsze kiedy coś złego mi się śniło, chciała wiedzieć co, i nigdy nie odpuszczała. Uśmiechnęłam się na samą myśl, że może to być powtórka z rozrywki. Jej brązowe jak czekolada oczy robiły się coraz większe, a szczęka zaczęła się coraz mocniej zaciskać, kiedy nie słyszała odpowiedzi. Wiedziałam, że była zła. Nietrudno było zgadnąć. Podniosła wskazujący palec i otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, kiedy do mojej malutkiej sypialni na piętrze wpadł zdyszany ojciec. Na jego czole widać było kropelki potu. Wpatrywał się w nas z zaciekawieniem i przerażeniem jednocześnie.

– Czysto. – Kiwnął głową w stronę matki siedzącej na krawędzi mojego łóżka.

– Na zewnątrz też? – zapytała.

– Co tu się, do cholery, dzieje? – wtrąciłam się zdezorientowana. – Sprawdzałeś dom, tato? Po co?

Ale tej nocy już nie dostałam odpowiedzi. Przekonałam rodziców, że to był tylko głupi sen, który nic nie znaczy, i w sumie już go nawet nie pamiętam, choć to nie była prawda. Nie chciałam, żeby się martwili. Wystarczyło już cyrków, jak na jedną noc. Nie chciałam, by wiedzieli, że to nie był pierwszy raz, kiedy on mi się przyśnił, i że wczorajszej nocy był to ten sam koszmar. Po prostu wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo to może być ważne.

Rodzice spojrzeli tylko na siebie i stwierdzili, że porozmawiamy jutro.

Poszłam spać…

Nieważne, jak bardzo się starałam, nie mogłam zobaczyć, kto jest zabójcą.

Rozdział drugi

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
CZĘŚĆ PIERWSZA. Obdarzona
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
CZĘŚĆ DRUGA. Pogromca
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty

Obdarzona

Wydanie pierwsze

ISBN: 978-83-8219-346-6

© Małgorzata Nowodworska i Wydawnictwo Novae Res 2020

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Marzena Kwietniewska-Talarczyk

Korekta: Małgorzata Szymańska

Okładka:Magdalena Muszyńska

Wydawnictwo Novae Res

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek