Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pierwsza część serii opowieści grozy dla młodszych oraz starszych czytelników.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 56
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł: Opowiem ci coś strasznego…
Autor: Tomasz Siwiec
Copyright:
Trupi Jad – Magazyn Strasznie Kulturalny
Wydawnictwo Phantom Books
Tomasz Siwiec
Projekt okładki i opracowanie graficzne:
Joanna Widomska
Skład/łamanie: Dominika Świątkowska
Redakcja: Joanna Misztal
Sucha Beskidzka 2023.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Żadna część książki nie może być w jakikolwiek sposób powielana bez zgody wydawcy, z wyjątkiem krótkich fragmentów użytych na potrzeby recenzji oraz artykułów.
ISBN: 978-83-67042-23-9
Witajcie, dziewczyny i chłopcy!
Nakryjcie się mocno kołdrą, bo już za moment zrobi się naprawdę zimno.
Moja pierwsza opowieść zatytułowana „Nawiedzony bałwan” pozwoli nam poznać Tomka oraz jego młodszą siostrę Emilię.
Rodzeństwo właśnie przeprowadziło się do nowego domu, z którego okien widać cmentarz, znajdujący się po drugiej stronie ulicy.
Kto by przypuszczał, że ulepienie bałwana, aby zasłonił przykry widok, może mieć aż tak nieoczekiwane konsekwencje…
Tomek nie lubił widoku, który rozciągał się za jego oknem, ponieważ przedstawiał on miejski cmentarz. Te wszystkie groby, pomniki i krzyże przyprawiały go o gęsią skórkę. Niestety, nie udało się namówić rodziców, aby jego pokój znajdował się po drugiej stronie nowo zakupionego domu, gdyż tamten zaraz po przeprowadzce zajęła Emilia. Była to jego ośmioletnia siostra. Tomek był od niej o dwa lata starszy, ale jej wybuchowy charakter i donośny głos sprawiały, że czasami lepiej było jej schodzić z drogi. Kochana siostrunia…
Tego dnia Tomek obudził się w wyjątkowo dobrym nastroju. Przetarł dłońmi lekko zaspane oczy i spojrzał w stronę okna. Na jego piegowatej twarzy natychmiast pojawił się uśmiech. Było dokładnie tak, jak zapowiadali w telewizji. W nocy spadł pierwszy śnieg. Chłopiec zbliżył się do okna i założył ręce na biodra. To był wspaniały widok. Nie spodziewał się, że przez noc zdąży go aż tyle napadać. Podwórko, chodniki, ulice i ten nieszczęsny cmentarz pokryła spora warstwa białego puchu. Oznaczało to, że będzie mógł wreszcie ulepić ogromnego bałwana, który skutecznie przysłoni mu budzący grozę widok. Chłopiec westchnął głośno, przeciągając się na wszystkie strony, kiedy nagle z ogromnym wrzaskiem wpadła do pokoju Emilia.
– Śnieg! Śnieg! – krzyczała. – Widziałeś, ile napadało?!
Tomek pokiwał głową. Zmarszczył brwi i warknął:
– Milion razy mówiłem, że nie wolno ci tutaj wchodzić bez pukania. Ten pokój to moja prywatna własność i kiedy…
– Ble, ble, ble – weszła mu w słowo. – Co niby takiego tutaj trzymasz, że nie mogę zobaczyć?
Tomek poczerwieniał ze złości.
– To nie o to chodzi, że coś tutaj ukrywam, ale mogę być na przykład w takiej sytuacji, w której nie życzyłbym sobie twojego towarzystwa.
– No niby w jakiej? – drążyła Emilia.
– Na przykład mogę być goły! – krzyknął Tomek. – Nagi!
Emilia zastygła z szeroko otwartymi ustami. Po chwili jednak skinęła głową i przyznała mu rację.
– No dobra, ale przecież jak się przebierasz, to zawsze możesz zamknąć drzwi od środka na klucz.
– Owszem, mogę, ale i tak powtarzam po raz dwa tysiące trzysta czterdziesty ósmy, że powinnaś pukać. Ja zawsze pukam, kiedy wchodzę do ciebie.
Emilia przez moment wpatrywała się w brata, zastanawiając się, czy faktycznie tak jest.
– Tego wymaga grzeczność – kontynuował Tomek. – A co do śniegu, to bardzo dobrze się składa, bo mam na dzisiaj wielkie plany i chciałbym, abyś mi pomogła je zrealizować – dodał.
Na twarzy Emilii ponownie zakwitł uśmiech. Tomek spojrzał na siostrę i parsknął śmiechem.
– Najpierw jednak musisz się porządnie ubrać.
Emilia stała na bosaka. Miała na sobie spodnie od piżamy, kurtkę, czapkę i rękawiczki.
– Wydaje mi się, że na zewnątrz porządnie wieje – dokończył.
Rzeczywiście, za oknem panowała zima w pełni. Miliony płatków śniegu wirowały we wszystkich kierunkach, unoszone przez mocny wiatr, a gęste szare chmury wiszące nisko nad miastem zwiastowały duże opady śniegu.
Po chwili z korytarza dobiegł donośny głos mamy, która wołała dzieciaki na śniadanie.
Ale wam zazdroszczę wolnego weekendu – stwierdził tata, nalewając sobie soku pomarańczowego do szklanki.
Emilia nasypała płatków śniadaniowych na talerz i starała się rozmiękczyć je w mleku.
– Ja też żałuję, że nie możesz z nami dzisiaj zostać – stwierdziła. – Zamierzamy z Tomkiem ulepić największego bałwana w mieście.
– O! To jest coś – stwierdził tata. – Jak widzicie, przeprowadzka tutaj to był bardzo dobry pomysł. W bloku nie mieliście swojego podwórka.
– To prawda, ale z okna w bloku nie było widać żadnego cmentarza – burknął Tomek. – Naprawdę nie mógłbym mieć pokoju w innej części domu?
– A co ci przeszkadza ten cmentarz? – zapytała mama.
– Boi się duchów – odezwała się Emilia.
– Wcale nie. Po prostu nie każdego może cieszyć taki widok za oknem.
– A co ja mam powiedzieć? Z mojego okna widać jedynie dom z sąsiedztwa.
– Lepszy dom niż grób – zwrócił się do siostry Tomek. – Zresztą kto wie, być może ten dom też jest nawiedzony.
– Przestańcie – skarciła ich mama. – Dom naszej sąsiadki nie jest nawiedzony. Mieszka w nim samotnie jedna starsza osoba.
– A jak się nazywa? – dopytywała Emilia.
– Pani Stasikowa. To prawie dziewięćdziesięcioletnia schorowana staruszka, której mąż umarł kilka tygodni temu.
Przez chwilę przy stole zapanowała kompletna cisza.
– Na serio nie możesz dzisiaj z nami zostać? – zapytał Tomek.
– Niestety, nie – odparł tata, wycierając chusteczką usta. – Mam już umówione spotkanie i nie jestem już w stanie go odwołać.
– Może następnym razem – powiedziała mama, zajadając się kanapką z białym serkiem.
– Dobrze – przytaknął Tomek. – Bardzo byś się nam przydał, bo ten bałwan musi być wyjątkowo duży.
– Będziemy musieli zatem skorzystać z drabinki lub jakiegoś wysokiego krzesła – wtrąciła Emilia.
– Tylko nie połamcie sobie nóg – pogroziła palcem mama. – Tomek, jesteś starszy i musisz pilnować siostry, aby nic jej się nie stało.
– Wiem, mamo. Choć czasami to wcale nie jest takie proste zadanie – wyszeptał do siebie.
Koniec darmowego fragmentu