Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ostatniego dnia października 2017 roku, gdy cały świat na wzór Ameryki obchodził Halloween, w japońskim czasopiśmie „Mainichi Shimbun” ukazał się sensacyjny artykuł. Nie miał on jednak nic wspólnego z zabawą w cukierek albo psikus. Informował za to, że pewien mężczyzna został aresztowany w związku z odkryciem w jego mieszkaniu zwłok dziewięciu osób. Na miejscu znaleziono osiem przemysłowych zamrażarek, siedem z nich zawierało rozkładające się szczątki ośmiu kobiet i jednego mężczyzny.
Zatrzymanym okazał się młody mężczyzna, który prowadził całkiem zwyczajne, przeciętne życie. Żaden z jego sąsiadów nie skarżył się ani na niego, ani na dziwny zapach.
Policja szybko zorientowała się, że nigdy wcześniej nie miała do czynienia z przestępstwem tego rodzaju ani o takiej skali, więc na początku po prostu nie wiedziała, jak się za to wszystko zabrać…
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 1 godz. 18 min
Tytuł oryginału: Takahiro Shiraishi: The Twitter Killer
Przekład z języka angielskiego: Karolina Wywrot
Copyright © Galka, 2022
This edition: © Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S, Copenhagen 2022
Projekt graficzny okładki: Leo Froes
Redakcja: Krzysztof Grzegorzewski
Korekta: Joanna Kłos
ISBN 978-87-0237-198-7
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S | Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Ostatniego dnia października 2017 roku w japońskim czasopiśmie „Mainichi Shimbun” ukazał się artykuł o intrygującym tytule: Zaginione ciała Zamy. Akurat cały świat na wzór Ameryki obchodził tak uwielbiane przez dzieci i reżyserów filmowych Halloween, kiedy to wszelkiego rodzaju potwory i upiory wyczołgują się z szaf oraz podziemnych kryjówek, by celebrować swoje święto. Ten sensacyjny artykuł nie miał jednak nic wspólnego z zabawą w cukierek albo psikus.
Dwudziestosiedmioletni mężczyzna został aresztowany w związku z odkryciem w jego mieszkaniu zwłok dziewięciu osób. Policja trafiła na ślad podejrzanego podczas poszukiwań dwudziestotrzyletniej kobiety, mieszkanki tokijskiego Hatiôzi, która zaginęła 24 października. Aresztowany przez funkcjonariuszy Wydziału Śledczego Takahiro Shiraishi mieszkał sam, miejsce pracy podejrzanego pozostaje na ten moment nieznane. Shiraishi przyznał się do stawianych mu zarzutów. Powiedział: „Nie da się ukryć, zabiłem, a potem starałem się pozbyć dowodów”. Dochodzenie w tej sprawie jest w toku, trwa identyfikacja ciał ofiar i ustalanie okoliczności popełnienia przestępstwa.
Shiraishi miał zostać przesłuchany w związku z niedawnym zaginięciem młodej kobiety, ale gdy policja dotarła do jego mieszkania, sprawy przybrały zupełnie nieoczekiwany, a wręcz upiorny obrót:
W mieszkaniu znaleziono osiem przemysłowych zamrażarek, siedem z nich zawierało rozkładające się szczątki ciał ośmiu kobiet i jednego mężczyzny. Ofiary zostaną zidentyfikowane na podstawie analizy DNA.
Wkrótce po ukazaniu się artykułu w „Mainichi Shimbun” wszystkie portale informacyjne zaczęły rozpisywać się o tym wydarzeniu. Stało się ono nie lada sensacją, wszędzie mówiło się tylko o makabrycznym znalezisku w maleńkim mieszkanku na przedmieściach Tokio. Fakty przyprawiały o dreszcze: aresztowany był młodym, niczym niewyróżniającym się mężczyzną, rozkładające się w jego mieszkaniu zwłoki uszły uwadze sąsiadów, którzy nigdy nie skarżyli się policji czy zarządcy budynku na dziwaczny smród. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. W miarę jak zaczęto ujawniać kolejne szczegóły sprawy, stawało się coraz bardziej jasne, że odpowiedzi na mnożące się wciąż pytania kryją się głęboko u samego źródła tej zagmatwanej historii.
Przedstawiciele japońskiej policji oraz wymiaru sprawiedliwości szybko się zorientowali, że nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z przestępstwem tego rodzaju o tak dużej skali. Dlatego też brakowało im odpowiednich instrukcji czy protokołów, na których podstawie można by podjąć kolejne kroki. Sprawa Takahiro Shiraishiego niewątpliwie stała się znakiem naszych czasów, prowokując niezwykle ważne nie tylko dla społeczeństwa Japonii, ale i dla całego świata pytania, które do dziś pozostają bez odpowiedzi.
Po raz pierwszy w historii żyjemy jednocześnie w dwóch rzeczywistościach – realnej i wirtualnej, choć często kwestionuje się ten podział. Wielu twierdzi, że cyberprzestrzeń jest tak samo realna jak świat fizyczny. Czy jest ktoś, kto nie słyszał o internetowej znajomości, która przerodziła się w prawdziwą miłość albo nawet małżeństwo? Albo ktoś, kto nie wie, czym jest praca online? W wirtualnej rzeczywistości możesz się zakochać, uprawiać seks, poznawać przyjaciół, uczyć się, podróżować, sprzedawać produkty, świadczyć usługi, wypróbowywać nowe fryzury i ubrania, a nawet zasięgnąć porady lekarza. Wszystko to bez wychodzenia z domu. Szybko, wygodnie, tanio, a czasem nawet za darmo. Czego tu nie lubić?
Ale nie zawsze tak to wyglądało. Dla ludzi, którzy stworzyli pierwszą sieć połączonych ze sobą komputerów, priorytetem nie było zbudowanie komercyjnej platformy z dostępem do informacji oraz kursów online, ale umożliwienie szybkiej i łatwej komunikacji na duże dystanse. Pierwotnie internet miał ułatwiać kontakty. Mimo to dziś, ponad pół wieku później, problem braku międzyludzkiej komunikacji jest poważniejszy niż kiedykolwiek. Przeciętnie spędzamy więcej czasu samotnie przed ekranem komputera niż w towarzystwie innych osób. W opublikowanym w 2002 roku raporcie na temat internetu i społeczeństwa Norman H. Nie, profesor nauk politycznych Uniwersytetu Stanforda, i Lutz Erbring, profesor studiów nad komunikacją masową Wolnego Uniwersytetu Berlińskiego, doszli do wniosku, że „rozluźnienie kontaktów społecznych postępuje w miarę zwiększenia roli internetu w życiu codziennym jednostki”. Zakrawa na ironię, że narzędzie służące pierwotnie do komunikacji ostatecznie ją utrudnia. Osłabienie kompetencji społecznych nie jest jednak jedynym zagrożeniem, jakie wiąże się z tym medium. W wirtualnej rzeczywistości niebezpieczeństwo ma wszakże niejedno oblicze. Jego ucieleśnieniem stał się Takahiro Shiraishi.
Miejscowość Atsugi leży w prefekturze Kanagawa, między Tokio a Jokohamą. Usytuowane w odległości czterdziestu pięciu kilometrów od centrum Tokio i trzydziestu kilometrów od Jokohamy Atsugi jest zwyczajną mieściną, cichą i tanią w porównaniu z wielomilionowymi metropoliami. Wielu Japończyków decyduje się tam zamieszkać i codziennie dojeżdżać kilkadziesiąt kilometrów do pracy, niektórzy mieli dość szczęścia, żeby znaleźć zatrudnienie na miejscu, inni pracują zdalnie. Wobec szaleńczego tempa życia w betonowych dżunglach Atsugi wydaje się doskonałym kompromisem pomiędzy nieustannym ruchem a odpoczynkiem.
To właśnie tutaj przyszła na świat Mizuki. Mimo że dorastała w enklawie małego miasteczka, jej dzieciństwo nie należało do beztroskich. Zaraz po ukończeniu liceum przyjęła posadę w centrum logistycznym, dzieląc czas pomiędzy pracę a swojego chłopaka Shōgo. Shōgo pochodził z Yokosuki, pracował w centrum dla osób z niepełnosprawnością, ale jego prawdziwą pasją była muzyka. Wraz z przyjaciółmi założył zespół rockowy i co weekend spotykali się na próbach. Shōgo grał na basie. Młodzi ludzie marzyli o światowej sławie, chcieli zarabiać na tym, co kochają. Zapowiadali się obiecująco, na jesień 2017 roku mieli już zaplanowaną pierwszą trasę koncertową. Wiedzieli, że jedyną drogą do sukcesu jest ciężka praca, dlatego poświęcali na próby niemal każdą wolną chwilę.
Nie wiadomo, czy bliscy Mizuki aprobowali jej związek czy nie, niewiele też możemy powiedzieć na temat jej relacji z rodziną, ale z jakiegoś powodu młoda dziewczyna postanowiła wyprowadzić się z Atsugi – biorąc pod uwagę sytuację na japońskim rynku nieruchomości, musiała to być bardzo trudna i poważna decyzja. Koszty wynajmu maleńkiej kawalerki w Japonii są wręcz legendarne. Nie bez powodu. Czynsz w metropoliach takich jak Tokio rzeczywiście jest bardzo wysoki, szczególnie w porównaniu z rozmiarami oferowanej przestrzeni mieszkalnej.
Istnieje kilka głównych czynników, które wpływają na specyfikę japońskiego rynku nieruchomości –wyjaśnia Jiro Yoshida z Uniwersytetu Tokijskiego. – Po pierwsze Japonii brakuje lądu. Po wyłączeniu terenów wodnych i leśnych tylko dwadzieścia dziewięć procent powierzchni kraju nadaje się do zamieszkania. Przy populacji liczącej sto dwadzieścia sześć milionów daje to osiemset metrów kwadratowych na mieszkańca. Dla porównania: w Stanach Zjednoczonych na każdego Amerykanina przypada 19 300 metrów kwadratowych.