Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wstrząsająca autobiografia chłopca wychowanego w odizolowanym gospodarstwie pod okiem despotycznego przywódcy sekty... a jednocześnie jego ojca.
„W niedzielę 13 października 2019 roku uciekłem z rodzinnej farmy, na której spędziłem pierwsze dwadzieścia pięć lat życia bez jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym, wypełniając wolę mojego ojca – założyciela sekty.
Nigdy nie chodziłem do szkoły. Nie miałem żadnych przyjaciół. Towarzyszami mojej codzienności były tylko duchy i modlitwy do Boga. Wiara i przekonania ojca porządkowały najdrobniejsze aspekty znanej mi rzeczywistości. Dorastałem w nieustannym lęku, w smutku i poczuciu winy, bo osoba, która powinna być moim opiekunem i wsparciem, traktowała mnie raczej jak narzędzie do religijnych rytuałów niż syna.
Coraz częściej czułem, że coś jest nie tak. Pełen grzechu i niebezpieczeństw świat zewnętrzny, którego tak się bałem, przedzierał się powoli do mojej świadomości, a kiedy wreszcie zdecydowałem się na ucieczkę, nie miałem pojęcia, co mnie czeka”.
Co się dzieje z psychiką człowieka dorastającego w całkowitej izolacji od świata, dręczonego fizycznie, wystawianego na silną psychiczną presję i poddawanego dzień po dniu praniu umysłu? Czy da się zacząć zwyczajnie funkcjonować po 25 latach życia w takich warunkach?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 284
Prolog
Pewnego dnia w 2002 roku, gdy miałem jakieś osiem lat, a mój brat Edino właśnie skończył dziesięć, napisaliśmy opowiadanie o duchach. Najpierw w gabinecie ojca pojawił się Bu. Później dołączyły do niego kolejne: Siłacz, Śmieszek, Pływak i inni. Dla nas nie były to tylko wyssane z palca historyjki czy słowa zapisane na papierze, ale coś więcej. W naszych dziecięcych głowach wszystko było prawdziwe. Bez dobrodusznego Siłacza nie potrafiłem zasnąć, a Bu wszędzie nam towarzyszył. Te duchy były dla nas jak żywe. Dawały nam ciepło, czułość i ochronę – wszystko, czego tak bardzo potrzebowaliśmy jako dzieci.
Minęło kilka lat, a ja nadal często rozmyślałem o cudownych latach mojego dzieciństwa. Uważałem ten okres za beztroski, ale też nieco dziwny. No bo jak można wierzyć w duchy? W międzyczasie zdążyłem dorosnąć, zupełnie nieświadomy tego, że właściwie nic się nie zmieniło. Duchy, które stworzyliśmy razem z bratem, zostały zastąpione innymi, a miejsce naszych opowiadań i wyobrażonego przez nas świata zajął świat duchowy mojego ojca, w który wierzyliśmy całą rodziną.
W tej książce opisuję moje doświadczenia związane z wiarą w ten wymyślony duchowy świat. Opowiadam o swoich przeżyciach związanych z przedziwnymi sytuacjami, które się rozegrały; o tym, jak zatraciłem siebie, dorastając w niezdrowym systemie; jak mnie złamano i jak skrajne pociągnęło to za sobą skutki: jak coraz bardziej nie do zniesienia stawało się moje życie. I wreszcie o tym, jak wyzwoliłem się z wiary, w której fikcja i rzeczywistość splatały się w jedno. Ta książka to historia o tym, jak odnalazłem siebie na nowo, i o działaniach, które podjąłem, aby uwolnić się od życia, w którym tkwiłem: o opuszczeniu gospodarstwa w Ruinerwold.
Nie przedstawiam w niej pełnego opisu sytuacji, które wydarzyły się w mojej rodzinie i jej otoczeniu, ale dzielę się swoimi wspomnieniami zdarzeń z naszej wspólnej przeszłości. Ta opowieść to zapis moich własnych przeżyć, które mogą różnić się od doświadczeń innych członków rodziny. Ponieważ największe piętno odcisnęła na mnie manipulacja psychologiczna, to właśnie na niej koncentruje się moja opowieść. W życiu mojej rodziny wydarzyło się o wiele więcej niż tylko to, o czym mogę i chcę opowiedzieć w tej książce. Niektóre z tych zdarzeń były naprawdę trudne. Ale nie składają się one bezpośrednio na moją historię. Część tych doświadczeń ujrzała już zresztą światło dzienne, część być może na zawsze zostanie z tymi, którzy przez nie przeszli. To od nich zależy, czy podzielą się swoimi przeżyciami. Dlatego na tyle, na ile mogłem, starałem się wyłączyć członków mojej rodziny z tej opowieści. Ponieważ jednak system, w którym dorastałem, był nierozerwalnie związany z moim ojcem, jest on wyjątkiem od tej reguły. Moje życie ukształtowało się pod jego kontrolą i wszystkie moje doświadczenia są bezpośrednio lub pośrednio związane z nim i jego wpływem.
Nie próbuję udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego te wydarzenia w ogóle nastąpiły. Wiele spraw pozostaje dla mnie wciąż tajemnicą. Tok rozumowania mojego ojca bywał nieprzenikniony. Wyjaśnienie stanu, w jakim się znajdował, jest zadaniem dla psychiatrów.
W pierwszych dwóch rozdziałach przybliżam filozofię mojego ojca, z którą stykałem się wielokrotnie w jego książkach i która stanowi fundament jego wiary. W dalszej części opisuję moje uczucia i przeżycia z perspektywy tamtych chwil. To, jak postrzegam przeszłość, całkowicie się zmieniło i większość spraw widzę dziś zupełnie inaczej. Tam, gdzie kiedyś prawie wcale nie wyrażałem emocji – nie było na to miejsca – teraz, patrząc wstecz, odczuwam ich naprawdę sporo. Mimo to w książce staram się możliwie jak najdokładniej przedstawić to, kim wtedy byłem, aby oddać sprawiedliwość tej historii.
Mam nadzieję, że moja opowieść będzie wsparciem dla wszystkich osób szukających wyjścia z sytuacji, które powstrzymują je od bycia sobą. Mam nadzieję, że da siłę tym, którzy starają się odnaleźć własną drogę do szczęścia. W każdym, nawet najtrudniejszym położeniu, zawsze jest jakieś wyjście, jakiś sposób, by odzyskać wolność. Z pewnością nie jest to łatwe, ale każdy zasługuje na to, by być wolnym. Zasługuje na to, by być sobą. Bo będąc sobą – tak, również ty, czytelniku – jesteś najlepszy, najpiękniejszy i najcenniejszy.
1
Raz jeszcze unosi głowę. Ból przeszywa go aż do kości. Słońce świeci mu w twarz. Niebiosa zwracają się ku niemu jeszcze jeden, ostatni raz. Światło go oślepia, ból otumania.
– Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? – woła Jezus, a łzy powoli spływają po jego twarzy. Dźwięk krwi rytmicznie kapiącej na gorący piasek niesie się aż do bram nieba. Z każdą kolejną kroplą uderza w nie coraz mocniej. Bicie jego serca słabnie. Potem zapada cisza.
Spektakl dobiegł końca. Dziesiątki gapiów rozchodzą się, by na powrót zająć się swoimi ziemskimi sprawami. Zostają tylko nieliczni. To mężczyźni i kobiety wiary. Ich zdumienie jest niepojęte. Przyszłość maluje się w ciemnych barwach. Droga się urywa.
Przez długie lata widzieli ścieżkę prowadzącą ku niebu. Niemalże mogli jej dotknąć. On wskazał im drogę. On był drogą.
Nieco dalej stoi też ona, ich jedyna nadzieja. Rośnie w niej jego dziecko. Dziecko mężczyzny na krzyżu.
Po tym, jak zawodzi go ziemia, czeka na niego piekło. Przez trzy dni przebywa w mrocznych korytarzach, w których rządzi anioł śmierci. Pierworodny Boga staje oko w oko z władcą ciemności: Lucyferem.
Osiem tysięcy lat wcześniej ten anioł nad aniołami porzucił niebiańską ścieżkę czystości i wkroczył na ścieżkę grzechu. Odwrócił się od swojego stworzyciela, wszechmogącego Boga.
Mniej więcej w tym samym czasie na ziemi zjawiły się pierwsze dzieci Boże: tak powstał człowiek. Adam i Ewa zamieszkali w pięknym ogrodzie Eden i często rozmawiali z Bogiem. On przykazał im, jak mają żyć. Modlitwa była dla nich czymś tak naturalnym jak oddychanie. Wszystko, co czynili, czynili z polecenia swojego niebieskiego Ojca. Był ich nauczycielem.
Adama i Ewę otaczały Boże anioły. Te niebiańskie istoty zasiedlały świat duchowy, Adam i Ewa zaś żyli na ziemi, w świecie materialnym. Anioły i ludzie codziennie ze sobą rozmawiali. To, co duchowe, i to, co materialne, wzajemnie się przenikało. W Edenie wszystko było jednością.
Ale Lucyfer, który miał nieść światło, zwiódł ludzi ku złu. Najpierw Ewę, a potem Adama. Porzucili oni Boga, przestali Go słuchać. Ideał Edenu został zaprzepaszczony. Od tej pory dzieci rodziły się w ciemnościach. Kain zamordował Abla. Na ziemi szerzyły się zazdrość i nienawiść.
Abel dzielił teraz świat duchowy z Bożymi aniołami. Nie rozmawiał jednak ze swoimi rodzicami, ponieważ nie mogli oni komunikować się ze światem duchowym: przestali go widzieć. Grzeszne żądze sprawiły, że ludzie zaczęli przedkładać fizyczność nad kwestie duchowe. Ciemność Lucyfera doprowadziła do rozłamu: świat duchowy i świat materialny oddzieliły się od siebie.
Po śmierci Abla anioły zaczęły przygotowywać ludzkość na ziemi na przyjście dziecka Bożego. Prób było wiele: Noe, Abraham, Jakub, Józef, Dawid, Elizeusz. Żaden z nich nie był jednak wystarczająco czysty, aby być pierworodnym synem Bożym. A tylko syn Boży mógł otworzyć drogę do królestwa niebieskiego i tym samym odrodzić ideał Edenu. Tylko On mógł pokonać siły upadłego anioła i ponownie zwrócić człowieka ku Bogu. Po ośmiu tysiącach lat w końcu nadszedł czas. Chrystus zstąpił na ziemię. Przybył Mesjasz, aby uratować ludzkość. Narodził się Jezus, syn Boży pośród ludzi.
Teraz jednak Jezus patrzy władcy piekieł prosto w oczy. Lucyfer się zaśmiewa. Jego zwycięstwo jest przesądzone, trzyma syna Bożego w garści.
Walka trwa trzy dni. Nieszczęsny mężczyzna czuje głęboki wstyd. Po trzydziestu pięciu latach stracił życie na krzyżu. Bóg i niebiańscy aniołowie przez tysiące lat robili co w ich mocy, aby mógł przyjść na ziemię, wielu o to walczyło. A on tkwi teraz głęboko w podziemiach, pokonany. Świat jest skazany na zagładę.
Bóg musi być nim mocno rozczarowany. Przyszłość rysowałaby się wspaniale, gdyby tylko dane mu było wskazać ludziom drogę. Zaprowadziłby pokój i doskonałość, raj, o jakim najwięksi ziemscy mędrcy nie śmieli nawet marzyć. Ludzie żyliby razem ze swoimi odległymi przodkami. To, co duchowe, i to, co materialne, znowu byłoby jednością. Smutek przestałby istnieć, a nienawiść odeszłaby w niepamięć.
Czy to koniec? Czy Lucyfer już zawsze będzie panował nad ludźmi? Czy z księgi historii wymazano nadzieję?
Musi istnieć jakieś wyjście, Bóg jest wszechmogący i będzie trwał wiecznie. Diabeł nigdy nie odniesie zwycięstwa.
Trzeciego dnia Jezus odzyskuje wiarę. Nie może wrócić na ziemię, aby otworzyć ludziom drogę do nieba. Może ich jednak przygotować do wkroczenia na nową drogę, która pojawi się, choć w odległej przyszłości.
Ściany piekła pękają. Maleńkie światełko opuszcza ciemną dolinę podziemi niczym przecinająca niebo gwiazda. Jezus wraca do nieba. Skrywa tajemnicę, o której nie wiedzą nawet aniołowie. To skarb, który po sobie zostawił: po ziemi chodzą jego potomkowie.
Podążają oni na zachód. Uciekają daleko, jak najdalej od tragedii, która dotknęła ich przodka. Aż do morza. To zarówno koniec ich podróży, jak i początek Bożej pracy. Tutaj musi narodzić się syn Boży. Musi minąć dwa tysiące lat, zanim Bóg ponownie podejmie próbę uratowania ludzkości. Siedemset trzydzieści tysięcy dni wojny i niedoli.
We wrześniu 1952 roku w małej miejscowości, w pozbawionym znaczenia kraju, gdzieś na zachodnim wybrzeżu Europy przychodzi na świat syn Boży. Po tych wszystkich latach pierworodne dziecię Boga znów jest pośród ludzi. Tym dzieckiem jest mój ojciec.
2
Syn Boży nosi imię Gerrit Jan, ale świat nie jest jeszcze gotowy na jego przyjęcie. To jezusowe chrześcijaństwo miało przygotować na to ludzkość. Zadaniem chrześcijan powinno być chronienie dziecka Boga. Powinni oni je wychować, opowiedzieć mu o jego zadaniu tu, na ziemi. Powinni przyjąć go jak zbawiciela.
Tymczasem Gerrit Jan rodzi się w złowrogim i pozbawionym wiary świecie. Większość ludzi nie wierzy w nic. Niektórym wydaje się, że wierzą w Boga, ale nie znają prawdy. Dalej uważają Jezusa za swojego wybawcę, choć od dwóch tysięcy lat nie jest już mesjaszem.
Nikt nie wie, kim w rzeczywistości jest Gerrit Jan. Jest dzieckiem jak każde inne. Jezus go opuścił, aniołowie zajmują się swoimi sprawami w innych zakątkach ziemi i nawet Bóg nie pokłada już wiary w swoim synu.
W międzyczasie na wschodnim półwyspie kontynentu azjatyckiego tworzy się grupa religijna, która daje początek nowemu wyznaniu – religii fałszywego proroka.
Ten urodzony w Korei Północnej fałszywy prorok nosi imię Sun Myung Moon. Wierzy on, że zbawi świat od wszelkiego grzechu, że położy kres wojnom i dzięki niemu na ziemi znów zagości światłość. Sun Myung Moon sądzi, że jest mesjaszem. Objawia mu się to, gdy ma szesnaście lat. W Wielkanoc przychodzi do niego Jezus i roztacza przed nim wizję jego życiowej misji. Wypełnij zadanie, którego sam nie mogłem wykonać na ziemi.
Coraz więcej ludzi przyłącza się do Sun Myung Moona. Raz za razem dokonują się kolejne cuda i wszyscy dosłownie padają przed Moonem na kolana. Jego wyznawcy nazywają siebie Kościołem Zjednoczeniowym. Gdy Boży syn na ziemi dorasta w całkowitej nieświadomości swojego znaczenia, fałszywy prorok rośnie w siłę.
Gerrit Jan wychowuje się w chrześcijańskiej rodzinie. Choć dobrze zna Biblię, nie znajduje w niej drogi dla siebie. W szkole świetnie sobie radzi i wcześnie trafia na uniwersytet. Studiuje psychologię, najpierw w Groningen, później w Amsterdamie.
Zaczyna interesować się tekstami filozoficznymi. Po śmierci ukochanej babci oddaje się rozważaniom nad śmiercią. Boi się jej. Dlaczego ludzie umierają? Dokąd trafiają? Jak to się dzieje, że tak nagle odchodzą? Czy ból, który pozostaje po ich śmierci, jest nieodłączną częścią życia? To przecież niemożliwe. Musi istnieć coś więcej niż śmierć. Tylko co? Zastanawia się nad tym dniem i nocą.
Podczas pracy w domu opieki dla osób z demencją uświadamia sobie, w jak beznadziejnym położeniu znajdują się tamtejsi pacjenci. Wszyscy ci ludzie umierają w samotności i nędzy. Nikt się nimi nie interesuje. Jaką wartość ma ich życie? Urodzili się, podrośli, poszli do szkoły, pracowali, mieli dzieci, a teraz samotnie czekają na śmierć. Czy temu ma to wszystko służyć? Czy w chwili narodzin otrzymujemy wyrok w postaci osiemdziesięciu lat czekania na śmierć? Gdzie można jeszcze znaleźć nadzieję? A szczęście? Świat wydaje się stracony.
Gerrit Jan rozmyśla nad losem świata i nie może pogodzić się z poczuciem braku sensu. Musi istnieć jakiś wyższy cel, ideał, przy którym śmierć jest prawie tak piękna jak narodziny. Coś musi się zmienić. Ale kto dokona tej zmiany? I jak?
Uświadamia sobie, że istnieje tylko jedna osoba, która może to zrobić. Tym kimś jest on sam. Rzuca pracę i przerywa studia. Wyrusza na poszukiwanie ścieżki wiodącej do zbawienia.
Jego poszukiwania trwają długie miesiące. Odwiedza setki kościołów, poznaje wiele religii. Nigdzie jednak nie odnajduje swojej drogi. Nikt nie potrafi wskazać mu ideału, którego szuka.
Wtedy do jego drzwi puka członek Kościoła Zjednoczeniowego. Po przeczytaniu książki Sun Myung Moona, Gerrit Jan ma już pewność. Oto jest droga, oto jest prawda.
W 1979 roku wstępuje w szeregi wiernych, ma wtedy dwadzieścia sześć lat. Sun Myung Moon, który każe się nazywać Prawdziwym Ojcem, jest wcieleniem Jezusa: Chrystusem na ziemi.
Gerrit Jan uczestniczy w sekciarskim życiu kościoła przez pięć lat. Dowiaduje się o istnieniu świata duchowego, w którym przebywają wszyscy ci, którzy odeszli. Nareszcie śmierć przestaje być stratą. Umieranie nie oznacza końca. Duchy mogą żyć razem z ludźmi na ziemi. A on może rozmawiać ze zmarłymi; może porozmawiać ze swoją nieżyjącą babcią.
Gerrit Jan traktuje swoje zadania w kościele nadzwyczaj poważnie. Zrobi wszystko, żeby uczynić świat lepszym. Przychodzi do niego syn Prawdziwego Ojca, który w wieku osiemnastu lat zginął w wypadku samochodowym. Nazywa się Heung Jin Moon i przemawia do Gerrita Jana ze świata duchowego. Również Jezus odwiedza go coraz częściej. Komunikowanie się z tym światem staje się dla Gerrita Jana czymś naturalnym. Wszystkie rozmowy z duchami przeprowadza po angielsku. To jedyny język, w którym Bóg może właściwie się wyrazić, dlatego nakazał, aby nauczyli się go wszyscy niebiańscy aniołowie.
Podczas swoich wizyt Jezus ujawnia Gerritowi Janowi coraz więcej, a ten zaczyna pojmować swoje zadanie. Jest ważniejszy, niż przypuszczał. Okazuje się, że ma do odegrania kluczową rolę w zbawieniu świata. Zapisuje wszystkie swoje objawienia.
Dzięki Jezusowi wie już, jak prawdziwie się modlić. Choć modlił się też jako dziecko, była to jednostronna komunikacja. Na wzór otaczających go chrześcijan wygłaszał monologi, nie słuchając przy tym Boga. Prawdziwa modlitwa jest rozmową z Nim, która, tak jak bijące serce, nigdy nie ustaje. Gerrit Jan wreszcie słyszy Jego głos. Bóg mówi do niego w każdej minucie każdego dnia. Wszystko, co robi, wykonuje z Bożego rozkazu.
Heung Jin coraz częściej mówi nie tylko do niego, lecz także poprzez niego. Członkowie Kościoła Zjednoczeniowego gromadzą się, aby usłyszeć syna ich mesjasza przemawiającego poprzez Gerrita Jana. Jest on nowym ciałem Heung Jina. Młody mężczyzna, który odszedł o wiele za wcześnie, wrócił na ziemię. To cud. Świat duchowy i materialny znów stają się jednością, tak jak w ogrodzie Eden dziesięć tysięcy lat temu.
Jezus także korzysta czasem z ciała Gerrita Jana, aby przez niego przemawiać. Po dwóch tysiącach lat ludzie znów mogą słuchać słów Chrystusa. Jezus stąpa po ziemi w ciele nowego syna Bożego.
Gerrit Jan od wielu lat jest aktywnym członkiem Kościoła Zjednoczeniowego, ale nigdy nie spotkał Prawdziwego Ojca osobiście. Ten jednak musi być świadomy jego istnienia. Jezus musiał przecież powiedzieć mu o Gerricie Janie? A jeśli nie, to na pewno jego rodzony syn, Heung Jin, przekazał ojcu, że przez niego przemawia.
W listopadzie 1984 roku w świecie duchowym Jezus i Heung Jin przyprowadzają do Gerrita Jana córkę Prawdziwego Ojca. Na imię jej Hye Jin Moon. Zmarław niemowlęctwie, jednak cudownym sposobem dorosła w świecie duchowym, gdzie nauczali ją Jezus i Boży aniołowie. Obecnie jest już dorosłą kobietą.
Tego samego dnia Gerrit Jan poznaje w Danii dwanaście osób, w większości Austriaków. Usłyszeli, że przemawia przez niego Heung Jin, i chcą za nim podążać. Jest on ich nową drogą.
Gerrit Jan głosi swoje nauki dwanaściorgu uczniom. Przemawia do nich słowami Jezusa i Heung Jina. Szczególną uwagę poświęca jednej uczennicy, Magdalenie. Dzięki temu dowiaduje się, że kobieta utrzymuje potajemną relację z jednym z pozostałych uczniów: dwudziestotrzyletnim Josefem. Gerrit Jan mówi jej, że to sprawka szatana. Seksualny grzech, który popełniła z Josefem, sprawił, że droga do Boga się dla nich zamknęła. Ich pragnienia mają charakter cielesny, a to wyklucza prowadzenie życia poświęconego Bogu i duchom.
W ciągu kolejnych miesięcy Gerrit Jan doświadcza szeregu nowych objawień ze świata duchowego. Narasta w nim też potrzeba krytyki swoich współwyznawców: wielu z nich nie traktuje nauk Prawdziwego Ojca z należytą powagą, czym niszczą kościół. Do ich wspólnoty wdarł się Lucyfer.
Chcąc sprowadzić swoich braci w wierze na właściwą ścieżkę, Gerrit Jan dzieli się swoimi spostrzeżeniami ze światem: przywódcy Kościoła Zjednoczeniowego są pod wpływem Lucyfera i muszą odciąć się od szatana. Gerrit Jan popada w konflikt ze swoim kościołem. Ten ostatni sięga po tę samą broń, którą posługuje się Gerrit Jan: kilku ważnych przywódców stwierdza, że to Gerrit Jan znalazł się pod wpływem szatana. Musi więc przesiadywać w swoim pokoju, odizolowany od innych. Codziennie jest posypywany świętą solą, która ma wypędzić z niego diabła. Mimo to napięcia narastają. Gerrit Jan czuje się zagrożony i występuje z kościoła. Przez kilka kolejnych lat błąka się poza nim, choć jednocześnie cały czas czuje się jego częścią. Podejmuje też wiele bezskutecznych prób nawiązania kontaktu z Prawdziwym Ojcem.
We wrześniu 1985 roku Gerrit Jan osiąga indywidualną doskonałość. Oznacza to, że od tej chwili jest wolny od wszystkiego, co złe. Przestał grzeszyć, jest czysty i doskonały jak stworzony przez Boga Adam. Objawia mu to sam Bóg. Wszystko, co od tej pory czyni, jest wyrazem Bożej woli. Jego czyny są Jego czynami, jego myśli są Jego myślami, jego pragnienia są Jego pragnieniami. Jest doskonałym dzieckiem Bożym.
Odtąd nie musi już służyć jako ciało Heung Jina. Gerrit Jan jest zbyt doskonały, aby być ciałem dla ducha. Chociaż sam rozmawia z duchami, one już przez niego nie przemawiają. Nawet Jezus nie jest wystarczająco czysty, aby wstąpić w jego ciało.
Krótko potem żeni się z córką Prawdziwego Ojca, Hye Jin. Po raz pierwszy mężczyzna na ziemi żeni się z kobietą w świecie duchowym, a ich małżeństwo jednoczy oba te światy. To Boże błogosławieństwo. Eden jest już bardzo blisko. Wszyscy przywódcy religijni odwiedzają ich w świecie duchowym, aby złożyć gratulacje: Mojżesz, Jakub, Jezus, Budda, Mahomet, Abraham, Izaak, Elizeusz, Adam, Gabriel, Konfucjusz, Michał, święty Franciszek i wielu innych. Gerrit Jan zapełnia całą księgę pięknymi słowami, którymi obdarzono go w tym dniu, w całości po angielsku, ponieważ jest to język Boga. Słowo końcowe należy do Jezusa:
Zwolle, Holandia, 1 lipca 1985
Najdrożsi Gerricie Janie i Hye Jin, ukochany Bracie i ukochana Siostro.
Jakże się cieszę, mogąc złożyć Wam życzenia w tym Błogosławionym Dniu. Cóż to za radość, widzieć, że Bóg może teraz podarować Wam to, co chciał przedtem dać mnie oraz – rzecz jasna – Adamowi i Ewie. Bolesne wspomnienia ukrzyżowania wreszcie zblakną. Na ziemi wypełni się Boska wola. Królestwo Niebieskie powstanie tak na ziemi, jak i w niebie.
Kilkoro z dwanaściorga uczniów podąża w ślad za Gerritem Janem, gdy ten opuszcza Kościół Zjednoczeniowy. Coraz częściej dają mu też pieniądze. Dzięki nim jest w stanie przeżyć i skupić się na nauczaniu swoich wyznawców. Z jednymi rozmawia codziennie, z innymi tylko wymienia listy. Prawie zawsze jest przy nim Magdalena, czasami Josef.
Gerrit Jan pisze książki, aby inni mogli zapoznać się z jego naukami. Prawda, którą przelewa na papier, może uratować świat. Razem z żoną zamieszkującą świat duchowy zaczynają prowadzić dziennik, ponieważ gdy tylko ludzie odkryją, że jest on synem Bożym na ziemi, będą chcieli znać wszystkie szczegóły z jego życia. Gerrit Jan jest przekonany, że jego dziennik będzie kiedyś czytany częściej od Biblii.
Groningen, 11 października 1986
G.J.: Ja, Gerrit Jan, i moja Oblubienica zaczynamy dzisiaj pisanie tego dziennika w Groningen w Holandii.
Będziemy prowadzić go z myślą o przyszłych pokoleniach. Musi on dać życie przyszłym pokoleniom.
Naszym celem jest uświadomić ludziom, że Bóg uczestniczy w codziennym życiu każdego z nas. Że jest blisko, bardzo blisko. Że bardzo, bardzo się martwi. I że nic, nawet najmniejszy szczegół, w oczach Boga nie jest mały. O, nie, każdy „najmniejszy szczegół” nabiera niebagatelnego znaczenia, jeśli my, istoty ludzkie, dzieci Boga, żyjemy w prawdzie.
Hye Jin: Te zapiski pochodzą od Oblubienicy Gerrita Jana. Mój mąż, Prawdziwy Adam, Gerrit Jan, pisze je swoją lewą ręką, ale słowa i sens są moje. Życie Gerrita Jana jest pełne tragedii i cierpienia. Nie jesteście w stanie wyobrazić sobie, ile w nim bólu. Żyje on tylko dla Boga, dla budowania Bożej Rodziny i dla ludzkości. Dlatego poświęca dla mnie wszystko. Jako mąż jest kochający i surowy. Podziwiam go za to. Właśnie dlatego w pełni mu ufam i dlatego jesteśmy całkowitą jednością. Chcę, żeby każdy to wiedział, aby każdy mógł się od nas uczyć i naśladować ten niebiański wzór.
Magdalena kształci się w wierze. Przez dwa lata przyjmuje nauczanie Gerrita Jana prawie codziennie. Jej ciało zostaje oczyszczone z wszystkich grzechów, które popełniła w dotychczasowym życiu. To oczyszczenie odbywa się poprzez modlitwę. Ważną rolę odgrywa w nim również tajemnicze działanie Bożej dłoni za pośrednictwem ciała Gerrita Jana.
W kwietniu 1988 roku oczyszczenie dobiega końca. Magdalena jest już wystarczająco święta, aby mógł przez nią przemawiać duch żony Gerrita Jana. Tak jak wcześniej w jego ciele żył Heung Jin, tak teraz Hye Jin żyje w ciele Magdaleny. Po pewnym czasie staje się jasne, że ta wymiana jest ostateczna. Odtąd Magdalena jest Hye Jin Moon, żoną Gerrita Jana. Nigdy więcej nie będzie już Magdaleną. Ta umarła i żyje dalej w świecie duchowym. Jej przeszłość została wymazana, a rodzina już nigdy nie będzie mogła z nią porozmawiać. Hye Jin – choć zmarła jako niemowlę – znów stąpa po ziemi. To cud, który stał się możliwy dzięki wierze Gerrita Jana.
Ze strony Prawdziwego Ojca nie nadchodzi żadna reakcja. Możliwe, że Sun Myung Moon nawet nie wie o istnieniu tego Holendra, który już od kilku lat nie jest członkiem jego kościoła. Mimo to Gerrit Jan się nie poddaje. W końcu Prawdziwy Ojciec będzie musiał zaakceptować go jako zięcia. Z wytęsknieniem wyczekuje dnia, w którym Moon stanie u jego drzwi. Latami czeka na cud.
Ale ten nie następuje. Kościół Zjednoczeniowy o nim zapomniał. Wtedy do Gerrita Jana wreszcie dociera, że Prawdziwy Ojciec nie jest wcale taki prawdziwy, za jakiego się podaje – jest oszustem działającym w imieniu diabła. To antychryst, fałszywy prorok, który przez cały czas usiłował powstrzymać go przed odkryciem prawdy, że to on jest mesjaszem. Gerrit Jan potrzebuje nowego imienia – w końcu jest pierwszym Prawdziwym Ojcem. Poznał prawdę, którą kiedyś pozna cały świat, i dlatego od tej pory będzie zwał się Pierwszym Ojcem. Tak będą się do niego zwracać przyszłe pokolenia.
W tym czasie, a jest rok 1990, Gerrit Jan wprowadza się do wynajętego mieszkania w Hasselt, w pobliżu miejsca swojego urodzenia, niedaleko Zwolle. Nie utrzymuje kontaktu z rodzicami i resztą rodziny. Nie są wszak jego prawdziwymi krewnymi. Jest pierworodnym synem Boga, nie ma rodziców, cioć i wujków, siostrzenic i siostrzeńców. Jeśli ci chcą mieć z nim kontakt, muszą najpierw uznać go za jedynego Prawdziwego Syna Boga. Tak się jednak nie dzieje, więc wszelki kontakt się urywa.
Pozostaje przy nim garstka uczniów z Kościoła Zjednoczeniowego. Większość z nich przebywa w Austrii. Dzięki pieniądzom, które mu przesyłają, może w pełni skoncentrować się na powierzonym mu zadaniu: zbawieniu świata.
Pisze książki, mnóstwo książek. Jego teksty są narzędziem służącym realizacji tego Bożego celu, prawdą, która po raz pierwszy wychodzi na jaw. To Słowo Boże. Gerrit Jan dalej naucza też osoby ze swojego otoczenia. Kilkoro z nich to osoby fizyczne, jego uczniowie, jednak przeważającą większość stanowią duchy, które są dla niego niemal tak prawdziwe jak obecni przy nim ludzie. Czasami duchy przychodzą do jego salonu i godzinami z nimi rozmawia. Czasami opuszcza swoje ciało, aby przekazać nauki dużej grupie duchów gdzieś w królestwie niebieskim. Kiedy jego własna dusza jest daleko, ciało Gerrita Jana wypowiada słowa na głos. Ma zamknięte oczy. Widzi tylko świat duchowy. Z myślą o przyszłości rejestruje wszystko na kasetach magnetofonowych: godziny wykładów dla świata duchowego. Dowód dla potomnych.
W międzyczasie rośnie troje dzieci Gerrita Jana. Razem z nim żyją one w tej niezwykłej rzeczywistości. Po raz pierwszy ziemskie dzieci wychowują się wspólnie z Bożymi aniołami i niebiańskimi duchami. W tym domu świat duchowy i materialny są jednością, a Bóg jest zawsze obecny. Modlitwa jest dla tej rodziny równie ważna, jak oddychanie. Wszystko przebiega zgodnie z odwieczną boską wolą. Jest tak jak niegdyś w Edenie.
3
W poniedziałek 31 stycznia 1994 roku przychodzi moja kolej, aby stać się częścią tego wyjątkowego świata. Jestem jednym z Pierwszych Dzieci.
Moje narodziny są trudne i długie: jestem dużym noworodkiem. Mojej matce, Hye Jin w ciele Magdaleny, jest bardzo, ale to bardzo ciężko. Nie wolno jednak wezwać lekarza. Ludzie ze świata zewnętrznego są nieczyści. Wraz z ich wizytą do naszego domu mogłyby przeniknąć złe duchy, a nawet sam diabeł. Obecność innych ludzi w domu podczas porodu może sprawić, że dziecko stanie się nieczyste, i przestanie być pełnoprawnym dzieckiem Bożym. Mój ojciec nie może wziąć na siebie takiego ryzyka, dlatego nikt nie może towarzyszyć mojej matce.
Przy narodzinach mojego starszego brata ojciec popadł w konflikt z urzędnikami gminnymi, którzy chcieli, żeby niemowlę zostało zbadane. Ojciec odmówił, ale ostatecznie musiał się ugiąć. Zgodził się na wizytę lekarza, ale nie pozwolił mu dotykać dziecka. Ponieważ ojciec nie chce być już kiedykolwiek zmuszony do wpuszczenia lekarza do domu, postanawia, że nikogo nie poinformuje o moich narodzinach. Mam dorastać w tajemnicy, z dala od złego świata i jego złego wpływu, pod całkowitą kontrolą ojca.
Po mnie rodzi się jeszcze pięcioro dzieci, z których wszystkie dorastają w tajemnicy. Państwo holenderskie nigdy nas nie zarejestruje. Dzięki temu nie będzie mogło nam niczego narzucić, a ojciec nie będzie musiał posyłać nas do szkoły. Nie będzie nas niepokoił żaden lekarz. Nikt poza naszym ojcem nie będzie miał prawa o nas decydować. Ojciec będzie mógł wychowywać nas tak, jak zechce.
Jedynie dwóch moich starszych braci i siostra muszą chodzić do szkoły. Nie mam pojęcia, czym jest szkoła. Wiem tylko, że musi to być złe miejsce, bo ojciec często się wścieka, gdy widzi, że mój brat lub siostra kolejny raz przynoszą stamtąd zły wpływ.
Sam jestem nauczany w domu, zazwyczaj razem z moim młodszym bratem. Pisanie, liczenie, geografia, mamy to wszystko umieć. Najważniejsze są jednak książki ojca. Musimy znać Słowo Boże na pamięć. Niektóre książki powstały specjalnie z myślą o dzieciach. Czytamy je po setki razy. Często przepisujemy je w całości. Każde słowo musi się zgadzać: w tekstach zawierających Słowo Boże nie może być błędów.
Książki ze Słowem Bożym należy zawsze traktować z szacunkiem. Ojciec zrobił na nie piękny regał. Jest to najświętsze miejsce w naszym domu, a nasz dom z kolei jest najświętszym miejscem na ziemi.
Dla świata zewnętrznego nasz dom w Hasselt jest jednym z wielu szeregowców znajdujących się w tej miejscowości. To zwykłe mieszkanie na wynajem, przylegające z obu stron do dwóch innych budynków, które wyglądają dokładnie tak samo. Przed domem jest niewielki ogródek. Od ulicy oddziela go niski żywopłot, który zasadził ojciec. Kwiaty i krzewy rosnące przy wejściu dodają mu uroku.
Za drzwiami frontowymi znajduje się korytarz. Jest on śluzą oddzielającą nasz świat od świata zewnętrznego. Gdy tylko się do niego wejdzie, należy się oczyścić. Nie fizycznie, ale duchowo. Odbywa się to poprzez modlitwę. Kierując swoje myśli ku Bogu, wypędza się złe wpływy i złą energię pochodzące z zewnątrz. Równie ważne jest ściągnięcie w korytarzu butów i kurtek, które często są nimi przesiąknięte.
Następnie przechodzi się do salonu. Wejście do środka ze złym duchem jest ciężkim grzechem. Czasami przychodzą do nas uczniowie. Jeśli jest z nimi zły duch, ojciec bardzo, bardzo się denerwuje. Wyrzuca ich wtedy z pokoju, aby wypędzić szatana z tej świętej przestrzeni. Czasami ojciec wygania z pokoju także mojego starszego brata, bo przynosi ze szkoły zły wpływ.
W salonie stoi wielki stół, przy którym wspólnie spożywamy posiłki. Obok salonu znajduje się niewielka kuchnia, w której gotuje matka. W salonie stoi też telewizor. Raz lub dwa razy dziennie wolno nam oglądać programy dla dzieci. Po południu są to zwykle bajki na Zappelin, a gdy moje starsze rodzeństwo jest w szkole – programy edukacyjne na Schooltv.
Ojciec też często ogląda telewizję. Wysyła nas wtedy na górę, ponieważ nie wolno nam oglądać razem z nim. Na pierwszym piętrze znajdują się trzy pokoje. Jeden z nich jest przeznaczony do zajęć ogólnych. Stoją tam regały wypełnione książkami z różnych dziedzin. Jakich dokładnie, tego nie wiem, bo interesuje mnie tylko jedna część regału: książki dla dzieci. W przeciwległym rogu pokoju stoi maszyna do szycia. Matka używa jej do naprawiania naszych ubrań, a czasem coś na niej szyje.
Jest osobny pokój dla dziewczynek i osobny dla chłopców, w którym śpią wszyscy moi bracia poza najstarszym. Na poddaszu znajduje się duża przestrzeń, w której bawimy się samochodzikami, klockami lego, pluszakami i innymi zabawkami. Jeden z narożników poddasza oddziela drewniana ściana. To tam śpi mój najstarszy brat. Nie wolno nam z nim rozmawiać. Ojciec powiedział, że jeśli będziemy to robić, ulegniemy jego złemu wpływowi.
Za domem znajduje się podwórko ze zjeżdżalnią i drabinkami. Po uzyskaniu zgody wolno nam też wyjść na ulicę. Ze starszym o półtora roku bratem często chodzimy na położony nieco dalej plac zabaw. Poza tym biegamy po ścieżce rowerowej i od czasu do czasu bawimy się z innymi dziećmi.
Najpiękniejsze chwile przeżywam właśnie z bratem. Najfajniejsze są wakacje, bo wtedy zawsze jest w domu. Mnie także jest wówczas łatwiej, bo nie muszę się ciągle ukrywać. W trakcie roku szkolnego nie wolno mi za dnia wychodzić na zewnątrz, to wzbudziłoby podejrzenia. Nikt nie może się dowiedzieć, że siedzimy w domu, kiedy inne dzieci są w szkole. Stanie w oknie lub przebywanie poza domem między dziewiątą a trzecią są absolutnie zakazane. Jako dziecko nie zawsze panowałem nad tym, jak głośno mówiłem. „Cisza!” – upominali mnie rodzice prawie codziennie.
W wakacje jest mnóstwo czasu na zabawę. Udajemy, że jesteśmy tatą: zajmujemy się ważnymi sprawami, „pracując” na laptopach z kartonu. Na poddaszu budujemy zagrodę z desek dla plastikowych zwierzątek. Wieczorami czytamy książki Karola Maya o Winnetou i Old Shatterhandzie. Żyjemy w ich świecie. W lesie zabieramy gałęzie i robimy z nich srebrną rusznicę Winnetou. Rysujemy mapy skarbów i sami ukrywamy skarb w zagajniku przy ścieżce rowerowej.
Czasami uczę się od starszego brata nowych rzeczy. Po powrocie do domu opowiada mi, czego dowiedział się w szkole. Powoli zmienia się moje wyobrażenie na temat tego miejsca. Zaczynam się zastanawiać, dlaczego do niej nie chodzę, a moja ciekawość ciągle rośnie. Bardzo chciałbym zamienić się z bratem na jeden dzień i przekonać się, jak to jest chodzić do szkoły. Czasami nawet o tym śnię.
Wszystko jednak będzie dobrze, bo zadbał o to nasz ojciec. Często przypomina nam, jak ważne jest chronienie nas przed kontaktem ze światem zewnętrznym. Pod żadnym pozorem nie wolno nikomu wspominać o mnie i moim młodszym rodzeństwie. Za każdym razem ojciec daje to jasno do zrozumienia moim starszym braciom i siostrze.
Potrzebujemy siebie nawzajem; jesteśmy od siebie zależni. Jeśli jedno z nas zrobi coś niewłaściwego, wszyscy ponosimy tego konsekwencje. Nieprzestrzeganie zasad naszej wiary jest występkiem przeciwko Bogu. Samodzielne dokonywanie wyborów jest zdradą, która naraziłaby wszystkich na niebezpieczeństwo. A wtedy nasze życie stałoby się jeszcze trudniejsze.
Tymczasem ojciec zakłada własną firmę: Natural Homes. Z naturalnych surowców, takich jak glina, siano i drewno, wytwarza zabawki i elementy budowlane. Uczniowie, którzy nadal za nim podążają, pracują w jego firmie. Jest ich czterech, sami Austriacy. Niektórzy, w tym Josef, mieszkają w Holandii. Josef jest zawodowym stolarzem. Wykonuje wiele spośród drewnianych zabawek, choć robi także meble na wymiar. Jego specjalnością są wnętrza statków.
Praca odbywa się w ogromnym budynku przemysłowym w Meppel. Ojciec urządził tu warsztat stolarski i wytwórnię cegieł suszonych, które produkuje się z gliny, piasku, słomy i wody. Jest też część biurowa. Ojciec nie tylko pracuje w warsztacie, lecz także nadzoruje pracę swoich uczniów, którzy prowadzą w Austrii biuro architektoniczne – projektują i stawiają domy z jak największej ilości naturalnych materiałów.
Zazwyczaj ojciec przebywa w warsztacie od dziewiątej do siedemnastej. Przez kilka godzin siedzi za komputerem w części biurowej. Zna się na stolarce, dlatego często pracuje razem z Josefem. Cały czas naucza swoich wyznawców. Regularnie daje wykłady trwające po pięć godzin.
W tygodniu siedzę razem z młodszym bratem w wydzielonej przestrzeni warsztatu. Ojciec przygotował dla nas pokoik, w którym stoją dwa stoły i kilka stołków. Zabiera nas tam ze sobą każdego ranka i na początku dnia wyznacza nam zadania. Często jest to przepisywanie tekstów, czasami przeczytanie i streszczenie fragmentu książki oraz całe mnóstwo działań matematycznych, które zapisuje dla nas rano. Dostajemy podręczniki do nauki różnych przedmiotów: ortografii, gramatyki i geografii, uczymy się mapy Holandii i poznajemy historię państw europejskich. Sporo czasu poświęcamy też nauce angielskiego, zwłaszcza pisania i czytania. To bardzo ważne, ponieważ Słowo Boże zapisywane jest właśnie w tym języku. Wczesnym popołudniem w porze lunchu ojciec przychodzi sprawdzić, jak nam idzie. Jeśli czegoś nie rozumiemy, objaśnia nam to. Na koniec przedstawiamy mu wszystko, czego nauczyliśmy się w danym dniu.
Po latach pracy w warsztacie w Meppel ojciec otwiera sklep w Zwartsluis. Sprzedaje w nim drewniane zabawki. Część z nich to produkty pochodzące z jego warsztatu, pozostałe kupuje w hurtowniach. To dla mnie wspaniały czas. Gdy sklep jest otwarty, przebywamy na piętrze – ojciec przebudował je tak, żeby choć trochę nadawało się do mieszkania. Czasami wolno mi być w sklepie podczas sprzedawania zabawek albo wyjść na zewnątrz. Wtedy bawimy się z moim starszym bratem na ulicach Zwartsluis. Wreszcie możemy przebywać gdzieś indziej niż na ścieżce rowerowej w Hasselt!
Równolegle muszę przygotowywać się na przyszłość. Ojciec i matka coraz częściej mi to powtarzają. Jesteśmy zaczątkiem nowej grupy, nowego państwa, a docelowo nowego świata. To świat Edenu. Świat, jakiego chciał Bóg.
Wszyscy musimy wziąć odpowiedzialność za stworzenie raju na ziemi, mamy przed sobą wiele pracy. Realizacja tego będzie możliwa tylko wtedy, gdy każdy z nas podejmie się jakiegoś zadania. Dlatego – aby zbudować cząstkę Bożego świata – otrzymujemy życiowe misje. To jedyny powód, dla którego jesteśmy na ziemi.
Moją misją jest obrona, Bóg wyjawił to ojcu podczas moich narodzin. Należy chronić Eden przed złem, przed siłami ciemności. Jak to zrobić, muszę dowiedzieć się sam. Bóg wskaże mi właściwy sposób, gdy będę na to gotowy. Dorastam więc z jasnym celem w życiu. Edukacja, którą otrzymuję, ma mnie przygotować do wypełnienia tego celu. Duża jej część skupia się na umocnieniu mnie w Słowie Bożym, mieczu, który może przeszyć władcę ciemności.
Lucyfer, wspomniany władca ciemności, już raz został pokonany przez ojca. Nie wiem, jak tego dokonał, ale upadły anioł siedzi zamknięty w celi Bożego więzienia. Nie jest jedyny; wielu jego poddanych w świecie duchowym utraciło wolność. Podobnie jak niektóre z niebiańskich dusz, na przykład Jezus i Heung Jin. Oni także zostali zamknięci, ponieważ zwrócili się przeciwko mojemu ojcu i nie uznają go za jedynego mesjasza. Jezus nadal pozwala, by chrześcijanie go czcili, chociaż powinien im przekazać, że po ziemi stąpa teraz jego następca. Heung Jin przyłączył się zaś do swojego ojca, Sun Myung Moona. Według ojca jest on największym wrogiem Boga, ponieważ ma na ziemi dużą grupę wyznawców, a to spowalnia proces zbawiania świata.
Mój ojciec jednak nigdy się nie poddaje i ostatecznie wygrywa wszystkie wojny w świecie duchowym. Niewielki zastęp niebiańskich dusz i aniołów zawsze staje po jego stronie. Z ich pomocą kontynuuje on dzieło oczyszczania świata duchowego z wszystkich czcicieli Lucyfera, Jezusa, Moona i innych bożków. Spośród tych duchów część, która przez ten czas dowiodła, że stoi po stronie Boga, mieszka z nami w domu. Zawsze wspierały one ojca, także wtedy, gdy wiele innych obróciło się przeciwko niemu. Wychowuję się razem z nimi. We wszystkim nam towarzyszą. Wiemy, gdzie dokładnie w domu się znajdują, każdy duch ma swoje miejsce. Ojciec widzi je i rozmawia z nimi.
W moim życiu nie istnieją inni ludzie. Nigdy nie przyjmujemy gości. Nie znam babci ani dziadka. „Bóg jest waszymi babcią i dziadkiem”, mawia ojciec. Nie mam kuzynów ani kuzynek, z którymi mógłbym się bawić, nie mam wujków ani cioć, którzy przyszliby w odwiedziny. Nie mam przyjaciół. Dorastam z duchami, a mimo to nie czuję z nimi więzi. Nie widzę ich, choć wierzę, że istnieją. Nasza rodzina jest wszystkim, co mam.
Do 2003 roku nasze życie gładko toczy się tym torem. Minie jeszcze dużo czasu, zanim świat Edenu na ziemi stanie się rzeczywistością, ale jesteśmy coraz bliżej osiągnięcia tego celu i poświęcamy mu każdy dzień. Wszystko przebiega zgodnie z Bożym planem. Aż wydarza się niemożliwe i wszystko się zmienia.
4
Mama i tata. Często są to pierwsze słowa, jakie wypowiada dziecko. Jest to, jak sądzę, dowód na to, że sposób, w jaki postrzegamy naszych rodziców, w dużym stopniu kształtuje naszą tożsamość.
Z biegiem czasu ludzie mogą naprawdę bardzo się zmienić. Wydaje się to oczywiste i być może jest częścią naturalnego cyklu rozwoju człowieka. Patrzenie jednak, jak zmieniają się rodzice, często jest dla dzieci źródłem niepewności i stresu. Weźmy na przykład rozwód, w wyniku którego więź dziecka z rodzicami nagle całkowicie się przeobraża.
Moi rodzice nigdy się nie rozstali, choć bywały chwile, w których mama chciała odejść. Nigdy nie dowiem się, dlaczego tego nie zrobiła. Mimo to nie mogło być mowy o stabilności. Ich zachowanie często bywało nieprzewidywalne. Coś, co przedtem było normalne, w jednej chwili mogło stać się absolutnie niedopuszczalne. Oboje potrafili zmieniać się z minuty na minutę. W końcu moja matka przez wiele lat była medium łączącym nasz świat ze światem duchowym. Ojciec zaś mógł realizować swoje zadanie mesjasza jedynie dzięki komunikacji z zaświatami. Ponieważ jego ciało było zbyt święte, aby odwiedzały je jeszcze inne dusze, pod koniec lat osiemdziesiątych zadecydował o wyszkoleniu mojej matki na medium.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki