Obsesja - Gabriel Van Robern - ebook

Obsesja ebook

Gabriel Van Robern

0,0

Opis

Czy władza może zabić? Czy można ją kupić, jak najdroższą zabawkę erotyczną, sprawiając, że stanie się nieodłącznym towarzyszem? 

Czy można przez nią oszaleć, zatracić się w tej nieuchwytnym pragnieniu, które za każdym razem rodzi się na nowo, by powrócić z jeszcze większą mocą? 

Jak mawiał Alex, bohater tej historii:

„Władza to heroina umysłu, miłość to dealer serc". 

To narkotyki, które wciągają, zmieniając postrzeganie rzeczywistości, zaspokajając pragnienie, ale jednocześnie zostawiając cię na głodzie po więcej. Poczujesz ten ból, tę pustkę, która tylko się nasila, prowadząc do kolejnej porcji. Gdy w grze są najciemniejsze pragnienia, nie ma już powrotu.

Życie staje się obsesją. 

Każda decyzja w tym świecie to wybór pomiędzy światłem a ciemnością. Śmierć to tylko moment, w którym światło gaśnie, a reszta zamienia się w jedną, niekończącą się ciemność. A w tej ciemności - błądzą ci, którzy kiedyś byli czymś więcej. Ale czy można uciec przed tym, co już jest w tobie?

Jak daleko sięgniesz, by zdobyć to, czego pragniesz? Jak wiele jesteś w stanie poświęcić, by przejąć kontrolę? 

Ten thriller erotyczny przeniesie cię do świata nowojorskich elit, gdzie nic nie jest tym, czym się wydaje. Gdzie wszystko jest na sprzedaż, a ceny nie mają żadnych granic - pieniądze, seks, władza, a przede wszystkim kłamstwa. W sercu Nowego Jorku kryją się mroczne sekrety, które najpotężniejsi gotowi są ukrywać za fasadą luksusu. Tam, gdzie zdrada to chleb powszedni, a każdy ma coś do ukrycia, nie ma miejsca na uczciwość. W tym świecie prawo jest tylko iluzją, a moralność to relikt przeszłości. 

Odkryj, jak daleko sięga korupcja, jak wielki jest wpływ zła i jak bardzo potrafi uzależnić, gdy w grze stawką jest jedynie prawdziwa władza. Władza, która pozwala zniszczyć wszystko, co stanie na drodze, władza, która pociąga za wszystkie sznurki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 434

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Rozdział 1: Upper East Side
Poranek na Upper East Side był niczym symfonia bogactwa i elegancji, która rozbrzmiewała wśród wysokich wieżowców i okazałych kamienic. Z każdym świtem, ta ekskluzywna dzielnica ożywała, emanując swoim prestiżem i wyrafinowaniem.
Ul. Park Avenue wypełniona była limuzynami i luksusowymi samochodami, które przemieszczały się po szerokich pasach drogowych, otoczonymi wieżami ze szklanych ścian i starymi kamienicami. Majestatyczne fasady budynków wznosiły się ku niebu, odbijając poranny blask słońca i rzucając cienie na chodniki.
Sklepiki butikowe rozstawione na ulicach prezentowały najnowsze kolekcje odzieżowe i akcesoria z najwyższej półki, zachęcając zamożnych mieszkańców do zakupów. Ludzie ubrani w designerskie stroje przemieszczali się po chodnikach, emanując pewnością siebie i elegancją.
Spacerując ulicami Upper East Side, można było dostrzec luksusowe restauracje i kawiarnie, gdzie spotykała się elita. Wzdłuż chodników, ogrody i parki zapewniały ucieczkę od miejskiego zgiełku, tworząc oazę spokoju w sercu miasta.
Klimat tej dzielnicy był nasycony luksusem i wyrafinowaniem, a poranek był niczym wstęp do świata pełnego możliwości i prestiżu.
Wśród wszechobecnego blasku szkła i stali na Upper East Side unosił się także subtelny zapach pieniędzy, który witał każdego przechodnia niczym delikatna nuta w luksusowych perfumach. W oddali, majestatyczne apartamentowce i rezydencje górowały nad ulicami, sugerując wysoki status ich mieszkańców i zapewniając im prywatność i bezpieczeństwo.
Kawiarnie i butiki o poranku dopiero otwierały swoje drzwi, przygotowując się na przybycie zamożnych klientów, którzy chcieli zacząć dzień od wykwintnej kawy i zakupów w ekskluzywnych sklepach. Atmosfera była nasycona poczuciem luksusu i wyjątkowości, jakby cała dzielnica istniała w odległym świecie, gdzie codzienność była połączona z elitarnym stylem życia.
Przechodząc przez Park Avenue, można było dostrzec także wszechobecną służbę – eleganckich konsjerży wyprowadzających psy na spacer, a nawet prywatnych ochroniarzy dbających o bezpieczeństwo swoich klientów. Dla tych, którzy mieli wystarczająco pieniędzy, nic nie było niemożliwe na Upper East Side.
Każdy detal w tej dzielnicy, od drogich samochodów po eleganckie witryny sklepowe, odzwierciedlał przepychem i ekskluzywnością, tworząc atmosferę nieosiągalną dla przeciętnego człowieka. To było miejsce, gdzie światło dzienne oświetlało nie tylko fasady budynków, ale także wyrafinowane gusta i wykwintne przywary mieszkańców.
Wśród tej otaczającej przepychem dzielnicy wyróżniała się postać Olivii Sterling, która właśnie opuszczała swój elegancki apartamentowiec.
Jej krok był pewny, a spojrzenie zdecydowane, ale w głębi oczu można było dostrzec ukryte zmęczenie – wynik niekończących się prób sprostania oczekiwaniom rodziny i społeczeństwa. Ubrana była w starannie dobraną kreację, która z jednej strony podkreślała jej wysoki status społeczny, a z drugiej maskowała wewnętrzne rozterki i tajemnice.
Zatrzymując się na chwilę przy jednej z kawiarni, wzięła głęboki oddech, wychwytując zapach świeżo palonej kawy, który wypełniał powietrze. To była chwila spokoju w jej burzliwym dniu, moment, w którym mogła na chwilę oderwać się od złowieszczej rzeczywistości swojego świata. Kiedy opuszczała kawiarnię i skierowała się w stronę Park Avenue, uczucie osamotnienia zaczęło ją powoli ogarniać. Mimo towarzystwa tysięcy ludzi, którzy wędrowali po ulicach, Olivia czuła się jakby pogrążona w samotności, otoczona jedynie fałszywymi uśmiechami i pustymi gestami grzeczności.
W oddali, na horyzoncie, słynne wieżowce i apartamentowce migały w porannym słońcu, jakby wyśmiewając się z prób ucieczki od przegranej walki z samą sobą. Dla Olivii Upper East Side był jedynie scenografią, za którą kryła się bolesna prawda o samotności i zagubieniu w świecie, gdzie wszystko było na sprzedaż, a nic nie miało wartości.
Nagły dźwięk dzwonka jej telefonu przerwał chwilę zadumy. Olivia wyjęła go z torebki i spojrzała na ekran, gdzie widniała nazwa "Rodzina". Odepchnęła uczucie niechęci i wcieliła się w rolę zewnętrznie opanowanej córki zamożnych rodziców.
- Tak? - odezwała się stanowczo, choć w jej głosie dało się wyczuć nutę irytacji.
- Olivia, gdzie ty  jesteś? Powinnaś już być na spotkaniu z klientem. - Odezwał się ojciec, Richard Sterling, z charakterystycznym tonem surowej wymagającej osoby, która nie znosiła opóźnień.
- Jestem w drodze - odpowiedziała Olivia z nieskazitelną powagą. W rzeczywistości jednak, daleko od wykrzywionego uśmiechu, który prezentowała w rozmowach z ojcem, czuła się jakby tonęła w falach nieskazitelności i pozorów, jakie oczekiwano od niej jako córki rodziny Sterlingów.
- Niech tak będzie, ale pilnuj, żebyś się nie spóźniła. To ważne spotkanie dla naszej firmy’ - Ostrzegł ojciec, zanim przerwał połączenie.
Olivia westchnęła, czując ciężar odpowiedzialności na swoich barkach. Choć zewnętrznie prezentowała się jak silna i niezależna kobieta, wewnętrznie walczyła z uczuciem uwięzienia w klatce społecznych oczekiwań i wymagań rodziny. Nie mogła się jednak wyłamać - to była cena, jaką musiała zapłacić za swoje miejsce w elitarnej społeczności Upper East Side.
Wsiadła do luksusowego samochodu czekającego na nią pod kawiarnią. Kierowca, zawsze gotowy do pracy o każdej porze dnia i nocy, czekał cierpliwie, trzymając otwarte drzwi.
- Na spotkanie z panem Forbesem? - Zapytał grzecznie. Po czym skinął głową i zaprosił do środka. - Proszę, panienko Olivio.
- Tak, David. Na 61. Ulice. Widzę że ojciec już o wszystko zadbał. - Odpowiedziała, wsiadając do samochodu.
Gdy samochód sunął ulicami Upper East, Olivia patrzyła przez okno, zastanawiając się, czy kiedykolwiek znajdzie odrobinę prawdziwej wolności w tym kręgu pozorów i oczekiwań. Ale teraz musiała skupić się na spotkaniu z klientem, bo od tego zależało wiele dla jej rodziny.
Po kilkunastu minutach samochód zatrzymał się przed eleganckim budynkiem na 61 ulicy. Olivia wysiadła z samochodu i szybko udała się do drzwi wejściowych, gdzie uśmiechnięty portier powitał ją serdecznie.
- Witam. Pani Sterling, Pan Forbes czeka na panią w swoim gabinecie na trzydziestym piętrze - Powiedział uprzejmie, otwierając drzwi do budynku.
Olivia podziękowała mu i z uśmiechem ruszyła w kierunku windy. Kiedy weszła do eleganckiego lobby, poczuła znajomy zapach perfum i rozmowy ludzi, którzy szykowali się do wyjścia na spacer po parku.
Winda zabrała ją na piętro, gdzie znajdował się gabinet Pana Forbesa, jej ważnego klienta biznesowego. Drzwi otwarły się automatycznie, odsłaniając elegancko urządzony gabinet z widokiem na park.
Weszła do gabinetu, gotowa na kolejne spotkanie biznesowe, które miało wpłynąć na losy ich firmy. Ale pod powierzchnią jej spokojnej urody kryły się tajemnice i marzenia, których nie mogła podzielić się z nikim.
Gospodarz wstał z fotela, aby ją powitać, uśmiechając się serdecznie.
- Olivia, miło cię widzieć. Proszę, usiądźmy i porozmawiajmy o najnowszych projektach - Powiedział, wskazując na wygodne fotele naprzeciwko swojego biurka.
Gdy zasiadła w wygodnym fotelu naprzeciwko pana Forbesa, Olivia zaczęła przedstawiać swoje najnowsze pomysły i koncepcje dotyczące kolejnych projektów modowych. Jej ton był pewny siebie, a gesty precyzyjne, gdy opowiadała o inspiracjach, tkaninach i kolorach, które chciała wykorzystać w najbliższych kolekcjach.
Pan Forbes słuchał uważnie, notując sobie najważniejsze punkty dyskusji. Jego spojrzenie było wnikliwe, a mimika twarzy odczytywalna, co nieuniknienie wywoływało w Olivi uczucie lekkiego napięcia. Wiedziała, że to spotkanie miało decydujące znaczenie dla przyszłości ich współpracy i dla renomy jej marki.
Kiedy prezentacja dobiegła końca, pan Forbes przeniósł wzrok z notesu na Olivię.
- Twoje pomysły są fascynujące, Olivia. Widać, że wkładasz w nie serce i pasję. Jestem przekonany, że ta kolekcja może odnieść sukces na światowym rynku - stwierdził, kładąc dłoń na stosie dokumentów przed sobą.
Olivia poczuła jak wewnętrzne napięcie opada, zastępując je uczuciem ulgi. Wiedziała, że spotkanie zakończyło się sukcesem, co zwiększyło jej pewność siebie i motywację do dalszej pracy.
- Bardzo dziękuje, Panie Forbes. Cieszę się, że podobały się moje pomysły. Będę pracować nad nimi jeszcze bardziej intensywnie, aby osiągnąć najlepsze rezultaty dla naszego wspólnego projektu - odpowiedziała z uśmiechem, zasłaniając wewnętrzne emocje przed swoim klientem biznesowym.
Pan Forbes uśmiechnął się, akceptując jej determinację. - To doskonale, Olivia. Jestem pewien, że wspólnie osiągniemy sukces. Ale pamiętaj, niech nic nie zaburza twojej równowagi osobistej - powiedział, badając ją wzrokiem – Nie daj się zabić demonom.
Olivia tylko skinęła głową, choć w jej umyśle wciąż rozbrzmiewały jego słowa, wywołując lekki niepokój, którego nie mogła nazwać. Czyżby podejrzewał coś?
Olivia opuściła elegancki apartament, czując na plecach ciężar oczekiwań i presji, ale jednocześnie gotowa na wyzwania, jakie niesie przyszłość. Kiedy wyszła na ulicę, przedpołudnie rozkwitało w pełnej krasie. Drzewa liściaste wzdłuż chodników rozwijały się w promieniach światła, dodając uroku dzielnicy.
Ulice były już bardzo ruchliwe, a przechodnie spieszyli się do swoich zajęć, ubrani elegancko i z kawą w ręku. Olivia przemierzała chodnik zdecydowanym krokiem, mijając luksusowe butiki i kawiarnie, których szyldy witały bogatych klientów z całego świata.
Przed sobą miała jeszcze długi dzień pracy i spotkań.
Kiedy dotarła do swojego apartamentu, wsunęła się przez drzwi, odetchnęła głęboko, zdejmując z siebie ciężar oczekiwań. Tutaj, w swoim prywatnym przestrzeni, mogła na chwilę odpocząć i zebrać myśli przed kolejnymi wyzwaniami dnia.
Usiadła przy oknie, delektując się widokiem na ulicę poniżej. W oddali widniały wieżowce i parki, które tworzyły malowniczy pejzaż Manhattanu. Przyjęła głęboki haust powietrza, gotowa na to, co przyniesie kolejny dzień w tym mrocznym, ale fascynującym świecie, jakim był Nowy Jork.
Telefon przerywał chwilę zadumy. Olivia sięgnęła po urządzenie i spojrzała na ekran, aby zobaczyć, kto dzwoni. Był to numer znanego projektanta mody, z którym miała umówione spotkanie jeszcze przed południem.
Bez wahania odebrała połączenie i wysłuchała szybko zmieniającego się planu na dzisiejszy dzień. Musiała dostosować swoje zobowiązania i zmienić trasę, aby dotrzeć na spotkanie w centrum miasta.
Wstała z miejsca i szybko przebrała się w elegancki strój, który dopasowała do prestiżowej okazji. Zabrała z szafy swoją ulubioną torebkę z logo Chanel i wybiegła z apartamentu, gotowa na kolejną rundę wyzwań w świecie mody.
Wsiadła do taksówki, oddając się pędowi miejskiego życia, które nieustannie pulsowało w sercu Manhattanu. W miarę jak taksówka poruszała się ulicami, Olivia przypomniała sobie swoje pierwsze kroki w tej dzielnicy. Było to wiele lat temu, gdy jako młoda dziewczyna marzyła o karierze w świecie mody. Teraz, patrząc przez okno na majestatyczne budynki, zdała sobie sprawę, jak daleko doszła.
Gdy taksówka zbliżała się do celu, Olivia wyciągnęła z torebki swój notes i zaczęła przeglądać notatki na temat dzisiejszego spotkania. Była gotowa na każde wyzwanie, gotowa na każdą okazję, aby zapewnić sobie miejsce na szczycie. Kiedy zatrzymała się przed wysokim apartamentowcem, Olivia wyciągnęła napiwek dla kierowcy i szybko wysiadła. Ostrożnie przemknęła przez chodnik, mijając przechodniów, którzy w pośpiechu zmierzali do swoich celów.
W górze, nad gęstą warstwą chmur, widać było promienie słońca, które delikatnie przebijały się przez miękką mgłę nad rzeką East River. To był dzień pełen obietnic i możliwości, a Olivia była gotowa, by wykorzystać każdą z nich.
Po drugiej stronie ulicy znajdował się Central Park, który wciąż przyciągał spacerowiczów i biegaczy, chcących skorzystać z piękna przyrody w sercu wielkiego miasta. Widok drzew, które zaczynały powoli zmieniać kolor, wprawiał w zachwyt nawet tych najbardziej zatwardziałych nowojorczyków.
Głosy przechodniów, dźwięki ulicznych muzyków i odgłosy miejskiego życia wypełniały powietrze, tworząc niepowtarzalny soundtrack Manhattanu. Olivia czuła, jak energia tego miejsca wibrowała wokół niej, dodając jej determinacji.
Kontynuowała swój spacer, aż dotarła do eleganckiego apartamentowca przy Madison Avenue. Wchodząc do wnętrza, została powitana przez uśmiechniętego portiera, który już znał ją z widzenia. W środku panowała spokojna atmosfera luksusu i elegancji, charakterystyczna dla mieszkań na Upper East Side.
W mieszkaniu Olivii panowała cicha atmosfera. Jej matka, Victoria, elegancko ubrana i otoczona nutą perfum, zajmowała się pracą w salonie, otoczona stertami dokumentów i laptopem. Była to kobieta sukcesu, która poświęcała wiele czasu na prowadzenie rodzinnego przedsiębiorstwa, ale także starała się być obecną dla swojej córki.
- Witaj, Olivio - Powiedziała Victoria, unosząc wzrok spod okularów. - Masz na dziś jakieś ważne plany?
Olivia wzruszyła ramionami.
- Nie za wiele, mam trochę czasu, zanim pójdę do szkoły. - Odpowiedziała, robiąc kawę dla siebie i dla matki. - Po prostu muszę zorganizować kilka rzeczy przed pierwszym dniem nowego semestru.
Wtedy do kuchni wszedł Alex, kuzyn Olivii, o wysportowanej sylwetce i z charakterystycznym uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry, dziewczyny - Powiedział, sięgając po kubek na kawę.
- Dzień dobry, Alex. - odpowiedziała Olivia, kiwając głową.
- Jesteś gotowy na semestr w nowej szkole? - zapytała go Victoria.
Alex westchnął.
- Tak, tylko mam nadzieję, że będzie ciekawiej niż w poprzedniej. - Odrzekł, siadając przy stole.
Atmosfera w mieszkaniu była przyjazna, ale jednocześnie dało się wyczuć pod skórą napięcie. Każdy z członków rodziny miał swoje własne tajemnice i obawy, które próbował zachować dla siebie. Ale czy tak będzie mogło pozostać, gdy zbliżające się wydarzenia zaczną odsłaniać prawdziwe oblicze ich życia?
Olivii serce mocniej zabiło, gdy pomyślała o zbliżającym się nowym semestrze. Miała nadzieję, że będzie to dla niej okazja do odkrycia czegoś nowego, czegoś, co pozwoliłoby jej oderwać się od rutyny życia na Upper East Side.
Kiedy właśnie chciała zabrać się za swoje plany na dzień, telefon w kuchni zaczął dzwonić. Victoria podniosła słuchawkę, patrząc na ekran.
- To do ciebie, Olivia - powiedziała, przekazując jej telefon.
Olivia spojrzała na ekran i zobaczyła numer, który od razu rozpoznała. To był Ethan, jej przyjaciel z sąsiedztwa, który miał zwyczaj dzwonić do niej w najmniej spodziewanych chwilach.
- Witaj, Ethan - Powiedziała, po odebraniu połączenia.
- Hej, Olivia - Odpowiedział Ethan z drugiego końca słuchawki. - Słuchaj, mam dla ciebie małą propozycję. Chciałbym, żebyś spotkała się ze mną dzisiaj w Brewed Harmony, moglibyśmy porozmawiać o pewnej sprawie.
Olivii serce zabiło mocniej na dźwięk jego głosu. Ethan był jednym z niewielu ludzi, których znała, który miał zdolność wywołania w niej mieszanych uczuć - fascynacji i niepokoju jednocześnie.
- W porządku, spotkamy się tam za godzinę.- Odpowiedziała, zanim odłożyła słuchawkę.
Oczami wyobraźni już widziała Brewed Harmony, przytulną kawiarnię w Greenwich Village, gdzie ich spotkania często nabierały wyjątkowego wymiaru. Tym razem jednak, zastanawiała się, co może być przyczyną tej nieoczekiwanej propozycji ze strony Ethana. Czy to kolejny krok w grze, której nie do końca rozumiała? Czy może coś zupełnie innego?
Olivia szybko przygotowała się do wyjścia, wybierając lekką, ale stylową sukienkę i skórzane buty na niskim obcasie. Zdjęła z wieszaka kurtkę, nie chcąc być nieprzygotowaną na ewentualne zmiany pogody, które często zaskakiwały w Nowym Jorku. Zgrabnie upięła swoje włosy w elegancki kucyk, zatrzymując kilka luźnych pasm, które okalały jej twarz.
Przemierzała ulice z gracją, zdając sobie sprawę, że każdy krok w kierunku Brewed Harmony przybliża ją do nieznanego. Spotkanie z Ethanem zawsze było intrygujące, ale też trochę niepokojące. Od samego początku czuła, że Ethan kryje wiele tajemnic, które niechętnie dzielił się z innymi.
Kiedy wreszcie dotarła do kawiarni, ujrzała Ethana siedzącego przy stoliku w rogu, otoczonego delikatnym światłem kandelabrów. Jego wyraz twarzy zmienił się z zamyślonego w ozdobiony szerokim uśmiechem rogal, gdy spojrzał w jej stronę.
- Witaj, Olivia - powitał ją, unosząc się z miejsca, aby ją przywitać.
- Witaj, Ethan - Odpowiedziała, próbując zachować spokój, mimo szybszego bicie serca. - Coś się stało? Mam nadzieję, że wszystko w porządku.
Ethan skinął głową, zapraszając Olivię na fotel naprzeciwko siebie. Ich spotkania w Brewed Harmony zawsze miały swoją atmosferę - kameralną, ale pełną napięcia, jakby w powietrzu unosiła się nieuchwytna aura tajemnicy.
- Usiądź. Mam pewne sprawy do omówienia z tobą - powiedział Ethan, patrząc jej prosto w oczy.
Olivia usiadła, czując niewytłumaczalne mrowienie na karku. Wiedziała, że kiedy Ethan mówi o "sprawach do omówienia", z reguły nie były to zwykłe rozmowy o pogodzie.
- O czym chcesz porozmawiać? - Zapytała ostrożnie, starając się przyjąć neutralną pozycję, choć jej wnętrze krzyczało z niepokoju.
Ethan spojrzał wokół, upewniając się, że nikt nie podsłuchuje.
- Mam pewne wieści odnośnie naszej umowy z Heart Investments. Wydaje się, że pojawił się nowy gracz na scenie, który może nam przeszkodzić. - Oznajmił, przygładzając lekko swoje ręce.
Olivii podniosło się ciśnienie. Wchodząc w tę sztuczną grę, wiedziała, że towarzyszy jej ryzyko, ale nie spodziewała się, że będzie musiała zmagać się z nowymi zagrożeniami.
- Kim jest ten nowy gracz? - Zapytała, starając się zachować spokój, choć serce zaczęło jej bić coraz szybciej.
Ethan spojrzał na nią poważnie.
- To osoba, która nie lubi długo czekać na swoją kolej. Ktoś, kto ma własne plany i jest gotów poświęcić wszystko, aby je osiągnąć. Może okazać się naszym największym wrogiem. - Odpowiedział tajemniczo.
Olivia przełknęła ślinę, czując, że wkraczają na jeszcze bardziej niebezpieczny teren. W tej grze nie było miejsca na litość czy współczucie - tylko dla tych, którzy byli gotowi pójść na całość. Wiedziała, że musi zachować czujność. W świecie, w którym niebezpieczeństwo czyhało na każdym kroku, nie można było ufać nawet najbliższym współpracownikom.
- Ale kto to jest? I co mamy z nim zrobić? - zapytała, starając się zachować spokój, chociaż w jej wnętrzu tańczyły wiry niepewności.
Ethan skrzywił się, a jego wzrok stał się jeszcze bardziej poważny.
- Musimy być ostrożni. Nie mam pojęcia kto to dokładnie. Ustalimy, kim jest ten nowy gracz i co naprawdę planuje. Dostałem tylko poszlaki. Nie możemy pozwolić, aby nasze interesy zostały zagrożone przez kogoś, kto może być jeszcze bardziej bezwzględny niż my. - Oświadczył.
Olivia przytaknęła, widząc, że nie ma innego wyjścia. W tej sztucznej grze trzeba było być na baczności przez cały czas, a każdy błąd mógł być ostatnim.
- Zrobię wszystko, co trzeba, abyśmy nadal byli na prowadzeniu i kilka kroków przed tym nowym graczem. - Obiecała, czując determinację w każdym swoim słowie.
Ethan uśmiechnął się złowieszczo.
- Taką właśnie kocham cię słyszeć, Olivia. Jestem pewien, że jako zgrany zespół poradzimy sobie z każdym wyzwaniem, jakie stawia przed nami ta okrutna gra. - Powiedział, wpatrując się w nią z wyraźnym poczuciem zaufania.
Olivia odwzajemniła uśmiech, choć w jej sercu tkwił cień niepokoju. Wiedziała, że przed nimi jeszcze długa burzliwa droga, pełna niebezpieczeństw i intryg. Ale jeśli chciała przetrwać w tym brutalnym starciu, musiała być gotowa na wszystko.
Nagle, w odległości, dostrzegła postać unoszącą się na horyzoncie. To Sebastian Vanderbilt, znany syn arystokraty, którego obecność zawsze zapowiadała kłopoty.
Olivia zerknęła na Ethana z zaniepokojeniem. W obliczu niespodziewanych spotkań wiedziała, że każde z Sebastianem mogło przynieść zarówno szansę na wygraną, jak i wielkie problemy.
Sebastian zbliżał się szybko, emanując pewnością siebie i elegancją, która zawsze przyciągała uwagę. Gdy dotarł do nich, uśmiechnął się, ale spojrzenie jego oczu pozostało chłodne.
- Witajcie, Olivia, Ethan. Drodzy wielmożni gracze. - powiedział Sebastian, a jego głos zabrzmiał jak drwina. - Mam dla was propozycję, która może zainteresować waszą zacną ekipę. Ale ostrzegam, jest to oferta, której nie powinniście odrzucać, jeśli chcecie przetrwać w tej grze.
Olivia i Ethan wymienili spojrzenia, wiedząc, że muszą być ostrożni w obliczu propozycji Sebastiana. Jego słowa zawsze kryły coś więcej niż pozorną hojność.
- Słuchamy. - Odpowiedziała Olivia, starając się zachować opanowanie, chociaż w jej wnętrzu tkwił niepokój.
Sebastian spojrzał na nich z intensywnością, która sprawiała, że ​​czuli się jak pod mikroskopem.
- Jak wiecie, dzisiaj odbędzie się jedno z najważniejszych wydarzeń w historii naszej gry. - Zaczął, starannie dobierając słowa. - Ale obiło mi się o uszy, że wasza ekipa planuje coś wielkiego. Coś, co może namieszać w naszych układach.
Ethan uniósł brwi, a Olivia zacisnęła dłonie, starając się zachować spokój. Ich plany były dobrze skrywane, ale teraz zdawało się, że Sebastian miał wgląd w ich intencje.
- Wiem, wiem, że macie swoje cele, swoje pragnienia, zasady. - Kontynuował Sebastian, unosząc jedną brew. - Ale czy jesteście gotowi na konsekwencje, które mogą wyniknąć z waszych działań? Czy zastanowiliście się nad tym, jak to wpłynie na nas wszystkich?
Olivia i Ethan wymienili spojrzenia, a w ich umysłach rodziły się wątpliwości. Czy to, co planowali, było warte ryzyka.
- Proponuję szeroko zakrojoną współpracę. - Powiedział Sebastian, a jego głos stał się cichszy, ale bardziej przekonywujący. - Razem możemy osiągnąć więcej. Ale musicie zdecydować, czy jesteście gotowi na to, co ona przyniesie. No i najistotniejsze. Doszedł nowy gracz. Podobno ostrzejszy od pitbulla czego dowodem jest dosłownie, wygryzienie ekipy z Midtown.
Olivia i Ethan spojrzeli na siebie, wiedząc, że teraz muszą podjąć decyzję. Ich długa gra osiągnęła punkt krytyczny, a teraz musieli wybrać, czy zaufać Sebastianowi i połączyć siły, czy też trzymać się własnej ścieżki, ryzykując wszystko, co zbudowali.
Sebastian obserwował ich z napięciem, czekając na odpowiedź. Jego spojrzenie przeszywało ich jak ostrze, wyczekując reakcji, która zadecyduje o kolejnych krokach.
Ethan przemknął wzrokiem po twarzach swoich towarzyszy, próbując odczytać ich myśli. Wiedział, że ta decyzja może zmienić wszystko. Czuł, jak adrenalina napiera mu do żył, a serce bije mu głośno w klatce piersiowej. Musiał podjąć decyzję, a czasu było coraz mniej.
Olivia wzdrygnęła się nieco, czując na sobie ciężar odpowiedzialności. Ich plany były solidnie ułożone, ale teraz wszystko stało pod znakiem zapytania. Czy powinni zaufać Sebastianowi, który wydawał się mieć własne motywacje? Czy ryzykować swoją grę, ignorując ostrzeżenia?
W końcu Ethan spojrzał na Sebastiana, a potem na Olivię. Ich spojrzenia spotkały się, a w tym momencie wiedzieli, że muszą podjąć wspólną decyzję.
- Jesteśmy gotowi na współpracę. - oznajmił Ethan, jego głos brzmiał pewnie, choć w środku czuł dreszcz emocji.
Olivia potwierdziła spojrzeniem, wyrażając zgodę na ten krok. Byli gotowi na to, co przyniesie im ten pakt, niezależnie od tego, jakie wyzwania mogą się pojawić.
Nagle do pomieszczenia wtargnął Nick, jego twarz wyrażała pełną paletę zaniepokojenia.
- Musimy zrobić coś natychmiast. Ruszcie dupy nie mamy czasu. - zawołał, a jego głos niósł niepokój.
Sebastian spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- Co się stało? - zapytał.
Nick odpowiedział z ciężkim wyrzutem.
- Zniknęła Isabella. Wczoraj jeszcze sprawdzałem i było wszystko ok, ale teraz jej nie ma. Coś kurwa poszło nie tak.
Olivia, Ethan i Sebastian wymienili spojrzenia pełne zaniepokojenia. Isabella była częścią ich planu, kluczową figurą w ich strategii. Jej nagłe zaginięcie mogło wszystko zmienić.
- Musimy ją znaleźć. - powiedział Ethan. - Nie możemy pozwolić, aby się to tak skończyło. Nie na tym etapie.
Sebastian popatrzył na nich, a jego wyraz twarzy był surowy.
- Dobra. Zbierzcie resztę zespołu. Znajdźmy Isabellę, za nim będzie za późno."
Z determinacją w sercach, grupa ruszyła do akcji, wiedząc, że muszą działać szybko i zdecydowanie, jeśli chcą złapać Isabellę i utrzymać swoje plany na odpowiednim kursie. Ale w ciemnych zakamarkach tej gry czaiły się jeszcze większe zagrożenia, niż się spodziewali.
Wiedzieli, że Heart Investments, którego byli częścią, był tworem brutalnym i niebezpiecznym. Z każdym krokiem, który podejmowali, odkrywali coraz więcej mrocznych aspektów tej rzeczywistości. Teraz, gdy Isabella zniknęła, atmosfera stawała się jeszcze bardziej napięta.
Podczas gdy grupa rozpoczęła poszukiwania, ulice Upper East Side, choć na pierwszy rzut oka spokojne, ukrywały swoje tajemnice. Nick wciąż miał przed oczami obraz Isabelli, jej ostatnie słowa, które brzmiały jak ostrzeżenie. Czyżby ktoś wiedział o ich planach? Czy ktoś z zewnątrz przeniknął do ich kręgu zaufania?
Ethan wiedział, że musi zachować zimną krew. Jeśli chcieli odzyskać Isabellę, musieli działać szybko, ale ostrożnie. Każdy niewłaściwy ruch mógł być dla nich druzgocący w skutkach.
Olivia, z jej spostrzegawczością i inteligencją, przeczesywała każdy kąt dzielnicy, szukając wskazówek, które mogłyby poprowadzić ich do Isabelli. Ale im bardziej się zagłębiali, tym bardziej zdawali sobie sprawę, że to, co odkryją, może odmienić wszystko.
W międzyczasie Nick i Sebastian prowadzili dochodzenie, starając się dowiedzieć, kto mógł stać za zniknięciem Isabelli. Szukali śladów, tropów, każdej możliwej wskazówki, która mogłaby ich poprowadzić do celu.
W miarę jak południe na Upper East Side przekształcało się w wieczór, atmosfera stawała się coraz bardziej gęsta. Nie było żadnych konkretnych wskazówek ani śladów, które mogłyby ich poprowadzić do celu. Napięcie w grupie rosło z każdą minutą, gdy świadomość, że Isabella mogła być ich modus operandi, a teraz ją stracili odbijało się echem w ich umysłach.
W międzyczasie, wśród wszystkich, plotki o zaginięciu Isabelli zaczęły rozprzestrzeniać się jak płomień w gęstym lesie. Ludzie zaczęli zadawać pytania, wymieniać pogłoski i spekulować o tym, co mogło się wydarzyć. W domach bogatych rodzin i apartamentach luksusowych wieżowców, dyskusje na temat zaginięcia Isabelli stały się tematem numer jeden. Dzieciaki, które zawsze uważały się za nietykalne, zaczęły czuć drżenie strachu przed tym, co mogło przydarzyć się im samym.
Tymczasem pod osłoną nocy, gdy ulice Upper East Side zaczęły powoli pustoszeć, Isabella biegnąc w stronę Park Avenue wpadła na wychodzącego zza rogu ulicy wysokiego bruneta.
- Uważaj idioto, jak leziesz – krzyknęła zdenerwowana.
- Sorry księżniczko. – odpowiedział z ironicznym uśmiechem przyglądając się rozczochranej bosej w pobrudzonej sukience dziewczynie. – Tak na bosaka? A gdzie twój biały rumak? Chyba Cię zrzucił w te wasze nowojorskie bajoro. – po czym dodał – Jak Ci na imię.
- Spieprzaj…Kurwa. – odpowiedziała próbując złapać oddech.
- Miło mi. Alex. – uśmiechnął się.
Rozdział 2: Gra tajemnic
Alex Cartwright był w Nowym Jorku od kilku tygodni i choć zdążył się przyzwyczaić do jego tempa, to wciąż czuł się tu jak obcy. Jego rodzina, choć bogata i wpływowa, pochodziła z Los Angeles – miasta o zupełnie innej dynamice niż ten betonowy labirynt, w którym teraz się znalazł. Z racji statusu i pieniędzy szybko został zaakceptowany przez elitę Manhattanu, ale ta akceptacja nie oznaczała zaufania.
Tego wieczoru Alex potrzebował odetchnąć. Siedzenie w luksusowym apartamencie jego ciotki, gdzie wszystko było idealnie wykończone i zimne jak marmur, tylko wzmagało jego poczucie izolacji. Wyszedł więc na spacer po górnym Manhattanie. Ulice były puste, a światła wieżowców rzucały długie cienie na chodniki. Miasto wydawało się nieco mniej przytłaczające nocą, choć wciąż było pełne życia – a może raczej pełne tajemnic szczęśliwych z pozoru ludzi.
Zamyślony, niemal nie zauważył dziewczyny, która nagle wybiegła zza rogu i zderzyła się z nim z impetem. Alex cofnął się, próbując złapać równowagę, podczas gdy ona upadła na chodnik
Wyciągnął rękę, chcąc jej pomóc, ale ona go zignorowała. Dopiero wtedy dostrzegł, w jakim była stanie. Miała na sobie elegancką sukienkę, ale była ubrudzona i porwana. Była bosa, a jej włosy wyglądały, jakby nie widziały grzebienia od kilku dni.
- Wszystko w porządku? – zapytał, wpatrując się w nią.
Dziewczyna spojrzała na niego przelotnie oczami przepełnionymi strachem. 
- Tak. – odparła szorstko, próbując się oddalić.
Coś w jej zachowaniu sprawiło, że Alex poczuł, iż nie może tak po prostu jej odpuścić. Był nowy w mieście, ale nie był głupi. Widząc kogoś w takim stanie, w jednej z najdroższych dzielnic Nowego Jorku, musiał zadać sobie pytanie: WTF? 
- Zaczekaj – zawołał za nią, chwytając ją delikatnie za ramię. – Mogę ci pomóc. Jeśli ktoś cię skrzywdził, możemy...
- Nic nie rozumiesz – przerwała mu, odwracając się gwałtownie. – To nie twoja sprawa, odpieprz się! Ok!?
- Ok. A może jednak będzie? Księżniczko. – odparł, czując, że powinien zaangażować się bardziej, choć sam nie wiedział dlaczego. Może to była potrzeba odnalezienia czegoś autentycznego w świecie fałszu i luksusu, w którym teraz się znalazł.
Dziewczyna zatrzymała się na chwilę. Spojrzała na niego, jakby zastanawiała się, czy może mu zaufać. Jej twarz wydawała się napięta, jakby walczyła z sama ze sobą.
- Jeśli już chcesz tak pomóc, to zapomnij, że mnie widziałeś – powiedziała głosem spokojniejszym, ale nadal pełnym niepewności. 
Z tymi słowami odwróciła się i ruszyła w głąb ciemnej ulicy, znikając z pola widzenia. Alex został sam, stojąc na pustym chodniku, z milionem pytań krążących po jego głowie. Kim była ta dziewczyna? Dlaczego wyglądała na tak przestraszoną? I dlaczego, do cholery, mówiła, że nie może być zauważona?
Następnego dnia Alex udał się do jednej z modniejszych kawiarni na Upper East Side, by spotkać się z Olivią. Jedną z niewielu osób, które wprowadziły go do nowojorskiej elity bez zbędnych pytań. Była kimś więcej niż tylko kuzynką – była kluczem do odnalezienia się w tym świecie wieżowców, którego zasady wciąż były dla Alexa niejasne.
- Wyglądasz, jakbyś miał wczoraj ciężką noc – rzuciła Olivia, siadając naprzeciwko niego przy stoliku. Jak zawsze wyglądała perfekcyjnie – ubrana w stylowy płaszcz, jej długie, ciemne włosy gładko opadały na ramiona.
- Można tak powiedzieć – odpowiedział, próbując się swobodnie zachowywać.
Chwilę się zawahał, ale w końcu zdecydował się opowiedzieć jej o spotkaniu z dziewczyną z poprzedniego wieczoru. Liczył na to, że Olivia będzie wiedziała, kim była. W końcu znała chyba każdą laskę na górnym Manhattanie.
- Opisz ją – powiedziała Olivia, gdy skończył mówić.
Alex opisał jej dziewczynę najlepiej, jak potrafił – jej rozczochrane włosy, nietuzinkowe rysy twarzy, elegancką sukienkę w opłakanym stanie, brak butów i ten wzrok, pełen przerażenia.
- Isabella Marchand – stwierdziła Olivia bez cienia wątpliwości.
- Coś więcej? – zapytał Alex, choć wiedział, że to nazwisko  było znane w całym Nowym Jorku. Rodzina Marchandów była jedną z najbogatszych i najbardziej wpływowych na Manhattanie.
- Kiedyś była jedną z nas – zaczęła Olivia, bawiąc się swoim pierścionkiem, jakby próbowała odwrócić swoją uwagę. – A raczej, jedną z tych, którzy tworzą to całe „My". Należała do najbardziej elitarnych kręgów w tym mieście, bywała na każdej ważniejszej imprezie. Ludzie ją uwielbiali. Ale coś się wydarzyło. Nagle zniknęła, przestała się pokazywać. A teraz? Teraz najwyraźniej wróciła.
- Co się z nią stało? Życie księżniczki na świeczniku jej się znudziło? – zapytał Alex z lekkim uśmiechem.
Olivia wzruszyła ramionami, jakby chciała dać do zrozumienia, że nie wszystkie sekrety są warte poznania.
- Ludzie mówili różne rzeczy. Że była zamieszana w coś poważnego. Może jakieś lewe pieniądze, może coś więcej. Ale zniknęła tak szybko, jakby nigdy jej nie było. Do tej pory nie wiedziałam, że wróciła. I nie wiem, czy to dobrze.
Alex przez chwilę milczał, przetwarzając informacje.
- Powinniśmy jej pomóc – powiedział w końcu. –  Serio. Była przerażona, Olivia. To nie był ktoś, kto uciekał przed natrętnym kelnerem z tacą kawioru na przyjęciu. Wydaje mi się, że coś jej grozi.
- Może i tak – odpowiedziała Olivia, cichym, niemal nieobecnym głosem. – Ale musisz być ostrożny, Alex. W tym mieście nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. Zwłaszcza Ci najwspanialsi ludzie.
Alex nie wiedział, co zrobić z tymi słowami. Wiedział tylko jedno – Isabella Marchand nie była kimś, kogo mógł tak po prostu zostawić w spokoju. Widział w jej oczach autentyczny strach, taki, którego nie można było udawać. Coś w jej sytuacji pachniało niebezpieczeństwem, i to bardziej poważnym, niż chciał przyznać przed Olivią.
- Nie zamierzam jej zostawić, Olivia – powiedział w końcu, przerywając napiętą ciszę. – Jeśli Isabella ma kłopoty, postaram się jej pomóc. Zostanę księciem na białym koniu.
Olivia pokręciła głową, jakby słyszała to setki razy wcześniej, ale tym razem było inaczej. W jej oczach na chwilę zamigotała nuta niepokoju.
- Alex, nie rozumiesz – zaczęła powoli, jakby ważyła każde słowo. – Ludzie tutaj są inni. Każdy ma swoje tajemnice, a niektóre z nich są lepiej zostawić w spokoju. Isabella? Wpadła pewnie w coś, czego nie potrafisz pojąć. To nie są problemy, do których możesz po prostu wyciągnąć rękę i pomóc jak zagubionemu kociakowi w LA.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że lepiej, żebym się nie wtrącał w sprawy tego kociaka? – spytał z ironią, patrząc na nią uważnie.
- Tak, właśnie to mówię – odpowiedziała, nie odrywając od niego wzroku. – Myślisz, że to tylko zagubiona dziewczyna? Isabella Marchand to więcej niż tylko ofiara własnych błędów. Ona nie jest taką osobą jak to sobie wyobrażasz, pakujesz się w coś o czym nawet nie masz bladego pojęcia.
Alex wyczuł w jej słowach coś więcej. Olivia znała więcej szczegółów, ale nie zamierzała ich zdradzić. Na pewno nie teraz, nie tak łatwo. Westchnął i wziął łyk zimnej kawy, próbując zebrać myśli. Może to był błąd, może naprawdę nie powinien się w to mieszać. Ale coś w jego wnętrzu mówiło mu, że jeśli teraz się wycofa, to nie tylko zawiedzie Isabellę, ale i samego siebie. W końcu zawsze ratuje te bezdennie naiwne kociaki.
- A co z tobą? – spytał w końcu, opierając się o stół. – Nie martwisz się o nią?
Olivia skrzyżowała ręce na piersi, jej twarz stężała. 
– Martwię się o wszystkich, Alex. Ale każdy w tej grze zwanej życiem jest odpowiedzialny za swoje ruchy. Myślisz, że ktoś tutaj naprawdę cię ochroni, Ci pomoże jeśli wszystko pójdzie źle?
Przed tym pytaniem Alex nie miał odpowiedzi. Wciąż poznawał zasady tego świata – świata, w którym ludzie zdawali się nawzajem krzywdzić, a tajemnice miały swoją cenę. W Los Angeles było inaczej. Tam każdy chciał pomagać wszystkim był jak otwarta księga na drugiego człowieka. Tutaj natomiast, tajemnice były czymś więcej niż tylko plotką – były walutą.
Kiedy Alex opuścił kawiarnię, czuł się, jakby stąpał po lodzie, który mógł w każdej chwili pęknąć. Isabella miała problemy, tego był pewien. Pytanie brzmiało: jakie to były kłopoty? A co ważniejsze – dlaczego Olivia tak bardzo starała się go od tego odciągnąć? Wracając do apartamentu, próbował zebrać myśli. Wiedział, że musi znaleźć sposób na skontaktowanie się z Isabellą. Nie miał jej numeru telefonu, nie znał jej bliskich, ale coś mu mówiło, że nie zostanie odnaleziona od tak. Trzeba było podjąć bardziej zdecydowane kroki.
Jego pierwsza myśl padła na Sebastiana. Sebastian Vanderbilt znał wszystkich w mieście i miał dostęp do informacji, które były poza zasięgiem zwykłych ludzi. Choć Alex znał go krótko, wiedział, że jeśli ktoś mógłby pomóc, to właśnie Sebastian.
Chwycił telefon i wysłał mu krótką wiadomość: „Musimy pogadać. Ważne."
Sebastian odpisał niemal od razu: „Jutro w Soho Vinyl Heaven, 19:00. Bądź na czas."
Sklep z winylami w samym sercu artystycznego Soho, był idealnym miejscem na dyskretne rozmowy. Tam każdy miał swoją przestrzeń, nikt się niczym nie przejmował, a tajemnice były bezpieczne jak w banku.
Nazajutrz wieczorem Alex dotarł do Vinyl Heaven, próbując zachowywać się swobodnie, choć w środku czuł się spięty. Sebastian siedział na skórzanej sofie z tyłu sklepu, przeglądając starą płytę winylową, jakby nic innego na świecie nie miało znaczenia.
- Alex – powiedział Sebastian, nawet nie podnosząc wzroku. – Cieszę się, że w końcu jesteś na tyle zdesperowany, by mnie prosić o pomoc.
Alex usiadł naprzeciwko niego, czując, że gra wchodzi na nowy poziom.
- Potrzebuję informacji o Isabelli Marchand – powiedział bez zbędnych wstępów. – Wiem, że coś się z nią dzieje. Wczoraj spotkałem ją w dziwnych okolicznościach. Chcę wiedzieć, co się dzieje.
Sebastian podniósł wzrok, jego oczy były zimne i oceniające.
Isabella? – odpowiedział, z uśmiechem, który nie dotarł do jego oczu. – To dość interesujący wybór tematu. Ale wiesz, Alex, w Nowym Jorku nie pyta się o takich ludzi bez powodu.
- Wiem. Myślę że potrzebuje pomocy.
Sebastian oparł się wygodnie na sofie i przez chwilę wpatrywał się w sufit, jakby oceniając, ile może powiedzieć.
- Isabella Marchand była kiedyś w centrum wszystkiego ale o tym już Olivia zapewne Ci wspominała  – zaczął powoli, przeciągając słowa. – Ale teraz? Teraz jest jak duch. Nikt nie wie, co się z nią stało. Zniknęła z radaru. Plotki mówią o różnych rzeczach, ale jaka jest prawda? – Sebastian spojrzał mu prosto w oczy. – Prawdy lepiej nie znać.
Alex milczał, czekając na więcej. Wiedział, że Sebastian lubił dramatyzować, ale mimo to czuł, że miał dostęp do informacji, które mogły zmienić bieg wydarzeń.
- Czego ode mnie chcesz? – spytał w końcu Sebastian, schylając się do Alexa. – Chcesz znać wszystkie tajemnice? Czy może po prostu chcesz się upewnić, że nie wpakujesz się w coś, czego nie ogarniesz?
- Chcę wiedzieć, dlaczego wszyscy traktują Isabellę jak trędowatą – odpowiedział Alex. – I dlaczego każdy, kogo pytam, ostrzega mnie, żebym się nie mieszał.
Sebastian zaśmiał się cicho, jakby Alex właśnie opowiedział mu świetny żart.
Znasz Manhattan, prawda? Tutaj każdy jest przyjacielem, dopóki nie staniesz mu na drodze. A Isabella stanęła na drodze nieodpowiednim ludziom. Jeśli naprawdę chcesz to wiedzieć, Alex... zastanów się dwa razy, czy jesteś gotowy na to.
Alex poczuł, jak zimny dreszcz przebiega mu po plecach. Sebastian, z uśmiechem na twarzy, zdawał się czerpać z całej sytuacji jakąś perwersyjną przyjemność. W Nowym Jorku tajemnice były walutą, ale nikt nie mówił o tym głośno. A Isabella? Była jak zakazany owoc, o którym wszyscy wiedzieli, ale nikt nie chciał mówić otwarcie.
- Co masz na myśli, mówiąc, że stanęła na drodze nieodpowiednim ludziom? – Alex przełamał milczenie. Jego głos był spokojny, choć wewnątrz czuł, jak serce wali mu coraz mocniej.
Sebastian spojrzał na niego, zmrużone oczy zdradzały rozbawienie, ale i coś bardziej niepokojącego – chłodną kalkulację.
- To Manhattan nie LA, Alex. Tutaj wszystko ma swoją cenę. Pieniądze, lojalność, informacje. A Isabella... – Sebastian zawahał się na chwilę, jakby próbował zdecydować, ile chce zdradzić – ...zaczęła szukać odpowiedzi na pytania, których nikt nie powinien zadawać.
Alex oparł się na kanapie, starając się zrozumieć, co takiego mogła odkryć Isabella, że doprowadziło ją do tego stanu. Co było tak niebezpiecznego, że wymagało jej zniknięcia z życia publicznego? Przecież była tylko dziewczyną z bogatego domu, jedną z wielu, która wpadła w nieodpowiednie towarzystwo, prawda?
- Jakie pytania? – zapytał, nie mogąc powstrzymać rosnącej ciekawości.
- Pytania, które sięgają za daleko – odparł Sebastian, tonem, jakby to wyjaśniało wszystko. – Znasz tych ludzi, którzy uważają, że mogą kontrolować wszystko, prawda? Kiedy ktoś zaczyna grzebać w ich interesach, staje się problemem. A Isabella? Ona była problemem.
Sebastian pochylił się bliżej Alexa, jego głos stał się niemal szeptem.
- Ona nie chciała tylko grać według zasad. Chciała je zmieniać. I to kosztowało ją więcej, niż się spodziewała.
Alex poczuł, jak jego żołądek się zaciska. To było coś więcej niż zwykłe intrygi elity. Jeśli Sebastian mówił prawdę, to Isabella nie tylko wpadła w kłopoty, ale była teraz w samym centrum czegoś znacznie większego. Coś, co mogło jej grozić znacznie bardziej niż odrzucenie przez nowojorską elitę.
- Gdzie ona teraz jest? – spytał Alex, patrząc Sebastianowi prosto w oczy.
Sebastian uśmiechnął się szeroko, jakby czekał na to pytanie.
- To, mój drogi, jest pytanie za milion dolarów – odpowiedział. – Ale nawet jeśli bym wiedział, nie powiedziałbym ci. W tej grze musisz sam odkrywać karty. Po za tym to Ty ją widziałeś ostatni. Zatem znajdź ją sam. A może już jest na to za późno? A teraz drogi bohaterze musze kończyć nasze urocze spotkanie - Wstał z kanapy i wyszedł nonszalancko przez szklane drzwi.
Alex opuścił Soho Vinyl Heaven z głową pełną jeszcze większego zamętu niż przed spotkaniem z Sebastianem. To nie były zwykłe tajemnice bogatych dzieciaków. To, co zaczynało się jako ciekawość, teraz przeradzało się w coś mroczniejszego. Coś, co mogło mieć poważne konsekwencje. Ale w głębi serca to jeszcze bardziej go przyciągało. Sebastian jasno dał mu do zrozumienia, że Isabella była niebezpieczna. Niebezpieczna w sensie, który wykraczał poza to, co Alex do tej pory widział. Przeczucie, że Isabella była bramą do czegoś większego, stawało się coraz silniejsze. Postanowił wrócić do apartamentu, choć wiedział, że spokój nie przyjdzie tak łatwo tej nocy. Miał teraz więcej pytań niż odpowiedzi, a Sebastian, mimo że wiele zasugerował, pozostawił go bez konkretów. Alex musiał znaleźć Isabellę i dowiedzieć się, co naprawdę się wydarzyło.
Nazajutrz Alex udał się na kolejny spacer, próbując oczyścić umysł, ale natłok myśli tylko się nasilał. Coś w całym tym mieście było przytłaczające, jakby każdy budynek, każda ulica skrywały jakąś tajemnicę. Zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem sam nie staje się częścią czegoś, co mogło go pochłonąć. Gdy spacerował, jego telefon zawibrował. To była wiadomość od nieznanego numeru.
„Nie szukaj Is. Nie zadawaj pytań."
Alex zatrzymał się w miejscu. Przez chwilę patrzył na ekran, próbując przetrawić znaczenie tych kilku słów. Ktoś wiedział, że szukał Isabelli. I ten ktoś nie chciał, żeby to robił.
Zanim zdążył ochłonąć, przyszła kolejna wiadomość.
„Jeśli nie przestaniesz, poniesiesz konsekwencje."
Jego dłonie zaczęły drżeć, choć starał się nad tym zapanować. W tej chwili nie chodziło już tylko o Isabellę – teraz chodziło o niego. Ktokolwiek stał za tym wszystkim, obserwował go. I nie zamierzał czekać, aż Alex odkryje zbyt wiele. Zamiast wpaść w panikę, poczuł coś innego. Gniew. Zamiast wycofać się, postanowił działać.
Wybrał numer Olivii.
- Musimy się spotkać – powiedział szybko, gdy tylko odebrała. – I to zaraz.
- Alex, co się dzieje? – zapytała, a w jej głosie pojawiła się nuta zmartwienia.-
- Spotkajmy się w Central Parku za godzinę.
Rozłączył się, zanim zdążyła odpowiedzieć. Wiedział, że Olivia nie będzie zachwycona, ale teraz nie miało to znaczenia. Gra, o której mówił Sebastian, właśnie stała się realna. I nie zamierzał pozwolić, żeby ktoś go z niej wykluczył. Godzinę później, siedząc na jednej z ławek w Central Parku, Alex czekał, rozglądając się nerwowo. Cienie wieczoru zaczynały opadać na park, a światła latarni wydobywały z ciemności coraz mniej przyjazne kształty. W końcu Olivia pojawiła się na horyzoncie, a jej szybki krok zdradzał, że była równie zaniepokojona jak on.
- Co się dzieje, Alex? – zapytała, gdy tylko do niego dotarła. – O co chodzi?
- Ktoś wie, że szukam Isabelli – powiedział od razu. – I najwyraźniej nie podoba mu się to. Otrzymałem wiadomości, że mam się trzymać z daleka.
Olivia zmarszczyła brwi, jej twarz wyrażała mieszankę zaniepokojenia i irytacji.
- Powiedziałam ci, żebyś uważał. W tym mieście każdy ma swoje sekrety, Alex. Jeśli ktoś wysyła ci takie wiadomości, oznacza to, że wdepnąłeś w nieodpowiednie towarzystwo. 
- Ale dlaczego wszyscy tak bardzo chcą, żebym przestał? Co jest z tą dziewczyną? – zapytał, czując, że coś mu umyka. – Sebastian mówił, że stanęła na drodze nieodpowiednim ludziom. Ale co to naprawdę znaczy?
Olivia westchnęła ciężko, jakby próbowała zebrać siły na odpowiedź.
- Isabella...Kurwa! Prosiłam Alex!... Isabella miała dostęp do informacji, do których nie powinna mieć. Znała ludzi, o których lepiej nie wspominać. A teraz wygląda na to, że to gówno znów wraca, ją już wciągnęło. – Zamilkła na chwilę, patrząc w dal, zanim dodała – A może i nas. Trzeba to rozegrać ostrożnie.
Rozdział 3: Odnaleziona
Olivia mówiła spokojnie, ale w jej głosie kryła się nuta niepewności, której Alex nie mógł zignorować. Przez chwilę zastanawiał się, ile jeszcze tajemnic ukrywała przed nim – przed wszystkimi. Gra, w którą wszyscy zdawali się być zaangażowani, zaczynała wymykać się spod kontroli. A on dopiero zaczynał rozumieć, jak głęboko sięgały jej zasady.
- Jakie informacje posiadała Isabella? - spytał, choć czuł, że to pytanie już samo w sobie może zmienić postrzeganie kuzynki.
Olivia spojrzała na niego, jej wzrok przeszywający, jakby zastanawiała się, czy może mu zaufać. Wreszcie podniosła głowę, przygryzła wargę i westchnęła.
- Nie wiem wszystkiego. Ale wiem jedno – powiedziała cicho. – Isabella znała ludzi, którzy mieli wpływy. Takie, o jakich nawet nie śniłeś. Heart Investments to  dziecinne porównanie do tego, w co ona się wplątała. Nie chodziło już o relacje, znajomości czy manipulacje. Ona zaczęła grzebać tam, gdzie nawet my z koneksjami naszych rodzin boimy się zaglądać.
Alex patrzył na Olivię z mieszaniną fascynacji i strachu. Słowa o Heart Investments, które do tej pory wydawały się tylko tajnym klubem bogatych dzieciaków, nabierały nowego, mroczniejszego znaczenia. Jeśli Isabella wiedziała więcej, niż powinna, co oznaczało, że ktoś teraz naprawdę jej szukał.
- Czy Sebastian jest w to zamieszany? – zapytał, nie mogąc powstrzymać kolejnych pytań, które pojawiały się w jego głowie.
Olivia uśmiechnęła się blado, choć to nie był uśmiech rozbawienia.
- Sebastian zawsze trzyma karty blisko siebie. Nie wiesz, co myśli, dopóki nie musisz się o tym dowiedzieć. To jego sposób przetrwania. – Olivia odwróciła wzrok na chwilę, patrząc na ciemniejące drzewa w Central Parku. – Ale jedno jest pewne – nikt nie jest bezpieczny, jeśli zaczyna grzebać zbyt głęboko w tym szambie.
- Dlaczego nikt mi o tym wcześniej nie powiedział? – Alex poczuł frustrację narastającą w nim. – Dlaczego wszyscy udają, że to tylko niewinna zabawa, a w rzeczywistości chodzi o coś o wiele większego?
Olivia spojrzała na niego twardo.
- Bo każdy tutaj walczy o przetrwanie, Alex. Każdy ma swoje sekrety. A jeśli jesteś nowy, to nie wchodzisz od razu do środka tej gry. Najpierw cię sprawdzają, patrzą, czy wytrzymasz presję. Dopiero potem decydują, czy mogą ci zaufać. Myślisz, że znasz ludzi, ale nie wiesz, co naprawdę dzieje się za zamkniętymi drzwiami.
Alex zamilkł. Wiedział, że Olivia miała rację, ale to go tylko bardziej frustrowało. Miał wrażenie, że był pionkiem w grze, której nie znał zasad. A teraz, kiedy próbował wyjść na prostą, wszystko stawało się coraz bardziej skomplikowane.
- Muszę ją znaleźć – powiedział stanowczo, jakby ta myśl uderzyła go z pełną mocą.
- Nie możesz i nic nie musisz – odpowiedziała Olivia, kładąc mu rękę na ramieniu. – Nie wiesz, co cię czeka, jeśli zaczniesz jej szukać. Isabella... nie wróciła po pomoc. Wróciła, bo nie miała wyboru. Jest coś, o czym nikt nie chce mówić, ale jeśli będziesz drążył, to może się to obrócić przeciwko tobie.
Alex patrzył na nią, a każda jej wypowiedź tylko bardziej go zdeterminowała. Wiedział, że Olivia miała swoje powody, by go ostrzec, ale coś w nim krzyczało, że musiał działać.
- Więc muszę się dowiedzieć, o co tu chodzi – powiedział, odpychając jej rękę. – Skoro wszyscy coś ukrywacie, ktoś musi to w końcu odkryć aby Wam uratować dupy.
Alex! – zawołała za nim, ale on już ruszył przed siebie.
Wiedział, że wkraczał na niebezpieczny grunt, ale nie miał wyboru. W tym momencie gra zaczynała się na nowo, a on postanowił, że nie będzie już pionkiem tylko wytrawnym graczem. Musiał znaleźć Isabellę, zanim zrobi to ktoś inny.
Nazajutrz, zdeterminowany, postanowił pójść śladem, który uzyskał od Sebastiana. Wiedział, że będzie kopał głębiej, że prawdziwe odpowiedzi nie przyjdą łatwo. Skontaktował się z dawnym znajomym, który wiedział więcej o drugim życiu Manhattanu – Markiem Whitmanem, bratem Ethana, który trzymał się z dala od towarzyskich intryg, ale wiedział, co się dzieje w cieniu wieżowców.
Spotkali się w małej, zaniedbanej kawiarni na obrzeżach Tribeca, daleko od luksusowych rezydencji i klubów, w których zazwyczaj bywała elita.
- Dawno się nie widzieliśmy – Mark spojrzał na Alexa z delikatnym uśmiechem. – Co cię sprowadza do moich skromnych progów?
- Potrzebuję informacji – odpowiedział Alex, nie tracąc czasu. – O Isabelli Marchand.
Mark uniósł brew, a jego twarz natychmiast stała się poważniejsza.
- Wchodzisz na grząski grunt – odpowiedział po chwili. – Isabella jest tematem, o którym lepiej nie rozmawiać, zwłaszcza teraz.
- Słyszałem to już zbyt wiele razy – Alex opadł na krzesło. – Dlaczego wszyscy się jej boją? Co ona takiego wie?
Mark przez chwilę milczał, a potem westchnął i spojrzał Alexowi prosto w oczy.
- Uparty jesteś. No cóż...Isabella odkryła, że ludzie, których uważała za swoich przyjaciół, są kimś zupełnie innym. Miała dostęp do informacji, do których nikt z nas nie powinien mieć. A kiedy raz zobaczysz prawdziwe oblicze ludzi w tym mieście, już nigdy nie będziesz bezpieczny.
Alex poczuł, jak mu żołądek ściska się z niepokoju. Z każdą kolejną rozmową dowiadywał się, że Manhattan to coś więcej niż tylko miejsce dla bogatych i wpływowych. To było pole bitwy, na którym tajemnice były bronią, a lojalność – fikcją.
- Jak ją znaleźć? – zapytał.
Mark oparł się na krześle z ponurym wyrazem na twarzy.
- Nie sądzę, że chcesz  to wiedzieć. Ale jeśli naprawdę tego chcesz... – zrobił pauzę, jakby oceniając, czy Alex był gotowy – ...znajdziesz ją w jednym z opuszczonych budynków na południu Manhattanu. Jest tam miejsce, gdzie spotykają się ci, którzy szukają problemów jak Ty.
Alex wiedział, że to nie będzie łatwe. Wiedział, że to może być pułapka. Ale w tym momencie nie miał już wyboru. Musiał znaleźć Isabellę i dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Stał przed budynkiem, który Mark opisał. Opuszczony magazyn na południu Manhattanu wyglądał dokładnie tak, jakby w każdej chwili miał się zawalić. Wyblakła ceglana fasada przypominała duchy dawnych czasów, kiedy w tej dzielnicy tętniło życie przemysłowe. Teraz? To miejsce było jak wyrwane z czasu, opuszczone przez wszystkich, którzy mieli choć odrobinę zdrowego rozsądku. Cokolwiek Isabella robiła, wiedział, że to prowadziło do tego właśnie punktu. Znalazł się w sytuacji, której do końca nie rozumiał. Wchodził w grę, gdzie stawką były nie tylko sekrety, ale może nawet życie. Zanim wszedł, spojrzał w górę na ciemne, zasłonięte okna. Zastanawiał się, co czeka go w środku – odpowiedzi, których szukał, czy kolejne tajemnice? Poczuł zimny pot spływający mu po karku, a każdy krok wydawał się trudniejszy.
Ale nie było odwrotu. Otworzył ciężkie drzwi, które wydały głośny jęk, a ich echo odbiło się po pustym wnętrzu budynku. W środku było chłodno, zimne powietrze mieszało się z zapachem wilgoci i starych ścian. Kroki Alexa odbijały się głośnym echem, co tylko potęgowało jego niepokój. Czuł, że ktoś go obserwuje, że każda ściana skrywa jakąś tajemnicę.
- Isabella!? – zawołał, choć jego głos odbił się od ścian jak głuchy szept.
Odpowiedziała mu cisza, tak ciężka, że zdawała się przygniatać go do podłogi. Przeszedł przez kolejne pomieszczenia, puste i ponure, z resztkami starego wyposażenia, które kiedyś mogło służyć fabrykom lub magazynom. Teraz były tylko cieniem przeszłości, czekającym na to, by ktoś w końcu się nimi zainteresował.
Nagle usłyszał cichy dźwięk, jakby coś metalicznego upadło na podłogę. Serce podskoczyło mu do gardła. Obrócił się szybko, ale nikogo nie zobaczył. Jednak coś było nie tak – czuł to w powietrzu. Ktoś tu był. Podszedł do schodów prowadzących na górę, z każdym krokiem czuł rosnący niepokój. Na piętrze panowała jeszcze większa ciemność, a światła latarni zza okien nie sięgały aż tak daleko, by cokolwiek rozjaśnić. Przeszedł przez długi korytarz, zatrzymując się co jakiś czas, nasłuchując odgłosów kroków, które wydawały się nieuchwytne, jakby ktoś go śledził, ale jednocześnie unikał bezpośredniego kontaktu. Dotarł do końca korytarza, gdzie drzwi były lekko uchylone. Zza nich dobiegał cichy, stłumiony odgłos rozmowy.
„To musi być ona" – pomyślał, odetchnął głęboko i pchnął drzwi.
W środku zobaczył coś, czego nie spodziewał się ujrzeć. Isabella siedziała na podłodze, przygnieciona ciężarem czegoś, czego Alex nie potrafił pojąć. Jej twarz była blada, oczy rozszerzone od strachu. Ale to nie była jedyna osoba w pomieszczeniu. Obok niej stała postać – wysoka, ubrana w ciemne ubranie, z kapturem naciągniętym na głowę, skutecznie ukrywającym twarz.
- Co Ty tu...? – Isabella szepnęła , a w jej głosie czuć było desperację.
- Isabella – odpowiedział, zbliżając się ostrożnie. – Musimy stąd iść.
- Nie mogę – odpowiedziała, a jej głos nagle nabrał twardości. – Nic...Nie rozumiesz. To nie dotyczy już tylko mnie.
Alex spojrzał na tajemniczą postać, która stała obok niej. Kto to był? I dlaczego Isabella była w takim stanie?
- Kto to jest? – zapytał, wskazując na osobę, która wydawała się być gotowa na wszystko.
- To nieistotne – powiedziała cicho. – Nie zadawaj pytań. Musisz stąd odejść. To nie twoja sprawa. Nie wpieprzaj się!
- Niestety to już  także moja sprawa – odparł, zbliżając się jeszcze bardziej, choć czuł, jak napięcie rośnie z każdym krokiem. – Dlaczego? Dlaczego to robisz? Co się stało?
Isabella zamknęła oczy, jakby walczyła z własnymi myślami.
- Nie mogę ci tego powiedzieć. To... to co innego, niż myślisz. Nie zrozumiesz.
- Więc mi to wyjaśnij – powiedział Alex, próbując zachować spokój, mimo że serce waliło mu w piersi. – Co się dzieje? Dlaczego wszyscy mówią, żebym cię nie szukał?
Zanim Isabella mogła odpowiedzieć, postać w kapturze zrobiła krok do przodu. Głos, który się odezwał, był zimny, wyprany z emocji.
- Odpowiedzi, których szukasz, mogą Cię zniszczyć, chłopcze – powiedział tajemniczy mężczyzna, zbliżając się niebezpiecznie. – Isabella próbowała. Widzisz jak skończyła. Chcesz być następny?
Alex poczuł, jak lodowaty strach wpełza na jego kark. To nie była już gra bogatych dzieciaków, to była realna groźba. Ktokolwiek był tym mężczyzną, wiedział, że jeśli pójdzie dalej, nie będzie już powrotu.
- Isabella – powiedział stanowczo, nie spuszczając wzroku z ciemnej postaci. – Idziesz ze mną. Teraz!
Isabella drgnęła, jakby coś w jego głosie wyrwało ją z transu. Spojrzała na niego, a w jej oczach pojawiła się błysk nadziei, ale i przerażenie.
- Nie mogę... – szepnęła, choć w jej głosie nie było już przekonania.
W tym momencie mężczyzna zrobił kolejny krok, a w jego ręce pojawiło się coś, co błysnęło w półmroku. Alex zrozumiał, że sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna. Cokolwiek Isabella wiedziała, nie mogli pozwolić, żeby opuściła to miejsce.
- Uciekaj! – krzyknął Alex, rzucając się w stronę Isabelli, popychając ją w kierunku drzwi.
Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Isabella, choć oszołomiona, instynktownie wybiegła z pokoju. Alex natomiast, zanim zdążył do niej dołączyć, poczuł, jak coś uderza go w ramię, a potem upada na podłogę. Mężczyzna ruszył w jego stronę, ale Alex, ignorując ból, zerwał się na nogi i wybiegł za Isabellą. Wszystko działo się jak we mgle. Biegnąc w dół schodów, słyszał echo własnych kroków mieszające się z odgłosami kogoś, kto ich ścigał. Ucieczka była jedyną opcją.
W końcu wybiegli na zewnątrz, gdzie ciemność nocy była ich jedynym sojusznikiem. Biegli bez wytchnienia, z dala od opuszczonego magazynu, czując, że nie są jeszcze bezpieczni. Uciekali przez wąskie, ciemne uliczki południowego Manhattanu, ledwie słysząc własne oddechy w chaosie tego, co się właśnie wydarzyło. Ciemność była ich sojusznikiem, ale jednocześnie ograniczała widoczność, a echo ich kroków zdawało się odbijać od ścian, niosąc się daleko za nimi. Alex czuł, jak każdy oddech staje się coraz cięższy, ale wiedział, że nie mogą się teraz zatrzymać. Ktokolwiek ich ścigał, nie był z tych, którzy łatwo odpuszczają.
- Biegniemy w złą stronę! – krzyknęła Isabella, trzymając się kilka kroków przed nim. Jej głos drżał, a twarz była przerażona, jakby zrozumiała coś, czego Alex jeszcze nie pojmował.
- Zatem dokąd? – odkrzyknął, próbując dostosować tempo. Obejrzał się przez ramię, ale nie widział nikogo. Mimo to wiedział, że niebezpieczeństwo było tuż za nimi.
- Musimy dostać się do mostu! – krzyknęła Isabella. 
Alex nie był pewien, czy jej ufać, ale w tej chwili nie miał wyboru. Kierowali się na południe, w stronę mostu Brooklyn Bridge, który przecinał rzekę Hudson, błyszcząc w oddali jak nieosiągalny azyl. Ucieczka w stronę mostu wydawała się ryzykowna – otwarta przestrzeń mogła uczynić ich łatwym celem – ale jeśli Isabella wiedziała, gdzie prowadzi, musiał jej zaufać. Zatrzymali się na chwilę, starając się złapać oddech, kiedy dotarli do wąskiego zaułka, pełnego śmieci i graffiti. Alex opadł na kolana, czując palący ból w ramieniu – miejsce, gdzie wcześniej poczuł uderzenie. Dopiero teraz dostrzegł, że krew przesiąka przez jego koszulę.
Co się stało? – zapytała Isabella, jej twarz blada z przerażenia.
Spojrzał na nią, starając się ukryć ból.
- Jestem ranny. Chyba mnie postrzelił. – przyznał, choć nie chciał, żeby zabrzmiało to dramatycznie. – Ale dam radę. Musimy stąd zniknąć.
Isabella przygryzła wargę, zastanawiając się, co robić. Oparła ręce na kolanach, próbując zebrać myśli, a potem zerknęła na jego ramię.
- Musimy uciekać dalej. – powiedziała stanowczo, choć jej głos wciąż zdradzał niepewność. – Jeśli cię znajdą w takim stanie, nie będzie dobrze.
Alex skinął głową, choć w głębi duszy wiedział, że nie mają zbyt wielu opcji. Nie było czasu na znalezienie lekarza, a każdy przystanek mógł być ich ostatnim. Zmuszony do podjęcia decyzji, ruszył za Isabellą, która poprowadziła ich przez kolejne zaułki, starając się utrzymać dystans od jakichkolwiek świateł. W końcu dotarli na brzeg rzeki, gdzie wysokie latarnie rzucały długie, złowrogie cienie na chodnik. Most Brooklyn Bridge majaczył przed nimi jak gigantyczna brama, prowadząca do innej rzeczywistości. Rzeka odbijała światła miasta, tworząc na wodzie mroczną, niepokojącą mozaikę.