Szpiedzy z papieru. Wszystkie grzechy polskich służb specjalnych - Piotr Niemczyk - ebook + audiobook

Szpiedzy z papieru. Wszystkie grzechy polskich służb specjalnych ebook

Piotr Niemczyk

4,2

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Kto nie chce w Polsce agentów specjalnych z prawdziwego zdarzenia? Komu jest na rękę, że najważniejsze dla bezpieczeństwa kraju sprawy trafiają na biurka dyletantów? O błędach kolejnych ekip rządzących, które przekreśliły szanse na powstanie polskiego FBI z prawdziwego zdarzenia, pisze Piotr Niemczyk, działacz opozycji w okresie PRL, ekspert z zakresu bezpieczeństwa, zastępca dyrektora Zarządu Wywiadu Urzędu Ochrony Państwa w latach 1993–1994, w 2001 podsekretarz stanu w ministerstwie gospodarki. Wpadki, anegdoty, ale i rzetelna analiza porażek od 1989 roku aż do ostatniego skandalu z wypłynięciem maili najważniejszych osób w państwie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 193

Oceny
4,2 (71 ocen)
36
21
8
5
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Julia_mistrz

Dobrze spędzony czas

Ciekawa.
00
lena1666

Całkiem niezła

Morał z tek książki jest jasny - polskie służby specjalne zasługują na tą nazwę tylko dlatego, że potrzebują specjalnej troski. Wszystko jest podporządkowane polityce, a najwrażliwszymi danymi w kraju posługują się kompletni amatorzy.
00
apuka

Nie oderwiesz się od lektury

Dobrze napisana, bardzo ciekawa. Polecam,ile spędzony czas przy lekturze.
00
zakulisowy

Nie oderwiesz się od lektury

Świetnie opisana amatorszczyzna służb w wykrywaniu choćby oczywistych afer. Afera paliwowa w której mafia przewoziła więcej paliwa od Orlenu. Afera lekowa w której apteki stały puste bo wszystkie kluczowe leki szły na zachód. Samobójstwa jak w Rosji typu: skok przez okno wysoko postawionych agentów służb. Zaspokajanie potrzeb seksualnych agentów w ramionach szpiegów - kobiet ze wschodu. Obrzydliwa degrengolada i hołdowanie najniższym popędom. Związki ze środowiskiem pseudokibiców i polityków przelewają czarę goryczy. Piotr Niemczyk nie pozostawia złudzeń - szambo wybiło a trupy wypadają z szaf.
00
AroGlen

Z braku laku…

Polityczna, napisana mocno powierzchownie, nudna.
00

Popularność




Wstęp

Prawo do diagnozowania

Od 1990 roku przy­glą­dam się pol­skim służ­bom spe­cjal­nym z bar­dzo bli­ska. Na początku lat dzie­więć­dzie­sią­tych peł­ni­łem funk­cję dyrek­tora Biura Ana­liz i Infor­ma­cji Urzędu Ochrony Pań­stwa, a póź­niej zastępcy dyrek­tora zarządu Wywiadu Urzędu, skąd odsze­dłem pod koniec 1994 roku. Jed­nym z powo­dów mojego odej­ścia był spór doty­czący zwięk­sze­nia zaan­ga­żo­wa­nia służby w wywiad inter­ne­towy. Usły­sza­łem, że gdyby przy­go­to­wane w pio­nie infor­ma­cyj­nym pro­jekty weszły w życie, trzeba by zli­kwi­do­wać połowę rezy­den­tur, a na to nikt się nie zgo­dzi. Czas poka­zał, że teraz sieć WWW jest jed­nym z naj­cen­niej­szych źró­deł służb wywia­dow­czych. I wcale nie ozna­cza to koniecz­no­ści zaprze­sta­nia dzia­łań w tere­nie. Wręcz prze­ciw­nie, zdo­by­cze z sieci i infor­ma­cje zdo­byte za pomocą tra­dy­cyj­nego wywiadu oso­bo­wego zna­ko­mi­cie się uzu­peł­niają.

Po odej­ściu z wywiadu nie stra­ci­łem kon­taktu ze służ­bami. Przez pra­wie pięt­na­ście lat byłem eks­per­tem róż­nych komi­sji i podkomi­sji sej­mo­wych zaj­mu­ją­cych się spra­wami bez­pie­czeń­stwa i czyn­no­ściami ope­ra­cyjno-roz­po­znaw­czymi. Naj­dłu­żej – do 2015 roku – pra­co­wa­łem jako stały doradca sej­mo­wej Komi­sji Służb Spe­cjal­nych (KSS) opi­niu­ją­cej wyko­na­nie budżetu przez służby (w tym budżetu ope­ra­cyj­nego), oce­nia­ją­cej plany prac i ich wyko­na­nie, a także kon­sul­tu­ją­cej kan­dy­da­tury na klu­czowe sta­no­wi­ska w służ­bach spe­cjal­nych. Przez ponad sie­dem lat wcho­dzi­łem też w skład Rady Kon­sul­ta­cyj­nej przy Cen­tral­nym Ośrodku Szko­le­nia ABW w Emo­wie. Pro­wa­dzi­łem tam też zaję­cia z ana­lizy infor­ma­cji.

W prze­rwach jako doradca mini­stra spraw wewnętrz­nych współ­or­ga­ni­zo­wa­łem Kra­jowe Cen­trum Infor­ma­cji Kry­mi­nal­nej, a następ­nie jako wice­mi­ni­ster gospo­darki odpo­wie­dzialny za łącz­ność elek­tro­niczną przy­go­to­wy­wa­łem pro­jekt ustawy – Prawo tele­ko­mu­ni­ka­cyjne, w tym prze­pisy doty­czące świad­czeń spółek tele­fo­nii sta­cjo­nar­nej i komór­ko­wej na rzecz bez­pie­czeń­stwa pań­stwa (pod­słu­chy itp.).

Nie piszę o tym, by się chwa­lić. Prze­wi­duję jed­nak, że moje poglądy spo­tkają się z sil­nym sprze­ci­wem ze strony obec­nych służb i spo­rej grupy eks­per­tów. Dla­tego wyja­śniam, że służ­bom przy­glą­dam się bar­dzo długo i z bli­ska. Przez ten czas wyro­bi­łem sobie zda­nie na temat ela­stycz­no­ści (czy raczej jej braku) służb w zakre­sie reago­wa­nia na nowe, naj­po­waż­niej­sze zagro­że­nia. Ana­li­zo­wa­łem potrzeby kadrowe i ade­kwat­ność kwa­li­fi­ka­cji osób zaczy­na­ją­cych karierę w tych insty­tu­cjach. Wyry­wa­łem sobie włosy z głowy, czy­ta­jąc arku­sze kal­ku­la­cyjne z poszcze­gól­nymi pozy­cjami budżetu, nie tylko dla­tego, że zro­zu­mie­nie tych tabe­lek wyma­gało cięż­kiej pracy, ale głów­nie dla­tego, iż nie­po­ko­iłem się tren­dami, zgod­nie z któ­rymi coraz więk­sze czę­ści budże­tów szły na utrzy­ma­nie kadr i obiek­tów, a coraz mniej­sze na bez­po­śred­nie zdo­by­wa­nie infor­ma­cji.

Dla­tego będę się upie­rał, że moja dia­gnoza sytu­acji jest upraw­niona i jeżeli kie­dy­kol­wiek doj­dzie do poważ­nej reformy przy­wra­ca­ją­cej pol­skim służ­bom rolę insty­tu­cji odpo­wie­dzial­nych za bez­pie­czeń­stwo pań­stwa i oby­wa­teli w demo­kra­tycz­nym pań­stwie prawa, to nie wolno powta­rzać błę­dów popeł­nio­nych w prze­szło­ści. A ważą one na obec­nej kon­dy­cji służb pra­wie tyle samo ile ich upo­li­tycz­nie­nie, błędy kadrowe i ręczne ste­ro­wa­nie.

Piotr Niem­czyk

Od redakcji

Ana­liza pol­skich służb spe­cjal­nych pióra Pio­tra Niem­czyka, którą wła­śnie odda­jemy w Pań­stwa ręce, powstała przed wybu­chem wojny w Ukra­inie. Jed­nak Autor sku­pia się w niej przede wszyst­kich na opi­sa­niu rzą­dzą­cych nimi mecha­ni­zmów, jego opra­co­wa­nie ma cha­rak­ter uni­wer­salny. Szpie­dzy z papieru poka­zują przede wszyst­kim, jak wiele w tej dzie­dzi­nie można popeł­nić błę­dów i jak nie­wiele potrzeba, by ich unik­nąć.

Rewolucja czy ewolucja?

Na prze­ło­mie lat 1990 i 1991 nie­wąt­pli­wie nie było czasu na stu­dia teo­re­tyczne. Z koniecz­no­ści oparto się na dotych­cza­so­wych struk­tu­rach. Nic nie wska­zuje na to, by nawet w trak­cie naj­po­waż­niej­szych reor­ga­ni­za­cji, takich jak prze­kształ­ce­nie Urzędu Ochrony Pań­stwa w Agen­cję Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­nego i Agen­cję Wywiadu, a póź­niej Woj­skowe Służby Infor­ma­cyjne w Służby Kontr­wy­wiadu Woj­skowego i Wywiadu Woj­skowego, prze­pro­wa­dzono jakieś fun­da­men­talne ana­lizy zagro­żeń.

Można gene­ral­nie powie­dzieć, że po zmia­nie sys­temu poli­tycz­nego odwró­cono kie­ru­nek pracy o 180 stopni i już. Oczy­wi­ście prze­pro­wa­dzone były zmiany orga­ni­za­cyjne. Z II Zarządu Sztabu Gene­ral­nego i Woj­sko­wej Służby Wewnętrz­nej (WSW) powstały Woj­skowe Służby Infor­ma­cyjne (WSI). Wywiad i część kontr­wy­wia­dow­cza II Zarządu zostały połą­czone z kontr­wy­wia­dem WSW, two­rząc WSI (z reszty WSW powstała Żan­dar­me­ria Woj­skowa). Nie­za­leż­nie od tego, że trzeba było dosto­so­wać zada­nia nowej służby do ochrony armii ze strony nie­daw­nego sojusz­nika i jego baz woj­sko­wych leżą­cych głów­nie w zachod­niej czę­ści Pol­ski (cho­ciaż też w Rem­ber­to­wie pod War­szawą), to trzeba było też zbu­do­wać sprawne kadry zło­żone z żoł­nie­rzy repre­zen­tu­ją­cych dwie różne kul­tury pracy, kul­turę orga­ni­za­cyjną i filo­zo­fię dzia­ła­nia. Ofi­ce­ro­wie wywiadu oskar­żali kole­gów z „kon­try” o brak fine­zji, a spe­cja­li­ści od bez­pie­czeń­stwa wewnętrz­nego zarzu­cali szpie­gom lawi­ranc­two.

W Mini­ster­stwie Spraw Wewnętrz­nych (MSW) zli­kwi­do­wano z kolei pozo­sta­ło­ści po depar­ta­men­tach III,IV, V i VI, będą­cych czę­ścią Służby Bez­pie­czeń­stwa. Dla wyja­śnie­nia: „trójka” zaj­mo­wała się spra­wami spo­łecz­nymi i poli­tycz­nymi (tzw. nad­bu­dowa, czyli zarówno opo­zy­cja poza­par­la­men­tarna, jak i frak­cje w PZPR); „czwórka” – Kościo­łem, została roz­wią­zana po mor­der­stwie księ­dza Jerzego Popie­łuszki; „piątka” – gospo­darką (także Soli­dar­no­ścią w zakła­dach pracy); „szóstka” – rol­nic­twem. W miej­sce struk­tur liczą­cych kilka tysięcy funk­cjo­na­riu­szy powstało Biuro Ana­liz i Infor­ma­cji liczące około trzy­stu pra­cow­ni­ków, posłu­gu­jące się wyłącz­nie meto­dami bia­łego wywiadu i cał­ko­wi­cie pozba­wione prawa do pracy ope­ra­cyj­nej czy śled­czej.

W grun­cie rze­czy pod­sta­wowe kie­runki pracy były ustruk­tu­ry­zo­wane tak jak w PRL. Kolejne plany roczne były de facto odwzo­ro­wa­niem tych z poprzed­nich lat. Nawet w trak­cie naj­po­waż­niej­szych reor­ga­ni­za­cji, takich jak prze­kształ­ce­nie Urzędu Ochrony Pań­stwa (UOP) w Agen­cję Bez­pie­czeń­stwa Wewnętrz­nego (ABW) i Agen­cję Wywiadu (AW), a póź­niej WSI w Służby Kontr­wy­wiadu Woj­sko­wego (SKW) i Służby Wywiadu Woj­sko­wego (SWW), nic nie wska­zuje na to, aby prze­pro­wa­dzono jakieś fun­da­men­talne ana­lizy zagro­żeń. Prze­kształ­ce­nia były raczej wyni­kiem pre­sji poli­tycz­nej, na zasa­dzie „trzeba coś zmie­nić”, a przy oka­zji wymie­nić kadry kie­row­ni­cze, niż efek­tem dopa­so­wa­nia zadań służb do pol­skiej racji stanu. Podob­nie z utwo­rze­niem Cen­tral­nego Biura Anty­ko­rup­cyj­nego (CBA), które w zamy­śle miało być narzę­dziem kon­troli elit. A w końcu oka­zało się zwy­kłą poli­cją poli­tyczną.

Być może tylko jedna z naj­waż­niej­szych decy­zji orga­ni­za­cyj­nych była prze­my­ślana i zara­zem dosto­so­wana do zmian w ota­cza­ją­cym świe­cie. To utwo­rze­nie Cen­trum Anty­ter­ro­ry­stycz­nego (CAT) w 2008 roku w per­spek­ty­wie pla­no­wa­nych wów­czas na 2012 rok mistrzostw Europy w piłce noż­nej w Pol­sce i w Ukra­inie. Zara­zem warto nad­mie­nić, że uwaga opi­nii publicz­nej skie­ro­wana była wów­czas w stronę ter­ro­ry­zmu islam­skiego. Tym­cza­sem w opi­nii eks­per­tów CAT naj­więk­sze zagro­że­nie było zwią­zane z orga­ni­za­cją Com­bat 18, sil­nie połą­czoną ze śro­do­wi­skami kibi­cow­skimi lub innymi ultra­pra­wi­co­wymi bojów­kami.

Zagrożenia, których nie doceniliśmy

Z obec­nej per­spek­tywy widać wyraź­nie, o czym nie pomy­śle­li­śmy w latach 1990 i 1991. Póź­niej rów­nież, pomimo wpro­wa­dza­nia róż­nych reform, nie ana­li­zo­wano nie­stety zmie­nia­ją­cych się kie­run­ków zagro­żeń.

Korupcja

Już na samym początku lat dzie­więć­dzie­sią­tych widać było, że reforma gospo­dar­cza, pry­wa­ty­za­cja i wpro­wa­dza­nie wol­nego rynku nie ozna­czają likwi­da­cji naj­po­waż­niej­szej prze­stęp­czo­ści gospo­dar­czej. I to w skali, w jakiej powinna się nią zająć nie poli­cja, tylko służba odpo­wie­dzialna za bez­pie­czeń­stwo pań­stwa. Zwłasz­cza że naj­bar­dziej dotkliwe przy­padki nad­użyć (FOZZ, Art-B, Tele­graf, pry­wa­ty­za­cja cen­tral han­dlu zagra­nicz­nego, repry­wa­ty­za­cja) działy się na styku biz­nesu i poli­tyki, w atmos­fe­rze suge­ru­ją­cej ewi­dentną korup­cję.

Co zna­mienne, nie­które śro­do­wi­ska biz­ne­sowe i poli­tyczne prze­ce­niały zaan­ga­żo­wa­nie i moż­li­wo­ści UOP w prze­ciw­dzia­ła­niu i ści­ga­niu prze­stępstw na styku admi­ni­stra­cji rzą­do­wej i przed­się­bior­ców. Grupy poli­tyczne, które usi­ło­wały pozy­skać środki na dzia­ła­nie, sta­rały się prze­ko­nać przed­sta­wi­cieli biz­nesu, że mogą im stwo­rzyć pre­fe­ren­cyjne warunki dzia­ła­nia. Mając jed­nak świa­do­mość, że ujaw­nie­nie tego rodzaju rela­cji mogłoby być dla nich kom­pro­mi­tu­jące, bar­dzo się oba­wiały ewen­tu­al­nej inge­ren­cji ze strony UOP lub WSI. Stąd brały się regu­lar­nie roz­po­wszech­niane pogło­ski o tym, że służby inwi­gi­lują śro­do­wi­ska poli­tyczne. Kul­mi­na­cją tych insy­nu­acji było ogło­sze­nie przez Jaro­sława Kaczyń­skiego instruk­cji o struk­tu­rze i meto­dach pracy Biura Ana­liz i Infor­ma­cji UOP nr 0015/92 w stycz­niu 1993 roku. Pomimo że instruk­cja nie dawała żad­nych upraw­nień inwi­gi­la­cyj­nych (co było przed­mio­tem docie­kań w kilku pro­ce­sach o znie­sła­wie­nie), ze względu na spe­cy­ficzny język dobrze nada­wała się do róż­nych oskar­żeń metodą „na zło­dzieju czapka gore”.

Afera z instruk­cją 0015/92 spo­wo­do­wała spo­wol­nie­nie dzia­łań UOP na rzecz wypra­co­wa­nia sku­tecz­nych metod prze­ciw­dzia­ła­nia prze­stęp­stwom korup­cyj­nym na wiele lat, z obawy o kolejne zarzuty o inwi­gi­la­cję śro­do­wisk poli­tycz­nych. Co gor­sza, zatrzy­mała nie­które wątki w spra­wach o nad­uży­cia i korup­cję w tych miej­scach, w któ­rych wystę­po­wali nie­któ­rzy poli­tycy. Zadzia­łał „efekt mro­żący”. Lepiej odpu­ścić afe­rzy­stom, niż nara­zić służbę na kolejne ataki o rze­kome zaan­ga­żo­wa­nia poli­tyczne.

Radykalizm

Nie­stety kwe­stia styku poli­tyki i biz­nesu to nie­je­dyna sfera zagro­że­nia prze­oczona przy kon­stru­owa­niu UOP i póź­niej­szych jego reor­ga­ni­za­cjach. Z całą pew­no­ścią nie­do­ce­nione (także z powodu obaw o zarzu­ce­nie inwi­gi­la­cji poli­tycz­nej) było zagro­że­nie ze śro­do­wisk skraj­nie pra­wi­co­wych. Patrzono na nie bar­dziej jak na rodzaj folk­loru niż eks­tre­mi­zmu. Zain­te­re­so­wa­nie tymi śro­do­wiskami rosło – gwał­tow­nie, ale na krótko – kiedy docho­dziło do najbar­dziej dra­stycz­nych zda­rzeń, takich jak zaszty­le­to­wa­nie mło­dego anar­chi­sty w War­sza­wie w 1991 roku przez skina, zwo­len­nika poglą­dów neo­fa­szy­stow­skich, lub zamor­do­wa­nie dwóch bez­dom­nych i cięż­kie pobi­cie około trzy­dzie­stu w ramach akcji „sprzą­ta­nie śmieci” we wrze­śniu 1995 roku w Legio­no­wie. Spraw­cami zabójstw i pobić byli trzej człon­ko­wie orga­ni­za­cji Pol­ski Front Naro­dowy zało­żo­nej przez Janu­sza Brycz­kow­skiego, do zajść doszło kilka dni po zakoń­cze­niu obozu szko­le­nio­wego zor­ga­ni­zo­wa­nego na Mazu­rach w posia­dło­ści zało­ży­ciela par­tii.

Brak zro­zu­mie­nia dla zagro­żeń zwią­za­nych z poglą­dami skraj­nie naro­do­wymi spo­wo­do­wał, że służby pań­stwowe z bar­dzo dużym opóź­nie­niem zaczęły przy­glą­dać się gru­pom nazi-ski­nów i im podob­nych i z tego powodu prze­oczyły także sto­pień skry­mi­na­li­zo­wa­nia śro­do­wisk kibi­cow­skich, w ramach któ­rych powsta­wały zor­ga­ni­zo­wane grupy prze­stęp­cze. Brak poważ­nej ana­lizy tego zagro­że­nia był o tyle dziwny, że lata dzie­więć­dzie­siąte to okres dobrej współ­pracy ze służ­bami bry­tyj­skimi, które od 1992 roku obser­wo­wały zaan­ga­żo­wa­nie śro­do­wisk w struk­tury Com­bat 18. Podobne pro­cesy były widoczne rów­nież w Niem­czech, w któ­rych roz­po­zna­wa­nie śro­do­wisk neo­fa­szy­stow­skich było jed­nym z prio­ry­te­tów Fede­ral­nego Urzędu Ochrony Kon­sty­tu­cji (BvF), a błędy popeł­nione przez admi­ni­stra­cję spo­wo­do­wały wzrost liczeb­no­ści struk­tur orga­ni­za­cji skraj­nej pra­wicy dekla­ru­ją­cych goto­wość do sto­so­wa­nia prze­mocy kil­ku­dzie­się­ciu tysięcy człon­ków.

Dzika lustracja

Nie do prze­wi­dze­nia był pro­blem szkód poli­tycz­nych, spo­łecz­nych i dla funk­cjo­no­wa­nia służb powo­do­wa­nych lustra­cją. Ale już po tym, jak się zaczęła, moż­liwe byłoby przy­ję­cie regu­la­cji, które zapo­bie­głyby dzi­kiej lustra­cji, zabez­pie­czy­łyby dane oso­bowe funk­cjo­na­riu­szy i współ­pra­cow­ni­ków zdol­nych do aktyw­nego dzia­ła­nia i ustrze­głyby pol­skie służby przed mię­dzy­na­ro­dową kom­pro­mi­ta­cją spo­wo­do­waną publi­ko­wa­niem list agen­tów, funk­cjo­na­riu­szy i danych o środ­kach i meto­dach pracy.

Pranie pieniędzy

Bar­dzo słabo wygląda sprawa prze­ciw­dzia­ła­nia pra­niu pie­nię­dzy. Na mapach publi­ko­wa­nych przez mię­dzy­na­ro­dowe orga­ni­za­cje poli­cyjne (OLAF, Euro­pol, Inter­pol) co kilka mie­sięcy poka­zu­ją­cych mapy powią­zań struk­tur pio­rą­cych lewą kasę, Pol­ska jest ciemna lub znaj­duje się na niej kilka punk­tów, a w innych kra­jach jest takich punk­tów po kil­ka­dzie­siąt lub nawet kil­ka­set. Tym­cza­sem wydaje się nie­moż­liwe, aby mię­dzy­na­ro­dowe orga­ni­za­cje prze­stęp­cze nie wyko­rzy­sty­wały pol­skich insty­tu­cji finan­so­wych do pra­nia pie­nię­dzy. Postę­po­wań wsz­czę­tych na wnio­sek gene­ral­nego inspek­tora infor­ma­cji finan­so­wej (GIIF) lub Komi­sji Nad­zoru Finan­so­wego (KNF) na pod­sta­wie ana­liz wła­snych (czy­taj: zawia­do­mień od służb poli­cyj­nych i spe­cjal­nych) jest kil­ka­na­ście, może kil­ka­dzie­siąt rocz­nie. Podobne postę­po­wa­nia wsz­czy­nają same służby, kiedy nie mogą ugryźć jakichś „bia­łych koł­nie­rzy­ków”, bo prze­stęp­stwo „bazowe” jest zbyt skom­pli­ko­wane, ale takich dzia­łań jest pew­nie nie wię­cej niż kil­ka­na­ście rocz­nie. Zresztą są to raczej przy­padki odrębne, raczej w ramach „opty­ma­li­za­cji podat­ko­wej” niż pro­fe­sjo­nal­nych sia­tek spe­cja­li­zu­ją­cych się w money laun­de­ring. Wnio­sków adre­so­wa­nych do GIIF przez służby spe­cjalne (ABW, SKW i CBA) jest mię­dzy sto a dwie­ście rocz­nie. I tylko nie­które z nich doty­czą pra­nia pie­nię­dzy. To także bar­dzo mało jak na kraj o aktu­al­nym pozio­mie wzro­stu gospo­dar­czego.

Liczba kan­to­rów i ich obroty czy wiel­kość kapi­tału spe­ku­la­cyj­nego wpły­wa­ją­cego na war­szaw­ską giełdę i do róż­nych fun­du­szy inwe­sty­cyj­nych zamknię­tych (FIZ) suge­rują, że w Pol­sce prane mogą być ogromne sumy, a pol­skie służby nie chciały lub nie mogły stwo­rzyć odpo­wied­nich struk­tur i metod dzia­ła­nia, żeby temu prze­ciw­dzia­łać.

Handel bronią

Wśród ofi­ce­rów służb spe­cjal­nych krąży taka aneg­dota, że naj­więk­szą tajem­nicą pol­skiego prze­my­słu zbro­je­nio­wego jest to, że nie ma tam żad­nych tajem­nic. Nie­wąt­pli­wie coś jest na rze­czy, nie­mniej jed­nak nie powinno to ozna­czać, że pol­skie przed­się­bior­stwa pra­cu­jące na rzecz armii nie powinny mieć ochrony kontr­wy­wia­dow­czej w ogóle. W latach dzie­więć­dzie­sią­tych ze względu na to, że firmy zbro­je­niowe, aby prze­trwać na rynku, musiały roz­po­cząć pro­duk­cję cywilną – samo­chody i ich czę­ści, elek­tro­nika, sprzęt kem­pin­gowy – wyda­wało się, że tego rodzaju wyroby nie wyma­gają ochrony WSI, a co naj­wy­żej oka służb cywil­nych na zasa­dach takich jak cała wol­no­ryn­kowa gospo­darka. Oka­zało się to błę­dem. O korup­cji, nie­do­zwo­lo­nym lob­bingu i nie­tra­fio­nych zamó­wie­niach ze strony armii krążą legendy. Wybu­chło co naj­mniej kilka poważ­nych afer, z aferą kara­bi­nową w począt­kach lat dzie­więć­dzie­sią­tych na czele. Ze spraw, które wypły­nęły, to także próby zakupu broni (nie­które udane) w Pol­sce przez orga­ni­za­cje ter­ro­ry­styczne, a już po 2010 roku: afera korup­cyjna zwią­zana z wygra­niem przez Bumar prze­targu na moder­ni­za­cję zaple­cza indyj­skich wojsk pan­cer­nych, a także ze sprze­dażą czoł­gów do Male­zji.

Nie­umie­jęt­ność stwo­rze­nia sku­tecz­nego pro­gramu sprze­daży pro­duk­tów prze­my­słu zbro­je­nio­wego to także sprawa nie­zro­zu­mie­nia roli, jaką zaczęła odgry­wać poli­tyka w han­dlu mię­dzy­na­ro­do­wym. Szcze­gól­nie wtedy, kiedy jed­nym z naj­waż­niej­szych gra­czy oka­zały się Chiny. To wła­śnie ChRL unie­moż­li­wiła sprze­daż czoł­gów do Peru. Bo prze­mysł zbro­je­niowy jest szcze­gól­nie wraż­liwy na argu­menty poli­tyczne. Nie jestem pewien, czy powinno to być zada­nie dla służb. Ale jeżeli nikt inny się tym w admi­ni­stra­cji rzą­do­wej nie zajął, to może wywiady powinny. Z jed­nej strony wolna kon­ku­ren­cja w ramach Świa­to­wej Orga­ni­za­cji Han­dlu (WTO) pomo­gła wielu pań­stwom w roz­woju. Z dru­giej – łama­nie jej zasad przez Chiny dopro­wa­dziło do upadku całych sek­to­rów prze­my­słu w Euro­pie i w Pol­sce. Można się oba­wiać, że dostęp zarówno do ryn­ków, jak i do tech­no­lo­gii, przy odtwa­rza­ją­cej się pola­ry­za­cji świata, sta­nie się coraz bar­dziej skom­pli­ko­wany. Czy służby rysują mapę świata pod tym kątem? Czemu rząd brnął w kate­go­ryczny sprze­ciw wobec Nord Stream 1 i 2, jeżeli było do prze­wi­dze­nia, że pozo­stałe pań­stwa Unii Euro­pej­skiej i Stany Zjed­no­czone nie widzą z tej strony poważ­nego zagro­że­nia. Czy służby part­ner­skie tego nie syg-nali­zo­wały?

Terroryzm

Gołym okiem widać, że pol­skie służby mają pro­blem z pra­wi­dłową oceną zagro­że­nia ter­ro­ry­stycz­nego. Regu­lar­nie wydają ofi­cjalne i nieofi­cjalne komu­ni­katy o ewen­tu­al­nym ataku islam­skim, a zara­zem zacho­wują się tak, jakby nie zauwa­żały od lat rosną­cych śro­do­wisk skraj­nie pra­wi­co­wych. Ale o tym już było. Szcze­gól­nie dener­wu­jące jest jed­nak to, że każde zatrzy­ma­nie osoby o ciem­niej­szym kolo­rze skóry, każda aktyw­ność osób wyzna­ją­cych islam, noszą­cych kufi, ghu­try, nikaby czy hidżaby, jest inter­pre­to­wana jako rosnące zagro­że­nie rady­ka­li­zmem islam­skim.

Jed­nym z naj­bar­dziej spek­ta­ku­lar­nych „zama­chów” miały być pla­no­wane w 2003 roku ataki na kościoły w trak­cie pasterki. Podobno wyty­po­wane były cztery kościoły, a sprawcy współ­pra­co­wali z przy­naj­mniej jed­nym oby­wa­te­lem Pol­ski. Zor­ga­ni­zo­wano akcję pod kryp­to­ni­mem Miecz. Zmo­bi­li­zo­wano sporo poli­cji i oczy­wi­ście sta­wia­jącą wów­czas pierw­sze kroki ABW. Naj­więk­szym suk­ce­sem tego alertu było chyba to, że infor­ma­cja na ten temat nie wycie­kła do mediów. Według póź­niej­szych dekla­ra­cji Pawła Pró­szyń­skiego, ówcze­snego wice­szefa agen­cji, „odstra­szono” poten­cjal­nych zama­chow­ców, a ewen­tu­alne aresz­to­wa­nia miały miej­sce na tere­nie innych państw. Nie­któ­rzy ofi­ce­ro­wie, zna­jący bli­żej tę sprawę, mówią, że cała akcja „Miecz” była zupeł­nie bez sensu, bo źró­dło infor­ma­cji było nie­wia­ry­godne i nawet nie można wyklu­czyć inspi­ra­cji innych służb.

Sprawa została ujaw­niona przez gene­rała Pró­szyń­skiego jede­na­ście lat póź­niej. Wywo­łała sporo zamie­sza­nia, inter­pe­la­cje posel­skie itp. Komen­to­wano bez­pie­czeń­stwo czte­rech naj­więk­szych kościo­łów, które mia­łyby być celem ata­ków. Także to, że roz­po­zna­nie ter­ro­ry­stów było pro­wa­dzone przez ludzi uda­ją­cych tury­stów. Nagło­śnie­nie w mediach spo­wo­do­wało, że Polacy praw­do­po­dob­nie odnie­śli wra­że­nie, że zagro­że­nie ata­kiem ter­ro­ry­stycz­nym, i to w tak wraż­li­wych miej­scach jak kate­dry w naj­więk­szych mia­stach, jest cał­ko­wi­cie realne, a nawet bli­skie. Tym­cza­sem przy­po­mnie­nie zda­rzeń sprzed jede­na­stu lat miało raczej na celu odwró­ce­nie uwagi od sen­sa­cji, jaką było wów­czas ujaw­nie­nie wię­zień CIA w Euro­pie Wschod­niej i w Pol­sce oraz ponie­kąd uza­sad­nie­nie decy­zji o tak bli­skiej współ­pracy z wywia­dem ame­ry­kań­skim, która uza­sad­niała nawet łama­nie ele­men­tar­nych praw czło­wieka.

Mafia

Patrząc z dal­szej per­spek­tywy, poważ­nym błę­dem, szcze­gól­nie łatwo popeł­nia­nym w okre­sie zmian, było złu­dze­nie, że istotne dzia­ła­nia ope­ra­cyjne można pro­wa­dzić w opar­ciu o współ­pracę ze zor­ga­ni­zo­wa­nymi gru­pami prze­stęp­czymi lub przy­naj­mniej nie­któ­rymi z lide­rów świata prze­stęp­czego. Przy czym nie doty­czy to przy­pad­ków zbie­ra­nia infor­ma­cji od taj­nych współ­pra­cow­ni­ków, tylko robie­nia z nimi inte­re­sów. Nie ma tutaj żad­nego sensu przy­wo­ły­wa­nie afer „Żelazo” czy „Zalew”, bo to były inne czasy i inny ustrój niż przeze mnie opi­sy­wany. Warto jed­nak o nich wspo­mnieć, bo poka­zują, jak łatwo służby ule­gają pew­nym poku­som.

Nie­stety wszyst­kie znane publicz­nie przy­padki tego rodzaju dzia­łań już po 1990 roku zakoń­czyły się nie­po­wo­dze­niem lub wręcz kata­strofą: FOZZ, Świa­towe Cen­trum Han­dlu ze Wscho­dem, „Zie­lone Bingo”, han­del pali­wem, Art-B, han­del bro­nią. Jeżeli przy­naj­mniej nie­które oceny zakupu respi­ra­to­rów przez han­dla­rza bro­nią w 2020 roku są praw­dziwe, to byłby to naj­now­szy kla­syczny przy­kład tego rodzaju „sym­biozy”. Nawet nie kwe­stia moralna jest tu naj­waż­niej­sza. Pro­ble­mem jest dewa­lu­acja repu­ta­cji służby, wpo­je­nie funk­cjo­na­riu­szom prze­ko­na­nia, że dzięki taj­no­ści ujdzie im na sucho, jeżeli od czasu do czasu urwą sobie coś na boku.

Zara­zem zapew­nie­nie bez­kar­no­ści prze­stęp­com, jeżeli dzia­łają na rzecz bez­pie­czeń­stwa pań­stwa, nie jest wysoką ceną. Pro­blem polega jed­nak na tym, że ponad­pań­stwowe pro­ce­dury, bazy danych i mię­dzy­na­ro­dowa współ­praca poli­cyjna powo­dują, że coraz trud­niej jest zna­leźć grupę prze­stęp­czą, któ­rej człon­ko­wie nie są znani orga­ni­za­cjom poli­cyj­nym, a więc mogliby podej­mo­wać dzia­ła­nia w spo­sób tajny.

Za to dzieje się coś wręcz prze­ciw­nego. Nie­któ­rzy przed­sta­wi­ciele pół­światka suge­rują lub nawet twier­dzą wprost, że współ­pra­cują ze służ­bami spe­cjal­nymi. Te obie­cują bez­kar­ność i bez­pie­czeń­stwo swoim współ­pra­cow­ni­kom i kon­tra­hen­tom. Bywa, że są wspie­rani przez sprze­daj­nych funk­cjo­na­riu­szy lub byłych funk­cjo­na­riu­szy. Trudno sobie wyobra­zić dzia­ła­nie bar­dziej szko­dliwe i bar­dziej nisz­czy­ciel­skie dla zaufa­nia ze strony oby­wa­teli, które jest nie­zbędne dla funk­cjo­no­wa­nia służb spe­cjal­nych w demo­kra­tycz­nym pań­stwie prawa.

Cyberzagrożenia

Wyda­rze­nia poli­tyczne lat 2015 i 2016 poka­zały, jak bar­dzo służby pań­stwowe nie były przy­go­to­wane na zagro­że­nia w cyber­prze­strzeni. W mniej­szym stop­niu doty­czy to zabez­pie­cze­nia mie­nia, np. w ban­kach, bo te radzą sobie na wła­sną rękę, czy bez­pie­czeń­stwa infra­struk­tury kry­tycz­nej, bo na to pań­stwa poło­żyły nacisk tro­chę wcze­śniej. Pro­ble­mem jest mani­pu­la­cja, dez­in­for­ma­cja, mowa nie­na­wi­ści i inspi­ra­cje w inter­ne­cie: w nie­któ­rych por­ta­lach i ser­wi­sach, a przede wszyst­kim mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Gdyby służby spe­cjalne infor­mo­wały o zagro­że­niach odpo­wied­nio wcze­śniej, być może pań­stwa nało­ży­łyby takie warunki prawne na dys­try­bu­to­rów tre­ści, aby sami ope­ra­to­rzy tych sys­te­mów sku­tecz­nie reali­zo­wali zakaz roz­po­wszech­nia­nia fał­szy­wych, agre­syw­nych, dys­kry­mi­na­cyj­nych i nie­na­wist­nych tre­ści.

Służby spe­cjalne znają się na dez­in­for­ma­cji, mani­pu­la­cji i inspi­ra­cjach od dzie­siąt­ków lat, jeżeli nie jesz­cze dłu­żej. Mają z tym do czy­nie­nia od samego początku swo­jego ist­nie­nia. Nawet jeżeli same nie roz­po­wszech­niały dez­in­for­ma­cji (co trudno sobie wyobra­zić cho­ciażby w trak­cie towa­rzy­szą­cych kon­flik­tom zbroj­nym woj­nom psy­cho­lo­gicz­nym), to na pewno spo­tkały się z nią ze strony któ­re­goś z prze­ciw­ni­ków.

Dla­czego więc nie zro­zu­mie­li­śmy odpo­wied­nio szybko, że farmy trolli, spe­cja­li­ści od wła­mań przez back doory, influ­en­ce­rzy róż­nej maści, agenci wpływu, „poży­teczni idioci” czy wresz­cie noto­ryczni kłamcy i mega­lo­mani są nie­bez­pieczni nie tylko dla dobrych oby­cza­jów i popu­la­ry­za­cji badań nauko­wych, lecz także dla bez­pie­czeń­stwa państw i soju­szy mię­dzy­na­ro­do­wych?

Można twier­dzić, że to przy­pa­dek nie tylko pol­skich służb. Pra­wie wszyst­kie pań­stwa, pew­nie oprócz Chin i Rosji, są w tej dzie­dzi­nie spóź­nione. Ale wydaje się, że Pol­ska szcze­gól­nie. Tym bar­dziej że są eks­perci, któ­rzy twier­dzą (skąd­inąd na bar­dzo wąt­pli­wych pod­sta­wach), że pol­ski wywiad był kie­dyś jed­nym z naj­lep­szych na świe­cie. Pro­fe­sjo­na­lizm polega także na pra­wi­dło­wym prze­wi­dy­wa­niu zagro­żeń. Dla­czego więc pol­skie służby nie mia­łyby być jed­nymi z pierw­szych, a nie ostat­nich? Może powinny zacząć od tego, żeby rza­dziej korzy­stać ze sprzętu Huaweia?

Co robić?

Żeby jed­nak poważ­nie zasta­no­wić się nad stra­te­gicz­nymi kie­run­kami dzia­ła­nia, konieczne jest w pierw­szej kolej­no­ści odpo­li­tycz­nie­nie służb, począw­szy od powo­ła­nia sze­fów wybra­nych według kry­te­riów kom­pe­ten­cji, a nie poli­tycz­nej zależ­no­ści. Kolej­nym zada­niem jest próba odpo­wie­dzi na pyta­nia: komu mają pod­le­gać służby spe­cjalne, aby nie stały się zakład­ni­kiem admi­ni­stra­cji rzą­do­wej, i kto może im wyzna­czać zada­nia, a następ­nie z nich roz­li­czać? Wyzna­cza­nie zadań i roz­li­cza­nie z nich to nie to samo co pod­le­głość insty­tu­cjo­nalna. Jeżeli służby mają odpo­wia­dać za różne aspekty bez­pie­czeń­stwa, to zro­zu­miałe, że wpływ na ich plany pracy powinny mieć różne resorty: obrony, spraw zagra­nicz­nych, spraw wewnętrz­nych, ale także gospo­darki, finan­sów i infra­struk­tury. Do tej pory miało się tym zaj­mo­wać Kole­gium ds. Służb Spe­cjal­nych, ale wydaje się, że to nie bar­dzo wycho­dzi, bo przy­jęto metodę ręcz­nego ste­ro­wa­nia bar­dziej niż pla­no­wa­nia.

W następ­nej kolej­no­ści trzeba prze­my­śleć, co zro­bić, aby służby zaczęły odzy­ski­wać zaufa­nie spo­łeczne. Poczu­cie upo­li­tycz­nie­nia, nie­uza­sad­nio­nego uży­wa­nia tech­niki ope­ra­cyj­nej wobec prze­ciw­ni­ków poli­tycz­nych, fak­tyczne lub mityczne wcią­ga­nie służb do pry­wat­nych inte­re­sów i pora­chun­ków, areszty wydo­byw­cze, to wszystko powo­duje, że oby­wa­tele zamiast sza­no­wać służby i mieć do nich zaufa­nie, uni­kają ich, jak mogą, i oka­zują wobec nich nie­uf­ność.

Naj­lep­szym wyj­ściem wydaje się wyko­rzy­sta­nie reko­men­da­cji zespołu dzia­ła­ją­cego przy rzecz­niku praw oby­wa­tel­skich w latach 2019 i 2020. Efek­tem jego prac jest raport „Osio­dłać Pegaza”. W jego opra­co­wa­niu uczest­ni­czyli byli ofi­ce­ro­wie służb spe­cjal­nych, przed­sta­wi­ciele orga­ni­za­cji zaj­mu­ją­cych się pra­wami czło­wieka, a także pro­ku­ra­to­rzy, sędzio­wie, poli­cjanci i osoby peł­niące wcze­śniej różne funk­cje w Kole­gium ds. Służb Spe­cjal­nych i MSW. To z punktu widze­nia nad­zoru nad służ­bami wydaje się kie­ru­nek naj­waż­niej­szy. W rapor­cie jedną z reko­men­da­cji jest powo­ła­nie nie­za­leż­nej od rządu insty­tu­cji upraw­nio­nej do kon­troli pra­wo­rząd­no­ści dzia­ła­nia służb. Na wzór podob­nych orga­ni­za­cji dzia­ła­ją­cych w Unii Euro­pej­skiej i pań­stwach anglo­sa­skich.

Jedną z klu­czo­wych gwa­ran­cji zapew­nie­nia apo­li­tycz­no­ści służb jest zmiana spo­sobu powo­ły­wa­nia szefa. Według obec­nych pro­ce­dur są oni fak­tycz­nie powo­ły­wani przez pre­miera, a opi­nie pre­zy­denta czy sej­mo­wej Komi­sji ds. Służb Spe­cjal­nych nie są wią­żące. Taka zależ­ność sze­fów od pre­zesa Rady Mini­strów powo­duje, że szef rządu bar­dziej opiera się na inte­re­sie par­tii poli­tycz­nej, która go desy­gno­wała, niż na obiek­tyw­nych prze­słan­kach bez­pie­czeń­stwa pań­stwa.

Dość rewo­lu­cyjną pro­po­zy­cję przed­sta­wił w tej spra­wie Adam Szłapka, wie­lo­letni czło­nek sej­mo­wej Komi­sji ds. Służb Spe­cjal­nych. Zapro­po­no­wał on, aby sze­fo­wie służb byli powo­ły­wani za poro­zu­mie­niem Sejmu i Senatu. W podob­nym try­bie jak np. rzecz­nik praw oby­wa­tel­skich. Dzięki takiemu roz­wią­za­niu udało się bowiem powo­łać rzecz­nika według kry­te­rium facho­wo­ści, a nie poli­tycz­nej lojal­no­ści. Pro­po­zy­cja ta przez nie­któ­rych komen­ta­to­rów uznana została za egzo­tyczną. Tylko że wcale taka nie jest. Przede wszyst­kim spraw­dza się wobec innych orga­nów powo­ły­wa­nych przez Sejm i Senat, a udział któ­rejś z izb par­la­mentu jest prze­wi­dziany np. przy powo­ły­waniu sze­fów naj­waż­niej­szych służb w nie­któ­rych pań­stwach NATO.

Wcho­dząc w szcze­góły, trzeba też posta­wić pyta­nie: czy służb spe­cjal­nych (a dokład­niej: służb upraw­nio­nych do czyn­no­ści ope­ra­cyjno-roz­po­znaw­czych) nie jest w Pol­sce zbyt wiele (w dru­giej poło­wie 2021 roku jest ich jede­na­ście). Nie­któ­rzy poli­tycy i obrońcy praw czło­wieka twier­dzą, że za dużo. Nie wiem, skąd to prze­ko­na­nie. Model, w któ­rym służb ma być mało, ale o ogrom­nych kom­pe­ten­cjach, to model radziecki. W pań­stwach zachod­nich jest to bar­dziej skom­pli­ko­wane. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych jest kil­ka­na­ście agen­cji fede­ral­nych o kom­pe­ten­cjach służb spe­cjal­nych. Łącz­nie służb spe­cjal­nych i poli­cyj­nych mogą­cych wer­bo­wać agen­tów i zakła­dać pod­słu­chy jest tam ponad sześć­dzie­siąt. Co istotne, osoby kie­ru­jące naj­waż­niej­szymi ze służb powo­ły­wane są przez pre­zy­denta za zgodą Senatu. W Wiel­kiej Bry­ta­nii jest dzie­sięć insty­tu­cji uwa­ża­nych za służby spe­cjalne i przy­naj­mniej trzy jed­nostki woj­skowe i poli­cyjne, które je wspie­rają. W Niem­czech jest dzie­więć służb fede­ral­nych i co naj­mniej szes­na­ście służb lan­do­wych. We Fran­cji jest dzie­sięć służb uzna­wa­nych za spe­cjalne.

Jeżeli służb wywia­dow­czych, kontrwywia­dow­czych i poli­cyj­nych jest wię­cej niż kilka, to koor­dy­na­cja mię­dzy nimi nie jest łatwa. Cho­ciaż także w Pol­sce udało się poka­zać, jak to zro­bić. Myślę o Cen­trum Anty­ter­ro­ry­stycz­nym w ABW, które pra­cuje na okrą­gło, a spora część per­so­nelu to łącz­nicy z innych służb pań­stwo­wych. Nie da się obec­nie unik­nąć koniecz­no­ści wypra­co­wa­nia sku­tecz­nych mecha­ni­zmów koor­dy­na­cji mię­dzy służ­bami. To kwe­stia kul­tury współ­pracy, umie­jęt­no­ści two­rze­nia zespo­łów zada­nio­wych i zwal­cze­nie zwy­czaju „pod­kra­da­nia” spraw. To są umie­jęt­no­ści nie­zbędne, nie­za­leż­nie od tego, czy służb spe­cjal­nych jest trzy, pięć czy pięt­na­ście.

Pra­cu­jąc przez wiele lat jako eks­pert sej­mo­wej Komi­sji ds. Służb Spe­cjal­nych, zauwa­ży­łem, że dużo łatwiej jest otrzy­mać rze­telną opi­nię czy wia­ry­godną, kom­pletną rela­cję od szefa małej niż dużej służby. Zaczy­na­jąc od tego, że w dużej służ­bie z dużym budże­tem łatwiej jest ukryć jakieś nie­pra­wi­dło­wo­ści czy „dzia­ła­nie na skróty”. Szcze­gól­nie że w dużej służ­bie szef nie jest w sta­nie znać wszyst­kich waż­nych szcze­gó­łów. Przy­cho­dził więc z jed­nym z dyrek­to­rów, który rela­cjo­nu­jąc sprawę, zer­kał spod oka na szefa, czy przy­pad­kiem nie mówi za dużo. Dużo łatwiej jest kon­tro­lo­wać służbę o węż­szej spe­cja­li­za­cji i z mniej­szym budże­tem.

W ostat­nich kilku latach sej­mowa Komi­sja ds. Służb Spe­cjal­nych, która ni­gdy nie była roz­piesz­czana przez pre­miera i mini­stra koor­dy­na­tora, została cał­ko­wi­cie zmar­gi­na­li­zo­wana. Bar­dzo nie­słusz­nie. Jeżeli komi­sja ma w spo­sób wia­ry­godny opi­nio­wać kan­dy­da­tów na sze­fów, to musi wie­dzieć coś o ich rze­czy­wi­stych suk­ce­sach i poraż­kach. Jej dostęp do wie­dzy powi­nien być szer­szy, a i opi­nie w wielu przy­pad­kach wią­żące. Oprócz lat 2005–2007, kiedy z Sejmu wycie­kały infor­ma­cje (przede wszyst­kim z róż­nych komi­sji śled­czych), nie było więk­szych pro­ble­mów z docho­wa­niem przez posłów tajem­nicy. Nie ma co nad­uży­wać argu­men­tów taj­no­ści. Zresztą w spra­wie kon­troli komi­sji par­la­men­tar­nej nad służ­bami bar­dzo ważne są postawy i kom­pe­ten­cje jej człon­ków. Kiedy człon­kiem komi­sji, a rota­cyj­nie jej prze­wod­ni­czą­cym, był Kon­stanty Mio­do­wicz, były szef kontr­wy­wiadu, czło­wiek aser­tywny i docie­kliwy, nie dawał się zby­wać byle wymówką. Wie­dząc, jak służby dzia­łają od środka i nie­źle zna­jąc oso­bi­ście człon­ków ich kie­row­nic­twa, potra­fił dotrzeć do nie­wy­god­nych dla służb fak­tów. Na jego wnio­sek doszło do, pre­ce­den­so­wego wów­czas i jedy­nego do tej pory, odrzu­ce­nia przez KSS rocz­nego spra­woz­da­nia służby, w któ­rej komi­sja doszu­kała się licz­nych nie­pra­wi­dło­wo­ści. Nie­stety nie spo­wo­do­wało to reak­cji pre­miera, który ze wzglę­dów poli­tycz­nych uwa­żał, że szef tej służby powi­nien pozo­stać. Służbą było CBA, a jej sze­fem Mariusz Kamiń­ski.

Układ, czyli swoich nie ruszamy

Poli­tyka zwal­cza­nia wyima­gi­no­wa­nego przez Jaro­sława Kaczyń­skiego układu przy­po­mina podział łupów po wygra­nej woj­nie. Nie liczy się to, czy firma pro­spe­ruje dobrze, czy źle. Czy ma per­spek­tywy roz­woju. Liczy się tylko, kiedy i przez kogo zostali powo­łani człon­ko­wie zarządu i rad nad­zor­czych. I nawet nie jest ważne, czy byli wcze­śniej aktywni poli­tycz­nie. Mają zwol­nić miej­sce i tyle. W efek­cie odwo­ły­wani są mene­dże­ro­wie wyła­niani wcze­śniej w dro­dze kon­kursu, któ­rych kom­pe­ten­cje i doświad­cze­nie nie budzą wąt­pli­wo­ści. W ich miej­sce wyzna­czani są następcy, ale tym razem liczą się nie pro­fe­sjo­na­lizm, tylko nepo­tyzm, kumo­ter­stwo i pro­mo­cja par­tyj­nych zasług.

Jed­nym z głów­nych haseł, z jakimi par­tia PiS wygrała wybory w 2005 roku, było hasło walki z ukła­dem. Wła­śnie do walki z ukła­dem powo­łane zostało CBA. Bar­dzo wielu wybor­ców PiS na­dal uważa, że przez osiem lat rzą­dów PO–PSL odby­wała się jakaś gigan­tyczna gra­bież majątku naro­do­wego. I to mimo że szum­nie zapo­wia­dane pro­cesy korup­cyjne, nawet po zwięk­sze­niu moż­li­wo­ści inwi­gi­la­cyj­nych służb i dopusz­cze­nia dowo­dów z tzw. owocu zatru­tego drzewa, toczą się albo prze­raź­li­wie prze­wle­kle, albo naj­praw­do­po­dob­niej nic z nich nie będzie. W kam­pa­nii wybor­czej 2015 roku hasło zwal­cza­nia układu nie było już tak sil­nie akcen­to­wane. Prze­wa­żała obiet­nica 500+ i zagro­że­nia ze strony imi­gran­tów. Ale jedne z pierw­szych ruchów, jakie wyko­nał nowo wybrany pre­zy­dent, czyli uła­ska­wie­nie Mariu­sza Kamiń­skiego i Macieja Wąsika, to wyraźny sygnał, że roz­li­cza­nie poprzed­ni­ków z ich poli­tyki gospo­dar­czej, a szcze­gól­nie wobec spółek Skarbu Pań­stwa, będzie jed­nym z prio­ry­te­tów rządu. Zresztą odwo­ła­nie sze­fów służb cywil­nych i woj­sko­wych i powo­ła­nie w ich miej­sce zaufa­nych ludzi PiS było jedną z pierw­szych decy­zji pre­mier Beaty Szy­dło zaraz po powo­ła­niu jej na tę funk­cję.

„Układ” to powią­za­nia biz­nesu, poli­tyki, wymiaru spra­wie­dli­wo­ści i służb odpo­wie­dzial­nych za zwal­cza­nie korup­cji i nad­użyć gospo­dar­czych. Naj­bar­dziej wyraźne kie­runki rosną­cych wpły­wów układu/mafii to przej­mo­wa­nie zarzą­dza­nia przez nomi­na­tów poli­tycz­nych w spół­kach Skarbu Pań­stwa i prze­chwy­ty­wa­nie naj­bar­dziej intrat­nych kon­trak­tów z admi­ni­stra­cją pań­stwową i spół­kami Skarbu Pań­stwa przez pry­wat­nych przed­się­bior­ców. W obu przy­pad­kach pobie­rane są „marże”. Zarządy i dyrek­to­rzy w spół­kach Skarbu Pań­stwa „płacą”, zatrud­nia­jąc pociot­ków poli­ty­ków, a także dofi­nan­so­wu­jąc poli­tyczne imprezy. Pry­watni przed­się­biorcy podob­nie, tyle że w ich przy­padku docho­dzi jesz­cze gotówka.

Dziś pol­skie służby anty­ko­rup­cyjne badają domnie­many układ poprzed­niego roz­da­nia, ale nie doty­kają układu funk­cjo­nu­ją­cego – i roz­ra­sta­ją­cego się – obec­nie. W ogóle nie zauwa­żają regu­lar­nego łama­nia przez poli­ty­ków obozu rzą­dzą­cego stan­dar­dów anty­ko­rup­cyj­nych. Zgła­sza­nia nie­rze­tel­nych oświad­czeń mająt­ko­wych, nie­prze­strze­ga­nia zakazu pro­wa­dze­nia dzia­łal­no­ści gospo­dar­czej przy jed­no­cze­snym peł­nie­niu funk­cji publicz­nych, korup­cji poli­tycz­nej, jaką jest obsa­dza­nie sta­no­wisk w spół­kach Skarbu Pań­stwa przez stron­ni­ków poli­tycz­nych lub człon­ków ich rodzin. Wresz­cie regu­lar­nego nepo­ty­zmu, ukry­wa­nego jako peł­nie­nie funk­cji dorad­czych w spół­kach Skarbu Pań­stwa lub u ich waż­nych kon­tra­hen­tów.

Funk­cjo­na­riu­sze (a za nimi pro­ku­ra­to­rzy, cho­ciaż cza­sem i odwrot­nie) bywają ślepi na takie przy­padki jak na przy­kład sprawa „dwóch wież” Jaro­sława Kaczyń­skiego czy dziw­nie duży mają­tek sza­rej emi­nen­cji PiS, Daniela Obajtka. Można oczy­wi­ście dys­ku­to­wać, ile w tym korzy­sta­niu z funk­cji publicz­nych do zała­twia­nia pry­wat­nych spraw biz­ne­so­wych jest ewi­dent­nego łama­nia prze­pi­sów Kodeksu kar­nego, a ile braku kul­tury poli­tycz­nej czy nawet oso­bi­stej. Przy czym byłoby za pewne tyle opi­nii, ilu dys­ku­tu­ją­cych.

Nie wyobra­żam sobie jed­nak, aby można było mieć inne zda­nie w przy­padku ewi­dent­nego udziału w zor­ga­ni­zo­wa­nej gru­pie prze­stęp­czej, czy cho­ciażby świad­cze­nia jej pomocy. A nie ma chyba wąt­pli­wo­ści, że zor­ga­ni­zo­wane grupy spe­cja­li­zu­jące się w obro­cie pali­wami nie­le­gal­nego pocho­dze­nia lub w wyłu­dza­niu refun­da­cji leków, które zostały wypro­wa­dzone z pol­skich hur­towni i sprze­dane dro­żej za gra­nicą, są ewi­dent­nie prze­stęp­cze. Nie­stety i na takie przy­padki pol­skie służby bywają ślepe. Czy dla­tego, że same w nich mie­szają, czy dla­tego że z jakichś swo­ich powo­dów chro­nią uczest­ni­ków tego pro­ce­deru? A chciał­bym zauwa­żyć, że wbrew dekla­ra­cjom poli­ty­ków PiS nie­le­galny obrót pali­wami czy odwró­cony łań­cuch dostaw far­ma­ceu­ty­ków kosz­tują pol­skich podat­ni­ków nie miliony, tylko miliardy zło­tych rocz­nie.

Far­ma­ceu­tyki i paliwa to jedne z naj­go­ręt­szych tema­tów dla służb. Paliwa ze względu na karu­zele VAT-owskie oraz nie­le­galny import z Nie­miec i Bia­ło­rusi. Far­ma­ceu­tyki z powodu eks­portu i rów­no­le­głego wyłu­dza­nia dota­cji na leki z Naro­do­wego Fun­du­szu Zdro­wia.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki