Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pierwsza polska biografia wielkiego poety XX wieku
Paul Celan – Żyd, wieczny tułacz, rodem z Czerniowców, rubieży kultur i języków – był jednym z najwybitniejszych poetów języka niemieckiego XX wieku. Jego biografia pióra Anny Arno – pierwsza taka na świecie – wydaje się niedościgłym kompendium wiedzy o nim. Zgromadzona niezwykła dokumentacja nie omija ani jednego elementu dramatycznego życia Celana z historią w tle: czerniowieckiej szczęśliwej młodości, tragicznego czasu wojennego, kilku lat w komunistycznym Bukareszcie, ucieczki na Zachód – do Wiednia, a następnie do Paryża, wieloletniej miłości z inną wielką poetką, Ingeborg Bachmann, małżeństwa z francuską artystką Gisèle Lestrange, związków z innymi kobietami, wreszcie udręk choroby psychicznej i dobrowolnej śmierci. Zespolenie indywidualnego losu Celana z historią XX wieku daje bardzo wyjątkowy w literaturze, niemal powieściowy obraz świata, którego już nie ma. Anna Arno nie omija też trudnej i nowatorskiej poezji Celana. Jej liczne tłumaczenia dokonane przez różnych autorów, w tym przez samą autorkę, są bezcennym wkładem do tej wyjątkowej biografii.
ANNA ARNO (ur. 1984) ukończyła Sarah Lawrence College oraz historię sztuki w Institute of Fine Arts, New York University. Opublikowała m.in.: Kot. Opowieść o Konstantym A. Jeleńskim (Iskry, 2020), Niebezpieczny poeta. Konstanty Ildefons Gałczyński (Znak, 2013), Jaka szkoda. Krótkie życie Pauli Modersohn-Becker (słowo/ obraz terytoria, 2015), a także tomy opowiadań Ten Kraj (Wydawnictwo Literackie, 2018) oraz Ciało (Austeria, 2021). Tłumaczy z francuskiego i angielskiego (ostatnio Godziny włoskie Henry Jamesa). Współwłaścicielka wydawnictwa Próby.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 666
Bukareszt, koniec lat 40. XX wieku.
Do Bukaresztu Paul Antschel przybył razem z przyjaciółką Edith Horowitz. Oboje „mieli już kogoś” w rumuńskiej stolicy. Paul cieszył się na spotkanie z Ruth Kraft, Edith miała dołączyć do ukochanego, studenta medycyny Sandiego Turcanu. Los potoczył się jednak jak w romantycznej komedii omyłek. Ruth i Sandi zostali kochankami, a wkrótce (i na krótko) małżeństwem. Edith boleśnie przeżyła zdradę i nigdy nie wybaczyła Ruth, z którą wcześniej była zaprzyjaźniona. Uczucia Paula były zapewne mniej jednoznaczne. Niewykluczone, że nowy związek Ruth przyjął z ulgą. Do tej pory traktował ją jak średniowieczny rycerz swoją damę – adorował i zasypywał wierszami, ale nigdy nie doszło do zbliżenia. Próbował romansować z Edith, ale został odrzucony. Jak wspominała – już jako Silbermann – młodzieńcze uczucie wróciło dopiero rok później[8]. Zresztą Celan impulsywnie rzucał się w nowe związki. Podczas ostatnich miesięcy w Czerniowcach spotykał się z dawną koleżanką ze studiów Rosą Leibovici. Również ona dotarła do Bukaresztu i na chwilę znów się związali[9].
Tymczasem Ruth Kraft, choć zakochana w kim innym, była wierna przyjaźni z Paulem. Jeszcze przed jego przybyciem do Bukaresztu spełniła misję kurierki. Wiersze, które zdołała przewieźć przez granicę, pokazała Alfredowi Margul-Sperberowi. Ten pochodzący z Bukowiny poeta przed wojną prowadził rubrykę literacką w gazecie „Czernowitzer Morgenblatt”. Ale wtedy jeszcze młodziutki Paul Antschel nie zabiegał o publikację. Po wkroczeniu Sowietów do Czerniowców Sperber uciekł do Bukaresztu. Tam przeżył wojnę, utrzymując się z korepetycji. Został mentorem poetów, którzy w Rumunii próbowali pisać po niemiecku. Przed wojną pomieszkiwał w Nowym Jorku i Paryżu, spotkał Kafkę i korespondował z Eliotem. Miał szerokie horyzonty: interesował się Apollinaire’em i Jacobem, tłumaczył pieśni indiańskie, ale także Cummingsa i Whitmana. Jednocześnie pozostawał lokalnym patriotą: śledził twórczość kolegów, cieszył się, kiedy odkrywał młodych zdolnych i świadomie kształtował „bukowińską szkołę poezji”. On sam, jak wspominał Moses Rosenkrantz, pisał „najskromniejsze, najbardziej intymne wiersze, jakie po Rilkem i Heinem stworzyła żydowska dusza”[10].
Miał ponad dwa metry wzrostu, żartował nieraz, że jest „tylko trzy centymetry niższy od Schillera”. Zapowiedziany przez Ruth Kraft, Paul Antschel zapukał do jego drzwi zaraz po przybyciu do Bukaresztu. Razem z żoną Jessiką przyjęli go z otwartymi ramionami. Na początku Paul nawet u nich nocował: na kuchennym stole, ponieważ nie mieli gościnnego pokoju. W liście, który wysłał już z Wiednia w 1948 roku, żartował: „chciałbym się wspiąć na stół, jak do spania, żeby pana uściskać”[11]. Epizod spania na stole wspominał też w Uczcie. Nawiązał tu również do mitu Argonautów. Jazon wysiał w polu smocze zęby, z których wyrósł zastęp wojowników. U Celana mowa jest nie o sianiu: zęby stoją nastroszone w progu. Najeżony próg i trujące nieba można rozumieć jako okoliczności przybycia Celana do Bukaresztu. W tym niepewnym czasie, gdy wszystko trwa godzinę, „w mroku zapomnienie miesza się ze zdziwieniem”, a młody poeta, o którego zatroszczyli się nowi przyjaciele, otula się w płaszcz i wskakuje na stół, „bo czy śpi się jeszcze inaczej, niż stojąc, pośród kieliszków?”[12].
„Z ojcowską troską, miłością, wielkodusznie, Margul-Sperber zaangażował się w wiersze Celana” – opowiadała po latach Ruth Kraft[13]. Uważał, że zadebiutować powinien pod dźwięcznym, łatwym do wymówienia pseudonimem. Zromanizowane Antschel – Ancel to dosyć pospolite w Rumunii nazwisko. Podobno to żona Sperbera zasugerowała, aby stworzyć od niego anagram: Celan. Poeta zaakceptował ten pseudonim, który w dodatku można było skojarzyć z trzynastowiecznym franciszkaninem Tomaszem z Celano. Młody poeta lubił bawić się słowami i z rozkoszą wymyślał „znaczące” przezwiska dla przyjaciół. Dla siebie stworzył wizytówkę „Paul Celan: persona gratata”.
Dzięki Sperberowi był już nie tylko egzaltowanym chłopcem, wygnańcem bez rodziny: został obiecującym autorem. Regularne spotkania literackie w domu mentora jeszcze po latach wspominał jako chwile swobody, życzliwości, wielkoduszności. Były otwarte „na wszystkie niebiańskie kierunki naszej nie tylko post-cesarsko-królewskiej egzystencji. Otwarte również na niektóre obszary piekieł”[14]. W 1962 roku Celan zapewniał Sperbera, że pozostaje dla niego wzorem: „w pewnym sensie idę w Pana ślady. Także moja droga rozpoczęła się u stóp gór w naszych rodzinnych stronach i pod naszymi bukami. Mówiąc trochę żartem, dzięki niej, «umocowany w Karpatach», wyszedłem w zakarpacki świat”[15].
Alfred Margul-Sperber, lata 50. XX wieku.
„Nowo narodzony” poeta dedykował mistrzowi wiersz Strzała Artemidy[16]. Podejmując mitologiczny wątek, nawiązywał do cyklu Lete i miłość Sperbera. Starszy przyjaciel zapewne czytał mu ten utwór, który miał się ukazać dopiero w 1963 roku. Celan zgrabnie odmalował arkadyjski krajobraz, ale w ostatniej strofie wyraził obawę:
Czy może nie być świadom, kto był nimfom bliski
i z nimi wzlatał ku niebieskim błoniom,
że po lesie błąkają się Artemidy pociski
i w końcu go dogonią?[17]
Wprowadzając poczucie zagrożenia, młody przyjaciel polemizował ze Sperberem: mityczne krainy nie chronią przed wstrząsami historii. W pełnym wdzięku utworze Celan zapowiedział swoją nową drogę, odmienną od tej, którą mógł wytyczyć mu Sperber. W tomiku Gleichnisse der Landschaft (Porównania krajobrazu z 1934 roku) mistrz definiował się jako klasycysta: „autor szczerze przyznaje, że jeśli chodzi o formę, wybór i ujęcie tematów, woli on wszystko, co stare i tradycyjne i nie zależy mu na tym, by brali go pod uwagę poeci nowocześni”[18]. Sperber był pod wrażeniem czerniowieckich wierszy Celana. Zręczne formalnie, były jednak wyraźnie naśladowcze. Pobrzmiewały w nich echa Rilkego, Trakla, Goethego, Hofmannsthala. Z wyjątkiem kilku tragicznych utworów, napisanych po śmierci matki, czerniowieckie utwory Paula Antschela były pełne konwencjonalnie ujętych i zapewne nie do końca przeżytych uczuć. Mimo to Sperber zrozumiał, że ten młody poeta jest nie tylko erudytą i sprawnym imitatorem; dostrzegł iskrę niezależnej wyobraźni. Konsekwentnie mu sprzyjał, nawet kiedy młodzieniec fascynował się paryskimi, awangardowymi nowinkami, rozpoznawał obce poetyckie tereny.
„Paulowi Antschelowi” Sperber poświęcił Dumkę[19]. Już w tytule ballady nawiązał do rzewnych ukraińskich piosenek (był miłośnikiem folkloru, tłumaczył na niemiecki rumuńskie pieśni ludowe). Ten wiersz brzmi jak podarunek na drogę, ofiarowany młodemu przyjacielowi „rodowity krajobraz”. Sperber nakreślił pejzaż charakterystyczny dla środkowej Europy: oto na pustkowiu, nad wodą pochyla się wierzba, a człowiek, który usiadł na brzegu, wpada w zadumę. „To życie było jego życiem / Ten kraj był jego krajem”. Potem nadeszły trudne czasy, dalekie kraje, kobiety, dla których tracił głowę. W ostatniej zwrotce, po przejściu nawałnicy, samotnik zostaje w opustoszałym krajobrazie.
Dwudziestopięcioletni Paul Celan był chudy, nosił się skromnie, palił najtańsze papierosy i płonął: był głodny książek, życia, wiedzy. Na szczęście w Bukareszcie znalazł życzliwe dusze. Po kilku dniach gościny u Sperberów przygarnął go Leonid Miller, kolega z Czerniowców i Tours. Miller wrócił do medycyny. Także Paul podjął przerwaną naukę: zachowała się jego legitymacja studenta czwartego roku wydziału filozoficzno-filologicznego w Bukareszcie. Ale musiał też znaleźć źródło utrzymania. Jego największym atutem była znajomość języków, tym razem przede wszystkim rosyjskiego, języka nowej władzy. Na początek tłumaczył dla założonego przez przyjaciela Horię Deleanu komunistycznego czasopisma „Vac Nou” („Nowe Czasy”), a przede wszystkim dla gazety „Scînteia” („Iskra”), organu partii komunistycznej. On, który w Czerniowcach poznał już smak sowieckiej okupacji, musiał zaciskać zęby, pracując dla propagandowej prasy, która raz po raz donosiła o slumsach i zbrodniach w Nowym Jorku oraz francuskich elitach na garnuszku amerykańskiej finansjery. Ale trzeba było z czegoś żyć: przekładał artykuły z „Prawdy” i „Izwiestii”. Nie tylko on czuł się nie na miejscu. Także polityczny komisarz gazety, Alexandru Buican, zauważył, że awangardowy poeta, do tego Żyd, nie pasuje do zespołu. Nie tylko go zwolnił, ale ostrzegł kolejnego pracodawcę przed „wrogiem ludu”. Zapewne jakąś rolę odegrało tu nie tylko polityczne zacietrzewienie, ale i osobista antypatia. Na szczęście jednak, dzięki poleceniu przyjaciół, Paul został zatrudniony na stanowisku lektora w wydawnictwie Cartea Rusă (Rosyjska Książka).
Głównym zadaniem nowicjusza było sprawdzanie i poprawianie przekładów rosyjskiej literatury na rumuński. Wydawnictwo działało prężnie, ręce miał pełne roboty. W dwudziestoleciu międzywojennym stosunki dyplomatyczne między Rumunią a Związkiem Radzieckim były zamrożone i rosyjskiej literatury prawie nie wydawano, brakowało nawet dziewiętnastowiecznej klasyki. Choć powstała na fali nowej ideologii, Cartea Rusă nadrabiała kulturalne luki, dbając przy tym o wysoką jakość przekładów i wydawnicze standardy. Kiedy pracował tam Celan, po rumuńsku ukazały się Zapiski myśliwego Turgieniewa w przekładzie wybitnego pisarza Mihaila Sadoveanu. Wydarzeniem była też publikacja Cicho płynie Don Szołochowa oraz opowiadań Tołstoja.
Redakcja mieściła się w oficynie neoklasycznej kamienicy. W urządzonym od frontu „salonie” przyjmowano autorów. Od podwórka działał pracowniczy sklepik, gdzie po atrakcyjnych cenach można było kupić trudno dostępne produkty spożywcze, a nawet ubrania. Wokół wydawnictwa powstało prężne intelektualne środowisko. Kolegiom przewodniczył kierownik literacki Alexandru Philippide. Był wybitnym germanistą, poetą, a przy tym demokratą; starał się utrzymywać kurs „artystyczny”, jak najdalej od propagandy. Celan szarmancko tytułował go „maestro”. Młody poeta poznawał pisarzy, którzy wpadali w interesach, przyjaźnił się z redaktorami. Sprawiał wrażenie osoby przystępnej i towarzyskiej, zagadywał pracowników technicznych, rozmawiał z portierem i maszynistkami.
Sprawdził się przy korektach i na próbę zlecono mu również przekłady. Zaczynał od drobiazgów, ale biegła znajomość rosyjskiego i giętki styl zostały docenione. A przecież Celan tłumaczył nie na ojczysty, lecz na swój drugi język – to sytuacja niezwykle rzadka w literackim przekładzie. W 1946 roku Cartea Rusă wydała Bohatera naszych czasów Lermontowa w tłumaczeniu „Paula Ancela”. Była to jego pierwsza publikacja. „Jaka szkoda, że tej książki nie mogła zobaczyć moja matka – powiedział Ruth Kraft – chyba czasami wątpiła w moje zdolności”[20]. Rumuński tekst jest wierny, a zarazem nosi piętno kształtującego się poetyckiego języka. Barbara Wiedemann zwróciła uwagę na wyrazisty rytm i charakterystyczne dla późniejszej poezji Celana podwójne negacje. Tak poważny literacki przekład był znaczącym krokiem w literackim świecie. Książka cieszyła się powodzeniem i była kilkakrotnie wznawiana, aż do lat sześćdziesiątych. Celan od dawna już przebywał na Zachodzie i jego nazwisko zostało usunięte ze stopki redakcyjnej; tłumaczenie przypisano anonimowemu zespołowi.
PRZYPISY