Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
"Między 1941 a 1944 rokiem na okupowanych przez nazistów terenach radzieckich (...) zgładzono półtora miliona Żydów. Tak wielka liczba i ogrom cierpienia towarzyszącego tej zbrodni są niemal niemożliwe do wyobrażenia. Być może na początku najlepiej pomyśleć o jednej osobie, jednym członku rodziny, jednym dziecku zamordowanym półtora miliona razy w miastach, miasteczkach i lasach Białorusi..."
Dzień 10 października 1941 roku okazał się ostatnim w życiu żydowskiej społeczności w białoruskiej wsi Krucza – wszyscy zostali rozstrzelani. Choć specjalne oddziały SS zwane Einsatzgruppen rutynowo przeprowadzały masowe egzekucje na froncie wschodnim, ta zbrodnia nie była ich dziełem. Popełniła ją z własnej inicjatywy regularna jednostka niemieckiej armii. Ta książka obala mit, że Wehrmacht nie odegrał żadnej znaczącej roli w Holokauście. Wydobywa z mroku mrożące krew w żyłach obrazy codziennego udziału zwykłych niemieckich żołnierzy w "ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej". Opowiada, jak niemieccy żołnierze zaganiali Żydów, pilnowali ich, prowadzili do miejsc kaźni, a w niektórych przypadkach pociągali za spust. Gwałcili Żydówki. Przywłaszczali sobie żydowskie mienie i czasami wysyłali je do swoich rodzin. Książka oddaje sprawiedliwość również tym nielicznym z nich, którzy odmówili uczestnictwa w zbrodni na narodzie żydowskim.
Waitman Wade Beorn prowadzi badania nad Holokaustem na terenach dzisiejszej Białorusi i Ukrainy. Wykłada obecnie na wydziale historii University of Virginia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 539
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Polowanie na Żydów. Zbrodnie Wehrmachtu
Waitman Wade Beorn
Tłumaczenie: Ignacy Kurowski
Copyright © Wydawnictwo RM, Warszawa 2017
Original title Marching into Darkness. The Wehrmacht and the Holocaust in Belarus
Copyright © 2014 by the President and Fellows of Harvard College All rights reserved.
Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
ISBN 978-83-7773-537-4 ISBN 978-83-7773-771-2 (ePub) ISBN 978-83-7773-772-9 (mobi)
Redaktor prowadzący: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja: Mirosława SzymańskaNadzór graficzny: Grażyna JędrzejecProjekt okładki: Tomasz BogusławskiKoordynator produkcji: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]
Spis treści
Skróty
Wstęp
Rozdział 1 Najniebezpieczniejsze miejsce na ziemi
Rozdział 2 Broń masowej zagłady
Rozdział 3 Improwizowany mord w Krupkach
Rozdział 4 Mohylew i obranie za cel Żydów
Rozdział 5 Ziarno zła
Rozdział 6 Ludobójstwo staje się rutyną
Rozdział 7 Złocisty bażant i piwowar
Rozdział 8 Polowania na Żydów w Szczuczynie
Rozdział 9 Finał
Zakończenie
Podziękowania
BA-L Bundesarchiv Berlin Lichterfelde (Berlin, Niemcy)
BA-MA Bundesarchiv Militärarchiv (Freiburg, Niemcy)
BA-ZS Bundesarchiv Zentrale Stelle zur Aufklärung nationalsozialistischer Verbrechen (Ludwigsburg, Niemcy)
BStA Mińsk: Białoruskie Archiwum Państwowe (Mińsk, Białoruś)
HSA-D Hessisches Staatsarchiv Darmstadt (Darmstadt, Niemcy)
LA-NRW-Münster Landesarchiv Nordrhein-Westfalen (Münster, Niemcy)
StA-Freiburg Stadtarchiv Freiburg (Freiburg, Niemcy)
USC Shoah Foundation Institute, Visual History Archive
USHMM United States Holocaust Memorial Museum (Waszyngton, Stany Zjednoczone)
Pewnego mroźnego listopadowego poranka 1941 roku matka Lisy i Poli Nussbaum doprowadziła córki do drutu kolczastego, który otaczał getto w mieście Słonim na zachodniej Białorusi. Kobieta powiedziała dziewczętom, by przecisnęły się przez ogrodzenie i ukryły u sąsiada. Choć Lisa miała dopiero czternaście lat, a Pola dziewiętnaście, już kilkukrotnie uniknęły śmierci z rąk Niemców. Urodzone w niewielkim polskim miasteczku przy niemieckiej granicy, dziewczęta uciekały wraz z rodziną coraz dalej na wschód, aż w 1941 roku niemiecka ofensywa zatrzymała je w Słonimie[1]. Teraz w getcie krążyły plotki o zbliżającej się zagładzie. Nie mogąc zdobyć pozwolenia na pracę, które mogłoby uchronić jej dzieci, matka Lisy i Poli podjęła bolesną decyzję o odprawieniu córek.
Po przedostaniu się przez ogrodzenie Lisa i Pola zdjęły żółte gwiazdy Dawida i pobiegły do domu chrześcijańskiego sąsiada. Ten, usłyszawszy o prowadzonych przez nazistów przygotowaniach do masowych egzekucji, kazał uciekinierkom odejść. Gdy odmówiono im schronienia w mieście, dziewczęta ukryły się w pobliskim lesie, nie zważając na ciężką białoruską zimę. Trafiły na polanę w cieniu sosen, gdzie mordowano słonimskich Żydów. Pod czujnym okiem niemieckich żołnierzy siedziało tam około dziesięciu tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci. Dzielono ich na grupki po dziesięć osób, zabierano im kosztowności i ubrania, a następnie rozstrzeliwano i wrzucano ciała do jednego z trzech dołów. Część próbowała uciekać, ale niewielu przeżyło ten mord.
Widząc tę scenę, dziewczęta uciekły „od krwi, krzyków i wrzasków na drugi koniec lasu, aby się ukryć”. Próbował je zatrzymać polski leśniczy, ale oszukały go, mówiąc, że wyszły zbierać chrust na zimę. Jednak kiedy mężczyzna sam zobaczył miejsce kaźni, wrócił i, zdenerwowany, rozpoznał w Lisie i Poli uciekające Żydówki. Zaciągnął je na drogę, gdzie mieszkańcy słonimskiego getta powoli szli na spotkanie śmierci, i kazał siostrom dołączyć do pozostałych. Niemieccy żołnierze pilnowali tych Żydów, którzy byli w stanie iść samodzielnie, a starszych i niedołężnych dowozili wojskowymi ciężarówkami. Lecz dziewczęta wiedziały już, co ich wszystkich czeka. Pola złapała siostrę za rękę, krzyknęła, żeby biegła, i obie ruszyły przez odsłonięte pole jak najdalej od kolumny. Zaskoczony leśnik rzucił siekierą, raniąc Polę w nogę, lecz mimo to dziewczętom udało się zbiec.
O dziwo, niemieccy żołnierze eskortujący Żydów nie strzelali do uciekinierek. Siostry pobiegły z powrotem do Słonima, gdzie musiały uciekać przed małymi dziećmi krzyczącymi „Żydówki, Żydówki, zdjęłyście żółte gwiazdy! Naziści was zabiją! Naziści was zabiją!”. Lisa i Pola nie mogły znaleźć w mieście nikogo, kto udzieliłby im schronienia. W końcu padły ze zmęczenia w pobliskiej stodole. Budynek należał do chrześcijanki, która znalazła wystraszone dzieci i powiedziała im: „Nie musicie mówić, skąd przyszłyście. Wiem o tym. Bóg zaprowadził was do właściwego domu”. Kobieta nakarmiła dziewczęta, opatrzyła ranę Poli i ukrywała siostry w kanapie, aż zakończono rozstrzeliwania[2].
Następnego ranka rozpoczęła się inna podróż, tym razem w kierunku miejsca kaźni w lesie w pobliżu miejscowości Czepiełów. Anton N., służący w armii niemieckiej w stopniu szeregowca, wymaszerował ze Słonima wraz z całym swoim oddziałem[3]. Żołnierze otrzymali zadanie zasypania grobu, w którym leżało od ośmiu do dziesięciu tysięcy ofiar mordu dokonanego poprzedniego dnia. Po drodze, w małym lesie, oddział natrafił na kilkunastu Żydów, którzy zostali ranni podczas rozstrzeliwania, ale udało im się uciec. Jeden z nich miał przestrzeloną szczękę. Żołnierze zaprowadzili wszystkich z powrotem do masowego grobu i zastrzelili. Na miejscu stało się jasne, że innym Żydom również udało się wyczołgać z dołów. W tej sytuacji dowódca drużyny szeregowca N., sierżant Martin W., zdecydował się poprowadzić swoich podwładnych do pobliskich miejscowości na poszukiwania zbiegów.
(Dwadzieścia lat później, na posterunku policji we wsi Sandebeck leżącej w głębi Lasu Teutoburskiego, Anton N. opisywał policyjnemu śledczemu wyniki patrolu. „Znaleźliśmy mężczyznę, kobietę i dwunastoletniego chłopca”, opowiadał. „Zaprowadziliśmy wszystkich do grobu. Tam całą trójkę również rozstrzelano”. Oczywiście przesłuchiwany twierdził, że żaden z członków jego oddziału nie pociągnął za spust; strzelali ochotnicy z plutonu egzekucyjnego. Gdy Anton i jego towarzysze zasypywali masowy grób ziemią, „ta nadal się poruszała, ponieważ pod nią znajdowali się Żydzi, którzy zostali postrzeleni, ale nie śmiertelnie”[4].
Dzień po masakrze Lisa i Pola opuściły kryjówkę aby nie narażać dłużej życia swojej wybawicielki. Nie miały dokąd pójść, wróciły więc do getta, gdzie dowiedziały się, że ich matkę i ciotkę zamordowano w lesie koło Czepiełowa razem z tysiącami innych Żydów. Rzeź przeżyli ojciec Lisy, Hirsz, i jej młodszy brat, Busiek. Lisa i Pola przebywały w małym getcie położonym na wyspie na rzece Szczara aż do następnej większej masakry w czerwcu 1942 roku. Wtedy dziewczęta po raz kolejny próbowały uciec, ale Pola zginęła od kuli podczas próby przejścia pod ogrodzeniem getta. Lisa i jej przyszły mąż, Aron Derman, uniknęli śmierci dzięki pomocy oficera niemieckiej armii i dołączyli do mieszkających w lesie partyzantów.
Choć na terenie Związku Radzieckiego Holocaust pochłonął miliony istnień, Lisa, Hirsz i Busiek przeżyli. Lisa wyjechała do Stanów Zjednoczonych, wyszła za Dermana i poświęciła swoje życie głoszeniu prawdy o Zagładzie. Została przewodniczącą organizacji Holocaust Memorial Foundation w Skokie w stanie Illinois i często podróżowała, aby opowiadać o tym, jak utraciła bliskich i jak udało się jej ocaleć. Lisa zmarła 28 lipca 2002 roku, w wieku siedemdziesięciu pięciu lat, podczas występu na festiwalu Illinois Storytelling Festival. Wypowiadając swoje ostatnie słowa, nawoływała publiczność do przekazywania jej opowieści dalej: „Proszę, zapamiętajcie tę historię i opowiadajcie ją innym, ponieważ nie wiem, jak długo jeszcze tutaj będę”. Potem, jak pisano w gazecie, „zamilkła, a jej broda powoli opadła na pierś”[5].
Niniejsza książka podejmuje opowieść Lisy i dziesiątków tysięcy Żydów, którzy – tak jak jej matka, ciotka i siostra Pola – zostali zamordowani przez Niemców na Białorusi w latach 1941–1942. Historia Lisy nie jest wyjątkowa. Między 1941 a 1944 rokiem na okupowanych przez nazistów terenach radzieckich wielokrotnie dochodziło do podobnych aktów przemocy. Podczas „Holocaustu za pomocą kul” – jak wydarzenia te nazwał ojciec Patrick Desbois – zgładzono 1,5 miliona Żydów. Tak wielka liczba i ogrom cierpienia towarzyszącego tej zbrodni są niemal niemożliwe do wyobrażenia. Być może na początku najlepiej pomyśleć o jednej osobie, jednym członku rodziny, jednym dziecku zamordowanym 1,5 miliona razy w miastach, miasteczkach i lasach na zajętym przez Niemców terytorium radzieckim.
Choć oficjalnie zadanie eksterminacji Żydów i przedstawicieli innych grup powierzono Einsatzgruppen, mobilnym nazistowskim oddziałom egzekucyjnym działającym na Wschodzie, to w wielu miejscach w Holocaust angażowała się również niemiecka armia. Dyskusje o udziale Wehrmachtu w nazistowskim projekcie ludobójstwa często były bardzo ogólnikowe, a zbrodnie określano łagodnym terminem „współudziału”. W niniejszym opracowaniu przez „współudział” rozumiem świadome działanie na rzecz realizacji nazistowskiego planu ludobójstwa lub próby czerpania z niego osobistych korzyści. Terminem „nazistowski plan ludobójstwa” określiłem szerszy zakres działań w celu zdziesiątkowania, unicestwienia lub przesiedlenia grup etnicznych i demograficznych, podczas gdy nazwy „Holocaust” używałem głównie w odniesieniu do prowadzonej przez reżim eksterminacji Żydów. To ludobójstwo było centralnym elementem rasowej i demograficznej reorganizacji Europy, w szczególności na Wschodzie; uznania go za element szerszej polityki nazistów nie należy postrzegać jako próby umniejszenia skali cierpienia i strat. Dlatego też będę się starał jak najwyraźniej nakreślić rolę Wehrmachtu zarówno w Holocauście (eksterminacji europejskich Żydów), jak i w planie ludobójstwa (mordowaniu ludności cywilnej oraz sowieckich jeńców wojennych, wprowadzaniu w życie „planu głodowego” i innych, podobnych działań).
Każde mgliste pojęcie współudziału staje się dotkliwie wyraźne, gdy przekonamy się, co konkretnie oznaczał ten termin na poziomie lokalnym. Niemieccy żołnierze zaganiali Żydów, pilnowali ich, prowadzili do miejsc kaźni, a w niektórych przypadkach pociągali za spust. Przywłaszczali sobie żydowskie mienie i czasami wysyłali je do swoich rodzin. Niektórzy żołnierze wymuszali stosunki płciowe na Żydówkach. Inni unikali udziału w takich działaniach, a bardzo nieliczni czynnie starali się pomagać Żydom lub ich ratować. Bez pomocy Wehrmachtu mordowanie ludności żydowskiej, jak na przykład rodziny Lisy, byłoby znacznie trudniejsze. Tak w rzeczywistości wyglądał współudział oraz, rzadziej, jego odmowa. Właśnie te różnorodne doświadczenia stanowią temat tej książki.
Jaką formę przybierał naprawdę udział sił Wehrmachtu w ludobójstwie na najniższym szczeblu? W jaki sposób oddziały i pojedynczy żołnierze realizowali ludobójczą politykę partii nazistowskiej? Jak forma tego udziału zmieniała się wraz z upływem czasu i powszednieniem zabijania? Czemu niektórzy decydowali się uczestniczyć (lub unikać uczestnictwa) w sposób, w jaki to robili? A ponadto dlaczego i jak Wehrmacht zaangażował się w mordowanie ludności cywilnej w ogóle, a Żydów w szczególności? Te podstawowe pytania pozostają bez odpowiedzi, zwłaszcza jeśli chodzi o poziom lokalny. Skupiając się na kilku konkretnych wydarzeniach, które miały miejsce na terenie dzisiejszej Białorusi (wówczas Związku Radzieckiego) jesienią oraz zimą na przełomie lat 1941–1942, w niniejszym opracowaniu starałem się przedstawić analizę coraz większego w miarę upływu czasu współudziału Wehrmachtu w ludobójstwie.
Brutalna polityka okupacyjna na froncie wschodnim nie była wyjątkowa, lecz ujawniała prawdziwą naturę planu ludobójstwa opracowanego przez nazistów. Ponieważ oficjalne plany dotyczące Wschodu odzwierciedlały potworną skalę przemocy przewidywaną przez tę ideologię, nie jest zaskoczeniem, że od Wehrmachtu oczekiwano odegrania przygotowanej dla niego roli. Mimo popularnego przeświadczenia o „czystym Wehrmachcie” armia często otrzymywała zbrodnicze zadania i wykonywała je z widocznym zaangażowaniem, co miało znaczący wpływ na niemiecką tożsamość i stosunek tego narodu do Holocaustu – większość szeregowych żołnierzy Wehrmachtu była przecież zwykłymi Niemcami. Dlatego też oskarżenia o współudział wojsk lądowych w tym przedsięwzięciu są bolesne i mają poważne implikacje w aspekcie uczestnictwa przeciętnych ludzi w przygotowanym przez nazistów planie ludobójstwa. Badacze Holocaustu wykazali, że w nazistowskich zbrodniach brało udział wiele organizacji, w tym niemiecka armia. Wydobyli na światło dzienne umowy zawarte między przywódcami i opisali ich zbieżne cele oraz jednakowe nastawienie. Jednak niewielu historyków zdołało przedstawić, do czego doprowadziła ogólna akceptacja nazistowskiej polityki przez armię. Pewien badacz ubolewał wręcz, że „na próżno szukać historii mentalności Wehrmachtu”[6].
W niniejszej pracy starałem się wyjaśnić, jak niemieccy żołnierze w niecałe sześć miesięcy przeszli od pierwszych, trudnych dla nich mordów do rabowania grobów i sadystycznych „żydowskich gier”. Zaprezentowałem cztery kolejne etapy coraz większego zaangażowania Wehrmachtu: improwizację, objaśnienie-namawianie-wykonanie, przywyknięcie i uwewnętrznienie. Prześledziłem tę ewolucję udziału Wehrmachtu w nazistowskim planie ludobójstwa na przykładzie pięciu następujących po sobie wydarzeń, które miały miejsce na Białorusi. Do pierwszego z nich doszło we wrześniu 1941 roku, kiedy 345. Pułk Piechoty bezpośrednio pomógł w zabiciu tysiąca Żydów w miejscowości Krupki w pobliżu Mińska. Improwizowany (choć skuteczny) sposób, w jaki jednostka ta pomogła Einsatzkommando 8, był charakterystyczny dla wczesnego etapu współudziału Wehrmachtu[7]. Potem poruszyłem temat konferencji poświęconej działaniom antypartyzanckim, która odbyła się tydzień później, pod koniec września, w Mohylewie. Dotychczas nie była ona przedmiotem dokładniejszych badań, lecz ma kluczowe znaczenie z punktu widzenia tej pracy, ponieważ w jej trakcie wyraźnie połączono eksterminację ludności żydowskiej z codziennymi operacjami przeciwko partyzantom. W poświęconym jej rozdziale wskazałem na otwarte uznanie Żydów za cel, zachęcanie do zabijania ich podczas rutynowych działań oraz późniejsze wprowadzenie tych zaleceń w życie – starałem się w ten sposób wytłumaczyć, jak niemiecka armia zwiększała swój udział w Holocauście. Pokazałem, jak z zamysłem powiązano postaci Żyda, bolszewika i partyzanta w celu zaangażowania żołnierzy Wehrmachtu do działań przeciwko ludności żydowskiej na mniejszych obszarach, które sprawiały Einsatzgruppen problemy logistyczne. Bezpośrednim następstwem konferencji w Mohylewie, na której przedstawiono wspomnianą koncepcję, było zamordowanie ponad setki Żydów we wsi Krucza przez 3. kompanię 691. Pułku Piechoty w dniu 10 października. Siły armii dokonały tej zbrodni same. Jednak pomimo wydania tego samego rozkazu jednocześnie w jednym miejscu trzem oddziałom, w tym 3. kompanii, każdy z nich w inny sposób zareagował na polecenie udziału w ludobójstwie. Opisałem też indywidualne i zbiorowe wybory, których efektem były trzy odmienne decyzje o uczestnictwie lub odmowie udziału w zabijaniu Żydów. Następne omawiane wydarzenia miały miejsce w Słonimie i Nowogródku, gdzie w listopadzie i grudniu 1941 roku dwie kompanie 727. Pułku Piechoty pomogły władzom cywilnym w utworzeniu getta, zagarnięciu żydowskiego mienia i wymordowaniu odpowiednio dziesięciu i pięciu tysięcy Żydów. Działania te pokazują, jak żołnierze obu oddziałów przywykli do współudziału w ramach relacji nawiązanych przez SS i władze cywilne. Wreszcie postępowanie 12. kompanii w Szczuczynie obrazuje ostatni etap wspomnianego wcześniej procesu: uwewnętrznienie oficjalnych zaleceń dotyczących mordowania Żydów. Choć wspomniany oddział najprawdopodobniej nie był zaangażowany w „większe” masakry, jego żołnierze ustawicznie zabijali ludność żydowską podczas regularnych patroli i specjalnych „polowań na Żydów”. Po zakończeniu każdej z takich akcji donoszono o zabitych „partyzantach”, co pokazuje, jak uzasadnianie ludobójstwa walką z ruchem oporu wpłynęło na członków jednostki. Ich zachowanie jest zatem przykładem jednego z końcowych efektów długotrwałego udziału w realizowaniu polityki eksterminacji.
Na łamach tej książki omówiłem trzy najważniejsze czynniki, od których zależały stopień i sposób zaangażowania jednostek Wehrmachtu w Holocaust. Pierwszym z nich były kultura organizacyjna oddziałów i metoda dowodzenia, które miały kluczowy wpływ na to, czy jednostki i żołnierze uczestniczyli w tych działaniach, czy nie. Ludzie dowodzeni przez brutalnych przełożonych stawali się szczególnie okrutni. Na niemalże każdym szczeblu panująca na Wschodzie w szeregach armii atmosfera organizacyjna sprzyjała skrajnym rozwiązaniom, tolerowała zachowania kryminalne i nagradzała tych, których pomysły oraz działania były najbardziej radykalne. Choć wszyscy mieli do pewnego stopnia możliwość wyboru, otoczenie wyraźnie sprzyjało podejmowaniu decyzji prowadzących do coraz większego zaangażowania w ludobójstwo, a często wręcz nagradzało takie postępowanie.
Drugim czynnikiem, obecnym niemalże od samego początku, było propagandowe kreowanie obrazu Żyda-bolszewika-partyzanta, co służyło usprawiedliwieniu udziału Wehrmachtu w mordowaniu ludności żydowskiej. Ta koncepcja opierała się na znacznie wyolbrzymionym zagrożeniu ze strony ruchu oporu. Nazistowskie władze celowo wykorzystywały zasoby ludzkie i coraz większy zasięg terytorialny armii, aby przezwyciężyć trudności napotykane na Wschodzie przez jednostki stworzone do przeprowadzania masowych egzekucji, takie jak Einsatzgruppen. Żydów celowo powiązano z partyzantką, która była w dużej mierze iluzoryczna, a następnie wykorzystywano to „połączenie” jako oficjalne wytłumaczenie udziału niemieckiej armii w mordowaniu mieszkającej na terenie ZSRR ludności żydowskiej. Nie oznacza to, że większość żołnierzy wierzyła w ten wytwór propagandy. Żyd-bolszewik-partyzant służył raczej za wygodną wymówkę, ideologiczny listek figowy, a także potencjalną osłonę psychologiczną, która maskowała coraz brutalniejszą przemoc. Wehrmacht przyjął ten konstrukt szybko i skutecznie: przed upływem roku oddziały niemieckiej armii samodzielnie dokonywały mordów na ludności żydowskiej, w raportach określając ofiary mianem zabitych partyzantów.
Ostatni element stanowił sam kontakt z nazistowskim planem ludobójstwa: twierdzę, że im był dłuższy, tym bardziej Wehrmacht angażował się w realizację planów Holocaustu. Nie wszystkie jednostki niemieckiej armii znalazły się w sytuacji zmuszającej do udziału w ludobójstwie, ale bardzo wiele z nich było predysponowanych lub nakłanianych do uczestnictwa w zabijaniu w sprzyjających okolicznościach. Szczegóły zachowania żołnierzy w terenie i relacje z Żydami oraz z niemieckimi władzami cywilnymi pokazują, że zaangażowanie wojskowych zwiększało się wraz z upływem czasu. Współudział stawał się coraz bardziej złożony, co podważa powszechną opinię na temat tego, w jakim stopniu „zwykli żołnierze” uczestniczyli w nazistowskich zbrodniach. Coraz większy udział Wehrmachtu w ludobójstwie przyjmował różne formy, od grabieży, przez wykorzystywanie seksualne, aż po narastające okrucieństwo. W przypadku niewielkiej liczby żołnierzy rosnące zaangażowanie armii w nazistowskie zbrodnie stwarzało również okazje do udzielania pomocy napotkanym Żydom lub ratowania ich. Twórca przełomowej wystawy dotyczącej zbrodni Wehrmachtu, otwartej w 1999 roku, ujął to następująco: „Wojna nie jest maszyną; to przestrzeń, w ramach której jednostki podejmują decyzje”[8]. W niniejszej książce starałem się zgłębić złożoność tych indywidualnych decyzji, które podczas wojny na Wschodzie podejmowali zwykli żołnierze Wehrmachtu i których wynikiem było zamordowanie na tych terenach łącznie 1,5 miliona mężczyzn, kobiet i dzieci żydowskiego pochodzenia.
Miejscowy kontekst wydarzeń na Białorusi miał ważny wpływ na charakter współudziału Wehrmachtu w tym regionie. Ponieważ liczba kolaborantów, na których mógł polegać nazistowski reżim, była stosunkowo mała ze względu na słabiej rozwinięty ruch nacjonalistyczny (w porównaniu do krajów bałtyckich czy Ukrainy), niemieckie siły często musiały odgrywać pierwszoplanową rolę we wprowadzaniu w życie planów ludobójstwa[9]. Relatywnie niewielki zorganizowany udział miejscowej ludności wymuszał również ściślejszą współpracę między dokonującymi masowych mordów grupami podlegającymi cywilnej administracji, SS i Wehrmachtowi. Ponadto ze względu na znaczną liczbę zamieszkujących ten obszar Żydów zrealizowanie tam „ostatecznego rozwiązania” miało szczególne znaczenie. Wreszcie formująca się na Białorusi radziecka partyzantka potwierdzała niemieckie przekonanie o zagrożeniu ze strony ruchu oporu (nawet jeśli w rzeczywistości budziło ono wątpliwości), wprowadzając dodatkowy czynnik mający wpływ na zaangażowanie Wehrmachtu. W istocie obsesja sił lądowych na punkcie działań antypartyzanckich stanowiła swego rodzaju samospełniającą się przepowiednię: nie tylko zmuszała Żydów do ucieczki do lasu i działających tam grup, ale również prowadziła do aktów okrucieństwa, które w pierwszej kolejności skłaniały miejscową ludność nieżydowską do wspierania partyzantów.
Omawiane w tej pracy zbrodnie popełniono jesienią i zimą na przełomie lat 1941–1942, a więc zanim walki na froncie wschodnim stały się dla Wehrmachtu spiralą śmierci. Taki dobór wydarzeń był celowy. Na samym początku bowiem kampania na Wschodzie charakteryzowała się szybkimi natarciami i oszałamiającymi zwycięstwami sił niemieckich. Sytuacja nie ulegała większym zmianom aż do listopada, kiedy Armia Czerwona zatrzymała Niemców u bram Moskwy, kończąc gwałtowną ofensywę. Gdy dochodziło do opisywanych masakr, Wehrmacht miał jeszcze przed sobą najbardziej zaciekłe i bestialskie walki, co pozwala odrzucić tezę, zgodnie z którą rosnąca brutalność niemieckich wojsk była spowodowana coraz większym barbarzyństwem starć na froncie. Podobnie ruch partyzancki na Białorusi stał się realnym zagrożeniem militarnym dopiero w połowie 1942 roku. Choć urojone niebezpieczeństwo miało duży wpływ na mentalność służących w Wehrmachcie i ich gotowość do udziału w zbrodniach, należy jednak zanegować twierdzenia, jakoby działania ludobójcze były odpowiedzią na trudną wojnę partyzancką. Wreszcie wiele z opisanych w tej pracy jednostek zakończyło swój udział w Holocauście podczas wydarzeń z lat 1941–1942, kiedy oddziały te zostały zdziesiątkowane podczas konwencjonalnych działań wojennych na froncie.
Oczywiście w Wehrmachcie, który liczył ponad 17 milionów członków, poszukiwanie idealnie reprezentatywnej grupy lub przypadku może być frustrujące. Niemcy służyli w wielu typach jednostek w różnych miejscach i okresach. Nawet kilkanaście przypadków nie może świadczyć o wszystkich żołnierzach służących w każdym zakątku świata. Dlatego starałem się wytłumaczyć, jak opisywane jednostki zostały wciągnięte w ludobójstwo, dlaczego ich współudział przyjął taką, a nie inną formę, i jak te wybrane wydarzenia mogą pomóc w zrozumieniu fenomenu zbrodniczej działalności Wehrmachtu w szerszym ujęciu, obejmującym także inne regiony. W wielu przypadkach świadczy to również o zdolności całej niemieckiej armii do popełniania zbrodni w sprzyjających okolicznościach.
Zamiast skupiać się na generałach, dywizjach i strategicznych decyzjach dotyczących zasad postępowania, próbowałem odtworzyć codzienne życie i wybory oddziałów Wehrmachtu uczestniczących w masowych mordach. Skupiłem się na najniższym szczeblu niemieckiej armii, który dotychczas pomijano. Aby wyjaśnić, dlaczego doszło do tego zaniedbania, najpierw należy pokrótce przedstawić mit „nieskalanego Wehrmachtu”, zgodnie z którym podczas drugiej wojny światowej siły lądowe postępowały honorowo i apolitycznie. Wielu historyków uważa, że przekonanie to zostało już obalone i pogrzebane – jednak nie w powszechnej świadomości. Pod wieloma względami ta ograniczona popularna charakterystyka zachowań niemieckich żołnierzy przesłoniła prawdziwy obraz ich roli w nazistowskich planach ludobójstwa. O trwałości tego fałszywego przekonania najlepiej świadczy niemiecka reakcja na wystawy poświęcone Wehrmachtowi zorganizowane w latach 90. XX wieku.
W dniu 9 marca 1999 roku o 4.40 przed centrum szkoleniowym dla dorosłych w Saarbrücken w Niemczech wybuchła bomba. W wyniku eksplozji budynek został poważnie uszkodzony, a w pobliskim kościele wyleciały szyby, lecz sprawcom nie udało się osiągnąć celu: zniszczyć wystawy poświęconej udziałowi Wehrmachtu w nazistowskich zbrodniach[10]. Mimo to wściekłość, szok i publiczne zainteresowanie objazdową ekspozycją, ufundowaną przez niemieckiego potentata tytoniowego i filantropa Jana Reemstmę, a zorganizowaną przez Hamburski Instytut Badań Społecznych, pokazały, jak bardzo współudział wojska w Holocauście odcisnął się na psychice narodu niemieckiego (co jest aktualne i dziś).
Sprzeciw społeczeństwa przybrał formę protestów i aktów przemocy z obu stron sceny politycznej. Jeden z demonstrujących członków skrajnie prawicowej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec (NPD) trzymał plakat głoszący: „Jeśli wszyscy żołnierze byli kryminalistami i mordercami, należę do tych drugich. Nie czuję się winny. To nie była humanitarna wojna”[11]. Inny zwiedzający prezentował odmienny pogląd, mówiąc: „»Niewinny Wehrmacht« był zawsze bzdurą… Ludzie mówili »nie wiedzieliśmy«, ale są setki tysięcy listów wysłanych do domu. Starsi ludzie chronią samych siebie”[12]. W odpowiedzi pewien konserwatywny historyk napisał książkę pod tytułem Verbrechen an der Wehrmacht („Zbrodnie przeciwko Wehrmachtowi”), w której udokumentował bestialstwo Armii Czerwonej wobec niemieckich wojsk. Sugerował w ten sposób, że twórcy wystawy położyli nacisk na niewłaściwe zdarzenia, a radzieckie zbrodnie mogły wymazać te popełnione przez Wehrmacht[13]. W ciągu czterech lat od otwarcia wystawy zaprezentowano ją w trzydziestu czterech austriackich i niemieckich miastach, a przyciągnęła ona ponad 800 tysięcy zwiedzających[14]. Oprócz pokazania, jakie emocje wywołuje ten temat, twórcy wystawy zwrócili również uwagę na jego historyczną złożoność, choć nie zaprezentowali jej w pełni. W 1999 roku trzech historyków podważyło trafność doboru kilkunastu wystawionych zdjęć (spośród tysięcy), twierdząc, że nie przedstawiają udziału sił Wehrmachtu. Faktycznie błędnie je opisano: postać kolaboranta biorącego udział w mordzie uznano za niemieckiego żołnierza. Ten protest doprowadził do tymczasowego wycofania wystawy na czas dokładnego zbadania wszystkich fotografii przez grupę historyków. Ekspozycję otwarto ponownie w 2001 roku, ale obejmowała wtedy dużo mniej zdjęć, co doprowadziło do oskarżeń o prezentowanie „kompromisu historycznego” i „zepchnięcie emocji na margines”[15]. W ostatecznym rozrachunku wystawa poświęcona Wehrmachtowi postawiła kilka bardzo istotnych pytań, które niemieckie społeczeństwo powinno sobie zadać, ale nie udzieliła na nie odpowiedzi. Publiczna prezentacja wywołała bardzo żywiołową reakcję, ale tylko w niewielkim stopniu przyczyniła się do wyjaśnienia związków między Wehrmachtem a Holocaustem.
Choć wystawa zdołała zwiększyć świadomość społeczeństwa, podważając powszechne przekonanie i wywołując gwałtowne, emocjonalne reakcje oraz dysputy, jej ogólna wartość historyczna jest dyskusyjna. Pytania o reprezentatywność, wewnętrzną motywację i mentalność pozostały bez odpowiedzi. Pod wieloma względami format pierwszej ekspozycji uniemożliwił rozpatrzenie tych kwestii w sposób metodyczny i drobiazgowy, ponieważ z konieczności dobrano szczególnie wyraźne i budzące emocje przykłady współudziału. W wyniku kilkunastu błędów w opisach zdjęć, a także dołączenia pamiętników i listów, pojawiły się ważne pytania na temat tego, z jakich źródeł powinni korzystać historycy i jakie informacje mogą one dostarczyć. Ostatecznie wystawa o niemieckiej armii zwróciła uwagę opinii publicznej na zbrodnie Wehrmachtu i wywołała silne emocje, ale ze względu na kontrowersyjną formę nie przyniosła odpowiedzi na większość pytań dotyczących współudziału sił zbrojnych III Rzeszy w Holocauście[16], spośród których najważniejsze dotyczyło stopnia zaangażowania niemieckich żołnierzy w ludobójstwo (a nawet wiedzy o nim) na przestrzeni czasu.
Od końca II wojny światowej zaszło wiele zmian w sposobie traktowania historii niemieckiej armii i jej związków z nazistowskim reżimem. Przez większą część tego okresu dyskusje na temat Wehrmachtu i Holocaustu prowadzono w osobnych, choć chwilami przeplatających się przestrzeniach dyskursu publicznego i akademickiego. Dla wielu, a może nawet dla większości mieszkańców Niemiec, w wymiarze osobistym i zbiorowym jakikolwiek udział sił zbrojnych w zbrodniach III Rzeszy pozostawał tematem tabu. Liczba Niemców służących w Wehrmachcie w latach 1939–1945 była olbrzymia i znacznie większa od liczby członków SS, jedynej formacji zbrojnej, którą oficjalnie uznano za zbrodniczą i potępiono podczas procesów norymberskich. Ponieważ większość osób miała krewnych lub znajomych, którzy służyli w wojsku lub polegli na wojnie, istniał zrozumiały opór przed rozpatrywaniem lub zaakceptowaniem ich potencjalnego udziału w zbrodniach. W Norymberdze postawiono przed sądem kilkunastu wysokich oficerów Wehrmachtu, ale proces „przeistoczył się w pole bitwy konkurencyjnych narracji na temat postępowania i charakteru Wehrmachtu w trakcie wojny”[17]. Bardzo szybko ten dyskomfort, w połączeniu z innymi czynnikami, doprowadził do ukształtowania się idei zwanej Mythos der sauberen Wehrmacht (mit nieskalanego Wehrmachtu). Oskarżeni sami stworzyli podwaliny tej legendy: albo udawali, że o niczym nie wiedzieli, albo usprawiedliwiali się, że „starcia na Wschodzie miały niepowtarzalny charakter” i „podczas działań w Rosji stosowano odrębne metody”[18]. Zgodnie z mitem „nieskalanego Wehrmachtu” niemiecka armia toczyła konwencjonalną wojnę z Armią Czerwoną w celu ochrony ojczyzny. Godne ubolewania zbrodnie ludobójstwa i inne okrucieństwa III Rzeszy popełniły SS i aparat policyjny. Gdy przedstawiciele sił zbrojnych dowiadywali się o takich przypadkach bestialstwa, byli nimi wstrząśnięci, ale nie mogli interweniować. Co więcej, brutalność wojsk radzieckich po wkroczeniu do Niemiec, a szczególnie systematyczne masowe gwałty na niemieckich kobietach, uzasadniały poświęcenie i służbę weteranów, będąc dowodem na to, z jak wielkim złem walczyli. Choć te założenia były nieprawdziwe z historycznego punktu widzenia, skutecznie broniły wojska przed poważnymi oskarżeniami o zbrodniczą działalność.
Bezpośrednio po wojnie ze względów politycznych odsunięto na dalszy plan dyskusje na temat zbrodni Wehrmachtu, nie wspominając o dochodzeniach sądowych. Wraz z zaostrzaniem się zimnej wojny Stany Zjednoczone w coraz większym stopniu postrzegały Niemcy jako bastion chroniący przed Sowietami, a nie kraj nazistów. W wyniku tej zmiany podejścia „między 1945 a 1953 rokiem polityka aliantów gwałtownie się zmieniła, przechodząc od wzmacniania zbiorowego poczucia winy do indywidualnej odpowiedzialności Niemców, a następnie – już stopniowo – do załagodzenia ich oburzenia po wcześniejszym ukaraniu zbrodniarzy wojennych”[19]. W 1951 roku sam generał armii Dwight Eisenhower, dystansując się od wcześniejszych bardziej krytycznych komentarzy, stwierdził, że „niemiecki żołnierz walczył dzielnie i honorowo za swój kraj”[20]. Tę zmianę nastrojów można łatwo dostrzec na najniższym szczeblu, przyglądając się udziałowi amerykańskich żołnierzy w uroczystościach upamiętniających Niemców poległych w trakcie II wojny światowej. W rzeczy samej, w latach 50. XX wieku armia amerykańska finansowała budowę pomników ku czci niegdysiejszych wrogów[21]. I tak Stany Zjednoczone „pełniły dwie niedające się pogodzić funkcje: okupanta dbającego o sprawiedliwość oraz przyszłego sojusznika i »przyjaciela« Niemiec”[22]. Ostatecznie mocarstwo wybrało tę drugą rolę.
Stanowisko to służyło zarówno zwiększonemu zapotrzebowaniu Bundeswehry na rekrutów podczas zimnej wojny, jak i odczuwanej przez niemieckie społeczeństwo potrzebie zminimalizowania winy znacznej części męskiej populacji. Gdy w 1953 roku zadano Niemcom pytanie, czy ich zdaniem „niemieckich żołnierzy można potępiać za działania w krajach okupowanych”, 55 procent nie zgodziło się z tym stwierdzeniem, 21 procent odpowiedziało, że „w niektórych przypadkach”, a jedynie 6 procent udzieliło zdecydowanie twierdzącej odpowiedzi[23].
Doraźne potrzeby polityczne połączyły się w sferze publicznej z niemiecką tendencją do skupiania się na efektach alianckich bombardowań, doświadczeniach jeńców wojennych i wypędzonej ludności oraz zbrodniach armii radzieckiej zamiast na problemie współudziału w okrucieństwach III Rzeszy. Kwestie uchodźców i jeńców służyły dalszemu podkreśleniu roli Wehrmachtu w „uratowaniu” Niemiec przed jeszcze brutalniejszymi represjami ze strony Sowietów. Przy okazji przekonanie to doprowadziło do zmarginalizowania udziału armii w Holocauście i jednocześnie pozwoliło ludności niemieckiej postrzegać siebie jako prawdziwe ofiary wojny[24].
Pierwsze publikacje na temat niemieckiej armii wydane po wojnie prezentowały podobnie ograniczony punkt widzenia. Nie powinno to zaskakiwać, ponieważ często pisali je sami generałowie. Były to sterylne, w wielu przypadkach pisane z wyrachowania pozycje z zakresu historii wojskowości, pełne dat, nazw geograficznych i informacji o decyzjach taktycznych, ale pozbawione jakichkolwiek wzmianek na temat ciemnej strony nazistowskiego reżimu i roli, jaką odgrywała w nim armia[25]. Z ukazania się tych pamiętników szczególnie ucieszyły się Stany Zjednoczone, które wówczas żywo interesowały się pokonaniem wojsk radzieckich. Byłych generałów sprowadzano na drugą stronę Atlantyku, aby w ramach przygotowań do III wojny światowej szkolili amerykańskich wojskowych w zakresie taktyk używanych przeciwko siłom radzieckim. Szczególnie Armia Stanów Zjednoczonych była (a czasami jest nadal) osobliwie zazdrosna o Wehrmacht, wielbiąc niemiecką myśl taktyczną i ignorując amoralną naturę tej organizacji. W rzeczy samej siły zbrojne III Rzeszy do dziś fascynują amerykańskie społeczeństwo, o czym świadczą kultura popularna czy liczne grupy rekonstrukcyjne odtwarzające wojska niemieckie z czasów II wojny światowej[26]. Nawet niektórzy uznani historycy nie dostrzegali pełnej skali współpracy armii i partii nazistowskiej[27].
Jednakże od lat 60. XX wieku nowe pokolenia badaczy zaczęły się dokładniej zajmować Holocaustem. Na początku ujawniano strukturę nazistowskiego państwa, w tym bliską współpracę dowódców wojskowych z reżimem[28]. Najpierw grupa ta poddała pod dyskusję między innymi rolę dyscypliny w wykonywaniu rozkazów, tak zwany rozkaz o komisarzach (dotyczący zabijania radzieckich oficerów politycznych) i celowe mordy rosyjskich jeńców wojennych[29]. W latach 60. odbyły się również procesy Adolfa Eichmanna w Jerozolimie oraz załogi obozu Auschwitz we Frankfurcie, które ponownie zwróciły uwagę społeczeństwa na Holocaust i jego sprawców. Jednakże obie sprawy sądowe niemal całkowicie skupiały się na członkach SS i pomijały współudział przedstawicieli Wehrmachtu.
Późniejsi badacze, opierając się na wcześniejszych dokonaniach takich historyków jak Raul Hilber, zaczęli bardziej szczegółowo zgłębiać zagadnienie Holocaustu. To nowe dążenie do wyjaśnienia wydarzeń z lat 1933–1945 miało również wpływ na badania nad Wehrmachtem, ponieważ naukowcy podjęli próbę przedstawienia jego działań w szerszym kontekście nazistowskiego systemu. Jednym z bardziej wnikliwych badaczy tego tematu był izraelski historyk Omer Bartov. Skupiając się bezpośrednio na jednostkach armii niemieckiej działających na froncie wschodnim, Bartov jako pierwszy zwrócił uwagę na ich niezwykłe okrucieństwo, a następnie próbował je wyjaśnić[30]. Jego osiągnięcia stanowią podwaliny wszelkich późniejszych badań nad udziałem niemieckich sił zbrojnych w Holocauście.
Pod koniec lat 70. XX wieku niemieckim środowiskiem historycznym wstrząsnęła żywiołowa dyskusja na temat natury nazistowskich zbrodni, znana pod nazwą Historikerstreit (debata historyków). Jej centralnym punktem było pytanie o to, czy wydarzenia, do których doszło w nazistowskich Niemczech, można „znormalizować”. Konserwatywni akademicy starali się odciągnąć uwagę od Holocaustu i relatywizować zbrodnie nazistów, porównując je do działań Stalina. Inni historycy widzieli w tym próby retuszowania historii i rozbudzenia nowego niemieckiego nacjonalizmu. Debata toczyła się w czasach, gdy ponownie w sferze publicznej rozpatrywano podobne kwestie związku między nacjonalizmem a siłami zbrojnymi. Tematyka badań akademickich znalazła się na chwilę w centrum uwagi podczas sławnych procesów odbywających się na początku lat 60., wpływając na świadomość społeczną na temat Holocaustu. Do ponownego zetknięcia się tych sfer doszło w 1979 roku, gdy w Niemczech po raz pierwszy wyemitowano amerykański serial telewizyjny Holocaust. Po jego premierze problem roli, jaką zwykli Niemcy odegrali w nazistowskich zbrodniach, poruszano w niemal każdym domu. Lecz chociaż dzięki filmowi kwestia Holocaustu ponownie zaistniała w świadomości społeczeństwa, przypadki sądzenia i karania zbrodniarzy wojennych stawały się coraz rzadsze, czego dowodem może być wynik tzw. trzeciego procesu załogi obozu koncentracyjnego w Majdanku, który zakończył się w 1981 roku (trwał od 1975 roku). Spośród szesnastu oskarżonych skazano wówczas jedynie ośmiu. Pomijając jeden wyrok dożywocia, średnia długość zasądzonych kar więzienia wynosiła sześć i pół roku. Jednakże w innych krajach coraz częściej odbierano obywatelstwo osobom podejrzanym o popełnienie zbrodni wojennych i stawiano je przed sądem.
Kilkanaście procesów niemieckich zbrodniarzy wojennych służących w czasie wojny w SS lub Wehrmachcie, a także miejscowych kolaborantów takich jak John Demjanjuk (Iwan Demianiuk), jeszcze raz przypomniało społeczeństwu i historykom o tym, że problem współudziału w Holocauście do dziś nie stracił na znaczeniu ani aktualności[31]. Spośród tych spraw sądowych na szczególną uwagę zasługuje przypadek Josefa Scheungrabera, porucznika Wehrmachtu, który wydał rozkaz zabicia co najmniej jedenastu włoskich cywilów. Ofiary zamknięto w stodole, którą następnie wysadzono w powietrze. Mord był odwetem za atak partyzantów na podwładnych Scheungrabera. Byłego oficera, który w trakcie procesu miał już dziewięćdziesiąt lat, skazano na dożywocie[32]. Nawet w chwili, gdy angielskie wydanie tej książki szło do druku, niemieckie władze przygotowywały akty oskarżenia wobec byłych strażników obozu w Auschwitz (wbrew tendencji do skupiania się wyłącznie na zbrodniarzach wyższych rangą)[33]. W Niemczech ostatnie procesy w takich sprawach wynikają częściowo z zainteresowania tą problematyką młodego pokolenia prokuratorów, wywołanego w pewnym stopniu przez wystawę z końca lat 90. na temat zbrodni Wehrmachtu. Lecz nawet i dzisiaj w niemieckich domach istnieje rozbieżność między publicznym i prywatnym podejściem do okresu nazistowskich rządów, co wykazał socjolog Harald Welzer. Większość osób ma świadomość zbrodni popełnionych przez reżim III Rzeszy i je potępia, a może nawet jest gotowa przyznać, że Wehrmacht brał w nich udział. Osoby te nie przyjmują jednak do wiadomości, że ich krewni mogli w nich uczestniczyć. Bardzo często w rodzinnych opowieściach o wojnie, zamiast przyznawać się do winy, podkreśla się niezgodę na działania reżimu i opór wobec niego[34].
Trudno uznać Wehrmacht za „nieskalany”, biorąc pod uwagę postępowanie oddziałów nie tylko na okupowanych terenach Związku Radzieckiego, ale i w innych częściach Europy, gdzie niemiecka armia popełniła wiele dobrze udokumentowanych zbrodni. Mimo to historycy cały czas wydobywają na światło dzienne nowe formy współudziału i zdarzenia, za które są odpowiedzialne siły zbrojne, i zaczynają prowadzić badania nad działaniami armii z perspektywy regionalnej, szczególnie w odniesieniu do polityki okupacyjnej w Grecji, Serbii, na Ukrainie czy Białorusi[35]. Historycy zajmują się również zbrodniami popełnionymi przez niemieckie wojska, jak na przykład zabijanie w 1940 roku czarnoskórych żołnierzy w służbie francuskiej czy mordy popełnione w trakcie inwazji na Polskę w 1939 roku[36]. Z punktu widzenia niniejszej publikacji szczególnie istotne są brutalne działania z okresu kampanii wrześniowej, ponieważ dowodzą, że już na dwa lata przed agresją na Związek Radziecki żołnierze niemieccy mieli skłonność do okrucieństwa w duchu nazistowskiej ideologii. Kilka wartościowych, przeprowadzonych na niewielką skalę badań dotyczy zachowań konkretnych jednostek Wehrmachtu działających na Wschodzie[37]. Autorzy innych opracowań zajmowali się złożonością zróżnicowanych doświadczeń na froncie wschodnim, robiąc różne zestawienia. Spośród najnowszych publikacji wyjątkowo przydatne jest szczegółowe porównanie losów pięciu różnych związków taktycznych (dwóch dywizji piechoty, dywizji pancernej, dywizji bezpieczeństwa oraz dowództwa rejonu tyłowego) przygotowane przez Christiana Hartmanna[38]. Autor tej niezwykle pouczającej pracy skupił się jednak na szczeblu dywizyjnym i na jednostkach w większości biorących udział w działaniach na froncie, w związku z czym nie mógł poświęcić wiele uwagi procesom zachodzącym wewnątrz oddziałów odpowiadających za mordy.
Ostatecznie udział armii niemieckiej w zbrodniach sprowadzał się do indywidualnych wyborów oficerów i żołnierzy działających w terenie. Wydobywając na światło dzienne te decyzje, stajemy przed ważnymi, fundamentalnymi pytaniami. Dlaczego niemiecka armia w tak dużym stopniu uczestniczyła w realizacji nazistowskiej polityki rasowej? Na ile chętni do udziału w tych działaniach byli żołnierze? W jaki sposób ideologia, atmosfera działań wojennych, dowództwo i relacje wewnątrz oddziałów wpływały na formę i stopień zaangażowania?
Dyskusji na ten temat zdecydowanie nie zakończono. Badacze akademiccy próbowali wytłumaczyć zachowanie sprawców od chwili, gdy ujawniono zbrodnie III Rzeszy. Stosowano różne podejścia, od ideologicznego, przez psychologiczne, aż po empiryczne. Niektórzy starali się zidentyfikować unikatowe cechy niemieckiej kultury, podczas gdy inni szukali związku z uniwersalnymi aspektami ludzkiej natury. Część wyjaśnień oparto na koncepcji systemów przekonań, inne zaś na idei warunkowania. Historycy przyjmujący to pierwsze rozwiązanie uważali, że Wehrmacht, jako wytwór nazistowskiego społeczeństwa, odzwierciedlał wysoki stopień rasowej i ideologicznej indoktrynacji, z którą stykała się również ludność cywilna. Najbardziej wpływowy spośród przedstawicieli tego nurtu jest najprawdopodobniej Bartov, który w swojej pionierskiej pracy pt. Żołnierze Führera argumentował, że Wehrmacht był armią Hitlera, w dużym stopniu zindoktrynowaną i głęboko przekonaną o słuszności nazistowskiego systemu. Wskazując na fakt, że wiele oddziałów na początku składało się z ludzi pochodzących z tego samego regionu, Bartov podkreślał istotną rolę pierwotnych grup towarzyszy broni w tworzeniu spójności społecznej jednostek. Jego zdaniem, kiedy na początku wojny coraz bardziej barbarzyńskie warunki zniszczyły te więzi, duży wpływ kompanów zastąpiła ideologia. Żołnierzom pozwalano popełniać zbrodnie (a nawet zachęcano do tego) w ramach rozładowywania napięcia powstałego pod wpływem drakońskiej dyscypliny. Ostatecznie autor doszedł do wniosku, że wraz z pogarszaniem się sytuacji na froncie wschodnim żołnierze coraz bardziej desperacko trzymali się wpajanej im ideologii, co prowadziło do postępującej radykalizacji ich poglądów na wojnę[39]. W swojej pracy Bartov dokładnie i w wyważony sposób przeanalizował istotną rolę kwestii ideologicznych.
Spośród zwolenników wpływu systemów przekonań najbardziej skrajną, a wręcz niemożliwą do obrony tezę postawił Daniel Goldhagen. Odrzucając wszelkie krótkoterminowe, sytuacyjne czynniki, uznał za fakt istnienie wyjątkowego niemieckiego „eliminacyjnego” antysemityzmu. To nie kilkuletnia indoktrynacja prowadzona przez nazistów, lecz wielowiekowa niemiecka kultura sprawiła, że żołnierze, podobnie jak wszyscy Niemcy, czekali na jakąkolwiek okazję do zabijania Żydów[40]. To radykalne stanowisko, fanatycznie skupione na ideologicznym wyjaśnieniu, pozbawione jest kontekstu i wyważonego tonu opinii Bartova oraz innych autorów.
Dążąc do wyjaśnienia zachowań sprawców wszelkich zbrodni, wielu badaczy reprezentowało podejście psychologiczne. Jednym z pierwszych był Theodor Adorno, który, starając się wytłumaczyć nieludzkie postępowanie, stworzył koncepcję „osobowości autorytarnej”. Jednostki o tym usposobieniu są szczególnie skłonne do angażowania się w działania państw autorytarnych, o ile tylko występują sprzyjające warunki[41]. W 1944 roku dwaj socjologowie Armii Stanów Zjednoczonych, Edward Shils i Morris Janowitz, zaczęli przeprowadzać wywiady z wziętymi do niewoli niemieckimi żołnierzami, skupiając się na „grupie pierwotnej” jako kluczowym czynniku, od którego zależała motywacja i skuteczność bojowa walczących. Badacze wyciągnęli następujące wnioski: „wydaje się, że wykazywane przez żołnierzy możliwości stawiania oporu [tj. walki] zależą od zdolności bezpośredniej grupy pierwotnej (…) do uniknięcia dezintegracji społecznej (…) Zdolność grupy pierwotnej do opierania się dezintegracji jest uzależniona od zaakceptowania symboli politycznych, ideologicznych i kulturowych (będących drugorzędnymi symbolami) wyłącznie w stopniu, w jakim stają się one bezpośrednio powiązane z podstawowymi formami zaspokojenia”[42]. W skrócie, amerykańscy socjologowie ustalili, że znacznie większy wpływ na zachowanie żołnierzy jako grupy mają więzi społeczne między nimi niż systemy przekonań.
Badania socjopsychologiczne pokazały, że presja grupy wywiera bardzo silny wpływ na ludzkie zachowanie, wymuszając dostosowanie się do społecznie konstruowanych ról. Eksperymenty prowadzone przez Stanleya Milgrama i Philipa Zimbarda dotyczące ulegania autorytetom i przyjmowania ról były próbami wytłumaczenia zbrodniczych zachowań na różne sposoby[43]. W obu przypadkach badani wykazali niezwykłą skłonność do uznawania autorytetu innych osób, a także niepokojącą podatność na presję otoczenia. Badania pokazały również, jak szybko mogą się formować grupy społeczne wywierające na swoich członków nacisk, który negatywnie wpływa na ich zachowanie i zdolność do sprzeciwu wobec postępowania uznawanego przez poszczególne osoby za niewłaściwe. Szokujący „eksperyment więzienny” przeprowadzony przez Zimbarda wyraźnie zademonstrował gotowość, z jaką ludzie akceptowali wyznaczone im role, starając się wykazywać cechy i umiejętności, które uznawali za charakterystyczne dla danego stanowiska. Ze względu na osiągnięty „sukces” doświadczenie zakończono po sześciu dniach, gdy okazało się zbyt brutalne i upokarzające dla uczestników. Zimbardo doszedł do wniosku, że grupy społeczne, do których należymy, „określają, co jest słuszne, społecznie właściwe czy »na topie«, i egzekwują przestrzeganie tych zasad za pomocą takich technik jak nagrody społeczne, groźby poddania karze lub ostracyzmowi oraz inne metody nacisku wymuszające podporządkowanie się”[44].
Odkrycia Zimbarda i Milgrama potwierdza teoria dysonansu poznawczego, zgodnie z którą większość osób odczuwa niepokój z powodu rozbieżności między swoimi przekonaniami a działaniami i w większości przypadków łagodzi to napięcie, zmieniając swoje poglądy. Skrajnym przykładem takiego zachowania może być usprawiedliwienie nazistowskiego policjanta, który tłumaczył, że zabił dzieci z litości, ponieważ trochę wcześniej zamordowano ich rodziców[45]. Koncepcję dysonansu poznawczego wykorzystał również Harald Welzer do omówienia nowej nazistowskiej „moralności zabijania”[46]. Ostatecznie wszystkie wspomniane badania z zakresu psychologii społecznej wskazują, że presja wewnątrz grupy ma głęboki wpływ na ludzi – bardzo często negatywny.
Nie powinno być zaskoczeniem, że powyższe ustalenia odbiły się także na podejściu historyków do sprawców nazistowskich zbrodni. Rozpatrując w swojej książce Zwykli ludzie przyczyny uczestnictwa funkcjonariuszy rezerwy policji w mordach, Christopher Browning doszedł do zgoła odmiennego wniosku niż Bartov czy Goldhagen. Opierając się na badaniach z zakresu nauk społecznych, w przekonujący sposób argumentował, że – przynajmniej w omawianych przez niego przypadkach – główną rolę w nakłonieniu kilkuset policjantów w średnim wieku do popełniania zbrodni odgrywały czynniki społeczno-psychologiczne działające wewnątrz grupy, a nie ideologia[47]. Członków 101. Rezerwowego Batalionu Policji nie poddano szczególnie silnej indoktrynacji, ani też nie byli dość młodzi, by ukształtowały ich nazistowskie szkoły i formacje młodzieżowe. Oddział tworzyli mężczyźni w średnim wieku, mający rodziny, którzy w większości zabijali nie z premedytacją, a z poczucia obowiązku oraz pod wpływem presji grupy. Wszyscy pochodzili z przemysłowego, sprzyjającego lewicy Hamburga, gdzie ruch nazistowski nie był szczególnie silny.
W swojej pracy na temat 45. Rezerwowego Batalionu Policji Harald Welzer również wskazywał na trafność podejścia społeczno-psychologicznego. Pisał, że „nawet gdy zastanowimy się nad sobą, dojrzymy wyraźne rozbieżności między naszymi moralnymi potrzebami i działaniami; zależnie od sytuacji jesteśmy zdolni myśleć, działać i mówić na skrajnie różne sposoby”[48]. Welzer uznał, że na zachowanie sprawców zbrodni wpłynęła nowa nazistowska „moralność”. Z kolei Thomas Kühne poszedł o krok dalej. Opisując braterstwo żołnierzy, najpierw stwierdził, że „groźba społecznej śmierci, wykluczenia z sieci komunikacji i wzajemnej pomocy była spoiwem wojskowych grup”[49]. Opisał „kulturę hańby” wywierającą realną, bardzo silną presję społeczną i zawierającą w sobie elementy wyobrażenia męskości, zgodnie z którym niestosowanie się do zasady postrzegano jako słabość[50]. Następnie Kühne twierdził, że zbrodnie były rytuałem inicjacji umożliwiającym dołączenie do grupy. Zabijanie stało się zbiorowym aktem tworzenia więzi. Choć to ostatnie spostrzeżenie może wydawać się przesadzone, podkreślenie znaczenia presji grupy oraz wzorców męskości to istotna obserwacja wymagająca dalszych badań.
Zachowania sprawców nie można w pełni wyjaśnić samym wpływem ideologii ani okoliczności. Mimo to dyskusja zwolenników tych dwóch podejść w znacznym stopniu zdominowała wcześniejszą działalność akademicką powiązaną z tym tematem i cały czas ma wpływ na obecne badania. Niniejsza praca jest próbą przeformułowania tej debaty. Uważam, że zrozumienie mechanizmów angażowania się jednostek w zbrodnie o tak wielkiej skali i przyczyn, które doprowadziły do ich udziału, wymaga wyjaśnienia złożonego układu wzajemnie oddziaływających na siebie czynników: nacisków psychologicznych, systemów przekonań, szkolenia, przywództwa, presji sytuacji, pamięci instytucjonalnej i standardów organizacyjnych.
Choć na światło dzienne wydobyto już wiele różnych zbrodni Wehrmachtu, pytania dotyczące zakresu, skali i motywów pozostają bez odpowiedzi. Zróżnicowanie i rozległość tych kwestii wymaga nie tylko wyczerpującej, porównawczej analizy procesów formułowania polityki i podejmowania decyzji, ale również mikrohistorycznego zbadania sposobów uczestnictwa poszczególnych jednostek oraz żołnierzy w realizacji tej brutalnej doktryny i ich motywacji. Szczególnie po tę drugą formę badań nad Wehrmachtem sięgnięto dopiero niedawno. Mówiąc wprost, jak faktycznie wyglądał współudział w terenie?
Jednym z czynników utrudniających udzielenie odpowiedzi na to pytanie jest fakt, że metody, które dobrze sprawdzały się przy innych badaniach, często są mniej przydatne na tym szczeblu. Na przykład czytając dużo listów, możemy dokładnie poznać mentalność niektórych żołnierzy, jednak nie uzyskamy zbyt wielu informacji o ich udziale w zbrodniach. Nawet jeśli w korespondencji poruszano ten temat, robiono to w sposób ogólnikowy, unikając szczegółowych informacji o własnym uczestnictwie. Poza tym, jeżeli w takiej bazie źródłowej nie znajdzie się duża liczba listów napisanych przez członków tej samej grupy w dłuższym przedziale czasowym, to nie wykaże ona zachodzących z czasem zmian przekonań lub zachowań. Nawet niedawne, znakomite badania oparte na analizie nagrywanych potajemnie szczerych wypowiedzi niemieckich żołnierzy, którzy opisywali swoje podejście do nazistowskich zbrodni oraz własne uczestnictwo w tych czynach, dostarczyły zbyt mało informacji, ponieważ w wypowiedziach zabrakło szczegółów na temat historycznych okoliczności formowania się prezentowanych postaw[51]. Prace poświęcone decyzjom politycznym na szczeblu regionalnym są wartościowe, ale zarazem często nie ujawniają nowych faktów na temat poszczególnych przypadków. Wiedza na temat treści propagandowych i ich przekazywania również może pomóc w zrozumieniu celów prowadzonej przez reżim indoktrynacji, lecz gdy dochodzimy do złożonych kwestii motywacji i podejmowania decyzji, podejście to zawodzi ze względu na poważne trudności z badaniem odbioru materiałów propagandowych. W przeciwieństwie do badań skupiających się na wyższych szczeblach skoncentrowanie się na poziomie lokalnym daje unikatowe możliwości powiązania oficjalnej polityki z zachowaniem jednostek.
W tej książce splata się pięć szczegółowych (skupiających się na konkretnych oddziałach) i powiązanych ze sobą mikrohistorii o uczestnictwie Wehrmachtu w Holocauście na Białorusi. Nakreślono w nich wewnętrzną dynamikę zaangażowanych jednostek, a także szczegóły ich zachowań. Dopiero taka skala badań nad współudziałem armii w zbrodniach pozwala ocenić faktyczne znaczenie takich czynników, jak antysemityzm, naciski społeczno-psychologiczne, polecenia przełożonych czy konkretne okoliczności. Odtworzenie trudnych i często niejasnych wydarzeń z przeszłości jest możliwe wyłącznie dzięki sięgnięciu do różnych rodzaju świadectw historycznych – każde z nich ma swoje zalety i wady. Źródła stanowiące podstawę tej książki można podzielić na cztery główne kategorie: powojenne zeznania Niemców, niemieckie dokumenty wojskowe z czasów wojny, opowieści osób, które przeżyły te zbrodnie, i materiały zebrane podczas prac terenowych.
Podwaliny tej pracy stanowi zbiór około czterystu zeznań sądowych złożonych przez byłych żołnierzy i inne osoby narodowości niemieckiej po wojnie. Dokumenty te są jednym z najbogatszych, ale jednocześnie najbardziej problematycznych rodzajów źródeł. W 1958 roku utworzono Centralę Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych, która miała być główną agencją koordynującą wszelkie śledztwa dotyczące zaangażowania obywateli Niemiec w nazistowskie zbrodnie. Do jej zadań należy również przechowywanie akt tych śledztw i procesów. Archiwum, trafnie ulokowane w byłym więzieniu w małym, barokowym mieście Ludwigsburg w pobliżu Stuttgartu, zawiera wiele dokumentów, od not prawnych i orzeczeń sądowych po zeznania. Najwięcej informacji na temat postępującego zaangażowania niemieckich żołnierzy można znaleźć w tych ostatnich. Są to zapisy zdobytych przez niemiecką policję i prokuratorów zeznań oraz przeprowadzonych przesłuchań byłych członków Wehrmachtu, SS i cywilnej administracji III Rzeszy. Znaczna większość tych osób występowała jednak w roli świadków, a nie oskarżonych.
Korzystanie z tych pochodzących od sprawców źródeł wiąże się z pewnymi oczywistymi wyzwaniami. Po pierwsze, atmosfera śledztwa, podczas którego odbywały się zarejestrowanie rozmowy, stawiała rozmówców po przeciwnych stronach. Świadkowie bardzo często mieli świadomość grożących im konsekwencji prawnych i starali się uniknąć ujawnienia swojej roli w opisywanych zdarzeniach. Po drugie, nadal zależało im na ochronie dawnych towarzyszy; nawet długo po wojnie uważali, że muszą podporządkować się grupie, lub wyobrażali sobie, że wciąż do niej przynależą, w związku z czym wielu z nich nie chciało zeznawać na szkodę tych, z którymi służyli. Po trzecie, śledczy nie zawsze zadawali pytania, które są najbardziej interesujące z punktu widzenia historyków, a ich rozmówcy nie zawsze ujawniali takie informacje. Charakter przesłuchań sprawiał, że zarówno oskarżeni, jak i niektórzy świadkowie, mogli często zaciemniać obraz opisywanych zdarzeń, unikać odpowiedzi, a nawet kłamać. Jak w takim razie interpretować tego rodzaju źródła? Omawiając różniące się od siebie zeznania Eichmanna, Browning przedstawił cztery odkrywcze testy, które pomagają ocenić względną prawdziwość tego typu relacji.
1. Test własnego interesu: kiedy zeznania są sprzeczne z własnym dobrem opowiadającego lub powiedzenie prawdy leży w jego interesie.
2. Test obrazowości: kiedy świadek opisuje wydarzenia „z niespotykaną troską o szczegóły zapamiętanych obrazów”.
3. Test możliwości: gdy stwierdzeniom świadka „nic nie przeczy bądź nie można ich uznać za niemożliwe”.
4. Test prawdopodobieństwa: kiedy relacja „pokrywa się lub pasuje do przebiegu zdarzeń sugerowanego w innych źródłach lub ustalonego na ich podstawie”[52].
Powyższa metodologia pozwala historykom krytycznie oceniać tego typu dokumenty pod kątem wiarygodności i obiektywizmu. Zatem przy odpowiednim podejściu z treści tych rozmów, pozornie sprzecznych i mających chronić przesłuchiwanych, można uzyskać wiele cennych informacji, szczególnie jeśli skonfrontuje się je ze źródłami innych rodzajów.
Znaczna część tych świadków dostarcza przede wszystkim mnóstwa informacji, które nie mają żadnego znaczenia z prawnego punktu widzenia, lecz bardzo pomagają zrozumieć charakter oddziałów i naturę popełnionych przez nie zbrodni. Ponieważ z dyskusjami na ten temat nie wiązały się poważne konsekwencje prawne, w ich trakcie rozmówcy nie starali się cenzurować własnych wypowiedzi równie dokładnie, co podczas omawiania innych tematów. Dzięki tym relacjom możemy się dowiedzieć, jak wyglądał przebieg zbrodni z perspektywy osób obecnych na miejscu i w jaki sposób żołnierze w nich uczestniczyli. Przesłuchiwani dostarczyli także wielu informacji na temat wewnętrznej organizacji swoich jednostek, gdyż opisywali metody dowodzenia, normy zachowań, codzienne czynności i podobne kwestie. Ponadto pouczający może być sam sposób, w jaki świadkowie i oskarżeni próbowali unikać odpowiedzi lub wyjaśniać niektóre sprawy. Używany przez nich język – nawet w wypowiedziach po opisywanych wydarzeniach – bywa przydatny w interpretowaniu tego, jak ci ludzie postrzegali swój udział w tamtych zbrodniach. Czasami bardzo cenną informacją jest na przykład to, czego przesłuchiwani nie mówili. W przypadku tych źródeł cisza, czyli pomijane tematy, mówi bardzo wiele. Wreszcie, pomimo wielu potencjalnych powodów mogących skłaniać do zachowania milczenia, relacje świadków często były bardzo szczegółowe, nawet gdy opisy czynności mogły ich obciążyć.
Pomimo tego obraz Holocaustu stworzony tylko na podstawie zeznań i zapisów przesłuchań będzie wypaczony, bowiem przedstawiają one wyłącznie perspektywę sprawców i powstały w środowisku sądowniczym. Niektórzy rozmówcy udzielali wymijających lub niejasnych odpowiedzi, a większość unikała szczegółowego omawiania antysemityzmu i przypadków szczególnego okrucieństwa. Jednym z typów źródeł, które umożliwiają uzyskanie pełniejszego obrazu zdarzeń, jest ówczesna dokumentacja wojskowa. Mapy, rozkazy i notatki są wolne od powojennych refleksji czy obaw o ich przydatność podczas rozpraw sądowych. Zawierają wycinki informacji na temat polityki i wydarzeń tamtych czasów, pozwalając ustalić rozmieszczenie oddziałów, a w niektórych przypadkach również tożsamość ofiar. Dzięki materiałom wojskowym można także poznać zasady postępowania i polecenia przekazywane żołnierzom. Razem te elementy tworzą kontekst i tło polityczne, które stanowią przeciwwagę dla apologetycznego charakteru zeznań sądowych.
Oczywiście dokumenty wojskowe także są jednostronne, gdyż przedstawiają punkt widzenia sprawców – a nie jest to jedyny powód, dla którego daleko im do idealnych źródeł. Podobnie jak relacje oskarżonych oraz świadków, materiały te mają charakter tendencyjny i pomijają pewne kwestie. Choć niektóre aspekty działań opisano w nich wyjątkowo szczegółowo, informacje na temat innych – w szczególności charakteru mordów i zasad postępowania z Żydami – są frustrująco skąpe. Ponadto w wyniku zawieruchy wojennej w archiwach zachowały się głównie dokumenty powstałe na wyższych szczeblach, które nie zawsze przedstawiają działania oddziałów będących niżej w organizacji. Poza tym specyficzna wewnętrzna logika i język materiałów wojskowych wymagają uważnej lektury, w przeciwnym razie łatwo je błędnie zinterpretować. Aby poprawnie zrozumieć tego typu źródła, należy dobrze znać tę instytucjonalną formę.
Pod żadnym pozorem nie można jednak zapomnieć, że główną rolę w relacjonowanej opowieści odgrywają miliony Żydów, którzy ginęli, cierpieli lub wbrew wszystkiemu przeżyli podjętą przez nazistów próbę eksterminacji całego narodu. W opowiadanej historii starałem się dopuścić do głosu ofiary wszędzie tam, gdzie tylko było to możliwe. Spośród wszystkich źródeł najbardziej poruszające są relacje osób, którym udało się przeżyć, takie jak otwierająca tę książkę opowieść Lisy Derman. To one pozwalają poznać kluczowy żydowski punkt widzenia. Opisują losy członków rodziny, przyjaciół oraz sąsiadów, którzy nie przeżyli, i są świadectwem popełnionych przeciwko nim zbrodni. Opowieści ofiar stanowią niezbędną, wstrząsającą przeciwwagę dla zeznań sprawców. Równoważą tendencję do minimalizowania okrucieństwa i antysemityzmu w materiałach sądowych i zapewniają kontekst oraz szczegółowe informacje, które nie są istotne z punktu widzenia postępowania prawnego. Świadectwa przyjmują wiele form, między innymi zeznań świadków złożonych na potrzeby procesów, spisanych wspomnień, nagranych tekstów historii mówionej i poświęconych zamordowanym społecznościom ksiąg pamięci zwanych jizkor bicher.
Świadectwa ocalałych powstawały w różnych okolicznościach, dlatego dla każdego z nich trzeba znaleźć najlepsze zastosowanie. Zeznania złożone w obecności niemieckich prokuratorów, podobnie jak relacje oskarżonych, skupiają się na kwestiach prawnych i faktach dotyczących sprawy, więc często pominięto w nich szerszy kontekst ludzki. Jednakże w przypadku materiałów z przesłuchań świadków przeprowadzonych niedługo po zakończeniu wojny wpływ zawodzącej pamięci i zbiorczej narracji jest mniejszy niż w przypadku późniejszych świadectw rejestrowanych przed kamerami. Pamiętniki ocalałych mają takie same zalety i wady, jak wszystkie inne formy spisanych wspomnień, a ponadto na ich wiarygodność wpływają autocenzura stosowana przez autorów, późniejsze przemyślenia i problemy z pamięcią. Zarejestrowane teksty historii mówionej, jak na przykład materiały znajdujące się w zbiorach Fortunoff Archive i Shoah Foundation, są bardzo wartościowe ze względu na długość nagrań i interakcję między prowadzącym wywiad a świadkiem. Oczywiście obecnie historycy nie mogą osobiście komunikować się z nagranymi osobami i muszą polegać na umiejętnościach ich rozmówców, którzy nie zawsze zadawali przydatne pytania. Ocalali członkowie wielu żydowskich społeczności spisywali również tak zwane jizkor bicher (dosł. księgi modłów zadusznych), mające upamiętniać życie i zagładę ich rodzimych miejscowości. Choć są to amatorskie dokumenty, nierozsądnie byłoby widzieć w nich niepoważne źródła, które można zignorować. W zawartych w tych tekstach opisach wspólnot i należących do nich osób często pełno jest szczegółowych informacji, których próżno szukać w dokumentach sądowych i które czasami potwierdzają zeznania złożone w trakcie dochodzeń. Nie ulega wątpliwości, że te świadectwa nie są w stanie wypełnić luki pozostałej po ofiarach, niemniej pozwalają przynajmniej częściowo uwzględnić głos Żydów w opowieściach o Holocauście.
Ostatnią z metod zastosowanych przeze mnie w celu dokładnego poznania przebiegu opisywanych mordów są badania terenowe prowadzone w miejscach kaźni. Na bardziej abstrakcyjnym poziomie wyjazdy w tamte strony stanowiły swego rodzaju metodologiczną pielgrzymkę, wynikającą z przeświadczenia, że muszę odwiedzić ten rejon i złożyć hołd ofiarom, aby móc opowiedzieć ich historię. Przyjmując bardziej praktyczną perspektywę, podczas tych wizyt przeprowadziłem wywiady z mieszkańcami tamtejszych okolic, w większości niebędącymi pochodzenia żydowskiego, którzy należeli do świadków tamtych zbrodni. Gdy Niemcy rozpoczęli eksterminację tamtejszych Żydów, niemal wszystkie te osoby, obecnie w podeszłym wieku, były dziećmi lub dopiero wkraczały w dorosłe życie. Rozmawiałem z nimi o tym, co wówczas widziały, i wspominały swoich żydowskich sąsiadów. Ich relacje wprowadzają nowy punkt widzenia, którego nie można uzyskać, badając wyłącznie materiały przechowywane w archiwach.
Za źródło historyczne mogą także posłużyć geografia i topografia miejsc, gdzie oddziały Wehrmachtu dokonały opisywanych zbrodni. Zobaczenie tej okolicy i odwiedzenie tamtejszych wiosek pozwala uzyskać poczucie przestrzeni, czego pisemne materiały po prostu nie mogą przekazać. Wizyty te nierzadko umożliwiały potwierdzenie lub odrzucenie informacji zawartych w przeczytanych wcześniej pisemnych świadectwach. Takie badania terenowe często przeprowadzają historycy wojskowości i środowiska, a także geografowie, lecz badacze Holocaustu również mogą wiele zyskać, w podobny sposób uwzględniając przestrzeń w swoim podejściu. W tym regionie Europy krajobraz sam jest źródłem historycznym i należy go traktować adekwatnie do jego roli. Zebranie tych różnorodnych źródeł i skonfrontowanie zawartych w nich informacji umożliwia przeanalizowanie po raz pierwszy faktycznego uczestnictwa niemieckich żołnierzy w Holocauście na terenie Białorusi.
Historie ofiar i sprawców są ze sobą nierozerwalnie połączone. Nie można ich łatwo oddzielić, ani też nie należy tego robić. Opowieść o niemieckich żołnierzach, którzy osobiście zabijali Żydów i pomagali im, jest jednocześnie przedstawieniem losów tych, którzy zginęli podczas „Holocaustu za pomocą kul”. W niniejszej pracy skupiam się na członkach Wehrmachtu, którzy dotarli do granicy ludzkiego okrucieństwa, ale nie zapominam nigdy o żydowskich ofiarach ich działań. Masowe mordy Żydów na okupowanych terenach Związku Radzieckiego i udział niemieckiej armii w tej rzezi zbyt długo pozostawały w cieniu historii. Jak powiedział niegdyś teolog Paul Tillich, „moralność nie jest zagadnieniem; to życie wystawiane na próbę dziesiątki razy”[53].
Cel tej książki to ukazanie niektórych takich prób. Poznanie mechanizmu, który sprawił, że niemieccy żołnierze stali się aktywnymi uczestnikami Holocaustu, oznacza zrozumienie naszej własnej zdolności do popełniania aktów niebywałego okrucieństwa. Dzięki temu współudział Wehrmachtu w realizacji nazistowskich planów eksterminacji na froncie wschodnim to przykład głównej roli, jaką siły zbrojne odgrywały we wszystkich ludobójstwach, od Zachodu Stanów Zjednoczonych po Sudan. Nie można jednak pominąć faktu, że zrozumienie uczestnictwa w takich zbrodniach nie uda się bez przeanalizowania działań na najniższym szczeblu i zbadania tego, jak ideologia, doświadczenie, normy organizacyjne oraz czynniki sytuacyjne razem prowadzą do ludobójstwa.
Przypisy
[1] „Lisa Nussbaum”, United States Holocaust Memorial Museum, http://www.ushmm.org/wlc/en/idcard.php?ModuleId=10006336 (dostęp: maj 2013). Do 1939 Słonim leżał w granicach Polski.
[2] „Derman (neé Nussbaum), Lisa”, USC Shoah Foundation Institute: Interview no. 23224, Visual History Archive, 2009.
[3] W przypadku osób wymienionych wyłącznie w niemieckich archiwach sądowych podawałem tylko imię i pierwszą literę nazwiska zgodnie z wymogami przepisów dotyczących prywatności danych archiwalnych. Jeśli imiona i nazwiska lub dane personalne osoby zostały wymienione w innych źródłach, przytaczałem pełne nazwisko.
[4] „N., Anton Statement, 7 February 1961” (BA- ZS: B162/1550), str. 145–146.
[5] Carolyn Starks i Lynette Kalsnes, „Holocaust Survivor Tells Story a Final Time”, Chicago Tribune, 30 lipca 2002, http://articles.chicagotribune.com/2002-07-30/news/0207300220_1_holocaust-remembrance -day-nazis-holocaust-memorial-museum (dostęp: 21 maja 2013).
[6] Hannes Heer, „Killing Fields: The Wehrmacht and the Holocaust in Belorussia, 1941– 1942”, Holocaust and Genocide Studies 11, nr 1 (1997): str. 97. Formalnie termin „Wehrmacht” odnosi się do wszystkich rodzajów niemieckich sił zbrojnych biorących udział w II wojnie światowej. Omawiając w niniejszej książce kwestię współudziału w zbrodniach popełnionych podczas tego konfliktu, szczególnie z historiograficznej perspektywy, stosowałem termin „Wehrmacht” w odniesieniu do wojsk lądowych III Rzeszy (das Heer).
[7] Einsatzkommando 8 podlegało Einsatzgruppe B, działającej głównie na terenie dzisiejszej Białorusi. 345. Pułk Piechoty pomagał konkretnie Teilkommando Schönemann, pododdziałowi Einsatzkommando 8.
[8] Klaus Wiegrefe, „Abrechnung mit Hitlers Generälen”, Der Spiegel, 11 listopada 2001, str. 89.
[9] Więcej informacji o trudnościach związanych z wyborem kolaborantów na Białorusi patrz na przykład Martin Dean, Collaboration in the Holocaust: Crimes of the Local Police in Belorussia and Ukraine, 1941–44, Nowy Jork: St. Martin’s Press, 2000, str. 42.
[10] „Nazi War Crimes Show Bombed—Police Suspect Extremists,” Deutsche Presse-Agentur, 9 marca 1999.
[11] Jan Phillipp Reemtsma, Ulrike Jureit i Hans Mommsen (red.), Verbrechen der Wehrmacht: Dimensionen des Vernichtungskrieges 1941–1944: Ausstellungskatalog, Hamburg: Hamburger, 2002, str. 697.
[12] Steve Crawshaw, „Germans Own Up to Horrors Committed on Eastern Front”, „Independent”, 17 kwietnia 1995, str. 8.
[13] Franz Wilhelm Seidler, Verbrechen an der Wehrmacht: Kriegsgreuel der Roten Armee 1941/42, Selent: Pour le Mérite, 1998.
[14] Reemtsma, Jureit i Mommsen, Verbrechen der Wehrmacht, str. 687.
[15] Hannes Heer, Vom Verschwinden der Täter: Der Vernichtungskrieg fand statt, aber Keiner war dabei, Berlin: Aufbau- Verlag, 2004, str. 36.
[16] Więcej informacji o wystawie poświęconej Wehrmachtowi i związanych z nią debatach, patrz: Helmut Donat i Arn Strohmeyer (red.), Befreiung von der Wehrmacht? Dokumentation der Auseinandersetzung über die Ausstellung „Vernichtungskrieg-Verbrechen der Wehrmacht 1941 bis 1944” in Bremen 1996/97, Bremen: Donat, 1997.
[17] Valerie Hébert, „From Clean Hands to Vernichtungskrieg: How the High Command Case Shaped the Image of the Wehrmacht,” w: Reassessing the Nuremburg Military Tribunals: Transitional Justice, Trial Narratives, and Historiography, red. Kim C. Priemel i Alexa Stiller, Nowy Jork: Berghahn Books, 2012, str. 200.
[18] Ibid., str. 201.
[19] Donald Bloxham, Genocide on Trial: The War Crimes Trials and the Formation of Holocaust History and Memory, Oxford: Oxford University Press, 2001, str. 11–12.
[20] David Clay Large, „Reckoning without the Past: The HIAG of the Waffen-SS and the Politics of Rehabilitation in the Bonn Republic, 1950– 1961”, Journal of Modern History 59, nr 1 (1987): str. 111.
[21] Maria Hohn, GIs and Fräuleins: The German-American Encounter in 1950s West Germany, Chapel Hill: University of North Carolina Press, 2002, str. 59–60.
[22] Hébert, „From Clean Hands to Vernichtungskrieg”, str. 208.
[23] 18 procent odpowiedziało „nie wiem”. Elisabeth Noelle-Neumann i Erich Peter Neumann, The Germans: Public Opinion Polls, 1947–1966, Allensbach: Bonn, Verlag für Demoskopie, 1967, str. 202.
[24] Doskonałe omówienie powojennego tworzenia tej pamięci zbiorowej można znaleźć w: Robert G. Moeller, War Stories: The Search for a Usable Past in the Federal Republic of Germany, Berkeley: University of California Press, 2001.
[25] Patrz na przykład: Erich von Manstein, Lost Victories, Chicago: H. Regnery, 1958 (wyd. polskie Stracone zwycięstwa, Warszawa, 2001); Günther Blumentritt, My Military Career, Karlsruhe, Niemcy: Historical Division, Headquarters, United States Army, Europe [Foreign Military Studies Branch], 1946; Heinz Guderian, Panzer Leader, Waszyngton: Zenger, 1979 (wyd. polskie Wspomnienia żołnierza, Warszawa, 2007); Wilhelm Keitel i Walter Görlitz, The Memoirs of Field-Marshal Wilhelm Keitel, Nowy Jork: Cooper Square Press, 2000.
[26] Fascynujące opracowanie na temat tego zjawiska można znaleźć w: Ronald M. Smelser i Edward J. Davies II, The Myth of the Eastern Front: The Nazi-Soviet War in American Popular Culture, Nowy Jork: Cambridge University Press, 2008.
[27] Sławny historyk Gordon Craig zwięźle opisał plany ludobójstwa w swojej przełomowej pracy poświęconej historii Niemiec w latach 1866–1945. Jednakże w książce na temat politycznej historii armii w ogóle nie porusza tego tematu, zamiast tego skupiając się na przypadkach, gdy wojsko nie zdołało powstrzymać Hitlera. Choć podchodził krytycznie do niemieckiej armii oraz jej związków z przywódcą III Rzeszy i poruszył temat ludobójczych koncepcji nazizmu, podobnie jak wielu innych wykazywał większe zainteresowanie rolą sił zbrojnych w upadku demokracji w Niemczech i realizacji ekspansjonistycznej polityki Hitlera. Pomimo tych wad Craig nadal jest jednym z najważniejszych badaczy niemieckiej historii. Gordon Alexander Craig, The Politics of the Prussian Army, 1640–1945, Oxford: Clarendon Press, 1955; Gordon Alexander Craig, Germany, 1866–1945, Nowy Jork: Oxford University Press, 1978.
[28] Patrz: Raul Hilberg, The Destruction of the European Jews, Chicago: Quadrangle Books, 1961 (wyd. polskie Zagłada Żydów europejskich, Warszawa, 2014); Hans Buchheim, Martin Broszat i Hans-Adolf Jacobsen, Anatomie des SS- Staates (2 tomy), Monachium: Deutschen Taschenbuch Verlag, 1967; Christian Streit, Keine Kameraden: Die Wehrmacht und die sowjetischen Kriegsgefangenen, 1941–1945, Stuttgart: Deutsche Verlags-Anstalt, 1978.
[29] Manfred Messerschmidt, Die Wehrmacht im NS-Staat: Zeit der Indoktrination, Hamburg: R. v. Decker, 1969.
[30] Omer Bartov, The Eastern Front, 1941– 45: German Troops and the Barbarisation of Warfare, Nowy Jork: St. Martin’s Press, 1986.
[31] Oprócz Johna Demjanjuka (oskarżonego o pełnienie funkcji strażnika w obozie w Sobiborze) ujawniono inne przypadki. Byłego żołnierza Waffen-SS Adolfa Stormsa oskarżono o wykonanie egzekucji na żydowskich robotnikach przymusowych w 1945 roku. Innego członka Waffen-SS, holenderskiego ochotnika Heinricha Boere, skazano na dożywocie za zamordowanie trzech holenderskich cywilów w 1944 roku. Więcej informacji na temat Demjanjuka można znaleźć w: „Man Tied to Death Camp Goes on Trial in Germany”, New York Times, 1 grudnia 2009. Informacje na temat Stormsa patrz: Roger Boyes, „Ex–SS Trooper Adolf Storms Charged over Mass Shooting of Jews”, http://www.timesonline.co.uk/tol/news/world/europe/article6920433.ece. Informacje na temat Boere’a patrz: Roger Boyes, „Laughing SS Hitman Finally Faces Court for Murders”, Times, Londyn, 29 października 2009; Victor Homoloa i Alan Cowell, „Ex-Nazi Guilty in War time Murders”, New York Times, 24 marca 2010.
[32] Patrz: Judy Dempsey, „Former Nazi Officer Convicted of Murdering Italian Civilians”, New York Times, 12 sierpnia 2009; Nicholas Kulish, „In Germany, Whispers of ‘Enough’ at a War-Crimes Trial”, New York Times, 8 lutego 2009.
[33] Cottrell, Chris, „Nearly 70 Years Later, a New Round of Auschwitz Prosecutions”, New York Times, 10 kwietnia 2013.
[34] Występowanie tego zjawiska w Niemczech doskonale opisano w: Harald Welzer, Sabine Moller i Karoline Tschuggnall, Opa war kein Nazi: Nationalsozialismus und Holocaust im Familiengedächtnis, Frankfurt nad Menem: Fischer Taschenbuch Verlag, 2002.
[35] Patrz na przykład: Theo J. Schulte, The German Army and Nazi Policies in Occupied Russia, Nowy Jork: St. Martin’s Press, 1989; Walter Manoschek, „Serbien Ist Judenfrei”: Militärische Besatzungspolitik und Judenvernichtung in Serbien 1941/42, Monachium: R. Oldenbourg, 1993; Karel C. Berkhoff, Harvest of Despair: Life and Death in Ukraine under Nazi Rule, Cambridge, Mass.: Belknap Press of Harvard University Press, 2004; Bernhard Chiari, Alltag hinter der Front: Besatzung, Kollaboration und Widerstand in Weissrussland, 1941–1944, Düsseldorf: Droste Verlag, 1998; Wendy Lower, Nazi Empire-Building and the Holocaust in Ukraine, Chapel Hill: University of North Carolina Press, 2005; Mark Mazower, Inside Hitler’s Greece: The Experience of Occupation, 1941–1944, New Haven, Conn.: Yale University Press, 1993.
[36] Patrz: Hitler’s African Victims: The German Army Massacres of Black French Soldiers in 1940, Cambridge: Cambridge University Press, 2006; Sarah Bennett Farmer, Martyred Village: Commemorating the 1944 Massacre at Oradour-Sur-Glane, Berkeley: University of California Press, 1999; Jochen Böhler, Auftakt zum Vernichtungskrieg: Die Wehrmacht in Polen 1939, Frankfurt nad Menem: Fischer Taschenbuch Verlag, 2006 (wyd. polskie Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce, Kraków, 2011); Alexander B. Rossino, Hitler Strikes Poland: Blitzkrieg, Ideology, and Atrocity, Lawrence: University Press of Kansas, 2003 (wyd. polskie Hitler uderza na Polskę. Blitzkrieg, ideologia i okrucieństwo, Warszawa, 2009).
[37] Godne uwagi wyjątki to: H. F. Meyer, Von Wien nach Kalavryta: Die blutige Spur der 117. Jäger-Division durch Serbien und Griechenland, Mannheim: Bibliopolis, 2002; Ben Shepherd, War in the Wild East: The German Army and Soviet Partisans, Cambridge, Mass.: Harvard University Press, 2004; Ben Shepherd, „Wehrmacht Security Regiments in the Soviet Partisan War, 1943”, European History Quarterly 33, nr 4 (2003); Truman Anderson, „Incident at Baranivka: German Reprisals and the Soviet Partisan Movement in Ukraine, October–December 1941”, Journal of Modern History 71, nr 3 (1999). Ponadto w chwili pisania tej książki David Wildermuth badał losy pojedynczej dywizji działającej na Białorusi i jej udział w zbrodniach na ludności żydowskiej. David Wildermuth, „Who Killed Lida’s Jewish Intelligentsia? A Case Study of Wehrmacht Involvement in the Holocaust’s ‘First Hour’”, Holocaust and Genocide Studies 27, nr 1 (2013).
[38] Christian Hartmann, Wehrmacht im Ostkrieg: Front und militärisches Hinterland 1941–42, Monachium: R. Oldenbourg, 2009.
[39] Omer Bartov, Hitler’s Army: Soldiers, Nazis, and War in the Third Reich, Nowy Jork: Oxford University Press, 1991 (wyd. polskie Żołnierze Führera, Warszawa, 2004); Omer Bartov, Germany’s War and the Holocaust: Disputed Histories, Ithaca, N.Y.: Cornell University Press, 2003. Bartov później wycofał się z tego stanowiska, dostrzegając kompromisowe wytłumaczenie. „Oczywiście możliwe jest przyjęcie trzeciego podejścia, które podkreśla kluczowy czynnik pominięty w opartej na okolicznościach interpretacji Browninga i esencjalistycznym poglądzie Goldhagena, czyli mocny wpływ ideologii i indoktrynacji na sprawców”.
[40] Daniel Jonah Goldhagen, Hitler’s Willing Executioners: Ordinary Germans and the Holocaust, wyd. I, Nowy Jork: Alfred A. Knopf, 1996 (wyd. polskie Gorliwi kaci Hitlera. Zwyczajni Niemcy i Holocaust, Warszawa, 1999).
[41] Theodor W. Adorno, The Authoritarian Personality, Nowy Jork: Harper, 1950 (wyd. polskie Osobowość autorytarna, Warszawa, 2010). Większość dyskusji na temat psychologicznych wytłumaczeń zachowania sprawców odeszła od stworzonego przez Adorna podejścia opartego na „profilu osobowości”, przyjmując bardziej sytuacyjny charakter.
[42] Edward A. Shils i Morris Janowitz, „Cohesion and Disintegration in the Wehrmacht in World War II”, Public Opinion Quarterly 12, nr 2 (1948): str. 281.
[43] Patrz: Stanley Milgram, Obedience, University Park: Pennsylvania State University Press, 1969, nagranie, 1 kaseta wideo (45 min); Stanley Milgram, The Individual in a Social World: Essays and Experiments, Addison-Wesley Series in Social Psychology, Reading, Mass.: Addison-Wesley, 1977; Philip G. Zimbardo, Ken Musen i John Polito, Quiet Rage: The Stanford Prison Study, Stanford, CA: Stanford Instructional Television Network, Stanford University, 1992, nagranie, 1 kaseta wideo (50 min).
[44] Philip G. Zimbardo, Ebbe B. Ebbesen i Christina Maslach, Influencing Attitudes and Changing Behavior: An Introduction to Method, Theory, and Applications of Social Control and Personal Power, New York: Random House, 1977, str. 42.
[45] Christopher R. Browning, Ordinary Men: Reserve Police Battalion 101 and the Final Solution in Poland, Nowy Jork: Harper Perennial, 1998 (wyd. polskie Zwykli ludzie: 101. Policyjny Batalion Rezerwy i „ostateczne rozwiązanie” w Polsce, Warszawa, 2000), str. 73.
[46] Patrz: Harald Welzer, Täter: Wie aus ganz normalen Menschen Massenmörder werden, Frankfurt nad Menem: S. Fischer, 2005 (wyd. polskie Sprawcy. Dlaczego zwykli ludzie dokonują masowych mordów, Warszawa, 2010).
[47] Patrz: Browning, Ordinary Men.
[48] Welzer, Täter, str.22.
[49] Thomas Kühne, Kameradschaft: Die Soldaten des nationalsozialistischen Krieges und das 20. Jahrhundert, Göttingen: Vandenhoeck & Ruprecht, 2006, str. 273.
[50] Więcej informacji można znaleźć w: Thomas Kühne, „Male Bonding and Shame Culture: Hitler’s Soldiers and the Moral Basis of Genocidal Warfare”, w: Ordinary People as Mass Murderers: Perpetrators in Comparative Perspectives, Olaf Szejnmann, Claus- Christian W. Jensen (red.), Nowy Jork: Palgrave Macmillan, 2008.
[51] Patrz na przykład: Sönke Neitzel i Harald Welzer, Soldaten: The Secret World of Transcripts of German POWs, Nowy Jork: Alfred A. Knopf, 2012 (wyd. polskie Żołnierze. Protokoły walk, zabijania i umierania, Warszawa, 2014).
[52] Christopher R. Browning, Collected Memories: Holocaust History and Postwar Testimony, Madison: University of Wisconsin Press, 2003, str. 11–12.
[53] Robert Coles, The Moral Life of Children, Boston: Houghton Mifflin, 1986, str. 16.