Problem politycznej jedności w Europie - Marek A. Cichocki - ebook

Problem politycznej jedności w Europie ebook

Marek A. Cichocki

0,0
30,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Marek Cichocki ma niezwykły słuch historyczny i ogromną erudycję filozoficzną. Dzisiejsze zawirowania wokół politycznej jedności Europy traktuje nie jako etap ostatecznego zjednoczenia kontynentu – nie jako naiwnie pojmowaną heglowską syntezę – ale jako kolejny epizod w nieustannej rywalizacji między dwiema wielkimi europejskimi tendencjami: uniwersalizacją i partykularyzacją. W niezwykle przekonujący sposób Cichocki ukazuje, jak powstanie i kryzys nowożytnego państwa wpłynęły na tworzenie ponadnarodowych politycznych „wielkich obszarów” w Europie, w wersjach zarówno racjonalnych, jak i przerażających. Takiej książki jeszcze w polskiej literaturze nie było: powinna być uważnie przestudiowana zarówno przez „euroentuzjastów”, jak i przez „eurosceptyków” – a nade wszystko przez tych, którym nie wystarczają uproszczone ideologiczne klisze.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 316

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Problem politycznej jedności w Europie

Marek A. Cichocki

War­sza­wa 2012

© Co­py­ri­ght by Pol­ski In­sty­tut Spraw Mię­dzy­na­ro­do­wych

War­sza­wa 2012

Re­dak­cja

Ma­ria Ko­nop­ka-Wi­chrow­ska

Gra­ży­na No­wo­cień-Mach

Ko­rek­ta

Ma­ria Ko­nop­ka-Wi­chrow­ska

Re­dak­cja tech­nicz­na i pro­jekt okład­ki

Do­ro­ta Do­łę­gow­ska

ISBN 978-83-62453-58-0

Pol­ski In­sty­tut Spraw Mię­dzy­na­ro­do­wych ul. Wa­rec­ka 1a, 00-950 War­sza­wa tel. (+48) 22 556 80 00, faks (+48) 22 556 80 99

e-mail: [email protected], www.pism.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Rozdział IRzut oka na problematykę

Jed­ność po­li­tycz­na jest przede wszyst­kim wiel­kim te­ma­tem roz­wa­żań fi­lo­zo­fii po­li­tycz­nej. Jed­nak w ni­niej­szej książ­ce cho­dzi o opi­sa­nie róż­nych aspek­tów zja­wi­ska wi­docz­ne­go w ca­łej eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii. Tym fe­no­me­nem są po­wra­ca­ją­ce pró­by stwo­rze­nia spój­nej szer­szej eu­ro­pej­skiej kon­struk­cji – eu­ro­pej­skie­go sys­te­mu. I cho­ciaż nie ucho­dzi mej uwa­gi naj­śwież­sze do­świad­cze­nie Unii Eu­ro­pej­skiej, przed­mio­tem tej ana­li­zy są hi­sto­rycz­ne for­my kształ­to­wa­nia się eu­ro­pej­skiej jed­no­ści: fe­de­ra­cyj­ne eks­pe­ry­men­ty an­tycz­nych Gre­ków, uni­wer­sa­li­stycz­na idea im­pe­rium chrze­ści­jań­skie­go, pań­stwo­wy po­rzą­dek eu­ro­pej­skie­go pra­wa pu­blicz­ne­go, kon­cep­cje wiel­kich eko­no­micz­nych ob­sza­rów, wresz­cie – nie­od­le­gła pró­ba kon­sty­tu­cjo­na­li­za­cji eu­ro­pej­skiej in­te­gra­cji.

Jak wi­dać, książ­ka ta jest opar­ta na pew­nym wy­bo­rze. Nie­któ­re przy­kła­dy bu­do­wa­nia w Eu­ro­pie po­li­tycz­nej wspól­no­ty zo­sta­ły w niej po­mi­nię­te lub tyl­ko wspo­mnia­ne, jak wło­skie re­pu­bli­ki, liga miast han­ze­atyc­kich, fe­de­ra­cja szwaj­car­skich kan­to­nów, na­po­le­oń­ski pro­jekt no­wo­cze­snej Eu­ro­py i od­po­wiedź nań w po­sta­ci uświę­co­ne­go po­rząd­ku wiel­kich po­tęg. Moim ce­lem nie jest więc przed­sta­wie­nie do­kład­nej hi­sto­rii pro­jek­tów, idei i prób zjed­no­cze­nia Eu­ro­py. Cho­dzi o po­sta­wie­nie pro­ble­mu: ja­kie ide­owe, spo­łecz­ne, po­li­tycz­ne lub re­li­gij­ne prze­słan­ki spra­wia­ją, że lu­dzie w Eu­ro­pie po­wra­ca­ją wciąż do kon­stru­owa­nia róż­nych form szer­szej jed­no­ści; ja­kie wy­twa­rza­ją przy tym struk­tu­ry praw­ne i spo­łecz­ne; czy ist­nie­je okre­ślo­na licz­ba moż­li­wych i da­ją­cych się prze­wi­dzieć me­cha­ni­zmów po­li­tycz­nych (jako moż­li­wo­ści, ale tak­że jako sta­łych ogra­ni­czeń); na ile w tym kon­stru­owa­niu kie­ru­ją się lo­gi­ką eks­pan­sji, do­mi­na­cji, zdo­by­wa­nia i utrzy­ma­nia wła­dzy, a na ile abs­trak­cyj­ny­mi (po­wiedz­my al­tru­istycz­ny­mi) za­ło­że­nia­mi do­ty­czą­cy­mi hi­sto­rii, ludz­kiej na­tu­ry czy spo­łecz­nych ocze­ki­wań (jak do­cze­sna hi­sto­ria zba­wie­nia, ludz­ka wo­jow­ni­czość lub na­dzie­ja po­ko­ju i do­bro­by­tu).

Mowa jest więc o spo­łecz­nym, po­li­tycz­nym, praw­nym, ide­owym (sfer tych w przy­pad­ku jed­no­ści nie da się od sie­bie tak po pro­stu od­dzie­lić) fe­no­me­nie. Okre­śle­nie jego róż­no­rod­nych cech jest, w moim prze­ko­na­niu, za­da­niem trud­nym, po­nie­waż kon­stru­owa­nie szer­szej po­li­tycz­nej jed­no­ści nie ma li­ne­ar­ne­go cha­rak­te­ru. Nie­mniej w taki wła­śnie spo­sób pró­bu­je się je przed­sta­wiać, przy­najm­niej jesz­cze do nie­daw­na, w ofi­cjal­nej nar­ra­cji UE, gdzie obec­ny sto­pień in­te­gra­cji jest de­fi­nio­wa­ny jako ko­niecz­ne uko­ro­no­wa­nie ca­łe­go eu­ro­pej­skie­go pro­ce­su hi­sto­rycz­ne­go. Uwa­żam ta­kie uję­cie za nie­po­ro­zu­mie­nie. Pró­by bu­do­wa­nia po­li­tycz­nej jed­no­ści w Eu­ro­pie po­ja­wia­ją się z więk­szą czy mniej­szą in­ten­syw­no­ścią w róż­nych okre­sach hi­sto­rii, po­zo­sta­jąc nie­ja­ko świa­tem sa­mym dla sie­bie – acz­kol­wiek nie­odi­zo­lo­wa­nym od tego, co przed i po nim. Ta­kie wła­śnie wy­bra­ne świa­ty sta­ram się w swej książ­ce opi­sać, z na­dzie­ja, że prze­ło­ży się to na wie­dzę o ca­ło­ści zja­wi­ska.

Pi­sząc o pro­ble­mie po­li­tycz­nej jed­no­ści w Eu­ro­pie, nie spo­sób abs­tra­ho­wać od wła­sne­go, współ­cze­sne­go kon­tek­stu, czy­li od państw na­ro­do­wych – naj­bar­dziej na­ma­cal­ne­go do­świad­cze­nia każ­de­go Eu­ro­pej­czy­ka. Prze­cież na­wet tak zwa­ni bez­pań­stwow­cy do­świad­cza­ją w Eu­ro­pie bez­po­śred­nio wszech­obec­no­ści pań­stwa, cho­ciaż­by pod po­sta­cią so­cjal­ne­go czy praw­ne­go wspar­cia lub też przez jego od­mo­wę. Każ­dy z nas jest za­nu­rzo­ny w rze­czy­wi­sto­ści swo­je­go pań­stwa na wie­lu po­zio­mach – przez sys­tem edu­ka­cji, pła­ce­nie po­dat­ków, prze­strze­ga­nie po­rząd­ku praw­ne­go. Mó­wie­nie o śmier­ci pań­stwa wy­da­je się za­tem moc­no przed­wcze­sne. Dla­te­go nie ma wąt­pli­wo­ści, że obec­ne kon­stru­owa­nie szer­szej po­li­tycz­nej jed­no­ści, ja­kim jest UE, musi być roz­pa­try­wa­ne w pań­stwo­wym kon­tek­ście, bo do nie­go przede wszyst­kim się od­no­si. To za­sad­ni­czo od­róż­nia re­flek­sję nad tym zja­wi­skiem od ana­li­zy in­nych, wcze­śniej­szych w hi­sto­rii przed­no­wo­żyt­nej, a więc na przy­kład w grec­kiej pro­to-Eu­ro­pie czy śre­dnio­wiecz­nej re­pu­bli­ca chri­stia­na. Nie ozna­cza to jed­nak, że w tam­tych cza­so­wo od­le­glej­szych przy­kła­dach nie znaj­dzie­my wie­lu ana­lo­gii i nie wy­cią­gnie­my z nich wnio­sków po­ży­tecz­nych z punk­tu wi­dze­nia obec­ne­go pro­ce­su in­te­gra­cji. Mamy prze­cież w przy­pad­ku Eu­ro­py do czy­nie­nia z pew­ną cią­gło­ścią mimo wszel­kich zmian. Wszech­obec­ność kon­tek­stu pań­stwa spra­wia, że zwią­zek z po­przed­ni­mi przy­kła­da­mi bu­do­wa­nia wspól­no­ty zo­sta­je cał­ko­wi­cie przy­sło­nię­ty, a pro­blem po­li­tycz­nej jed­no­ści w Eu­ro­pie spro­wa­dzo­ny do bez­owoc­nej dys­pu­ty, czy UE sta­nie się eu­ro­pej­skim su­per­pań­stwem, czy też prze­zwy­cię­ża­jąc sta­ry sys­tem pań­stwo­wy, prze­nie­sie nas do ja­kiejś po­po­li­tycz­nej rze­czy­wi­sto­ści ad­mi­ni­stra­cyj­ne­go za­rzą­dza­nia.

Dla­te­go zga­dzam się z ta­kim sta­no­wi­skiem, że UE nie jest: „pró­bą ze­rwa­nia z tra­dy­cyj­ną «nor­mal­ną» prak­ty­ką po­li­ty­ki (pań­stwo­wej), lecz ra­cjo­nal­ną od­po­wie­dzią na im­pli­ka­cje wy­ni­ka­ją­ce ze zmie­nia­ją­cej się na­tu­ry rzą­dze­nia. In­ny­mi sło­wy, może być ro­zu­mia­na jako pró­ba pod­ję­ta przez część państw, by roz­wią­zać pro­blem, jaki bie­rze się z ro­sną­cej ma­so­wo­ści oraz kom­plek­so­wo­ści po­li­ty­ki”1. Jed­no­cze­śnie nie moż­na tra­cić z oczu za­sad­ni­czej praw­dy o pań­stwie – że jest wy­two­rem hi­sto­rycz­nym i hi­sto­ria eu­ro­pej­ska z róż­ny­mi pró­ba­mi kon­stru­owa­nia szer­szej jed­no­ści to­czy­ła się, za­nim ono na­sta­ło, i praw­do­po­dob­nie bę­dzie się to­czyć nadal, je­śli na­wet, co moż­na­so­bie wy­obra­zić, w przy­szło­ści obec­ne for­my pań­stwo­we za­nik­ną. Nie da się ta­kiej per­spek­ty­wy ani prze­są­dzić, ani wy­klu­czyć.

Dzi­siej­sza jed­ność eu­ro­pej­ska – pod po­sta­cią UE – po­wsta­wa­ła za­sad­ni­czo w dia­lek­tycz­nym na­pię­ciu z fe­no­me­nem no­wo­cze­sne­go pań­stwa. Jak sta­ram się po­ka­zać w ostat­nim roz­dzia­le, jej uza­sad­nie­niem jest kon­sta­ta­cja, że for­mu­ła no­wo­cze­sne­go pań­stwa, któ­ra wy­kształ­ci­ła się osta­tecz­nie w XIX wie­ku, oka­za­ła się nie­wy­star­cza­ją­ca i wy­ma­ga przy­najm­niej grun­tow­ne­go uzu­peł­nie­nia, o ile nie cał­ko­wi­te­go za­stą­pie­nia. Rze­czy­wi­ście, w XIX wie­ku mamy do czy­nie­nia z osta­tecz­nym wy­kształ­ce­niem się spój­ne­go ze­sta­wu pod­sta­wo­wych ocze­ki­wań wo­bec pań­stwa na­ro­do­we­go (po co ono jest i ja­kie funk­cje ma speł­niać). Ten mo­del jest skut­kiem po­li­tycz­nej ra­cjo­na­li­za­cji, któ­ra roz­po­czę­ła się na do­bre na prze­ło­mie wie­ków XVI i XVII2, choć jej pierw­sze symp­to­my mo­że­my do­strzec już wcze­śniej, na­wet w wie­ku XIV. Siłę brał z prze­ko­na­nia, że pań­stwo jest naj­lep­szym „we­hi­ku­łem” roz­wo­ju, po­nie­waż po­tra­fi w stop­niu nie­do­stęp­nym wcze­śniej za­pew­nić swo­im miesz­kań­com (wszyst­ko jed­no – pod­da­nym, oby­wa­te­lom czy „du­szom”) pod­sta­wo­we „do­bra” pod po­sta­cią po­ko­ju (we­wnętrz­ne­go i ze­wnętrz­ne­go), bez­pie­czeń­stwa (praw­ne­go, po­li­cyj­ne­go, so­cjal­ne­go) oraz do­bro­by­tu (roz­wój han­dlu, go­spo­dar­ki, in­ten­syw­ne wy­ko­rzy­sta­nie za­so­bów na­tu­ral­nych i ludz­kich). Po­ja­wie­nie się przed I woj­ną świa­to­wą kon­cep­cji wiel­kich ob­sza­rów moż­na było jesz­cze wi­dzieć jako pró­bę we­wnątrz­eu­ro­pej­skiej eks­pan­sji państw szu­ka­ją­cych no­wych moż­li­wo­ści po­więk­sze­nia swo­ich za­so­bów oraz po­ten­cja­łu (jak w przy­pad­ku Na­uman­now­skiej „Mit­te­leu­ro­py”). Jed­nak po wo­jen­nej ka­ta­stro­fie co­raz czę­ściej wy­ra­ża­no utra­tę wia­ry w to, że pań­stwo może speł­nić wszyst­kie te ocze­ki­wa­nia, któ­re sfor­mu­ło­wa­no wo­bec nie­go w XIX stu­le­ciu w for­mie spój­nej pań­stwo­wej ide­olo­gii. Pań­stwa bo­wiem nie były w sta­nie nie tyl­ko stwo­rzyć trwa­łe­go ogól­no­eu­ro­pej­skie­go sys­te­mu bez­pie­czeń­stwa (przez całe stu­le­cie – po­cząw­szy od kon­gre­su wie­deń­skie­go), lecz tak­że za­spo­ko­ić po­trzeb po­ko­ju i do­bro­by­tu. To wła­śnie prze­ko­na­nie, że ja­kieś inne struk­tu­ry, kon­struk­cje, byty mu­szą za­stą­pić nie­wy­dol­ne pań­stwa w re­ali­zo­wa­niu pod­sta­wo­wych za­dań, sta­ło się we­dług Mar­ka Ma­zo­we­ra głów­nym im­pul­sem do zro­dze­nia się w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym szcze­gól­nej fa­scy­na­cji trze­ma głów­ny­mi ide­olo­gia­mi obie­cu­ją­cy­mi po­stęp, do­bro­byt i po­kój w no­wej for­mu­le no­wo­cze­sno­ści – li­be­ra­li­zmem, fa­szy­zmem oraz ko­mu­ni­zmem3. Wszyst­kie trzy po­słu­gi­wa­ły się po­ję­ciem szer­szej ogól­no­eu­ro­pej­skiej jed­no­ści, któ­ra mia­ła osta­tecz­nie zre­la­ty­wi­zo­wać, a w efek­cie znieść nie­wy­dol­ne for­my pań­stwa. Jed­nak ży­wot tych no­wych ide­olo­gii nie oka­zał się aż tak dłu­gi: li­be­ra­lizm mię­dzy­wo­jen­ny po­niósł po­raż­kę, kie­dy się oka­za­ło, że ro­sną­ca go­spo­dar­cza współ­za­leż­ność wca­le nie ge­ne­ru­je­bez­pie­czeń­stwa i do­bro­by­tu, za to może być źró­dłem gi­gan­tycz­ne­go świa­to­we­go kry­zy­su; fa­szyzm, któ­ry w la­tach dwu­dzie­stych mógł ucho­dzić jesz­cze za no­wo­cze­sną ideę, skom­pro­mi­to­wał się wkrót­ce, pro­wa­dząc do woj­ny, to­ta­li­ta­ry­zmu i lu­do­bój­stwa. Nie in­a­czej sta­ło się z trze­cią ide­olo­gią, ko­mu­ni­zmem, cho­ciaż jesz­cze dłu­go po II woj­nie świa­to­wej, aż do roz­pa­du Związ­ku Ra­dziec­kie­go wy­da­wa­ło się, że nie tra­ci on na atrak­cyj­no­ści.

Ana­li­za no­wo­cze­sne­go, spój­ne­go mo­de­lu ocze­ki­wań wo­bec pań­stwa zwią­za­nych z jego funk­cją (po­kój, do­bro­byt, bez­pie­czeń­stwo), jego apo­geum w po­sta­ci no­wo­cze­sne­go pań­stwa na­ro­do­we­go, po­tem jego upad­ku – nie jest jed­nak wy­star­cza­ją­ca, by zro­zu­mieć le­piej fe­no­men two­rze­nia szer­szych po­li­tycz­nych jed­no­ści. Pro­blem nie po­le­ga bo­wiem wy­łącz­nie na funk­cjo­nal­nej wy­dol­no­ści lub nie­wy­dol­no­ści struk­tur w sto­sun­ku do for­mu­ło­wa­nych wo­bec nich ocze­ki­wań za­spo­ka­ja­nia ży­cio­wych po­trzeb. Be­ne­dict An­der­son w pra­cy na te­mat wspól­not na­ro­do­wych jako wspól­not skon­stru­owa­nych zwra­ca uwa­gę na eg­zy­sten­cjal­ny wy­miar jed­no­ści po­li­tycz­nej4. Jego zda­niem suk­ces na­cjo­na­li­zmu oraz pań­stwa na­ro­do­we­go wy­ni­kał nie tyl­ko z funk­cjo­nal­nych ko­rzy­ści, lecz tak­że, o ile nie przede wszyst­kim, z tego, że po­tra­fi­ły udzie­lić jed­no­st­ce sen­sow­nej od­po­wie­dzi na naj­bar­dziej nur­tu­ją­ce ją eg­zy­sten­cjal­ne py­ta­nia – o śmierć i prze­mi­ja­nie. Zda­niem An­der­so­na klę­ska mark­si­zmu oraz li­be­ra­li­zmu w XX wie­ku (nie­ste­ty, nic nie mówi w tym kon­tek­ście o fa­szy­zmie, praw­do­po­dob­nie za­kła­da­jąc jego cał­ko­wi­tą kom­pro­mi­ta­cję) ma swo­je źró­dło nie tyl­ko w uświa­do­mie­niu so­bie ich dys­funk­cjo­nal­no­ści, ale i w tym, że nie da­wa­ły sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cej od­po­wie­dzi w za­kre­sie naj­bar­dziej fun­da­men­tal­nej tro­ski eg­zy­sten­cjal­nej czło­wie­ka: jaki ma sens to, co ro­bię, wo­bec nie­unik­nio­nej śmier­ci, i co po tym, jak umrę? Na­cjo­na­lizm i pań­stwo na­ro­do­we zna­la­zły od­po­wiedź w ze­sta­wie mi­tów, in­sty­tu­cji oraz re­guł, skła­da­ją­cych się na kom­plek­so­wą na­ro­do­wo-pań­stwo­wą toż­sa­mość. Ta toż­sa­mość po­mo­gła wyjść poza ho­ry­zont jed­nost­ko­wej śmier­ci, poza świat oso­by ludz­kiej za­mknię­tej w gra­ni­cach swe­go jed­nost­ko­we­go ży­cia, i wpro­wa­dzi­ły pe­wien ład w ob­szar jej pod­sta­wo­wych, eg­zy­sten­cjal­nych lę­ków wy­wo­ła­nych nie­uchron­nym. Po­dob­ny punkt wi­dze­nia na spra­wę, choć wy­ar­ty­ku­ło­wa­ny in­a­czej, znaj­dzie­my, moim zda­niem, w teo­rii ori­gi­na­li­ty and be­lon­gin­gness J.H.H. We­ile­ra.

Po­dob­nie roz­wią­za­nie pro­ble­mu śmier­tel­no­ści za­ofe­ro­wa­ły w pro­to-Eu­ro­pie po­lis i re­pu­bli­ka, rzym­ski im­pe­ria­lizm – pax Au­gu­sta, a w Eu­ro­pie chrze­ści­jań­skie im­pe­rium śre­dnio­wiecz­ne oraz ab­so­lu­ty­stycz­ny su­we­re­nizm.

For­mo­wa­nie po­li­tycz­nej wspól­no­ty nie jest więc wy­łącz­nie po­trze­bą wy­ni­ka­ją­cą z uświa­do­mie­nia so­bie oraz z bez­po­śred­nie­go do­świad­cze­nia­dys­funk­cjo­nal­no­ści ist­nie­ją­cych struk­tur, wią­że się bo­wiem tak­że ze zdol­no­ścią bu­do­wa­nia toż­sa­mo­ści wpro­wa­dza­ją­cych ład w sfe­rę eg­zy­sten­cjal­nej tro­ski lu­dzi. W przy­pad­ku współ­cze­sne­go do­świad­cze­nia in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej pro­blem ta­kiej zdol­no­ści po­ja­wił się z całą wy­ra­zi­sto­ścią pod­czas de­ba­ty nad eu­ro­pej­skim kon­sty­tu­cjo­na­li­zmem w la­tach 2002-2007. Wów­czas na po­waż­nie pod­ję­to kwe­stię tak wspól­nej eu­ro­pej­skiej prze­szło­ści, jak i wspól­ne­go eu­ro­pej­skie­go prze­zna­cze­nia. Dla­te­go od in­ter­pre­ta­cji tego wła­śnie przy­pad­ku za­czy­nam swe roz­wa­ża­nia.

Toż­sa­mość, na któ­rej po­wsta­je szer­sza kon­struk­cja po­li­tycz­nej jed­no­ści, moż­na trak­to­wać jako efekt pro­ce­su spo­łecz­nej dys­kur­syw­no­ści, zgod­nie z za­ło­że­nia­mi „spo­łecz­ne­go kon­struk­ty­wi­zmu”5. Szer­sza jed­ność (po­dob­nie jak ta w węż­szym zna­cze­niu: po­lis, re­pu­bli­ki, pań­stwa, na­ro­du) jest tu przede wszyst­kim spo­łecz­nym zja­wi­skiem, dys­kur­syw­ną kon­struk­cją spo­łecz­ną. Roz­pa­try­wa­nie spra­wy z ta­kie­go punk­tu wi­dze­nia ma istot­ną za­le­tę: po­ma­ga zro­zu­mieć spo­łecz­ną i dys­kur­syw­ną na­tu­rę po­li­tycz­nych kon­struk­cji jed­no­ści, uświa­da­mia ich przy­god­ny cha­rak­ter, nie­za­leż­nie od uza­sad­nień wy­ra­ża­nych w ję­zy­ku on­to­lo­gii. Dana idea jed­no­ści musi stać się przed­mio­tem uda­ne­go pro­ce­su dys­kur­syw­no­ści, aby mo­gła wy­wo­łać po­li­tycz­ne, in­sty­tu­cjo­nal­ne lub praw­ne skut­ki. Jest to za­pew­ne słusz­ny punkt wi­dze­nia, ale nie je­dy­ny i nie­wy­star­cza­ją­cy. Spo­łecz­na dys­kur­syw­ność nie jest na pew­no wszech­moc­na w kre­owa­niu ludz­kiej rze­czy­wi­sto­ści. Nie mniej waż­ne są siła bez­wła­du, przy­wią­za­nie do utar­tych form za­cho­wań i roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów, dzia­ła­nie przy­pad­ku (śle­py los) czy skłon­ność do emo­cjo­nal­nych, nie­za­pla­no­wa­nych re­ak­cji. Dla­te­go przy ca­łym uzna­niu dla roli spo­łecz­nej dys­kur­syw­no­ści oraz jej ra­cjo­na­li­zu­ją­ce­go re­zul­ta­tu, wy­da­je się bar­dziej praw­do­po­dob­ne, że kon­struk­cje po­li­tycz­nej jed­no­ści, nie wy­łą­cza­jąc tej obec­nej, są „efek­tem wie­lu, wy­so­ce kon­tyn­gent­nych, hi­sto­rycz­nych zda­rzeń”6. Spra­wie tej dużo miej­sca po­świę­cam w czwar­tym roz­dzia­le książ­ki. To do­pie­ro sy­ner­gia wie­lu kon­tyn­gent­nych zja­wisk, plus spo­łecz­na dys­kur­syw­ność, idea jed­no­ści oraz do­świad­cze­nie nie­wy­dol­no­ści tra­dy­cyj­nych struk­tur wo­bec do­brze uświa­do­mio­nych ocze­ki­wań (kry­zys) pro­wa­dzą do kon­kre­ty­za­cji no­we­go sys­te­mu.

Uzna­je się, że tak zwa­na de­kla­ra­cja Schu­ma­na z 1950 roku sta­no­wi po­czą­tek obec­nej in­te­gra­cji w Eu­ro­pie. Do­ku­ment ten roz­po­czy­na się od cha­rak­te­ry­stycz­ne­go zda­nia: „Rząd fran­cu­ski pro­po­nu­je…”. W świe­tle pro­ble­ma­ty­ki mo­jej książ­ki sta­je się ja­sne, że jak­kol­wiek pro­po­zy­cja lub po­sta­no­wie­nie rzą­du nie mu­szą być po­zba­wio­ne zna­cze­nia, to jed­nak sta­now­czo nie wy­star­czą, by spo­wo­do­wać urze­czy­wist­nie­nie się szer­szej struk­tu­ry jed­no­ści.

Rozdział IIPoszukiwanie wspólnoty losu

Przy­ję­cie trak­ta­tu z Ma­astricht, usta­no­wie­nie Unii Eu­ro­pej­skiej, wresz­cie zjed­no­cze­nie Nie­miec zbie­gły się w cza­sie z roz­pa­dem Związ­ku Ra­dziec­kie­go i ca­łe­go blo­ku wschod­nie­go. Każ­de z tych wy­da­rzeń moż­na roz­pa­try­wać osob­no jako od­dziel­ne hi­sto­rie – ich sku­mu­lo­wa­nie się jed­nak w jed­nym cza­sie wy­zwo­li­ło cał­kiem nową dy­na­mi­kę w Eu­ro­pie. W jej kon­se­kwen­cji do­szło do roz­sze­rze­nia NATO i UE, a tak­że po­ja­wie­nia się za­sad­ni­czych róż­nic mię­dzy Eu­ro­pą (przy­najm­niej jej czę­ścią) a USA. Jed­nym z po­waż­nych skut­ków no­wej dy­na­mi­ki było tak­że uru­cho­mie­nie pro­ce­su ko­lej­nych trak­ta­to­wych re­form UE, uza­sad­nia­nych w róż­ny spo­sób: raz ko­niecz­no­ścią funk­cjo­nal­ne­go uspraw­nie­nia me­cha­ni­zmów i in­sty­tu­cji, raz po­li­tycz­nym i eko­no­micz­nym im­pe­ra­ty­wem po­głę­bia­nia in­te­gra­cji lub po­trze­bą przy­go­to­wa­nia się do ko­lej­nych eta­pów roz­sze­rza­nia Unii, in­nym znów ra­zem am­bi­cją ode­gra­nia ja­kiejś szcze­gól­nej roli w świe­cie. Pro­ces ten, na któ­ry skła­da­ją się ko­lej­ne zmia­ny sys­te­mu trak­ta­to­we­go, na­zwa­no z cza­sem wprost kon­sty­tu­cjo­na­li­za­cją UE. Naj­więk­sze na­si­le­nie tego pro­ce­su przy­pa­da na lata 2002-2004 – okres prac Kon­wen­tu Eu­ro­pej­skie­go nad trak­ta­tem kon­sty­tu­cyj­nym dla UE, a po­tem jego pod­pi­sa­nia przez pań­stwa człon­kow­skie. Trak­tat zo­stał od­rzu­co­ny w ra­ty­fi­ka­cji (we Fran­cji i Ho­lan­dii), ale samo jego po­wsta­nie, a tak­że spo­sób, w jaki był wy­pra­co­wy­wa­ny, świad­czą o prze­ło­mie w kry­sta­li­zo­wa­niu się wi­do­ków na ści­ślej­szą po­li­tycz­ną jed­ność w Eu­ro­pie, któ­ra mo­gła­by stop­nio­wo ewo­lu­ować, po­dob­nie jak kie­dyś sta­ny Ame­ry­ki Pół­noc­nej. Sami twór­cy oraz zwo­len­ni­cy trak­ta­tu kon­sty­tu­cyj­ne­go sta­ra­li się taką in­ter­pre­ta­cję pod­trzy­my­wać, a na­wet w niej utwier­dzać. Po­ja­wie­nie się idei „kon­sty­tu­cjo­na­li­za­cji” UE, nie­za­leż­nie od tego, czy fak­tycz­nie znaj­do­wa­ła ona od­zwier­cie­dle­nie w kon­kret­nych zmia­nach trak­ta­tów, siłą rze­czy ro­dzi­ło py­ta­nie o wspól­ną toż­sa­mość, któ­ra mia­ła­by sta­no­wić pod­sta­wę ca­łe­go pro­ce­su. W ni­niej­szym roz­dzia­le chcę przed­sta­wić kry­tycz­ną in­ter­pre­ta­cję klu­czo­wych, moim zda­niem, wąt­ków tej toż­sa­mo­ścio­wej dys­ku­sji, któ­re będą waż­ne dla dal­sze­go wy­wo­du książ­ki.

Przez kon­sty­tu­cjo­na­li­za­cję do toż­sa­mo­ści

Każ­dy pro­jekt ustro­jo­wy po­szu­ku­je wła­sne­go hi­sto­rycz­ne­go uza­sad­nie­nia, swo­jej mi­to­lo­gii. Nie in­a­czej jest w przy­pad­ku do­tych­cza­so­wych po­stę­pów pro­jek­tu in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej. Do­mi­nu­ją­cy do­tąd w Unii Eu­ro­pej­skiej mo­del po­li­tycz­no-praw­ny, któ­ry miał być utrwa­lo­ny dzię­ki trak­ta­to­wi kon­sty­tu­cyj­ne­mu, tak­że od­wo­łu­je się do okre­ślo­nych hi­sto­rycz­nych uza­sad­nień i mo­de­li in­ter­pre­ta­cyj­nych. Bez­pow­rot­nie mi­nę­ły więc cza­sy, kie­dy Wal­ter Hal­l­ste­in, pierw­szy szef Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej, szczy­cił się tym, że Wspól­no­ta Eu­ro­pej­ska nie ma swo­jej mi­to­lo­gii: „Wspól­no­ta Eu­ro­pej­ska nie ma żad­nych sym­bo­li, nie ma fla­gi ani hym­nu, nie or­ga­ni­zu­je pa­rad ani nie jest rzą­dzo­na przez ja­kie­goś su­we­re­na. Nie po­słu­gu­je się żad­ny­mi środ­ka­mi in­te­gra­cji, któ­re prze­ma­wia­ły­by do na­szych zmy­słów – oczu czy słu­chu. Jest to zgod­ne z cha­rak­te­rem na­szej wspól­no­ty, po­zba­wio­nej pa­to­su cięż­kiej pra­cy, na­sze­go od­da­nia tech­ni­ce i tech­no­kra­cji. Sto­imy na grun­cie ro­zu­mu, a nie emo­cji, na­szą siłą jest wie­dza, a nie mit, na­szą bro­nią jest dys­ku­sja, a nie speł­nia­nie pra­gnień i za­chcia­nek”7. Dzi­siaj wy­po­wie­dzi po­li­ty­ków w kra­jach Unii Eu­ro­pej­skiej, szcze­gól­nie w dys­ku­sji o eu­ro­pej­skiej kon­sty­tu­cji, peł­ne są sym­bo­li, wiel­kich słów i hi­sto­rycz­nych od­nie­sień. Wy­da­je się też, że emo­cje tak­że daw­no wzię­ły górę nad chłod­ną kal­ku­la­cją. Ar­gu­men­ty hi­sto­rycz­ne uza­sad­nia­ją­ce do­tych­cza­so­wy mo­del in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej ewi­dent­nie są w ce­nie, cze­go wy­ra­zem sta­ła się pre­am­bu­ła do trak­ta­tu kon­sty­tu­cyj­ne­go, w któ­rej mowa jest i o wspól­no­cie losu, i o wspól­nych do­świad­cze­niach hi­sto­rycz­nych jako pod­sta­wie łą­czą­cej nie tyl­ko kra­je Unii Eu­ro­pej­skiej, ale też ich miesz­kań­ców. Ob­ser­wu­jąc de­ba­ty na te­mat in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej w ostat­nich kil­ku­na­stu la­tach, moż­na dojść do wnio­sku, że pro­ces kon­stru­owa­nia wspól­nej hi­sto­rii za­cho­dzi tak­że w dzie­dzi­nie, w któ­rej naj­mniej do­tąd się tego spo­dzie­wa­no, mia­no­wi­cie obej­mu­je in­te­gra­cję eu­ro­pej­ską i Unię Eu­ro­pej­ską. In­stru­men­ta­li­za­cja prze­szło­ści w celu le­gi­ty­mi­za­cji i ce­men­to­wa­nia wspól­no­ty nie do­ty­czy więc tyl­ko państw na­ro­do­wych. W swej krót­kiej 50-let­niej hi­sto­rii „po­na­ro­do­wa Eu­ro­pa” do­star­cza wie­lu cie­ka­wych przy­kła­dów two­rze­nia wy­obra­żo­nej wspól­no­ty, by po­słu­żyć się po­ję­ciem uku­tym przez Be­ne­dic­ta An­der­so­na8.

Nie jest przy­pad­kiem, że pro­jekt kon­sty­tu­cjo­na­li­za­cji Unii Eu­ro­pej­skiej zbie­ga się w cza­sie z wy­raź­nym wzmo­że­niem de­ba­ty o wspól­nej eu­ro­pej­skiej toż­sa­mo­ści jako wspól­no­cie losu – za­rów­no w per­spek­ty­wie prze­szło­ści, jak i przy­szło­ści. Wspól­no­ta losu jest w isto­cie wspól­no­tą tego, co było i co bę­dzie. Die­ter Grimm w tek­ście o in­te­gra­cyj­nej roli kon­sty­tu­cji zwra­ca uwa­gę na jej szcze­gól­ną funk­cję, jaka może się po­ja­wić: two­rze­nia wspól­nej­toż­sa­mo­ści9. Z tej per­spek­ty­wy kon­sty­tu­cja prze­sta­je być tyl­ko do­ku­men­tem po­li­tycz­no-praw­nym, po­rząd­ku­ją­cym i nor­ma­tyw­nym, a sta­je się in­stru­men­tem kre­owa­nia no­wej rze­czy­wi­sto­ści, znacz­nie wy­kra­cza­jąc poza czy­sto re­gu­la­tyw­ne funk­cje. Hi­sto­ria i losy kon­sty­tu­cji ame­ry­kań­skiej sta­no­wią eg­zem­pli­fi­ka­cję ta­kiej su­per­in­te­gra­cyj­nej funk­cji. „Ocze­ku­je się – stwier­dza Grimm – że kon­sty­tu­cja rze­czy­wi­ście zjed­no­czy spo­łe­czeń­stwo, któ­re kon­sty­tu­uje jako zwią­zek wła­dzy – i to po­nad ist­nie­ją­cy­mi sprzecz­no­ścia­mi po­glą­dów i in­te­re­sów. Ma za­pew­nić pod­sta­wo­wy kon­sens, bez któ­re­go spój­ność spo­łe­czeń­stwa wy­da­je się nie­moż­li­wa. Je­że­li się to uda, spo­łe­czeń­stwo może na­wet czer­pać z kon­sty­tu­cji swo­ją toż­sa­mość. Kon­sty­tu­cja sta­je się wte­dy do­ku­men­tem, w któ­rym od­naj­du­je ono swo­je pod­sta­wo­we prze­ko­na­nia i aspi­ra­cje. Wła­śnie to mamy na my­śli, kie­dy przy­pi­su­je­my jej oprócz funk­cji praw­nej rów­nież funk­cję in­te­gru­ją­cą”10.

Pro­jekt kon­sty­tu­cji dla Eu­ro­py wy­zwo­lił więc wiel­kie am­bi­cje nie tyl­ko re­for­ma­tor­skie i po­li­tycz­ne, ale tak­że two­rze­nia wspól­nej eu­ro­pej­skiej toż­sa­mo­ści, któ­rej pod­sta­wą jest kon­sens mię­dzy war­to­ścia­mi a hi­sto­rycz­ny­mi nar­ra­cja­mi. Mię­dzy jed­nym i dru­gim ist­nie­je oczy­wi­ste sprzę­że­nie zwrot­ne. A prze­cież Unia nie jest ani pań­stwem, ani na­ro­dem w zna­cze­niu czy to po­li­tycz­nym, czy et­nicz­nym, co czy­ni bu­do­wę wspól­nej toż­sa­mo­ści, szcze­gól­nie w war­stwie hi­sto­rycz­nej nar­ra­cji, dwu­znacz­ną. Moż­na bez więk­szych wa­hań przy­jąć tezę, że Unia jest wspól­no­tą praw­ną, czy bar­dziej pre­cy­zyj­nie rzecz uj­mu­jąc, za J.H.H. We­ile­rem: Unia jest wspól­nym sys­te­mem kon­sty­tu­cyj­nym. Z punk­tu wi­dze­nia tra­dy­cyj­ne­go, XIX-wiecz­ne­go kon­sty­tu­cjo­na­li­zmu przy­pad­kiem dość szcze­gól­nym, jest bo­wiem sys­te­mem kon­sty­tu­cyj­nym bez pań­stwa11. Jest tak­że, idąc dro­gą wy­zna­czo­ną przez Si­mo­na Hixa, sys­te­mem po­li­tycz­nym, na któ­ry skła­da­ją się pań­stwa człon­kow­skie oraz ich oby­wa­te­le (to tu­taj re­ali­zo­wa­na jest po­li­ty­ka), unij­ne struk­tu­ry za­rzą­dza­nia i po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji co do sys­te­mu jako ca­ło­ści, wresz­cie po­li­ty­ki re­ali­zo­wa­ne w lo­gi­ce mię­dzy­rzą­do­wej lub wspól­no­to­wej12. Tak­że i w tym przy­pad­ku Unia trak­to­wa­na jest jako pew­ne no­vum, gdyż zgod­nie z kla­sycz­nym uję­ciem sys­tem po­li­tycz­ny funk­cjo­nu­je tyl­ko w ra­mach pań­stwa. Unia tej pod­sta­wo­wej ce­chy, jaką jest wła­dza pań­stwo­wa, na przy­kład w ro­zu­mie­niu de­fi­ni­cji Maxa We­be­ra, a więc jako le­gi­ty­mi­zo­wa­ny mo­no­pol sto­so­wa­nia przy­mu­su, nie ma. Jest ona nie­pań­stwo­wym sys­te­mem kon­sty­tu­cyj­no-po­li­tycz­nym, któ­ry przez dłu­gi czas urze­czy­wist­niał się przede wszyst­kim we wspól­nym ryn­ku we­wnętrz­nym.

Być może fak­tycz­nie moż­li­we jest więc ist­nie­nie sys­te­mu kon­sty­tu­cyj­ne­go i po­li­tycz­ne­go bez pań­stwa. Je­że­li jed­nak ocze­ki­wać bę­dzie­my po unij­nym sys­te­mie funk­cji in­te­gra­cyj­nej, to zgod­nie z opi­sem Grim­ma nie­uchron­ny sta­nie się ro­sną­cy na­cisk na stwo­rze­nie ujed­no­li­co­nej nar­ra­cji o war­to­ściach oraz prze­szło­ści.

Unia bu­du­je swo­je ofi­cjal­ne hi­sto­rycz­ne uza­sad­nie­nie, swo­ją urzę­do­wą i pu­blicz­ną mi­to­lo­gię, kon­stru­uje wła­sną po­li­ty­kę hi­sto­rycz­ną. Fa­bri­ce La­rat na­zy­wa ten fe­no­men mia­nem acqu­is hi­sto­ri­que com­mu­nau­ta­ire, na któ­ry skła­da się ze­spół pod­sta­wo­wych war­to­ści, norm i prze­ko­nań, uzy­ska­ny ze wspól­nych hi­sto­rycz­nych do­świad­czeń. Na pod­sta­wie tych norm i prze­ko­nań Unia sta­ra się oce­niać i re­gu­lo­wać nie­któ­re po­li­tycz­ne za­cho­wa­nia (a cza­sa­mi wręcz nimi kie­ro­wać) państw człon­kow­skich wo­bec sie­bie oraz wo­bec państw trze­cich. „In­a­czej niż w przy­pad­ku ca­łe­go unij­ne­go sys­te­mu pra­wa i le­gi­sla­cji, uję­te­go w acqu­is com­mu­nau­ta­ire Unii Eu­ro­pej­skiej, głów­ne za­sa­dy acqu­is hi­sto­ri­que nie za­wie­ra­ją same w so­bie żad­nej praw­nej nor­my i trud­no by­ło­by eg­ze­kwo­wać je przed Eu­ro­pej­skim Try­bu­na­łem Spra­wie­dli­wo­ści. A jed­nak, po­dob­nie jak w przy­pad­ku acqu­is com­mu­nau­ta­ire, pań­stwa aspi­ru­ją­ce do człon­ko­stwa w Unii mu­szą (na­wet je­śli głów­nie w sen­sie mo­ral­nym, a nie le­gal­nym) za­ak­cep­to­wać za­sa­dy acqu­is hi­sto­ri­que”13.

Dla hi­sto­rycz­nej ety­mo­lo­gii do­tych­cza­so­we­go mo­de­lu in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej oraz pod­kre­śle­nia hi­sto­rycz­nej i ak­sjo­lo­gicz­nej cią­gło­ści ko­lej­nych ure­gu­lo­wań trak­ta­to­wych (od trak­ta­tu pa­ry­skie­go po trak­tat kon­sty­tu­cyj­ny) de­kla­ra­cja Ro­ber­ta Schu­ma­na z 9 maja 1950 roku jest czymś w ro­dza­ju tek­stu za­ło­ży­ciel­skie­go. Za­war­te są w niej pod­sta­wo­we war­to­ści, na któ­rych mia­ła być bu­do­wa­na eu­ro­pej­ska in­te­gra­cja: po­jed­na­nie fran­cu­sko-nie­miec­kie, po­kój, sta­bi­li­za­cja, wzrost eko­no­micz­ny. Sam au­tor de­kla­ra­cji tak przed­sta­wia swo­je mo­ty­wy: „Nie da się ukryć, że in­te­gra­cja Eu­ro­py jest ogrom­nym i trud­nym dzie­łem, któ­re­go do­tych­czas nie pró­bo­wa­no pod­jąć. Wy­ma­ga ono cał­ko­wi­tej zmia­ny sto­sun­ków mię­dzy pań­stwa­mi eu­ro­pej­ski­mi, a w szcze­gól­no­ści mię­dzy Fran­cją i Niem­ca­mi. (…) To nowe na­sta­wie­nie le­gło u pod­staw de­kla­ra­cji z 9 maja 1950 roku. Z po­li­tycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia Fran­cja – bo o nią przede wszyst­kim cho­dzi – mu­sia­ła prze­zwy­cię­żyć swo­je bo­le­sne wspo­mnie­nia. Do niej na­le­ża­ło pod­ję­cie ini­cja­ty­wy, za­ma­ni­fe­sto­wa­nie wo­bec swo­je­go są­sia­da woli za­ufa­nia mu nie po­zor­ną lub wa­run­ko­wą de­kla­ra­cją, lecz kon­kret­ną pro­po­zy­cją sta­łej współ­pra­cy. (…) Tra­dy­cyj­na ry­wa­li­za­cja i nie­uf­ność zo­sta­ły w ten spo­sób za­stą­pio­ne so­li­dar­no­ścią w in­te­re­sach, któ­ra spo­wo­du­je znik­nię­cie spraw spor­nych, wy­da­ją­cych się nie do roz­wią­za­nia. (…) Kie­dy po woj­nie sfor­mu­ło­wa­li­śmy i przed­sta­wi­li­śmy pierw­sze wy­tycz­ne po­li­ty­ki eu­ro­pej­skiej, ci wszy­scy, któ­rzy w tym uczest­ni­czy­li, byli prze­ko­na­ni, że po­ro­zu­mie­nie i współ­pra­ca mię­dzy Niem­ca­mi a Fran­cją są dla Eu­ro­py na­czel­nym pro­ble­mem, że bez Nie­miec, po­dob­nie jak bez Fran­cji, nie­moż­li­we by­ło­by­bu­do­wa­nie Eu­ro­py”14. Ale sam akt po­li­tycz­nej re­kon­cy­lia­cji Fran­cji z Niem­ca­mi daje naj­czę­ściej pod­sta­wę do znacz­nie szer­szej in­ter­pre­ta­cji de­kla­ra­cji Schu­ma­na jako po­cząt­ku no­wej fi­lo­zo­fii umoż­li­wia­ją­cej in­te­gra­cję eu­ro­pej­ską. „De­kla­ra­cja Schu­ma­na mo­gła­by być in­ter­pre­to­wa­na jako szcze­gól­ny mo­ment w hi­sto­rii świa­ta – prze­zwy­cię­że­nia tra­dy­cyj­nej kon­cep­cji pań­stwa na­ro­do­we­go i po­now­ne­go zdo­by­cia przez Eu­ro­pę przy­wód­czej po­zy­cji w ewo­lu­cji du­cha dzie­jów”15. O sile tego sym­bo­lu świad­czyć mogą for­my jego ce­le­bra­cji pod­czas or­ga­ni­zo­wa­ne­go w róż­nych pań­stwach człon­kow­skich tak zwa­ne­go Dnia Eu­ro­py 9 maja. Jego oczy­wi­stość wy­raź­nie jed­nak słab­nie w świe­tle roz­sze­rze­nia Unii Eu­ro­pej­skiej i przy­ję­cia no­wych człon­ków z Eu­ro­py Środ­ko­wo-Wschod­niej. Dla tych no­wych państw człon­kow­skich, wno­szą­cych do Unii wła­sne do­świad­cze­nia hi­sto­rycz­ne, prze­ko­na­nie, że ideę jed­no­czą­cej się i po­ko­jo­wej Eu­ro­py moż­na spro­wa­dzić do jed­ne­go, szcze­gól­ne­go przy­pad­ku fran­cu­sko-nie­miec­kie­go po­jed­na­nia po woj­nie, musi ja­wić się jako pro­wo­ku­ją­cy par­ty­ku­la­ryzm i pa­ter­na­lizm, wy­ni­ka­ją­ce z po­czu­cia wyż­szo­ści i obiek­tyw­nie cał­ko­wi­cie nie­upraw­nio­ne uprasz­cza­nie eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii w imię po­li­tycz­nej do­mi­na­cji. „De­kla­ra­cja Schu­ma­na nie musi być wca­le od­bie­ra­na jako wspól­ny, eu­ro­pej­ski fun­da­ment, ale jako uni­la­te­ral­ny akt fran­cu­skiej po­li­ty­ki, wy­kal­ku­lo­wa­ny w imię par­ty­ku­lar­nych ce­lów, a nie jako wy­raz wszech­ogar­nia­ją­cej woli Eu­ro­pej­czy­ków. Ob­cho­dy dnia Eu­ro­py mogą więc być trak­to­wa­ne jako pry­mat fran­cu­skiej dy­plo­ma­cji i nie­po­trzeb­nie ro­dzić re­sen­ty­men­ty”16.

Pro­blem po­le­ga jed­nak na tym, że wie­le ele­men­tów skła­da­ją­cych się na ofi­cjal­nie ak­cep­to­wa­ną do­tąd mi­to­lo­gię in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej jest wy­ni­kiem po­dob­nych uprosz­czeń i uogól­nień, któ­rych ana­chro­nicz­ność bądź po pro­stu nie­ade­kwat­ność zo­sta­je od­kry­ta m.in. przez roz­sze­rze­nie Unii Eu­ro­pej­skiej o kra­je Eu­ro­py Środ­ko­wo-Wschod­niej.

Po­kój west­fal­ski

Jed­nym z naj­czę­ściej wy­ko­rzy­sty­wa­nych mo­de­li uza­sad­nia­nia in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej przez od­nie­sie­nie do hi­sto­rii jest teza o przed­no­wo­cze­snej, no­wo­cze­snej i po­no­wo­cze­snej Eu­ro­pie. Po­kój west­fal­ski, któ­ry za­koń­czył okres krwa­wych wo­jen re­li­gij­nych w XVII wie­ku w Eu­ro­pie, czę­sto po­strze­ga­ny jest dzi­siaj jako pierw­szy krok na dro­dze do zbu­do­wa­nia in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej w dru­giej po­ło­wie XX wie­ku. Z tej per­spek­ty­wy czas mię­dzy woj­ną trzy­dzie­sto­let­nią a dzi­siej­szą Unią Eu­ro­pej­ską przed­sta­wia się jako przej­rzy­sty, lo­gicz­ny pro­ces, pro­wa­dzą­cy od przed­no­wo­cze­snej Eu­ro­py opar­tej na chrze­ści­jań­stwie i teo­lo­gii przez no­wo­żyt­ną kon­cep­cję pań­stwa su­we­ren­ne­go, z wy­raź­nie okre­ślo­nym cen­trum spra­wo­wa­nia wła­dzy i za­kre­ślo­ny­mi gra­ni­ca­mi pań­stwo­we­go te­ry­to­rium, do obec­nej in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej jako no­wo­cze­snej kon­cep­cji po­su­we­ren­nej i po­na­ro­do­wej or­ga­ni­za­cji, któ­ra roz­cią­ga się po­nad te­ry­to­rial­ne, pań­stwo­we gra­ni­ce usta­lo­ne do­tych­czas w Eu­ro­pie17.

W rze­czy­wi­sto­ści od­wo­ły­wa­nie się do po­ko­ju west­fal­skie­go w dzi­siej­szych de­ba­tach nad eu­ro­pej­ską toż­sa­mo­ścią kry­je w so­bie róż­ne, nie za­wsze da­ją­ce się po­go­dzić mo­ty­wy. Jest on in­ter­pre­to­wa­ny jako wy­da­rze­nie, któ­re – za spra­wą jed­no­znacz­nie re­li­gij­nych prze­sła­nek woj­ny trzy­dzie­sto­let­niej – zde­cy­do­wa­ło o de­fi­ni­tyw­nym ze­rwa­niu w Eu­ro­pie z kon­cep­cją chrze­ści­jań­skie­go, uni­wer­sal­ne­go po­rząd­ku w po­li­ty­ce mię­dzy­na­ro­do­wej i za­stą­pie­niu jej wi­zją po­rząd­ku zse­ku­la­ry­zo­wa­ne­go su­we­ren­nych, ab­so­lu­ty­stycz­nych państw (ius pu­bli­cum Eu­ro­pa­eum)18. Taka po­zy­tyw­na in­ter­pre­ta­cja, w któ­rej ko­niec woj­ny trzy­dzie­sto­let­niej ozna­czał przej­ście od Eu­ro­py przed­no­wo­cze­snej (tu­taj zna­czy: chrze­ści­jań­skiej) do Eu­ro­py no­wo­cze­snej su­we­ren­nych państw, czę­sto spo­ty­ka się jed­nak z kry­ty­ką tych, któ­rzy wska­zu­ją, że po­kój west­fal­ski za­po­cząt­ko­wał w Eu­ro­pie po­rzą­dek opar­ty na za­sa­dzie rów­no­wa­gi sił mię­dzy ab­so­lu­ty­stycz­ny­mi pań­stwa­mi. W rze­czy­wi­sto­ści po­rzą­dek ten oka­zał się wy­jąt­ko­wo mało od­por­ny na agre­sję państw sil­nych wo­bec słab­szych, o czym Po­la­cy mo­gli się prze­ko­nać pod ko­niec XVIII wie­ku, sta­jąc się ofia­rą trzech ko­lej­nych roz­bio­rów. A w XIX wie­ku do­pro­wa­dził do ko­lo­nia­li­zmu i na­cjo­na­li­zmu, któ­re spo­wo­do­wa­ły w XX wie­ku dwie woj­ny świa­to­we.

Tak więc po­kój west­fal­ski za­po­cząt­ko­wał w Eu­ro­pie okres no­wo­żyt­ne­go odej­ścia po­li­ty­ki od re­li­gii i osta­tecz­ne­go unie­za­leż­nie­nia się pań­stwa su­we­ren­ne­go od Ko­ścio­ła, cho­ciaż otwo­rzył dro­gę do co­raz bar­dziej nie­bez­piecz­ne­go „dar­wi­ni­zmu” w sto­sun­kach mię­dzy pań­stwa­mi. Le­kar­stwem na to za­gro­że­nie mia­ła być wła­śnie in­te­gra­cja eu­ro­pej­ska, któ­ra – jak wy­ra­ził to w swym ber­liń­skim wy­stą­pie­niu z 2000 roku Jo­sch­ka Fi­scher, nie­miec­ki mi­ni­ster spraw za­gra­nicz­nych – musi ozna­czać odej­ście od no­wo­żyt­nej kon­cep­cji pań­stwa na­ro­do­we­go, ta bo­wiem spro­wa­dzi­ła na Eu­ro­pę dwie­kr­wa­we woj­ny świa­to­we19. Mó­wiąc in­a­czej: in­te­gra­cja eu­ro­pej­ska jako bez­po­śred­ni wy­raz pro­jek­tu po­no­wo­cze­sne­go i po­na­ro­do­we­go za­wie­ra wy­nie­sio­ny z XVII wie­ku po­stu­lat se­ku­la­ry­za­cji ży­cia po­li­tycz­ne­go, sta­no­wią­cy przede wszyst­kim bez­po­śred­nią od­po­wiedź na kom­pro­mi­ta­cję idei su­we­ren­ne­go pań­stwa na­ro­do­we­go w XX wie­ku.

Z pol­skiej per­spek­ty­wy taka wy­kład­nia eu­ro­pej­skich dzie­jów brzmi dziw­nie nie tyl­ko dla­te­go, że w Pol­sce kon­cep­cja su­we­ren­ne­go pań­stwa na­ro­do­we­go nie mo­gła się skom­pro­mi­to­wać w XX wie­ku tak jak w Niem­czech czy do pew­ne­go stop­nia tak­że we Fran­cji lub Wło­szech. Przede wszyst­kim w przy­pad­ku Pol­ski owa lo­gi­ka, któ­rą miał za­ini­cjo­wać po­kój west­fal­ski, przej­ścia od chrze­ści­jań­skiej Eu­ro­py przed­no­wo­cze­snej do no­wo­cze­snej Eu­ro­py su­we­ren­nych państw na­ro­do­wych i nie­unik­nio­ne­go po­ja­wie­nia się dzi­siaj po­no­wo­cze­snej Eu­ro­py zin­te­gro­wa­nej, nie funk­cjo­nu­je i jest obca. Po­wód jest pro­sty. No­wo­żyt­ny mo­del pań­stwa te­ry­to­rial­ne­go, ze scen­tra­li­zo­wa­ną wła­dzą su­we­ren­ną oraz re­stryk­tyw­nym roz­dzie­le­niem re­li­gii od po­li­ty­ki nig­dy w Pol­sce się nie przy­jął. Przy­czy­ną tego było sil­ne prze­ko­na­nie za­miesz­ku­ją­cych pierw­szą Rzecz­po­spo­li­tą oby­wa­te­li, iż mają oni swój spo­sób or­ga­ni­zo­wa­nia po­li­tycz­nej prze­strze­ni, lep­szy niż ten w Eu­ro­pie Za­chod­niej. Kie­dy po woj­nie trzy­dzie­sto­let­niej kształ­to­wał się w Eu­ro­pie nowy typ po­rząd­ku w sto­sun­kach mię­dzy su­we­ren­ny­mi pań­stwa­mi, w Eu­ro­pie Środ­ko­wej i Wschod­niej Po­la­cy, Ru­si­ni, Ukra­iń­cy, Li­twi­ni i za­miesz­ku­ją­cy Pru­sy Wschod­nie Niem­cy20 wo­le­li prak­ty­ko­wać wła­sny mo­del współ­pra­cy opar­tej na „po­ko­jo­wej fe­de­ra­li­za­cji” na­ro­dów, wie­lo­na­ro­do­wo­ścio­wej kon­cep­cji oby­wa­tel­stwa oraz sym­bio­tycz­nej obec­no­ści re­li­gii w ob­rę­bie ży­cia pu­blicz­ne­go.

W imię eu­ro­pej­skie­go oświe­ce­nia

Teza o przej­ściu od Eu­ro­py przed­no­wo­cze­snej do Eu­ro­py no­wo­cze­snej, a osta­tecz­nie jako prze­zwy­cię­że­nie tej spu­ści­zny do po­na­ro­do­wej, czy­li po­no­wo­cze­snej kon­cep­cji in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej, jest w isto­cie opar­ta przede wszyst­kim na spe­cy­ficz­nych do­świad­cze­niach hi­sto­rycz­nych Fran­cji i Nie­miec jako głów­nych państw na­ro­do­wych w XIX-wiecz­nej Eu­ro­pie. Do­sko­na­łym od­zwier­cie­dle­niem tego prze­ko­na­nia są dzi­siaj na przy­kład­te­ore­tycz­no-po­li­tycz­ne pi­sma Jür­ge­na Ha­ber­ma­sa21. Wia­ra w to, że mo­del hi­sto­rycz­ne­go roz­wo­ju Fran­cji i Nie­miec jest ab­so­lut­nie re­pre­zen­ta­tyw­ny dla roz­wo­ju Eu­ro­py, jest dzi­siaj nadal tak sil­na, że z ko­lei Ro­bert Co­oper, po­szu­ku­jąc przy­czy­ny upad­ku no­wo­żyt­ne­go po­rząd­ku po­li­tycz­ne­go check and ba­lan­ce, w ogó­le nie na­tknął się na ta­kie wy­da­rze­nie jak roz­bio­ry Pol­ski, na­to­miast za fak­tycz­ny ko­niec no­wo­cze­sne­go ukła­du rów­no­wa­gi sił w Eu­ro­pie uznał woj­nę fran­cu­sko-nie­miec­ką 1871 roku22, wy­szedł­szy z za­ło­że­nia, że w Eu­ro­pie wszyst­ko za­czy­na się i koń­czy mię­dzy Fran­cją i Niem­ca­mi. Trud­no jest jed­nak taki wła­śnie re­duk­cjo­ni­stycz­ny ob­raz eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii uznać dzi­siaj za rze­czy­wi­ście ade­kwat­ny. Woj­na trzy­dzie­sto­let­nia nie ukształ­to­wa­ła wca­le po­wszech­nej eu­ro­pej­skiej świa­do­mo­ści – nie przez przy­pa­dek bar­dzo dłu­go wy­da­rze­nie to funk­cjo­no­wa­ło w pol­skiej świa­do­mo­ści po pro­stu jako bel­la ger­ma­ni­ca. A pań­stwo­we i na­ro­do­we do­świad­cze­nie Fran­cji i Nie­miec w XIX i XX wie­ku nie okre­śla peł­ne­go ro­zu­mie­nia sen­su i zna­cze­nia in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej.

In­nym naj­czę­ściej przy­wo­ły­wa­nym mo­de­lem hi­sto­rycz­ne­go wy­ja­śnie­nia in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej jest oświe­ce­nie. W wy­po­wie­dziach po­li­ty­ków eu­ro­pej­skich oraz in­te­lek­tu­ali­stów oświe­ce­nie po­ja­wia się nie­rzad­ko wręcz w roli ide­owej bu­so­li pro­ce­su in­te­gra­cji lub jego ak­sjo­lo­gicz­nej ko­twi­cy. W jed­nym z wy­wia­dów Gün­ter Ver­heu­gen, nie­miec­ki po­li­tyk i czło­nek Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej, stwier­dza na przy­kład: „Je­stem za tym, aby każ­dy w Eu­ro­pie kul­ty­wo­wał wła­sną toż­sa­mość, ale mu­si­my też mieć coś wspól­ne­go, nie­za­leż­nie czy je­ste­śmy chrze­ści­ja­na­mi, ży­da­mi, czy mu­zuł­ma­na­mi lub po pro­stu żad­nym z nich: tym czymś wspól­nym jest ja­sne opo­wie­dze­nie się za war­to­ścia­mi oświe­ce­nia”23. Ger­hard Schro­der zaś w swo­im wy­stą­pie­niu pod­czas 60. rocz­ni­cy D-Day w Nor­man­dii stwier­dził: „Bu­du­je­my na spu­ściź­nie oświe­ce­nia, na to­le­ran­cji i po­cie­sza­ją­cym pięk­nie eu­ro­pej­skiej kul­tu­ry. Ra­to­wa­nie tych war­to­ści było i jest nadal prze­sła­niem wy­da­rzeń z 6 czerw­ca 1944 roku”. Z ko­lei w wy­po­wie­dziach by­łe­go fran­cu­skie­go pre­mie­ra Raf­fa­ri­na – co nie dzi­wi już tak bar­dzo jak w przy­pad­ku po­li­ty­ków nie­miec­kich – wprost obec­na jest myśl, że Eu­ro­pa wła­ści­wie za­czy­na się od oświe­ce­nia: „Eu­ro­pa to idea, któ­ra od epo­ki oświe­ce­nia po­szu­ku­je szczę­ścia i spra­wie­dli­wo­ści, sta­wia­jąc czło­wie­ka w sa­mym ser­cu swo­jej wi­zji po­li­tycz­nej”24. Z tym prze­świad­cze­niem prze­wod­ni­czą­cy Kon­wen­tu Eu­ro­pej­skie­go Va­léry Gi­scard d’Es­ta­ing na­pi­sał pro­jekt pre­ma­bu­ły do trak­ta­tu kon­sty­tu­cyj­ne­go, w któ­rym przy­pi­sał oświe­ce­niu ka­pi­tal­ne zna­cze­nie dla eu­ro­pej­skiej toż­sa­mo­ści. Na­to­miast dwaj fi­lo­zo­fo­wie, Nie­miec Jür­gen Ha­ber­mas i Fran­cuz Ja­cqu­es Der­ri­da, na fali an­ty­ame­ry­kań­skich pro­te­stów w 2003 roku pu­bli­ku­ją swój ma­ni­fest Od­no­wa Eu­ro­py, w któ­rym oświe­ce­nie czy­nią fun­da­men­tem eu­ro­pej­skiej sa­mo­świa­do­mo­ści. Pro­blem po­le­ga na tym, że we wszyst­kich tych przy­pad­kach oświe­ce­nie po­ja­wia się w bar­dzo okre­ślo­nym ro­zu­mie­niu jako po­li­tycz­ne i in­te­lek­tu­al­ne do­świad­cze­nie XVIII-wiecz­nej Fran­cji. W ten spo­sób oświe­ce­nie, w sil­nie za­wę­żo­nym zna­cze­niu i w okre­ślo­nej tra­dy­cji, zo­sta­je przed­sta­wio­ne jako głów­ny ele­ment kon­sty­tu­ują­cy dzi­siej­szą Eu­ro­pę, co pro­wa­dzi do po­mi­nię­cia de­cy­du­ją­ce­go fak­tu, że były róż­ne ro­dza­je oświe­ce­nia, a jed­no, obej­mu­ją­ce swym za­się­giem całą Eu­ro­pę, nig­dy nie ist­nia­ło.

Trud­no by­ło­by za­prze­czyć, że oświe­ce­nie jest jed­nym z waż­niej­szych prą­dów kul­tu­ral­nych i okre­sów w hi­sto­rii Eu­ro­py – istot­nym ele­men­tem eu­ro­pej­skiej toż­sa­mo­ści. Na­le­ży jed­nak ko­niecz­nie za­dać py­ta­nie, ja­kie kon­kret­nie oświe­ce­nie mają na my­śli po­li­ty­cy i in­te­lek­tu­ali­ści, któ­rzy tak chęt­nie je dzi­siaj przy­wo­łu­ją w swo­ich tek­stach i wy­stą­pie­niach, mó­wiąc o in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej. Któ­re oświe­ce­nie ich zda­niem sta­no­wi fun­da­ment dzi­siej­sze­go „kon­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­nia” się Unii Eu­ro­pej­skiej? Py­ta­nie jak naj­bar­dziej na miej­scu – zna­na ame­ry­kań­ska fi­lo­zof Ger­tru­de Him­mel­farb w swej ostat­niej książ­ce The Ro­ads to Mo­der­ni­ty przy­po­mi­na przy­najm­niej o trzech waż­nych oświe­ce­nio­wych tra­dy­cjach Eu­ro­py: o fran­cu­skim oświe­ce­niu ro­zu­mu, bry­tyj­skim oświe­ce­niu spo­łecz­nej cno­ty i ame­ry­kań­skim oświe­ce­niu wol­no­ści (wy­ro­słym na grun­cie eu­ro­pej­skiej tra­dy­cji i fi­lo­zo­fii). My mo­gli­by­śmy do­dać tra­dy­cję pol­skie­go oświe­ce­nia, któ­re łą­czy­ło po­li­tycz­ny re­pu­bli­ka­nizm daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej z wi­zją no­wo­cze­sne­go pań­stwa za­war­tą w pierw­szej spi­sa­nej w Eu­ro­pie kon­sty­tu­cji25.

Fak­tycz­nie Eu­ro­pa zbu­do­wa­na jest na róż­nych oświe­ce­niach, któ­rych kon­cep­cje nie do koń­ca dają się ze sobą po­go­dzić. W tym sen­sie nie ma jed­ne­go eu­ro­pej­skie­go oświe­ce­nia, z któ­re­go idei mo­gli­by­śmy dzi­siaj wy­cią­gnąć ja­kieś prak­tycz­ne wnio­ski o funk­cjo­no­wa­niu Unii Eu­ro­pej­skiej lub po­żą­da­nej for­mie jej kon­sty­tu­cji. Na przy­kład ra­dy­kal­ny po­stu­lat la­icy­za­cji sfe­ry pu­blicz­nej za­war­ty mię­dzy in­ny­mi w pre­am­bu­le trak­ta­tu kon­sty­tu­cyj­ne­go moż­na wy­wieść z tra­dy­cji fran­cu­skie­go oświe­ce­nia, lecz po­zo­sta­je on w oczy­wi­stej sprzecz­no­ści z tra­dy­cją bry­tyj­skie­go, ame­ry­kań­skie­go czy pol­skie­go oświe­ce­nia. Oświe­ce­nie fran­cu­skie jako fi­lo­zo­fia ro­zu­mu było czymś in­nym niż oświe­ce­nie w tra­dy­cji an­giel­skiej opar­te na fi­lo­zo­fii „spo­łecz­nych uczuć” i „cnót spo­łecz­nych” czy oświe­ce­nie ame­ry­kań­skie (od­wo­łu­ją­ce się w koń­cu do tych sa­mych eu­ro­pej­skich źró­deł) zbu­do­wa­ne na fi­lo­zo­fii wol­no­ści26. Istot­ne są tak­że róż­ni­ce mię­dzy fran­cu­skim i nie­miec­kim oświe­ce­niem, przede wszyst­kim w po­dej­ściu do re­li­gii, któ­re w znacz­nym stop­niu zo­sta­ły (trud­no za­kła­dać, że nie­świa­do­mie) cał­ko­wi­cie za­ma­za­ne (w imię eu­ro­pej­skiej zgod­no­ści, a może w ob­li­czu wspól­ne­go wro­ga – Ame­ry­ki?) we wspól­nym ma­ni­fe­ście Ha­ber­ma­sa i Der­ri­dy27. Nie ma eu­ro­pej­skie­go oświe­ce­nia, na któ­re dzi­siaj tak chęt­nie po­wo­łu­ją się nie­któ­rzy po­li­ty­cy i in­te­lek­tu­ali­ści. Wię­cej – je­dy­nie fran­cu­skie oświe­ce­nie było świa­do­mą pró­bą stwo­rze­nia an­ty­te­zy chrze­ści­jań­stwa w tra­dy­cji eu­ro­pej­skiej i pro­gra­mo­wo je zwal­cza­ło. Cha­rak­te­ry­stycz­na jest hi­sto­ria jed­ne­go z naj­wy­bit­niej­szych przed­sta­wi­cie­li an­giel­skie­go oświe­ce­nia Da­vi­da Hume’a, któ­ry pod­czas swe­go dłu­gie­go po­by­tu w Pa­ry­żu czę­sto się uskar­żał, że w in­te­lek­tu­al­nych sa­lo­nach i w śro­do­wi­sku en­cy­klo­pe­dy­stów ucho­dzi za bi­go­ta, gdyż nie chce cał­ko­wi­cie po­tę­pić i od­rzu­cić chrze­ści­jań­stwa. Z ko­lei w Lon­dy­nie czę­sto trak­to­wa­no Hume’a jako nie­bez­piecz­ne­go ate­istę, gdyż po­zo­sta­wał scep­tycz­ny wo­bec re­li­gii jako źró­dła ludz­kiej wie­dzy28. Ani w oświe­ce­niu bry­tyj­skim, ani nie­miec­kim – tym bar­dziej w ame­ry­kań­skim – nie znaj­dzie­my za­ło­że­nia, że chrze­ści­jań­stwo jest wro­giem nu­mer je­den ludz­kie­go ro­zu­mu, gdyż te tra­dy­cje oświe­ce­nio­we ra­czej czer­pa­ły z chrze­ści­jań­stwa, niż z nim wal­czy­ły. Nie przez przy­pa­dek więc to tyl­ko we Fran­cji roz­wi­nę­ła się naj­bar­dziej skraj­na for­ma pań­stwo­we­go la­icy­zmu.

Spu­ści­zna woj­ny

Trze­ci mo­del hi­sto­rycz­ne­go uza­sad­nia­nia in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej od­wo­łu­je się do do­świad­cze­nia II woj­ny świa­to­wej. Teo­re­ty­cy in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej w więk­szo­ści są zgod­ni co do tezy, że wła­śnie to do­świad­cze­nie sta­ło się głów­nym mo­ty­wem roz­po­czę­cia w la­tach 50. w Eu­ro­pie Za­chod­niej pro­jek­tu in­te­gra­cyj­ne­go. „Nie ma wąt­pli­wo­ści, że po II woj­nie świa­to­wej wie­lu po­li­ty­ków i in­te­lek­tu­ali­stów uzna­ło, że na­le­ży prze­zwy­cię­żyć fa­tum eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii przez po­wrót do eu­ro­pej­skie­go hu­ma­ni­zmu, oświe­ce­nia i tra­dy­cji de­mo­kra­tycz­nych” – za­uwa­ża­ją po­li­to­lo­dzy Franz A. May­er i Jan Pal­mow­ski, ana­li­zu­jąc ele­men­ty dzi­siej­szej toż­sa­mo­ści w Eu­ro­pie. Czę­sto więc przy­ta­cza się w tym kon­tek­ście wy­po­wiedź by­łe­go kanc­le­rza Nie­miec Hel­mu­ta Koh­la, że po­wo­dze­nie in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej jest kwe­stią woj­ny lub po­ko­ju. Z tej per­spek­ty­wy hi­sto­ria Eu­ro­py przed­sta­wia się bo­wiem jed­no­znacz­nie jako pa­smo wo­jen, kon­flik­tów i po­dzia­łów. Dru­ga woj­na świa­to­wa jako to­tal­ne znisz­cze­nie i przy­kład pry­ma­tu w Eu­ro­pie aber­ra­cyj­nej ide­olo­gii na­zi­zmu sta­no­wi kul­mi­na­cję tego pro­ce­su two­rze­nia się mrocz­nej spu­ści­zny hi­sto­rycz­nej kon­ty­nen­tu (dar­ker le­ga­cies). Miej­sce szcze­gól­ne zaj­mu­je tu­taj ho­lo­kaust. „Pa­mięć o ho­lo­kau­ście jest naj­moc­niej­szą ra­ison d’etre in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej, jaką tyl­ko moż­na so­bie wy­obra­zić”29. Na tak jed­no­znacz­nie­ciem­nym tle eu­ro­pej­skiej hi­sto­rii in­te­gra­cja eu­ro­pej­ska ze swy­mi po­nadna­ro­do­wy­mi in­sty­tu­cja­mi oraz punk­tem cięż­ko­ści w sys­te­mie praw czło­wie­ka wy­da­je się bez­po­śred­nim i oczy­wi­stym „owo­cem II woj­ny świa­to­wej”, a do­kład­nie – bez­po­śred­nią od­po­wie­dzią na jej zbrod­ni­cze i de­struk­cyj­ne skut­ki.

Na­wet je­śli dzi­siaj wśród spo­łe­czeństw za­chod­niej Eu­ro­py pa­mięć o II woj­nie świa­to­wej i zwią­za­na z nią prze­stro­ga wy­raź­nie słab­ną, to jed­nak w sen­sie i re­to­ry­ki, i po­wszech­nie wy­ro­bio­nych prze­ko­nań in­te­gra­cja nadal jest po­strze­ga­na przede wszyst­kim jako de­mo­kra­tycz­na od­po­wiedź dana przez mię­dzy­na­ro­do­wą wspól­no­tę pra­wa na wciąż gro­żą­ce nie­bez­pie­czeń­stwo, że ja­kaś nowa for­ma na­zi­stow­skie­go ra­dy­ka­li­zmu może się w Eu­ro­pie od­ro­dzić. Żad­ne pań­stwo i żad­ne spo­łe­czeń­stwo w Eu­ro­pie, nie­za­leż­nie od swej hi­sto­rii czy kul­tu­ry nie może być wol­ne od ta­kie­go za­gro­że­nia – cho­ciaż za­kła­da się czę­sto, że ist­nie­ją na­ro­dy i re­jo­ny Eu­ro­py (np. Eu­ro­pa Wschod­nia), któ­re ze wzglę­du na swo­ją hi­sto­rię są szcze­gól­nie na­ra­żo­ne na ten typ nie­bez­pie­czeń­stwa. Za­gro­że­nia te zresz­tą mogą przyj­mo­wać naj­róż­niej­sze for­my: od po­pu­li­zmu i na­ro­do­wo-pra­wi­co­we­go ra­dy­ka­li­zmu do jaw­nie neo­fa­szy­stow­skich tren­dów. Z tej per­spek­ty­wy in­te­gra­cja eu­ro­pej­ska jest for­mą zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­nej czuj­no­ści wy­ni­ka­ją­cej z mrocz­nych do­świad­czeń prze­szło­ści. Je­śli prze­śle­dzić do­kład­nie, w jaki spo­sób in­sty­tu­cje unij­ne za­re­ago­wa­ły w 2000 roku na ko­ali­cję po­pu­li­stycz­nej par­tii li­be­ral­nej FPO z par­tią lu­do­wą w Au­strii oraz na skan­da­licz­ne wy­po­wie­dzi li­de­ra po­pu­li­stów Jor­ga Ha­ide­ra, nie moż­na mieć wąt­pli­wo­ści co do tego, ja­kich za­gro­żeń chcia­no unik­nąć, two­rząc Unię Eu­ro­pej­ską. Mia­ła re­ago­wać na nie­bez­pie­czeń­stwo od­ra­dza­ją­cych się na­cjo­na­li­zmów i po­pu­li­stycz­nej pra­wi­cy30. Po­ucza­ją­cą eg­zem­pli­fi­ka­cją tego spo­so­bu my­śle­nia może być dzi­siaj fi­lo­zo­ficz­na myśl Pe­te­ra Slo­ter­dij­ka, szcze­gól­nie w jego Teo­rii cza­sów po­wo­jen­nych31. Jego zda­niem „trau­ma­tycz­ne” wy­da­rze­nia XX wie­ku, wśród któ­rych ho­lo­kaust zaj­mu­je miej­sce naj­waż­niej­sze, za­sad­ni­czo od­mie­ni­ły cha­rak­ter Eu­ro­py, cze­go do­wo­dem jest do­ko­na­nie się, jak to okre­śla, nie­miec­kiej me­ta­noi oraz przej­ście Fran­cji na po­zy­cje po­im­pe­rial­ne i po­na­ro­do­we. Ten nowy stan men­tal­ny Eu­ro­py po­wo­jen­nej przy­po­mi­na fazę wy­ci­sze­nia i roz­luź­nie­nia po sil­nie stre­su­ją­cych mo­men­tach kon­flik­tu i eg­zy­sten­cjal­nie gra­nicz­nych prze­ży­ciach. Po­li­tycz­na kul­tu­ra po­wo­jen­nej Eu­ro­py, z któ­rej Fran­cu­zi i Niem­cy wy­pro­wa­dza­ją pro­jekt eu­ro­pej­skiej in­te­gra­cji, za­kła­da więc zdol­ność do wy­cią­gnię­cia z do­świad­czeń krań­co­wych po­zy­tyw­nych wnio­sków pod po­sta­cią wła­ści­wych stra­te­gii po­stę­po­wa­nia. Mó­wiąc ję­zy­kiem psy­cho­te­ra­pii, któ­ry jest Slo­ter­dij­ko­wi bar­dzo bli­ski, z do­świad­cze­nia ho­lo­kau­stu i wo­jen Eu­ro­pej­czy­cy (fran­cu­scy i nie­miec­cy) wy­pra­co­wa­li stra­te­gie ra­dze­nia so­bie z sy­tu­acją po­stre­so­wą oraz skłon­no­ścią do nie­po­ha­mo­wa­nej agre­sji. Ozna­cza to go­to­wość do prze­ciw­dzia­ła­nia wszel­kim po­sta­wom oraz ide­om, któ­re mo­gły­by nie­słusz­nie za­kłó­cić stan po­wo­jen­ne­go wy­ci­sze­nia i roz­luź­nie­nia Eu­ro­py. Do­ty­czy to za­rów­no okre­ślo­nych po­staw po­li­tycz­nych, jak i pew­ne­go ro­dza­ju in­ter­pre­ta­cji hi­sto­rycz­nych. Sam Slo­ter­dijk po­słu­gu­je się w tym kon­tek­ście okre­śle­niem „od­dra­ma­ty­zo­wa­nie Eu­ro­py”. Hi­sto­ria w po­wo­jen­nej Eu­ro­pie, jej in­ter­pre­ta­cje nie są sce­ną, na któ­rej roz­gry­wa się dra­mat dzie­jów, lecz wa­run­kiem uda­nej psy­cho­te­ra­pii po­ura­zo­wej. Nie do koń­ca wia­do­mo, kto jest tu­taj psy­cho­te­ra­peu­tą i gdzie znaj­du­je się jego ko­zet­ka. Moż­na się jed­nak do­my­ślać, że z tak uję­tej per­spek­ty­wy pol­skie emo­cje i for­mu­ło­wa­ne ostat­ni­mi cza­sy za­rzu­ty wo­bec nie­miec­kie­go dys­kur­su o przy­mu­so­wych wy­sie­dle­niach po­wo­jen­nych mu­sia­ły się ja­wić jako nie tyl­ko ana­chro­nicz­ne, ale tak­że wręcz iry­tu­ją­ce, jako nie­od­po­wie­dzial­ne za­kłó­ca­nie uda­ne­go prze­bie­gu psy­cho­te­ra­pii.

War­to od­no­to­wać, że nie wszy­scy po­dzie­la­ją do koń­ca prze­ko­na­nie o ko­niecz­no­ści ufun­do­wa­nia eu­ro­pej­skie­go po­wo­jen­ne­go pro­jek­tu na pa­mię­ci o ho­lo­kau­ście i prze­zwy­cię­ża­niu wo­jen­nej trau­my. Zda­niem Tony’ego Jud­ta kwe­stia ta jest o wie­le bar­dziej zło­żo­na i wie­lo­znacz­na. W epi­lo­gu do hi­sto­rii po­wo­jen­nej Eu­ro­py32 au­tor stwier­dza, że fak­tycz­nie zbrod­nia ho­lo­kau­stu jest jej uni­wer­sal­nym do­świad­cze­niem, fun­da­men­tal­nym punk­tem od­nie­sie­nia, i zga­dza się z dia­gno­zą Han­ny Arendt, że pro­blem ra­dy­kal­ne­go zła sta­nie się pod­sta­wo­wą kwe­stią po­wo­jen­nej re­flek­sji in­te­lek­tu­al­nej w Eu­ro­pie33. Jed­nak­że sam wy­raź­nie do­strze­ga sła­bo­ści ta­kie­go skon­cen­tro­wa­nia się na ho­lo­kau­ście jako mo­ral­no-hi­sto­rycz­nej pod­sta­wie pro­jek­tu eu­ro­pej­skie­go. Czy tro­pie­nie każ­de­go aktu wan­da­li­zmu i głu­po­ty na sta­dio­nach lub po­dwór­kach jako prze­ja­wów an­ty­se­mi­ty­zmu nie od­wra­ca na­szej uwa­gi od praw­dzi­wych za­gro­żeń Eu­ro­py? Czy po­zwa­la na bar­dziej re­ali­stycz­ne i trzeź­we spoj­rze­nie na współ­cze­sną po­li­ty­kę pań­stwa izra­el­skie­go? Czy mó­wie­nie o ra­dy­kal­nym złu tyl­ko w kon­tek­ście ho­lo­kau­stu nie prze­no­si ca­łe­go pro­ble­mu wy­łącz­nie w ob­szar mo­ra­li­sty­ki, czy­niąc Eu­ro­pę bez­rad­ną wo­bec współ­cze­snych prze­ja­wów ra­dy­kal­ne­go zła? I wresz­cie, co w ta­kim kon­tek­ście zro­bić z do­świad­cze­niem hi­sto­rycz­nym Eu­ro­py Środ­ko­wo-Wschod­niej? Taka sku­pio­na na ho­lo­kau­ście in­ter­pre­ta­cja sen­su i za­dań in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej, wy­pły­wa­ją­ca z hi­sto­rycz­ne­go do­świad­cze­nia na­zi­zmu i prze­zwy­cię­że­nia go przez de­mo­kra­tycz­ne na­ro­dy, jest dzi­siaj spe­cjal­nie bli­ska nie­miec­kiej opi­nii pu­blicz­nej i nie­miec­kie­mu po­li­tycz­ne­mu es­ta­bli­sh­men­to­wi z cał­kiem oczy­wi­stych po­li­tycz­nych po­wo­dów. Cho­dzi o ta­kie uza­sad­nie­nie de­mo­kra­tycz­nych in­sty­tu­cji, aby nadal ja­wi­ły się jako za­bez­pie­cze­nie przed na­zi­stow­ską re­cy­dy­wą. Jed­nak­że od kie­dy w Unii zna­la­zły się kra­je „zza daw­nej że­la­znej kur­ty­ny”, in­ter­pre­ta­cja in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej jako od­po­wie­dzi na na­zizm wy­da­je się da­le­ce nie­wy­star­cza­ją­ca do stwo­rze­nia sil­ne­go po­czu­cia przy­na­leż­no­ści w roz­sze­rzo­nej Unii Eu­ro­pej­skiej. Wy­klu­cza ona bo­wiem fun­da­men­tal­ne dla no­wych kra­jów człon­kow­skich do­świad­cze­nie ko­mu­ni­stycz­ne­go to­ta­li­ta­ry­zmu, któ­ry oprócz na­zi­zmu ukształ­to­wał pa­mięć hi­sto­rycz­ną tej czę­ści Eu­ro­py.

Oba­wy Jud­ta fak­tycz­nie wy­da­ją się uza­sad­nio­ne. Wie­le wska­zu­je na to, że pro­ste po­sze­rze­nie obo­wią­zu­ją­cej do­tąd wy­kład­ni do in­te­gra­cji eu­ro­pej­skiej o do­świad­cze­nie ko­mu­ni­zmu nie bę­dzie wca­le ta­kie ła­twe i wy­wo­ła kon­tro­wer­sje. Tak się sta­ło, kie­dy w 2004 roku ło­tew­ska mi­ni­ster spraw za­gra­nicz­nych San­dra Kal­nie­te stwier­dzi­ła na pu­blicz­nym spo­tka­niu w Niem­czech, że ko­mu­nizm był tak samo zbrod­ni­czym sys­te­mem w Eu­ro­pie jak na­zizm, czym wy­wo­ła­ła go­rą­cy sprze­ciw nie­miec­kich słu­cha­czy. Za­pew­ne z po­dob­nych po­wo­dów nie­miec­ka pra­sa nie­przy­chyl­nie przy­ję­ła pro­po­zy­cję nie­któ­rych po­słów Par­la­men­tu Eu­ro­pej­skie­go, by oprócz swa­sty­ki za­bro­nić w kra­jach Unii Eu­ro­pej­skiej pu­blicz­ne­go uży­wa­nia tak­że sym­bo­lu sier­pa i mło­ta, uznaw­szy to za prze­sa­dę34. Do­pie­ro jed­nak zor­ga­ni­zo­wa­ne przez Wła­di­mi­ra Pu­ti­na w Mo­skwie ob­cho­dy 60. rocz­ni­cy za­koń­cze­nia II woj­ny świa­to­wej po­ka­za­ły ogrom­ną róż­ni­cę w po­strze­ga­niu ko­mu­ni­zmu w po­wo­jen­nej Eu­ro­pie przez sta­rych i no­wych człon­ków Unii Eu­ro­pej­skiej35.