Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Christopher Bassanti postanawia popełnić samobójstwo. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jest księdzem, a czyn, który planuje, to grzech śmiertelny. Czy jego brat bliźniak uwierzy, że Christopher nie żyje i czy da się zwieść fałszywym tropom? Co łączy Tajemnicę Fatimską i Objawienia w La Salette z zagadkową śmiercią księdza? Czy losy obu Objawień odmienią losy świata czy może świat odmieni treść Objawień? Czy wstrząśnie to najstarszą instytucją świata, jaką jest Kościół?
Agnieszka Ptak w wielowątkowej powieściSpotkaniestworzyła wciągającą fabułę pełną niejednoznacznych postaci i nieoczekiwanych zwrotów akcji, nad którą unosi się widmo nieuchronnej Apokalipsy. To trzymająca w napięciu historia o największej tajemnicy Watykanu, adresowana do fanów prozy Umberta Eco, Dana Browna i Arthura Conan-Doyle’a.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 277
Pisarz to ktoś, kto, zabierając się do pracy,nie ma pojęcia, co ma robić.
DONALD BARTHELME[1]
Najlepszym posłańcem jest ten,kto nie rozumie tego, co przekazał.
LEIF GW PERSSON[2]
TYTUŁEM WPROWADZENIA:
Czytelnik wybaczy, ale tym razem do głosu doszły objawienia.
Czytelnik domyśla się, że miejsca opisane przez autora nie istnieją, a jeśli są, to tylko w jego wyobraźni. A ta, jak wiemy, często płata figle... Rzeczywiste są tylko nazwy.
Czytelnik rozumie, że wszystkie postacie zostały wymyślone. W końcu to tylko kolejna powieść...
TYTUŁEM WYJAŚNIENIA:
Ta historia jest oparta na faktach, jak prawie wszystkie historie. Niech zatem przemówią fakty, niech do głosu dojdzie dialog, niech wypowiedzą się bohaterowie i rozdadzą karty zdaniami, niech wybrzmią słowa.
Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie!Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży,szukając kogo pożreć[3].
(1 P 5, 8)
Jestem katolickim duchownym. Mam czterdzieści sześć lat i wiem, że niedługo umrę. Wiem to, bo planuję własną śmierć. Ale najpierw muszę wyjawić pewien sekret i opowiedzieć o tym, co pewnego razu zostało mi wyjawione.
Kreśląc te słowa, nadal mam wątpliwości, czy robię słusznie, czy nie powinienem postąpić inaczej, objąć zasłyszanych słów tajemnicą spowiedzi. Ale nie mogę tego uczynić. Nie mogę postąpić wbrew sobie.
Wszystkiemu winne wątpliwości, które mnie nachodzą, będące niczym kropla atramentu barwiąca wodę. Wiem, że ta historia nie powinna zostać opowiedziana, nie powinna ujrzeć światła dziennego. Powinna pozostać w mrokach, ukryta na zawsze przed każdym, kto chciałby odkryć tajemnicę. Powinna umrzeć wraz z tymi, którym dane było ją poznać. Tak się jednak nie stanie. Nie dopuszczę do tego, nie mogę. Wbrew wszystkiemu postanowiłem wyjawić ją światu na kartach powieści, a potem zniknąć.
Jeszcze tylko dwa zdania tytułem wyjaśnienia:
Pierwsze skrzypce zagrają w niej analfabeci.
Mimo wszystko koncert zbierze owacje na stojąco.
A oto i sama historia...
PROLOG I
Należałoby powiedzieć: występują. Byłoby to jednak zbyt zobowiązujące. Występują, czyli są i trwają. Ponieważ trwać nie będą, tylko zasygnalizują swoją obecność i zejdą ze sceny, porzućmy słowo „występują” i zmieńmy je na „wkraczają”.
Zatem na scenę wkraczają dwie pierwsze dramatis personae naszej opowieści: Melania Calvat, a właściwie Françoise Mélanie Calvat, oraz Maksymin Giraud, czyli Pierre Maximin Giraud. Ta dwójka Widzących z La Salette to zaledwie dzieci, ale ich wiek nie ma tu znaczenia. Jedno jest pewne – objawienie, którego byli świadkami, odciśnie na nich piętno, oni zaś odcisną piętno na historii Kościoła.
Wiem, to nie czas i miejsce na przedstawienie nudnych życiorysów. Zbyt dużo w nich faktów i dat, zbyt wiele się w nich dzieje. A może wprost przeciwnie? Skupmy się na najistotniejszych kwestiach. Na marginesie warto wspomnieć, że oboje Widzący mówią tylko po prowansalsku, francuskiego nie znają, co najwyżej kilka słów.
Melania Calvat urodziła się 7 listopada 1831 roku. Nie umiała czytać ani pisać, nie chodziła do szkoły, nie zdobyła wiedzy religijnej, a do komunii przystąpiła w wieku szesnastu lat. Odznaczała się bardzo słabą pamięcią i wszelkie postępy czyniła powoli – po roku nauki nadal nie umiała na pamięć Aktów wiary, nadziei i miłości.
Została zakonnicą.
W chwili objawienia była pasterką z La Salette, która dostąpiła łaski oglądania płaczącej nad ludzkością Matki Boskiej, i świadkiem objawienia.
Mimo że widziała więcej niż jakiekolwiek inne dziecko, mimo że Lúcia de Jesus dos Santos, zwana Łucją, zobaczyła to w Fatimie po wielokroć, była Pierwszą (zaś panienka dos Santos – Drugą). Stała się dzieckiem, które zniszczyło Kościół (to od niej wszystko się zaczęło i to na niej miało się skończyć, instytucja zaczęła się chwiać), a potem kobietą, którą zniszczył Kościół.
Zmarła 15 grudnia 1904 roku.
Maksymin Giraud, urodził się 26 sierpnia 1835 roku, a zmarł 1 marca 1875 roku. W okresie wypełniającym przestrzeń między tymi datami miał przyjemność spotkać Najświętszą Panienkę i zostać kołodziejem.
Do jedenastego roku nie uczęszczał do szkoły, był analfabetą, nie miał żadnej wiedzy religijnej. Dopiero dwa miesiące po objawieniu zaczął chodzić do szkoły, a nauczenie się na pamięć modlitw Ojcze Nasz i Zdrowaś Mario zajęło mu trzy, może nawet cztery lata. Potem z Widzącym nie było wiele lepiej, a właściwie potem nie było wcale, bowiem zmarł, nie doczekawszy czterdziestych urodzin.
Pracował jako kołodziej.
W chwili objawienia był pasterzem z La Salette, który dostąpił łaski oglądania płaczącej nad ludzkością Matki Boskiej, i świadkiem objawienia.
Nie ma co owijać w bawełnę. Na spotkanie z Matką Boską ruszyli tytani intelektu. Ale z tej dwójki to Melania da Kościołowi bardziej popalić.
Francja, La Salette, 19 września 1846 roku
Mamy piękny wrześniowy dzień. Francuskie Alpy skąpane w słońcu. Przyprószone śniegiem szczyty Gargas, Chamoux i najbardziej majestatyczny z nich wszystkich, potężny Grande Tête de l’Obiou. Na jednym ze zboczy, na wysokości ponad tysiąca ośmiuset metrów, rozciąga się łąka.
Na nizinach jest jeszcze ciepło, mimo że lato powoli przechodzi w jesień. Tu na górze rządzi jednak górskie, chłodne powietrze.
Sceneria warta Oscara.
Na łące Melania i Maksymin. Pomiędzy nimi stado owiec i biegający pies pasterski.
Tyle widzi zwykły śmiertelnik. Pora przedstawić, co widzą dzieci. A te widzą więcej, niż chciałby Kościół.
Fragment tekstu orędzia wygłoszonego przez Matkę Boską w La Salette, tajemnicy powierzonej Melanii Calvat:
Melanio, to, co mówię tobie teraz, nie pozostanie na zawsze tajemnicą: możesz to podać do publicznej wiadomości w roku 1858.
Księża – słudzy mego Syna – z powodu złego życia, lekceważącego i bluźnierczego sprawowania świętych Tajemnic, z powodu zamiłowania do pieniędzy, zaszczytów i przyjemności stali się ściekiem nieczystości. Tak, duchowni zasługują na pomstę i ta zawisła nad ich głowami. Biada księżom i osobom Bogu poświęconym, które swą niewiernością i złym życiem krzyżują na nowo mego Syna! Grzechy osób poświęconych Bogu wołają do Nieba i przyzywają pomstę; i oto pomsta czeka u ich drzwi, ponieważ nie ma nikogo, kto by błagał o miłosierdzie i przebaczenie dla ludu, nie ma już dusz szlachetnych, nie ma już osób godnych złożyć świętą ofiarę Przedwiecznemu, by uprosić łaski dla świata.
Bóg przygotowuje uderzenie, jakiego jeszcze nie było (...).
Wielu porzuci wiarę, a liczba księży i zakonników, którzy wyrzekną się prawdziwej religii, będzie wielka; między nimi znajdą się i biskupi. Niech papież strzeże się tych, którzy będą czynić cuda, albowiem przyszedł czas, kiedy najbardziej zdumiewające zjawiska wystąpią na ziemi i w powietrzu. W roku 1864 Lucyfer wraz z całą rzeszą demonów zostanie wypuszczony z piekła. Krok po kroku obalą oni wiarę nawet u osób poświęconych Bogu i tak je zaślepią, że – wyjąwszy przypadki szczególniejszej łaski – osoby te przejmą ducha złych aniołów; wiele domów zakonnych całkowicie straci wiarę i doprowadzi do zguby wiele dusz (...).
Biada tym książętom Kościoła, którzy będą zajęci jedynie gromadzeniem bogactw, dbałością o swój autorytet i pyszną dominacją. Namiestnik mego Syna wiele wycierpi, ponieważ nadejdzie czas ciemności i prześladowań Kościoła, który popadnie w straszliwy kryzys (...).
Wszystkie władze świeckie będą miały ten sam zamysł – obalić i unicestwić wszelki pierwiastek religijny, aby zrobić miejsce dla materializmu, ateizmu, spirytyzmu i występków każdego rodzaju. Rok 1865 przyniesie ujawnienie haniebnych spraw w miejscach świętych, w klasztorach gnić będą kwiaty Kościoła i szatan stanie się królem serc. Ci, którzy stoją na czele wspólnot zakonnych, muszą zachować ostrożność, przyjmując zgłaszających się do klasztoru, ponieważ demon użyje całej swej złośliwości, aby wprowadzić tam ludzi oddanych grzechowi, gdyż nieład i zamiłowanie do rozkoszy cielesnych opanują całą Ziemię (...).
Poprzednik Antychrysta z wojskami z wielu narodów wystąpi do walki z prawdziwym Chrystusem, jedynym Zbawicielem świata; rozleje on wiele krwi i będzie chciał zniszczyć kult Boga, aby jego samego uznano za boga. Ziemię nawiedzą różnego rodzaju plagi (niezależnie od zarazy i głodu, które srożyć się będą powszechnie). Nastanie czas wojen, aż dziesięciu królów Antychrysta, mających te same zamiary i będących jedynymi władcami świata, rozpęta wojnę ostatnią (...).
Wtedy właśnie z biskupa i hebrajskiej zakonnicy, z fałszywej dziewicy, pozostającej w bliskiej łączności ze starodawnym wężem, władcą i nauczycielem nieczystości, narodzi się Antychryst, istne wcielenie szatana. Po wyjściu z łona będzie on bluźnił, wydawał przerażające okrzyki, czynił cuda i żywił się tylko nieczystościami. Jego bracia, chociaż nie będą wcielonymi demonami, staną się jednak synami zła. W wieku dwunastu lat zasłyną z wielkich zwycięstw, jakie odniosą; wkrótce każdy z nich obejmie dowództwo armii wspomaganych przez legiony z piekła.
Przemienią się pory roku, ziemia zacznie rodzić tylko złe plony, gwiazdy utracą regularność ruchów, księżyc będzie świecił zaledwie nikłym czerwonawym światłem, woda i ogień spowodują konwulsyjne poruszenia kuli ziemskiej i straszliwe trzęsienia ziemi, które pochłoną góry i miasta. Rzym utraci wiarę i stanie się siedzibą Antychrysta.
Demony powietrzne wraz z Antychrystem będą czynić wielkie znaki na ziemi i na niebie, a ludzie staną się jeszcze bardziej przewrotni. Bóg jednak zatroszczy się o swoje wierne sługi i o ludzi dobrej woli; Ewangelia będzie głoszona wszędzie, a wszystkie ludy i wszystkie narody poznają prawdę!
Jeszcze we wrześniu tego samego roku Melania, Maksym i jego nawrócony ojciec ustawili krzyże w miejscu objawienia. Na wiosnę 1850 roku pielgrzymi dodali do nich czternaście stacji Drogi Krzyżowej, tym samym wytyczając drogę przypominająca kształtem literę „S”. Drogę, jaką po zakończeniu rozmowy z dziećmi przeszła Matka Boża. Rok później wydano list pasterski, w którym orzeczono, że objawienie w La Salette było cudem, a miejsce to może stać się celem pielgrzymek. W maju 1852 roku blisko dziewięćdziesięcioletni biskup de Bruillard wjechał konno na górę, by położyć kamień węgielny pod budowę sanktuarium poświęconego Matce Bożej Saletyńskiej. Po piętnastu miesiącach świątyni przyznano status ołtarza uprzywilejowanego, zaś w lutym1879 roku nadano jej status bazyliki.
Najwyższy czas pożegnać dwójkę dzieciaków. W tym miejscu Widzący z La Salette schodzą ze sceny, a objawienie zaczyna żyć własnym życiem.
Pozwolę sobie zaserwować jeszcze garść informacji o dalszych losach objawienia dla zainteresowanych i tych, którzy zbywają wszystko, twierdząc, że nic ich już nie interesuje.
Mimo że Tajemnica Saletyńska została uznana przez papieży Piusa IX i Leona XIII, pozostawała w ukryciu. Jej treść po raz pierwszy ukazała się drukiem 15 listopada 1879 roku z imprimatur[4] Salvatore-Luigiego Zoli, biskupa Lecce. Ledwie egzemplarze „sekretu” ujrzały światło dzienne, ze strony Kościoła rozpoczęły się liczne interwencje. W skrócie można powiedzieć tak: w latach 1880–1957 Stolica Apostolska robiła wszystko, by zwalczyć rewelacje dostarczone przez Melanię Calvat. Do Indeksu Ksiąg Zakazanych trafił nie tylko tekst objawienia, ale i szereg dzieł go broniących. Podczas gdy Święte Oficjum zakazywało, upominało, ganiło, Stolica Apostolska zamknęła Melanii usta, nakazując jej milczenie.
Potem było już tylko gorzej.
I tak na przykład 21 grudnia 1915 roku Święte Oficjum wydało kolejny dekret, w którym nie tylko zakazano wiernym dyskutowania i zajmowania się tym tematem, ale przede wszystkim publikowania Tajemnicy... w jakiejkolwiek wersji.
Ot i po kłopocie.
Najprościej jest wmówić wszystkim, że Tajemnica Saletyńska to nic innego jak profanacja i stek kłamstw, subiektywna ekstrapolacja lub, mówiąc wprost, brednie w stylu profetycznym. Jeszcze prościej poddać ją krytyce i uznać za niewiarygodną.
Skoro drukarnie omijały tekst szerokim łukiem, a świadkowie objawienia milczeli, należy wspomnieć o samym tekście.
Słowa Najświętszej Marii Panny zostały przekazane w dwóch tajemnicach, które Widzący powierzyli z kolei Piusowi IX. To pozwoliło je pogrzebać w osobistym archiwum papieża na blisko sto pięćdziesiąt lat.
Objawienie z La Salette należy do proroczego cyklu. Matka Boża mówi w nim o wielkiej nowożytnej apostazji, o nieszczęściach, które zagrażają ludzkości, o wyzwoleniu potężnych sił antychrześcijańskich, wreszcie przestrzega, że nadchodzące lata będą czasem Antychrysta, kiedy to szatan wkradnie się na sam szczyt Kościoła, Rzym straci wiarę i stanie się siedzibą Antychrysta.
Na szczęście w samym Watykanie tekst Tajemnicy... jakimś cudem zagubiono. Odnalazł go dopiero ojciec Michelle Corteville 2 października 1999 roku.
Losy świadków objawienia nie są nadzwyczajne. Oboje zostali zdyskredytowani, doznawali prześladowania, pogardy, krytyki. Traktowano ich jak budzących litość wieśniaków i analfabetów. Uznano za bezwartościowych prostaków, odartych z duchowości, wręcz nieludzkich.
Melanii przypięto łatkę histeryczki, osoby chwiejnej, niestałej, pełnej urojeń, wręcz obłąkanej.
Maksym stał się wcieleniem pomieszania.
Tak kończą ludzie, który weszli w drogę Kościołowi.
W tym miejscu kończy się misja pastuszków i zaczyna misja Kościoła.
Obecnie
La Salette-Fallavaux, okręg Grenoble, departament Isère, region Owernia-Rodan-Alpy, wczesna jesień
Tego dnia sanktuarium maryjne tonęło w chmurach niczym odcięte od reszty świata. Dwie wieże bazyliki i zabudowania klasztoru wyglądały jak miejsce zapomniane przez Boga, zamknięte w ciszy i mroku. Jak okiem sięgnąć tylko mgła, a w tle szelest padającego deszczu. Deszczu, którego krople nie potrafiły zmyć otaczającej wszystko szarości.
Zbliżał się wieczór. Miejsce objawień maryjnych, najwyżej na świecie położony cel pielgrzymek, zwykle o niepowtarzalnym górskim uroku, pełne głośnych pątników radujących się ze szczególnej bliskości Boga, trwało w zupełnym zawieszeniu. Trwało, oczekując na przybycie ostatniego gościa.
Kilka podmuchów wiatru później wysłużone renault księdza pokonało ostatni odcinek wijących się ku górze serpentyn i zatrzymało się na parkingu. Silnik zgasł, wycieraczki przestały pracować, a ulewa ewidentnie przybrała na sile. Podczas gdy deszcz siekł bezlitośnie, jakby zamierzał zmyć wszystkie grzechy świata, mężczyzna, który opuścił klasztorne mury, na przekór otaczającej go aurze szedł wolnym, dostojnym krokiem ku parkingowi.
Był ubrany na czarno. Zanim wyszedł, narzucił na habit sięgający ziemi płaszcz i zabrał parasol. Skrywszy się pod nim, ruszył na spotkanie. Szare renault przyjaciela stało samotnie w oddali. Przy tej pogodzie chyba bardziej domyślił się jego istnienia, niż je dostrzegł.
Dwaj mężczyźni przywitali się serdecznie, ale w ich postawach wyczuwalny był chłód i sztywność. Tak naprawdę żaden z nich nie planował tego spotkania. Zakonnik go wręcz nie chciał. Przyjaciel zadzwonił do niego rano i dosłownie je na nim wymusił.
W zaistniałych okolicznościach spacer stawał się koniecznością. Toteż mimo niesprzyjającej aury duchowni ruszyli w kierunku otoczonych łańcuchami żeliwnych figur Matki Bożej i dwojga dzieci. Szli, a z łańcuchów skapywały krople deszczu.
Rozmowa początkowo się nie kleiła i krążyła wokół nieistotnych tematów, zahaczając głównie o historię tego miejsca. I tak przybysz dowiedział się od zakonnika, który wszedł w rolę przewodnika, jakby robił to zawodowo, o rzeźbach, jakie wyszły spod ręki Berréme’a d’Angersa.
Figury na wysokość tysiąca ośmiuset dwudziestu metrów nad poziomem morza dotarły dzięki sile mięśni mułów. Odlano je z żeliwa w wytwórni maszyn parowych Baud&Lanfey w Le Creusot (może dlatego przypominają swą masywnością produkty fabryki?).
Rzeźby przedstawiają trzy fazy objawienia i zwane są Tryptykiem Saletyńskim. Faza pierwsza to Matka Boża płacząca i nad grzechami ludzkości ubolewająca, faza druga to Matka Boża z pastuszkami rozmawiająca, a z kolei faza trzecia to Matka Boża do nieba się wznosząca.
Mimo najszczerszych chęci zakonnik nie potrafił w nieskończoność oddalać widma rozmowy, wyszukiwać tematu, by zastąpić ten, który jeszcze się nie pojawił. Pogoda też mu w tym nie pomagała.
Właściwy dialog rozpoczął ksiądz. W końcu to on był bardziej zdenerwowany, to on domagał się odpowiedzi, wymusił spotkanie, odczuwał zniecierpliwienie.
– Czy to prawda, że Watykan intronizował Lucyfera?
– Że co...? – W głosie zakonnika pobrzmiewało niedowierzanie.
– Odpowiedz, proszę! – błagał łamiącym się głosem.
– Brednie!
– Nie zbywaj mnie. Już i tak za długo czekałem ze wszystkim.
– Lepiej zajmij się dokumentami, które przesłałem ci w zeszłym tygodniu. – Tym razem z tonu gospodarza dała się wyczytać wrogość.
– W dupie mam te dokumenty, w dupie mam wszystko! – Bassanti krzyczał. – Chcę znać odpowiedź tylko na to jedno pytanie! Tylko to w tej chwili mnie obchodzi!
– Zostaw temat. Zostaw go, proszę.
– Zatem to prawda?
– Pozwól, że nie udzielę odpowiedzi.
– Milczenie też jest odpowiedzią. Zapomniałeś o tym?
– Nie, nie zapomniałem. Uważaj na siebie – rzucił na pożegnanie i, odwróciwszy się na pięcie, zakończył trwające blisko kwadrans spotkanie.
Wyjeżdżając z parkingu, Bassanti był bliski szaleństwa. Nie uzyskawszy odpowiedzi, zyskał pewność. W końcu czy milczenie nie jest największym kłamstwem? Zyskał pewność, że to, co odkrył, było prawdą. I miał zamiar niebawem się nią podzielić. Musiał jeszcze tylko znaleźć odpowiednią osobę, której powierzy sekret. Musiał znaleźć i znalazł. Tą osobą byłem ja.
Do miejsca, o którym opowiedział mi Bassanti, udałem się w dniu swoich urodzin. To nie był przypadek. Chciałem, by data moich urodzin i śmierci chociaż to miała ze sobą wspólnego. Poza tym przypadała wtedy... rocznica objawień fatimskich.
13 października ... roku
Gazety podały, że 13 października... roku śmiercią tragiczną zginął George Falconer, ksiądz i watykanista. Do wypadku doszło na drodze numer 212C, katolicki ksiądz wracał z sanktuarium w La Salette. Na tym etapie szczegóły wypadku nie były jeszcze znane. Na miejscu pracowała żandarmeria i sędzia śledczy.
Na razie nie było wiadomo, po co tam pojechał, co tam robił, ani czy z kimś się tam spotkał. Później nadal brakowało odpowiedzi na powyższe pytania.
Historia, którą Czytelnik dopiero pozna, już się wydarzyła, więc nic się w niej nie zmieni. Wszystko już było, już się stało...
PROLOG II
Siedemdziesiąt jeden lat później na scenę wkraczają kolejni Widzący. Tym razem jest ich troje, połączonych więzami krwi. Wciąż jednak są to dzieci. Mamy rodzeństwo i ich kuzynkę. Rolę wiodącą pełni kuzynka, to ona rozda tu karty.
Jak wspomniano, to teatr trzech aktorów. W dramacie występuje rodzeństwo: Francisco de Jesus Marto (urodzony 11 kwietnia 1908 r.), zwany Franciszkiem, i Jacinta de Jesus Marto (urodzona 5 marca 1910 r.), zwana Hiacyntą. Ich kuzynka to Lúcia de Jesus dos Santos (urodzona 22 marca 1904 r.), zwana Łucją.
Zacznijmy od rodzeństwa. Z nimi sytuacja wydaje się prosta. To analfabeci pasający owce oraz świadkowie objawień, którzy ciężko zachorowali niedługo po doznanych wizjach. Franciszek zmarł na zapalenie płuc 4 kwietnia 1919 roku, z kolei Hiacynta opuściła padół ziemski 20 lutego 1920 roku z tej samej przyczyny, wcześniej oddając się pokucie i ascezie.
W 2011 roku oboje zostali beatyfikowani, a w setną rocznicę objawień fatimskich, tj. 13 maja 2017 roku, kanonizowani.
Zupełnie inaczej sytuacja ma się z Łucją, bo to ona z tej trójki wtrąci swoje trzy grosze do naszej historii. A może wtrąci nieco więcej. Może sama została wtrącona?
W związku z tym jedynie pobieżnie nakreślę jej postać: świadek objawień maryjnych w Fatimie, portugalska zakonnica, apostołka pierwszych sobót. Zmarła 13 lutego 2005 roku. Jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się w trzecią rocznicę śmierci, czyli dwa lata wcześniej, niż wymaga tego prawo. Dokładnie dziewięć lat później dokumenty trafiły do Stolicy Apostolskiej. Od tego czasu cisza... nic się w tej sprawie nie dzieje...
Ale zanim dojdzie do objawień, cofnijmy się dwa lata.
W 1915 roku miało miejsce pierwsze widzenie anioła. Łucji towarzyszyły dwie dziewczynki. Wszystkie widziały obłok w rodzaju białej chmurki o kształcie ludzkiej postaci, która zstąpiła z firmamentu i przesuwała się ponad lasem w dolinie.
W 1916 roku doszło do trzech widzeń anioła. Tym razem Łucja była z Hiacyntą i Franciszkiem. Anioła widziano raz przed grotą, innym razem obok studni w domu Łucji.
W 1917 roku nastąpiły właściwe objawienia, a następnie kolejne wizje (1925 r. i 1929 r.). Te ostatnie dedykowane już jednoosobowej widowni, na której zasiadła tylko Łucja.
Portugalia, Fatima, 13 maja 1917 roku
A potem już tak co miesiąc, aż do października (jedyne opóźnienie wypadło w sierpniu, kiedy to spotkanie nastąpiło dziewiętnastego dnia miesiąca).
Zatem Portugalia, maj i kolejne miesiące.
Na marginesie, do ostatniego spotkania doszło trzynastego października i to ono stało się tym kluczowym.
A tymczasem dzieci szły i patrzyły. A było na co.
Troje pastuszków pędziło swe stado na zachód od Fatimy, w miejsce zwane Cova da Iria. Nagle pojawił się błysk światła, a zaraz po nim postać pięknej pani otoczonej oślepiającym blaskiem i unoszącej się nad rosnącym nieopodal dębem (niektórzy mówią, że pojawiła się nad ostrokrzewem, którego łacińska nazwa to ilex).
Jak już wspomniano, wzorzec spotkań powtarzał się każdego trzynastego dnia kolejnego miesiąca za wyjątkiem sierpnia, kiedy to dzieci zostały zatrzymane przez burmistrza Aljustrel. Był to rodzaj dwudniowego aresztu. Do domu wróciły piętnastego. Problemu jednak nie było. Objawienie zaczekało.
Wszystko odbywało się jak w zegarku. Matka Boża przemawiała, dzieci słuchały.
Wtrącę kilka słów tytułem wyjaśnienia.
W związku z tym, że fabuła opowieści dopiero się zarysowuje, nikt przy zdrowych zmysłach (zwłaszcza autor) nie chciałby zdradzić tego i owego. Dlatego w tym miejscu należy jedynie wspomnieć, że trzecia tajemnica fatimska ma charakter apokaliptycznej wizji, a czwarta uchodzi za przerażającą. Czy jest ich więcej?
Czym są objawienia w oczach wiernych?
Przedmiotem kontrowersji, retinopatią słoneczną, zbiorem różnych czynników, do których możemy zaliczyć zjawiska pogodowe i efekty optyczne, sugestią.
Portugalia, klasztor w Coimbrze, 10 sierpnia 1955 roku
Pierwsze spotkanie siostry Łucji z meksykańskim zakonnikiem, ojcem Agostino Fuentesem, postulatorem w procesie beatyfikacyjnym Franciszka i Hiacynty tak naprawdę było jedynie preludium do kolejnego spotkania dwa lata później.
Ojciec Agostino Fuentes zgodę na spotkanie z ostatnim świadkiem objawień w Fatimie otrzymał od samego Ojca Świętego.
Portugalia, klasztor w Coimbrze, 26 grudnia 1957 roku
Druga rozmowa miała zdecydowanie mniej oficjalny, wręcz swobodny charakter. Siostra Łucja na zmianę bolała, że nikt nie chciał słuchać Matki Bożej, że nawet papież nie chciał spełnić jej prośby, i martwiła się o opublikowanie trzeciej tajemnicy fatimskiej. Wciąż przywoływała Antychrysta i podkreślała, że miały nadejść czasy ostateczne.
W końcu z ust zakonnicy padły następujące słowa:
– Szatan jest w nastroju, by rozpocząć decydującą walkę przeciwko Najświętszej Dziewicy. A ponieważ zna to, co najbardziej obraża Boga, w krótkim czasie zawładnie ogromną liczbą dusz. Czyni on to, by zawładnąć przede wszystkim duszami konsekrowanymi dla Boga, ponieważ w ten sposób doprowadzi do upadku dusz wiernych opuszczonych przez swoich duchowych przywódców, przez co tym łatwiej będzie mógł nad nimi zapanować.
Jej wypowiedź zostaje uznana za kwintesencję przesłania fatimskiego.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby do głosu nie doszły siły antyfatimskie. Tajemnica stała się niewygodna. Czy aby tylko tajemnica?
Po opublikowaniu tych sensacyjnych rewelacji ojciec Agostino Fuentes został odsunięty od powierzonego mu zadania, kuria zaś ogłosiła oświadczenie siostry Łucji. Ta oczywiście wszystkiemu zaprzeczyła.
Tak oto wizje o charakterze profetycznym, eschatologicznym i apokaliptycznym po raz kolejny zeszły do podziemia.
PRZYPISY