Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Małgorzata Czapczyńska, autorka książek Moje wyspy i Chcesz cukierka? Idź do Gierka, opowiada o niezwykłych kobietach, które rezygnowały ze wszystkiego w imię miłości, łamały konwenanse i zadziwiały świat swoją odwagą. Wyjętych spod prawa skandalistkach i wizjonerkach, które zmieniły bieg historii.
Są wśród nich królowa pustyni, przed którą drżeli szejkowie, i biedna dziewczyna z krakowskiego Kazimierza, twórczyni kosmetycznego imperium. Dziennikarka, która udawała obłąkaną, by opisać koszmar szpitala psychiatrycznego, i "najbrzydsza kobieta na świecie", zarabiająca wyglądem na utrzymanie dzieci. Najsłynniejsza morderczyni II Rzeczypospolitej i polskie pisarki, o których tajnym, burzliwym życiu miłosnym nie uczy się w szkole.
Poznaj prawdziwe historie o jasnej i ciemnej stronie kobiecej natury.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 185
Autorka: Małgorzata Czapczyńska
Redakcja: Zuzanna Wierus
Korekta: Agnieszka Knapek
Projekt graficzny okładki: Emilia Pryśko
eBook: Atelier Du Châteaux
Wikimedia Commons: s. 10, 18, 20, 24, 29, 30, 34, 38, 40, 44, 58, 63, 66, 69, 72, 86, 91, 94, 120, 126, 142, 152, 160, 165, 170, 176, 214, 218, 244, 250, 252, 257, 258, 262, 266.
Narodowe Archiwum Cyfrowe: s. 50, 53, 54, 76, 79, 82, 102, 105, 106, 112, 117, 134, 186, 190, 194, 201, 204, 224, 227, 228, 234.
Zdjęcia na okładce: Narodowe Archiwum Cyfrowe (Maria Rodziewiczówna), Wikimedia Commons (Frida Kahlo), Library of Congress (Evelyn Nesbit).
Redaktor prowadząca: Natalia Ostapkowicz
Kierownik redakcji: Agnieszka Górecka
©2022 Copyright by Małgorzata Czapczyńska
©2022 Copyright for this edition by Wydawnictwo Pascal
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, z wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.
Bielsko-Biała 2022
Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.
ul. Zapora 25
43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, fax 338282829
[email protected], www.pascal.pl
ISBN 978-83-8317-030-5
O kobietach mówi się, że są jak otwarte księgi pisane we wszystkich językach świata. Potrafią słuchać i wszystko zrozumieć, choć same często pozostają niezrozumiane.
Bywają oskarżane o niestałość, a jednocześnie podziwia się je za trwanie w trosce i poświęceniu. Posądzane o wahania nastrojów, bez wahania potrafią poświęcić wszystko w imię miłości. Są tak bardzo do siebie podobne, a jednocześnie wszystkie bardzo wyjątkowe. Mające szczerość w oczach i sercu, ale też ciemne strony oraz głęboko skrywane tajemnice.
Tę książkę dedykuję kobietom innym niż wszystkie. Kobietom niezwykłym. Kobietom, które dla miłości rezygnowały ze wszystkiego. Kobietom, które łamały konwenanse i zadziwiały świat swoją odwagą, charakterem i nietuzinkowością. Kobietom, które niesione pasją, talentem i miłością udowadniały, że nie ma rzeczy niemożliwych. Wreszcie kobietom, które zapisały się na kartach historii jako niepokorne skandalistki.
Autorka
Jest rok 1872. Po ulicach Bridgetown, stolicy Barbadosu od wielu dni błąka się dziwna kobieta. Jest wychudzona, ma na sobie brudną, podartą suknię. Z jej głowy spływają długie strąki kruczoczarnych włosów, podkreślając upiornie bladą, niemal białą twarz. Kobieta idzie przed siebie, patrząc niewidzącym wzrokiem, i bełkoce w jakimś niezrozumiałym jezyku. Ludzie z lekkim przestrachem mijają wariatkę bez słowa, ale zdarzają się i tacy, którzy wytykają ją palcami i śmieją się, nie szczędząc jej wyzwisk. W końcu jednak jakiś kierowany współczuciem przechodzień zatrzymuje się i pyta kobietę o nazwisko. Ta przerywa swój niezrozumiały monolog, lekko się uśmiecha i cicho odpowiada: „Nazywam się Adèle Pinson”. Od tego momentu wędrująca po ulicach w łachmanach wariatka nazywana jest madame Pinson.
W rzeczywistości kobieta jednak nie nazywa się Pinson, tylko Hugo, i jest 42-letnią córką słynnego francuskiego pisarza Victora Hugo, autora m.in. Nędzników i Katedry Marii Panny w Paryżu. Z jakiego powodu piękna i żyjąca niegdyś w dostatku kobieta znalazła się nagle w tak fatalnym położeniu – brudna, zaniedbana, z objawami choroby psychicznej – na ulicach stolicy Barbadosu?
Adèle przyszła na świat 28 lipca 1830 roku jako piąte dziecko Victora i Adèle (z domu Foucher) Hugo. Już jako nastolatka uchodziła za piękność i często pozowała najsłynniejszym paryskim malarzom. Piękna paryżanka szczyciła się długimi, czarnymi włosami, a do jej ulubionych czynności należała gra na fortepianie. Cieniem na młodości Adèle położyła się jednak wielka rodzinna tragedia. We wrześniu 1843 roku jej starsza siostra Léopoldine wraz ze świeżo poślubionym małżonkiem Charlesem Vacquerie utonęli w Sekwanie. Bardzo możliwe, że ten dramat wpłynął na późniejsze problemy psychiczne panny Hugo.
Osiem lat po tym tragicznym wypadku Victor Hugo został zmuszony do emigracji politycznej i wraz z rodziną osiedlił się najpierw w Brukseli, a potem na wyspie Jersey. I o ile dla pisarza kilkanaście lat pobytu na Wyspach Normandzkich stało się najlepszym i najważniejszym okresem jego twórczości, o tyle w psychice jego najmłodszej córki ten czas wyrył piętno, które nosiła w sobie aż do śmierci. To właśnie w Brukseli w 1854 roku w trakcie jednego z obiadów urządzanych przez ojca poznała znacznie starszego, przystojnego brytyjskiego oficera Alberta Pinsona, który z czasem stał się obiektem jej obłąkańczej miłości. „Zobaczył mnie po raz pierwszy na ławce na tarasie. Siedziałam, czytałam i pogrążona w lekturze nawet go nie zobaczyłam, ale… on widział mnie i od tego dnia czuł, że mnie kocha” – zanotowała w swoim pamiętniku Adèle. Pinson był niezwykle czarującym mężczyzną, a przy tym hazardzistą oraz strasznym kobieciarzem. Bardzo szybko wyznał dziewczynie miłość i już po kilku tygodniach się jej oświadczył. Adèle z początku nie chciała zostać jego żoną, jednak niedługo potem role się odwróciły. To jej zaczęło coraz bardziej zależeć na angielskim oficerze.
Ta obsesja rosła w błyskawicznym tempie, dlatego Pinson zaczął unikać zakochanej Adèle. Gdy w 1861 roku otrzymał rozkaz przeniesienia swojego pułku do Londynu, Adèle wbrew życzeniu rodziców i panującym wówczas zasadom społecznym postanowiła pojechać za nim. Na miejscu okazało się jednak, że Pinson przeniósł się do Halifaxu, stolicy kanadyjskiej prowincji Nowa Szkocja, co wprawiło zakochaną kobietę w rozpacz. Adèle nie zamierzała się jednak poddawać. Pod koniec lipca 1863 roku oznajmiła rodzinie, że jedzie odwiedzić krewnych we Francji, po czym wsiadła na pokład statku płynącego do Kanady. W Halifaxie zameldowała się w hotelu jako Adèle Lewly i każdego dnia próbowała kontaktować się z Pinsonem. Pisała do niego listy, prosząc o spotkanie, i chociaż początkowo oficer odpowiadał na jej wiadomości i nawet kilka razy ją odwiedził, w pewnym momencie postanowił ostatecznie zerwać tę znajomość. Konsekwentnie ignorował Adèle: nie przyjmował listów, a nawet wyśmiewał ją przed znajomymi, bawiąc się przy tym znakomicie w objęciach innych kobiet, głównie miejscowych arystokratek.
Tymczasem Adèle była w coraz gorszym stanie. Jej niegdyś lśniące kruczoczarne włosy zaczęły przypominać strąki, znacznie też wychudła, gdyż jedynymi produktami, jakimi się żywiła, były chleb, masło i czekolada. Gdy zaczęło jej brakować pieniędzy, skorzystała z gościnności rodziny Saundersów, którzy nie mieli pojęcia, że zamieszkała u nich córka słynnego pisarza.
Zaślepiona obsesyjną miłością Adèle całe dnie spędzała w swoim pokoju, pisząc dziennik i niezliczone listy do Alberta z głębokim postanowieniem, że zrobi wszystko, by ten ją pokochał. Zaczęła nawet przebierać się za mężczyznę, żeby dostać się do garnizonu, w którym służył oficer. Poinformowała też rodziców o rzekomym ślubie z Pinsonem, a nawet przedstawiała się jako madame Pinson. Z czasem zaczęła odmawiać jedzenia, przestała dbać o higienę osobistą, a właściciele domu, w którym gościła, często słyszeli w nocy, jak chodzi po pokoju i mówi sama do siebie.
Gdy w 1866 roku Albert Pinson przeniósł się ze swoim pułkiem na Barbados, ogarnięta obsesją Francuzka podążyła za nim. Tam zamieszkała w rezydencji niejakiej pani Chadderton i nadal wiekszość czasu spędzała na pisaniu dziennika i listów do Pinsona. Ostatecznie nie wiadomo jednak, czy się z nim spotkała, gdyż oficer, który unikał jej jak ognia, dość szybko opuścił wyspę i wrócił do Anglii, gdzie poślubił Catherine Roxburgh, córkę oficera armii brytyjskiej. Tymczasem Adèle ze względu na swoje zachowanie i wygląd stała się obiektem kpin. Kobieta popadała w coraz większy obłęd. Często błąkała się po ulicach miasta w poszukiwaniu ukochanego: brudna, w podartej sukni i zupełnie odcięta od rzeczywistości.
W końcu w 1872 roku zlitowała się nad nią pewna kobieta, która wzięła ją pod swój dach, nakarmiła i otoczyła opieką. Miejsce pobytu córki udało się też w końcu ustalić jej ojcu – Victorowi Hugo, który sprowadził ją do Paryża. Tam 42-letnia Adèle trafiła do szpitala psychiatrycznego. Po jednej z wizyt w placówce pisarz napisał w swoim pamiętniku: „Wreszcie mogłem znów ją zobaczyć. Objąłem ją i czule porozmawialiśmy. Była spokojna, choć czasem wydawało mi się, że myślami jest gdzieś daleko. Trochę to smutne”.
Adèle przebywała w zakładzie dla obłąkanych do końca swoich dni. Lubiła tam grywać na fortepianie i często samotnie spacerowała po ogrodzie.
Przypuszcza się, że była chora na schizofrenię, która prześladowała też innych członków rodziny Hugo, jak choćby brata Victora, Eugène'a. Do pogorszenia stanu psychicznego Adèle mogło się jednak przyczynić jej pełne tragedii życie: śmierć siostry, nieodwzajemniona miłość, śmierć dwóch braci oraz silna presja społeczna, jakiej były poddawane kobiety w tamtych czasach.
Adèle Hugo przeżyła ojca, który pozostawił córce ogromny majątek – blisko dwa miliony franków. Nigdy jednak z tych pieniędzy nie skorzystała. Zmarła 21 kwietnia 1915 roku w wieku 85 lat.
W 1975 roku powstał film pt. Miłość Adeli H. oparty na autentycznych dziennikach Adèle Hugo. W roli głównej wystąpiła znakomita, 20-letnia wówczas Isabelle Adjani. W filmie przedstawiono miłość córki słynnego pisarza jako szaleństwo prowadzące ostatecznie do destrukcji. Wielu widzów po obejrzeniu filmu nie mogło uwierzyć, że opowiedziana w filmie historia wydarzyła się naprawdę. A jednak…
Jest wczesne przedpołudnie 23 maja 1901 roku. Prokurator generalny Paryża znajduje na swoim biurku anonimowy list. Jego treść wprawia mężczyznę w ogromne zdumienie. Otóż nadawca informuje go, że w domu niejakiej pani Monnier w odległym od Paryża o cztery godziny drogi mieście Poitiers więziona i głodzona jest kobieta, która od 25 lat wegetuje we własnych odchodach. Mimo sceptycznego podejścia do tajemniczego listu, prokurator wysyła na miejsce kilku policjantów. To, co funkcjonariusze zastaną w domu Monnierów, przejdzie ich najśmielsze oczekiwania, a na światło dzienne wyjdzie najbardziej przerażający przypadek przymusowego uwięzienia w historii. Przypadek pięknej Blanche Monnier.
Blanche urodziła się 1 marca 1848 roku. Była kobietą niezwykłej urody o miłym usposobieniu, a jej arystokratyczną rodzinę darzono w Poitiers dużym szacunkiem.
Gdy Blanche miała 25 lat, zakochała się po uszy w pewnym prawniku, który również mieszkał w Poitiers, jednak nie miał wystarczająco zasobnego portfela i nie pochodził z odpowiedniej rodziny. Z tych powodów wybór córki bardzo nie spodobał się jej matce Louise Monnier. Kobieta naciskała na zerwanie tej znajomości, tłumacząc zakochanej dziewczynie, iż zasługuje na kogoś lepszego, że biedny prawnik nie jest jej wart. Blanche jednak za nic nie chciała słuchać matki, więc z czasem w domu zaczęły się awantury i zaklinanie nieposłusznej córki. Sytuacja zaogniła się jeszcze bardziej, gdy Blanche zaszła w ciążę. Ostatecznie pozwolono jej urodzić dziecko, ale szybko je oddano.
To wydarzenie jeszcze wzmocniło bunt dziewczyny. Blanche nie zrezygnowała z zamiaru poślubienia swojego wybranka, dając matce jasno do zrozumienia, że nigdy nie przyjmie zalotów innych mężczyzn i zawsze wybierze miłość zamiast pieniędzy. Zagniewana i zdesperowana postępowaniem córki Louise, nie mogąc znieść myśli, że ludzie będą plotkować o jej rodzinie, postanowiła za wszelką cenę nie dopuścić do tego małżeństwa. Dlatego wpadła na diabelski pomysł. Przedyskutowała go jeszcze z synem Marcelem, po czym pewnego wieczoru 1876 roku wspólnie zamknęli Blanche w jej pokoju. Okna pomieszczenia zabili deskami, a biedną dziewczynę przykuli do łóżka. Sąsiadom, którzy słyszeli jej lamenty i krzyki, powiedzieli, że oszalała, co wystarczyło, by szlochanie i protesty Blanche przestały budzić podejrzenia. Louise Monnier była przekonana, że jej córka szybko zmięknie i porzuci myśl o tak oczywistym mezaliansie. Myliła się. Mijały miesiące, potem lata, a Blanche pozostawała nieugięta, podobnie zresztą jak jej matka, która po jakimś czasie ogłosiła sąsiadom, że jej córka zmarła. Oboje z synem przeszli nawet publiczną żałobę i zaczęli żyć tak, jakby Blanche nie istniała.
Tymczasem ona wciąż wegetowała tuż nad ich głowami, w zamkniętym na kłódkę pokoju, karmiona resztkami ze stołu i zmuszona do wypróżniania się na swoim posłaniu. Żyła w ciemności, zupełnie samotna, nie licząc szczurów i owadów, które próbowały ucztować na jej wychudzonym, gnijącym ciele. Blanche powoli traciła zmysły i zdolność mówienia. To niewyobrażalne okrucieństwo trwało przez ćwierć wieku, do dnia, w którym o losie kobiety doniósł prokuratorowi generalnemu Paryża anonimowy informator.
Gdy policjanci udali się do rezydencji Monnierów, ci nie chcieli wpuścić ich do środka. Funkcjonariusze jednak wdarli się do środka siłą i zaczęli przeszukiwać dom. Ich uwagę przykuł smród unoszący się na piętrze domu. Tam odnaleźli zamknięte na łańcuch i kłódkę drzwi do pokoju dziewczyny. To, co mężczyźni ujrzeli po ich otwarciu, prześladowało ich już do końca życia. Jeden z nich tak zrelacjonował ten widok jednej z gazet: „Gdy tylko w pokoju rozbłysło światło, zauważyliśmy z tyłu leżącą na łóżku, z głową i ciałem przykrytymi odpychającym brudnym kocem, kobietę zidentyfikowaną jako mademoiselle Blanche Monnier. Nieszczęsna kobieta leżała zupełnie naga na zgniłym sienniku wypchanym słomą. Wokół niej utworzył się rodzaj skorupy z ekskrementów, fragmentów mięsa, warzyw, ryb i zgniłego chleba”. Policjant kontynuował: „Widzieliśmy też muszle ostryg i robactwo biegające po łóżku mademoiselle Monnier. Powietrze było tak ciężkie, a zapach tak nieprzyjemny, że nie mogliśmy zostać dłużej, aby kontynuować nasze śledztwo”.
Bliską śmierci, 49-letnią wówczas Blanche natychmiast zabrano do szpitala. W tym czasie jej matka, 75-letnia Louise, siedziała spokojnie w salonie. Kobieta i jej syn Marcel zostali aresztowani. Sprawiedliwości jednak nigdy nie stało się zadość. Matka chwilę po przesłuchaniu zasłabła, a dwa tygodnie potem zmarła na zawał serca. Z kolei Marcela skazano jedynie na 15 miesięcy więzienia, od którego i tak udało mu się wywinąć, gdyż przekonał sędziego, że Blanche w dowolnej chwili mogła opuścić pokój, ale nigdy nie chciała tego zrobić. A co się stało z Blanche?
W pierwszych dniach po uwolnieniu najbardziej cieszyły ją dotyk trawy i świeże powietrze. Przez długi czas nie była w stanie mówić, ale była spokojna i uśmiechnięta. Przez cały czas zmagała się z anoreksją i stanami depresyjnymi. Resztę życia spędziła w szpitalu psychiatrycznym w Blois. Zmarła w 1913 roku w wieku 65 lat.
Do dziś nie ustalono, kto był autorem anonimu, dzięki któremu Blanche Monnier zawdzięczała swoje uwolnienie z koszmaru.
Dania, 1924 rok. 25-letni Thomas Dinesen trzyma w ręku kolejny list od swojej starszej siostry – Karen, która od 10 lat mieszka w Kenii, gdzie zarządza plantacją kawy. W liście oprócz informacji dotyczących życia codziennego i kłopotów z prowadzonym przez siebie biznesem, Karen uwzględnia wyznania o głębokim uczuciu, jakim darzy pewnego mężczyznę: „Wierzę, że na zawsze i na wieczność jestem zobowiązana, aby kochać ziemię, po której chodzi Denys, aby być szczęśliwą nie do opisania, gdy jest tutaj i cierpieć gorzej niż śmierć wiele razy, kiedy odchodzi…”. Obiektem wielkiej miłości mieszkającej w Afryce białej kobiety jest angielski myśliwy – Denys Finch-Hutton, który siedem lat później zginie w katastrofie samolotu, pogrążając autorkę listu w bezgranicznej rozpaczy. Ponad pół wieku później historia tej miłości stanie się kanwą opartego na autobiograficznej książce Karen Blixen, kultowego już dziś filmu Pożegnanie z Afryką, z brawurowymi rolami Meryl Streep i Roberta Redforda.
Prawdziwe życie duńskiej arystokratki zakochanej w Afryce i w Finch-Huttonie, którą miejscowi nazywali lwicą, było jednak o wiele ciekawsze i barwniejsze niż perypetie ukazane w hollywoodzkiej produkcji.
Karen Blixen (z domu Dinesen) urodziła się 17 kwietnia 1885 roku w rodzinnej rezydencji Rungstedlund pod Kopenhagą. Przyszła pisarka miała aż czworo rodzeństwa. Krewni ze strony jej ojca Wilhelma wywodzili się z najznamienitszych szwedzkich i duńskich rodów. On sam z kolei był znanym z awanturniczego charakteru podróżnikiem i kobieciarzem, ale też całkiem niezłym pisarzem. Uwielbiał polowania, dalekie wyprawy i nie bał się nowych wyzwań, czego dowodem był rok spędzony wśród członków plemienia Indian z Ameryki Pólnocnej, znanych jako Odżibwejowie. Z tej eskapady Wilhelm przywiózł do Danii nieślubne dziecko oraz kiłę, która wpędziła go w głęboką depresję. Prawdopodobnie w jej następstwie w 1895 roku Dinesen popełnił samobójstwo. Nieświadoma niczego Karen miała wówczas zaledwie 10 lat i z pewnością musiała mocno przeżyć śmierć ojca, który bardzo jej imponował odwagą i podróżniczym stylem życia.
Dziewczynka miała z nim tak silną więź, że zapragnęła żyć tak jak on: chciała podróżować, polować i pisać. Jednak do spełnienia tych wszystkich marzeń młodziutkiej i uzdolnionej artystycznie Dunki wiodła dość wyboista droga. Po śmierci ojca Karen nie dała się wtłoczyć matce – purytance o bardzo konserwatywnym podejściu do życia – w sztywne ramy tradycyjnego wychowania. Była bowiem przebojowa i łamała wszelkie zasady panujące w tamtych czasach. W 1906 roku ukończyła Królewską Duńską Akademię Sztuk Pięknych w Kopenhadze, a rok później, pod pseudonimem Isak Dinesen, zadebiutowała w prasie swoimi opowiadaniami. O wyborze męskiego imienia (pod którym zresztą napisała też później Pożegnanie z Afryką) zadecydowało pragnienie Karen, by jej twórczość nie była klasyfikowana jako literatura kobieca. Z kolei zachowanie przez autorkę rodowego nazwiska było jej hołdem wobec ukochanego ojca.
Jednak w buntowniczej i przebojowej naturze znanej Dunki tkwił też pierwiastek romantyczny. Pewnego dnia Karen bez pamięci zakochała się bowiem w młodym arystokracie, spadkobiercy rodowej fortuny, Hansie von Blixen-Finecke. Ten niestety nie odwzajemniał jej gorących uczuć i nie okazywał jej zainteresowania, w przeciwieństwie do swojego brata bliźniaka – Brora, który kilkakrotnie bezskutecznie oświadczał się Karen. I być może młodszy baron Blixen w końcu by się poddał, gdyby spraw w swoje ręce nie wzięła matka Karen. Znając naturę córki, pani Dinesen skusiła ją m.in. obietnicą wyjazdu do Afryki, gdzie młodzi mieliby prowadzić farmę. To wystarczyło. Spragniona podróży Karen przyjęła oświadczyny Brora i ten w 1912 roku jako pierwszy wyjechał do Afryki, by urządzić się na farmie. Karen zaś dołączyła do niego w 1914 roku i wtedy wzięli szybki ślub. Niestety już na miejscu okazało się, że lekkomyślny pan młody sprzedał tereny, na których pierwotnie mieli zamieszkać z Karen, i kupił inne, u podnóża kenijskich gór Ngong, gdzie postanowił uprawiać kawę. I to właśnie ten skrawek ziemi w Kenii stał się od pierwszego wejrzenia ukochanym miejscem baronowej Blixen. Świeżo poślubiona panna młoda natychmiast zakochała się w afrykańskiej przyrodzie, polowaniach, na które zabierał ją Bror, a które stały się jej pasją, oraz ich plantacji kawy. Oboje ciężko pracowali, jednak uprawa kawy na dużym wzniesieniu okazała się bardzo trudna.
Po niedługim czasie baron Blixen przestał się więc interesować plantacją i coraz rzadziej zabierał żonę na polowania. Wyjeżdżał z domu sam i znikał gdzieś na długie dnie. Tymczasem Karen niespodziewanie zaczęła mieć dziwne objawy chorobowe. Z początku myślała, że to malaria, jednak w trakcie wizyty u lekarza została zaskoczona informacją, iż ma syfilis. Chorobą oczywiście zaraził ją mąż, który – co przy tej okazji wyszło na jaw – notorycznie ją zdradzał. Przerażona widmem podzielenia losu ojca Karen najpierw poddała się kuracji rtęcią w Afryce, a potem wyruszyła na leczenie do Danii, gdzie podawano jej leki na bazie arszeniku. Jednak gdy tylko lekarze zaleczyli chorobę – tzn. doprowadzili do stanu, w którym już nie zarażała, mimo że pozostawała chora – Karen natychmiast wróciła do Afryki i do męża, któremu postanowiła wybaczyć. Nie wyobrażała sobie bowiem życia bez swojej plantacji u podnóża gór Ngong. Poza tym, co w tych okolicznościach może się wydawać dość dziwne, Karen mimo wszystko nadal lubiła swojego męża i postanowiła trwać w tym małżeństwie, choć ich drogi wciąż się rozchodziły. Para przyjaźniła się, ale ich związek praktycznie nie istniał. Bror coraz rzadziej pojawiał się na farmie, a w 1920 roku – zdając sobie sprawę z tego, że ich małżeństwo jest już tylko fikcją – wystąpił o separację. Formalny rozwód nastąpił pięć lat później. Już kilka lat po ślubie baronowa Blixen została więc na farmie całkiem sama. I właśnie wtedy w jednym z klubów poznała miłość swojego życia, angielskiego arystokratę i myśliwego – Denysa Finch-Hattona.
Finch-Hatton wyróżniał się w towarzystwie wiedzą i oczytaniem. Był synem podróżnika – hrabiego Winchilsea, wykształconym w elitarnej szkole Eton. Denys potrafił nie tylko profesjonalnie organizować safari i utrzymywał się głównie z polowań, ale też wykazywał się wielką fantazją, która sprawiała, że potrafił polecieć z Afryki do Londynu tylko po to, by obejrzeć operę.
W wielu sprawach Karen i Denys byli więc do siebie bardzo podobni. Oboje kochali Afrykę, uwielbiali polowania oraz długie dyskusje o literaturze i sztuce. Nic zatem dziwnego, że Karen zakochała się w Denysie bez pamięci, a on odzwzajemnił jej uczucie. W 1922 roku Finch-Hatton postanowił na stałe zamieszkać w Afryce i z czasem wprowadził się do domu Karen, z którego uczynił swoją bazę. Zaczął tam organizować wyprawy na safari dla bogaczy, co przynosiło gospodarstwu spore zyski. Jednak w związku tych dwojga lepsze chwile coraz częściej przeplatały się z gorszymi. Denys miał bowiem naturę człowieka wyzwolonego, niedającego się wcisnąć w żadne ramy, także w odniesieniu do związku. Często podróżował i zaskakiwał ukochaną zarówno nagłymi wyjazdami, jak i powrotami. Karen coraz trudniej znosiła ten brak stabilizacji. Zapragnęła także dać ukochanemu mężczyźnie dziecko. Niestety syfilis odebrał jej szansę na macierzyństwo. Zaczęły się też pojawiać objawy zatrucia rtęcią, takie jak nieznośny ból kości i wypadanie włosów, które Karen ostatecznie musiała ściąć na krótko. Tymczasem Finch-Hatton wybudował swój własny dom nad Oceanem Indyjskim, dokąd zaczął zabierać ukochaną swoim samolotem. Życie Karen toczyło się więc między dwoma domami i plantacją kawy, nad którą w 1927 roku – po bardzo słabych zbiorach – zawisło widmo bankructwa.
To był początek końca. Blixen, która od rozwodu z mężem sama zarządzała plantacją, wiedziała że nie ma już szans na jakiekolwiek wsparcie ze strony rodziny Brora. Dlatego poprosiła o pomoc Denysa. Prawnicy mężczyzny odradzili mu jednak inwestowanie w biznes Karen Cofee Co, co wpędziło kobietę w rozpacz. Konflikt między kochankami narastał, a podsycał go fakt, że kochający wolność Denys nie chciał się zgodzić na małżeństwo, na które nalegała Karen. Pewnego dnia doszło między nimi do niezwykle ostrej sprzeczki i mocno wzburzony Denys opuścił farmę Karen. Urażony kochanek poleciał do Nairobi, skąd miał się udać na następne safari. Niestety nigdy tam nie dotarł. Tuż po starcie jego samolot się zapalił i ukochany Karen Blixen zginął. Do tego tragicznego zdarzenia doszło 14 maja 1931 roku.
Zrozpaczona kobieta pochowała kochanka na wzgórzach Ngong, w miejscu, które oboje wybrali kiedyś na swoje groby. Kilka tygodni później opuściła Afrykę na zawsze i wróciła do Danii. W swojej najsłynniejszej książce Pożegnanie z Afryką Karen Blixen wspominała: „Gdy już opuściłam Afrykę, Gustav Mohr napisał mi o dziwnym zdarzeniu, które zaszło na grobie Denysa (…). Masajowie (…) donieśli komisarzowi okręgu Ngong, że wiele razy o wschodzie i zachodzie słońca widywali lwy na grobie Finch-Hattona w górach. Przychodziły tam lew i lwica i stawały przy grobie lub kładły się na nim, długo tam pozostając”.
Ostatnie lata życia Karen doszczętnie zatruła choroba, która krok po kroku odbierała jej możliwość normalnego funkcjonowania. Jeszcze w Afryce pisarka nabawiła się anemii i żółtaczki, mocno nadużywała też leków z arszenikem. Ponadto dużo paliła i brała leki przeczyszczające, do czego przyznała się lekarzom dopiero pod koniec życia. Blixen z czasem nabawiła się tak dużego jadłowstrętu, że zmarła z niedożywienia w 1962 roku w swojej duńskiej posiadłości – miejscu, z którego wyruszyła w swoją wielką afrykańską podróż życia.
Był listopadowy wieczór 1836 roku. W domu Franciszka Liszta odbywało się przyjęcie, na którym bawiła się artystyczna śmietanka Paryża. Wśród gości szczególną uwagę zwracał przyjaciel pana domu, 26-letni Fryderyk Chopin. Szczupły, niewysoki, z burzą jasnych włosów i nienagannymi manierami godnymi prawdziwego arystokraty. Po wielu namowach uczestników przyjęcia słynny polski kompozytor w końcu zasiada do fortepianu i zaczyna grać. Przystojnego mężczyznę bacznie obserwuje siedząca przy kominku kobieta w szkarłatnej chustce, paląca cygaro za cygarem. To 32-letnia Aurora Dudevant, rozwódka znana pod pseudonimem George Sand. Sand ma na sobie szarawary z czerwonego aksamitu, co dla wyznającego wówczas konserwatywne wartości Chopina jest wręcz nie do przyjęcia. Dodatkowo niezmiernie drażni go dym palonych przez Sand cygar. W liście do rodziny Fryderyk napisze potem, że poznana na przyjęciu madame Dudevant niespecjalnie przypadła mu do gustu i że jego zdaniem jest mało atrakcyjna. A jednak to pierwsze spotkanie nietypowej pary stanie się zaczątkiem głośnego i dziwacznego romansu, na temat którego będzie huczało w Europie przez kolejne 10 lat.
Niezrażona bowiem chłodnym potraktowaniem przez kompozytora Sand postanowiła za wszelką cenę zdobyć jego serce. Na następnym przyjęciu, na które oboje zostali zaproszeni, kontrowersyjna pisarka pojawiła się w biało-czerwonym stroju, symbolizującym barwy ukochanej przez Chopina Polski. Wkrótce potem zaprosiła go do swojej wiejskiej posiadłości. Fryderyk nie skorzystał jednak z zaproszenia. Tymczasem Sand nie zamierzała się poddawać. Niesiona zauroczeniem, na małej kartce papieru skreśliła trzy słowa: On vous adore (fr. ktoś pana uwielbia) i posłała liścik kompozytorowi. Do dziś uważa się go za najbardziej lakoniczny list miłosny w historii.
Chopin bez reszty zauroczył Sand swoją osobowością, a jego muzyka dosłownie ją hipnotyzowała. W młodszym o sześć lat mężczyźnie niepokorna Francuzka spodziewała się znaleźć doskonałość, której brakowało wszystkim jej dotychczasowym kochankom. Ta perspektywa pociągała ją bez reszty. Dlatego też Sand z premedytacją zaczęła organizować niby przypadkowe spotkania i była wszędzie tam, gdzie Chopin akurat występował. Zauroczona, zasłuchana z ostentacyjnym ale niekłamanym zainteresowaniem w końcu zaczęła przyciągać uwagę Fryderyka. Już nie wydawała mu się tak mało atrakcyjna i antypatyczna. Co więcej, ku własnemu zdumieniu mężczyzna sam zaczął się łapać na tym, że szuka jej towarzystwa, a z czasem uzmysłowił sobie, że pożąda jej równie mocno jak ona jego. To zatem, co wydawało się niemożliwe, stało się faktem.
Wiosną 1838 roku Chopin i Sand zostali kochankami, a latem byli już w sobie głęboko zakochani. Wspólnie postanowili, że jesień spędzą razem w jakimś ciepłym, słonecznym miejscu, gdzie Fryderyk mógłby w pięknych okolicznościach przyrody oddać się komponowaniu. Padło na Majorkę. Para wraz z dziećmi George zamieszkała w wynajętym domu w stolicy wyspy Palma de Mallorca, licząc na wyjątkowo rajskie wakacje. I początkowo takie były. Wszyscy byli zachwyceni błękitnym niebem i rozkoszowali się czystym powietrzem Majorki, jednak sielanka nie trwała długo.
Pewnego dnia nastąpiło nieoczekiwane załamanie pogody, przynosząc silne wichury, burze i potężne ulewy. Jakby tego było mało, wynajęty przez kochanków dom nie posiadał żadnego ogrzewania, co w krótkim czasie znacząco wpłynęło na i tak już wątłe zdrowie Chopina. Zaczęły go męczyć duszności i nieustanne napady straszliwego kaszlu, nierzadko kończące się pluciem krwią. Wystraszona pogarszającym się z dnia na dzień stanem ukochanego, Sand zorganizowała pomoc medyczną. Fryderyka obejrzało aż trzech lekarzy, którzy nie mieli dla niego dobrych wieści. On sam tak potem opisywał te wizyty: „Jeden powiedział, że już nie żyję, drugi, że umieram, a trzeci, że umrę”. Na domiar złego właściciel wynajmowanego lokum na wieść o zaraźliwej chorobie lokatora nakazał parze natychmiastowe opuszczenie domu. Tym sposobem Fryderyk, George oraz jej dzieci – Maurycy i Solange – zostali zmuszeni do zamieszkania w innym miejscu – opuszczonym średniowiecznym klasztorze w mieście Valldemossa.
Było to miejsce niemal odcięte od świata, które dało parze schronienie, ale z pewnością nie poprawiło jej warunków bytowych. Mimo usilnych starań George, która robiła wszystko, by ich mieszkanie w ruinach klasztoru uczynić znośniejszym, a przede wszystkim łaskawszym dla zdrowia ukochanego, w kamiennych komnatach budowli hulał wiatr i panowało przenikliwe zimno. O dziwo, w tych spartańskich warunkach Chopin, osłabiony pierwszym tak silnym atakiem gruźlicy, stworzył cykl swoich 24 preludiów – kompozycji uważanych za najpiękniejsze i najbardziej charakterystyczne dla całej jego twórczości. Niewątpliwie swój udział w procesie twórczym kompozytora odegrała Sand, dla której geniusz kochanka stał się niemal obsesją, a on sam – obiektem absolutnego uwielbienia.
George z wielkim poświęceniem pielęgnowała ukochanego także wówczas, gdy po kilku miesiącach w końcu opuścili Majorkę i wrócili do Francji. Zatrzymali się w Marsylii, gdzie Fryderyk, pod czujnym okiem lekarzy i otoczony troskliwą opieką ukochanej, szybko zaczął dochodzić do zdrowia. Sand nie posiadała sie z radości, podobnie jak mężczyzna jej życia, który rozkwitał na nowo i odwdzięczał się jej równie gorącą miłością.
Lato po raz pierwszy spędzili wspólnie w Nohant, w wiejskiej posiadłości Sand. Na Fryderyka czekał tam piękny, nowy i bardzo drogi fortepian oraz nieograniczony czas na komponowanie, który George traktowała jak świętość. Zakochana kobieta robiła absolutnie wszystko, by jej Chopin mógł rozwnąć skrzydła. Tak więc do rezydencji w Nohant kochankowie zjeżdżali przez kolejnych siedem lat. Na związku tych dwojga zaczęły jednak pojawiać się rysy. Upływający czas i relacje oparte w głównej mierze na uwielbieniu Sand dla geniuszu artysty spowodowały, że fizyczny aspekt tej miłości zaczął schodzić na drugi plan. Pisarka w wielu listach do znajomych wyznawała, że jej uczucia do Chopina stają się coraz bardziej matczyne.
Początek końca ich romansu miał miejsce w 1845 roku, kiedy George, tłumacząc sobie, że współżycie z osłabionym chorobą Fryderykiem mogłoby go zabić, zaczęła szukać czułości w ramionach innych mężczyzn. Gwoździem do trumny ich związku okazał się niespodziewany ślub córki Sand – Solange, która wyszła za łowcę posagów, wywołując tym ogromny gniew rodzicielki. W sporze pomiędzy matką i córką Fryderyk wziął stronę tej ostatniej, co ostatecznie przelało czarę goryczy i przypieczętowało koniec jego związku z francuską pisarką. Para rozstała się listownie.
Potem kochankowie natknęli się na siebie już tylko raz. Było to wiosną 1848 roku w przedpokoju mieszkania ich współnego znajomego w Paryżu. George akurat wchodziła do mieszkania, gdy jej oczom ukazał się właśnie z niego wychodzący Fryderyk. Chłodno zapytał, czy miała ostatnio jakieś wieści od Solange. Gdy odparła, że od tygodnia żadnych, Chopin uprzejmie poinformował ją, że właśnie została babką. Potem rzucił kilka słów o tym, co wie na temat świeżo upieczonej mamy i dziecka, a następnie ukłonił się i wyszedł.
Wrześniowe popołudnie 1925 roku w stolicy Meksyku. Na ulicy toczy się zwykłe miejskie życie, gdy nagle powietrze rozrywają potężny huk i metaliczny trzask zderzających się pojazdów. W środek jadącego autobusu uderza wykolejony trolejbus, zginając go niemal na pół. Słychać krzyki przerażenia gromadzących się wokół gapiów. Co odważniejsi ruszają na pomoc uwięzionym między siedzeniami autobusu pasażerom. Na miejscu pojawiają się ambulanse. Ktoś wyciąga i kładzie na jezdni głośno jęczącą, pokaleczoną 18-letnią dziewczynę. Metalowa barierka przebiła jej ciało na wysokości miednicy i wyszła przez pochwę. Młoda kobieta ma złamany kręgosłup, połamane żebra i obojczyk oraz prawą nogę – aż w jedenastu miejcach. Jej pokrwawione ciało mieni się w słońcu dziwnym złotym blaskiem. Okazuje się, że to…
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej