Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka oparta na solidnych badaniach, zawierająca czytelne dane, rzetelne statystyki oraz pouczające wykresy, a przy tym napisana przystępnie i z dużą dawką humoru. Autor nie mówi ludziom, co mają robić, jak żyć, ale podnosi świadomość, zachęca do dyskusji i pomaga wyrobić sobie własne zdanie. Emisja gazów cieplarnianych drastycznie wzrasta, toniemy w śmieciach, wycinamy płuca Ziemi, a tuż za rogiem czai się klimatyczna apokalipsa rodem z Mad Maxa. Czy ja, ty mamy na to wpływ?
Mike Berners-Lee uświadamia, jaki ślad węglowy zostawiamy zarówno w skali mikro, w codziennym życiu, jak i w skali makro, produkując, konsumując, a nawet odpoczywając. Sama Ziemia generuje ślad węglowy, np. w wyniku wybuchów wulkanów, ale bezsprzecznie największym szkodnikiem jest człowiek. W książce przedstawiono nasz niechlubny udział, zaczynając od zdarzeń najmniej uciążliwych dla planety – kilkugramowych, poprzez kilogramy, aż po działania wytwarzające miliardy ton CO2, jak wojna czy pożary lasów.
Przyjaźniejsza dla środowiska jest podróż autobusem czy hybrydowym samochodem? W publicznej toalecie lepiej wytrzeć ręce papierowym ręcznikiem czy skorzystać z suszarki? I jak bardzo martwić się tym, że zjadamy banany transportowane z Ameryki Południowej? Odpowiedzi na te oraz setki innych pytań znajdziesz w tej książce. Dzięki zgromadzonej w niej wiedzy w sposób bardziej świadomy będziesz dokonywać codziennych wyborów, przyczyniając się do ratowania planety.
"Książkę tę koniecznie trzeba przeczytać, żeby zrozumieć, przed jak wielkim, złożonym i pilnym wyzwaniem stanęła ludzkość. Pamiętajmy, że nasze indywidualne wybory i decyzje mają znaczenie przede wszystkim etyczne, praktycznego wymiaru nabierają w kontekście systemowych zmian."
FILIP SPRINGER, reportażysta, dziennikarz, autor m.in. takich książek, jak: "Miedzianka. Historia znikania" czy "Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni"
"Nie przypominam sobie, żebym ostatnio czytał książkę bardziej fascynującą, a przy tym tak użyteczną i przyjemną w lekturze."
BILL BRYSON, autor książek "Krótka historia prawie wszystkiego" oraz "Ciało. Instrukcja dla użytkownika"
"Ta książka jest dowodem na to, że o skomplikowanym zagadnieniu, jakim jest emisja dwutlenku węgla, można napisać w sposób przystępny i z poczuciem humoru, opierając się przy tym na rzetelnych źródłach."
MIKOŁAJ TROCZYŃSKI, ekspert WWF Polska
"Ile CO2 emituje jazda rowerem? A ile… otwieranie drzwi, wysyłanie SMS-a czy gotowanie wody w czajniku? Każda czynność ma jakiś ślad węglowy. Te małostki powtarzane setki, tysiące razy sumują się do niebotycznych ilości, które nie pozostają bez wpływu na klimat. Ta książka pozwoli Ci zrozumieć, z jakich emisji możesz zrezygnować od zaraz."
KASIA WĄGROWSKA, blogerka (ograniczamsie.com), ekspertka od świadomej konsumpcji, autorka książki "Życie zero waste. Żyj bez śmieci i żyj lepiej"
"Codziennie podejmujemy tysiące decyzji, które wpływają na otaczający nas świat. To od nas zależy, jaki on będzie. Dlatego wiedza zawarta w tej książce jest bardzo potrzebna."
ARETA SZPURA, aktywistka ekologiczna, autorka książki "Jak uratować świat? Czyli co dobrego możesz zrobić dla planety"
"Kwiaty cięte poza sezonem czy te lokalne? Szparagi z Peru? Strączki czy mięso jako źródło białka? Ta książka w sposób naukowy, ale jednocześnie ciekawy i przystępny wyjaśnia nie tylko, czym jest ślad węglowy, ale też pokazuje, że nasze codzienne wybory mają znaczenie, jeśli chcemy ograniczyć swój negatywny wpływ na klimat. Świetna pozycja dla tych, którzy chcą żyć bardziej świadomie."
PAULINA GÓRSKA, influencerka i ekoedukatorka
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 400
Jeśli poważnie chcemy się zająć problemem zmian klimatu, musimy zgłębić tematy energii i śladu węglowego oraz zmierzyć się z konsekwencjami nie tylko naszych indywidualnych decyzji, ale i funkcjonowania szerszych infrastruktur stanowiących podłoże wszelkich dóbr, które konsumujemy. Jak możemy odpowiedzialnie kształtować nasze pragnienia, jeśli nie wiemy, spośród czego wybieramy? Mike Berners-Lee, ku mojemu szczeremu ukontentowaniu, daje nam nieocenione źródło takiej wiedzy – książkę, która nie wiedzieć jak, śmiesząc do łez, opowiada nam o sprawach bardzo poważnych.
Peter Lipman, dyrektor Sustrans
Wstęp
Pomysł tej książki narodził się w 2007 roku. Pracowałem w raczkującej wówczas dyscyplinie śladów węglowych – zajmującej się ustalaniem, w jakim stopniu zwyczajne rzeczy przyczyniają się do emisji dwutlenku węgla – i zgodziłem się odbyć wyprawę po supermarkecie w towarzystwie pewnej dziennikarki, przygotowującej właśnie materiał o żywności niskoemisyjnej. Wędrowaliśmy wzdłuż alejek z włączonym dyktafonem, a ona zasypywała mnie pytaniami, na które zazwyczaj niestety nie umiałem odpowiedzieć. „A te banany? A ten ser? Organiczny. To chyba lepszy, prawda? Sałata jest na pewno nieszkodliwa, zgadza się? Lepiej było przyjechać tu autobusem? Czy żywność w ogóle ma jakieś większe znaczenie?”
Nie było bynajmniej pewne, co uświadomiony emisyjnie klient powinien kupować, i tamtego dnia nie staliśmy się w tej kwestii specjalnie mądrzejsi. Mało tego, artykuł ostatecznie nie został napisany – może to i lepiej. Od tamtego dnia zacząłem się jednak długo i uważnie przyglądać najrozmaitszym śladom węglowym i przeprowadziłem na ten temat wiele badań, w tym również jedno w pewnej sieci supermarketów. Książka ta, wydana po raz pierwszy w 2010 roku (a z okazji ponownej edycji w 2020 r. gruntownie przejrzana), miała za zadanie odpowiedzieć na te dziennikarskie pytania oraz na wiele innych.
Już w trakcie pisania zrozumiałem, że nie powinienem się ograniczać tylko do omówienia produktów żywnościowych i kwestii związanych z podróżowaniem, chciałem dać czytelnikowi pojęcie o emisyjności – o wpływie na zmianę klimatu – wszystkiego, co jemy, co robimy i o czym myślimy, zarówno w domu, jak i w pracy. Chciałem pomóc nam wszystkim rozwinąć w sobie instynkt emisyjny.
Choć omówiłem tu ślad węglowy prawie 100 rzeczy, mam nadzieję, że w trakcie lektury czytelnik wyrobi sobie pojęcie, skąd się bierze emisyjność, i będzie w stanie szacunkowo określić ślad węglowy niemal wszystkiego, z czym się zetknie. Nie będzie to dokładna wartość, ale liczyłbym na to, że uda się przynajmniej odgadnąć liczbę zer. Że na przykład będzie się mniej więcej wiedziało, ile banany mają za uszami (spoiler – niewiele, okazuje się, że to całkiem przyzwoita żywność niskoemisyjna, acz problematyczna z perspektywy zrównoważonego rozwoju).
Czym to nowe wydanie różni się od poprzedniego?
Jak wspomniałem, do wydania z 2020 roku trzeba było uaktualnić wszystkie dane liczbowe. Jednakże przez te 10 lat doszło do ogromnej zmiany kontekstu. W roku 2010 zmiany klimatu uważano za zagadnienie „bardzo poważne”. Minęły cztery lata od chwili, gdy za sprawą raportu Sterna (Stern review report on the economics of climate change)[1] temat ten trafił na pierwsze strony brytyjskich gazet i do wiadomości opinii publicznej, a był to naprawdę czas najwyższy, aby świadomość emisyjności trafiła pod strzechy. Lecz dziś mamy już do czynienia ze stanem alarmowym, ponieważ globalne emisje nie przestają rosnąć, nieomal jakbyśmy w ogóle nie zauważali problemu[2].
Tymczasem ustalenia nauki budzą coraz większy niepokój: zmianę temperatury o 1,5°C (w porównaniu z poziomem sprzed ery przemysłowej) uważa się dziś powszechnie za większe zagrożenie niż to, jakim wówczas wydawała się zmiana o 2°C[3]. A szybko ku niej zmierzamy. Kiedy piszę te słowa, osiągnęliśmy już poziom 1,1°C – w porównaniu z 0,88°C w 2010 roku (wzrost o 25% w ciągu 10 lat). Skutki zmiany klimatu zaczynają być odczuwalne na całym świecie – topią się lodowce, zmieniają się obszary występowania roślin i zwierząt, drzewa zakwitają wcześniej, drastycznie spada ilość lodu w oceanach, a poziom morza się podnosi. Zjawiska pogodowe zachodzą z większym natężeniem, mamy intensywniejsze fale upałów, pożary lasów i susze. Spod topniejącej wiecznej zmarzliny wybucha metan, pozostawiając tysiące kraterów o szerokości nawet do 50 m.
To niepomyślne wieści. Ale jest i wiadomość bardzo dobra – realna nadzieja, że ludzie mogą stawić temu czoła. W ostatnich kilku latach oglądaliśmy na ulicach manifestacje ruchu Extinction Rebellion (XR) i globalny ruch szkolnych strajków klimatycznych zainspirowany przez Gretę Thunberg. „Debata” w sprawie klimatu zakończyła się i media, jak na przykład BBC, nie przyznają już równego czasu antenowego i denialistom zmian klimatu, i naukowcom. Świadomość zmian klimatu zaczyna wpływać na decyzje w polityce i biznesie. Daleka jeszcze droga przed nami i nie ma czasu do stracenia. W porównaniu jednak z rokiem 2010 odczuwam dziś większą nadzieję, ale większe obawy. I nie tylko to.
Przeglądając poszczególne hasła w książce – i dopisując nowe, poświęcone sprawom, które pominąłem 10 lat temu, jak rowery elektryczne, kryptowaluty i gwałtownie rosnące zapotrzebowanie na usługi sektora ICT – starałem się zachować charakter pierwszego wydania książki, pisać zabawnie i praktycznie, choć dziś już nie tak łatwo żartować o klimacie. Przestałem też być aż tak oględny w słowach skierowanych do polityków, zarówno w tej książce, jak i w mediach, gdy bywam do nich zapraszany. Należy bowiem uniemożliwiać politykom ściemnianie, że nie rozumieją zasadniczych zagrożeń związanych z klimatem.
Na końcu książki dodałem nową część poświęconą temu, co każdy z nas może realnie zrobić, by przyczynić się do przeciwdziałania zmianom klimatu. Obejmuje to też redukowanie naszych śladów węglowych. Zawarłem tam również swoje przemyślenia o wszystkich innych działaniach, jakie możemy podjąć, by skłonić nasze rządy, zakłady pracy i otoczenie do wielkich zmian, tak pilnie potrzebnych. Nie próbuję nikomu nakazywać, co ma robić, gdyby jednak ktoś mnie o to zapytał, to mógłbym przedstawić propozycje znacznie bardziej szczegółowe niż wcześniej.
Pewne podstawowe założenia
W ostatnich latach w dziedzinie obliczania emisyjności poczyniliśmy niejakie postępy, choć wciąż jesteśmy poniekąd na Dzikim Zachodzie. Pojawił się pewien paskudny feler – błąd zaokrąglenia (omawiam go pod koniec książki), wskutek którego instytucje rządowe i wielkie firmy, jak Apple, Dell czy HP, zaniżają wielkość swojej emisyjności nawet o 40%.
Moje własne podejście do obliczania śladu węglowego – które stosuję w praktyce w pewnym ośrodku naukowym na Uniwersytecie Lancaster, a także jako konsultant w Small World – w zasadzie się nie zmieniło, acz chciałbym wierzyć, że stałem się w tym bardziej biegły niż w 2010 roku. Mam też nadzieję – a może i coś więcej – że możemy zgodzić się co do trzech zasadniczych faktów:
• Znajdujemy się w stanie zagrożenia klimatycznego.
• Stan ten został wywołany przez człowieka.
• Możemy coś w tej sprawie zrobić.
Mam też nadzieję, że możemy zgodzić się również co do perspektywy. Pewnego razu znajomy zapytał mnie, czy w celu redukcji śladu węglowego w biurze powinno się wycierać ręce papierowymi ręcznikami czy może raczej używać elektrycznej suszarki do rąk. A jednocześnie razem z kolegami dosłownie po kilkadziesiąt razy rocznie przelatywał tam i z powrotem nad Atlantykiem. Miejmy wyczucie proporcji. Latanie samolotem ma dziesiątki tysięcy razy większe znaczenie niż sposób osuszania rąk. Znajomy zwyczajnie odwracał kota ogonem.
Chciałbym czytelnikowi pomóc zyskać orientacyjne pojęcie, jak duża emisyjność wchodzi w grę wskutek prostych codziennych decyzji – dokąd jedziemy, jakim środkiem lokomocji, czy coś kupimy, czy nie, czy zostawimy telewizor w trybie gotowości itd. Oraz oczywiście w jaki sposób najwięcej na tym zyskać. Ta książka ma pomóc nam w decyzjach, o co warto się bić. Jeśli jej lektura zwróci uwagę czytelników na parę obszarów, w których można ulepszyć swoje życie przy jednoczesnym zmniejszeniu emisyjności, będzie to sukces.
Czy emisyjność jest jak pieniądze?
W pewnym sensie tak. Zazwyczaj orientujemy się, ile coś kosztuje, bez konieczności spoglądania na nalepkę z ceną. Nie znamy dokładnie ceny, wiemy jednak, że butelka szampana jest droższa od filiżanki herbaty, za to znacznie tańsza od tygodniowego czynszu za wynajmowane mieszkanie. Nasze finansowe wyczucie proporcji pozwala nam dokonać dobrego wyboru. Jeśli naprawdę chcę mieć tę butelkę szampana, to wiem, że mogę wejść w jej posiadanie, pod warunkiem że zrezygnuję z czegoś porównywalnie drogiego, co nie jest dla mnie aż tak ważne. Podobnie wyczulony powinien być nasz instynkt emisyjny.
Lecz w tym momencie podobieństwa się kończą. Nie nawykliśmy do myślenia o kosztach emisji tak jak o wydatkach pieniężnych. O wiele trudniej nam ocenić, jak duże ich koszty ponosimy, ponieważ nie widzimy ich gołym okiem i nie są nigdzie wyszczególnione. Poza tym nie doświadczamy osobiście konsekwencji naszej własnej emisyjności, ponieważ rozkłada się ona na miliardy ludzi na przestrzeni wielu lat.
Rzućmy okiem
Jako mieszkańcy krajów wysoko rozwiniętych wszyscy – mnie nie wyłączając – mamy wokół siebie mnóstwo zbędnych rzeczy, które niczego nie wnoszą do jakości naszego życia. Taki porządek jest głęboko zakorzeniony w naszej kulturze. Rezygnacja z tych rzeczy polepszy życie nas wszystkich, a nasze własne w szczególności. Ja sam bardzo skorzystałem na tym, że przestałem dojeżdżać do pracy własnym samochodem osobowym, a przerzuciłem się na rower bądź na wspólne przejazdy. W moim przypadku to się sprawdza, ale każdy z nas jest inny.
Na kolejnych stronach mam nadzieję zaproponować pewne praktyczne i ciekawe pomysły na zmniejszenie swojego śladu węglowego, na lepszą jakość życia dzięki podniesieniu świadomości emisyjnej.
Jak korzystać z tej książki? Została pomyślana tak, aby można rzucić okiem to tu, to tam. W przypisach często znajdą się dodatkowe informacje i linki, mam więc nadzieję, że książka odegra też rolę przewodnika po literaturze przedmiotu. Rozmawiajcie o niej ze znajomymi i dajcie znać, co jeszcze można poprawić (info@howbadarebananas.com).
Mike Berners-Lee
Lancaster, sierpień 2020 r.
Przypisy
Wstęp
Krótki kurs o emisyjności i śladach węglowych