Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Panie O’ Neill, pan rozumie mnie lepiej niż jakikolwiek inny człowiek na świecie”.
NIKOLA TESLA
NIKOLA TESLA. CUDOWNY GENIUSZ to biografia z pierwszej ręki napisana przez osobę z bliskiego otoczenia Nikoli Tesli. Jest to książka biograficzna poświęcona jednemu z najwybitniejszych wynalazców w historii ludzkości – pionierowi wielofazowego systemu prądu zmiennego, nowoczesnego systemu dystrybucji energii, silnika indukcyjnego, łączności bezprzewodowej, automatyki i tak wielu innych znakomitych wynalazków i patentów, że nie sposób ich tutaj wymienić. Jej autorem jest John J. O’Neill – amerykański pisarz, redaktor naukowy pisma „New York Tribune”, który w 1937 roku został uhonorowany prestiżową Nagrodą Pulitzera za pracę historyczną przygotowaną z okazji obchodów z okazji trzechsetnej rocznicy założenia Uniwersytetu Harvarda.
Pośród pozycji biograficznych poświęconych Nikoli Tesli książka ta zajmuje wyjątkowe miejsce nie tylko ze względu na warsztat literacki autora czy wartość cytowanych w niej źródeł, ale przede wszystkim ze względu na to, że została wydana w 1944 roku, zaledwie półtora roku po śmierci Nikoli Tesli, i napisana przez osobę, z którą Tesla rozmawiał chętnie i otwarcie na stopie biskich przyjacielskich relacji. Jest to, pośród innych pozycji podejmujących tematykę biografii wybitnego wynalazcy książka niezwykła, będąca nośnikiem łączącym wciąż żywą pamięć Autora i elementy autobiograficzne pochodzące z autentycznych notatek ze spotkań Teslą, ze źródłami historycznymi takimi jak listy, wspomnienia jego współpracowników i przyjaciół, artykuły publikowane w amerykańskiej prasie i wydarzenia, o których wiedzieli tylko ci, których Tesla darzył zaufaniem – a właśnie taką osobą był John O’Neill.
Dzięki tej pozycji odbędziemy podróż po Ameryce Północnej. Odkryjemy przepiękny dawny Nowy Jork, wejdziemy do laboratorium Nikoli Tesli na Houston Street, zrozumiemy prawdziwą przyjaźń i głęboki szacunek, jakim darzył George’a Westinghouse’a, zobaczymy losy emigranta, do którego w końcu uśmiecha się los, aby wynieść go wysoko jak mitycznego Ikara. Poznamy nieuwarunkowany okolicznościami optymizm wynalazcy, zobaczymy pioruny trzęsące w posadach jego laboratorium w Kolorado, dowiemy się, co jadał, gdzie przebywał, z kim się spotykał, a nawet dowiemy się jak grał w bilard – jak wielką i nietuzinkową postacią był ów niezwykły serbski geniusz, obdarzony ponadprzeciętną pamięcią i prawdziwym zamiłowaniem do literatury i poezji. Tak tajemniczy, tak faustowski, eklezjastyczny i nieodgadniony, tak do granic pobudzający wyobraźnię, że nie sposób porównać go z jakąkolwiek inną postacią świata nauki. Autor nie bez przyczyny w tytule wykorzystał dwuznaczność słowo prodigal, które można tłumaczyć zarówno jako cudowny, genialny, jak i marnotrawny.
W przypadku tej książki mamy do czynienia z unikalną, wciąż żywą pamięcią i wspomnieniem człowieka, który odszedł zaledwie kilkanaście miesięcy wcześniej, 7 stycznia 1943 roku.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 465
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książka dostępna także w formie audiobooka wydanego przez Łukasz Tomys Publishing!
John. J. O’Neill
NIKOLA TESLA
CUDOWNY
GENIUSZ
TYTUŁ ORYGINALNY
Prodigal Genius. The Life of Nikola Tesla
PIERWSZA PUBLIKACJA
Nowy Jork (1944)
OPRACOWANIE I TŁUMACZENIE
Damian Łukasz Tarkowski
Izabela Zgrzywa
REDAKCJA I KOREKTA
Izabela Zgrzywa
Wydawnictwo Horyzont Idei
WYDAWCA
Wydawnictwo Horyzont Idei we współpracy z Łukasz Tomys Publishing
ISBN 978–83–65185–13–6
REDAKCJA TECHNICZNA
Wydawnictwo Horyzont Idei
© Copyright for the Polish translation by Damian Łukasz Tarkowski 2022
© Copyright by Wydawnictwo Horyzont Idei 2022
1856
Narodziny Nikoli Tesli w serbskiej rodzinie, w miejscowości Smilian, niedaleko Gospić.
1862
Przeprowadzka do Gospić.
1863
Dane, brat Nikoli Tesli, umiera w wyniku upadku z konia.
1870
Przeprowadzka Tesli do Carlstadt (Karlovac) i rozpoczęcie nauki w Real Gymnasium.
1873
Powrót Nikoli Tesli do Gospić, wbrew woli ojca i zapadnięcie na cholerę.
Odzyskanie zdrowia dzięki decyzji ojca dotyczącej inżynierskiej przyszłości Tesli.
1874
Roczna rekonwalescencja Nikoli Tesli w górach.
1875
Rozpoczęcie studiów w Graz w Austrii.
1876
Przeprowadzka do Słoweni i podjęcie pracy jako rysownik.
1879
Deportacja ze Słowenii, rozpoczęcie nauczania w Gospić.
Śmierć ojca Nikoli Tesli.
1880
Przybycie do Pragi.
1881
Podjęcie pracy w Budapeszcie.
1882
Przeżycie załamania nerwowego oraz objawienia dotyczącego prądu przemiennego.
Podjęcie pracy w Paryżu.
1883
Przeprowadzka do Strasburga związana z zadaniem naprawy oświetlenia na niemieckim dworcu kolejowym.
Prezentacja silnika indukcyjnego.
1884
Przybycie do Nowego Jorku i spotkanie z Thomasem Edisonem.
1885
Bolesne rozczarowanie finansowe i rozstanie Nikoli Tesli z Thomasem Edisonem.
1886
Ciężka zima Nikoli Tesli. Cierpiący bóle głowy, bliski bankructwa inżynier podejmuje pracę przy kopaniu rowów.
1887
Założenie firmy Tesla Electric Company.
Przybycie najlepszego przyjaciela Tesli, Anthony’ego Shigetiego do Nowego Jorku.
1888
Przemówienie przed Amerykańskim Instytutem Energii Elektrycznej.
1889
Sprzedaż patentów firmie Westinghouse Lamp Company. Przeprowadzka do Pittsbourgha i dopracowywanie elektrycznych systemów wielofazowych.
1890
Otwarcie Grand St. Lab.
Przyjazd do Europy i odwiedzenie rodzinnych stron.
Rozpoczęcie przez Thomasa Edisona brudnej kampanii przeciw Westinghouse Lamp Company. Zabijając zwierzęta prądem, Edison demonstruje niebezpieczeństwa technologii opartej na prądzie przemiennym. Katastrofa finansowa Westinghouse Lamp Company.
1891
Kontrakt z Westinghouse Lamp Company. Budowa elektrowni Ames Power Plant.
Nikola Tesla otrzymuje amerykańskie obywatelstwo.
Skonstruowanie cewki Tesli.
1892
Wykłady w Paryżu i Londynie obejmujące tematykę doświad
czeń z prądami przemiennymi o wysokim napięciu.
Śmierć matki Tesli. Nikola zdąża odwiedzić mamę przed jej śmiercią.
Wykłady w Zagrzebiu i w Belgradzie. Tesla wybrany wiceprezydentem Amerykańskiego Instytutu Inżynierii Elektrycznej.
1893
Tesla zasila prądem wystawę EXPO w Chicago. Wydajność jego instalacji zapewnia firmie Westinghouse’a kontrakt na budowę elektrowni na Niagarze.
1894
Nikola Tesla członkiem Serbskiej Akademii Królewskiej.
1895
Pracownia Tesli zostaje doszczętnie strawiona przez pożar.
Podłączenie pierwszej prądnicy na wodospadzie Niagara.
Otwarcie laboratorium przy Houston Street.
1896
Elektrownia na Niagarze zasila Buffalo.
1899
Otwarcie stacji badawczej w Kolorado Springs.
1901
Zakup prawa do 51% udziałów z patentów Tesli przez J.P. Morgana.
1901
Rozpoczęcie budowy wieży Wardenclyffe Tower.
1906
W wyniku sporów i z braku środków budowa wieży zostaje wstrzymana.
1907
Tesla przedstawia swoja turbinę.
1909
Nikola Tesla członkiem Nowojorskiej Akademii Nauk.
Marconi otrzymuje nagrodę Nobla za wynalezienie radia.
1912
Na statku Titanic tragicznie ginie James John Astor, kluczowy patron Nikoli Tesli.
1914
Umiera George Westinghouse sponsor i przyjaciel Tesli.
1916
Bankructwo Nikoli Tesli.
1917
Tesla otrzymuje medal Edisona – najwyższe wyróżnienie Amerykańskiego Instytutu Inżynierii Elektrycznej.
Zniszczenie Wardenclyffe Tower na rzecz pokrycia długów.
Przenosiny do Chicago. Ciągłe problemy finansowe i liczne przeprowadzki.
1919
Publikacja Moich Wynalazków. Autobiografii Nikoli Tesli na łamach czasopisma „Electrical Experimenter”.
1926
Doktoraty honorowena uniwersytetach w Zagrzebiu i w Belgradzie.
1934
Przenosiny do hotelu New Yorker. Firma Westinghouse Lamp Company pokrywa zobowiązania Tesli wobec hotelu oraz wypłaca Tesli zasi–łek w wysokości 125 dolarów miesięcznie.Tesla wyróżniony medalem Johna Scotta.
1935
Nikola Tesla na okładce czasopisma „Time”.
1942
Honorowy doktorat Uniwersytetu w Pradze.
1942
Nikolę Teslę odwiedza w hotelu król Jugosławii – Piotr II.
1943
Nikola Tesla umiera samotnie w pokoju hotelu New Yorker w wieku 86 lat.
NIKOLA TESLA. CUDOWNY GENIUSZ to biografia z pierwszej ręki napisana przez osobę z bliskiego otoczenia Nikoli Tesli. Jest to książka biograficzna poświęcona jednemu z najwybitniejszych wynalazców w historii ludzkości – pionierowi wielofazowego systemu prądu zmiennego, nowoczesnego systemu dystrybucji energii, silnika indukcyjnego, łączności bezprzewodowej, automatyki i tak wielu innych znakomitych wynalazków i patentów, że nie sposób ich tutaj wymienić. Jej autorem jest John J. O’Neill – amerykański pisarz, redaktor naukowy pisma „New York Tribune”, który w 1937 roku został uhonorowany prestiżową Nagrodą Pulitzera za pracę historyczną przygotowaną z okazji obchodów z okazji trzechsetnej rocznicy założenia Uniwersytetu Harvarda.
Pośród pozycji biograficznych poświęconych Nikoli Tesli książka ta zajmuje wyjątkowe miejsce nie tylko ze względu na warsztat literacki autora czy wartość cytowanych w niej źródeł, ale przede wszystkim ze względu na to, że została wydana w 1944 roku, zaledwie półtora roku po śmierci Nikoli Tesli, i napisana jest przez osobę, z którą Tesla rozmawiał chętnie i otwarcie na stopie biskich przyjacielskich relacji. Jest to, pośród innych pozycji podejmujących tematykę biografii wybitnego wynalazcy książka niezwykła, będąca nośnikiem łączącym wciąż żywą pamięć Autora i elementy autobiograficzne pochodzące z autentycznych notatek ze spotkań Teslą, ze źródłami historycznymi takimi jak listy, wspomnienia jego współpracowników i przyjaciół, artykuły publikowane w amerykańskiej prasie i wydarzenia, o których wiedzieli tylko ci, których Tesla darzył zaufaniem – a właśnie taką osobą był John O’Neill.
Dzięki tej pozycji odbędziemy podróż po Ameryce Północnej. Odkryjemy przepiękny dawny Nowy Jork, wejdziemy do laboratorium Nikoli Tesli na Houston Street, zrozumiemy prawdziwą przyjaźń i głęboki szacunek, jakim darzył George’a Westinghouse’a, zobaczymy losy emigranta, do którego w końcu uśmiecha się los, aby wynieść go wysoko jak mitycznego Ikara. Poznamy nieuwarunkowany okolicznościami optymizm wynalazcy, zobaczymy pioruny trzęsące w posadach jego laboratorium w Kolorado, dowiemy się, co jadał, gdzie przebywał, z kim się spotykał, a nawet dowiemy się jak grał w bilard – jak wielką i nietuzinkową postacią był ów niezwykły serbski geniusz, obdarzony ponadprzeciętną pamięcią i prawdziwym zamiłowaniem do literatury i poezji. Tak tajemniczy, tak faustowski, eklezjastyczny i nieodgadniony, tak do granic pobudzający wyobraźnię, że nie sposób porównać go z jakąkolwiek inną postacią świata nauki. Autor nie bez przyczyny w tytule wykorzystał dwuznaczność słowo prodigal, które można tłumaczyć zarówno jako cudowny, genialny, jak i marnotrawny.
W przypadku tej książki mamy do czynienia z unikalną, wciąż żywą pamięcią i wspomnieniem człowieka, który odszedł zaledwie kilka miesięcy wcześniej, 7 stycznia 1943 roku. Jest to w istocie pozycja, która miała na celu zapełnienie ogromnej luki, jaka pojawiła się po odejściu Tesli – pierwsza pozycja, której celem było przedstawienie jego pełnego życiorysu, ale także oddanie mu hołdu i uczczenie jego pamięci w Ameryce, której elektryczne, przemysłowe serce biło dzięki wprowadzonym przez niego rozwiązaniom, a która niemal zupełnie zapomniała już o swoim bohaterze. Jeżeli jednak Czytelnik spodziewa się, że wobec tego będzie miał do czynienia z pozycją nieobiektywną, gloryfikującą dokonania Tesli, a może wręcz hagiograficzną – ta książka go zadziwi, bo taka właśnie jest postać Nikoli Tesli – zadziwiająca. I chociaż Autor nie zawsze restrykcyjnie trzyma się chronologii wydarzeń – nie sposób nie odnieść wrażenia, że jest to celowy zabieg kompozycyjny, chcąc albo podkreślić niektóre powiązania, albo w czysto ludzki i emocjonalny sposób podkreśla wydarzenia, które pamięć przywodzi mu na myśl w konkretnym miejscu opowiadania.
Przybył do Ameryki jako emigrant, bez grosza przy duszy, ale z dobrymi referencjami. Odszedł jako zapomniana, nieco przykurzona legenda – w opinii większości ekscentryk, może nawet dziwak. Jednak u garstki tych ludzi, którzy dobrze go rozumieli cieszył się zgoła inną opinią. W jego bogatym i zdumiewającym życiu przeplatają się wielkie zwycięstwa i wielkie przegrane; wielkie okazje i niejednoznaczne wybory, które sprawiają, że na całokształt jego osobowości składają się sprzeczności i niuanse, których bez wybitnej narracji, wrażliwości i ogromnej pracy wykonanej przez Autora nie moglibyśmy uchwycić.
„Prodigal Genius” (tytuł oryginalny) stanowi w istocie coś więcej niż zwykłą biografię. Prócz wątków biograficznych i historycznych rozłożonych na linii czasu wydarzeń, niekiedy przeplecionych wspomnieniami i materiałami źródłowymi, spotkamy się z niezwykłą linią osobistej narracji, osobliwością, wyjątkową cechą, którą posiada tylko ta jedyna pozycja. Jej autor zadaje sobie trud nie tylko omówienia najważniejszych dokonań Tesli na tle wydarzeń biograficznych, nierzadko oddając głos samemu bohaterowi. Stara się jednak dać coś więcej nie tylko Czytelnikowi, ale można odnieść wrażenie, że i samemu sobie, a także – Tesli. Stara się głęboko wejrzeć w naturę swojego zmarłego niedawno przyjaciela, aby w zgłębić i przedstawić jego filozofię, sposób bycia i pojmowania rzeczywistości – nakreślając wnikliwie portret psychologiczny, którego nie byłby w stanie naszkicować nikt inny, wzbogacony o tak subtelne, intymne wątki z jego życia, które sprawiają, że po lekturze nie tylko możemy poczuć, że wiemy o wybitnym wynalazcy znacznie więcej, ale także że potrafimy lepiej rozumieć kategorie, w jakich pojmował świat; swój własny świat, w którym dr Tesla niczym dr Faust postanowił odkryć tajemnice natury za cenę miłości, której wielkość okazała się w zdumiewający sposób przekraczać ramy skrupulatnie zaplanowanego przez wynalazcę planu swojego życia.
Niezwykłe jest to, że w zarysowanym przez Johna O’Neilla portrecie znajdujemy mnogość wypowiedzi samego Nikoli Tesli i tak drobne, a znaczące szczegóły z jego życia, że można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z jego autobiografią. Nie może dziwić, że sam Nikola Tesla zwrócił się pewnego razu do Autora tej książki słowami:
„Panie O’ Neill, pan rozumie mnie lepiej niż jakikolwiek inny
człowiek na świecie”.
Ale czy rzeczywiście ktokolwiek był w stanie zrozumieć tego niezwykłego człowieka, który wyprzedził swoją epokę na tak wielu płaszczyznach, że spoglądanie na jego życiorys przypomina wpatrywanie się w maszt pięknego statku, który płynie ku burzy, stale oddalając się od brzegu, płynie nie wiadomo dokąd i w końcu ginie za horyzontem, pozostawiając po sobie tylko wspomnienie i pewne uczucie pustki, które dopełnia tylko błysk i huk szalejących za horyzontem piorunów?
A któż to wie, co w życiu dobre dla człowieka,
dopóki liczy marne dni swego życia,
które jakby cień przepędza?
Bo kto oznajmi człowiekowi,
co potem będzie pod słońcem?
Koh 6:12
Życzymy owocnej lektury
Wydawnictwo Horyzont Idei
„SPEKTAKULARNY” to właściwe, choć nadzwyczaj delikatne określenie opisujące niezwykły życiowy eksperyment, na który składa się historia Nikoli Tesli, ponieważ gdybyśmy wybrali określenie „niesamowity”, to z całą pewnością nie wyczerpałoby ono bogactwa i tych wszystkich efektów, które eksplodowały w obliczu całokształtu życiowych doświadczeń wynalazcy niczym wybuchająca rakieta. To przepełniona blaskiem olśniewających iskier historia superczłowieka, który stworzył nowy świat, a po części także historia, która z jednej strony dowodzi, że dzielenie życia z kobietą dla wynalazcy może być niczym kotwica hamująca jego rozwój i ograniczająca osiągnięcia – oraz paradoksalnie pokazuje, że nawet najbardziej udane życie, jeśli nie ma w nim kobiety, jest tak naprawdę ponurą porażką.
Nawet starożytni bogowie w najdzikszych wyobrażeniach swoich wyznawców nigdy nie podejmowali dla świata tak wielkich wyzwań jak te, których podjął się i które zrealizował Tesla. Rozmach jego nadziei, marzeń i osiągnięć pozwala nam sądzić, że na swój sposób osiągnął status bogów Olimpu, a starożytni Grecy z pewnością by go uświęcili. Nie może więc dziwić, że wielu tak zwanych pragmatyków, zainteresowanych wyłącznie kalkulacją zysków i strat, nie było w stanie go zrozumieć, uznając, że jest dziwakiem.
Światło postępu ludzkiego nie jest mglistym blaskiem, który z wolna staje się coraz jaśniejszy. Panorama ewolucji człowieka jest oświetlona przez gwałtowne wybuchy obezwładniającej błyskotliwości w intelektualnych osiągnięciach, które rzucają swoje światło daleko przed nami, aby ukazać nam obraz odległej przyszłości po to, byśmy, pośród wielu zwątpień dnia dzisiejszego, mogli dokonywać lepszych wyborów. Tesla, dzięki niesamowitym odkryciom i wynalazkom, jakie ukazał światu, uczynił swoje życie jednym z najbardziej niesamowitych tego rodzaju błysków, które przyczyniły się do rozjaśnienia rozwijającego się ludzkiego postępu.
Tesla stworzył erę nowoczesności; był niewątpliwie jednym z najwspanialszych geniuszów na świecie, ale nie pozostawił potomka ani żadnych szafarzy swojego genialnego umysłu, którzy mogliby pomóc pokierować tym światem. Stworzył natomiast fortuny dla wielu innych, choć sam umarł bez grosza, odrzucając bogactwo, które mógł zyskać dzięki swoim odkryciom. Nawet kiedy spacerował pośród milionów mieszkańców Nowego Jorku, pozostawał owianą sławą postacią, która zdawała się przynależeć do dalekiej, odległej przyszłości lub też kimś, kto przybył do nas z mistycznej krainy bogów. Zdawał się bowiem być połączeniem Jowisza czy Thora miotających ostrzami piorunów, Ajaksa, który przeciwstawił się jowiszowym grzmotom, Prometeusza, który ujarzmił energię i upowszechnił ją na ziemi tak jak Tesla elektryczność, Aurory rozświetlającej niebo jak system elektrycznych lamp, Ahura Mazdy tworzącego przenośne słońce, Merkurego, który przełamał otaczającą go przestrzeń falami bezprzewodowymi i Hermesa, który dał życie elektrycznej duszy ziemi, wraz z jej pulsem bijącym od bieguna do bieguna.
Ta iskra intelektualnego blasku w formie rzadkiego twórczego geniuszu wystrzeliła jak meteor pośród ludzkiej społeczności w ostatnich dekadach ubiegłego wieku i aż do niedawna żyła pośród niej. Imię Tesli stało się synonimem magii w świecie intelektualnym, naukowym, inżynierskim oraz społecznym i został on uznany wynalazcą i odkrywcą o wielkości nieporównywalnej z nikim innym. Ujarzmił prąd elektryczny. W czasie, gdy elektryczność była uważana za siłę niemal tak tajemniczą jak okultyzm i budziła zarówno przerażenie, jak i pełen szacunku podziw, Tesla wniknął głęboko w jej tajemnice i dokonał tak wielu cudownych rzeczy, że dla świata stał się mistrzem magii posiadającym niczym nieograniczony repertuar naukowych sztuczek tak spektakularnych, że przy jego osiągnięciach odkrycia innych wydawały się ledwie igraszkami.
Choć Tesla był wynalazcą, to w znacznie większym stopniu był twórcą nowych urządzeń; odkrywcą zasad otwierających wiele imperiów wiedzy, które nawet do dziś pozostają jedynie częściowo zgłębione. W wyniku jednej potężnej eksplozji wynalazczości stworzył świat dzisiejszej potęgi, który stał się naszą erą energii elektrycznej, fundamentem, na którym zbudowany jest system przemysłowy całego świata; ofiarował nam system masowej produkcji, który bez jego silników i rozwiązań prądowych nie mógłby istnieć; dał początek rasie robotów, elektromechanicznych istot, które wykonują ludzką pracę; dał nam wszystko, co niezbędne do działania nowoczesnego radia; wymyślił radar na czterdzieści lat przed jego wykorzystaniem w trakcie II wojny światowej; dał nam nasze nowoczesne neony i inne formy oświetlenia gazowego, świetlówki oraz prądy o wysokiej częstotliwości, które dokonują elektronicznych cudów w całym świecie przemysłowym i medycznym; wynalazł zdalne sterowanie przez sieć bezprzewodową; wbrew swojej woli przyczynił się do wybuchu II wojny światowej, po tym jak opacznie wykorzystano stworzony przez niego system supermocy i procesów automatyzacji w przemyśle, które umożliwiły politykom dysponowanie ogromną nadwyżką mocy, urządzeń produkcyjnych, siły roboczej i materiałów, dzięki której mogli pogrążyć się w najstraszliwszej niszczycielskiej wojnie, jaką mógłby sobie wyobrazić tylko umysł szaleńca. Odkrycia te są jednak tylko niektórymi z licznych wynalazków Tesli wykorzystanymi dotychczas, a pośród nich jest jeszcze wiele innych wynalazków, które aż do dziś pozostają niewykorzystane. Tesla jednak żył i pracował po to, aby przynieść światu pokój. Poświęcił swoje życie, by zdjąć brzemię z ramion ludzkości i zaprowadzić nową erę pokoju, obfitości i szczęścia dla rodzaju ludzkiego. Widząc nadejście II wojny światowej, wdrażanej i napędzanej swoimi odkryciami, starał się jej zapobiec; zaoferował światu urządzenie, o którym był przekonany, że uczyni każdy kraj, nieważne jak mały, bezpiecznym w jego granicach, ale jego oferta została odrzucona.
Jeszcze ważniejszy niż wszystkie jego zdumiewająco ważne odkrycia elektryczne jest wynalazek najwyższej wagi – superczłowiek, Nikola Tesla – aparat ludzki, który popchnął świat naprzód z obłędną prędkością, niczym samolot wystrzelony z katapulty w niebo. Tesla, naukowiec i wynalazca, sam był wynalazkiem, tak samo jak jego system prądu przemiennego, który dał całemu światu niesamowicie potężne fundamenty.
Tesla był superczłowiekiem, jedynym w swoim rodzaju supermanem, wymyślonym i zaprojektowanym specjalnie do wykonywania cudów, które osiągnął w ilości znacznie przekraczającej adaptacyjne możliwości świata. Zaprojektował swoje życie na zasadach inżynierii, aby umożliwić człowiekowi posługiwanie się automatyką, z największą wydajnością dla odkrywania i wykorzystywania sił natury do budowania ludzkiego dobrobytu. W tym celu poświęcił miłość i przyjemność, szukając satysfakcji tylko w swoich osiągnięciach i ograniczając swoje ciało wyłącznie do służenia w roli narzędzia swojemu twórczemu umysłowi.
Z naszą nowoczesną tendencją do umiejętnego podziału pracy i jej specjalizacji w celu uzyskania wysokiej wydajności produkcji urządzeń przemysłowych, człowiek wciąż waha się pomyśleć o takiej przyszłości, w której ów wynalazek superspecjalisty, superczłowieka mógłby zostać zastosowany w toku edukacji całej rasy ludzkiej, ze specjalizacją zaprojektowaną indywidualnie dla każdej jednostki już od jej narodzin.
Superczłowiek, którego zaprojektował Tesla, był modelem naukowego świętego. Wynalazki stworzone przez tego męczennika nauki były zaprojektowane z myślą o pokoju, szczęściu i bezpieczeństwie rodzaju ludzkiego, ale zostały zastosowane, by stworzyć niedostatek, niedobór i niszczycielską wojnę. Rozważmy to, czy wynalezienie owego superczłowieka również nie zostało w swoisty sposób dopracowane i dostosowane do politycznych celów przez polityków pogrążających świat w wojnie? Tesla dostrzegał ten aspekt i określił, że przyjęcie dla naszego społeczeństwa modelu życia społecznego wzorowanego na życiu pszczół jest zagrożeniem dla naszej struktury społecznej, jeżeli życie indywidualne i społeczne nie będzie właściwie pokierowane, a wolność osobista nie będzie właściwie chroniona.
Superczłowiek Tesli był niesamowicie udanym wynalazkiem – gdyż Tesla, jak się zdawało, i na tyle, na ile świat mógł to ocenić, funkcjonował w bardzo satysfakcjonującym stopniu. Wyeliminował ze swojego życia miłość; wyeliminował kobiety nawet ze swoich myśli. Poszedł dalej niż Platon, który rozważał duchową, wolną od pragnień seksualnych więź między mężczyzną a kobietą, bo wyeliminował nawet więź duchową. Zaprojektował życie w odosobnieniu, w które nie może wejść żadna kobieta ani żaden mężczyzna; samowystarczalną indywidualność, z której wszelkiego rodzaju popędy płciowe zostały całkowicie wyeliminowane; geniusza, który mógł żyć wyłącznie jako myśląca i pracująca maszyna. Wynalazek superczłowieka, osobowości Tesli, stał się źródłem wytwarzającym prawdziwe cuda, żyjącym z przekonaniem, że dzięki metodom naukowym udało mu się wyeliminować aspekt miłości ze swojego życia. To osobliwe życie stanowi ciekawy przedmiot rozważań dla filozofów i psychologów, gdyż nie udało mu się zupełnie wyeliminować miłości. Jednak ona pojawiła się mimo jego usilnych wysiłków, aby ją stłumić – i to w najzupełniej fantastycznej formie, przynosząc formę romantyczności nigdy dotąd nie zapisaną na kartach historii.
Całe życie Tesli wydaje się tak nierealne, jakby był figurą stworzoną na podobieństwo postaci z Olimpu. Pewien dziennikarz, po spisaniu historii jego odkryć i pomysłów, podsumował:
„Jego osiągnięcia i wynalazki wyglądają jak senne marzenia odurzonego boga”.
To wynalazek Tesli dotyczący wielofazowego układu prądu przemiennego bezpośrednio pozwolił na wykorzystanie energii wodospadów Niagary i otworzył epokę możliwości zastosowania nowoczesnej elektrycznej supermocy, dzięki której prąd elektryczny jest przesyłany na setki mil, umożliwiając działanie dziesiątek tysięcy miejskich fabryk i systemów przemysłowych. Każdy jeden spośród wysokich masztów przypominających rodzaj marsjańskich instalacji, porozstawianych na całym świecie wież służących do przesyłania energii elektrycznej, których przewody dostarczają prąd do najdalej położonych miast, stanowi pomnik dla Tesli.
Zapierając się samego siebie, odkrył sekret przesyłania energii elektrycznej na najdalsze krańce globu bez użycia przewodów i zademonstrował system, za pomocą którego można pozyskiwać z ziemi moc wystarczającą do praktycznych zastosowań w dowolnym miejscu jedynie poprzez połączenie z gruntem. Za pomocą generatora, który powodował powstanie błyskawic mogących rywalizować z niebiańską artylerią, wprawił całą planetę w elektryczne wibracje. A przecież to, że praktycznie stworzył współczesny system radiowy było tylko niewielką częścią jego dokonań. Zaplanował nasze dzisiejsze metody nadawania już czterdzieści lat temu, gdy inni widzieli potencjał sieci bezprzewodowej tylko w kropkach i kreskach alfabetu Morse’a mogących uratować statki znajdujące się w niebezpieczeństwie.
Wyprodukował lampy jaśniejsze i bardziej ekonomiczne niż te używane obecnie; wynalazł tubę świetlną, świetlówki i lampy bezprzewodowe, które uważamy dziś za najnowsze osiągnięcia nauki i opisał, jak rozświetlić całą atmosferę ziemi elektrycznością, aby zmienić nasz świat w jedną wielką ziemską lampę i sprawić, by niebo w nocy świeciło tak, jak słońce świeci za dnia.
Jeżeli moglibyśmy uznać innych wynalazców i odkrywców pierwszej wielkości za pochodnie światła postępu, Teslę musielibyśmy uznać za prawdziwy pożar.
Był pojazdem, w którym rozżarzone słońca jaśniejszego jutra koncentrowały swoje świetliste promienie na świecie, który nie był gotowy na ich światło. Nie jest niczym niezwykłym, że ta wyjątkowa osobowość musiała prowadzić dziwne i odizolowane życie. Wartości jego wkładu dla dobra społeczeństwa nie można przecenić. Możemy teraz przeanalizować, w pewnym zakresie, osobowość, której ludzkość tak wiele zawdzięcza. Tesla jest niczym zaprogramowany geniusz, autodydaktyczny superczłowiek, największy wynalazek i największy wynalazca wszechczasów. Kiedy jednak rozważymy jego osobowość pod kątem bycia zwyczajną osobą, z dala od jego charyzmatycznych i przyciągających uwagę zachowań społecznych, trudno wyobrazić sobie większy koszmar niż świat zamieszkany wyłącznie przez geniuszy.
Kiedy to Natura sama przeprowadza eksperyment i wypracowuje jakieś udoskonalenie, konieczne jest, aby zostało ono wprowadzone w taki sposób, aby postęp nie został utracony wraz z zanikiem nietrwałej jednostki, lecz aby został przekazany następnym generacjom. W przypadku osiągnięć ludzkich wymaga to wykorzystania własności gatunku i współpracy jednostki z innymi jego przedstawicielami, aby określone udoskonalenie mogło zostać rozpowszechnione i stać się dziedzictwem wszystkich. Tesla celowo wykluczył miłość i kobiety ze swojego życia, a podczas gdy osiągnął imponującą intelektualną wielkość, nie zdołał osiągnąć jej utrwalenia ani poprzez własne potomstwo, ani przez wykształcenie swoich naukowych następców. Skonstruowany przez niego model superczłowieka nie był na tyle wspaniały, by znalazło się w nim miejsce dla żony i wspólnej egzystencji. Miłość, którą starał się tłumić w swoim życiu i która, jak sądził, jest powiązana tylko z kobietami, jest jednak siłą, która pod różnymi względami łączy wszystkich członków gatunku ludzkiego.
Chcąc tłumić tę siłę, Tesla całkowicie zerwał więzi, mogące zapewnić mu uczniów, którzy za pomocą innych kanałów utrwaliliby siłę jego geniuszu. W rezultacie udało mu się przedstawić światu tylko najmniejszą część spośród twórczych produktów swojego modelu syntetycznego superczłowieka.
Jego stworzenie, na przykładzie Tesli, było wielkim eksperymentem w ewolucji człowieka, wartym wielkiego intelektu, który z niego wyrósł, ale nie spełniał standardów natury, toteż eksperyment musi zostać jeszcze wielokrotnie powtórzony, zanim nauczymy się, jak stworzyć superrasę złożoną z umysłów takich jak umysł Tesli, dzięki której uda się otworzyć ukryty skarbiec zasobów wiedzy natury, ale bez pominięcia niezbywalnej siły miłości, która, aby podnieść status całej ludzkości, odblokuje siły potężniejsze niż te, którym właśnie się przyglądamy.
Nie było żadnych dowodów na to, że właśnie narodził się superczłowiek, gdy między 9 a 10 lipca 1856 roku wybicie północy sprowadziło syna, Nikolę, do domu wielebnego Milutina Tesli i Djouki, jego żony, mieszkających w osadzie Smiljan, w austriacko–węgierskiej prowincji Lika, która teraz jest częścią Jugosławii. Ojciec malca, pastor wiejskiego kościoła, był studentem w szkole oficerów, kiedy zbuntował się przeciwko ograniczeniom życia wojskowego. Zwrócił się wówczas w stronę duszpasterstwa jako dziedziny, w której mógł się w pełni realizować. Matka, choć nie potrafiła czytać ani pisać, była kobietą o wybitnym intelekcie, która potrafiła osiągnąć wysoki poziom edukacji bez pomocy literatury.
Zarówno ojciec, jak i matka przyczynili się do tego, że ich dziecko otrzymało cenne dziedzictwo kultury wypracowane i przekazywane z pokolenia na pokolenie już przez rodziny przodków, które od wielu lat były liderami wśród lokalnej społeczności. Ojciec pochodził z rodziny, która oddawała jednakową liczbę synów kościołowi i armii. Matka należała do rodziny Mandich, której synowie od niezliczonych pokoleń stawali się, z bardzo nielicznymi wyjątkami, kapłanami Serbskiego Kościoła Prawosławnego i których córki były brane przez popów za żony.
Djouka, matka Nikoli Tesli, była najstarszą córką w rodzinie liczącej siedmioro dzieci. Jej ojciec, podobnie jak jej mąż, był popem Serbskiego Kościoła Prawosławnego. Matka dziewczyny wkrótce po urodzeniu siódmego dziecka, przez pewien czas zmagała się z pogarszaniem wzroku, a ostatecznie stała się niewidoma, Djouka więc, jako najstarsza, dorastająca córka, była zmuszona przejąć większość obowiązków swojej matki. To nie tylko uniemożliwiło jej uczęszczanie do szkoły – praca w domu tak bardzo pochłonęła jej czas, że nie była w stanie zdobyć nawet umiejętności czytania i pisania. To była dziwna sytuacja w kulturalnej rodzinie, do której należała. Tesla jednak zawsze przypisywał właśnie niepiśmiennej matce, a nie ojcu–erudycie, zasługi za swoje zdolności w dziedzinie opracowywania nowych wynalazków. To jego mama opracowywała wiele domowych przyrządów pozwalających na zaoszczędzenie czasu pracy. Ponadto była bardzo praktyczną osobą, a jej dobrze wykształcony mąż rozsądnie powierzył jej wszystkie sprawy związane z domem.
Wyjątkowo dobra pamięć służyła tej niezwykłej kobiecie jako substytut umiejętności czytania i pisania. Kiedy rodzina poruszała się w wyższych kręgach, zaabsorbowała ze słyszenia większość bogactw kulturowych, które oferowała ta społeczność. Mogłaby powtórzyć, bez błędu lub przeoczenia, tysiące wierszy narodowej poezji swojego kraju – Serbskie sagi – i była w stanie wyrecytować długie ustępy z Biblii. Potrafiła wygłosić z pamięci całe dzieło filozoficzno–poetyckie Górski Ogień napisane przez biskupa Petrowicza Njegosha. Posiadała również artystyczny talent i wszechstronną zręczność w palcach, która pozwalała na jego ekspresję. Jakość jej robótek ręcznych przysporzyła jej sławy w całej wsi. Według Tesli jej zręczność i cierpliwość były tak wielkie, że po sześćdziesiątym roku życia potrafiła zapleść na rzęsie trzy supełki, używając tylko palców. Niesamowite umiejętności tej mądrej kobiety, która nie posiadała formalnego wykształcenia, zostały przekazane jej pięciorgu dzieciom. Starszy syn, Dane Tesla, urodzony siedem lat przed Nikolą, był ulubieńcem rodziny, gdyż bystrość umysłu, którą cechował się już jako bardzo młody człowiek jawiła się jako zapowiedź przyszłej wielkości. Przypływy geniuszu, których pośrednio doświadczał we wczesnych latach mały Nikola, stały się wstępem do wielkości tego z braci, który ocalał.
Ojciec Tesli rozpoczął karierę od służby wojskowej, co dla syna oficera nie było niczym nadzwyczajnym. Najwyraźniej jednak nie odziedziczył po ojcu zamiłowania do służby wojskowej. Niewielki incydent, kiedy to został skrytykowany za niedostateczne wypolerowanie swoich mosiężnych guzików, spowodował, że opuścił szkołę wojskową. Był raczej poetą i filozofem niż żołnierzem. Pisał wiersze, które zostały opublikowane we współczesnych mu periodykach. Pisywał również artykuły na temat bieżących problemów, które podpisał pseudonimem „Srbin Pravicich” co w języku serbskim oznacza „Człowiek Sprawiedliwości”. Mówił, czytał i pisał w języku serbsko–chorwackim, niemieckim i włoskim. Prawdopodobnie jego zainteresowanie poezją i filozofią spowodowało, że zainteresował się Djouką Mandich. Miała 25 lat, a Milutin był 2 lata starszy. Ożenił się z nią w 1847 roku. Związek z córką pastora prawdopodobnie wpłynął na jego kolejną życiową decyzję, gdyż przystąpił do stanu kapłańskiego i wkrótce otrzymał święcenia.
Został pastorem kościoła w Senj, ważnym porcie morskim posiadającym rozmaite obiekty życia kulturalnego. Był dobry w swojej pracy, ale szacunek wśród parafian osiągnął dzięki osobowości i zrozumieniu ich problemów, niekoniecznie kładąc na szczególnie duży nacisk na wielką znajomość zagadnień teologicznych i kościelnych.
Kilka lat po tym, jak został postawiony na czele tej parafii, nowy arcybiskup chciał zbadać możliwości księży i zaoferował nagrodę za najlepsze kazanie wygłoszone podczas jego oficjalnej wizyty. Zainteresowania wielebnego Milutina Tesli skupione były wówczas na pracy jako głównym czynniku problemów społecznych i gospodarczych. Kazanie na ten temat było z punktu widzenia jego celowości całkowicie niepraktyczne. Nikt jednak nigdy nie oskarżył przewielebnego pana Tesli o to, że jest praktyczny, więc zrobienie czegoś niepraktycznego było całkowicie zgodne z jego naturą. Wybrał temat, który był przedmiotem jego największego zainteresowania i kiedy przybył arcybiskup, wysłuchał kazania na temat ludzkiej pracy.
Parę miesięcy później całą wieś zaskoczyła niespodziewana wizyta arcybiskupa, który ogłosił, że wielebny pan Tesla wygłosił najlepsze kazanie i nagrodził go czerwoną saszetką, którą odtąd zawsze miał zaszczyt nosić. Wkrótce potem został proboszczem w Smiljan, gdzie cała parafia liczyła czterdzieści domów. Następnie przydzielono mu pod opiekę znacznie większą parafię w pobliskim mieście Gospić. Troje pierwszych spośród jego dzieci, Milka, Dane i Angelina, urodziło się w Senj. Nikola i jego młodsza siostra, Marica, przyszli na świat w Smiljan. Otoczenie z tych wczesnych lat Tesli było wtedy środowiskiem rolniczym w regionie wysokiego płaskowyżu położonego w pobliżu wschodniego wybrzeża Morza Adriatyckiego w górach Velebit, stanowiących część Alp, łańcucha górskiego rozciągającego się od Szwajcarii do Grecji. Nikola Tesla nie zobaczył swojej pierwszej lokomotywy parowej aż do czasu, kiedy był nastolatkiem, można więc z pełnym przekonaniem stwierdzić, że jego uzdolnienia do zagadnień mechanicznych nie miały źródła w otoczeniu, w którym się wychował.
Dziś ojczyzna Tesli nazywana jest Jugosławią, co oznacza „Kraj Południowych Słowian”. Obejmuje ona kilka dawniej odrębnych krajów: Serbię, Bośnię, Chorwację, Czarnogórę, Dalmację, a także Słowenię. Rodziny Tesli i Mandichów pochodziły z zachodniej części Serbii, położonej niedaleko Czarnogóry. Smiljan – wioska, w której urodził się Tesla, leży w prowincji Lika, a w momencie jego urodzenia była prowincją zależną, którą w miejsce Chorwacji i Słowenii rządziło Cesarstwo Austro–Węgierskie.
Nazwisko Tesli znane jest od dwóch i pół wieku. Dawniej brzmiało ono Draganić. Nazwisko Tesla (wymawiane z równym akcentem na obie sylaby) w czysto dosłownym znaczeniu jest nazwą zawodu, jak Smith (kowal), Freighter (woźnica) lub Carpenter (stolarz). Jako rzeczownik oznacza narzędzie do obróbki drewna. Jest to siekiera z szerokim ostrzem tnącym ustawionym pod kątem prostym do uchwytu, a nie prostopadle, jak w bardziej popularnej formie. Służy do docinania dużych pni drzew do kwadratowych form. W języku serbsko–chorwackim nazwa takiego narzędzia to właśnie tesla. W rodzinie Draganićów istnieje tradycyjny przekaz, że członkowie jednej gałęzi otrzymali pseudonim „Tesla” z powodu dziedzicznej u nich cechy, która sprawiała, że praktycznie wszyscy mieli szerokie i wystające przednie zęby, które bardzo przypominały owo ostrze.
Słowo Draganić i jego pochodne często pojawiają się w innych gałęziach rodziny Tesla jako imię. Gdy jest używane w ten sposób, często tłumaczy się je na język angielski jako „Charlotte”, ale w ogólnym sensie oznacza ono „kochany”, a jako nazwisko tłumaczy się je jako „Darling”(„Kochanie”). Większość przodków Tesli, których dane dotyczące wieku są dostępne, żyła w swoich czasach znacznie dłużej niż wskazywałaby na to ówczesna średnia, ale udało się dotrzeć do żadnego zapisu o przodku, który, jak twierdził Tesla, miał żyć sto czterdzieści lat (jego ojciec zmarł w wieku pięćdziesięciu lat, a matka mając siedemdziesiąt jeden lat).
Chociaż Tesla miał wielu ciemnookich przodków, jego oczy były szaro–niebieskie. Twierdził, że początkowo były one ciemniejsze, ale w wyniku intensywnej pracy umysłowej ich kolor się zmienił. Oczy jego matki były jednak szare, podobnie jak jego bratanków. Jest więc prawdopodobne, że jego szare oczy były cechą dziedziczną, a nie wynikiem wytężonej pracy umysłowej.
Tesla był mężczyzną bardzo wysokim i bardzo smukłym – wysoki wzrost był charakterystyczną cechą rodzinną i narodową. Kiedy osiągnął dojrzałość mierzył dokładnie dwa metry (sześć stóp i dwa i ćwierć cala), a jego ciało było szczupłe i proporcjonalne. Jego ręce, a zwłaszcza kciuki, wydawały się jednak nadzwyczaj długie.
Starszy brat Nikoli, Dane, był genialnym chłopcem, a jego rodzice byli dumni, że los pobłogosławił ich tak wspaniałym synem. Różnica wieku między chłopcami wynosiła siedem lat, ale starszy brat zmarł jako dwunastolatek w wyniku nieszczęśliwego wypadku, kiedy Nikola miał zaledwie pięć lat, toteż uczciwe porównanie tych dwóch osób jest niemożliwością. Utrata pierwszego syna była wielkim ciosem dla rodziców; żal i rozpacz rodziny objawiały się idealizacją jego talentów i przewidywaniem potencjalnej wielkości, co stanowiło dla Nikoli duże wyzwanie w jego najmłodszych latach.
Superczłowiek Tesla rozwinął się z superchłopca Nikoli. Zmuszony do wzniesienia się ponad przeciętność, pragnął wypełnić pustkę po utraconym bracie i własnymi zasługami nawet przebić wielkie osiągnięcia, do jakich mógłby dojść jego brat, gdyby tylko żył, w ten sposób odkrywając w sobie i wykorzystując dziwne zasoby, których istnienie mogłoby pozostać w ukryciu przez całe życie, jak to się często zdarza w życiu ludzi, gdyby Nikola nie poczuł tej potrzeby stworzenia dla siebie większej sfery do życiowej realizacji.
Jako chłopiec zdawał sobie sprawę, że nie jest podobny do innych dzieci, a różnił się od nich myślami, zabawami i zainteresowaniami. Mógł robić zarówno te rzeczy, które zwykle robią inni chłopcy w jego wieku, jak i wiele takich rzeczy, których nikt spośród nich nie byłby w stanie zrobić. To właśnie te drugie najbardziej go interesowały i nie mógł znaleźć towarzysza, który podzielałby dla nich entuzjazm. Ta sytuacja spowodowała, że odizolował się od rówieśników i uświadomił sobie, że jest przeznaczony do niezwykłych, jeśli nie do wielkich osiągnięć w życiu. Jego chłopięcy umysł nieustannie badał dziedziny, do których nie docierały jego młode lata, a jego młodzieńcze osiągnięcia często były godne dojrzałych ludzi.
Miał, oczywiście, także zwykłe doświadczenia niezwykłych wypadków, które przydarzają się małym chłopcom. Jednym z pierwszych tego rodzaju doświadczeń, o których wspominał Tesla, było wpadnięcie do zbiornika z gorącym mlekiem, które zostało podgrzane w procesie stosowanym przez lokalną ludność tego regionu jako zabieg higieniczny, przypominający nowoczesny proces pasteryzacji. Wkrótce potem przypadkowo zamknięto go w odległej kaplicy górskiej, która była bardzo rzadko odwiedzana. Zanim odkryto jego nieobecność i udało się określić miejsce, w którym przebywał, samotnie spędził noc w małym budynku.
Mieszkając w otoczeniu natury, ze wspaniałą możliwością obserwacji zadziwiającej umiejętności lotu ptaków, która od zawsze budziła wśród ludzi zazdrość, zrobił to, co z podobnym rezultatem zrobiłoby wielu innych chłopców. Parasol, w zestawie z wyobraźnią, stanowił obietnicę rozwiązania problemu swobodnego lotu w powietrzu. Dach stodoły stał się platformą startową. Parasol był duży, ale jego stan ze względu na wiek pozostawiał wiele do życzenia; i zanim lot na dobre się zaczął, całkowicie wywlekł się na drugą stronę. Nie było złamań, ale Nikola był mocno wstrząśnięty całym wydarzeniem i spędził następnych sześć tygodni w łóżku. Prawdopodobnie miał jednak lepszy powód do przeprowadzenia tego eksperymentu niż większość tych, którzy spróbowali tego samego. Ujawnił on, że praktycznie przez całe życie doświadczał dziwnej reakcji, kiedy głęboko oddychał. Kiedy to robił, ogarniało go poczucie lekkości, zupełnie jakby jego ciało straciło cały ciężar. W związku z tym sądził, że mógłby latać w powietrzu tylko dzięki sile własnej woli. Jako dziecko nie wiedział, że jest pod tym względem wyjątkowy.
Pewnego dnia, kiedy miał pięć lat, jeden z jego kolegów otrzymał w prezencie żyłkę do łowienia ryb, a w związku z tym wszyscy chłopcy z grupy planowali wycieczkę na ryby. Tego dnia z jakiegoś powodu Nikola poszedł akurat z kolegą gdzie indziej. W rezultacie powiedziano mu, że nie może dołączyć do chłopców. Nie pozwolono mu nawet zobaczyć żyłki z haczykiem z bliska. Dostrzegł jednak ogólną budowę haka umocowanego na końcu żyłki. W krótkim czasie wymyślił własną wersję haczyka. Nie przyszło mu do głowy udoskonalenie haczykowatego zakończenia, nie rozwinął też teorii użycia przynęty, kiedy wyruszył na własną wyprawę. Haczyk bez przynęty nie zdołał przyciągnąć żadnej ryby, ale gdy zwisał w powietrzu, ku zdziwieniu i zadowoleniu Tesli, złowił on żabę, która na niego skoczyła. Wrócił do domu z torbą, w której miał prawie dwa tuziny żab. Być może był to dzień, w którym ryby nie brały, bo jego koledzy także wrócili do domu z próby wykorzystania linki i haczyka z pustymi rękami. Suces Tesli był całkowity. Gdy później ujawnił innym swoją technikę połowu, wszyscy chłopcy z okolicy skopiowali ją i w krótkim czasie żabia populacja w regionie została zdziesiątkowana.
Zawartość gniazd ptaków zawsze wzbudzała ciekawość Tesli. Rzadko jednak do nich zaglądał lub zakłócał spokój ich mieszkańców. Pewnego razu jednak wspiął się na skalisty klif, aby zbadać orle gniazdo i zabrał z niego małe pisklę, które ukrył w stodole. Skrzydlaty nabytek stanowił potem uczciwą zapłatę za procę, dzięki której stał się wśród kolegów prawdziwą gwiazdą.
Mniej więcej w tym samym czasie zaintrygował go kawałek pustej rurki wyciętej z trzciny rosnącej w sąsiedztwie. Bawił się nią do czasu, aż wyewoluowała do formy pukawki, gdy wykonał tłok i zatkał jeden koniec rurki zatyczką z mokrej konopi. Następnie podjął się robienia większych pukawek i stworzył taki model, w którym koniec tłoka przyciskany był do klatki piersiowej, a rurka przyciągana energicznie ku ciału. Zaangażował się w produkcję tego artykułu dla swoich kolegów, niejako stając się tym samym pięcioletnim biznesmenem. Kiedy przypadkiem kilka okien zostało rozbitych, stając na drodze zwitków z konopi, jego wynalazcze zapędy w tej dziedzinie zostały szybko zahamowane, gdyż pistolety zostały zniszczone przez rodziców, którzy zaprowadzili porządek.
Tesla rozpoczął formalną edukację od szkoły wiejskiej w Smiljan, do której zaczął uczęszczać jeszcze przed piątymi urodzinami. Kilka lat później ojciec został mianowany pastorem kościoła w pobliskim mieście Gospić, gdzie przeprowadzili się z całą rodziną. To był smutny dzień dla młodego Nikoli. Dotąd żył blisko natury, kochał otwartą przestrzeń i wysokie góry, między którymi spędzał całe dotychczasowe życie. Nagłe przejście do sztuczności miasta było dla niego całkowitym szokiem. Nie był w stanie odnaleźć harmonii z nowym otoczeniem.
Jego przybycie do miasteczka Gospić w wieku siedmiu lat zaczęło się niefortunnie. Jako nowy proboszcz w mieście ojciec pragnął, by wszystko poszło gładko. Tesla musiał stroić się w najlepsze ubrania i uczęszczać na niedzielną posługę przy mszy świętej. Naturalnie obawiał się kompromitacji i był bardzo szczęśliwy, gdy powierzono mu zadanie dzwonienia dzwonkiem wzywającym wiernych na nabożeństwo i ogłaszającym zakończenie ceremonii. Dało mu to możliwość pozostania w ukryciu w dzwonnicy, podczas gdy parafianie i ich dzieci przychodzili i wychodzili z kościoła.
Kiedy uznawał, że odczekał wystarczająco długo po zakończeniu swojej służby, aby kościół był już wysprzątany, schodził na dół, przeskakując po trzy schodki na raz. Pewna bogata parafianka ubrana w spódnicę z długim trenem modnie omiatającym podłogę, która przyjechała na nabożeństwo wraz z całą świtą, została akurat nieco dłużej niż inni uczestnicy mszy, aby porozmawiać z nowym proboszczem. Jej wyjście było naprawdę imponujące, gdyż młody Tesla zeskoczył ze schodów i wylądował prosto na ciągnącym się za nią trenie, zrywając wraz z nim całą dostojność i wyniosłość owej persony. Jej wściekłość i złość oraz gniew ojca spadły na niego w tym samym momencie. Włóczący się wciąż na zewnątrz parafianie cofnęli się, aby rozkoszować się spektaklem. Następnie nikt nie ośmielił się już być miłym dla tego młodzieńca, który rozwścieczył bogatą wdowę, która niejako rządziła całą lokalną społecznością. Praktycznie został tym samym skazany na lokalny ostracyzm, który trwał dopóty, dopóki on sam nie odkupił się w spektakularny sposób.
Tesla czuł się niepokój i rezygnację ze względu na to, że nie mógł zrozumieć miasta. Stawiał czoła tej nowej sytuacji poprzez unikanie konfrontacji. Nie chciał opuszczać domu. Chłopcy w jego wieku byli gustownie ubrani. Trzymali ze sobą, a on do nich nie należał. Już jako dziecko Tesla przykładał wielką wagę do wyglądu, ale jeszcze wtedy najchętniej przebrałby się w wygodne ubrania i udał na wędrówkę po lesie lub zajął się rozwiązywaniem mechanicznych zagadek. Nie mógł cieszyć się życiem, gdyby ograniczał się do czynności, w które mógł się angażować w eleganckim stroju. Tesla jednak obdarzony był sporą pomysłowością i rzadko zdarzało się, żeby nie był w stanie jej wykorzystać.
Posiadał również wiedzę o funkcjonowaniu świata przyrody. To dało mu przewagę nad chłopcami z miasta.
Rok po tym, jak rodzina przeprowadziła się do Gospić, została utworzona nowa ochotnicza ekipa strażaków. Mieli być zaopatrzeni w pompę, która zastąpiłaby spełniający swoją rolę, ale przestarzały system ręcznego gaszenia wodą. Członkowie nowego zespołu otrzymali jasne mundury i ćwiczyli paradny krok marszowy. W końcu nadeszła nowa pompa. Była zasilana siłą mięśni i musiało ją obsługiwać szesnastu mężczyzn. Zaplanowano paradę i pokaz nowego aparatu. Niemal wszyscy mieszkańcy Gospić stawili się nad brzegiem rzeki, oczekując demonstracji nowego nabytku. Tesla był wśród nich. Nie zwracał uwagi na przemówienia, cała jego uwaga skupiona była na jaskrawo wymalowanym urządzeniu. Nie wiedział, jak ono działa, ale chętnie by je rozebrał i dokładnie zbadał jego wnętrze.
Czas na demonstrację nadszedł, kiedy ostatni mówca, kończąc swoje wystąpienie, wydał rozkaz rozpoczęcia operacji pompowania, które miało spowodować, że strumień wody wystrzeli z dyszy. Po każdej stronie pompy stanęło ośmiu ludzi, którzy podnosili się i pochylali naprzemiennie, wznosząc i opuszczając tym samym belki, które kontrolowały tłoki pompy. O dziwo nic więcej jednak nie zaszło i ani kropla wody nie popłynęła z dyszy!
Pracownicy straży pożarnej gorączkowo zaczęli dokonywać poprawek i po każdej z nich na nowo ustawiali szesnastu ludzi poruszających się energicznie w górę i w dół przy uchwytach pompy, ale za każdym razem bez oczekiwanego skutku. Połączenia między pompą a dyszą zostały wyprostowane, odłączone od pompy i podłączone ponownie, ale z węża nadal nie płynęła woda, która wynagrodziłaby wysiłki spoconych strażaków.
Tesla należał do tego rodzaju andrusów, którym przy takich okazjach zawsze udawało się znaleźć w centrum uwagi. Próbował zobaczyć całe zajście z najbliższego możliwego punktu obserwacyjnego i bez wątpienia mocno denerwował się, widząc nieustępliwych urzędników, których stale ponawiane wysiłki kończyły się kolejnymi porażkami. Gdy jeden z nich odwrócił się po raz dziesiąty, aby dać gapiom wyraz swojej frustracji i zniechęcić ich do przebywania w pobliżu swoich działań, Tesla chwycił go za ramię.
– Wiem, co robić, proszę pana – powiedział. – Proszę nie przestawać pompować.
Tesla szybko zdjął ubranie i zanurzył się w wodzie. Płynął prosto do węża, który miał zasysać wodę z rzeki. Odkrył, że nie może ona do niego napływać, bo poskręcał się, a także spłaszczył przez próżnię powstałą w wyniku pompowania. Gdy rozprostował wąż, woda popłynęła.
Osoby obsługujące dyszę przez długi czas pozostawały na swoich stanowiskach, otrzymując nowe ostrzeżenia za każdym razem, kiedy wprowadzano jakieś poprawki, ale ponieważ za każdym razem nic się nie działo, stopniowo ich uwaga ulegała rozproszeniu i nieszczególnie przywiązywali już wagę co do kierunku, w którym ustawiona była dysza. Kiedy nagle strumień wody strzelił w górę, padł prosto na zgromadzonych wokół urzędników i widzów. Ten niespodziewany dramat podniecił tłum, który, aby dać ujście radości, pochwycił skąpo ubranego Teslę i umieścił go na barkach kilku strażaków, po czym wszyscy przeszli radosną procesją wokół miasta. Siedmioletni Nikola został bohaterem dnia.
Później Tesla, wyjaśniając przebieg tego wydarzenia, powiedział, że nie miał pojęcia, jak działa pompa, ale gdy patrzył, jak ludzie zmagają się z tym problemem, otrzymał intuicyjny błysk wiedzy, który kazał mu znaleźć wąż. Wspominając, zaznaczył, że dzięki temu wszystkiemu dowiedział się, jak musiał czuć się Archimedes, kiedy po odkryciu siły wyporności przez obserwację pływających w wodzie przedmiotów, biegał nago po ulicach Syrakuzów, krzycząc co sił: „Eureka!”.
W wieku siedmiu lat Tesla zaznał przyjemności płynącej z publicznego uznania za swoją pomysłowość. Uczynił coś, czego inni chłopcy z miasta w jego wieku, a nawet ich ojcowie, nie byli w stanie zrobić. Odnalazł się. Był teraz bohaterem i nareszcie puszczono w niepamięć to, że skoczył kiedyś na spódnicę kobiety i zerwał jej tren.
Tesla nigdy nie tracił okazji, by wyjechać w pobliskie góry, gdzie mógł cieszyć się przyjemnością spędzania czasu w otoczeniu natury, jakże mu bliskiej we wcześniejszych latach. Przy tych okazjach często zastanawiał się, czy wciąż jeszcze działa obracające się koło wodne, które zbudował i zainstalował na górskim potoku w pobliżu swojego domu w Smiljanie, gdy miał mniej niż pięć lat.
Koło składało się z niezbyt dobrze wygładzonego dysku wyciętego z pnia drzewa podczas jakichś prac. W jego środku Nikola zdołał wywiercić dziurę i wcisnąć do niej w miarę prostą gałąź. Jej końce spoczywały na dwóch patyczkach z rozwidleniem, które oparł o skały na obu brzegach potoku. Taki układ umożliwił dolnej części dysku zanurzenie się w wodzie, a nurt rzeki powodował jej obracanie. Dla chłopca zastosowanie tego znanego od najdawniejszych czasów rozwiązania było niezwykle unikalnym doświadczeniem. Koło lekko się poruszyło, ale dla niego to był wspaniały model konstrukcji i nie miała końca przyjemność patrzenia, jak jego koło wodne czerpie energię z potoku.
Eksperyment ten bez wątpienia wywarł wrażenie na młodym, chłonnym umyśle chłopca i pozostawił w nim pragnienie, które już zawsze przejawiało się w jego pracy, mianowicie chęć pozyskania mocy ze źródeł Natury, które zawsze, gdy są rozpraszane, są także uzupełniane.
To właśnie w tym urządzeniu znajdziemy pierwszy drogowskaz do jego późniejszego wynalazku, turbiny talerzowej. W swoim późniejszym doświadczeniu odkrył, że wszystkie istniejące koła wodne posiadają zapadki – ale jego małe koło wodne działało bez nich.
Pierwszy eksperyment Nikoli dotyczący nowych metod produkcji energii odbył się, kiedy chłopiec miał dziewięć lat. Był on dowodem na pomysłowość i oryginalność Tesli, jeśli nie na coś więcej. Był to silnik napędzany szesnastoma chrabąszczami. Aby go skonstruować, powziął dwa cienkie kawałki drewna o grubości wykałaczki i kilkakrotnie od niej dłuższe, i skleił je w formie krzyża tak, że wyglądały jak ramiona wiatraka. Na środku skrzyżowania ramion przyklejono je do wrzeciona wykonanego z innego cienkiego kawałka drewna. Na tym zamocowane było bardzo małe koło pasowe o średnicy grochu. Na nie nasunięty został kawałek nici działającej jako pasek napędowy, obejmujący także większe, ale lekkie koło pasowe, które również zostało zamontowane na cienkim wrzecionie. Moc tej maszyny była dostarczana przez szesnaście chrabąszczy. Zebrał słoik pełen owadów, które wyrządzały w okolicy wiele szkód. Cztery z nich, za pomocą odrobiny kleju, były przymocowane do każdego z czterech ramion wiatraka i zwrócone w tym samym kierunku. Insekty uderzały mocno skrzydłami, chcąc odlecieć i, gdyby nie były skrępowane, uciekłyby z dużą prędkością. Jednak ponieważ były przymocowane do poprzecznych ramion, to zamiast uciekać, ciągnęły je ze sobą z dużą prędkością. Te zaś, połączone pasem napędowym z dużym kołem pasowym, powodowały, że to ostatnie obracało się ze stosunkowo małą prędkością, ale rozwijało, jak donosi Tesla, zaskakująco duży moment obrotowy lub siłę obrotową.
Dumny z silnika o chrabąszczowym napędzie i jego ciągłej pracy – żuki zasilały go bez przerwy, całymi godzinami – zawołał jednego z chłopców z okolicy, żeby mu się pochwalić swoim dokonaniem. Chłopak był synem oficera wojskowego. Młody gość Tesli przez krótki czas był rozbawiony, widząc silnik działający dzięki insektom, ale trwało to tylko do czasu, gdy namierzył słoik zapasowych chrabąszczy. Bez wahania otworzył go, wyłowił robaki… i zjadł je. To tak bardzo zabolało Teslę, że wygonił chłopca z domu i zniszczył swój wynalazek. Przez lata nie mógł znieść widoku majowych chrabąszczy, bo stale przywoływały to niemiłe wspomnienie.
Tamto wydarzenie bardzo zirytowało Nikolę, ponieważ planował dodać więcej ramion i przykleić więcej chrabąszczy aż do osiągnięcia mocy stu chrabąszczy mechanicznych.
SZKOLNE LATA Tesli były ważne bardziej ze względu na zajęcia, w których brał udział w godzinach popołudniowych niż ze względu na to, czego uczył się w szkolnej ławce. W wieku 10 lat, po ukończeniu podstawowej edukacji w Normal School, Tesla wstąpił do college’u w Gospić nazywanego Real Gymnasium. To nie był wyjątkowo wczesny wiek, by rozpocząć naukę w Real Gymnasium, ponieważ szkoła ta bardziej przypomina raczej nasze szkoły podstawowe i gimnazja niżeli college.
Jednym z wymogów, na który przeznaczono wyjątkowo duży procent czasu zajęć w ciągu czterech lat, był rysunek odręczny. Tesla nie cierpiał tego przedmiotu i niewiele brakowało, a całkowicie by się przeciw niemu zbuntował, gdyż jego oceny były w związku z tym bardzo niskie, ale nie do końca wyłącznie z powodu braku zdolności do rysunku.
Nikola jako chłopiec był leworęczny, ale później stał się oburęczny. Leworęczność stanowiła definitywną przeszkodę w nauce odręcznego rysunku, ale był w stanie to robić o wiele sprawniej, niż faktycznie robił i osiągnąłby wyższe oceny, gdyby nie akt altruizmu, w który się zaangażował. Uczeń, od którego rysował znacznie lepiej, bardzo starał się o stypendium. Gdyby otrzymał z rysunku najgorsze oceny w grupie, nie mógłby go uzyskać. Tesla chciał pomóc swojemu koledze, celowo uzyskując najniższą ocenę w niewielkiej klasie.
Jego ulubionym przedmiotem była matematyka i osiągał w niej wyróżniające się wyniki. Jego niezwykła biegłość w tej dziedzinie nie była uznawana za zaletę wystarczającą do wyrównania braku entuzjazmu względem rysunku. Dziwna zdolność pozwoliła mu dokonywać niezwykłych rzeczy w matematyce. Posiadał ją od wczesnego dzieciństwa, ale uważał za kłopotliwą i próbował się jej pozbyć, bo wydawało mu się, że nie ma nad nią kontroli.
Kiedy pomyślał o jakiejś rzeczy, natychmiast widział ją przed oczami, ukazującą mu swoją budowę i masę. Jego wizje posiadały cechy prawdziwych przedmiotów do tego stopnia, że zwykle trudno było mu odróżnić je od rzeczywistości. Ta niezwykła umiejętność działała w bardzo pożyteczny sposób przy jego zmaganiach ze szkolną matematyką.
Jeśli otrzymał zadanie z arytmetyki lub algebry, nie miało dla niego znaczenia, czy udał się do tablicy, żeby je rozwiązać, czy został na swoim miejscu. Ta sama dziwna zdolność pozwalała mu zobaczyć wizję tablicy, na której został rozpisany problem, na której następnie pojawiały się wszystkie działania i symbole potrzebne do opracowania rozwiązania. Każdy następny krok pojawiał się znacznie szybciej, niż byłby w stanie to obmyślić, rozwiązując zadanie krok po kroku przy tablicy. W rezultacie mógł podać odpowiedź prawie od razu po usłyszeniu pytania.
Nauczyciele początkowo mieli pewne wątpliwości co do jego uczciwości, sądząc, że wymyślił jakiś sprytny podstęp mający na celu uzyskanie właściwych odpowiedzi. Po pewnym czasie ich podejrzenia zostały jednak rozwiane i zaakceptowali go jako ucznia, który posiadał niezwykłe pamięciowe zdolności do arytmetyki. Nie chciał nikomu ujawnić tej mocy i rozmawiał o niej tylko ze swoją matką, która początkowo zachęcała go do jej stłumienia. Teraz, gdy okazała się pewnym atutem, nie chciał się jej pozbyć, ale pragnął całkowicie ją opanować.
Zadania, którymi Tesla zajmował się poza godzinami nauki szkolnej, interesowały go bardziej niż praca w szkole. Potrafił szybko czytać i posiadał niemal doskonałą pamięć. Nauka języków obcych przychodziła mu z łatwością. Oprócz języka serbsko–chorwackiego nauczył się posługiwać niemieckim, francuskim i włoskim. To otworzyło mu wielkie zasoby wiedzy, do których nie mieli dostępu inni uczniowie, ale w czasie szkolnej nauki miał z tego niewiele pożytku. Interesowała go mechanika, ale szkoła nie zapewniała odpowiednich kursów. Mimo to zyskał biegłość w obróbce drewna i metali za pomocą narzędzi i swoich własnych metod.
W starszych klasach Real Gymnasium, do którego uczęszczał Tesla, odbyła się wystawa modeli kół wodnych. Nie były to co prawda działające modele, ale mimo to wzbudziły entuzjazm Nikoli. Przypominały mu o tym, co zbudował na wzgórzach w Smiljan. Zobaczył zdjęcia wspaniałego wodospadu Niagara. Łącząc możliwości energetyczne, jakie dają wielkie wodospady i intrygujące możliwości, jakie widział w modelach kół wodnych, wzbudził w sobie pasję, by zrealizować wielki cel. Kiedyś rozmowie ze swoim ojcem na ten temat powiedział: „Pewnego dnia pojadę do Ameryki i wykorzystam wodospady Niagary, do produkcji energii”. Trzydzieści lat później miał zobaczyć, jak ta przepowiednia się spełniła.
W bibliotece ojca było wiele książek. Zawarta w nich wiedza interesowała go bardziej niż ta, którą otrzymywał w szkole i pragnął spędzać całe wieczory na ich czytaniu. Podobnie jak w innych sprawach, przerodziło się to w skrajność, więc w pewnym momencie ojciec zabronił mu czytać, obawiając się, że zniszczy oczy w słabym świetle świec, których wtenczas jeszcze używano do oświetlania. Nikola próbował obejść tę decyzję, zabierając świece do swojego pokoju i czytając po tym, jak zostawał wysłany do łóżka, ale wkrótce odkryto jego metody i cały zapas świec został przed nim ukryty. Następnie wytworzył świecznik z kawałka blachy i zrobił własne świece. Nocą zatykał dziurkę od klucza i szpary wokół drzwi, dzięki czemu mógł spędzić nocą wiele godzin, czytając woluminy z półek swojego ojca. Często, jak mówił, mógł czytać całą noc i za dnia nie odczuwać żadnego zmęczenia z powodu utraty snu. Ostatecznie jednak został nakryty, co poskutkowało wprowadzeniem rygorystycznej ojcowskiej dyscypliny. Miał wtedy około jedenastu lat.
Jak inni chłopcy w jego wieku, bawił się łukami i strzałami. Wykonywał jednak większe łuki i lepsze, prostsze strzały, a jego celność była świetna. Nie chciał na tym poprzestać. Zaczął budować broń, którą można opisać jako pewien rodzaj kuszy. Strzała opierała się na środku łuku, a jej koniec na naciągniętej strunie, którą zahaczano o kołek, z którego uwalniało się ją poprzez spust. Broń stosowana jest w pozycji poziomej, podczas gdy w zwykłym ręcznym łuku strzelanie odbywa się w pozycji pionowej. Z tego powodu urządzenie nazywane było czasami po prostu kuszą. Przy ustawianiu broni podporę umieszcza się na brzuchu, a sznur odciąga się z całą możliwą siłą. Tesla robił to tak często, jak powiedział, że jego skóra w punkcie nacisku zgrubiała do tego stopnia, że bardziej przypominała skórę krokodyla. Kiedy strzelał w powietrze, strzały z jego kuszy były nie do odzyskania, ponieważ znikały daleko poza polem widzenia. Z bliska był w stanie przestrzelić sosnową deskę o grubości jednego cala.
Tesla doświadczył emocji, które daje łucznictwo, jakich nie doświadczyli inni chłopcy. W wyobraźni kierował te strzały, które wymykały się oczom, aż do sklepienia niebios. Dodatkowo uczucie ekscytacji, którego doświadczał, gdy głęboko oddychał, dawało mu takie uczucie lekkości, że czuł, iż naprawdę może unieść się w powietrze, jeśli tylko wymyśli jakieś mechaniczne wsparcie, które go uniesie i pozwoli mu przezwyciężyć opór tej niewielkiej pozostałej masy ciała. Poprzedni, katastrofalny w skutkach skok z dachu stodoły nie zniechęcił go. Jego wnioski były zgodne z jego odczuciami, ale dwunastoletni chłopiec samotnie badający tę trudną dziedzinę nie może być oceniany zbyt surowo za to, że nie wiedział jeszcze, że nasze zmysły czasami nas oszukują, lub raczej że czasami oszukujemy sami siebie błędnie interpretując to, co one nam podpowiadają.
Głęboko oddychając, starał się obejść działanie swoich płuc, wydychając pozostający w nich dwutlenek węgla, który jest chemicznym „popiołem” w dużej mierze obojętnym i zastępując go powietrzem zawierającym mieszaninę równie obojętnego azotu i bardzo aktywnego tlenu. Ten ostatni, którego ilość w związku z takim działaniem przekraczała normalne proporcje, natychmiast zaczął zakłócać naturalną równowagę chemiczną w całym organizmie. Reakcja zachodząca w mózgu nie różni się znacząco od zażycia alkoholu. Wiele kultów wykorzystuje tę metodę do wywoływania „mistycznych” lub „okultystycznych” doświadczeń. Skąd dwunastoletni chłopiec wiedział o tym wszystkim? Widział jak świetnie ptaki potrafiły latać. Był przekonany, że pewnego dnia jakiś człowiek wzniesie się w powietrze i chciał stworzyć maszynę, która uniesie go z ziemi i pozwoli rozwinąć lot w powietrzu.
Wielki pomysł pojawił się, kiedy dowiedział się o próżni – przestrzeni wewnątrz pojemnika, z którego całe powietrze zostało wypompowane. Dowiedział się, że każdy przedmiot wystawiony na działanie powietrza znajduje się pod ciśnieniem około czternastu funtów na cal kwadratowy, podczas gdy w obiektach próżniowych takie ciśnienie nie występuje. Domyślił się, że ciśnienie rzędu czternastu funtów powinno obracać cylinder z dużą prędkością i mógłby je wykorzystać, otaczając połowę cylindra próżnią i wystawiając pozostałą połowę jego powierzchni na działanie ciśnienia powietrza. Ostrożnie zbudował pudełko z drewna. Na jednym końcu znajdował się otwór, w którym z wielką dokładnością wpasowano cylinder, tak że pudełko było idealnie szczelne i nie przepuszczało powietrza; a z jedną stroną cylindra krawędź pudełka stykała się pod kątem prostym. Po drugiej stronie cylindra pudełko miało było styczne i spasowane. Ten układ powstał dlatego, że wynalazca chciał, aby ciśnienie powietrza było wywierane na styku powierzchni cylindra – sytuacji, o której sądził, że będzie konieczna, aby wywołać efekt rotacji. Gdyby mógł obrócić cylinder, musiałby tylko przymocować śmigło do wału z cylindra, przytwierdzić pudło do swojego ciała i uzyskać stałą moc z pudełka próżniowego, która uniosłaby go w powietrze. Jego teoria była oczywiście błędna, ale nie mógł mieć wtedy o tym pojęcia.
Praca nad tym pudełkiem była niewątpliwie bardzo wymagającym zadaniem, biorąc pod uwagę, że wykonał ją dwunastoletni mechanik–samouk. Kiedy podłączył pompę próżniową, zwykłą pompę powietrzną z odwróconymi zaworami, odkrył, że skrzynka jest hermetyczna, więc wyciągnął całe powietrze, obserwując cylinder w sposób ciągły. Nic się nie stało w wyniku pompowania, poza tym, że to sprawiło, że jego plecy nabrzmiały od wykonywanej przy pompie pracy, podczas gdy starał się wytworzyć największą możliwą próżnię. Odpoczywał przez chwilę. Oddychał głęboko ze zmęczenia, mocno dotlenił płuca i znów miał te radosne zawroty głowy wraz z poczuciem lekkości, które było bardzo satysfakcjonującym środowiskiem psychicznym dla jego eksperymentu.
Nagle cylinder zaczął powoli się obracać! Jego eksperyment się udał! Jego pudełko próżniowe działało! Mógłby latać.
Tesla był zachwycony. Wszedł w stan ekstazy. Nie było nikogo, z kim mógłby się dzielić swoją euforią, gdyż nikomu nie ufał. To był jego sekret i był zmuszony przeżywać tę radość sam. Cylinder obracał się powoli. To nie była halucynacja. To działo się naprawdę. Jednak nie przyspieszał, co było rozczarowujące. Wyobrażał sobie, że będzie się obracał z ogromną prędkością, jednak działo się to bardzo wolno. Doszedł do wniosku, że przynajmniej założenie było dobre. Może dzięki lepszemu wykonaniu mógłby przyspieszyć ruch cylindra. Stał jak zaklęty, patrząc, jak cylinder obraca się w ślimakowym tempie przez mniej niż pół minuty – a potem się zatrzymał. Tym samym czar prysł i na jakiś czas zakończyły się jego mentalne podróże powietrzne.
Szukał powodu i szybko znalazł przyczynę problemów. Ponieważ próżnia, zgodnie z teorią, jest źródłem energii, jeśli moc obrotowa się zatrzyma, musi być to spowodowane zniknięciem próżni. Jego pompa, był tego pewien, musiała być nieszczelna. Podniósł uchwyt. Nie poczuł oporu, co oznaczało, że na pewno stracił próżnię w pudełku. Wypompował powietrze – i znów, gdy osiągnął wysoką próżnię, cylinder zaczął powoli się obracać i robił to przez ułamek minuty. Gdy się zatrzymywał, znów pompował i znów cylinder się obracał. Postanowił nie zaprzestawać pompowania, a cylinder nadal się obracał. Mógłby się obracać tak długo, jak tylko chciał, o ile dalej by pompował.
Z tego, co widział, nie było błędu w przyjętej przezeń teorii. Przebadał pompę bardzo ostrożnie, wprowadzając ulepszenia, które zapewniłyby mu uzyskanie wysokiej próżni i zbadał zawór, aby lepiej chronić próżnię w pudełku. Pracował nad projektem przez kilka tygodni, ale pomimo wysiłków nie mógł uzyskać lepszych wyników niż tylko powolny ruch cylindra.
W końcu w jednym błysku odkrył prawdę – tracił próżnię w pudełku, ponieważ powietrze przeciekało wokół cylindra po tej stronie, gdzie płaska płyta była styczna do jego powierzchni. Kiedy powietrze dostawało się do pudełka, bardzo powoli pociągało za sobą cylinder, a gdy przestawało płynąć, cylinder tracił prędkość. Tesla zrozumiał, że jego teoria była błędna. Przypuszczał, że nawet przy utrzymywaniu próżni i braku wycieku powietrza ciśnienie będzie napierało na styczną powierzchnię cylindra, co wygeneruje ruch w taki sam sposób, w jaki poruszenie obręczy koła spowoduje jego obrót. Później jednak odkrył, że ciśnienie powietrza jest wywierane pod kątem prostym do powierzchni cylindra we wszystkich punktach, jak kierunek szprych koła, i dlatego nie można było go wykorzystać do wytworzenia obrotu w taki sposób, w jaki planował.
Eksperyment ten nie był jednak całkowitą klęską, mimo że ogromnie go zniechęcił. Wiedza o tym, że powietrze przedostające się do próżni spowodowało choćby niewielką rotację w cylindrze, pozostała już z nim i doprowadziła bezpośrednio, wiele lat później, do wynalezienia „Turbiny Tesli” – silnika parowego, który pobił wszystkie rekordy ilości mocy przeznaczonej na kilogram masy, który nazwał „elektrownią w kapeluszu”.
Natura zdawała się być stale zaangażowana w przygotowanie spektakularnych przedstawień dla młodego Tesli, ujawniając mu próbki tajemnicy swojej potężnych mocy.
Pewnego zimowego dnia po burzy, podczas której padał wilgotny i lepki śnieg, Tesla wraz z kolegami wędrował w górach. Wtem zobaczyli, jak mała kula śnieżna szybko potoczyła się po ziemi, zbierając po drodze więcej śniegu i szybko rosnąc do ogromnych rozmiarów, wobec czego jej ruch uległ dużemu spowolnieniu. Znudzeni lepieniem bałwanów i domów ze śniegu, chłopcy rzucali śnieżnymi kulami na pochyły teren góry.
Większość z nich okazywała się niewypałami; to znaczy, utknęły w miękkim śniegu zanim udało im się zwiększyć objętość. Kilka kul toczyło się przez pewien dystans, powiększało się, a potem grzęzło i zatrzymywało, ale jedna z nich wstrzeliła się w odpowiednie warunki; toczyła się, aż stała się wielką kulą, potem rozbiła się, zwijając śnieg po bokach niczym wielki zwijający się dywan, a potem nagle zmieniła się w lawinę. Wkrótce nieprzeparta masa śniegu przesuwała się w dół stromego zbocza. Oczyściła górzystą powierzchnię ze śniegu, drzew, ziemi i wszystkiego, co tylko mogła ze sobą nieść i zgarnąć po drodze. Wielka masa wylądowała w dolinie poniżej z hukiem, który wstrząsnął górą. Chłopcy byli przerażeni, ponieważ na zboczu ponad nimi znajdowała się masa śniegu, który mógł zostać strząśnięty i spaść w ten sam sposób, zgarniając ich ze sobą.
To wydarzenie wywarło na Tesli głębokie wrażenie i zdominowało sposób jego myślenia w późniejszym życiu. Był świadkiem, jak śnieżna kulka ważąca ledwie kilka uncji wywołała nieposkromiony, niszczycielski ruch tysięcy ton bezwładnej materii. To przekonało go, że w naturze istnieją ogromne siły, które z użyciem niewielkich sił mogą być uwolnione w gigantycznych ilościach zarówno dla celów pożytecznych, jak i destrukcyjnych. W swoich późniejszych eksperymentach zawsze szukał tego rodzaju wyzwalaczy.
Tesla nawet w swoich chłopięcych latach był oryginalnym myślicielem i nigdy nie zawahał się myśleć na wielką skalę, zawsze przenosząc wszystko na możliwie największą, ostateczną skalę, którą było dla niego badanie kosmosu. Świadczy o tym inne wydarzenie, które miało miejsce następnego lata. Błąkał się sam w górach, gdy w pewnym momencie chmury burzowe zaczęły pokrywać niebo. Pojawił się błysk pioruna i niemal natychmiast zaczął padać ulewny deszcz.
W trzynastoletnim umyśle Tesli zakiełkowała wówczas idea, która towarzyszyła mu później praktycznie przez całe życie. Zobaczył błyskawicę, a potem ujrzał płynący strumieniami deszcz, więc uznał, że błyskawica wywołała ulewę. W jego umyśle mocno ugruntował się pogląd, że to elektryczność kontrolowała deszcz, a jeśli można byłoby wywołać błyskawicę na własną rękę, to można byłoby kontrolować pogodę. Wtedy nie byłoby wyniszczających zboże okresów suszy; pustynie można byłoby zamienić w winnice, podaż żywności na świecie zostałaby znacznie zwiększona i już nigdzie na świecie nie brakowałoby pożywienia – zatem dlaczego nie miałby stworzyć błyskawicy?
Obserwacja i wyciągnięte z niej przez młodego Teslę wnioski były na miarę zdecydowanie bardziej dojrzałego intelektu i sam pomysł rozwinięcia projektu kontrolowania pogody na świecie za pomocą takich środków wymagałby od dorosłych geniuszu. W jego spostrzeżeniu czegoś jednak brakowało. Zobaczył, jak piorun nadchodzi pierwszy, a po nim spada deszcz. Dalsze badanie tego tematu ujawniłoby mu, że kolejność zdarzeń zmienia się wyżej w powietrzu. To deszcz spadł pierwszy, a błyskawica pojawiła się po nim. Jednak piorun przybył pierwszy, ponieważ jego podróż z chmury trwała mniej niż 1/100 000 sekundy, podczas gdy krople deszczu potrzebowały kilku sekund, aby spaść na ziemię.
W tym czasie w umyśle Tesli zostało zasiane ziarenko projektu, który dojrzał ponad trzydzieści lat później, gdy w górach Kolorado faktycznie generował pioruny i planował wykorzystać je do sprowadzenia deszczu. Nigdy jednak nie zdołał przekonać amerykańskiego urzędu patentowego odnośnie do wykonalności projektu wzbudzania deszczu.
Nikola w swoich chłopięcych latach nie znał ograniczeń dla wszechświata swoich myśli, dzięki czemu zbudował obszar intelektualny wystarczająco duży, by zapewnić przestrzeń, w której jego dojrzały umysł mógł funkcjonować bez przeszkód.
Tesla ukończył naukę w Real Gymnasium w Gospić w 1870 roku, w wieku czternastu lat. Wyróżniał się jako zdolny uczeń, jednak pewnego razu za pracę roczną otrzymał od profesora matematyki ocenę niższą niż dopuszczająca
Nikola poczuł, że został potraktowany niesprawiedliwie, więc poszedł do dyrektora szkoły i zażądał, aby przeprowadzono wobec niego możliwie najtrudniejszy rodzaj egzaminu w danym materiale. Doszło do tego w obecności dyrektora i profesora, a Tesla zaliczył go niemal bezbłędnie.
Jego dobre wyniki w szkole i powszechne przekonanie w oczach mieszkańców, że posiada szerszy zakres wiedzy niż jakikolwiek inny młodzieniec w mieście, skłoniły pracowników biblioteki publicznej do poproszenia go o sklasyfikowanie książek w ich posiadaniu i sporządzenie katalogu. Przeczytał już większość woluminów znajdujących się w obszernej bibliotece ojca, więc ucieszył się, z uzyskania dostępu do jeszcze większej kolekcji i podjął się zadania z wielkim entuzjazmem. Ledwie rozpoczął pracę nad tym projektem, kiedy dopadła go długa, przeciągająca się choroba. Gdy czuł się zbyt źle, by pójść do biblioteki, miał dostęp do wielu książek przywiezionych do domu i czytał je przykuty do łóżka. Choroba doprowadziła go na skraj wyczerpania, a lekarze porzucili nadzieję na uratowanie mu życia.
Ojciec Tesli wiedział, że jego syn jest delikatnym dzieckiem i ponieważ stracił już jednego syna, próbował chronić życie Nikoli wszystkimi możliwymi sposobami. Bardzo cieszył się z błyskotliwych dokonań syna w prawie każdej działalności, w którą się angażował, ale uznał za zagrożenie dla jego zdrowia wielką intensywność, z jaką mierzył się z kolejnymi projektami. Pociąg młodego Tesli do inżynierii zdawał się stanowić dla niego spore niebezpieczeństwo, ponieważ zdaniem ojca praca w tej dziedzinie będzie wymagała zbyt dużego wysiłku, nie tylko ze względu na jej charakter, ale również na długie lata nauki wymagające nieustannego zaangażowania. Gdyby jednak chłopak został w kościele, nie potrzebowałby nic więcej ponad Real Gymnasium, które właśnie ukończył. Z tego powodu ojciec opowiadał się za rozpoczęciem przez niego posługi kapłańskiej.